Góry Sowie2, DOC


Góry Sowie wraz ze szczytem Wielka Sowa (1015 m) są najwyższą częścią Sudetów Środkowych. Główny ich grzbiet ciągnie się na długości 26 km od doliny rzeki Bystrzycy na północnym- zachodzie, gdzie graniczy z Górami Wałbrzyskimi i Podgórzem Wałbrzyskim do Przełęczy Srebrnej na południowym-wschodzie z Górami Bardzkimi. Na Dolnym Śląsku jest kilka pasm górskich, a Góry Sowie to tylko jedno z nich. Pod wzglądem geologicznym jest to pasmo górskie zbudowane z najstarszych na Śląsku prekambryjskich gnejsów. Na tym koniec jakże geograficznego wstępu.

Góry Sowie mógłbym nazwać górami tajemnic. W ich wnętrzu znajdują się kompleksy podziemnych korytarzu i hal. Wybudowali je Niemcy podczas II Wojny Światowej. Co chcieli tam umieścić? Fabrykę broni rakietowej? Centra badawcze? Kwaterę główną samego Hitlera? Prace nad bronią nuklearną?

Zacznę od samego początku. W nocy z 17 na18 sierpnia 1943 roku sześćset bombowców RAF dokonało nalotu na Peenemunde, miejscowość leżącą na wyspie Uznam, nad morzem Bałtyckim. Anglicy zniszczyli ośrodek doświadczalny broni rakietowej (V-1, V-2). Sześć dni później na naradzie zwołanej przez Hitlera podjęto decyzję o rozdzieleniu i przeniesieniu zakładów produkcyjnych do podziemi. Propozycja podziału brzmiała następująco :

Zakłady produkcyjno montażowe miały być umiejscowione w podziemnej fabryce w Górach Harzu w Turyngii, zakłady badawcze w podziemnej grocie, która powstanie nad jeziorem Transee po rozsadzeniu skał, wyrzutnia doświadczalna rakiet V-2 we wsi Blizna w Polsce.

Może właśnie wtedy podjęto decyzję o rozpoczęciu budowy podziemnego kompleksu w Górach Sowich... Dlaczego tutaj? Po pierwsze teren znajdował się poza zasięgiem alianckiego lotnictwa. Drugim powodem była budowa geologiczna gór. Góry Sowie są bowiem zbudowane z prekambryjskich gnejsów, skał które po wydrążeniu tuneli mogły zapewnić stabilny strop. Nie było również żadnych ruchów górotwórczych. Po trzecie istniała rozbudowana sieć dróg ułatwiająca transport. To główne powody wyboru Gór Sowich jako terenu pod budowę. Zasadniczym pytaniem jakie należy sobie postawić jest pytanie o cel budowy. Możliwych jest kilka hipotez. Czy rzeczywiście miały tu powstać fabryki produkujące broń rakietową lub części do niej (jak twierdzą byli więźniowie którym się udało cudem uniknąć kul esesmanów)? Inną hipotezą jest budowa rezydencji Hitlera, ta hipoteza jest równie prawdopodobna (można się tu opierać na wspomnieniach Nicolausa von Belowa adiutanta Hitlera: "... W planie [...] była budowa wielkiej nowej FHQ na Śląsku w rejonie Waldeburga (Wałbrzycha), w skład której miał wchodzić także zamek Fürstenstein (Książ) w posiadłości książąt Plessów..."). Być może miały tutaj powstać podziemne centra badawcze, których celem badań było wyprodukowanie broni biologicznych. Można nawet posunąć się trochę dalej i zaryzykować stwierdzenie, że Niemcy chcieli również podjąć prace nad bronią nuklearną. Wszak w pobliżu obiektu znajdowały się kopalnie uranu (niezbyt wydajne, ale jednak istniejące) w Kozicach koło Walimia. Przy elektrowni wodnej w Głuszycy rozpoczęto budowę zakładów produkcji ciężkiej wody, ukończoną tuż przed wojną. Substancje do budowy bomby atomowej były więc praktycznie na miejscu. A jeśli Niemcom udałoby się skonstruować jakąkolwiek broń masowej zagłady. Wystarczy tylko pomyśleć... Broń masowego rażenia plus rakiety V-1, V-2, A-9, A-10 zdolne ją przenosić oznaczałaby śmierć setek tysięcy ludzi. Albert Speer był jednak zainteresowany budową bomby atomowej w oparciu o uran. Był też inwestorem wszystkich rozpoznanych i nierozpoznanych dotychczas tajemniczych budowli w Sudetach. Być może gigantyczny wysiłek niemieckiej gospodarki na te budowy i to w okresie największego wysiłku wojennego III Rzeszy miał taki właśnie cel - zbudowanie bomby atomowej. Zachodzi tylko pytanie, dlaczego wielkie floty amerykańskich superfortec nigdy tych budowli nie chciały zaatakować, dlaczego również wojska radzieckie pozostawiały je, do zakończenia wojny w nietkniętym stanie. A przecież można było zniszczyć choćby ten kabel łączący wałbrzyską elektrociepłownię "Victorię" z podziemnymi budowlami Gór Sowich czy te kolejki wąskotorowe, które po górskich bezdrożach dowoziły na liczne place budów setki tysięcy ton materiałów budowlanych. Wyjaśnień dotyczących tych spraw należy z pewnością szukać, więc nie tylko w niemieckich, ale też, a może nawet przede wszystkim w rosyjskich archiwach, a także w archiwach amerykańskich czy angielskich. Mimo że minęło już ponad pół wieku od zakończenia wojny, archiwa te zostały, jak dotąd, odtajnione tylko w niewielkim stopniu. Poszukiwania prowadzone w terenie niewiele dadzą, jeśli nie dotrze się do ukrytych w archiwach kluczy do sudeckich tajemnic.

Może odpowiedzi na wiele pytań dadzą same podziemia. Przecież odkryte korytarze to tylko niewielka część całości.

„(...) Regularne systemy schronów istniały na Obersalzbergu w Monachium, w zamku gościnnym w Salzburgu, w głównych kwaterach pod Neuheim i nad rzeką Somme, a w 1944 zlecił Hitler budowę dwóch podziemnych kwater głównych, przy których zatrudniono setki niezbędnych specjalistów od budownictwa górniczego oraz tysiące robotników, na Śląsku i w Turyngii. (...) Zgodnie z pkt. 18 protokołu z narady u Fuhrera z dnia 22.06.1944 r. poinformowałem Fuhrera, że przy rozbudowie jego głównej kwatery pracuje aktualnie ok. 28 000 robotników. Według mojego pisma do adiutanta Hitlera do spraw Wehrmachtu z 22.09.1944 r. na budowę schronów w Kętrzynie („Wilczy Szaniec”) wydano 36 mln RM (Reichmareka- waluta hitlerowskich Niemiec), na schrony w Pullach pod Monachium, które zapewniały bezpieczeństwo Hitlerowi w czasie jego pobytów w Monachium- 13 mln RM, a na zespół schronów „Riese” koło Bad Charlottenbrunn (tj. Jedlina Zdrój)- 150 mln RM. Do wykonania tych budów potrzeba było według mojego pisma 257 tys. metrów sześciennych betonu zbrojonego stalą (łącznie z niewielką ilością zwykłego muru), 213 tys. metrów sześciennych tuneli, 58 km dróg wraz z 6 mostami, 100 km rurociągów. Tylko na sam projekt „Riese” zużyto więcej betonu niż w 1944 r. przyznano dla całej ludzkości na budowę schronów.”

Wystarczy porównać dane, które ukazuje Albert Speer na temat nakładów na budowę z długością i procentem obetonowania tuneli. Tunele są obetonowane w niewielkim procencie, a długość korytarzy w porównaniu z nakładem, jaki przeznaczono na ich budowę jest bardzo niewielka. Wniosek jest bardzo jasny- muszą istnieć dalsze korytarze i hale, których umiejscowienia nie zna nikt. Szacuje się, że jeszcze prawie 70 % tuneli i hal pozostaje niedostępna. Być może to co odkryto dotychczas również było pewnego rodzaju przykrywką. Po prostu tą część pozwolono nam odkryć, abyśmy na tym poprzestali, lub w najgorszym wypadku stracili wiele cennego czasu- ta nie do końca zamaskowana część kompleksu mogła zostać wybudowana w końcowym okresie wojny i samym istnieniem ukrywać tą doskonale zamaskowaną część zbudowaną znacznie wcześniej. Poddano również analizie wodę i szlam (m. in. z Osówki), która wykazała obecność tlenków żelaza. Z tego wynika, że może istnieć jeszcze jeden poziom tuneli, w których znajduje się znaczna ilość żelaznych przedmiotów- maszyn (???). Co może kryć dalsza część podziemi? Wiadomo również, że nie tylko Polacy badali tereny Gór Sowich. Robili to również Rosjanie- przez pół roku (1964) stacjonował tam batalion saperów. Co odkryli- oficjalnie nie wiadomo nic... (tak jak w przypadku innych poniemieckich budowli- klasztor pocysterski w Lubiążu, „Wilczy Szaniec” w Gierłoży). W takim razie zastanawiające jest dlaczego wrócili: "W roku 1982 (stan wojenny), nocą skrycie od strony Jugowic na "Włodarz" i "Osówkę" wjeżdżały rosyjskie uzbrojone kolumny. Nie wiedziały o tym nic miejscowe władze. Czego tam, zwłaszcza w nocy, szukali Rosjanie? (Jerzy Cera- "Tajemnice Gór Sowich")" Tajemnicza wydaje się również sprawa zniknięcia konwoju ciężarówek. Relacje świadków wyglądają następująco- W kwietniu, w nocy odział SS otoczył całą wieś, lufy pistoletów skierowane były w stronę okien, kto próbował patrzeć ryzykował życiem. Przez dwie godziny słychać było ryk samochodów ciężarowych, później odgłosy wybuchów. Rano SS wycofało się, pobliskie wejścia do podziemi zostały zasypane, a ciężarówki znikneły... Jaki mógł być ich ładunek? Tajemnicza jest również postać inż. Anthona Dolmussa, który pracował przy budowie „Wilczego Szańca” a przy budowie kompleksu "Riese" pełnił funkcję głównego energetyka. Polskę opuścił w 1953, po wcześniejszej wyprzedaży całego swojego majątku. Zastanawiający jest fakt, iż pozostał on w Polsce. Być może miał na celu dezinformację władz polskich co do budowy, w której brał udział. Może był po prostu strażnikiem... Podobno Dalmus zaproponował władzom polskim, że za 1.5 mln ówczesnych złotych sprzeda całą tajemnicę „Riese”. Nie wiadomo czy po takim oświadczeniu Dalmusem nie zainteresował się Urząd Bezpieczeństwa Publicznego (znany jako bezpieka).

Góry Sowie ukrywają wiele. Może z czasem odsłonią chociaż rąbek ze swoich tajemnic. Warto jednak zauważyć, że czas będzie zacierał kolejne ślady, i wraz z nim szansa na odkrycie prawdy będzie coraz mniejsza...

Budowę kompleksu rozpoczęto w roku 1943, otrzymała ona kryptonim "Riese", co po polsku znaczy "Olbrzym", jedni uważają, że kryptonim "Riese" pochodzi od nazwiska Guntera Riese, który do połowy 1943 roku kierował budową w Cherbourgu wyrzutni dla rakiet V-2 w okupowanej Francji. Nie udało się jednak ustalić, czy pan Riese został później służbowo przeniesiony w pod wałbrzyskie Góry Sowie, ale jest to wielce prawdopodobne. W końcu 1943 roku ruszyła tam największa budowa specjalna OT ostatniego okresu istnienia Trzeciej Rzeszy. Prace rozpoczęła Śląska Wspólnota Przemysłowa S.A. (Schlesische Industriegemeinschaft AG) z generalną dyrekcją budowy w Jedlinie Zdroju, firma dysponująca kilkoma tysiącami robotników przymusowych. Robotników rozmieszczono w czterech obozach, później stworzono jeszcze dwa dodatkowe. Budowa prowadzona jednak była zbyt wolno więc zmieniono wykonawcę (prawdopodobnie rozkaz wydał sam Hitler). Od kwietnia 1944 budowę przejęła Organizacja TODT, realizując dalej to przedsięwzięcie budowlane (Bauvorhaben) poprzez zwierzchnie kierownictwo budowy o kryptonimie "Olbrzym" (Oberbauleitung "Riese"). Jego siedziba nadal mieściła się w Jedlinie Zdroju Liczba obozów wzrosła do 20, zamieszkali je więźniowie obozu koncentracyjnego Gross-Rosen (w Rogoźnicy, na północny-zachód od Strzegomia). Zwiększono tempo prac- przez całą dobę na trzy zmiany. Jak przebiegało drążenie chodników i hal? Drążono dwa tunele, jeden nad drugim a następnie łączono je poprzez zburzenie dolnego stropu- w ten sposób powstawały hale o wysokości 12 i szerokości 10m. Korytarze wykonywano używając materiałów wybuchowych, młotów pneumatycznych, kilofów, wreszcie samych dłoni. Urobek rozdrabniany i ładowany na wózki przez więźniów wywożono kolejką wąskotorową. Wykorzystywano go przede wszystkim do budowy dróg. Nakłady na budowę "Olbrzyma" doskonale ukazuje reichsminister Albert Speer- pisze on między innymi o zatrudnieniu 28 000 robotników przy tej budowie, o wydaniu ogromnej sumy 50 mln marek na tą inwestycję i o potrzebie prawie 240 000m3 żelbetonu, blisko 60 km dróg i 100 km rurociągów.

Więźniowie pracowali w ekstremalnie trudnych warunkach. "Początkowe wyżywienie w postaci 1 litra wodnistej zupy, 1/2 kg chleba, 50g kiełbasy i 30g margaryny dziennie na osobę uległo zmniejszeniu. (...) Później chleb dzielono na 5 osób" - pisze Jerzy Cera w książce "Tajemnice Gór Sowich". Relacja jednego z więźniów mówi jeszcze więcej. Przytacza on rozmowę lekarza z żołnierzem niemieckim, w której ten pierwszy wyraża zdziwienie faktem, że w takich warunkach tygodniowo ginie tylko 60 ludzi ( ! ). Ginący z głodu, przemęczenia, chorób byli jeszcze nieludzko traktowani przez służbę obozową i oddział SS-Totenkopf (straż obozowa składająca się z oddziałów SS). Wielu zakończyło życie pod zwałami skał... Początkowo wywożono zmarłych do Gross-Rosen i tam palono, później grzebano w zbiorowych mogiłach (prawie17 000).

Na podstawie dotychczasowych badań ustalono, że budowano równolegle co najmniej 7 kompleksów:

  1. "Rzeczka"

  1. "Jugowice Górne"

  1. "Włodarz"

4. "Osówka"

5. "Soboń"

6. "Sokolec"

7. "Książ"

Wymienione wyżej nazwy utworzono od nazw miejscowości, gór lub w przypadku "Książa" od nazwy zamku. Korytarze wykute są przede wszystkim w litej skale, rzadziej obetonowane. Są one od siebie oddalone od 1 do 4 km. Stosunkowo niewielka odległość może sugerować, że są połączone pod ziemią ale takich korytarzy na razie nie odnaleziono. Istniały natomiast połączenia naziemne- system dróg i kolejka wąskotorowa. Wszystkie podziemia realizowano według podobnych założeń technicznych. Ze zbocza w głąb góry drążono sztolnie. W zależności od konfiguracji terenu biegną one w stosunku do siebie równolegle, pod kątem lub też przebijają górę z różnych stron. Pomiędzy nimi rozbudowywano następnie wyrobiska chodnikowe i komorowe, łącząc je ze sobą i sztolniami na ogół pod kątem prostym. W większości sztolni, kilkadziesiąt metrów od wlotów, przygotowano jedną lub przeważnie po dwie leżące naprzeciw siebie komory, w których budowano żelbetonowe wartownie. Obudową żelbetonową wzmacniano też wyrobiska komorowe. Powierzchniowe części wszystkich kompleksów były miejscem zakrojonych na szeroką skalę przede wszystkim prac ziemnym oraz budowlanych. Prace ziemne obejmowały m.in. niwelację terenu dla różnych celów (magazyny, torowiska, obozy), budowę dróg i bocznic kolejowych, przygotowywanie nasypów pod kolejki wąskotorowe, wykonywanie wykopów pod fundamenty budynków oraz niezbędne instalacje (kanalizacyjne, wodociągowe, telekomunikacyjne, elektryczne itp.). Prace budowlane były na ogół mniej zaawansowane. Wznoszone budowle podzielić można na pomocnicze i główne. Budowle pomocnicze związane były bezpośrednio z prowadzonymi pracami. Należały do nich: magazyny materiałów budowlanych (cementu, piasku, kruszyw i in.), fundamenty kruszarek, betoniarek, urządzeń rozładunkowych i kompresorów, rampy, platformy transportowe poruszające się po szynach na zboczach gór, sieć kolejek wąskotorowych wraz z mostami i wiaduktami, różne warsztaty oraz wiele innych. Budowle główne służyć miały zasadniczym celom wynikającym z planowanego przeznaczenia wszystkich kompleksów. Żadnej z budowli głównych całkowicie nie ukończono.

„Włodarz”

Kompleks "Włodarz" jest największym ze znanych nam kompleksów. Wydrążony został w północnych i północno-wschodnich stokach masywu Włodarz. Znane są cztery wejścia, ale obecnie tylko sztolnia nr 1 jest drożna, wybudowano również w nim szyb wentylacyjny. Sztolnie mają zbliżony do siebie przekrój: około 3m szerokości i 2,5m wysokości. Ich długość wynosi od 190 do 240m i w każdej około 50m od wejścia znajdują się pomieszczenia wartowni. W końcowej części sztolni nr 1 znajduje się największa hala „Włodarza” o długości około 50m, szerokości 8m i wysokości około 10m. Jej końcowy odcinek ginie w dużym zawale. Sztolnie połączone są całym systemem poprzecznych chodników, co w efekcie daje specyficzną kratownicę. Długość odkrytych dotychczas sztolni w kompleksie „Włodarz” wynosi 8 100 m, powierzchnia 26 000 metrów kwadratowych, kubatura 97 000 metrów sześciennych. Długość sztolni to około trzy kilometry. Część kompleksu jest zalana wodą więc radziłbym w razie zwiedzania tego kompleksu o wzięcie ze sobą pontonu.

„Osówka”

Drugim co do wielkości jest kompleks "Osówka". Znajduje się on na południowym i wschodnim zboczu góry "Osówka". Jest to jeden z najciekawszych kompleksów. Przytoczę kilka danych technicznych na temat tej budowy: łączna długość odkrytych chodników- 1 700m; powierzchnia 6 250-6 500 metrów kwadratowych; kubatura 26 000 metrów sześciennych. W południowo-wschodnim zboczu „Osówki” znajdują się trzy wejścia do podziemi, ale tylko sztolnie nr 1 i nr 2 są ze sobą połączone. Sztolnia nr 3 ma około 100m długości i kończy się przodkiem (przednia część wyrobiska, gdzie uzyskuje się urobek drążąc skałę). Najdłuższa, licząca około 465 m jest sztolnia nr 2, w której początkowym odcinku, czyli około 50m od wejścia, oprócz charakterystycznych wartowni, wybudowano po obydwóch stronach dwie niewielkie w pełni obetonowane hale. W niewielkiej odległości od hal i wartowni znajduje się tzw. uskok- potężny zawał, który powstał prawdopodobnie przy wysadzeniu górnej partii wyrobisk. Na wysokości pierwszego bocznego chodnika, który bezpośrednio łączył również szyb o średnicy około 6m i głębokości 50m. W porównaniu z pozostałymi kompleksami "Osówka" wyróżnia się rozbudowaną infrastrukturą naziemną. Głównymi budynkami owej infrastruktury są "Siłownia" oraz "Kasyno".

Są one oddalone od siebie o około 150m. "Siłownia" to blok betonowy o imponujących wymiarach. Długi na 29,8 m a szeroki na 30,3 m, posiadał powierzchnię ponad 900 metrów kwadratowych. Składa się ona z pomieszczeń, do których prowadzą włazy oraz zbiorników połączonych siecią rur. Łatwo dostrzec elementy hydrauliki przemysłowej- studzienki, śluzy, rury kamionkowe. Dokładne przeznaczenie wielkiego betonowego bloku jest nieznane. Być może iż miała zasilać kompleks w energię elektryczną, wodę oraz świeże powietrze. Po raz kolejny cytuję Jerzego Cerę: "W budowli zwanej "Siłownią" położonej 48 m nad podziemiami znajduje się 35 rur kamionkowych, których zadaniem było podawanie cieczy do...?- nie wiadomo do czego”.

Następną budowlą znajdującą się na powierzchni kompleksu, to "Kasyno". Jest to spora jednokondygnacyjna budowla (680 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej, 2 300 metrów sześciennych kubatury) szeroka na 14 i długa na 50 m składająca się z ośmiu pomieszczeń. Być może miała ona spełniać funkcję centrum dowodzenia naziemnego. Jej dach został przygotowany do maskowania (zasadzenia krzewów i drzew na dachu- podobny system maskowania zastosowano w „Wilczym Szańcu”). Prawdopodobnie "Siłownia" i "Kasyno" mają połączenie z podziemnymi sztolniami, jednak nie natrafiono jeszcze na ślad takiego połączenia.

Pierwszych poważnych badań i prób rozwiązania tajemnicy Gór Sowich podjął się w latach 70. podchorąży Wyższej Szkoły Wojsk Pancernych Jerzy Cera. Poprzedził je analizą dokumentów znajdujących się w Głównej Komisji Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Dzięki ogłoszonym w prasie apelom, zgłaszali się nowi świadkowie. Wyprawy przyniosły szczegółową inwentaryzację obiektów, wiele nowych informacji i faktów o wydarzeniach z ostatnich dni wojny i okresie powojennym. W wyniku tych prac powstały dwie publikacje: praca dyplomowa "Praca więźniów w obozach koncentracyjnych Walimia" i "Tajemnice walimskich podziemi". To ostatnie opracowanie było przez wiele lat jedynym dostępnym wiarygodnym źródłem informacji o Górach Sowich. W uwagach wstępnych do "Tajemnic walimskich podziemi" Jerzy Cera pisał: "Traktuję swą pracę dyplomową jako jeden z etapów, ale nie ostatni, do wyświetlenia prawdy o podziemiach Walimia i okolic".

Korzystając z uprzejmości autora mogę zacytować jego artykuł ze spotkania z Jerzym Cerą w „Osówce” podczas prowadzonych badań kompleksu.

„Po 23 latach od napisania tych słów (są to słowa wstępu do „Tajemnic walimskich podziemi”) jestem razem z Jerzym Cerą na zboczu góry Osówka. Za 5 minut. o godzinie 12.00 rozpocznie się kolejny etap poszukiwań i badań tajemniczego miejsca, jakim jest "siłownia". Powtarzamy eksperyment sprzed lat. Wrzucamy świece dymne do kamionkowych rur "siłowni". Doświadczenie takie pozwoli ocenić drożność ciągów i co najważniejsze- dym powinien pojawić się tak jak przed laty w sztolniach kompleksu "Osówka" na wartowni.

Ludzie rozstawieni w terenie z krótkofalówkami mają za zadanie zasygnalizować ewentualne pojawienie się dymu. Plany i opis sprzed 20 lat potwierdzają się w całości. Z odpalonych 20 świec dym w całości pochłonięty jest przez skomplikowany system rur gdzieś w czeluściach góry Osówka. W niektórych rurach wyraźnie słychać potężny ciąg wsysający dym, a w zbiorniku, obecnie zalanym, zaczynają pojawiać się pęcherze powietrza. Dlaczego w tym miejscu zbierają się łatwopalne gazy, przecież tak pospolite zjawisko jak rozkład substancji biologicznych mógł wystąpić w każdym innym miejscu w "Siłowni", a co bardzo ważne i w tym miejscu po eksplozji dym został wchłonięty w dół. Nigdzie na zewnątrz dym nie pojawił się. Teraz zostało tylko jedno miejsce, które rokuje nadzieje. Świadomi jesteśmy tego, że przyroda dokonała wielu spustoszeń w strukturze naziemnej, jak i podziemnej tego i innych kompleksów Gór Sowich. Wchodzimy do podziemi, jest bardzo cicho i tylko kapiące krople wody w mrocznych sztolniach ożywiają i potęgują wrażenie tajemniczości.

Chcemy zlokalizować wydobywający się z zakamarków sztolni dym. Jerzy Cera wskazuje pomieszczenie w którym w latach 70. był wyraźnie wyczuwalny. Nie wiem czy to sugestia, czy dym tak naprawdę był, faktem jest, że większość osób przebywających w pomieszczeniach "wartowni" wyczuwa ten specyficzny zapach. To bardzo ważna chwila, za kilka godzin bowiem zaczną się próbne odwierty w pomieszczeniach wartowni, a po nich nastąpi analiza odwiertu za pomocą kamery video. W tej chwili zapadają decyzje, gdzie odbędą się wiercenia próbne. Czekamy na przyjazd ekipy górników z Lubina. W między czasie trwają jeszcze próby za świecami dymnymi w miejscu najbardziej intrygującym- w rurze z palnym gazem. W jeden otwór wrzucone są trzy świece. Efekt jest wręcz piorunujący, z rur bowiem zaczyna wydobywać się strumień ognia tak duży, że w pewnym momencie wszyscy zaczynają się niepokoić, czy przypadkiem nie został odpalony zbiornik z jakimś łatwopalnym gazem. Sytuację jednak udaje się opanować, zasypując otwór ziemią i dużymi odłamkami skał.

Niewątpliwie będziemy prowadzili tu jeszcze badania za pomocą sond video i analizatorów gazów. W tym samym czasie kilkadziesiąt metrów niżej penetrowana jest sondą video zablokowana zawałem część wartowni w podziemiach "Osówki". Jest to zamknięta dla turystów część kompleksu, gdzie skały zwisają ze stropu, a rumowisko pod stopami informuje o ciągłej pracy górotworu. Pomieszczenie wartowni badane przez sondę jest puste, tylko kilka belek szalunkowych i prawdopodobnie skrzynka narzędziowa to jedyni niemi strażnicy tego pomieszczenia. Wreszcie zjawiają się górnicy i od tego czasu wszyscy z niecierpliwością czekamy na efekty. Trwają przygotowania do ustawienia wiertnicy i doprowadzenia wody do wiertła. Wreszcie sprzęt zostaje uruchomiony i widiowe wiertło z mozołem rozpoczyna wdzierać się po pięćdziesięciu latach w mroczną historię II wojny światowej. Ta chwila przyciąga wszystkich ludzi znajdujących się w sztolniach Osówki. Pracuje kamera telewizyjna i rozbłyskają flesze aparatów fotograficznych. Padają uwagi i komentarze, jednak wszyscy w tej chwili mamy świadomość, że rozpoczął się nowy etap w poszukiwaniu świadectw historii na terenach Gór Sowich. Wszystkie przekazy świadków, hipotezy i legendy krok po kroku będą weryfikowane z rzeczywistością podziemi. Będzie to proces długotrwały i wymagający zaangażowania wielu ludzi i środków finansowych oraz sprzętowych. Pierwsze wiercenie skończyło się, gdy 90 centymetrów betonu zastąpiła skała gnejsowa z domieszką miki. Potwierdziła to wprowadzona kamera. Beton w tym miejscu stykał się bezpośrednio ze skałą bez najmniejszej nawet szczeliny. Następne wiercenia wykazały podobny charakter, a więc ściany o grubości od 70 do 90 centymetrów. Potem zawsze lita skała. Tak było do momentu aż...

Wiertło przekroczyło granicę 90 cm, potem było już 150 cm betonu. Zatrzymaliśmy się przy 250 cm i, jak to w takich przypadkach bywa, w tym miejscu trzeba było skończyć pracę z powodów technicznych. Nikt nie przewidział takiej niespodzianki, zabrakło po prostu nakładek na wiertło. Stawianie w tym miejscu tak potężnej ściany nie ma uzasadnienia, chyba że wiertło trafiło na prostopadłą ścianę w stosunku do pomieszczenia w którym się znajdujemy”.

Podczas tej eksploracji Jerzy Cera oraz Burmistrz Głuszycy otrzymywali anonimy z pogróżkami, w których mowa była między innymi o zatruciu ujęcia wody dla Głuszycy, jeżeli prace poszukiwawcze nie zostaną przerwane. Czyżby „strażnicy” kompleksu obawiali się odkrycia jakiejś tajemnicy ?

„Soboń”

Trzecim znanym kompleksem jest "Soboń" wydrążony we Włodarzu a dokładniej jego południowo zachodnim stoku. Trzy sztolnie wydrążone są w różnych miejscach i kierują się do wnętrza góry. Ich łączna długość to około 700 m. Czwarty nosi nazwę "Sokolec Gontowa"- leży koło miejscowości Sokolec, pod wzniesieniem Gontowa. Różni się od pozostałych rodzajem skały w jakiej go wydrążono. Zamiast twardych gnejsów spotykamy tutaj kruchą piaskową skałę. Znane są dwa wejścia. Praktyczny brak wykończeń (obetonowania) świadczy, że Niemcy porzucili budowę we wczesnym stadium.

„Jugowice Górne”

Następny, piąty kompleks znajduje się w Jugowicach Górnych, nazwano go "Jugowice". Posiada on najwięcej wejść ze wszystkich siedmiu kompleksów- pięć. Jest on całkowicie niedostępny i częściowo zalany. "W czasie prowadzonych badań udało się sforsować trzy z pięciu wejść ale możliwość penetracji tego kompleksu kończyła się po 50 m, na skutek zwału występującego we wszystkich trzech korytarzach na tej samej wysokości."- pisze Jerzy Cera. Ten kompleks jest bardzo niebezpieczny. Łączna długość sztolni, do których dostać można się tylko jednym wejściem, wynosi około 500m.

„Rzeczka”

Kompleks „Rzeczka” znajduje się on koło Walimia, jest bardziej znany niż "Osówka", ponieważ udostępniono go turystom wcześniej (w 1995). Prowadzą do niego trzy wejścia, ulokowane nad rzeką Walimką. Trzy równoległe sztolnie połączone są halami prostopadłymi do nich. Sztolnie te mają od 80 do 100m i są wszystkie drożne. Tutaj znajduje się największa z hal- długość 100 m, szerokość 12 m, wysokość 15 m. Dotychczas odkryta część jest stosunkowo niezbyt rozległa, a dalszą eksplorację uniemożliwia obsunięta ściana. W „Rzeczce” odkryto niewielki tunel nad wartownią mający prawdopodobnie charakter wentylacyjny. Jesienią 2000 roku próbowano przekopać potężny zawał w pierwszej „hali” łączącej sztolnie nr 2 i nr 3, jednak prace szybko przerwano.

Przeznaczenie obiektów "RIESE" jest nieznane do dziś. Pojawia się wiele spekulacji i hipotez na ten temat. Nikt jeszcze nie przedstawił dokumentów wyciągniętych z archiwów niemieckich, z których wynikałby charakter budowanych obiektów. Wielu autorów powołuje się na pamiętniki dygnitarzy III Rzeszy.

Myślę, że nie do końca można traktować je jako dokumenty historyczne, choćby dlatego, że ludzie ci- w większości fanatyczni hitlerowcy- składali kiedyś przysięgę swojemu wodzowi, a pisząc pamiętnik o pewnych okresach swojej działalności musieli coś przemilczeć, a mało istotne zdarzenia uwypuklić. Na pewno budowa "Riese" była bardzo ważną inwestycją dla prowadzących wojnę Niemiec. Świadczy o tym zaangażowanie organizacji TODT w przeprowadzeniu prac budowlanych i powstaniu wielu filii obozu Gross-Rosen oraz miejsce usytuowania obiektów poza zasięgiem nalotów alianckich.

Prace na północno-zachodniej części Gór Sowich (Eulengebirge) oraz w okolicy zamku Książ prowadzono na obszarze kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, w masywach kilku gór. Są to: Włodarz (Wolfs- Berg), Jedlińska Kopa (Saal- Berg), Dział Jawornicki (Mittel- Berg), Wzgórze między Walimiem a Rzeczką (Spitzen- Berg), Moszna (Mulen- Berg), Osówka (Saufer- Hohen), Soboń (Ramen- Berg), Gontowa (Schindel-Berg) i w pobliżu Książa góra Wilk (Wolfs-Berg). W rejonie tym znajdują się następujące miejscowości: Głuszyca (Wustegiersdorf), Głuszyca Górna (Ober Wustegiersdorf), Zimna (Kallwasser), Kolce (Dornhau), Sierpnica (Rudolfswaldau), Ludwikowice Kłodzkie (Ludwigsdorf), Sowina (Eule), Sokolec (Falkenberg), obecnie górna część wsi Rzeczka (Schlesisch Falkenberg), Rzeczka (Dorfbach), Walim (Wustewaltersdorf), Jugowice (Hausdorf), Jugowice Górne-Jawornik (Jauerning), Jedlinka Dolna- Olszyniec (Erlenbush), Jedlinka (Tannhausen), Jedlinka Górna (Blumenau), Jedlina Zdrój (Bad Charlottenbrunn). W pobliżu Książa (Furstenstein): Szczawienko (Nieder Salzbrunn) i Lubiechów (Liebichau)- obecnie dzielnice Wałbrzycha (Waldenburg) oraz Pełcznicza (Polsnitz) - obecnie dzielnica Świebodzic (Freiburg).

„Książ”

Największy zamek zbudowany u schyłku XIII wieku w rejonie Dolnego Śląska, przez stulecia był rezydencja książąt i magnatów (mieszkała tam m.in. księżna Daisy of Pless). Przechodził z rak do rak, by ostatecznie wejść w skład ogromnego majątku rodu Hohbergów. Postawiono go na wzgórzu otoczonym pięknymi wówczas przełomami rz. Pełcznicy płynącej w głęboko wciętym wąwozie. W 1941 w prasie w Wielkiej Brytanii ukazało się zdjęcie jednego z potomków rodu w mundurze oficera RAF. Nie uszło to uwadze władz hitlerowskich, które podjęły decyzje o konfiskacie majątku Hohbergów. Początkowo w Zamku mieściła się Dyrekcja Kolei, później przechowywano w nim zbiory Biblioteki Pruskiej z Berlina. Prace „remontowo- budowlane” prowadzono od roku 1941 (adaptacja magnackiej rezydencji wiązała się z ogromnymi zniszczeniami wystroju zamku- wywożono obrazy, rzeźby, przemalowywano ściany, odkuwano freski, wywożono zbiory biblioteczne). W latach 1941-1943 pracowały tu firmy prywatne zrzeszone w Śląskiej Wspólnocie Przemysłowej w oparciu o ściąganych robotników - obcokrajowców. W kwietniu 1944 Organizacja TODT przejęła budowę i rozbudowano wówczas (maj 1944) filię obozu Gross-Rosen. Najbardziej tajemniczy okres w historii Zamku, zaczął się na przełomie 1943 i 1944. Wysiedlono wtedy wszystkich dotychczasowych mieszkańców, a specjalna brygada Organizacji TODT przystąpiła do prac budowlanych.

Z tajemnicami Zamku Książ ściśle związany jest Gauleiter NSDAP Dolnego Śląska Karl Hanke. Otóż Hanke był jednym z ludzi, których określa się jako wpływowych na Führera, a jednocześnie mówi się o nich "bandyta". Otóż najprawdopodobniej w administrowanym oficjalnie przez Dyrekcję Kolei Niemieckich W zamku funkcjonował ośrodek szkolenia hitlerowskich służb specjalnych. Książ otoczony był pierścieniem obrony przeciwczołgowej i rozbudowanym systemem polowych fortyfikacji obsadzonych przez zaciężne obcojęzyczne formacje Waffen-SS. Wszystko wskazuje na to, że decyzja o budowie nowej FHQ zapadła gdzieś na przełomie lat 1943/1944, gdyż obóz jeniecki powstał tu w świetle zeznań jeńców Gross-Rosen około 1944 i funkcjonował aż do wyzwolenia 8/9 maja 1945 r. Byłoby to logiczne rozwinięcie realizowanego projektu "Olbrzym" w Górach Sowich. Gdy zapadła decyzja o zmianie ośrodka szkolenia służb specjalnych na kwaterę Hitlera (FHQ), rozpoczęto adaptacje sal zamkowych na potrzeby wojska, a na terenie podzamcza, na głębokości około 50 metrów poniżej głównego dziedzińca, ruszyły prace górnicze.

Pod zamkiem kryją się sztolnie, które według niemieckich źródeł miały być kwaterą główną Hitlera. Do końca nie wiadomo czy Książ miał zostać kwaterą Hitlera, bardzo możliwe, że była to celowa dezinformacja mająca celu ukrycie właściwego przeznaczenia budowli. Czy jest ona połączona z resztą kompleksów? Nie wiadomo, śladów korytarza nie odnaleziono jednak pogłoski o jego istnieniu są ciągle znane. Wiadomo natomiast o tunelach jakie drążono w skale na której usadowiony jest zamek. Były one stosunkowo wysokie, przed gmachem powstał szyb o głębokości 50 m a szerokości sześciu. Prace prowadzono dosyć długo, prawie do samej kapitulacji jednak końcowe ich stadium polegało przede wszystkim na maskowaniu. Co maskowano? To pytanie długo jeszcze pozostanie bez odpowiedzi... Nad projektami podziemi pracowało 35 architektów, po efektach ich pracy nie ma najmniejszego śladu, żadnych dokumentów, żadnych rysunków. Istnieje jeszcze jedna hipoteza na temat przeznaczenia budowy. Grube mury (przy próbach wiercenia wiertło łamało się po około półtora metra), położenie na sporej głębokości - czyżby schron atomowy? Sztolnie znajdują się pod zamkowym dziedzińcem. Do korytarzy o łącznej długości 950 metrów prowadzą cztery wejścia. Część podziemną kompleksu "Książ" stanowią wydrążone w zlepieńcu kulmowym dwa zespoły wyrobisk, leżące 15 i ponad 50 m poniżej poziomu dziedzińca głównego, położonego na wysokości 339-400 m n.p.m. Pierwszy zespół wyrobisk jest obetonowanym ciągiem sztolniowym o całkowitej długości około 80 m , szerokości 1,5 m i wysokości 2,8 m. Leży na wysokości 385 m n.p.m., tzn. na poziomie tarasu bogini Flory i tarasu sąsiedniego. Łączy bezpośrednio zamek z tarasami i szybem głównym. Posiada strzeżony wartownią wylot na tarasie Podkowiastym i połączony jest z jedną z wind zamkowych (komunikacja z wszystkimi kondygnacjami zamku) oraz z prawie okrągłą w przekroju poprzecznym klatką schodową (komunikacja z parterem zamku). Szyb główny (obecnie zasypany) powstał przez wykonanie na dziedzińcu przed wejściem do zamku, wykopu o głębokości 15 m i wymiarach 20 x 25 m w górnej części oraz 8 x 12 m w dolnej części. Prowadził do niego wymieniony już ciąg sztolniowy pod zamek oraz około dziesięciometrowej długości sztolnia na taras bogini Flory. W wykopie zbudować zamierzano najprawdopodobniej obetonowaną komorę, która w górnej części mieściłaby urządzenie wyciągowe windy, a w dolnej samą klatkę windy. Z dna wykopu wydrążono kilkumetrowej średnicy szyb o głębokości około 38-40 m do zasadniczej części podziemi, leżących na wysokości 346,5-349,5 m n.p.m., będących drugim zespołem wyrobisk. Składa się on z czterech nie obudowanych sztolni, przebijających wzgórze zamkowe z dwóch stron, połączonych systemem obetonowanych w większości wyrobisk komorowych i chodnikowych. Trzy sztolnie mają wloty na północno-zachodnim zboczu i biegną w kierunku południowo-wschodnim Oddalone są od siebie o 50 i 25 m. Czwarta sztolnia ma wlot na zboczu południowo-wschodnim i biegnie w kierunku północno-zachodnim Wloty sztolni nr 3 i 4 leżą po przeciwnych stronach wzgórza i oddalone są od siebie o 160 m. Długość sztolni wynosi: nr 1- 90 m, nr 2- 60 m, nr 3- 85, nr 4- 70 m, szerokość od 2,5 do 4,0 m, wysokość od 2,2 do 3,5 m, a ich wloty leżą na wysokości 347,5-348,0 m n.p.m. Pomiędzy sztolniami nr 1 i 2 znajdują się obetonowane wyrobiska komorowe o łukowym kształcie, łączące się ze sobą pod kątem prostym. Mają one sumaryczną długość 250 m, szerokość 5,5 m, wysokość 5,0 m. Od ciągu tego poprowadzono w kierunku południowo-zachodnim obetonowaną halę o łukowym kształcie, mającą 35 m długości, 4,0 m szerokości i 4,5 m wysokości. W środkowej części posiada ona cztery obetonowane komory (po dwie leżące naprzeciw siebie) o łukowym stropie, długościach od 9,0 do 13,0 m, szerokości 4,5 m, wysokości 3,8 m. Przedłużeniem sztolni jest niewielka nie wykończona komora, z której dalej w kierunku szybu głównego biegną równolegle dwie obetonowane sztolnie o łukowych stropach. Jedna ma 2,6 m długości, 1,5 m szerokości i 3,0 m wysokości. Około 10 m przed szybem łączy się ona z wychodzącą na powierzchnię sztolnią nr 4. Kończy natomiast, połączonym z szybem, obetonowanym pomieszczeniem leżącym 1 m powyżej poziomu sztolni, mającym wymiary: długość 3,3 m, szerokość 2,5 m, wysokość 3,5 m. Druga sztolnia ma 18 m długości, 1,5 m szerokości i 2,6 m wysokości. W pobliżu szybu łączy się z końcowym odcinkiem wychodzącej na powierzchnię sztolni nr 3. Poza szybem głównym podziemia połączone są z powierzchnią drugim szybem o wymiarach poprzecznych 3,5 x 3,5 m, mającym wlot obok jednego z budynków administracyjnych oraz otworem wiertniczym o średnicy kilkudziesięciu centymetrów. Wlot jego znajduje się obok jednej z dawnych oficyn dworskich. W trakcie prac budowlanych podawano nim do podziemi beton. Pod względem górniczym stan wyrobisk jest dobry. Część z nich jest zawilgocona na skutek wycieków kroplowych. Sumaryczna długość zinwentaryzowanych wyrobisk podziemnych w kompleksie "Książ" wynosi 950 m, powierzchnia 3 200 m2, a objętość 13 000 m3. W naziemnej części kompleksu prace prowadzono na terenie zamku oraz w jego okolicy.

Poza obrębem zamku przygotowywano sieć bunkrów wartowniczych i ogrodzeń, ujęcia, zbiorniki i przepompownie wody, oczyszczalnię ścieków oraz budowle pomocnicze (magazyny, baraki, kolejkę wąskotorową, bocznicę kolejową). Lokalizacja i charakter drążonych pod zamkiem podziemi wskazują na ich ścisłe, funkcjonalne powiązanie z naziemnych systemem budynków zamkowych.

W samym zamku wykonywano różne roboty budowlane. Z poziomu tarasów do pierwszej kondygnacji piwnic zbudowano wymienioną już, nie wykończoną okrągłą klatkę schodową. Miała ona połączenie z parterem zamku dwoma ciągami schodów. Dolny ciąg przedłużono do góry (drążąc w skale przejście), tworząc nowe połączenie schodami z pierwszym piętrem zamku. W związku z tymi pracami na parterze ustawiono duży kompresor. Część pomieszczeń przebudowywano i przemalowywano, zrywano też plafony oraz inne zabytkowe ozdoby (sala Krzywa, sala Konrada, Holl Bolka). W starej części zamku zaczęto wymieniać drewniane stropy, rozpoczęto też prace w skrzydle zachodnim. Na piątym piętrze większe pomieszczenia przebudowywano na mniejsze. W pobliżu budynku bramnego wybudowano zbiornik przeciwpożarowy, a obok niego przepompownię. Po zboczu wzgórza budowano drogę- kończyła się ona platformą przed wlotami sztolni nr 1, 2 i 3. W pobliżu początkowego odcinka tej drogi zlokalizowano warsztaty i magazyny. Poniżej muru zamkowego, pomiędzy sztolniami nr 1 i 2, znajdowały się różne urządzenia techniczne. Kilkadziesiąt metrów na południowy-zachód od wlotu sztolni nr 3 zbudowano niewielką komorę (magazyn lub wartownia), a na zboczu poniżej sztolni obok zwałów kamienia z podziemi, wybudowano oczyszczalnię ścieków. Przy wylocie wąwozu rzeki Pełcznicy znajdowały się baraki mieszkalne oraz magazyny. Około 1 km na południowy-wschód od zamku, na wzgórzu w pobliżu drogi Wałbrzych- Świebodzice zbudowano dodatkowy zbiornik na wodę, który zasilany miał być ze studni głębinowych w Lubiechowie. W pobliżu nich wybudowano także przepompownię wody. Teren wokół zamku był ogrodzony i strzeżony żelbetonowymi bunkrami. Zaopatrzenie w materiały budowlane odbywało się z odległej o około 2,5 km bocznicy kolei normalnotorowej, znajdującej się w Lubiechowie (za Palmiarnią), skąd kolejkę wąskotorową doprowadzono do zamku.

Mroczna tajemnica osłania też końcówkę prac w lutym 1945 roku. Prace nadal kontynuowano aż do maja 1945, kiedy to wymordowano wszystkich jeńców pracujących przy budowie. Do dziś jednak nie wiadomo co stało się z kilkoma tysiącami ludzi drążących tunele pod zamkiem. Nie zachowały się żadne niemieckie dokumenty, ani też wspomnienia ocalałych mieszkańców tamtych terenów, dotyczące losu tych ludzi. Co wówczas robiono w ścisłej tajemnicy? Dlaczego nic nie wiadomo o prowadzonych wówczas pracach? Czy były to zakrojone na szeroką skalę prace kamuflażowe? Jeden ze świadków oprowadzany po istniejących pomieszczeniach nie mógł ich rozpoznać i twierdził, że wiele w nich zmieniono lub znikneły za postawionymi ścianami, których nie było w czasie jego pobytu. Dzieła zniszczenia dokonały w latach 1945-1946 wojska rosyjskie dewastując i kradnąc co tylko było możliwe. Do lat 70. zamek był ogólnie dostępny dla "tubylców" i sukcesywnie dewastowany i rabowany.

Podziemia, które opisano i zinwentaryzowano były dostępne jeszcze do lat 60. Obecnie jest dostępny w formie trasy turystycznej tylko jeden ciąg podziemi, do których wchodzi się od strony tarasów ogrodowych. Wyrobisko to było połączeniem szybu windy prowadzonej ze wszystkich kondygnacji zamku z tarasami i głównym szybem, który zbudowano na zamkowym dziedzińcu przed wejściem do zamku (zasypano go w latach 70. ze względu na duże zagrożenie dla zwiedzających). Szyb ten w swojej górnej części miał być najprawdopodobniej komorą maszynowni windy, instalowanej w zasadniczym szybie prowadzącym 40 metrów w głąb zamkowej góry. Tam też znajduje się drugi zasadniczy zespół wyrobisk: hal i sztolni. Są to cztery sztolnie przebiegające wzgórze zamkowe z dwóch stron, łączone systemem obetonowych wyrobisk: hal i sztolni. Są to cztery sztolnie przebijające wzgórze zamkowe z dwóch stron, łączone systemem obetonowanych wyrobisk: komór i chodników. Zinwentaryzowano w sumie 950 m podziemnych chodników i pomieszczeń o powierzchni około 3 000 m2 i objętości ponad 13 000 m3. W świetle zeznań jednego ze świadków, są to nie wszystkie podziemia, gdyż część z nich najprawdopodobniej zamaskowano podczas prac w okresie luty -maj 1945 roku.

Jednakże nie jest to koniec tajemnic zamku rodu von Puss. Otóż jeden ze świadków, że w podziemnych budowano coś, co do złudzenia przypominało dworzec kolejowy... (Inni świadkowie wspominają o tajemniczym pociągu - widmie, który wyjechał za Świebodzic a nigdy nie dojechał do Szczwienka). Gdzie podziały się opancerzone wagony ciągnięte przez dwie spalinowe lokomotywy. Czy obawiano się wyłączenia prądu na zelektryfikowanej linii kolejowej z Wrocławia do Drezna? Zniknięcie pociągu zbiega się w czasie z pracami maskującymi w Zamku Książ. Czy na tzw. 61,1 km linii kolejowej Wrocław- Wałbrzych była zamaskowana bocznica kolejowa prowadząca do wnętrza góry?

Jest i druga tajemnica. Otóż podczas poszukiwań i ekshumacji zwłok przymusowych robotników, pan Tadeusz Słowikowski, emerytowany górnik z Wałbrzycha, poszukiwacz- amator i pasjonat tajemnic Gór Sowich i Dolnego Śląska natrafił na zwłoki kilku osób. Podczas oględzin lekarskich stwierdzono jednoznacznie, że byli to ludzie tak zadbani i leczeni, że w chwili śmierci (zabito ich z broni maszynowej) nie mogli być jeńcami ani robotnikami, gdyż tak leczono wówczas u dentystów ... niemieckich.

Oto kolejny jakże enigmatyczny akcent. W maju 1945 roku w okolice Wałbrzycha wkraczają Rosjanie, około miesiąca wcześniej ze Świebodzic odjeżdża opancerzony pociąg - dwa wagony towarowe o nieznanym ładunku - zmierza w kierunku Wałbrzycha. Nigdy tam nie dojechał- zniknął... Oczywiste wydaje się istnienie podziemnego tunelu - takiego jednak nie odnaleziono... Co jeszcze mogą kryć podziemia zamku?

Tadeusz Słowikowski, wieloletni badacz tajemnic zamku Książ pod Wałbrzychem namówił do badań w rezydencji powołany przez wojewodę dolnośląskiego Zespołu do Spraw Prowadzenia Postępowań w Przypadkach Uzyskania Informacji o miejscach Ukrycia Dóbr Kultury.

Swoje przypuszczenia co do miejsca, w którym znajdują się nieznane do tej pory zamkowe pomieszczenia, Tadeusz Słowikowski oparł na „Planie ramowego użytkowania zamku Książ”- dokumencie pochodzącym z Archiwum Federalnego Kancelarii III Rzeszy. Z dokumentu wynika że zamek miał być podzielony między wysokich oficjeli III Rzeszy. Przede wszystkim zaś miała się tu znajdować jedna z najokazalszych kwater Hitlera. Dla wodza przewidziano pokój do pracy, do konferencji i przyjęć, do czytania, łazienkę i pokój służbowy, w którym mieli nocować dwaj służący. W zamku miały znajdować się też trzy apartamenty dla osób towarzyszących, m.in. ministrów.

Na planach zamku, które posiada pan Tadeusz, znajdują się nieznane nikomu pomieszczenia. Na niemieckich planach widać wyraźnie kilka pokoi, których po prostu w rzeczywistości niema. W trakcie badań, m.in. odwiertów natrafiono na kanał techniczny, który być może jest połączony z pomieszczeniami, które znajdują się na planie. Badacze prowadzili prace w trzech miejscach, najważniejsze z nich to tzw. Długi Dziedziniec. To on prawdopodobnie jest ograniczony ścianą jednego z tajnych pomieszczeń. Zdaniem Tadeusza Słowikowskiego, te pomieszczenia miały służyć Hitlerowi jako bunkier.

Wiercenia na zamku poprzedzały badania naukowców Akademii Górniczo- Hutniczej kilkanaście lat temu. Oni także sugerowali, ze w zamku mogą znajdować się nie znane nikomu miejsca. Potwierdziły to również badania georadarem.

Albert Speer i Nicolaus von Below wspominali, ze Książ stanie się jedną z kwater Adolfa Hitlera. Dowiadujemy się o niej jednak z niemieckich źródeł co może świadczyć o rozpowszechnianiu jej w celu dezinformacji. Jeśli jednak miała to być "tylko" kwatera główna Hitlera, w jakim więc celu wysadzano i maskowano część korytarzy? Co przy pomocy tej dezinformacji chciano ukryć ?). „(...) Regularne systemy schronów istniały na Obersalzbergu w Monachium (...), a w 1944 zlecił Hitler budowę dwóch podziemnych kwater głównych (...), na Śląsku i w Turyngii. (...) poinformowałem Fuhrera, że przy rozbudowie jego głównej kwatery pracuje aktualnie ok. 28 000 robotników. Według mojego pisma do adiutanta Hitlera do spraw Wehrmachtu z 22.09.1944 r. na budowę schronów w Kętrzynie wydano 36 mln RM, na schrony w Pullach pod Monachium, które zapewniały bezpieczeństwo Hitlerowi w czasie jego pobytów w Monachium- 13 mln RM, a na zespół schronów „Riese” koło Bad Charlottenbrunn (tj. Jedlina Zdrój)- 150 mln RM. Do wykonania tych budów potrzeba było według mojego pisma 257 tys. metrów sześciennych betonu zbrojonego stalą (łącznie z niewielką ilością zwykłego muru), 213 tys. metrów sześciennych tuneli, 58 km dróg wraz z 6 mostami, 100 km rurociągów. (...)”. Powyższe słowa można znaleźć w książce Alberta Speera, szefa Organizacji TODT oraz ministra przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy. Tych parę zdań, upowszechnionych przez człowieka z najbliższego otoczenia Hitlera, stało się dla wielu badaczy ważnym elementem i motywacją do poszukiwań nieznanych partii podziemi.

Nicolaus von Below pisze w swoich pamiętnikach tak o nowej kwaterze Hitlera

” W planie (...), była budowa wielkiej nowej Kwatery Fuhrera na Śląsku w rejonie Waldenburga (tj. Wałbrzycha), w skład której miał wchodzić także zamek Furstenstein (tj. Książ) w posiadłości książąt Plessów. (...) W ciągu roku dwa razy odwiedziłem ten obiekt i za każdym razem miałem nieprzeparte wrażenie, że ukończenia tej budowy już nie doczekam. Próbowałem zainspirować Speera, żeby wpłynął jakoś na Hitlera, aby ten kazał przerwać tę budowę. Speer nazwał to rzeczą niemożliwą. Rozrzutne prace biegły tym czasem dalej, wtedy, kiedy każda tona betonu i stali była gwałtownie potrzebna w innych miejscach.”

Można by z tego wywnioskować (zakładając, że w zamku Książ nie miało być kwatery wodza), że albo adiutant Hitlera bardzo ładnie zamydla oczy, albo specjalnie wprowadzono go w błąd. Jednak rozwiązanie zagadki leży głęboko pod ziemią i minie jeszcze dużo czasu do jej wyjaśnienia.

Więźniów z obozu Gross-Rosen wykorzystywano podczas budowy kompleksu „Riese”. Obóz w powstał w sierpniu 1940 roku jako filia KL Sachsenhausen, której więźniowie przeznaczeni byli do pracy w miejscowym kamieniołomie granitu. Pierwszy transport przybył tam 2 sierpnia 1940 roku. 1 maja 1941 roku Arbeitslager Gross-Rosen uzyskał status samodzielnego obozu koncentracyjnego. W pierwszych dwóch latach istnienia KL Gross-Rosen był małym obozem nastawionym w dalszym ciągu na obsługę kamieniołomu. Mordercza 12-godzinna praca w kamieniołomie, głodowe racje żywnościowe, brak należytej opieki lekarskiej, nieustanne maltretowanie i terroryzowanie więźniów zarówno przez załogę SS, jak i Kapo powodowały duża śmiertelność, a KL Gross-Rosen był postrzegany jako jeden z najcięższych obozów koncentracyjnych. Zasadnicza rozbudowa obozu Gross-Rosen przypada na rok 1944, zmienia się również jego charakter; obok centrali w Gross-Rosen powstają liczne filie (około 100) zlokalizowane przede wszystkim na terenie Dolnego Śląska, Sudetów i Ziemi Lubuskiej. Do największych należały obozy: AL Fünfteichen w Jelczu, 4 obozy we Wrocławiu (Breslau), Dyhernfurth w Brzegu Dolnym, Landeshut w Kamiennej Górze oraz w zespół obozów Riese zlokalizowanych w Górach Sowich. Ogółem przez Gross-Rosen - obóz macierzysty i jego filie- przeszło około 125 000 więźniów, w tym również więźniowie nie rejestrowani, przywożenia do obozu na egzekucję, np. 2 500 radzieckich jeńców wojennych. Do najliczniejszych grup narodowościowych w obozie należeli Żydzi (obywatele różnych państw europejskich), Polacy oraz obywatele byłego Związku Radzieckiego. Szacunkowa liczba ofiar obozu Gross-Rosen wynosi około 40 000.Jednym z najtragiczniejszych okresów w dziejach tego obozu była jego ewakuacja. Podczas, czasami nawet wielotygodniowych, transportów zginęło wiele tysięcy więźniów. Od jesieni 1943 roku do lutego 1945 roku działał na terenie KL Gross-Rosen wychowawczy obóz pracy wrocławskiego gestapo (AEL), przez który przeszło 4200 więźniów.

Dla ruchu turystycznego udostępniono dwa kompleksy „Rzeczkę” (w 1995) i „Osówkę” (w 1996) pozostałą część kompleksów można zwiedzać na własną rękę (radzę zabrać ze sobą grube ubranie i latarkę).Od momentu udostępnienia kompleksów turystą można zaobserwować coraz więcej prób podejmowanych w celu wyjaśnienia tajemnic kompleksów. W prace eksploracyjne zaangażowali się między innymi: Jerzy Cera z Krakowa, Jacek Duszczak i Zbigniew Łazanowski z Głuszycy oraz Bogdan Rosicki i Andrzej Henzel z Walimia.

Czy najwyższy szczyt Gór Sowich- Wielka Sowa- posiada podziemne wyrobiska, a jeśli nie, to dlaczego regulowano strumienie, a drogi przystosowano dla ciężkich pojazdów.

Te i wiele innych pytań pozostają bez odpowiedzi. Czy komukolwiek uda się rozwikłać tajemnicę „Olbrzyma”- nie wiadomo, ale na pewno warto próbować.

Literatura:

Dudziak M. "Riese - Tajemnica Gór Sowich"

Garba D. "RIESE. Zagadka kwatery głównej Hitlera na Dolnym Śląsku”

Kalarus J. "Milczące podziemia Walimia"

Kalarus J. "Tajemniczy świat Osówki"

Konieczny A. „Śląsk a wojna powietrzna lat 1940-1944”

Kruszyński P. "Podziemia w Górach Sowich i Zamku Książ"



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
europejski system energetyczny doc
Perzynski Do gory
KLASA 1 POZIOM ROZSZERZONY doc Nieznany
gory
5 M1 OsowskiM BalaR ZAD5 doc
Opis zawodu Hostessa, Opis-stanowiska-pracy-DOC
Messerschmitt Me-262, DOC
PAKOWANIE PLECAKA, Góry
Opis zawodu Robotnik gospodarczy, Opis-stanowiska-pracy-DOC
Opis zawodu Położna, Opis-stanowiska-pracy-DOC
Opis zawodu Przetwórca ryb, Opis-stanowiska-pracy-DOC
Blessing in disguise(1), Fanfiction, Blessing in disguise zawieszony na czas nie określony, Doc
Opis zawodu Politolog, Opis-stanowiska-pracy-DOC
Protokół wprowadzenia na roboty, Pliki DOC PPT
Połączenie komputerów w sieć, DOC

więcej podobnych podstron