PSYCHOLOGIA SPOŁECZNA
15.03.09., wykł. IV
c.d. wykładu III - 1. Podstawowe zniekształcenia procesów atrybucji
Mówimy o sposobie interpretacji przyczyn zachowań ludzi. Dokonujemy tzw. atrybucji przyczynowych, czyli interpretujemy przyczyny zachowań własnych bądź innych osób.
Interpretacja zachowań przyczyn innych osób nazywana jest dokonywaniem atrybucji z perspektywy obserwatora [odpowiadamy na pytanie: dlaczego ludzie zachowują się w taki a nie inny sposób; dlaczego coś się w ich życiu przydarzyło].
Podobnie zadajemy sobie pytanie odnośnie własnych zachowań: dlaczego coś nam się przydarzyło, dlaczego zachowaliśmy się w pewien sposób i to jest dokonywanie atrybucji z perspektywy aktora.
W zakresie interpretacji przyczyn popełniamy pewne błędy, te błędy też są typowe dla ludzi; są pewne prawidłowości, czyli nie są to błędy bardzo indywidualne, tzn., że każdy ma jakieś swoje błędy, tylko są pewne ogólne błędne tendencje w interpretacji przyczyn, i takim błędem jest podstawowy błąd atrybucyjny, który polega na tym, że z perspektywy obserwatora, kiedy interpretujemy zachowania innych ludzi, mamy skłonność do dokonywania atrybucji dyspozycyjnych i szukania przyczyn w cechach tych ludzi, czyli interpretujemy ludzi, że ktoś jest jakiś i dlatego w taki sposób się zachował.
Natomiast mamy skłonność do niedoceniania przyczyn sytuacyjnych, które także mogły wpłynąć na zachowanie danej osoby.
Badacze próbowali podać powody, dla których ludzie popełniają podstawowy błąd atrybucyjny i m.in. Gilbert, Pelham i Kroll zaproponowali taki model przetwarzania informacji społecznych, który także nazywany jest modelem ograniczonych zasobów poznawczych i ten model wyjaśnia m.in. właśnie to, dlaczego ludzie być może jakby nie korygują takich dyspozycyjnych wniosków poprzez interpretowanie sytuacji.
Ten proces przetwarzania jest trójetapowy: pierwszy etap jest wręcz automatyczny, może on się dziać nawet poza naszą świadomością; z chwila, gdy w sposób świadomy spostrzegam jakiś obiekt, np. innych ludzi, to właśnie dochodzi do II etapu, kiedy dokonuje charakterystyki danej osoby i jest to zwykle charakterystyka bardzo prosta, niewymagająca wielkich zasobów poznawczych, polegająca zwykle na takim etykietowaniu ludzi, czasem za pomocą pojedynczej cechy. Jeżeli nie mam powodów, żeby zacząć myśleć o tej osobie, to mój proces przetwarzania informacji kończy się na II etapie. Natomiast w sytuacji, kiedy z jakichś powodów zachowanie tej osoby, bądź sama osoba jest interesująca i robi coś, zwraca moją uwagę, a mam jeszcze wolne zasoby poznawcze, to mogę jeszcze dokonać korekty, czyli uwzględnić wskazówki sytuacyjne w ocenie obserwowanej osoby, czyli jakby tutaj odpowiedzieć sobie na pytanie, być może też z jakichś powodów sytuacyjnych, ktoś zachowuje się w pewien sposób, czyli dokonuje charakterystyki na poziomie II etapu, ale z chwilą kiedy ta osoba przykuwa moją większą uwagę, mogę też zwrócić na to uwagę, że być może ma powód do tego, żeby np. krzyczeć i ta sytuacja może spowodować, że zaczynam korygować jego cechy i już np. nie mówię, że krzyczy bo jest źle wychowany, tylko myślę, że miał powody. Ten III poziom wymaga większego zaangażowania poznawczego i nie zawsze ludzie mają na to czas, czy z racji tego, że robią inne rzeczy i nie dochodzi do tego etapu.
Poniższe badania pokazują, że faktycznie w sytuacji, kiedy człowiek robi dwie rzeczy równocześnie, to często dochodzi do takiego uproszczonego interpretowania zachowania innych ludzi.
Osoby badane obserwowały, kiedy jakaś osoba oceniana wygłaszała poglądy za aborcją albo przeciw aborcji. Te grupy różniły się między sobą pod względem takich dwóch właściwości sytuacji.
Otóż połowa osób badanych była świadkiem tego, że osoba, która wygłaszała poglądy, była albo pod presją społeczną, tzn. słyszała, że ktoś jej kazał wygłosić tego typu prezentację poglądów za lub przeciw, czyli, albo osoby badane były albo świadkiem tego, że mówca ma takie zadanie, że ktoś mu mówi: pani teraz wyjdzie i poda wszystkie argumenty za aborcją, albo wszystkie argumenty przeciw aborcji, czyli połowa osób badanych jest świadoma tego, że mówca jest pod presją jakiejś osoby trzeciej, która „karze” jej prezentować tego typu stanowiska. Oprócz tego, że osoby badane były świadome presji społecznej bądź braku tej presji, to jeszcze były albo w sytuacji przeciążenia poznawczego [PP], albo były w sytuacji [BPP] - braku przeciążenia poznawczego.
W jaki sposób osiąga się taki stan przeciążenia? Zwykle polega to na tym, że w tym samym czasie, kiedy prosi się osoby badane, żeby np. słuchały tego „mówcy”, mówi się, żeby także wykonywały inne zadanie, np. liczyły słupki, czy identyfikowały litery w tekście, czyli że w tym samym czasie osoba robi dwa różne zadania. Ta sytuacja przeciążenia jest typowa dla sytuacji normalnych, człowiek nie jest biernym obserwatorem, zwykle sam uczestniczy w pewnej sytuacji i dokonuje obserwacji.
W tych ośmiu warunkach eksperymentalnych osoby badane wysłuchiwały poglądów albo za albo przeciw aborcji, a następnie miały ocenić, czy osoba czy mówca, jakie ma poglądy; czyli osoby badane miały ocenić jakie są poglądy mówcy - czy jest on za aborcją czy przeciw.
Tutaj osoby badane mogły dokonać takich atrybucji dyspozycyjnych korespondujących z zachowaniem i wtedy byłoby takie rozumowanie - aha mówi przeciw aborcji, tzn., że jest przeciw; mówi za, tzn., że jest za, ponieważ były takie atrybucje dyspozycyjne nie uwzględniające wpływu sytuacji. Natomiast gdyby osoby badane wahały się i powiedziały: nie wiem jakie ta osoba ma poglądy, bo np. byłam świadkiem, że ta osoba była pod presją czyjegoś polecenia, no to wtedy jest to dowód na to, że ta osoba uwzględnia jeszcze sytuację.
BADANIA GILBERTA, PELHAMA I KRULLA (1988)
poglądy za aborcją |
poglądy przeciw aborcji |
||||||
presja społeczna |
brak presji |
presja społeczna |
brak presji |
||||
PP |
BPP |
PP |
BPP |
PP |
BPP |
PP |
BPP |
PP - przeładowanie poznawcze; BPP - brak przeładowania poznawczego.
WYNIKI:
W sytuacji przeładowania poznawczego (PP) badani nie uwzględnili presji społecznej [mimo, że były świadkiem takiego polecenia], pod jaką były wypowiadane poglądy za lub przeciw aborcji: w tych grupach oceniano, że zarówno w warunkach presji jak i jej braku mówca w podobnym stopniu jest zwolennikiem wygłaszanych poglądów; ma takie poglądy jak treść jego wypowiedzi.
W sytuacji przeładowania człowiek nie może, mimo, że jego mózg widzi i słyszy, to nie jest w stanie tej wiedzy zintegrować i wyciągnąć wniosek, że: nie jestem pewien, jakie są poglądy tej osoby, bo robi coś co musiała.
W sytuacji braku przeładowania poznawczego (BPP) uwzględniano wpływ presji społecznej: mówcy przypisywano poglądy zgodne z wypowiedzią w większym stopniu wtedy, gdy wygłaszał je w warunkach braku presji niż w warunkach presji społecznej.
W związku z tym te osoby były mniej pewne, jakie są poglądy mówcy w sytuacji presji i były bardziej pewne, że mówca ma takie poglądy jak i jego mowa w sytuacji braku presji.
W tych grupach z brakiem przeciążenia poznawczego było wyraźnie widać, że osoby badane uwzględniają wpływ sytuacji na zachowanie tej osoby.
2. ASYMETRIA ATRYBUCJI AKTORA I OBSERWATORA
* jednostka częściej interpretuje cudze zachowania za pomocą dyspozycji (PERSPEKTYWA OBSERWATORA), a swoje za pomocą czynników sytuacyjnych (PERSPEKTYWA AKTORA).
To znaczy, że ten podstawowy błąd atrybucyjny popełniany jest głównie z perspektywy obserwatora, natomiast swoje zachowania ludzie znacznie częściej interpretują z perspektywy sytuacyjnej, czyli jest tu owa asymetria. Czyli jak oceniam inne osoby, to mam skłonność do etykietowania tej osoby, czyli do dokonywania atrybucji dyspozycyjnej.
* natomiast, jeżeli interpretuję własne zachowanie, to znacznie częściej spostrzegam przyczyny w sytuacji, czyli jest tu ta asymetria; asymetria atrybucji zanika, gdy jednostka ocenia własny sukces. Wówczas z reguły dokonuje atrybucji dyspozycyjnych. Wówczas mamy interes, korzyść psychologiczną, aby własne powodzenia tak interpretować.
Ponieważ powodzenia nie zdarzają się nam często, natomiast na co dzień zachowujemy się neutralnie i wtedy szukamy przyczyn w sytuacji. To się ściśle wiąże z tzw. wyrazistością spostrzeżeniową, tzn., że ludzie jakby siebie słabo widzą i z tego względu, że człowiek coś robi, no to on nie widzi siebie, tylko widzi pewną sytuację, przed sobą widzi innych ludzi. Psychologowie mówią, że właśnie z perspektywy aktora, który działa bardziej wyrazista niż on sam jest sytuacja, którą on widzi, w związku z tym to, co się widzi uważa się, że ma wpływ i właśnie z powodu tej wyrazistości jesteśmy przekonani, że jesteśmy pod wpływem sytuacji. Natomiast, jeżeli patrzymy na innych ludzi, to ci ludzie są wyraziści; jak widzę pewne zachowanie, patrzę na daną osobę, no to znów z powodu tej wyrazistości tej osoby uważam, że to ona jest sprawca tego, co się dzieje. No bo żeby ująć cała sytuację muszę odejść od tej osoby a z racji tego, że człowiek jakby nie ma za dużo czasu, żeby badać całą sytuacje i skupiać całą uwagę na jakiejś osobie, to czynię ją odpowiedzialną za to, co ona robi. I tutaj ta asymetria może być spowodowana tą wyrazistością spostrzeżeniową, że dla obserwatora to jest właśnie ten drugi człowiek, dla nas samych wyrazistą jest sytuacja, nie my sami.
Ta asymetria zanika, gdy w naszym życiu zdarzają się takie powodzenia, które są czymś bardzo pożądanym i korzystnie jest, kiedy człowiek to powodzenie jest w stanie zinterpretować za pomocą czynników dyspozycyjnych, czyli powiedzieć sobie np. mam piątkę, bo jestem zdolna a nie, bo zadanie było proste czy ktoś mnie lubi. W takich sytuacjach, kiedy interpretujemy własne powodzenia bądź niepowodzenia dochodzi do egotystycznego błędu atrybucyjnego.
3. EGOTYSTYCZNY BŁĄD ATRYBUCYJNY
To trzeba wyraźnie wiedzieć, że podstawowy błąd atrybucyjny jest dokonywany z perspektywy obserwatora a egotystyczny błąd z perspektywy aktora; wtedy, kiedy interpretujemy własne zachowania,
* polega na tendencyjnym interpretowaniu przyczyn własnych powodzeń i niepowodzeń;
Ta tendencyjność polega na tym, że w sytuacji powodzenia, jakby w interesie naszego ego [stąd nazwa], jest szukanie przyczyn wewnętrznych z reguły takich stałych, a więc w dyspozycjach, Więc mam powodzenie, bo: jestem zdolny, sprytny, ładny, zaradny, kreatywny.
Natomiast w interesie naszego ego jest, aby w sytuacji niepowodzenia dokonywać interpretacji za pomocą czynników zewnętrznych, czyli zrzuca odpowiedzialność na sytuację; w ten sposób chronimy własne ego i poczucie własnej wartości;
Korzystne jest w sytuacji niepowodzenia dokonywanie atrybucji wewnętrznych zmiennych, ale takich, nad którymi też mam panowanie, np. bezpośredni wysiłek. Jeżeli student, który otrzymał dwójkę powiedział mam dwójkę bo nie uczyłem się, to jest to też korzystna interpretacja, bo on wie, że jak się nauczy to otrzyma lepszą ocenę;
* powodzenia interpretowane są za pomocą czynników wewnętrznych (dyspozycyjnych), a niepowodzenia - czynników zewnętrznych.
Błąd egotystyczny jest typowy dla większości ludzi, to jednak on nie występuje w przypadku osób o bardzo niskiej samoocenie, czyli wtedy, kiedy człowiek jest bardzo krytyczny [to może być stan depresji], to wtedy nie ma tego błędu a wręcz może być w drugą stronę i wtedy w przypadku takich osób możemy wręcz mówić o tzw .kontr obronnym wzorcu atrybucji. Kontr obronny w sensie, że zamiast się bronić, taka osoba jeszcze bardziej się deprecjonuje. Czyli osoba depresyjna może w sytuacji powodzenia minimalizować wartość powodzenia, dokonując takich atrybucji zewnętrznych, np. mówi sobie - mam piątkę, mam powodzenie, bo mam szczęście; każdy głupi czasem ma szczęście; poziom w szkole jest niski.
Natomiast w sytuacji niepowodzenia, takie osoby depresyjne o niskiej samoocenie będą dokonywać atrybucji dyspozycyjnej, czyli powiedzą sobie, że dwójka jest dowodem na to, że jestem mało zdolna; chłopak nie przyszedł na randkę, dowód, że jestem brzydka - takie atrybucje dyspozycyjne zniechęcają do dalszego działania, bo jak przypiszę sobie pewne cechy, to oczywiście nie ma szans, żeby coś zmienić.
* egotyzm atrybucyjny charakterystyczny jest dla kultury Zachodu (indywidualistycznej), rzadziej występuje w kulturze Wschodu (kolektywnej).
Z tego względu, że właśnie w kulturze Zachodu jakby ceni się takie indywidualne cechy ludzi, jak jego osobiste talenty, mówi się, że człowiek ma prawo do powodzenia, szczęścia, ma prawo być sobą.
Natomiast w kulturze Wschodu, w której obowiązuje taka filozofia bardziej kolektywna, że człowiek żyje dla innych ludzi, dla grupy, w której przyszedł na świat, że musi się poświęcać i ograniczać dla dobra innych.
* przyczyny egotystycznego błędu atrybucyjnego:
[przyczyny nie będą omówione i nie będzie wymagana znajomość tego tematu].
obrona i utrzymanie poczucia własnej wartości;
zdarzenia pozytywne są bardziej oczekiwane od negatywnych i dlatego są interpretowane za pomocą czynników dyspozycyjnych.
* dokonywanie atrybucji przyczynowych może służyć kierowaniu wrażeniem, jakie jednostka wywołuje u innych (cele autoprezentacyjne) - badania Juvonen i Murdock, 1995)
* jednostka zachowuje się w taki sposób aby inni w korzystny sposób interpretowali przyczyny uzyskiwanych przez nią wyników - badania Tice i Baumeistera, 1990.
EGOCENTRYZM ATRYBUCYJNY
* polega na przecenianiu własnego wkładu w wynik osiągany wspólnie z innymi;
Egocentryzm ma miejsce, kiedy człowiek pracuje w grupie i grupa osiąga pewien wynik a pojedyncza osoba może przeceniać wkład w ten wynik osiągany wspólnie.
Okazuje się, iż egocentryzm atrybucyjny nie tylko występuje w sytuacji powodzenia, bo gdyby on by miał miejsce w sytuacji powodzenia, to moglibyśmy powiedzieć, że tak naprawdę chodzi o egotyzm, że człowiek broni swojego ego; jeżeli grupa ma powodzenie, to mówię sobie, że to ja, to mój wkład, więc w ten sposób dowartościowuję siebie.
* nie dotyczy tylko zdarzeń pozytywnych (wkład w powodzenie), lecz także zdarzeń negatywnych (porażek)
Badania pokazują, że egocentryzm atrybycyjny może także mieć miejsce, kiedy grupa ma porażkę i wtedy trudno jest nazwać, że jest to zachowanie egotystyczne, bo w ten sposób człowiek obniża poczucie własnej wartości, jeżeli szczególnie siebie wini za porażkę grupy. Tutaj egotyzm nie jest taki jasny. Badacze mówią, ze być może to obwinianie siebie w sytuacji porażki polega na tym, ze człowiek jakby najlepiej zna siebie w sensie, że jest w stanie najlepiej ocenić swój wysiłek, że nie bardzo wiemy, czy ludzie, którzy ze mną pracowali, czy oni wkładali dużo wysiłku, czy mało zwłaszcza, kiedy są to prace o charakterze intelektualnym i nie trzeba się pocić i szybko biegać, więc tego nie da się zmierzyć taka miarą obiektywna, kto ile włożył wysiłku; natomiast sam człowiek, który pracował, to ma pewien wgląd w samego siebie i z tego względu wiedza o naszym wysiłku jest taka najbardziej dostępna nam samym, stąd może być ten efekt przeceniania swego wpływu na porażkę.
INNE SPOSOBY OBRONY POCZUCIA WŁASNEJ WARTOŚCI
(MOTYWY EGOTYSTYCZNE)
O innych w stosunku do motywacji egotystycznych, no bo egotystyczny błąd to atrybucyjny polegał na tym, że człowiek bronił swojego ego bądź poprzez bardzo korzystne interpretowanie powodzenia, bądź przez takie, też korzystne, interpretowanie niepowodzenia poprzez ucieczkę do czynników sytuacyjnych.
Natomiast mówi się, że także inne takie zniekształcenia w sposobie spostrzegania świata i siebie mogą tez służyć tej motywacji egotystycznej.
WIARA W SPRAWIEDLIWY ŚWIAT (Lerner)
FAŁSZYWE POCZUCIE POWSZECHNOŚCI (Ross)
III. NIEREALISTYCZNY OPTYMIZM (Weinstein)
I. WIARA W SPRAWIEDLIWY ŚWIAT M. Lerner, 1975
wiara w sprawiedliwy świat daje jednostce poczucie bezpieczeństwa (badania Jonesa i Aronsona, 1973).
Mówi o tym, że ludzie chcą żyć w bezpiecznym świecie, w którym, wierzą w to, że sprawiedliwym ludziom nie może się nic złego przydarzyć. Żeby mieć taki komfort psychiczny, że ludziom sprawiedliwym, czy ludziom tzw. porządnym nie może się nic złego przydarzyć a przecież większość z nas uważa, że do takich ludzi należy.
Jeżeli zakładamy, że świat już jest sprawiedliwy, bo to w kontekście takiego stwierdzenia musimy jakoś wyjaśnić sobie, dlaczego w sprawiedliwym świecie dzieje się tyle złych rzeczy. Z jednej strony chcemy Wierzyc, ze świat jest sprawiedliwy, bo w sprawiedliwym świecie ludziom porządnym nie przydarzają się złe rzeczy, ale z drugiej strony jesteśmy świadomi, ze dużo złych rzeczy się dzieje i żeby sobie pogodzić te dwie sprawy to ludzie zaczynają wierzyć, ze ludzie, którym źle się dzieje zasłużyli na to, sami ponoszą za to karę a więc dzięki temu chronimy taki obraz świata sprawiedliwego a także chronimy siebie. No bo jeżeli innym ludziom złe rzeczy przydarzają się za karę, no to nam porządnym osobom te złe rzeczy nie przydarzą się.
polega na obwinianiu ofiary za wydarzenie, po to by uchronić wiarę w sprawiedliwy świat, w którym porządnym ludziom nie przydarzają się nieszczęścia.
Ale z drugiej strony taką zdecydowanie negatywną konsekwencją wiary w sprawiedliwy świat jest obwinianie ludzi, o złe rzeczy, o nieszczęścia, które mi się przydarzają a co za tym idzie, taką negatywna konsekwencją jest także niski poziom empatii, czyli nie współczuję ludziom, mówię im się należy, albo nie pomagam ludziom, bo uważam, że oni sami ponoszą winę za swoją trudną sytuację.
Należy odróżnić wiarę w sprawiedliwy świat od potrzeby, aby świat był sprawiedliwy, bo to druga potrzeba jest jak najbardziej pozytywna, kiedy ludzie w imię sprawiedliwości walczą o coś np. czym innym jest potrzeba, dążenie do tego, żeby świat był sprawiedliwy, ponieważ sama wiara w sprawiedliwy świat ma taki wydźwięk negatywny, ona służy usprawiedliwianiu tego, co jest.
II. FAŁSZYWE POCZUCIE POWSZECHNOŚCI [Ross]
To jest, jak sama nazwa głosi, takie błędne przekonanie o tym, że nasze poglądy albo nasze zachowania są bardziej powszechne niż są i stąd fałszywe poczucie powszechności. Czyli ulegamy takiej iluzji, złudzeniu, że albo nasze poglądy są bardziej powszechne niż są, albo nasze zachowania.
Czemu to służy? Służy to takiemu komfortowi psychicznemu, ponieważ ludzie mają instynkt stada i jeżeli inni ludzie podzielają nasze zdanie, albo zachowują się w taki sposób jak my, to mamy wtedy takie poczucie, że mamy prawo, że nasze zachowania, przekonania są słuszne, bo człowiek ma instynkt stada i wierzy, że jak większość coś robi, tzn., że tak trzeba albo można tak się zachowywać.
Np. jeżeli ojciec bije swoje dziecko, bo dochodzi do przekonania, że inni rodzice tez bija choć nie mówią tego głośno, to ma taki komfort, że nie jest sam; usprawiedliwianie się, że inni zachowywali się w taki sam sposób.
Jeżeli głosimy jakieś poglądy, to też możemy czerpać satysfakcję z takiej iluzji, że większość ludzi podziela nasze poglądy.
Kiedy nasze poglądy nie są jednoznaczne albo gdy nie jesteśmy ich pewni, albo nasze zachowania są kontrowersyjne czy naganne, to takie uciekanie w takie fałszywe poczucie powszechności jest taka forma usprawiedliwiania się, że inni ludzie też.
III. NIEREALISTYCZNY OPTYMIZM [Weinstein]
Dlaczego nierealistyczny? Bardzo trudno jest ustosunkować się do takiego stwierdzenia czy optymizm w ogóle może być realistyczny, nie bardzo wiemy, bo optymizm polega na takim bardzo pozytywnym stosunku do świata, czy na oczekiwaniu pozytywnych wydarzeń w życiu. Czy takie oczekiwania są realistyczne, czy nie?
Trudno tak orzec ogólnie, bo może tak być, że ktoś jest bardzo zdolny, ma dowody tego, no i teraz optymizm jego w stosunku do egzaminu może być absolutnie realistyczny.
W nazwie nierealistyczny optymizm chodzi o to, że ten optymizm, o którym mówi Einstein, dotyczy wydarzeń losowych [nie takich wydarzeń sprawnościowych gdzie on zna siebie, bo on ma powody żeby wierzyć, że się uda], czyli takich wydarzeń, które są poza naszą kontrolą.
Takim wydarzeniem losowym może być: czy ulegnę wypadkowi samochodowemu czy też nie; ja mogę być ostrożnym kierowcą, ale ktoś spowoduje wypadek; mogę bardzo czuwać nad swoim domem, ale mimo to sąsiad spowoduje pożar i moje mieszkanie spłonie, czyli na pewne wydarzenia jak choroby, wypadki losowe człowiek nie ma wpływu a mimo to, tak mówi Weistein, ludzie przejawiają taki nierealistyczny optymizm, żeby się mniej bać, że jest to taki mechanizm ochronny przed lękiem; wiara, że mnie się nie przydarzy, albo, że ja mam większe szanse uniknąć takich tragicznych wydarzeń, daje taki komfort psychiczny i właśnie na tym ten nierealistyczny optymizm polega, że ludzie maja skłonność do przeceniania swoich szans, na uniknięcie takich nieprzychylnych wydarzeń, mimo, że one mają charakter losowy.
Nierealistyczny optymizm bada się w odniesieniu do grup podobnych do nas, czyli nie chodzi o to, czy ja mam większe szanse niż staruszka, żyć jeszcze 10 lat.
Badania pokazują, że w zasadzie nierealistyczny optymizm jest zjawiskiem powszechnym, niezależnym od osobowości, czyli to nie jest tak, że trzeba mieć jakąś osobowość pogodna, optymistyczną; zjawisko powszechne, bo ono chroni ludzi przed lekiem egzystencjalnym, gdyby człowiek nie miał tego optymizmu pewnie bał by się wyjść z domu, czyli ten optymizm chroni nas przed panicznym baniem się, że coś może się nam zdarzyć.
Nierealistyczny optymizm może występować w dwóch wersjach
w wersji pozytywnej;
Ma miejsce wtedy, kiedy ludzie oceniają, że mają większe szanse na osiągnięcie pewnych korzystnych wydarzeń losowych; młoda osoba mówi: na pewno mi się uda mieć fajnego męża, mieć udane życie prywatne, wierzy ona, że ma większe szanse niż inni ludzie, no i wtedy jest ten nierealistyczny optymizm w wersji pozytywnej.
w wersji negatywnej;
Bardziej masowym zjawiskiem jest nierealistyczny optymizm w wersji negatywnej, czyli wierzę, że mam większe szanse na uniknięcie pewnych tragicznych wydarzeń losowych; jest bardziej powszechny.
TEORIA DYSONANSU POZNAWCZEGO
Twórcą dysonansu poznawczego jest Festinger, natomiast ważne modyfikacje tej teorii wprowadził Aronson.
[dysonans - napięcie, dyskomfort]
DYSONANS POZNAWCZY JEST STANEM NAPIĘCIA EMOCJONALNEGO, POWSTAJĄCEGO GDY:
WG FESTINGERA - DOWOLNE ELEMENTY POZNAWCZE POZOSTAJĄ ZE SOBĄ W SPRZECZNOŚCI;
Kiedy człowiek uświadamia sobie, że jakaś wiedza, którą posiada na dany temat nie jest spójna i to wg. Festingera [owa niespójność], może dotyczyć dowolnych elementów wiedzy;
Wg Festingera sytuacją dysonansową będzie taka, gdzie, np. uczeń ma negatywne zdanie na temat swoich umiejętności matematycznych [jestem kiepski z matematyki] i teraz pisze samodzielnie klasówkę z matematyki i otrzymuje z niej piątkę.
Wg. Festingera jest to sytuacja dysonansowa mimo, że ten uczeń otrzymuje dużo lepszą informację na swój temat, niż to, co wiedział do tej pory, ale jest to pewna niespójność [uważałem, że jestem słaby, a tu 5 - coś się nie zgadza].
WG ARONSONA - INFORMACJE NAPŁYWAJĄCE LUB ZACHOWANIE JEDNOSTKI NIEZGODNE JEST Z POZYTYWNĄ KONCEPCJĄ WŁASNEJ OSOBY
Wg. Aronsona dysonans poznawczy powstaje tylko wtedy, kiedy napływające informacje lub zachowanie człowieka niezgodne jest z jego pozytywną koncepcją własnej osoby; czyli zawęził pojęcie dysonansu do takiej niespójności wiedzy, która wiąże się z naszą osobą.
Wg. Aronsona ta sytuacja j.w. nie jest sytuacją dysonansową, ponieważ pozytywne informacje napływające z tej klasówki, one nie są sprzeczna z taką pozytywną koncepcją własnej osoby, ponieważ Aronson wierzył, że wszyscy ludzie, niezależnie od tego, czy uważają o sobie w jakiejś sferze źle czy lepiej myślą o sobie, to wszyscy ludzie mają potrzebę wiedzieć, że są w porządku, że są wartościowi.
Ten spór tak do końca nie da się rozstrzygnąć, ponieważ szereg badań wykazuje, że faktycznie ludzie czasem wolą spójne, zgodne informacje z dotychczasową wiedzą na swój temat, nawet jak ta wiedza jest negatywna.
Ale tez są badania, które pokazują, że ludzie niezależnie od tego czy mają pozytywną czy negatywna samoocenę, to cieszą się z informacji pozytywnych.
Więcej jest badań za Aronsonem, że każdy człowiek, nawet ten, który ma niską samoocenę, cieszy się, kiedy uzyskuje na swój temat informacje pozytywne. Ale są tez pewne sytuacje, w których człowiek otrzymywać spójne z dotychczasową wiedzą na swój temat informacje, np. po to, bo się boi zmian; już woli być kiepski niż coś zrobić i zmienić coś w swoim życiu.
SYTUACJE, W KTÓRYCH POWSTAJE DYSONANS
Kiedy są duże szanse, że może dojść do dyskomfortu, do takiej sytuacji, w której człowiek nie jest pewny czy jego zachowanie jest słuszne, czy zgodne z tym co do tej pory robił, czy np. sytuację, w której uzyskuje niespójne z dotychczasową wiedzą informacje;
* PODEJMOWANIE DECYZJI - DYSONANS POSTDECYZYJNY;
BADANIA BREHMA-1956 ROK
Ponieważ decyzja zwykle polega na wyborze, albo to, albo to, czyli wiąże się z odrzuceniem pewnych alternatyw i jeżeli te alternatywy odrzucone są prawie równie atrakcyjne, to człowiek do końca ma taką niepewność czy zachował się dobrze. Czyli jego zachowanie pozostaje potencjalnie w sprzeczności z taką potrzebą wiary w siebie, że jestem osobą racjonalną, że umiem dokonywać dobrych decyzji.
Badania Brehma są stare, ale mechanizm jest jak najbardziej aktualny.
Badania polegały na tym, że osoby badane wpuszczano do pokoju, w którym były różne sprzęty gospodarstwa domowego. Pierwsze polecenie brzmiało, aby osoba badana uporządkowała ten sprzęt od najbardziej atrakcyjnego do najmniej atrakcyjnego. Kiedy osoba badana to uczyniła, powiedziano jej, że może sobie wybrać jeden sprzęt na własność, ale między czwartym a piątym; decyzja osoby badanej była dosyć trudna, bo gdyby można było wybrać sprzęt pomiędzy drugim a np. dziewiątym, to byłoby proste, bo sprzęt z numerem dwa jest bardziej atrakcyjny od tego z numerem dziewięć. Natomiast tutaj te dwa towary są bardzo podobne pod względem atrakcyjności dla osoby badanej. Kiedy osoba badana dokonała już wyboru, bo np. wzięła czwórkę a odrzuciła piątkę, wtedy powiedziano jej, że często człowiek zmienia zdanie, żeby ona się przyjrzała tym sprzętom, żeby jeszcze raz je uporządkowała od najbardziej do najmniej atrakcyjnego.
Uzyskano następującą prawidłowość, że podczas drugiego rangowania tych towarów, towar wcześniej wybrany {nr 4], przesuwał się bliżej rang początkowych, czyli jakby został dowartościowany przez osobę badaną, że jakby pod wpływem tego, że jest to już mój towar, osoby badane zaczęły widzieć w nim więcej zalet i przesuwały go do przodu. Natomiast ten towar odrzucony przesuwały dalej, czyli np. z pozycji piątej towar przechodził na pozycje siódmą. Czyli co się działo - jakby ta subiektywna odległość miedzy towarem wybranym a odrzuconym, zwiększyła się; na oczątku to były towary blisko siebie, teraz stały się towarami pod względem atrakcyjności odległymi od siebie. Czyli w ten sposób osoby badane poradziły sobie z awansem postdecyzyjnym, żeby, jakby w swoich oczach, usprawiedliwić, czy dowartościować swój wybór. Osoby badane dowartościowały ten towar wybrany a zdeprecjonowały towar odrzucony; czyli w ten sposób ludzie mogą sobie poradzić z dysonansem i było to zachowanie typowe dla ludzi.
Polski badacz Malewski na podstawie badań stwierdził, że u osób o niskiej samoocenie może nie dojść do takiego przewartościowania tych towarów, bo osoby o niskiej samoocenie są niepewne siebie i często przekonane są o tym, że nie potrafią dokonywać dobrych decyzji; osoby te mogą wpaść w drugą stronę w taką przesadę, kupuje pewien towar w sklepie, który jej się podoba, wraca do domu i wpada w jakąś straszną panikę, czy niechęć do siebie, bo nagle sobie zdaje sprawę, że może ten towar w sklepie był lepszy niż ten, który ona przyniosła do domu.
Natomiast Brehm pokazał, że większość ludzi, a większość ludzi ma dobrą samoocenę, z dysonansem postdecyzyjnym radzi sobie w taki sposób, że dowartościowuje tą wybraną alternatywę a deprecjonuje tą odrzuconą i wtedy mamy taką dodatkową satysfakcję, że nasz wywód był na pewno dobry.
* ZAANGAŻOWANIE, WKŁADANIE WYSIŁKU;
BADANIA ARONSONA I MILLSA, 1959 ROK
Może tak się stać, że wkładamy wysiłek w coś, co potem okazuje się niewarte tego wysiłku, i to także może być sytuacja dysonansowa. Np. ktoś przez lata na coś zbierał, np. na wycieczkę do Paryża a ten Paryż brudny się okazał, albo tak się starał trafić na Psychologię a tu zamiast czytać Maslowa uczy się statystyki albo o życiu szczurów i wtedy zaczyna podejrzewać, że nie jest osobą rozsądną.
Jak sobie ludzie radzą w takiej sytuacji, kiedy włożyli w coś bardzo dużo wysiłku a to coś okazuje się potem mało atrakcyjne?
O tym mówią badania Aronsona i Millsa.
Mimo tego, o czym mówią Aronson i Mills w swoim badaniu, jest to jak najbardziej aktualne, tylko jakby treść badania już dzisiaj jest troszeczkę zdezaktualizowana. Były to czasy pewnej powściągliwości obyczajowej, wtedy ludzie jeszcze tak otwarcie o takich sprawach jak seks nie mówili, więc w związku z tym wykorzystano q tym badaniu taką tematykę. Wprowadzono nabór młodych ludzi do grup dyskusyjnych na tematy seksualne.
Podzielono te grupy na dwa typy. W jednych szkołach powiedziano osobom, że jeżeli chcą należeć do takiej grupy, no to tylko muszą się wpisać, czyli wejście do grupy było bez wysiłku. Natomiast w innych szkołach powiedziano, że młody człowiek może być w takiej grupie, jeżeli najpierw przejdzie pewną selekcję, musi się wykazać tym, że on jest w stanie być w takiej grupie. Z racji tego, że były to czasy jeszcze dosyć pruderyjne, więc praktycznie ludzi skłaniano do pewnych zachowań, które były na te czasy odważne.
Była taka próba, która polegała na tym, że młody człowiek na forum grupy musiał czytać brzydkie sowa. Oczywiście wszystko to było manipulacją, żeby pokazać tym ludziom, że oni muszą się wykazać, bo nie każdy może być w takiej grupie.
W obu typach grup puszczano ludziom z kasety nagranie dyskusji i powiedziano, że jest to taka typowa dyskusja, która będzie mieć miejsce w tych grupach. Przygotowano dyskusję bardzo nieciekawą, drętwą o zwierzątkach, które nie pobudzają wyobraźni np. motylek z motylkiem. Po wysłuchaniu tej dyskusji proszono osoby badane, aby oceniły, w jakim stopniu ta dyskusja była dla nich interesująca. Jako bardzo interesującą tę dyskusję oceniła grupa, która musiała przejść przez selekcję. Wydawać by się mogło, że te osoby, które przeszły przez trudną selekcję, będą bardziej zniechęcone i będą oceniać obiektywnie, że nie jest to ciekawe, prawidłowość była w drugą stronę, tzn., ta grupa, która przeszła przez tą ciężką selekcję oszukiwała się i właśnie w tej grupie doszło do takiego przekłamania, że ta grupa oceniła, że dyskusja była ciekawa, bo inaczej musieliby się przyznać, że może byli głupi, że dali się nabrać i to są takie sytuacje, kiedy człowiekowi spada poczucie własnej wartości, kiedy czuje się oszukany, kiedy czuje, że włożył wysiłek w coś, co nie było tego warte. Ta grupa, która musiała przejść przez selekcję przeżywała dużo większy dysonans, bo włożyła wysiłek, za który spotkało ją coś, co było mało warte.
Natomiast ta druga grupa nie przeżywała dysonansu, ponieważ weszła do grupy bez wysiłku i też bez wysiłku mogła się z tej grupy wypisać, bo koszty były prawie zerowe, czyli ta druga grupa nie miała powodu, żeby się oszukiwać, nie przeżywała dysonansu, w związku z tym oceniła tę dyskusję obiektywnie, jako mało ciekawą.
* WŁASNE ZACHOWANIA NIEZGODNE Z PRZEKONANIAMI (NP. ZACHOWANIA NIEMORALNE)
BADANIA FESTINGERA I CARLSMITHA, 1959R., ARONSONA I CARLSMITHA, 1963 R.,
FREEDMANA, 1965 ROK.
Czyli to są takie sytuacje, kiedy człowiek mówi coś a myśli inaczej, albo ceni pewne zasady moralne a zachowuje się inaczej.
Tutaj jest kilka badań, które pokazują jak ludzie w takiej sytuacji zachowują się.
Badania Festingera i Carlsmitha dotyczą płacenia ludziom za kłamstwo.
Osoby badane w pierwszej turze badań brały udział w nieciekawym, nużącym zadaniu, np. liczenie słupków, potem poproszono osoby badane, aby skłamały kolejnej osobie, która czeka na badanie, że to zadanie jest bardzo ciekawe. Dawano gratyfikacje pieniężne, Jednej grupie płacono symbolicznie [5 dol.], a drugiej grupie dawano dużo więcej [20 dol.]. Kiedy już osoby badane skłamały i otrzymały zapłatę, spytano osoby badane, czy wykonywane przez nie zadanie w jakimś stopniu było ciekawe. Stała się taka rzecz, jakby wbrew zdrowemu rozsądkowi, ponieważ ta grupa, której zapłacono niewielką sumę pieniędzy, która jakby kłamała za gratis i ta grupa oceniła, że to nużące zadanie było znacznie ciekawsze niż ta druga grupa, której płacono znacznie większe pieniądze.
Interpretuje się ten wynik poprzez wprowadzenie pojęcia dysonansu. Mówi się, że ta grupa, która kłamała za nic, a badacze zakładają, że wszystkie osoby badane musiały sobie cenić taką wartość, że nie wolno kłamać, nie wolno oszukiwać, że ta grupa, która za śmieszną sumę kłamała, przeżywała większy dysonans niż ta druga grupa, która miała pewne wyraźne usprawiedliwienie zewnętrzne, czyli opłaca mi się skłamać. Druga grupa nie przeżywała tak dużego dysonansu nie miała tez potrzeby oszukiwać innych, ponieważ mogła znaleźć usprawiedliwienie zewnętrzne dla swego zachowania; skłamałam, bo mi zapłacono, ale nadal wiem, że to zadanie było nieciekawe.
Natomiast ta grupa, które płacono niewiele najprawdopodobniej przeżywała bardzo silny dysonans, bo nie mogła znaleźć przyczyn zewnętrznych, w związku z tym, żeby sobie ten dysonans zredukować, grupa oszukiwała siebie, dochodząc do wniosku, że być może wcale nie skłamałam, bo zadanie było nawet ciekawe, czyli prawie że powiedziałam prawdę. Taka jest interpretacja tego wyniku, ludziom czasami, kiedy płaci się mniej można uzyskać większe zmiany wewnętrzne niż wtedy, kiedy mu się dużo płaci, bo wtedy stwarza się jakby taką sytuację - robie coś, bo mi płacą, nadal mogę zachować swoje poglądy, natomiast, gdy robię coś i nie mam z tego zbyt wielu korzyści, mogę sobie zacząć wmawiać, że zachowanie jest zgodne z moimi poglądami, właśnie tak uważam jak robię.
Kolejne 2 badania Aronsona, Carlsmitha oraz Friedmana dotyczą dzieci i można powiedzieć, że są to badania, które mówią wiele o tym, jak wychowywać dzieci - czy surowe kary są równie skuteczne jak kary słabsze i czy faktycznie kary powinny być surowe, żeby były skuteczne.
Badanie Aronsona i Carlsmitha - stworzono taką sytuację, że pewna atrakcyjna zabawka dla dzieci stała się zabawką zakazaną, polegało to na tym, że w pokoju pełnym zwykłych zabawek umieszczano jedną super atrakcyjną zabawkę i w pierwszej turze to sprawdzano, czy dziecko faktycznie chce się bawić ta zabawką i jeżeli tak było, to właśnie stosowano zakaz. Nie tłumaczono dziecku, dlaczego ma się nie bawić i wprowadzano dwa typy gróźb kary. Jednej grupie dzieci mówiono, że spotkają je bardzo surowe kary, że pani będzie się gniewać, krzyczeć. A w wersji słabszej były to kary słabsze. Badacz wychodził z pokoju i przez lustro weneckie [ lub ukrytą kamerę?] i obserwowano te dzieci, czy one bawią się tą zabawka czy nie.
Pierwszy wynik był może mało ciekawy, bo okazało się, że obie kary były równie skuteczne, ale ten wynik jest ważny, bo on jest potrzebny do tego, żeby uruchomił się potem ten mechanizm dysonansowy. Obie kary i ta słabsza, i ta surowsza one bezpośrednio muszą być skuteczne, tzn., że dziecko faktycznie pod wpływem groźby tą karą nie bawi się, czyli unika czegoś. Ale już za chwilę okazało się, że te kary są no jednak w inny sposób skuteczne, kiedy eksperymentator wracał i prosił dziecko o wskazanie zabawki, którą dziecko chciałoby się bawić, to okazało się, że te dzieci, które przed chwilą słyszały, że grożą im surowe kary, to te dzieci nadal wskazywały tę zabawkę, czyli zakaz powstrzymywał te dzieci przed zabawą, ale nie znosił ochoty zabawy; czyli tu można by mówić, że ta kara była mało skuteczna, bo gdyby się okazało za chwilę, że pan wychodzi z pokoju, nikt mnie nie widzi, nikt mnie nie złapie, to będę się nią bawił.
Natomiast w drugiej grupie, w której była słabsza kara, dzieci unikały wskazywania tej zabawki; zdarzył się taki pozornie mały cud.
Frejman powtórzył badania Aronsona, ale jeszcze zrobił jakby dalszą część; czyli pierwsza część badań jest taka sama j.w., natomiast mija np. tydzień i do dzieci przychodzi inny badacz, czyli dziecko nie kojarzy tej osoby, że jest tą, która tydzień temu stosowała zakaz. Dziecko wchodzi do nowego pokoju, w którym znów są różne zabawki i ta właśnie zabawka, która była tydzień temu zabawką zakazaną; teraz badacz mówi tak do dziecka - baw się, czym chcesz i wychodzi z pokoju. Badano z ukrycia, w jakim stopniu dzieci bawią się ową zakazaną zabawką; nadal uzyskano przewagę tej słabej kary, ponieważ dzieci, które tydzień wcześniej były straszone słabą karą, to one nadal unikały tej zabawki, w każdym razie, dwukrotnie więcej dzieci, unikało zabawy tą zabawką w porównaniu do dzieci, które tydzień wcześniej były pod wpływem groźby surowej kary.
Według interpretacji dysonansowej, dzieci, które pod wpływem słabej kary unikały zabawki, przeżywały silny dysonans. Ponieważ słaba kara była jakby takim niewystarczającym usprawiedliwieniem - dlaczego ja się tą zabawką nie bawię, stąd nie bez powodu powiedziałam na początku, żeby słaba kara uruchomiła mechanizm dysonansu, to ona musi być doraźnie skuteczna, bo inaczej nie ma tego efektu. Tu musi być talk efekt - ktoś nie karze mi się bawić i ja tego nie robię i z chwila kiedy ja tego nie robię powstaje dysonans, bo z jednej strony mam wielka ochotę bawić się ta zabawką a z drugiej strony tego nie robię, czyli jest takie pytanie - a czemu ja się tą zabawką nie bawię. Żeby dziecko mogło sobie to wyjaśnić może zacząć szukać przyczyn w samej zabawce, że ona może jest zła, że jest coś złego, że ja będę się nią bawić i na tyle jest to trwałe, że kiedy potem zmienia się sytuacja i badacz pyta - a czym się chcesz bawić, czyli mija tydzień i druga osoba mówi możesz się bawić czym chcesz, to ja mam w głowie już taki pogląd, że może ta zabawka jest zła i ja jednak będę tej zabawki unikać.
Natomiast w tej drugiej grupie, która miała surową karę, to też kara była doraźnie skuteczna; dziecko nie bawi się , ale ma w głowie schemat inny - nie bawię się, bo grozi mi kara; i wtedy, kiedy zmienia się sytuacja, kiedy nie grozi mi kara, nie mam powodu nie bawić się tą zabawką; czyli jakby nie dochodzi do internalizacji zakazu, bo mam wyraźną przyczynę zewnętrzną, w której unikałam tej zabawki.
Ten mechanizm, o którym mówię, nazywany jest psychologią niewystarczającego uzasadnienia zewnętrznego, czyli jest to taka prawidłowość, która mówi, że kary i nagrody nie mogą być zbyt silne, bo kiedy takie są, to są takim wystarczającym uzasadnieniem zewnętrznym, który sprawia, ze pewne nakazy bądź zakazy nie ulegają internalizacji, ponieważ człowiek ma wtedy wyraźne powody zewnętrzne, dla których zachowuje się w pewien sposób.
Natomiast, kiedy te kary bądź nagrody są słabsze, to wtedy człowiek szuka pewnych przyczyn w danym zachowaniu czy w wartości pewnych rzeczy i dzięki temu, jak gdyby, ma większe szanse wierzyć sam, że coś jest słuszne, dobre bądź złe.
* ZACHOWANIA INNYCH LUDZI
BADANIA TESSERA I SMITHA, 1980R., TESTERA I CORNELLA,1991R
Badania Tessera i Smitha to są takie badania, które noszą taką nazwę, że to jest zgadywanie hasła, ponieważ główna aktywność osób badanych polegała na zgadywaniu hasła.
Podzielono osoby badane na 2 grupy. W jednej grupie powiedziano, ze zgadywanie tego hasła jest tylko zabawą, jak sobie osoba z tą grą poradzi to nie ma znaczenia; natomiast drugiej grupie osób badanych, że hasło jest taką zabawą, która ma silny związek z naszą inteligencją, że jak sobie dobrze radzisz, tzn., że jesteś bardziej inteligentny niż wtedy, kiedy radzisz sobie gorzej.
Na badania osoby badane przychodziły z przyjacielem, oprócz tego były tam rzekomo inne osoby, tzw. obce, które tez brały udział w badaniu. Stwarzano taką sytuacje, że najpierw tą grę w hasło grała osoba badana. Manipulacja polegała na tym, że osoba badana miała niepowodzenie w tej grze; miała zły wynik. Jeżeli była to zabawa, to nie był to żaden stres dla osoby badanej. Ale drugiej grupie już jednak to niepowodzenie wiązało się z taką oceną, że nie jestem być może zbyt inteligentny.
Po tym niepowodzeniu osoba badana miała okazję pomagać bądź przeszkadzać drugiej osobie w zgadywaniu hasła, poprzez zadawanie jej pytań; pytania były tak przygotowane, że część pytań miała ułatwiać, ale były też pytania trudne, których zadanie, utrudniało zgadywanie tego hasła.
Badano, jakie pytanie dają osoby badane przyjaciołom i osobom obcym w dwóch grupach.
W pierwszej grupie, w której powiedziano osobom badanym, że hasło to jest tylko zabawa, to efekt był taki zgodny ze zdrowym rozsądkiem, komu się pomaga - osobie bliskiej, i taki był wynik. W tej grupie, w której hasło było tylko zabawą, osoba badana, kiedy miała zadawać pomocnicze pytania przyjacielowi, zadawała mu więcej pytań pomocnych a osobie obcej takie pytania, które mogły ją wprowadzić w błąd.
Sytuacja, niestety, zdarzyła się w drugą stronę wtedy, kiedy osoby badane miały taka wiedzę, że jest to badanie tak naprawdę na inteligencje. Okazało się, ze osoby, które właśnie miały niepowodzenie, przyjacielowi zadawały więcej trudnych pytań niż osobie obcej, czyli rzucały kody swojemu przyjacielowi; nie chciały, aby przyjaciel wypadł lepiej niż oni.
Ten wynik badacze interpretują w taki sposób: lepsze wykonanie przez przyjaciela zadań, byłoby dla osoby badanej bardziej dysonansowe, ponieważ z przyjacielem się porównujemy a nie z obcą osobą; z przyjacielem wyjdę z tych badań, będę z nim pracować, bawić się, uczyć i może mnie boleć, że on wypadł lepiej niż ja; i w związku z tym, żeby nie przeżywać takiego dyskomfortu, osoby badane chciały, żeby przyjaciel wypadł gorzej; możemy się oburzać, ale taka jest, w pewnym sensie, prawidłowość.
Jeżeli idą Państwo na egzamin i część osób znacie a część jest obca; wychodzicie z egzaminu z dwójką, za chwile idzie Wasz przyjaciel, mówiąc tak brzydko, czy nie byłoby przyjemnie, żeby ten przyjaciel też wyszedł z dwójką; pójdziemy razem wypić, pójdziemy razem się uczyć, razem będziemy narzekać, że prof. jest wredny; sytuacja będzie bardzo nieprzyjemna jak przyjaciel wyjdzie z piątką; nie powiem, że psychologia jest głupia, że były wredne pytania, bo przyjaciel ma piątkę; jest znacznie większy dyskomfort, kiedy przyjaciel w tej sferze ma powodzenie, ale to nie znaczy, że wszyscy będą temu przyjacielowi szkodzić, ale ten komfort jest dużo mniejszy; mniej mnie boli, kiedy obca osoba ma piątkę niż wtedy, kiedy ma mój przyjaciel, bo ja się z nim właśnie będę porównywał;
Taki jest efekt tego badania, co nie znaczy, że zwykle musimy się w taki wredny sposób zachować, bo kolejne badania Testera i Cornella mówią o tym, że autoafirmacja może nas powstrzymać przed takim zachowaniem.
Powtórzono te same badania, ale w takiej wersji, że jeszcze przed tą grą w hasło badacz daje szansę osobom badanym dokonać autoafirmacji, czyli pytamy osoby badane, co jest w ich życiu ważne, jakie cenią wartości. Po takiej autoafirmacji okazuje się, że osoby badane udzielały jednak więcej pomocnych pytań swojemu przyjacielowi; czyli takie zdanie sobie sprawy, że moja wartość to coś więcej niż sprawność intelektualna sprawia, że mogę jednak zachować się potem w bardziej moralny sposób, ze mimo wszystko mniej mnie to boli, ze mój przyjaciel może wypaść lepiej niż ja; tutaj ta autoafirmacja może nas chronić przed nagannym zachowaniem, że komuś szkodzę, że źle życzę.
WIELKOŚĆ DYSONANSU ZALEŻY OD:
WAŻNOŚCI DYSONANSOWYCH INFORMACJI DLA SAMOOCENY JEDNOSTKI;
Dysonansowe informacje są ważne dla naszej samooceny, każdy z nas wie o sobie i takie rzeczy, które są bardzo ważne dla naszej samooceny, ale też takie informacje o sobie, które są dla naszej samooceny drugorzędne, np. ktoś jest bardzo zaangażowanym naukowcem i dla niego jego sprawność intelektualna jest taką informacją pierwszorzędną, czyli w sytuacji jakby on uzyskał jakieś informacje negatywne na temat swojej sprawności intelektualnej, to na pewno przeżyłby to jako sytuację szczególnie bolesną, jako wielki dysonans między tym co myślał o sobie a tym, że ktoś wydał o nim np. negatywną opinię. Być może ten sam naukowiec nie interesuje się gotowaniem, i z chwilą, kiedy słyszy, że jest kiepskim kucharzem, to można powiedzieć w świetle tego, co mówi Aronson, każdy człowiek ma potrzebę pozytywnej samooceny, więc na pewno nie będzie się cieszył, że ktoś mówi o nim jako o kiepskim kucharzu, natomiast nie będzie to dla owego naukowca zbyt duży dysonans, bo jest to dla niego informacja drugorzędna.
WIELKOŚCI ROZBIEŻNOŚCI;
Wielkość dysonansu zależy od wielkości rozbieżności, czyli między tym, jaką wiedzę do tej pory posiadaliśmy a tą nową informacją. Jeżeli student jest przekonany, że jest bardzo zdolnym studentem i że jego norma są piątki, z chwilą kiedy otrzyma z jakiegoś kolokwium czy z egzaminu czwórkę, to jest to niewątpliwie mniejszy dysonans niż w sytuacji gdyby otrzymał dwójkę czy trójkę; wielkość rozbieżności wpływa na wielkość przeżywanego dysonansu.
WYSTĘPOWANIA ZEWNĘTRZNEGO UZASADNIENIA WŁASNYCH (NIEZGODNYCH Z PRZEKONANIAMI) ZACHOWAŃ
W sytuacji, kiedy ludzie maja uzasadnienie zewnętrzne dla swoich zachowań zgodnych z przekonaniami, to wtedy przeżywają mniejszy dysonans niż wtedy, kiedy brakuje im takiego uzasadnienia zewnętrznego. To jest o tyle mniej rzeczywiste, ponieważ chcielibyśmy wierzyć, że ludzie w pewnych sytuacjach, zwłaszcza, kiedy zachowują się niemoralnie, przeżywają tym większy dysonans im bardziej jest to niemoralne zachowanie, czyli chcielibyśmy, zwłaszcza wierzyć w to, że człowiek czuje się tak, jak wielka jest jego transgresja, czy właśnie to wykroczenie poza normę.
Natomiast tu się mówi o tym, że człowiek jest taka istota racjonalną, która usprawiedliwia własne zachowania naganne i jeżeli działa pod wpływem pewnej presji, taką presją mogą być pokusy, że mam duży zysk z czegoś, no to wtedy czuje się bardziej usprawiedliwiony, opłaca mi się złamać pewna normę, wtedy dysonans jest mniejszy. Gdyby który z kolegów zaoferował którejś pani, że on jej da 100 zł, jak ona przebiegnie ulicę nago, to ona pewnie się popuka w głowę i powie, ze nie będzie biegać nago za stówę. A gdyby przyjechał tu człowiek z teczuszką pieniędzy i powiedział, że da mi milion dolarów, to obawiam się, że bym stanęłabym w kolejce do tego biegu. O tym mówi koncepcja dysonansu, że jeżeli ludzie mają duże korzyści, czy też są pod wpływem dużej kary, usprawiedliwiają swoje zachowania i przeżywają mniejszy dysonans.
- IM MNIEJSZE UZSADNIENIE ZEWNĘTRZNE TYM WIĘKSZY DYSONANS
SPOSOBY REDUKCJI DYSONANSU
ZAKWESTIONOWANIE WIARYGODNOŚCI NAPŁYWAJĄCYCH INFORMACJI;
Ten sposób jest bardzo prosty: jeżeli napływają informacje niezgodne z nasza dotychczasową wiedzą, to możemy zakwestionować jej wiarygodność. Oczywiście nie zawsze da się to zrobić, czasem napływające informacje są bardzo rzetelne, ale ludzie maja różne sposoby, np. uczeń, który otrzymuje dwójkę mówi, a to nie jest prawda ja mam lepszą wiedzę, dostałem dwójkę, bo pani mnie nie lubi.
Nie zawsze można go stosować, bo np. jeżeli jakaś komisja ocenia nasza racę a nasza praca jest anonimowa, to wtedy trudno podejrzewać, że oceny są subiektywne, jakieś niesprawiedliwe.
ZMIANA ZACHOWANIA NA ZGODNE Z PRZEKONANIAMI
ZMIANA PRZEKONAŃ NA TAKIE, KTÓRE JEST ZGODNE Z ZACHOWANIAMI
PRZYJĘCIE DODATKOWYCH UZASADNIEŃ WŁASNYCH ZACHOWAŃ TAK, ABY BYŁY BARDZIEJ ZGODNE Z DOTYCHCZASOWYMI PRZEKONANIAMI JEDNOSTKI
AUTOAFIRMACJA W INNYCH DZIEDZINACH ŻYCIA
Byłoby to chwalebne, gdyby człowiek zreflektowawszy się, że się zachowuje niemoralnie, chciał zmienić swoje zachowanie. Niestety, psychologia pokazuje, że ludzie mają często dużo frajdy z tego, że łamią normy i jest im prościej zmienić przekonania na zgodne z zachowaniem niż zachowania na zgodne z przekonaniami, bo jeżeli ma korzyści z zachowań niemoralnych, to stara się w jakiś sposób się usprawiedliwić. W związku z tym znacznie częściej dochodzi do zmiany przekonań, czyli to, co jest w punkcie trzecim.
Tych przekonań nie da się tak do końca zmienić, np. pedagog wie, że bicie dzieci jest złe, ale ten pedagog ma w domu dziecko, które bije. Jemu trudno jest zmienić zdanie na takie, że bicie jest fajne, ale żeby usprawiedliwić to, że on bije swoje dziecko, może przyjąć sobie pewne dodatkowe usprawiedliwienia, że są pewne wredne dzieci, takie jak mój syn Janek i jego trzeba stłuc. Albo ktoś wie, że nie można kraść, ale jak ktoś ma niska pensję, to może.
CZY DYSONANS POZNAWCZY JEST RZECZYWIŚCIE PRZEŻYWANYM NAPIĘCIEM? BADANIA ZANNA I COOPERA, 1974 R.
Badano zmianę przekonań osób badanych pod wpływem zachowań niezgodnych z ich dotychczasowymi przekonaniami, ale jeszcze w sytuacji, kiedy osoby badane były pod wpływem pewnej pigułki i uzyskiwały na temat jej działania pewne informacje [tą pigułką było placebo, o tym nie wiedziano].
Stworzono trzy grupy. Pierwsza grupa [niebieski słupek] to są osoby, które były przekonane, że pigułka działa w taki sposób, że powoduje napięcie, że po tej pigułce osoby będą się źle czuły.
Buraczkowy słupek - to grupa, która nie uzyskała żadnych informacji o działaniu pigułki, czyli najprawdopodobniej była to grupa przekonana, że pigułka bezpośrednio nie ma wpływu na samopoczucie.
Biały słupek - to grupa, która była przekonana o tym, że pigułka spowoduje stan relaksacji, takiego uspokojenia.
Stworzono taką typową sytuację dla dysonansu, otóż osobom badanym najpierw zbadano pewne przekonania na temat stypendium [studenci], jakie powinno być. Potem skłoniono te osoby badane, aby wygłosiły pewną mowę, która nie jest zgodna z tym ich przekonaniem, czyli ta mowa dotyczyła zmniejszenia stypendium, a równocześnie dawano im pigułkę, mówiąc w trzech wersjach, jakie będą jej konsekwencje. Po wygłoszeniu mowy badano poglądy ludzi, wielkość zmian przekonań.
Ta grupa, która była przekonana, że pigułka spowoduje napięcie, to zmiana przekonań w tej grupie była najniższa; natomiast największa zmiana przekonań była w sytuacji, w której osoby badane były przekonane, że pod wpływem pigułki będą czuły się takie uspokojone i zrelaksowane.
Czemu się tak stało? Według badaczy, Zanna i Coopera, jest to dowód na to, że dysonans jest faktycznie przeżywanym napięciem, bo jeżeli tak jest, że osoby badane były przekonane o tym, że pigułka powoduje napięcie, a wiemy, że ona była bez wpływu na napięcie, no to w tej pierwszej sytuacji osoby badane, które uzyskiwały taką informację - będziesz się źle czuł po wpływem tej pigułki, mogły swoje napięcie zinterpretować jako efekt pigułki, a nie tego, że zachowały się niezgodnie ze swoimi przekonaniami i w związku z tym te osoby, jakby do końca nie przeżywały dysonansu, bo mogły dokonać jakby innej atrybucji przyczyn tegoż napięcia. Natomiast w skrajnie innej sytuacji była grupa osób nr 3; osoby były przekonane o tym, że będą się świetnie czuły a tymczasem, ponieważ zachowały się dysonansowo, najprawdopodobniej przeżywały niepokój, nie mogąc tego sobie jakoś zinterpretować, źle się czuję bo wziąłem pigułkę, mogły one dojść do wniosku, że pigułka w ogóle nie działa bo one się tak strasznie zachowały, czyli źle się czują, mimo tego, że wzięły tę pigułkę, która miała je uspokoić i to jeszcze bardziej mogło wzmóc jakby świadomość, że czyn był naganny, bo one się źle czują i w związku z tym ta grupa musiała sobie ten dysonans zredukować przez zmianę przekonań, ze być może nic złego nie zrobiła, bo to są moje poglądy.
ZMIANA PRZEKONAŃ POD WPŁYWEM ZACHOWAŃ NIEZGODNYCH Z PRZEKONANIAMI ORAZ INFORMACJI O DZIAŁANIU PIGUŁKI
INNI LUDZIE JAKO ŹRÓDŁO DYSONANSU POZNAWCZEGO - KONCEPCJA TESSERA
Czyli nie tylko informacje, które płynna ze świata, takie bezosobowe, czy, które wiążą się z naszym zachowaniem, ale także inni ludzie mogą być źródłem dysonansu.
INNI LUDZIE SĄ ŹRÓDŁEM DYSONANSU, GDY:
1. DZIAŁANIA INNYCH OSÓB DOTYCZĄ WAŻNEJ DLA SAMOOCENY JEDNOSTKI DZIEDZINY
ŻYCIA
Czyli możemy się porównywać do innych ludzi pod względem pewnych ważnych cech dla naszej samooceny, np. naukowiec porównuje się do innych naukowców; student do innych studentów, itd., czyli jak inni ludzie zachowują się w pewien sposób w jakiejś sferze, która jest dla nas ważna.
2. OSOBY TE POZOSTAJĄ W BLISKICH KONTAKTACH Z JEDNOSTKĄ
Czyli spotykamy te osoby, porównania do nich są cały czas świeże, a ponieważ człowiek ma taką skłonność, żeby się do ludzi porównywać, jeszcze ta bliskość kontaktu jakby nasila tą skłonność do porównywania się do innych osób.
3. WYNIKI TYCH OSÓB SĄ LEPSZE NIŻ WYNIKI JEDNOSTKI Chodzi tu o taką sytuację, kiedy porównujemy się do innych osób w ważnej sferze dla naszego życia i na skutek tych porównań dochodzimy do wniosku, że jesteśmy gorsi, że ktoś jest lepszym naukowcem, lepszym artystą, itd., efekt tych porównań grozi naszej samoocenie, że są lepsi, a wiemy, że ludzie nie chcą myśleć o tym, że inni są lepsi niż oni.
SPOSOBY REDUKCJI DYSONANSU powstałego na skutek porównań do innych ludzi
ZWIĘKSZENIE WŁASNYCH UMIEJĘTNOŚCI
Mogę zacząć pracować nad sobą, żeby zwiększyć swoje umiejętności. Ale wiemy, że to nie jest zawsze osiągalne, bo np. trudno pracować nad własnym talentem, jak się go nie ma, albo nad swoją uroda, gdy jej brak, itd. Czasami ten sposób nie jest osiągalny, abstrahując od tego, czy mają ochotę pracować czy nie, bo tutaj część osób może z lenistwa nie chcieć polepszać efektów swego działania;
DEPRECJONOWANIE DZIEDZINY, W KTÓREJ INNI SĄ LEPSI
Czyli możemy zacząć mówić, że to nie jest ważne, jest to też mechanizm, który nosi nazwę racjonalizacji albo mechanizm kwaśnych winogron, że kiedy człowiek czegoś nie ma to sobie może zacząć mówić, a po co?, bogactwo jest też źródłem nieszczęść [jeśli nie wygrywamy np. w toto lotka], możemy się pocieszać, że tak naprawdę to nie jest ważne w naszym życiu; taka ucieczka w racjonalizację;
DEPRECJONOWANIE OSIĄGNIĘĆ TYCH OSÓB
Czyli możemy mówić, ale czy on jest lepszy? A może ma coś tam po znajomości? A tak naprawdę to nie jest lepszy, tylko sprawia takie wrażenie; możemy starać się szukać wad w zachowaniu, czy w efektach pracy innych osób;
ZERWANIE KONTAKTU Z TYMI OSOBAMI
Ten sposób jest bardzo radykalny i skuteczny; przeżywamy dysonans w stosunku do ludzi, z którymi się spotykamy, np. pracujemy w tym samym miejscu, czy jesteśmy w tej samej grupie, albo to jest nasza koleżanka, która do nas przychodzi i za każdym razem jak ona przychodzi ja czuje się gorsza niż ona, bo ona ma np. wyższa pensję, lepsze oceny, itp., to boli i takim sposobem, żeby sobie z tym poradzić może być zerwanie z nią kontaktu. To pokazuje, ze to czasem bywa tak właśnie, że to nie te osoby, które maja powodzenie puszą się i alienują, tylko te osoby, które czuja się gorsze i nie chcą mieć kontaktu z ta, która ma powodzenie, bo czują się od tej osoby gorsze;
AKTYWNE UTRUDNIANIE INNYM OSIĄGANIA WYSOKICH WYNIKÓW
Czyli to już jest taki sposób, którego w zasadzie ludzie się wstydzą i często to się dzieje poza naszą świadomością, czyli możemy cos takiego robić, niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę, np. kiedy znacznie bardziej zdolna nic my koleżanka chce się uczyć, możemy zachęcać ja do tego, żeby poszła z nami na spacer bo nie może się tak przemęczać, itp., i to czasem człowiek można mieć taką iluzję, że on faktycznie dba o tą drugą osobę, bo jak wiemy wiele motywów naszych zachowań może nie być do końca świadomych i te mniej szlachetne mogą być spychane, inaczej nazywane;
AUTOAFIRMACJA W INNYCH DZIEDZINACH ŻYCIA
Kiedy człowiek czuje się gorszy, może się jednak pocieszyć poprzez zdanie sobie sprawy z tego, że są takie sfery życia, w których on jednak jest kimś wartościowym; to jest można powiedzieć taka strategia akceptacji dysonansu, to, że ja sobie zdaje sprawę, że jestem gorsza, nie utrudniam komuś życia, sama też siebie nie oszukuję, ale szukam takich sfer w swoim życiu, w których też się mogę sama przed sobą pochwalić.
Np. student, który porównuje się do swojej koleżanki no i zdaje sobie sprawę, że jest gorszy, bo ona ma piątki a on ledwo trójki, ale może się pocieszyć w tren sposób, że ma udane związki z ludźmi, że ma fajną dziewczynę, znam świetnie język obcy, itd., czyli to jest szukanie takich sfer, w których mogę dokonać autoafirmacji, dzięki temu nie muszę komuś szkodzić, czy deprecjonować tej osoby, czy nawet zrywać z nią kontakt, stąd autoafirmacja jest takim pozytywnym, pożądanym sposobem poradzenia sobie z sytuacją dysonansową.
1
8