Oczekiwania krajów członkowskich w kontekście europejskich procesów integracyjnych
Unia Europejska (UE) to termin określający wspólnotę 15 państw członkowskich połączonych jednolitym systemem wartości, akceptujących określony porządek społeczno gospodarczy. Jej początków należy upatrywać w sytuacji, jaką przyniosły rezultaty II wojny światowej: pojałtańskim porządku świata i kształtowaniem się dwubiegunowego modelu stosunków międzynarodowych - zapadnięciem tzw. żelaznej kurtyny, podziałem Europy na dwie strefy wpływów. Ważnym elementem w budowaniu nowego porządku było utworzenie w 1948 r. Organizacji Europejskiej Współpracy Gospodarczej dla zarządzania Amerykańskim Funduszem Marshalla (przekształconą później w OECD - Organizację Współpracy i Rozwoju). W 1949 roku powstała Rada Europy, jedna z najstarszych i największych organizacji politycznych Europy.
Historię dzisiejszej UE należy wywodzić również z podpisanego w 1951 r. Traktatu Paryskiego powołującego do życia Europejską Wspólnotę Węgla i Stali (EWWiS). W 1957 r. w Rzymie na mocy tzw. Traktatów Rzymskich powstały Europejska Wspólnota Gospodarcza (EWG) i Europejska Wspólnota Energii Atomowej (EUROATOM). Przejawem dalszych działań w sferze integracji było przyjęcie Jednolitego Aktu Europejskiego z 1986 r. mówiącego o planach stworzenia jednolitego rynku wewnętrznego między państwami członkowskimi, który miał gwarantować swobodę poruszania ludzi i kapitału. Ów akt po raz pierwszy akcentował konieczność wspólnych działań politycznych. Traktat z Maastricht z 1992 r., poszerzający działalność UE o niewymienione wcześniej dziedziny (polityka obronna i zagraniczna), uzupełnia fundamentalną triadę prawną (Traktaty Rzymskie, Jednolity Akt Europejski, Traktat z Maastricht) stanowiącą o istocie UE.
Kraje Zachodu przechodziły trudną drogę przemian, lecz cały czas przyświecała im idea i marzenie o Wspólnej Europie. Nadrzędnym celem UE stało się przyczynianie do równomiernego wzrostu ekonomicznego całej wspólnoty, wzrostu poziomu życia i integracji gospodarczej, a ostatnio dążenie do powiększenia wspólnoty o kolejne kraje.
CZŁONKOWIE I DATY PRZYSTĄPIENIA
Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg, Włochy, Niemcy - 1951
Dania, Irlandia, Wielka Brytania - 1973
Grecja - 1981
Hiszpania, Portugalia - 1986
Austria, Finlandia, Szwecja - 1995
CELE I ZAMIERZENIA
Państwa członkowskie zgodziły się nie tylko na utrzymywanie więzi politycznych oraz gospodarczych, ale i na prowadzenie uzgodnionej polityki zagranicznej i współpracy w kwestiach bezpieczeństwa i prawa. Mówi się o trzech filarach Unii: pierwszym są kwestie realizowane już przez Wspólnotę Europejską (integracja gospodarcza i polityczna Europy Zachodniej, zgodnie z postanowieniami traktatu rzymskiego), drugim - koordynacja polityki zagranicznej oraz kwestii bezpieczeństwa zewnętrznego, a trzecim - koordynacja spraw wewnętrznych i prawa. Propozycja wprowadzenia wspólnej waluty na całym obszarze UE (choć już dokonana) budzi wątpliwości niektórych członków (np. Wielkiej Brytanii)
PODSTAWY PRAWNE
Traktaty Rzymskie (1957), dwa porozumienia międzynarodowe podpisane w Rzymie przez Belgię, Francję, Włochy, Luksemburg, Holandię i Republikę Federalną Niemiec. Traktaty powoływały Europejską Wspólnotę Gospodarczą EWG i Europejską Wspólnotę Energii Atomowej EUROATOM. Traktaty zawierały również postanowienia o wolnym przepływie siły roboczej i kapitałów między państwami członkowskimi, zniesieniu barier celnych i ograniczeń monopolistycznych, prowadzeniu wspólnej polityki rolnej i handlowej. Nowi członkowie Wspólnoty zostali zobowiązani do przestrzegania powyższych postanowień. Traktat z Maastricht był pomyślany jako rozwinięcie traktatów rzymskich.
Jednolity Akt Europejski (1986), ważny element ewolucji EWG. Postanowiono w nim, że do końca 1992 r. zostanie utworzony jednolity rynek wewnętrzny wspólnoty. W jego ramach będą mogły swobodnie poruszać się osoby i dobra, wymieniać będzie można usługi i kapitał. Jednolity Akt Europejski po raz pierwszy zaakcentował konieczność współpracy politycznej w zakresie bezpieczeństwa państw członkowskich i ochrony wspólnych wartości, podstawowych interesów, demokracji, praw człowieka.
Traktat z Maastricht (1992). miasto w Holandii, miejsce zawarcia traktatu przez przywódców 12 państw członkowskich Wspólnoty Europejskiej. Uzgodniony w traktacie projekt Unii Europejskiej (UE) miał być ratyfikowany przez poszczególne państwa. Traktat przewiduje powstanie unii politycznej wraz z wprowadzeniem "obywatelstwa Unii", doprowadzenie do ostatecznej unii monetarnej, połączone z utworzeniem Europejskiego Banku Centralnego, prowadzenie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, zacieśnienie współpracy w dziedzinie polityki wewnętrznej i ochrony środowiska, wzmocnienie roli Parlamentu Europejskiego, w końcu tzw. subsydiarność, czyli określenie sytuacji, w których Unia może wkraczać w sprawy, rozstrzygane normalnie na szczeblu państw członkowskich.
INSTYTUCJE POLITYCZNE UNII EUROPEJSKIEJ
Komisja Europejska - organ wykonawczy Wspólnoty, w skład wchodzą przedstawiciele wszystkich krajów, wybierani na 4 lata. Do zadań Komisji należy zgłaszanie projektów nowych ustaw, propozycje kierunków polityki
Rada Ministrów - najwyższy organ UE, składa się z ministrów wszystkich krajów, podejmuje decyzje w oparciu o propozycje przedkładane przez Komisję i po konsultacji z Parlamentem. Obraduje w Brukseli lub Luksemburgu.
Parlament Europejski - liczy 626 posłów wybieranych na okres 5 lat w powszechnych i bezpośrednich wyborach. Sesje parlamentu odbywają się w Strasbourgu lub Luksemburgu. Uprawnienia: zatwierdzanie budżetu, kontrola prac Komisji, inicjatywa ustawodawcza.
Trybunał Sprawiedliwości - najwyższy organ sądowy UE, składa się z 13 sędziów i 16 obrońców generalnych mianowanych na 6 lat. Rozsądza spory prawne i kontroluje wprowadzanie decyzji w życie, rozstrzyga spory między krajami członkowskimi i między krajami a instytucjami UE. Siedziba w Luksemburgu.
Rada Europejska - tworzą ją przywódcy państw oraz rządów UE. Celem Rady jest przyczynianie się do wszelkiego rodzaju współpracy. Przedmiotem działań są sprawy gospodarcze, społeczne, kulturalne, naukowe, prawne, administracyjne, pokoju i bezpieczeństwa, polityki zagranicznej. Omawia problemy, zaleca sposoby ich rozwiązania, działa w sferze przestrzegania praw człowieka, kładzie nacisk na utrzymanie demokracji. Organy Rady Europy to Komitet Ministrów, Zgromadzenie Parlamentarne i Sekretariat Rady Europy.
PERSPEKTYWY
Z Unią stowarzyszonych jest wiele krajów. Po spełnieniu pewnych warunków do Unii mają być przyjęte Turcja, Malta i Cypr. W 1987 akces do Wspólnoty złożyło Maroko, ale wniosek ten został odrzucony. Unia zgodziła się współpracować i negocjować w sprawie przyjęcia z wieloma państwami dawnego bloku radzieckiego, w tym z Polską, Węgrami, Rumunią, Bułgarią, Czechami i Słowacją. Szczyt państw UE w Kopenhadze (1993) oficjalnie potwierdził, że państwa te mogą stać się członkami wspólnoty, gdy obie strony będą odpowiednio do tego przygotowane ekonomicznie i politycznie. Bardziej ograniczone porozumienia zawarto w 1994 z Rosją i Ukrainą.
POLSKIE ASPIRACJE
Polska, po przemianach ustrojowych 1989 r., aspiruje do znalezienia się w europejskim klubie bogaczy, jakim bez wątpienia jest Unia. Samo sformułowanie "klub" niesie ze sobą wiele zobowiązań stojących przed naszym krajem. Unijne zasady, przepisy i normy prawne, obowiązki ekonomiczne to swoisty statut, zbiór elementów, które Polska przed przystąpieniem musi zaakceptować, prowadząc ciężkie negocjacje z Brukselą. W 1990 r. rozpoczęły się pierwsze formalne rokowania, w 1991 r. Polska podpisała Układ Europejski o stowarzyszeniu, w 1993 r. po szczycie UE w Kopenhadze uzyskaliśmy potwierdzenie państw członkowskich o woli przyjęcia nowych członków po spełnieniu określonych kryteriów. W kwietniu 1994 r. Polska złożyła oficjalny wniosek o członkostwo. W roku 1996 powstał Komitet Integracji Europejskiej, a w roku następnym Rada Europejska w Luksemburgu podjęła decyzję o rozpoczęciu negocjacji z pięcioma krajami Europy Środkowo Wschodniej (Polska, Czechy, Węgry, Estonia, Słowenia) oraz z Cyprem. W marcu 1998 r. rozpoczęto oficjalne negocjacje w Brukseli. W kwietniu 1998 r. zaczął się screening - przegląd prawodawstwa polskiego pod kątem jego zgodności z prawem UE. Precyzyjna data przystąpienia Polski do europejskich struktur polityczno gospodarczych nie jest jeszcze znana.
PRZEPISY KRAJOWE WAŻNIEJSZE OD WSPÓLNOTOWYCH
Działalność gospodarcza w Unii - Kwestie zakładania przedsiębiorstwa na terytorium państw członkowskich UE regulowane są zapisami Traktatu Rzymskiego i dyrektywami Rady, które mówią o pełnej swobodzie prowadzenia tego typu działalności. Jednak firma chcąca robić interesy za granicą musi znać dobrze przepisy kraju, w którym chce funkcjonować, mają one zasadnicze znaczenie i często mogą odbiegać od unijnych standardów.
Działalność gospodarczą osób prawnych reguluje art. 48 Traktatu Rzymskiego. Zgodnie z nim przez spółki lub przedsiębiorstwa rozumie się firmy zakładane według prawa cywilnego i handlowego, łącznie ze spółdzielniami i innymi formami organizacjami, z wyjątkiem tych, które nie prowadzą działalności nastawionej na zysk. Pojęcie przedsiębiorstwa potraktowano bardzo szeroko, gdyż jego zakresem objęto także podmioty nie posiadające osobowości prawnej.
Zgodnie z art. 48 Traktatu spółki lub przedsiębiorstwa utworzone zgodnie z ustawodawstwem jednego z państw UE i mające statutową siedzibę, zarząd lub główne przedsiębiorstwo na terenie Wspólnoty, mogą działać gdziekolwiek na jej terenie. Dlatego też państwo, które będzie próbowało potraktować jakąś firmę inaczej tylko dlatego, że ma ono siedzibę w innym państwie członkowskim, dopuszcza się naruszenia tzw. zasady traktowania narodowego. Oznacza to, że osoby prawne podlegają tym samym zasadom swobody przemieszczania się i prowadzenia działalności gospodarczej, co obywatele innych państw członkowskich. Przedsiębiorcy ci mają również prawo wyboru odpowiedniej formy dla prowadzenia działalności gospodarczej w innym państwie członkowskim i ta swoboda nie może być ograniczana przez np. dyskryminujące przepisy podatkowe.
Pierwszy krok - Nabywanie nieruchomości przez cudzoziemców jest związane bardzo często z rozpoczęciem działalności gospodarczej. Zgodnie z Układem Europejskim firmę na terenie UE mogą założyć zarówno osoby fizyczne, jak i przedsiębiorstwa. Dla tych pierwszych oznacza to prawo do podejmowania i prowadzenia działalności na zasadzie samozatrudnienia (na własny rachunek). Mogą to być niewielkie warsztaty, jak i poważniejsze przedsięwzięcia.
Firmom zaś wolno zakładać przedsiębiorstwa podległe oraz oddziały i agendy. Jednak sprawa nie jest do końca taka prosta.
W Anglii na przykład polski przedsiębiorca, chcący otworzyć firmę produkcyjną bądź usługową, musi udowodnić, że rynek potrzebuje wyrobów bądź usług, które zamierza oferować. Układ Europejski wyznacza tylko ogólne ramy prowadzenia działalności gospodarczej przez Polaków w państwach UE. Firmy zakłada się na zasadach prawa kraju, w którym będą działać. W Układzie zdefiniowano pojęcie przedsiębiorstwa polskiego i przedsiębiorstwa Wspólnot. Oznacza to w pierwszym przypadku firmę założoną zgodnie z polskim prawem, w drugim - powstałą na podstawie przepisów jednego z państw członkowskich. Musi mieć ona także rzeczywiste i stałe powiązania z gospodarką polską lub przynajmniej jednego kraju UE.
Do uznania firmy za polską albo wspólnotową wystarczy posiadanie na terytorium Polski lub Unii zarejestrowanego biura, siedziby zarządu lub prowadzenia na terenie tych krajów głównej działalności. Sformułowanie zawarte w art. 48 Układu, dotyczące "rzeczywistych i stałych powiązań", może być różnie interpretowane - w przypadku sporów problemy rozstrzyga Rada Stowarzyszenia.
Układ precyzuje także pojęcie obywateli polskich i wspólnotowych. Są to osoby fizyczne, które mają obywatelstwo naszego kraju bądź jednego państwa Piętnastki. Warunek uzyskania prawa pobytu na terytorium UE nie wystarcza, aby przy prowadzeniu działalności gospodarczej powoływać się na postanowienia Układu. Konieczne jest spełnienie kryteriów obywatelstwa.
Traktowanie narodowe - Jednym z najważniejszych zobowiązań w sferze stosunków gospodarczych, wynikających z Układu Europejskiego, jest zasada traktowania narodowego. Jej istota sprowadza się do zobowiązania, że będą wzajemnie stosowane te same kryteria, odnoszące się do zakładania i prowadzenia przedsiębiorstwa na terytorium Polski lub jednego z krajów członkowskich Unii. Inaczej mówiąc Niemcy czy Austriacy z prawnego punktu widzenia powinni traktować formę powołaną w ich kraju przez Polaka nie gorzej niż swoją własną.
Kraje członkowskie Wspólnot uznały, że mogą wprowadzić zasadę traktowania narodowego w stosunku do obywateli i przedsiębiorstw pochodzących z terytorium Polski już od dnia wejścia w życie Układu. Polska zapewniła sobie czasowe ograniczenia w stosowaniu tego zobowiązania (w niektórych określonych dziedzinach gospodarki). Terminy ograniczania różnic w traktowaniu firm z UE zostały zapisane w art. 44 pkt 1 i 2 Układu Europejskiego.
Artykuł 47 Układu wspomina natomiast o dodatkowych wymaganiach, dotyczących np. źródeł pochodzenia kapitału bądź powiązań kapitałowych, które można zastosować przy otwieraniu przedstawicielstw przedsiębiorstw jednej na terytorium drugiej strony Układu. Powinny one dotyczyć regulacji wyłącznie niezbędnych ze względu na różnice prawne i techniczne.
Praktyka - Układ Europejski wyznacza ogólne zasady otwierania i prowadzenia firm w kraju Wspólnoty. Tak naprawdę jednak istotne, z punktu widzenia polskich przedsiębiorców, są przepisy kraju, w którym chce się działać. W Holandii podstawowym obowiązkiem przed rozpoczęciem działalności jest rejestracja filii w regionalnej izbie handlowo-przemysłowej, odpowiedniej dla miejsca, w którym powstało biuro.
Wymagane dokumenty:
wypełnione formularze (udostępnione przez izbę) prezentujące w szczególności firmę, jej zarząd oraz inne dane, m.in. wysokość planowanych nakładów na uruchomienie filii;
zaświadczenie o rejestracji firmy, potwierdzające prawo do prowadzenia określonej działalności;
bilans z ostatniego roku kalendarzowego;
pełnomocnictwo oraz dokument tożsamości osoby reprezentującej firmę;
statut filii, określający zakres jej działania, nazwę handlową oraz jej adres;
umowę o dzierżawę pomieszczenia, przeznaczonego na siedzibę biura w Holandii;
zezwolenie na pobyt stały w Holandii oraz dla osoby upoważnionej do reprezentowania interesów firmy.
Dokumenty powinny być przedstawione w oryginale z wyjątkiem umowy najmu, dokumentów tożsamości oraz zezwolenia na pobyt. Tłumaczenia powinny być wykonane przez tłumacza przysięgłego.
Polskie zwierciadło - Obywateli państw członkowskich i przedsiębiorstwa Wspólnot chcących założyć firmy na terytorium naszego kraju obowiązują przepisy prawa polskiego oraz zobowiązania wynikające z Układu Europejskiego. Jego postanowienia są w zasadzie identyczne dla obu stron. Na podstawie układu nasz kraj zobowiązał się do:
niewprowadzania żadnych nowych utrudnień w okresie przejściowym (z wyjątkami),
Stopniowego ułatwiania prowadzenie działalności gospodarczej w naszym kraju firmom i obywatelom państw Wspólnoty.
Układzie ustalono też harmonogram wprowadzenia przez stronę polską zasady traktowania narodowego. Zgodnie z tym terminarzem zakończenie tego procesu powinno nastąpić wraz z upływem okresu przejściowego (10 lat od momentu wejścia w życie Układu, czyli najpóźniej w roku 2004).
Przyjęcie zobowiązania, w myśl którego Polska zapewni traktowanie narodowe firmom i obywatelom UE, nie jest równoznaczne z jego wprowadzeniem w życie z mocy prawa. Wynika to bezpośrednio z postanowień Układu, które ustalają w formie załączników terminy dla poszczególnych dziedzin wprowadzenia tej zasady, a zarazem zawierają tzw. klauzulę ewolucyjną, pozwalającą, w określonych sytuacjach, na możliwość ich zmiany. O skróceniu bądź wydłużeniu terminu w niektórych dziedzinach decyduje Rada Stowarzyszenia RP-UE.
Klauzule ochronne - Układ Europejski pozwala, w ściśle określonych przypadkach, przywracać na okres przejściowy niektóre zniesione już ograniczenia lub wprowadzać nowe środki ochronne. Postanowieniami tymi objęta została również tzw. jednostronna klauzula zabezpieczająca stronę polską w dziedzinie zakładania przedsiębiorstwa. Dotyczy ona jedynie nowo powstających firm, a nie tych, które rozpoczęły już swoją działalność. Jej celem jest ochrona słabszego gospodarczo partnera (w tym przypadku Polski). Umożliwia ona bowiem czasowe ograniczenie konkurencji, gdy jakaś dziedzina przemysłu jest:
w trakcie restrukturyzacji;
znajduje się w obliczu poważnych trudności, zwłaszcza takich, które mogą wywołać problemy społeczne, np. bezrobocie;
grozi jej wyeliminowanie lub drastyczne zmniejszenie udziału w rynku na skutek działań firm zagranicznych;
jest dziedziną nową.
Polska może także, podobnie jak strona unijna, nie dopuścić zagranicznych firm do zakładania przedsiębiorstwa i rozpoczynania działalności gospodarczej w dziedzinach, które mogą odgrywać istotną rolę dla bezpieczeństwa państwa. Osobnym celom służy wyłączenie z zakresu stosowania postanowień Układu działalności, która na terytorium Polski jest związana ze sprawowaniem funkcji publicznych.
Wszystkie te procedury przestaną obowiązywać, gdy Polska znajdzie się w UE. Wtedy zarówno nasi obywatele, jak i firmy zostaną podporządkowane prawu wspólnotowemu.
Ograniczenia w działalności gospodarczej - Układ Europejski zawiera postanowienia, umożliwiające każdej ze stron niedopuszczenie firm zagranicznych do zakładania przedsiębiorstw zajmujących się działalnością, która może być istotna z punktu widzenia szeroko rozumianego bezpieczeństwa kraju.
Postanowienia te zezwalają na tworzenie i utrzymywanie ograniczeń w stosowaniu Układu ze względu na:
realizowaną przez władze krajowe politykę społeczną,
l bezpieczeństwo,
zdrowie publiczne.
Podobnym celom służy wyłączenie z zakresu stosowania Układu działalności, która na terytorium każdej ze stron jest związana ze sprawowaniem funkcji publicznych (np. w sądownictwie, wojsku i policji).
Żywność zgodnie z wymaganiami Unii - Sejm uchwalił nową ustawę o warunkach zdrowotnych żywności i żywienia, dostosowującą polskie prawodawstwo w tym zakresie do prawa Unii Europejskiej.
Nowa ustawa określa:
warunki produkcji środków spożywczych, używek, substancji pomagających przetwarzaniu, dozwolonych substancji dodatkowych oraz innych dodatków do środków spożywczych i używek oraz obrotu tymi artykułami,
zasady dotyczące zapewnienia właściwej jakości zdrowotnej artykułów, o których mowa powyżej,
wymagania dotyczące przestrzegania zasad higieny w procesie produkcji i obrocie tymi artykułami,
wymagania zdrowotne wobec osób biorących udział w procesie produkcji i kwalifikacji tych osób w zakresie przestrzegania zasad higieny,
wymagania dotyczące materiałów i wyrobów przeznaczonych do kontaktu z żywnością oraz
zasady przeprowadzania urzędowej kontroli żywności.
Ustawy nie stosuje się natomiast do środków spożywczych i używek produkowanych, przechowywanych, spożywanych i używanych wyłącznie we własnym gospodarstwie domowym do zaspokajania potrzeb tego gospodarstwa lub przywożonych w tym celu z zagranicy oraz do artykułów przeznaczonych do rozpoznawania, zapobiegania lub leczenia chorób, stanowiących środki farmaceutyczne lub materiały medyczne
LEGISLACJA
Prace nad dostosowaniem polskiego prawa do prawa Wspólnot Europejskich trwają od chwili wejścia w życie Układu Europejskiego (umowy ustanawiającej stowarzyszenie między Polską a Wspólnotami Europejskimi i Ich Państwami Członkowskimi).
Artykuł 69 tego dokumenty zobowiązuje stronę polską do zbliżania (harmonizacji) naszego ustawodawstwa do norm prawa Wspólnot Europejskich. Wdrożenie prawa wspólnotowego jest też koniecznym elementem przygotowania krajów kandydujących do członkostwa w Unii Europejskiej.
Dla przyspieszenia procesu harmonizacyjnego utworzono w naszym parlamencie nadzwyczajną Komisję Prawa Europejskiego (uchwala Sejmu RP z dnia 13 lipca 2000 r.). W skład komisji (44 posłów) weszli przedstawiciele wszystkich klubów parlamentarnych. Pracom komisji przewodniczy prof. Bronisław Geremek. Komisja rozpatruje projekty ustaw dostosowujących prawo polskie do prawa Unii Europejskiej tzw. ustaw dostosowawczych. Wyróżniono dwie kategorie ustaw dostosowawczych; ustawy zbiorcze - zawierające przepisy z kilku gałęzi prawa, ustawy całościowe - harmonizujące prawo w określonej dziedzinie. Wraz z utworzeniem Komisji Prawa Europejskiego praca nad dostosowaniem prawa nabrały tempa. W ostatnim raporcie Komisji Europejskiej o postępach Polski w przygotowaniu do członkostwa w UE (listopad 2000 r.) doceniono wysiłek naszego w przyjmowaniu prawa europejskiego. Jednak dużo pozostało jeszcze do zrobienia. Dorobek prawny Unii Europejskiej, tzw. aquis communitaire, obejmuje kilkanaście tysięcy aktów prawnych. Warunkiem członkostwa jest uzyskanie zasadniczej zgodności naszych przepisów z przepisami obowiązującymi dzisiejsze kraje członkowskie.
Nawet najwięksi euroentuzjaści wiedzą, że przystąpienie do unii Europejskiej nie przyniesie Polsce samych korzyści. Będą także wyrzeczenia i trzeba się z tym liczyć. Co przeważy? Wstąpienie do Wspólnoty pociągnie za sobą wiele zmian - a tego przecież statystyczny Polak boi się najbardziej. Wiadomo, może zmienić się na gorsze… Wszyscy maja jednak w sercu cicha nadzieję, że „wejście do Europy” odmieni ich los, a Polacy, to, co sobą prezentują i mają do zaoferowania będzie się bardziej liczyć w krajach Zachodu. Prounijny program, prowadzony przez polski rząd ma za zadanie rozbudzić te nadzieje, pamiętając przy tym, że nie ma nic za darmo i Polacy także będą musieli dać z siebie wiele.
Znaczna większość polskich polityków opowiada się za przystąpieniem do Unii. Jako jedną z największych korzyści takiej decyzji pokazują możliwość udziału Polski w rynku wewnętrznym Unii - handel między Polską, a krajami Unii będzie wolny, dzięki czemu zostaną zniesione cła, a to z kolei spowoduje obniżkę cen towarów. Po przystąpieniu do unii walutowej będziemy się posługiwać jedną wspólną walutą - euro. Jako członek Wspólnoty, bylibyśmy krajem otwartym na napływ inwestycji i nowych technologii. Tutaj zaczynają się obawy co do wykupu polskich ziem przez cudzoziemców. Pochodzą one jeszcze z czasów, kiedy Polska była krajem rolniczym, a walka o polskość toczyła się równocześnie z walką o własność ziemi. Dziś Polska jest krajem wolnym. Zasady nabywania ziemi w Polsce reguluje specjalna ustawa. Aby nabyć ziemię, obcokrajowiec musi uzyskać zezwolenie. Poza tym statystyki mówią o ogromnych ilościach ziem leżących odłogiem.
Drzwi do unijnego rynku pracy zostałyby dla Polaków otwarte. Ale i tu istnieje zagrożenie. Jak twierdzą eurosceptycy, możemy stać się przecież tanią siłą roboczą, pracować więcej i ciężej niż inni, za mniejsze pieniądze. Propozycje pracy za granicą nie są z reguły tak kuszące, na jakie wyglądają na pierwszy rzut oka. Jeżeli jednak nasz kraj zadba o dobre wykształcenie młodych Polaków, przede wszystkim na naukę języków, sami będą mogli wtedy decydować gdzie i za jakie pieniądze zgodzą się pracować. Tylko od nas zależy czy nasi fachowcy będą pożądani w innych państwach europejskich.
Niewątpliwym atutem naszego przystąpienia do Unii jest możliwość swobodnego podróżowania. Bardzo ułatwi je wspólna waluta i brak kontroli granicznej. Jest to szczególnie ważne dla młodych ludzi, a to przecież oni będą potem w tej wspólnej Europie żyli.
Nie można wszystkiego widzieć w różowych kolorach. Gdyby wejście do Unii Europejskiej miało uczynić z Polski krainę mlekiem i miodem płynącą, nie byłoby przeciwników dołączenia do „Krajów Piętnastki”. Tymczasem takich ludzi jest wielu, a ich obawy są często uzasadnione. Jedną z nich jest to, czy polskie produkty będą mogły konkurować z unijnymi. W naszym kraju kładzie się nacisk na rolnictwo ekstensywne (przy małym nakładzie pracy uzyskuje się małe plony), podczas, gdy w krajach piętnastki odwrotnie - intensywne. Nasze wyroby są co prawda naturalne, ale droższe, gorszej jakości (często nie potrafimy dostosować się do standardów Unii) i produkowane w mniejszych ilościach.
Wiele osób wpada w panikę na myśl o utracie przez Polskę suwerenności i tożsamości narodowej. Trzeba zgodzić się z tym, że członkostwo w Unii ogranicza suwerenność naszego kraju - przekazujemy część uprawnień na rzecz organizacji międzynarodowych, nie oznacza to jednak utraty suwerenności. Jest to na pewno duże wyrzeczenie i politycy powinni szczególnie delikatnie i z wielką rozwagą podchodzić do podejmowania każdej decyzji dotyczącej ograniczenia lub zatarcia polskiej odrębności. Nie uważam jednak żeby ten argument miał zadecydować o rezygnacji ze starań przystąpienia do Unii. Myślę, że Polska nie utraci tożsamości narodowej, tak jak nie utraciło jej żadne z państw członkowskich. Dziś kraje te w imię wspólnego dobra, jakim jest bezpieczeństwo i postęp cywilizacji, zgadzają się na ograniczenia wynikające z konieczności współpracy międzynarodowej. Unia Europejska jest opartym na zasadzie wzajemności i solidarności porozumieniem państw, które zdecydowały się na przekazanie Unii części kompetencji. Jednocześnie zachowały własne, odrębne władze ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze. Decydują o kształcie i kompetencjach organów Unii i uczestniczą w nich. Takim krajem może stać się także Polska. Powinniśmy z tej szansy skorzystać.
Wstąpienie do Unii da nam wiele korzyści społecznych. Na pewno podniesie się jakość życia, uzyskamy szansę na zbliżenie się Polski do standardów europejskich w dziedzinie bezpieczeństwa wewnętrznego, pracy, zdrowia i edukacji. Jednak nawet w tej kwestii słychać wyraźne głosy sprzeciwu. Istnieje obawa, że koszty, jakie trzeba podejmować, aby dostosować się do unijnych standardów są za duże, a dotacje z Unii Europejskiej za małe. Moim zdaniem pieniądze wydawane na poprawę życia obywateli nigdy nie są zbyt duże a tym bardziej zmarnowane. To jest po prostu dobra inwestycja, która w swoim czasie będzie procentować.
Wątpliwości w wielu sprawach pozostaną, ale mimo to Polska powinna przystąpić do Unii Europejskiej, oczywiście na jak najlepiej wynegocjowanych warunkach. Nie można oczekiwać, że po wejściu do Wspólnoty życie w Polsce diametralnie zmieni się, a jej mieszkańcy pławić się będą w luksusach. Należy wszystkie aspekty głęboko rozważyć, dobrze przemyśleć i przystępować do negocjacji z chęcią współpracy, otwartością na propozycje, ale i z poczuciem własnej wartości - to nie tylko Unia daje coś nam, my także dajemy z siebie wiele.
OPINIA OBYWATELI UE O PROCESIE INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ
W połowie października 2001 r. ukazała się 55. edycja Eurobarometru, czyli raportu z badań opinii publicznej w Unii Europejskiej na temat bieżących zagadnień związanych z integracją europejską. W raporcie tym tradycyjnie już przedstawiono wyniki badań statystycznych odnoszące się do planowanego rozszerzenia UE. Biuro Statystyczne Eurostat po raz kolejny odniosło się do nowych zjawisk np. globalizacji, czy nowych trendów wśród obywateli UE np. nauki języków obcych.
Wykonanie powyższych badań statystycznych Służby ds. Prasy i Komunikowania się Komisji Europejskiej zleciły Europejskiej Sieci Agencji Badających Rynek oraz Opinię Publiczną - INRA (EUROPĘ) i GfK Worldwide. Badania przeprowadzono w okresie od 12 kwietnia do 23 maja 2001 r. Objęły one dorosłych mieszkańców krajów członkowskich UE powyżej 15 roku życia. Próba na około 1000 osobach przeprowadzona została we wszystkich państwach członkowskich (w Luksemburgu na 600), w tym oddzielnie we wschodnich landach Niemiec (na 1000 osobach) oraz w Irlandii Północnej (na 300 osobach). Łącznie przebadano w wywiadach bezpośrednich ponad 16 tys. osób.
W okresie sprawozdawczym 83% Europejczyków było zadowolonych ze standardu swego życia, a zatem w porównaniu do poprzedniego sondażu nie nastąpiła zmiana opinii. W dalszym ciągu znaczna część Greków (43%) i Portugalczyków (31%) nie wykazuje w tym zakresie optymizmu, natomiast 62% Duńczyków i 48% Holendrów jest ze swojego poziomu życia bardzo zadowolona. Aż 29% Greków uważa również, że ich sytuacja pogorszy się w ciągu najbliższych 5 lat, lecz tylko 6% Hiszpanów jest podobnego zdania. Co 10. obywatel UE (o 3 punkty procentowe więcej niż pół roku temu) jest zdania, że jego życiowe sprawy pójdą w złym kierunku, jednocześnie wykazano, że 43% obywateli UE uważało, że do 2005 r. ich sytuacja poprawi się.
64% Europejczyków darzy zaufaniem radio jako podstawowe źródło informacji, wobec 60% ufających telewizji i tylko 45% prasie. Co ciekawe 82% Portugalczyków jest przywiązanych do wiadomości podawanych przez W, 79% Duńczyków do informacji radiowych, zaś jedynie 15% Brytyjczyków wierzy dziennikarzom prasowym. W porównaniu do badań przeprowadzonych na wiosnę 1999 r. zaufanie do mediów spadło do poziomu sprzed czterech lat.
Eurobarometr 55 przyjrzał się ponadto zaufaniu obywateli UE do ich rządów krajowych, parlamentów narodowych, służby cywilnej i partii politycznych. Dość niepokojące jest, że tylko 35% ankietowanych wierzy tym instytucjom - średnio co czwarta osoba we Włoszech i co druga w Luksemburgu (57%), Holandii (52%) i Danii (50%). Najmniej lubiane są przy tym partie polityczne, którym ufa aż 73% badanych. Jeśli chodzi o inne instytucje, to Europejczycy w większości szanują policję, siły zbrojne, organizacje charytatywne i kościół, natomiast nie wierzą wielkim przedsiębiorstwom i związkom zawodowym.
Poparcie dla członkostwa w Unii Europejskiej wśród jej obywateli spadło do jednego z najniższych poziomów od ostatnich 20 lat, czyli do 48%, przy czym jednocześnie o 1 punkt procentowy (do 13%) zmniejszyła się liczba tych, którzy uważają, że UE to „zła rzecz". Prawie 3/4 Luksemburczyków i Irlandczyków popiera członkostwo w Unii i tylko odpowiednio 3% i 4% jest temu przeciwnych. Najbardziej eurosceptyczni pozostają w dalszym ciągu Brytyjczycy, choć to nie w ich kraju, lecz w Szwecji więcej jest tych, którzy są przeciwni członkostwu w Unii, niż zwolenników integracji europejskiej. Mężczyźni bardziej niż kobiety zadowoleni są z członkostwa swych krajów w UE. Zmniejszyła się też nieco liczba tych, którzy są zdania, że integracja przynosi korzyści, z 47% do 45% ankietowanych (w opinii przede wszystkim Irlandczyków i Greków), jak i tych, którzy są przeciwnego zdania - z 32 do 30% (głównie Szwedów i Brytyjczyków). Ponadto osoby biorące udział w badaniu uznały, że członkostwo w Unii niesie ze sobą więcej korzyści (25%), niż wad (16%).
Wizerunek UE wśród jej obywateli jest stosunkowo pozytywny: średnio dla 42% pytanych jest on całkiem lub bardzo pozytywny i tylko dla 16% raczej lub zdecydowanie negatywny. Bardziej niepokojący zdaje się być tutaj fakt, że aż w czterech - i to tych zamożnych - państwach członkowskich, tj. Wielkiej Brytanii, Austrii, Finlandii i Szwecji, liczba osób negatywnie postrzegających integrację przewyższa liczbę tych, którzy widzą ją pozytywnie. Badanie to trzeba odczytywać łącznie ze statystyką dotyczącą reakcji na ewentualne rozwiązanie Unii. Okazuje się, że tylko 28% ankietowanych byłoby bardzo przykro z tego powodu, a kroku takiego nie żałowałoby 14% obywateli UE. Co gorsze, wymienione wyżej cztery państwa, wraz z Danią, posiadają największy odsetek tych, którzy wówczas odczuliby ulgę (w Szwecji byłaby to co trzecia osoba).
Zaufanie do UE nie zmniejszyło się w porównaniu do wyników badań z 1999 r. - 41 % ankietowanych ogólnie wierzy Unii, a 40% nie ufa jej. Największe poparcie odnotował, jako instytucja UE, Parlament Europejski, a najmniejsze - po raz kolejny - Komitet Regionów, z niewielkim zmniejszeniem się liczby osób nieufnych. Niestety ponownie okazało się, że rozumienie faktycznego charakteru i celowości działań poszczególnych instytucji unijnych jest w zasadzie opaczne - obywatele Unii wierzą bardziej Radzie i Komisji, niż np. Ombudsmanowi Europejskiemu, Trybunałowi Obrachunkowemu lub Komitetowi Regionów, a zatem instytucjom działającym właśnie w obronie zachowania demokratycznego wymiaru integracji europejskiej.
W związku z uwzględnieniem w tzw. debacie nad przyszłością Europy ewentualnego opracowania projektu „konstytucji Europy", w badaniach Eurostatu odniesiono się również do tego zagadnienia. Okazało się, iż 62% ankietowanych uważa, że dokument taki powinien powstać, a tylko co 10. się temu sprzeciwia. Jedynie w Danii różnica między przeciwnikami a zwolennikami dalszej konstytucjonalizacji integracji europejskiej jest niewielka (5%), choć w dalszym ciągu na korzyść tych pierwszych. W powyższej debacie chęć uczestnictwa wyraził niestety tylko co czwarty respondent, a aż 66% pytanych nie jest tym w ogóle zainteresowanych (o 4 punkty procentowe mniej, niż rok wcześniej). Jak się okazało, brak woli wypowiedzenia się odnośnie przyszłości integracji wynika paradoksalnie przede wszystkim z braku wystarczającej wiedzy na ten temat oraz zainteresowania samym procesem, a także braku wiary w to, że pojedyncze głosy zostaną wzięte pod uwagę w procesie podejmowania ostatecznych decyzji na szczeblu politycznym.
Przeciwdziałanie biedzie i wykluczeniu społecznemu, walka z bezrobociem oraz utrzymanie pokoju i bezpieczeństwa w Europie, stały się zadaniami priorytetowymi dla UE w opinii 89% uczestników badań Eurobarometru. Dla 88% odpowiadających są to: walka z przestępczością zorganizowaną i przemytem narkotyków oraz ekologia, gwarantowanie jakości produktów spożywczych (dla 84%), ochrona praw konsumenta (dla 81 %) oraz praw człowieka i poszanowanie demokracji (dla 80%). Odpytywane osoby ponownie uznały w znakomitej większości, że kwestia przyjęcia nowych członków do grona UE nie powinna być priorytetem dla tego ugrupowania. Jedynie 29% respondentów wskazało to zagadnienie za kluczowe dla UE (o 3 punkty procentowe więcej niż jesienią 2000 r.), a 58% było przeciwnego zdania (spadek o 4 punkty procentowe).
Realizacja głównych dziedzin polityki UE popierana jest średnio w 64% przez obywateli Unii. Największym poparciem cieszy się nauczanie nt. integracji europejskiej w szkołach (82% poparcia wobec 8% sprzeciwu), najmniejszym niestety rozszerzenie Unii (odpowiednio 43% wobec 35%). Grecja i Beneluks najgorliwiej popierają obecne działania Unii, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, państw skandynawskich oraz Austrii.
O 4 punkty procentowe do poziomu 59% wzrosło poparcie dla idei wspólnej waluty UE. Najwięcej przeciwników euro jest wciąż w państwach, które nie znajdują się obecnie w jego strefie. 67% Holendrów i 65% Finów uważa się za świetnie poinformowanych nt. wprowadzenia nowej waluty (najczęściej podawanym źródłem informacji na ten temat jest telewizja, prasa, banki i radio), natomiast w Szwecji i na Wyspach Brytyjskich twierdzi tak jedynie co piąta osoba - obywatele tych dwóch krajów uważają też w większości, iż nie otrzymali oni informacji o wprowadzeniu euro.
Najpopularniejszym źródłem zdobywania informacji o Unii Europejskiej jest dla 67% respondentów telewizja, natomiast jedynie 2% wykorzystuje w tym celu oficjalne punkty informacyjne uruchamiane przez agendy wspólnotowe. 10% ankietowanych w ogóle nie wyraża zainteresowania otrzymywaniem takich informacji, natomiast co trzeci badany nie zwracał na nie po prostu uwagi. Obywatele państw członkowskich UE są ponadto zdania, iż ich wiedza nt. procesu integracji europejskiej znajduje się na średnim poziomie, przy czym w dalszym ciągu za najlepiej poinformowanych uważają się Austriacy, zaś najsłabiej Brytyjczycy. Ponownie, w porównaniu do badań z lat ubiegłych, okazało się, że instytucją UE, o której słyszało najwięcej osób jest Parlament Europejski (89%), natomiast najmniej Komitet Regionów (26%) oraz Rzecznik Praw Obywatelskich UE (32%). 75% mieszkańców Luksemburga oraz 69% Finów zdawało sobie sprawę z faktu instytucjonalizacji UE, przy jedynie 45% wyniku odnotowanym na Wyspach Brytyjskich. Aż 92% Szwedów wiedziało o pracach prowadzonych w okresie przewodzenia ich kraju Unii, przy 72% poparciu dla tych prac. W porównaniu z poziomem z jesieni 2000 r. zmalał odsetek respondentów świadomych istnienia poszczególnych instytucji (pokrywa się on ściśle z podejściem do oceny ich ważności dla procesu integracji europejskiej).
Jednym z istotnych tematów 55 badania Eurobarometru był stosunek obywateli państw członkowskich do rozszerzenia Unii. Niewielki spadek poparcia dla tej idei o 1 punkt procentowy (do 43%) potwierdza tylko, jak słabo przygotowane są społeczeństwa Piętnastki pod względem poziomu wiedzy na ten temat. Wciąż największe poparcie dla przyjęcia nowych członków odnotowuje się w Grecji (70%), Irlandii (59%) i Hiszpanii (spadek z 58 do 55%), a najmniejsze w Austrii (wzrost z 32 do 33%) i Francji. Według danych statystycznych z jesieni 2000 r., grono ankietowanych, optujących za pozostawieniem liczby państw unijnych na obecnym poziomie, zmniejszyła się aż o 8 punktów procentowych we Włoszech, o 6 w Szwecji i Danii, o 3 w Luksemburgu i Hiszpanii, oraz o 1 w Belgii i Niemczech. Wśród Skandynawów wzrosła ponadto liczba przeciwników tego procesu aż o 5 punktów procentowych, natomiast w Irlandii wzrosła o 7, a w Wielkiej Brytanii o 4 (por. tablica).
Tablica
Stopień poparcia dla procesu rozszerzenia w państwach UE oraz poziom uznawania kryteriów rozszerzenia za ważne
Państwo członkowskie UE |
Średnie poparcie dla rozszerzenia UE (%) |
Zmiana poziomu poparcia rozszerzenia UE (w punktach) |
Grecja |
70 |
bez zmian |
Irlandia |
59 |
+7 |
Hiszpania |
55 |
-3 |
Portugalia |
52 |
bez zmian |
Włochy |
51 |
-8 |
Szwecja |
50 |
-6 |
Dania |
50 |
-6 |
Finlandia |
45 |
bez zmian |
Belgia |
44 |
-1 |
UE-15 |
43 |
-1 |
Luksemburg |
43 |
-3 |
Holandia |
42 |
+2 |
Wielka Brytania |
35 |
+4 |
Niemcy |
35 |
-1 |
Francja |
35 |
bez zmian |
Austria |
33 |
+1 |
Ankietowani poparli także w 44% ideę rozszerzenia ograniczonego tylko do określonych kandydatów, choć co czwarty Austriak był zdania, że żadne nowe państwo nie powinno przystępować do Unii, a 41 % Portugalczyków, iż Unia winna być otwarta dla wszystkich aplikantów. Prawie połowa ankietowanych (44%) sądzi, że obecne tempo przyjmowania nowych członków jest odpowiednie - jego przyspieszenia domaga się aż 46% Greków, 40% Włochów i 39% Portugalczyków, zaś przeciwnego zdania jest 16% ankietowanych, w tym 31 % Luksemburczyków, 29% Austriaków i 27% Finów.
Największą obawą podzielaną przez respondentów ankiety jest strach przed pojawieniem się trudności w procesie podejmowania decyzji (dla 66% osób wobec 18% osób posiadających przeciwne zdanie), zmniejszeniem pomocy unijnej dla swych krajów (50% wobec 24%), wzrostem bezrobocia (41% wobec 36%) i kosztownym przystąpieniem nowych członków (51% wobec 25%). Prawie co drugi ankietowany nie popiera udzielania już obecnie pomocy finansowej kandydatom do członkostwa. Ponadto Europejczycy w 55% są zdania, że przed rozszerzeniem winno się przeprowadzić niezbędne reformy wewnętrzne w UE, bez nich nie powinno się popierać procesu „za wszelką cenę". Sam fakt przyjęcia nowych państw członkowskich będzie miał jednoczący wpływ na cały kontynent (zdaniem 64% pytanych), eliminował konflikty zbrojne w Europie (dla 59%) i pobudzał gospodarkę (dla 53%). Jednocześnie Eurobarometr wykazał, że stosunkowo niewielkie są różnice w opiniach, jeśli chodzi o pozytywne i negatywne aspekty rozszerzenia. 68% ankietowanych jest zdania, że ich życie nie zmieni się po rozszerzeniu, choć wymieniają też następujące jego konsekwencje: szybszy rozwój ekonomiczny Unii, większa liczba imigrantów poszukujących pracy i wzrost bezrobocia. 48% obywateli UE twierdzi przy tym, że decyzje powinny być podejmowane po rozszerzeniu większością głosów państw członkowskich, a nie jednogłośnie (35%) - opiniami różnią się w tym wypadku głównie Holendrzy i Grecy. Prawie co 8 Europejczyk jest też zdania, że jest słabo lub wcale nie jest informowany o nadchodzącym rozszerzeniu.
Sporo miejsca w raporcie poświęcono także znajomości języków obcych w krajach Piętnastki. Z danych statystycznych wynika, iż w praktyce co druga osoba (47%) potrafi prowadzić konwersację w innym języku niż ojczystym, przy czym może to robić prawie każdy mieszkaniec Luksemburga, znaczna liczba Holendrów, Duńczyków i Szwedów (jednocześnie jednak dotyczy to tylko co trzeciego Portugalczyka, Irlandczyka, Hiszpana i co czwartego Brytyjczyka). Osoby lepiej wykształcone i młodsze stanowią większość poliglotów europejskich, władających najczęściej angielskim, francuski i niemieckim, jako językami obcymi. Te języki są też uznawane za najbardziej przydatne.
Popularne ostatnio tzw. „kampanie antyglobalistyczne" nie znajdują, jak wynika z Eurobarometru 55, posłuchu wśród ankietowanych, których 36% twierdzi, że kontrolowaniem efektów zjawiska globalizacji winna zająć się przede wszystkim Unia Europejska i - zdaniem co czwartej osoby - rządy państw członkowskich.
55. edycja Eurobarometru jest z pewnością źródłem cennych danych nt. postaw obywateli UE wobec poszczególnych aspektów integracji, jednakże statystyki te nie odzwierciedlają jeszcze sytuacji po 11 września 2001 r., kiedy to powstanie globalnej i europejskiej koalicji antyterrorystycznej wyraźnie zmieniło charakter niektórych dziedzin polityki unijnej oraz opinie Europejczyków na ich temat. Eurobarometr nr 57, który omówi zdanie opinii publicznej z wiosny 2002 r. obejmie już pierwsze reakcje na wprowadzenie banknotów i monet euro, faktu uznawanego za prawdziwy krok milowy w historii integracji europejskiej, a także wskaże, czy program „Europalia" w Belgii był wystarczająco skuteczny, aby spowodować wzrost poparcia dla rozszerzenia Unii w tym ważnym dla Polski państwie członkowskim.
Należy również zaznaczyć, iż ankietowani jeszcze bardziej negatywnie ocenili swoją wiedzę nt. powiększenia składu członkowskiego Unii, jak również poziom informowania ich przez instytucje UE. Sygnalizowana powszechnie możliwość pojawienia się kolejnego fiaska frekwencyjnego w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 r. zostanie prawdopodobnie wzięta pod uwagę podczas przyszłego wewnętrznego głosowania na forum tej izby nad kandydaturami na jej Przewodniczącego - dotychczasowi kandydaci podkreślają, iż zaktywizowanie zewnętrznej roli Parlamentu i większe zwrócenie się właśnie w stronę obywateli będzie ich priorytetem.
POLSKA W UNII EUROPEJSKIEJ - JEJ OCZEKIWANIA I OBAWY
Trwają negocjacje Polski z Unią Europejską. Ich zwieńczeniem będzie przystąpienie naszego kraju do struktur europejskich. Polskiemu rządowi zależy na tym, aby jak najszybciej uzyskać członkostwo w tych strukturach. Unia Europejska jest silna i respektująca różnorodność swych członków. Obecne człowieczeństwo, a w dużej mierze młodzież, która dorosłe życie spędzi już w Polsce - państwie członkowskim Unii Europejskiej; zadaje sobie pytanie: Jak będzie wyglądało nasze życie? Wiąże z integracją szereg oczekiwań i obaw. Nie można zatem przesadnie chwalić Unii, czy też nie zauważając szans , snuć negatywne opinie na jej temat. Ważne jest, aby pokazać ją z każdej strony, dysponując prawdziwymi i rzetelnymi informacjami. Kierując się dobrem naszym i kraju, stwórzmy własne plusy i minusy przystąpienia Polski do struktur europejskich. Jednak by to uczynić, poszerzmy wiedzę na temat Unii. Może wtedy nie będzie już dla nas „czarną magią”.
By nasze państwo mogło mówić o jakichkolwiek kosztach i zyskach integracji, musi także zwrócić uwagę na wyzwania i szanse. Liczy się to, aby nie obiecywać „złote góry”, czy też wywoływać strach ujemnymi skutkami. Szczepionką na to jest solidna reforma naszego kraju. Chodzi o to, żeby Polska była solidna. Konieczne są przemiany, widziane na dużą skalę. Wiele osób uważa, że to przedsięwzięcie nie będzie miało żadnej pozytywnej strony. Sugerując się opiniami, że Unia przejęła nad nami kontrolę i to jej oddaliśmy nasz rynek. To jak się nam będzie żyło zależy w dużej mierze od nas. W naszym przygotowaniu do integracji z Unią Europejską powinniśmy uwzględnić konkurencyjność naszego państwa. Zapracujmy także na jakość naszego członkostwa w UE. Będziemy mieli dostęp do rynku, na którym będzie kilkumilionowa liczba konsumentów. Stawia to przed naszymi przedsiębiorcami szansę pokazania się z jak najlepszej strony. Jak wiemy, w Unii występuje bezcłowy przepływ towarów, przepływ pracowników, usług i kapitału. Na zasadzie tego wyprodukowany towar powinien być przeznaczony do obrotu we wszystkich państwach jednolitego rynku. Gdy Polska będzie należeć do Unii Europejskiej, to będzie mogła być podmiotem decyzji podejmowanych w gospodarce.
Krajem, który wysuwa pozytywne wnioski w sprawie członkostwa innych państw, jest Portugalia. Uważana jest ona jakby za lidera Unii Europejskiej. Domaga się reform i popiera państwa, które kandydują do członkostwa. Kraj ten posiada najniższą w Europie stopę bezrobocia i dlatego próbuje bronić ludzi bezrobotnych i biednych w społeczeństwie. Mówi o dodatnim wpływie technologii na bezrobocie.
Na pewno, dla większości ludzi, liczy się dobro ich dzieci. Rodzice chcą, by były coraz mądrzejsze i inteligentniejsze. Należy inwestować w edukację narodową, a w tym może nam pomóc Unia Europejska. Młodzież i dzieci będą miały lepiej wyposażone pracownie komputerowe, a dzięki programom multimedialnym z ochotą będą przyswajać wiedzę i zwiększą swoją skuteczność nauczania. Czy nie chcielibyśmy, aby miały taką szansę rozwoju? Podniosłoby się wykształcenie u ludzi. Nie da się bowiem nie zauważyć, że większość naszego społeczeństwa nie rozumie treści dzienników radiowych i telewizyjnych. Zwiększyły by się udogodnienia związane z możliwością nauki języków obcych zarówno przez dzieci, młodzież i dorosłych. Ta sprawa pozostawia wiele do myślenia.
Struktury europejskie są w stanie zapewnić bezpieczeństwo Polsce. Obecnie przestępczość w naszym kraju ciągle rośnie i niestety, ale metody jego zwalczania są nieskuteczne. Nasze prawo karne powinno być zaostrzone. Wraz z przystąpieniem do UE to się zmieni. Uważam, że dobrze byłoby zreformować politykę i sądownictwo. Działając sama, Polska ma mniejszą siłę przetargową, przy załatwianiu interesów z innymi narodami.
Członkostwo w Unii Polski i innych krajów stowarzyszonych jest kwestią przyszłości kontynentu europejskiego. Szansa na ostateczne przezwyciężenie podziałów i stworzenie przyjaźni między państwami oraz możliwości rozwoju tych państw.
Określę również, jakie są nasze obawy w związku z przystąpieniem do UE. Jest dużo czynników, które powstrzymują społeczeństwo przed integracją. Stwórzmy więc rzetelny jej obraz. Rozważę problem tożsamości narodowej. Z wypowiedzi wielu krytyków można wywnioskować, że państwa Unijne będą próbowały włączyć się w nasze sprawy narodowe i polityczne. Można już nawet spotkać się z opiniami, że Unia poprzez swe działania narusza tradycje narodów. Należy przypuszczać, że celem Unii jest powołanie takiego państwa, które ma wspólną, jedną walutę, kulturę rynek i system prawny. Jak się mamy w tej sprawie ustosunkować, gdy opinie na temat UE nasączone są różnego rodzaju aluzjami i mitami tego typu.
Z obserwacji i doświadczeń innych krajów członkowskich można wywnioskować, że nie mieli oni widocznej poprawy życia (np. Austria). Rozczarowało to wiele osób, które wiązały z tym przedsięwzięciem ogromne nadzieje. Polacy boją się, że nie będzie dla nich pracy, przez co zwiększy się bezrobocie. A co będzie jeżeli zostaniemy zalani produktami z zachodu? Czy w związku z tym nie upadnie popyt na nasze produkty? Jak wytłumaczymy zdesperowanych rolników, którzy wysypują zboże na drogi? Warto wysunąć refleksje na ten temat. Warunkiem członkostwa Polski w Unii jest dostosowanie prawne. Konieczne jest przyjęcie całego dorobku prawnego Unii. Jest to nie tylko kwestia przetłumaczenia wielu aktów prawnych i ich przyjęcie przez Polskę, ale głównie zapewnienia ich przestrzegania. Dostosowanie prawa polskiego do wspólnotowego może okazać się kosztowne w niektórych dziedzinach np. przyjęcie standardów socjalnych i ochrony środowiska.
W obecnej fazie integracji polski rząd, w większym niż dotychczas stopniu uwzględnia potrzebę szerokiej konsultacji i akceptacji społecznej dla działań podejmowanych na etapie dochodzenia do członkostwa w Unii Europejskiej. Chcemy by wynegocjowany Traktat członkowski był znany i aprobowany przez polskie społeczeństwo. Intencją rządu jest zatem jak najlepsze wykorzystanie okresu rokowań członkowskich w celu informowania uświadamiającego skalę korzyści i wyznań płynących z naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Informacje winny być adresowane do ogół polskiego społeczeństwa.
Możliwie najszersza wiedza Polaków dotycząca UE jest gwarantem wykorzystania możliwości wynikających z naszego uczestnictwa w UE. Chcemy dyskutować o szansach, ale także o wyzwaniach i zagrożeniach związanych z procesem integracji, wierząc, że tego wymaga rzetelny dialog rządu i polskiego społeczeństwa.
Gdyby któryś z krajów Unii Europejskiej starał się teraz o przystąpienie do UE, to w związku z wyśrubowanymi wymaganiami stawianymi kandydatom zostałby z hukiem odrzucony z powodu bałaganu w swej polityce i gospodarce - głosi dowcip powtarzany pół żartem, pół serio przez unijnych urzędników. Faworytem mogłaby łatwo zostać Norwegia, regularnie do tego namawiana przez polityków unii, oraz Szwajcaria, w praktyce coraz bardziej zintegrowana z UE, choć nie będąca jej członkiem. Oba kraje są bogatsze niż część państw unii. Chcąc nie chcąc, przywódcy unijni muszą jednak negocjować z mniej atrakcyjnymi państwami postkomunistycznymi.
Jeszcze bardziej tragikomiczny charakter niż wymagania wobec przyszłych członków mają uniki w sprawie daty rozszerzenia unii. Zdaniem szefa niemieckiej dyplomacji Joschki Fischera, z rozszerzeniem za długo zwlekano. Najbardziej liczące się kraje, w tym Francja, która w drugiej połowie roku obejmie rotacyjne przewodnictwo w unii, sprzeciwiają się jednak podawaniu terminu rozszerzenia, choć prezydent Jacques Chirac mówił swego czasu nawet o roku 2000. Unia unika nawet określenia daty zakończenia negocjacji. Gotowość do przyjęcia nowych państw uzależnia od tak zwanej reformy instytucjonalnej. Ma ona usprawnić działanie biurokracji, przygotowując ją do pracy z nowymi członkami, ale ślimaczy się tak, jakby rozszerzenie było bardzo mglistą perspektywą.
Przedłużający się opór Brukseli w sprawie terminów rozsierdził czołówkę kandydatów. Sześć państw z grupy (tzw. luksemburskiej - zaproszono je do negocjacji na szczycie unii w Luksemburgu - Polska, Węgry, Czechy, Estonia, Słowenia i Cypr) liczy na członkostwo od 1 stycznia 2003 r. Na spotkaniu w Lublanie szefowie dyplomacji szóstki podali oczekiwaną przez siebie datę zakończenia negocjacji - w pierwszej połowie przyszłego roku. Bronisław Geremek wyraził zaniepokojenie powolnym tempem negocjacji oraz pojawiającymi się "negatywnymi scenariuszami".
Z krajów członkowskich dochodzą sygnały, że najwcześniejszy z możliwych terminów przyjęcia nowych członków to rok 2005. Jedyny pewnik: jesienią Komisja Europejska, organ wykonawczy unii, planuje ogłoszenie raportów na temat gotowości kandydatów. Minister Geremek, mówiąc o "negatywnych scenariuszach", z pewnością myślał o tym, że na grudniowym szczycie unii w Nicei nie zostanie, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, określona data zakończenia negocjacji. Günter Verheugen, komisarz do spraw rozszerzenia, wycofał się z obietnicy, że podanie terminu zakończenia rokowań będzie możliwe po otwarciu ostatniego rozdziału negocjacji (w czerwcu!). Szczyt nie musi się nawet skończyć zawarciem traktatu dotyczącego reformy instytucjonalnej. Dyplomaci francuscy sugerują: ważniejsza jest "jakość" niż "kalendarz". Dyskusje nad reformą - a więc i rozszerzenie - mogą się zatem przeciągnąć.
Negocjatorzy, bombardowani przez komisję coraz to nowymi pytaniami twierdzą, że stawia to pod znakiem zapytania wolę szybkiego zakończenia negocjacji ze strony unii. W krajach kandydujących nasilają się obawy, że jesienne raporty komisji mogą zawierać celowo wyostrzone oceny. Każdy kraj ma dostać listę tego, co musi zrobić, żeby mieć szansę na członkostwo.
Kto zatem może oczekiwać najlepszej oceny? Ulubieńcem Brukseli jest Cypr, jedyny niepostkomunistyczny kraj z czołówki. Ma wiele atutów, w tym najważniejszy: mocne poparcie członka unii - Grecji. Naciski Aten zwiększają nadzieję na to, że rozszerzenie nie będzie odkładane ad calendas Graecas. Inne plusy Cypru to relatywnie wysoki poziom życia, niewielki obszar, brak przemysłu, który piętrzyłby problemy. Kraj przyjemnie kojarzy się decydentom - jako wyspa wakacyjnego wypoczynku. Jedyna wada to groźba zaognienia konfliktu z Turcją.
W Warszawie panuje opinia, że bez Polski pierwsza fala rozszerzenia byłaby politycznie nie do obrony - ze względu na wielkość kraju, znaczenie w regionie i potencjał. Komisja podkreśla tymczasem wyraźnie: decydować będzie przygotowanie. Ostatnio pojawiają się głosy, że czołówka kandydatów to Węgry i Estonia, potem Słowenia i Czechy, dopiero w dalszej kolejności Polska.
Z całej "szóstki luksemburskiej" Polska prezentuje w negocjacjach najbardziej nieprzejednane stanowisko, stwarzając wrażenie, że warunki unii sprawiają jej największe trudności. Węgry też występują o sporą liczbę tzw. okresów przejściowych, ale na przykład zgodziły się na zniesienie ceł w handlu rolnym. Zbierają pochwały za tempo dostosowań prawa. Negocjacje są specyficzne - nie chodzi tylko o targi, najważniejsze jest stwierdzenie, kiedy i w jakim stopniu kraj starający się o wejście do unii będzie przygotowany do przyjęcia acquis communautaire (dorobek prawny - dyrektywy, rozporządzenia, decyzje przyjęte na mocy traktatów). Nie zmieni tego krytyka nawet z ust wybitnych intelektualistów europejskich, którzy w liście do "Le Monde" w ubiegłym roku uznali, że stawianie kandydatów przed wymogiem przyjmowania ciągle nowych praw to zmuszanie ich do syzyfowych prac.
Mitologizowanie tematu niewiele da, a na pewno nie zmieni faktu, że w ostatnim raporcie komisja uznała adaptację aktów prawnych za piętę achillesową Polski. Naciskany rząd zmobilizował się i posłał do Sejmu spory pakiet projektów nowych ustaw, a w końcu uzupełnił wakat na stanowisku szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej (UKIE) i poprawił koordynację instytucji rządowych. Prognozy nie są jednak zbyt optymistyczne: obecny kryzys polityczny nie pozostanie bez wpływu na szybkość działań dostosowawczych w parlamencie (o ich przyspieszenie zabiegał szef UKIE Jacek Saryusz-Wolski), tym bardziej że zbliżają się wakacje, a później zostanie niewiele czasu do opublikowania raportu komisji. Większość posłów skupia się jednak na najbliższych (przyspieszonych?) wyborach, sądząc, iż dostosowywanie do standardów unii będzie zmartwieniem dopiero w następnej kadencji, zwłaszcza że Bruksela nie spieszy się z podawaniem dat.
Ciosem dla naszej drogi do unii jest to, że obóz polityczny, który ją od początku firmował, poszedł w rozsypkę, zagubiwszy jasność programową i nazwiska zdolne ją uosabiać. Atutem Polski była dotychczas jej polityczno-ustrojowa stabilność. Jak podkreśla naczelnik jednego z wydziałów w UKIE, Polska jest jedynym krajem spełniającym wszystkie tzw. kryteria kopenhaskie. Inne kraje mają nadal problemy graniczne lub kłopoty z zagwarantowaniem praw mniejszości narodowych i etnicznych, na przykład Rosjan bądź Romów. Przywykliśmy do tego, że dynamizm gospodarczy staje się wręcz elementem naszej tradycji. Ale nad tym wizerunkiem zbierają się czarne chmury. Zahamowaniu uległa restrukturyzacja górnictwa i branży stalowej - od dawna na cenzurowanym w Brukseli (unii zależy na ograniczeniu produkcji stali). Podobne problemy, lecz na mniejszą skalę, mają Czesi.
Trudno na podstawie dotychczasowych negocjacji wyrobić sobie jednoznaczną opinię o kandydatach. Polska i Węgry mają najmniej zamkniętych "obszarów negocjacyjnych". Nie jest to szczególnie miarodajny wskaźnik, jeśli wziąć pod uwagę, że na przykład nie mające dostępu do morza Czechy zamknęły kwestię rybołówstwa. Z drugiej strony Polska nie ma problemu energetyki jądrowej. Słowenia pierwsza uzyskała zgodę na okres przejściowy dla banków spółdzielczych. Dla nas nie będzie to tak bezbolesne - nasz sektor banków spółdzielczych jest dużo silniejszy i w tym wypadku odstępstwa od unijnych reguł miałyby większy wpływ na politykę konkurencji w UE. Bułgaria jest bardzo chwalona za tempo dostosowań prawa, ale wskaźniki gospodarcze nie pozwalają jej marzyć o pierwszej rundzie.
Dynamicznie rozpoczęły negocjacje kraje z drugiego koszyka (tzw. helsińskiego), korzystając z zachęt Brukseli, że mogą dołączyć do grona faworytów. Taką nadzieję ma Słowacja. Chyba z tego powodu Praga, licząc na jednoczesne przyjęcie obu krajów, wycofała wniosek o przyznanie okresu przejściowego dla unii celnej ze Słowacją. Odwrotnie Estonia - wycofała się z wniosku o utrzymanie unii celnej z Litwą i Łotwą, wierząc, że dystansowanie się od sąsiadów zwiększy jej szanse na przyjęcie do unii w pierwszej turze. Tallin odniósł do tej pory najbardziej spektakularny sukces w negocjacjach, uzgadniając kwestię swobodnego przepływu kapitału. To jednoznaczna demonstracja woli dalszej szybkiej liberalizacji gospodarki.
Podział na dwie grupy kandydatów wydaje się nie do utrzymania. Malta trafiła do drugiej grupy tylko dlatego, że w grudniu 1996 r. wybory wygrała tam partia przeciwna integracji. Zacieranie granic sprawia jednak, że myśląc o pierwszym rozszerzeniu, unia musi brać pod uwagę aż dziesięć krajów (bez wyraźnie odstających Bułgarii i Rumunii oraz Turcji).
Unia Europejska postawiła sobie dwa wyzwania - pogłębienia integracji i rozszerzenia terytorialnego. W przededniu tak istotnych decyzji rośnie niepokój narodów Europy co do przyszłego kształtu kontynentu. Zwłaszcza, że stoi też wobec pytania czy połączenie tych dwóch celów jednocześnie jest w ogóle możliwe. Nie da się nie zauważyć zjawisk sprzeciwu czy braku zaufania do brukselskich instytucji i sprzeciwu wobec lansowanej wizji zunifikowanego superpaństwa.
Ostatnio w Polsce kluczowym i jednym argumentem wstąpienia do Unii Europejskiej stało się stwierdzenie, że „nie ma alternatywy dla UE”. Twierdzenie całkowicie nieprawdziwe. Istnieje kilka scenariuszy alternatywnych dla członkostwa w UE, między innymi takie organizacje jak EFTA, Europejski Obszar Gospodarczy czy współpraca środkowoeuropejska. Uczestniczący w spotkaniu Norwedzy przyznali, że podobne oszustwa rozpowszechniano w ich kraju przed referendum w 1994 roku. Norwedzy po raz kolejny odrzucili wtedy podporządkowanie Brukseli.
Na Konferencji w Hotelu Hyatt rozważano sytuację Polski wobec UE. Konferencja wypadła w bardzo istotnym momencie, gdy kończymy negocjacje, ale jednocześnie nad procesem akcesyjnym zbierało się ostatnio bardzo wiele czarnych chmur. Problemy pojawiły się w Holandii, w Irlandii dopiero drugie referendum przyjęło postanowienia traktatu nicejskiego. Wypowiadający się tuż potem obecny Główny Negocjator - Jan Truszczyński, przybliżył bilans negocjacji, do zakończenia których pozostało już mniej, niż miesiąc. Ani on, ani nikt inny nie ukrywał, że najtrudniejsze dopiero przed nami. Pozostały bowiem trzy najbardziej drażliwe rozdziały, dotyczące rolnictwa, wolnej konkurencji, w tym problemu specjalnych stref ekonomicznych w Polsce, oraz kwestii tego, ile będziemy wpłacać do budżetu unijnego oraz w jaki sposób pieniądze z tego budżetu wrócą do polskiej kasy. Pamiętać należy także o tym, że proces akcesyjny nie skończy się w zasadzie w momencie wejścia do Unii Europejskiej. Tuż po podpisaniu i ratyfikacji traktatu obywatele państw kandydujących zapewne nie odczują większej różnicy w swoim życiu. Będą zmiany, ale nie będą one rewolucyjne. Do wszystkiego dojdziemy z czasem, dlatego wszelkie możliwe straty, które są w tej chwili wyolbrzymiane przez przeciwników integracji także nie zostaną tak łatwo zauważone. Prof. Witold Orłowski, doradzający w kwestiach ekonomicznych prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu uważa wręcz, że integracja z Europą Zachodnią wcale nie jest nowym doświadczeniem dla krajów naszej części Europy, jak się rozgłasza wszem i wobec. Podkreśla, że pół wieku temu Węgry były na poziomie rozwoju Włoch, Bułgaria była bogatsza, niż Grecja, a poziom życia Czecha i Słowaka był równy poziomowi życia Austriaka. My byliśmy już w Europie, a musimy jedynie nadrobić stracone pięćdziesiąt lat. Przez ten okres jednocząca się Europa bardzo szybko się rozwinęła, stając się z ubogiego krewnego USA i Kanady ich poważnym konkurentem. Orłowski zaznacza, że Europa rozwinęła się głównie dzięki integracji, choć zapomina chyba, że krajom słabiej rozwiniętym, czy zniszczonym zawieruchą wojenną, o ile mają podstawy finansowe i instytucjonalne by się odbudować, łatwiej jest kroczyć ścieżką wysokiego wzrostu.
Jednym z głównych tematów zainteresowań ekspertów państw unijnych i państw kandydujących staje się także kwestia kapitału ludzkiego i tradycji, która winna być podstawą funkcjonowania zjednoczonego organizmu. Z jednej strony podkreślano, że bogactwo narodu kreuje człowiek, a nie infrastruktura, a z drugiej strony wielokrotnie przypominano, że Konwent Europejski, gdzie polską rację reprezentuje m.in. Józef Oleksy, usilnie pracuje nad wykreowaniem wagi wymiaru duchowego obywateli Unii Europejskiej. Były premier RP nawołuje do dbania o wszechstronny rozwój człowieka, co nazywa humanizmem cywilizacyjnym. Wykreowana w ten sposób wizja rozwijającego się organizmu pozwoli wyjść Unii z cienia USA, których podstawą są silne więzi kulturowe, solidarność narodowa i tradycja. Tego w Europie w tej chwili brakuje. Także dlatego Unię nazywa się karłem politycznym, który nie ma prawie żadnej spójnej reprezentacji na zewnątrz, i w którym zbyt wielka jest formalizacja życia. Słowa te potwierdzali także przedstawiciele strony unijnej, więc zdaje się, że proces rozwoju Unii Europejskiej pójdzie w znacznym stopniu w kierunku współpracy kulturowej i krzewienia tradycji europejskiej.
Jeden z bloków panelowych został w pełni poświęcony kwestii opinii publicznej w krajach członkowskich Unii Europejskiej oraz w Polsce. Zwracano uwagę na fakt bardzo małej wiedzy krajów unijnych o integracji, co szczególnie wyraźne jest w przypadku Wielkiej Brytanii, dość obojętnej wobec spraw kontynentu. Niewielka jest także wiedza o ugrupowaniu integracyjnym wśród obywateli wielkich krajów założycielskich, jak Niemcy i Francja. Wśród krajów kandydujących nie jest gorzej, lecz szczególnie tragiczny jest poziom niedoinformowania w zakresie wiedzy o instytucjach unijnych. Zmniejsza się entuzjazm, a w miarę zbliżania się do finalnego rozstrzygnięcia pojawia się coraz więcej obaw i pytań. Wciąż większość krajów jest za rozszerzeniem, lecz pojawia się poważny problem przed polskim referendum. Choć aż trzy na cztery osoby deklarują chęć wzięcia udziału w referendum, to istnieją poważne obawy, czy nie zdarzy się tak, jak jest podczas każdych innych wyborów w Polsce. Obserwuje się bowiem, że rzeczywista frekwencja wynosi aż o ok. 20 punktów procentowych mniej, niż w sondażach przedwyborczych. A ponieważ potrzebna jest frekwencja co najmniej 50-procentowa, by referendum było ważne, okazuje się, że możemy być na granicy zwycięstwa i klęski. Klęski, gdyż mimo strat, które możemy ponieść w wyniku akcesji do UE, znacznie gorzej wyszlibyśmy na pozostaniu poza szeregami rozszerzonej Europy. W tej chwili nie ma alternatywy, nie ma innego ugrupowania, z którym moglibyśmy się związać, a sami pozostaniemy w tyle nawet za naszymi sąsiadami, którzy reprezentują w tej chwili podobny poziom rozwoju.
W naszej sytuacji musimy atakować i agresywnie walczyć o jak najwyższą pozycję, aby jak najszybciej wyrównać do szeregu. W gospodarce jest jak w sporcie - najlepszą obroną jest atak i ten nic nie ma, który nic nie robi. Nie możemy zadowalać się tym co mamy, bojąc się, że może być gorzej. Może być przecież lepiej, lecz aby tak było, trzeba spróbować czegoś nowego. Nie chcą i nie mogą tego zrozumieć niektórzy oponenci, zupełnie bezsensownie niekiedy argumentując, że wejście do Unii to olbrzymi błąd, że Unia promująca światopogląd ateistyczny (gdyż nie chce włączyć do preambuły traktatu inwokacji o Bogu) chce zabić ideowe podstawy Europy. Usłyszeliśmy także opinię, jak straszna jest agresywność obyczajowa Unii w kwestii nakazu tolerancji wobec odmienności seksualnej, tolerancji aborcji, eutanazji itp. Przepraszam bardzo - nietolerancyjnym ludziom mówię "do widzenia". Jedyne co w takiej chwili pamiętam, to pierwsza Rzeczpospolita, która była potęgą europejską dopóty, dopóki królowała w niej tolerancja religijna. Prawdziwą przyczyną upadku natomiast było nadejście kontrreformacji, która doprowadziła do straszliwych podziałów społecznych, kłótni narodowych i walk bratobójczych. Mam nadzieję, że ten głos był odosobnio