Jak to się mówi: "Kot zawsze spada na cztery łapy". To nie jest prawdą. Zeskoczyć z drugiego piętra i nie zrobić sobie krzywdy, to prawdziwa sztuka! Kociakom ta sztuka się jednak udała, bo spadli do dziecięcego brodzika pełnego wody. Armeti i Rita wynurzyli sie z niego drżąc i parskając.
-Jak leciałam, myślałam że zaraz coś mi wywierci dziurę w brzuchu! -Orzekła Rita bezpośrednio.
-Cieszmy się, że jest tu brodzik... -Mruknął Armeti, ale Rita parsknęła ze złością:
-Cieszmy się?! Jestem cała mokra, musimy znaleźć jakieś ciepłe miejsce, bo zamarznę!
-Gdyby nie było tego brodzika, to zostałyby z nas tylko mokre plamy! Mamy szczęście!
-Oby nas nie opuściło! -Westchnęła Rita, próbując wytrzeć łapkami nadmiar wody z futerka przy oczach.
-Co wy tu robicie, dzieciaki?
Armeti i Rita odwrócili się wystraszeni. Stał przy nich duży, czarny kocur z zatroskaną miną.
-Jesteście cali mokrzy! Przeziębicie się!
-Kim jesteś? -Spytał Armeti spontanicznie.
-Mam na imię Kleks, mam żonę Diwę i dwójke dzieci, ot tak w waszym wieku. -Powiedział Kleks z dumną miną. -Chodźcie za mną, przenocujecie u mnie i wyschniecie.
Po drodze Rita opowiedziała o wszystkim kocurowi. Ten zmarszczył czoło.
-Nie przejmujcie się tą baba i tym jej synulkiem. Wszystkie koty wiedzą, że nie są tacy mili, za jakich się podają. A ten mężczyzna, co chciał was uśpić? Co ci zrobił kiedyś, Armeti że masz do niego taki uraz?
-Zabił mojego ojca -kocurek zacisnął zęby, na przykre wspomnienie. A może też z zimna?
-Przykro mi. -Odparł Kleks.
Doszli do domu kocura. Była nim ciepła piwnica. Zaraz przy wejściu spotkali dwójkę kociąt: Biało-czarną kociczkę i burego kocurka.
-Dzieciaki, przedstawcie się! Gdzie wasze maniery?
-Ja jestem Melanio. -Uśmiechnął się kocurek, a jego siostra dodała nieśmiało:
-Ja mam na imię Trisza.
Armeti i Rita również się przedstawili. Przyszedł czas na poznanie żony Kleksa.
-Diwa, to są Armeti i Rita.
Ładna kotka o dużych, fiołkowych oczach przyjrzała się kociakom z uśmiechem.
-Miło mi.
Kleks opowiedział ich historię żonie. Ta spojrzała na nich ze współczuciem, i zaraz oznajmiła dziarsko:
-Chętnie użyczymy wam naszego domu. Bedziecie spać w pokoju z dziećmi, zgoda?
-No, pewnie! -Ucieszyły się Rita z Armetim. Melanio i Trisza sprawiali sprawienie bardzo miłych.
-Ale najpierw coś zjedzcie.
Kocięta ucieszyły się jeszcze bardziej. Dawno nie mieli okazji, by zjeść porządny posiłek! Podana przez Diwę ryba była wyjątkowa smaczna.
-A teraz, już podsuszeni i najedzeni możecie iść spać. Dobranoc.
-Dobranoc. -Odpowiedzieli kotce.
Poszli do pokoju. Melanio i Trisza już tam byli.
-Wyglądacie na miłych. -Zagadnęła Trisza szczerząc zęby.
-Dzięki! -Napuszyła się Rita, a Melanio zapytał:
-Jesteście z tego miasta?
-A jakie to miasto? -Roześmiał się Armeti. Przecież wiadomo, że Muszyna.
-Piwniczna! -Odpowiedziała Trisza wesoło.
Armeti i Rita zbledli.
-Coś się stało? -Zaniepokoił się Melanio.
-To... Chyba daleko do naszego domu... Do naszej muszyńskiej łąki! -Jęknął Armeti ze strachem.
-Chyba tak... -Zamyśliła się Trisza. Wyglądało na to, że oboje nie wiedzieli nawet, co to jest Muszyna.
-A tak w ogóle to nie martwcie się na zapas! Teraz jesteście zmęczeni, nie chce wam się spać?
-Nie. Spaliśmy wcześniej. -Odpowiedział Melaniu Armeti, wciąż z niezadowoloną miną.
-Acha... A ja jestem zmęczona. Pójdę się położyć, pozwólcie. -Mruknęła Trisza.
w końcu wszystkich zmorzył sen.
Armeti obudził się około trzeciej w nocy. Rita i pozostali spali. Kocurek wyszedł na zewnątrz, by się orzeźwić. Było chłodno, listopad to nie ciepłe noce. Co go obudziło? Czy z powodu nerwów złapała go bezsenność? Armeti wrócił do łóżka, bo zaczeło lać. Szybko zapadł ponownie w słodki sen.
Obudziła go wilgoć. Otworzył oczy zniecierpliwiony i ze zgrozą zdał sobie sprawę, że jego legowisko jest do połowy zalane! A co z pozostałymi?
Wstał i odwrócił się. Legowisko Rity było całe w wodzie! A gdzie ona jest?
Rita i Trisza były przy Melanio. Oczy miał zamknięte, a one go cuciły.
-Braciszku, otwórz oczy! -Piszczała Trisza, a Rita wtórowała jej:
-Melanio, oddychaj!
Rozpłakały się.
-Co się stało? -Zdziwił się Armeti, wciąż stojąc przy swoim legowisku.
-Melanio nie żyje! -Oznajmiła Trisza ze łzami w oczach.
-Co? -Armeti zszokowany przysiadł na zalanej podłodze. Melanio, taki miły...
-Zagryzł go szczur! -Zapłakała Rita. Nagle obie z Triszą jęknęły, przerażone
-Armeti...
-Co? -Kocurek spojrzał na oniemiałe pyszczki koleżanek.
-Za tobą! -Otrzeźwiała prędko Rita.
Armeti odwrócił się. Za nim był ogromny szczur, który właśnie szykował się do ataku...