SPOTKANIA FORMACYJNE LUTY 2006
I.CZŁOWIEK WOBEC ZŁA I GRZECHU
II.ŚW. TERESA OD DZIECIĄTKA JEZUS
I.CZŁOWIEK WOBEC ZŁA I GRZECHU
Modlitwa na rozpoczęcie spotkania.
Wprowadzenie w temat spotkania:
Od początku swego istnienia człowiek nieustannie zmaga się z doświadczeniem i wiedzą na temat: co jest dobre, a co złe. Ta najbardziej kontrastująca rzeczywistość dotyka najgłębszych sfer ludzkiego jestestwa: jego moralności, jego relacji z drugim i w końcu struktur społecznego życia. Bowiem to, co dobre daje człowiekowi poczucie szczęścia, pewności, radości i zmierzania z nadzieją w kierunku dopełniania własnego człowieczeństwa, a więc pełni życia. Zaś to, co złe zdaje się temu zdecydowanie zaprzeczać zło - człowieka ogranicza, czyni smutnym, zamyka go w granicach niemożności i w konsekwencji unicestwia jego pozytywne zmagania prowadząc go ku przyszłości śmierci. I co ciekawe: dobro i zło, które zdają się mieć charakter zewnętrzny w stosunku do człowieka, dzięki jego działaniu przybierają formy osobowe.
Uwaga!
Teologia (nauka Kościoła również) jest nauką pozytywną, choć najczęściej definiuje swe prawdy za pomocą zanegowania (człowiek świecki to nie ksiądz, nie osoba stanu duchownego; to samo można powiedzieć o Bogu: Bóg nie jest człowiekiem, nie ma ciała, nie możemy do końca poznać Jego natury itd.), co nie oznacza, że traktuje on tylko, czy głównym jego zadaniem jest przedstawienie prawdy np. o Szatanie. Kwestia ta, zarówno jak kwestia zła i grzechu zawsze występuje w odniesieniu do, odpowiednio: dobru i nawróceniu.
Zatem jeśli mowa o złu i grzechu, to należy szczególny nacisk położyć na dobro i nawrócenie.
3. Pytania otwarte na zasadzie sprzeczności:
skąd się wzięło dobro i zło? (przytoczenie historii biblijnej; odsyłam do Księgi Rodzaju 1-3)
jakie towarzyszyły temu okoliczności?
co wybrał człowiek i jakie były tego konsekwencje? (nb: te konsekwencje są obecne również dziś)
czy Bóg jest stwórcą zła? (uwaga! Bóg ze swej istoty jest Stwórcą dobra, ponieważ taka jest Jego natura. Bóg nie może stwarzać rzeczy złych, zatem nie jest stwórcą zła i złego! To dzięki wolnej woli i darowi wolności, którym obdarzył człowieka Bóg doszło do buntu człowieka i nadużycia dobroci Bożej. Geneza powstania zła zapisana jest w pierwszych tzrech rozdziałach Księgi Rodzaju: zapraszam do lektury).
Człowiek dzięki wolności może wybierać między dobrem a złem. Dzięki sumieniu, które jest wewnętrznym sanktuarium człowieka, może on dokonywać wyboru, czyli stawać po stronie dobra lub zła.
Konsekwencje tego wyboru można zapisać w tabeli, która będzie przestrogą. Po lewej stronie wypisujemy proponowane cechy dobrego życia i jego konsekwencje, a po prawej zła (analogicznie). Np. po stronie dobra: postępowanie według dobrze uformowanego sumienia; konekwencją są dobre wybory. Po stronie zła: tkwienie w grzechu; konsekwencją: zamykanie sobie drogi do Nieba.
DOBRO |
ZŁO |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Podsumowanie tabeli. Jaką drogę warto podjąć?
Logiczną odpowiedzią człowieka myślącego i choć trochę wierzącego, jest oczywiście wybór dobra, ponieważ konsekwencje wyboru zła są opłakane. Wyboru dobra człowiek nie dokona bez nieustannego zastanawiania się nad sobą i swoim życiem oraz przede wszystkim nad relacjami, jakie go łączą z Bogiem i drugim człowiekiem.
5. Zakończenie spotkania. Słowo papieża Benedykta XVI:
„Rzeczywiście nie można oddzielić od siebie tematów prawdy i dobra. Platon miał rację, gdy utożsamił najwyższą Boskość z ideą dobra. I w kierunku odwrotnym, jeśli nie możemy poznać prawdy o Bogu, to pozostaje też niedostępna prawda o tym, co jest dobre a co złe. Wtedy nie ma już dobra i zła, pozostaje tylko kalkulacja skutków: etykę zastępuje wyrachowanie. Mówiąc jeszcze wyraźniej: Te trzy pytania o prawdę, o dobro i o Boga są tylko jednym pytaniem i jeśli nie ma na nie odpowiedzi, to wtedy w najistotniejszych sprawach dla naszego życia pozostajemy w ciemnościach i potykamy się szukając po omacku. Wtedy ludzka egzystencja jest rzeczywiście tragiczna - wtedy też rozumiemy, co powinno oznaczać zbawienie. Biblijne pojęcie Boga uznaje Boga za dobro, za dobrego (por. Mk 10,18). Pojęcie to osiąga swój najwyższy szczyt w wypowiedzi św. Jana: Bóg jest miłością (1J 4,8). Prawda i miłość są tożsame. Jeśli to zdanie pojmie się z całą głębią jego znaczenia, to jest to najwyższa gwarancja tolerancji; a więc takiego stosunku do prawdy, w którym jedyną bronią prawdy jest ona sama, a przez to jest ona miłością” /kard. Joseph Ratzinger, Wiara - Prawda - Tolerancja, Horyzonty Wychowania 1/2002 (2), s. 50.
Modlitwa (Pwt 30, 15-20a):
„Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg Twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im - oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię. Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławienstwo i przekleństwo.Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego”.
II. ŚW. TERESA OD DZIECIĄTKA JEZUS
Modlitwa na rozpoczęcie spotkania.
Przedstawienie rysu biograficznego św. Teresy.
Pochodziła Francji (Lisieux). Od najmłodszych lat marzyła o wielkości, o bohaterstwie męczenników oddających życie za Chrystusa (np. o chwalebnych czynach na wzór Joanny d' Arc). W bardzo młodym wieku (15 lat) wstąpiła do zakonu (do Karmelu). Zmarła bardzo młodo, w dużych cierpieniach, na gruźlicę, znosząc je bardzo mężnie.
Mała droga .
Autobiografia św. Teresy miała objawić światu owoc jej poszukiwań: małą drogę.
Teresa pojmuje istotny sens wielkości: wielkie jest tylko to, co będzie trwać wieczni; wielkim staje się człowiek, jeśli zdobywa chwałę, która nigdy nie przeminie. Zrozumiała, że jej chwałą będzie zostać wielką świętą czyli ukochać Boga miłością doskonałą.
Nad wiek dojrzała duchowo poznała kruchość własnej osoby, maleńkość. To bardzo cenne poznanie będzie w niej wzrastało i sprawi, że będzie się czuła w całej prawdzie najmniejszym, najsłabszym ze stworzeń, drobnym ziarnkiem piasku.
Teresa, stwierdziwszy fakt swej małości, przyjmuje go z cała dojrzałością sądu, w pełni go akceptując. Ta akceptacja stanowi dla niej jedynie punkt wyjścia. „Nie podobna mi się stać wielką - rozumuje - powinnam więc znosić się taką, jaką jestem, ze wszystkimi swymi niedoskonałościami; chcę jednak znaleźć sposób dostania się do Nieba jakąś małą drogą, bardzo prostą i bardzo krótką, małą drogą zupełnie nową.”
Teresa wyrusza więc na poszukiwanie małej drogi, szuka jej wyjaśnienia w Piśmie Świętym. Im mniejsza i słabsza jest dusza, tym podatniejsza jest na działanie Miłości, która chce ją przeniknąć i przeobrazić w Siebie. Zadaniem Teresy jest pozostać małą, jak najmniejszą i zupełnie zaufać Bogu.
Teresa przyjmuje postawę dziecka w stosunku do Boga. W Ewangelii szukała rysów Boga, Ojca, którego czciła i miłowała od lat najmłodszych. Znajduje Nim dobroć ojcowską, troskliwość, a przede wszystkim bezgraniczne miłosierdzie. Poprzez pryzmat nieskończonego Bożego miłosierdzia patrzy na wszystkie doskonałości Boga. Największym zaś darem Bożego miłosierdzia dla ludzi jest - według Teresy - Jezus Zbawiciel. Święta czuje wciąż na sobie miłujące spojrzenie Boga i to nie tylko na modlitwie, ale w najzwyklejszych momentach szarego dnia.
Oto wspaniały wynalazek Teresy, mała droga: „Jeśli nie staniecie się jako dziatki, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”.
Zastanawiając się nad ukrytym życiem Boga-Człowieka i Jego Matki, widzi w nim doskonały wzór dla siebie. Cieszy się na myśl, że życie świętej Rodziny w swej jednostajności, w prostych powszednich pracach jest niejako pierwowzorem życia naszego.
Teksty św. Teresy:
„Lecz w jaki sposób okaże swą miłość, skoro miłości dowodzi się w czynach? Otóż będzie rzucać kwiaty. (...) Tak, mój Ukochany, oto jak będzie się spalać moje życie... Aby dowieść Ci miłości, nie mam innego sposobu jak rzucać kwiaty, czyli nie przepuścić żadnego małego wyrzeczenia, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, skorzystać ze wszystkich najmniejszych rzeczy i czynić je z miłości... Chcę cierpieć z miłości i nawet rozkoszować się z miłości, właśnie tak będę rzucać kwiaty przed Twój tron; każdy, który spotkam, obiorę dla Ciebie z płatków. Rzucając je potem, będę śpiewać (czy można płakać, czyniąc coś tak radosnego?), będę śpiewać nawet wówczas, kiedy przyjdzie mi je zbierać pośród cierni. I im będą one dłuższe i ostrzejsze, tym śpiewniejszą będzie moja pieśń. Chcę — odzierając się — okazać, że Cię kocham...”
„Przed wstąpieniem do Karmelu umartwiałam się tym, że przełamywałam swą wolę, zawsze gotową postawić na swoim, że powstrzymywałam się od opryskliwych odpowiedzi, że nie chwaliłam się drobnymi przysługami, że — siedząc — nie opierałam się plecami o krzesło itd., itd. I właśnie przez te nic nie znaczące rzeczy przygotowywałam się do zaręczyn z Jezusem. Pilnowałam się też bardzo, by się nie tłumaczyć. (...) Ponieważ z trudem praktykowałam cnoty wielkie, przykładałam się przede wszystkim do małych. I tak, na przykład, lubiłam składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im wszelkie drobne przysługi, które były w moim zasięgu”.
„W Karmelu pociągały mnie też umartwienia, a pragnęłam ich tym bardziej, że w tym względzie nie pozwolono mi na nic... Jedyne małe umartwienie, jakie praktykowałam w świecie, polegające na nie opieraniu się plecami, kiedy siedziałam, zostało mi zabronione z powodu mej skłonności do garbienia się. Cóż, pewnie żarliwość moja nie wytrwałaby długo, gdyby zezwolono mi na wiele praktyk... Te, na które mi pozwalano bez mojej prośby, polegały na umartwianiu miłości własnej, co przynosiło mi o wiele więcej pożytku niż umartwienia cielesne. W ten sposób, na przykład, staram się umartwiać podczas rozmów z nowicjuszkami; unikam wtedy stawiania pytań, które syciłyby jedynie moją ciekawość. Jeśli siostra zaczyna coś interesującego, lecz nie kończy i przechodzi do czegoś, co mnie nudzi, to pilnuję się, by nie wracać do wcześniejszego wątku, gdyż sądzę, że nie można osiągnąć żadnego dobra, jeśli szuka się w nim własnej satysfakcji”.
„Zanim umrzemy od miecza, umierajmy od ukłuć szpilką”.
„Czynię wiele małych wyrzeczeń. (....) Właśnie te małe cierpienia są dla nas największą radością. Przychodzą zwyczajnie i uczą przyjmować te wielkie, kiedy nasz dobry Mistrz nam je zsyła”.
5. Pytania do wcześniej przedstawionych tekstów:
Co myślicie o podejściu św. Teresy do codzienności? Jakie ono jest? Czy je popieracie?
Co to znaczy wg Was postawić na małe rzeczy?
Co się Wam najbardziej podoba, a co nie podoba w tym tekście? Co jest tu najtrudniejsze do spełnienia?
Które z postanowień św. Teresy się Wam najbardziej podoba?
Czym dla niej jest wielkość i jak chce ją osiągnąć? Jak ją pojmuje?
Jak Teresa traktuje Boga? Jaką przyjmuje postawę wobec Niego? Kim dla niej jest?
Co powinno być terenem małych ofiar? Dlaczego?
Jaką należy wg niej mieć postawę w dążeniu ku świętości?
W czym/jak ma się przejawiać nasza małość?
Co myślicie o nazwaniu wyrzeczeń - rzucaniem kwiatów?
Czy jej postępowanie jest dziecinne? Jak można je nazwać?
Podsumowanie spotkania (wolne głosy i wnioski uczestników)
Jako zadanie proponuję, aby każdy wyznaczył w swoim życiu teren małych ofiar. Wspólnie możecie opracować strategię rzucanai kwaitów. Powodzenia!
Modlitwa słowami św. Teresy:
„Jezu, miłości moja!
Rzucać kwiaty, to nieść Ci w ofierze
Największe bóle, najcichsze westchnienia.
I wielkie szczęście, drobne poświęcenia
I smutki życia, jego niepokoje:
To kwiaty moje!”
4
5