Dawna MARKOVA Anne POWELL
Twoje dziecko jest inteligentne
Jak poznać i rozwijać jego umysł
Przełożyła z angielskiego Marta Lewandowska
Książka i Wiedza
Tytuł oryginału: „How your child is smart"
Okładkę i strony tytułowe projektował Jerzy Rozwadowski Redaktor Helena Klimkowa
Redaktor techniczny Krystyna Kaczyńska Korekta Ewa Długosz -Jurkowska
Copyright © by Dawna Markova andAnne Powell
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo „Ksiazka i Wiedza" Warszawa 1996, 1998
Wyd. II
Obj. ark. druk. 11,5 Druk i oprawa: Drukarnia LEGRAF Michalin, ul. Asnyka 9
Trzynaście tysięcy dwieście osiemdziesiąta czwarta publikacja „KiW'
ISBN 83-05-12991-8
Spis treści
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Różnice - oto klucz! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13
ROZDZIAŁ DRUGI
Jak ocalić intelekt dziecka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25
ROZDZIAŁ TRZECI
Pomyślmy o myśleniu, czyli jak pracuje
umysł dziecka.................................... 40
ROZDZIAŁ CZWARTY
Jak określić wzorzec myślenia dziecka . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
ROZDZIAŁ PIĄTY
Przewodnik Stada: SRW . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73
ROZDZIAŁ SZOSTY
Akrobata Słowny: SWR . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 85 ROZDZIAŁ SIÓDMY
Żywe Srebro: RSW . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95 ROZDZIAŁ ÓSMY
Wędrujący Poszukiwacz: RWS . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10_5 ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Wszędobylski Obserwator: WRS . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 114
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Prezenter Gawędziarz: WSR . . . . . . . . , . . . . . . . . . . . , . . . 124 ROZDZIAŁ JEDENASTY
W zgodzie z naturą: praca w zróżnicowanej klasie . . . . . . . 134 ROZDZIAŁ DWUNASTY
Twórcza współpraca dla przyszłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150 DODATEK
Elementarz nauczania . . . . . . . 167 Bibliografia................................... 181
Ta książka nie jest o tym, czy twoje dziecko jest inteligentne, ale o tym, że twoje dziecko jest inteligentne
Świata nie dziedziczymy po naszych rodzicach, pożyczamy go od naszych dzieci. Mahatma Gandhi
Piszemy tę książkę jako rodzice. Piszemy ją dla rodziców i innych osób opiekujących się dziećmi: przybranych rodziców, przyjaciół, nauczycieli, krewnych, doradców. Piszemy ją, ponieważ zbyt wielu z nas zbyt często zbyt długo wstrzymuje się od głosu. Wierzymy, że nadszedł czas, by rodzice przerwali milczenie i rozmawiali ze sobą nawzajem i ze szkołą o zdolnościach i potrzebach swoich dzieci, które przecież dobrze znają. Wierzymy, że nadszedł czas, by połączyć siły i przestać się kierować standaryzowanymi testami i opiniami ekspertów, którzy nigdy nie widzieli na oczy naszych dzieci, a zacząć kierować się prawdami oczywistymi i dla nas, i dla naszych dzieci.
Napisałyśmy tę książkę, aby radykalnie zmienić wpojony wam i szkołom sposób patrzenia na kwestię zdolności dzieci. Napisałyśmy ją po to, aby dać siłę wam i im. Nie chcemy zmieniać was ani waszych dzieci. Chcemy tylko zmienić wasze i ich podejście do tego, co mogą, a czego nie mogą zrobić, nauczyć się, poznać.
Początkowo miałyśmy zamiar napisać książkę dla tych, którzy uczą Rozumiemy nauczycieli. Same jesteśmy nauczycielkami. Rozumiemy, jak trudno dźwigać ciężar tak wielkiej odpowiedzialności przy tak małej pomocy; borykając się z liczebnością klas, ograniczeniami materialnymi, problemami bezpieczeństwa. Ale w pewnej chwili zdałyśmy sobie sprawę, że impuls, który zapoczątkuje zmiany, musi wyjść od rodziców, pierwszych i najważniejszych opiekunów duchowych dziecka.
Nie było naszym zamiarem wzniecać rewolucję przeciwko szkołom czy nauczycielom. Szczerze wierzymy, że nowe spojrzenie na dzieci, ich sposób myślenia, uczenia się i porozumiewania może istotnie pomóc w osiągnięciu celu - prawdziwie dobrego poziomu nauczania. Toteż nasza książka nie jest przeznaczona wyłącznie dla rodziców, jakkolwiek uważamy, że to oni staną się awangardą gruntownych przemian w szkolnictwie.
Rozumiemy rodziców. My też jesteśmy rodzicami. Rozumiemy zarówno wasze najgłębsze oddanie dzieciom, jak i waszą frustrację. Zmiana jest możliwa. Każde osiągnięcie w historii ludzkiego wysiłku było dziełem kogoś, kto nie chciał się pogodzić z niezadowalającym stanem rzeczy. Niech karty tej książki natchną was odwagą, byście opierali się na własnym doświadczeniu i trwali przy swoich rodzicielskich ideałach. Pragniemy was zachęcić do współtworzenia takiego systemu edukacji, który w procesie nauczania respektowałby pełnię indywidualności dzieci.
Materiał do tej książki dały nam lata doświadczeń w pracy w klasie i poza nią. Oparłyśmy się na psychologii klinicznej i wychowawczej, teorii zmienności kanału percepcji, metodyce nauczania, hipnoterapii, terapii sztuką, ale nie jest to w żadnym razie praca teoretyczna. Planowałyśmy napisać rzecz przystępną i użyteczną dla wszystkich rodziców, niezależnie od stopnia wykształcenia.
Nie jest naszą intencją danie przewodnika w poszukiwaniach talentów, zdolności i odkrywaniu potrzeb waszych dzieci - raczej towarzysza tej drogi, której kierunek wskazywać będzie wasza własna ciekawość. Wasze dzieci mają wiele dotychczas nie dostrzeżonych zalet i umiejętności. Żyją znacznie poniżej swoich możliwości. Chcemy, by ta książka pomogła wszystkim, którzy mają do czynienia z dziećmi, odkryć ten niepowtarzalny potencjał, zrozumieć, jak bardzo są inteligentne.
Dawna:
Od niemal pięćdziesięciu lat zgłębiam problematykę nauczania: jako studentka, nauczycielka, matka, psychoterapeutka i konsultant do spraw nauczania. W ciągu ostatnich trzydziestu lat uczyłam już w przedszkolu tego, czego uczy się doktorantów, pracowałam w szkołach państwowych od ekskluzywnych dzielnic Nowego Jorku po osiedla imigrantów, od sielankowego New Hampshire po przedmieścia. Byłam nauczycielką, prowadziłam zajęcia wyrównawcze, szkolenia dla nauczycieli, pracowałam jako główny koordynator i psycholog szkolny. Największą radość sprawiała mi praca z dziećmi, których nie chciał uczyć nikt inny, z „beznadziejnymi przypadkami", które miały więcej etykietek niż zupa Campbella. Zamiast „dać im spokój", starałam się dać im szansę samorealizacji, ucząc je, jak uwierzyć w swoje zdolności i jak ich używać.
Odkąd napisałam „TheArt ofPossible: A Compassionate Approach to Understanding the Way People Think, Learn and Communicate" (Sztuka możliwości...), jestem oblegana przez rodziców, którzy pragną zrozumieć swoje dzieci i sprawić, by dzieci ich rozumiały. Uważają, że szkolnictwo nie spełnia oczekiwań i że nawet dzieci, które odnoszą w szkole sukcesy, wykorzystują tylko niewielką część zdolności, a przy tym gwałtownie tracą wiarę w siebie, pogrążają się w rezygnacji i cynizmie.
Prawdziwie kocham dzieci. Nie podoba mi się to, co się z nimi dzieje w naszych szkołach. Ani trochę. Nie zgadzam się machnąć na to ręką. Nie zgadzam się dłużej czekać, aż wszystko się ułoży, aż ktoś coś zrobi. Nie zgadzam się zaakceptować czegoś, czego zaakceptować nie wolno.
Moją pasją jest uczenie ludzi w każdym wieku, jak mają dotrzeć do swoich wewnętrznych rezerw i czerpać z nich do woli. Chcę pomóc rodzicom, aby oni pomogli swoim dzieciom nauczyć się wykorzystywać możliwości swego umysłu w pełni, radośnie i twórczo, zamiast biernie znosić niewłaściwe podejście, traktowanie i oceny.
Anne:
Do napisania tej książki skłoniły mnie miłość i szacunek dla dzieci oraz najgłębsze przekonanie, że nauka może być fascynującym zajęciem na całe życie. Występuję w niej jako studentka, która przeżyła swoje najważniejsze doświadczenie zawodowe, gdy Dawna uczyła ją, jak pracuje jej umysł. Występuję jako matka, która przez sześć lat wspierała swojego syna w jego rozwoju, jego żywotności, i postanowiła nie dopuścić, aby szkoła stłumiła jego naturalną ciekawość zamiast ją stymulować: Występuję jako nauczycielka, która przez dziesięć lat pracy w klasie doświadczyła wielu cudownych chwil, gdy intuicyjnie udało się u jakiegoś dziecka skorygować jego obraz samego siebie i swoich możliwości. Występuję też jako nauczycielka nauczycieli, która gorąco pragnie przekazać pewne proste rozwiązania, aby te cudowne chwile mogły zdarzać się częściej. Występuję też jako ktoś, kto dobrze zna trudności towarzyszące próbom dokonania trwałych zmian w ogólnie przeciążonym systemie szkolnictwa.
W ciągu ostatnich pięciu lat z pomocą i pod przewodnictwem Dawny krzewiłam wiedzę o indywidualnych wzorcach myślenia i przeszkoliłam w tej problematyce kilkaset osób. Jako stypendystka Commonwealth Inservice Institute przez cały rok szkolny 1989/1990 pracowałam z nauczycielami, a także z pedagogami ze szkół specjalnych oraz psychologami ze Szkoły Podstawowej w Brimfield, w Massachusetts. Nauczyciele zaczęli rozpoznawać wzorce myślenia swoich uczniów i nauczyli się tak planować lekcje, aby odpowiadały one zróżnicowanym-potrzebom ich podopiecznych. W Dracut, w Massachusetts, uczyłam takiego właśnie podejścia pedagogów szkół podstawowych i średnich w ramach programu profilaktyki uzależnień realizowanego przez miejscowy college. W ciągu trzech sesji udało się rozbudzić wyobraźnię nauczycieli i udzielić im wskazówek, jak mogą dostosować swój styl nauczania i zwiększyć jego efektywność w pracy z trudnymi uczniami.
W indywidualnej pracy z rodzicami i dziećmi, nauczycielami i urzędnikami spotykałam się z głębokim, naturalnym ludzkim pragnieniem, by zrozumieć siebie samego i innych. Przeświadczenie, że rodzice i nauczyciele są jakoby przeciwnikami, jest błędne, odczłowiecza i odbiera siły. Moje doświadczenia wskazują, że zdrowy rozsądek i dostępność informacji pomagają znaleźć drogę, która doprowadzi do współodczuwania i wzajemnej pomocy i stanie się mostem łączącym nas we wspólnym celu: rozwijania umysłów naszych dzieci.
Mam wielką nadzieję, że czytając tę książkę zrozumiecie, w jaki sposób uczą się wasze dzieci, i uzmysłowiwszy sobie to, co już o nich wiecie, zobaczycie je w innym świetle, a potem znajdziecie dość odwagi, motywacji i umiejętności, aby podzielić się swoją wiedzą z nauczycielami. Mam także nadzieję, że nauczyciele z kolei zrobią z tej wiedzy użytek, dzięki któremu praca z dziećmi przyniesie im więcej radości i pozwoli w pełni wykorzystać ich potencjał intelektualny.
Od nas obu:
Dzisiejszy system szkolnictwa bez wątpienia tkwi w głębokim kryzysie. Eksperci proponują wiele rozwiązań. Jednak u korzeni niepowodzeń leży, jak nam się wydaje, niezdolność naszych szkół do uczynienia nauki przystępną. Nauka bowiem to nie tylko przyswajanie nowych informacji w gruncie rzeczy to tylko niewielka jej część. Nauka to także wspomaganie dzieci w rozwijaniu ich zdolności, tak aby umiały je jak najlepiej wykorzystać w życiu. Oznacza to wykształcenie w dziecku postawy zaufania do własnego umysłu, która pozwoli mu odkrywać coraz to nowe możliwości, tworzyć, mieć własne zdanie, różnić się od innych.
Aby pchnąć sprawy naprzód, i rodzice, i nauczyciele powinni zrezygnować z roli „ekspertów od nauczania" a stać się przewodnikami w procesie nauczania. Powinniśmy wszyscy raczej skupić się na tym, by poznać, w jaki sposób uczą się nasze dzieci, niż zmuszać je do gromadzenia informacji, które stracą aktualność, zanim umysł na dobre je przyswoi. A to znaczy, że musimy nauczyć się poznawać i szanować różnorodność dróg przyswajania sobie wiedzy naszych dzieci.
W czasach gdy szkoły nie spełniają swojej roli, a uczniowie są ustawicznie ograniczani w swoich możliwościach, nie można po prostu wzruszać ramionami albo czekać, aż pojawi się ktoś, kto zechce zająć się ochroną i umocnieniem potencjału umysłowego naszych dzieci. Dziś - jak nigdy dotąd - konieczne jest, aby rodzice sami pokierowali ich edukacją. Napisałyśmy tę książkę po to, abyście to wy stali się tym „kimś, kto wszystko zmieni".
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Różnice oto klucz!
Najpierw tłamsimy nasze dzieci, a potem, kiedy tracą naturalne zainteresowanie nauką i mają trudności w szkole, załatwiamy im korepetycje. Alice Miller
Rola rodzica wymaga nie lada opanowania, niemalże stalowych nerwów. Trzeba wiedzieć, kiedy się uprzeć przy swoim, a kiedy się wycofać i odpuścić. Trzeba wiedzieć, kiedy potrzebna jest zachęta, kiedy rzetelna informacja i kiedy można pozwolić dziecku popełnić błąd. Trzeba przyjąć do wiadomości, że dziecko jest w stanie przeżyć upadek. Przede wszystkim zaś trzeba umieć sprawić, by j ego źródłem wiary w siebie stała się nie twoja, lecz jego własna siła i równowaga wewnętrzna.
Wiele lat temu Elisabeth Kubler-Ross, wspaniała kobieta, która poświęciła się pracy z nieuleczalnie chorymi, opowiedziała mi przejmującą historię o rodzicach, których najmłodszy synek umierał na raka. Najbardziej z wszystkiego na świecie pragnął on przed śmiercią przejechać się dookoła domu na swoim rowerze, ale bez bocznych kółek. Opisała scenę, gdy rodzice stali na podjeździe wstrzymując oddech, z rękami splecionymi na piersiach. Ich słabe, kruche dziecko co chwila przewracało się i ponownie wspinało na rower, pedałowało kilka metrów i znów padało, a oni wiedzieli, że nie wolno im interweniować.
Słuchając opowiadania Elisabeth wpijałam paznokcie w skórę. Każdą komórką ciała byłam na tym podjeździe, z tymi rodzicami, których nie znałam. Mój własny syn, David, jest silny i zdrowy. Gdy pisałam tę książkę, obchodził właśnie dwudzieste piąte urodziny. Kilka miesięcy przedtem ja też stałam na podjeździe naszego domu patrząc, jak rusza w daleką podróż, by stworzyć swój własny dom. Pozostawił za sobą mglistą smugę wspomnień; o sytuacjach, w których wydawało mi się, że żadne z nas nie da sobie rady, w których musiałam powstrzymać się od interwencji i pozwolić mu upaść, i o tych, kiedy musiałam wystąpić jako jego jedyny adwokat, znający jego mocne i słabe strony, gotów do walki w jego obronie. A także o sytuacjach, kiedy nie chciałam tego zrobić. Lub nie mogłam.
Najczęściej jesteśmy wystawieni na próbę, gdy musimy stawić czoło widokowi naszych dzieci pozbawionych ochrony i doświadczenia. Nie mamy się na czym oprzeć, gdyż świat zmienia się równie szybko jak one i dawne sposoby są już nieprzydatne. Deskorolki to coś innego niż rowery, a rolki to coś jeszcze dziwniejszego. Jak mamy wspierać, prowadzić i dodawać odwagi naszym dzieciom, aby utrzymały się na nogach nawet wśród najsroższej wichury? Jak mamy sprawić, by stały się same dla siebie źródłem wiary i zaufania, którym dotąd my dla nich byliśmy, by nawet w najtrudniejszej wspinaczce mogły liczyć na swoją wewnętrzną siłę?
Takie pytania dręczą nas już od narodzin dziecka. Gdy dziecko idzie do szkoły, napięcie rośnie. Czy sprosta wyzwaniu? Czy uda mu się zdobyć potrzebne w dalszym życiu umiejętności? Czy będzie tak dobre, inteligentne, uzdolnione jak inne dzieci? Czy nauczyciele będą je dobrze traktować? Czy będzie bezpieczne? Czy rodzice powinni wkraczać w szkolne sprawy? Do jakiego stopnia? Czy powinno się wywierać presję, przymuszać, a może namawiać lub schlebiać dziecku, by robiło to, czego się od niego wymaga? Czy będzie musiało dla nauki poświęcić swoją odrębność? Czy przykleją mu etykietkę, pomniejszą, pozbawią samodzielności? Czy w szkole poznają się na jego zdolnościach? Czy lepiej im o nich powiedzieć?
Najbardziej denerwujące jest to, że każde dziecko zdaje się potrzebować innego podejścia dla osiągnięcia tego samego celu. Gdy mój siostrzeniec Jimmy uczył się jeździć na rowerze, potrzebował szczegółowych instrukcji - gdzie postawić nogę, jak naciskać pedały, jak kręcić kierownicą Potem chciał w spokoju, ostrożnie popróbować jazdy. Jego starszy brat Tommy natomiast upierał się, aby do wszystkiego dojść samemu. Nie chciał żadnych pokazów, żadnych wskazówek. Po prostu rzucił się w krwawą przygodę, gotów spadać tak długo, aż się wreszcie nauczy; spodziewając się aplauzu po powrocie.
Instynktownie zauważamy różnice w sposobie uczenia się naszych dzieci, a jednak gdy posyłamy je do szkoły, nie zdajemy sobie sprawy, że to właśnie te różnice decydują o ich sukcesie lub niepowodzeniu.
***
Gdy jeszcze prowadziłam zajęcia wyrównawcze, siedziałam sobie pewnego dnia w biurze dyrektora sącząc kawę z plastikowego kubka. Jeden z nowych uczniów miał trudności w angielskim i w naukach społecznych. Problem został zgłoszony szkolnemu psychologowi, który przez trzy godziny poddawał chłopca rozmaitym testom. Cztery tygodnie później ich wyniki zostały ocenione i zebrano wszystkich, którzy byli odpowiedzialni za j ego edukację w tym roku szkolnym - a więc nauczycieli, psychologa z poradni zawodowej, wicedyrektora oraz mnie - aby nas oświecić.
Szkolnemu psychologowi co chwila zsuwały się z wąskiego nosa okulary w metalowej oprawce, gdy reasumował swoje odkrycia naukowe, opisując niedociągnięcia chłopca za pomocą procentów, krzywych, średnich i norm. Nie odrywając oczu od papierów kreślił szczegółową charakterystykę jego umysłowych braków i po niespełna godzinie wiedzieliśmy już o wszystkim, w czym ten młody człowiek nie dorównywał przeciętnym uczniom w jego wieku. Mimo kofeiny i pączków nie byłam w stanie zapanować nad ziewaniem.
W końcu wyrwałam się:
- Przepraszam, panie Baron, czy mógłby nam pan powiedzieć, jakie są jego mocne strony, co ten chłopiec potrafi?
Nie trzeba być psychologiem, by zgadnąć, że pan Baron nie był zachwycony pytaniem. Chrząknął, poprawił złote spinki w mankietach i wyjaśnił, że ten uczeń ma liczne braki, a i jego sytuacja rodzinna jest daleka od ideału.
- Zgoda - odpowiedziałam - ale pozwoli pan zauważyć, że gdybyśmy wiedzieli coś o jego zaletach, byłoby nam łatwiej przezwyciężyć te trudności.
Pan Baron rzucił mi gniewne spojrzenie znad okularów i odparł krótko, że przedyskutujemy to zagadnienie na najbliższym zebraniu rady pedagogicznej, za miesiąc. Oczywiście do dyskusji nigdy nie doszło.
Wskutek tego i wielu podobnych wydarzeń pod koniec roku szkolnego czułam się płaska i szara jak kawał tektury. Odeszłam ze szkolnictwa.
Powróciłam doń po pięciu latach tylko dlatego, że potrzebowałam tymczasowego zatrudnienia. Ale moje doświadczenia pomogły mi powoli zrozumieć, że zdolności umysłowe są jak wody ukryte pod powierzchnią ziemi. Nie są niczyją własnością i każdy może nauczyć się z nich czerpać.
Nie chciałam wracać do nauczania. Przytłaczała mnie diagnoza lekarska, w którą uwierzyłam - że jestem śmiertelnie chora. Naprawdę potrzebowałam tylko jakiejkolwiek pracy, żeby zapłacić czynsz i móc kupować Dawidowi jego ulubione batony i ciasteczka. Poszłam do najbliższej szkoły i zapytałam, czy nie zatrudniliby mnie na zastępstwa. Wicedyrektor, pan West czy jakoś tak, miał starannie przycięte wąsy i był sztywny jak kołek. Powiedział, że da mi znać, jeśli będzie miał coś dla mnie. Gdy już wychodziłam, chrząknął i przywołał z powrotem. Przyglądając się mojemu życiorysowi wymamrotał coś na temat mojego doświadczenia z „trudnymi" uczniami. Wyjaśniłam, że mogę się zatrudnić tylko na krótko. Pan West zaczął mi opowiadać o eksperymentalnej klasie złożonej z wybranych uczniów w wieku od 11 do 14 lat.
- Szczerze mówiąc zebraliśmy w niej po prostu wszystkie dzieciaki, których nauczyciele nie chcieli mieć w swoich klasach. Ich wychowawca załamał się psychicznie. W ciągu czterech tygodni, odkąd go nie ma, mieliśmy już sześciu różnych zastępców. Liczyłem na jakiegoś solidnie zbudowanego mężczyznę, no ale pani ma za sobą pracę w Harlemie i obozach dla imigrantów. Tylko że nie wygląda pani na zbyt silną. A może przypadkiem trenowała pani karate?
Nie trenowałam karate, ale doskonale wiedziałam, w czym rzecz. Uczniami tej szkoły były w dziewięćdziesięciu pięciu procentach dzieci z zamożnych domów, których rodzice wykładali w sąsiednich elitarnych uczelniach. Dzieciaki z tej klasy pochodziły natomiast z okolicznych farm i osiedla kolejowego, kolebki ogrodników, pracowników stacji benzynowych i taniego supermarketu.
Ku własnemu zdziwieniu przyjęłam tę pracę natychmiast. Wyobrażałam sobie, że to pozwoli mi oderwać myśli od bólu, który zawładnął moim ciałem. Poza tym cóż miałam do stracenia? Moja kariera i tak miała dobiec końca za jakieś trzy miesiące - przynajmniej tak orzekła medycyna. Przerażały mnie rzeczy ważniejsze niż stado udręczonych hormonami nastolatków. Gdy weszłam do klasy, przynajmniej osiem różnych głośników grało na cały regulator różne utwory muzyczne. Kilka dziewcząt tańczyło na ławkach, a może dostały właśnie napadu drgawek. Jakieś pary migdaliły się pod ławkami. Pozostali kotłowali się po kątach. Całość przywodziła na myśl jakąś ogromną bestię nękaną przez pchły.
W klasie nie było okien. Zgasiłam jarzeniówki. Zawsze ich nie znosiłam. A niedawno przeczytałam artykuł jakiegoś człowieka z Florydy, który pisał, że ten rodzaj światła powoduje u dzieci nadpobudliwość. Te dzieci były nadpobudliwe i bez tego.
Gdy światło zgasło, wszystko zalała ciemność. Zrobiłam jedyną rzecz, która przyszła mi na myśl. Usiadłam na podłodze. Dzika bestia udawała, że nie spostrzegła mojej obecności. Minęły całe cztery minuty, zanim przyjęli do wiadomości, że tam jestem. Ktoś krzyknął:
- Hej, pszepani! Co pani robi na podłodze?
Oddychałam głęboko. Żadna odpowiedź nie przychodziła mi do głowy. Minęło jeszcze kilka minut. Dwie dziewczyny obeszły klasę wyłączając głośniki. Nikt nie zapalił światła. Nie wiem dlaczego. Ogromna bestia ruszyła ku mnie i rozwarła paszczę.
- Pytałem, czemu pani siedzi na podłodze. Radzę odpowiadać, dziwko jedna, wykończyliśmy już sześciu nauczycieli.
Słowa same wybiegły mi na usta: -Potrzebuję pieniędzy.
Nie powiedziałam nic więcej. Mój głos odbił się echem od ścian. Bestia ześliznęła się na podłogę i, zaciekawiona, usadowiła się wokół mnie.
Zrobiłam to, co robię zawsze, gdy jestem wystraszona, zaczęłam szybko mówić:
- Kiedyś uwielbiałam uczyć. Uwielbiałam fascynować dzieciaki możliwościami ich własnego umysłu. Ale skłamałabym mówiąc, że dlatego właśnie tu jestem. - Tym przyciągnęłam ich uwagę. Nauczyciele nigdy nie przyznawali się, że mogliby skłamać.
- Mam porządnego stracha. Najprawdopodobniej pójdzie mi tak samo fatalnie, a może nawet jeszcze gorzej niż tamtym sześciu nauczycielom. Ale potrzebuję pieniędzy.
To była prawda i oni o tym wiedzieli. Nie padły żadne dowcipne komentarze. Po prostu siedzieli cicho i słuchali.
- Wy tkwicie tutaj, bo wszyscy myślą, że jesteście do niczego. W takim razie jest to właściwe miejsce dla mnie, bo ja jestem bardziej do niczego niż ktokolwiek z was. Zostały mi trzy miesiące życia. Taka jest prawda. Znalazłam się tu, bo chcę zarobić trochę pieniędzy, żebyśmy przez ten czas mieli co jeść z moim małym.
Przerwałam i wzięłam kilka głębokich oddechów. Zdawało mi się, że kilkoro z nich westchnęło wraz ze mną. -Przypuszczalnie kiedy odejdę, nie będziecie umieć więcej niż teraz i to będzie moja wina. Przykro mi, że mieliście takiego pecha i dostaliście mnie jako nauczycielkę. Ale jesteśmy w takiej samej sytuacji, bo wy tu zabijacie czas czekając, aż będziecie mogli odejść, a ja- czekając, aż będę musiała odejść.
Przez dłuższy czas nikt się nie odezwał. Czyjeś stopy zaszurały, ktoś odchrząknął. Nie mieli pojęcia, jak zareagować. Kto to widział, żeby nauczyciel mówił prawdę, przyznawał się, że coś mu może nie wyjść, brał na siebie winę, przepraszał uczniów, siedział w ciemności na podłodze i opowiadał, że musi umrzeć.
Wyjęłam żółtą plastikową minilatarkę (w tamtych czasach wszystko było mini albo mikro) i książkę i zaczęłam czytać nie zwracając uwagi na przewalającą się wokół mnie bestię. Jedna z uczennic, Denise, dziewczyna o długich blond włosach wyprostowanych że1em i długich nogach w czarnych pończochach ledwo przykrytych przez dżinsową mikromini spódniczkę, zapytała, co czytam. Powiedziałam, że „Dziennik Anny Frank", pamiętnik kilkunastoletniej dziewczynki uwięzionej na strychu w czasach drugiej wojny światowej. Opowiedziałam, jak musiała żyć w ciemnościach, tylko nocą, aby naziści nie odkryli jej rodziny. Zaczęłam czytać na głos.
Sześćdziesiąt pięć minut później podniosłam głowę i zobaczyłam bestię wyciągniętą brzuchem do góry, nadstawiającą się, by ją podrapać. Cała klasa siedziała z wpółotwartymi ustami i przymkniętymi oczami. Wszyscy byliśmy tam, z Anną, na mrocznym strychu. Razem. W następnych tygodniach dowiedziałam się, że maksymalny czas koncentracji tych dzieci wynosił dziesięć minut. Oczywiście, że ich maksymalny czas koncentracji wynosił dziesięć minut, gdy się nudziły. Wszyscy zawsze mówili, jakie one są niezdolne, a w gruncie rzeczy przyznawali się do własnej niezdolności, by je czymś zainteresować.
A więc zamiast skupić się na tym, czego moi uczniowie nie umieli, zaczęłam spędzać mnóstwo czasu siedząc na brzegu biurka i najzwyczajniej w świecie dając się prowadzić ciekawości, wyrzuciwszy z pamięci wszystko, czego się dowiedziałam o ich brakach. To prawda, że pogubili się w świecie papierków, ale są inne światy, w których ujawniła się ich zróżnicowana inteligencja. Standaryzowane testy inteligencji orzekły, że są niemądrzy, ale gdy ja sama okazałam się na tyle głupia, by kierować się własnym rozeznaniem, stało się dla mnie jasne, że te nikomu niepotrzebne, niezdolne, nie rozwinięte dzieciaki są mądre.
Zaczęłam uczyć się używać umysłu na ich sposoby. Całe wieczory spędzałam z zamkniętymi oczami, wiercąc się nieustannie tak jak Joe. Słuchałam, jak ludzie coś do mnie mówią, i natychmiast zapominałam, o co chodziło -tak jak Samantha. Do domu zamiast teczki wypełnionej arkuszami ocen niosłam serce przepełnione coraz to innym dzieckiem.
Jako że do żadnego z tych dzieci nie dołączono instrukcji obsługi, a oczywiste było, że nie istnieje jakiś jeden prawidłowy sposób uczenia ich, zaczęłam eksperymentować. Joe miał trzynaście lat i został sklasyfikowany jako dyslektyk, co znaczyło po prostu, że nie umie czytać. Spędziwszy cały wieczór na Joe analizie doszłam do wniosku, że jest on bardzo świadomy swego ciała i ma wybitnie rozwinięty zmysł dotyku. Kilka dni później miał wypadek z petardą, wskutek którego oślepł. O dziwo, właśnie utrata wzroku ułatwiła mu naukę czytania. Poprosiłam niewidomego studenta wyższej uczelni, aby nauczył Joe i mnie czytać brajlem. Moje palce nigdy nie zdołały dorównać palcom Joe w tej umiejętności. Po kilku miesiącach po raz pierwszy w życiu czytał płynnie. Co więcej, udzielał korepetycji z brajla swojemu specjaliście od zajęć wyrównawczych dla dyslektyków!
Zainteresowałam się, dlaczego tylu uczniów dostaje ritalin. Szkolny psycholog tłumaczył mi cierpliwie, że ritalin, który na dorosłych działa pobudzająco, podobnie jak kofeina, u dzieci nadpobudliwych paradoksalnie powoduje spowolnienie, co w założeniu ma im pomóc skupić uwagę przez dłuższy czas. Powiedziałam mu, że czytałam pracę, która wskazuje na działania uboczne ritalinu, szkodliwe dla rozwoju fizycznego dziecka, a także ostrzega przed stosowaniem tego leku u dzieci, które potrzebują po prostu nauki przez ruch i zajęcia praktyczne. Sugerowałam, by obok lub zamiast farmakoterapii odwołać się do innych metod pomocy dzieciom w wypełnianiu obowiązków i komunikowaniu się.
Powtarzano mi niezmiennie, że ci uczniowie są absolutnie oporni, a jednak gdy pracowałam z nimi nad czymś, co ich interesowało, gdy uczyłam poznawać sposoby funkcjonowania ich umysłów oraz własne potrzeby, gdy pomagałam im samodzielnie oceniać swoje postępy, nie natrafiłam na żaden opór. Wyniki testów poszły w górę. Początkowo powoli, potem systematycznie coraz szybciej.
Grono pedagogiczne zaczęło narzekać, że stosuję metody niekonwencjonalne, a co za tym idzie, niezupełnie prawidłowe. Bo inny znaczy oczywiście zły. Wicedyrektor przyszedł do mojej klasy na wizytację. Zobaczył grupę dzieci przebranych za słynny zespół rockowy „The Mamas and The Papas", jak nagrywała na magnetofon piosenkę ułożoną ze słów ćwiczenia ortograficznego. Inna grupka uruchamiała właśnie drukarkę, na której miała być drukowana klasowa gazeta (w tajnym, specjalnie wymyślonym języku). Młodzieniec w kącie walił w worek treningowy, który trzymało dwoje innych uczniów. Dwie dziewczyny czytały coś trzeciej, skulone pod moim biurkiem. Był też chłopiec unurzany po łokcie w glinie, z tekturową tabliczką na szyi z napisem „Zostawcie mnie w spokoju, mam dziś małpi dzień". Kiedy o godzinie piętnastej zadzwonił dzwonek, nikt nie rzucił się do drzwi, nikt nawet nie ruszył się z miejsca. No, niezupełnie. Pan West rzucił się w stronę szkolnego autobusu, z zakłopotaniem drapiąc się w głowę.
Tego roku nikt z nas nie poniósł klęski. Ja nie umarłam. Shirley nauczyła się czytać, Kokos nauczył się pisać, Danny - tabliczki mnożenia. Nie musiałam im niczego wkładać do głów, aby „zmusić do nauki". Moim zadaniem było raczej usuwanie przeszkód pomiędzy nimi a ich wewnętrznymi możliwościami. Byłam jakby ich antynauczycielką
Ostatecznie jednak klęskę poniosłam. Nie udało mi się powtórnie zapalić światła, które płonęło w ich oczach, gdy po raz pierwszy przekraczali próg szkoły. W ich arkuszach ocen- oraz w ich umysłach-nagromadziło się już tyle opisów ich braków, ułomności i problemów, że w końcu stały się samospełniającą się przepowiednią. Danny po dwóch latach rzucił szkołę, zaciągnął się do piechoty morskiej i zginał w Wietnamie. Kokos skończył w więzieniu w wieku siedemnastu lat, a Shirley zaszła w ciążę, gdy miała lat piętnaście, i pewno do dziś jest kasjerką w lokalnym domu towarowym.
***
Po wszystkich tych latach pracy z dziećmi w szkołach państwowych, prywatnego nauczania i szkolenia dorosłych wydaje mi się oczywiste, że duża część tego, co przywykliśmy nazywać problemami psychologicznymi lub trudnościami w nauce, wyrasta w gruncie rzeczy z tego, że nie rozumiemy, jak funkcjonuje umysł dziecka. Po prostu nie wszyscy myślimy i uczymy się w taki sam sposób i chcąc zapewnić naszym dzieciom prawidłową edukację, musimy nauczyć się rozumieć istotę tych różnych sposobów używania umysłu.
Chciałabym opowiedzieć o pewnym dziecku, które wywarło ogromny wpływ na moje rozumienie tych zagadnień. Ten chłopiec uprzytomnił mi, że w nauczaniu kluczem są różnice.
Miał na imię Jerome, lat czternaście, szósta klasa, mieszkał z ciotką i dwiema siostrami w obozie dla imigrantów w małym miasteczku na Florydzie. Ja byłam szkolnym psychologiem. Moje biuro mieściło się w dawnym schowku na szczotki. Jerome został skierowany do mnie, ponieważ nie umiał czytać, a także dlatego że nikt nie wiedział, co z nim zrobić.
W jego arkuszu ocen wyczytałam, że został określony jako „opóźniony w rozwoju", co oznaczało, że nie ma co zawracać sobie głowy jego czytaniem. Jak na czternastolatka był dużym chłopcem, a w jego brązowych oczach malowały się zarazem figlarność i udręka. Przy naszym pierwszym spotkaniu powiedział mi, żebym dała sobie spokój, bo on i tak nigdy się niczego nie nauczy. Czyli w tej sprawie wszyscy byli zgodni. Co za wyzwanie! Uwielbiam wyzwania.
Od kilku innych dzieciaków dowiedziałam się, że Jerome jest najlepszym szachistą w obozie. Wszyscy wiemy, że głupek nie może dobrze grać w szachy. Pewnego wieczoru poszłam popatrzeć, jak gra, co najwyraźniej było wydarzeniem niezwykłym. W tym obozie jeszcze nigdy nie postała stopa białego nauczyciela. Znalazłam Jerome'a otoczonego grupą widzów. Jego przeciwnikiem był mężczyzna w wieku czterdziestu kilku lat. Wszyscy siedzieli na skrzynkach lub kucali, tylko nasz bohater nieustannie chodził tam i z powrotem. Panowała absolutna cisza. Jerome, odmierzając kroki, w skupieniu przyglądał się szachownicy, a potem wykonał szybki ruch i ogłosił „szach i mat".
Byłam zafascynowana. Przez kilka dni próbowałam wczuć się w jego sposób myślenia. Wreszcie przyniosłam do swego biura ciężką księgę, na której okładce wielkimi złotymi literami wypisany był tytuł „A Black History of America" (Historia czarnej Ameryki). Jerome nigdy dotąd nie widział książki z fotografiami Afro-Amerykanów. Na wszelkie sposoby usiłował mnie nakłonić, abym mu ją przeczytała. W końcu zaproponowałam partię szachów na następujących warunkach: jeśli wygra, przeczytam mu tę książkę. Jeśli ja wygram, on będzie musiał sam ją przeczytać, nawet gdyby miało mu to zająć rok.
W tym pewnie był palec boży. Byłam początkującą szachistką, a Jerome bez wątpienia mistrzem, a jednak wygrałam tę partię. I wprawdzie zajęło nam to całą resztę roku szkolnego, ale Jerome w rzeczy samej zdołał przeczytać książkę. Samodzielnie doszedł do tego, w jaki sposób nauczył się grać w szachy, i wyjaśnił mi: „Cały czas muszę się ruszać, na stojąco. I musi być naprawdę cicho, inaczej nie mogę myśleć. I muszę długo patrzeć na jedno i tylko jedno miejsce, to znaczy na szachownicę, a potem zamykam oczy i widzę to w mojej głowie i wtedy słyszę tam w środku, co mam zrobić".
Żeby nauczyć go czytać, musiałam posłużyć się tą samą techniką. Tradycyjna metoda była nie do użytku. Gdy on zamykał oczy, będąc cały czas w ruchu, ja głośno wymawiałam słowa rysując mu jednocześnie litery na plecach albo na dłoni. Potem on powtarzał je patrząc na nie w książce. Potem je pisał. Początkowo było to dość pracochłonne, ale Jerome robił szybkie postępy. Ja uczyłam się od niego tak samo jak on ode mnie. Ostatniego dnia szkoły zniknął, zostawiając mi książkę. Jego siostra powiedziała, że bał się, by ktoś jej nie ukradł, bo to byłoby dla niego zbyt bolesne. Napisał dla mnie taki wiersz:
Nie wiem sam jak oddać mam
to co czuję kiedy pojmuję
że to nieprawda co mówili
i mojej głowie nic nie brakuje.
Dziękuję.
(Statystycznie rzecz biorąc - nikłe szanse, by Jerome był jeszcze wśród żywych. Afro-Amerykanie to zagrożony gatunek. Ale oczywiście żyje we wszystkim, czego nauczam, za co się biorę. Istota mojej koncepcji indywidualnych wzorców myślenia, spoiwo tej książki, jest darem Jeroxne'a. Jeśli z jej pomocą nauczycie się rozumieć cud, jakim jest niezwykły umysł dziecka, podziękujcie jemu).
Pięć lat potem, jak Jerome nauczył się czytać, opuściłam szkołę na dobre. Była to bolesna decyzja. Ciągle jeszcze, gdy ktoś pyta, czy jestem z zawodu psychologiem, odpowiadam: „Nie, jestem nauczycielką". Odeszłam ze szkolnictwa, bo nie dało się w nim żyć. To było tak, jakbym usiłowała uczyć głębokich oddechów w piecyku, w którym odkręcono gaz.
Od tego czasu pracowałam z rodzicami, konsultantami, pracownikami socjalnymi, nauczycielami, psychoterapeutami. Zdecydowałam się ponownie zwrócić ku szkolnictwu, gdyż pragnę podzielić się darem, który otrzymałam od Jerome'a- zrozumieniem, że ludzie uczą się na różne sposoby. Być może pewnego dnia komuś, kto przeczyta tę książkę, przyjdzie pracować z jego siostrą, bratem czy kuzynem. Wtedy koło się zamknie.
Moje doświadczenia z Jerome'em i wieloma innymi dziećmi dały mi impuls do napisania tej książki. To oni nauczyli mnie myśleć o tym, jak człowiek myśli. Uświadomili mi, że różnice w tym, jak człowiek się uczy, są kluczem do tego, czy się nauczy. Każdy z nas ma indywidualny sposób uczenia się - a więc przyswajania informacji, przechowywania ich, przypominania i przekazywania. Nazywam to indywidualnym wzorcem myślenia.
Poznanie wzorca myślenia twojego dziecka może być cenną pomocą w spożytkowaniu jego zdolności, podobnie jak umiejętność korzystania z bankomatu znakomicie ułatwia wyjęcie pieniędzy z banku. Dzięki temu twoje dziecko zdobędzie taką wiedzę, jaką jest w stanie zdobyć, i nauczy się wszystkiego, czego może się nauczyć.
ROZDZIAŁ DRUGI
Jak ocalić intelekt dziecka
Prawdziwy to cud, że nowoczesne metody nauczania nie zdołały całkowicie zdławić świętej pasji dociekania.
Albert Einstein
Gdy wasze dzieci wyruszają do szkoły niczym Dorota i jej przyjaciele na poszukiwanie Czarnoksiężnika Oza, towarzyszy im wasza nadzieja, że odnajdą tam swoje serca, swoją mądrość, odwagę, czarodziejską moc-wreszcie drogę do domu. Lecz jakże często, zbyt często spotykają tylko Złą Czarownicę z Zachodu lub nędznego szarlatana, który ukryty za kotarą, pociąga za sznurki, a czary biorąca łeb.
Zamiast doznać opieki, zachęty, pomocy w rozwijaniu wrodzonych możliwości, zamiast znaleźć się w sprzyjającym zdobywaniu wiedzy otoczeniu, w którym mogłyby rozkwitać, reagować spontanicznie, iść naprzód, dzieci nabierają przekonania, że muszą zmienić całą istotę swojej osobowości. Już ortografia sprawia, że kurczy się ich wiara w siebie. Uczą się wątpić w swoje możliwości.
To prawdziwy dramat, bo zadowolenie z siebie jest najważniejszą składową sukcesu w nauce, a wyrasta ono z zaufania do własnego umysłu, do jego możliwości przyswojenia sobie tego, co w życiu ważne. Jeśli spojrzeć na to realistycznie, szkoła powinna nauczyć człowieka, jak może spożytkować swoją inteligencję, jak ma ją rozwijać i pogłębiać. Ze szkoły powinniśmy wynieść większą, nie mniejszą swobodę w posługiwaniu się umysłem.
Najwyższy czas zejść z wydeptanej ścieżki tradycyjnej edukacji. Dzieci nabierają tam poczucia niższości zamiast poczucia własnej wartości, ich inteligencja jest ograniczana, zamiast poszerzać się i pogłębiać. Czas przebudować starą drogę w taki sposób, by liczyły się na niej różnice w osobowości i by dzieci nabyły umiejętności optymalnego wykorzystywania swego potencjału.
Aby osiągnąć ten cel, trzeba dokładnie zbadać starą ścieżkę i prześledzić, w których miejscach tkwią przeszkody. Zaczynam więc jak huragan. Przynajmniej takie można odnieść wrażenie. Nie cierpię zaczynać od strasznych rzeczy, ale obiecuję, że na tym się nie skończy.
Nie mam zamiaru przedstawiać wyczerpującej analizy problemów, które gnębią amerykańskie szkolnictwo-jak ograniczenia finansowe, bariery językowe, wzajemna niechęć między nauczycielami a administracją, brak wzorców i zaburzenia w funkcjonowaniu rodziny, przepełnione klasy, narkomania i agresja społeczna. Znacie te wszystkie sprawy podobnie jak ja. Nasz wpływ na nie jest tak znikomy, że już sama myśl o tym budzi we mnie chęć ukrycia się w piwnicy i tęsknotę za ciocią Emilią.
Pragnę tylko pomóc wam uświadomić sobie, co się dzieje z umysłem waszych dzieci, gdy porywa je edukacyjna trąba powietrzna. Znając kierunek i siłę wiatru, zdołacie się zorientować, co możecie zrobić natychmiast, dziś, teraz, aby w systemie szkolnictwa takim, jaki jest, stworzyć schronienie, aby ocalić wrodzone zdolności dziecka. Mam też nadzieję, że znajdziecie w sobie energię, by zjednoczyć się z innymi rodzicami we wspólnym działaniu w obronie tego, co możliwe.
Gdy po raz pierwszy weszłam do klasy jako uczennica, byłam przerażona, ale i zelektryzowana. Gdy po raz pierwszy weszłam tam jako nauczycielka, byłam przerażona i zelektryzowana. Gdy po raz pierwszy weszłam jako matka, byłam przerażona, zelektryzowana. We wszystkich tych sytuacjach jeden element wciąż wyraźnie rzuca się w oczy: dziecięca energia zmagazynowana w czterech ścianach. Tyle życia i tyle światła. Powietrze było gęste od pulsującej żywotności, ciekawość brzęczała jak pszczoły, które obsiadły plaster miodu, śmiech nie wiązł w gardłach, oczu nie zasnuła jeszcze zasłona nudy, ciała nie straciły fantastycznej elastyczności, na twarzach malował się głód wiedzy.
Wieloletnia praca w szkolnictwie nauczyła mnie, że dzieci są z natury zdolnymi uczniami i to my w szkołach pozbawiamy je umiejętności. W pewnym bardzo ważnym sensie są mądrzejsze, gdy przychodzą do szkoły, niż gdy ją opuszczają. Mądrzejsze, to znaczy żywsze, bardziej chętne do eksperymentów, gotowe mylić się i śmiać się z tego, ryzykować i dążyć do celu. Zanim pójdą do szkoły, poruszają się po świecie ze swobodą, jaką daje poczucie, że są panami samych siebie, że mają zaufanie do własnego rozumu. Nie ma przepaści między ich prawdziwą naturą a zdolnością wyrażania jej.
Gdzie się podziewa ten gwar, ten głód? Jak to się dzieje, że zaledwie kilka lat później te same oczy zasnuwa cień podejrzliwości? Jak to się dzieje, że ich ciała sztywnieją, zamykają się? Ich ręce, ciasno obejmujące tułów, miażdżą marzenia? Jak to się dzieje, że ich prawdziwą osobowość przysypuje lawina popiołów, ograniczających prawd podanych do wierzenia?
Sprawia to cały nasz system edukacji. Szkoli on dzieci w skupianiu uwagi na tym, co nieprawidłowe, i w ten sposób burzy ich wiarę we wrodzone możliwości uczenia się. Uczymy je, jak wyciągać korzyści z powstrzymywania się od nauki, i wydobywamy z ich pracy tylko to, co jest błędne; stopień tej nieprawidłowości oceniamy czerwonym długopisem. Nauczyciel liczy, ile wyrazów w dyktandzie dziecko napisało źle, a nie ile dobrze. Mówi mu:„Jesteś słaby w matematyce". Szkoła zaszczepia w mózgach dzieci świadomość popełnianych błędów. W ten sposób uczy je traktować swoje umiejętności jako coś oczywistego, a koncentrować się tylko na brakach.
Gdy spytać grupę dzieci w wieku szkolnym, jakie mają zdolności, niezawodnie zaczną się plątać udzielając odpowiedzi w stylu: „Jestem dosyć dobry w...hm, no więc lubię czytać gazety i wiem co nieco o...o sporcie. Właśnie, wiem co nieco o sporcie".
Gdy się poprosi te same dzieci, aby powiedziały coś o swoich niedostatkach, tryska strumień informacji: „Jestem bardzo nieśmiały i nie potrafię się wypowiadać w obecności grupy. Jestem beznadziejny z matmy i za grosz nie umiem tańczyć. Staram się poprawić, ale..."
Spostrzeganie dziury zamiast obwarzanka jest tak rozpowszechnione w naszej kulturze, że uważamy to za coś naturalnego, ale jest to bardzo nieefektywny sposób wykorzystywania ludzkiego mózgu. Wyobraźcie sobie przez chwilę, że odkładacie wszystkie pieniądze na konto bankowe, ale gdy trzeba zapłacić rachunki, zapominacie, że macie oszczędności. Czujecie się przytłoczeni ubóstwem, pracujecie jeszcze ciężej, aby zarobić więcej pieniędzy, które także wkładacie do banku, zapominając, że możecie przecież skorzystać z bankomatu i wyjąć je. Nigdy nie będziecie mieli dosyć, zawsze będzie wam towarzyszyło poczucie, że jesteście biedni. Może nawet zechcecie kiedyś zaczerpnąć z zasobów kogoś, kto wydaje wam się zamożniejszy, a może ogarnie was taka frustracja, że porzucicie wszelkie starania. To właśnie szkolnictwo robi z dziećmi.
A co by to było, gdyby zamiast tego ktoś poradził ci zobaczyć, co masz na kontach? Gdyby pokierował tobą w taki sposób, abyś zainwestował w narzędzia i projekty, które cię naprawdę obchodzą? Gdybyś zamiast uczyć się zwracać uwagę na to, czego masz za mało (za mało sprytu, za mało elokwencji, za mało inicjatywy), nauczył się wykorzystywać swoje mocne strony dla przezwyciężenia słabości? A gdyby tak ktoś zapytał cię, jak udało ci się nauczyć pisowni tych czterech wyrazów, które w dyktandzie napisałeś bezbłędnie, a następnie zastosować tę samą metodę do pozostałych szesnastu, których jeszcze nie opanowałeś?
Zamiast uczyć dzieci wykorzystywać ich wrodzoną inteligencję, ciekawość, zdolność dziwienia się i współodczuwania, reaktywność, uczymy je bać się przyznać, że nie znają odpowiedzi. Klasyfikujemy je w różnych kategoriach według ich braków. Przyjmujemy, że wszyscy uczą się w taki sam sposób, i skazujemy tych, którzy nie pasują do schematu, na miano niezdolnych. Opuszczają oni szkołę w najlepszym razie znudzeni, w najgorszym okaleczeni, ograniczeni w swych umiejętnościach, nieufni i poniżeni.
Przyzwyczailiśmy się uważać to za normalną składową procesu dorastania. Gdy patrzymy, jak z wolna gasną iskry w oczach naszych dzieci, a ich barki kulą się w obronnym geście, wzruszamy ramionami i przypominamy sobie, jak było z nami. Ale czy naprawdę musi tak być?
Kiedy Anne pracowała w wieczorowej szkole otwartej, każdemu przychodzącemu do szkoły rodzicowi wręczała kartkę z napisem „Nie proś mnie, bym uczyła twoje dzieci tak, jak uczono ciebie, ale tak, jak chciałeś, by cię uczono". Czy was kiedykolwiek ktokolwiek zapytał, jak chcielibyście być uczeni, albo czego chciałoby wasze dziecko? Takie postawienie sprawy tak bardzo kłóciło się z dotychczasowymi doświadczeniami większości rodziców z jej klasy, że nawet nie wiedzieli, od czego zacząć.
Świat dokonał w ostatnich czasach smutnego odkrycia, że bardzo wielu ludzi w dzieciństwie i w okresie dorastania doświadczyło krzywd emocjonalnych i fizycznych. Te jakże podobne do siebie dziecięce przeżycia; które stały się udziałem wielu z nas „dla naszego własnego dobra", jak to określiła Alice Miller, psycholog, pozostawiły po sobie rany zszywane szybko i w milczeniu. Gdy to wyszło na jaw, do naszej świadomości dotarł ogrom cierpień przekazywany z pokolenia na pokolenie. Wraz z tą świadomością przyszły zmiany i, miejmy nadzieję, uzdrowienie.
Lecz rany zadane naszym umysłom nadal się ignoruje lub im zaprzecza. A my nieświadomie przekazujemy dziedzictwo krzywd naszym dzieciom. Przez klęski uczą się nienawiści - do siebie, do szkoły, do społeczeństwa.
Dzieci odczuwają głęboki ból, gdy ich naturalny sposób myślenia, przyswajania i przetwarzania informacji, ich twórczość i sposób wyrażania swojej osobowości krytykuje się, wyszydza lub lekceważy. Nawet jeśli „dobrze sobie radzą" w szkole i bezbłędnie opanowują materiał, który według nas powinni znać, dzieje się to ogromnym kosztem- ich godności, ich autentycznych zdolności. Niedawno pewna licealistka opowiedziała mi, jak została upokorzona przed kolegami, ponieważ czytała podręcznik, zamiast oglądać program telewizyjny. Inny uczeń stwierdził, że założył po prostu, iż w szkole będzie się nudził. „Nauka jest generalnie nudna i tyle, zgadza się?" Jeszcze jedna dziewczyna przyznała się, że zawsze chciała zostać pielęgniarką, ale psycholog w poradni zawodowej powiedział jej, że „nie jest wystarczająco bystra", więc zapisała się na kursy dla sekretarek.
Jakie są prawdziwe zdolności naszych dzieci? Myślę, że nawet nie zbliżyliśmy się jeszcze do tej wiedzy. Ocenia się, że człowiek wykorzystuje najwyżej piętnaście procent swojego mózgu.
Jakie są dzieci, których umysły nie zostały okaleczone? Są to dobrzy uczniowie, którzy wierzą we własne możliwości; wiedzą i potrafią objaśnić, w jaki sposób się uczą, i w każdej sytuacji znają swoje potrzeby. Aby je zaspokoić, potrafią czerpać zarówno z otoczenia, jak i z wewnętrznych rezerw. Z łatwością przychodzi im wynalazczość, empatia, odwaga, intuicja, koncentracja i twórcza myśl. Potrafią żywo i z radością posługiwać się ciałem, w pełen inwencji sposób rozwiązywać problemy, potrafią uczestniczyć i współpracować, troszczyć się o siebie i o innych, posuwać się naprzód, dobrze wykonywać swoją pracę, wciąż się doskonalić, znajdować w sobie motywy do działania i samodzielnie oceniać własne osiągnięcia. Wiedzą, że się liczą, że są ważne, że komuś na nich zależy. Łacińskie słowo „educare" znaczy „wyprowadzać z wewnątrz na zewnątrz". Lecz w czasie mojej dziesięcioletniej pracy nauczycielskiej zaczęłam zdawać sobie sprawę, jak głęboka prawda tkwi w stwierdzeniu Jean Houston, wybitnego psychologa: „Ogromna część szkolnych niepowodzeń wynika w prostej linii z nudy, która z kolei rodzi się z braku umiejętności stymulacji intelektu dziecka, przez co traci ono tak wiele możliwości reagowania na otaczającą je rzeczywistość".
Dzień po dniu widziałam, jak dzieci otrzymują kolejne porcje informacji o swoich niedostatkach, o tym, kim mogą, a kim nie mogą zostać, co są w stanie zrobić, a czego nie. Zaczęłam uważać takie właśnie podejście za źródło całego problemu. Uświadomiłam sobie, że wykształcenie może równie dobrze podsycać zdolności człowieka jak ograniczać je.
Słynne nieuki
Każdemu, kto kiedykolwiek miał kłopoty w szkole, wielką uciechę sprawi poniższa lista słynnych nieuków. Sądzimy, że może ona być lekarstwem na czarne chwile, kiedy tak trudno podtrzymać w dziecku wiarę. Pokazuje, jak niewiele mówią sukcesy szkolne o prawdziwych zdolnościach:
Nauczyciele i rodzice słynnego mówcy, adwokata Clarence'a Darrowa, twierdzili, że nigdy nie nauczy się mówić ani pisać. Filozof Jean Paul Sartre musiał udawać, że czyta.
Francuski pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania.
Agatha Christie nie chciała uczyć się pisać. Carla Junga przerażały lekcje matematyki.
Nauczyciel Beethovena orzekł, że jako kompozytor jest beznadziejny. Beethoven nigdy też nie nauczył się mnożenia ani dzielenia.
Nauczycielka Louisy MayAlcott skarżyła się na nią, że rysuje, zamiast dodawać.
Pablo Picasso nienawidził szkoły i zdawało się, że nie jest zdolny nauczyć się czytać ani pisać, gdy inne dzieci w jego wieku osiągnęły w tym biegłość.
Emil Zola otrzymał zero na końcowym egzaminie z literatury. Na Honore de Balzacu nauczyciele postawili krzyżyk. Uznali go za głupka.
Prezydent Woodrow Wilson do jedenastego roku życia nie umiał czytać.
Thomas Edison uciekł ze szkoły, ponieważ nauczyciel bił go trzciną za to, że nie uważał na lekcji i kręcił się w ławce.
Przemiana duchowa
Od dziesiątków lat eksperci usiłują rozwiązać problemy szkolnictwa; tu coś zmienią, tam usprawnią, tego obwinią, na tamtego zwalą. Przysięgaliśmy wierność fonetyce, nowej matematyce, koncepcji powrotu do podstaw. Tymczasem problem szkolnictwa jest jak problem uzależnień. A te zmiany to jak przerzucenie się alkoholika z wódki na wino. Cały system już od długiego czasu chyli się ku upadkowi, rośnie poczucie bezradności. Próby tymczasowych rozwiązań zdają się tylko pogarszać sytuację.
Każdy, kto kiedykolwiek leczył się z uzależnienia, wie, że jest wielka różnica między dokonywaniem zmian a przeżyciem przemiany duchowej - otrzeźwieniem. Skuteczne działanie polega na tym, by nazwać problem, rozpoznać go u siebie i zmienić postępowanie, wspierając się wzajemnie w dziele naprawy, zdrowienia, odzyskiwania przenikliwości. Tego właśnie trzeba szkolnictwu.
Musimy zmienić ducha nauczania, nie tylko metody, praktykę-to nie wystarczy. Nie ma też jednego dobrego rozwiązania problemu szkolnictwa. Musimy przede wszystkim zmienić sposób myślenia, który ten problem stworzył.
Nazwać problem: garść faktów
Badania naukowe dowodząc że ludzie zapamiętują około dziesięciu procent z tego, co usłyszeli, dwudziestu procent z tego, co zobaczyli, a dziewięćdziesięciu procent z tego, co zrobili, ale nadal w powszechnym użyciu jest jedna metoda nauczania: „Ja mówię, ty słuchasz i uczysz się ". Adam Urbanski przewodniczący Amerykańskiego Stowarzyszenia Nauczycieli
Zamiast przyjrzeć się funkcjonowaniu całego systemu szkolnictwa w Stanach Zjednoczonych, obrzuca się szkoły pieniędzmi: od 1965 roku wydatki na szkolnictwo rosły półtora raza szybciej niż inflacja Ale pieniądze niekoniecznie stanowią rozwiązanie. Na przykład w Japonii na naukę dziecka wydaje się o pięćdziesiąt procent mniej niż u nas, jednak ich studenci są w światowej czołówce w naukach przyrodniczych, matematyce, językach i przedmiotach technicznych. Dwadzieścia siedem procent naszych studentów nie kończy studiów; w Japonii tylko sześć procent. My wydajemy więcej na budynki i administrację; om -na pensje nauczycieli.
Inne trzeźwiące fakty:
• Tylko połowa naszych uczniów zdobywa odpowiednie wykształcenie.
• Dzieci amerykańskie poddawane są w szkołach ponad stu milionom testów rocznie.
• Amerykański biznes wydaje miliardy dolarów szkoląc swoich pracowników w czytaniu i liczeniu, które to umiejętności powinni byli nabyć w szkołach.
• Dwa miliony dzieci w naszym kraju uznano za niezdatne do nauki. Oznacza to, że w ostatnim dziesięcioleciu liczba ta wzrosła o milion!
• Około siedmiuset pięćdziesięciu tysięcy dzieci przyjmuje leki z powodu tak zwanego zespołu nadpobudliwości i niedostatecznej koncentracji. Wieloletnie badania nadal nie udowodniły, żeby u znaczącej liczby dzieci występowały jakieś upośledzające je zaburzenia neurologiczne.
Według obserwacji Williama Glassera zawartych w „The Quality School":
• Rodzice mówią, że zdają sobie sprawę z trudności, że chcieliby coś zmienić, ale nie wiedzą jak. W ich hierarchii najważniejsze jest, by nauczyć się rozumieć własne dzieci i by one rozumiały ich.
• Priorytety urzędników: coraz lepsze wyniki testów (i dzięki temu zdobywanie dotacji), przepchanie przez szkolę możliwie największej liczby uczniów i jak najmniej kłopotów z dyscypliną
• Uczniowie mówią, że w szkole dobre jest to, że mają tam kolegów. Pod koniec siódmej klasy ponad połowa z nich myśli o swoich nauczycielach jako o przeciwnikach, twierdzi, że są apodyktyczni i nudzą. Większość uczniów mających kłopoty z nauką uważa, że nauczyciele ich nie lubią, że ich problemy nikogo nie obchodzą, a ich praca jest bezwartościowa.
• Nauczyciele stwierdzili, że osiemdziesiąt procent uczniów nie odrabia należycie lekcji. Większość ma wrażenie, że ich wysiłki są bezskuteczne. Czują się rozdarci między uczniami a urzędnikami. Mówią, że problem nie polega na braku zdolności uczniów, ale na braku chęci.
• Rozwiązanie leży nie w pieniądzach, lecz w przewartościowaniu ich przeznaczenia.
Rozpoznać problem u siebie: odpowiedzialność
Pierwsza klasa była w moich oczach gwałtem na zdrowym ludzkim organizmie. Oto sześciolatek, który właśnie rozwiązał najstraszliwsze zadanie naukowe na tej Ziemi: opanował sztukę języka mówionego, i to bez żadnych kursów. Jest doprawdy mistrzem w uczeniu się, szczęśliwym poszukiwaczem, zawsze chętnym, by spróbować czegoś nowego. Wtedy przychodzi szkoła, a wraz z nią zdumiewające nowiny: ma się uczyć tego, co każe nauczyciel, wtedy, kiedy każe nauczyciel, obojętne, czy ma na to ochotę. Musi zaprzestać poszukiwań, odrzucić to, co nieznane, skupić się na ograniczonej liczbie bodźców, udzielać powtarzalnych standardowych odpowiedzi. Musi się nauczyć a jakże bolesna to lekcja - że nauka jest w swej istocie po prostu nudna.
George Leonard, „Walking on the Edge of the Worki"
Gdy ostatnio gazety w Portland w stanie Oregon doniosły, że wyniki testów szkolnych trzeci rok z rzędu utrzymują się na takim samym niskim poziomie, przedstawiciele szkół skomentowali to w taki sposób: „Być może dzieci po prostu osiągnęły granice swoich możliwości w nauce".
Andy Rooney w swoim komentarzu w programie „Sixty Minutes" 2 lutego 1992 roku stwierdził, że system szkolnictwa jest najzupełniej` w porządku. „Fakt, że tylko pięćdziesiąt procent uczniów naprawdę się uczy, spowodowany jest głupotą dzieciaków-oświadczył z całą powagą. -A dzieci są głupie dlatego, że rodzice nie potrafią zmusić ich do pracy".
Oba komentarze są typowe dla postawy znanej jako „oskarżanie ofiary". Ponieważ nie wiemy, jak uporać się z problemem, zwalamy winę na tego, kto najbardziej cierpi z jego powodu.
W rzeczywistości umysł ludzki jest prawdziwym automatem do nauki, a dzieci wcale nie są głupie. Gatunek ludzki podlega ewolucji od trzech miliardów lat. Popęd do uczenia się jest równie silny jak popęd seksualny, z tą różnicą, że ujawnia się wcześniej i trwa dłużej. Nie ma dzieci pozbawionych motywacji.
To nie dzieci osiągnęły granice swoich możliwości, lecz szkoły. Nasze szkoły i metody kształcenia zostały stworzone dla społeczeństwa rolniczego. Lecz nadszedł wiek informacji i wiedza zmienia się tak gwałtownie, że to, co aktualne dziś, za kilka miesięcy już będzie przestarzałe. Szkolnictwo także powinno się zmienić, tak by zamiast wbijać dzieciom do głów wiadomości zgodne z najnowszymi modami, nauczyć je posługiwać się swoim intelektem i samodzielnie przetwarzać nowe informacje. Gdyby chodziło o przemysł samochodowy, obecny stan rzeczy można by porównać do sytuacji, gdy mechaników szkoli się do pracy z silnikiem parowym, podczas gdy później będą musieli poradzić sobie z całym garażem maseratich!
Potrzeby edukacyjne naszych dzieci zmieniają się ustawicznie, tymczasem metody zaspokajania ich pozostają te same. Zasadniczo robimy stale to co zwykle i wyniki są takie jak zwykle. Powinniśmy natomiast uczyć dzieci przetwarzania informacji, co jest równie ważne jak sama informacja. Musimy zacząć doceniać zróżnicowanie intelektów naszych dzieci, nieprzebranych skarbów, które tylko czekają na odkrycie.
Lecz jakże mają dzieci zachować zainteresowanie dla własnych zdolności, skoro nas interesują wyłącznie ich braki? Uwaga! Etykietki zagrażają samoocenie dziecka i zdrowemu funkcjonowaniu szkolnictwa. Podkreślają to, czego uczeń nie umie. Myślę, że jesteśmy do nich tak przywiązani dlatego, że szkolnictwo otrzymuje wielkie pieniądze na rzecz dzieci, które je noszą. A także dlatego, że uwalniają one wszystkich od odpowiedzialności za fakt, któremu musimy stawić czoło: że nasze metody uczenia dzieci się nie sprawdzają
Zmienić postępowanie: możliwości
Większość dzieci, które dziś chodzą do szkoły, będzie musiała wielokrotnie uczyć się wszystkiego od nowa. Musimy je nauczyć, jak się uczyć.
Garry Caruthers, gubernator stanu Nowy Meksyk
Największym bogactwem naszego kraju są umiejętności i talenty naszych dzieci. Szkoła nie może dłużej zajmować się jedynie dostarczaniem informacji, lecz musi poświęcić się wydobywaniu zdolności, które będą dzieciom potrzebne do życia w dwudziestym pierwszym wieku.
Przypominam sobie starą baśń o księciu, który w młodości został pustelnikiem. Zamieszkał w wieży swego ogromnego, potężnego zamku. Tam jadł, spał, gimnastykował się i pracował. Pozostał w tym jednym jedynym pokoju, w ciasnocie i bałaganie, do późnej starości. Reszta zamku, nie używana, zaczęła chylić się ku upadkowi, ale książę zupełnie zatracił świadomość jego istnienia. Pewnego dnia zamek runął, a pustelnik został pogrzebany pod gruzami.
I my jesteśmy często jak ów książę pustelnikami zamkniętymi w zamku naszego umysłu. Zamieszkujemy wieżę logiki i racjonalizmu, a ignorujemy resztę naszego dziedzictwa. Jako rodzice wiemy o umyśle naszych dzieci i o tym, jak najlepiej szkoła mogłaby się im przysłużyć, więcej, niż pozwalamy sobie uzmysłowić. Znamy piwnice i kuchnię. Wiemy, że Johnny'emu łatwiej skupić uwagę, kiedy się rusza, i że Shandra wyśpiewuje słowa, których pisowni ma się nauczyć. Wiemy, że Li Fong na zakupach lubi mieć ze sobą listę, a znowu Victor radzi sobie lepiej, jeśli mu się powie, co ma kupić. Musimy tylko nauczyć się posługiwać tą wiedzą ku pożytkowi dzieci.
Dzieci przychodzą na świat każde z własną, niepowtarzalną iskierką. My, ich rodzice, jesteśmy strażnikami tego ognia. Nawet jeśli zostanie z niego tylko odrobina żaru ukryta w wypalonym drewienku, naszą sprawą jest strzec wiatru, który pozwoli rozdmuchać płomień. Nieszczęściem my sami też zostaliśmy okaleczeni i ograniczeni w swoich możliwościach. Nie ufamy swojej wiedzy o zdolnościach naszych dzieci. Musimy uczyć się przekształcać wpojony nam destruktywny sposób patrzenia na nie.
Te wielkie problemy wymagają całkowitej zmiany samego sposobu, myślenia. Mogą nas zbliżyć do dawnych ideałów, do tego; co jest dla nas naprawdę ważne, i do reagowania na zmieniający się świat elastycznie, z zapałem, w nasz własny oryginalny sposób. Podejście, które proponujemy w tej książce, nie jest samo w sobie rozwiązaniem, lecz wyrazem dążenia do ideału: aby niepowtarzalność, indywidualność młodych ludzi były szanowane i rozwijane.
Serce orła
Dawno, dawno temu pewna kobieta podróżowała po świecie z synem i zaszła raz na fermę drobiu. Chłopiec był bardzo ciekawski; przycisnął buzię do zardzewiałej drucianej siatki, za którą tłoczyły się setki kurcząt.
- Mamo, tam w klatce jest bardzo dziwny kurczak. Zupełnie inny niż pozostałe.
Gdy kobieta przyglądała się ptakowi, którego wskazywał jej syn, podszedł do nich chudy mężczyzna w brudnym odzieniu.
- Co chcecie od moich kurczaków? - burknął.
- Tylko patrzymy. Ale czy mógłby nam pan łaskawie powiedzieć coś o tym dziwnym ptaku, tam, w najdalszym kącie klatki? Mam wrażenie, że bardzo różni się od innych. Właściwie wydaje mi się, że to może być młody orzeł.
- Bzdura - odparł farmer. - Mam go od pisklaka. Zachowuje się jak kurczak, je jak kurczak, a więc to jest kurczak.
- Czy pozwoliłby nam pan wejść do klatki i przekonać się osobiście?
- Róbcie co chcecie - odpowiedział.
Kobieta i jej syn zgięci w pół przecisnęli się przez prowizoryczne drzwiczki. Potem kobieta osunęła się na kolana i sięgnęła po ptaka.
- Jesteś orłem, nie kurczakiem. Potrafisz fruwać. Możesz pofrunąć, gdzie chcesz.
Uniosła go nad głowę i puściła w powietrze.
Ptak zatrzepotał skrzydłami raz i drugi, ale zaraz opadł bezwładnie, uderzając dziobem o ziemię, i zaczął grzebać w kurzu w poszukiwaniu pożywienia.
Farmer, który przyglądał im się zza płotu, prychnął.
- Przecież mówiłem. To kurczak, taki sam jak każdy inny. Tracicie czas, swój i mój.
Gdy odwrócił się do nich plecami, chłopiec krzyknął: -Przepraszam, czy pan by go nam nie sprzedał? Skoro to tylko zwyczajny kurczak, na pewno nie będzie go pan żałował.
- W porządku. Pięć dolarów.
Kobieta wiedziała, że cena jest bezwstydnie wygórowana, ale oczy jej syna patrzyły błagalnie, dała więc chichoczącemu staruchowi pieniądze.
Chłopiec przygarnął orła do piersi, wybiegł z zagrody i pomknął zakurzoną drogą. Matka podążyła zanim na szczyt niewielkiego pagórka.
Co robisz, synu?
Chłopieć nie odpowiedział. Podniósł młodego ptaka najwyżej, jak tylko mógł, i prosił:
Masz serce orła. Wiem, że masz. Jesteś pięknym, cudownym ptakiem. Jesteś stworzony do wolności. Rozpostrzyj skrzydła, usłuchaj swego serca i leć. Proszę, orle, wzleć!
Łagodny powiew wiatru zwichrzył pióra ptaka.
Kobieta wstrzymała oddech, patrząc, jak chłopiec podrzuca go w powietrze.
Ptak rozpostarł skrzydła i spojrzał w dół. Jakby podtrzymywany ich cichą modlitwą, zawisł na chwilę drżąc, a potem szerokimi kręgami poszybował lekko nad nimi, nad farmą, nad całą doliną
Kobieta i jej syn nigdy go już nie ujrzeli. Nigdy nie dowiedzieli się, dokąd poprowadziło go serce. Wiedzieli tylko, że nie powróci już do dawnego życia, życia kurczęcia.
Najpospolitszym błędem rodziców jest niedocenianie prawdy, że klucz tkwi w jednostce. Ja, jak ta kobieta z afrykańskiej bajki, pragnęłabym pomóc wam dostrzec orły w waszych dzieciach. Chciałabym was przekonać, że one nie są kurczakami i nie muszą żyć tak, jakby nimi były. Chciałabym pomagać wam w waszej opiece nad ich umysłami ucząc, jak zrozumieć te niepowtarzalne wzorce, którymi dzieci posługują się myśląc, ucząc się i komunikując. Chciałabym pomóc wam znaleźć sposób, aby poderwać je do lotu pomimo ich niewiary, że latać potrafią.
ROZDZIAŁ TRZECI
Pomyślmy o myśleniu, CZYLI
jak pracuje umysł dziecka
Z czasem zaczniemy patrzeć na nasze dzieci nie jak na stworzenia, którymi trzeba manipulować lub zmieniać je, lecz jak na posłańców z tak dobrze nam kiedyś znanego, a dawno zapomnianego świata, którzy mogą nam odsłonić więcej sekretów życia - także naszego własnego - niż kiedykolwiek potrafili nasi rodzice. Alice Miller
Przeświadczenie, że proces myślenia przebiega tak samo u wszystkich ludzi, jest świadectwem najgłębszej niewiedzy. Wydaje nam się oczywiste, że mamy różne myśli. Ale już nie tak oczywiste - że każdy z nas dochodzi do tych myśli w sobie tylko właściwy, niepowtarzalny sposób. W szkole nie poświęca się wiele uwagi temu, jak dzieci myślą. Zwykle przyjmuje się, że każdy umysł funkcjonuje tak jak umysł nauczyciela. Tymczasem istnieje sześć rozmaitych „sposobów myślenia". Jeśli chcemy znaleźć bardziej efektywne metody kształcenia dzieci, musimy je poznać.
W tym rozdziale przedstawimy prosty i łatwy w użyciu schemat, który pozwoli zrozumieć, jak myśl krąży w dziecięcym umyśle. Dalej pomożemy wam odkryć wzorzec myślenia dziecka.
Na własną nutę
Nasz umysł bardzo przypomina instrument muzyczny. Każdy instrument muzyczny gra inaczej. Każdy wydaje z siebie muzykę, ale inaczej wydobywa się muzykę ze skrzypiec, a inaczej z puzonu.
Przypuśćmy, że wasze dziecko idąc po raz pierwszy do szkoły wzięłoby ze sobą skrzypce. I przypuśćmy, że nauczyciel przyszedłby z fletem i z sekretnym założeniem, że na wszystkich instrumentach gra się tak samo. Nauczyciel mógłby powiedzieć coś w tym rodzaju: „Dobrze, dziewczynki i chłopcy, teraz przyłóżcie instrumenty do ust i dmuchajcie".
Wasze dziecko naturalnie będzie miało ogromne kłopoty. Nauczyciel zada mu specjalne ćwiczenia do domu i pouczy je, że musi się bardziej starać. Wy oczywiście też będziecie się starali mu pomóc. Ponieważ sami wiecie ze szkoły, że na wszystkich instrumentach gra się tak samo, przyłożycie do ust swoje powiedzmy - trąbki i będziecie dmuchać. Johnny będzie ćwiczył dając z siebie wszystko, ale skrzypce nie wydadzą żadnego dźwięku. W końcu zostanie przebadany i porównany ze wszystkimi innymi dziećmi w całym kraju, które grają na fletach, trąbkach, organkach i puzonach. Oczywiście uplasuje się na najniższej pozycji, wraz z innymi dziećmi wyposażonymi w skrzypce i bębny.
Lata zajęć „wyrównawczych" sprawią, że nauczy się wydawać dziwaczne i słabe dźwięki, ale miłość do nauki, poczucie własnej wartości, wiara w siebie i zaufanie do instrumentu doznają poważnego uszczerbku.
Ta historia nie musi się na tym kończyć. Pewnego razu matka Johnny'ego przeczyta tę książeczkę i odkryje, że Johnny'emu do grania potrzebny jest smyczek. Znajdzie jakiś zakurzony smyczek na strychu. Uprzytomni sobie, że wujek Sid ma bardzo podobny instrument i całkiem nieźle na nim gra, a wtedy... (Dalej niech was prowadzi wyobraźnia).
Zmienne stany umysłu
Chcę podzielić się z wami swoją wiedzą o tym, jak umysł przetwarza informacje, abyście mogli zrozumieć właściwy waszemu dziecku sposób posługiwania się jego instrumentem-w myśleniu, w nauce i komunikowaniu się ze światem. Studiując hipnoterapię dowiedziałam się, że umysł „trawi" myśli obracając nimi na trzech poziomach: świadomym, podświadomym i nieświadomym. Każdy z tych stanów umysłu pełni w uczeniu się odmienną funkcję.
Jeśli porównać proces uczenia się do trawienia, to świadomość jest niczym usta; tam nauka się zaczyna, są to wrota umysłu, miejsce, gdzie informacja jest pobierana i przeżuwana, gdy tymczasem umysł planuje, w jaki sposób ma zmetabolizować każdy jej szczegół. Na tym właśnie poziomie intelekt dziecka najłatwiej ładuje się, porządkuje informacje, ustala hierarchię ważności, ocenia i znajduje środki wyrazu. Jeśli dziecko nie potrafi myśleć na tym poziomie, jego świat pogrąża się w odmętach chaosu.
Zwykle uważa się, że dzieci uczą się i skupiają uwagę, gdy myśli ich znajdują się w stanie świadomości, ale to tak, jakbyśmy powiedzieli, że jemy tylko wtedy, gdy mamy jedzenie w ustach. To tylko początek procesu uczenia się-trawienia, który angażuje zaledwie mały fragment mózgu. Natura jest rozumna. Dała nam zdolność myślenia na różnych poziomach dla różnych celów.
Dzieci w stanie świadomości są ożywione, ich uwaga zwraca się ku światu zewnętrznemu i temu, co się im demonstruje, siedzą na brzegach krzeseł; obserwują wszystko, co się dzieje, łowią każde słowo.
Podsumowując, dzieci w stanie świadomości: • są maksymalnie rozbudzone i ożywione;
z łatwością skupiają uwagę na tym, co dzieje się wokół nich; sprawiają wrażenie, że najłatwiej przyswajają sobie informacje;
• bez skrępowania wypowiadają się publicznie;
• są logiczne, dbają o szczegóły, nie odbiegają od tematu.
Stan podświadomości służy dzieciom do jakby „mielenia" faktów. Trzymając się naszego pokarmowego porównania moglibyśmy powiedzieć, że jest to żołądek; miejsce, gdzie pokarm obraca się i miesza. Nie jest on już taki sam jak na początku drogi, ale też jeszcze nie w pełni nadaje się do przyswojenia.
Na tym etapie procesu uczenia się dzieci zwalniają tempo, aby zastanowić się nad napływającymi informacjami, rozważyć, jak mają się do tego, czego już się nauczyły. To tutaj roztrząsają problemy, zmagają się z uczuciami, patrzą z różnych punktów widzenia, a wszystko rozgrywa się w ich wnętrzu. Ta część umysłu jest jak kolejka wahadłowa, która transportuje to, co nadeszło z poziomu świadomości, do banków pamięci w obszarze nieświadomości. Z kolei z magazynów nieświadomości przewozi to, czego już się wcześniej nauczyły, na poziom pełnej świadomości, gdzie mogą tę wiedzę wykorzystać.
Podświadomość to obszar, w którym dzieci zdają sobie sprawę z istnienia zarówno ładunku informacji otrzymanych ze świata, jak i własnego, wewnętrznego układu odniesienia. Pozwala im przejść od czuwania do głębokiego relaksu, a od relaksu do aktywnej ekspresji. Bez podświadomości umysł byłby zmuszony połykać wszystko w całości.
Podsumowując dzieci w stanie podświadomości: • porządkują informacje;
• znajdują się między stanem ożywionej gotowości a „wyłączeniem się";
• potrafią skupić się w tym samym czasie na zewnętrzu i na wnętrzu;
• łatwo tracą pewność siebie.
Nieświadomość to stan, w którym wiadomości zdobywane przez dzieci łączą się z już wyuczonymi. Przypominają się rzeczy zapamiętane i na bardzo głębokim poziomie powstają związki myślowe. Przeznaczeniem tego obszaru umysłu jest tworzenie modeli - dzięki ustawicznemu porządkowaniu doświadczeń na najróżniejsze sposoby i wskazywaniu, jak to czy tamto mogłoby wyglądać. To jakby jelita umysłu, gdzie forma przyswojonego pokarmu zmienia się ustawicznie, a jego składniki zostają wbudowane we wszystkie organy ciała. Jeśli racjonalna część umysłu służy porządkowaniu informacji i wydobywaniu z niej dokładnie określonego sensu, to nieświadomość służy formułowaniu przesłania w sposób pośredni -przez sny, symbole, wyobrażenia, analogie -wieloma drogami w tym samym czasie. Tu myśl krąży obejmując całość sytuacji. Bez nieświadomości życie dziecka byłoby jałowe, pozbawione inwencji twórczej, samotne i nudne.
Podsumowując-dzieci w stanie nieświadomości:
• łatwo się wyłączają;
• myślą skrycie, są nieśmiałe, pragną intymności;
• postrzegają raczej całość sytuacji niż szczegóły;
• budują twórcze związki myślowe.
Na oznaczenie każdego z tych stanów umysłu używam kolejno symboli: trójkąta, kwadratu i koła. Poniższy diagram przedstawia je razem. Strzałka wskazuje kierunek myśli do wewnątrz, od przyjęcia informacji do jej przetworzenia, a następnie na zewnątrz, w postaci tworzonych, wyrażanych i przekazywanych przez dziecko idei.
W istocie każdy z nas ciągle w ułamku sekundy przeskakuje z jednego z tych trzech stanów do drugiego wskutek nieustannej stymulacji odbieranych przez nas bodźców czuciowych.
Obieg myśli
By zilustrować to przykładem, wejdźmy na chwilę do klasy. Pani Jones uczy dzieci ułamków. Miguel zdaje się chwytać wszystko w lot, sprężony na samym brzegu krzesła, gotów pytać i odpowiadać na pytania. Alexandra pokrywa okładkę swojego niebieskiego zeszytu skomplikowanym labiryntem linii. Wai Lap siedzi nieruchomo gapiąc się w okno i najwyraźniej w ogóle nie uważa. Gdy pani Jones zwraca się do niego, wygląda, jakby właśnie wracał wahadłowcem kosmicznym z Saturna. Jeśli pani Jones pomyśli, że tylko jeden Miguel złapał coś z tego, co starała się. przekazać, popadnie w głęboką frustrację. Nie zdaje sobie bowiem sprawy, że każdy z jej uczniów w inny sposób, na innym poziomie przyswaja jej nauki. Nie wie także, że jej sposób przedstawiania wiedzy o ułamkach pobudza różne sfery umysłu.
Miguel słucha pani Jones i przyswaja wiedzę świadomie, zadając pytania, które pozwolą mu zrozumieć temat. Alexandra, która bawi się podczas wykładu pani Jones, przetwarza to, co słyszy, podświadomie. Jej umysł analizuje, próbuje dociec, czy te informacje przydadzą jej się do czegoś i jak się mają do wcześniejszych doświadczeń.
Wai Lap, który gapi się przez okno, przetwarza to, co mówi pani Jones, nieświadomie. Być może myśli o ułamku tortu, który wczoraj dostał na deser, albo jak w zeszłym miesiącu wygrał zawody pływackie o ułamek sekundy. Albo też wyobraża sobie kalejdoskop i jego niezliczone wzory z ułamków kolorowych szkiełek.
Pomyślmy o myśleniu
Zauważmy, jak bardzo myśl przypomina wodę. W pierwszej chwili woda kojarzy nam się ze zmywaniem naczyń, piciem czy myciem zębów. Gdy się jednak głębiej nad tym zastanowimy, widzimy, że woda nieustannie zmienia postać: to paruje w chmury, to leje się na parasole, to mknie z gór jako strumień, który zasila źródła tryskające koło domu. Wszystko to jest wodą, lecz w coraz to innej postaci.
Według mnie myśl także zmienia postać w swej wędrówce przez odmienne stany umysłu. Osoby pracujące z komputerem wiedzą, że przy przetwarzaniu informacji posługuje się on rozmaitymi językami, takimi jak Fortran, Pascal, Basic itp. Umysł ludzki jest tak fascynujący między innymi dlatego, że myśli w trzech różnych językach. Nie chodzi tu o język francuski, węgierski czy suahili, ale o obrazowanie wzrokowe, słuchowe i ruchowe. Precyzując, oto co oznacza każdy z tych trzech terminów:
Język wzrokowy: wpatrywanie się w otaczający świat oraz wewnętrzne wizje, aktywność przez to, co może być widziane (czytanie, rysowanie, pisanie, projektowanie itp.).
Język słuchowy: wsłuchiwanie się w otaczający świat i głosy wewnętrzne, wyrażanie się przez to, co może być słyszane (mowa, śpiew, muzyka itp.).
Język ruchowy: odbieranie wrażeń zmysłowych ze świata zewnętrznego, z własnego wnętrza lub ciała, wyrażanie się przez ruch, wykonywanie rozmaitych czynności (dotyk, ćwiczenia fizyczne, eksperymenty, prace ręczne itp.).
Gdy myśl przepływa w umyśle dziecka ze świadomości przez podświadomość do nieświadomości, zmienia się też jej język. Na przykład umysł Miguela na początku operuje językiem słuchowym: Miguel wysłuchał objaśnień pani Jones i wytłumaczył sobie znaczenie jej słów (świadomie, w postaci dźwięków); następnie przełożył jej objaśnienia na obraz, porządkując informacje i wydobywając z nich treść a więc jakby przyjrzał się im (podświadomie, posługując się wzrokiem), wreszcie wyłączył się na chwilę, czyli stracił kontakt ze światem zewnętrznym i bezwiednie przywołał wspomnienie krojenia tortu (nieświadomie, język ruchu). Gdyby pozostał w tej sferze umysłu, mógłby dalej snuć sieć skojarzeń z innymi podobnymi doznaniami i działaniami, na przykład z pierwszym kawałkiem tortu, jaki w życiu zjadł.
Żaden z tych rodzajów aktywności nie jest myślą jako taką. Chodzi o to, jak myśl kruży w umyśle, jak nie i jak mogłaby krążyć. Tę naturalną choreografię myśli nazywam przetwarzaniem percepcyjnym. U każdego z nas każdy z tych trzech kanałów, przez które postrzegamy rzeczywistość, powiązany jest z jednym z trzech stanów umysłu, między którymi krąży myśl.
Wykładając dzieciom swoje tezy pani Jones posługuje się kanałem słuchowym. Pónieważ Miguel myśląc świadomie także używa kanału słuchowego, objaśnienia werbalne pobudzają go. U Alexandry natomiast kanał słuchowy związany jest z podświadomością, toteż słowa pani Jones wywołująca jej umyśle rodzaj chaosu. Z kolei u zagubionego Wai Lapa kanał słuchowy przypisany jest do stanu nieświadomości; najgłębszych pokładów jego umysłu, toteż słowa wyzwalają u niego myślenie nieświadome, powodując, że wyłącza się i przestaje uważać.
Analizując zachowania dzieci w zwykłych, codziennych sytuacjach zaczynamy rozumieć różnice w sposobach funkcjonowania ich umysłów. Gdy na przykład troje dzieci wchodzi do nowej klasy, pierwszą rzeczą, na którą zwróci uwagę Jordan (świadomość), będzie, co kto robi a więc kanał ruchowy. Thomas zainteresuje się przede wszystkim, o czym jest mowa (świadoma część jego umysłu działa przez kanał słuchowy). Max najpierw rozejrzy się wokół w poszukiwaniu czegoś ciekawego (świadomie posługuje się kanałem wzrokowym).
Zwróćmy uwagę, w jaki sposób dzieci organizują swoje zajęcia. W szkole przyjmuje się, że wszyscy robią to jednakowo. Tymczasem szczegółowy plan i hierarchia ważności poszczególnych czynności mogą być najróżniejsze. Jorge na przykład musi zapisywać sobie każde zadanie domowe i odrabiać wszystko według listy, ponieważ jego umysł posługuje się przede wszystkim wzrokiem. Teri znów, zanim zabierze się do pracy, lubi poopowiadać koleżankom przez telefon, co ma do zrobienia i w jakiej kolejności chce to robić, gdyż jej umysł posługuje się przede wszystkim słuchem. Nanci będzie sobie układać książki i zeszyty, z których ma się uczyć, w stosiki i przerabiać wszystko po kolei - będzie więc aktywna ruchowo.
Podobnie proces zapamiętywania nie jest jednym i tym samym dla wszystkich dzieci, obojętne, czy chodzi o czyjś numer telefonu czy o wspomnienia z przyjęcia urodzinowego. Juanita widzi numer jakby wyświetlony na maleńkim ekranie w głowie (kanał wzrokowy). Joshua słyszy głos wewnętrzny, który wymienia kolejne cyfry (kanał słuchowy). Leonard zapamiętuje trzymając słuchawkę i wyobrażając sobie, że naciska guziki albo nakręca tarczę telefonu (kanał ruchowy).
Najrozmaitsze są także formy eksponowania wiedzy i całej osobowości dzieci. Na przykład Donna odgrywa rolę rodzinnego klauna i przy każdym obiedzie zabawia towarzystwo dowcipami, piosenkami i historyjkami; Rachel to sportsmenka-zawsze właśnie wychodzi albo dopiero wróciła z treningu lub meczu piłki nożnej, koszykówki czy lekkoatletycznego. Dale to artysta wiecznie powalany farbami, trocinami, gliną, wystawia swoje najnowsze arcydzieło na lodówce lub półce z książkami.
Nauczanie a różnice indywidualne
Stosunkowo niedawno pedagodzy zaczęli zdawać sobie sprawę, jak ważne są indywidualne różnice w sposobie uczenia się. Badania nad tym zagadnieniem prowadzili od późnych lat sześćdziesiątych Marie Carbo, Rita Dunn, Kenneth Dunn i inni na St. John's University w Nowym Jorku. Wykazali oni ostatecznie, że dzieci uczą się w różny sposób i że ich wyniki szkolne zależą od tego, czy sposób nauczania koresponduje z ich sposobem uczenia się. .
Anne wspomina swoje pierwsze zetknięcie z problematyką odmiennych stylów uczenia się: W mojej pracy nauczycielskiej w latach siedemdziesiątych byłam bardzo podekscytowana odkrywaniem odmienności moich uczniów. Zapoznałam się z osiemnastoma wariantami opisywanymi przez Dunnów. Ankietowałam moich uczniów według opartego na ich pracy kwestionariusza dotyczącego różnych sposobów uczenia się. Wszystko to było bardzo interesujące, ale ciągle nie miałam pojęcia, jak wykorzystać to; czego dowiedziałam się o poszczególnych dzieciach, i wyjść naprzeciw potrzebom wszystkich w codziennej pracy w klasie. Tak duża liczba zmiennych, które należało wziąć pod uwagę, działała obezwładniająco. Wróciłam więc do tego, co robiłam przedtem-uczyłam dzieci tak, jak mi się wydawało, że będzie najlepiej -tak, jak uczyłam się ja sama.
Ostatnio wiedzę o różnicach w sposobie uczenia się wykorzystuje się w szkołach nieco szerzej. Do świadomości wielu osób przebija się fakt, że większość z nas ma jeden zmysł, którym najłatwiej się posługiwać w procesie uczenia się. Słyszy się czasem na przykład o „wzrokowcach". Zrozumienie, że sednem różnic w sposobach uczenia się jest istnienie trzech odmiennych rodzajów postrzegania, to gigantyczny krok naprzód.
Lecz to tylko pierwszy krok. Nie wystarczy powiedzieć, że dziecko jest typem wzrokowym, słuchowym czy ruchowym. Trzeba zrozumieć cały proces przyswajania przezeń informacji, wędrówkę myśli przez jego świadomość, podświadomość i nieświadomość.
Wracając do naszej przykładowej klasy: gdybyśmy o Wai Lap wiedzieli tylko to, że jest typem ruchowym, moglibyśmy najwyżej dać mu układankę do rozłożenia i ponownego złożenia, co prawdopodobnie utrzymałoby jego uwagę. Lecz tylko wiedząc, że przez kanał słuchowy działa u niego nieświadomość, możemy zrozumieć, czemu się wyłączył, gdy pani Jones mówiła i mówiła.
Z kolei pani Jones, nie rozumiejąc sposobu funkcjonowania jego umysłu, mogłaby, gdy nie będzie umiał odpowiedzieć na jej pytania, przemówić do niego tonem krytycznym. Ponieważ Wai Lap jest taki wrażliwy na wszystko, co słyszy, słowa krytyki mogą zachwiać jego poczuciem własnej wartości, po skończonej lekcji wyjdzie z klasy myśląc, że jest głupi, a pani Jones w pokoju nauczycielskim rozgłosi, jaki to on nieuważny!
Sześć indywidualnych wzorców myślenia
Aby uczyć się efektywnie, dzieci muszą używać wszystkich trzech kanałów. Toteż różnice pomiędzy nimi polegają nie tyle na tym, którym z nich posługuje się umysł, ile na tym, w jakiej kolejności się nimi posługuje.
Najłatwiej przyswoić sobie i utrzymać wiedzę, jeśli proces ten dokonuje się w określonym porządku-gdy informacja zostaje najpierw przyjęta przez świadomość, następnie opracowana przez podświadomość, a wreszcie wchłonięta przez nieświadomość. Poszczególne „instrumenty" różnią się między sobą sposobem, w jaki te trzy stany umysłu wiążą się z trzema kanałami myśli (wzrokowym, słuchowym, ruchowym). Istnieje sześć możliwych kombinacji, które nazwałam indywidualnymi wzorcami myślenia. Są to szlaki myśli, sposoby przyswajania, trawienia i wchłaniania wiadomości.
Świadomość Podświadomość Nieświadomość
wzrokowy słuchowy ruchowy (WSR)
wzrokowy ruchowy słuchowy (WRS)
słuchowy ruchowy wzrokowy (SRW)
słuchowy wzrokowy ruchowy (SWR)
ruchowy wzrokowy słuchowy (RWS)
ruchowy słuchowy wzrokowy (RSW)
Te wzorce funkcjonują we wszystkim, co robimy. One wyznaczają najwygodniejszy i najskuteczniejszy sposób uczenia się. Decydują o tym, że umysł Johnny'ego to skrzypce, a jego matki - trąbka.
Nie mam pojęcia, dlaczego ludzki mózg wybiera sobie taki a nie inny wzorzec. Ale wygląda na to, że pracuje najlepiej i najwydajniej, gdy myśl biegnie z góry określonym, utartym szlakiem, z tych samych przyczyn, dla których chodzimy zwykle po chodnikach. W życiu dziecka nadchodzi moment-na ogół jest to pierwszy rok w szkole - gdy jeden z tych szlaków staje się jego ulubionym. Ciągłe zamiany jednego szlaku na drugi spowodowałyby taki sam zamęt, jak gdyby ktoś był jednego dnia praworęczny, a drugiego leworęczny. Choć nawet u bardzo małych dzieci daje się zidentyfikować wzorzec, którym się posługują, często trudno określić preferencje dziecka, dopóki nie osiągnie pełnej dojrzałości neurologicznej. U różnych dzieci przebiega to różnie. Nie pozwól więc zagasnąć swojej ciekawości i niech twoja wiedza o umysłowości dziecka podąża za jego rozwojem i zmianami, jakim ono podlega.
Wejrzenie w siebie
Jeśli chcecie zbadać, jak funkcjonują te wzorce, zapraszam was, byście przez kilka chwil wsłuchali się w siebie:
Zwróćcie uwagę, w jaki sposób myślicie; nie na treść myśli, ale na sam proces myślenia. Gdybym na przykład poprosiła matkę, żeby pomyślała o pierwszym zetknięciu ze swoim dzieckiem w szpitalu, mogłaby mi opowiedzieć coś takiego: „Była siódma rano, I S listopada 1985, właśnie wstawało słońce. Rodziłam tylko cztery godziny. Lekarz położył mi Melisę na piersi. Była najmniejszym z trójki moich dzieci, ważyła tylko dwa sześćdziesiąt, a obaj moi chłopcy po trzy i pól... " To byłaby treść.
Jeśli jednak zamiast tego uświadomiliby sobie, że gdy myśli o Melissie tego pierwszego dnia, przypomina jej się, jaka była leciutka, gdy ją trzymali w ramionach, i jakim ciepłem przepełniała ciało, a potem dyszy jej płacz i glos lekarza, wreszcie widzi wyraźnie maleńkie raczki w świetle poranka - byłby to przykład koncentracji na sposobie myślenia o tym przeżyciu. Skupienie się na samym procesie oznacza uświadomienie sobie, jak się myśli o tym, o czym się myśli.
Z początku wydaje się to równie trudne jak wzięcie na ręce noworodka po raz pierwszy w życiu. Okażcie sobie cierpliwość, zrelaksujcie się. Po prostu zwróćcie uwagę na sam sposób, w jaki myślicie o tej pierwszej chwili sam na sam z dzieckiem.
Oto przykład. Gdy ja myślę o Dawidzie w moich ramionach, w ułamku sekundy staje mi przed oczami jego twarzyczka i jak wyglądał owinięty w kocyk. Gdy sięgnę myślą nieco głębiej, przypominam sobie jego gruchanie i jak mu śpiewałam nosząc na rękach. To wspomnienie wyzwala uczucie pełni i ciepła, które ogarniało mnie, gdy wtulał się w moją szyję.
Mój umysł posłużył się zatem wszystkimi trzema rodzajami „myślenia", ale jako pierwszy pojawia się obraz, to, co w mojej świadomości jest najbardziej realne i usystematyzowane. Dialogi i opisy tkwią tuż pod powierzchnią, w mojej podświadomości, i przychodzą mi-do głowy dopiero po chwili. Uczucia, dotyk, ruch, działanie - choć niezwykle dojmujące, leżą tak głęboko w mojej nieświadomości, że zazwyczaj o nich „nie myślę". Moje myśli przeważnie układają się według wzrokowo-słuchowo-ruchowego wzorca.
Jak myślicie, którym z sześciu wzorców posługuje się wasz umysł? Pracując nad tym zagadnieniem możecie dowiedzieć się o swoim sposobie przetwarzania informacji więcej, niż zdołaliście sobie uświadomić kiedykolwiek przedtem.
Budowanie mostów nad przepaścią komunikacyjną
Wiedza o funkcjonowaniu umysłu dziecka oraz własnego może przekształcić wasze stosunki. Zrozumienie wzorców myślenia pozwoli wzajemnie doceniać i szanować pełnię waszych osobowości. Pomoże zaspokoić ciekawość, a przy tym pozwoli nie widzieć w takim czy innym zachowaniu dowodu słabości czy trudności. Otworzy zindywidualizowane i zrozumiałe dla drugiej strony możliwości reagowania. Zachęci do zwracania uwagi, co się sprawdza, a co nie.
Oto przykład. Kilka miesięcy temu uczestniczyłam w nocnym programie radiowym z telefonicznym udziałem słuchaczy. Piętnaście minut przed końcem moją uwagę pochłonął słuchacz, który zadzwonił z przedmieścia.
Słucham pani od czterdziestu pięciu minut i postanowiłem o coś zapytać wyrzucał słowa tubalnym, szorstkim głosem. Często biję mojego syna, bo chcę go zmusić, żeby mnie słuchał. Zawsze kiedy mam mu coś ważnego do powiedzenia, stoi i gapi się na mnie, i nie odpowiada. Myślałem, że zachowuje się tak, bo mu się zdaje, że wszystkie rozumy pozjadał, ale teraz już nie jestem pewien.
Wzięłam głęboki wdech. Co mam mu powiedzieć, żeby pomóc? Poprosiłam, żeby opisał wszystko, co mu przychodzi do głowy na temat sposobu myślenia syna.
-No więc teraz, słuchając pani, pomyślałem, że on może być jednym z tych wzrokowo-ruchowych typów, bo uwielbia bazgrać i nie może nic powiedzieć, jeśli nie macha rękami jak wiatrak. Nieraz patrzy, jak coś robię, i potrafi zrobić to sam. Ale kiedy próbuję mu wytłumaczyć, złości się albo się urywa.
Po jeszcze kilku pytaniach zgodziliśmy się, że umysł jego syna prawdopodobnie funkcjonuje według wzorca wzrokowo-słuchowo-ruchowego. Nie mieliśmy też wątpliwości, że on sam posługuje się wzorcem odwrotnym: słuchowo-ruchowo-wzrokowym.
- Tego się właśnie obawiałem. Więc cały czas tłukłem go za coś, co nie było jego winą?
Zauważyłam, że gdyby wiedział o tym wcześniej, nie tłukłby syna, więc nie była to także jego wina.
-No dobrze. Teraz już wiem, ale co mam robić? Mówiliśmy więc o tym, jak ważne jest dla jego syna, by dotykać go z miłością. Podsunęłam pomysł, by ilekroć chce, żeby chłopiec go słuchał, obejmował go ramieniem i spacerował z nim, pozwalając patrzeć, gdzie mu się podoba. Ruch, działanie staną się dla nich mostem, kanałem porozumienia. Komunikowanie się przez dotyk pomoże synowi maksymalnie skupić uwagę na słowach ojca i odpowiednio zareagować.
Miesiąc później dostałam od niego list. Donosił mi, że od naszej nocnej rozmowy ani razu nie uderzył syna, że kiedy spacerują razem, syn rzeczywiście słucha i że on uczy się o własnej umysłowości nie mniej niż o umysłowości syna.
Podsumowanie
Odczytywanie wzorca myślowego dziecka przypomina układanie puzzle'a albo menu w chińskiej restauracji; coś z karty świadomości, coś z karty podświadomości i coś z karty nieświadomości. Następne rozdziały pomogą wam w tym. Zapraszamy do zaspokajania głodu wiedzy.
Odkrycie, jak funkcjonuje umysł dziecka, może ułatwić zrozumienie niektórych jego zaskakujących lub irytujących zachowań. Mam nadzieję, że bardziej szczegółowe wniknięcie w tę kwestię pogłębi także współczucie dla dzieci, które uczone są w sposób nie przystający do ich wzorca myślowego, i pchnie do szukania sposobów bardziej skutecznego zaspokajania ich potrzeb. Wszak niepowtarzalność dzieci to prawdziwe bogactwo.
Praca domowa
To, że jesteśmy po przeciwnych stronach kartki, nie oznacza, że macie po prostu biernie przyjmować nauki zawarte w tej książce. Przyłączcie się teraz do mnie i pomyślcie: czego jeszcze nie wiecie, a chcielibyście się dowiedzieć, o tym, jak wasze dzieci się uczą?
ROZDZIAŁ CZWARTY
Jak określić
wzorzec myślenia dziecka
Nie ma czegoś takiego jak geniusz. Niektórzy z nas są tylko mniej upośledzeni niż inni. Buckminster Fuller
Wszyscy rodzice wiedzą, że dzieci różnią się od siebie. Ten, kto ma ich więcej niż jedno, często porównuje je mówiąc na przykład: „Sapy była ciągle w ruchu, a Justinowi wystarczy do szczęścia siedzieć i patrzeć, jak trawa rośnie". Życie codzienne ujawnia w waszych dzieciach te cechy, które was rozczulają, i te, które doprowadzają do szału. Zauważacie, że Ted nie usiedzi ani chwili spokojnie, że Rosna ciągle pyta: „Dlaczego?", że Katie jest zawsze taka czyściutka i porządna, że Reggie jest najspokojniejszy z całej rodziny, a Lana ma bardzo zręczne ręce. Te proste codzienne spostrzeżenia, dzięki którym widzicie każde dziecko osobno, pomogą zrozumieć, w jaki sposób ono się uczy. W tym rozdziale dowiecie się, jak określić wzorzec myślowy dziecka. Zawiera on pytania, ćwiczenia do wykonania samemu i z dzieckiem, listę cech różnicujących, charakterystykę porównawczą i zbiór typowych zachowań dzieci reprezentujących poszczególne wzorce. Rozdziały 510 zawierają głębszą analizę każdego z sześciu wzorców, bardziej szczegółowy opis zachowania oraz rady, jak najlepiej porozumieć się z dzieckiem, jak pomagać mu w nauce w domu. W końcowych rozdziałach znajdziecie praktyczne wskazówki, które pomogą wam poruszyć ten temat w rozmowie z nauczycielem. A na razie wejdźcie w rolę detektywa: gromadźcie poszlaki, drążcie coraz głębiej swoją wiedzę o dziecku, świadomie przyglądajcie się zachowaniom, cechom; które wydawały wam się oczywiste. Wierzę, że będzie to dla was fascynująca przygoda, zakończona odkryciem: „Ach, więc to dlatego!"
Co już wiecie
Wy, rodzice, wiecie o swoich dzieciach więcej niż ktokolwiek inny. Byliście z nimi, gdy uczyły się chodzić, mówić, czytać i pisać. Obserwowaliście je, słuchaliście, zachęcaliście do poszukiwań, rozwijania talentów i zainteresowań. Pomagaliście przezwyciężać trudności w nauce, związkach i komunikowaniu się z innymi.
Określanie wzorca myślowego dziecka zaczyna się od tego, co już wiecie o nim i o tym, jak się uczy. Poświęćcie trochę czasu na zarejestrowanie tego na taśmie magnetofonowej lub na papierze. Możecie posłużyć się poniższymi wskazówkami, ale naturalnie nie musicie się do nich ograniczać w swoich przemyśleniach:
• Przypomnij. sobie kilka sytuacji, kiedy dziecko uczyło się czegoś nowego. Na przykład jak to było, kiedy uczyło się pływać? Czy chciano, żeby mu najpierw pokazać każdy ruch i omówić go, a potem próbowano samo? Czy po prostu wskoczyło do wody, a pytania zostawiło na później? W jaki sposób uczyło się grać w pikę czy prowadzić samochód?
• Sporządź listę zainteresowań swojego dziecka. Co szczególnie pobudza jego ciekawość?
• Które przedmioty szkolne wydają mu się łatwe? Z którymi ma kłopoty? Jakie są jego mocne strony? W czym trzeba mu pomagać? Weź pod uwagę muzykę, zajęcia plastyczne, zakupy i budżet domowy, sport, a nie tylko czytanie, pisanie, ortografię, matematykę, nauki społeczne i przyrodnicze.
Niech wasze myśli związane z Tymi pytaniami płyną swobodnie. Wracajcie do nich wielokrotnie. Sami się zdziwicie, jakie wspomnienia wynurzą się z niepamięci.
Wzorzec myślowy twojego dziecka
Aby go określić, musisz przede wszystkim zwrócić uwagę, jak dziecko mówi, słucha, uczy się tańczyć, uprawia sporty, czyta czy rysuje. To pomoże odkryć, jakie miejsce w jego wzorcu zajmują kanały słuchowy, ruchowy i wzrokowy.
Poniżej zamieszczamy listę łatwych do zaobserwowania cech charakterystycznych dla wszystkich możliwych kombinacji kanałów percepcji i stanów umysłu. Zastanów się, które z nich (najlepiej wybierz po jednej z każdej grupy) najbardziej przypominają twoje dziecko. Będzie to dla ciebie trop, który doprowadzi do odkrycia jego wzorca myślowego.
Nie oczekuj, że opisy te będą idealnie odzwierciedlały osobowość twojego dziecka: nigdy tak nie jest. Każdemu wzorcowi odpowiada pewien zestaw najistotniejszych zachowań i cech, które większość ludzi o tym wzorcu przejawia w sposób logiczny, spontaniczny i powtarzalny, ale przecież wszyscy jesteśmy wyjątkami od reguły. Wśród ludzi o tym samym wzorcu istnieją także duże rozbieżności - typ wzrokowo-słuchowo-ruchowy może być dobrym sportowcem, słuchowo-ruchowo-wzrokowy może dużo czytać, a wzrokowo-ruchowo-słuchowy ładnie się wypowiadać. Toteż posuwając się naprzód staraj się wyłowić ogólne tendencje i nie gub się w szczegółach.
Jeśli świadomość twojego dziecka działa przez kanał ruchowy, to dziecko:
• łatwo uczy się lub zapamiętuje ćwiczenia ruchowe;
• rywalizacja sportowa sprawia mu przyjemność;
• robi wszystko w sposób zorganizowany;
• bez zahamowań opowiada o doznaniach zmysłowych i uczuciach;
• ożywia się poruszając się lub machając rękami.
Jeśli świadomość dziecka działa przez kanał słuchowy, to dziecko:
• łatwo uczy się lub zapamiętuje, co usłyszało;
• swobodnie i naturalnie wypowiada się w obecności innych; • jego słownictwo jest bogate i poprawne;
• ożywia się mówiąc.
Jeśli świadomość dziecka działa przez kanał wzrokowy, to dziecko:
• łatwo uczy się i zapamiętuje, co zobaczyło;
• swobodnie i naturalnie pisze, ilustruje swoje pomysły, nie krępuje go obserwacja;
• zaprowadza porządek używając środków wizualnych: sporządzając listy, notując, układając rzeczy;
• bardzo zwraca uwagę na widoczne szczegóły;
• ożywia się pokazując coś lub pisząc.
Jeśli podświadomość twojego dziecka działa przez kanał ruchowy, to ono:
• próbuje różnych wariantów, robi różne rzeczy na wiele sposobów;
• koncentruje się na otoczeniu przez ruch, na własnym wnętrzu przez odczuwanie;
• potrafi poruszać się i odbierać wrażenia czuciowe jednocześnie;
• często ma uczucie rozdarcia między dwoma kierunkami.
Jeśli podświadomość twojego dziecka działa przez kanał słuchowy, to ono:
• przepowiada sobie różne rzeczy na głos;
• koncentruje się na otoczeniu mówiąc, na własnym wnętrzu słuchając;
• potrafi mówić i słuchać jednocześnie;
• w dialogu wewnętrznym przemawia za obie strony.
Jeśli podświadomość twojego dziecka działa przez kanał wzrokowy, to ono:
• zapisuje, rysuje, przedstawia wizualnie różne warianty tej samej rzeczy;
• koncentruje się na otoczeniu patrząc, na własnym wnętrzu drogą wizualizacji;
• potrafi obserwować i wyobrażać sobie coś jednocześnie;
• widzi sprawy z dwóch perspektyw naraz.
Jeśli nieświadomość twojego dziecka działa przez kanał ruchowy, to ono:
• wyłącza się, gdy się je dotyka lub gdy wykonuje narzucone ruchy;
• ruch, dotyk onieśmiela je, jest dla niego czymś intymnym;
• łatwiej wyraża ogólne odczucia niż precyzuje konkretne doznania zmysłowe;
• łatwo zapomina, jak się coś robi.
Jeśli nieświadomość twojego dziecka działa przez kanał słuchowy, to ono:
• wyłącza się, gdy słyszy zbyt wiele słów;
• rozmowa, szczególnie z obcymi lub w grupie, onieśmiela je, wydaje mu się czymś intymnym;
• łatwo zapomina, o czym była mowa, nazwy, tytuły; zapamiętuje ton głosu.
Jeśli nieświadomość twojego dziecka działa przez kanał wzrokowy, to ono:
• wyłącza się, kiedy zbyt długo na coś patrzy;
• nieśmiało wypowiada się w formie pisemnej lub graficznej;
• łatwiej zapamiętuje duży obraz niż szczegóły;
• łatwo zapomina, co czytało lub widziało.
Bez względu na to, czy już odkryłeś wzorzec myślowy twojego dziecka, czy też masz zbiór poszlak, ale brak ci rozwiązania, radzimy operować umysłem jak obiektywem aparatu fotograficznego. Naprzemiennie przybliżaj i oddalaj obraz, skupiając uwagę to na szczegółach, to na całościowym wizerunku dziecka. Staraj się nie przesądzać o całości wzorca na podstawie jednej cechy lub jednego kanału.
Powiąż, co tu czytasz, z codziennymi doświadczeniami swojego dziecka. Zaangażuj je także. Poproś, żeby cię czegoś nauczyło. Może to być coś, co je akurat absorbuje, na przykład jak się drybluje w piłce nożnej, albo jak rozwiązać zadanie z algebry. Albo niech nauczy cię czegoś elementarnego, powiedzmy, zawiązywać sznurowadła. Którym kanałem posłuży się najpierw? Którym w drugiej kolejności? Którym na końcu albo wcale? Zazwyczaj najłatwiej nam uczyć innych tak, jak uczymy się sami.
Wyobraź sobie, że proces identyfikacji wzorca myślowego dziecka to coś w rodzaju kupowania swetra. Przypuśćmy, że masz do wyboru sześć różnych fasonów. W pewnej chwili wybierasz jeden ź nich i przymierzasz dziecku. Weź go do domu i niech dziecko trochę w nim pochodzi. Obserwuj je. Zastrzeż sobie, że jeśli sweter nie będzie pasował, zwrócisz go do sklepu i wypróbujesz następny.
Bądź cierpliwy. Przede wszystkim zaś miej do siebie zaufanie. Nie ma jakiejś jednej słusznej drogi. Pozwól sobie na swobodę, ciesz się tym, co robisz. Twoje „śledztwo" może okazać się tak interesujące, że rozwiązanie stanie się nagle mniej ważne niż samo poszukiwanie.
Zamieszczone dalej opisy typowych zachowań mogą pomóc rozszerzyć i sprecyzować obserwacje. Zapoznając się z nimi odrzuć dotychczasowe założenia i sądy o tym, jak zachowuje się twoje dziecko i dlaczego tak. Proponujemy ci nowe spojrzenie na jego irytujące, zagadkowe czy fascynujące postępki.
Wzorce myślowe a zachowanie
Wskazówki: na każde pytanie daj jedna, najbliższą prawdzie odpowiedź i wynik zaznacz w odpowiedniej rubryce w tabeli na stronie 65. Jeśli podane są dwa warianty, to należy zaznaczyć oba. Na przykład jeśli na pytanie 1 wybierzesz odpowiedź " a ", to stawiasz znaczek i w rubryce SRW, i w SWR. Gdy już odpowiesz na wszystkie pytania, policz, ile masz znaczków w każdej rubryce. Wzorzec twojego dziecka mieści się najprawdopodobniej w rubryce z największą liczbą znaczków. Aby się upewnić, przeczytaj charakterystyki dalej zamieszczone.
Na podstawie twoich obserwacji:
Jak określiłbyś sposób mówienia twojego dziecka?
a. Słowa płyną potoczyście, w logicznym porządku, nieprzerwanie, bez wahania; bogate słownictwo
SRW, SWR.
b. Kontroluje się, bywa onieśmielone, gdy ma wypowiedzieć się w większym towarzystwie WRS, RWS.
c. Używa wielu przenośni, mówi barwnie WSR, RSW.
d. Mówi przeważnie o działaniach, uczuciach, wydarzeniach RS W .
e. Szukając właściwych słów gestykuluje, pomaga sobie rękami, kręci się WRS, RS W.
Krąży wokół tematu, zadaje niezliczone pytania WRS, RWS.
2. Jaki jest kontakt wzrokowy z twoim dzieckiem?
Utrzymuje stały kontakt wzrokowy WSR, WRS.
Nieśmiałe spojrzenie, kontakt wzrokowy przez czas dłuższy niż kilka sekund peszy je, często ucieka z oczami SRW, RS W.
c. Utrzymuje stały kontakt wzrokowy, ale jeśli się przedłuża, mruga oczami, miewa tiki SWR, RWS. d. Gdy musi słuchać zbyt długo, jego wzrok staje się szklisty WRS, RWS.
3. Jak określisz charakter pisma swojego dziecka?
Pismo ładne, czytelne WSR, WRS.
Trudne do odczytania SWR, RWS.
Niewyrobione, trochę nieporządne, litery bywają niekształtne SRW, RSW.
4. Co najłatwiej zapamiętuje twoje dziecko?
a. Wypowiedzi ustne, dowcipy, teksty piosenek, nazwiska, tytuły, zapamiętuje powtarzając
wielokrotnie na głos SRW, SWR.
b. To, co widziało lub czytało, twarze, widoki, zapamiętuje przepisując wielokrotnie WSR, WRS.
c. Czynności, doświadczenia, wrażenia dotykowe, zapachy, zapamiętuje powtarzając jakąś czynność wielokrotnie RWS, RSW.
5. Jak oceniasz potrzeby i umiejętności fizyczne swojego dziecka?
Jest ciągle w ruchu, wiercipięta, potrzebuje swobody ruchów RWS, RSW.
Potrafi przez dłuższy czas siedzieć spokojnie SWR, WSR.
Czuje się niezręcznie, łatwo się denerwuje, gdy po raz pierwszy uczy się jakiejś czynności SWR, WSR.
Łatwo nabiera umiejętności fizycznych RWS, RSW.
6. Jak twoje dziecko reaguje na dotyk?
Kontakt fizyczny raczej je onieśmiela SWR, WSR.
Lubi dotykać innych i być dotykane RWS, RSW.
Kontakt fizyczny musi być poprzedzony nawiązaniem porozumienia SRW, WRS.
7. Jak dziecko wyraża swoje uczucia?
Są dla niego sprawą bardzo intymną WSR.
Uczucia kryją się "tuż pod skórą" SRW, WRS.
Łatwo wyraża uczucia SRW, RSW.
Łatwo uzasadnia uczucia SWR.
Z najwyższym trudem ubiera uczucia w słowa RWS.
8. W jakich okolicznościach dziecko wyłącza się?
a. Gdy ma przed sobą zbyt wiele szczegółów wizualnych, gdy mu się coś pokazuje albo wypytuje
o to, co widziało SRW, RSW.
b. Gdy słyszy zbyt wiele słów, ustnych objaśnień albo pytań dotyczących czegoś, co słyszało WRS, RWS.
c. Gdy ma do wyboru zbyt wiele czynności, gdy się go dotyka, gdy się go pyta, co czuje SWR, WSR
9. Jakie zachowanie twojego dziecka uważasz za najbardziej denerwujące?
Nie może usiedzieć spokojnie na jednym miejscu SRW, RSW.
Wypowiada się przez akt fizyczny popychając i uderzając innych RSW.
Popisuje się WSR.
Dowcipkuje, używa zbyt śmiałego języka SRW, SWR.
Naburrmusza się, zamyka w sobie WRS, RWS.
Przerywa, mówi nieustannie SRW, SWR.
Obraża się, narzeka, mówi "tak, ale" WRS.
Aby dowiedzieć się czegoś więcej, zadaj swojemu dziecku następujące pytania:
10. Co najlepiej pamiętasz z filmu, programu telewizyjnego, lektury?
Wygląd bohaterów, scenerię WSR, WRS.
O czym była mowa, muzykę SRW, SWR.
Co się wydarzyło, charaktery bohaterów RWS, RSW.
11. Co robisz, żeby zapamiętać czyjś numer telefonu?
Przepowiadam go sobie, słyszę go wewnątrz SRW, SWR.
Wyobrażam sobie telefon albo cyfry numeru WSR, WRS.
Wyobrażam sobie, jak biorę słuchawkę i nakręcam numer RWS, RSW.
12. Co najłatwiej zapamiętujesz w ludziach, których poznajesz?
To, co robicie wspólnie, jakie uczucia w tobie budzą RWS, RSW.
Jak wyglądają WSR, WRS.
Jak się nazywają, co mówią SRW, SWR.
13. Co cię najbardziej rani, co najtrudniej ci znieść?
Złe, raniące słowa WRS, RWS.
Natręctwo, agresywne gesty SWR, WSR.
Złe spojrzenia SRW, RSW.
14. Jak zabierasz się do składania jakiejś rzeczy?
Czytam instrukcję, potem sam to robię. Podpowiadanie mi przeszkadza WRS.
Czytam instrukcję, zadaję pytania, mówię sam sobie, co mam zrobić WSR.
Dopasowuję części do siebie. Jeśli trzeba, to pytam. Nigdy nie czytam instrukcji RSW.
Dopasowuję części, patrzę na schemat, potem pytam RWS.
Proszę kogoś, żeby mi powiedział, a potem pokazał, jak to robić, potem próbuję sam SWR.
Proszę kogoś, żeby mi powiedział, jak to robić, potem próbuję sam. Instrukcję czytam
w ostateczności SRW.
15. Czym się kierujesz wybierając sobie ubrania?
Jakie są w dotyku, czy są wygodne, z jakiej są tkaniny RWS, RSW.
Ich kolorem, jak w nich wyglądam, czy harmonizują ze sobą WSR, WRS.
Czy pasują do mojej osobowości, jakiej są firmy, co mówią o mnie SRW, SWR.
LP. |
SRW |
SWR |
RSW |
RWS |
WRS |
WSR |
1 |
|
|
|
|
|
|
2 |
|
|
|
|
|
|
3 |
|
|
|
|
|
|
4 |
|
|
|
|
|
|
5 |
|
|
|
|
|
|
6 |
|
|
|
|
|
|
7 |
|
|
|
|
|
|
8 |
|
|
|
|
|
|
9 |
|
|
|
|
|
|
10 |
|
|
|
|
|
|
11 |
|
|
|
|
|
|
12 |
|
|
|
|
|
|
13 |
|
|
|
|
|
|
14 |
|
|
|
|
|
|
15 |
|
|
|
|
|
|
SRW
Język
Łatwo porozumiewa się z innymi w mowie. Ma bogate słownictwo. Przemawia z uczuciem, melodyjnie. Lubi mówić innym, co mają robić (urodzony przywódca).
Sfera wzrokowa
Kontakt wzrokowy, zwłaszcza dłuższy, onieśmiela je. Widzi całość obrazu. Rysuje proste rysunki.
Cechy fizyczne
Tłumiona energia wre tuż pod skórą. Lubi sport - dobry trener, dobry zawodnik. Ostrożnie nawiązuje kontakt fizyczny.
Mocne strony i trudności w nauce
Uczy się łatwo z dyskusji i wykładów. Łatwo też przychodzi mu nauka za pomocą ćwiczeń manualnych i metod eksperymentalnych. Może mieć trudności z czytaniem, pisaniem, ortografią. Potrafi uczyć się języka ze słuchu.
Kiedy się wyłącza
Gdy musi się przyglądać zbyt wielu rzeczom, gdy ma opowiedzieć, co widzi.
Jakie stwarza problemy
Przerywa innym. Dowcipniś, złośliwiec, przesadnie śmiały, wygłupia się, jego słowa potrafią ranić.
Jakie są jego problemy
Ma trudności z realizowaniem swoich wyobrażeń w satysfakcjonujący go sposób.
Wrodzone zalety
Wizjoner, ma wiele wspaniałych pomysłów. Stara się inspirować innych.
SWR
Język
Łatwo porozumiewa się z innymi w mowie. Ma bogate słownictwo. Wypowiada się logicznie o faktach, ideach, koncepcjach. Lubi rozmawiać z dorosłymi i starszymi dziećmi.
Sfera wzrokowa
Utrzymuje długotrwały kontakt wzrokowy, ale może mrużyć oczy, mrugać, miewa tiki.
Potrafi koncentrować się na całości obrazu i szczegółach jednocześnie. Analizuje obrazy w myślach. Ma trudne do odczytania pismo.
Cechy fizyczne
Ma powierzchowną świadomość własnego ciała. Bywa niezdarne, aktywność łatwo wytrąca je z równowagi. Woli dyscypliny indywidualne (pływanie, biegi) niż wymagające rywalizacji. Nie śmiałe w kontakcie fizycznym, skryte w uczuciach.
Mocne strony i trudności w nauce
Uczy się łatwo z dyskusji i wykładów oraz lektur. Ma trudności z zajęciami manualnymi, sportem. Potrafi uczyć się języków obcych ze słuchu i przez czytanie.
Kiedy się wyłącza
Gdy musi słuchać długich wyjaśnień, gdy się je pyta, o czym myśli lub co słyszało o tym czy owym.
Jakie stwarza problemy
Przerywa innym. Monopolizuje rozmowę. Stale pyta "dlaczego?"
Jakie są jego problemy
Ma trudności z wyrażaniem uczuć w słowach. Bez objaśnień lub pokazu trudno mu opanować umiejętności fizyczne.
Wrodzone zalety
Wspaniale porozumiewa się z innymi - uwielbia wymieniać myśli. Stara się pomagać innym.
RSW
Język
Chętnie mówi o własnych doświadczeniach. Potrafi dobrze uczyć, objaśniać czynności ruchowe. Lubi opowiadać. Gestykuluje, próbując znaleźć właściwe słowa.
Sfera wzrokowa
Kontakt wzrokowy onieśmiela je, nie potrafi go utrzymać. Umie objąć całość jednym spojrzeniem. Organizuje sobie pracę układając rzeczy w stosiki. Rzadko świadomie odbiera obrazy. Ma bardzo charakterystyczne nieporządne pismo.
Cechy fizyczne
Niezwykle łatwo wchodzi w związki z innymi robiąc coś wspólnie lub przez kontakt fizyczny. Stale
w ruchu, stale czynne. Ma ogromne zasoby energii fizycznej. Zwykle dobrze zorganizowane, urodzony sportowiec. W sporcie ceni rywalizację. Lubi dotykać i być dotykane.
Mocne strony i trudności w nauce
Łatwo nabywa umiejętności fizycznych. Łatwo też przychodzi mu nauka z pomocą ćwiczeń manualnych lub metod eksperymentalnych. Potrafi uczyć się z dyskusji na ważne tematy. Może mieć trudności z czytaniem, pisaniem i ortografią.
Kiedy się wyłącza
Gdy musi przyglądać się zbyt wielu rzeczom, gdy ma opowiedzieć, co widzi.
Jakie stwarza problemy
Nadruchliwe, nie potrafi usiedzieć w miejscu, niespokojny duch.
Jakie są jego problemy
Trudno mu znaleźć pozytywne sposoby rozładowania energii fizycznej.
Wrodzone zalety
Znakomite w działaniu, aktywne, doprowadza sprawy do końca. Stara się robić coś z pożytkiem dla innych.
WSR
Język
Mówi z uczuciem i emfazą. Uwielbia opowiadać, udzielać wyjaśnień, przekonywać. Mówienie na głos pomaga mu uporządkować myśli i podejmować decyzje. Używa wtrętów słownych takich jak "eee", "no", "wiesz". Lubi oddziaływać na ludzi słowami.
Sfera wzrokowa
Niezwykle łatwo nawiązuje kontakt wzrokowy. Uczucia ma wypisane na twarzy. Organizuje sobie pracę sporządzając listy, notatki. Lubi, aby otoczenie wyglądało porządnie. Pisze schludnie, czytelnie.
Cechy fizyczne
Potrafi przez dłuższy czas siedzieć cicho. Bywa niezdarne, aktywność fizyczna łatwo wytrąca je z równowagi. Ma powierzchowną świadomość własnego ciała; aby uprzytomnić sobie, co czuje, musi zamknąć oczy. Dotyk onieśmiela je. Uczucia są dla niego sprawą bardzo intymną. W sporcie woli dyscypliny indywidualne (pływanie, biegi) niż wymagające rywalizacji.
Mocne strony i trudności w nauce
Jest gorliwym czytelnikiem - szybko uczy się czytać. Łatwo mu się uczyć przez lektury, rozmowy na określone tematy lub nauczanie innych. Pisze dobrze, ortograficznie, łatwo wyłapuje błędy. Trudności sprawiają mu zalesia manualne oraz zorganizowane.
Kiedy się wyłącza
Gdy się je dotyka, pyta o uczucia, pragnienia.
Jakie stwarza problemy
Popisuje się. Nadgorliwie uczynne, aby tylko zrobić dobre wrażenie.
Jakie są jego problemy
Brak mu poczucia czasu.
Wrodzone zalety
Świetnie uczy- uwielbia pokazywać i tłumaczyć. Stara się oświecać innych.
RWS
Język
Mówi łagodnym tonem, zwięźle. Rzadko zabiera głos w grupie. Nie od razu znajduje właściwe słowa, często robi długie przerwy. Potrzebuje ciszy do namysłu.
Sfera wzrokowa
Utrzymuje długotrwały kontakt wzrokowy, ale może przy tym mrużyć oczy, mrugać, miewa tiki. Potrafi koncentrować się na całości obrazu i szczegółach jednocześnie. Analizuje obrazy w myślach, przygląda im się z wielu stron. Może mieć trudne do odczytania pismo.
Cechy fizyczne
Niezwykle łatwo wchodzi w związki z innymi robiąc coś wspólnie lub przez kontakt fizyczny. Uwielbia aktywność, ruch, działanie. Obdarzone pełną gracji energią. Zwykle dobrze zorganizowane, urodzony sportowiec. W sporcie ceni rywalizację. Lubi dotykać i być dotykane.
Mocne strony i trudności w nauce
Łatwo przychodzi mu nauka za pomocą ćwiczeń manualnych i metod eksperymentalnych. Może dobrze czytać, jeśli uczy się metodą prób i błędów, nie ze słuchu. Ma kłopoty z czytaniem na głos i opowiadaniem. Koncentracja na wykładach i uczestnictwo w dyskusjach sprawiają mu trudności.
Kiedy się wyłącza
Gdy musi słuchać długich wyjaśnień, gdy się je pyta, o czym myśli lub co słyszało o tym czy owym.
Jakie stwarza problemy
Naburmusza się, zamyka w sobie.
Jakie są jego problemy
Bardzo trudno mu wyrazić uczucia słowami.
Wrodzone zalety
Kocha przyrodę, szczególnie zwierzęta. Ma wiele różnorodnych zainteresowań (na przykład rysunek i hokej). Stara się łączyć przeciwieństwa.
WRS
Język
Wypowiada się w okrężny sposób, odwołując się do osobistych doświadczeń. Mówiąc musi sobie pomagać rękami albo ruszać się. Nie od razu znajduje właściwe słowa, często robi długie przerwy. Rzadko zabiera głos w grupie.
Sfera wzrokowa
Niezwykle łatwo nawiązuje kontakt wzrokowy.
To, co widzi, przemawia do jego uczuć. Organizuje sobie pracę sporządzając listy, notatki. Aby myśleć jasno, potrzebuje zewnętrznego ładu. Pisze schludnie, czytelnie.
Cechy fizyczne
Tłumiona energia czai się tuż pod skóra. Łatwo opanowuje dyscypliny sportowe. Umie określić swoje odczucia cielesne mając oczy otwarte. Kontakt fizyczny nawiązuje ostrożnie. Lubi zorganizowane zajęcia sportowe oparte na' rywalizacji. Bywa, że cudze uczucia i doznania mieszają mu się z jego własnymi.
Mocne strony i trudności w nauce
Może dobrze czytać pod warunkiem, że będzie się uczyć raczej wzrokowo niż ze słuchu. Łatwo się uczy patrząc i naśladując, bez słów i notatek. Pisze dobrze, ortograficznie, łatwo wyłapuje błędy. Ma trudności z głośnym czytaniem i opowiadaniem, koncentracja podczas wykładów i uczestnictwem w klasowych dyskusjach.
Kiedy się wyłącza
Słuchając dług ich ustnych objaśnień, gdy się je pyta, co myśli, co słyszało o różnych rzeczach.
Jakie stwarza problemy
Obrażalskie, wiecznie niezadowolone, zbyt uległe wobec większości.
Jakie są jego problemy
Ma trudności z myśleniem o sobie samym.
Wrodzone zalety
Znakomity partner, świetnie współdziała z innymi. Stara się tworzyć powiązania między ludźmi, sieć kontaktów.
Zrozumieć rozumowanie dziecka
Chciałabym podzielić się z wami pewnym doświadczeniem -przykładem, jak poznanie wzorca myślowego dziecka może pomóc matce pokonać to, co wydaje się nieprzekraczalną przepaścią komunikacyjną.
Niepokój Sally jest widoczny jak na dłoni. Na przemian krzyżuje i prostuje nogi w białych rajstopach, wichrzy świeżo zaondulowane włosy w kolorze piasku. Jej siedmioletni syn Richard ugania się tam i z powrotem usiłując wrzucić piłkę do plastikowego kosza zamontowanego na drzwiach. Sally mówi nosowym, niemal jękliwym głosem, tak szybko, jak szybko poruszają się obute w czerwone trampki nóżki dziecka.
- Muszę pani powiedzieć, że on już był badany i szkolny psycholog stwierdził, że jest nadpobudliwy i negatywnie nastawiony. Każą podawać mu ritalin. Jest po prostu niemożliwy. Z tego zmartwienia już nie wiem, co mam robić. Czytałam w piśmie o dzieciach, że ten lek może mieć działania uboczne, ale przecież szkoła nie zaleciłaby chyba czegoś, co mogłoby mu zaszkodzić, prawda? - Przytyka do nosa nieskazitelną chusteczkę. - On musi się nauczyć uważać. Kiedy próbuję z nim na ten temat rozmawiać, to tak, jakbym mówiła do ściany. W zeszłym tygodniu byłam z nim na spacerze w lesie i zachowywał się po prostu agresywnie. Wziął kij i zaczął walić piękne topole przy drodze.
Sąd przyznał opiekę nad nim mnie i jego ojcu po równo, ale nie rozmawiamy ze sobą, więc nie wiem, jak Richard zachowuje się u niego w domu. Ojciec jest kierowcą ciężarówki. Boję się, że jeśli się czegoś natychmiast nie zrobi, to gdy Richard dorośnie, będzie... taki sam jak on.
Sally, nauczyciele i szkolny psycholog uważają zgodnie, że z Richardem jest coś nie w porządku. Sally przyszła do mnie z nadzieją, że ja to coś zmienię, że go „wyleczę". Lecz trudności jej syna nie wynikają z tego, że coś jest „nie w porządku" z nim (lub z nią) - spowodowane są niezrozumieniem jego sposobu przyjmowania i uzewnętrzniania doświadczeń.
Sally ma wzorzec słuchowo-wzrokowo-ruchowy. Jej umysł przyswaja informacje za pośrednictwem słów, porządkuje i przetwarza za pomocą metod wizualnych i wchłania to, co przychodzi z zewnątrz w sposób niezwykle powolny, a zarazem twórczy, poprzez uczucia, ruch. Umysł jej syna funkcjonuje według wręcz odwrotnego wzorca myślowego; na poziomie świadomym przez ruch i działanie, a na poziomie nieświadomym za pomocą słów i dźwięków (RWS). Toteż gdy on jest w ruchu, ona czuje się nieswojo, budzi się w niej lęk. Jeśli on wali patykiem w drzewo - całkiem normalne zachowanie siedmiolatka - ona wyobraża sobie, że jest agresywny. Słowa mówione, jej mocna strona, są jego zgubą. Uruchamiają bowiem jego nieświadomość, co powoduje, że on sam się wyłącza. Matka i nauczyciele interpretują to jako „sen na jawie" i nieuwagę. Gdy on próbuje się skupić - przez ruch, gdyż jego świadomością rządzi kanał ruchowy-mówią, że jest nadpobudliwy, i że trzeba go leczyć. W określeniu „negatywnie nastawiony" jest ziarnko prawdy - umysł Richarda funkcjonuje według wzorca, który jest negatywem wzorca wielu osób z jego otoczenia, a także matki!
Zamiast układać plan postępowania terapeutycznego, wytłumaczyłam Sally i Richardowi, jak pracuje jego umysł. Zrozumienie, że ruch pomaga mu w skupieniu uwagi, pozwoliło Sally pozbyć się niepokoju, jaki budziły w niej jego zrywy energii, nauczycielom zaś pomogło zaplanować odpowiednie zajęcia szkolne oparte na konkretach i czynnościach manualnych.
Sally uczy się dotykać Richarda, gdy mówi do niego. Powierza mu różne prace domowe, aby wzmocnić jego poczucie własnej wartości i zrobiła plakaty mówiące o rzeczach, które przedtem w kółko kładła mu do głowy bez rezultatu. Ćwiczenia gimnastyczne dają mu poczucie sukcesu i stwarzają ujście dla rozpierającej go energii fizycznej. Ja zaś uczę Richarda uświadamiać sobie momenty, w których słów jest za dużo, i dawać innym do zrozumienia, że czuje się nimi przytłoczony. Zarówno jego sytuacja w szkole, jak i stosunki z matką wyraźnie zmieniają się na lepsze.
Ciągle nie przekonani?
Najlepszy sposób, by zrozumieć, jak funkcjonuje umysł dziecka, to spędzać z nim czas i interesować się nim. Pogłębiona charakterystyka każdego wzorca, którą znajdziecie w dalszych rozdziałach począwszy od piątego, pomoże upewnić się, czy wasze diagnozy są trafne.
Odkrycie wzorca myślowego dziecka ma być nie końcem, lecz początkiem procesu. Niechaj informacje i rady zawarte w kolejnych rozdziałach pomogą wam poprowadzić dziecko ku większej satysfakcji z nauki i wzbudzić większą wiarę we własne możliwości.
Praca domowa
Oto ciekawy sposób utrwalenia wiadomości z tego rozdziału: pamiętając, że wzorce te należy traktować twórczo, a nie mechanicznie, posługuj się tym rozdziałem jako poradnikiem i odgaduj wzorce swoich przyjaciół, sąsiadów, listonosza itd.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Przewodnik Stada
Typ słuchowo-ruchowo-wzrokowy
Różnimy się tak znacznie w dużej mierze dlatego, że każdy z nas stanowi odrębną kombinację różnych
rodzajów inteligencji. Myślę, że jeśli sobie to uprzytomnimy, uzyskamy co najmniej większe szanse, by w odpowiedni sposób stawiać czoło problemom, jakie stwarza świat. Howard Gardner
Najwłaściwszy sposób uczenia się: słuchanie/ doświadczenie/ patrzenie. Najwłaściwsza forma wypowiedzi: mowa/działanie/demonstracja.
Rzut oka na wzorzec
Elokwentny, tryskający energią dzieciak. Uwielbia przewodzić, opiekować się innymi, mówić im, co mają robić. Mówi jasno, niemal bezustannie, z zapałem, uczuciem, a jego słowa mają swoistą melodię. Nawet jeśli nic nie mówi, zwykle wydaje jakieś odgłosy: pogwizduje, pomrukuje, ilustruje każdą sytuację efektami dźwiękowymi. Niełatwo mu przychodzi słuchanie, często przerywa innym, szczególnie jeśli jest podekscytowany.
Dzieci te mają ogromne pokłady energii gotowe w każdej chwili eksplodować. Większość z nich to zbieracze, kolekcjonerzy małych skarbów. Kontakt wzrokowy onieśmiela je i nie potrafią go długo utrzymywać. Zwykle mają mnóstwo „genialnych pomysłów" i przeżywają rozczarowanie i niezadowolenie, gdy nie mogą lub nie potrafią spełnić swoich marzeń. Choć dysponują bogatym słownictwem, nauka czytania i pisania może być długa i żmudna.
Język
Dzieci o tym wzorcu od najmłodszych lat biegle posługują się mową. Uwielbiają dyskusje, spory, głośne rozważania, pytania, dowcipy i gry słów. Bez trudu rozumieją i formułują wnioski i odpowiadają na ustne pytania. Potrafią z niebywałą wiernością naśladować sposób mówienia i ton głosu innych. Sypią dowcipami, bywają sarkastyczne, w żartach i wygłupach słownych często posuwają się za daleko. Na ogół mają charakterystyczny, zapadający w pamięć głos.
Pamiętają, co się do nich mówi, i często potrafią powtórzyć to, co słyszały, słowo w słowo, jak magnetofon. Dotyczy to wierszy, piosenek, rymowanek i dowcipów, a także reklam, przekleństw i rodzinnych sekretów. Przywiązują wagę do subtelnych odcieni znaczeń i tonów.
Dzieci te silnie odczuwając bez trudu wyrażają swoje opinie. Gdy są złe, krzycząc wykłócają się. To, co mówią, zwykle podkreślają gestykulacją Ich uczucia łatwo zranić słowami, lecz one same często nie zdają sobie sprawy, że ich własne słowa także potrafią ranić innych.
Sfera fizyczna
Dzieci o wzorcu słuchowo-ruchowo-wzrokowym mają nieprzebrane zasoby energii, dla której niełatwo znajdują ujście. Twarze, często nieomal pozbawione wyrazu, rzadko odzwierciedlają ich uczucia, ale zdradzają je ciała. Dzieci te niejednokrotnie dają sobą kierować werbalnie i na przykład ćwiczenia fizyczne potrafią łatwo opanować z pomocą słownej instrukcji. Na ogół lubią zajęcia sportowe, są też dobrymi instruktorami, gdyż bez trudu znajdują słowa, by wytłumaczyć innym, jak się coś robi.
Jeśli nie są pochłonięte czymś, co akurat słyszą, widzą lub mówią, potrzebują dużo ruchu. Uwięzione przez dłuższy czas w ławce, lub w jakiejkolwiek niewielkiej przestrzeni, szybko się męczą, zwłaszcza jeśli mają dużo pracy pisemnej. W tradycyjnej szkole często słyszą: „Siadaj i bądź cicho".
Są raczej niezależne; sprawdzają się w działaniu na własną rękę. Muszą mieć poczucie, że choć trochę decydują o swoich sprawach. Uczą się dokonywać wyboru, gdy przedstawia się im różne możliwości, nawet gdy chodzi o najzwyklejsze, codzienne zajęcia.
Charakterystyczne dla nich jest uczucie rozdarcia, gdy próbują podjąć jakąś decyzję. Często dochodzą do rozstrzygnięć omawiając każdą ewentualność i wypróbowując ją, sprawdzając, jak się z tym czują. Z tego powodu mogą niekiedy sprawiać wrażenie rozproszonych, niezdecydowanych. Nastolatek SRW, który na przykład chce coś zarobić po szkole i ma do wyboru dwie posady kelnerskie, postąpi rozsądnie, jeśli szczegółowo porozmawia z każdym z potencjalnych pracodawców i odwiedzi albo nawet wypróbuje obie restauracje, zanim zdecyduje, gdzie mu będzie lepiej pracować.
W kontaktach fizycznych bywa dość ostrożny. Często łatwiej mu dotknąć nową osobę, jeśli najpierw trochę z nią porozmawia.
Sfera wzrokowa
Dzieci o tym wzorcu często wykształcają sobie tylko właściwe sposoby samoorganizacji. Nieraz porządkują swoje rzeczy układając z nich stosiki wokół siebie. Nie są pedantyczne, na ogół mogą żyć w rozgardiaszu. Mają skłonności do kolekcjonerstwa; zbierają wszystko, co wydaje im się wizualnie interesujące, oraz wszystko, co kiedykolwiek napisały, narysowały lub otrzymały na piśmie.
Ich prace plastyczne są zazwyczaj proste, oryginalne, głębokie, ogólne wrażenie dobrze oddaje treści, które pragną wyrazić przez rysunek czy malarstwo. Mogą mieć trudności z odręcznym pisaniem; nierzadko ich pismo wydaje się „niewykształcone", cokolwiek nieporządne. Często upierają się przy swoim sposobie pisania. Ich celem jest doskonałość formy, a gdy nie mogą jej osiągnąć, pogrążają się we frustracji.
Kontakt wzrokowy przy jednoczesnym słuchaniu onieśmiela je. Uciekają z oczami, mrugają, także gdy same mówią. Są zazwyczaj bardzo wybredne w upodobaniach wizualnych - czy chodzi o filmy lub programy telewizyjne, czy urządzenie pokoju ponieważ to, co widzą, głęboko na nie oddziałuje. Czyjeś złe spojrzenie może wywrzeć na nich niezatarte wrażenie. Czasami zapożyczają elementy wyglądu, styl od rozmaitych postaci, które widująca komiksach, telewizji czy w kinie.
Wyłączają się, gdy muszą skupić się na zbyt wielu szczegółach wizualnych, szczególnie gdy nie czynią tego z własnego wyboru. Gdy mają powiedzieć, co widzą, ich spojrzenie staje się nieobecne.
Dzieci o tym wzorcu bywają natchnionymi marzycielami. Wiele z nich obdarzonych jest żywą wyobraźnią, w której roi się od koncepcji, jak powinno być. Gdy jednak nie mogą szybko zrealizować swoich wizji, często popadająca głębokie niezadowolenie.
Nauka czytania może wydawać im się zajęciem nudnym. Miewają trudności z rozszyfrowaniem napisanych słów-nawet bardzo prostych. Ich słownictwo jest często znacznie bogatsze, niż można by przypuszczać, widząc ich kłopoty. Dzieci te uwielbiają, żeby im czytać, wolą to niż samodzielne czytanie. Same na ogół czytają mało, ale jeśli już, to lektura pochłania je bez reszty. Dla niektórych, gdy już opanują podstawy, czytanie może stać się niezmiernie przyjemną ucieczką w krainę wyobraźni, ulubionym sposobem „podróżowania".
Przykładowy portret
Anne wspomina: Miałam w piątej klasie ucznia imieniem Jonathan, który nieustannie w specyficzny, wyraźny sposób mruczał sam do siebie. Uważałam go za bystrzaka. Szalenie lubiłam rozmawiać z Jonathanem sam na sam i często zdumiewała mnie klarowność jego wypowiedzi. Rozmowa z dorosłym nie krępowała go zupełnie i zawsze miał dla mnie w zanadrzu jakiś dowcip albo interesujące pytanie.
Jonathana jakby trawił wewnętrzny ogień. Ciągle coś robił, ciągle nad czymś rozmyślał. Inne dzieci uważały go trochę za dziwaka. Trzymał się raczej z boku, z wyjątkiem wiosny, kiedy to stawał się zawodnikiem, kapitanem i trenerem w jednej osobie drużyny baseballowej swojego rocznika.
Nauka nie szła mu najlepiej. Jego arkusze ocen pokrywały komentarze nauczycieli i wyniki testów mówiące o „dużych możliwościach". Rzeczywiście, w czwartej klasie był kandydatem do indywidualnego programu dla dzieci szczególnie uzdolnionych, ale jego wychowawczyni zgłosiła sprzeciw. Jonathan z wielkim trudem czytał nawet najprostsze teksty i odrabiał zadania matematyczne, nie mówiąc już, ile mu to zajmowało czasu. Zdawało się, że nie potrafi skupić się w klasie; obiecywał, że nadrobi materiał w domu, ale jego prace domowe jakoś nieczęsto trafiały z powrotem do szkoły. Jego ławka zawsze była założona stertą rzeczy, w których tylko on się orientował. Jak można proponować program dla wyróżniających się uczniowi, który sprawia wrażenie, że nie potrafi opanować podstaw?
W piątej klasie jego rodzice i ja postanowiliśmy pozwolić Jonathanowi uczestniczyć w tym programie przez jeden semestr. J ego nowa wychowawczyni, pani Noble, była osobą bardzo twórczą, a przy tym rozsądną, lubiła Jonathana i poparła nasz projekt. W trakcie zajęć z fizyki kwantowej odkryła jego utajone zdolności rysunkowe i malarskie. Wywarło to piorunujący wpływ na jego samoocenę i wyniki w szkole.
Jonathan spytał, czy mógłby przynieść z domu stołek i siedzieć na nim w klasie; powiedział, że nauka lepiej by mu szła, gdyby czuł się jak przy stole rysunkowym. Kiedy się zgodziłam, był niezwykle podekscytowany. Ustawił swoje nowe siedzenie przy oknie, ponieważ, jak się wyraził, miał tam „inspirujące oświetlenie". W tym samym tygodniu zaczął przynosić do szkoły jaskrawoczerwone pudło wędkarskie, w którym trzymał przybory plastyczne. Byłam zdumiona, gdy mi pokazał jego wnętrze: każda kredka, każdy pisak i pędzel miały swoje miejsce. Duma i zaangażowanie, z jakim podchodził do swoich prac artystycznych, stopniowo przeniosły się także na pozostałe zajęcia szkolne. Starał się szybciej skończyć pracę, aby mieć więcej czasu na rysowanie. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym sam powiedział, że chce zostać w klasie podczas pauzy i posprzątać swoją ławkę.
Jak się porozumieć
Wzmacnianie kanału słuchowego
Przewodnicy Stada pragną, by ich słuchać, rozmawiać z nimi i doceniać ich pomysły. Zarezerwuj sobie czas na pogawędkę. Pomóż dziecku utrwalić sobie w pamięci codzienne albo jakieś niezwykłe przeżycia, zachęcając je do opowiadania o tym, co mówiło, słyszało, robiło lub czuło. Zacznij raczej od pytania: „O czym mówiliście dzisiaj w szkole?" zamiast: „Co robiłeś?" Zapytaj je od czasu do czasu, o czym myśli albo nad czym się zastanawia. Daj mu odczuć, że go słuchasz, zadając kolejne pytania albo komentując coś konkretnego w jego wypowiedzi, co wydało ci się interesujące.
Ułatwisz mu słuchanie, jeśli wprowadzisz je w temat rozmowy jakimś jednym zdaniem wstępu. Na przykład: „Chcę z tobą porozmawiać o lekcjach przedmiotów ścisłych". Potem zadaj pytanie albo zachęć do tego dziecko. Dyskutuj z nim, ale nie pouczaj, nie rozkazuj, nie pozostawiaj jego wypowiedzi bez reakcji. Jeśli trzeba o czymś zdecydować albo zastanowić się nad czymś, na przykład gdzie pojechać na wakacje albo czy kupić psa, zapytaj o jego zdanie, pozwól mu uczestniczyć w podejmowaniu decyzji. Niech wie, że jego opinie mają dla ciebie wartość.
Dzieci te cenią sobie jasne i proste wyjaśnienia. Analizując aktualne lub nadchodzące wydarzenia odnieś je do doświadczeń minionych. Uwielbia humor; nawet w poważnych, pełnych emocji dyskusjach łatwiej je przekonasz, jeśli spróbujesz rozśmieszyć. Miej zrozumienie dla jego potrzeby powtarzania tego, co słyszało. Ono często musi opowiedzieć tę samą historię trzem różnym osobom. W ten sposób upewnia się, że wie, o co chodzi, i upewnia ciebie, że dobrze sobie to przyswoiło. Nakłaniaj je, by opowiadało innym-przyjaciołom, swojemu misiowi albo młodszemu rodzeństwu - to, co chcesz, aby zapamiętało.
Takie dziecko jest bardzo wyczulone na niuanse języka mówionego. Nigdy nie zakładaj, że czegoś nie usłyszało albo nie zrozumiało. Nie obawiaj się też używać wyszukanego języka - ono na ogół uwielbia rozszyfrowywać zagadki nowych słów, bez zahamowań pyta, co to znaczy.
Oto wspomnienie Anne: Kiedy mój syn Brian miał dwa lata, powiedziałam przy nim, że jestem „sfrustrowana" z powodu czegoś, co przygotowywałam na kolację. Dwa dni później usłyszałam, jak próbując przeciągnąć dwa wielkie miśki przez poręcz łóżeczka mówił swoim cienkim głosikiem: „Jestem taaaki sflustlowany!" Doceń werbalne umiejętności dziecka i pomóż mu w ich rozwijaniu.
Wpajaj mu zasady kultury wypowiadania się; dzieci te mają skłonność do przerywania innym. Pomagaj zrozumieć, że nie może być zawsze w centrum uwagi. Przypominaj, żeby nie przerywało, i ty także mu nie przerywaj. Określ, jakie są ograniczenia twojej dyspozycyjności. Powiedz mu konkretnie, kiedy skończysz rozmawiać przez telefon albo kiedy znajdziesz czas tylko dla niego. Zasugeruj, żeby nagrało na magnetofon albo zapisało sobie to, czym chce się z tobą podzielić, albo żeby porozmawiało z kimś innym, dopóki ty nie możesz poświęcić mu swojej uwagi. Jeśli chcesz mieć chwilę spokoju, powiedz mu to, szanuj także jego potrzeby w tym względzie.
Rozwijaj u dziecka umiejętność słuchania i interakcji; poproś, żeby zanim odpowie, powtórzyło ci, o czym była mowa - w ten sposób przekonasz się, czy uważnie słuchało.
Ustanów granice tolerancji dla treści i tonu jego wypowiedzi. Możesz powiedzieć na przykład: „Chcę, abyś szczerze wyrażał wobec mnie swoje uczucia, ale musisz wyrażać je w sposób przyzwoity. Nie mogę cię słuchać, kiedy zachowujesz się tak despotycznie". Miej na uwadze także to, że dziecko może również łatwo odczytać twoje uczucia z tonu twojego głosu.
Wzmacnianie kanału ruchowego
Gdy Przewodnik Stada ma możliwość współdecydowania o tym, co i jak ma robić, jego poczucie własnej wartości znacznie wzrasta. Dzieciom tym łatwiej poruszać się zgodnie z regułami, do których ustanowienia się przyczyniły. Negocjujcie wspólnie godziny powrotów do domu, pójścia spać, zaproponuj dziecku, żeby wybrało, jaki rodzaj chrupków chce kupować i jakie programy oglądać w telewizji. Ponieważ ono organizuje swoje sprawy przepowiadając sobie samemu lub innym, co ma zamiar zrobić, odbywajcie cotygodniowe konferencje, na których umówicie się, jakie prace mają być wykonane i kiedy.
Muzyka wywiera wpływ na nastrój dziecka. Słuchanie muzyki, opowiadań, śpiewanie piosenek pomaga mu się odprężyć. Muzyka, w rytm której może się poruszać, tańczyć, to dla niego dobra metoda, aby się rozkręcić lub w pozytywny sposób rozładować część swojej energii. To, jakiej muzyki słucha, może dać ci pojęcie o jego uczuciach.
Stwarzaj mu częste okazje do wyżycia się w ruchu. Zachęcaj do uprawiania sportów według własnego uznania; jedne wybiorą sporty drużynowe, inne indywidualne, jak gimnastyka lub sztuki walki.
Jeśli chcesz porozmawiać z dzieckiem o sprawach emocjonalnych, zaproś je na spacer. Mówienie o uczuciach wywoła u niego potrzebę poruszania się, a ruch pomoże mu w bardziej zrównoważony sposób podejść do własnych emocji. Idźcie jedno obok drugiego, aby dziecko mogło spoglądać, gdzie chce. Nigdy nie wymuszaj dłuższego kontaktu wzrokowego. Dla dziecka będzie on krępujący, ą słuchać potrafi bez tego.
Dotyk pomaga mu uspokoić się, wyciszyć. Ważne jest, by spytać je przedtem, czy sobie tego życzy. Pozwól dziecku wybrać formę kontaktu. Unikaj określania jego uczuć za nie; zamiast tego powiedz mu, jak odbierasz komunikaty jego ciała, ton głosu, zapytaj, co odczuwa.
Wzmacnianie kanału wzrokowego
Przewodnicy Stada to wynalazcy, ideowcy. Zachęcaj dziecko, aby dogłębnie analizowało swoje pomysły i starało się coś z nimi zrobić; poproś, aby szczegółowo opowiedziało ci o nich i o tym, co mu się wydaje potrzebne do ich realizacji, a także jakiego rodzaju pomoc byłaby przydatna.
Nie spodziewaj się, że dziecko o tym wzorcu znajdzie cokolwiek, jeśli po prostu tylko powiesz mu, gdzie ma szukać. Pomogą mu ustne wskazówki, jak: „koło pianina, przy oknie". Gdy piszesz coś do niego lub kierujesz jakiś inny przekaz wizualny, zwróć uwagę, aby był on jasny i nieskomplikowany.
Przyglądanie się, fotografowanie peszy je, przywiązują bowiem wielką wagę do swego wyglądu. Uszanuj tę wrażliwość. Nie zmuszaj dziecka, by pozowało do fotografii. Traktuj ze zrozumieniem jego towarzyską wstydliwość. Zachęcaj, by samo odnalazło odpowiednią dla siebie fryzurę i sposób ubierania się.
Pozwól mu swobodnie posługiwać się wzrokiem. Nie żądaj, aby patrzyło na coś, co może być dla niego bolesne, przykre. Takie niepokojące obrazy mogą wracać do niego w myślach przez całe lata. Ucz je krytycyzmu w stosunku do tego, co ogląda. Gdy jakiś program telewizyjny przyciągnie jego uwagę, może pochłonąć bez reszty i wywrzeć nań głęboki wpływ. Zaproponuj, aby opowiadało ci o tym, co widziało lub czytało. Słowa pomogą mu w dokonywaniu ocen i swobodnych, świadomych wyborów.
Pomoc w domu
Dzieci, których umysł funkcjonuje według wzorca słuch-ruch-wzrok, mogą stwarzać rodzicom i nauczycielom problemy pedagogiczne. Potrafią z łatwością uczyć się ze słuchu i ustnie przekazywać swoją wiedzę. Ta biegłość werbalna budzi oczekiwanie, że będą odnosić znaczące sukcesy w nauce. Tymczasem tym dzieciom poważną trudność sprawiają zadania, które wymagają uruchomienia kanału wzrokowego, operującego w ich nieświadomości, i posługiwania się nim w dziedzinach odległych, głównie chodzi o czytanie i pisanie. Do niedawna tych podstawowych umiejętności nauczano w sposób pozbawiony elastyczności, toteż dzieci o takim wzorcu uważano niejednokrotnie zarazem za „utalentowane" i „opóźnione w rozwoju". Jest ogromnie ważne, aby uczyć je czytać i pisać metodami dostosowanymi do sposobu funkcjonowania ich umysłu.
Rodzice najlepiej pomogą w nauce czytania i pisania kładąc nacisk na ich mocne strony. Dzieci te uczą się z łatwością tego, co usłyszały lub o czym rozmawiały. Uwielbiają, żeby im czytać, więc jeśli możecie, róbcie to regularnie. W miarę jak wzrasta ich zainteresowanie lekturą, opuszczajcie znajome słowa lub zwroty; niech dzieci wypełniają te luki. Patrząc na tekst, zaczną kojarzyć napisane słowa z wymówionymi dźwiękami. Powtarzajcie z nimi często na głos słowa, które udało im się rozpoznać. Ich pociąg do czytania i zgromadzone doświadczenia stworzą ważny szlak komunikacyjny między sferą słuchowo- wzrokową. Towarzyszcie im w ich fascynacjach.
Gdy już dziecko zacznie czytać samodzielnie, może znacznie ułatwić sobie zadanie wodząc palcem po stronie słowo za słowem albo czytając na głos. Połączenie ruchu z czytaniem pomoże mu wytrwać w skupieniu. Na przykład fotel bujany zapewni dawkę ruchu, która powstrzyma je przed wyłączeniem się podczas lektury. Namawiaj je, by opowiadało lub odgrywało wydarzenia, o których czyta. To pozwoli mu poddać je ocenie i utrwalić w pamięci.
Dzieci te mogą przez pewien czas preferować nieskomplikowane historyjki obrazkowe z tekstem pisanym dużym drukiem. Pomóżcie im wybrać książki, które w ich oczach będą łatwiejsze. Dokonując wyboru powinniście się kierować przede wszystkim ich upodobaniami i wygodą.
Dla niektórych niełatwa może być także czynność pisania. Daj dziecku dużo papieru i dużo wolnego miejsca, aby mogło ćwiczyć. Pomóż mu zapamiętać, jak się konstruuje litery za pomocą wierszyków, na przykład: „Kreska i kółko to jest P, dodaj kółko w dole i będzie B". Naukę uprzyjemnią mu także odniesienia osobiste. Zachęcaj je do pisania listów do przyjaciół i rodziny, zwłaszcza na nie poliniowanych kartach. Namów je, żeby pisało historyjki oparte na własnych przeżyciach. Zacznijcie od tego, że ono będzie ci dyktowało. Potem niech zacznie pisać samo, coraz więcej i więcej. Starsze dzieci mogą wykorzystać do tego celu magnetofon. Wcześnie ucz dziecko posługiwania się maszyną do pisania lub edytorem tekstów. Miej świadomość, że dla osób funkcjonujących według tego wzorca słowo pisane, zarówno ich autorstwa jak i otrzymane, znaczy bardzo wiele. Nie skąp mu słów zachęty w jego wysiłkach.
Nauka szkolna jest generalnie zorientowana na wzrok. Spróbuj dowiedzieć się, w jaki sposób dziecko znajduje wytchnienie dla oczu, na co lubi patrzeć, aby się zrelaksować w ciągu dnia. Pomóż mu uświadomić sobie fizyczną potrzebę równowagi. Odkrywaj wspólnie z nim różne przyjemne metody jej zaspokojenia-przyglądajcie się płynącym chmurom, zachodowi słońca, spacerujcie po odkrytej przestrzeni.
Te dzieci zapamiętują, wielokrotnie powtarzając materiał na głos. Są urodzonymi gwiazdami rapu. Niech wymyślają rytmy i podkładają ruchy pod tekst, który mają zapamiętać. Ułóżcie ze słów, których pisowni mają się nauczyć, wyliczankę, piosenkę lub hasło. Niech dziecko powtarza je sobie po cichu w trakcie pisania. Niech powtarzając materiał wybija rytm piłką albo tanecznymi krokami.
Jeśli chcesz pomóc dziecku w opanowaniu nowej umiejętności, zachęć je, aby nauczyło ciebie czegoś, co już umie, i niech to będzie punkt wyjścia. Na ogół najłatwiej uczy się mając na początek ustną instrukcję, a następnie -możliwość wypróbowania tego, czego się właśnie dowiedziało. Zachęć je, aby omawiało głośno każdy kolejny krok. Jeśli wydaje ci się, że ma już jakąś koncepcję, niech ci ją wytłumaczy. To ugruntuje naukę. Pisemne objaśnienia, wykresy, przykłady często zbijają je z tropu. Jeśli musisz się nimi posłużyć, niech dziecko przeczyta je na głos lub wytłumaczy, jak rozumie.
Przewodnicy Stada organizują swoje zajęcia opowiadając samym sobie lub innym, co mają zamiar zrobić. Na ogół nie mają zwyczaju spisywać listy zadań. Jeśli dziecko często zapomina, wprowadź zasadę, aby codziennie relacjonowało ci, co planuje.
Dzieciom o tym wzorcu może być łatwiej uczyć się przy włączonym radiu. Obce dźwięki, wrzawa, rozpraszają je, ale przy wybranej przez siebie muzyce potrafią lepiej się skoncentrować.
Podsumowując, ci młodociani przywódcy potrzebują przede wszystkim uważnego ucha, przestrzeni dla wyładowania swej potężnej energii i zachęty do realizacji nadziei i marzeń.
ROZOZDZIAŁ. SZÓSTY
Akrobata Słowny
Typ słuchowo-wzrokowo-ruchowy
Najwłaściwszy sposób uczenia się: słuchanie/patrzenie/doświadczenie Najwłaściwszą forma wypowiedzi: mowa/demonstracja/działanie
Rzut oka na wzorzec
Akrobatę Słownego poznasz bez trudu po tym, że potrafi przegadać większość dorosłych. O tym dziecku mówi się, że jest „bystre", ponieważ łatwo wypowiada swoje myśli i w rozumieniu dotrzymuje kroku dorosłym. Słowa jego płyną nieprzerwanym strumieniem, bez wahania, w logicznym porządku. W swoich wypowiedziach używa wielu pojęć, posługuje się abstrakcyjnym słownictwem; uwielbia fakty, historię, wszelkiego rodzaju idee. Fascynują je języki i na ogół łatwo się ich uczy. Jego ukochane rozrywki to muzyka, snucie opowieści, wiersze, dowcipy i kalambury. Lubi ogromnie objaśniać, naradzać się, dyskutować i wykłócać niemal na każdy temat. Zawsze stara się wszystko zrozumieć i chce pomóc w tym innym.
Jest zazwyczaj zapalonym czytelnikiem i żywi ambicje naukowe. Prace ręczne, ćwiczenia fizyczne i sport mogą natomiast być dla niego źródłem frustracji i lęku. Dotyk często onieśmiela _je i trudno mu rozmawiać o uczuciach.
Język
Świat tego dziecka obraca się wokół słów. Zwykle wcześnie zaczyna mówić. Najczęściej rozmawia z każdym bez wahania, kocha dyskutować, zwłaszcza z osobami, które, jak sądzi, wiedzą więcej od niego z dorosłymi lub starszymi dziećmi. Często używa zwrotów kojarzących się ze słuchaniem, na przykład: „słuchaj", „mówię", „to brzmi jak...", „gdzieś dzwonią, ale nie wiadomo, w którym kościele", „co w trawie piszczy" albo „no to do usłyszenia".
Lubi zabawiać innych opowiadając dowcipy i anegdoty, układając humorystyczne wierszyki i błyskotliwe komentarze. Uwielbia także z ukrycia podsłuchiwać intrygujące rozmowy dorosłych.
Potrafi być dość męczące ze swoimi pytaniami, zwłaszcza pytaniami: „Dlaczego?" Za wszelką cenę chce zapewnić sobie słuchaczy, pragnie odkrywać rozwiązania. Nauczyciele i rodzice często zarzucają mu, że za dużo gada, nie dopuszcza nikogo do głosu. Często rzeczywiście próbuje zmonopolizować rozmowę, przerywa innym. Ma skłonność do wybiórczego słuchania, tylko do momentu, aż uzna, że uzyskało zadowalającą odpowiedź na swoje pytanie.
Woli towarzystwo niż samotność, a nawet może mu być trudno wytrzymać samemu. Gdy wchodzi do pomieszczenia pełnego obcych osób, przysłuchuje się rozmowom, aby przyłączyć się do najbardziej interesującej.
Łatwo zapamiętuje ze słuchu. Wcześnie „czyta" - to znaczy, że po prostu zna książeczki na pamięć. Zwykle bardzo dobrze się uczy, zadaje interesujące pytania i łatwo wyrabia sobie własne zdanie. Aby się uczyć, musi mówić, toteż najlepiej uczy się przez dyskusje, w których uczestniczy całym sobą. Szybko odpowiada na pytania i zawsze ma jeszcze coś do powiedzenia, na ogół jakieś uściślenie. Inni uczniowie, nie obdarzeni jego werbalną błyskotliwością, mogą go niecierpliwić. Toteż często woli uczyć się indywidualnie, tak by samemu sobie narzucać tempo i skupiać na sobie uwagę nauczyciela.
Gdy mówi, jest pełne ekspresji, lecz jego twarz „gaśnie" podczas ruchu. Mówiąc, rzadko gestykuluje; tylko dla podkreślenia swoich słów.
Sfera wzrokowa
Większość osób o tym wzorcu z łatwością uczy się czytać; odpowiada im metoda fonetyczna. Sięgają do książek, aby wzbogacać swoją werbalną wiedzę i nie kończącą się listę pytań. Uwielbiają czytać na głos i słuchać, gdy ktoś im czyta.
Dzieci te zwykle dobrze piszą zarówno wypracowania, jak i zadania z przedmiotów ścisłych, odznaczają się też biegłością w ortografii i redagowaniu tekstów. Ich pismo jest jednak często trudne do odczytania.
Dziecko to potrafi pozostawać w kontakcie wzrokowym z rozmówcą, jeśli jednak trwa on zbyt długo, przymyka oczy, mruga, ma tiki. Często, aby znaleźć właściwe słowo, umyka spojrzeniem w przestrzeń, zwłaszcza na boki.
Kanał wzrokowy pośredni funkcjonuje u niego trochę jak obiektyw aparatu fotograficznego. Dziecko widzi całość obrazu, a zarazem koncentruje się na szczegółach. Na przykład pisząc pracę semestralną rozwija kolejno punkt po punkcie, ale nieustannie ma w świadomości układ i kompozycję pracy jako całości. Potrafi snuć wyobrażenia wizualne zarówno z otwartymi, jak i z zamkniętymi oczami. Ma zdolność wewnętrznego widzenia rzeczy z różnej perspektywy.
Gdy na ekranie jego umysłu pojawia się zbyt wiele możliwości jednocześnie, często odczuwa zmieszanie i niepokój .
Sfera fizyczna
Gdy Akrobata Słowny po raz pierwszy próbuje opanować jakąś umiejętność fizyczną, łatwo odnieść wrażenie, że nie idzie mu dobrze i szybko się zniechęci. Potrafi żywo zainteresować się jakąś rozrywką lub ćwiczeniem, a przy tym popaść w ogromne przygnębienie z powodu własnej niezręczności. Poruszanie się w rytm muzyki, bez możliwości przyglądania się innym, może być dla niego bardzo trudne. Aby opanować określone ruchy lub czynności manualne, potrzebuje słownej instrukcji albo przenośni, która pomoże mu wyobrazić sobie, co ma zrobić.
To dziecko może odrzucać wszelką rywalizację fizyczną. Konkretne, ujęte w regulamin dyscypliny sportowe często sprawiają mu trudności, toteż woli dyscypliny indywidualne; na przykład biegi, taniec, narciarstwo, pływanie. Jeśli tylko może, zamiast wybiec na przerwę, zostanie w klasie, żeby poczytać.
Dzieci te generalnie potrzebują sporo urozmaicenia w tym, co robią. Dlatego też ich zachowanie może się czasami wydawać nielogiczne. Czynności powtarzalne nudzą je. Aby uniknąć nudy, przerzucają się z jednego zajęcia na drugie, a potem wracają do pierwszego, albo też podchodzą do jakiegoś codziennego zadania w coraz to nowy sposób, żeby tylko nie robić w kółko tego samego.
Niektóre z nich mają spore kłopoty z oceną, ile czasu zabierze im jakieś zadanie, szczególnie nowe i zapowiadające się na dłużej. Czasem też trudno im się szybko zorientować, co właściwie chciałyby zrobić, więc zdarza się, że zaczynają coś i nie kończą.
Na ogół mają bardzo powierzchowną świadomość swego ciała. Postrzegają je raczej jako całość, toteż mogą mieć trudności ze wskazaniem i nazwaniem konkretnych odczuć. Zdolne są przez długi czas nie zwracać uwagi na sygnały cielesne.
Zapytane o uczucia lub doznania zmysłowe i tylko wtedy tracą mowę. W ich wzorcu uczenia się nie istnieje bezpośrednie powiązanie między słowami a uczuciami (S - R); potrzebują ogniwa wizualnego. Aby zbliżyć oba kanały i znaleźć drogę dla informacji, muszą uciszyć się i wytworzyć obraz wewnętrzny. Może im być bardzo trudno znaleźć słowa, może im to zabrać mnóstwo czasu. Zamiast powiedzieć, co czują, będą niejednokrotnie precyzyjnie określać przyczyny swoich uczuć. Ale to, co widzą, odczuwają bardzo głęboko.
Na ogól dziecko SWR niechętnie wypowiada się na tematy związane z kanałem ruchowym, zwłaszcza gdy chodzi o przyciąganie fizyczne. Aby okazać komuś ciepłe uczucia, najłatwiej będzie mu powiedzieć, co mu się w danej osobie podoba. Gdy się rozzłości, wrzeszczy albo wykłóca się. Często wyłącza się, gdy się go dotyka, pyta o uczucia albo o to, co by chciało robić. Dotyk - każdy dotyk onieśmiela je, chyba że chodzi o kogoś dobrze znanego. Kontakt fizyczny, zarówno przyjemny jak i nieprzyjemny, na długo zapada mu w pamięć. Poszturchiwanie, agresywne gesty są dla niego trudne do zniesienia i mogą spowodować długotrwały uraz.
Przykładowy portret
Virginia sprawiała wrażenie bardzo pilnej, a ja przez kilka pierwszych tygodni mylnie sadziłam, że jest taka strasznie poważna wspomina Anne. Nosiła okulary, a nos miała zawsze w książce; najbardziej dociekliwa istota, jaką kiedykolwiek spotkałam. Jej najukochańszą lekturą była wielka encyklopedia wiedzy o świecie; kiedyś powiedziała mi, że najlepsze są w niej odsyłacze na końcu każdego hasła ponieważ wskazują kierunki, o których mogłaby sama nie pomyśleć.
Moje spojrzenie na pilną Virginię ulęgło gwałtownej przemianie pewnego listopadowego dnia, gdy dzieci opowiadały o przeczytanych książkach. Jej pasją były biografie dawnych kobiecych postaci historycznych Kleopatry, Harriet Tubman, Amelii Earharti ostatnio królowej Elżbiety I. Virginia zaczęła od najzwyklejszego streszczenia życiorysu monarchini. Ale mniej więcej w połowie swojej wypowiedzi włożyła koronę która nagle odmieniła jej dziesięcioletnie ciało, buzię i glos -i przedzierzgnęła się w najprawdziwszą„Liz" (nawet kazała nam tak się do siebie zwracać). Z doskonałym akcentem wygłosiła królewski monolog, osadzony w realiach historycznych, przeplatany niesamowicie wprost śmiesznymi żarcikami. I dzieci, i ja zrywaliśmy boki, a Virginia wróciła do swojego stolika z figlarnym uśmieszkiem, najwyraźniej zadowolona z siebie. Odegranie „Liz" było doprawdy niełatwym przedsięwzięciem.
Z mojej inicjatywy w każdy ostatni piątek miesiąca, po przerwie śniadaniowej, Virginia przedstawiała nam jakąś nową postać historyczną. Czasami nasz piątkowy gość zstępował ze stronic podręcznika, czasem była to zupełna niespodzianka. Virginia i ja pracowałyśmy wspólnie nad szlifowaniem jej umiejętności badawczych i kreowaniem atmosfery charakterystycznej dla danej postaci i jej czasów. W miarę jak rosła wiara Virginii we własne umiejętności, monologi przerodziły się w dialogi: odważnie namawiała słuchaczy, by zadawali pytania, a ona odpowiadała, intuicyjnie naśladując styl postaci.
Nawet samą Virginię dziwiło, jak dogłębnie potrafi przeniknąć te słynne osobistości. Zaangażowała się w to całą sobą i wniosła ożywcze tchnienie w nasze rozumienie historii.
Jak się porozumieć
Wzmacnianie kanału duchowego
W rozmowach z dzieckiem musisz przyjąć, że ono rozumie, co się do niego mówi. Staraj się nie traktować go z góry i unikaj powtarzania w kółko tego samego. Jeśli nie masz pewności, czy cię zrozumiało, poproś, żeby powtórzyło, a nie powtarzaj sam. Używaj możliwie najbardziej precyzyjnych określeń. Ono z łatwością chwyta i smakuje subtelności znaczeniowe. Zauważ, jak chłonie ustne instrukcje. Jeśli wydaje ci się niepewne, zachęcaj je do stawiania szczegółowych pytań.
Zarezerwuj sobie trochę czasu, aby je wysłuchać; ono bardzo sobie ceni twoje autentyczne zainteresowanie. Nie udawaj. Jeśli nie możesz go posłuchać, powiedz mu o tym i dokończ rozmowę, kiedy będziesz w stanie. Daj mu odczuć, że go słuchasz, reagując na konkretne elementy jego wypowiedzi.
Ucz je, aby samo stało się bardziej uprzejmym słuchaczem. Przypominaj, żeby nie przerywało. Opowiadaj historyjki z zaskakującą pointą; to pomoże mu wytrwać w słuchaniu do końca. Zwracaj jego uwagę na szum oceanu, mruczenie kota, bicie jego własnego serca. Pomóż zrozumieć, że istnieje komunikacja głębsza niż słowa.
Dziecko o tym wzorcu jest wrażliwe na cudze słowa i ton głosu, ale może nie być świadome efektu, jaki jego sposób mówienia wywiera na innych. Powtarzanie tego, co powiedziało, może mu pomóc lepiej kontrolować treść i formę wypowiedzi.
Wzmacnianie kanału wzrokowego
Dziel z dzieckiem zajęcia angażujące sferę wzrokową, czytaj z nim i dyskutuj o książkach i artykułach, szczególnie tych, które przedstawiają różne punkty widzenia, graj z nim w karty, podróżuj i rozmawiaj o tym, co wspólnie widzieliście.
Pomagaj posługiwać się kanałem wizualnym w zgłębianiu tego, co może mu sprawiać w życiu trudności lub budzić niepokój. Zachęcaj do prowadzenia dziennika, by dzięki słowu pisanemu myśl mogła sięgnąć głębiej. Zaproponuj, aby pisało opowiadania z różnymi zakończeniami, co pozwoli mu określić swoje preferencje.
Zwróć jego uwagę na to, jak metafora może wzbogacić doświadczenia. Czy życie przypomina mu górską wspinaczkę? Wyprawę poszukiwaczy skarbów? Żeglugę przez ocean? Zachęcaj je, aby spoglądało jak przez obiektyw aparatu fotograficznego - raz wyostrzając ważne szczegóły, to znów zwracając uwagę, jak te szczegóły wspólnie tworzą duży obraz życia jako całości.
Nie oczekuj od niego dłuższego kontaktu wzrokowego; aby znaleźć właściwe słowa, ono musi się rozglądać.
Wzmacnianie kanału ruchowego
Jeśli dziecko mówi za szybko albo kłóci się i nie potrafi ustąpić, zastosuj jakiś przerywnik ruchowy lub wizualny, aby zwolnić tempo, pomóc mu pogłębić spojrzenie albo zmienić nastrój rozmowy. Zaproś je na spacer albo usiądź obok niego, zamiast naprzeciwko. Namów, aby przedstawiło to, co się dzieje, na rysunku, na wykresie albo operując kolorem.
Biorąc je za rękę lub kładąc dłoń na ramieniu także wpłyniesz na jego aktywność werbalną. Możesz też wyciszyć atmosferę zadając odbiegające od innych pytanie. Spytaj dziecko, co czuje. Aby dotrzeć do tego rodzaju wiedzy i posłużyć się słowami określającymi działania i uczucia, będzie musiało uspokoić się, zwolnić.
Dziecko to pragnie, by rozumiano i respektowano jego potrzebę uczenia się i wykonywania zadań fizycznych w indywidualny, czasami bardzo powolny sposób. Gdy robicie coś takiego razem, pozwól mu prowadzić. Pozwól ustalić tempo i dystans wycieczki, pływania, przejażdżki rowerowej.
Unikaj żartów wkraczających w sferę fizyczną, takich jak prztyczki, łaskotki, szturchańce. Pozostań przy humorze słownym; w tej dziedzinie dziecko nie tylko dotrzyma ci kroku, ale wręcz zabłyśnie.
Ucząc je prac domowych lub innych sprawności fizycznych, mów do niego, pokazuj, jak to się robi, a potem zaproponuj, żeby spróbowało zrobić to po swojemu. Nie zmuszaj go, aby we wszystkim naśladowało ciebie. Ono może chcieć wypróbować własne metody i potrzebować więcej spokoju, miejsca i czasu.
Pomoc w domu
Akrobaci Słowni zwykle bez większego wysiłku odnoszą sukcesy w szkole. Dzięki swej elokwencji mogą daleko zajść w świecie nauki. To niestety może dodatkowo zniechęcać je do dyscyplin fizycznych, które opanowują wolniej.
Rodzice powinni łagodnie nakłaniać ich, aby na swój powolny sposób jednak uczyły się pracować rękami i ciałem. Powinni też pomóc im poznać głębokie zadowolenie, jakie daje możliwość zastosowania tego, czego się nauczyły, w prawdziwym realnym życiu.
Dzieci te nigdy nie mająca szkole dość czasu, aby ugruntować słownie wyuczony materiał. Zawsze mają jeszcze jakieś pytania i wewnętrzną potrzebę wypowiedzenia własnymi słowami tego, co zrozumiały. Rodzice mogą im pomóc rezerwując sobie czas, by wysłuchać, podsuwając pomysł, żeby nagrały to, co mają do powiedzenia, na magnetofon, a potem same przesłuchały, lub stwarzając im możliwości śpiewania, odgrywania scenek itp.
Głębokie wrażenie robi na nich możliwość konfrontacji nauki z rzeczywistością. Postarajcie się więc ożywić naukę. Jeśli mają opanować nazwy pięćdziesięciu stanów Ameryki, niech przypomną sobie, w których z nich byli albo kto ze znajomych tam mieszka. Jeśli interesują się polityką, zabierajcie je na lokalne zebrania, aby mogły zobaczyć, a nawet zaangażować się w jakąś akcję społeczną.
Aby pomóc dzieciom kształtować światopogląd, zasięgajcie ich opinii na najrozmaitsze tematy-od jakości programu telewizyjnego po wyższość lodów waniliowych nad czekoladowymi. Opowiadajcie im, co was interesuje czy to będzie pisanie sztuk, czy muzyka bębnów afrykańskich, czy mechanika samochodowa. Wciągajcie je w dyskusje o sprawach, które ich dotyczą.
Wspierajcie każdy, nawet drobny przejaw ich fizycznej aktywności, ale nie zmuszajcie ich na przykład do uprawiania sportów drużynowych. Pozwólcie im wybierać samodzielnie i zachęcajcie do doskonalenia sprawności fizycznej krok po kroku.
Dzieci te organizują sobie pracę przepowiadając, co trzeba zrobić, i robiąc notatki. Pomóżcie im za pomocą tych technik utrzymywać się na właściwym kursie.
Zapamiętują, wielokrotnie powtarzając materiał. Zabawne i skuteczne może się okazać układanie z faktów do opanowania wyliczanki albo piosenki rapowej. Pomaga im też nagrywanie i przesłuchiwanie oraz poruszanie wargami w trakcie nauki.
Ważnym czynnikiem wpływającym na ich naukę może być spokój w domu. Niektóre z tych dzieci hałasy zewnętrzne bardzo rozpraszają aby się skupić, potrzebują absolutnej ciszy. Inne potrafią się skoncentrować przy muzyce lub innych dźwiękach w tle.
Część z nich ma trudności z zaplanowaniem prac domowych, szczególnie długoterminowych. Uczcie je dzielić takie zadania na etapy i wyznaczać realne terminy ich realizacji. Niech ich rozkład zajęć będzie urozmaicony. Robiąc to samo przez dłuższy czas znudzą się, a ucierpi na tym jakość pracy.
Gdy dziecko pracuje nad jakimś projektem, potrafi w najdrobniejszych detalach opowiadać, co chce zrobić. Zdarza mu się jednak zaplanować coś, co trudno mu będzie wykonać własnymi rękami. Namawiaj je do prostych przedsięwzięć.
Podsumowując, Akrobatę Słownego należy zachęcać do odkrywania idei i problemów, które poszerzą jego horyzonty, oraz pomagać mu wydobywać i wyrażać to, co w nim ukryte.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Żywe Srebro
Typ ruchowo-słuchowo-wzrokowy
Twórcze myślenie może po prostu oznaczać uświadomienie sobie, że nie jest żadną szczególna cnotą
robić coś tak, jak się to zawsze robiło. Rudolph Flesch, pedagog
Najwłaściwszy sposób uczenia się: doświadczenie/słuchanie/patrzenie Najwłaściwsza forma wypowiedzi: działanie/mowa/demonstracja
Rzut oka na wzorzec
Ma silne, ruchliwe ciało i nieśmiałe, wrażliwe oczy. Porusza się niemal nieustannie. Nawet siedzieć nie potrafi spokojnie. Woli doświadczać świata przede wszystkim w sposób namacalny - przez dotyk, smak, zapach, eksperymenty manualne cielesne. Zwykle jest pełne harmonii, urodzony sportowiec, lubi sporty rywalizacyjne.
Jego kontakt wzrokowy to krótkie, szybkie spojrzenia. Jego pismo jest często niekształtne, nieporządne. Nie rwie się do czytania ani pisania; dokończenie pracy, która wymaga tych dwóch umiejętności, zabiera mu dużo czasu. Wyłącza się i zapada w sen na jawie, gdy każe mu się w klasie siedzieć cicho i koncentrować na tym, co widać.
Dziecko to jest zazwyczaj bardzo uczuciowe, wręcz pieszczoch. Uwielbia dotykać innych i być dotykane. Lubi też mówić o swoich uczuciach i osobistych doświadczeniach.
Sfera fizyczna
Żywe Srebra zdają się mieć niewyczerpane zasoby energii, fizycznej. To właśnie ci uczniowie, którzy w klasie wiercą się, przebierają nogami, żują gumę, kręcą włosy, gryzą ołówek i co chwila wychodzą do toalety.
Bardzo łatwo uczą się tego, co ma związek z posługiwaniem się ciałem. Ich ruchy są mocne, pewne, zdecydowane. Lubi prace ręczne. Młodsze dzieci chętnie bawią się zabawkami konstrukcyjnymi; starsze dłubiąca samochodach, majsterkują, zajmują się stolarką.
Dziecko o tym wzorcu jest sprawnym wykonawcą i zamiast, siedzieć w ławce, woli być wciąż na nogach, w akcji. Obdarzone jest na ogól zdumiewającą wytrzymałością fizyczną. Robi wszystko w logicznym porządku. Często zgłasza się na ochotnika, żeby załatwić jakąś sprawę albo zrobić coś w klasie.
Potrafi uświadomić sobie swoje doznania cielesne i dać im wyraz w słowach, we właściwy., sobie uporządkowany sposób. Określi dokładnie, w którym miejscu boli je głowa albo który mięsień w nodze ma naciągnięty czy w którym miejscu swędzą go plecy. Komfort fizyczny jest dla niego dosyć ważny. Potrafi długo szukać wygodnego krzesła, pozycji, długo przebierać w ubraniach, zanim znajdzie coś odpowiedniego w dotyku, nie za grubego i nie za cienkiego.
Kontakt fizyczny przychodzi mu na ogól łatwo i w sposób naturalny; stanowi dla niego zwykłą, lecz ważną więź z innymi. Pragnie dotykać i być dotykane. Jeśli potrzeba ta nie jest zaspokajana w pozytywny sposób, młodsze dziecko może uciekać się do bicia lub popychania, aby tylko jakiś rodzaj kontaktu fizycznego nawiązać. Starsze w takiej sytuacji może podjąć przedwczesną aktywność seksualną.
Dzieci te na ogól wyraźnie uświadamiają sobie swoje uczucia. Ale na ich twarzach nie odmalowują się emocje. Mówią o nich ich ciała postawa, sposób poruszania się, dotyk. Ilość wyrażają środkami fizycznymi; przez awantury, ciskanie przedmiotami, bicie i tym podobne działania.
Język
Często gest poprzedza u nich sformułowanie myśli, tak jakby ruch pomagał im panować nad słowami jak dyrygentowi jego pateczka. Dzieci te lubią opowiadać o czymś, co robią, jak to robią i jakie to wzbudza uczucia. Dyskusje o rzeczach abstrakcyjnych nudzą je. Bardzo sprawnie relacjonują konkretne działania i używają wielu określeń kojarzących się z ruchem, opisujących czynności lub uczucia, jak „złapałem (o co chodzi)", „wzięto cię" albo „sprawa wymknęła mi się z rąk". Kończąc rozmowę mówią na przykład: „Będziemy w kontakcie" albo „Wpadaj do mnie".
Dziecko o tym wzorcu potrafi znakomicie uczyć innych, jak coś robić, ponieważ łatwo mu przełożyć działania na słowa. Lubi opowiadać o własnych doświadczeniach i często posługuje się związanymi z ruchem przenośniami („gwałtowny jak wystrzał z karabinu"). Często stara się przekonać innych, aby robili to czy tamto na jego sposób.
Od czasu do czasu musi uporządkować swoje sprawy mówiąc o nich na glos. Zaczyna rozmowę, przedstawia różne możliwości, ale w rezultacie samo dokonuje wyboru. Pomaga mu po prostu głośne mówienie.
Sfera wzrokowa
Dzieci o tym wzorcu są nieśmiałe w kontakcie wzrokowym; jest on dla nich trudny do utrzymania. Wolą błądzić oczami, rzucając tylko na rozmówcę krótkie spojrzenia. Jeśli każe im się patrzeć na coś zbyt długo, ich wzrok ucieka, staje się nieobecny. Potrafią słuchać uważnie, spoglądając na mówiącego z rzadka lub wcale, nawet jeśli w tym samym czasie są zajęte czymś innym. Gdy ktoś im się przygląda, szczególnie obcy, potrafią zachować się bojaźliwie - lub niegrzecznie. Także fotografowanie może je peszyć.
Informacje docierające do nich za pośrednictwem wzroku wywierają głęboki wpływ. Złe spojrzenie, wyrażające krytyczną ocenę, bardziej je rani niż kara fizyczna lub ustna nagana. Uśmiech, spojrzenie pełne miłości lub uznania także pozostawia trwałe wrażenie, podobnie liściki, kartki lub narysowane specjalnie dla nich obrazki. Starsze dzieci potrafią być bardzo wybredne jeśli idzie o obrazy, które są skłonne zaakceptować, zwłaszcza filmy, programy telewizyjne, wideo, nawet wystrój pokoju.
Bywają opornymi czytelnikami; trudno im skupić spojrzenie na drobnym druku. Trudno im także zapamiętać wygląd słów i gubi się w tekście. Z tego powodu czytają raczej mato, a jeśli już, wybierają krótkie, żywo angażujące książki lub magazyny z licznymi ilustracjami i dużym drukiem, w które zagłębiają się bez reszty i wówczas z łatwością zapamiętują wydarzenia i postacie ze swojej lektury.
Pisanie może je nużyć. Miewają trudności z formowaniem liter. Ich pismo jest często niewyrobione, nieporządne. Mają: skłonności do układania wokół siebie stosów rzeczy, gdyż wolą mieć je na oku niż odłożyć do szuflady. Potrafią bez trudu określić, gdzie szukać tego, co jest im akurat potrzebne.
Książki, instrukcje, dekoracje z wieloma szczegółami wizualnymi przytłaczają je, toteż w szkole często „myślą niebieskich migdałach". Nic dziwnego, skoro niemal na każdej lekcji i realizuje się receptę na wyłączenie ich uwagi: siedzieć spokojnie, słuchać i patrzeć na określoną rzecz. W takim angażującym wzrok otoczeniu ich nadruchliwe ciała usiłują pomóc im w skupieniu uwagi. Każdy skierowany do nich przekaz wzrokowy musi być prosty i jasny, a przede wszystkim - one muszą się poruszać.
Takie dziecko woli obrazy duże, o szerokiej perspektywie; potrafi ogarnąć całość jednym krótkim spojrzeniem. Co za tym idzie, jest także specjalistą od znajdowania igły w stogu siana.
Oto wspomnienie Anne: Pewnego dnia, gdy spacerowaliśmy drogą w stronę plaży, mój mały przyjaciel Andrew powiedział do mnie: „Założę się, że nigdy nie widziała pani piękniejszej". Dopiero po kilku minutach zauważyłam wytropioną przez niego cudowną ważkę dobrze zamaskowaną w trzcinach nad jeziorkiem. Jego oczy wśród setek różnych zjawisk przyciągających wzrok w pobliżu i w oddali wyszukały klejnot, przepiękne stworzenie znieruchomiałe w ciszy.
Przykładowy portret
Jak na dzieciaka z piątej klasy Scott to kawał boksera, silny, muskularny, urodzony piłkarz; sprawiał wrażenie, że w każdą interakcję wchodzi z zaciśniętymi pięściami i w gotowości bojowej -pisze Anne o jeszcze jednym swoim dawnym uczniu. Inne dzieci. najczęściej trzymały się od niego z daleka oprócz lekcji i wychowania fizycznego, kiedy to wybierano go jako pierwszego do drużyny. Ciało Scotta mówiło samo za siebie; była w nim czujność, napięcie, które słabło tylko pod dotknięciem ręki, przy zmierzwieniu włosów. Widziałam, jak kręci się po klasie niczym emocjonalna beczka prochu z krótkim lontem.
Nie mógł się pomieścić z tą energią na swoim miejscu przy czteroosobowym stoliku. Czytanie lub praca pisemna oznaczały grymasy, zniecierpliwienie, ogromny ładunek frustracji; zaciskał szczęki, pięści, gniewnie mamrotał pod nosem. Pewnego dnia w takiej sytuacji wskazałam mu wyjście na boisko i zaproponowałam parę okrążeń, żeby trochę ochłonął. Po chwili wrócił i usiadł na swoim krześle, jakby było dla niego stworzone. Znacznie bardziej opanowany, zabrał się od razu do pracy. Przez kilka następnych dni, gdy wyczuwałam, że jego uwaga słabnie, a gniew potężnieje, wskazywałam drzwi, a on z wielką ulgą zrywał się z krzesła. A potem przyszedł dzień, kiedy pochylona nad innym uczniem wyczulam bliskość Scotta. I zobaczyłam jego dłoń, jak wskazywała drzwi, dając mi poznać, że on wie, czego mu trzeba i co można na to poradzić. To była wspaniała chwila, chwila głębokiego zrozumienia, gdy Scott odczytał swoje własne sygnały, zaufał własnemu umysłowi.
Jak się porozumieć
Wzmacnianie kanału ruchowego
Możesz łatwo nawiązać kontakt z dzieckiem robiąc coś wspólnie z nim, wyraźnie okazując czułość i dając mu poznać, że doceniasz jego pracę i sposób jej wykonania. Planuj rodzinne przedsięwzięcia włączając w nie dziecko; zbudujcie domek na drzewie, obsadźcie ogród, zróbcie wiosenne porządki, wydajcie duży obiad. Ustal z nim, w jakich obowiązkach domowych chciałoby pomagać, żeby mogło odczuć, że jego wysiłki naprawdę się liczą Miejcie wspólne rozrywki, grajcie w rozmaite gry, uprawiajcie sport.
Dowiedz się, czego chciałoby się nauczyć. Namów je, aby nauczyło ciebie czegoś, co umie, a ty nie. Wymieniajcie nowe:: sposoby robienia różnych rzeczy. Okaż uznanie dla jego sprawności fizycznej i pomóż rozwijać ją w sposób, który samo wy bierze. i nie zmuszaj go, żeby siedziało spokojnie. Nie zapominaj, że. rusza się, wierci, kręci, gdyż to pomaga mu skupić uwagę. Spróbuj dostarczyć mu okazji, by zetknęło się z czymś nowym najpierw, za pośrednictwem dotyku, smaku lub zapachu.
Zrozum jego silną, zdrową potrzebę autentycznego kontaktu fizycznego. Na uścisk, przytulenie, poklepanie po plecach to dziecko zawsze zareaguje dobrze. Jeśli nie ma cię przy nim, formą zaspokajania tego pragnienia będzie przytulanie pluszowych; zwierzaków albo opiekowanie się żywymi. Pomóż dziecku nauczyć się rozpoznawać u siebie potrzebę takiego kontaktu. Zachęcaj, aby wyrażało swoje pragnienia wprost, aby nie czuło się; zmuszone uciekać się do negatywnych sposobów zwracania na siebie uwagi.
Jeśli dziecko ma napady wściekłości, znajdź dla niego czas wtedy, gdy jest spokojne, i porozmawiaj o tym, co zaszło, jak się wtedy czuto, jakie potrzeby i jaka informacja kryty się za tym wybuchem. Dostrzeż w takich scenach przekaz, którego dziecko nie umiało zawrzeć w słowach, i nie reaguj automatycznie ani nie ignoruj go. Na przyszłość postaraj się obmyślić jakiś rodzaj fizycznej aktywności - na przykład rzucanie kamieniami na dworze - do którego mogłoby się uciec w przypływie frustracji, dopóki nie zdoła dla niej znaleźć formy słownej.
Uszanuj w nim potrzebę komfortu fizycznego. Ubrania, które nie leżą dobrze lub drażnią jego skórę, denerwują je. Niech cię nie wyprowadza ją z równowagi jego ciągłe zmiany pozycji w poszukiwaniu wygody. Potrafi być bardzo wybredne, jeśli chodzi o pościel, meble, sprzęt sportowy. Ten wzorzec miała podobno księżniczka na ziarnku grochu.
Wzmacnianie kahału słuchowego
Zachęcaj dziecko, aby mówiło o swoich uczuciach i doświadczeniach osobistych. Zamiast pytać: „O czym myślisz?" spróbuj raczej: „Co czujesz?" albo „Co robisz?"
Najlepiej porozumiesz się z nim werbalnie, jeśli dołączysz jakiś element ruchowy. Rozmawiajcie robiąc coś wspólnie: spacerując, grając w piłkę, gotując obiad. Również trzymanie lub zabawa jakimś przedmiotem pomogą mu skupić uwagę. Czasami dzieci te pragną fizycznej bliskości podczas rozmowy. W tej sytuacji usiądź z dzieckiem lub stań tuż przy nim, aby mogło mówić swobodniej, bez konieczności utrzymywania długiego kontaktu wzrokowego.
Zwracaj się do niego jak tylko się da najczęściej, używając stów nawiązujących do działań i uczuć; objaśniaj mu różne rzeczy od strony technicznej jak to zrobić, jak to funkcjonuje, jakie jest w dotyku.
Jeśli nie może zebrać myśli, daj mu czas, żeby uporządkowało je sobie na glos. To dla niego ważne, móc się wypowiedzieć, ocenić to, co słyszy, i uczyć się formułować swoje prawdy.
Muzyka może wywierać ogromny wpływ na stan emocjonalny i fizyczny tego dziecka. Kojące piosenki lub muzyka instrumentalna świetnie pomagają mu się uspokoić i zasnąć. Śpiewanie i gra na instrumentach sprawiają mu wiele radości jako forma twórczej ekspresji i wyładowania energii fizycznej.
Wzmacnianie kanału wzrokowego
Jego umysł obejmuje całość sytuacji w okamgnieniu i widzi rozwiązania w szerokiej perspektywie. Zarazem dziecko to z trudem spostrzega szczegóły wizualne. Na przykład potrafi patrząc na kogoś powiedzieć, jakie są uczucia tej osoby, a nie zauważy koloru oczu ani jak jest ubrana.
Pytaj o jego sny i wyobrażenia. Omawiaj z nim krok po kro ku plan urzeczywistnienia jego wizji.
Uszanuj jego wizualną wrażliwość. Pilnuj się, żeby nie mówi " mu, na co ma patrzeć albo co widzi, a czego nie. Zachęcaj je, by ufało własnym oczom i samo uświadamiało sobie, jak dany obraz na nie wpływa. Respektuj jego decyzję, gdy odwraca wzrok lub ucieka przed bolesnym lub nieprzyjemnym doznaniem wzrokowym. Zarówno miłe, jak i niemiłe, pozostają w jego pamięci przez długi czas.
Ucz je starannie wybierać to, co ogląda. Gdy zaangażuje swoją uwagę w jakiś program telewizyjny, film, fotografię czy dzieł sztuki, może dać się pochłonąć całkowicie i bezkrytycznie. Rozmowa o tym, co widzi lub czyta, pomoże mu w dokonywani rozsądnych wyborów.
Pomoc w domu
Część dzieci o tym wzorcu przeżywa w szkole naprawdę nie łatwe chwile. Ich bujną energię fizyczną określa się tam jak nadpobudliwość. Gdy wyłączają się podczas lekcji, często z powodu nadmiernego obciążenia informacją angażującą wzrok mówi się, że „mają trudności w koncentracji". Gdy ich oczy za reagują na stres, jakim jest dla nich konieczność ciągłego skupiania się na drobnym druku, nazywa się je dyslektykami.
Te etykietki świadczą o czynionych w dobrej wierze wysiłkach pedagogów, aby dojść, dlaczego niektóre dzieci nie radzą sobie z tradycyjną nauką szkolną. Może zrozumienie ruchowo wzrokowo-słuchowego wzorca myślowego przybliży nauczycielom i rodzicom potrzeby edukacyjne tych dzieci. Nacisk na wzrok i ograniczenia fizyczne, charakterystyczny dla nauki w tradycyjnej szkole, może uczynić ich szkolne doświadczenia źródłem frustracji. Rodzice pomogą im skutecznie, zapewniając to, co większość szkół oferuje w minimalnych dawkach: możliwość wykorzystania ciała w procesie uczenia się oraz wzroku w procesie tworzenia.
Żywe Srebra najłatwiej zapamiętują to, co same robiły lub doświadczyły. Wzbogacaj lekturę i prace pisemne w elementy ruchowe. Niech dziecko złączy drutem baterie i żarówki, niech samo skonstruuje obwód elektryczny, a opis lub wykres ożyje w jego oczach. Jeśli dziecko uczy się na przykład o starych żaglowcach, odwiedźcie muzeum morskie, jeśli to możliwe, wejdźcie na pokład, pokręćcie kołem sterowym, wyciągnijcie się w marynarskim hamaku. Takie przeżycie nada historii żeglugi, rysunkom i tabelom wymiar osobisty.
Graficzne przedstawienie cyklu przemian wodnych albo wykonanie makiety znanej bitwy wzbogaci lekcję i odpowiednie rozdziały podręcznika. Odgrywanie opowiadań z czytanki albo zadań tekstowych na matematyce pogłębi ich zrozumienie i utrwali umiejętności.
Namów dziecko, aby zanim zacznie odrabiać lekcje, pobawiło się na dworze albo potrenowało jakiś sport. To pozwoli mu zrównoważyć wpływ zajęć szkolnych, w przeważającej części odsiedzianych, i lepiej się skoncentrować, gdy znowu przyjdzie pora posiedzieć i popracować.
Gdy dziecko pracuje w domu, szukaj sposobów złagodzenia napięcia i zmniejszenia stopnia trudności nauki czytania i pisania. Niełatwo mu czytać w skupieniu, nie poruszając się. Bujanie się w fotelu na biegunach może je powstrzymać przed bujaniem w obłokach podczas lektury. Pomocne może też się okazać wodzenie palcem po stronicy. Czasem skutecznym sposobem utrzymania koncentracji jest czytanie na głos.
Zachęcaj dziecko, aby opowiadało ci wydarzenia z przeczytanych historii. Zadawaj mu pytania, które pomogą mu uświadomić sobie podobieństwa między własnymi doświadczeniami i uczuciami a przeżyciami postaci, o których czytało. To wzbogaci jego sposób pojmowania. Przez pewien czas dziecko może najchętniej poprzestawać na ilustrowanych książkach i pismach z dużym drukiem.
Młodsze dzieci mogą mieć trudności z opanowaniem koniecznej do pisania koordynacji wzrokowo-ruchowej. Zaopatrz się sztalugi, kredę lub przyczep na ścianie duży kawał papieru, żeby dziecko mogło ćwiczyć całym sobą i pisać na początku dużymi literami. Pamiętaj, że jego charakter pisma może na zawsze pozostać nieporządny, niepodobny do innych.
Treść jego prac pisemnych powinna wypływać z jego osobistych doświadczeń. Namów dziecko, aby spisywało swoje wspomnienia albo opisywało zajęcia i przeżycia w listach do przyjaciół. Z początku możesz odegrać rolę sekretarki, pisząc pod jego dyktando, aby pozostawić mu czystą przyjemność tworzenia, pozbawioną wysiłku myślenia o wizualnych szczegółach języka.
Zachęcaj dziecko, aby szukało środków wyrazu dla swoich marzeń i wizji. Wspieraj je w poszukiwaniach twórczych elementów sfery wzrokowej jako przeciwwagi dla tych bardziej przyziemnych, na które nacisk kładzie szkoła. W domu zaproponuj zabawę z wykorzystaniem rozmaitych tworzyw plastycznych, jak farby, glina, pastele, tkanina czy drewno.
Po niemal całym dniu koncentracji wzrokowej, jakiej wymaga szkoła, dziecko to najczęściej odczuwa potrzebę wyłączenia uwagi i chce chłonąć świat wszystkimi zmysłami. Pomóż mu zrozumieć, że obrazy także mogą być kojące i przyjemne. Idźcie razem na spacer i na przykład - obserwujcie chmury.
Żywe Srebro zwraca baczną uwagę na swoje otoczenie. Pomóż mu stworzyć sobie miejsce do pracy, w którym miałoby swobodę poruszania się i mogło wygodnie usiąść. Razem dochodźcie do odpowiednich rozwiązań w kwestii mebli, oświetlenia, ogrzewania, wietrzenia i wilgotności pomieszczenia.
Podsumowując, Żywe Srebra potrzebują dużo zabawy i konkretnego ujścia dla przepełniającej je energii fizycznej, a zarazem czułości i zainteresowania, gdy mówią o swoich uczuciach, nadziejach i marzeniach.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Wędrujący Poszukiwacz
Typ ruchowo-wzrokowo-słuchowy
Odsetek uczniów mających trudności w czytaniu w szkołach podstawowych krajów Azji Wschodniej niewiele różni się od odsetka takich uczniów w szkołach amerykańskich. Istotna różnica polega na podejściu rodziców rodzice amerykańscy koncentrują się raczej na wrodzonych ograniczeniach, azjatyccy - na staraniach uczniów.
Harold Stevenson i Jame Stigler
Najwłaściwszy sposób uczenia się: doświadczenie/słuchanie/patrzenie
Najwłaściwsza forma wypowiedzi: działanie/demonstracja/mowa
Rzut oka na wzorzec
Dzieci te to zamknięci w sobie, spokojni miłośnicy natury o mocnej konstytucji, sprawiający wrażenie, jakby otaczała ich głęboka cisza. Odznaczają się zorganizowaną, uporządkowaną energią i wrażliwością oraz fizycznym wdziękiem. Życie zdaje się wstępować w nie, gdy są w ruchu. Mają wrodzoną dobrą koordynację ruchów i łatwo, bez ustnych wskazówek opanowują umiejętności natury fizycznej.
Obdarzone łagodnym głosem, zawsze zdają się śledzić i rejestrować działania innych. Słowa znajdują powoli, mówią zwięźle. Szczególnie trudno im mówić o uczuciach. Są to dzieci raczej zamknięte w sobie, które lubią pracować i bawić się same lub tylko z najbliższym przyjacielem. Często łatwiej im znaleźć więź ze zwierzętami niż z ludźmi.
Interesują je najróżniejsze sprawy z bardzo odległych od siebie dziedzin. Pasjonują się futbolem i sztuką, szyciem i chemią. Mają jakąś intuicyjną zdolność łączenia tych zainteresowań w harmonijną całość.
Sfera fizyczna
Ruch jest dla nich czymś bardzo ważnym. Mają mnóstwo energii fizycznej. Często wiercą się, gdy im się każe siedzieć spokojnie, niektóre są po prostu bez przerwy w ruchu. Potrafią się doskonale skupić, jeśli patrząc i słuchając mogą stać i na przykład przeciągać się lub zająć czymś ręce.
Lubią dużo „robić"; uwielbiają sport i łatwo opanowują umiejętności ruchowe. Aktywność fizyczna każdego rodzaju ożywia je. Potrafią być bardzo dobrze zorganizowane i precyzyjne w swoim działaniu. Jeśli wierząca sukces, pracują pilnie. Mają zwykle dobrą koordynację wzrokowo-ruchową, lubią pracować rękami, potrafią łatwo konstruować rzeczy z elementów, często w sposób bardzo twórczy.
Dziecko z tym wzorcem jest zazwyczaj bardzo wyraźnie świadome doznań cielesnych. Ponieważ komfort fizyczny ma dla niego duże znaczenie, potrafi bardzo wytrwale poszukiwać wygodnego krzesła lub wygodnej pozycji ciała. Wybiera ubrania kierując się wygodą i swobodą ruchów i, w pewnym stopniu, ich wyglądem.
Odczuwa wszystko bardzo głęboko, ale wyrazić swoje emocje w słowach to dla niego prawie niepodobieństwo. Gdy ktoś, na kim mu zależy, nie stanie po jego stronie, potrafi uporczywie się dąsać. Rozgniewane - raczej wycofuje się, niż wybucha. Kontakt fizyczny nawiązuje łatwo i w sposób naturalny, pragnie dotykać innych i być dotykane.
Woli być samo albo z jednym czy dwojgiem innych dzieci niż w dużym towarzystwie. Przebywając w grupie często wyszukuje sobie spokojne miejsce, gdzie może posiedzieć, popatrzeć i posłuchać.
Sfera wzrokowa
Dziecko o tym wzorcu potrafi wytrzymać dłuższy kontakt wzrokowy, ale jeśli on zanadto się przeciąga, mruży oczy, trzepocze rzęsami, miewa tiki. Jeśli dziecko słyszy zbyt wiele słów, jego oczy zaczynają błądzić, a żeby uświadomić sobie, co chce powiedzieć, musi spojrzeć w bok.
Dzieci o tym wzorcu konstruują obrazy w sposób trójwymiarowy. Oznacza to, że, dosłownie i w przenośni, widzą rzeczy z różnych perspektyw. Potrafią obracać w myślach litery, słowa, obrazy, wzory i wykresy. Dostrzegają także znaczenie wielu aspektów jednej sprawy oraz potrafią objąć umysłem pewną całość równie dobrze jak szczegóły.
Wiele z nich ma trudności z nauką czytania, jeśli uczy się je tradycyjną techniką fonetyczną, ponieważ brzmienie słów nie przemawia do nich. Nawet jeśli udaje im się rozszyfrować jakiś wyraz, mogą go nie zapamiętać. Zwalniając tempo, aby odczytać nieznane słowo, łatwo tracą z oczu kontekst. Często muszą wodzić palcem po stronie, aby się nie zgubić.
Język
Żeby nawiązać rozmowę, dziecko funkcjonujące według tego wzorca musi czuć się bezpiecznie, wiedzieć, że jest słuchane i akceptowane. W grupie często milczy skrępowane. Nie lubi gadać o byle czym i jeśli się je zmusza do rozmowy, sztywnieje.
Nawet gdy czuje się swobodnie, z trudem znajduje słowa. Mówiąc, robi pauzy. Często dopiero po dłuższej chwili odpowiada na pytania, przypomina sobie jakąś nazwę lub znajduje potrzebne słowo. Jego odpowiedzi są krótkie, zwięzłe, nieraz zdumiewająco oryginalne i wnikliwe. Czasami reaguje w sposób wykrętny, omijając sedno sprawy, zadaje niezliczone pytania, na które nie ma odpowiedzi.
Używa wielu zwrotów kojarzących się z ruchem, określają cydr działania i uczucia, takich jak „czuć atmosferę", „pchnąć sprawę", „wpadnę do ciebie". Rzadko plotkuje. Często zapomina tytuły albo co się kryje za inicjałami. Gdy mówi, jego twarz nie zmienia wyrazu.
Niektóre z tych dzieci późno uczą się mówić; często one właśnie zadziwiają rodziców najpierw długo, długo milcząc, a potem zaczynając przemawiać pełnymi zdaniami. Czasami długo zachowują oryginalną dziecinną wymowę.
Nadmiar słów może je przytłaczać. Jeśli muszą siedzieć cicho, skupiać wzrok na określonym obiekcie i słuchać, wyłączają się, gdyż to porusza sferę nieświadomości ich umysłu. Wynika z tego również, że to, co się do nich mówi, głęboko na nie wpływa. Szorstkie, krytyczne słowa mogą odbijać się echem w ich głowach przez całe lata. Jeśli to możliwe, krytyczne uwagi powinno się im raczej przekazywać w formie pisemnej, nie ustnej.
Przykładowy portret
Steve był kochanym dzieciakiem, słodkim jak czekoladka wspomina Anne. Wdzięczny, swobodny, energiczny, jak zdrowy, silny źrebak czystej krwi. Był bardzo zamknięty w sobie, spokojny, pracował systematycznie, według swoich nawyków, ale nigdy jakoś nie miał okazji nacieszyć się znaczącym sukcesem szkolnym.
W pierwszym tygodniu nauki w piątej klasie, aby przedstawić się innym, robiliśmy autoportrety techniką collage'u: pośrodku swojej pracy Steve umieścił własne zdjęcie z piłką futbolową Dokoła wypisał skrupulatnie nazwy wszystkich swoich ukochanych dyscyplin sportowych; od skateboardu i kolarstwa terenowego po pływanie i hokej, każda starannie zilustrowana rysunkami malutkich komiksowych ludzików, które uwielbiał rysować.
Tego roku codziennie przez ostatnie pół godziny zajęć szkolnych urządzaliśmy coś, co nazywaliśmy magicznym kręgiem. Była to okazja, aby każde z dzieci mogło się bezpiecznie podzielić z innymi swoimi uczuciami i opiniami na różne tematy. Nikomu nie wolno było przeszkadzać i każdy miał też prawo nie zabierać głosu. Przez pierwszych kilka miesięcy Steve tylko kręcił się niespokojnie, ale nigdy się nie odzywał, po prostu słuchał, co mówią jego koledzy, którzy często aż się wyrywali, żeby opowiadać o sobie. On sprawiał wrażenie jakby zakłopotanego: trzydzieści minut nigdy mu nie wystarczało, aby zebrać się na odwagę i znaleźć słowa.
Pewnego razu coś zaskoczyło. Temat dnia był związany ze sportem; zdaje się, że wspominaliśmy, jak to kiedyś pomogliśmy wygrać naszej drużynie. Ku ogólnemu zaskoczeniu (a mojej radości) Steve opowiedział o meczu, w którym strzelił decydującego gola. „Byłem dumny z siebie" powiedział.
Następnego dnia przyniósł obrazek śmiesznego małego pieska narysowany na tekturce. Była to bardzo sprytna konstrukcja: w tekturce wycięte były otwory, a z tyłu przymocowane paski, tak że oczy pieska mogły się przesuwać. Pod portretem Charliego widniało słowo „dumny". Co kilka dni pojawiał się nowy Charlie, w innej pozie a jego wzrok wyrażał inną emocję. Steve codziennie przynosił obrazki do kręgu. Gdy spoglądał na nie, łatwiej mu było znaleźć słowa dla określenia swoich uczuć. Czasem po prostu pokazywał obrazek i pozwalał, by Chanie mówił za niego. Od tego czasu Steve rzadko milczał, gdyż znalazł dowcipny, twórczy sposób objawiania swoich uczuć i przeżyć, harmonizujący z powolnym rytmem jego mowy.
Jak się porozumieć
Wzmacnianie kanału ruchowego
Wędrujący Poszukiwacze chcą, żeby im towarzyszyć w ich zajęciach, aby ich dotykać i doceniać umiejętności. Najbardziej udane relacje z nimi powstająca trakcie wspólnej aktywności. Graj z dzieckiem w rozmaite gry, pozwalając mu przewodzić. Uprawiajcie razem sport. Jak najczęściej wyjeżdżaj z nim na łono natury. Realizujcie wspólnie praktyczne przedsięwzięcia, na przykład składajcie rower, przeprowadzajcie doświadczenia chemiczne, pieczcie ciasteczka, sadźcie drzewka. Włącz dziecko w obowiązki domowe, aby zobaczyło, że jego praca się liczy; niech wykąpie psa, zagrabi liście, odkurzy dywan, pomoże malować pokój. Pytaj, czego chciałoby się nauczyć. Poproś, aby nauczyło ciebie czegoś, co samo umie, a ty nie. Wymieniajcie się doświadczeniami, jak robić różne rzeczy.
Pozwól mu wstawać, kręcić się, machać rękami, nawet jeśli ty chcesz spokojnie posiedzieć. Stwarzaj mu okazje, by zetknęło się z czymś nowym najpierw za pośrednictwem dotyku, smaku, zapachu.
Zrozum jego silną, zdrową potrzebę autentycznego kontaktu fizycznego: uścisku, przytulenia, poklepania po plecach. Na ogół uwielbia ono zajmować się zwierzętami. Własne zwierzątko pomoże mu zaspokoić potrzebę dotyku i porozumienia pozawerbalnego.
Jeśli zranione zamyka się w sobie, zostaw je w spokoju. Nie wywieraj na nie presji słownej. Łagodne dotknięcie może okazać się najlepszą metodą ponownego nawiązania kontaktu, gdy dziecko będzie do tego gotowe.
Wzmacnianie kanału wzrokowego
Kanał wzrokowy jest bardzo dobrą drogą porozumiewania się z takim dzieckiem, gdyż daje mu szansę odetchnąć od mówienia i słuchania: pisz do niego liściki.
Organizujcie rozrywki oparte na jego umiejętności operowania obrazami. Dzięki niej potrafi znakomicie grać na przykład w Master Mind. Rozwijaj każdy przejaw zainteresowania sztuką, fotografią, rysunkiem, rzeźbą, tkaniną, stolarką. Może stać się dla niego pozawerbalnym sposobem wyrażania uczuć.
Wynajduj zajęcia polegające choć w części na wspólnym oglądaniu czegoś: jego rysunków, ulubionego programu w telewizji; chodźcie na imprezy sportowe, do kina, grajcie w karty.
Wzmacnianie kanału słuchowego
Nade wszystko miej cierpliwość dla jego milczkowatości i potrzeby ciszy. Nie zamęczaj go pytaniami i stwierdzeniami, poczekaj na jego inicjatywę. Zmuszanie go do mówienia może spowodować, że jeszcze bardziej zamknie się w sobie.
Unikaj plotkowania i paplania z nim o byle czym: Zachęcaj, aby opowiadało o swoich doświadczeniach ono swobodniej mówi o tym, co robi, niż o tym, co czuje. Jeśli zadajesz mu pytanie, daj też czas na spokojne przemyślenie odpowiedzi. Nie mów za nie, co myśli, i nie kończ za nie zdania. Wysłuchaj do końca, nawet jeśli wydaje ci się, że wiesz, co chce powiedzieć. Może spotkać cię niespodzianka.
Dziecko to szuka swojej drogi zadając niezliczone pytania, sprawdzając różne możliwości i wypróbowując odpowiedzi w praktyce. Żeby nie wiem jak cię kusiło, nie odpowiadaj na te pytania. Skieruj uwagę dziecka z powrotem na jego osobę. Czasem najlepszym wyjściem bywa milczenie lub uczciwe: „Nie wiem".
Zachęcaj dziecko, aby w czasie rozmowy ruszało się, rysowało lub bawiło się czymś, i pozwól mu patrzeć, na co chce. Gdy objaśniasz mu coś nowego, zwłaszcza pojęcie abstrakcyjne, przygotuj sobie jakieś konkretne przykłady, ilustracje-rzeczywiste lub wymyślone.
W rozmowie z nim trzymaj się prawdy i bądź precyzyjny. Nie przesadzaj, chyba że masz w tym wyraźny cel. Miej na uwadze, że ono jest bardzo wrażliwe na ton głosu; tak samo jak na słowa. To, co do niego mówisz, a także jak mówisz, głęboko zapada mu w serce.
Wspaniałą, bardzo intymną formą kontaktu będzie wspólne słuchanie jego ulubionej muzyki.
Pomoc w domu
Z reguły dzieci te odnoszą się z największym entuzjazmem do tych aspektów życia szkolnego, które pozwalają im rozładować energię fizyczną, także w sposób skoordynowany - wychowania fizycznego, plastycznego, prac ręcznych i przedmiotów przyrodniczych. Tradycyjne wizualno-słuchowe metody uczenia się nie zaspokajająca pełni ich potrzeb. Ze szkoły wychodzą niejednokrotnie albo zobojętniałe i zamknięte w sobie, albo bliskie niekontrolowanego wybuchu energii. Te dzieci chcą aktywnie angażować się we wszystko; chcą coś robić, chcą wiedzieć jak, chcą nabrać biegłości. Dla pełnego przyswojenia sobie informacji potrzebują także spokoju. Szkoła zawodzi je pod każdym względem. Ich wrodzone zdolności nie są zauważane ani wykorzystywane.
Rodzice najlepiej dopomogą takiemu dziecku zapewniając mu zarówno możliwość fizycznego wyżycia się, jak i ciszę i samotność. Wyładowanie energii w sporcie lub innych zajęciach pozalekcyjnych zwiększy jego zdolność koncentracji na odrabianiu prac domowych.
Pamiętaj, że gdy to dziecko przychodzi do domu po lekcjach, potrzebuje dużo czasu, by w spokoju odreagować typowy, wypełniony słowami dzień szkolny. Pozwól mu pobyć trochę na dworze albo w swoim pokoju, gdzie będzie mogło słuchać do wyboru-swojej ulubionej muzyki albo ciszy.
Gdy tylko się da, stwarzaj mu okazję zakosztowania tego, o czym się uczy; wycieczki i własne eksperymenty są dla niego często najlepszymi nauczycielami. Jeśli uczy się o lotach kosmicznych, zabierz je do muzeum astronautyki, gdzie będzie mogło naprawdę wspiąć się do kabiny i posiedzieć przed tablicą rozdzielczą, albo wyszukaj film wideo, który pozwoli mu wczuć się w atmosferę.
Pomagając mu w nauce wykorzystuj schemat doświadczenie/patrzenie/słuchanie oraz działanie/demonstracja/mowa. Na przykład podczas nauki ortografii „pisz" mu słowa palcem na plecach, aby mogło je poczuć. Wtedy zobaczy słowo oczami duszy, zanim zdążysz je wypowiedzieć. Niech je następnie napisze i wypowie samo, aby zamknąć obwód.
Dziecko o tym wzorcu powinno uczyć się czytać i pisać w sposób oparty na doświadczeniu: Jeśli szkoła nie posługuje się tą metodą, stosuj ją w domu, najczęściej jak się da. Zachęcaj dziecko, aby opowiadało ci o swoich przeżyciach, o tym, co chciałoby zapamiętać. Jego motywacja będzie znacznie silniejsza, jeśli pozwoli mu się czytać i pisać własne słowa. Zapisuj te historie.
Zachęcaj dziecko, aby czytało w ruchu. Choćby fotel na biegunach zapewni mu tyle ruchu, aby mogło się skupić. Namów je, aby wyobraziło siebie, jak odgrywa jakąś rolę w tym, co czyta, albo wręcz spróbowało ją odegrać. Także robienie ilustracji do tekstu albo notatek pomoże mu zapamiętać treść. Jeśli dziecko ma przygotować ustną wypowiedź, poradź mu, aby korzystało z notatek, rekwizytów, aby się przy tym poruszało. Powtórkę materiału przed klasówką albo naukę ortografii ułatwią gry wizualne. Tablica na ścianie lub sztalugi to także pożyteczne i przyjemne pomoce naukowe; powtarzajcie matematykę rozwiązując zadania na tablicy. Wówczas dziecko przy pracy umysłowej może być w ruchu, aktywne.
Większość tych dzieci uświadamia sobie, że wyłączają się, gdy się do nich mówi. Poeksperymentuj cię z nimi, aby znaleźć jakieś nie rozpraszające uwagi zajęcie dla ciała i rąk, które pomoże im skupić uwagę podczas słuchania.
Pomóż dziecku zorganizować sobie własne miejsce do pracy, gdzie mogłoby zarazem poruszać się do woli i wygodnie siedzieć. Dostosuj pomieszczenie do jego życzeń co do temperatury, dostępu świeżego powietrza; wilgotności.
Podsumowując, ci ciekawscy poszukiwacze potrzebują możliwości aktywnego rozwijania swoich licznych zainteresowań, pomocy w szukaniu twórczych sposobów wyrażania uczuć, a także odrobiny wygody i ciszy, która pozwoli im usłyszeć własny głos.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Wszędobylski Obserwator
Typ wzrokowo-ruchowo-słuchowy
Gdyby jakieś obce, nieprzyjacielskie siły usiłowały narzucić Ameryce tak kiepski system szkolnictwa, jaki mamy obecnie, słusznie uznalibyśmy to za akt agresji. Państwowa Komisja do Spraw Doskonalenia Szkolnictwa
Najwłaściwszy sposób uczenia się: patrzenie/doświadczenie/słuchanie
Najwłaściwsza forma wypowiedzi: demonstracja/działanie/mowa
Rzut oka na wzorzec
Każdego, kto styka się z takim dzieckiem, z miejsca uderza jego empatyczna energia. Sprawia wrażenie, jakby chłonęło świat oczami i czuło to, co widzi. Czasami, zwłaszcza w większej grupie, bywa raczej ciche i zamknięte w sobie. Innym razem jest bardzo gadatliwe, opowiada długaśne historie z własnego życia, za którymi często trudno nadążyć. Jego słowa zdają się krążyć wokół sedna, nigdy doń nie docierając. Mówiąc, musi gestykulować lub kręcić się.
Samodzielne podejmowanie decyzji nierzadko sprawia mu trudności; łatwo idzie za tłumem. Gdy sprawy nie ułożą się po jego myśli, potrafi szukać ucieczki w sklamrzeniu.
Ma doskonałą koordynację wzrokowo-ruchową; łatwo uczy się obserwując innych i potem powtarzając. Jest dobrym współpracownikiem, partnerem, wspólnikiem; woli raczej pracować w zespole niż na własną rękę.
Sfera wzrokowa
Te dzieci są wizualnymi pedantami. Chcą, żeby ich ubrania, należące do nich przedmioty oraz otoczenie były podporządkowane wewnętrznej wizji, którą próbują wykreować. Źle im się myśli w nieładzie. Większość pisze czytelnie, ortograficznie i łatwo wyłapuje błędy w tekście. Niektóre lubią rysować i szczegółowo projektować rozmaite rzeczy. Organizują swoje sprawy za pomocą pisemnych przypomnień, list, instrukcji i wskazówek.
Niezwykle łatwo nawiązują kontakt wzrokowy. Często też potrafią utrzymywać go przez dłuższy czas, lecz gdy słuchanie się przeciąga, ich wzrok błądzi w przestrzeni. Gdy nad czymś myślą, często unoszą oczy w górę lub zamykają, by wsłuchać się w coś dogłębnie.
Z niezmierną łatwością zapamiętują to, co widziały lub czytały. Pamiętają twarze ludzi, ale często zapominają imiona i nazwiska. Najlepiej uczą się przez obserwację lub czytając instrukcję, a potem próbując samemu, ale bez uprzednich ustnych objaśnień. Jeśli utkną na jakimś etapie, to mogą zadawać pytania i prosić o wyjaśnienia. Na przykład ucząc malucha zawiązywać sznurowadła, najlepiej najpierw pokazać mu, jak się to robi, nie objaśniając swoich kolejnych czynności. Potem trzeba mu pozwolić spróbować samemu, tyle, ile zdoła, i powtarzać na przemian pokazy i próby naśladownictwa. Do wyjaśnień słownych należy się uciekać tylko wtedy, gdy malec sam o nie poprosi, inaczej mogą mu zamącić w głowie.
Dla tych dzieci ważne jest także, by wiedziały, że mogą podejmować próby i popełniać błędy nie narażając się na krytykę. Szorstkie lub ośmieszające uwagi mogą położyć kres wszelkiej nauce.
Niektóre są żarliwymi czytelnikami, inne znów mają przez całe życie kłopoty z czytaniem; zależy to od metody, jaką ich uczono. U osób o tym wzorcu kanał wzrokowy i słuchowy oba zaangażowane w proces czytania - przedziela kanał ruchowy. Toteż czytanie może im sprawiać trudności, jeśli nie pomagają sobie ciałem, rękami, ekspresją uczuć. Metoda fonetyczna rzadko bywa skuteczna, ponieważ mają kłopoty z wymawianiem słów i nie zapamiętują ich ze słuchu. Lepiej sprawdza się metoda wzrokowego rozszyfrowywania słów, w której uczeń posługuje się ilustracjami i uczy się, jak wyglądają poszczególne wyrazy. Zazwyczaj pomaga wodzenie palcem po tekście. Czytanie na głos może być dla nich bardzo trudne i jest często źródłem niepokoju.
Dzieci te na ogół lubią ładnie notować. Potrafią z łatwością zapisywać niemal słowo w słowo to, co słyszą Najłatwiej zapamiętują pisząc, toteż nieraz można zobaczyć, jak przepisują swoje notatki z lekcji.
Sfera fizyczna
Wszędobylscy Obserwatorzy odznaczają się doskonałą koordynacją wzrokowo-ruchową. Przodująca grach komputerowych, uwielbiają rozbierać przedmioty na części i żywo je interesuje, jak co działa: od maszyn po ciało ludzkie.
W aktywności fizycznej znajdują ujście dla swoich uczuć i energii. Zazwyczaj mają j ej ogromne pokłady jakby tuż pod skórą Są zwykle dobrymi sportowcami, łatwo opanowują fizyczne umiejętności, gdy im się pokaże, jak co robić.
Dzieci o tym wzorcu często są bardzo świadome własnych doznań cielesnych. Podobnie łatwo rozeznać się im w swoich uczuciach. Wyczuwają też, jakich uczuć i wrażeń doznają inni w ich otoczeniu.
Zdarza się, że trudno im uporać się z całością tych uczuć i przeżyć zmysłowych. Muszą znaleźć odpowiednie sposoby wyrażania i odreagowywania emocji. Jeśli im się to nie udaje, ich niepokój rośnie i długo chowają urazę. Gdy są złe, okazują to wrogimi spojrzeniami, gestami, obelżywymi napisami.
Większość z nich woli współdziałać z innymi niż pracować lub bawić się samotnie. Są świetnymi partnerami i pomocnikami, choć niechętnie biorą na siebie rolę przywódczą. Niektóre angażują się bardzo w życie towarzyskie swojej grupy
rówieśniczej, zwłaszcza w plotkarskie szczegóły wzajemnych powiązań.
Przeżywają ciężkie chwile; gdy muszą podjąć decyzję, gdyż często czują się rozdarte i długo się wahają, zanim coś postanowią. Często wolą po prostu iść za innymi zamiast poświęcić więcej czasu na dokonanie jasnego, odpowiadającego im wyboru. Najlepszym ich nauczycielem jest doświadczenie. Jeśli mogą przyglądać się i próbować różnych możliwości, często same znajdują dobre dla siebie rozwiązania. Jeśli jednak decyduje się za nie, są niezadowolone i narzekają.
Język
W dyskusjach w większym gronie lub na zajęciach lekcyjnych dzieci te raczej nie zabierają głosu. Nie potrafią gadać jak najęte. Kiedy mówią, zdarza im się robić długie przerwy między kolejnymi słowami lub zwrotami, a kiedy każe im się przez dłuższy czas słuchać lub zadaje się pytania na temat tego, co słyszały, peszą się i najchętniej się wyłączają.
A jednak w towarzystwie jednego lub dwóch rówieśników takie dziecko potrafi być bardzo gadatliwe. Dorośli nieraz z trudem nadążają za nim w rozmowie, gdyż często wypowiada się w sposób bardzo okrężny, nie trzyma się kolejności, przeskakuje z tematu na temat, robi niezrozumiałe dla słuchacza aluzje; odnosi się wrażenie, że nigdy nie dociera do sedna.
Dzieci o tym wzorcu posługują się wieloma zwrotami nawiązującymi do sfery wizualnej -obrazowymi i zawierającymi słowa takie jak „patrzeć", „widzieć", „pokazywać", „wyobrażać sobie"- na przykład „Widzę, że..." (w znaczeniu „rozumiem, że...") lub „Noto do zobaczenia". Mają skłonności do zadawania niezliczonych pytań, na które nie ma odpowiedzi. Jeśli jednak próbujesz odpowiedzieć, ich reakcją jest najczęściej „Tak, ale...".
Bardzo długo pamiętają, co się im mówi o nich samych, zarówno treści pozytywne jak i negatywne. Szorstki ton lub krytyka słowna sprawiają, że czują się zaatakowane.
Przykładowy portret
Anne wspomina: Tiffany po prostu tryskała energią. Jej gibkie młodziutkie ciało, zwieńczone kręconą rudą czupryną i błękitnymi elektryzującymi oczami, jakby fruwało po każdym pomieszczeniu, w którym się znalazła. Uwielbiała jadać ze mną lunch; odbywałyśmy regularne spotkania w każdy czwartek o dwunastej piętnaście. Przez bite pół godziny pomiędzy kolejnymi kęsami tkała swój słowny gobelin, opowiadając mi ze szczegółami o wszystkim, co zaszło w jej życiu: o koronce, którą mama przyszyła jej do sukienki, o biżuterii, którą widziała na wystawie, ukochanym zwierzaku jej brata i ulubionej ciotce, która ma przyjść z wizytą, a także o zbliżającym się treningu piłkarskim. Przez cały ten czas jej błękitne oczy iskrzyły się, a ręce poruszały się nieustannie.
Tiffany uwielbiała mówić, tymczasem niewiele osób z jej otoczenia miało cierpliwość nadążać za potokiem jej słów, który zdawał się nigdy nie zmierzać do celu. Mnie jej sposób myślenia fascynował, a zarazem trochę martwiłam się o jej naukę. Ciężko jej było skupić się na lekcji. Gdy ją wywoływałam, mogłam się założyć, że nie będzie wiedziała, o co pytam. Obserwowałam, gdy nadchodził czas indywidualnej pracy w ławkach, jak rejestrowała każdy dźwięk, każde poruszenie, jej uwaga była wiecznie rozproszona. Zachodziłam w głowę, jak jej pomóc.
Pytałam, jak się czuje podczas ćwiczeń z czytania. Powiedziała, że ma ochotę patrzeć na wszystko w klasie oprócz stronicy, którą ma przed nosem. Nie mogła na tyle skoncentrować się na słowach, aby zrozumieć całą historyjkę; nigdy nie było dość cicho i każde słowo, które przeczytała, odbijało się echem w jej głowie.
Pewnego czwartku, gdy Tiffany przyniosła tacę z lunchem do klasy, zastała mnie grzebiącą pudle z guzikami; przygotowywałam się do popołudniowych zajęć plastycznych. Usiadła koło mnie przy biurku i uwagę jej pochłonął całkowicie jeden z guzików, duży, pokryty aksamitem. Spytałam, czy chciałaby go mieć, a jej niebieskie oczy rozjarzyły się, gdy odpowiedziała:
„O, tak!" Powiedziałam, że to specjalny guzik, który pomoże jej lepiej skoncentrować się na lekcji. „Czasem trzymanie w ręku czegoś pięknego pomaga skupić uwagę na tym, co się czyta".
Z początku wyglądała na zdziwioną. Głaskała kciukiem jasnobrązową miękką powierzchnię, a ja powiedziałam: „O, właśnie tak. Spróbujmy przez tydzień i zobaczymy, co będzie".
Taka zwykła rzecz pomogła Tiffany włączyć oczy i uszy do nauki czytania. W miarę jak rosła jej wiara w siebie, przeszłyśmy od guzika do pocierania ramienia, a potem po prostu głębokiego oddechu.
Jak się porozumieć
Wzmacnianie kanału wzrokowego
Pisanie może okazać się lepszym sposobem porozumiewania się z Wszędobylskim Obserwatorem niż rozmowa. Łatwiej mu będzie przyswoić sobie coś, co mu przekażesz na piśmie, niż gdy mu to powiesz. Zachęcaj, aby także pisało. Pomoże mu to skupić myśli na określonym temacie i wypowiedzieć się zwięźle i wprost.
Czytanie tego, co napisało, pozwoli odszukać spójną treść w natłoku myśli, które inaczej mogą wydawać mu się po prostu zbiorem oderwanych zdań. Pisanie pomoże mu także uzewnętrznić liczne uczucia, które w sobie kryje.
Rozmawiając, utrzymuj z nim kontakt wzrokowy najdłużej jak się da. Zapisuj jego słowa, żeby mogło później do nich wrócić. Inaczej mogą szybko wylecieć mu z głowy. Zachęcaj, aby robiło notatki w czasie rozmów telefonicznych lub innych ważnych kontaktów werbalnych. Zapisuj także ważne pytania, które przychodzą mu na myśl. To mu pomoże w refleksji, w miarę jak życie będzie przynosić odpowiedzi.
Dziecko to najwyraźniej odczuje twoje zainteresowanie, jeśli okażesz je w formie wizualnej listów, notatek, kartek lub podarunków i kwiatów.
Wzmacnianie kanału ruchowego
To dziecko tak bardzo świadome uczuć innych ludzi łatwo może zatracić poczucie własnej osobowości. Dlatego też ważne jest, by uczyć je postrzegać sygnały cielesne oraz emocje jako coś odrębnego. W przeciwnym razie, aby chronić się przed doznawaniem zbyt wielu uczuć, dziecko może całkiem zablokować swoją zdolność odczuwania i stracić łączność z własnym ciałem.
Zachęcaj dziecko, aby nie spiesząc się uświadamiało sobie, co czuje. Zwracaj jego uwagę ku niemu samemu za pomocą pytań w rodzaju: „Co teraz odczuwasz? Jakie ci się to wydaje?" Zasugeruj mu, aby szukając odpowiedzi poruszało się albo zmieniło miejsce.
Częścią ruchu jest rytm. Pomóż dziecku znaleźć jego własny, ucząc je wyklaskiwania lub wytupywania swojej energii. Gdy już go odnajdzie, może łatwiej mu będzie znaleźć także słowa.
Zachęcaj dziecko, aby uprzytamniało sobie, czego chce, a nie poprzestawało na tym, czego, jak mu się wydaje, powinno chcieć. Aby do tego dojść, może na przykład rozmawiać ze swoim odbiciem w lustrze. Gdy patrzy tylko na siebie, lepiej uświadamia sobie własne uczucia, niż gdy ma wokół innych ludzi. Samotność pozwala mu przezwyciężać uczucie rozdarcia.
Jeśli się go nie uczy odkrywania własnej indywidualności, to może odnosić wrażenie, że żyje nie swoim życiem. Łatwo daje sobie zaszczepić cudze zachowania. Jeśli nie zna samego siebie i nie ma własnej hierarchii wartości, grozi mu, że będzie zawsze szło za tłumem.
Wzmacnianie kanału słuchowego
Na ten typ dziecka duży wpływ wywiera to, co mu się mówi na jego temat. Pamiętaj, żeby twoje słowa i ton głosu wzmacniały jego poczucie własnej wartości. To, co mówisz, zapadnie mu głęboko w serce. Jeśli tylko jest możliwe, uwagi krytyczne przekazuj na piśmie, nie ustnie.
W rozmowie unikaj sarkazmu. Ono bierze to, co usłyszy, bardzo dosłownie. Może też przejąć się kąśliwym tonem i w ogóle nie zrozumie, co chcesz mu przekazać.
Ogromnie ważne jest, by to dziecko miało poczucie, że go słuchasz. Daj mu czas na mówienie, miej cierpliwość dla jego niespójnych opowieści. Słuchaj naprawdę i daj mu to poznać odwołując się do słów, których użyło - czy to ustnie, czy pisemnie. Niech wie, że jego myśli w twoich oczach mają wartość.
Dziecko takie musi zadawać wiele pytań. Nie odpowiadaj na nie. Skieruj natomiast jego uwagę na jego osobę na jego własne słowa, doświadczenia, opinie. Niech ma dość czasu na milczenie, na przerwy w toku rozmowy. Nie kończ za nie zdań, nie przerywaj, nie wkładaj mu w usta nie jego słów.
Często lepiej będzie spytać je: „Jakie uczucia to w tobie budzi?" niż: „Co o tym myślisz?" Skupienie się na uczuciach pomoże mu utrzymać uwagę. Pytanie o opinię może spowodować, że się wyłączy. Gdy jego oczy zaczynają błądzić, wyciągnij wnioski. Może mówisz za szybko, ze zbyt dużym naciskiem lub wyrażasz się zbyt abstrakcyjnie. Gdy dziecko utknie w miejscu nie mogąc czegoś wyrazić, zaproponuj mu, aby pokazało to rękami.
Pomoc w domu
Szkoła dostarcza dzieciom o tym wzorcu mieszanych przeżyć. Często bardzo dobrze czytają, ale nie potrafią wyrazić i spożytkować w określonym czasie tego, czego się nauczyły. Często także piszą bardzo sprawnie, a nawet twórczo. Niestety nasz system edukacji kładzie nacisk na wykład i umiejętność słuchania, co zmniejsza ich wiarę we własne zdolności.
Rodzice najlepiej przyczynią się do wzrostu ich poczucia własnej wartości, jeśli uszanują wrażliwość słuchową pomogą jeszcze wzmocnić to, co jest ich siłą- sferę wzrokową Gdy dziecko wraca do domu po lekcjach, zrozum; że może potrzebować dłuższej chwili ciszy i spokoju, aby odreagować typowy, obfitujący w słowa dzień szkolny. Inne znów może pragnąć, aby ktoś je wysłuchał. Czasami dom jest dla tego dziecka jedynym miejscem, w którym potrafi się swobodnie wypowiedzieć. Może chcieć utrwalić sobie coś, czego się nauczyło w ciągu dnia, przepowiadając sobie na głos. Nie trać cierpliwości, gdy robi długie przerwy i krąży wokół tematu. Notuj, co mówi, aby mogło zobaczyć swoją wypowiedź. Zachęcaj, by dorzucało potem nowe uwagi.
Wspieraj dziecko w nauce czytania. Ono zwykle ma dobrą pamięć wzrokową Posłuż się pomocami graficznymi, aby przyswoiło sobie widok obcych słów. Wskazuj na wizualne podobieństwa między wyrazami należącymi do tej samej rodziny, to pozwoli mu uczyć się większych grup słów naraz. Zaproponuj dziecku, aby czytając różne historie, ilustrowało je w myślach. Jest to dla niego bardzo naturalne zajęcie, rozwijające zdolność rozumienia i zapamiętywania. Bez tego dziecko może czasem utknąć w martwym punkcie, próbując z usłyszanych dźwięków złożyć słowa. Poradź mu, aby czytając wodziło palcem po tekście. Spróbuj mu dać coś do pogryzania; niektórym to pomaga utrzymać koncentrację.
Niech czytanie stanie się waszą rozrywką rodzinną. Dzieci o tym wzorcu bardzo lubią, żeby im czytać. Idźcie razem do biblioteki. Niech malec zdobywa podwaliny na książkach, które go żywo zainteresują.
Znajdź specjalne, dobrze wyeksponowane miejsce i zrób wystawę obrazującą zainteresowania i osiągnięcia dziecka. Ono potrafi tworzyć wspaniałe rzeczy własnymi rękami. Przedstaw jego prace plastyczne, wynalazki naukowe, ozdoby, fotografie miejsc i wydarzeń, trofea, dyplomy, ważne notatki, karty, listy. Jeśli przeznaczysz na te cenne pamiątki specjalne miejsce, będzie to więcej dla niego znaczyło niż ustne gratulacje.
Wszędobylski Obserwator zapamiętuje najlepiej to, co widział lub czego doświadczył. Pomożesz mu przyswoić nowe idee, odwołując się do jego własnych przeżyć lub znajdując dla nich formę wizualną. Znajdź sposób, aby ucząc się, mógł robić coś konkretnego. Niech zadania matematyczne mają jakieś praktyczne zastosowanie w budowaniu czegoś, gotowaniu, ogrodnictwie. Stwarzaj okazje, by dziecko spotykało się z ludźmi, którzy w swojej pracy wykorzystują to, czego ono się uczy. Odwiedźcie pracownię naukową, komputerową, zakład rzemieślniczy, kucharza i mechanika.
Gdy mu w czymś pomagasz, unikaj długich ustnych objaśnień. Ono uczy się najlepiej, gdy mu się pokaże, co trzeba zrobić, a potem pozwoli spróbować samemu. Jeśli nie można obejść się bez słów, odwołaj się do jego doświadczeń, posłuż się obrazem, dotykaj dziecka, gdy mówisz.
Wypowiedzi ustne to dla niego stresujące przeżycia. Namów je, aby przygotowało sobie notatki, które pomogą mu sprecyzować, co chce powiedzieć. Również użycie rekwizytów ilustrują cydr wypowiedź może wzmocnić jego wiarę, że nie zapomni, o czym ma mówić. Wysłuchuj go, gdy ćwiczy, i dawaj informacje o tym, co robi dobrze. Pomóż mu odszukać w pamięci żywe obrazy i doświadczenia, do których może nawiązać w swojej wypowiedzi, zwłaszcza jeśli utknie.
Dziecko to może być niezdolne do myślenia w bałaganie. Pomóż mu urządzić miejsce do nauki, które będzie mogło utrzymać we względnym porządku, nie przeładowane rzeczami i kolorami, aby nic go nie rozpraszało.
*** Wszędobylscy Obserwatorzy rozkwitająca atmosferze miłości, którą widzą i czują dzięki drobnym rzeczom, jakie się dla nich robi, częstym serdecznym gestom, liścikom z wyrazami zachęty i pochwały za ich osiągnięcia.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Prezenter gawędziarz
Typ wzrokowo-słuchowo-ruchowy
Nauczyciel z prawdziwego zdarzenia uczy w istocie tylko tego - jak się uczyć. Mamin Heidegger
Najwłaściwszy sposób uczenia się: patrzenie/słuchanie/doświadczenie Najwłaściwsza forma wypowiedzi: demonstracja/działanie/mowa
Rzut oka na wzorzec
Są to dzieci o bystrych, błyszczących oczach; ma się wrażenie, że to one wynalazły „Show ind Tell" (lekcja, na którą uczniowie przynoszą rzeczy, które ich interesują, i opowiadają o nich). Uwielbiają czytać i wskazywać innym, co widzą Ich strój często robi wrażenie: kolorowy, z trafnie dobranymi dodatkami, przemyślany. Swoim starannym, wyraźnym pismem stale sporządzają jakieś listy. Zwykle uczą się dobrze.
Kochają opowiadać i mówią przekonująco. Są urodzonymi nauczycielami i usiłują przekonać innych dosłownie o wszystkim. Za ich słowami kryje się wiele uczuć, często można je wydać ż ich wyrazu twarzy. Mają powierzchowną świadomość własnego dala i zdarza sil, że aby nauczyć się jakiejś czynności, muszą ją powtarzać wielokrotnie. Unikają rywalizacji w sporcie. Uczucia mogą traktować jako sprawę intymną. Kontakt fizyczny nie jest dla nich czymś zdawkowym i często nawiązują go z ociąganiem.
Sfera wzrokowa
Dzieci o tym wzorcu są otwarte, żywe i ciekawskie. Oczy jaśniejąca ich twarzach; zazwyczaj chętnie utrzymują kontakt wzrokowy w trakcie rozmowy. Lubią przyglądać się szczegółom i cyzelować je. Uwielbiają po prostu rzucać okiem na różne rzeczy, przeglądać katalogi, oglądać wystawy lub obserwować ludzi.
Małe lubią kolorować książeczki; często wolą precyzję tego zajęcia niż dowolne malowanie i rysowanie. Rysują machinalnie na przykład podczas rozmowy, nieraz bardzo ładnie. Ogromnie lubią gry planszowe, karty, układanki i gry słowne.
Dzieci te pragną mieć wszystko czyste i poukładane, ale nudzi je samo utrzymywanie porządku. Lubią porządkować, klasyfikować i oceniać rzeczy innych. Często zgłaszają się na ochotnika do pomocy nauczycielowi lub rodzicom.
Nie mają trudności z zapamiętywaniem tego, co zobaczyły lub przeczytały. Potrafią korzystać z pokazów albo czytać na własną rękę komunikaty, wykresy, tabele.
Lubią robić notatki, choć często wcale nie muszą do nich wracać, chyba że tuż przed sprawdzianem. Na ogól dobrze rozwiązują testy. Zapamiętują czytając, pisząc i przepowiadając sobie na glos to, czego się mają nauczyć. Przechowują w pamięci mnóstwo szczegółów, aż do granic pamięci fotograficznej.
Potrafią się nieźle popisywać i urządzać przedstawienia dla każdej widowni. Czasami, gdy pragną wywrzeć dobre i trwale wrażenie na dorosłych w swoim otoczeniu, bywają niezmiernie uczynne.
Większość z nich to żarliwi czytelnicy; pożerają wszystko, co drukowane. Typowa metoda fonetyczna dobrze się u nich sprawdza. Czytanie jest zazwyczaj najłatwiejszym dla nich sposobem, by się czegoś nauczyć. Są dobre w ortografii, potrafią zredagować tekst i zrobić korektę; piszą jasno i w sposób uporządkowany, starannym, czytelnym charakterem pisma.
Uczucia mają wypisane na twarzach. Wystarczy na nie spojrzeć i już się wie, co odczuwają, zanim nawet same zdążą sobie to uświadomić. Gdy mówią, całe się rozjaśniają, lecz gdy są w ruchu, ich twarze stają się bezbarwne.
Chociaż słuchając innych utrzymują z nimi niemal ciągły kontakt wzrokowy, często spoglądająca przestrzeń, aby się zastanowić i znaleźć słowa. Muszą też zamknąć oczy, aby zdać sobie sprawę ze swoich uczuć i pragnień.
Język
Na ogół dzieci te są bardzo towarzyskie, lubią ludzi, uwielbiają rozmawiać ze swoimi licznymi przyjaciółmi i znajomymi. . Gdy wchodzą do pomieszczenia pełnego ludzi, zaraz rozglądają się za kimś., z kim można by pogadać.
Potrafią być bardzo wymowne. W słowa wkładają wiele uczuć i energii. Gestykulują dla podkreślenia treści. Lubią uczyć i objaśniać oraz bardzo szczegółowo opowiadać, używając wielu metafor odwołujących się do wzroku i jakby malując obrazy';, przed oczami słuchaczy. Umieją mówić bardzo przekonująco, próbując nakłonić zarówno dorosłych, jak i dzieci, aby przyjęli ich punkt widzenia. Często posługują się obrazowym lub odwołującym się do sfery wzrokowej słownictwem - na przykład „widzę", „popatrz", „kolorowy", „pokaż", ,jasne" i zwrotami typu „widzę to w ten sposób", „no to do zobaczenia". Często też używają wtrętów takich jak „mhm", „no", „wiesz".
Są dobre w prowadzeniu dialogów. Potrafią dotrzymać pola innym w najbardziej nawet wartkiej konwersacji. Gdy mają wybrać spośród różnych możliwości albo wykrystalizować swoją opinię o czymś, często pomaga im myślenie na głos, wspólnie z drugą osobą.
Łatwo im dostrzec dwie strony medalu. Dla słuchacza bywa to frustrujące; jednego dnia mówią to, następnego dnia coś innego, a wierzą w jedno i drugie. Potrafią też oddawać się jednocześnie dwu różnym czynnościom angażującym kanał słuchowy, na przykład słuchać radia i rozmawiać przez telefon.
Gdy spytać takie dziecko o uczucia, potok jego wymowy wyraźnie słabnie. Wiele z nich niechętnie coś mówi na ten temat, chyba że osoba pytającego budzi w nich zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Często można się sporo dowiedzieć o jego uczuciach z tonu głosu.
To, co słyszy, głęboko zapada mu w serce. Nieprzyjemne odgłosy, szorstki ton mogą wywrzeć znaczący wpływ na jego stan emocjonalny. Muzyka potrafi zmienić jego nastrój i napęd; może uspokoić lub pobudzić, obezwładnić lub uskrzydlić.
Sfera fizyczna
Dzieci te na ogół mają bardzo powierzchowną świadomość własnego ciała. Zdarza im się zapominać, że w ogóle je mają! Potrafią długo siedzieć bez ruchu. Mogą uświadamiać sobie wrażenia cielesne jako pewną całość, ale bardzo im trudno zlokalizować określone doznania. Takie dziecko mówi na przykład, że boli je noga, ale nie jest w stanie powiedzieć ani wskazać, w którym dokładnie miejscu odczuwa ból.
Niechętnie rywalizują z innymi na płaszczyźnie fizycznej. Zwykle wolą formy aktywności, które mogą uprawiać w sposób indywidualny, jak wędrówki piesze, huśtanie się, jazda na rowerze, pływanie, narciarstwo. W czasie przerw często wolą zostać w klasie, żeby poczytać albo w czymś pomóc.
Opanowanie ujętych w pewien regulamin umiejętności fizycznych może być dla nich trudne. W tej dziedzinie życia szkolnego czują się najbardziej „niezdolne". Mogą mieć uczucie, że są niezdarne, nieporadne i bardzo się kontrolować w tym, czego uczą się dłońmi i ciałem.
Gdy powtarzają jakąś czynność, łatwo nudzą się i niecierpliwią. Zamiast robić coś stale od nowa w ten sam sposób, wprowadzają własne urozmaicenia. Dlatego też mogą mieć kłopoty z wytrwaniem przez dłuższy czas przy jednym zadaniu. Aby pokonać nudę, przechodzą od jednego zajęcia do drugiego, a potem wracają do pierwszego. Często zmieniają zdanie, nawet w samym środku jakiejś czynności, którą same wybrały. Miewają trudności z dokończeniem pracy. Częściowo jest to spowodowane brakiem umiejętności oszacowania, ile czasu może im coś zabrać.
Kontakt fizyczny nie jest dla nich rzeczą zdawkową, przeciwnie, wywiera na nie głęboki wpływ, tak pozytywny, jak i negatywny. Dotyk zwykle onieśmiela je, chyba że chodzi o osobę dobrze im znaną Agresja jest dla nich trudna do zniesienia i może pozostawić trwały uraz.
Dzieci te odznaczają się głębią uczuć, ale chowają je dla siebie. Słowa określające emocje poruszają je. Gdy są wściekłe, mogą okazać to paskudną miną, wymownym gestem albo obraźliwym liścikiem.
Zbyt wiele możliwości do wyboru zbija je z tropu i powoduje, że się wyłączają; to samo, gdy się je pyta, jak się czują, jak się coś robi, jak one to zrobiły - albo gdy się je dotyka.
Przykładowy portret
Cathy, dziewczynka z mojej piątej klasy, była wzorem uczennicy - wspomina Anne. - Jako jej nauczycielka czułam się chwilami trochę bezużyteczna. Zaczęła piątą klasę mając dobrze opanowane wszystkie podstawowe umiejętności, w czytaniu wyrastała ponad poziom klasy, znała wszystkie podstawowe wartości i prawa matematyczne, pisała biegle i twórczo. Na jej ławce panował zawsze porządek, jej prace były staranne i skończone na czas i nigdy nie miała problemów z odczytaniem jej pisma. Należała do tych dzieci, na które patrzy się, gdy nikt nie zna odpowiedzi. Szkolne życie Cathy polegało głównie na hamowaniu się, aby nie wydawać się za mądrą, nie zasłużyć na miano kujona i nie odstawać od reszty klasy.
Zapamiętałam pewne niezwykłe związane z nią wydarzenie. Zwróciła się do mnie w sprawie doświadczenia naukowego. Przeczytała gdzieś w książce, w jaki sposób z jajka wykluwa się kurczak, i tak ją to zaciekawiło, że zdobyła parę jajek z okolicznej farmy i namówiła rodziców, aby pomogli jej zbudować inkubator. Chciała się dowiedzieć, czy klasa przyłączy się do niej w prowadzeniu doświadczenia, ponieważ jajka trzeba było obracać dwa razy dziennie. Przez osiem tygodni byliśmy strażnikami pół tuzina jajek. Cathy promieniała ucząc nas, jak się z nimi obchodzić. Pomagała nam wyobrażać sobie, co też się dzieje w tych malutkich skorupkach. Dzień wylęgu był prawdziwym cudem. Wiedza Cathy stała się ciałem dla niej i dla nas wszystkich.
Jak się porozumieć
Wzmacnianie kanału wzrokowego
Prezenter Gawędziarz chce, by go widzieć i słyszeć, by go chwalić za to, co przeczytał, co napisał i stworzył. Uwielbia korespondencję; zarówno wysyłać jak i otrzymywać. Przysyłaj mu listy, pocztówki, obrazki, zostawiaj króciutkie notatki w zaskakujących miejscach. Zachęcaj go, aby pisał do przyjaciół i rodziny. Pisanie czegoś, co ktoś inny przeczyta, sprawia mu wielką przyjemność.
Pisanie pomoże także dziecku skupić się na temacie. Prowadź z nim dialog na piśmie - szczególnie jeśli wydaje ci się, że coś je wprawia w zakłopotanie. Przedstaw mu korzyści z prowadzenia dziennika. Zachęcaj, aby zapisywało sobie rzeczy, które chce zapamiętać; to, co ma do zrobienia, do przeczytania, do kupienia, do powiedzenia, do nauczenia się. Pomóż mu znaleźć miejsce, gdzie będzie przechowywać swoje notatki, aby móc do nich zajrzeć, gdy przytłoczy je mnogość wyborów. Namów je także, aby zapisywało sobie, co już zrobiło, tak by to było widoczne. Dzięki temu będzie miało świadomość swoich osiągnięć.
Jeśli chcesz, by dziecko o czymś pamiętało, zostaw mu liścik. Najbardziej skuteczne będzie prawdopodobnie polecenie i pisemne, i ustne.
Miej na uwadze, że dla niego bardzo ważną sprawą jest wygląd. Jeśli zauważysz, że posprzątało swój pokój, powiedz mu to. Pomóż mu odnaleźć styl i kolorystykę ubioru, które najlepiej
odzwierciedlą pozytywny wizerunek jego osobowości. Powiedz mu, jakie wrażenie robi na tobie jego wygląd.
Dla tego dziecka kontakt wzrokowy jest czymś ważnym. Gdy patrzy na ciebie, wiesz, że cię uważnie słucha, jednak nie oczekuj, by wlepiało w ciebie oczy bez przerwy ono musi popatrzeć w przestrzeń, gdy się nad czymś zastanawia; to pomaga mu znaleźć słowa. Potrafi też wiele wyczytać z wyrazu twojej twarzy.
Ucz je wrażliwości na bogactwo metafor. Na przykład spróbuj się dowiedzieć, jak minął mu tydzień, za pomocą pytania: „Czy to było jak pływanie statkiem po wodzie, czy jak jazda kolejką górską w wesołym miasteczku?" Dzieci te są ciekawe reguł, które rządzą ich życiem; posługiwanie się przenośnią pomaga im zgłębiać te reguły w sposób twórczy i pełen treści.
Wzmacnianie kanału słuchowego
Takie dziecko potrzebuje sporo czasu, aby przekazać słowami swoje życiowe doświadczenia; co robiło, jak się czuje, co lubi, co mu sprawia trudności. Czasami nie w pełni zdaje sobie sprawę ze swoich uczuć, dopóki nie omówi problemu z różnych punktów widzenia. Nie chce ani rad, ani przytakiwania. Chce tylko czasu, żeby pogadać. Zachęć je, żeby mówiło ci, co myśli, i słuchaj .
Ono uwielbia odpowiadać na pytania, prowadzić dialog i pomagać innym ustnie analizować problemy. Usiądź z nim twarzą w twarz. Zadawaj mu obszerne, wnikliwe pytania. Powiedz, jak jego słowa wpływają na ciebie. Mów prawdę, nawet przykrą. W objaśnieniach posługuj się przenośniami i analogiami. Okazuj mu cierpliwość i nie przerywaj, gdy mówi o swoich uczuciach. Ponieważ czerpie wówczas z głębokich pokładów duszy, słowa płyną wolniej, z przerwami. Dziecko może zamykać oczy albo wznosić je w górę, jakby szukając tam natchnienia.
Wzmacnianie kanału ruchowego
Dziecko to odczuwa bardzo głęboko. Poświęć mu chwilę spokoju, po prostu bądź przy nim, gdy ono zestraja swoje ciało z uczuciami. Daj mu czas, aby mogło wyrazić, co się z nim dzieje - nie tylko słowami, ale i łzami, śmiechem, poruszeniami ciała. Pamiętaj, żeby nie wmawiać mu uczuć. Jeśli zauważysz wyraz twarzy, ton głosu, postawę ciała, które cię zaintrygują, zapytaj je o to.
Róbcie razem rozmaite rzeczy, jeśli to możliwe, w jego tempie. Pomóż mu nauczyć się, ile czasu na co potrzebuje. Raczej zwróć się do niego z prośbą, niż wydawaj polecenia. Nie rób niczego za nie. Ustanów wyraźne terminy i pozwól mu odczuć skutki, gdy nie skończy czegoś na czas.
Ucząc je sprawności fizycznych musisz uzbroić się w cierpliwość. Zachęcaj, ale nie zmuszaj do niczego w tej dziedzinie. Pokaż mu, jak sam to robisz, jako jedną z możliwości. Chwal je głośno za jego starania i postępy. Namów, aby poćwiczyło samo, w swoim własnym tempie. Pozwól mu trzymać swoje nowe umiejętności w sekrecie, jak długo zechce.
Wspieraj je w dążeniu do realizacji swoich postanowień. Zróbcie spis lub tabelę, które będą mu naocznie przypominały o jego zobowiązaniach. Zaproponuj, aby samo dla siebie ustaliło rozsądne wymagania; będzie miało satysfakcję z ich spełnienia. Pomóż mu podzielić duże zadania na małe, cząstkowe, z którymi łatwiej sobie poradzi. Postaraj się przy tym wprowadzić w jego obowiązki pewne urozmaicenie. Jeśli dziecko będzie musiało trzymać się stale jednego schematu, może zabraknąć mu wytrwałości. Poszukajcie haseł lub obrazów, które pchną je do działania; umieść w miejscach, gdzie dziecko będzie je często widziało. Zachęcaj, aby doceniało swoje osiągnięcia. Niech samo udziela sobie nagród, gdy mu się uda ukończyć jakieś przedsięwzięcie.
Pomoc w domu
Dziecko o tym wzorcu sprawia wrażenie, jakby nie potrzebowało w domu żadnej pomocy. Zwykle w szkole radzi sobie dobrze, częściowo dzięki temu, że tradycyjny styl nauczania opiera się na demonstracjach i ustnych objaśnieniach, co odpowiada jego wzorcowi uczenia się i zaspokaja jego podstawowe problemy w dziedzinie edukacji. Zdarza się jednak, że proces uczenia się jest u niego zbyt powierzchowny. Dziecko to potrafi obkuć' się na test, osiągnąć dobre wyniki i-wyrzucić „wyuczony" materiał z pamięci. Brakuje mu elementu ruchu, doświadczenia, który sprawia, że nauka ożywa. Jeśli masz takie dziecko, nie myl świetnych ocen na jego świadectwie z rzeczywistymi umiejętnościami.
Rodzice najlepiej mogą pomóc dziecku w przyswojeniu tego, czego się ma nauczyć, znajdując jakieś sposoby, by rozpalić jego zapał. Często najlepszą metodą jest robić coś razem z nim. Okazuj zainteresowanie jego nauką, nawet jeśli ono samo świetnie sobie radzi z przeciętnymi zadaniami. Poświęć trochę czasu na rozmowę o jego pozaszkolnych zainteresowaniach. Spróbuj rozciągnąć takie nastawienie na przedmioty szkolne. Bawcie się razem! Jeśli dziecko uczy się astronomii, wybierzcie się do planetarium, nazwijcie gwiazdę jego imieniem lub śpijcie pod gołym niebem w pogodną noc.
Czytajcie razem. Czytaj jemu i niech ono czyta tobie na głos. Ze starszym dzieckiem przeczytaj od czasu do czasu lekturę i przedyskutujcie ją
Niech dziecko czyta ci to, co napisało. Słuchanie własnych swobodnie płynących słów pomaga mu uporządkować tekst. Prezenter Gawędziarz może nie potrafić myśleć w bałaganie.
Pomóż mu znaleźć miejsce do nauki, które będzie mógł utrzymać we względnym porządku. Namów, aby w tym miejscu ograniczyć rzeczy i barwy, by go nie rozpraszały. Znajdź też specjalne miejsce, gdzie będą przedstawione jego osiągnięcia: szkice, dyplomy uznania za wygrane rozgrywki karciane, fotografie.
Wspieraj dziecko w dążeniu, by mówić i nauczać innych. Zachęcaj, by opowiadało swoje ulubione historie. Opowiadaj mu twoje. Ćwicz z nim sztukę dyskusji. Ono od początku potrafi dostrzec i zgodzić się - z dwoma różnymi punktami widzenia. Wypowiadanie swoich myśli na głos pomoże mu zrozumieć, jakie naprawdę jest jego własne zdanie.
Największym problemem jest dla niego upływ czasu. Bywa opieszałe i często nie potrafi ocenić, jak długo będzie pracować
nad konkretnym zadaniem. Tak jak inne obowiązki, pomóż mu rozbić większe zamierzenia lub prace pisemne na krótkie etapy i wyznaczyć dla nich realne terminy. Namów je, aby przewidziało w swoim rozkładzie zajęć nieco urozmaicenia. Nie zapomnij o rejestrze osiągnięć, motywujących przypomnieniach i nagrodach.
Pracując nad jakimś zadaniem potrafi wyobrażać sobie w najdrobniejszych szczegółach coś, czego nie zdoła później samodzielnie wykonać. Namawiaj je na prostsze projekty.
Dziecku o tym wzorcu dobrze się pracuje z komputerem. To mu pomaga utrzymać kontrolę nad wieloma szczegółami wizualnymi oraz z łatwością pisać i redagować teksty. Ucz je posługiwania się komputerem jak najwcześniej.
Podsumowując: najważniejsze, co możesz dać dziecku, które pragnie oświecić cały świat, to miejsce, w którym może błyszczeć, cierpliwe ucho, gdy zgłębia tajniki własnych uczuć, i zachętę do wnikliwych poszukiwań własnego celu i własnej wizji.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
W zgodzie z naturą: praca w zróżnicowanej klasie
Nauczanie to nie napełnianie zbiornika,, lecz rozpalanie ognia. Carl Gustaw Jung
Po wyjaśnieniu naszej koncepcji uczenia się dzieci najczęściej pada pytanie: „No dobrze, ale w klasie jest trzydzieścioro
dzieci; skoro uczą się na różne sposoby, jak nauczyciel ma poradzić sobie z uczeniem ich wszystkich?"
Nauczanie dzieci o wszystkich sześciu wzorcach w jednej klasie jest zupełnie możliwe, ale wymaga zaakceptowania prawdy, że z różnych instrumentów wydobywa się muzykę na różne sposoby. Zrozumienie koncepcji percepcyjnego przetwarzania wiedzy oznacza również, że trzeba inaczej spojrzeć na samo nauczanie i na prawdziwą rolę nauczyciela. W tym rozdziale pokażemy, że wyzwanie, jakie stawia przed nauczycielem różnorodność sposobów uczenia się, można wykorzystać jako okazję do wykreowania efektywnego i twórczego systemu edukacji dla wszystkich dzieci.
Nauczanie jako sztuka Nauczyciel jest artystą. A czyż może być wspanialsze tworzywo niż umysł ludzki? Najlepsi nauczyciele podchodzą do swojej pracy podobnie jak rzeźbiarz czy artysta stolarz. Żaden z nich nie stara się zapanować nad materiałem. Wiedzą, że każdy kawałek drewna ma swój odrębny charakter i że pracować trzeba w zgodzie z nim, a nie przeciwko niemu. Wnikliwy nauczyciel dokłada starań, by zrozumieć i uszanować indywidualność i potencjał umysłowy każdego dziecka i stosownie do tego zaplanować jego naukę.
Po japońsku nie da się powiedzieć: „Patrzę na dziecko". Można tylko powiedzieć: „Dziecko i ja patrzymy na siebie". Nie istnieje też wyrażenie: „Uczę dziecko". Choćby się nie wiem jak starać; wychodzi zawsze to samo: „Dziecko i ja uczymy siebie".
Dzieci są ekspertami od nauczania. Czegóż mogłyby nas nauczyć na temat dziwienia się, twórczości, współodczuwania! A także o technice uczenia się i o tym, co jest potrzebne, by nauka była bardziej efektywna. Jeśli ma być naprawdę efektywna, powinna być pasmem odkryć, zarówno dla ucznia, jak i dla nauczyciela. Jest to tylko kwestia nieco innego spojrzenia na edukację.
Wyobraźmy sobie wiedzę jako lampkę na kasku górnika. Jeśli patrzymy na nauczyciela jak na źródło wszelkiej wiedzy, to przyjmujemy, że światło promieniuje od niego i oświetla obiekt, czyli dzieci. Ale co by to było, gdybyśmy założyli, że każde dziecko ma w sobie światło, a zadaniem nauczyciela jest pomóc mu je rozniecić? Jego praca przypominałaby wówczas raczej pracę trenera lub przewodnika.
By umieścić lampki tam, gdzie powinny być, czyli na głowach dzieci, trzeba pojmować edukację jako proces wymagający współuczestnictwa. To znaczy, że trzeba dać uczniom swobodę wyboru, czego i jak mają się uczyć oraz jak mają się wykazać zdobytą wiedzą i ocenić ją.
Dzieci nie są oporne na zmiany. Opierają się jedynie próbom zmieniania ich. Nie potrzeba rewolucji w tym, co się z nimi robi, tylko odmiennego sposobu robienia tych samych rzeczy. Zdrowy rozsądek podpowiada nam, że najpierw trzeba się nauczyć prowadzić samochód, a potem można się zastanawiać, gdzie nim pojechać. To znaczy, że w szkole dzieci powinny jak najszybciej uzyskać wiedzę o tym, jak funkcjonuje ich umysł. Nietrudno będzie je tym zainteresować. Wszystkie dzieci chcą się jak najwięcej dowiedzieć o tajemniczym świecie, który jest w nich.
Jednym z najlepszych sposobów, aby odkryć czyjś wzorzec myślenia, jest poprosić tę osobę, żeby nas czegoś nauczyła. „No więc, proszę pani, musi pani sobie najpierw powiedzieć, że to się pani uda, a potem wziąć kij i ścisnąć go porządnie. Tak, świetnie! Teraz proszę ugiąć nogi w kolanach i liczyć w tym czasie, kiedy rzucający piłkę bierze rozmach..." Nauczycielka wie już, że Joshua używa kanału słuchowego, aby nakreślić plan, ruchowego, aby go ukonkretnić, i wzrokowego (o którym nie było tu mowy), by tworzyć. Może więc włączyć go do grupy dzieci, które będąuczyły się ortografii układając piosenki, a do nich - choreografię. Joshua może też pomagać Simonowi, który jest nieśmiały w mowie, lecz aktywny w sferze wizualnej, robić plakaty i układać hasła dla różnych klasowych przedsięwzięć.
W tkaninę wiedzy, którą zdobywają uczniowie, trzeba koniecznie wpleść wątek zgłębiania samego procesu uczenia się. W gruncie rzeczy tylko do tego potrzebują naszego przewodnictwa. Gdy zrozumieją, jak funkcjonują ich umysły, staną się sami sobie najlepszymi przewodnikami. Wyobraźcie sobie, jak Celeste mówi do swojej nauczycielki przyrody: „Rozumiem, co mi pani powiedziała, ale muszę to zobaczyć, żeby naprawdę móc z tego zrobić użytek. Czy może mi pani to narysować?" Uczniowie mogliby pomagać dorosłym uczyć ich mówiąc, co chcieliby wiedzieć.
Wszyscy musimy się nauczyć, jak się wspólnie uczyć. Wzrost poziomu agresji w społeczeństwie wskazuje, że niezbędny jest trening umiejętności porozumiewania się. W biznesie już wiadomo, że praca zespołowa jest bardziej wydajna, idzie sprawniej i daje produkt wyższej jakości. Lecz większość z nas uczono współzawodnictwa, .nie współdziałania. Tymczasem i w szkole, i na wakacjach, i na pauzach, i na zajęciach nadobowiązkowych dzieciom najbardziej podoba się możliwość przebywania z przyjaciółmi. Dla nich nauka i zabawa to jedno. Tylko szkoła traktuje je jak dwie różne rzeczy. Im bardziej coś
cię bawi, tym głębiej angażuje i lepiej wychodzi. Po co zniewalać naturę zamiast działać w zgodzie z nią?
Dlaczego dzieci nie miałyby pomagać sobie nawzajem w zapalaniu wewnętrznego światła? Każdy, kto wychował się w dużej rodzinie, wie, że dzieciaki znakomicie uczą się jedno od drugiego. Często okazuje się, że najważniejszych rzeczy w życiu dowiedzieliśmy się od rówieśników. Czemu nauczyciel nie miałby połączyć dzieci o jednakowych wzorcach myślenia w grupy i nie poprowadzić nauki tabliczki mnożenia w zróżnicowany sposób? Dzieci ruchowo-słuchowo-wzrokowe mogłyby zbudować tratwę z sześcio- i siedmiocentymetrowych kawałków drewna, wzrokowo-ruchowo-słuchowe mogłyby zaprojektować most, wzrokowo-słuchowo-ruchowe ułożyć bajkę o Krainie Szóstek i Krainie Siódemek, którą słuchowo-ruchowo-wzrokowe mogłyby odegrać. Dzieci ruchowo-wzrokowo-słuchowe mogłyby w tym czasie po cichu zbierać liście z siedmioma ząbkami, a słuchowo-wzrokowo-ruchowe -wymyślać hasła.
Musimy pomyśleć o nauce w kategoriach kontaktów: jak możemy pomóc dzieciom w kontaktowaniu się z własnym umysłem, z sobą nawzajem, z nauczycielami, z nami samymi? Jak kontaktować się z dzieckiem, aby stać się dla niego opiekunem, który naprawdę troszczy się o jego rozwój duchowy, przewodnikiem, który prowadzi nie popędzając? Jaki rodzaj kontaktu pozwoli skupić się na zdolnościach dzieci i ich odpowiedzialności, nie zaś na brakach? Jak kontaktować się z nauczycielami, aby czuli, że jesteście towarzyszami, po tej samej stronie? W jaki sposób można pomóc nauczycielowi w nawiązaniu kontaktu z własnym umysłem i zrozumieniu, jak może najlepiej przekazać to, co ma do zaofiarowania?
Przekuć słowa w czyn...
W ciągu ostatnich kilku lat wiele osób namawiało mnie, abym opracowała test, za pomocą którego można byłoby określać wzorzec myślenia dziecka. Z początku w odpowiedzi zgrzytałam zębami i wzdychałam wznosząc oczy ku niebu. Mówiąc oględnie, nie jestem wielbicielką wystandaryzowanych, podliczanych przez maszyny testów, które polegają na wypełnianiu pustych miejsc w określonym czasie. One nigdy nie sprawdzają tego, co sprawdzać miały, nie mówią nic o tym, co trzeba wiedzieć, aby kogoś czegoś nauczyć, i, co najważniejsze, są całkowicie nieprzydatne jako metoda badania dzieci o wzorcu słuchowo-ruchowo-wzrokowym i ruchowo-słuchowo-wzrokowym. Oznacza to, że testy nie są w stanie wykazać wiedzy i umiejętności co najmniej jednej trzeciej spośród poddanych im dzieci. Najlepiej służą do wykazywania głębokiej mądrości tych, co je ułożyli. Gdybym nie wiedziała tego, co wiem, o wzorcach myślenia, mogłabym wyprodukować masę testów odpowiednich dla jednego wzorca myślowego, ale dzieci o innym wzorcu zawsze plasowałyby się na samym dole.
„Standaryzowany" (tak się określa ten typ testu) i „indywidualizowany" to sprzeczność sama w sobie. Jest to sprzeczność kosztowna i szkodliwa. Pewnego razu, gdy uczyłam piąte klasy w Hanover w New Hampshire, trafiłam na książkę w cenie pięciu dolarów zatytułowaną„Deal Me In", dzieło utalentowanego nauczyciela. Uczył w niej dorosłych, jak mogą mniej więcej w ciągu godziny odkryć percepcyjne uzdolnienia dzieci za pomocą różnych gier karcianych. Pochłonęłam ją od pierwszej do ostatniej strony. Tymczasem osobnik, który pełnił funkcję szkolnego psychologa, brał dzieci uznane za „opóźnione w nauce" do swojego gabinetu i poddawał je standaryzowanemu testowi, który służył do tego samego celu, ale kosztował kilkaset dolarów, rozwiązywanie go zabierało trzy godziny, obliczanie wyników dwie godziny, a pisanie końcowego raportu godzinę. Analityka paralityka!
Przez chwilę ty bądź szkolnym psychologiem. Jak myślisz, co się naprawdę dzieje z „nadpobudliwym" Butchem, który nie może spokojnie usiedzieć w klasie? Albo z „roztargnioną" Dorą, która gapi się w okno podczas lekcji pisania na dowolny temat? Albo z „negatywistycznym" Fredem, który nie raczył się odezwać, gdy nauczyciel francuskiego kazał mu odmieniać czasownik ;savoir"?
Zamiast kazać dzieciom trawić pierwszy tydzień każdego roku szkolnego na stawianiu znaczków między wykropkowanymi liniami nie kończących się kwestionariuszy komputerowych ołówkiem numer dwa, zamiast potem czekać .miesiącami na bezużyteczne wyniki, które wpisze się dziecku raz na zawsze do jego arkusza ocen, zamiast całego tego urzędowego szufladkowania, wyobraź sobie taki początek nowego roku szkolnego twego dziecka:
Tydzień, w którym nauczyciele, uczniowie i rodzice oddają się ciekawości i obserwacji indywidualnych sposobów uczenia się. Na ścianach mogłyby wisieć płachty papieru z wypisanymi na każdej z nich imionami dzieci. Każdy, kto odkryje coś dotyczącego zdolności i zamiłowań dziecka - członek rodziny, woźny, trener, kolega czy koleżanka-może to zapisać na jego papierze. Wspólna praca, wspólna radość, gdy ośmioletni Butch podchodzi do pani Rettenhauser i oznajmia: „Wie pani co? Wydaje mi się, że ja się łatwo uczę rękami i ciałem, bo Marvin pokazał mi, jak się kroi żabę, i nauczyłem się tego bardzo szybko. Teraz chcę to wszystko narysować". Pierwszy tydzień tydzień interakcji, tydzień uczestnictwa, tydzień rządów ciekawości (mógłby to być także piąty, albo trzydziesty piąty tydzień). Jedyny wydatek to koszt papieru.
Wejdźmy na chwilę do czwartej klasy w czwartkowe popołudnie, w czasie ćwiczeń z ortografii. Na typowej lekcji wszyscy uczniowie pracują nad tymi samymi słowami w ten sam sposób: zapisują je, układają z nimi zdania, wypisują je ponownie i powtarzają w myśli litera po literze (założę się, że nauczyciel, który sto lat temu wymyślił tę metodę, był typem wzrokowosłuchowo-ruchowym! ).
Ponieważ jest czwartek, wszyscy przygotowują kartki białego papieru w niebieskie linie na sprawdzian. Uczeń, który napisze poprawnie wszystkie dwadzieścia wyrazów, nie będzie musiał powtarzać testu następnego dnia. Może to być równie dobrze rok 1942 jak 1992. Nauczycielka razem z jej programem narzuconym przez kuratorium jest źródłem wszelkiej mądrości i władzy. Wszyscy uczą się tego samego w ten sam sposób. Uczniowie „dobrzy z ortografii" dostają dobre stopnie, pozostali muszą się „bardziej postarać" albo całkiem zarzucają ortografię. Co może też oznaczać, że zarzucają pisanie wypracowań, ponieważ część nauczycieli nauczono przywiązywać taką samą wagę do pisowni jak do treści. Toteż rezultat może być taki, że dzieci te dadzą sobie spokój z angielskim i wszelkimi językami w ogóle.
A teraz odwiedźmy tę samą klasę, zakładając, że nauczycielka wie wszystko o wzorcach myślenia i ma dość odwagi i motywacji, by ucząc - wykorzystywać wzajemne oddziaływania. Jest lekcja ortografii, a klasa żyje, jest w ruchu. Każde dziecko ma swoją własną listę wyrazów wybranych z rozmaitych pisanych przez nie tekstów, jak również z opisów eksperymentów z przedmiotów ścisłych. Dzieci rozeszły się po całej klasie, parami, grupkami, pojedynczo. Dwoje wzrokowo-słuchowo-ruchowców komponuje rysunek ze słów wypisanych kolorowym atramentem. Mała grupka słuchowo-wzrokowo-ruchowców w kącie bawi się w ortograficzną wyliczankę. Para wzrokowo-ruchowo-słuchowców stoi przy tablicy, na której jedno z nich wypisuje wyrazy celowo popełniając błędy, a drugie próbuje te błędy odnaleźć. Z kolei dwoje ruchowo-wzrokowo-słuchowców pracuje w taki sposób, że jedno zapisuje słowo, które drugie pisze mu palcem po plecach, a czworo czy pięcioro innych siedzi w pojedynkę przy komputerze, układając gry ortograficzne dla reszty klasy. Grupa słuchowo-ruchowo-wzrokowców na dworze układa hasła skacząc na skakankach, a kilkoro ruchowo-słuchowo-wzrokowców rzuca piłką wykrzykując przy tym do siebie słowa, których mają się nauczyć.
Wszystkie te dzieci będą miały poczucie sukcesu. Nauczą się pisowni słów, które coś dla nich znaczą, są ważne. Nauczyciel spełni rolę przewodnika, który ugruntuje pozytywne znaczenie tego doświadczenia; wyuczone wyrazy mieszczą się w zakresie możliwości dzieci, nie wydają im się za trudne. Zastosowane rozwiązania maksymalnie zwiększają szanse dziecka na sukces, ponieważ zostały przykrojone do jego konkretnego wzorca myślenia. Uczniowie mają możliwość uczestnictwa w podejmowaniu decyzji, kiedy i w jaki sposób mają być oceniani. W takiej klasie nauczyciel i uczniowie są współpracownikami, dzielą ze sobą odpowiedzialność, radość, podniecenie i satysfakcję z nauki. Nikt nie jest skazany na niepowodzenie. Nauczyciel też nie.
Kierunki
Nie było naszą intencją stworzyć zbiór wyczerpujących zaleceń, jak załatać dziury w metodyce nauczania. Pomysły poniższe mają służyć za przykład, w jaki sposób wiedza o percepcyjnym przetwarzaniu informacji może wpłynąć na metody nauczania i uczenia się. Pierwsza, najważniejsza wskazówka: nauka będzie najefektywniejsza, jeśli w każdej lekcji znajdą się słuchowe, wizualne i ruchowe elementy przekazywania informacji. Innymi słowy, nośnikiem wiedzy powinno być czytanie i pokaz, działanie i objaśnienia werbalne.
Załóżmy, że tematem lekcji jest prognozowanie pogody. Z pewnością wykorzystanie wszystkich trzech elementów zapewni wycieczka do najbliższej stacji meteorologicznej. Zapewne znajdzie się tam ktoś, kto wyjaśni, co trzeba wziąć pod uwagę w prognozowaniu pogody. Dzieci będą mogły zobaczyć i, miejmy nadzieję, dotknąć przyrządów do pobierania próbek. Możliwość przebywania w otoczeniu, gdzie powstają prognozy meteorologiczne, sprawi, że W ich oczach nabiorą treści.
Jeśli wycieczka nie jest możliwa, dzieci powinny posłuchać audycji meteorologicznych, poczytać coś o meteorologii i nauczyć się korzystać z najbardziej znanych przyrządów, jak termometry i barometry. I znów zaangażuje się w ten sposób wszystkie trzy kanały percepcji. Tymczasem jakże często nauczyciel poprzestaje na zadaniu uczniom do przeczytania odnośnego fragmentu w podręczniku. Szybko wychodzi na jaw, jakich elementów zabrakło i jacy uczniowie pozostająca tyle.
Równie ważna jest druga strona procesu uczenia się, to jest sposób, w jaki dzieci korzystają z opanowanego materiału. I znów powinny one mieć możność zaangażowania wszystkich trzech kanałów. Nasi badacze pogody mogliby urządzić w klasie własną stację meteorologiczną. Mogliby składać ustne sprawozdania na temat warunków atmosferycznych, które wywołują skrajnie złą pogodę. Mogliby zaznaczać aktualne warunki na wykresie i śledzić, w jakim stopniu ich prognozy zbliżyły się do rzeczywistości. Te rozwiązania mogą wydawać się czymś bardzo zwyczajnym, oczywistym. Lecz jak często można się z nimi spotkać w przeciętnej klasie? I jak często, z powodu braku materiałów, braku czasu lub błędnych założeń, nauczyciele żądają od wszystkich uczniów, by udowodnili swoją wiedzę w pisemnym teście?
Im więcej kanałów uda się włączyć w proces przekazywania informacji i im więcej stworzy się możliwości zademonstrowania zdobytej wiedzy, tym aktywniejsze będą dzieci, tym większa ich motywacja, poczucie ważności sprawy, tym łatwiejsze i nauczanie, i uczenie się. Istotne jest, by nauczyciele zdawali sobie sprawę, że reakcje uczniów na ich propozycje we wszystkich trzech sferach będą bardzo zróżnicowane. Słuchowo-ruchowowzrokowiec będzie się świetnie bawić wygłaszając ustne sprawozdanie lub ucząc czegoś grupkę kolegów. Dla wzrokowo-ruchowo-słuchowców coś takiego będzie dużym wysiłkiem. Dzieci o wzorcu ruchowo-słuchowo-wzrokowym ożywią się podczas praktycznego eksperymentu, natomiast dzieci słuchowowzrokowo-ruchowe mogą wymagać przy tym specjalnej opieki, gdyż będą czuć się niezręcznie i niepewnie.
Koncepcja percepcyjnego przetwarzania informacji pozwoli nauczycielom lepiej zrozumieć niektóre irytujące zachowania uczniów jako wyraz ich potrzeb edukacyjnych. Jeśli dzieci zabawiają się na lekcji lub wyłączają się, dla nauczyciela powinno to być sygnałem, że czas zmienić sposób uczenia lub sprawdzania umiejętności, może dzieciom potrzeba więcej ruchu lub mniej słów.
Nauczyciele powinni ośmielać uczniów, by budowali w sobie zaufanie do własnych możliwości przez posługiwanie się w możliwie największym stopniu swoim „głównym" kanałem. Uczniowie powinni także umieć pomagać sobie odwołując się do swoich mocnych stron, gdy sytuacja wymaga od nich wykazania się czymś, w czym są mniej sprawni. Na przykład dzieci o wzorcu słuchowo-ruchowo-wzrokowym, obdarzone niezaprzeczalną biegłością w mowie, mogą uczyć się ortografii na głos. Przepisywanie w kółko tych samych wyrazów może być dla nich nudne i niespecjalnie pożyteczne, a o wiele łatwiej zapamiętają słowa, które wypowiadają głośno w formie jakby piosenki.
Wiele uwagi trzeba również poświęcić obszarowi nieświadomości. Nauczyciel musi mieć na uwadze trudności, jakie stwarza dziecku wolne tempo przepływu informacji przez kanał dominujący w nieświadomości. Podczas wszelkiego rodzaju sprawdzianów powinien więc dodatkowo wspierać i dać dużo swobody tym uczniom, którzy podejmą próbę wypowiadania się za pomocą środków przynależnych do tej tak wrażliwej i wyjątkowo twórczej sfery.
Na przykład dzieciom, w których nieświadomości dominuje kanał ruchowy, powinno się zapewnić dostatecznie dużo czasu na wyćwiczenie umiejętności fizycznych, a także zachęcać je, by współzawodniczyły raczej ze sobą niż z innymi uczniami. Analogicznie uczniowie, których umysł posługuje się w nieświadomości kanałem wzrokowym, powinni mieć możliwość odrabiania prac pisemnych w domu lub samodzielnego określenia, ile potrzebują na nie czasu. Tych zaś, których nieświadomość jest zdominowana przez słuch, należy zachęcić, aby mówiąc, posługiwali się pomocami wizualnymi i stwarzać im okazję do wypowiadania się przed jednym lub dwojgiem dzieci, a nie przed całą klasą.
W procesie uczenia się nie ma możliwości takiego przekazywania informacji, by w ogóle nie wkroczyć w niczyją sferę nieświadomości, i zresztą nie byłoby to wcale pożądane. Stymulując uczniów, których to dotyczy, do większej mobilizacji kanału nieświadomości, pomaga im się w treningu koncentracji.
Dzieci robią to same w sposób naturalny, choć typowe dla nich metody ożywiania uwagi postrzegane są zwykle jako zachowania denerwujące. Kiedy Steve, wzorzec wzrokowo-ruchowo-słuchowy, bawi się włosami lub toczy ołówek po ławce, nauczyciele mogą nie dostrzegać, że te drobne czynności właśnie pomagają mu się skupić na tym, co mówią.
Jeśli pod pewnymi zachowaniami dojrzymy potrzeby, nie będziemy musieli z nimi walczyć. Możemy je wykorzystać; na przykład wskazać Steve'owi bezużyteczność tego, co robi, i pomóc mu znaleźć jakąś czynność bardziej pożyteczną, a mniej rozpraszającą innych. Może chciałby, dajmy na to, przynieść do szkoły piłkę tenisową, którą mógłby w czasie słuchania lekcji ściskać ćwicząc przy okazji siłę dłoni.
W każdym wzorcu istnieją dwa kanały, które nie łączą się bezpośrednio: kanał świadomości i kanał nieświadomości. Tu właśnie widać wyraźnie, jak ważną rolę ma do spełnienia podświadomość. Nauczyciele, którzy zdają sobie sprawę z istnienia brakującego ogniwa, mogą pomóc swoim uczniom wypełnić lukę. Na przykład dzieci o wzorcu wzrokowo-słuchowo-ruchowym najczęściej nie radzą sobie najlepiej z rzeczami, które wymagają dobrej koordynacji wzrokowo-ruchowej, ponieważ między ich kanałem wzrokowym i ruchowym nie ma bezpośredniej komunikacji. Dlatego też pośredni kanał, słuchowy, jest tak niezmiernie ważny w nauce czynności manualnych lub ćwiczeń fizycznych-dzieci wypełniają lukę mówiąc do siebie w czasie tego typu zajęć.
Podobnie dzieci o wzorcu wzrokowo-ruchowo-słuchowym mogą mieć trudności z czytaniem na głos - czynnością, która wymaga od nich głośnego wypowiadania tego, co widzą. U tych dzieci elementem zamykającym obwód jest kanał ruchowy. Toteż w czytaniu może im pomóc wodzenie palcem po linijkach, wstawanie, gestykulacja, chodzenie.
Jak z tego widać, gdy się zrozumie podstawy koncepcji wzorców myślenia, zaspokojenie indywidualnych potrzeb edukacyjnych każdego dziecka jest tylko kwestią elastyczności.
Znudzone i zniewolone
Dwie rzeczy w szkole najbardziej drażnią dzieci w każdym wieku: nuda i poczucie zniewolenia. A przecież nie w każdej sytuacji i nie zawsze. Na przykład na zajęciach nadobowiązkowych nie narzekają ani na jedno, ani na drugie.
Zanalizujmy te skargi każdą z osobna. Najpierw nuda. Nuda równa się frustracja. Dzieci uczą się przez zadawanie samym sobie pytań, takich jak: „Co? (...to znaczy?)", „Co z tego? (Co jest w tym ważnego?)", „Co teraz? (Czy jak się tego nauczę, to mi się to na coś przyda?)". Niemożność uzyskania odpowiedzi na te pytania rodzi frustrację dziecko prawdopodobnie powie wówczas, że się nudzi.
Mówienie o nudzie jest często zasłoną dymną dla negatywnych myśli o sobie. „To jest głupie. Czy muszę to robić?", co równa się: „Jestem głupi. Boję się, że nie potrafię tego zrobić". A dziecko często „nie potrafi" nauczyć się czegoś, gdyż informacja nie została podana w formie, w której jego umysł najłatwiej ją przyswaja.
Synek Anne, Brian, już jako przedszkolak mówił od czasu do czasu, że szkoła jest nudna. Po wnikliwszym zbadaniu sprawy okazało się, że nie chciał iść do szkoły, bo obawiał się, że sobie nie poradzi. Rzeczy, które uważał za „nudne", znamiennie często wiązały się z najgłębiej położonym kanałem; były to więc zajęcia wymagające od niego (SRW) wzrokowej koncentracji na szczegółach, czyli dla jego wzorca myślowego niełatwe.
Nie zapominajmy, że umysł dziecka jest prawdziwą żywą maszyną do nauki. Jego przeznaczeniem jest uczenie się i twórczość. Depresja, urazy, choroba, złe samopoczucie-to wszystko próby rozładowania frustracji. Jeśli dziecko nie jest zdolne zrobić tego, czego się od niego wymaga, trzeba podzielić zadanie na takie cząstki, żeby umiało sobie z nimi poradzić, albo znaleźć inny sposób uczenia go. Zmuszanie dziecka do czegoś, czego we własnym przekonaniu nie potrafi, ma nie więcej sensu niż zmuszanie robotnika, żeby dźwignął coś, czego nie może przesunąć. Trzeba uczyć dzieci przechodzenia od relaksu do mobilizacji, ale nie do frustracji. Nie trzeba im natomiast jakiejś specjalnej motywacji. Dostateczną motywacją będzie świadomość, że potrafi zrobić coś dobrze.
Musimy z powrotem umieścić światełka tam, gdzie ich miejsce - na kaskach dzieci. Musimy odwołać się do wewnętrznej motywacji i wewnętrznej zdolności oceny, a to znaczy-uczyć rzeczy pożytecznych, ważnych, realnych i namacalnych, i kształtować u dzieci umiejętność uświadamiania sobie, czy już je opanowały. Jeśli dziecko nie widzi sensu w tym, czego się uczy, to sprawą nauczyciela jest znaleźć sposób, by mu sens wskazać. Na przykład, by objaśnić zasady ekonomii, można założyć klasowy sklep. Ucząc dzieci o biografiach sławnych ludzi zadać im napisanie życiorysu Madonny lub dyrektora szkoły. Niech ułożą historyjkę o swoim ulubionym bohaterze komiksów drukowanych w gazetach i wyślą ją do redakcji. Jeśli materiał, który mają opanować, nie wydaje im się interesujący, można po prostu spytać uczniów, jak chcieliby go uatrakcyjnić.
Zawsze można dać dzieciom wybór, na przykład czy chcą przedstawić to, czego się nauczyły, robiąc coś własnoręcznie, pisząc wypracowanie, czy też ustnie. Nauczyciele mogą pomóc dziecku eksperymentować, opowiadać mu ciekawe rzeczy, podsuwać książki do przeczytania. Im intensywniejszy przekaz informacji i, tym mniej czasu traci się na błazeństwa Jennifer i obrażalstwo Samuela.
My, dorośli, wymagamy od dzieci elastyczności, gdy tymczasem sami jesteśmy nieelastyczni, choć właśnie od nas należałoby tego oczekiwać z racji większego doświadczenia, szerszych horyzontów i możliwości wyboru. To po nas można by się spodziewać umiejętności omijania przeszkód zamiast zmuszania dzieci, żeby je pokonywały.
W spisie lektur powinny być książki wybrane przez dzieci, ciekawe i napisane językiem, jakim one same mogłyby się posłużyć. Sztuki pisania powinno się uczyć przez pisanie z wyobraźni i opisy własnych doświadczeń, nie zaś przez ćwiczenia i naukę pamięciową
W nauce matematyki należy odwoływać się do realiów życia, pozwolić dzieciom na pracę we własnym tempie i rozwiązywanie problemów w indywidualny sposób. Zamiast doprowadzać do perfekcji arytmetykę, pożyteczniej jest na każdym poziomie włączać ułamki, algebrę, ge9metrię. i statystykę. W naukach przyrodniczych, ścisłych, powinno się położyć nacisk raczej na zastosowania praktyczne niż na teorię (na przykład czwartoklasiści mogliby naprawiać żelazka i tostery, szóstoklasiści konstruować zabawki napędzane energią słoneczną).
Starsi uczniowie powinni mieć możliwość pełniejszego uczestnictwa w nauce, wpływając na programy praktyk, integralną część programu szkolnego. I uczniów, i nauczycieli należy zachęcać, aby podchodzili do pracy z radością i ciekawością Może wtedy zbędna okaże się nasza troska o wyniki egzaminów i procent tych, którzy odpadają
A co z uczuciem zniewolenia towarzyszącym dzieciom w szkole? Rozejrzyjmy się po przeciętnej klasie. Wyobraźmy sobie, że różne znajdujące się w niej przedmioty zostały obdarzone głosem- jaką informację przekazują? Ja mam wrażenie, że tablica mówi: „Patrz tutaj, tutaj jest wszystko, co ważne". Twarde krzesła mówią: „Nie rozsiadaj się zbyt wygodnie. Siedź cicho". Rzędy stolików mówią: „Bądź jak wszyscy". Zegar mówi: „Kończ, kiedy ci każę". Ściany mówią: „Bądź niemy. Nie podniecaj się". Lampy mówią: „Życie jest ostre. Nie możesz być sobą. Pospiesz się".
Wejdźmy do innej szkoły, w Hinesburgu, w stanie Vermont. Opiekunem klasy jest David Ely, który naprawdę wierzy, że biologia to nauka o życiu i że jego rolą jest rozpalić w uczniach pragnienie nauki. Obie strony pracowni zastawione są akwariami i terrariami, w których mieszkają mrówki żniwiarki, tarantula, afrykańskie ropuchy mięsożerne, czterometrowy pyton i wiele innych. Pod trzecią ścianą gęstwa roślin i rząd komputerów. Wokół pełno półek z książkami, plakatów i modeli. Co mówi ta pracownia?
Dzieci w szkole mają niewielkie możliwości wyboru, jak posługiwać się umysłem, czego się uczyć i kiedy się uczyć. Jeśli są zmuszone uczyć się i wykazywać wiedzę w jeden tylko sposób - sposób nauczyciela - potrzeby wielu z nich pozostają nie zaspokojone. Upór nauczycieli, by rządzić nauką, taką czy inną, ale jedynie słuszną metodą, prowadzi do niepowodzeń i wyobcowania tych właśnie istot, którym mają służyć. Zgodnie z tradycją szef nigdy nie oddaje władzy i zawsze chce mieć jej więcej. Ze swojego miejsca na szczycie nadaje sprawom bieg. Tymczasem na całym świecie stratedzy biznesu zaczynają rozumieć, że w dwudziestym pierwszym wieku warunkiem efektywności będzie dopuszczenie do władzy innych, i poszukująca tej kwestii coraz to lepszych rozwiązań. Czas, by dołączyły do nich szkoły.
Nasza propozycja jest czymś więcej niż koncepcją nowego sposobu nauczania i uczenia się. Zaprezentowałyśmy bardzo konkretny plan działania. Zmiany, jakie proponujemy, nie wymagają ani większych nakładów finansowych, ani skomplikowanych testów, ani nowych pomocy naukowych. Wprowadzenie ich wymaga natomiast autentycznej woli odmiany i odwagi, by fundamentem każdej dziedziny w procesie edukacji uczynić zainteresowanie i współpracę. Musimy pracować wszyscy razem nad przekształceniem szkół z miejsc, gdzie dzieci czują się znudzone i zniewolone, w miejsca, gdzie uczą się zaufania do własnego umysłu; martwych klas zapełnionych kanciastymi burymi, twardymi przedmiotami, w tętniące życiem przestrzenie, które zdają się zapraszać dziecko, by wyrażało to; co nosi w swoim wnętrzu.
Wyjątkowy, jak każdy
Kochamy tę historię i upowszechniamy ją od lat. Nie znamy jej autora, ale los bohatera jest nam znany aż za dobrze.
Zawsze chciał mówić. Ale nikt go nie rozumiał. Zawsze chciał objaśniać rozmaite rzeczy. Ale nikogo to nie interesowało. Leżał na trawie i patrzył w niebo. Był tylko on i niebo, i różne rzeczy w nim, coś, co pragnęło być wypowiedziane. I wtedy narysował obrazek. To był piękny obrazek. Trzymał go pod poduszką i nie pokazywał nikomu. Przyglądał mu się co noc i myślał o nim. Widział go także w ciemnościach i gdy miał zamknięte oczy. Ten obrazek mówił o nim samym. Kochał go.
Gdy zaczął chodzić do sokoły, zabrał go ze sobą. Nie po to, żeby pokazywać, ale po prostu żeby był z nim, jak przyjaciel. Szkoła była dziwna. Siedział przy kanciastym brązowym stoliku, takim samym jak inne kanciaste brązowe stoliki, i myślał, że ten stolik powinien być czerwony. Klasa też była kanciasta i brązowa. Taka sama jak wszystkie inne klasy. Była ciasna, duszna, wszystko w niej było sztywne. Nie cierpiał trzymać ołówka i kredy sztywnymi palcami, a stóp płasko i sztywno na podłodze; pod ciągłym czujnym wzrokiem nauczyciela.
Potem musiał pisać cyfry. A one nic nie znaczyły. Były gorsze niż litery, które mogły coś znaczyć, gdy się je złożyło razem. A liczby były ograniczone, kanciaste - nie znosił tego wszystkiego.
Podeszła do niego nauczycielka i przemówiła. Powiedziała mu, że ma nosić krawat, tak jak inni uczniowie. Odpowiedział, że nie lubi krawata, a ona, że to jej nie interesuje. Potem rysowali. Narysował żółty obrazek, bo tak się czuł tego ranka. To był piękny obrazek. Nauczycielka podeszła i uśmiechnęła się.
- Co to ma być? - spytała. - Dlaczego nie narysujesz czegoś takiego jak Ken? Czy to nie jest śliczne?
Same pytania.
Matka kupiła mu krawat i zaczął rysować samoloty i rakiety, tak jak inni. Stary rysunek wyrzucił. Kiedy leżał samotnie patrząc w niebo, było ono ogromne i błękitne, i pełne najrozmaitszych rzeczy, ale on już nie. On był wewnątrz kanciasty i brązowy, a jego dłonie sztywne. Był jak każdy inny. A tamto coś w nim, co pragnęło być wypowiedziane, już nie pragnęło być wypowiedziane. Przestało wyrywać się na świat. Umilkło - zmiażdżone. Jak wszystko.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Twórcza współpraca
dla przyszłości
Nie wolno wątpić, że mała grupka myślących, pełnych poświęcenia obywateli może zmienić świat;
w rzeczywistości jest to jedyny motor zmian, jaki kiedykolwiek istniał. Margaret Mead
Dawno, dawno temu pewien ślepiec zabłąkał się w ogromnym lesie. Zupełnie zdezorientowany, krążył od drzewa do drzewa, aż wyszedł na przesiekę. Niezdarnie posuwając się naprzód, potknął się o coś, korzeń, jak mu się wydawało, i upadł. Chwycił to coś, usiłując się podźwignąć, gdy nagle usłyszał: „Au!" Okazało się, że to nie był korzeń, lecz noga starej kalekiej kobiety, leżącej na leśnym poszyciu.
-Najmocniej przepraszam-rzeki ślepiec.
-Kim jesteś i co tu robisz?
Kobieta, z trudem łowiąc powietrze, odpowiedziała:
- Jestem tu już od bardzo dawna. Mam wrażenie, że od wieków. Nie mogę chodzić. A więc leżę tu czekając na śmierć.
- Ślepiec otrzepał się i wstał.
- Ja też jestem tu od dawna, wędruję w kółko, zagubiony i samotny, próbując znaleźć wyjście.
Oboje westchnęli, pogrążeni w rozpaczy, aż nagle stara kobieta wykrzyknęła:
- Mam pomysł! Weź mnie na ramiona i idź. Ja widzę i poprowadzę nas oboje!
Uszczęśliwiony ślepiec poszedł za jej radą i wspólnie znaleźli wyjście z lasu.
***
Rodzice i nauczyciele obarczeni są dziś tyloma obciążeniami! Często czujemy się zagubieni w edukacyjnym lesie bezradności i beznadziejności. Czy pozwolimy się załamać i podzielić, zrobić z siebie przeciwników, czy potraktujemy to jako wyzwanie do stworzenia nowego przymierza siły i wizjonerstwa, które poprowadzi nasze dzieci w dwudziesty pierwszy wiek?
W tym rozdziale chcemy przedstawić kilka wskazówek, które mogłyby okazać się pożyteczne dla stworzenia takiego przymierza, a także dla wykorzystania zdobytej przez was wiedzy o funkcjonowaniu umysłu dziecka, zwłaszcza rozpowszechnienia tej wiedzy w szkołach. Mam nadzieję, że jego treść natchnie was odwagą, by w kontaktach z nauczycielami jasno określać swoje stanowisko, a także zrozumieniem dla ich trudnej roli w dzisiejszym świecie.
Zagubieni w lesie
Rodzice chcą zdobyć wpływ na kształcenie swoich dzieci, odszukać drogę do szkoły, a nauczyciele szukają drogi wyjścia poza szkolę. Lecz zbyt często okazuje się, że znaleźli się na przeciwległych krańcach lasu. Zacznijmy z perspektywy nauczyciela. Opowiem historię, która-jestem tego pewna-jest tylko jedną z tysięcy podobnych.
Wraz z mężem prowadziłam weekendowe seminarium na Wschodnim Wybrzeżu. Wśród uczestników był Mario, od dziesięciu lat nauczyciel w jednej z najgorszych szkół w mieście. Miał dwa metry wzrostu. Posługiwał się wzorcem wzrokowo-ruchowo-słuchowym. Gdy go wspominam, przychodzą mi na myśl słowa pełne nieodpartej czułości. Wiele rozmawialiśmy o jego pracy, o dzieciakach, które uczył, dlaczego tak je kochał i jak trudno mu było znieść, że zawsze wszystkiego było za mało; za mało podręczników, by wszyscy mogli z nich korzystać, klasy za mało dogrzane, więc na lekcjach musieli siedzieć w płaszczach, za mało pomocy, której rozpaczliwie potrzebowali, na przykład programów przeciwdziałania narkomanii.
Po przerwie na lunch Andy podszedł i w milczeniu usiadł koło Maria, który zaczął płakać. Właśnie odebrał telefon, że jeden z jego uczniów został zabity w strzelaninie na boisku szkolnym. Ukrył twarz w dłoniach i powtarzał szeptem:
- Chyba już tego dłużej nie wytrzymam. Chyba już tego dłużej nie wytrzymam.
Po seminarium zostaliśmy zatrudnieni przez osobę, która organizowała zajęcia dokształcające dla nauczycieli miejscowych szkół i otrzymała pewne fundusze na dwudniowe szkolenie na temat wzorców nauczania. Ku mojemu zdumieniu zjawiło się tylko jedenasta członków personelu pedagogicznego. Dyrektorzy oświadczyli, że nie mieli pieniędzy na zastępstwa w tych dniach, jako że nauczyciele w poprzednim miesiącu uczestniczyli już w zajęciach na temat nowych przepisów stanowych.
Budynek, w którym odbywało się szkolenie, był ogromny, nowiuteńki i w całości przeznaczony na potrzeby administracji i. „Nadmiar" po prostu bił w oczy. Nie było w nim śladu dziecka, tylko sześćdziesiąt okazałych pomieszczeń biurowych dla pracowników o najróżniejszych tytułach i stanowiskach. Sala, w której pracowaliśmy, wyposażona była w kosztowny sprzęt audiowizualny, w tym ekran za tysiąc pięćset dolarów, który zastąpił stojaki na papiery za niecałe pięć. Miał nawet wbudowaną kopiarkę, żeby uczestnicy spotkania nie musieli robić notatek. (Mario powiedział mi, że w jego szkole, która służy dwóm tysiącom uczniów, niema ani jednej kopiarki!)
To zdarzenie nie jest niczym wyjątkowym. Nauczyciele w całym kraju są sfrustrowani. Kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie pewna nauczycielka z Kolorado i oświadczyła kategorycznie:
- Nienawidzę WIELKOŚCI! To przekleństwo tego kraju, że wszystko musi być za wielkie. Moje klasy są za wielkie. Mam w klasie tyle dzieciaków, że zapamiętanie ich imion i nazwisk zabiera mi miesiąc. Jak mogę uczyć dziecko, do którego się ciągle zwracam „Hej, ty tam!"?
We wszystkich szkołach są nauczyciele, którzy czują intuicyjnie, że każde dziecko uczy się w inny sposób. Dlaczego ci nauczyciele nie są popierani? Dlaczego nie decydują o szkoleniach, programach i wydatkach, dlaczego są zmuszeni korzystać z kosztownych materiałów, które nie są do niczego przydatne? Kto w ogóle wymyśla te barokowe materiały? Dlaczego system szkolnictwa nie wykazuje zainteresowania lokalnymi, indywidualnymi metodami, stworzonymi przez samych nauczycieli?
Doświadczenia Anne pogłębiają frustrację:
Znalazłam się jakby po obu stronach lasu naraz. Jako nauczycielka byłam ogromnie ciekawa swoich uczniów. Gdy co roku we wrześniu trzydzieścioro i jedno dziecko wchodziło do klasy, zdawałam sobie sprawę, że jeśli mam je dobrze uczyć, potrzebuję zaufania i partnerstwa ich rodziców. W dniu otwartym prosiłam matki i ojców, by napisali wszystko, co wiedzą o swoich dzieciach, a co mogłoby mi pomóc: jak się uczą, jakie mają zdolności, umiejętności, zainteresowania. Ku memu wielkiemu zdziwieniu otrzymałam bardzo niewiele informacji. Teraz rozumiem, że ci rodzice po prostu nie wierzyli, że ich codzienne obserwacje, doświadczenia, mają jakąś wartość dla mnie - specjalistki. Za żadną cenę nie chcieli wywołać wrażenia, że dziecko jest „trudne", ani też - że w ogóle nie stwarza problemów. Wzajemne zaufanie rodziców i nauczycieli tak dalece uległo erozji, że nie potrafili swobodnie zareagować na proste pytania, na które mieli w zanadrzu cenne odpowiedzi.
Jako matka, z typową gorliwością początkujących, byłam zafascynowana stosunkiem mojego synka Briana do świata. Zgodnie ze swoją wiedzą o wzorcach myślenia odrzuciłam wszelkie założenia, jaki powinien być, i z niezwykłą ciekawością obserwowałam jego poczynania. Zachwycało mnie jego umiłowanie słów i to, jak szybko się ich uczył. Zamiast wymagać od niego, żeby był , jak prawdziwy chłopak" od początku sprawny fizycznie, towarzyszyłam mu cierpliwie w poszukiwaniach indywidualnej drogi bezpiecznego rozwoju motorycznego. Zauważyłam, na jak długo potrafi zatopić się w kontemplacji obrazu, który przykuł jego uwagę. Znajomość wzorców myślenia pomogła mi stymulować właściwe mu metody uczenia się.
Po całych pięciu latach poznawania jego zdolności i upodobań, jego mocnych stron i trudności, gdy poszedł do szkoły, znalazłam się, pełna niepokoju, po drugiej stronie drzwi klasy. Przerażała mnie myśl, że „System" mógłby zniszczyć wrodzoną miłość mego synka do życia i nauki. W obliczu tego zagrożenia czułam się bezsilna. Ja, z całą swoją wiedzą, obawiałam się zbytnio wychylić z informacjami o Brunie i o jego sposobie uczenia się. Nie chciałam być natrętna ani występować jako ekspert, ponieważ bałam się, że jeśli zrażę lub zdenerwuję nauczyciela, odbije się to na małym.
Ciągle czuję, że żyją we mnie pozostałości starego przeświadczenia, że rodzice i nauczyciele są przeciwnikami w bardzo ważnej grze i że to rodzice dla dobra dziecka muszą ustąpić przed „fachowcami". Toteż w milczeniu oddaję go szkole i tylko modlę się i modlę, by „oni" nie zniszczyli go, by żywili jego duszę, a nie ranili ją, by zechcieli poznać go tak, jak ja go znam.
Miejsce spotkania
Anne nie jest jedyna. Większość rodziców, którzy po raz pierwszy przychodzą na wywiadówkę i siadają na krzesełku naprzeciwko dużego biurka, zdaje się wymazywać ze świadomości wiedzę o swoich dzieciach niczym mokrą gąbką ze szkolnej tablicy. Choć już dorośli, zapominają o własnej inteligencji.
Szkoły zorganizowane są tak, aby utrwalić w nas przekonanie, że ich środkiem ciężkości jest ekspert-nauczyciel, dyrektor, pedagog szkolny. Wpaja się w nas, że nie wiemy, czy coś potrafimy, dopóki nie powie nam o tym ocena. Nie wiemy, ile czasu możemy na coś poświęcić, ani czy nas to w ogóle interesuje, ponieważ zostaliśmy wytresowani, by dawać sobą kierować z zewnątrz. Kończymy pracę, gdy zadzwoni dzwonek, a nie gdy głos wewnętrzny powie nam, że już dość.
Większość z nas, dorosłych, ma za sobą co najmniej dwanaście lat treningu w uznawaniu nauczycieli za środek ciężkości. Gdy wchodzimy do klasy naszych dzieci, ponownie wyzwala się ta reakcja, że ktoś z zewnątrz wie więcej niż my. Podświadomie działamy z pozycji obronnych, które nam samym wydają się kruche. Szkoły uczą nas, abyśmy byli reaktywni, nie zaś aktywni.
Tymczasem każdy z nas jest nauczycielem. Wszyscy uczymy czegoś innych: jak posługiwać się automatycznym rozdzielnikiem znaczków, jak sadzić cebulki w ogrodzie, cerować skarpetki itd. Gdy idziesz na wywiadówkę do szkoły swojego dziecka, pamiętaj, że i w tobie tkwi nauczyciel, a to ci pomoże znaleźć środek ciężkości we własnym wnętrzu.
Także dzieci są nauczycielami, a jednak zwykle nie są obecne na wywiadówkach, choć to o ich nauce, życiu, umyśle, radościach i trudnościach jest mowa. Przywodzi mi to na myśl chińskie rzeźbione figurki kobiece, tak zwane lekarskie lalki; gdy żona jest chora, mąż zabiera figurkę do lekarza i pokazuje, w którym miejscu kobieta odczuwa ból, najlepiej jak potrafi opisując objawy. Nie najprostszy to sposób leczenia!
Dzieci potrzebują dziś przewodników, ludzi, którzy troszczyliby się i wspierali ich rozwój duchowy. Rodzice i nauczyciele mogą sprzymierzyć się w takim przewodnictwie. Jego cel jest jasny: wykształcić w dzieciach zaufanie do własnego umysłu, umiłowanie nauki i umiejętność rzetelnej pracy. Zamiast przypisywać osiągnięcia wrodzonym zdolnościom, które jedni mają, a inni nie, powinniśmy założyć, że przy odpowiednim prowadzeniu i w odpowiednich warunkach wszystkie dzieci potrafią się uczyć.
W wyniku edukacji nie szkoły mają być lepsze, lecz uczniowie uczyć się lepiej. Toteż przedmiotem narad powinno być właśnie to: jak najefektywniej kształcić dzieci. Zamiast być obiektem dyskusji i działań, powinny stać się partnerami przymierza. Może więc powiedz nauczycielowi, że chcesz, aby dziecko też było na wywiadówce? Niech wspólnym mianownikiem będzie inteligencja twojego dziecka, jaka jest, jak odkryć i spożytkować całe jej bogactwo.
Musisz być adwokatem swojego dziecka wobec szkoły. Ty wiesz o nim to, czego nie wie nikt inny. Pamiętaj, że nauka jest dla niego czymś naturalnym. Jego mózg to prawdziwa maszyna do nauki. Ale dzieci na ogół uczą się więcej w czasie ferii i wakacji niż w szkole. Trzeba zbadać, co w otoczeniu każdego dziecka intensyfikuje proces uczenia się. Tu właśnie masz pole do popisu, ponieważ obserwujesz dziecko w wielu różnych środowiskach. Kiedy jest najbardziej ożywione? Kiedy daje z siebie najwięcej?
Wiesz już na przykład, że dla wielu dzieci najgorsze, co może być, to siedzieć spokojnie aby się uczyć, muszą być na nogach i ruszać się; ruch pomaga ich umysłom w przetwarzaniu informacji. Dziecko, które spaceruje i patrzy w sufit, jest często bardzo skupione, głęboko pogrążone w myślach. Jeśli tak właśnie jest z twoim dzieckiem, musisz poinformować o tym nauczyciela, który może tego nie wiedzieć i myśli, że dziecko uważa tylko wtedy, gdy siedzi nieruchomo i patrzy na tablicę. Ty zaś wiesz, że u twojego dziecka ruch nie jest czymś, co trzeba powstrzymać, lecz pozytywnym dowodem przetwarzania informacji, takim jak szum komputera. Oraz że jeśli dziecko gubi się pisząc długie wypracowania, to nie dlatego, że jest leniwe, tylko dlatego że potrzebuje więcej czasu, aby wykazać się wiedząca formie wizualnej.
Możesz wiele nauczyć nauczyciela o umyśle twojego dziecka, ale najpierw musisz sobie uprzytomnić, w jaki sposób najlepiej to zrobić. Niektórzy nauczyciele w takiej sytuacji mogą się poczuć zagrożeni. Ale z tym można sobie poradzić. Jak powiada dramaturg Edwin Freidman: „Ludzie słyszą cię wtedy, gdy zbliżają się do ciebie, a nie wtedy, gdy ich ścigasz".
Po tej samej stronie: jak nawiązać dialog
Problemy istnieją nie w ludziach, ale między nimi. Wynika z tego, że rozwiązań, których poszukujemy, nie znajdziemy ani w nauczycielach, ani w uczniach, ani w rodzicach, lecz między
nimi. Chcę przedstawić pewną wizję, czy też proces, który, jak sądzę, wspaniale ułatwia znajdowanie tych rozwiązań.
Zawdzięczamy go fizykowi kwantowemu Dawidowi Bohmowi, który zajmował się metodą i teorią dialogu. W jego ujęciu dialog nie jest równoznaczny z wymianą zdań w dyskusji czy sporze. Jest to proces zachodzący między ludźmi, gdy wspólnie zapragną na chwilę wychylić się z pancerza swojej pewności. Porównuje go do strumienia płynącego między dwoma brzegami. Oto jak sobie to wyobrażam: rodzic siedzi na jednym brzegu
strumienia, nauczyciel na drugim. Dziecko na mostku nad wodą. Strumień to wasz dialog, płynący w jednym kierunku, choć każde z was patrzy nań z innej perspektywy. Wasze myśli i opinie są jak liście, które mkną z prądem. Od czasu do czasu, gdy widzicie odbity w wodzie obraz, udaje wam się zobaczyć perspektywę partnera.
To z pewnością coś zupełnie innego niż spór. W sporze myśli są jak kamienie, które-najpierw jedno, potem drugie wrzuca do strumienia usiłując postawić na swoim. Z czasem z tych kamieni powstaje tama, która całkowicie wstrzymuje przepływ komunikacji.
Dialog udaje się wówczas, gdy ludzie pozwalają swoim myślom płynąć swobodnie. Niekoniecznie po to, by zgadzać się ze sobą, ale by puściwszy łagodnie swoje koncepcje z prądem przyglądać się ich drodze między wami. Jeśli widać różnice, dobrze pomyśleć, że to przekonania są w sprzeczności, nie ludzie. To prowadzi do refleksji, że z przekonań wynikają nie zamierzone konsekwencje. Wówczas zadajemy sobie i innym pytanie: „Jakie są nasze intencje? Co chcemy, żeby się stało?"
Trzeba też myśleć o osobie na drugim brzegu, w tym wypadku nauczycielu, jako o przyjacielu lub partnerze. Wtedy możecie być parą sprzymierzeńców różniących się opiniami, a nie wrogami czy przeciwnikami.
Rzecz jasna, nie możesz zmusić ani nauczyciela, ani dziecka do dialogu. Jeśli nie czytali tej książki ani nie słyszeli o koncepcji Bohma, nie zrozumieją nawet, o czym mówisz. Ale ty możesz kierować się tą wizją Możesz jasno i szczegółowo przedstawić swoje przekonania. Możesz występować jako rzecznik dziecka, a jednocześnie okazywać zainteresowanie potrzebami nauczyciela. „Co możemy zrobić wszyscy troje, aby Jerome pasjonował się nauką?" „Wiem coś o sposobie uczenia się Lonniegeo pomogłoby pani o wiele lepiej i sprawniej wykorzystać czas, który spędzacie razem w szkole. Jak mogłabym przekazać pani te informacje? I co mogłabym zrobić w domu, żeby pomóc pani w jej pracy?"
Jeśli znajdziesz się w impasie, możesz powiedzieć, co ci przeszkadza. Możesz powiedzieć, że chcesz współpracować w poszukiwaniu sposobów przekraczania barier. Możesz zapytać, co byłoby potrzebne nauczycielowi, aby dopuścił nowy punkt widzenia.
W tym miejscu westchnęłam. Wiem, że wiele od was wymagam. Szkoda, że wszyscy nie jesteśmy lepsi w prowadzeniu dialogu. Szkoda, że nie dorastaliśmy w otoczeniu rodziców, nauczycieli, gwiazd telewizji i polityków, którzy znaliby i stosowali zasady dialogu i efektywnego komunikowania się. Niestety nie. Ale to, że nie umiemy tego robić, nie oznacza, że nie możemy nad tym myśleć. Wszystko, co istoty ludzkie stworzyły na tym świecie -mosty, telefony, rzeźby i symfonie, szczepionki i Karta Praw Człowieka i Obywatela-powstało dzięki komuś, komu nie wystarczało status quo. Zastanów się nad treścią tego rozdziału i niech ona posłuży niczym boczne kołka u roweru, gdy będziesz ćwiczyć jazdę po wyboistej drodze, którą mało kto podążał przed tobą
Wywieranie wpływu: metoda motyla 3
Gdy ludzie rozmawiają o dzieciach i o szkolnictwie, z czasem koncentrują się wokół tematu kontroli; co się wymknęło spod kontroli, a co jest pod kontrolą, kto strach kontrolę itd. Nauczyciele i rodzice przez całe lata walczą, by ją zdobyć. Dzieci - by jej uniknąć.
Peter Sęnge, dyrektor Centrum Nauki o Organizacji Massachusetts Institute of Technology, powiedział na temat kontroli: „Uczucie bezradności, przekonanie, że nie mamy wpływu na okoliczności naszego życia, podkopuje motywację do nauki, tak samo jak przeświadczenie, że naszymi uczynkami kieruje ktoś z zewnątrz. I na odwrót: jeśli wiemy, że nasz los jest w naszych rękach, nauka nabiera znaczenia".
Rodzice, nauczyciele i dzieci często walczą ze sobą nawzajem, ponieważ czując, że nie mają wpływu na bieg rzeczy, usiłują narzucić kontrolę. Jaka to różnica? W odpowiedzi na to pytanie proponuję doświadczenie, które może pomóc na powrót wziąć los we własne ręce.
Nauczył mnie tego doniosłego ćwiczenia Sensei Lloyd Miyashiro, instruktor sztuki walki zwanej ki aikido, a zarazem nauczyciel w szkole w Kauai na Hawajach.
Poproś kogoś, aby wyciągnął rękę i zacisnął dłoń w pięść. Jeśli nie ma nikogo w pobliżu, zrób to sam. Najpierw spróbuj narzucić kontrolę usiłując poruszyć pięść.
Z pewnością szybko zorientujesz się, że im więcej siły w to wkładasz, tym większy jest opór pięści. Teraz spróbuj innej metody: wywierania wpływu. Ruchem lekkim jak muśnięcie motyla połóż kciuk i palec wskazujący (drugiej ręki, jeśli robisz to sam) po obu stronach wyciągniętej pięści. Im delikatniej, tym lepiej. Nie rób nic, po prostu oddychaj i obserwuj ruch, który już zaistniał. Jeśli tylko nie masz do czynienia z trupem, zauważysz leciutkie poruszenia.
Zwróć uwagę, jak-twoja dłoń porusza się razem z pięścią, i spróbuj przedłużyć ten ruch w jego naturalnym kierunku. Lekko. Po kilku minutach stanie się dla ciebie oczywiste, że możesz mieć wpływ na kierunek ruchu, szczególnie jeśli nie napierasz. Gdy tylko spróbujesz przejąć kontrolę, odpowiedzią będzie opór lub bunt. Im większa jest twoja świadomość, tym większe masz możliwości wywierania wpływu. Przypomina to taniec, a prawie każdy woli, żeby z nim tańczono, niż żeby go popychano.
Mogę wykonywać to ćwiczenie tysiąc razy i za każdym razem uczę się czegoś nowego. Spróbuj sobie na przykład wyobrazić, że jesteś motylem, a pięść nauczycielką twojego dziecka. Zastanów się: „Co by było, gdybym była w takiej relacji z nią? Ciekawe, jak bym mówiła? Jakim tonem? Co bym zrobiła? Jak mogłabym najlepiej przekazać to, co wiem?" Nie potrzebujesz „znajdować odpowiedzi". One po prostu się pojawią, wpadną ci do głowy.
Oto inna możliwość; a gdyby tak z własnym umysłem, gdy zabrnie w ślepy zaułek, uprze się, zagubi lub pogrąży we frustracji, postąpić jak z pięścią?
A skoro już przy tym jesteśmy, może wyobrazisz sobie, że pięścią jest twoje dziecko. Odszukaj drogę dla siebie w zamęcie walki, którą toczycie, gdy próbujesz utrzymać nad nim kontrolę. Na przykład: „Jeśli to jest Simon, kiedy nie chce odrabiać lekcji, a to jestem ja, niech pomyślę, w jaki sposób mogłabym na niego wpłynąć. Co mogłabym mu pokazać? Jak go zachęcić?"
Czy widzisz, że kiedy usiłujesz popchnąć pięść, twoja uwaga zaczyna skupiać się na dążeniu do odparcia tego nacisku? W podobny sposób dzieci pod przymusem zamiast skoncentrować uwagę na odpowiedzialności za własne zachowanie, przenoszą ją na bunt przeciwko „władzy". Mają do dyspozycji wiele rodzajów broni udawanie głupka, porzucenie szkoły, narkotyki, depresję, samobójstwo, ciążę. Niczym pięść stawiają opór: „Nie zmusisz mnie!"
Nauczyciele i rodzice nie potrafią porozumiewać się ze sobą, gdy jedni drugim próbują narzucić sposób myślenia lub swój punkt widzenia. Gdy skupiają się na oporze, nie są w stanie spełniać roli przewodników, intensyfikować nauki ani pomagać dzieciom w wyrabianiu poczucia odpowiedzialności. Miecz uderzając o miecz wydaje szczęknięcie. A jeśli miecz uderza i trafia na wodę?
Zawsze mamy do wyboru różne reakcje na postępowanie dziecka. Zamiast je musztrować, możemy pomóc mu przezwyciężyć to, co przeszkadza mu w dobrej pracy w szkole. Jeśli jego zachowanie stwarza problemy, należy pokierować nim tak, aby przyjęło na siebie odpowiedzialność za ich rozwiązanie. Dorosły powinien tylko utwierdzać je w przekonaniu, że rozwiązanie istnieje. „Co zrobiłeś, kiedy to się zaczęło? Czy to było coś niedozwolonego? Co można zrobić, żeby to się nie powtórzyło? Co ja mogę zrobić, żeby ci pomóc? Co teraz zrobisz? A co będzie, jeśli tego nie zrobisz? Co wybierasz?"
Wszystkie dzieci w klasie powinny brać udział w ustalaniu reguł postępowania i zgodzić się na ich przestrzeganie oraz ponoszenie konsekwencji nieprzestrzegania. Każdy powinien tę umowę podpisać. Nauczyciele i rodzice nie muszą dzieci karać, jedynie czuwać, by za postępowaniem szły jego konsekwencje. Także oni muszą przestrzegać reguł, na przykład: „Nie wolno posługiwać się sarkazmem, nie wolno zamykać dzieciom ust, upokarzać, krytykować za to, kim są. Trzeba wysłuchać, co mają do powiedzenia".
Wspominam nieraz rozmaite swoje dawne starcia z moim synem, niektórymi uczniami i rodzicami. I widzę, że gdy kurz opadł, gdy mój gniew się wypalił, a łzy obeschły, zdawałam sobie sprawę, że mój sposób postępowania jako matki czy nauczycielki jeszcze mniej mi się podoba niż to, co robią inni. Gdyby ktoś mnie wtedy o to zapytał, prawdopodobnie nie przyznałabym się, ale taka była prawda.
Dla części z was brzmi to jak tureckie kazanie, ponieważ nie tak traktowali was i siebie nawzajem wasi rodzice i nauczyciele. Większość ludzi czuje się niezręcznie, gdy zaczyna praktykować wywieranie wpływu zamiast narzucania kontroli. Ale czyż niezręczność nie jest elementem zdobywania nowych umiejętności? Pamiętacie swój pierwszy pocałunek? Gdybyście nie popełniali żadnych błędów, nauka była by wam niepotrzebna.
Ewolucja gatunku ludzkiego ma prowadzić do rozwijania efektywności, humanizmu, zdolności współodczuwania. Naszą kulturę zżera choroba agresji i uzależnień. Jeśli będziemy zawsze robić to, co robiliśmy dotychczas, rezultat będzie zawsze taki jak dotychczas. Między bodźcem a działaniem zawsze jest miejsce na wybór reakcji. Żałuję, że moi rodzice i nauczyciele chętniej wybierali rolę śmiercionośnego miecza niż niezręcznego motyla. Miejmy nadzieję, że nasze dzieci nie pomyślą kiedyś tak samo o nas.
Wizja zrealizowana
Anne przeżyła ostatnio wspaniałe doświadczenie; urzeczywistnienie opiekuńczego przymierza między rodzicami a nauczycielami:
Usiedliśmy wokół prostokątnego drewnianego stołu. Byłam bliska łez. To mogła być typowa wywiadówka, na którą rodzice dziecka mającego trudności w szkole przychodzą, by wysłuchać opinii specjalistów o tym, co z nim jest nie w porządku. To mogła być pełna napięcia godzina wypełniona litanią wyników testów, kiedy matka, ojciec i nauczyciel siedzą kwaśnymi minami, sami nie wiedząc, czy mają czuć się winni, czy zwalić winę na kogoś. Na szczęście działo się coś zupełnie innego.
Był to mój dzień konsultacji w Szkole Podstawowej w Brimfield; wizytowałam lekcje, spotkałam się z nauczycielami, pomagałam im w odkrywaniu wzorców myślowych uczniów, którzy szczególnie ich interesowali, wymyślaliśmy najróżniejsze przyjemne i angażujące rozmaite kanały percepcji sposoby realizowania programu. Nauczycielka klasy zerowej zaprosiła mnie, abym została po lekcjach na wywiadówce. Byłam zachwycona. Jednym z dzieci, które były obiektem konsultacji, był pięcioletni Allen.
Gdy nadeszli rodzice Allena, uprzytomniłam sobie, że jego matka brała udział w zajęciach, które prowadziłam kilka miesięcy wcześniej. Pamiętałam entuzjazm, z jakim odkrywała wzorce myślenia swoich dzieci. Pozostałymi uczestnikami spotkania byli szkolny psycholog, nauczyciel czytania i nauczycielka klasy zerowej, wszyscy z mojej grupy treningowej.
Psycholog John Castronova, łagodny mężczyzna o miękkim głosie, typ RWS, zaczął od krótkiego omówienia wyników testów, trochę tak, jakby chciał możliwie najszybciej mieć za sobą formalności. Następnie oparł się na rękach i powiedział:
-A zatem testy potwierdzają nasze domysły, że umysł Allena funkcjonuje według wzorca słuchowo-ruchowo-wzrokowego. Oznacza to, jak wiecie, że Allen uczy się łatwo tego, co słyszy i co mówi, i tę jego mocną stronę możemy wykorzystać, aby wzmocnić jego twórczy, lecz trudniejszy do uruchomienia kanał wzrokowy. To pozwala także zrozumieć jego gadanie na lekcjach i trudności w rozpoznawaniu cyfr i liter. Zastanówmy się przez chwilę, jak możemy skutecznie pomagać mu w domu i w szkole w opanowaniu podstawowych umiejętności.
Burza mózgów trwała czterdzieści pięć minut. Mówiliśmy o potrzebach Allena i jak pomagać jemu i sobie, żeby nabrał wiary w siebie i podążał naturalnym dla niego szlakiem.
Czułam się, jakbym była częścią zaklętego kręgu. Jego centrum stanowił Allen otoczony przez zjednoczonych dorosłych, rodziców i nauczycieli, którym został powierzony. Wiedziałam, że jestem świadkiem urzeczywistniania się obietnicy, możliwości, jakie ten sposób myślenia stwarza dorosłym pełnym miłości i chęci, by szukać coraz lepszych sposobów rozumienia i kształcenia dzieci.
Praca dla przyszłości
Na przyswojenie sobie koncepcji percepcyjnego przetwarzania informacji nie trzeba dużo czasu ani pieniędzy. Dorosłym wystarcza na początek jeden dzień, dzieci potrzebują nawet mniej, jako że szybciej się uczą. W tym, że rodzice i nauczyciele, urzędnicy i eksperci mogą uczyć się razem, jest coś magicznego. Widać wyraźnie, że są po tej samej stronie, mają te same cele.
Później potrzeba jeszcze kilku dni utrwalających, takich jak opisany wyżej, kiedy ludzie mają możliwość praktycznego wykorzystania swojej wiedzy, i wiele sposobności do ćwiczeń. Tak jak w nauce jazdy na rowerze, najważniejsza jest praktyka. Z początku ma się w głowie więcej pytań niż odpowiedzi, człowiek czuje się niezręcznie i z trudem łapie równowagę. Lecz w stosunkowo krótkim czasie zaczyna jeździć samodzielnie i nie więcej z tym jest trudności niż z odróżnieniem krzewu różanego od klonu. Uczymy się przecież naprawdę tylko okazywać głębsze zainteresowanie naturalnemu procesowi krążenia myśli w różnego typu umysłach. I oczywiście traktować te różnice jak bogactwo. Coraz to więcej i więcej ludzi nalega, by władze oświatowe zmieniły spojrzenie na talenty i umiejętności dzieci. Howard Gardner z Harvard University twierdzi, że istnieje siedem rodzajów inteligencji: lingwistyczna, przestrzenna, ruchowa, muzyczna, interpersonalna, logiczno-matematyczna, intrapersonalna. Calvin Taylor z University of Utah wymienia osiem różnych umiejętności, które powinniśmy rozwijać: myślenie twórcze lub wytwórcze, planowanie, urzeczywistnianie planów, podejmowanie decyzji, przewidywanie, komunikowanie się, kształtowanie związków międzyludzkich oraz ocena sytuacji. Robert Sternberg z Yale opisuje umysł trynitarny i trzy rodzaje inteligencji: analityczną, syntetyczną i eksperymentalną.
Koncepcje te nieco się od siebie różnią, lecz Carbo i Dunn tak podsumowują ich istotę: „Na podstawie obszernych badań (w St John's University) i własnych doświadczeń uważamy, że dzieci, które są uczone zgodnie z ich naturą, osiągają dobre wyniki; tym, które mają trudności, idzie gorzej dlatego, że uczone są w sposób, który nie odpowiada ich wrodzonym skłonnościom. Toteż uważamy, że jeśli uczeń ma odnieść sukces, trzeba określić jego osobowość i dać mu możliwość nauki odpowiednimi dla niego metodami oraz korzystania z odpowiednich źródeł; nie ma nic ważniejszego niż odkrycie indywidualnego sposobu uczenia się każdego młodego człowieka".
Buddyzm Zen mówi, że nie należy mylić Księżyca z palcem wskazującym Księżyc. Ta książka jest właśnie takim palcem. Nie zawiera ona, bo nie może, wszystkich rozwiązań wszystkich problemów, z którymi boryka się dzisiejsze szkolnictwo. Mnie interesują dzieci i uczenie. Oraz co się sprawdza, a co nie.
Widziałam niedawno naklejkę z napisem: „Jeśli wszystko inne zawiedzie, obniż aspiracje". Nie zgadzam się. To właśnie robiliśmy w szkolnictwie od lat. Aby stworzyć nowe perspektywy, musimy zmienić nie treść naszych myśli, ale dominujący sposób myślenia o tym, jak uczą się nasze dzieci.
Gdy myślę o naszej misji przewodników, przypominam sobie przypowieść o starym człowieku imieniem Ezra, który strawił dziesięć lat na usiłowania, by stać się szlachetny, dobry, kochający, idealny. Z upływem czasu pogrążał się w coraz większej depresji, ponieważ ciągle był niedoskonały. Wreszcie jego żona wezwała wioskowego mędrca, który przybywszy, usiadł przy boku Ezry i słuchał w skupieniu.
-Ze wszystkich sił starałem się być taki jak Mozes, ale poniosłem sromotną klęskę.
Mędrzec długo milczał. Wreszcie przemówił stanowczym głosem:
-Nie, przyjacielu, nie poniosłeś klęski. Gdy umrzesz, Bóg nie zapyta cię, dlaczego nie byłeś jak Mozes. Najwyżej zapyta, dlaczego nie byłeś jak Ezra.
Od naszych dzieci wymaga się, by były znakomitościami, ale w taki sam sposób jak inni. My jesteśmy odpowiedzialni za to, by odkryć i uszanować w nich jedyne w swoim rodzaju znakomitości, aby wspierać ich formujące się dopiero umysły w walce o prawdziwie własny kształt.
Co do potrzebnych naszym szkołom zmian prawdopodobnie większość ekspertów zgodziłaby się z Howardem Gardnerem: „Sądzę, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat nie zdołamy poprawić naszego systemu szkolnictwa w sensie materialnym; to zadanie zajmie kilka dziesięcioleci. Wszystko, co możemy zrobić do roku 2000, to ustalić, czy w ogóle myślimy poważnie o jakichś większych zmianach".
Większość ekspertów mówiąc o naszych czasach utrzymuje, że mniej interesujemy się rzeczywistością, mniej wiemy, rzadziej głosujemy. Ja nie jestem ekspertem. Jestem matką i nauczycielką Myślę o waszych i swoich dzieciach; o Brunie, Dawidzie, Jeromie, Jordanie, Raoulu, Isabelli i Gregorze. Wyobrażam sobie, jak mówię im, że ich zranione dusze będą musiały poczekać kilka dziesięcioleci. Że ludzie za mało się tym interesują, za mało wiedzą, za rzadko głosują. Pisząc to czuję się, jakbym wymierzała cios, jakby te słowa siekały umysły dzieci i cały ich potencjał.
Co ty możesz na to poradzić? Spróbuj przez kilka miesięcy pożyć z tymi pytaniami: w jaki sposób możesz nawiązać kontakt z kierownictwem szkoły i z nauczycielami, tak aby doceniając ich profesjonalizm poszerzyć jednocześnie ich wiedzę o indywidualnych metodach uczenia się? Jak możesz pomóc dzieciom, które przekonano, że są tępe, niezdolne, nic niewarte, ponieważ słowa powoli przychodzą im na myśl albo wiercą się, gdy muszą długo siedzieć? Co z tego, co już wiesz, pozwoliłoby znaleźć na tym śmietniku klejnot? Czy w twoim domu jest orzeł, przypadkowo wzięty za kurczaka? Jaki ty masz na to wpływ?
Nasze dzieci to nasze przyszłe wcielenia. To im trzeba dać siłę, oparcie, umiejętności, aby mogły stworzyć nowe perspektywy. Możemy sobie nawzajem pomagać. Możemy wspólnie ożywić nasze wizje, rozdmuchać płomień, uleczyć rany i ocalić dusze naszych dzieci. Macie na to wpływ. Macie możliwości wyboru. Jesteście ważni. Myśląc, że jeden człowiek nic nie znaczy popełniacie błąd- jedyny, jaki możecie popełnić.
DODATEK
Elementarz nauczania
Uczniowie nie mogą dalej uczyć się w odosobnieniu, siedząc samotnie przy stolikach, lecz powinni pracować razem, współdziałając w poszukiwaniu rozwiązań i odpowiedzi. Jeśli się akceptuje tę koncepcję, automatycznie odrzuca się tradycyjne wyobrażenie nauczyciela, który stoi przed swoją klasa i wykłada lub czyta z podręcznika.
Gary Watts, dyrektor naczelny Centrum Innowacji Narodowego Towarzystwa Edukacji
Dodatek ten rozszerza informacje zawarte w rozdziałach 5 10, zawiera też wskazówki co do metod rozwiązywania konkretnych, charakterystycznych dla poszczególnych wzorców problemów edukacyjnych oraz odpowiednich z tego punktu widzenia metod nauczania różnych przedmiotów. Został pomyślany jako pomoc dla nauczycieli, korepetytorów i rodziców pracujących z dziećmi w domu oraz rodziców, którzy chcieliby podzielić się tą wiedzą z nauczycielami swoich dzieci. Nie zapominajcie, że są to tylko propozycje - każdy nauczyciel ma także swoje oryginalne metody prezentowania materiału.
Jak uczyć dzieci o wzorcu SRW
Na ogóle dzieci te uczą się najlepiej ze słuchu, w dyskusji lub powtarzając to, co usłyszały. Muszą mieć dość czasu, aby ująć to, czego się uczą, własnymi słowami. Potrafią być dobrymi nauczycielami dla innych dzieci; pomaga im to w utrwalaniu wiadomości, stwarza okazje do mówienia i pozwala czuć się użytecznym. Praca wspólna z innymi dziećmi o tym samym wzorcu da im możność mówienia o tym, co wiedzą, w tempie, jakie im odpowiada, oraz będzie dla nich ćwiczeniem w słuchaniu innych. Słuchanie w ruchu pomoże im głębiej zaangażować umysł i lepiej przyswoić zasłyszane treści.'
Dzieci te wymagają wiele uwagi w sferze werbalnej. Ważne jest, by w trakcie lekcji znalazł się czas na ich pytania. Często mamroczą pod nosem, gdy się uczą. Potrzebująca klasie miejsca, gdzie nie przeszkadzając innym mogłyby cicho mówić do siebie podczas nauki czy rozwiązywania testów. Łatwo zapamiętują rzeczy zasłyszane, szczególnie coś rytmicznego. W nauce ortografii lub w poszerzaniu słownictwa pomaga im układanie wierszyków lub haseł. Nowe wiadomości zapadną im znacznie głębiej w pamięć, jeśli uda się je powiązać z osobistymi doświadczeniami. Na przykład zapamiętają słowo „alternatywa", jeśli pomyślą o konkretnych wyborach, przed którymi stająca życiu.
Dzieci o tym wzorcu potrafią dobrze pracować z hałasem w tle. Niektóre podczas nauki wręcz muszą czegoś słuchać, na przykład radia; jeśli tego potrzebują, można byłoby im pozwolić przynosić do klasy walkmana.
Ćwiczenia związane z czytaniem i pisaniem mogą stwarzać im trudności. Trzeba uczyć je czytać w sposób całościowy; niech piszą opowiadania o własnych przeżyciach, a potem uczą się odczytywać słowa, które napisały - jako całość i w kontekście. Potrzebują swobody w wyborze książek. Najprawdopodobniej wybiorą książki o dużej czcionce, przejrzystym układzie, z wieloma obrazkami.
Nauka pisania może być dla nich żmudnym zajęciem. Może ją ułatwić pisanie dużymi literami, przynajmniej z początku, by nie musiały skupiać wzroku na drobnych znaczkach. Czasem muszą się uczyć cyfr, liter i wyrazów metodą skojarzeń; na przykład litera A to będzie „pod górkę, z górki i samochodem przez most".
Starszym dzieciom pomaga doskonalić się w tej dziedzinie pisanie na maszynie lub na komputerze. Zawsze może się jednak zdarzyć, że potrzebują one więcej niż inne dzieci czasu na skończenie pracy pisemnej. W miarę możliwości powinno im się zadawać więcej prac ustnych oraz krótsze prace pisemne lub lektury, ponieważ mając do czynienia ze zbyt szczegółowym tekstem pisanym, łatwo się wyłączają Instrukcje pisemne często muszą odczytywać na głos albo powiedzieć komuś własnymi słowami, jak to rozumieją.
To, co piszą lub rysują, oraz to, co otrzymująca takiej formie, jest dla nich bardzo ważne. Zamiast stawiać znaczki na ich pracach lepiej omawiać je z nimi lub napisać komentarz na osobnej kartce. Pisemne gratulacje lub słowa zachęty znaczą dla nich bardzo wiele.
Dla tych dzieci powinno się znaleźć w klasie miejsce odpoczynku dla oczu - wizualnie przestronne, nie przeładowane przedmiotami do oglądania ani do czytania. Siedzenie przy oknie może stworzyć im szerszą perspektywę dla wzroku, której tak potrzebują; pomoże im to skupić się w razie potrzeby. Nauczyciele powinni pamiętać o ich nieśmiałości wzrokowej - dzieci te zazwyczaj słuchają nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
Ich sposób organizacji pracy nie opiera się na wizualnym porządku. To one układają swoje rzeczy w stosiki. Często potrzebują pomocy, by znaleźć właściwy dla siebie sposób utrzymywania kontroli nad tym, co gdzie jest. Są pełne pomysłów. Należy je zachęcać, by opowiadały o swoich twórczych koncepcjach, aby je przemyśliwały, oceniały i urzeczywistniały. Często potrafią zabłysnąć świetnymi umiejętnościami rozwiązywania problemów.
Te dzieci mają mnóstwo energii fizycznej. Jeśli da się im dużo swobody ruchu i okazji do aktywności fizycznej, będą lepiej pracowały w klasie. Toteż odpowiadają im zajęcia w różnego rodzaju centrach kulturalno-rozrywkowych. Muszą wypróbować różne formy, aby wybrać te, które sprawdzają się najlepiej. Możliwość częstego dokonywania wyboru jest dla nich bardzo ważnym elementem uczenia się.
Jak uczyć dzieci o wzorcu SWR
Dzieci te uczą się nadzwyczaj łatwo ze słuchu i przez dyskusję. W pracy pomaga im nakreślenie słownego planu, który następnie wypełni szczegółami wykład lub inne zajęcia. Może to być coś bardzo prostego, jak: „Dziś będziemy mówić o przyczynach wojny domowej". To daje im pewne ramy, w które mogą później wbudować zdobyte informacje.
Stwarzajcie im okazje do mówienia. One muszą wyrazić to, czego się uczą, głośno, własnymi słowami, tak aby słyszały swoje myśli. Tę potrzebę można świetnie wykorzystać w pracy w klasie. Niech podsumują dla wszystkich temat lub całą lekcję. Niech, gdy tylko jest to możliwe, uczą innych. Twórzcie koleżeńskie kółka dzieci o tym samym wzorcu, aby mogły wspólnie dyskutować o lekturach albo uczyć się we właściwym sobie tempie i z właściwą sobie pomysłowością. Znajdźcie czas na ich niemal nie kończące się pytania.
W nauce czytania sprawdza się u nich metoda fonetyczna. Zwykle przy czytaniu poruszają wargami lub czytają sobie po cichu, zwłaszcza gdy zaczynają się czegoś uczyć. Znajdźcie dla nich w klasie miejsce, gdzie będą mogły to robić nie przeszkadzając innym. Dzieci te są często zapalonymi czytelnikami, wiele z nich wprost pożera literaturę faktu.
Wspierajcie ich ciekawość i motywację do nauki. Pozwólcie im pracować we własnym rytmie nad projektami według własnego wyboru. Zachęcajcie je, aby dzieliły się z klasą swoimi wiadomościami. Namawiajcie, by wykraczały poza „prawidłowe odpowiedzi", w strefę nie rozwiązanych problemów i nie udowodnionych jeszcze teorii. Uczcie je dostosowanych do ich wieku metod gruntownego zaspokajania swojej ciekawości.
Wyposażcie je w różnorodne umiejętności w dziedzinie pisania. Instruujcie ustnie, krok po kroku, jak mają pisać swoje prace. Posługujcie się pomocami wizualnymi lub technikami wizualizacji i dla rozbudzenia pokładów ich wyobraźni. Zaproponujcie, by pisały wiersze lub tworzyły własny język. Pomóżcie im znaleźć sposoby pogłębiania intelektu.
Prace lub doświadczenia ręczne mogą im sprawiać trudności. Zapewnijcie im dość miejsca i czasu, żeby nie odczuwały presji. Objaśniajcie i demonstrujcie im umiejętności fizyczne małymi kroczkami, gdzie się da posługując się przenośnią. Na przykład tłumacząc doświadczenie z elektrycznością można powiedzieć: „A teraz nawijajcie drut na rurkę, tak jak sznurek na jojo". Pozwólcie, zanim same coś zrobią, zadawać tyle pytań, ile chcą.
Jak uczyć dzieci o wzorcu RSW
Najlepsze sposoby uczenia tych dzieci to konkretne działania, prace ręczne; eksperymenty. One najłatwiej przyswajają sobie to, co mogą natychmiast wykorzystać, lub to, co w jakiś sposób wiąże się z ich doświadczeniami. Jak najczęściej powinny odgrywać i przedstawiać w sposób materialny to, o czym się uczą Najlepiej zapamiętują rzeczy, które same zrobiły, zwłaszcza jeśli zaangażowany jest w nie zmysł dotyku, węchu lub smaku. Na przykład do nauki o budowie oka dzieci powinny mieć model, który mogłyby rozebrać na części podczas omawiania, zamiast czytać o nim w podręczniku lub oglądać schemat.
Dzieci te uczą się najłatwiej, gdy wcielają swoją wiedzę w życie. Jeśli na matematyce uczą się o znaczeniu miejsca, jakie zajmuje cyfra, niech wstaną i ustawią się na przykład tak, żeby wskazać liczbę setek. Kontynuując, można uczyć je, jakie znaczenie ma pozycja cyfry dla wartości pieniądza.
Dzieci o takim wzorcu potrzebują częstych przerw, żeby się trochę poruszać, i swobody ruchu, gdy słuchają. Warto mieć pod ręką jakieś przedmioty albo trochę plasteliny, które mogłyby trzymać albo bawić się nimi, żeby móc się łatwiej skoncentrować.
Łatwo idzie im praca w grupach, kiedy nauczyciel im asystuje, lub jeśli przynajmniej dość często rzuca okiem na to, co robią. Dobrze reagują na takie gesty jak poklepanie po plecach.
Nauka czytania i pisania to dla nich trudne i mozolne zajęcie. Trzeba je uczyć czytania w sposób całościowy; niech piszą o własnych przeżyciach, a potem uczą się odczytywać słowa, które same napisały, jako całość i w kontekście. Szczególnie ważne jest, by słowo pisane miało dla nich osobistą wartość: dzieci te powinny same wybierać sobie książki, które naprawdę chcą przeczytać. Często konsekwentnie wybierają tematy związane z ruchem oraz książki „łatwe", bogato ilustrowane, pełne wolnej przestrzeni. Czytanie może wychodzić im lepiej w ruchu, niż gdy siedzą spokojnie. Nieraz pomocny okazuje się fotel na biegunach.
Trudno im czytać polecenia; lepiej radzą sobie otrzymując ustne wskazówki lub jeśli mogą coś najpierw samodzielnie wypróbować.
Początki nauki pisania powinny wypływać bezpośrednio z ich życia. Jeśli to możliwe, trzeba dać im więcej czasu na prace pisemne, wyznaczać krótkie zadania do napisania czy przeczytania lub zamiast nich coś zastępczego. Dzieci te lepiej zademonstrują swoją wiedzę w postaci modelu czy projektu, w dyskusji niż w testach lub wypracowaniach. Jeśli muszą pisać, pozwólcie im, spacerując, nagrywać to, co mają do powiedzenia, na magnetofon, i niech to potem przepiszą.
Opanowanie ortografii może okazać się dla nich żmudnym zadaniem. Pomogą sobie posługując się ciałem i głosem. Niech uczą się liter pisząc je bardzo duże, na przykład na tablicy lub na sztalugach, tak by uczestniczyło w tym całe ciało, lub ćwiczą ortografię rysując wyrazy w powietrzu, na piasku, lakierem do paznokci lub kremem do golenia, jednocześnie wymawiając je na głos.
To, co te dzieci piszą lub rysują, a także to, co odbierają w takiej formie, wywiera na nie głęboki wpływ. Zamiast stawiać znaczki na ich pracach, lepiej omawiać je z nimi lub napisać komentarz na osobnej kartce. Pisemne gratulacje lub słowa zachęty znaczą dla nich bardzo dużo.
Pamiętajcie, że pod wpływem zbyt wielu szczegółów podanych w formie pisemnej dzieci takie wyłączają się. Zorganizujcie w klasie miejsca wizualnie oszczędne, nie przepełnione rzeczami do oglądania lub czytania, i zaproponujcie im, by tam szukały odpoczynku dla wzroku. Pozwalajcie im siadać przy oknie, by ich oczy mogły wybierać widoki o szerszej perspektywie, oczywiście w pewnych granicach. To im pomoże skupić się w razie potrzeby. Pamiętajcie o ich wzrokowej nieśmiałości - nie należy od nich wymagać, by na was patrzyły, ponieważ one potrafią słuchać obywając się bez dłuższego kontaktu wzrokowego.
Nie oczekujcie po nich wizualnego porządku. To one gromadzą swoje rzeczy w stosach. Pomóżcie im odnaleźć sposób utrzymania ładu, który by im odpowiadał. Zachęcajcie, by zostawiały sobie dużo miejsca na prace pisemne.
Jak uczyć dzieci o wzorcu RWS
Te dzieci najłatwiej chłoną wiedzę, gdy mogą zrobić coś samodzielnie. Uczą się na wycieczkach, korzystając z modeli lub posługując się autentycznymi obiektami, gdy mogą powąchać, dotknąć, poczuć i zobaczyć, jak to się ma do opisu. Starajcie się, by te doświadczenia były możliwie konkretne i osadzone w rzeczywistości. Jeśli dzieci uczą się o pieniądzach, na przykład jak wydawać resztę, powinny ćwiczyć z prawdziwymi pieniędzmi, ciągle od nowa. Mogą wówczas same zobaczyć rezultat swojego działania i, jeśli trzeba, skorygować je.
Dowiedzcie się, co dzieci chciałyby wiedzieć o przedmiocie, aby mogły odczuć, że są osobiście zaangażowane w naukę i że ma ona dla nich realne znaczenie.
Nim zaczniecie im tłumaczyć lub pokazywać, co trzeba zrobić, dajcie możliwość samodzielnego eksperymentowania. Na przykład badając zjawiska pływania i tonięcia, zanim zaczniecie im cokolwiek tłumaczyć, pozwólcie przeprowadzać doświadczenia na różnych obiektach. Jeśli musicie pokazywać, co mają robić, pozwólcie im potem spróbować samodzielnie, a na końcu zadawać pytania. Komentarz słowny w toku pokazu zamąci im w głowach. Jeśli musicie wyjaśniać, tłumaczcie krok po kroku i dajcie dzieciom model albo schemat, który może im pomóc zrozumieć ustną instrukcję.
Uczcie i powtarzajcie materiał w sposób aktywny, przypominający zabawę, tak by dzieci miały możliwość ruszać się, aby były ożywione i śledziły sytuację, ale by nie były zmuszone do dłuższych wypowiedzi.
Dla tych dzieci szczególnie ważny jest taki sposób uczenia się i wykazywania wiedzą, który zawierał elementy inne niż słuchanie i mówienie. Rozumienie tylko ze słuchu może okazać się dla nich prawie niemożliwe. Zaproponujcie, by słuchając lub ucząc się używały pomocy naukowych, rysowały, bazgrały lub bawiły się plasteliną. Czytając książkę, mogą pomagać sobie taśmami magnetofonowymi. Niech oglądają ilustracje i wodzą palcem po tekście. Niech podczas czytania spróbują się kołysać, kręcić lub przynajmniej stać. To może zwiększyć ich zdolność koncentracji.
Dajcie im okazje do wypowiedzi ustnych. Niech zademonstrują swoje umiejętności w formie na przykład scenki do odegrania-angażującej ręce i ciało. Pozwalajcie im posługiwać się rekwizytami i środkami przekazu wizualnego oraz wcześniej przygotować się do wystąpienia.
Starajcie się nie zaskakiwać ich koniecznością nagłych odpowiedzi. To je stresuje bardziej niż inne dzieci. Niech mają możliwość w spokoju rozważyć pytanie. Ruch często pomaga im znaleźć właściwe słowa. Pozwólcie im chodzić, gdy nad czymś myślą, nawet w trakcie pisania testu lub innej pracy. Posługujcie się dotykiem jako metodą złagodzenia typowego dla nich lęku szkolnego. Poklepcie je po ramieniu, żeby wiedziały, że jesteście z nimi.
Szukajcie twórczych sposobów wzbogacania ich języka. One często mają uczucie, że nie wiedzą tego, co wiedzą, ponieważ brakuje im słów, by to wyrazić. Miejcie na uwadze, że w trakcie nauki często potrzebują chwili ciszy. Gdy słyszą zbyt wiele słów, potrafią się łatwo wyłączyć. Uczcie je rozpoznawać, kiedy ładunek słów jest już za duży, i domagać się przerw. Możecie ustanowić do tego celu klasowy sygnał: dzwonek, znak świetlny, symbol graficzny. Niech w pomieszczeniu znajdzie się ciche miejsce, gdzie będą mogły się skoncentrować, nie musząc analizować otaczających je i rozpraszających dźwięków.
Jak uczyć dzieci o wzorcu WRS
Dla tych dzieci najważniejsza jest możliwość korzystania ze środków przekazu wizualnego oraz ruch i doświadczenie. Powinny otrzymywać wskazówki zarówno pisemne, jak i ustne. Jeśli mają wysłuchać wykładu, niech najpierw zapoznają się z zarysem jego treści. Zachęcajcie je do robienia notatek i posługiwania się mnemotechniką (zestawem symboli albo wywołującymi skojarzenia słowami, które ułatwiają odtwarzanie informacji). Przeplatajcie dłuższe wykłady ćwiczeniami o charakterze eksperymentalnym i gdzie tylko się da wprowadzajcie pokazy, wykresy, schematy, ilustracje i inne środki wizualne.
Ucząc je czytać, posługujcie się metodą wzrokową. Łatwiej im będzie zrozumieć tekst, jeśli im się podpowie, by wykorzystały swoje wrodzone umiejętności wizualizacji, i wyobrażały sobie plastycznie to, co czytają.
Niezwykle łatwo chłoną wszelkie umiejętności, jeśli się im najpierw pokaże, jak coś zrobić, a potem pozwoli spróbować samodzielnie, jeśli to możliwe - na początku bez słów. Później niech zadają pytania. Przerywanie demonstracji słowami zbija je z tropu. Uczcie je małymi krokami.
Podtrzymujcie w tych dzieciach wiarę w ich umiejętności. Przedstawiajcie im różne możliwości i pozwólcie dokonać wyboru. Zachęcajcie, by próbowały tego i owego i uświadamiały sobie, jak się z tym czują. Pozwólcie im zmienić decyzję nawet w toku zajęć. Jest bowiem bardzo ważne, aby miały możliwość odkryć, co im daje najwięcej zadowolenia.
Kluczem do efektywnej nauki dla tych dzieci może być powiązanie nowo zdobywanej wiedzy z rzeczywistością. Zachęcajcie je do poszukiwania w trakcie nauki skojarzeń z wcześniej opanowanymi wiadomościami albo z własnymi doświadczeniami. To pomoże im w utrwaleniu materiału.
Znajdźcie jakiś relaksujący i nie wzbudzający lęku sposób oswajania tych dzieci z ich cielesnymi doznaniami. Aktywność fizyczna może im pomóc w uświadamianiu sobie uczuć. Zachęcajcie je do powtarzania niektórych ćwiczeń i do znalezienia hobby, które zapewniłoby im zajęcie dla rąk. Pomóżcie im wyszukać najwygodniejsze miejsce i pozycję do nauki i indywidualne, najbardziej efektywne metody.
W miarę możliwości pozwólcie im zastąpić odpowiedź ustną jakąś inną formą Jeśli muszą wypowiadać się publicznie, zachęcajcie je do korzystania z notatek, poruszania się w trakcie mówienia i wybierania tematów opartych na własnych doświadczeniach.
Starajcie się nie zmuszać ich do mówienia bez przygotowania. Dajcie im dość czasu, aby mogły zastanowić się nad pytaniem. Ruch często pomaga im znaleźć właściwe słowa. Pisanie może z kolei pomóc im sprecyzować myśli. Pozwalajcie im spacerować, zastanawiając się nad czymś, nawet podczas pisania testu lub innej pracy.
Szukajcie twórczych metod wzbogacania ich słownictwa, tak by umiały wyrazić to, co wiedzą i czują. Zachęcajcie je do opisywania uczuć i przeżyć wewnętrznych.
Dzieci te potrzebują od czasu do czasu chwili ciszy na przyswojenie sobie nowego ładunku słów- inaczej, przy ich nadmiarze, wyłączają się. Można je nauczyć, by rozpoznawały, kiedy to następuje, i prosiły wówczas o przerwę. Do tego celu może służyć dzwonek, sygnał świetlny lub znak. Zorganizujcie w klasie strefę ciszy, gdzie te dzieci mogłyby się skoncentrować, nie musząc analizować otaczających je rozpraszających dźwięków.
Jak uczyć dzieci o wzorcu WSR
Dzieciom tym łatwo wchodzi do głowy większość przedmiotów nauczanych w sposób typowy. Bez trudu zapamiętują, co czytały lub co im pokazano. W nauce czytania odpowiada im metoda fonetyczna. Potrafią pisać jasno i zwięźle i łatwo wyłapują błędy w tekście. Zachęcajcie je do wykorzystywania różnych form wypowiedzi pisemnej : wspomnień, dialogów, wierszy, fikcji literackiej.
Uczniowie ci zazwyczaj lubią robić notatki, choć rzadko potem do nich zaglądają Samo zapisywanie zaspokaja ich potrzebę zobaczenia tego, co słyszą. Pożyteczne są dla nich ulotki. Mając tylko instrukcję pisemną potrafią sobie świetnie radzić, choć powtórka słowna może się przydać do utrwalenia umiejętności. Zazwyczaj też dobrze wypadająca typowych testach i wolą uczyć się „pod test". Nowe wiadomości często dopiero wtedy wchodzą im do głowy, gdy w celu przyswojenia ich sobie posłużą się więcej niż jednym tylko, wzrokowym, kanałem. Powinno się zachęcać te dzieci, by poszerzały strefę nauki wykorzystując zróżnicowane techniki: scenki, wypowiedzi ustne, projekty plastyczne itp.
Dzieci te potrafią pracować samodzielnie, szczególnie nad czytaniem i pracami pisemnymi. Pomoc innym uczniom pozwala im utrwalić to, czego się nauczyły. Potrafią też dobrze ćwiczyć w zespołach. Potrzebują czasu na dyskusję i możliwości wygłoszenia swoich opinii.
W przedmiotach bardziej eksperymentalnych, jak nauki przyrodnicze, wyższa matematyka, wychowanie fizyczne i zajęcia praktyczno-techniczne, trzeba im pokazywać i objaśniać nowe czynności, zanim podejmą samodzielną próbę. Na przykład ucząc się o budowie kwiatu powinny pracować wspólnie z kimś innym, oglądać czytelnie opisany kolorowy schemat i omawiać funkcję każdej części. Byłoby idealnie, aby nauczyciel lub kolega analizował z nimi każdy etap.
Mogą mieć trudności z opanowaniem określonych ćwiczeń i umiejętności fizycznych. Gdy uczą się posługiwać ciałem i rękami, wymagają wiele cierpliwości i uwagi. Najpierw trzeba im pokazać, co będą robić, i wytłumaczyć, do czego to będzie im potrzebne, szczególnie w szerszym kontekście innych umiejętności. Następnie należy im przedstawić każdy etap w postaci metafory, obrazu, który opisuje wygląd ciała w trakcie ćwiczenia. Można na przykład powiedzieć: „Wyobraź sobie, że jesteś zegarem. Zaczynamy rozgrzewkę od wyciągnięcia ramion jak wskazówek na godzinie 2 i 10".
Dalej trzeba z nimi omówić każdy maleńki krok odwołując się do tej samej metafory: „A teraz przesuń ramiona na godzinę 3 i 9". Na tym etapie dzieci potrzebują także ustnego potwierdzenia, że idzie im dobrze. Na koniec muszą poćwiczyć samodzielnie, jeśli to możliwe w odosobnieniu, aby uwierzyły w siebie. Nie pospieszajcie ich i pozwólcie im uczyć się krok po kroku.
Chociaż uczniowie ci są dobrzy w większości przedmiotów, często wychodzą ze szkoły z uczuciem, że co prawda mają dobre stopnie, ale niewiele umieją. Muszą mieć jak najwięcej okazji do praktycznego wykorzystania i pogłębienia wiadomości. Niech nie czytają o zwierzętach, tylko je hodują. Niech nie oglądają ceramiki, tylko ją robią. Niech nie czytają sztuk teatralnych, tylko grająca nich.
Wskazówki do nauki poszczególnych przedmiotów
Czytanie: dzieci o wzorcach WSR i SWR powinny zaczynać od metody fonetycznej, WRS - od wzrokowej, dla dzieci o wzorcach RSW, RWS i SRW odpowiednia jest metoda całościowa, oparta na doświadczeniu. U wszystkich tych dzieci powinno się kłaść nacisk raczej na rozumienie tekstu niż na ćwiczenia pamięciowe.
Pisanie: z początku powinno się kłaść nacisk na znaczenie słów, a nie na ortografię lub gramatykę. Dzieci RSW i SRW będą mieć trudności z dłuższym czytaniem i pracami pisemnymi, zwłaszcza mając ograniczenia czasowe. Ponieważ przyswajają sobie materiał pisemny wolniej i dogłębniej, powinny mieć na to więcej czasu lub krótsze zadania. Egzaminy pisemne także sprawiają im trudności. Lepiej idzie im pisanie oparte na własnych doświadczeniach lub nagrywanie sprawozdań z lektury na magnetofon i przepisywanie z taśmy. Dzieci o wzorcach WRS i RWS mogą mieć trudności z wypowiedziami ustnymi: pomoże im sporządzenie sobie planu wypowiedzi na piśmie. Dzieci SWR i WSR z kolei powinny w tej dziedzinie błyszczeć, jeśli tylko temat je interesuje.
Matematyka: dla dzieci o wzorcach WRS i RWS najlepsze jest podejście praktyczne, raczej pokaz niż ustne wyjaśnienia; słowa będą im przeszkadzać. Dzieci SRW i SWR muszą i widzieć modele, i omawiać je. RSW potrzebują konkretnych doświadczeń, o których mogłyby rozmawiać. WSR dobrze sobie radząca pracy grupowej i ucząc inne dzieci.
Nauki przyrodnicze: dzieci RWS, WRS i RSW uczą się najlepiej wpierw eksperymentując, a potem dyskutując w małych grupach. SRW, SWR i WSR wolą, by dyskusje poprzedzały eksperymenty lub towarzyszyły im.
Historia i nauki społeczne: tu szczególnie dobrze radzą sobie dzieci SWR. RSW i SRW muszą mieć do wyboru różne możliwości wykazania się wiedzą, inne niż długie prace pisemne czy testy, na przykład wypowiedzi ustne, odgrywanie scenek itd., oraz inne niż długotrwałe czytanie sposoby przyswajania wiedzy. WRS i RWS powinno się zachęcać do robienia kostiumów, map, makiet itd. SWR i WSR powinny pisać opowiadania i nagrywać materiał pisemny na magnetofon.
. Języki obce: dzieci o wzorcach WRS i RWS potrafią nauczyć się dobrej wymowy, ale mają trudności ze słownictwem mówionym, chyba że uczą się z bezpośredniego doświadczenia. RSW i SRW mogą mieć kłopoty, jeśli uczą się czytać w obcym języku przed albo zamiast nauki mówienia. SWR i WSR lepiej idzie jednoczesna nauka czytania i mówienia. Na pierwszym miejscu powinna stać umiejętność porozumiewania się. Ćwiczenia powinny podkreślać codzienną użyteczność języka i mogą polegać na przykład na pisaniu listów, uczeniu się tekstów popularnych przebojów itp.
Muzyka: nauka nut może okazać się trudna dla dzieci RSW i SRW, które wolą śpiewać i grać na instrumentach. S WR mogą mieć trudności ze śpiewaniem i akompaniowaniem sobie na instrumentach rytmicznych. RWS i WRS potrafią stroić instrumenty i chłonąć muzykę w całości, jak również komponować. WSR znakomicie grają na perkusji i z łatwością piszą teksty.
Sztuki plastyczne: mogą być bardzo pomocne WRS i RWS w wyrażaniu uczuć, o których nie potrafią opowiadać. SWR i WSR często muszą mówić podczas pracy. SRW i RSW radzą sobie lepiej z pracami trójwymiarowymi i, choć niezwykle twórcze, są przy tym bardzo niepewne. Najogólniej, sztuki plastyczne powinny dać uczniom umiejętność wyrażania swojej osobowości, a zarazem rozwiązywania problemów i kształtowania krytycznego myślenia.
Wychowanie fizyczne i prace techniczne: dzieci o wzorcach RSW, WRS i RWS powinny mieć możliwość po prostu działać, albo raz zobaczyć i działać. Dzieci WSR i SWR potrzebują najpierw ustnych objaśnień, powolnych i opisowych. Mogą mieć trudności z powtarzalnymi, określonymi ćwiczeniami. SRW muszą najpierw powiedzieć sobie, co mają zrobić; są doskonałymi instruktorami dla innych uczniów.
Bibliografia
Armstrong, Thomas, Ph. D. Awakening Your Child's Natural Genius: Enhancżng Curisity, Creativity, and Learning Ability. Los Angeles; J.P. Tarcher, 1991.
Bums, Marilyn I Am Not A Short Adult. Boston; Little, Brown & Co., 1975
The 1 Hate Mathematics Book. Boston; Little, Brown & Co., 1975 Carbo, Marie, Rita Dunn and Kenneth Dunn Teaching Students to Read Through Theżr Indivżdual Learning Styles. Englewood Cliffs, NJ; Prentice Hall, 1986
Dunn, Rita and Kenneth Dunn Brżnging Out the Giftedness in Your Child: Nurturing Every Chżld's Unique Strengths, Talents and Potentżal. New York; John Wiley & Sons, 1992
Faber, Adele and Elaine Mazlish How to Talk So Kżds Wżll Lżsten and Listen So Kids Will Talk. New York; Avon Books, 1982
Gardner, Howard The Unschooled Mżnd. New York; Harper Collins, 1991
Gatto, John Taylor Dumbing Us Down: The Hidden Curriculum of Compulsory Schoolżng. Philadelphia, Pa.; New Society Publishers, 1992 Glasser, William, M.D. The Qualżty School. New York; Harper Perennial, 1990
Haley, Jay Uncommon Therapy.~ The Psychiatrżc Techniques of Milton. H. Erickson, M.D. New York; Norton, 1973
Hall, Edward T. Beyond Culture. Garden City, NY; Anchor Press / Doubleday & Co., 1976
Herbert, Cindy and Susan Russell Everychild's Everyday.~ Learning About Learning. Garden City, NY; Anchor Press / Doubleday & Co., Inc., 1980
Kimmel, Margaret Mary and Elisabeth Segel For Reading Out Loud.!~ A Gużde to Sharing Books Wżth Children. New York; Delacorte Press, 1983 Liedloff, Jean The Continuum Concept. New York; A1fredA. Knopf, 1977 Markova, Dawna The Art of the Possible: A Compassżonate Approach
to Understanding the Way People Think, Learn and Communicate. Berkeley, Ca; Conari Press, 1990
7