Sześć dni, Harry Potter


Gatunek: (niby)angst
Raiting: bez ograniczeń, choć początkowo miał być R.
Para: HP/DM
Bety: Aribeth i Kaczalka, ale za wszystkie ewentualne błędy odpowiedzialność ponoszę tylko ja - dziewczyny miały za mało czasu, by sprawdzić tekst dokładniej.

Wedle zasad turnieju, miniaturka miała być inspirowana piosenką. A ja "Sześć dni" pisałam akurat przy utworze "9 crimes", Damiana Rice.

Miłej lektury.


Sześć dni


Świt dnia pierwszego jest zimny i wietrzny. Niebo z szarości przechodzi w mdłą żółć na wschodzie, spękaną gdzieniegdzie nitkami czerwieni. Słońca nie widać i może tak jest lepiej.

- Ziemia się goi - mówi Harry, krusząc w palcach grudki brunatnego piasku. Czuje się niezręcznie, jakby pogubił wszystkie właściwe słowa.

Draco nie odpowiada. Patrzy na ciemne wody jeziora, z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Ma blade policzki i rozszerzone źrenice. Chyba się boi, myśli Harry.

- Dlaczego… Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać, Malfoy? I dlaczego tutaj? - Wskazuje ręką na majaczący w oddali Hogwart. Zamek ma strzaskane dwie wieże, wybite okna i zwaloną północną ścianę. Sam ten widok powoduje dziwne zakłopotanie, jakiego można doświadczyć patrząc na starzejących się przyjaciół, którym nie wypada powiedzieć, że ich włosy są już białe jak śnieg.

Ślizgon nie odwraca wzroku od mętnych fal, ale pochyla się lekko, próbując ukryć swoją twarz.

- Nie mam gdzie mieszkać - mówi agresywnie. Jego głos dźwięczy metalicznie, pobrzmiewając wyrzutem i złością.

- I…? - pyta niepewnie Harry. Ma równocześnie chęć krzyczeć, że to nie jego sprawa, że każdy układa sobie życie po wojnie tak, jak sobie na to zasłużył. Ale coś w krzywiźnie pleców Draco, jego napiętych rysach i matowych włosach podpowiada mu, że to chyba nie czas na rozdrapywanie ran.

- Nie będę ci się zwierzać. Aresztowali moich rodziców. Zajęli dwór. Cieszy cię to? Powinno. Przecież moja przegrana zawsze była twoim marzeniem, czyż nie?

(Harry z całego serca pragnie poczuć dawną nienawiść, wykrzyczeć temu tchórzowi, że nie ma prawa należeć do jego życia choćby minutę dłużej. Ale chyba nie ma już sił. Stracił je dawno temu.)

- Czego chcesz ode mnie?

Wiatr się wzmaga, a horyzont robi się coraz jaśniejszy.

- Potrzebuję pomocy, Potter.


*

Pierwszy tydzień po Ostatniej Bitwie jest najgorszy. Harry całymi dniami siedzi w pokoju Rona. Nie chce z nikim rozmawiać, nie chce niczego słyszeć.

Czasem jednak czuje się lepiej. W te dobre dni zdarza mu się odnaleźć w sobie ogromną, obezwładniającą ulgę. Uśmiecha się wtedy, przychodzi na obiady, stara się nie unikać pani Weasley i Ginny, rozmawia wesoło z Hermioną. Udaje, że nie widzi, jak George wychodzi nocami na werandę i siedzi tam do rana, skulony i milczący.

Złe dni przesypia. To pomaga.

Hermiona się o niego martwi. Podpowiada, że może warto, by rozejrzał się za własnym mieszkaniem. Miałby wreszcie spokój, swój własny kąt.
Pod koniec czerwca wybierają się razem do Doliny Godryka i kupują stary, drewniany dom na uboczu.

(Harry nie mówi Hermionie, że boi się mieszkać sam i że po stokroć bardziej woli ponure Grimmauld Place, w którym mógłby sobie wyobrażać siedzącego za stołem Syriusza, niż te kilkanaście pustych pokoi i pomalowany na zielono ganek.)

*

Lipiec mija powoli. Skrzypienie schodów na piętro jest już niemal znajome, tak samo jak niezgrabny stół w kuchni i hamak rozwieszony w ogrodzie.

Na początku miesiąca zjawia się Neville. Długo siedzi w fotelu przed kominkiem, trzymając w dłoni kubek herbaty, z której nie upija ani łyka. Po cichu pyta Harry'ego, czy może przez jakiś czas u niego zostać. Na miesiąc, dwa. Potem znów nauczy się normalności, zetnie włosy, rzuci zaklęcie maskujące na blizny na twarzy.

(Harry o nic nie pyta. Neville jest przyjacielem, a Gryfoni nie porzucają przyjaciół w potrzebie. Oddaje mu swoją facjatkę, ze złoto-czerwonym proporczykiem nad łóżkiem i miotłą stojącą w kącie. Myśli, że tak będzie w porządku.)

*

Tydzień później, razem z wieczorną mgłą, zjawia się Luna. Siedzą we trójkę do późna, dziewczyna pokazuje im konstelacje na niebie. Gwiazdy świecą jasno, jest dobrze, zwyczajnie.

Potem Luna przychodzi coraz częściej, dziwnie krucha w swych kolorowych swetrach, ale z tymi samymi, lekko obłąkanymi oczami. Przy niej łatwo sobie wmówić, że czerwca nie było. Tak samo jak i kilku poprzednich lat.

(Harry lubi zapominać, więc po prostu prosi ją, by zajęła sobie któryś z pokoi. Niech pomaluje w nim ściany, postawi klatkę ze słowikiem, rozłoży swój błękitny dywan. Byle nie odchodziła.)

I Luna zostaje.

*

Przybycie George'a jest tylko kwestią czasu. Puka do drzwi w upalne popołudnie, z plecakiem i pudłem rzeczy pod pachą. Uśmiecha się trochę krzywo, jednym machnięciem różdżki naprawia oberwaną okiennicę i przekracza próg.

Nie pyta, czy może zostać.

(Harry to rozumie. W końcu jego dom też ma werandę, na której można siedzieć, wypatrując świtu i czekając powrotu Freda, który nigdy nie nastąpi.)

Czasem odwiedza ich Hermiona. Grają w Eksplodującego Durnia, chodzą na spacery po dolinie, czytają razem książki. Rzadko rozmawiają.

(Neville zastanawia się, skąd Luna wie, ile łyżeczek słodzi lub dlaczego nie lubi patrzeć w lustro. Z czasem czuje, że jest na to odpowiedź, ale boi się ją wypowiadać na głos.)

*

Draco Malfoy przysyła list z prośbą o rozmowę. Harry nie ma na nią najmniejszej ochoty, ale się zgadza. Gryfoni nie tchórzą, a przynajmniej nie przed wrogami.

Spotkanie o świcie jest zupełnie inne, niż sobie wyobrażał. Malfoy jest zmęczony, upokorzony, boi się mu spojrzeć w oczy. A przy tym ma w sobie nadal swój dawny gniew, niczym ostatnią rzecz, jaka mu pozostała.

(Harry nigdy by nie pomyślał, że nadejdzie taki dzień, w którym nie będzie chciał już sypnąć solą w rany swego szkolnego wroga. Pierwszy raz czuje coś na kształt niezgrabnego żalu, jakby przepaść między nim a Malfoyem zamieniała się w wielki grób, w którym oboje pochowali swoje ofiary.)

Następnego dnia pozwala Draco zająć pokój na końcu korytarza, z oknem wychodzącym na północ.

*

Przez kolejny tydzień stara się nie odpowiadać na wyrzuty George'a, zdziwienie Neville'a czy odległe spojrzenia Luny. Ma nadzieje, że kiedyś zrozumieją, że Malfoy jest już bezbronny, tak samo rozbity jak oni.

(Hermiona stara się mu wytłumaczyć, że nie ma obowiązku się nad nikim litować. A tym bardziej nad śmierciożercą. Śmierciożerców się zabija, Harry, a nie ukrywa we własnym domu.
Harry nie poznaje Hermiony, nie poznaje jej słów. Należą do Rona, nie do niej. Ona by zrozumiała, wybaczyła.
Potem jednak przypomina sobie, że bracia Lestrange zabili jej rodziców. Ma więc święte prawo do nienawiści.)

*

Zmierzch drugiego dnia jest pełen deszczu i szelestu przewracanych kartek. Krople spływają po szybie, jedna, druga, wiele, wiele kropli. Harry już nie próbuje ich liczyć.

Świeca rzuca mdły blask na rozłożoną przed nim książkę, a wosk powoli skapuje na blat biurka. Lubi takie momenty, gdy cały dom śpi spokojnie, oddycha lekkimi podmuchami wiatru i pluskiem kałuż. Gdzieś na piętrze słychać rozmarzony głos Luny, która opowiada Neville'owi którąś ze swych długich i dziwnych bajek.

(Harry widzi ich oczami wyobraźni: Neville trzyma głowę na kolanach dziewczyny, ma przymknięte powieki, a Luna mówi, mówi bez końca. Jej głos jest jak deszcz, prawie tak samo cichy.)

Kiedyś marzył, że to Ginny będzie mu szeptać historie o dawnych czasach, dobrych czarodziejach i chłopcach-wybrańcach, takich jak on. Ale to było kiedyś, gdy jeszcze nad sobą miał płótno namiotu, a u szyi ciążył mu horkruks. To kiedyś pachnie pergaminem Mapy Huncwotów, strachem bijącym od Rona i rozmiękłą trawą. Nie lubi tego wspominać.

Skupia wzrok na nikłym płomyku świecy. Wokół niego wiruje brązowo-szara ćma, zwabiona obietnicą ciepła. Co i rusz próbuje dotknąć ognia, osmalając sobie przy tym skrzydła. W końcu upada na otwartą stronicę, a złoty pyłek wiruje wokół niej.

Harry czuje, jakby żołądek zaciskał mu się w supeł, po czym odchyla się jak najdalej od stołu. Czyjeś ręce sięgają zza jego głowy, łapiąc książkę i zatrzaskują ją razem z nocnym motylem.

- Zabiłeś Czarnego Pana, Potter, a boisz się zabić zwykłą ćmę? - mówi zimno Draco.

(Harry chce coś powiedzieć, ale znów brakuje mu słów.)

*
Popołudnie trzeciego dnia jest gorące, ospałe i parne. Harry siedzi na werandzie, ma przekrzywione okulary i poplamioną koszulę. Jest rozdrażniony, dziś otrzymał kolejne wezwanie z ministerstwa, ma się stawić w roli świadka na przesłuchaniu Narcyzy Malfoy. Jeszcze nie wie, co powie przed Wizengamotem i czy to w ogóle cokolwiek zmieni.

Malfoy przysiada się obok, na drugim skraju ławki. Od kilku dni jest milczący, unika innych domowników, czasem znika na parę godzin. Teraz trzyma w dłoniach dwa kubki z wodą, jeden stawia przed Harrym.

- Idziesz na proces mojej matki? - pyta obojętnie, wwiercając się spojrzeniem w las na horyzoncie.

- Nie wiem. Chyba tak - odpowiada po chwili Harry, wdzięczny, że nie musi patrzeć swemu rozmówcy w oczy.

- To miłe.

(Siedzą tak aż do zmroku, zastygli niczym posągi. Harry nie pije wody, jeszcze na tyle nikomu nie ufa.)

- Blaise nie żyje, Potter. Dlatego nie mam gdzie mieszkać.

Kolejne minuty ciszy sprawiają, że Harry zaczyna marznąć.

- Ginny nie chce mnie znać.

*

(O poranku czwartego dnia Harry zeznaje na korzyść Narcyzy Malfoy, uwalniając ją tym samym ze wszystkich zarzutów. Wychodząc z Sali, czuje na karku spojrzenie szarych oczu jej syna, skrytego gdzieś na widowni.)

*

Piątego dnia rozpętuje się burza. Wicher zgina karki sosnom, a niebo bieleje, przecinane żyłkami błyskawic.

Harry wybiega z domu po tym jak odkrywa, że Malfoy gdzieś zniknął. Brodzi po kolana w błocie, pokonując drogę w stronę wrzosowisk. Znajduje Draco siedzącego na ziemi, przemoczonego do suchej nitki, z dziwnie zaciętą twarzą. Szarpie go za ramię, próbując zaciągnąć z powrotem do domu, ale bezskutecznie.

Ślizgon wyrywa mu się i odpycha go wściekle, po czym zbiega w dół zbocza.

(W drodze powrotnej Harry stara się sobie przetłumaczyć, że Lucjusz sam sobie był winien. I całkowicie zasługuje na wyrok dożywocia w Azkabanie, jaki dzisiaj otrzymał.)

Draco wraca tuż po zmroku i niemal potyka się o siedzącego na ganku Pottera. Jest śmiertelnie zmęczony, więc bez sił opada obok niego.

(Wtedy chyba po raz pierwszy się zastanawia, kiedy przestał czuć wstręt na sam widok Harry'ego, a zamiast tego odkrył, że są do siebie w jakiś sposób podobni.)

*

Noc piątego dnia jest ciemna i deszczowa. Ciemność nie przeszkadza jednak odnajdywać drogi do ust, do wnętrz dłoni i skóry szyi. Draco ma zimne ręce, więc Harry bierze je w swoje i czuje, że ten gest jest w jakiś sposób ważny. Nie myśli o tym, że wargi na jego skroni należą do kogoś innego, niż miały należeć, że jasne włosy zupełnie inaczej wyglądają na poduszce niż rude.

To twój wróg, wróg, wróg mówi mu serce, ale ucisza je niespokojnie. Nie wie, czemu to robi, może dlatego, że od dawna był tak strasznie samotny i zbolały. I Draco nie jest już wrogiem, wrogów już pogrzebali, przyjaciół też, trzeba żyć dalej.

Życiem tlą się na pewno te srebrzyste oczy, błyszczą, gdy wbija mu paznokcie w kręgosłup lub chowa twarz w zagłębienie obojczyka. Całuje więc mocniej, przygarnia blisko, jak najbliżej.

(Przepaści już nie ma, spękana ziemia się zrasta, można po niej przejść. Wstaje dzień szósty.)

Fin.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nie fair by Mroczna88, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
''Kamień'' - Rozdział 78, Harry Potter, Fanfiction, Kamień małżeństw
Tysiąc razy wczoraj, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Tak zupełnie nowe [FearlessDiva], Harry Potter, Fanfiction, Fearless Diva
Who knows, Fan Fiction, Harry Potter
Red Hills rozdz 41 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Rytuały przejścia, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Red Hills 40, Harry Potter, Red Hills
Ostatnie tango w Hogwarcie, Fanfiction, Harry Potter, ss hg
5, Harry Potter, Seria Herbaciana, Telanu - tłu. Clio - Seria Herbaciana
Red Hills rozdz 48 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
5, Harry Potter, Seria Herbaciana, Telanu - tłu. Clio - Seria Herbaciana
Dziesięć kroków (drarry) NZ, Harry Potter, Fanfiction
Perwersje Wielkiej Kałamarnicy, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Red Hills rozdz 36 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Dziedzictwo [FearlessDiva], Harry Potter, Fanfiction, Fearless Diva
Harry Potter i Wrota Atlantydy, Harry Potter i Wrota Atlantydy
Harry Potter-gotowe ), Seria Harry Potter opisuje przygody młodego czarodzieja w ciągu sześciu lat j
Chłopiec spotyka Chłopca, Fan Fiction, Harry Potter

więcej podobnych podstron