Heinrich Heine
(kilka utworów)
1) Dwaj bracia
Akcja utworu rozgrywa się nocą. W dolinie pod wysoką górą, na której szczycie znajduje się zamek, walczą ze sobą dwaj bracia. Ich ostra, zaciekła walka toczy się z powodu pięknej Laury. Obaj mężczyźni zakochali się w owej damie, żaden z nich nie chciał z niej zrezygnować. Bracia pałają zazdrością, każdy z nich liczy na zwycięstwo, są gotowi walczyć do ostatniej kropli krwi. Ostra walka kończy się tragicznie - obaj jednocześnie wbijają sobie miecze w serca. Ich śmierć nie przerywa jednak walki:
„O północy jakieś cienie
Okryte żałobą
Ciągle jeszcze ostrzą miecze,
Ciągle walczą z sobą.”
2) Ballada o filantropie
Ballada opowiada o „czułym” bracie, bogatym mężczyźnie. Pewnego dnia jego „siostra biedna, więc blada” poprosiła brata „bogatego, więc czerstwego” o pożyczkę; była bowiem tak uboga, że nie miała za co kupić jedzenia. Brat odmówił siostrze, tłumacząc iż nie może jej teraz pożyczyć pieniędzy, ponieważ urządza przyjęcie dla panów z Królewskiej Rady. Każdy z nich lubi inną potrawę: jeden łososia, drugi perliczkę po włosku, inny file z parmezanem… wszystkie te potrawy muszą być koniecznie na przyjęciu. Siostra wróciła do domu „i zmarła wnet po kryjomu”. Gdy ostrze śmiertelnej kosy dopadło także brata, jego majątek, wedle jego woli, został przeznaczony na następujące cele i fundacje:
dla zubożałych i niezamożnych ubogich
na muzeum ornitologii
na duchowieństwo
na sodalicję
na głuchoniemych
na prohibicję
na dzwon z najczystszych metali
Pogrzeb „brata bogatego, więc czerstwego”, który spoczął w srebrnej trumnie, był bardzo bogaty: przed karawanem szło sześć czarnych koni, a za konduktem szły delegacje i wieńce. Na czele szedł prezydent i straż pożarna, następnie Związek Matek Pobożnych i Zasłużonych Anielic, Cech Kominiarzy, Murarzy, Karawaniarzy i Kupców, Skąpców, Warchołów, Rajfurów, Kobiet Upadłych i Głupców. Na pogrzeb przybyli także panowie z Królewskiej Rady, lecz wśród nich zabrakło miłośnika perliczki po włosku - z powodu niedyspozycji żołądkowej zmarł poprzedniego dnia.
3) Lorelei
Jest to melancholijna spowiedź romantycznego poety z nieokreślonych uczuć smutku, żalu, z nie ukierunkowanego pożądania. W balladę tę wpisuje Heine legendę o czarodziejce Renu, wabiącej ku skałom nieopatrznego żeglarza. Poetę fascynowały zresztą mroczne, groźne pejzaże wybrzeży Morza Północnego.
Podmiot liryczny nie wie, co go gnębi; nie wie, dlaczego czuje się smutny. Przypomina mu się pewna legenda:
Nad cichym i chłodnym Renem słońce ukazuje swe ostatnie promyki. Na wysoki głaz wchodzi „dziewica cudna”, zaczesuje złotym grzebieniem swe złote włosy i śpiewa pieśń, która bije jak „czarodziejski dzwon”. Płynący łódką żeglarz zostaje zniewolony dzikim żalem dziewczyny, płynie ku niej. Łódka żeglarza rozbija się o głaz, „Swą pieśnią urzekającą
zabija Lorelei...”.
4) Statek niewolników
Holender van Koek liczy na wielkim handlowcu, jaki będzie zysk jego ostatnich zdobyczy. Wylicza je: guma, kość słoniowa, pieprz, beczki i bele oraz „ładunek o wiele droższy, o wiele…”, czyli 600 Murzynów znad Czarnej Zatoki. Holender zastanawia się ile zarobi na nich, gdy przypłynie z nimi do Rio de Janeiro. Jego rachunki przerywa doktor van der Smissen, który ma złe wieści: na dobę umiera przeciętnie dwóch Murzynów. Tej nocy zmarło 3 mężczyzn i 4 kobiety. Zapewnia, że stwierdził u nich zgon (wcześniej Murzyni udawali, że nie żyją, by ich wyrzucono za burtę). Doktor miał niezwykłą rozrywkę wyrzucając trupy do morza, wiedział bowiem, że za statkiem płyną rekiny, które „nadzwyczaj lubią murzyński schab, więc chętnie stołują się u mnie”. Van Koek jest załamany tym stanem rzeczy, prosi doktora o ratowanie życia Murzynom. Doktor twierdzi, że umierają przez własny brud i pot oraz nudę, proponuje, by zatańczyli przy dźwiękach muzyki. Van Koek zaprasza więc Murzynów na pokład, gdzie każe im tańczyć. Tych, którzy nie mają już sił, strażnicy biją batami. Morskie potwory, słysząc muzykę i śpiewy, wynurzają się z głębin, obserwują statek i czekają na „poczęstunek”. Van Koek składa ręce i modli się do Boga, by ten ocalił „hordę przebrzydłą”, by „ciemne bydło” zdrowe dopłynęło do brzegu, bo „gdy nie dowiozę trzystu sztuk, przepadnie mi tyle złota…”.
5) Wyznanie
Podmiot liryczny siedzi wieczorem nad brzegiem morza, patrzy na wirujące fale i myśli z tęsknotą o swej ukochanej. Jest ona „widziadłem”, które podąża za nim wszędzie, wszędzie do niego woła: „w świście wichrów, w rozgwarze mórz, we własnej piersi westchnieniu”. Mężczyzna wypisał na piasku słowa: „Agnes, kocham cię!”, lecz spłukały je po chwili fale. Podmiot liryczny oburza się na owe rozlewne fale, na zwiewny piasek, na łamliwą trzcinę, którą wypisał swe wyznanie. Zapada noc, mężczyzna wydziera „z lasów Norwegii najwyższą jodłę”, zanurza ją w płonącą Etnę i takim olbrzymim, ognistym piórem wypisuje na ciemnych niebiosach ten sam napis: „Agnes, kocham cię!”. Od tej chwili, wszystkie pokolenia wnuków z zachwytem odczytywać będą na niebie gorejące wyznanie.