Opis i analiza przypadku
ROZPOZNANIE I ROZWIĄZANIE PROBLEMU WYCHOWAWCZEGO: SYTUACJA ORAZ JEJ WPŁYW NA PROCES WYCHOWAWCZY I EDUKACYJNY UCZNIA ŻYJĄCEGO W ROZŁĄCE Z RODZINĄ.
Identyfikacja problemu.
Casus ucznia, którego przypadek zamierzam opisać jest jakże symptomatyczny dla naszej aktualnej polskiej rzeczywistości . Kolejna wielka fala emigracji zarobkowej Polaków wykreowała problem, który według prognoz socjologów i psychologów może być jednym z większych problemów społecznych Polski. To problem rozbitych rodzin, których członkowie żyją przez wiele miesięcy z dala od siebie, utrzymując jedynie kontakt dzięki telefonii oraz Internetowi. To problem, w który zaangażowane są nie tylko same dzieci, ale także ich rodzice, a częstokroć także dziadkowie, którzy nagle muszą ponownie odnaleźć się w nieco już dla nich zapomnianej roli: ponownych rodziców np. nastolatka. Klasyczna sytuacja wygląda najczęściej tak: ojciec pracuje w Anglii, Irlandii, matka opiekuje się dziećmi w kraju lub w bardziej drastycznej formie: oboje rodzice wyjechali „za chlebem”, a w Polsce pozostały dzieci pod opieką dziadków, cioć, wujków.
Gwoli prawdy dodać warto, że taka sytuacja nie jest w Europie novum. Swego czasu w podobnej sytuacji byli Irlandczycy, Włosi (głównie z południa kraju), Portugalczycy. W tamtych społeczeństwach nawet mówiło się o pokoleniach wychowanych bez rodziców, którzy opuszczali ojczyznę w poszukiwaniu szans na poprawę sytuacji materialnej rodziny. Nam w Polsce teraz przyjdzie zmagać się tym problemem.
Geneza i dynamika zjawiska
Przypadek ucznia (z klasy, której byłam wychowawczynią) komplikowały dodatkowe wydarzenia. Gdy objęłam nad nim opieką był półsierotą wychowywanym przez matkę. Osiągnięcie przez niego pełnoletniości wiązało się z dodatkowym egzaminem dojrzałości: najpierw jego matka wyjechała do Wielkiej Brytanii w celach zarobkowych, a wkrótce potem także jego siostra. Krzysztof (nazwisko z wiadomych względów pominę) pozostał w Polsce zupełnie sam. A na mnie - jako jego wychowawczyni - spoczęły obowiązki znacznie wykraczające poza standardowe obowiązki wychowawczyni klasy. Działo się to także w sporej części na prośbę matki Krzysztofa, która, gwoli jasności, cały czas utrzymywała ze mną kontakt telefoniczny.
Początkowo wydawało się, że pozostawiony sam sobie Krzysztof już po niedługim czasie będzie miał spore kłopoty szkolne. Ta hipoteza zdała się potwierdzać: Krzysztof spóźniał się lub nie przychodził na pierwsze lekcje (tłumaczył się tym, że nie budził się na czas). Pojawiły się także problemy z niektórymi przedmiotami, np. z językiem niemieckim, matematyką.
Znaczenie problemu
Problem te można by rozpatrywać w wielu aspektach: marnowanych przez młodego człowieka szans życiowych (rosnące zaległości w szkole mogły przekreślić szanse Krzysztofa na dobre wyniki na maturze i dostanie się na ciekawe studia), dramatu matki rozdartej między koniecznością zapewnienia rodzinie utrzymania, a przekonaniem, że jej matczyna obecność przy synu w kraju przynajmniej pomogłaby choć po części rozwiązać zaistniałe problemy. Na sprawę Krzysztofa można także spojrzeć przez pryzmat jego klasowych koleżanek i kolegów żyjących w zgoła innej sytuacji: w pełnych rodzinach, w codziennym kontakcie z matką, ojcem.
Prognoza
Negatywna (w przypadku zaniechania oddziaływań): problemy Krzysztofa będą się pogłębiać. Po pewnym czasie będzie zmuszony do opuszczenia szkoły, co postawi pod wielkim znakiem zapytania jego dalszą edukację. W dalszej perspektywie - sfrustrowany takim obrotem spraw i pozbawiony rodzinnego ciepła uczeń może szukać samorealizacji i potwierdzenia własnej wartości w negatywnych subkulturach, zacząć sięgać po narkotyki, a nawet wkroczyć na drogę przestępstwa. Finał: zmarnowane życie, konieczność resocjalizacji, której skuteczność , wraz z upływem czasu, stawałaby pod coraz większym znakiem zapytania.
Pozytywna (w przypadku podjęcia działań wychowawczych): jako osoba na co dzień stykająca się z Krzysztofem i świadoma tkwiącego w nim potencjału nie mogłam pozwolić na ziszczenie się negatywnego scenariusza. Oczywiście także wrażliwość pedagogiczna nie pozwalała mi przejść na przypadkiem Krzysztofa do porządku dziennego.
Propozycje rozwiązań
W zaistniałej sytuacji pojawiła się potrzeba pilnych działań (wręcz walki nie tylko z problemami, ale i z czasem). I to na wielu, by pozostać przy takiej frazeologii, frontach. Przyjęłam na siebie obowiązek pełnego poinformowania o życiowej sytuacji Krzysztofa innych nauczycieli, zwłaszcza tych, z których przedmiotami miał największe problemy. Przypadek Krzysztofa skonsultowałam również z pedagogiem szkolnym. Uznałam także, że spore efekty, i to nader praktyczne da włączenie się w „ratowanie Krzysztofa” przynajmniej części społeczności klasowej. W tym ostatnim przypadku można było się spodziewać obopólnych korzyści (nic tak nie uwrażliwia innych jak możliwość spieszenia z pomocą, i to skuteczną, potrzebującym). Oczywiście niezbędne było także utrzymywanie kontaktów z matką Krzysztofa, przeprowadzenie wielu rozmów z chłopcem.
Wdrażanie oddziaływań i efekty
Diagnoza okazała się słuszna, a podjęte działa dość szybko zaczęły przynosić spodziewane efekty. Nauczyciele świadomi sytuacji Krzysztofa wprawdzie nie stosowali wobec niego „taryfy ulgowej”, ale z większym zrozumieniem mogli analizować jego postępy w nauce. Koleżanki i koledzy Krzysztofa wręcz zadeklarowali pomoc: nie tylko w nauce, ale nawet w tak prozaicznych czynnościach jak … budzenie Krzysztofa do szkoły. Zmienił się (i to bardzo!) sam Krzysztof. Z ucznia, którego najważniejszym celem było przeżycie w szkole kolejnego dnia bez jedynki w ucznia, który zaczął szukać okazji do wzbogacania wiedzy. Włączył się w prace szkolnego koła ekonomicznego. Po pewnym czasie postanowił spróbować swych sił w Olimpiadzie Ekonomicznej. Spróbował i to z jakim skutkiem! Wygrał indeks na studia. Teraz studiuje już ekonomię. A życiowe trudności zmieniły go bardzo jako człowiek. Stał się szybciej dojrzały. Utrzymuję do dziś kontakt: z Krzysztofem i jego mamą. Trudno chyba o lepszy finał. Historia to wręcz wzruszająca. Oby w przypadku każdego dziecka, którego rodzice zdecydowali się na ekonomiczną emigrację mogła kończyć się tak dobrze.