Utwór o Matce i Ojczyźnie, wiedza o teatrze


Utwór o Matce i Ojczyźnie

Bożena Keff

*

śni mi się, że trzymam - stojąc na jakimś dworcu -

trzymam coś nie dużego, jakby dziecko, może kilkuletnie,

ale to nie jest dziecko tylko kosmaty jakiś strzęp wrzeszczący,

wije się szarpie, kłaki poplamione krwią, muszę to trzymać, przed upadkiem, czemu muszę nie wiem,

to się stało jakoś z zaskoczenia; trochę mi niedobrze

i trochę mi żal. Tu jakby rana, przy niej krew na kłakach,

śmierdzi spalenizną, pręży się szarpie; ledwo to mogę utrzymać,

wrzeszczy ciągle, nie wiem kiedy nabiera powietrza,

ten wrzask mnie ogłusza oślepia. Skupiona o oszalała staram się nie puścić,

o co chodzi, nie wiem, o coś co się stało;

myślałam, że trzymam na chwilę

lecz już widzę, że nikt tego ode mnie nie weźmie,

pociągi odjeżdżają i ludzie przechodzą

a ja stoję na co czekam nie wiem.

CZĘŚĆ I

Odwieczna skarga

Odbija się pustym

Chór

Odwieczna skarga matki, odwieczna jej

oi moi oi moi

odwieczne dzieje jej cierpienia, co do którego nie ma wątpliwości.

Narratorka

Dzieje życia w epoce jej dawnej Matki i Rodziny,

przed wojną,

dzieje jej dziejów w czasie wojny.

dzieje ucieczki ocalenia śmierci i żydowski upadek poniżej ludzkiego;

nic nie zmyśliła są fakty archiwa filmy dokumenty,

mówi coś mi się robi, jakaś niestrawność

odbija mi się trupem a potem znów pustym

- bhe

Chór

Oi moi oi moi

z pustego w próżne

porodziła dziecko.

Narratorka

Aby mieć rodzinę, aby nie być samą,

dziecko jest zawsze swojej Matki Dzieckiem,

matka zaś jest MATKĄ. Będąc Matką

kobieta nie zgubi się w świecie

i zyska jakąś tożsamość.

Chór

Córka wprost nie ma słów by wyrazić,

jak pusta jest matka jak nudna jak stara,

oi moi tyranica pustki!

Nigdy nie słucha, widzi nie wiadomo co i czuje co chce,

nie ma z nią słów, nie ma słów do niej, nic się nie przebije

i o to córka wieczne ma pretensje!

Narratorka

Córka więc jest POETKĄ,

niewyrażalnych rzeczy dla niej nie ma!

CZĘŚĆ II

Wizyta i inne wspomnienia

W bagnach Misisipi

Monolog Usi, córki

W bagnach Misisipi mrok duszno opary; półprzytomną

na spróchniałej kłodzie niesie mnie prąd i zapewne

doniesie do jej mieszkania na ulicy Anielewicza

Mordechaja. Uciec się nie da,

nie da się skoczyć po lianach na drzewo stamtąd w niebo i w samolot,

który akurat leci do zewnętrznego świata; tu jest Albo-Albo,

Albo się Tu jest - Albo się Tu jest. Już uchylają się przede mną wrota

I oto wchodzę do tej samej rzeki, w której byłam przedwczoraj -

*

jednak nie stać mnie na to, żeby wyjść na brzeg, zmienić swe suknie,

włożyć sandały i odejść,

zostawić ją samej sobie, siebie zostawić samej sobie.

może umrzeć, myślę. może nie wytrzymać. Nie pytam już czego,

bo to nie miejsce dla moich refleksji. Zważ, dobrowolny przechodniu,

że znalazłam się w nurcie,

kiedy jeszcze byłam w brzuchu Fatum. Które właśnie rozsuwa skrzypiące,

żelazne wrota, za którymi

powinno coś być,

jakieś tak zwane wnętrze;

uchyla drzwi, a ja, co przepowiedziane, wchodzę

z nadzieją, o której sądzę, że jej nie mam wcale.

Pieśń Meter

Siedzę tu sama

(bas matki)

Siedzę tu sama w czterech ścianach w czterech ścianach sama

lecz co to ciebie obchodzi że matka jest sama w ścianach czterech

co ciebie obchodzi moje życie co ty w ogóle wiesz o moim życiu czy ty

się zainteresujesz czy zrozumiesz moje tragiczne

życie moje straszne życie lub choćby tę moją piekielną infekcję.

co ciebie to obchodzi. Ty ledwo sobie wejdziesz już byś wychodziła.

Z pewnością

masz wiele ciekawszych rzeczy na świecie niż matka i jej życie.

O, z pewnością, nie wątpię, rzecz jasna -

Pieśń Meter

Ja wyszłam ze Lwowa

(alt matki)

Ja wyszłam ze Lwowa w jednej letniej sukience w jednej sukience tylko

i z małą walizeczką, było tam trochę bielizny bluzki dwie spódnice

które mi potem ocaliły życie, gdy je wymieniłam na kaszę,

byłam w pantoflach letnich zupełnie otwartych tak wsiadałam na ciężarówkę

i wyjechałam

została matka, siostra jej mąż dziecko wuj ciotka

nie miałam pojęcia na myśl mi nie przyszło

że kiedy wrócę nikogo nie będzie

będą tylko ruiny -

Usia

A więc dziś w tym miejscu Pisma Oralnego jesteśmy,

tam gdzie ona opuściła matkę, żeby się ratować.

Zważ dobrowolny przechodniu ten moment

Znaczący -

Lara Croft

Narratorka

W bagnach depresji leży na pół zanurzona, rozwarta paszczęka

pełna skargi, czasem się lawa. Czasem się posypie

chłodny popiół archiwów Żydowskiego Instytutu Historycznego,

gdzie swego czasu, porządkując zastrzelonych i zagazowanych,

potknęła się o coś.

- znalazłam - w rzece, patrząc

prosto w nicość (a to ja, na krześle) - dokument.

Moją matkę zabito w lesie pod Lwowem.

Rozstrzelano ją w lesie. Przed pół wieku nie wiedziałam o tym.

*

Pół wieku nie wiedziała, a teraz już wie!

I mówi o tym w obecności przypadkowego świadka.

Akurat była to pewna brunetka w rękawiczkach z krokodyla,

agentka świata fikcji, Lara Croft, czy tak jakoś.

Startuje właśnie swoją awionetką na Hawaje, gdy jakaś straszna niewiasta

odziana w ubogą opończę wplątała się w śmigło. Lara wysiada

pomóc biedaczce, a tamta, z okiem zarzuconym w nicość powiadamia ją,

że jej matkę pół wieku temu rozstrzelano w lesie.

- A co za nieszczęście!

Wykrzyknęła Lara, bo nie jest bez serca.

Pieśń Meter

Od rana robi mi się coś

(sopran matki)

Od rana robi mi się coś tutaj i tutaj też coś mi się robi

coś mi się tak robi

że sama nie wiem co mi się robi, nic nie jem od miesiąca nie miałam nic

w ustach

muszę żuć tę suchą bułkę ledwo zapijając cienką zupką jarzynową

nic nie jem kawałeczek gotowanego kurczaka chyba już rok temu

codziennie się tym zatykam tracę siły a i tak ich nie mam

nie ma smaku to żarcie aż mi się coś robi

cholerna infekcja w czterech ścianach

wiecznie -

Pieśń dziewczynki Usi

Nad brzegiem babilońskiej pustki (1)

Usia

Nad brzegiem babilońskiej pustki siedziałam

nie płacząc i nie trącając muzyckich narzędzi i nie wspominając

bo co bym miała wspominać chyba to

że nad brzegiem pustki siedziałam

nie płacząc i nie trącając muzyckich narzędzi i nie wspominając

bo co bym miała.

Pieśń dziewczynki Usi

Ekosystem

Siedzę u niej żuję coś nie słucham, a ta i tak nadaje

to nadawanie odwieczne mnie anihiluje,

ja jako ja nie mam tu istnienia, jestem kabiną akustyczną,

czy jakby stawem w lesie, głos tu się niesie wyraźnie;

nie zostało ze mnie więcej niż z tej śniętej ryby,

która kłapie niemą paszczęką nie! nie! i jeszcze raz kłap, nie!

Lecz co to dać może. Moja kłótliwość wynika z niemocy

i do niczego mnie nie doprowadzi,

nie ma tu dla mnie przyszłości i nie ma przeszłości.

Duchowo ta sprawa wygląda fatalnie. Cieleśnie tym gorzej.

Już jestem półmartwa i pusta, ale matka jeszcze nie jest syta,

osesek zawsze chce ssać swoje dzieje, wciąż je wypłakiwać -

Panie Frodo, trzeba pilnować,

Żeby pana nie wciągnęły trupie bagna!

Gadaj zdrów, pan Frodo już idzie na dno,

Przyszłość pana Frodo rysuje się trupio.

Pieśń dziewczynki Usi

U matki na bagnach

Siedzę u matki na bagnach.

chrup chrup chrupię sucharki i popijam wodą,

cóż, jestem tylko małym ssakiem. Nazywam się Kora.

Małym śmierdzielem

najprawdopodobniej. Moja obecność jest jakoby plastrem czy tabletką,

kto odmówi ofierze, kto odmówi Matce,

która zresztą nie jest ciekawa kim jestem. Korusią.

Usią, jej córusią.

Przeglądam „Politykę” wśród szumu stacji

na częstotliwościach Infekcji Górnych Dróg Oddechowych

Historii lub Pracy (ten łajdak wielki dyrektor myśli, że można mną pomiatać!)

siedzę przy zagłuszarce, czytam o festiwalach filmowych

w Berlinie lub w Cannes. Ucieczka na taką skalę!

To jakby naprawdę zmienić rzeczywistość,

tyle wysiłku, pieniędzy, cudzego uczestnictwa w twojej fikcji,

to jakby naprawdę. W tym roku Polański

i jego Pianista. W finale oklaski zmywają wstyd i pohańbienie.

i w sumie bardziej jest się artystą niż Żydem,

odwieczna sprawa, całkiem to rozumiem.

CZĘŚĆ III

Dzieje Usi i jej Meter

Przyszła pora, gdy córka

Narratorka

Przyszła pora gdy córka zapragnęła udać się na łąkę,

by nazrywać kwiecia przygody i uczuć. Jako dzieweczka

wybijała kamieniami okna obcym ludziom bo trudno wybijać szyby

swoim bogom. Tak mówią: Nie strzela się bogini w okno. Lecz dziewczę

lat dwudziestu i trochę

planowało plany, roiło rojenia, miało bardziej świadomą nadzieję,

urwać się swojej Meter. Chciała być zawód reporter, szastać się po świecie,

żadnej rodziny i żadnych, w mordę zobowiązań.

A kiedy wracała z tych marzeń, czasem z jakiejś randki,

z kina czasem, z tej ucieczki strapionych, kiedy otwierała drzwi,

już Meter była cieniem na ścianie, zaczajona w kuchni lub w łazience,

jak łańcuchy przeszłości jak wieża strażnika -

Ach ty!!! - szczeka - Przez ciebie!!

wyszłam za mąż za tego łajdaka,

Bo tobie!! chciałam dać ojca!! Teraz mnie opuścił, znalazł młodszą sobie!

Więc ty będziesz moim mężem, moją matką-ojcem,

bo to było dla ciebie przez ciebie z twojego powodu!

A ty nie jesteś nawet dość rodzinna, żeby to rozumieć,

żeby rozumieć jakie wobec matki ma się obowiązki!

Z szuflady w kuchni trzask! łup! Wyciągała nóź by się przebić,

żeby się zabić przez to dziecko to złe, winne wszystkiemu.

By nad trupem matki było jeszcze bardziej winne,

na popiół roztarte!

*

Struchlałe ze strachu stoi zamarłe z opuszczenia, jelita żołądek serce

ścięte w lodowaty supeł,

na twarzy krzywy uśmieszek ironii wobec tej kretynki,

który już jej zostanie na lata jako znak wyższej inteligencji

i ogólnego pocałuj mnie w dupę -

Pieśń Meter

Ty zdrajczyni

(sopran matki)

Ty zdrajczyni! Ty zbawicielko ty Moja!

Czemu mnie opuszczasz w tej dolinie

Padlinie. Zamiast trwać tu przy mnie

I słuchać jak we mnie burczy flak, przelewa się moje życie wewnętrzne

Z nieszczęścia w nieszczęście, którego jesteś powołana być świadkiem

Korusiu srusiu!

I nie ma dla ciebie innych powołań

Kurwa flak!

Statek Nostromo

Narratorka

dekadę później bunty zeszły głęboko pod glebę

Rodzinnego życia, które zapanowało jako wybawienie od rodzinnego życia.

Ripley jest teraz dorosła, wiele się zmieniło lecz w sumie niewiele,

a poza tym świetnie

się toczy życie na pokładzie rodzinnego statku. Alien jest w składzie załogi

niemal codziennie, kilka razy dziennie. Mąż Ripley, nawigator osobnej rakiety,

nie nic przeciwko,

zawsze matka to matka, da córce na jakieś fatałachy kremy

bo ta oferma wiele nie zarobi sama.

Alien nie da jej zginąć bo po to jest Matką,

żeby miała dziecko, choć teraz ma także już wnuka.

Chór

Obie czasem patrzą w telewizor.

Trutu-tu-tu! - co tam znów na świecie?

Pleplają, co tam kogo boli, ple ple ple.

Narratorka

Alien chętnie widzi swego wnuka więc Ripley uprzystępnia dziecko

bardziej może niż chce, żeby Alien nie mieliło tyle o tych czterech ścianach,

bo Ripley okropnie to wkurza. Bo słyszy, że powinna zostać piątą

żywą ścianą, która jej Meter zbawi od tych martwych. Alien Meter

przychodzi w środę, zostaje do piątku, znów w sobotę zagląda

i zalega do czwartku. Czyż mój pałac nie jest-że pałacem mej matki? -

pyta siebie Korusia, żonusia Hadesa,

królewna z drewna. Lecz kosmonautka Ripley podejmuje orestejski zamach.

Pyta - o ścianę oparta ze strachy -

czy Alien nie mogłaby jej mówić, jak długo będzie na pokładzie

i czy nie mogłaby się umawiać

jak ludzie.

Ri-pley! - mówi na to Alien - Poniewierać matką to ty umiesz dobrze!

Bo gorzkie jest dziecko jak żółć i jak śmierć!

Zaraża matkę piekielną infekcją i zostawia w czterech ścianach samą.

Ty jesteś jak Adolf Hitler, który także

Zmienił moje życie w stępy samotności.

Chór Furii

Zabiła matkę! Matkę swoją zabiła, Orestes, serca pozbawiona!

Narratorka

Stoi teraz w majtkach na korytarzu rakiety,

w majtkach i szpetnej koszulce. Przebrnęła dwa dni.

Dłużej nie da rady. Wsiada w autobus, jedzie odciąć trupa

z lampy, przypuszczalnie.

Trup właśnie je kurczaka z jabłkiem. Tanio się nie sprzeda.

Ale Ripley też jest bardziej harda,

skoro jej się udało choć raz Alien wypróżniować w kosmos.

Usia

Przecież jej wyrzucić nie chciałam,

Chciałam tylko pobyć sobie w domu jak człowiek. W piątek lub sobotę.

Posiedzieć z Leną lub Baśką, pobawić się z dzieckiem,

że o tak zwanym seksie już nawet nie wspomnę,

poza tym poczytać, skupić się na swoich sprawach.

Chór

A ma ich mnóstwo! Musi roić roić!

W głowie się jej obraca karuzela widmo,

I miga w światłach twórczości, przygód sławy romansów blasku, czyli życia.

„Z życia gwiazd”. Genialna młoda niebrzydka,

z rękami w kieszeniach, rzecz jasna.

Narratorka

Lecz już po rewolucji. Ripley znów nasłuchuje w korytarzu,

gdzie czai się Alien.

Albo zamyka się w swojej kapsule, żeby przespać kilka kolejnych

lat lotu. Czasem łamie głowę nad tą amorficzną formą bytu,

tą wampiryczną przyssawką,

tak trwa w kontemplacji

to zgniłe niemowlę.

CZĘŚĆ IV

Nosferatu, szef komórki Solidarności

Związki zawodowe przeciw niewoli

Chór

Z flagą „Solidarność” zaczyna w kanonie

Na pobliskiej szkole napisano białą farb KOR ŻYDY.

Potem przyszła eksplozja lecz go nie zmazano. Usia także

nie odmówiła sobie tej nadziei

zapisała się do Związków Zawodowych Przeciwko Niewoli;

angażuje się, ile może. Ale ile może,

kiedy matka kościół ma tak wielki udział, to z tego wielkiej wolności nie będzie.

Więcej widzi okopów swojskiej niewoli niż tych barykad wolności,

poza tym wielu złorzeczy tej żydokumunie przeklętej.

Narratorka

A to był jej ojciec. Już dawno jak porzucił życie

(i mnie, myśli czasem Usia, lecz nie śmie do samobójcy mieć żalu).

Całymi dniami słucha muzyki, boli ją serce,

chciałby się rozwieść i wyjechać, daleko. jaki ten kraj ohydny!

Nie rozumieją własnej historii i tożsamości nie mają,

współczuć nie umieją, empatii nie znają ci po-niewolnicy szlachty,

a wszyscy podobno szlachcice. Plemię sklajstrowane mitem,

indywidualność tutaj zabroniona.

Chłop ma tu być chłopem, synem, który rządzi żoną-matką

Obcy ma być żydem i w podziemiach knuć.

Wszędzie się tylko słyszy żydy i żydy, żeby nie te żydy,

nie ten Rakowski i Urban, byłoby inaczej

gdyby nie te żydy,

ten KOR te michniki blumsztajny kuronie, byłaby polska polską,

zdobna polską prawdą pięknem i dobrem.

Hitler ich wybił, ale ich nie dobił!

Chór

Żydzi niby zabici, ale wiecznie żywi, mają taką moc, że mnożą się martwi,

na ich szczątkach stoi niejedna dzielnica, kościoły na ich kościach i bloki,

jezdnie i parki, miasto warszawa na żydowskich prochach.

A czy kto ich prosił, by się rozkładali tutaj!?

Przez nich nocą nie ma słońca, ludziom się nie wiedzie,

sam bóg się powiesił

i zwisa -

Narratorka

Jak ona ma dosyć tego obłąkanego kraju antysemickiego, tej rodziny męża

z małego miasteczka - przed wojną żydowskie - każdy ma coś po tych Żydach,

którzy zabrali im wszystko! Rodzina męża opowiada czasem

o ewakuacji i braku mięsa i kartkach na cukier, zupełnie jak teraz!

Mówią też o kulturze zaprowadzonej tutaj, na dziedzińcu klasztoru,

kiedy hitlerowcy

kazali wybrukować go płytami macew, od wojny leżą tam lat

czterdzieści i cztery,

nie wadzą kapłanom religii miłości.

Usia Nosferatu

Narratorka

Boże Kronosie, jak jej źle, ona jak bez skóry,

często wpada w kosmiczną próżnię i jest uwięziona,

chce wołać: uwolnijcie mnie! Spytają kogo, ona nie wie kogo.

W panice zamiera albo palpituje chcąc się wydostać z zimnej nicości

ale wszędzie obco jak z rodzoną matką. Wszystko ją dotyka.

Kiedyś zaczęła szlochać na ulicy, nie zdołała dopaść bramy, żeby się tam schować.

ludzie myślą biedna kobieta, pewnie komuna internowała jej męża

(oby internowała, lecz ani myślała). Biedna kobieta nie wie co ma robić

ze swoim rozchrzanionym życiem a lat ma trzydzieści i kilka,

boi się dnia i boi się nocy, boi się pójść i boi się zostać

poszła do psychiatry,

zapisał uspokajacz, mówi: Na terapię pora.

- Czy pani ma dobre stosunki z matką? -

pyta terapeutka, bluzeczka niebieska, brązowy sweterek i złoty krzyżyk,

blondynka koło czterdziestki, nieprzyjemna i nieprzenikniona,

nie tego jej teraz trzeba.

- Bo ja wiem - mówi Usia - nie mam jakichś dramatycznych,

choć w zasadzie przepadać za nią nie przepadam,

od kilku miesięcy nie mogę wyjść z domu, w domu też być nie mogę -

W letnią noc w kinie, które dawniej było synagogą

do wglądu powiódł ją artysta zwany Werner Herzog oraz szalony Klaus Kinsky,

Nosferatu wampir we własnej osobie. Stoi w oknie, widzi swoją egzystencję

w świetle absolutnej rozpaczy wśród kosmicznych skał Karpat.

Przyssany do innych z konieczności

w taki sposób podłącza się do krwiobiegu życia,

od którego odpadł już setki lat temu.

I to właśnie o mnie,

Myśli Usia, drętwiejąc ze strachu.

Chór

Bo cóż, bywa się tu i tam; czasem wychodzi się z trumny i przenika ściany,

lecz siedziba nasza w opuszczonym zamku,

w zamku związków pustych niczym żyły,

dawno po podcięciu wykrwawione i nawet nie wiadomo czyje -

Usia

Tkwię jak trup przy drodze donikąd, czasem przy szlaku jej opowieści,

do tej historii jednak psom i żydom wstęp wzbroniony.

Śni mi się, że trzymam

Usia

Śni mi się, że trzymam - stojąc na jakimś dworcu -

trzymam coś nie dużego, jakby dziecko, może kilkuletnie,

ale to nie jest dziecko tylko kosmaty jakiś strzęp wrzeszczący,

wije się szarpie, kłaki poplamione krwią, muszę to trzymać, przed upadkiem, czemu muszę nie wiem,

to się stało jakoś z zaskoczenia; trochę mi niedobrze

i trochę mi żal. Tu jakby rana, przy niej krew na kłakach,

śmierdzi spalenizną, pręży się szarpie; ledwo to mogę utrzymać,

wrzeszczy ciągle, nie wiem kiedy nabiera powietrza,

ten wrzask mnie ogłusza oślepia. Skupiona o oszalała staram się nie puścić,

o co chodzi, nie wiem, o coś co się stało;

myślałam, że trzymam na chwilę

lecz już widzę, że nikt tego ode mnie nie weźmie,

pociągi odjeżdżają i ludzie przechodzą

a ja stoję na co czekam nie wiem.

Ach, moja śliczna córeczka

Narratorka

Ach, moja śliczna córeczka, zwykła jej mówić Meter

(Usia zaraz rzygnie, zaraz puści pawia),

lubi podziwiać swój produkt,

własne mięso, tyle że na zewnątrz;

jakie włosy jaka skóra jakie flaki kurteczka obcasy,

chce wiedzieć czy żołądek dobrze funkcjonuje,

czy pompuje serce i jak tam wątróbka,

pięćdziesiąt kilo prima sort mięska i jeszcze podbródki,

a do tego Dwoje Dobrych Uszu.

CZĘŚĆ V

Mit Genezy

Korzenie matki są w pramicie

Narratorka

Korzenie matki są w pramicie, sama pochodzi z mitu, dziecka tam nie było

gdzie działy się dzieje takiej mocy. Teraz panuje epoka

spokoju i szczęścia dziecka. Matka szarpie swoją historię

za skórę, za flaki, zanurza rękę w trzewiach padliny,

nigdy nie wiadomo co wyciągnie,

tyfus wostocznyje obłasti, głód w Wołgogradzie, getto we Lwowie,

Ważnego Brata Nieważną Siostrę Skąpą Ciotkę czy Swą Dobrą Matkę.

Przenosi swoją duszę zajadle utęsknioną do tego głodu wybuchów i śmierci,

i wyje jak hiena, heu heu: a co ty wiesz, co ty myślisz, co ty

sobie wyobrażasz?

A co ja? Pierdol się, hieno!

Ja czytam co innego, co innego oglądam, czego innego słucham!

Nola

Narratorka

Miejsce narodzin bogini to Lwów. Nola, z tego gniazda

wygnana przez złego arymana

o imieniu Hitler, ruszyć musiała na wschód, w głąb Rosji,

do miasteczek i miast, aż do Uralu, ze swoją przyjaciółką,

dzięki której, jak sama przyznaje, przeżyła.

Rosja ciągnie się daleko na wschód i cała tam się ewakuuje,

oprócz tych, których zesłano na Sybir, tak jak brata Noli, która o tym nie wie.

Na razie rwie przed siebie - za nią ciągną armie arymana, piechota,

Lotnictwo i czołgi - demony z zachodu w ciężarówkach, w gazikach,

na motocyklach i pieszo, w dobrych butach jednak,

zostawiając za sobą swoje i cudze zwłoki, i naprzód i naprzód;

Nola tłoczy się z ludźmi w wagonach pociągów towarowych,

pracuje w fabrykach, szyje, choruje na tyfus, głoduje i znów ucieka

pociągami przez stepy a nad pociągami pierzasty wąż Luftwaffe

wywija ogonem osacza lokomotywy zatrzymuje rozwala wagony,

potem poluje na ludzi, pikuje zagania celuje; ma tu soweto ma tutaj safari!

Ile by arymany nie upolowały i zżarły, chcą jeszcze, plują kośćmi włosami butami.

stawiają szubienice wypalają ogniem wesoło śpiewają płaczą ze śmiechu,

tak ich serdeczne raduje ta zwierzęca bezradność, ta trupia upadłość,

śpiewają, póki im nie nawieje w paszczęki śniegu metalu i głodu.

Chór

Co do Noli, to po wojnie wróciła do kraju, w którym przedtem nie mieszkała.

Do miast nieznanych, gdzie spotkała ojca Usi; także pochodziła ze Lwowa.

Niedawno wrócił z Berlina, z jaskini arymana, którego rozgromił,

i zabrał mu jedną maszynę do szycia dla Noli.

Narratorka

Wraz z Armią Ludu,

która wykwita z godzin naszej przyjaźni,

przemierzył pół Europy

i czuł, że sam też należy do Ludu, do Ludu Ziemi, do Ludu Planety

do Równości, Wolności, bezpłatnej nauki i reformy rolnej,

lecz z czasem się rozczarował śmiertelnie.

(ale to już inna historia)

- Oni wchodzą od zachodu, wjeżdżają czołgami i na samochodach,

a ja w tłumach ludzi, w pociąg

i na wschód uciekam! - krzyczy głos Meter, ona w nim wiruje

jak derwisz, zawsze jak bąk dookoła.

nigdy poza ten okrąg czasu nie wychodzi.

- Ale myślałam, że matka moja chociaż jest bezpieczna! Że brat i siostra!

A tam już wtedy nikogo nie było.

Mówi. Nikogo nie było. Powtarza, powtarza

i patrzy w ten brak znaczeń -

bo przecież nie w fatum (i tu się z nią zgadzam).

- Mówisz więc o mojej babce - powiada Usia - mówisz o ciotce mojej.

- Babka? - powtarza Meter, czyś się szaleju objadła? Co ci herosi, dziecko

mieli z tobą wspólnego? Ta historia mnie się przydarzyła.

Ja sama musiałam to przeżyć.

Ty z Niczym nie masz Niczego Wspólnego.

Poród

(głos Meter)

Kiedy nastał poród, o, co za ból, myślałam, że już mnie rozedrze.

Byłam niezbyt przytomna, krzyczałam: Getto się pali!

Wtedy pielęgniarka

powiedziała: No, koło tej Żydówy ja chodzić nie będę.

Proszę, już była nadzieja, że się ich nie zobaczy więcej.

A tu proszę -

(głos Usi)

I tak nastała druga połowa XX wieku

W Polsce.

CZĘŚĆ VI

Plantacja niewoli

Bogowie chcą krwi

Viva, viva la libertad!

Ta-ta-ta-ta!

[odgłos kroków Komandora]

(Mozart, Don Giovanni)

Usia

Czy jak Aztecy lub inny jakiś lud kanibali uważam,

że trwanie świata zależy od krwawej ofiary? Bogowie chcą krwi,

inaczej zniszczą świat. I ja też przepadnę.

Tak właśnie uważam, chociaż nie wiem o tym.

Nawet nie pamiętam, bo tak jest codziennie,

nawet nie wiem kiedy wchodzę na ołtarz, sama się rozpruwam

i wyrywam serce, oto jest świeże mięso i pożywna jucha -

udław się egoistyczna ślepa kretynko

gwałcicielko pizdo!

Jestem zniewolonym ludem, ciemnym, płaczącym w poduszkę,

bez własnej historii, bez kronik, bez stałego miejsca.

Nie mam niczego naprawdę własnego, bo nie przestałam się łudzić,

jestem jak mara, jak mgła i jak brednia:

czy też mamusia zauważy mnie kiedyś?

Zapyta czy żyję? A ja powiem:

smutno. Wtedy ona się domyśli.

I zakrzyknie, widząc wreszcie prawdę, zakrzyknie,

bo w końcu to MATKA, zakrzyknie,

bo nie chce chyba mojej niewoli, krzywdy i śmierci:

JA CIEBIE UWALNIAM!

I odepnie smycz.

I odejdę wolna!

W bagnach Missisipi

(głos basowy czarnego śpiewaka, Paula Robsona)

W bagnach Missisipi , w bagnach krwi rodzinnej,

wszędzie leżą kości zbiegłych niewolników, właściwie zbiegających, bo

jest to długi proces, rzadki dokonany. Proszę, pisarka Jelinek,

zbiegła i nie zbiegła. Przykuta do matki

przed śmiercią i kiedy już matka padła, ruszyć się nie może,

żeby do ręki wziąć własnego Nobla! patrzę na to w zgrozie,

czy to możliwe, żeby zapisała wszystko oprócz tej jednej historii,

którą trzeba zapisać na innym materiale?

Tyle gniewu i tyle precyzji - a gdzie wolność? wolność gdzie, Elfride?

Już ona niech mi lepiej nie mówi,

już ona niech lepiej mi nie odpowiada.

A dziecko samo sobie

Narratorka

A dziecko samo sobie zawiązuje sznur na gardle

jak kokardkę, i czeka, chyba że go wyrzucają z domu i biją, i głodzą

- wtedy jest wygrane, bo wie, na czym stoi. Lecz zazwyczaj dziecko

chce być DZIECKIEM.

O dziecko się dba, dziecko nie przepadnie,

nie zgubi się w świecie, wie kim jest,

matka i ojciec mu dadzą, zagwarantują, dołożą pieniędzy i żarcia na talerz,

jest ktoś, kto mówi: dziecko, ty dla mnie Zawsze Moim Dzieckiem będziesz!

Dzieci nie umierają, są bezpieczne, młode i zadbane.

Bogowie rodzicielscy, ziemscy i nieziemscy,

ubezpieczają dzieci od odpowiedzialności i od śmiertelności,

łagodzą jednoznaczność życia i nieżycia,

mówiąc do dzieci ple ple ple i amen, wrr wrr wrr i amen,

stoją na warcie od strony przeszłości, dają dziecku poczucie ciągłości,

są bliskimi krewnymi przodków, znają kod dostępu,

lub tak myślą dzieci.

Od białej północy, żółtego południa nie trzeba ochrony,

Ale od czerwonego wschodu, skąd wieczorem napełzają demony,

skąd napływa krew, od czarnego zachodu, gdzie mieszka śmierć,

dziecko chce mieć osłonę. Bardzo proszę -

matka i ojciec mówią - dziecko, które słucha rodziców

nie będzie oddane Tlaloc, który żre ciała dzieci, wypija krew.

A jeśli będzie, to widać są powody. Amen.

Dziecko zawdzięcza bogom życie, utrzymanie, czekoladę, kino,

świat z północą, południem, zachodem i wschodem.

Dziecko niech śpi spokojnie przy włączonej lampce,

skoro boi się ciemności.

Matka dzwoni

Narratorka

Matka dzwoni do córki jak co dzień, o ile córka sama nie zadzwoni,

trzeba bowiem zasupłać nieco więzy krwi, bo się rozluźniły.

Córka udaje że słucha, bo matka musi się mielić,

i trzeba słuchać mielenia, bo matka w czterech ścianach sama.

Kiedyś córka wpada na pomysł. Odstawia telefon, raz na dziesięć minut

podchodzi do słuchawki i na chybił trafił mówi w nią: acha albo jasne.

Trochę się obawia, ale Zawsze trafia. Nareszcie zauważa,

że chodzi tylko o Ucho, a nie o trafienie, nie o to, co powie,

co beknie czy pierdnie.

Chodzi o Ucho. Albo fantom Ucha. Im bardziej nikogo nie tu nie ma,

tym lepiej. Tym prościej, tym bardziej hulaj dusza,

tym przyjemniej się mielić. Wióry lecą w otchłań bez oporu.

Piekielna infekcja

Usia - Persefona

Byłam wczoraj u matki,

robię jej kakao, pytam: Łyżeczka czy dwie?

- Nie dość, że cały dzień siedzę tu sama w tych czterech ścianach,

to jeszcze nie ma do kogo gęby otworzyć, ale co ty wiesz, co ty wiesz, jak ja żyję,

ja żyję jak zwierz, jak cień, ja żyję sama jak cień na ścianie zwalonego domu,

a co ty wiesz, jak mnie boli, gdzie mnie boli, czy wiesz, co mnie boli, a może to

trzustka,

zaczyna się jakaś infekcja piekielna, trzeba zrobić badanie.

Ale co takie badanie pokaże? tylko śmierć, zresztą trudno je przeżyć.

Czy ty to w ogóle rozumiesz? ty myślisz, że życie jest proste,

co tobie w ogóle się zdaje -

A co ja myślę! A ja nic nie myślę!

Mnie się trzęsą ręce, ja się cała trzęsę

i mówię:

kurwa, człowieku, kurwa!

Plantacja przeciwko wolności

Narratorka

Przeciw wolności plantatorka, ona

Ma uprawy CIERPIENIA oraz MACIERZYŃSTWA

Które podobno z natury dobre. Tak

Przyozdobiona pąkiem niewinności,

Jak ciężkobrojne legiony Rzymu, jak armada Królów Katolickich,

Jak wąż Luftwaffe pierzasty,

Prze naprzód, pikuje i wznosi się w górę. Na grozę długimi wywija jęzory.

I kto tu jej fiknie? Kto jej do krzywdy dołoży? Chyba desperatka.

Albo dezerter w obłędzie.

Zresztą niewolnicy, o których mówi moje drogie dziecko,

Żyli nędznie i byli linczowani za byle co. Za to, że śmieli nie zadzwonić

Pięć razy w tygodniu, żeby nie wysłuchać paszczy,

Która co ma wtedy zrobić ze swoim rozwarciem.

W czterech ścianach sama.

Chór

Lecz ile by się nie trudzić, wolności jak nie ma, tak nie ma.

I ta nieszczęsna kobieta ciągle w czterech ścianach sama!

Ani zadowolenia, ani ulgi, ani wyzwolenia: żądań nie ubywa.

Ani żyć ani umrzeć.

Narratorka

Nastał czas niepokoju w chatach niewolników. Spiskują i szepczą.

Napędzeni hormonami dojrzewania buntują się i robić plany chcą na własną rękę!

Niejaki Nar Turner podburza i szczuje. Niewolnicy, mówi, są sieroty,

u ludzi i u bogów, więc co wam zależy? Znaczycie tyle co

dobry kawałek ciała, mięsa, którym jesteście, więc co wam zależy?

W nocy z chat wypadają z pochodniami, z nożami, sznurami,

rżną palą mordują gwałcą; krzyczą że także są ludźmi!

TAKŻE SĄ LUDŹMI, koniec tej niewoli!

- A co do tej pory było złego w Niewoli - pyta plantatorka - Czy cię nie karmiłam?

Nie przyodziewałam? Nie dawałam

Na przeczyszczenie, kiedy cię zatkało? Nie mówiłam „wuju Nacie”?

Jakbyś, nie przymierzając, był białym człowiekiem, niewdzięczna

czarna małpo, pedale, żydzie, wyrzutku, bezbożniku, zdrajco, cwelu,

bolszewicki ryju!

Aria

Piszą w poradnikach nam o pojednaniu

Narratorka

W ostatnim porywie pragnienia bycia usłyszaną. Usia przybiega

do tej larwy głuchej, do tej krwiopijczyni (z której krew wypito).

Aby dać jej szansę, żeby ją mogła przeprosić.

Poza tym chce zażądać Wpuszczenia do Historii,

Zwolnienia ze Smyczy, Wysłuchania Żalów i Pretensji,

Oddalanych zawsze z niewiarygodnym

jazgotem. Trzeba się pożegnać, powiada Usia,

z wrabianiem jej w poczucie winy. Koniec z dzwonieniem codziennie

i pieprzeniem jej o czterech ścianach! ona i tak nie zostanie piątą.

Twierdzi też, że nie nazywa się Adolf Hitler.

Proszę, oto dowód na inne nazwisko. Sama ma już lata.

Do siebie z szacunkiem prosi się odnosić!

Ha, to się nazywa zwieńczenie rozdziału życia.

Napraw mi to - powiada (to niewiarygodne, jak

długo i mimo ilu doświadczeń można mieć oczekiwania!). Nie ma

zbyt wiele na myśli, przyznać trzeba.

Mówi, że czeka na jakieś przepraszam - byle szczerze i ze zrozumieniem

za co mianowicie.

Usia - odpowiada Meter - PONIEWIERAĆ MATKĘ TO TY UMIESZ DOBRZE,

A skoro masz takie pretensje i skoro ci nie odpowiadam jako twoja Matka,

To mnie zabij. Proszę!

*

Zabić cię, myśli Usia, jak cię nie zabili Niemcy,

dwie armie przynajmniej, dywizje pancerne, czołgi i lotnictwo

całe cztery lata, to ja mam dać radę?

Gdyby twoje dzieje

(bas Meter)

Gdyby twoje życie było równie tragiczne jak moje

Mogłabym czasem z tobą porozmawiać jak z kimś

Kto ma legitymację istnienia

Lecz ty nie znasz tych cierpień, wolna od tych krzywd, od esencji życia

Więc słuchaj, nastaw się, mój cwelu.

Teraz, kiedy Hitler

Meter

Teraz, kiedy Hitler, który mi wymordował rodzinę

I Stalin, oby go piekło pochłonęło, nie żyją

Tylko ty mi zostałaś, moje dziecko

Z bliskich.

Pieśń Usi

Nad brzegami pustki babilońskiej (2)

(Usia w wieku średnim)

Nad brzegami pustki babilońskiej siedziałam

nie wspominając i nie trącając muzyckich narzędzi

nad brzegami pustki siedziałam słuchając jak się

pustoszy. Cierpienia pustki, którymi zaprzeczyć nie można, które ona ględzi

dają jej władzę nad całą dostępną jej ziemią,

która obraca w piekło opuszczenia

w obecność w niewolę

w związek krwi wyssanej.

Nad brzegami pustki babilońskiej siedziałam

w czterech ścianach sama, zgnębiona piekielną infekcją

kiedy dotknąć nawet nie ma kogo.

Jakem Persefona

Narratorka

Usia ma już siwe włosy, ale farbowane, matka nie farbuje.

Usia ją odwiedza po dłuższym czasie, żeby zobaczyć jak też matka

radzi sobie w życiu na te stare lata nowego wieku.

Napiły się herbaty, trochę milczą, patrzą w telewizor,

co tam w kraju. Pomnik Dmowskiego stawiają. Matka mówi: Popatrz

wszędzie ten łajdacki faszyzm, zawsze ci łajdacy.

Kiedy byłam młoda, po Lwowie biegali z żyletkami i ciachali Żydów,

teraz Żydów nie ma, wszyscy zabici, reszta wypędzona. Żałuję, że tu zostałam

(lecz cóż człowiek był głupi niezaradny durny).

Ale dla tych endeków nic się nie zmieniło. Żydów sami sobie naznaczają.

Moralność to dla nich jest coś, dzięki czemu mogą ciachać żyletkami innych,

poza tym nic z niej nie rozumieją, ojczyzną i bogiem znowu

gębę wycierają od rana do nocy. Nie zasługują tutaj na jednego Żyda,

jakiegokolwiek nie byłby narodu, płci, orientacji czy koloru skóry.

I nie wiem, jak sobie w tym kraju poradzą

porządni ludzie, może kiedy Europa otwarta, po prostu wyjadą

lub muszą się męczyć. Ja zresztą, jak wiesz, w żadnego boga nie wierzę.

Ja jestem realistką, łudzić się w mojej sytuacji byłoby niegodne.

Wierz mi, może czasem za dużo gadałam, lecz i za wiele przeżyłam,

A Usia powiada: Jakem Persefona, zgadzam się z Tobą, Hekate,

I muszę powiedzieć, że człowiekiem jesteś przyzwoitym.

CZĘŚĆ VII

Są to matki patriarchalne

Oto jest dola matek

Persefona

Towarzyszka moich poglądów, także feministka, kobieta z wilczą szczęką,

(ma sentyment do matriarchalnej religii, by sama mogła zostać Boginią,

wszechmatką wszech kobiet), powiada: Oto jest dola matek.

Są matki patriarchalne, chcę przez to powiedzieć,

Że patriarchat sprawił, że są puste i zimne, nalano w nie lodu,

Są więc kruche jak lód. To nie tylko ich wina,

To wina braku szacunku, w jakim wyrosły, to wina tego,

Że nie szanują swojej płci,

A zatem i córek!

Prawda ta jest prawdziwa. Ale niekompletna, a przez to koślawa

i znieść jej nie mogę! Matka jest ludzką istotą,

chce przez to powiedzieć - to człowiek, to więcej niż płeć,

wiek i kolor skóry - ktoś więcej, i nie ma zgody na taką redukcję,

by matki były niewinne jako ofiary ojca Patriarchiusza.

Matka patriarchalna wyznaje Mit Matki - kiedy jej to służy,

to daje jej poczucie prawa własności do swojego produktu

uzyskanego w drodze (pewnej) kontroli środków reprodukcji,

wmusza mu się, wdusza, wdławia przez poczucie winy i zobowiązania,

płaci nadzieją tak nikła, że ani z nią żyć, ani umrzeć nie można,

permanentnie produkuje dziecko w dziecku, by ono produkowało w niej matkę,

by Matka nie straciła dobytku i władzy. Dziecko jest tanią siłą roboczą

z krajów nierozgarniętych umysłowo i uczuciowo

i stale reprodukuje zasięg jej władzy.

Arystoteles powiada: Niewolnik się rodzi z niewolnych rodziców.

I ta zasada nadal jest prawdziwa.

Persefona

Należy więc odpowiedzieć: Zapewne, towarzysko sprawy kobiet, zapewne.

Patriarchat nalał w nie lodu, lecz one czasem lubią się pomrozić.

Nie bez ich udziału to wszystko się dzieje!

Narratorka

Zapewne, co mogła zrobić matka jej matki, Sabina, z tym spóźnionym dzieckiem!

Wszystko dała bratu Noli, swojemu pierworodnemu.

Wszystkie uczucia i wszystkie pieniądze, by go ratować z kabały

w którą popadł dla idei równości, sprawiedliwości

i braku uprzedzeń, zwanej komunizmem, i kiedy siedział w celi

z dwudziestoma towarzyszami, nosiła bułki i kawę dla wszystkich,

inaczej nie jadał. Dla niej nie miała więcej możliwości,

on już wziął wszystko, a potem przyszła ruina. Nola żyła

u swojej skąpej i bogatej ciotki na wygnaniu,

z czasem została podopieczną i niańką swojego brata; 17 lat starszy,

za dużo, żeby być bratem, za mało, żeby być ojcem,

musiała wieść dorosłe życie z pieluchą za rzadko zmienianą.

Persefona

Co by było dalej? Pewnie to samo, zawsze jest to samo, jeśli się pozwoli.

Lecz przyszła wojna i wszystkich zabito.

(Z powodu jej paplania odwiecznego,

do dziś nie rozumiem, co to dla mnie znaczy).

A więc jest na obrazku patriarchat, nie ma wątpliwości.

Jest nawet megapatriarchalna wojna. Ale co z człowiekiem?

Gdzie odrobina wglądu, gdzie

szacunek dla dziecka czy nieco sympatii? O empatii nie wspomnę.

Czy wiesz, wilcza szczęko?

Zapewne.

Jest zło w patriarchacie. Lecz są też jego marginesy,

sfery matriarchalne. Patriarchat to najogólniejsza definicja niewoli.

To jej główny patrix, a po bokach matrix.

A ojcowie?

Narratorka i Usia, duet

Chcemy także powiedzieć, że nie dlatego nie ma obrazku Ojców,

że być nie powinno. Powinno, bez dyskusji.

Powinno najbardziej za to jak bardzo sobie odpuszczają.

I jak łatwo się im odpuszcza, że sobie odpuścili.

Synek pożerany oraz wypluwany, córka wypluta od razu, a poza tym wolni,

Czują się bowiem powołani do inszych światów.

Do idei bez związku ze światem, do stukania młotkiem w próżne,

Do swojej frustry, do zawiści, do rytuałów mocy i kapłaństwa,

Do wyczyniania ciała bezcielesnym, do wygrywania albo przegrywania.

Do zalewania mordy lub dawania w żyłę, czymkolwiek to jest.

A dziecko zostawili samo, twierdząc, że nie ma jak Matka.

Dziecko oddali na pożarcie Tlaloc, cwani ludzie!

Ojcowie, matki, co to za nazwy są w ogóle! Co to są za słowa!

Postulujemy zniesienie tych nazw! I wejście w epokę

Nazw indywidualnych.

Usia

Prosimy o zrozumienie,

Że ojca zostawimy poza nawiasem tej tutaj historii,

Ale taki jest nasz przypadek.

CZĘŚĆ VIII

L'Humanite

Szkic manifestu

(John Lennon, Imagine)

Narratorka

A co , czyżby rodzaj ludzki miał pojąć wreszcie, że jest sam

i nic nad nim nie ma, powyżej niebo, a poniżej ziemia?

I czuć, że sam za siebie odpowiada? Miałby być choćby tak empatyczny,

Żeby się nie mordował i nie mnożył się jak obłąkany?

Dać szansę sobie, swojej historii, innym gatunkom i Ziemi?

I raczej nawzajem się wkluczać niż wykluczać?

Rozmnożyć cztery kolory skóry i dwie płci, znieść obcość,

starość i młodość zbliżyć, bo nie ma ich już gdzie oddalać,

dostatek zamiast bogactwa i nędzy; wszędzie trzeba zmiany

i odpowiedzialności,

tak to wszystko widzę.

*

A co, może rodzaj ludzki miałby się widzieć swoim własnym sojusznikiem?

Mieć bliźnich w psie, w małpie, i w żółwiu?

I nazywać się, jak jakaś gazeta, L'Humanite?

Persefona

A ja cóż, jestem tu, jak każdy, z przypadku,

raczej nietutejsza, mam tu tylko adres, ale to zawsze

schronienie w chorobie i przed deszczem.

Ogólny kierunek wzięłam po rodzicach.

Ale oni - nie wiem, czy by go poznali.

Moim przeznaczeniem jest obcość

i bliskość.

EPILOG

Pieśń z przychodni lekarskiej

(rozpoznaj słowa tego domowego śpiewnika)

Narratorka

Siedzę w przychodni, czekam do lekarza

Od rehabilitacji, bo od ciągłego zapisywania na komputerze

Tych tu grzesznych wierszy mam problem z kręgosłupem szyjnym,

A obok starsi państwo

Prowadzą ogłuszającą konwersację.

Pani I

Lubię takiego śpiewaka, proszę pani, śpiewa stare kawałki,

taki szczupaczek, włosy kręcone, jak on się nazywa?

Głos świetny! ... jakoś ... Grossek?

Pan I

- Taa, włosy kręcone, ciemne he he loczki. Trzeba przyznać,

Ma głos - a kiedy TAKI ma głos, to wie jak go sprzedać.

Mój siostrzeniec ma lepszy głos, ale w telewizji go pani nie zobaczy!

Pani II

A jakim niby sposobem ktoś miałby zobaczyć Polaka

W polskiej telewizji? A może gazety w Polsce są polskie?

Może Jidyszezeitung?

Pan II

Gazetka koszerna niby wielce demokratyczna i dyktaturą

Niby się brzydzi. A kto jak nie żydowscy bankierzy

Dawali pieniążki Stalinowi? I Hitlerowi także, przestali dopiero...

Pan I

I tu pan się myli! Wcale nie przestali, finansowali go

Do samego końca! Zresztą rzecz powszechnie znana

Że babka Hitlera też była Żydówką. Wiem to z samego Talmudu.

Gdzie zresztą jest wiele napaści na Polskę. Ja prenumeruje Talmud.

Chór pacjentów

Rzecz powszechnie znana, że babka Hitlera też była Żydówką.

Żydzi - Żydy! I Niemcy też żydzi! I Ruskie żydoskie!

Pani II

Historycy coraz częściej stwierdzają, że w gettcie warszawskim

Wcale nie było głodu ani chorób.

Bawili się tam raczej dobrze, a potem

Ogłosili światu, że ich mordowano!

Pani I

Bo to są zwolennicy hi hi życia.

Lecz tylko własnego, nieprawdaż? Dziś propagują pigułki

Antykoncepcyjne i prezerwatywy...

Pan II

Ależ droga pani! Propagują, lecz tylko dla innych.

A sami się mnożą. Mówią, że w Polsce antysemityzm bez żydów panuje,

A jakże ma być z żydami, kiedy się kryją ja krety!

Pani II

Gdyby ich tylu nie było, gdyby nie rządzili nami,

Inaczej ten kraj by wyglądał. Czy nasze emerytury

Byłyby takie śmieszne? Czy byłoby bezrobocie?

Pan I

Świnia drze wór i kwiczy. Kwiczy, że ich podobno podczas wojny

Polacy spalili w stodole,

Że ich prześladowali, wydawali Niemcom.

Pani II

Ja słyszałam od mojego

Wujka, że w wojnę jeden stary Żyd zabił całą polską rodzinę,

Kilkanaście osób, z zemsty za to, że tamci wzięli

Ich srebrne świeczniki. Co zrobili, po to

Żeby je dla tych żydów przechować.

Pod nosem Niemców to się działo! Czemu o tym nie piszą gazety!

Chór pacjentów

Bo nie są polskie. Jedni żydzi Polskę opluwają,

inni dają im za to noble i ordery. Jak Miłoszowi, temu niby to poecie,

który tak wielbił pederastów i żydków, i jak Szymborskiej!

*

Żydzi pedały! I Żydówy lesby, i feministki żydzianki!

Pan I

I teraz tylko ciągle nam gadają

o przepraszaniu żydów, co już zrobił ich prezydent, Stolcman, rzecz wiadoma.

Jakie przepraszanie ich, i niby za co? Może ich przepraszać

Za to, że Palestyńczyków mordują, gorzej niż ich

Mordowali hitlerowcy i wykańczało Gestapo!

Pan II

Gorsi są od Gestapo i NKWD, które zresztą jest ich wynalazkiem,

Oni nie kto inny powinni przepraszać za swoje zdrady,

Za krew na macę, za żydokomunę, za ubecję i za kapitalizm,

Za tych pederastów, którzy nam tutaj

Po mieście przez białych ludzi zbudowanym paradują

Z tyłkami jak pawiany!

Pan II

I niech raz wreszcie przeproszą za umęczenie Jezusa! Chodzę do kościoła.

I widziałem film! Ich prezydent niech przyjdzie na kolanach

Do naszego prezydenta. Niech się czołga do samej Częstochowy.

Niech dziękuje, że ich prochy leżą na naszej ziemi,

Której użyczamy im bez opłat i żadnych procentów!

Lecz niech wypłaci nam odszkodowanie

Wreszcie, bo za dziękuję tu się nie kupuje!

Pani II

Niech przepraszają i niech płacą, proszę! Ale niech dziękują także!

Za tysiąclecia naszej tu naszej tu gościny,

Kiedy się tuczyli jedząc z naszej ziemi, pijąc z naszej rzeki

I nas obdzierając! Gdybyśmy ich chronili i hojną ręką dawali przywileje,

Kraj nasz był dla nich jak matka!

Chór

Kraj był dla nich jak Matka, jak Matka rodzona.

I matce należy się renta.

*

Widzew żydy!!! Legia żydzi!!! I Po-lo-nia żyd-ki!!!

26



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wiedza o teatrze2
trochę krótsze, Kulturoznawstwo UAM, Wiedza o Teatrze
Komunikacja a cywilizacja, Wiedza o teatrze UAM, Sztuka komunikacji
trochę dłuższe, Kulturoznawstwo UAM, Wiedza o Teatrze
SarahKane-Zbombardowani, Wiedza o teatrze, dramaty
Surrealistyczna klasyka Czerwonej Trawy, Wiedza o teatrze UAM
Odprawa poslow greckich, wiedza o teatrze
azjaty, Wiedza o teatrze UAM
Wiedza o teatrze2
Vol 14 Podst wiedza na temat przeg okr 1
wiedza umijętności motywacja
A dane,inf,wiedza,uj dyn stat proc inf w zarz 2008 9
06 Joga wiedza tajemna
MEZOZOICZNE NIESPODZIANKI, NAUKA, WIEDZA
stosunki cywilnoprawne (4 str), Prawo Administracyjne, Gospodarcze i ogólna wiedza prawnicza
Wiersze o teatrzykach, WIERSZE
Prawa i obowiązki instruktora ZHP, zuchy, Drużynowy wiedza
Długi wstęp, NAUKA, WIEDZA, Bazy danych

więcej podobnych podstron