Krzywdzenie dzieci jest fenomenem, który - jak obrazowo wyraził się amerykański badacz S.J. Breiner - jest w naszym świecie powszechny od czasu, gdy ludzie zaczęli rejestrować swoją historię. Systematyczne studia nad historią dzieciństwa zapoczątkował w latach 60 obecnego stulecia P. Aries, który dowiódł, iż do XVIII w. nie rozumiano odrębności i specyfiki dzieciństwa, traktując je co najwyżej jako okres słabości fizycznej i moralnej wymagający "naprawienia" przez surowe wychowanie. Inny badacz L. De Mause dokonał periodyzacji stosunków pomiędzy rodzicami (opiekunami) a dziećmi na przestrzeni dziejów wyróżniając następujące okresy (mode):
- dzieciobójstwa (od Starożytności do IV wieku n.e.), - porzucenia (IV-XIII w.),
- obojętności (XIV-XVII w.), - narzucenia (XVIII w.), - uspołeczniania (XIX - pierwsza połowa XX w.), - pomocy (druga połowa XX w.). Nie wnikając w szczegóły, jego zdaniem, do XVIII w., stosunki te powszechnie były naznaczone okrucieństwem, opuszczeniem, obojętnością. I choć w XVIII w. J.J. Rousseau w "Emilu" po raz pierwszy sformułował i opisał pojęcie dzieciństwa, to zasadniczą zmianę w traktowaniu dzieci przyniósł dopiero wiek XIX: w 1874 roku w Stanach Zjednoczonych powstało Towarzystwo Zapobiegania Cierpieniu Dzieci jako pierwsza tego rodzaju organizacja w świecie. Przez wieki dzieci były krzywdzone, jeśli na tamte akty okrucieństwa spojrzymy z perspektywy człowieka współczesnego. Ówcześni obserwatorzy zdarzeń traktowali je jako oczywistość, aprobowaną nie tylko przez obowiązujące normy kulturowe, ale również prawne - toć przecież dopiero w 365 r. w Rzymie cesarz Walentynian I uznał zabicie i porzucenie dziecka za przestępstwo. K. Bartnicka analizując pamiętniki i powieści polskiego Oświecenia pisze, że wielu pamiętnikarzy nie uskarża się na bicie i surowość wychowania w domu rodzinnym, ale je po prostu relacjonuje jako rzecz naturalną. Autorka ta twierdzi następnie, iż wynikało to... z głębokiego przekonania o zbawiennym wpływie na dzieci surowego wychowania, przez które hartuje się je i ustrzega przed zepsuciem. Dostojewski wskazał na hipokryzję takiego sposobu myślenia - dominującego w "okresie narzucenia". Dziecko może być bowiem skrzywdzone, niezależnie od intencji osoby, które je skrzywdziła. Czyż sytuacja, w której rodzic zamknął zimą nieubrane dziecko na balkonie chcąc je zahartować - nie jest sytuacją krzywdzącą dziecko? Jak pisze w studium o oburzeniu jako zjawisku aksjologicznym B. Misiura krzywda zakłada zawsze istnienie pewnego rodzaju relacji osobowej między krzywdzącym a tymi, którzy dostrzegają jako zło. Relacja ta zachodzi także wtedy, gdy krzywdy doznaje jakakolwiek inna istota żywa, która nie powinna być traktowana całkowicie przedmiotowo. Zły moralnie czyn związany jest bowiem ze stosunkiem przedmiotowym, a poczucie krzywdy, potępienie lub współczucie apeluje niejako do jego sprawcy o przywrócenie relacji osobowej (podkr. własne). Z tego punktu widzenia różnica między tak zwaną krzywdą umyślną a nieumyślną wydaje się nieistotna, ponieważ w obu przypadkach... ma miejsce rodzaj przedmiotowego traktowania człowieka lub innej istoty żywej.
Cóż zatem oznacza, iż dziecko jest krzywdzone?
W sensie prawnym odpowiedź jest prosta: pokrzywdzonym jest osoba fizyczna lub prawna albo instytucja, której dobro prawne zostało naruszone lub zagrożone przez przestępstwo. (z art. 49 Kpk) Szerokie rozumienie pojęcia krzywdy, o czym pisał B. Misiura, oznacza przedmiotowy stosunek człowieka do człowieka, który nie musi być wyznaczany przez czyn przestępczy. J. Czapska pojęciem pokrzywdzonego obejmuje wszystkie osoby, które zostały obiektywnie poszkodowane w zakresie przynależnych im dóbr prawnych oraz odczuwają to poszkodowanie, jako stratę i/ lub krzywdę.
Aby zaistniała sytuacja pokrzywdzenia, nie musi zatem dojść do przestępstwa, ale według autorki - naruszone muszą być przynależne danej osobie dobra prawne oraz konieczne jest odczucie straty i/lub krzywdy.
W odniesieniu do dzieci jako osób pokrzywdzonych zaprezentowane rozumowanie napotyka jednak pewne bariery. Choćby ze względu na wiek, dzieci na ogół nie znają przynależnych im dóbr prawnych, mogą mieć trudności z artykulacją poczucia krzywdy, a wreszcie nie zawsze odczuwać muszą poczucie krzywdy, mimo iż obiektywnie zostały pokrzywdzone.
Ten ostatni paradoks - krzywda bez poczucia krzywdy - analizuje cytowany już B. Misiura. Pisze on m.in., iż trudno byłoby kwestionować postawę duchową, która pozwala pewnym ludziom nie odczuwać krzywdy w tym, w czym inni zwykle ją odczuwają. Powinniśmy jednak... zdecydowanie reagować na krzywdy wyrządzane innym ludziom, które nie powinny pozostawać bez stosownego potępienia i kary.
Dochodzimy w tym miejscu do współczesnego rozumienia pojęcia krzywdzenia dzieci. Jego kształtowanie trwało około pięćdziesięciu lat i zapoczątkowane zostało w środowiskach lekarskich.
W 1946 r. amerykański radiolog J. Caffey opublikował artykuł Liczne złamania kości długich u niemowląt chronicznymi krwiakami podponowymi, w którym udowodnił nieprzypadkowo urazowy charakter tych obrażeń. Co istotne, badania Caffey'a i innych radiologów (np. F.N. Silvermana) koncentrowały się wówczas wyłącznie na dzieciach w wieku do trzech lat. W 1961 r. N. Kempe, przewodniczący Amerykańskiej Akademii Pediatrii, zorganizował konferencję zatytułowaną The Batterede Child Syndrom (Syndrom dziecka bitego) - było to w zasadzie pierwsze w świecie spotkanie naukowców reprezentujących różne dyscypliny poświęcone nowo rozpoznanemu problemowi. Uważano wówczas, iż dotyczy on wyłącznie młodszych dzieci. Analizy ograniczano do urazów o charakterze fizycznym, jednocześnie jednak uczyniony został pierwszy krok w kierunku uznania krzywdzenia dzieci - abstrahując od tego, jak było ono wówczas definiowane - za problem społeczny.
Warto tu nadmienić, iż również w Polsce autorami pierwszych doniesień na temat zjawiska krzywdzenia dzieci byli lekarze (H. Grabowska w 1968 roku, nieco później m. in. K. Pietroń, L. Medyńska, N. Langer), a pierwsza osobna publikacja wydana została w 1982 roku przez Polskie Towarzystwo Chirurgii Dziecięcej w następstwie sympozjum poświęconemu temu zagadnieniu. Krąg odbiorców tych prac był jednak dalece ograniczony. Główną zasługę w społecznej - choć częściowej - legitymizacji problemu (nie nazywanego wówczas jeszcze krzywdzeniem dzieci) przypisać raczej trzeba działającemu od 1981 roku - jako pierwszej tego rodzaju organizacji w Europie Wschodniej - Komitetowi Ochrony Praw Dziecka założonemu i przez wiele lat kierowanemu przez pedagog M. Łopatkową.
Potrzeba było kolejnych kilku lat, aby w miejsce "syndromu dziecka bitego" zaczęto używać kategorii "dziecko maltretowane" (maltrated child), którym obejmowano nie tylko zachowania o charakterze przemocy fizycznej wobec dziecka. W 1979 roku D. Finkelhor wyodrębnił i opisał seksualne wykorzystywanie dzieci, w 1980 roku J. Garbarino - psychologiczne (emocjonalne) maltretowanie dzieci. Obaj ci amerykańscy badacze nie ograniczali już problemu do sfery medycznej i do najmłodszych dzieci, uprawomocniało się również nowe pojęcie - "nadużywanie dziecka" (child abuse).
Jednocześnie zakres tego pojęcia, w zależności od przyjętej definicji, wpływa na różnice szacunków co do skali występowania zjawiska. J.D. Besharov pokazał, że w USA w 1982 roku różni autorzy i różne rejestry liczbę przypadków child abuse określały na 60 000 - 4 500 000!
Najniższe dane dotyczyły wyłącznie czynów o charakterze kryminalnym - np. skazań za fizyczne znęcanie się, zgwałcenie; podstawę dla najwyższych szacunków stwarzały różnego rodzaju szerokie definicje, wśród których jedną z najpowszechniej używanych jest definicja D. Gila, zgodnie z którą "nadużywanie dziecka" (child abuse) to:
Każde działanie lub bezczynność jednostki, instytucji lub społeczeństwa jako całości i każdy rezultat takiego działania lub bezczynności, który deprywuje równe prawa i swobody dzieci i/ lub zakłóca ich optymalny rozwój.
Definicja ta - przyjmowana również m. in. przez środowisko Fundacji "Dzieci Niczyje" - wskazuje na kilka aspektów zjawiska krzywdzenia dzieci. Po pierwsze, unaocznia, iż sprawcami krzywdzenia mogą być zarówno osoby (np. matka, ojciec), jak instytucje (np. dom dziecka, szkoła), czy nawet społeczeństwo jako całość (a więc np. obowiązujący system prawny, czy system opieki i pomocy dziecku). Po wtóre, definicja ta odróżnia działanie od jego efektów nie podnosząc kwestii intencjonalności "aktu krzywdzenia" oraz odczuwania krzywdy przez ofiarę - wskazując, że postępowanie, które obiektywnie postrzegać możemy jako krzywdzące, nie musi za takie być uważane zarówno przez sprawcę, jak i ofiarę, a swoistym punktem odniesienia jest tu ogólna kategoria "równych praw i swobód dzieci" oraz "optymalnego rozwoju dziecka". Po trzecie, wskazuje ona na aktywny oraz bierny wymiar zjawiska - przykładowo, dziecko traktować można jako krzywdzone zarówno w danym momencie - gdy jest przedmiotem aktu przemocy, jak również później - gdy nie są wobec tego dziecka podejmowane niezbędne działania, np. o charakterze terapeutycznym czy profilaktycznym.
Zauważyć wszakże trzeba, że tego rodzaju szerokie definicje bywają krytykowane - przede wszystkim dlatego, iż ich operacjonalizacja, niezbędna przy tworzeniu reguł systemu pomocy krzywdzonym dzieciom czy próbach tworzenia odnośnych statystyk i rejestrów, umożliwia daleko idącą dowolność. Kwestię tę podnoszono - właśnie w odniesieniu do definicji D. Gila - przykładowo przy okazji debaty dotyczącej child abuse w Senacie Stanów Zjednoczonych w 1973 roku.
J. Best, socjolog z California State University w obszernie udokumentowanej pracy Threatened Children. Rhetoric and Concern about Child-Victims dochodzi do wniosku, iż obecnie - w okresie społecznej "sakralizacji dzieciństwa" - coraz powszechniejsza jest tendencja do utożsamiania "nadużywania" (abuse) dzieci, pierwotnie będącego kategorią kliniczną, z ich "krzywdzeniem", pojeciem ze sfery aksjologiczno-etycznej. Odnotować trzeba, że podobnie dzieje się też w naszym kraju, gdzie coraz częściej - tak zresztą jak w niniejszej pracy - "krzywdzenie dzieci" stanowi wolny przekład terminu child abuse.
J. Best zauważa, że absolutnie każde działanie (lub jego brak), które powoduje lub może powodować krzywdę dziecka - choć pozostaje w luźnym związku przyczynowo-skutkowym z rozwojem dziecka - już dziś bywa interpretowane jako jego "nadużywanie" (abuse). Podaje on następnie m. in. takie przykłady - palenie tytoniu przez rodziców, zseksualizowane i brutalne teksty piosenek rockowych, wychowanie dziewcząt i chłopców zgodnie z odmiennymi, tradycyjnymi rolami płciowymi. Tym samym - zdaniem tego badacza - w miejsce rzetelnej analizy realnego problemu de facto mamy do czynienia z kreowaniem nowego fenomenu, wyabstrahowanego od rzeczywistości społecznej, ale stworzonego zgodnie z regułami środowisk roszczeniowych (claim-makers).
Definicja D. Gila faktycznie nie określa warunków niezbędnych dla optymalnego rozwoju dzieci. Obecnie twierdzi się na ogół, że z zakłóceniami takiego rozwoju - w kontekście zjawiska krzywdzenia dzieci - mamy przede wszystkim do czynienia w sytuacji:
- przemocy fizycznej stosowanej wobec dziecka, - wykorzystywania seksualnego dziecka,
- maltretowania psychicznego (emocjonalnego) dziecka, -zaniedbywania dziecka.
Te cztery wymiary - fizyczny, seksualny, emocjonalny oraz zaniedbywanie - w zasadniczej części składają się właśnie na istotę zjawiska krzywdzenia dzieci.
Przemoc fizyczną wobec dziecka - w kontekście zjawiska krzywdzenia dzieci - definiować można w dwojaki sposób. Z jednej strony określać ją można jako wszelkiego rodzaju zachowania agresywne odnoszące się do ciała dziecka - począwszy od klapsów, czy szarpnięć, a skończywszy na faktycznym fizycznym maltretowaniu dziecka obejmującym jego katowanie z użyciem wymyślnych narzędzi i sposobów. Taką wykładnię przyjął np. ustawodawca szwedzki, który w 1979 roku w Kodeksie Rodzinnym zawarł zapis mówiący, iż dzieci (...) nie mogą być przedmiotem fizycznego karcenia ani innych upokarzających kar.
Drugi rodzaj definicji mówi o wszelkiego rodzaju działaniach powodujących nieprzypadkowe urazy u dziecka. O ile zatem kara fizyczna (np. klaps nie powoduje urazu, nie jest ona uznawana za akt przemocy i - można domniemywać - jest kulturowo i prawnie dopuszczalna. W pewnym sensie taka jest wykładnia polskiego prawa. Jak pisze bowiem I. Andrejew, jeżeli kara cielesna jest stosowana dla zaspokojenia namiętności lub złości albo gdy jest nieumiarkowana lub nadmierna pod względem rodzaju lub stopnia, przekracza zdolność dziecka do jej znoszenia lub jest wykonana za pomocą narzędzia nieodpowiedniego do tego celu (sic! - przyp. wł.) lub przeznaczonego do wywołania niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia dziecka, staje się karalna.
Warto tu zauważyć, że przemoc fizyczna wobec dziecka może posiadać również wymiar bierny - wówczas, gdy opiekunowie dziecka ustanawiają mu za karę zakaz opuszczania domu.
Na koniec odnotować trzeba, że kwestia, co jest, a co nie, zachowaniem, które zawiera się w kategorii fizycznego krzywdzenia dzieci, ciągle stanowi przedmiot dyskusji i polemik, przede wszystkim w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, gdzie obowiązuje prawna obligacja zgłaszania do odpowiednich służb wszelkich przypadków child abuse. Aby zilustrować problemy, które pojawiają się przy okazji tych dyskusji, przytoczymy badania R. Tite, która w 1991 roku w Ontario w Kanadzie badała, w jaki sposób kategorię te rozumieją nauczyciele. Akt tamtejszego Ministry of Community and Social Services obowiązujący od 1984 roku i adresowany również do nauczycieli, mówi m.in. właśnie o fizycznym krzywdzeniu dziecka. Wśród wyspecyfikowanych przez badaczkę różnego rodzaju zachowań wobec dziecka znalazło się więc także ukaranie klapsem (spanked) - i jedynie dla 8,7% badanych było to nadużycie (abuse) wobec dziecka!
Pojęcie seksualnego wykorzystywania dziecka również napotyka na problemy definicyjne, skądinąd szczególnie wyraziście unaoczniające delikatność materii, jaką jest krzywdzenie dzieci.
Prawo w większości krajów stanowi, że dziecko to osoba w wieku do lat 18. Na całym świecie kategoria ta obejmuje więc również osoby seksualnie dojrzałe, niejednokrotnie prowadzące życie seksualne, a prawna granica wieku osoby, z którą nie jest karane podejmowanie stosunków seksualnych częstokroć jest niższa (np. w Holandii 12 lat) od jej prawnej pełnoletności.
Pojawiają się także inne problemy - sprawcy seksualnego wykorzystywania dzieci czasami tłumaczą się, iż seksualna inicjatywa była po stronie dziecka, a badacze "zmuszeni" są przyznać, iż seksualne wykorzystanie dziecka nie zawsze jest dla niego przeżyciem traumatycznym i nie zawsze niesie za sobą negatywne konsekwencje dla rozwoju dziecka.
Jeśliby więc aktu seksualnego wykorzystania dziecka nie utożsamiać ze skrzywdzeniem dziecka, to czy znaczy to, że jest on dopuszczalny? To ważkie pytanie w jednym z programów telewizyjnych poświęconych krzywdzeniu dzieci postawił ks. S. Małkowski wprawiając zgromadzonych w studiu psychologów i lekarzy - koncentrujących się na traumatycznych wymiarach seksualnego wykorzystywania dzieci - w pewne zakłopotanie. Pytanie to uzmysławia bowiem, że krzywdzenie dzieci to nie tylko problem dla lekarzy, psychologów, pracowników socjalnych, prawników, policjantów. Krzywdzenie dzieci to także zagadnienie aksjologiczne - i niestety często zapomina się o tym.
Tymczasem w Stanach Zjednoczonych specjalna federalna Rada Doradcza ds. Dziecka Krzywdzonego i Zaniedbywanego (U.S. Advisory Board on Child Abuse arad Neglect) wymienia trzy powody, dla których ochrona dzieci przed krzywdą jest sprawą narodowego przetrwania. Po pierwsze - co najbardziej oczywiste - bo krzywdzenie niesie ze sobą na ogół negatywne skutki dla ofiar i całego społeczeństwa; po drugie - bo stanowi wskaźnik dezintegracji środowiskowej i zakłóceń właściwego rozwoju społecznego; po trzecie wreszcie -co w tym miejscu szczególnie chcemy podkreślić-dezawuuje wartość dziecka jako jednostki ludzkiej poddając w wątpliwość główną zasadę konstytuującą społeczeństwo amerykańskie: poszanowanie indywidualnych praw i potrzeb każdego człowieka. Autorzy definicji seksualnego wykorzystywania dzieci podejmują obecnie próby wykroczenia poza wąskie, pragmatyczne widzenie problemu poprzez pryzmat jego skutków. Przykładowo, angielski Komitet ds. Dzieci Seksualnie Wykorzystywanych (Standing Committee on Sexually Abused Children) za dziecko seksualnie wykorzystywane uznaje każdą jednostkę ludzką w wieku bezwzględnej ochrony (określonej przez prawo - przyp. wł.), jeżeli osoba dojrzała seksualnie, czy to przez świadome działanie, czy też przez zaniedbanie swoich społecznych obowiązków, lub obowiązków wynikających ze specyficznej odpowiedzialności za dziecko, dopuszcza do zaangażowania dziecka w jakąkolwiek aktywność natury seksualnej, której intencją jest seksualne zaspokojenie osoby dorosłej. Choć definicja ta pomija coraz częściej ujawniany problem dzieci jako sprawców seksualnego wykorzystywania innych dzieci, to jednocześnie wyraźnie abstrahuje od kwestii skutków seksualnego wykorzystywania, od przymusu i przemocy ze strony sprawcy jako warunków dla wystąpienia seksualnego wykorzystania, czy wreszcie od ewentualnego zainicjowania relacji seksualnych przez dziecko jako okoliczności łagodzącej. Bowiem, jak piszą D. Glaser i S. Frosh, seksualna aktywność pomiędzy dorosłym a dzieckiem zawsze opiera się na wykorzystaniu władzy i dlatego w przeciwieństwie do innych form seksualnego kontaktu nie może być niczym innym jak nadużyciem. To dorosły - dysponuje większą siłą, to on decyduje o tym, czy podjąć seksualny kontakt z dzieckiem, także on musi określić i zręcznie pokierować pragnieniami dziecka.
Badacze zjawiska seksualnego wykorzystywania dzieci niekiedy wskazują również na bierne obok aktywnych (np. umożliwianie oglądania pornografii, ekshibicjonizm, dotykanie dziecka w miejsca intymne, nakłanianie do masturbowania sprawcy, stosunki seksualne, w tym kazirodcze) formy tego zjawiska (np. uniemożliwianie właściwego seksualnego wychowania dziecka).
Maltretowanie psychiczne (emocjonalne) dziecka na ogół definiowane jest jako rozmyślne niszczenie lub znaczące obniżanie możliwości prawidłowego rozwoju dziecka bez stosowania przemocy fizycznej. Zakres zachowań, które kwalifikować można do tej kategorii, jest bardzo duży - od wyzwisk, gróźb, poprzez emocjonalne odrzucenie, po nadmierne wymagania i nieliczenie się z możliwościami rozwojowymi dziecka.
Jest to najczęściej występujący rodzaj krzywdzenia dzieci. W Polsce dowodzą tego na przykład badania nad sytuacją szkolną uczniów.
Równocześnie jednak jest to pojęcie, które najtrudniej "zoperacjonalizować", przejawy emocjonalnej przemocy są najłatwiejsze do ukrycia, a konsekwencje na ogół dopiero w dłuższej perspektywie czasowej. Tym zapewne tłumaczyć można częstsze niż w przypadku innych form krzywdzenia uwzględnianie elementu rozmyślności przy różnorakim definiowaniu psychicznego maltretowania. Przykładowo, gdy polski ustawodawca, obserwuje się mówi o znęcaniu się fizycznym i psychicznym, to granice stosowania pojęcia "znęcanie" wyznacza zamiar sprawcy oraz wyrządzenie długotrwałego lub powtarzającego się bólu fizycznego lub cierpienia psychicznego. Jeżeli zachowania sprawcy nie zostało podjęte z zamiarem poniżenia moralnego, pisze A. Ratajczak, nie jest ono równoznaczne ze znęcaniem się.
Z kolei kanadyjscy badacze P. Paterson i M. Thompson analizując pojęciowe problemy wiążące się z emocjonalnym krzywdzeniem dzieci w zasadzie w ogóle nie biorą pod uwagę intencji sprawcy. Wyodrębniają oni trojakiego rodzaju definicje tej kategorii: idealne (odwołujące się do zagrożenia rozwoju dziecka - tak jak definicja przytoczona na wstępie), funkcjonalne (odwołując się do zagrożenia zdrowia psychicznego dziecka) oraz prawne (rozpatrujące maltretowanie emocjonalne w kategorii działań przestępczych) - wskazując na niedostatki każdej z nich. Swoje rozważania konkludują stwierdzeniem, iż emocjonalne krzywdzenie oraz zaniedbywanie jest fenomenem, z którego powodu każda jednostka ludzka cierpi w swoim życiu, a różnica pomiędzy normą a emocjonalnym krzywdzeniem i zaniedbywaniem jako kategorią kliniczną polega na stopniu dysfunkcjonalności w osiąganiu pełnego potencjału życiowego jednostki powodowanym przez ten rodzaj krzywdzenia.
Zaniedbywanie dziecka obejmować może zarówno jego sferę psychiczną, jak i fizyczną dziecka i definiowane jest jako niezaspokajanie potrzeb dziecka niezbędnych dla jego prawidłowego rozwoju - potrzeb związanych z odżywianiem, ubieraniem, schronieniem, higieną, opieką medyczną, kształceniem, jak też psychiką (miłość, bezpieczeństwo, przynależność etc.).
Analizujac kategorię zaniedbywania dziecka najłatwiej dostrzec można, że omawiane powyżej cztery "rodzaje" krzywdzenia dzieci są w zasadzie zbiorami zachowań nierozdzielnych - przykładowo emocjonalne maltretowanie, czy bierne formy przemocy fizycznej bywają wręcz tożsame z zaniedbywaniem potrzeb psychicznych czy fizycznych dziecka. Praktycznie nigdy dziecko nie jest krzywdzone w jakiś jeden sposób, co najwyżej profilaktyka zapobiegania poszczególnym formom krzywdzenia wymaga niekiedy odmiennych działań - można spenalizować fizyczne karcenie dzieci, trudno jednak domagać się tego wobec braku rodzicielskiej miłości bądź błędów wychowawczych.
Zaniedbywanie dzieci szczególnie często analizowane jest w kategoriach instytucjonalnych czy ogólnospołecznych: konflikty zbrojne, ubóstwo rodziny, niedostępny system opieki zdrowotnej, niedostępne instytucje edukacyjne to przykładowe przyczyny powszechnego wręcz zaniedbywania dzieci w krajach rozwijających się.
Nieobce jest ono również krajom rozwiniętym: M. Shaughnessy wskazuje na zbiurokratyzowanie systemu pomocy dzieciom powodujące, iż przez jego sito "przecieka" wiele dzieci, które takową pomoc powinny otrzymać, czy też przynoszący podobne konsekwencje. Co ciekawe, w cytowanych już rodzimych badaniach M. Dąbrowskiej-Bąk nad przemocą w szkole, badani uczniowie wskazali na brak przygotowania nauczycieli do lekcji jako na jedną z form biernej przemocy, której byli poddawani w swojej karierze szkolnej!
Na zakończenie naszych rozważań nad pojęciem krzywdzenia dzieci stwierdzić trzeba, że w naszym kraju - abstrahując od niektórych wąskich wykładni prawnych (np. znęcania się, czynu lubieżnego względem osoby poniżej lat 15) - wszelkie ustalenia definicyjne towarzyszą co najwyżej badaniom naukowym i studiom stricte specjalistycznym. Wobec faktycznego braku pełnej społecznej legitymizacji problemu krzywdzenia dzieci, nie istnieją akty normatywne, które ściśle precyzowałyby to pojęcie - zarówno osobom zawodowo stykającym się z takimi dziećmi, jak też opinii publicznej. W konsekwencji zwolennicy upubliczniania problemu krzywdzenia dzieci najczęściej alarmują opinię publiczną ujawnianiem szokujących przypadków największych dziecięcych tragedii, przerażającymi - mniej lub bardziej zasadnymi - szacunkami zakresu zjawiska, coraz to nowymi dowodami na wysoce traumatyczny dla ofiar wymiar działań krzywdzących. Rodzi to opór niektórych środowisk twierdzących, iż w istocie rzeczy wszystko to stanowi zawoalowany zamach na integralność rodziny i wszelkie przytaczane argumenty są za słabe w obliczu prób zdezawuowania tej wartości.
Warto może w tym miejscu przypomnieć obu stronom uniwersalne w tej mierze nauczanie Kościoła katolickiego:
Dobra intencja (np. pomoc bliźniemu) nie czyni ani dobrym, ani słusznym zachowania, które samo w sobie jest nieuporządkowane. Wydaje się zatem, że zasygnalizowany spór o dzieci krzywdzone (które bez względu na niedoskonałe szacunki są wśród nas) w rzeczywistości wymaga przede wszystkim uzgodnienia jego istoty poprzez określenie precyzyjnych ram pojęciowych kategorii krzywdzenia dzieci. Michał Szymańczak, pedagog, członek Zarządu Fundacji "Dzieci Niczyje"