BIOGRAFIA: Ryszard Kapuściński (urodzony 4 marca 1932 r. w Pińsku na Polesiu), polski reportażysta, dziennikarz i publicysta. Najczęściej tłumaczony za granicą polski autor.
Urodził się w rodzinie nauczycielskiej. Latem 1940 wraz z matką uciekł do Lwowa przed wywózką na Syberię. Ojciec, jako oficer rezerwy, został powołany do wojska na wiosnę 1939 i wyjechał w głąb Polski. Walczył na froncie zachodnim, gdzie trafił do niewoli sowieckiej. Gnany w wielkiej kolumnie jenieckiej na wschód, w kierunku Katynia i Starobielska, uciekł wraz z kilkoma kolegami podczas przejścia przez las. W stroju poleskiego chłopa powrócił na krótko jesienią do zajętego już przez Rosjan Pińska, by zobaczyć się z żoną i dziećmi. Ryszard Kapuściński wojnę spędził w Sierakowie, w Puszczy Kampinoskiej, koło wsi Palmiry.
Debiutował poetycko w wieku 17 lat w tygodniku Dziś i Jutro. Maturę zdał w 1950 w warszawskim gimnazjum im. Stanisława Staszica. W 1956 ukończył historię na Uniwersytecie Warszawskim. Karierę dziennikarską rozpoczął w Sztandarze Młodych. W 1956 otrzymał pierwszą nagrodę - Złoty Krzyż Zasługi - za reportaż To też jest prawda o Nowej Hucie, opisujący trudne warunki życia robotników na budowie kombinatu. Odszedł z gazety w 1958 po odwołaniu jej redakcji za poparcie dla krytycznego wobec władzy tygodnika Po prostu. Przeniósł się do Polityki. Od 1962 pracuje dla PAP jako stały korespondent zagraniczny w Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji. Dokumentował upadek cesarstwa w Etiopii i Iranie. Od 1974 w tygodniku Kultura. W 1987 Royal Court Theatre w Londynie wystawił sceniczną adaptację jego książki Cesarz, opisującej upadek reżimu Hajle Syllasje w Etiopii (wystawiany potem także w kraju). W 1996 wyróżniony nagrodą imienia Jana Parandowskiego, w 1999 otrzymał "Ikara". Wybrany Dziennikarzem wieku przez swych kolegów w plebiscycie miesięcznika Press. Laureat nagrody im. Dariusza Fikusa za rok 2004. Doktor honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego (2004) i Gdańskiego (29 stycznia 2004). Łącznie otrzymał ponad 40 nagród i wyróżnień. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Cesarz (1988), reportaż Ryszarda Kapuścińskiego o Etiopii po obaleniu monarchii, przechodzącej w wyniku rewolucji gwałtowne przemiany. Pisarz nie ukazuje jednak bohaterów nowego reżimu, którzy uwolnili kraj z pęt anachronicznej i przestępczej monarchii. Zamiast tego przedstawia relacje byłych członków dworskiej kamaryli, należących do cesarskiej świty. Zamiast efektownego i zapewne łatwo poruszającego wyobraźnię opisu poniżeń, jakich doznawał naród pod rządami cesarza, pisarz rekonstruuje obraz systemu i to oczyma ludzi pałacu. Ich beznamiętne relacje, naszpikowane pozornie nieważnymi szczegółami, składają się na wizerunek obalonego reżimu, będąc zarazem dowodami rzeczowymi, świadczącymi o jego zbrodniczości. Reportaż stał się świadectwem przeszłości, a także zjadliwą satyrą (o groteskowym odcieniu) na system. I to nie tylko na system obowiązujący w cesarstwie Hajle Sellasje, ale w każdym kraju, kierującym się podobnymi zasadami ustrojowymi. Kapuściński przedstawia mimochodem model reżimu autorytarnego, którego przykładem jest etiopski dwór i panujące na nim zasady nieczytelności kompetencji, niejawności decyzji, osobistego nadzoru Władcy i jego boskiej nieomylności. Nie bez powodu upatrywano w "Cesarzu" pamfletu na totalitaryzm, a także odnajdywano w książce obraz stosunków w krajach tzw. realnego socjalizmu. Kapuścińskiemu udało się bowiem uchwycić wewnętrzną logikę totalizmu, unikając zarazem bezpośrednich ocen, które pozostawił czytelnikowi.
Ryszard Kapuściński o książce: "Można napisać tylko jedną taką książkę w życiu. To jest pewien pomysł, którego już się nie da powtórzyć, bo jak by się go powtórzyło to już będzie klęska. "Cesarz" wynikał z bardzo prostej sytuacji. Byłem już wtedy reporterem pracującym w Afryce ponad 10 lat. Pisałem już dużo reportaży, lepszych, gorszych, różnych. Kiedy zostałem wysłany na tę etiopską rewoltę to był to normalny, wojskowy zamach stanu. Zbierałem materiały do normalnego cyklu reportaży, ale jak wróciłem z tym materiałem, poczułem, że już tak nie mogę pisać. Przewroty wojskowe mają mniej więcej ten sam scenariusz. Przyjeżdża się na lotnisko to jest kontrola, potem są czołgi, potem są barykady na ulicach, potem trzeba się iść meldować, potem trzeba nieść swój materiał do cenzury wojskowej. Wszystko zaczyna się powtarzać, a ja nie mogę sam siebie powtarzać i opowiadać tego wszystkiego co przy okazji innych przewrotów. Więc jak pisać? Tego nie wiedziałem. Redakcja dzwoniła do mnie, żebym dał reportaże, a ja nic nie miałem. Nie miałem słowa. Na wszelki wypadek zamknąłem się w domu i do redakcji w ogóle nie chodziłem. Zaczęli mnie bombardować depeszami:, "Kiedy dostaniemy pierwszy odcinek?". Ale ja dalej nie miałem nic w głowie. Było coraz, byłem bliski depresji i kompletnego załamania. Nie umiałem z tym sobie poradzić. Czytałem, i próbowałem pisać - nic mi z tego nie wychodziło. Aż wreszcie, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach szczęśliwie do głowy przyszedł mi błysk. Zawsze początek książki jest najtrudniejszy, bo w pisaniu książki jest bardzo ważne żeby wejść w rytm. Jak się już wejdzie w rytm, to ten rytm niesie. Wiedziałem, że jak mam trudności z początkiem, to muszę zawsze szukać najprostszej rzeczy, od której trzeba zacząć, jakiegoś detalu. Zacząłem przeglądać wszystkie zdjęcia z tego okresu, materiały, czasopisma i wreszcie zobaczyłem. Na jednym ze zdjęć cesarz siedzi na tronie z małym pieskiem na kolanach. Wtedy mi się przypomniało, że Hajleselassie rzeczywiście miał takiego pieska, z którym wszędzie się pokazywał. I wtedy sobie pomyślałem, że nie ja to mówię, tylko jeden ze sług cesarza: "To jest mały piesek rasy japońskiej, nazywa się Lulu". Kiedy miałem to jedno najprostsze zdanie, to wiedziałem, że będę miał książkę. Miałem mnóstwo relacji. Cały problem był w selekcji, strukturze. Ale pojawił się też inny kłopot. Kiedy zaniosłem ten pierwszy i drugi odcinek to wszyscy mówili: "No dobrze, dobrze, a gdzie są te reportaże i Etiopii? Tutaj coś się zaczyna o cesarzu, o piesku, o tym jak karmi zwierzątka, ale gdzie jest Etiopia? Tam była wielka rewolucja, wielkie działania, wielkie aresztowania!". Ja odpowiadałem: "Spokojnie. Czekajcie. To będzie troszkę dalej". Potem przyniosłem trzeci odcinek, czwarty i wtedy pojawiła się opinia, że to jest bardzo dobry opis Gierka i całego naszego KC. W redakcji zaczęli się bać, że będą z tego powodu nieprzyjemności, zaczęli się pytać: "Co to są za teksty? Niby o Etiopii ale w gruncie rzeczy to nie bardzo o Etiopii". Chcieli żebym jak najszybciej te teksty skończył, żeby już nie było więcej obawy i niebezpieczeństwa co się dalej może zdarzyć. Potem to już było dla wszystkich w Polsce jasne, że to właściwie jest aluzja do panującego reżimu, ale całe szczęście obowiązywał wtedy taki przepis w cenzurze, że jeżeli tekst był raz zaakceptowany to nie musiał być nigdy cenzurowany ponownie. Ponieważ każdy moich odcinków miał stempel cenzury i to wydawnictwo to nie musiało się już o to martwić, bo miało już wszystkie odcinki postemplowane. I w ten sposób książka się ukazała. Ja sam protestowałem, mówiłem, że to nie jest ścisłe, że to jest książka o reżimie Gierka i o tym co w Polsce panowało, gdyż chciałem żeby miała ona wymiar bardziej uniwersalny. Mnie chodziło o to, żeby to była książka o mechanizmach władzy dyktatorskiej. I żeby to była książka o tym, jak udział we władzy demoralizuje, deprawuje i wykrzywia. W "Cesarzu" ten cesarz właściwie się nie pojawia. To jest książka o ludziach dworu, o tym jak dwór tworzy dyktaturę".
Streszczenie: Tron Autor zbierał relacje o cesarzu i życiu dworskim już po przewrocie od samych ludzi dworu, którym udało się ocaleć. Są to relacje anonimowe - rozmówcy boją się, nie chcą by ujawnione zostały ich nazwiska, szczegóły dotyczące wyglądu. Odwiedzał ich w nocy. Na ulicach panowała atmosfera terroru - latają kule. Pierwsza relacja to wspomnienie członka służby pałacowej, którego obowiązkiem przez 10 lat było ocieranie z butów dygnitarzy moczu ulubionego pieska cesarza. Dalej kolejne relacje - wyłania się z nich portret cesarza: Hajle Sellasje był bardzo drobnej postury (50 kg), zesztywniały mu kolana, ale w towarzystwie innych ludzi starał się przybierać postawę pełną godności. Mało sypiał, wstawał wcześnie - „...sen traktował jako ostateczność niepotrzebnie zabierającą mu czas, który wolałby przeznaczyć na reprezentację. Sen to był prywatny, kameralny wtręt w życie, mające upływać wśród dekoracji i świateł...”. Nigdy nie pokazywał swojego zdenerwowania, był ostają spokoju - twierdził, że nerwy są oznaką słabości, która stanowi zachętę dla przeciwników. Cesarz nie wierzył w słowo pisane - miał nieprzeciętną pamięć i nigdy nie potrzebował nic zapisywać - gdy nie miał dowodów na piśmie, mógł każdemu wszystko wmówić. Nie miał też szkół. Nic nie podpisywał. Słowa cesarza były z reguły niejasne, w trudnych sprawach, mówił cicho, właściwie pom rukiwał. Reszta to kwestia interpretacji - ta była obowiązkiem mi nistra pióra, który zapisywał słowa cesarza a następnie układał z nich dowolne decyzje. Jeśli decyzja okazała się zła, odpowiedzialność w oczach ludu ponosił ów minister, który był postacią powszechnie znienawidzoną. Cesarz rozpoczynał dzień od słuchania donosów. Noc jest niebezpieczną porą spiskowania - w nocy nie mógł mieć wszystkich na oku, jak w dzień. O świcie spacerował po ogrodzie, karmiąc swoje lwy i lamparty i po kolei wysłuchiwał donosów wszystkich członków wywiadu pałacowego. Wszyscy donosili na wszystkich w obawie, że ktoś ich ubiegnie w donosie i wówczas cesarz przestanie ich cenić, jako źródło informacji. Cesarz karał milczenie. Zawsze słuchał donosów w skupieniu i milczeniu - o nic nie pytał i nie komentował w obawie, że mógłby coś zasugerować. Cesarz mieszkał w pałacu nowym, a czynności oficjalne spełniał w pałacu starym. Przyjeżdżał jednym z 27 aut - był entuzjastą postępu technicznego. Gdy przyjeżdżał do starego pałacu, na dziedzińcu stał tłum ludzi, którzy walczyli o to, by cesarz choćby przelotnie rzucił na nich okiem - być może kiedyś mogłoby to zaowocować jakimiś korzyściami - cesarz bowiem, jak wiemy, miał nadzwyczajną pamięć i zawsze pamiętał twarze. Autor miał przewodnika - Teferrę Gebrewold. Opowieść o tym, jak w stolicy - Addis Abebie mieli się zebrać prezydenci niepodległej Afryki i cesarz na tę okazję (żeby poprawić wizerunek miasta, które było w rzeczywistości dużą wsią) kazał wybudować kilka nowoczesnych budynków - sprowadził zagranicznych architektów, a do pracy zaprzągł swoich poddanych (byli przy tym bici). Architektom zapłacił, a pracownikom - nie. Budowano ogromne mury, które zasłonić miały biedne lepianki. W pałacu odbyło się wielkie przyjęcie, na które cesarz wydał ogromną sumę - sprowadził najwykwintniejsze potrawy, podane zostały na srebrnych zastawach - a tylnym wejściem służba wynosiła niedojedzone resztki dla wygłodzonego ludu. Dalej - słowo o pierwszych miesiącach rewolucji (już po zdetronizowaniu cesarza), która podzieliła ludzi na obozy, każdy napotkany człowiek mógł być wrogiem. Zaczęło się szaleństwo fetaszy - rewizji - każdy rewidował każdego wszędzie. Bez przyczyny. Nikt nikomu nie ufa. „Wszyscy mają broń, kochają broń”. Znów o cesarzu: między 9, a 10 rano czas spędzał w Sali Audiencji, rozdając nominację - awansował i degradował z sobie tylko znanych powodów. Ludzie cieszyli się, bo tylko poprzez nominację cesarską mogli wspiąć się w hierarchii społecznej - ale rów nież bali się, bo mogli równie dobrze zostać odwołani z urzędu i popaść w nicość, co było najgorsze. Cesarz był niski, a musiał dbać o to, żeby na wszystkich patrzeć z góry, dlatego na tronie zawsze siedział na poduszce, dzięki której był wyższy. Był służący - poduszkowy, który zajmował się dobieraniem odpowiedniej poduszki do konkretnego tronu. W pałacu były trzy frakcje zasadnicze - arystokratów, biurokratów i tzw ludzi osobistych. Cesarz nie uznawał samowoli. Nawet, jeśli ktoś zrobił coś dobrze - ale nie pytając o zgodę - zostać musiał ukarany. Pan wolał złych ministrów - żeby korzystnie kontrastować. Święta narodowe: rocznica urodzin cesarza, rocznica jego koronacji i powrotu z wygnania - w wigilię tych świąt cesarz udawał się do najruchliwszej części miasta i rozrzucał ludziom miedziaki. Po godzinie nominacji następowała w Złotej Sali godzina kasy. Cesarz przyjmował wtedy niezliczoną liczbę podwładnych, którzy prosili o datki na rozmaite cele. Cesarz wysłuchiwał, zadawał pytania, a następnie obiecywał potrzebną kwotę. Proszący odchodził, a wtedy cesarz szeptał na ucho ministrowi skarbu ułamek obiecanej sumy. Minister wkładał ją do koperty i dawał proszącemu, który dopiero potem ją otwierał. Winny był oxczywiście wredny minister. Jakikolwiek wydatek w cesarstwie, przekraczający sumę 10 dolarów wymagał osobistej akceptacji cesarza. „Wszędzie, dokądkolwiek udawał się się naszju, a pan, lud objawiał swoją rozwydrzoną i nienasyconą chciwość prosząc to o chleb, to o buty, to o bydło...” Cesarz lubił odwiedzać prowincję, żeby stwarzać pozory, że troszczy się o lud. Nigdy nie odwiedzał jednak najbiedniejszych regionów, a miejsca, do których przyjeżdżał, musiały zostać wcześniej odpowiednio przygotowane - trzeba było ukryć biedę i stworzyć pozory. Inaczej pan mógłby odczuć pohańbienie dla jego osoby. W każdej prowincji miał pałac, z zawsze pełną spiżarnią. Cesarz nie widział nic złego w korupcji, jeśli tylko szła ona w parze z lijalnością w stosunku do niego. Był jeden niechętny cesarzowi - odmawiał przyjmowania darowizn i przywilejów, nie przejawiał skłonności do korupcji. „Tego miłościwy pan nasz kazał latami więzić, a potem ściąć”. „Bo to się jakoś tak odwróciło, że przyzwoitością było brać, a dyshonorem nie brać, że w niebraniu widziało się jakąś ułomność, jakąś ślamazarność, jakąś żałosną i godną zlitowania impotencję”. Godzina ministrów: „Dobrotliwy pan obdarzał życzliwością i protekcją ministrów, którzy nie wyróżniali się lotnością i przenikliwością, ponieważ traktował ich jako element stabilizujący życie w cesarstwie”. Cesarz był zwolennikiem postępu: zakazał obcinania rąk i nóg, otworzył pierwszy w kraju bank, wprowadza światło elektryczne, znosi pracę przymusową, tworzy pocztę. „Niestety wiedziony pragnieniem rozwoju, dostojny pan popełnił pewną nieostrożność” - ponieważ dawniej nie było w kraju ani szkół publicznych, ani uniwersytetu, cesarz wysyłał młodych ludzi na nauki za granicę. Nic dobrego z tego nie wyniknęło, bo jak owi studenci wracali, mieli porównanie z zupełnie innym światem, nauczeni byli samodzielnego myślenia (czego cesarz nie uznawał!) i chcieli wprowadzać zmiany, reformować kraj, krytykowali panujący porządek. Wówczas z pomocą władcy przychodzili owi głupi ministrowie - wydawali jakiś dekret, który wprowadzał bałagan, szkody katastrofę. Wówczas owi młodzi ludzie muszą tracic energię na odkręcanie zamiast na ruch do przodu i „burzące porządek fantazje”. Godzina 12 - godzina sądu. Cesarz wydawał wyroki. Prawo konstytucyjnie ustalało, że cesarz był w linii prostej potomkiem króla Salomona. Wyroki śmierci (wydawane na „spiskowców”, którzy zagrażali władzy) wykonywane były natychmiast. Idzie, idzie: W roku 1960 nastąpił początek końca. Gdy cesarz udawał się z wizytą zagraniczną, zaczynała się walka o miejsce w orszaku cesarskim. Podczas przygotowań do jednego z takich wyjazdów, panowała taka wrzawa, że nikt nie zauważył, jak w pałacu zawiązał się spisek. Był jeden minister Makonen - żył tylko po to, żeby donosić cesarzowi. Najlepszy donosiciel. Miał szafę, w której kolekcjonował teczki z donosami. Teczki ludzi lojalnych były chude, natomiast te nejgrubsze w końcu znikały z półki Makonena. A ich właściciele - ze świata. Pewnego dnia zaczęła pęcznieć teczka z nazwiskiem Germame Neway. Pochodził on z lijalnej rodziny, cesarz wysłał go na stypendium do USA, skończył tam uniwersytet i powrócił do kraju mając lat 30. Cesarz mianował go gubernatorem okręgu w południowej prowincji Sidamo. Na początku było cicho. W końcu jednak zaczęły do cesarza dopływać donosy, że Germame bierze łapówki i buduje za te pieniądze szkoły. „A przykład z góry jest nakazem dla podwładnych, to znaczy, że wszyscy notable mają oddawać swoje daniny na szkoły! A jeszcze dopuśćmy na chwilę niegodną myśl i powiedzmy, że w innej prowincji pojawi się druginGermame i zacznie rozdawać swoje łapówki. I zaraz mamy bunt notabli, protestujących przeciw zasadzie oddawania łapówek, i w następstwie - koniec cesarstwa. Piękna perspektywa...”. Cesarz nic się jeszcze nie odezwał. Ale wkrótce dostał nowe doniesienia: że Germame zaczął rozdawać bezrolnym chłopom ziemię leżącą odłogiem. „Germame okazał się komunistą”. Został przez cesarza przeniesiony do innej prowincji, gdzie nie mógł rozdawać ziemi, bo w tamtym okręgu żyli sami koczownicy. Germame zawiązał spisek - zjednał sobie swojego brata - generała Mengistu Neway, dowódcę gwardii cesarskiej. Bracia pozyskali szefa cesarskiej policji, szefa ochrony pałacu i innych ludzi z najbliższego otoczenia cesarza. Działali w ścisłej konspiracji. Gdy orszak cesarski odleciał do Brazylii, spiskowcy (13 grudnia) aresztowali cesarską rodzinę. Cesarz na wieść o zamachu powoli ruszył w drogę powrotną. Najstarszy syn cesarza i następca tronu - Asfa Wossen (Cesarz nie lubił go, miał wątpliwości, czy to jego syn), w imieniu rebeliantów odczytał przez radio proklamację (później tłumaczył się ojcu, że został zmuszony do wygłoszenia tych słów). Oznajmił, że trzeba ratować kraj, że powstał rząd ludowy i on stanął na jego czele. Cesarzowi pomagają generałowie spokrewnieni z nim. Wybucha krwawa walka. Szturm pałacu, w którym są rewolucjoniści. Dalsza obrona jest niemożliwa. Zamachowcy zabijają uwięzionych członków rodziny cesarskiej i uciekają do pobliskiego lasu. Lud dał dowd lojalności, bo pobiegł za nimi uzbrojony w dzidy i sztylety by pozabijać rebeliantów, „którzy chcielizabrać im Boga i zgotować niewiadomo jakie życie”. Wielu powstańców zginęło, kilka tysięcy trafiło do więzienia. Ciała przywódców spisku powieszono na drzewach w mieście. Cesarz kazał zastrzelić swoje ulubione lwy, które miast bronić pałacu, wpuściły do niego zdrajców. Bracia Germame uszli z miasta i ukrywali się jeszcze przez tydzień. Wyznaczono za nich nagrodę. Gdy zostali otoczeni przez chłopów, popełnili samobójstwo. Jednak okazało się, że Mengistu żyje. Na rozprawie powiedział, że wiedział, że zginie, i że odda krew, z której wyrośniezielone drzewo sprawiedliwości. Podczas walk zginęło wielu przypadkowych gapiów, wiele dzieci. Potem nastąpiły tygodnie aresztowań, dochodzeń, brutalnych przesłuchań. Po tych wydarzeniach „wszyscy w pałacu odczuwali wstyd z powodu dopuszczenia do sopisku i lęk przed sprawiedliwym gniewem naszego pana”. Cesarz zaczął otaczać się nowymi ludźmi, takimi, którzy nie mieli żadnych zaszłości, nigdy nie brali udziału w spiskach, ba nawet nie wiedzieli bo cesarz zakazał pisania historii Etiopii. Zbyt młodzi i na dalekiej prowincji wychowani nie mogli wiedzieć, żesam cesarz doszedł do władzy przez spisek. Raz ugodzony pałac nie zaznał już nigdy prawdziwego spokoju. W tajnych donosach policji znalazły się wzmianki o poruszeniach. Najczęściej szmery dochodziły z uniwersytetu. Cesarz wprowadził 3 nowe godziny urzędowania: rozwoju, międzynarodową i wojskowo - policyjną. Powołał do tego odpowiednie ministerstwa i urzędy. Cesarza ogarnęła mania rozwoju. Studenci zaczęli coraz głośniej oskarżać i występować przeciwko pałacowi. Pytali o możliwość rozwoju w kraju, gdzie ludzie giną z głodu. Twierdzili, że potrzebne są reformy: trzeba chłopu dać ziemię, znieść przywileje. Cesarz jeszcze więcej zaczął podróżować - w obcych krajach znajdował uznanie, tam czuł się bezpieczny, wiedział, że nikt go w nocy nie zabije. Generałowie, którzy uratowali cesarzowi tron, teraz zaczęli domagać się zapłaty. Wiedzioeli, że teraz od nich zależy byt albo niebyt cesarstwa. Cesarz uwielbiał swoją armię, szczycił się nią, często chodził ubrany w mundur, jako najwyższy zwierzchnik wojska w Etiopii. W roku 68 wybuchł bunt chłopów na jednej z prowincji. Opanowano go. Studenci w owych czasach zaczęli myśleć, a „myślenie było dotkliwą niedogodnością, a nawet kłopotliwą ułomnością i jaśnie wysoki pan w swojej nieustającej trosce o dobro i wygodę podwładnych nigdy nie zaniedbywał starań, aby ich przed tą niedogodnością i ułomnością chronić. Wszak po cóż mieli tracić czas, który powinni oddawać sprawie rozwoju?”. Studeci zaczęli manifestować. W ciągu czternastoletniego konfliktu pałacu z uczelnią zginęły dziesiątki ofiar. W roku '69 książę Kassa chciał zorganizować studencką manifestację poparcia dla cesarza. Udział w niej wzięli przebrani za studentów policjanci. Gdy dołączyli do niej prawdziwi studenci, przerodziła się ona w manifestację antycesarską. Interweniowało wojsko. Zginął przywódca studentów. Na jego pogrzebie kolejna manifestacja. Po tym „pan nasz polecił zamknąć na rok uczelnię, czym uratował życie wielu młodych ludzi, bo gdyby studiowali, wiecowali, na pałac następowali, znowu monarcha musiałby odpowiadać pałowaniem, strzelaniem,m krwi przelewaniem”. Rozpad: W roku '73 do Etiopii przyjechał angielski dziennikarz Jonathan Dimbleby. Nakręcił reportaż o śmierci głodowej na prowincji kraju. Przedstawił to w kontraście z luksusem i marnotrawstwem życia pałacowego. W Europie pokazał swój film pt. „Ukryty głód”. Po tym do Etiopii przyjechało wielu korespondentów zagranicznych. Wszyscy chcieli zobaczyć głód ale ministrowie dbali o to, by nie dotarli do prowincji umierających z głodu. Nikt nie rozumiał, dlaczego ci ludzie tak się tym interesują. „Śmierć głodowa była w naszym cesarstwie, od setek lat, rzeczą normalną i nigdy nikomu nie przychodziło do głowy podnosić z jej powodu wrzawę. Nastawała susza i ziemia wysychała, bydło padało, chłopi umierali - zwyczajny, zgodny z prawami natury i odwieczny porządek rzeczy”. Zareagowali studenci - wysłali na północ delegatów, którzy przywieźli wstrząsające zdjęcia. Korespondenci domagają się od cesarza interwencji. A przecież „... nie jest źle dla lepszego porządku i większej pokory podwładnych naród odchudzić, wygłodzić. Już nasza religia nakazuje, aby połowę dni w roku przestrzegać ścisłego postu...”. Głodzenie to najlepszy sposób, by osłabić zło drzemiące w człowieku. „Człowiek głodzony całe życie nigdy nie będzie mógł się buntować”. Cesarz stwierdził, że jeśli obce rządy chcą likwidować głód w jego państwie, to niech likwidują, ale on nie ma na to pieniędzy. Przybywały transporty z żywnością, lekarze, misjonarze. Okazało się jednak, że żywność nie dociera do potrzebujących - machlojki. Znów do akcji wkroczyli studenci - manifestują. Cesarz by udowodnić, że owi spekulanci, kradnący żywność, byli niewinni, powołał ich na wysokie stanowiska. Minister finansów kazał płacić darczyńcom wysokie cła za pomaganie. Dostawy zostały wstrzymane. I wtedy to darc\zyńcy b yli źli, bo skazali naród etiopski na śmierć głodową. W styczniu '74 w koszarach w Gode wybuchł bunt - żołnierze aresztowali generała i kazali mu żywić się tym, co oni. Cesarz bardzo interesował się armią, ale wszystkie podwyżki, które na jej rzecz zarządzał, szły do kieszeni generałów. Prości żołnierze głodowali. Cesarz jednak nie ukarał generałów, lecz owych zbuntowanych żołnierzy kazał przepędzić. Po jakimś czasie w Sidamo kolejny bunt - żołnierze aresztują oficerów, bo cinzabronili im korzystać ze swoich studni, podczas gdy wszystkie inne wyschły. Zaczeli strajkować taksówkarze, nauczyciele, ogólnokrajowy strajk. Przyłączają się licealiści i studenci. „Teraz walą prosto na pałac, więc policja strzela, pałuje, aresztuje, psami szczuje. Cesarz stara się załagodzić ale jest już za późno. Buntują się kolejne dywizje, lotnictwo, marynarka. Cesarz dla lepszego wyglądu dworu nakazał całemu rządowi podać się do dymisji. W pałacu tworzą się 3 frakcje: kratowi (chcą pałować i wsadzać za kraty buntowników); stołowi (liberałowie, chcą siadać do stołu do rozmów z buntownikami); korkowi (są jak korki na wodzie - idą tam, gdzie ich prąc niesie). Cesarz coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Zarządził uroczystość sukcesyjną. Swoim następcą mianował swego wnuka Zerę Yakoba - 20 - letniego młodzieńca, przebywającego na studiach w Oxfordzie. W nocy do miasta wkracza wojsko i aresztuje wszystkich członków byłego rządu, dwustu generałów i wyższych oficerów, coraz więcej ludzi z pałacu. Zawsze mówili, że robią to w imieniu cesarza. Ten nie reagował na to. Jak gdyby nigdy nic zaczął łajać ministrów, że rozwój zaniedbują. Kazał budować tamy na Nilu. Jak budować tamy, skoro naród umiera z głodu? Do tej pory nie pomarł, to i teraz nie pomrze. Trzeba prześcignąć Egipt. Spiskowcy wznowili ataki na pałac. Cesarz natomiast zaczął na codzień chodzić w wojskowym mundurze. Lojalna, wierna armia wszystko przecież robi w imieniu cesarza! „Czcigodny pan chciał nad wszystkim panować, nawet jeśli był bunt - panować nad buntem, panować nad rebelią, choćby ta przeciw jego własnemu panowaniu była wymierzona”. Teraz spiskowcy coraz częściej do pałacu przychodzili, a a cesarz przyjmował ich, wysłuchiwał, chwalił za lojalność, pocieszał i zachęcał. Pałac świecił pustkami, panowało w nim przygnębienie. Zrodziła się idea, żeby urządzić rocznicę urodzic cesarza. Nie było tłumów - większość cesarskich ludzi aresztowana. Padał deszcz. Cesarz z balkonu wyraził współczucie głodującym prowincjom i powiedział, że nie poniecha żadnej sposobności, aby cesarstwo mogło się dalej owocnie rozwijać. Dziękował też armii za lojalność, chwalił swoich poddanych, zachęcał i życzył wszystkim pomyślności. Koniec był kwestią krótkiego czasu. A tu cesarz ni stąd ni zowąd sprowadził grupę lekarzy z Europy, żeby prowadzili gimnastykę z członkami dworu. Zarządził, że wszyscy w pałacu mają się gimnastykować, bo „zdrowie najwyższych warstw jest największym skarbem cesarstwa”. Karał, jeśli ktoś ten obowiązek zaniedbywał. A w pałacu wciąż łapanki. Ostatnie dni panowania spędził już w pałacu sam, oficerowi pozostawili przy nim jedynie starego kamerdynera jego sypialni. Wojskowi dotarli do kompromitujących dokumentów i zaczeli kampanię propagandową o korupcji pałacu. Rozbudzili tym wśród ludności nastroje gniewu i nienawiści, ruszyły manifestacje, ulica żądała szubienicy tworzył się klimat grozy i apokalipsy. Oficerowie po aresztowaniu ostatnich ludzi z pałacu zostawili jeszcze cesarza. Dlaczego? Lud obdarzał go cechami boskimi. Najwyższy jest najlepszy, mądry, szlachetny, nieskalany i dobrotliwy. To tylko dygnitarze są źli, oni są sprawcami wszelkiej biedy. Gdyby najwyższy wiedział, co jego ludzie wyprawiają, natychmiast naprawiłby zło, od razu życie stałoby się lepsze! A w rzeczywistości warunkiem przebywania w otoczeniu cesarza było uprawianie kultu cesarza, podłość i płaskość były warunkiem nobilitacji. Oficerowie chcą zdemaskować bóstwo. W tych ostatnich dniach cesarz wciąż chodzi w mundurze wojskowym, oddaje się medytacjom (której nauczyli go Hindusi), chodził don kaplicy, gdzie kamerdyner odczytywał mu fragmenty Księgi Psalmów. Wojskowi przychodzili i naciskali, by cesarz oddał pieniądze, które należą się ludowi. Ten ukrywał dolary pod dywanami, w książkach, oficerowie je znajdowali. Chcieli go zmusić, żeby oddał miliardy dolarów, które leżały w zagranicznych bankach na prywatnych kontach monarchy. Nie udało im się. Pieniądze te do dziś pozostają w obcych bankach. W nocy bz 11 na 12 września pan i jego sługa nie spali - według kalendarza etiopskiego była to noc sylwestrowa. O 6 rano pod pałac zjechały wojskowe samochody. Trzech oficerów weszło do środka i odczytało cesarzowi akt detronizacji. Cesarz stojąc z uwagą wysłuchał tych słów a następnie wyraził wszystkim podziękowanie, stwierdził, że armia nigdy nie zawiodła, i dodał, że jeśli rewolucja jest dobra dla ludu, on też jest za rewolucją i nie będzie sprzeciwiać się detronizacji. Oficerowie zaprowadzili go do samochodu i osadzili w starym pałacu na wzgórzach Addis Abeby. Po drodze cesarz pozdrawiał ręką ludzi na ulicy. Ostatnie miesiące swojego życia spędził w otoczeniu swoich żołnierzy. Według relacji naocznych świadków, żołnierze ci - jak za najlepszych czasów cesarstwa - nadal oddawali pokłony królowi królów. Dzięki tym gestom Hajle Sellasje nadal wierzył, że jest cesarzem Etiopii. Żołnierze ci zmieniani byli co tydzień, ponieważ cesarz zachował swój dar przekonywania. 27. 8. 1975r. Hajle Sellasje zmarł. Przyczyną zgonu była niewydolność krążenia.