HLN CZ-II R-6, Kozicki Stanisław


Wydawca „MYŚL POLSKA „; 8, Alma Terrace, London, W. 8

Z zasiłkiem Instytutu im. Romana Dmowskiego w St. Zjednoczonych

Do druku przygotowali: Antoni Dargas, Józef Płoski i Hanka Świeżawska

Printed by Gryf Printers (H. C.) Ltd. — 171 Battersea Church Road, London, S. W. 11.

STANISŁAW KOZICKI

HISTORIA LIGI NARODOWEJ

(OKRES 1887 — 1907)

MYŚL POLSKA, LONDYN 1964

CZĘŚĆ II

POLITYKA LIGI NARODOWEJ (1893—1904)

ROZDZIAŁ SZÓSTY

POCZĄTKI PRACY POLITYCZNEJ LIGI NARODOWEJ W GALICJI

Założona w r. 1887 Liga Polska nie rozwinęła nowej działal­ności w zaborze austriackim. Główny jej przedstawiciel prof. Hirszberg, który bywał na zjazdach w Genewie i w Paryżu, wycofał się z pracy politycznej. Skupieni koło niego ludzie, Ta­deusz Romanowicz i inni, zajęli się jawną pracą polityczną, jako kierownicy stronnictwa demokratycznego i działacze wśród warstw średnich. Przystosowywali się do poziomu polityki ga­licyjskiej, przestali obejmować całokształt polityki polskiej.

Gdy w r. 1893 przekształcono w Warszawie Ligę Polską na Narodową, w Galicji nie było potrzeby przeprowadzania refor­my, po prostu dlatego, że nie było tam ligowców. Dopiero w la­tach następnych zaczęła się „kolonizacja” Galicji działaczami Ligi Narodowej z Królestwa. Ułatwiały tę „kolonizację” władze rosyjskie przez aresztowania, więzienie i zsyłki. Działacze poli­tyczni w zaborze rosyjskim często nie decydowali się na to, by się dać aresztować i wyjeżdżali za granicę, inni — skazani na zesłanie — nie chcieli tracić długich lat w życiu bezczynnym w głębi Rosji i opuszczali terytorium państwa rosyjskiego. W ten sposób zaczęli się gromadzić, zwłaszcza w dwóch większych miastach galicyjskich, we Lwowie i w Krakowie, emigranci z Królestwa. Dostarczyły ich manifestacje majowe z roku 1891, manifestacja kwietniowa z roku 1894, sprawy studenckiej Oświa­ty Ludowej z roku 1898, no i indywidualne „wsypy” połączone z koniecznością ratowania się przed więzieniem lub długim ze­słaniem. Emigranci tacy nie byli przeważnie ludźmi przecięt­nymi, byli to kierownicy pracy politycznej w Królestwie lub też wybitniejsi działacze w różnych dziedzinach.

Przede wszystkim zaczęli się skupiać we Lwowie, gdzie zjawił się w roku 1895 Roman Dmowski i od 15 lipca objął Przegląd Wszechpolski. W grudniu tegoż roku przyjechał J. L. Popławski. Koło tych dwóch twórców i kierowników ruchu wszechpolskiego zaczęli się gromadzić inni. W roku 1898 opuścił Monachium Zygmunt Balicki i osiadł na stałe w Krakowie. Koło niego grupowali się członkowie Ligi i zwolennicy kierunku demokratyczno-narodowego w Galicji Zachodniej.

We Lwowie, prócz Dmowskiego i Popławskiego, osiedlili się: Ignacy Domagalski, skazany po manifestacji majowej, Stanisław Kośmiński, jeden z założycieli Związku Młodzieży Polskiej w roku 1887, a potem współredaktor Wolnego Słowa Pol­skiego, Józef Hłasko, skazany po manifestacji kwietniowej, współpracownik Głosu, Zdzisław Dębicki, aresztowany pod­czas manifestacji kwietniowej, znany później poeta i publicysta, Bronikowski, Czesław Sobolewski z Zagłębia Dąbrowskiego, Bro­nisław Koskowski z Łaszczowa w Lubelskim, gdzie organizował transporty i „wsypał się” pod koniec roku 1896. Później (1899) przybyli więzieni za „Oświatę Ludową” Roman Sochaczewski i Antoni Sadzewicz. W r. 1902 przeniósł się do Lwowa, by objąć redakcję Słowa Polskiego, Zygmunt Wasilewski. Nale­żeli do Ligi późniejszy profesor Adam Szelągowski i Jan Ka­sprowicz.

Członkowie Ligi stanowili grono ludzi bardzo blisko ze sobą żyjących. Łączyły ich ideologia i wspólne prace polityczne. Ośrodkiem życia ich towarzyskiego był dom Ignacostwa Doma­galskich.[1]

Z miejscowych Galicjan pierwszymi współpracownikami „Królewiaków” byli wychowańcy Związku Młodzieży Polskiej dr Ernest Adam i Kazimierz Wróblewski, nauczyciel i pisarz podpisujący swe korespondencje i artykuły do Głosu (1895—1899) J. A. Sierpniak, lub w skrócie J. A. S.. Później już wstąpili do Ligi praktyczni działacze społeczni i polityczni miej­scowi — Stanisław Biega z Sanoka, grający wybitną rolę w or­ganizacji Sokoła, dr Leonard Tarnawski — adwokat i poseł sej­mowy, długoletni działacz narodowy w Przemyślu.

Do Krakowa przyjechał w roku 1900, po długim pobycie za granicą w Anglii i w Paranie — Roman Dmowski i od stycz­nia 1901 roku zajął się redakcją Przeglądu Wszech­polskiego; w roku 1899 na jesieni objął miejsce asystenta przy katedrze uprawy roli i roślin na Uniwersytecie Jagielloń­skim przybyły z Halle „brat” zetowy Stanisław Kozicki, został przyjęty do Ligi i zajął stanowisko „starszego” w grupie związ­kowej w Krakowie; w Czernichowie był profesorem Stefan Surzycki, jeden z założycieli Zetu w roku 1887, „emigrant” z Kró­lestwa, Józef Pawłowski, późniejszy działacz narodowy w Wilnie. Następnie przyjechał Jan Załuska po odbyciu więzienia w związ­ku ze sprawą „Oświaty Ludowej”. Przez jakiś czas działał na gruncie krakowskim Wincenty Lutosławski, który wykładał na Uniwersytecie i brał czynny udział w pracach Ligi. Z miejsco­wych najdawniejszymi członkami Ligi byli: Kasper Wojnar, głośny działacz oświatowy, posiadający w Krakowie księgarnię i wydający kalendarze i książeczki dla ludu, bracia Kostkiewicze, sędzia i inżynier. Później zostali przyjęci Włodzimierz Tetmajer, znany malarz, mieszkający w Bronowicach pod Krakowem, Wł. Turski, prezes Sokoła, adwokat Stanisław Rowiński i inni. Przy­jechali też jako „emigranci” z zaboru pruskiego, po sprawie jaką tam mieli za należenie do organizacji polskich, młody medyk Władysław Bolewski i późniejszy księgarz i wydawca z Ostrowia Stefan Rowiński.

W okresie, który nas tutaj zajmuje (1893—1904), istniały formalnie grupy Ligi: w Krakowie, gdzie przez cały czas (do roku 1905) komisarzem był Z. Balicki i we Lwowie, gdzie pierw­szym komisarzem był inż. Gabriel Sokolnicki,[2] a po nim Edmund Moszyński, lecz polityką miejscową grupy te się aż do roku 1902 nie zajmowały.

Przybysze z Królestwa zastali społeczeństwo galicyjskie pod względem politycznym zupełnie zorganizowane. Władza Krajowa i kierownictwo przedstawicielstwa w Wiedniu było w rękach konserwatystów, prowadzonych przez ich odłam krakowski (stańczyków). Obok nich istniało stronnictwo demokratyczne, socja­liści i kilka stronnictw ludowych.

„Teren polityczny — powiada trafnie Z. Wasilewski[3] — był całkowicie rozebrany między stronnictwa według klucza intere­sów klasowych. Konserwatyści — to była większa część ziemiaństwa i kapitały, demokraci polscy to mieszczaństwo, żydzi, prze­mysł, inteligencja, ludowcy — to chłopi, socjaliści — to robot­nicy. Wszystko miało swoich 'zastępców', tylko naród się zgubił. Jego interesów nie miał kto bronić”.

Byli jednak zarówno w dwóch największych miastach, jak na prowincji ludzie, których nie zadowalała „polityka” galicyjska, którzy obejmowali myślą całą Polskę i chętnie poświęcali się pracy nie „partyjnej” lecz „narodowej”. Wielu czytało Prze­gląd Wszechpolski i przejmowało się głoszonymi w nim ideami. Wreszcie dorastało nowe pokolenie młodzieży, które czuło narodowo i szukało instynktownie nowych przewodników. Prof. Zdzisław Próchnicki, na przykład,[4] pisze, że K. Wróblewski zwrócił jego uwagę już w roku 1895 na wychodzący we Lwowie Przegląd Wszechpolski i na to, że pismo jest organem nowego kierunku politycznego przynoszącego program na­rodowej polityki trój rozbiorowej. Stał się też Z. Próchnicki pil­nym czytelnikiem tego pisma, a pierwsze tego świadome echo znalazło się w przemówieniu programowym, które wygłosił jako nowo wybrany prezes Czytelni Akademickiej w listopadzie 1895 roku na wieczorku Mickiewiczowskim w ratuszu. W przemówie­niu tym znalazło się także zdanie: „Bez względu na kordony pojmowaliśmy zawsze naród polski jako jedną żyjącą całość, którą ożywiać powinna jedna myśl i której interesom powinna służyć jedna ogólnopolska polityka”.

Pierwszym bodaj terenem szerszej pracy kulturalnej człon­ków Ligi było Towarzystwo Szkoły Ludowej. We Lwowie[5] sku­pili się oni w tzw. „Kole IV”, które w roku 1900 wybrało przewodniczącym dr Ernesta Adama i przybrało nazwę „Koła im. T. T. Jeża”. W Krakowie pracowali w T.S.L. — Z. Balicki, który był członkiem Zarządu Głównego i S. Kozicki. Kołem Akade­mickim T.S.L. kierował „brat” zetowy Witold Broniewski, póź­niejszy profesor Politechniki Warszawskiej. Na walnym zjeździe T.S.L. w Krakowie, który się odbył 18 i 19 maja 1902 roku, większość mieli zwolennicy Demokracji Narodowej. Okazało się to przy rozprawach nad wnioskiem Koła im. T. T. Jeża refero­wanym przez Z. Próchnickiego, by skierować główną działalność Towarzystwa i przeważną część funduszów na Galicję Wschod­nią. Sprzeciwiał się temu wnioskowi Wilhelm Feldman, mimo to wniosek uzyskał przy głosowaniu więcej niż 2/3 głosów. Od tego czasu aż do roku 1930 mieli zwolennicy obozu demokratycz-nonarodowego większość w kierownictwie T.S.L. i na ich bar­kach spoczywała głównie praca w kołach miejscowych.

Drugim stowarzyszeniem, któremu członkowie Ligi poświęcili dużo pracy i wysiłku, był Sokół. Wybitnym działaczem w Sokole był Stanisław Biega. W Krakowie był bardzo czynny Zygmunt Balicki, który wprowadził do Ligi prezesa gniazda krakowskiego Wł. Turskiego i wybitnego działacza w Sokolstwie adw. Stani­sława Rowińskiego. Gniazda Sokoła odgrywały wówczas wielką rolę w życiu miast prowincjonalnych galicyjskich; aczkolwiek nie zajmowały się polityką praktyczną, to jednak oddziaływały na nastroje polityczne nie tylko miast powiatowych, lecz i wsi. Tak przez T.S.L. i przez Sokoła szerzyło się czytelnictwo Prze­glądu Wszechpolskiegoidee wszechpolskie. Poważną pomocą wreszcie dla działaczy Ligi stały się grupy zetowe lwowska i krakowska. Związek Młodzieży Polskiej wznowiony w roku 1898 przez Balickiego mieszkającego wówczas w Mona­chium, nawiązał szybko stosunki na uniwersytetach polskich w Galicji. We Lwowie byli wychowańcy dawnego Zetu tacy, jak dr Ernest Adam i Kazimierz Wróblewski, przyjechał z zagranicy „brat” Gabriel Sokolnicki. Działalność Związku rozwinęła się doskonale, o czym piszemy na innym miejscu. We Lwowie wpływ organizacji tej ujawnił się przez fakt, iż na prezesów najwięk­szego stowarzyszenia młodzieży — Czytelni Akademickiej — wybierano stale zwolenników kierunku wszechpolskiego: w roku 1895—1896 — Z. Próchnicki; w roku 1897—1898 był prezesem Jan Leszczyński; w roku 1898—1899 — Adam Skałkowski (póź­niej profesor Uniwersytetu Poznańskiego). Od jesieni roku 1898 zaczął wychodzić we Lwowie miesięcznik Teka, będący orga­nem Zetu i młodzieży narodowej. Z grona tej młodzieży wyszedł szereg działaczy kierunku demokratyczno-narodowego, lecz już w czasie swych studiów młodzież ta oddziaływała poważnie na opinię nie tylko w miastach uniwersyteckich, lecz także prowincjonalnych, skąd pochodziła.

We Lwowie powołała grupa Ligi do życia cały szereg insty­tucji kulturalnych. Przede wszystkim, w roku 1897 Towarzystwo Wydawnicze, do którego inicjatywę dał Popławski, a którego zabiegliwym kierownikiem stał się Ignacy Domagalski. Kapitał potrzebny zgromadzono z drobnych składek członkowskich i z udziałów pisarzy, których książki wydawano. Towarzystwo ma na swym rachunku poważny dorobek wydawniczy, bo książki Stefana Żeromskiego (Syzyfowe -prace), Jana Kasprowicza, St. Witkiewicza, Wł. Orkana, J. Kisielewskiego, J. Żuławskiego, a dalej Romana Dmowskiego, Zygmunta Wasilewskiego, J. K. Potockiego, Władysława Studnickiego, Bolesława Koskowskiego i innych. W marcu roku 1898 powstał Związek Naukowo-Literacki, którego prezesem został Jan Gwalbert Pawlikowski, a wiceprezesem Jan Kasprowicz. Związek urządzał zebrania od­czytowe i dyskusyjne, które cieszyły się wielkim powodzeniem i wpływały poważnie na opinię sfer inteligenckich Lwowa. W porozumieniu z księgarnią Altenberga prowadził w imieniu związku J. G. Pawlikowski wydawnictwo Wiedza i życie, w którym ukazał się Parlamentaryzm Z. Balickiego oraz książki P. Chmielowskiego, E. Przewóskiego, M. Ernsta oraz wiele cennych przekładów. Wreszcie w marcu roku 1902 zarejestrowano Szkołę Nauk Politycznych, w której kierownictwie grali rolę J. G. Pawlikowski, Z. Próchnicki, Wł. Studnicki, L. P. Przysiecki i inni.

W ten sposób, zanim się Liga zajęła polityką właściwą, sze­rzyły się jej wpływy kulturalne i społeczne przez ludzi, którzy zajmowali wybitne stanowiska w życiu kraju i przez instytucje, w których ci ludzie pracowali. W życiu politycznym brał w chwili osiedlenia się we Lwowie pewien udział J. L. Popławski, który był w przyjaźni z rodziną Wysłouchów. Zaczął on pisywać w Kurierze Lwowskim, należącym do Bolesława Wysłoucha, organie ruchu ludowego. Był tam także członkiem redakcji Jan Kasprowicz. W Kurierze Lwowskim ukazywały się też często w pierwszych latach istnienia Przeglądu Wszechpolskiego przedruki z tego pisma. Przegląd zajmował życzliwe stanowisko wobec ruchu ludowego, którego inicjatorem był Wysłouch, a na najwybitniejszego działacza wy­rabiał się wówczas Jan Stapiński. Zwalczał natomiast Popław­ski księdza Stojałowskiego z powodu jego ówczesnych sympatii rosyjskich.

Na własną drogę polityczną weszli Wszechpolacy w Galicji dopiero przez objęcie w roku 1901 wydawnictwa dziennika pt. Wiek XX .[6] Finansował to pismo Franciszek Rawita-Gawroński, redaktorem był J. L. Popławski. Przegląd Wszech­polski był jeszcze przez rok 1901 drukowany we Lwowie, lecz jego redakcją zajmował się całkowicie mieszkający w Krako­wie R. Dmowski. W Wieku XX pracował Józef Hłasko, po­magali młodzi, głównie Antoni Plutyński.

Było to pismo niezwykłe. Mały dzienniczek, nie posiadający własnych informacji, miał raczej charakter polityczno-pedagogiczny. Krótkie artykuły wstępne pisał Popławski. Nie miało podobnych artykułów żadne z ówczesnych pism galicyjskich, wszak wychodziły spod pióra człowieka, który znał znakomicie całą Polskę i orientował się doskonale w życiu wszystkich trzech za­borów. Na bieg spraw politycznych Galicji Wiek XX nie mógł oczywiście mieć wpływu, nie stało za nim żadne stronnictwo poli­tyczne. Zaczęto jednak liczyć się z opinią pisma, wypowiadaną przez Popławskiego. Na bieg wydarzeń oddziałał Wiek XX bezpośrednio wysuwając kandydaturę Jakóba Bójki na posła sejmu krajowego we Lwowie. Bójko przepadł w swoim własnym okręgu, gdyż administracja, służąc interesom stronnictwa kon­serwatywnego, zwalczała bardzo stanowczo ludowców. Mieli oni poprzednio 7 posłów, przeprowadzili tylko dwóch (Stapiński i Krempa). Zjawiła się w wielu umysłach myśl, by postawić kan­dydaturę Bójki we Lwowie. Wypowiedział ją na łamach Wieku X X Popławski, podjęła opinia narodowa, poparła młodzież uni­wersytecka, biorąc żywy udział w akcji wyborczej. Bójko został wybrany, był to triumf nie stronnictwa, do którego należał, lecz uczucia narodowego szerokiego ogółu, który w Bójce widział najlepszego przedstawiciela ludu wiejskiego. „Zarówno rozum polityczny, jak sumienie polskie — pisał Popławski po wybo­rze[7] wymagały tego zadośćuczynienia, tego wynagrodzenia krzywdy — nie stronnictwu ludowemu, nie Bójce osobiście, lecz raczej idei narodowej; myśli przewodniej naszych dziejów porozbiorowych, tej myśli, którą społeczeństwo nasze żyło i krze­piło się w dniach klęski i niedoli, za którą walczyło i z którą spodziewa się zwyciężyć! Od Kościuszki do ostatnich czasów najlepsze umysły, najszlachetniejsze serca w naszym narodzie jednoczyły się w dążeniu do unarodowienia ludu, do rozbudze­nia w nim świadomości politycznej, świadomości obywatelskiej. Wyrozumowane zamysły mężów stanu i prorocze widzenia poe­tów zbiegły się w tej nadziei, która stała się dogmatem naczel­nym naszej wiary narodowej, kamieniem węgielnym naszego patriotyzmu ... Jakób Bójko stał się jakby widomym symbolem tego narodowego odrodzenia ludu, stał się najpopularniejszym nie tylko w Galicji, ale w Polsce całej przedstawicielem tej wielkiej polskiej sprawy. A stał się nie tylko dlatego, że gorliwie i ofiarnie, mądrze i szlachetnie dla niej pracował, ale dlatego, i może głównie dlatego, że w nim objawiła się dusza ludu pol­skiego w najpiękniejszej, najbardziej typowej rodzimej posta­ci... W przemówieniach jego słyszymy jakby lata zamierzchłej przeszłości, ożywiają się w nich wspomnienia najwspanialszych chwil naszego życia dziejowego. Takimi byli ci, co budowali Polskę z Łokietkiem i Kazimierzem, i ci, co z Jagiellonami potę­gę narodową tworzyli i radzili mądrze na sejmach nad utrwa­leniem i urządzeniem Rzeczypospolitej”.

W tym samym czasie gdy członkowie grupy lwowskiej Ligi redagowali dziennik miejscowy, członkowie grupy krakowskiej nawiązywali stosunki z działaczami ludowymi w powiecie tarnobrzeskim i wzięli udział w redakcji tygodnika Głos Ziemi Sandomierskiej.[8] Kierownikiem ruchu ludowego w po­wiecie tarnobrzeskim był adwokat miejscowy, dr Antoni Surowiecki. Jego najbliższym pomocnikiem był gospodarz Wojciech Wiącek z Machowa. Obok różnych prac społecznych i kultural­nych w mieście i w powiecie zainicjował Wojciech Wiącek w rocznicę bitew pod Racławicami i pod Grochowem inscenizację tych bitew na błoniach pod Radomyślem. Na jeden taki obchód przybyła młodzież akademicka z Krakowa, wśród niej człon­kowie Związku Młodzieży Polskiej. Tak zostały nawiązane sto­sunki. Pomoc w prowadzeniu pisma zaproponował Stanisław Kozicki. Większość materiału nadsyłano z Tarnobrzeskiego, w Krakowie numer był układany i drukowany pod redakcją S. Kozickiego, a następnie wysyłany do Tarnobrzeskiego. Dnia 3-go maja 1901 Wiącek został przez Z. Balickiego przyjęty do Ligi i współpraca między członkami organizacji a kierownikami ruchu ludowego w Tarnobrzeskim jeszcze bardziej się zacieśniła.

Nie bardzo z tego było zadowolone kierownictwo stronnictwa ludowego, do którego należeli zarówno dr Surowiecki jak W. Wiącek, lecz przeszkód nie robiono. Zjawiły się one natomiast z innej strony. Właścicielem rozległych dóbr Zbydniów pod Radomyślem był Kanarek. Chodził on w chałacie i przestrzegał obyczajów swego narodu i swej wiary, lecz syn jego, Mojżesz, był „postępowcem”, należał do stronnictwa ludowego i sympaty­zował z socjalistami. Usiłował umieścić redakcję Głosu Zie­mi Sandomierskiej w Naprzodzie krakowskim i przez pewien czas udało mu się to zrobić.

Włościanie w powiecie tarnobrzeskim wyróżniali się kulturą ogólną i zrozumieniem zagadnień narodowych.[9] Ruch demokratyczno-narodowy zyskiwał tam też zwolenników, a Głos Zie­mi Sandomierskiej miał wpływ na opinię ludu. Z Gło­su, od stycznia 1903 powstał tygodnik ludowy Ojczyzna, wydawany we Lwowie pod redakcją Piotra Panka przy udziale Popławskiego. Ojczyzna z chwilą powstania Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego w Galicji stała się jego organem ludowym.

Istotny wpływ na stosunki polityczne w Galicji uzyskała Liga Narodowa właściwie dopiero po objęciu Słowa Polskiego. Dziennik ten założony przez Stanisława Szczepanowskiego był własnością spółki wydawniczej, w której głównymi udziałowca­mi byli Helena Szczepanowska oraz szwagrowie Szczepanowskie­go — Wacław Wolski i Kazimierz Odrzywolski. Redakcję pro­wadzili Tadeusz Romanowicz i Tadeusz Rutowski. Główni udzia­łowcy byli niezadowoleni ze sposobu prowadzenia pisma i zwró­cili się pod koniec roku 1901 do Zygmunta Wasilewskiego, który wówczas był sekretarzem redakcji Kuriera Warszaw­skiego, z propozycją, by objął redakcję pisma, a do Stron­nictwa Demokratyczno-Narodowego, aby utworzyło spółkę, która by wzięła Słowo Polskie w dzierżawę.[10] W Warszawie zajął się energicznie tą sprawą z ramienia Ligi Józef Kamiński, powstała spółka, zebrano kilkanaście tysięcy rubli. Z. Wasilewski pojechał do Lwowa na początku roku 1902 dla omówienia sprawy i powrócił do Warszawy, a w lutym przeniósł się do Lwowa. Dotychczasowa redakcja opuściła w komplecie pismo i założyła dziennik p.n. Nowe Słowo Polskie licząc na to, że pójdą za nią czytelnicy i prenumeratorzy. Z. Wasilewski znalazł się bez współpracowników i musiał wydać numer nazajutrz — 1 marca. Udało się jednak numer wydać. Popławski napisał artykuł wstęp­ny, przyszli z pomocą Helena Szczepanowska i Antoni Plutyński. Po paru tygodniach Wiek XX zamknięto, a Popławski i Hłasko przeszli do Słowa Polskiego, gdzie wraz z Z. Wasilewskim utworzyli podstawę redakcji. Przyjechał wkrótce z Zurychu Antoni Sadzewicz, wszedł do redakcji doświadczony dziennikarz Wojciech Dąbrowski, pozyskano korespondentów w Krakowie (Kazimierz Bartoszewicz) i w Wiedniu (Adam No­wicki). Później skupiły się koło Słowa Polskiego naj­wybitniejsze siły pisarskie lwowskie. Pisali w nim — Jan Kasprowicz, Stanisław Niewiadomski, prof. Władysław Witwicki, Władysław Kozicki, Kornel Makuszyński i inni. Z. Wasilewski jako redaktor posiadał duże doświadczenie, w latach 1895—1899 prowadził w Warszawie tygodnik Głos, a potem był przez dwa lata sekretarzem redakcji Kuriera Warszawskiego. Poza tym miał porządne przygotowanie literackie i jako dawny członek organizacji Ligi wyrobienie polityczne. Postawił też pismo na wysokim poziomie, przez szereg lat zajmowało Słowo Polskie pierwsze miejsce wśród dzienników gali­cyjskich.[11]

Popławski przywiązał się był do Wieku XX i niechętnie opuścił to pismo, lecz znalazłszy w dużym dzienniku szersze pole i licznych czytelników poświęcił się pracy dziennikarskiej całkowicie. Przeglądem Wszechpolskim przeniesio­nym w styczniu 1902 roku do Krakowa zajmował się całkowicie Dmowski. Artykuły polityczne Słowa były chętnie czytane, zaczęli się też niebawem ze zdaniem Popławskiego liczyć poli­tycy galicyjscy. W ten sposób stało się Słowo Polskie narzędziem wpływu Ligi na opinię pod zaborem austriackim, a obóz wytwarzający się koło dziennika zaczął ważyć na bieg spraw.

Przez Słowo Polskie nawiązano stosunki ze Stanisławem Głąbińskim, który odegrał dużą rolę w życiu Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego w Galicji, a później w dziele od­budowania Polski, wreszcie w odbudowanym państwie polskim. Stanisław Głąbiński, urodzony w roku 1862 w Skolem, miał w czasie, gdy Stronnictwo Demokratyczno-Narodowe objęło Sło­wo Polskie, lat czterdzieści, był profesorem Uniwersytetu Lwowskiego. Wasilewski zyskał współpracę prof. Głąbińskiego dla spraw gospodarczych i politycznych. Okazało się przy tym, że nowy współpracownik w swych zasadniczych poglądach poli­tycznych jest bardzo bliski Demokracji Narodowej.[12] Toteż gdy zmarł Tadeusz Romanowicz, który posłował ze Lwowa do Rady Państwa, postawiono kandydaturę Głąbińskiego i przy pomocy Słowa Polskiego z łatwością wybór przeprowa­dzono.

Głąbiński zresztą nie był nowicjuszem w pracy społecznej i w polityce. Od roku 1888 wykładał ekonomię na Uniwersytecie Lwowskim, najprzód w zastępstwie Leona Bilińskiego, potem (od roku 1890) jako profesor nadzwyczajny. Był autorem książki O systemie fizjokratów w ekonomice społecznej i rozprawy o sprawie waluty, która wywołała obszerną dyskusję prasową. Brał też żywy udział w życiu społecznym. Był wiceprezesem To­warzystwa Kółek Rolniczych, w zarządzie Związku Stowarzyszeń Zarobkowych i Gospodarczych, prezesem Krajowego Związku Przemysłowego.

Wreszcie był członkiem lwowskiej Rady Miejskiej, a w latach 1891 i 1892 był redaktorem Gazety Narodowej. Pozy­skanie współpracy prof. Głąbińskiego stało się wydarzeniem bardzo ważnym dla rozwoju kierunku demokratyczno-narodowego w Galicji. Był to człowiek zrośnięty całkowicie z życiem społe­czeństwa miejscowego, zajmujący w tym życiu wybitne stano­wisko, mający przygotowanie odpowiednie, a także zamiłowanie do polityki i wysokie do tej działalności uzdolnienia. Temu wszy­stkiemu zawdzięczał prof. Głąbiński to, że w polityce polskiej w zaborze austriackim zajął później jedno z przodujących sta­nowisk.

Pierwsze wystąpienie parlamentarne nowego posła lwowskie­go[13] miało miejsce przy okazji dyskusji w Radzie Państwa nad sprawą ruską. W latach 1901 i 1902 wybuchły z inicjatywy poli­tyków ruskich strajki rolne w Galicji Wschodniej. Pozornie cho­dziło o sprawy zarobkowe, w rzeczywistości były to manifesta­cje polityczne. Chodziło o to, by rząd odebrał ziemianom polskim ziemię i rozparcelował ją między chłopów ruskich. Toteż prof. Głąbiński w swym przemówieniu parlamentarnym oświetlił cało­kształt sprawy ruskiej i odparł zarzuty stawiane polityce pol­skiej w przemówieniach i w prasie i wskazał, na jakich zasa­dach powinna się opierać w sprawie ruskiej polityka państwowa i krajowa.

Przemówienie to wywołało żywy oddźwięk w opinii polskiej, a poparte artykułami w Słowie Polskim i w Prze­glądzie Wszechpolskim utrwaliło radykalny zwrot w stosunku do społeczeństwa polskiego i do zagadnienia ruskiego w Galicji, zwrot, który był się rozpoczął na skutek awantur wywołanych przez studentów ruskich na Uniwersytecie Lwowskim. Rząd austriacki prowadził politykę wygrywania Rusinów prze­ciwko Polakom, idąc w tym za wskazówkami Berlina, który już wówczas miał daleko idące plany w związku z wygraniem spra­wy ukraińskiej; dawne stronnictwa polskie w Galicji traktowały sprawę ruską z punktu widzenia oderwanych zasad, ułatwiając w ten sposób antypolską politykę Wiednia i Berlina. Przemó­wienie prof. Głąbińskiego wniosło zupełnie nowy ton i nową metodę w traktowaniu sprawy stosunków polsko-ruskich, zaini­cjowało politykę ruską Demokracji Narodowej, opierającą się na realnym stanie rzeczy i biorącą za punkt wyjścia interes na­rodu polskiego jako całości. Ten punkt wyjścia uzasadnili później Zygmunt Balicki w Egoizmie narodowym wobec etyki (1902), a Roman Dmowski w Myślach nowoczesnego Polaka (1902).

Głośnym już było wystąpienie prof. Głąbińskiego w obronie polskości Uniwersytetu Lwowskiego na łamach Słowa Pol­ski eg o w szeregu artykułów pt. „Zamach na uniwersytet pol­ski we Lwowie” (r. 1902). Rusini dążyli do tego, aby Uniwer­sytet Lwowski zrobić ruskim. Gdy im to się nie udało na nor­malnej drodze politycznej, zaczęli wywoływać rozruchy na uni­wersytecie. Młodzież polska zajęła wobec tych manifestacji bar­dzo ostre stanowisko — w duchu zasad głoszonych przez Demo­krację Narodową. „Artykuły prof. Głąbińskiego w połączeniu z poprzednią kampanią młodzieży na uniwersytecie — pisze prof. Z. Próchnicki — stały się punktem zwrotnym w całym nastroju politycznym społeczeństwa polskiego w Galicji Wschod­niej i początkiem świetnego ożywienia całej pracy narodowej w tej dzielnicy”.101)

Pozyskanie szerokiego koła zwolenników w Galicji, wśród których byli ludzie zajmujący wybitne stanowiska, oraz objęcie wielkiego dziennika nie skłoniło jednak Ligi do wystąpienia na terenie ściśle politycznym. Zgodnie z metodą jej pracy grun­townej i opierającej się zawsze na dojrzałym zamyśle czekano chwili stosownej. Niecierpliwiącym się zwolennikom zwłaszcza z młodego pokolenia dawał Przegląd Wszechpolski102) taką naukę: „Niewątpliwie przyjdzie czas, że będziemy musieli swój program praktyczny w polityce zaboru austriackiego sfor­mułować i wystąpić w tej dzielnicy, jako stronnictwo polityczne w całym tego słowa znaczeniu, im później wszakże będziemy do tego zmuszeni, tym lepiej dla sprawy, której służymy. Dopiero wtedy możemy być pewni zachowania indywidualności politycz­nej naszego stronnictwa, dopiero wtedy możemy liczyć, że wywo­ła ono donioślejsze zmiany w życiu politycznym kraju, kiedy w szeregach jego stanie odpowiednia ilość ludzi nowego pokroju, wyrosłych w naszym ruchu, w jego moralnej atmosferze, wy­chowanych w jego zasadach. Gdy tych ludzi będzie dosyć, by wpoić społeczeństwu inne, nowe, głębsze rozumienie spowszech-niałych haseł narodowych, gdy dość głęboko będą rozumieli isto­tę naszego kierunku, by poczucia jej nie zatracić w niezbędnych

kompromisach praktycznej polityki, wtedy przyjdzie czas na wystawienie urzędowego programu stronnictwa”.

Wyznawcą zasady „nam się nie spieszy” był przede wszystkim Roman Dmowski, który był przeciwnikiem wszelkiej „tandety” politycznej i rozumiał, że głęboki prąd narodowy może być tylko wynikiem solidnej i długiej pracy wychowawczej. Liczył on zwłaszcza na młode pokolenie, na tych, co przechodzili szkołę myślenia demokratyczno-narodowego w Związku Młodzieży Pol­skiej. Zgodnie z tymi zasadami doszło do formalnego założe­nia Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego w Galicji dopiero w grudniu roku 1905.

Jak dalece wpływy Ligi Narodowej rozpowszechniły się w spo­łeczeństwie galicyjskim, tego dowodem był przebieg Wiecu Na­rodowego, który się odbył w dniu 31 maja i 1 czerwca 1903 r. we Lwowie. Inicjatywę urządzenia tego wiecu dał Kurier Lwowski, podjęło ją zaś i przyczyniło się do jej urzeczy­wistnienia przede wszystkim Stronnictwo Ludowe. Do komitetu organizacyjnego weszli przedstawiciele stronnictw, redakcji pism i stowarzyszeń. Przewodniczącym Wydziału Wykonawczego Ko­mitetu został Tadeusz Romanowicz. Do Wydziału z ramienia wszechpolaków weszli: Z. Balicki, R. Dmowski, St. Głąbiński, J. Popławski i Z. Wasilewski; przed samym wiecem wszakże, mając pewne zastrzeżenia co do zadań jego, z wydziału tego się wyco­fali. Chodziło o to, że ludowcy chcieli, by na wiecu został wybra­ny „Komitet Pracy Narodowej”, który miałby pewne zadania polityczne. „Myśmy — pisał Popławski — na zadanie wiecu pa­trzyli całkiem odmiennie: według nas dyskusja na wiecu powin­na była pouczyć szeroki ogół o naszym położeniu narodowym w dzielnicy austriackiej i o najbliższych w tym względzie za­daniach chwili bieżącej, a rezolucje wiecu — wyrazić te zadania w formie krótkiej dla wszystkich dostępnej. Tworzenie stałej organizacji międzypartyjnej z tak szerokimi atrybucjami, jakie jej nadali redaktorzy Kuriera Lwowskiego, uważa­liśmy za pomysł, mający tylko skompromitować wiec swą nie-wykonalnością w tym zakresie i swą podatnością do zużytkowa­nia w ubocznych celach partyjnych, nie mających nic wspólnego z zadaniami narodowymi”. W komitecie byli „Wszechpolacy” w mniejszości, okazało się natomiast, że na wiecu samym większość oświadczyła się za nimi, wypowiadając się za wnioskiem posła Tarnawskiego z Przemyśla odbierającym projektowanemu Komi­tetowi Pracy Narodowej charakter reprezentacji stronnictw i dający mu jedynie prawo inicjatywy w zwoływaniu konfe­rencji międzypartyjnych w sprawach konkretnych.

Na samym wiecu odegrali członkowie Ligi dużą rolę. W spisie referatów103) znajdujemy nazwiska takie: Jan Popławski (O stosunkach w zaborze rosyjskim), Jan Kasprowicz (O stosun­kach w zaborze pruskim), dr Kazimierz Wróblewski (O potrze­bach Śląska), Roman Dmowski (Opieka nad wychodźcami za ocean i Szkoła średnia w stosunku do polskiego społeczeństwa), dr St. Rowiński (Sokolstwo Polskie wobec pracy narodowej), O wynikach wiecu zaś taką wypowiedział opinię J. Popławski:104) „Jeśli przed wiecem mieliśmy powody do niezadowolenia z jego organizacji, sam przebieg wiecu, jego charakter i stanowisko-przekonały nas, że kierunek nasz nie jest sposobem politycznego myślenia garstki publicystów, jak to przeciwnicy nasi często twierdzą, ale że jest on wyrazem aspiracji znacznej części spo­łeczeństwa, na niemałym obszarze kraju, mającej już przewagę opinii. To przekonanie wynieśliśmy z wiecu i możemy powiedzieć, że nie będąc faktem epokowym jaki chcieliby w nim widzieć ludzie szukający w życiu politycznym więcej niż potrzeba efektu, był on wiecem licznym i poważnym, a co najważniejsza — był naprawdę wiecem narodowym, z uczucia panującego wśród wiecowników, z wygłaszanych opinii i uchwalonych rezolucji”.

Z doświadczenia, jakim był przebieg wiecu narodowego, wy­ciągnęło kierownictwo wnioski polityczne, postanowiło przystą­pić do organizacji Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego w Galicji. Pierwsze zebranie przygotowawcze105) odbyło się we Lwowie w mieszkaniu prof. Głąbińskiego dnia 6 stycznia 1904 roku. Wzięli w nim udział, prócz gospodarza: Jan Popławski, Ernest Adam, Leonard Tarnawski, Zdzisław Próchnicki, dr Tadeusz Dwernicki i Michał Grek. Ci dwaj ostatni na następnych zebraniach już się nie zjawili i do stronnictwa nie przystąpili. Zebrani uchwalili zwołać na dzień 17 stycznia 1904 roku do hotelu George'a zjazd organizacyjny stronnictwa.106) Zjazd uchwalił zaproponowane przez Popławskiego zasady programu i wy­brał komisję propagandowo-organizacyjną celem zorganizowania, stronnictwa. Referentem komisji został Zdzisław Próchnicki. Komisja ustaliła projekt programu na podstawie referatu opraco­wanego przez Z. Próchnickiego.107)

Poza opracowaniem programu zajmowała się komisja orga­nizacją grup stronnictwa w kraju i dopiero, gdy ta organizacja została należycie przeprowadzona, zwołano w grudniu 1905 zjazd organizacyjny, który po trzydniowych obradach zatwierdził ostatecznie program i zasady organizacji stronnictwa i wybrał komitet główny.

----------

88)[1] Życie tej „kolonii” lwowskiej opisuje szczegółowo i w sposób zajmujący Zdzisław Dębicki w książce Iskry w popiołach (nakład księgarni św. Wojciecha). Z. Dębicki spędził we Lwowie lata od października 1895 do października 1899. Studiował prawo na uni­wersytecie, pracował w redakcji Przeglądu Wszechpolskiego, byt tam rok ostatni urzędnikiem w Związku Towarzystw Zarobkowych i Gospodarczych.

89)[2] Teczka Z. Próchnickiego.

90)[3] Czasy lwowskie (Kurier Lwowski, styczeń—luty 1932).

91)[4] Teczka Z. Próchnickiego.

92)[5] Teczka Z. Próchnickiego.

93)[6] Wiek XX wychodził pod redakcją Popławskiego od 1901 do 1902.

94)[7] Przegląd Wszechpolski, r. 1901, str. 554.

95)[8] Wspomnienie o Głosie Ziemi Sandomierskiej w Myśli Naro­dowej.

96)[9] Interesujące dane pod tym względem w Pamiętnikach Jana Słomki.

97)[10] Z. Wasilewski, Czasy lwowskie. (Kurier Lwowski, styczeń— luty 1932):

,,Żeby omówić rzecz na miejscu z naszymi lwowianami wybrałem się do Lwowa — była już zima 1901 — bez paszportu na razie. Jechałem na Ojców, skąd przepustki dostarczył Karol Waligórski, wracałem na Katowice. W końcu lutego już z paszportem i osta­teczną decyzją wyjechałem powtórnie do Lwowa w towarzystwie adwokata W. Krypskiego, który wiózł pieniądze i załatwić miał sprawę prawną.

Więc i ja znalazłem się we Lwowie do kompletu dawnej redakcji Głosu aby zacisnąć jeszcze jeden węzeł między Lwowem a War­szawą.

Tegoż dnia po moim przybyciu do Lwowa wieczorem śp. Wacław Wolski mając już pewność, że dzierżawa do skutku dojdzie, urzą­dził zebranie redakcyjne w Słowie Polskim, gdzie w imieniu wy­dawców sprawę zmian mających się dokonać w redakcji przed­stawił. Okazało się, że dawni redaktorzy, Romanowicz i Rutowski, o gotującym się przewrocie dawno już wiedzieli i na to się przy­gotowali. Odpowiedzieli Wolskiemu, że dotychczasowa redakcja w komplecie, solidarnie tegoż wieczoru się usuwa i przechodzi do innego dziennika, który się będzie nazywał Nowe Słowo Polskie. Romanowicz miał już w tych rzeczach pewne doświadczenie, przed laty bowiem urządził taki sam zamach na Reformę Czerwińskiego w Krakowie, z powodzeniem.

Wolski wpadł do mnie do hotelu (mieszkałem w hotelu Europej­skim) o 10-ej wieczorem, bardzo zmartwiony, aby mnie o strajku zawiadomić. Nocny numer jeszcze wyjdzie, tak się bowiem złożyło, że członek redakcji, Józef Bornstejn, nie brał udziału w spisku i zgodził się pozostać a on był dyżurnym nocnym i nocny numer wydał. Numer główny schodził z maszyny koło 2-ej po południu.

Położenie było kłopotliwe. Przyszedł mi do głowy Ernest Adam, adres którego znałem. Udałem się do niego na naradę, on jednak zajęty sprawami swej kasy, odmówił pomocy. Postanowiłem się przespać a o 8-ej rano udałem się do redakcji. Sytuacja była bar­dzo zabawna, nie znałem drogi na Chorążczyznę, pytałem więc po drodze ludzi, gdzie jest redakcja, którą mam objąć.

Z lokalu redakcyjnego (na parterze Domu Naftowego) zionęła na mnie pustka, czułem się obco. Szuflady w biurkach zastałem opustoszone. Jak tu chwytać nerw dnia bieżącego, owego 1 marca 1902, z czego numer skleić?

Pierwsi zjawili się w redakcji ku pomocy pani Helena Szczepa­nowska i jej przyszły zięć p. Antoni Plutyński. Tego nagliłem aby ściągnął Popławskiego, w każdym razie wydobył od niego artykuł wstępny. Telegramy przyjdą. Odcinki powieściowe są złożone, go­towe są też jakieś kolumny z dodatkiem gospodarczym, zwykle naprzód przygotowywanymi. Jakoś wybrniemy.

Niemały kłopot okazał się z Popławskim. Ideę objęcia Słowa Pol­skiego popierał w zasadzie, ale gdy przyszła do realizacji, żal mu się zrobiło Wieku XX, do którego się przywiązał. Wydawał ten dzienniczek od roku przy pomocy finansowej Fr. Rawity-Gawrońskiego mając w redakcji przyjaciela Józefa Hłaskę. Tam też pra­cował Antoni Plutyński. Rozumiał, że dwóch dzienników wydawać nie będziemy mogli, że trzeba będzie Wiek XX zamknąć, a z dru­giej strony uląkł się nowego przedsięwzięcia. Wydało mu się, jak mi wyznał, że krok nasz był przedwczesny. Słowo Polskie nie bę­dzie miało żadnego oparcia w społeczeństwie rozpolitykowanym, po­dzielonym na stronnictwa. Wiek XX dopiero zaczął torować drogę, zyskując dla naszego kierunku przyjaciół. Wielki dziennik wymaga ogromnej obsługi, czytelnicy dawnego Słowa Polskiego nałożeni są do innego kierunku itp. Czułem jednak, że przywiązanie do Wieku XX było główną przyczyną pesymizmu Popławskiego. Dmowskiego nie było już we Lwowie. Zajęty w Krakowie Przeglądem Wszech­polskim zachował się wobec sprawy Słowa Polskiego neutralnie; a w tej chwili nawet pewno nie wiedział jak jest zaawansowana.

Sprzymierzeńcem sprawy stał się Rawita-Gawroński, któremu subsydiowanie Wieku XX ciążyło. Ponad siły brał na siebie obo­wiązki ten człowiek dobrej woli. Gawroński po paru dniach wszedł do redakcji Słowa Polskiego, jako referent sprawy ruskiej, a po paru tygodniach Wiek XX przestał istnieć.

Pierwsza formacja redakcji miała w swej podstawie nas trzech, mnie, Popławskiego i Hłaskę, jakiś czas pracowali Plutyński i Ga­wroński. Plutyński ściągnął z Zurychu studiującego tam swego ko­legę Sadzewicza. Ale jak widzimy, z jednym wyjątkiem Plutyńskiego, byli to wszystko „obcokrajowcy”, a wśród nich jeden Popławski w stosunkach miejscowych się orientował. Z dawnej re­dakcji pozostali nam w spadku już wspomniany Józef Bornstejn i korektor Henryk Bigeleisen. Objawiał też chęć pozostania jeden z filarów dawnej redakcji Wilhelm Feldman z Krakowa, stale pi­sujący felietony i krytyki literackie. Ci trzej nie wierzyli w przy­szłość konkurencyjnego Nowego Słowa Polskiego i mieli dobre przeczucie. W dzienniku tym, do którego przeszli oprócz Romanowicza i Rutowskiego, Witold Lewicki, Antoni Chołoniewski, Bro­nisław Laskownicki, Leopold Szenderowicz i inni, mieliśmy zajadłego wroga, usiłującego redakcję naszą kompromitować przez podkreśle­nie jej obcokrajowości. Oczywiście zabrano spisy prenumeratorów Słowa Polskiego aby im rozsyłać nowe pismo. Niebezpieczeństwo było duże.

Wybrałem się wkrótce do Krakowa, aby nawiązać z nim stosu­nek. Wyperswadowałem Feldmanowi, który nas zasypywał rękopi­sami, że nie może jednocześnie pisywać do nas i potajemnie do dziennika konkurencyjnego i że umowę zrywamy. Zyskałem w Feldmanie wroga na całe życie, nie chciał się nigdy zgodzić na moje współpracownictwo w literaturze polskiej i usunął mnie ze swojej historii literatury.

Na miejsce Feldmana zaangażowałem sarmatę Kazimierza Bartoszewicza, cieszącego się opinią znakomitego felietonisty. Zmieniło to do niepoznania fasadę pisma. Aby wzmocnić stronę techniki dzien­nikarskiej w Słowie Polskim, zaproponowałem p. Wojciechowi Dą­browskiemu, który pracował w Nowej Reformie przeniesienie się do Lwowa, na co się zgodził i w jakiś czas pracował już u nas.

Do najważniejszych momentów obsługi dziennikarskiej należało połączenie z Wiedniem. Dawne okazało się niemożliwe. Wiedziałem, że mieszkał w Wiedniu jako dziennikarz mój dawny znajomy z War­szawy, p. Adam Nowicki. Na moją propozycję od razu przystał. Wziął na siebie obsługę telegraficzną (-foniczną) do obu wydań i co dzień artykuł wiedeński. Pełnił tę służbę wzorowo aż do wojny.

Po paru miesiącach mieliśmy redakcję doskonale zorganizowaną. Do działu literackiego przybył Jan Kasprowicz, on też objął felieton teatralny. Referat muzyczny prowadził zrazu dawny współpracownik prof. Neuhauser a po roku, zdaje się, zastąpił go Stanisław Niewiadomski. Dział sztuk plastycznych prowadziła zrazu p. M. Wol­ska, wkrótce zastąpił ją Adam Łada-Cybulski, potem sprowadzony był dzisiejszy prof. Władysław Witwicki, wreszcie... Wł. Kozicki. Referat teatralny odkąd Kasprowicz oddał się studiom naukowym, objął słynny komediopisarz J. Kisielewski, ale na krótko po nim do wojny prowadził go wesoło Kornel Makuszyński. Makuszyriski do­stał posadę w Słowie Polskim drugiego sekretarza zaraz po ukoń­czeniu gimnazjum (około 1903), skoro dał się poznać jako poeta. Trzymał się redakcji do wojny z rozmaitymi awansami, potem już sławny jako powieściopisarz i mąż teatru.

Pełnię swego rozwoju osiągnęła redakcja, gdy po usunięciu się Sadzewicza (1905) stanowisko sekretarza zajął Kazimierz Wróblewski, doskonały znawca Galicji i dzielny pracownik. Niestety po dwu latach w Boże Narodzenie 1906 zginął wraz z żoną, siostrą, malarza Sichulskiego, śmiercią tragiczną (od zaczadzenia).

Pomocnikami sekretarza byli kolejno Józef Diehl (późniejszy adwokat), Kornel Makuszyński, Władysław Filar (późniejszy dy­rektor seminarium nauczycielskiego). Reporterkę zaczęliśmy w ro­ku 1902 z Mrawińczycem Władysławem Szenderowiczem. Po ustą­pieniu pierwszego z nich zaczął praktykę młody Tadeusz Gubrynowicz. Dodatkowo reporterkę policyjną robił Kazimierz Pepłowski, urzędnik Kasy Oszczędności, dziś już nie żyjący. Postać popularna we Lwowie, kontuszowa. Szenderowicz i Gubrynowicz pracowali do roku 1915. Korektorem (rewidentem) po Bigeleisenie był Zygmunt Januszkowski [Kłośnik]. On też prowadził dział sportowy. Pierwszy felieton sportowy w prasie lwowskiej był jego. Jakiś czas był przy nim korektorem Zygmunt Niedźwiecki, słynny nowe­lista. Poza tym Wacław Naake-Nakęski, który następnie aż do końca był nocnym redaktorem porannego wydania”.

98)[11] Statut Spółki dzierżawnej Słowa Polskiego został zarejestro­wany uchwałą Sądu Krajowego w dniu 3 kwietnia 1902 r. Do pierw­szej dyrekcji weszli: Wacław Wolski, Bolesław Łodziński, Franci­szek Rawita-Gawroński, Zygmunt Wasilewski i Ernest Adam. Ad­ministrację objął Zygmunt Medycki.

99)[12] We Wspomnieniach politycznych powiada Głąbiński: „Ja uwa­żałem się zawsze za demokratę urodzonego w przeciwieństwie do socjalistów” (str. 29).

100)[13] St. Głąbiński, Wspomnienia polityczne, str. 43.

101)[14] Teczka Z. Próchnickiego.

102)[15] Artykuł pt. Program Wszechpolski, r. 1902, str. 641.

103)[16] Przegląd Wszechpolski, r. 1903, str. 386.

104)[17] Przegląd Wszechpolski, str. 447 i 448.

105)[18] Teczka Z. Próehnickiego.

106)[19] Tekst listu zapraszającego u Z. Wasilewskiego Czasy lwowskie,, fel. 14. Zygmunt Wasilewski — Czasy lwowskie (Kurier Lwowski, styczeń—luty 1932) pisze: „Przy pomocy stosunków już wyrobio­nych przez Ligę Narodową i Wiek XX zaczęliśmy spisywać na kartce ludzi, na których liczyć możemy. Znalazłem taką kartkę w notesie z owych czasów. Przytoczę spis pierwszych naszych przyjaciół, za­praszanych na narady w sprawie założenia stronnictwa.

Z obecnych do Ligi Narodowej należeli Popławski, Wasilewski, Hłasko, Ernest Adam, Piotr Panek, Jan Kasprowicz, Antoni Sa-dzewicz, Tadeusz Moszyński, Bronisław Koskowski, Józef Pawłow-ski, Roman Sochaczewski, Jan Załuska, Zygmunt Ihnatowicz, Jan Gw. Pawlikowski, Zdzisław Próchnicki, Leonard Tarnawski, Fran­ciszek Bujak, Gabriel Sokolnicki, Stanisław Biega, Emil Schmidt, Władysław Turski, Ignacy Domagalski, Marcin Ernst, Czesław Sobolewski, Stanisław Kośmiński, Adam Szelągowski, Stefan Su-rzycki, Franciszek Gawroński, Feliks Godlewski...

Poza tym do Ligi Narodowej należeli już wtedy powołani ze Związku Młodzieży Polskiej: Edmund Moszyński, Stefan Dąbrowski, Adam Skałkowski, Jan Leszczyński, Kazimierz Jarecki, Edward Dubanowicz, Antoni Plutyński, Stanisław Kasznica i najmłodszy,. Stanisław Stroński.

Z przyjaciół pisma, których chcieliśmy mieć w stronnictwie za­proszeni byli: Zbigniew Pazdro, Józef Buzek, Antoni Surowiecki z Tarnobrzega, A. Doerman z Tarnopola, Jan Rozwadowski, Sta­nisław Bal, dr Piotr Kucharski, dr Adam Szulisławski, Władysław Studnicki, dr Czesław Uhma, Kazimierz Twardowski, prof. Wacław Wolski, Tadeusz Sobolewski, Wiktor Ungar, Tadeusz Cieriski, Adolf Cieński z Olejowa, poseł Bolesław Żardecki, poseł Stanisław Ja­błoński z Rzeszowa, poseł Albin Rayski, poseł Paweł Ćwiertnia, poseł Stanisław Głąbiński, poseł Michał Grek, Henryk Sawczyński, członek Wydziału Krajowego Bronisław Schworm, poseł Tytus Bujnowski, Eugeniusz Pierożyński, Sebastian Stafiej z Krakowa, Józef Bek z Limanowej, Mieczysław Strzetelski z Jabłonowa, Zdzi­sław Gródecki ze Stryja, Eugeniusz Nawarski z Czortkowa, St. Basiński z Sanoka, dr Jan Opieński z Żółkwi, Józef Galant z Za­górza, St. Błotnicki ze Stanisławowa, Antoni Fibich z Mielca, Sta­nisław Srokowski z Tarnopola, Wiktor K. Lechowski z Drohobycza, Mikołaj Kiedacz z Drohobycza, dr Maciejewski z Biecza, Wojciech Biechoński dyr. Banku Związkowego, Al. Janiszewski z Zakopanego, Adam Głażewski z Chmielowa, Karol Kruzensztern z Szczerca, Emil Obertyński ze Stronibab, Ignacy Podlewski z Czernichowa, Leon Podlewski z Bajkowic, Bolesław Orzechowicz z Kalnikowa, A. Ra­ciborski ze Spasowa, poseł Franciszek Rozwadowski, Wincenty Roz­wadowski, Władysław Serwatowski z Jezioran, poseł Stanisław Schaetzel, Zeitleben z Zahajec, Al. Małaczyński (Bank Krajowy), dr Ludwik Gąsiorowski z Oświęcimia i inni.

Z pomienionych tu osób do Ligi Narodowej potem weszli: Jan Rozwadowski i Stanisław Głąbiński.

Tekst zaproszenia na zebranie organizacyjne brzmiał: „Wielmożny Panie. Dnia 17 bm. odbędzie się we Lwowie zebranie poufne w celu dyskusji nad programem i projektem organizacji Stronnictwa demokratyczno-narodowego. W przekonaniu, że WPan uznaje po­trzebę takiej narady i że sam będzie chciał wziąć w niej udział, zapraszamy Go niniejszym na poufne zebranie i prosimy o zawiado­mienie nas jak najrychlej, czy możemy liczyć na pewno na Jego przybycie. Zgłoszenia i żądania wyjaśnień prosimy nadsyłać pod adresem: dr Ernest Adam, Lwów, Galie. Kasa Zaliczkowa, Teatral­na 11. Zebranie odbędzie się 17 bm. w sali___o godzinie 10 rano.

W sobotę 16-go w tejże sali odbędzie się zebranie towarzyskie w celu wzajemnego poznania się uczestników”. Podpisy były takie: Dr Stanisław Głąbiński, poseł do Rady Państwa, Dr Leonard Tarnawski poseł na sejm kr., Władysław Turski, członek rady m. Kra­kowa, prezes „Sokoła” krakowskiego, Dr Ernest Adam, dyrektor Galie. Kasy Zaliczkowej, Jan Ludwik Popławski, redaktor. Lwów, 4 stycznia 1904 r.

107)[20] Na wiosnę roku 1904 Próchnicki został przyjęty do Ligi. (Teczka Z. Próchnickiego).

Strona 11 z 11



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
HLN CZ-II R-2, Kozicki Stanisław
HLN CZ-II R-8, Kozicki Stanisław
HLN CZ-II R-1, Kozicki Stanisław
HLN CZ-II R-4, Kozicki Stanisław
HLN CZ-II R-3, Kozicki Stanisław
HLN CZ-II R-5, Kozicki Stanisław
HLN CZ-II R-7, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-08, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-07, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-11, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-09, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-01, Kozicki Stanisław
HLN CZ-V R-02, Kozicki Stanisław
HLN CZ-V R-01, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-06, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-04, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-02, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-10, Kozicki Stanisław
HLN CZ-I R-05, Kozicki Stanisław

więcej podobnych podstron