http://allegro.pl/sexy-gra-kamasutra-wieczor-panienski-kawalersk-i1756813188.html
ANNA
SZTANDARSKA
GR. 6
ROK I STACJONARNE II STOPNIA
NR INDEKSU 246755
„Żeby nauczyć się myśleć trzeba oduczyć się wielu rzeczy…”
Bachelard
Cytat przywołany w tytule usłyszałam na jednym z pierwszych wykładów prowadzonych przez profesora L. Witkowskiego. To właśnie zdanie sprawiło, że zaczęłam postrzegać rożne sprawy z innej perspektywy. Nauczyło mnie zastanawiać nad rzeczami, które wcześniej wydawały mi się zbyt oczywiste, aby zawracać sobie nimi głowę. Sprawiło, że moje podejście do świata i ludzi stało się inne i pełne znaków zapytania, które mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zamienić na pełnowartościowe i istotne wiadomości. Ale zanim zacznę przywoływać idee, które wzbudziły moje zainteresowanie, bądź sprawiły, że w mojej głowie zaczęła panować „walka”, chciałabym zająć się podstawowym pytaniem, a mianowicie, czym jest filozofia? Filozofia jest greckim wyrazem, które oznacza dokładnie „miłość mądrości”. Na samym początku, jeszcze w starożytnej Grecji wyraz ten był tłumaczony jako mądrość w ogóle, dopiero Platon nadał jej nowe znaczenie.
Pierwsza idea, którą chciałabym przytoczyć jest to, że „warunkiem doświadczenia istotnego egzystencjalnie jest przeżycie inicjacyjne” Na początku pozwolę sobie wyjaśnić, czym jest inicjacja. Według Okonia jest to archaiczna forma wprowadzania w kultury pierwotne. Takie stwierdzenie istnieje jednak cały czas w obecnej rzeczywistości. Inicjacja może też być postrzegana jako coś z ponownych narodzin, coś nadal bardzo ważnego, coś, czego nie można mieć bez zaskoczenia i bólu. Porównać można to do narodzin pierwszego dziecka. Gdy pojawia się w domu dziecko nasze życie ulega maksymalnej metamorfozie i niestety nie jest tak, że wszystko idzie po naszej myśli. Jest to także rodzaj interakcji, której nie można obserwować zewnętrznie. Myślę, że dobrym podsumowaniem tego krótkiego opisu będzie stwierdzenie, że po inicjacji nic nie jest już takie samo.
Drugie stwierdzenie, które wydawało się dość oczywiste, ale, z którego nie zdawałam sobie wcześniej sprawy to: „Pedagog powinien czytać to, czego się nie czyta”. To właśnie Heidegger odkrył/ przygotował grunt do zrozumienia perwersji i perfidii. Decydując się na pewne działania powinniśmy zadać sobie najpierw pytanie: dlaczego tak robimy? Odpowiedz nasuwa się sama. Ludzie działają, postępują często tak a nie inaczej, ponieważ tak się robi, tak robią inni. Należy zerwać z wirem redukcji kulturowej, bo on daje nam tylko perwersję „się”. Powinno się wyszukiwać nowych rzeczy, ponieważ nie tylko to co jest powszechne jest „fajne”. Ludzie niestety często kierują się naciskiem płynącym z otoczenia, w którym tkwimy. Działania takie nie ujawniają u nas kreatywności tylko raczej naśladowanie „masy ludzkiej”. Pedagog nie powinien przejawiać się powszechności. My jako przyszli pedagodzy powinniśmy odbiegać od pospolitego postępowania i pokazywać/ zachęcać ludzi do innych rozwiązań, może czasem lepszych rozwiązań.
Ciekawy był dla mnie także postulat dwoistości. Odsyła on do układu dwubiegunowego- sprzecznej pary, której nie da się zredukować, ponieważ jest skonfliktowana. Występuje napięcie i dramaturgia. Według Durkheima działanie człowieka prowadzi do dwoistości. Przedstawia go jako istotę rozdartą pomiędzy duszą i ciałem, zmysłami i rozumem, instynktem i świadomością. L. Witkowski twierdzi, że takie działanie prowadzi do dylematów, prawdziwych, pełnych problemów pedagogicznych. Zgadzam się z tym stwierdzeniem, ponieważ każdy dylemat stawia nas w obliczu dwu przeciwnych stron. (Albo… Albo…). Myślę, że jest to bardzo ciekawe, gdy tak się dzieje, ponieważ człowiek z jednej strony jest stworzeniem rozumnym, posiadającym moralność, a z drugiej często przemawiają przez niego zwierzęce instynkty i pożądanie. Niestety prawdziwym stwierdzeniem jest także to, że dylemat nie ma dobrego rozwiązania, ponieważ dwie strony wystawiają nas na konflikt, każda z tych stron uważa, że jest lepsza od drugiej i ciężko jest z którejkolwiek zrezygnować.
Istotną tezą, która również utkwiła mi w głowie jest to, że „każda wartość występuje w parze z inną”. Może najpierw zacznę na przykładzie miłości. Miłość jest to uczucie, które dodaje sensu życia każdemu człowiekowi. Każdy z nas odczuwa potrzebę bycia kochanym. Wszystko było by piękne gdyby nie to, że miłość ma także swoje złe strony, ponieważ zabiera nam wolność. Wolność natomiast rozumiana jest jako brak zewnętrznego przymusu, możliwość podejmowania samodzielnych decyzji oraz posiadania własnych poglądów. Niestety i ta wartość posiada swoje minusy, a mianowicie to, że człowiek posiadający zbyt dużo wolności zapomina o trosce oraz bezpieczeństwie, a wszyscy wiemy, że bezpieczeństwo jest jedną z podstawowych potrzeb prawidłowego funkcjonowania człowieka. Troska o bezpieczeństwo może być przesadna, jednostronna lub nieobecna. Człowiek bezpieczny natomiast zapomina o godności, podmiotowości. Na wykładzie usłyszałam także bardzo trafne zdanie, iż „najbardziej niebezpieczne są służby bezpieczeństwa”. Role społeczne są nasycone dwoistością, naprzemiennie dochowują wierności. Przywiązanie jednej wartości do drugiej, uwiązuje drugą wartość do tej pierwszej.
Ciekawym stwierdzeniem było także to, że „maska maskuje to, co chcemy, żeby było ukryte”. Z całą pewnością zgadzam się z tą tezą, a nawet pozwolę sobie stwierdzić, że jest ona bardzo na czasie. Nawet wśród młodzieży można spotkać się ze zdaniem:, „ale ma maskę”. Taka wypowiedź sugeruje, że ktoś coś ukrywa, chowa przed nami bądź przed samym sobą udając, że takie podejście do sprawy wszystko załatwi. Co chcemy ukryć pod maską? Często ukrywamy własne braki, niedoskonałości. Ale często też nie zdajemy sobie sprawy, co kryje nasza maska, ponieważ żyjąc z dnia na dzień zapominamy, czego tak naprawdę nie chcemy pokazać światu. Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy. Każdy z nas posiada maskę, która pozwala nam oszukiwać innych i siebie. Przybieramy maski zależnie od sytuacji, otoczenia, bo chcemy pasować do innych do ideałów, a z drugiej strony zaspokajać swoje potrzeby, popędy. Z punktu widzenia kultury, maska była wsparciem inscenizacji teatralnej. Może być ona także środkiem obrony bądź agresji. Maska jest również obiektem dwoistości, ponieważ nie pokazując całej prawdy o nas, ukrywając pewną tajemnicę, z jednej strony łatwiej jest nawiązać kontakt z drugą osobą, a z drugiej przy okazji ukrywa także naszą tożsamość. Wyobrażenie to znaczy że nie znamy siebie i próbujemy być po trochu innymi ludźmi. W ten sposób izolujemy swoją wrażliwość. Maska chroni nas przed otoczeniem. Po tym zdaniu od razu nasuwa się pytanie, czy możliwy jest dialog, gdy wszyscy posiadamy maski? Dialog zaistnieje, kiedy kontakt z innymi będzie szansą dla nas samych. Niestety prawdziwego dialogu w komunikacji już nie ma, ponieważ wszystko staje się rytuałem pozoru.
„Cóż mi po kimś, kto myśli tak samo jak ja?”- słowa te wypowiedział Bachtin. Nie ukrywam, że pewnie gdybym nie chodziła na wykłady, nigdy bym tego zdania nie usłyszała, co mogłoby być dużą stratą, ponieważ dla mnie jako dla młodego człowieka takie stwierdzenie może być wskazówką do pewnego rodzaju sukcesu. Jest w tym ukryta odpowiedź, która mówi, że nauczyć możemy się tylko od kogoś, kto myśli inaczej niż my, kto pokaże nam nowe podejście na świat, a nawet nowy świat z jego punktu widzenia. Takie działanie otwiera nam wiele nowych drzwi i uświadamia, że tak naprawdę to wiemy jeszcze bardzo niewiele, a nawet daje możliwość poznania czegoś więcej. Wypowiadając się we własnym gronie, w tej samej grupie docelowej, czytającej te same książki, co wszyscy, nie nauczymy się nowych rzeczy, nie dowiemy się, co ma do powiedzenia reszta świata. Tak samo jest jak chcemy kłócić się z kimś, kto ciągle przyznaje nam rację. Wtedy człowiek jest jeszcze bardziej sfrustrowany, ponieważ nie potrzebne jest mu potwierdzenie własnego zdania, tylko uzasadnienie takiego, a nie innego myślenia. Zostając na tym samym poziomie nie tylko się nie rozwijamy, ale wręcz cofamy. Człowiek został stworzony do tego, aby się rozwijać i nie chodzi mi tutaj o rozwój fizyczny. Świat idzie do przodu wiec i my nie zostawajmy w tyle.
Kolejną wybuchową tezą było to, że „współczesna kultura zapomniała o śmiechu.” Jak wiemy śmiech pełni funkcję oczyszczającą, wyzwalającą. Nie jest przeciwieństwem powagi. Podczas śmiania z naszego ciała uwalniają się endorfiny-, czyli hormony szczęścia, które zmniejszają ból fizyczny i cierpienie psychiczne. Śmiech jest jednocześnie przyczyną radości jak i jej rezultatem. Mimo, że śmiejemy się, na co dzień, jest to brak, którego nie jesteśmy świadomi. Nasz śmiech jest zredukowany. Nie jest już taki, o którym mówiono w średniowieczu (nie ma pełni śmiechu). Ludzie nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji. Myślą tylko o pracy, pieniądzach, a zapominają o rzeczach, które sprawiają im przyjemność, radość i dodają chęci życia. Szczery śmiech, na co dzień spotkać można u dzieci, ponieważ patrząc na dorosłych nigdy nie wiemy, czy ktoś nie udaje, nie podporządkowuje się pod nas. Śmiech stał się jednostronny. Pedagogika nie umie go pozyskać. Mimo, że hasło „śmiech to zdrowie” ciągle gdzieś słyszymy, to osobiście z własnego doświadczenia, mogę stwierdzić, że śmiejemy się coraz rzadziej, co uświadomiłam sobie dopiero po wdrożeniu się w głębsze przemyślenie tej właśnie tezy. Śmiech może być też pewnego rodzaju błazeniarstwem, czego przykładem mogą być bardzo nam znane „błazny klasowe”. Mimo, że jako dziecko śmiałam się czasem z ich żartów, to nigdy to nie był dla mnie ktoś godny naśladowania. Ktoś, kto jest szczęśliwy z powodu tego, co uczynił.
Kolejnym nowym i ciekawym dla mnie stwierdzeniem było to, że „podstawową jakością profesjonalną pedagoga jest czynienie się zbędnym”. Co to znaczy? Według mnie pedagog, który stwierdza, że czuje się zbędny w danym momencie w danej klasie, może być z siebie dumny, ponieważ jego działania, spowodowały pewien rozwój u osobnika, którym się zajmował i nie jest on mu już potrzebny w dalszych poczynaniach. Poczucie takie może być dla pedagoga pewnego rodzaju trofeum, za wysiłki włożone w to, co chciał osiągnąć podczas swej pracy. Rzeczą ludzką jest przywiązanie jednej osoby do drugiej. Spędzanie wspólnie czasu mimowolnie prowadzi to tego, że się do siebie przywiązujemy. Ale musimy pamiętać, że nie możemy być uwięzieni przez przywiązanie. Nic nie trwa wiecznie i każde działanie kiedyś się kończy. Nawet rodzice muszą liczyć się z tym, że ich dzieci, prędzej czy później „uciekną z domu rodzinnego”, pójdą na swoje utrzymacie i założą własną rodzinę. Taka sytuacja sprawia, że także rodzice czują się zbędni w pewnym etapie życia ich dzieci. Trzeba nauczyć się odróżniać pracę i emocje. Musimy jednak pamiętać, że nie możemy być zbędni i zniknąć z dnia na dzien. Zanikanie to musi działać stopniowo.
Myślę, że ważna dla każdego człowieka jest myśl, która mówi, że „najpierwszą powinnością człowieka jest bycie sobą”. Co znaczy najpierwsza? Nic innego jak najważniejsza i najtrudniejsza powinność. Bycie sobą polega na niezmienianiu się dla kogoś, nieuleganiu modzie na dane zachowanie, nieprzybieraniu maski potrzebnej w danej sytuacji. Czy jest to łatwe? Niestety nie. Każdy człowiek jest narażony na presję otoczenia i stara się upodobnić do osób, które z nim przebywają. Często też staramy się być tym, kim byśmy chcieli, żeby widzieli nas inni. Niestety zostaliśmy stworzeni po to by podobać się innym, a przede wszystkim sobie, dlatego robimy często rzeczy, których nigdy byśmy się po sobie nie spodziewali. Są to nie tylko rzeczy wymagające naszej odwagi, ale także takie, które są sprzeczne z naszymi poglądami i podejściem do życia. Stwierdzenie to jest potwierdzeniem wcześniej przytoczonej przeze mnie tezy a mianowicie to, że każdy z nas posiada maskę. W tym momencie pozwolę sobie powtórzyć, że przybieramy maski odpowiednio tak jak wymaga tego od nas sytuacja. Staramy się stworzyć nowy (wcale nie lepszy) wizerunek siebie. Ciężko jest odpowiedzieć sobie na pytanie: Kim jestem? Ponieważ odpowiedź spowodowała by założenie maski, a to jednocześnie prowadzi do kłamstwa. Dlatego myślę, że dobrą odpowiedzią na to pytanie będzie teza, którą głosił Lakon i która brzmi „Jestem tym, czym nie myślę”.
Gombrowicz mówi: „najpierw uderzenie, a potem się czegoś o sobie dowiem”. Oznacza to odkrycie inwazyjnej strategii uzyskiwania samowiedzy w dwóch wariantach. Pierwszy mówi żeby uderzyć, zadać ból. Na świecie jest wiele agresywnych osób, które inaczej niż w taki właśnie sposób nie potrafią się o sobie czegoś dowiedzieć. Są to właściwie ludzie, którzy nic o sobie nie wiedzą, których działania nie potrafimy przewidzieć, którzy mogą nas zaskoczyć swoim postępowaniem. Takie osoby trzeba leczyć, naprowadzać, dawać narzędzia nabywania własnej wartości. Drugi opiera się na twórczości. Twórca ryzykuje całym, samym sobą. Dowiaduje się o sobie dopiero po wykonaniu pewnego rodzaju „dzieła”. Twórczość to żywioł, na jaki się wystawiamy. Nie może on być realizacją zaplanowanego przez nas procesu. Nie wie co chce zobaczyć, co chce osiągnąć przez twórczość. Profesor
L. Witkowski świetnie podsumował tę tezę mówiąc, że „to dzieło tworzy twórcę, a nie twórca dzieło”. Czym jest to wspomniane wcześniej dzieło? Jest w rozbracie z tym, co chciał zrobić autor. Nie, co autor chciał przekazać, tylko, co mówi. Interpretacja dzieła zależy od tego jak widzą go inni. A wiadomo, że każdy postrzega świat swoimi oczami.
„Istotą nie jest odpowiedź, co badany zrobi, ale jak uzasadnia ten wybór”. Badacz ma zawsze wybór w konkretnym działaniu, ale trzeba też pamiętać, że jedno działanie może być różnie uzasadniane. Dobrym przykładem takiego postępowania jest dylemat Heinza. Polega on na stawianiu badanego w trudnej sytuacji, której każda z dwóch opcji pociąga za sobą konsekwencje. L. Witkowski na wykładzie przywołał ten oto przykład, w którym opowiedział o mężczyźnie, którego żona jest chora. Jej choroba jest tak zaawansowana, że jeśli nie dostanie leku to umrze. Mężczyzna wie, że pewien aptekarz posiada lek, korty może uratować jej życie. Lek ten jest bardzo drogi, ale nie jego cena realna, tylko cena, którą zażyczył sobie farmaceuta, ponieważ przyznał się, że interesuje go tylko własny zysk. Mężczyzny był zrozpaczony, ponieważ nie stać go było na zakup tego leku. Przyszedł mu do głowy taki pomysł, aby wkraść się do apteki u ukraść lek potrzebny żonie. Konsekwencją kradzieży będzie to, że mężczyzna trafi do więzienia. Ma dwa wyjścia: albo nie zdobędzie leku i żona umrze, albo ukradnie lek i pójdzie do więzienia. W obu rozwiązaniach efektem będą przykre konsekwencje, ale pamiętajmy, że najważniejsze jest uzasadnienie podjętej decyzji, a nie jej wybór. Życie stawia nas często przed trudnymi wyborami i tak naprawdę nigdy nie dowiemy się czy nasza decyzja konkretnego działania była słuszna. Jeśli jednak dobrze uzasadnimy swój wybór nie będziemy musieli się zastanawiać nad tym, czy ten właśnie wybór był słuszny.
Kolejnym zapamiętanym przeze mnie zdaniem jest zdanie: „wiem, że to nie dobre, ale godzę się na to ze względu na jakąś presję z otoczenia, która demoralizuje”. W pierwszym momencie po usłyszeniu tego zdania stwierdziłam, że przecież tak działają tylko dzieci. Ale po dłuższym przemyśleniu niestety muszę się zgodzić z tym twierdzeniem, ponieważ takie zachowanie coraz częściej zauważamy także wśród dorosłych. Ludzie mimo posiadanej wiedzy, że pewnego rodzaju działanie jest złe, to robią to, ponieważ uzasadniają to tym, że skoro inni też tak robią to takie działanie musi być dobre. Wszyscy jesteśmy egoistami i często działamy wbrew sobie tylko, dlatego, żeby było nam lepiej. Presja płynąca z otoczenia ma bardzo silne działanie. Wśród rówieśników, w pracy w domu rodzinnym często jesteśmy wystawiani na takie próby. Nie możemy się poddawać otoczeniu. Musimy pamiętać, że to co my chcemy zrobić, powiedzieć jest bardzo ważne, może nie dla innych, ale dla nas samych na pewno. Często nie zdajemy sobie sprawy z powagi sytuacji. Skutkiem takiego postępowania może być brak własnego zdania (skoro postępujemy jak inni to nie mamy nic do powiedzenia), brak racjonalności myślenia (nie zawsze to, co robią inni musi być czymś dobrym), a nawet brak własnego życia (nasze życie będzie polegało tylko na naśladowaniu innych, co nawet może być przyczyna zaniku własnej tożsamości).
Istotną tezą dla każdego człowieka powinna być także ta: „należy dążyć do odkrywania sensu, istoty prawdziwej”. Poszukiwanie prawdy to odwieczne i powszechne dążenie istot ludzkich. Obecnie jednak wielu spośród nas wydaje się z niego w pełni świadomie rezygnować. Zapytywanie o to, czym jest, dążenie ku niej, to zarazem odkrywanie istoty życia, jego sensu. Rzec można, iż poszukiwanie prawdy przynależne jest naturze ludzkiej. To, kim jest człowiek, zależy od tego, jak ustosunkowuje się on do podstawowego wyznacznika własnej egzystencji - do jej sensu. Pytanie o sens życia, jest pytaniem wyróżniającym człowieka spośród innych stworzeń, jest podstawą konstytucji człowieczeństwa nadającą życiu ludzkiemu głębszego wymiaru, wykraczającą poza sferę zwierzęcą jego bytu. Pytanie o sens jest duchową potrzebą wpisaną w naturę „homo sapiens”. Potrzeby tej nie można zagłuszyć ani zniwelować nie godząc przy tym w samego człowieka, w jego istotę. Relacja pomiędzy pytaniem o sens a odpowiedzią na nie rozgrywa się na dwu płaszczyznach: transcendencji i immanencji. Człowiek pyta o sens własnego życia zwracając się ku sobie samemu, ku swojej istocie, ale także odnosząc się do tego, co poza tkanką jego indywidualnego bytu, ku temu, co powiązane jest ze sferą sacrum. Na przecięciu obu osi dopiero możliwa staje się odpowiedź. Potrzebę sensu możemy dostrzec już w pytaniach dzieci w wieku przedszkolnym. W wyższych klasach szkół podstawowych uczniowie zapytują o sens czy też bezsens przyswajania pewnych wiadomości. Pierwsze i niejednokrotnie bardzo doniosłe zetknięcie z wyraźnie postawionym pytaniem o sens istnienia ma miejsce w wieku dojrzewania. Na odkrywanie swojego sensu życia nigdy nie jest za późno. Być może celem i sensem życia każdej osoby jest właśnie odnalezienie, a przynajmniej poszukiwanie odpowiedzi na pytanie o sens życia.
Kolejną tezą, choć trochę trudniejszą jest „ kryzys tożsamości może być rozwiązany jedynie poprzez poznawanie, przeorganizowanie własnej tożsamości” Co to znaczy? A mianowicie to, że młody człowiek poszukuje wiedzy o sobie poprzez refleksję nad sobą. Ujawnia się tutaj tzw. kryzys tożsamości. Jego rozwiązanie zależy od wielu czynników, typu: poczucia wewnętrznej identyczności i ciągłości; dostrzegania tej identyczności i ciągłości przez innych; potwierdzenia percepcji samego siebie w kontaktach interpersonalnych. Młodzież poszukuje własnej tożsamości w stałości stosunku do niej rodziców; tworzeniu nowego obrazu własnej osoby - często poprzez przejmowanie cudzych zachowań, poglądów, przekonań; w sprawdzeniu swoich możliwości fizycznych i psychicznych.
Brak rozwiązania kryzysu tożsamości prowadzi do trudności w ustalaniu właściwych relacji z otoczeniem, uwzględniających wzajemne wymagania partnerów integracji. Mamy wówczas do czynienia z rozproszeniem ról, poczuciem dezorientacji, co do tego, kim się jest. Światopogląd młodzieży jest wyrazem intelektualnego modelu świata, połączonego z jego oceną. Ulega on na ogół ciągłym przemianom: od optymistycznej wizji przyszłości, przez krytykowanie innych, postawy negatywne, cynizm, do rozróżniania tego, co jest, a co nie jest możliwe do zrealizowania.
Jedną z ostatnich opisywanych przez mnie tez jest „każdy uczestnik sytuacji komunikacyjnej jest odpowiedzialny za jakość komunikacji”. Komunikacja to szeroko rozumiana wymiana informacji, dyskusja, argumentacja. W procesie tym musi być, co najmniej jeden nadawca oraz jeden bądź wielu odbiorców komunikatu. Pełni ona funkcję regulacji stosunków międzyludzkich oraz pozwala jednostce dać wyraz swojej indywidualności. Aby komunikacja była skuteczna, informacja musi być przekazana w języku zrozumiałym dla obu stron, a przekaz odebrany bez żadnych zakłóceń. Powinniśmy troszczyć się o komunikację, chronić ją od zakłóceń. Troska o jakość komunikacji wpisana jest w rolę pedagoga. Często jednak nauczyciele nie zdają sobie z tego sprawy. Tak jak jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy, tak samo musimy odpowiadać za wiele innych rzeczy.
Ostatnią według mnie bardzo istotną myślą jest: „w relacjach pedagogicznych nie występuje relacja wymiany”. Dotyczy ona wymagania gotowości do współpracy, współdziałania. Pedagogika często nie oczekuje gotowości, mimo dobrej intuicji. Pomocy potrzebują Ci, którzy nie są gotowi do współpracy. Pedagog musi mieć świadomość, że osoby wchodzące w relacje z nimi mogą mieć na sobie maski. Przedstawienie siebie jest zawsze podstawione. Wygląda ono zawsze inaczej niż jest w rzeczywistości. Oszukujemy nawet samych siebie, ponieważ chcemy zrobić pierwsze wrażenie. Ale wracając do tezy, to ważne jest, aby pedagog zatroszczył się o sytuację komunikacyjną występującą w danej relacji.
Podsumowując chciałabym podkreślić, że głównie zainteresowały mnie tezy dotyczące pedagogów. Stało się tak pewnie, dlatego, że sama będę pedagogiem i chce rozwiązać jak najwięcej czyhających na mnie zagadek i barier. Wiele tych tez sprawiło, że zmieniłam (może nie całkowicie) zdanie na temat wielu rzeczy. Nie spodziewałam się, że sytuacje, które uważałam już dawno za zamknięte, skończone, nieistotne znów powróciły do mojej głowy i widzę je teraz z całkiem innej perspektywy oraz z innym rozwiązaniem. Dlatego kończąc chciałabym podkreślić, że kluczem do zrozumienia, poznania jest umiejętność patrzenia.