III. Scenariusz dla aktorów
Bóg, Brat Zakonny, Handlarz, Biznesmen, Żona, Maria Magdalena, Dziewczynka, Pijak-Złodziej, Staruszka, Kierowca, Dzieci bogate, Dzieci biedne, Chór
AKT I Scena I SCENA HANDLU
Dzieci bogate: kupują zabawki, cukierki, płacą - dzieci są pięknie ubrane, zachowują się wrzaskliwie, ale handlarz jest dla nich bardzo uprzejmy, kłania się im, uśmiecha się...
Dzieci biedne: podchodzą niepewnie do kramu, ubrania mają zniszczone, zaniedbane... przyglądają się kramowi, patrzą zazdrośnie na bogate dzieci, które obok jedzą cukierki; dzieci nic nie kupują. Handlarz ze złością je przepędza... Podchodzi biznesmen z żoną.
HANDLARZ: Ludzie, kupujcie piękne rzeczy, kupujcie, u mnie najtaniej, u mnie wszystko, czego pragniecie.
BIZNESMEN: Proszę mi podać ten pierścień ze złota.
HANDLARZ: Szanowny panie, ale on jest bardzo drogi. Kosztuje 1250 złotych.
BIZNESMEN: Cena mnie nie interesuje - jestem bogaty. Żono, jeśli ci się podoba, to chętnie go kupię.
ŻONA: (przymierza... i wyraża zgodę ). Ależ tak Harry, już dawno nie kupowałeś mi czegoś pięknego. Ostatnio, to było jakiś miesiąc temu, kupiłeś mi złoty naszyjnik.
(Biznesmen wyjmuje plik pieniędzy, płaci - odchodzą; handlarz nisko się kłania).
HANDLARZ: Dziękuję, dziękuję - życzę państwu szczęścia. Ludzie, kupujcie, kupujcie u mnie.
STARUSZKA: (podchodzi biedna staruszka i chce kupić bulkę -prosi o nią) Proszę o bułkę.
HANDLARZ: (niezbyt uprzejmie) Proszę bardzo (podaje bulkę).
STARUSZKA: (w chusteczce ma Zawinięte pieniążki, przelicza je i okazuje się, że to za mało) Nie mam tyle pieniędzy.
HANDLARZ: Proszę mi oddać tę bułkę. Jak się chce jeść, to trzeba mieć forsę. U mnie nic za darmo, babuniu! (Staruszka oddaje bułkę i odchodzi)
HANDLARZ: Kupujcie ludzie, kupujcie...
MARIA MAGDALENA: (podchodzi kobieta, nieco wyzywająco umalowane brwi, paznokcie, policzki, czerwona przepaska z kokardą wokół czoła, zachowuje się kokieteryjnie). Proszę te czerwone korale i to lusterko. (przegląda się)
HANDLARZ: Ślicznie Pani wygląda. Mam tu piękną czerwoną szminkę, niedroga. Tylko 17 złotych.
MARIA MAGDALENA: Chętnie ją kupię, proszę podać... (maluje usta przy kramie, przegląda się w lusterku, handlarz cały czas mówi jej coś miłego, kobieta płaci, odchodzi...-handlarz kłania się)
PIJAK: (podchodzi pijak trzymający za rękę małą dziewczynkę... milcząc ogląda pospiesznie kram, poszarpuje zapłakaną córeczkę i prosi )
Pól litra, proszę...!? (dziewczynka płacze i prosi ojca)
DZIEWCZYNKA: Tatusiu, przecież obiecałeś mamusi... (pijak szarpie córeczkę, ona milknie, odchodzą)
HANDLARZ: Kupujcie ludzie - mam coś miłego dla każdego, o widzę, że nawet brat zakonny do mnie przyszedł. Może jakąś książkę, a może jakieś ciasteczko...
BRAT ZAKONNY: Dziękuję, ja tylko tak, popatrzę...
(ogląda jakieś książki, pyta ile kosztują, odchodzi..., ale nagle zatrzymuje się, bierze do ręki połamaną figurę Jezusa (ogląda ją... oczy handlarza błyszczą, zaciera ręce i mówi)
HANDLARZ: To coś dla brata. To kosztuje tylko 50 złotych.
BRAT ZAKONNY: To niemożliwe - przecież ten Jezus ma pourywane ręce.
HANDLARZ: ...niech będzie 30 złotych.
BRAT ZAKONNY: Niech pan zobaczy - ta figurka, ten Jezus ma też po urywane nogi.
HANDLARZ: Niech będzie 10 złotych - ale już więcej nie opuszczę.
BRAT ZAKONNY: Pan chyba przesadza. Ten Jezus nie jest wart nawet 5 złotych. Ten Jezus (pokazuje figurkę, cały czas trzyma ją, wskazuje braki) jest najgorszy, najbardziej brzydki jakiego widziałem. Jest spróchniały, brudny, bez twarzy nic nie jest wart. Dam panu 50 groszy i na tym koniec.
HANDLARZ: Zgoda, niech będzie 1 złoty i dołożę do tego Jezusa piękne opakowanie - białą chustę, (handlarz w ciszy zawija figurkę Jezusa w Małą chustę, wiąże byle jakim sznurkiem, odbiera pieniądze i brat odchodzi)
Scena II ROZMOWA. MONOLOG BRATA SKIEROWANY DO JEZUSA (NA Ulicy)
(Brat dokonał zakupu, powoli odchodzi i rozwija chustę, w którą zawiniętą ma figurę. Brat ogląda uważnie i dokładnie figurę, którą trzyma w dłoni, na tle białej, rozwiniętej chusty. Brat chodzi, ogląda uważnie figurkę. Wreszcie siada u stopni sceny i rozpoczyna monolog).
Muszę się przyznać Jezu, że mi jest trochę wstyd. Cały czas wmawiałem handlarzowi, że nic nie jesteś wart. Ale wiesz, ja po prostu nie mam pieniędzy, koniecznie chciałem Ciebie mieć, dla siebie... Spodobałeś mi się. Wybacz, że tak bardzo podkreślałem Twoje braki, aż ludzie się oglądali i pomyśleli sobie, co to za dziwny braciszek zakonny, który tak obniża wartość Jezusa, ale faktycznie - ubytków masz sporo. Ktoś Ciebie szpetnie urządził. To musiał być jakiś złośliwiec, bandyta, a może nawet ktoś jeszcze gorszy - nienawidzący Ciebie! W jaki sposób ten typ Ciebie oszpecił! Ale obiecuję Tobie, Jezusie, że znajdę dobrego artystę, który Ci wszystko dorobi - dorobi nowe ręce, nowe nogi, nową twarz upiększę Ciebie. Tym razem nie będę żałował pieniędzy! Poszukam dobrego majstra - on Ciebie odrestauruje, odnowi.
(Po zakończeniu monologu, brat powoli odchodzi na bok z Jezusem)
Akt II Scena I SCENA W POKOJU BRATA
(Brat rozpoczyna rozmowę z figurką Jezusa. W czasie rozmowy brat cały czas coś robi: wkłada kurtkę, która wisi na wieszaku, szuka torby, nachyla się... Gdy wreszcie sięga po figurkę jeszcze nie zdążył jej dotknąć i w tym momencie rozlega się pierwszy raz głos Jezusa).
BRAT: Nareszcie jestem w domu. Sporo się nachodziłem, naszukałem odpowiedniego artysty, który zechciałby Ciebie naprawić. Kilka dni to trwało.
Ale już znalazłem dobrego artystę. Jest bardzo drogi.
Zażądał sporą sumkę - za naprawienie Ciebie. Ale tym razem nie żałowałem pieniędzy. Pozwól, że teraz Ciebie zapakuję i odniosę tylko na parę dni - do najlepszego majstra - on Ciebie odnowi!
(Brat pośpiesznie przelicza swoje pieniądze i wyciąga ręce, aby zawinąć Jezusa i zanieść do naprawy. Nagle)
JEZUS: Nigdzie z Tobą nie pójdę. Dlaczego tak troszczysz się o moją nogę...? Czy nie wiesz, że dobrowolnie oddałem ją ojcu rodziny, który miał nogę sparaliżowaną! Jego dzieci i żona modlili się do mnie i prosili, abym uczynił cud - aby mógł iść do pracy. I dałem mu! Jeśli mi ją dorobisz, to ten ojciec, znowu pogrąży się w biedzie.
BRAT: Czy to możliwe, żebyś to Ty, Jezu, z tej połamanej figurki przemówił...? Jezu, jeśli tak, to nie wiedziałem, że taką cenę płacisz za spełnianie naszych próśb... Ale nie masz też obu ramion... Czyżbyś również komuś je dał?
JEZUS: W tej chwili jedno moje ramię użyczyłem robotnikowi w fabryce, który osłabł przy noszeniu ciężarów. Drugie dałem chirurgowi, któremu omdlały ręce przy operowaniu małego chłopca. Nie zobaczysz moich ramion, bo już na noc są zarezerwowane dla chorych w szpitalach a nad ranem są zajęte, by przytulić osierocone dzieci.
BRAT: Zrozumiałem Ciebie Panie - ale pozwól w takim razie, że Ci dorobię takie silne, dębowe ramiona.
JEZUS: Nie chcę rąk z drewna. Potrzebne mi są żywe ramiona i żywe ręce. R ę c e z c i a ł a.
BRAT: Z ciała...? (wyciąga przed siebie swoje ramiona i ogląda je...)
JEZUS: Chcę, abyś ty mi zastąpił ręce, bo ludzi potrzebujących pomocy jest coraz więcej!
BRAT: Ja?
JEZUS: Tak Ty. Potrzeba mi wielu rąk, które obronią słabych, przyjaźnie wyciągną do wrogów, które
pomogą znaleźć pracę bezrobotnym!
BRAT: Zrozumiałem i obiecuję, że stolarz nie będzie Tobie dorabiał brakujących części. To my mamy być tymi „częściami", członkami Twego Ciała.
Scena II KRZYŻ
BRAT: Chrystusie, musisz jednak przyznać: nie masz krzyża! Jakiś nikczemnik ukradł Tobie krzyż. Mam tutaj kilka takich starych - może któryś będzie pasował. (Następuje przymierzanie w ciszy różnych krzyży, gdy brat kończy przymierzanie trzeciego krzyża - cisza zostaje nagle przerwana).
JEZUS: Czy ty masz swój krzyż - no wiesz, czy masz krzyż swojego życia?
BRAT: Tak Panie, każdy ma swój krzyż.
JEZUS: Mówisz, że masz, ale ja go nie widzę. Gdzie go masz? Na plecach, na ramionach, Może trzymasz go w ręce - nie widzę... Zapamiętaj: Miłość to krzyż, a krzyż to miłość. Kto odrzuca krzyż - odrzuca miłość, odrzuca Mnie!
BRAT: Lecz Panie, nie masz też twarzy. Rozłupano Ci twarz - Czy ktoś nie mógł wytrzymać Twojego spojrzenia, pełnego miłości? Pozwól Panie, że wybiorę dla Ciebie twarz, na przykład: twarz Velazqueza: namalował on Tobie twarz królewską, doskonałą, przystojną, silną, tryumfującą.
Ta twarz Panie, na pewno by się Tobie spodobała!
JEZUS: Czy nie rozumiesz, że moją jedyną twarzą jest ta, którą ma każdy człowiek? Że macie widzieć mnie w twarzy każdego, spotkanego człowieka. Chciałeś mi dać twarz piękną, malowaną, na którą przyjemnie się patrzy. Ale zapomniałeś, że ja upodobałem sobie twarze umęczone, oszpecone cierpieniem, twarze ludzi niedożywionych, wychudłe twarze głodnych dzieci. Czy umiałbyś zobaczyć Moją Twarz, w twarzy znieważonej kobiety, upokorzonego mężczyzny, albo w twarzy bezdomnego żebraka? Czy widząc ich, nie patrzyłbyś na nich z obrzydzeniem? Kto nie umie rozpoznawać Mnie w tych zniekształconych twarzach jest ślepcem. (brat przygotowuje się - przy otwartej kurtynie - do snu: myje się, wyjmuje piżamę, rozściela łóżko, klęka do modlitwy - modli się... Gaśnie światło, scena jest zasłaniana. Słychać bicie zegara (ok.12 razy) - noc!
AKT III Scena I ZŁODZIEJ
(Gdy zegar przestaje bić wychodzi pijak - złodziej, z latarką w ręce, świeci po widowni (nerwowe ruchy), kieruje światło na kurtynę, kurtyna lekko zostaje uchylona. Oświetla twarz śpiącego brata, wchodzi do pokoju, kradnie pieniądze, magnetofon, kurtkę i wychodzi przez kurtynę - odwraca się, jeszcze raz nerwowo oświetla cały pokój brata i wtedy światło jego latarki pada na figurkę Jezusa. Wraca, wszystko, co zabrał - odkłada. Bierze do ręki figurkę Jezusa wraz z białą chustą. Przygląda się jej, patrzy z miłością, przytula do siebie i wychodzi przed kurtynę, ku widowni. Kurtyna za nim całkowicie zamyka się. Złodziej z figurką Jezusa w dłoni wychodzi przed kurtynę i tutaj - przed widownią - rozmawia z Jezusem, jakby byt w swoim pokoju).
PIJAK-ZŁODZIEJ: Jezusie, jak dawno już Ciebie nie widziałem,
już tak dawno z Tobą nie rozmawiałem. Chciałem okraść braciszka zakonnego z pieniędzy, a tymczasem ukradłem Ciebie.
Nie masz twarzy, nie masz oczu, a patrzysz na mnie tak, że czuję, jak przenikasz moje serce.
Zmarnowałem nie tylko swoje życie, ale mojej córeczki, żony i innych ludzi. To nie ja Ciebie ukradłem, ale to Ty ukradłeś mnie!
To Ty mnie odszukałeś! Syn marnotrawny wrócił do swego ojca,
a on mu przebaczył. Jezu, ratuj mnie.
(Złodziej po tych słowach - wychodzi na zaplecze sceny.
Akcja wraca na scenę - kurtyna odstania się. Po chwili budzi się brat, przeciera oczy, rozgląda się po pokoju).
BRAT: Jak to, co się stało? Gdzie mój Chrystus połamany? Przecież był tu wczoraj. Kto się zakradł? Ukradziono mi Chrystusa - przecież to moja własność. Chyba zaraz pójdę na policję i zgłoszę, że jakiś bandyta, mnie okradł. Jeszcze dziś wstawię nowe zamki. (Rozlega się mocne pukanie do drzwi).
BRAT: Kto tam? Proszę.
(Wchodzi dziewczynka, w rękach trzyma zawiniętą w białe sukno figurkę Chrystusa połamanego, wyciąga ręce i z lękiem chce oddać ją bratu).
BRAT: Czego chcesz dziewczynko? Co tam trzymasz w rękach?
DZIEWCZYNKA: Chcę oddać Chrystusa.
BRAT: Czy ty znasz tego typa, który mi w nocy ukradł figurkę Chrystusa połamanego?
DZIEWCZYNKA: Tak. To mój tatuś. Kazał bratu podziękować.
Prosił, żeby brat się nie gniewał, że tatuś ukradł Jezusa.
Tata wiedział, że brat nie dałby jemu Jezusa, bo widok tatusia, wystraszyłby się brat! Wczoraj tatuś wrócił wieczorem do domu, zamknął się w pokoju i słyszeliśmy jak płakał. Chrystus uczynił cud! Dzisiaj rano tata pierwszy raz od dawna nie pił i poszedł szukać pracy. Jesteśmy szczęśliwi! Do widzenia bratu - dziękuję.
(Dziewczynka całuje dłonie brata i wychodzi. Brat trzyma w dłoniach Chrystusa i milczy, jakby nie mógł tego wszystkiego pojąć).
BRAT: Nowy zamek dzisiaj zamontuję - już mi Ciebie nikt nie ukradnie!
JEZUS: Nie zrobisz tego!
BRAT: Panie, czy chcesz być ukradziony przez byle, kogo jeszcze raz?
JEZUS: Tak! Chcę iść tam, do tych domów, które wszyscy omijają. Nikt nie może mieć Chrystusa wyłącznie dla siebie. Najlepszym sposobem posiadania Go - jest dawanie Go i dawanie! Im więcej, tym lepiej!
BRAT: Panie. Byłeś zadowolony ze złodzieja?
JEZUS: Czekałem na niego od dawna. Być ukradzionym z miłości, jest dowodem na to, że jest się kochanym naprawdę!
BRAT: Dobrze, nie wstawię nowego zamka.
JEZUS: I wyrzuć klucz! Od dzisiaj, w ogóle nie zamykaj drzwi! Ci, którzy mnie najbardziej potrzebują, są biedni, nędznie ubrani. Oni wstydzą się przychodzić w dzień przychodzą tylko nocą. Wpuść ich zawsze!
(Gdy Jezus kończy mówić, kurtyna jest zasłaniana)
Scena II BOGACZE
(Wychodzi biznesmen, podchodzi do aparatu telefonicznego - który jest z boku widowni - wykręca numer telefonu i gdy słychać sygnał (dzwonek telefonu za kurtyną) - odsłania się - brat podnosi słuchawkę telefonu i zaczyna się rozmowa)
BIZNESMEN: Proszę brata, to skandal, żeby słynny „Chrystus połamany" nie miał godnego opakowania. Przenoszenie Chrystusa w takiej obskurnej szmacie, to hańba! Jak bratu nie wstyd! Dzwonię, bo z przyjaciółmi, postanowiliśmy złożyć się na wykonany ze skóry futerał! W środku atłas, a na zewnątrz w skórze, brylanty w złocie! Chrystus musi mieć godne mieszkanie.
Zaraz szofer przywiezie mnie wraz z żoną. Proszę zapakować Chrystusa, zabierzemy brata do naszej willi na to spotkanie. Tutaj czekają moi przyjaciele.
BRAT: Dobrze... dobrze...chyba ma pan rację...
JEZUS: Jak mogłeś wyrazić zgodę. Bardziej potrzebny jestem u biedaków...
BRAT: Proszę, pojedźmy tam!
JEZUS: Zgodzę się, Pod warunkiem, że nie będziesz protestował przeciwko temu, co się stanie.
BRAT: Dobrze.
(Brat wygląda przez okno, towarzyszy temu nagrany szum jadącego samochodu i trzaśnięcie drzwi samochodowych. Na tle tych odgłosów brat opowiada, co tam widzi)
BRAT: Już przyjechali..., co za piękny, samochód! (Rozlega się pukanie do drzwi)
BRAT: Proszę wejść...
(Biznesmen wraz z żoną wchodzą (z boku sceny) do pokoju brata - bogaci, elegancko ubrani, pewni siebie, wydają polecenia)
BIZNESMEN: Już jesteśmy. Zapraszamy do nas. Czekają nasi przyjaciele.
(Wychodzą na bok sceny, zabierają figurkę - kurtyna zamyka się powoli. Słychać nagranie magnetofonowe -trzaśnięcia drzwi samochodu, wsiadają... - dalej słychać nagrany szum jadącego samochodu; (to wszystko dziej się za zamkniętą kurtyną ) i w tym czasie słyszymy dialogi)
ŻONA BIZNESMENA: Stanley, dokąd ty jedziesz...? Zapomniałeś drogi do domu? Co się dzieje? Dlaczego nie odpowiadasz? Harry, to chyba jakiś podstęp? Czy to pomysł Brata? Proszę się przyznać...!
BRAT: Ja nie mam z tym nic wspólnego... To On...
Żona: Kto? O kim Brat mówi...?
BRAT: Chrystus połamany...
Żona: Przecież to tylko figura i to bardzo zniszczona! Harry, poradź coś, zatrzymaj Stanleya, każ mu jechać do domu!
(Kończy się nagranie odgłosów jadącego samochodu, słyszymy trzaśnięcie drzwi osób wysiadających. Aktorzy z boku sceny wychodzą ku widowni (ale nie przez kurtynę) i idą powoli ku kurtynie. Cały dialog toczy się między idącymi osobami. Sala widowni jest jakby tą ruderą z klatką schodową)
Żona: Stanley, dlaczego zatrzymałeś się? Po co otwierasz drzwi naszej limuzyny? Dokąd my idziemy? To przecież jakaś stara rudera... Jaka brudna klatka schodowa... i śmierdzi strasznie. Dalej nie pójdę - mam migrenę. Harry, zrób coś! Kierowca miał zawieźć do naszego czystego, ciepłego, bogatego domu a jesteśmy w starym, śmierdzącym, opuszczonym bloku. O co tu chodzi?
(Tutaj wreszcie Stanley odchyla trochę środek kurtyny - są to jakby drzwi do pokoju staruszki. Za Stanleyem wchodzą pozostali i kurtyna odchyla się całkowicie.W pokoju, w łóżku leży chora, umierająca staruszka)
Żona: Stanley, co to za drzwi? Ja tam nie wejdę! Co za nora? Harry, podaj mi rękę, bo zaraz zemdleję. (Akcja wraca na scenę. Kurtyna odstania się (wszyscy wchodzą: biznesmen z żoną, Stanley, brat zakonny)w łóżku leży staruszka.Brat podaje jej figurę Jezusa połamanego.
STARUSZKA: O, dziękuję. Brat przyniósł mi Chrystusa połamanego. Tak się o to modliłam. Nie miał mi, kto przynieść tego Jezusa. Jestem samotna, od trzech lat nie wychodzą z łóżka.
Nikt o mnie nie pamięta. Jest tutaj wspaniała kobieta, ma na imię Magdalena. Ona zajęła się mną. Dała pieniądze na lekarstwa, przynosi mi jedzenie.
Kiedy dowiedziałam się o Jezusie połamanym, to Go prosiłam, aby tutaj przyszedł. Ale nie dla mnie, bo już umieram. Chciałam, by przyszedł dla niej. Ona ma bardzo dobre serce. Jak zobaczy Chrystusa, to zmieni swoje życie.
(Staruszka umiera... - wchodzi Magdalena. (ubiór mówi o jej zajęciu) Zbliża się, dziwi obecnością osób... nachyla się nad staruszką - czule, szeptem do niej przemawia, ale staruszka nie odpowiada..).
MAGDALENA: Babciu, przyniosłam ci kwiatki. Piękne co? Dlaczego nie odpowiadasz...? Coś się stało...? Babciu nie umieraj.
Miałam tylko ją. Co ja teraz zrobię?
(Wzrok jej zatrzymuje się na figurze Chrystusa połamanego. Oczy ma pełne łez... Przygląda się jej, bierze czule do rąk, nic nie mówi, ogląda, patrzy z miłością, dotyka delikatnie ran, ramion, twarzy..., pyta jakby samą siebie)
MAGDALENA: Kto Ci pourywał ręce, nogi, wyłupił oczy...?
Mój „Połamany Przyjacielu", kto Ci tak zniekształcił twarz?
Od teraz, wszystko, co mam Tobie oddaję.
Kocham Cię. Jezu, co chcesz, abym teraz dla Ciebie uczyniła?
(Kiedy Jezus zaczyna mówić, aktorzy - bardzo cicho nucą piosenkę)
JEZUS: Poszukaj ludzi, którzy pójdą za mną, tam, gdzie jest bieda,
nienawiść, gdzie są chorzy ludzie, słabi, gdzie są brudne dzieci.
Powiedz bogatym ludziom, żeby pieniądze, które chcieli przeznaczyć na futerał dla mnie dali ubogim, głodnym, bezdomnym...
(W tym czasie, gdy Jezus mówi, Magdalena zdejmuje kolorową opaskę, którą ma przepasane czoło - rzuca ją obok siebie, na podłogę; następnie zdejmuje czerwone korale i również rzuca je na podłogę; zdejmuje czerwone klipsy, tak samo je odrzucając; zdejmuje czerwone buciki..., odwraca się plecami do widowni i zdejmuje czerwoną bluzkę pod nią ma piękną białą bluzeczkę z białymi lub złocistymi koralami. Odwraca się do widowni.
ZAKOŃCZENIE
Piosenka po przedstawieniu:
1. Nasze życie jest jak droga. Najczęściej musimy iść w górę. Jest nam ciężko.
2. Gdy ktoś idzie sam jest mu bardzo ciężko, bo jest samotny. Wtedy ciężar jest nieznośny.
3. Nie wolno ci być samotnym, bo będzie ci źle. Przecież wokół ciebie są tacy sami ludzie jak ty.
Wszyscy. Jesteśmy twoimi braćmi i siostrami. Naszym Ojcem jest Bóg, który chce naszego szczęścia. A naszym największym przyjacielem jest Pan Jezus - Chrystus Połamany.
4. To my połamaliśmy Chrystusa przez nasze grzechy.
5. Złamaliśmy Mu ręce, bo wyciągał je do biednych.
6. Połamaliśmy Mu nogi, bo odwiedzał chorych.
7. Zniszczyliśmy Mu twarz, bo się przyjaźnie uśmiechał.
8. Musimy zastąpić ręce Chrystusa, nogi Chrystusa i twarz Chrystusa.
Ref. Nie zasmucaj Chrystusa, daj Mu ręce, nogi swe.
Daj mu serce, myśli swe.
Daj mu mowę i słowa swe
Czas swój i słowa swe
Wiarę i miłość swą
9. Jest wiele biednych, smutnych, samotnych. Chrystus posyła Ciebie do nich, byś im pomógł.
10. Niech nasza droga prowadzi do płaczących, samotnych, chorych.
11. Więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu.
12. Radosnego dawcę miłuje Bóg.
Ref. Nie zasmucę Chrystusa, dam Mu ręce, nogi swe.
I. Scenariusz dla operatora muzyki
Utwór 1 - przed odsłonięciem kutyny głośno - włączyć światło
AKT I Scena I SCENA HANDLU
Dźwięk 1 i 2
Dzieci bogate: kupują zabawki, cukierki, płacą - dzieci są pięknie ubrane, zachowują się wrzaskliwie, ale handlarz jest dla nich bardzo uprzejmy, kłania się im, uśmiecha się...
Dzieci biedne: podchodzą niepewnie do kramu, ubrania mają zniszczone, zaniedbane... przyglądają się kramowi, patrzą zazdrośnie na bogate dzieci, które obok jedzą cukierki; dzieci nic nie kupują. Handlarz ze złością je przepędza... Podchodzi biznesmen z żoną.
HANDLARZ: Ludzie, kupujcie piękne rzeczy, kupujcie, u mnie najtaniej, u mnie wszystko, czego pragniecie.
BIZNESMEN: Proszę mi podać ten pierścień ze złota.
HANDLARZ: Szanowny panie, ale on jest bardzo drogi. Kosztuje 1250 złotych.
BIZNESMEN: Cena mnie nie interesuje - jestem bogaty. Żono, jeśli ci się podoba, to chętnie go kupię.
ŻONA: (przymierza... i wyraża zgodę ). Ależ tak Harry, już dawno nie kupowałeś mi czegoś pięknego. Ostatnio, to było jakiś miesiąc temu, kupiłeś mi złoty naszyjnik.
(Biznesmen wyjmuje plik pieniędzy, płaci - odchodzą; handlarz nisko się kłania).
HANDLARZ: Dziękuję, dziękuję - życzę państwu szczęścia. Ludzie, kupujcie, kupujcie u mnie.
STARUSZKA: (podchodzi biedna staruszka i chce kupić bulkę -prosi o nią) Proszę o bułkę.
HANDLARZ: (niezbyt uprzejmie) Proszę bardzo (podaje bulkę).
STARUSZKA: (w chusteczce ma Zawinięte pieniążki, przelicza je i okazuje się, że to za mało) Nie mam tyle pieniędzy.
HANDLARZ: Proszę mi oddać tę bułkę. Jak się chce jeść, to trzeba mieć forsę. U mnie nic za darmo, babuniu! (Staruszka oddaje bułkę i odchodzi)
HANDLARZ: Kupujcie ludzie, kupujcie...
MARIA MAGDALENA: (podchodzi kobieta, nieco wyzywająco umalowane brwi, paznokcie, policzki, czerwona przepaska z kokardą wokół czoła, zachowuje się kokieteryjnie). Proszę te czerwone korale i to lusterko. (przegląda się)
HANDLARZ: Ślicznie Pani wygląda. Mam tu piękną czerwoną szminkę, niedroga. Tylko 17 złotych.
MARIA MAGDALENA: Chętnie ją kupię, proszę podać... (maluje usta przy kramie, przegląda się w lusterku, handlarz cały czas mówi jej coś miłego, kobieta płaci, odchodzi...-handlarz kłania się)
PIJAK: (podchodzi pijak trzymający za rękę małą dziewczynkę... milcząc ogląda pospiesznie kram, poszarpuje zapłakaną córeczkę i prosi )
Pól litra, proszę...!? (dziewczynka płacze i prosi ojca)
DZIEWCZYNKA: Tatusiu, przecież obiecałeś mamusi... (pijak szarpie córeczkę, ona milknie, odchodzą)
HANDLARZ: Kupujcie ludzie - mam coś miłego dla każdego, o widzę, że nawet brat zakonny do mnie przyszedł. Może jakąś książkę, a może jakieś ciasteczko...
BRAT ZAKONNY: Dziękuję, ja tylko tak, popatrzę...
(ogląda jakieś książki, pyta ile kosztują, odchodzi..., ale nagle zatrzymuje się, bierze do ręki połamaną figurę Jezusa (ogląda ją... oczy handlarza błyszczą, zaciera ręce i mówi)
HANDLARZ: To coś dla brata. To kosztuje tylko 50 złotych.
BRAT ZAKONNY: To niemożliwe - przecież ten Jezus ma pourywane ręce.
HANDLARZ: ...niech będzie 30 złotych.
BRAT ZAKONNY: Niech pan zobaczy - ta figurka, ten Jezus ma też po urywane nogi.
HANDLARZ: Niech będzie 10 złotych - ale już więcej nie opuszczę.
BRAT ZAKONNY: Pan chyba przesadza. Ten Jezus nie jest wart nawet 5 złotych. Ten Jezus (pokazuje figurkę, cały czas trzyma ją, wskazuje braki) jest najgorszy, najbardziej brzydki jakiego widziałem. Jest spróchniały, brudny, bez twarzy nic nie jest wart. Dam panu 50 groszy i na tym koniec.
HANDLARZ: Zgoda, niech będzie 1 złoty i dołożę do tego Jezusa piękne opakowanie - białą chustę, (handlarz w ciszy zawija figurkę Jezusa w Małą chustę, wiąże byle jakim sznurkiem, odbiera pieniądze i brat odchodzi)
Scena II ROZMOWA. MONOLOG BRATA SKIEROWANY DO JEZUSA (NA Ulicy)
(Brat dokonał zakupu, powoli odchodzi i rozwija chustę, w którą zawiniętą ma figurę. Brat ogląda uważnie i dokładnie figurę, którą trzyma w dłoni, na tle białej, rozwiniętej chusty. Brat chodzi, ogląda uważnie figurkę. Wreszcie siada u stopni sceny i rozpoczyna monolog).
Utwór 2
Muszę się przyznać Jezu, że mi jest trochę wstyd. Cały czas wmawiałem handlarzowi, że nic nie jesteś wart. Ale wiesz, ja po prostu nie mam pieniędzy, koniecznie chciałem Ciebie mieć, dla siebie... Spodobałeś mi się. Wybacz, że tak bardzo podkreślałem Twoje braki, aż ludzie się oglądali i pomyśleli sobie, co to za dziwny braciszek zakonny, który tak obniża wartość Jezusa, ale faktycznie - ubytków masz sporo. Ktoś Ciebie szpetnie urządził. To musiał być jakiś złośliwiec, bandyta, a może nawet ktoś jeszcze gorszy - nienawidzący Ciebie! W jaki sposób ten typ Ciebie oszpecił! Ale obiecuję Tobie, Jezusie, że znajdę dobrego artystę, który Ci wszystko dorobi - dorobi nowe ręce, nowe nogi, nową twarz upiększę Ciebie. Tym razem nie będę żałował pieniędzy! Poszukam dobrego majstra - on Ciebie odrestauruje, odnowi.
Dźwięk 3
Kurtyna - Utwór 3 - do odsłonięcia kurtyny głośno
Akt II Scena I SCENA W POKOJU BRATA
Dźwięk 4
BRAT: Nareszcie jestem w domu. Sporo się nachodziłem, naszukałem odpowiedniego artysty, który zechciałby Ciebie naprawić. Kilka dni to trwało.
Ale już znalazłem dobrego artystę. Jest bardzo drogi.
Zażądał sporą sumkę - za naprawienie Ciebie. Ale tym razem nie żałowałem pieniędzy. Pozwól, że teraz Ciebie zapakuję i odniosę tylko na parę dni - do najlepszego majstra - on Ciebie odnowi!
(Brat pośpiesznie przelicza swoje pieniądze i wyciąga ręce, aby zawinąć Jezusa i zanieść do naprawy. Nagle)
JEZUS: Nigdzie z Tobą nie pójdę. Dlaczego tak troszczysz się o moją nogę...? Czy nie wiesz, że dobrowolnie oddałem ją ojcu rodziny, który miał nogę sparaliżowaną! Jego dzieci i żona modlili się do mnie i prosili, abym uczynił cud - aby mógł iść do pracy. I dałem mu! Jeśli mi ją dorobisz, to ten ojciec, znowu pogrąży się w biedzie.
BRAT: Czy to możliwe, żebyś to Ty, Jezu, z tej połamanej figurki przemówił...? Jezu, jeśli tak, to nie wiedziałem, że taką cenę płacisz za spełnianie naszych próśb... Ale nie masz też obu ramion... Czyżbyś również komuś je dał?
JEZUS: W tej chwili jedno moje ramię użyczyłem robotnikowi w fabryce, który osłabł przy noszeniu ciężarów. Drugie dałem chirurgowi, któremu omdlały ręce przy operowaniu małego chłopca. Nie zobaczysz moich ramion, bo już na noc są zarezerwowane dla chorych w szpitalach a nad ranem są zajęte, by przytulić osierocone dzieci.
BRAT: Zrozumiałem Ciebie Panie - ale pozwól w takim razie, że Ci dorobię takie silne, dębowe ramiona.
JEZUS: Nie chcę rąk z drewna. Potrzebne mi są żywe ramiona i żywe ręce.
R ę c e z c i a ł a.
BRAT: Z ciała...? (wyciąga przed siebie swoje ramiona i ogląda je...)
JEZUS: Chcę, abyś ty mi zastąpił ręce, bo ludzi potrzebujących pomocy jest coraz więcej!
BRAT: Ja?
JEZUS: Tak Ty. Potrzeba mi wielu rąk, które obronią słabych, przyjaźnie wyciągną do wrogów, które
pomogą znaleźć pracę bezrobotnym!
BRAT: Zrozumiałem i obiecuję, że stolarz nie będzie Tobie dorabiał brakujących części. To my mamy być tymi „częściami", członkami Twego Ciała.
Scena II KRZYŻ
Utwór 4
BRAT: Chrystusie, musisz jednak przyznać: nie masz krzyża! Jakiś nikczemnik ukradł Tobie krzyż. Mam tutaj kilka takich starych - może któryś będzie pasował. (Następuje przymierzanie w ciszy różnych krzyży).
JEZUS: Czy ty masz swój krzyż - no wiesz, czy masz krzyż swojego życia?
BRAT: Tak Panie, każdy ma swój krzyż.
JEZUS: Mówisz, że masz, ale ja go nie widzę. Gdzie go masz? Na plecach, na ramionach, Może trzymasz go w ręce - nie widzę... Zapamiętaj: Miłość to krzyż, a krzyż to miłość. Kto odrzuca krzyż - odrzuca miłość, odrzuca Mnie!
BRAT: Lecz Panie, nie masz też twarzy. Rozłupano Ci twarz - Czy ktoś nie mógł wytrzymać Twojego spojrzenia, pełnego miłości? Pozwól Panie, że wybiorę dla Ciebie twarz, na przykład: twarz Velazqueza: namalował on Tobie twarz królewską, doskonałą, przystojną, silną, tryumfującą.
Ta twarz Panie, na pewno by się Tobie spodobała!
JEZUS: Czy nie rozumiesz, że moją jedyną twarzą jest ta, którą ma każdy człowiek? Że macie widzieć mnie w twarzy każdego, spotkanego człowieka. Chciałeś mi dać twarz piękną, malowaną, na którą przyjemnie się patrzy. Ale zapomniałeś, że ja upodobałem sobie twarze umęczone, oszpecone cierpieniem, twarze ludzi niedożywionych, wychudłe twarze głodnych dzieci. Czy umiałbyś zobaczyć Moją Twarz, w twarzy znieważonej kobiety, upokorzonego mężczyzny, albo w twarzy bezdomnego żebraka? Czy widząc ich, nie patrzyłbyś na nich z obrzydzeniem? Kto nie umie rozpoznawać Mnie w tych zniekształconych twarzach jest ślepcem. (brat rozściela łóżko, klęka do modlitwy - modli się)
Kurtyna - Zgasić światło
Utwór 5 - do wyjścia złodzieja za kurtynę głośno
AKT III Scena I ZŁODZIEJ
Utwór 6 - na początku głośno
Dźwięk 5 i 6
PIJAK-ZŁODZIEJ: Jezusie, jak dawno już Ciebie nie widziałem,
już tak dawno z Tobą nie rozmawiałem. Chciałem okraść braciszka zakonnego z pieniędzy, a tymczasem ukradłem Ciebie.
Nie masz twarzy, nie masz oczu, a patrzysz na mnie tak, że czuję, jak przenikasz moje serce.
Zmarnowałem nie tylko swoje życie, ale mojej córeczki, żony i innych ludzi. To nie ja Ciebie ukradłem, ale to Ty ukradłeś mnie!
To Ty mnie odszukałeś! Syn marnotrawny wrócił do swego ojca,
a on mu przebaczył. Jezu, ratuj mnie.
Zapalić światło
Utwór 7
BRAT: Jak to, co się stało? Gdzie mój Chrystus połamany? Przecież był tu wczoraj. Kto się zakradł? Ukradziono mi Chrystusa - przecież to moja własność. Chyba zaraz pójdę na policję i zgłoszę, że jakiś bandyta, mnie okradł. Jeszcze dziś wstawię nowe zamki.
Dźwięk 7
BRAT: Kto tam? Proszę.
(Wchodzi dziewczynka, w rękach trzyma zawiniętą w białe sukno figurkę Chrystusa połamanego, wyciąga ręce i z lękiem chce oddać ją bratu).
BRAT: Czego chcesz dziewczynko? Co tam trzymasz w rękach?
DZIEWCZYNKA: Chcę oddać Chrystusa.
BRAT: Czy ty znasz tego typa, który mi w nocy ukradł figurkę Chrystusa połamanego?
DZIEWCZYNKA: Tak. To mój tatuś. Kazał bratu podziękować.
Prosił, żeby brat się nie gniewał, że tatuś ukradł Jezusa.
Tata wiedział, że brat nie dałby jemu Jezusa, bo widok tatusia, wystraszyłby się brat! Wczoraj tatuś wrócił wieczorem do domu, zamknął się w pokoju i słyszeliśmy jak płakał. Chrystus uczynił cud! Dzisiaj rano tata pierwszy raz od dawna nie pił i poszedł szukać pracy. Jesteśmy szczęśliwi! Do widzenia bratu - dziękuję.
BRAT: Nowy zamek dzisiaj zamontuję - już mi Ciebie nikt nie ukradnie!
JEZUS: Nie zrobisz tego!
BRAT: Panie, czy chcesz być ukradziony przez byle, kogo jeszcze raz?
JEZUS: Tak! Chcę iść tam, do tych domów, które wszyscy omijają. Nikt nie może mieć Chrystusa wyłącznie dla siebie. Najlepszym sposobem posiadania Go - jest dawanie Go i dawanie! Im więcej, tym lepiej!
BRAT: Panie. Byłeś zadowolony ze złodzieja?
JEZUS: Czekałem na niego od dawna. Być ukradzionym z miłości, jest dowodem na to, że jest się kochanym naprawdę!
BRAT: Dobrze, nie wstawię nowego zamka.
JEZUS: I wyrzuć klucz! Od dzisiaj, w ogóle nie zamykaj drzwi! Ci, którzy mnie najbardziej potrzebują, są biedni, nędznie ubrani. Oni wstydzą się przychodzić w dzień przychodzą tylko nocą. Wpuść ich zawsze!
Scena II BOGACZE
Dźwięk 8, 9 i 10 - cztery razy dzwoni
Utwór 8
BIZNESMEN: Proszę brata, to skandal, żeby słynny „Chrystus połamany" nie miał godnego opakowania. Przenoszenie Chrystusa w takiej obskurnej szmacie, to hańba! Jak bratu nie wstyd! Dzwonię, bo z przyjaciółmi, postanowiliśmy złożyć się na wykonany ze skóry futerał! W środku atłas, a na zewnątrz w skórze, brylanty w złocie! Chrystus musi mieć godne mieszkanie.
Zaraz szofer przywiezie mnie wraz z żoną. Proszę zapakować Chrystusa, zabierzemy brata do naszej willi na to spotkanie. Tutaj czekają moi przyjaciele.
BRAT: Dobrze... dobrze...chyba ma pan rację...
JEZUS: Jak mogłeś wyrazić zgodę. Bardziej potrzebny jestem u biedaków...
BRAT: Proszę, pojedźmy tam!
JEZUS: Zgodzę się, Pod warunkiem, że nie będziesz protestował przeciwko temu, co się stanie.
BRAT: Dobrze.
Dźwięk 11 i 12
(Brat wygląda przez okno, towarzyszy temu nagrany szum jadącego samochodu i trzaśnięcie drzwi samochodowych. Na tle tych odgłosów brat opowiada, co tam widzi)
BRAT: Już przyjechali..., co za piękny, samochód!
Dźwięk 13
BRAT: Proszę wejść...
(Biznesmen wraz z żoną wchodzą (z boku sceny) do pokoju brata - bogaci, elegancko ubrani, pewni siebie, wydają polecenia)
BIZNESMEN: Już jesteśmy. Zapraszamy do nas. Czekają nasi przyjaciele.
Kurtyna - wyłączyć światło
Dźwięk 14 i 15
ŻONA BIZNESMENA: Stanley, dokąd ty jedziesz...? Zapomniałeś drogi do domu? Co się dzieje? Dlaczego nie odpowiadasz? Harry, to chyba jakiś podstęp? Czy to pomysł Brata? Proszę się przyznać...!
BRAT: Ja nie mam z tym nic wspólnego... To On...
Żona: Kto? O kim Brat mówi...?
BRAT: Chrystus połamany...
Żona: Przecież to tylko figura i to bardzo zniszczona! Harry, poradź coś, zatrzymaj Stanleya, każ mu jechać do domu!
Żona: Stanley, dlaczego zatrzymałeś się? Po co otwierasz drzwi naszej limuzyny?
Dźwięk 16
Dokąd my idziemy? To przecież jakaś stara rudera... Jaka brudna klatka schodowa... i śmierdzi strasznie. Dalej nie pójdę - mam migrenę. Harry, zrób coś! Kierowca miał zawieźć do naszego czystego, ciepłego, bogatego domu a jesteśmy w starym, śmierdzącym, opuszczonym bloku. O co tu chodzi?
Włączyć światło
Kurtyna
Żona: Stanley, co to za drzwi? Ja tam nie wejdę! Co za nora? Harry, podaj mi rękę, bo zaraz zemdleję.
Dźwięk 17
STARUSZKA: O, dziękuję. Brat przyniósł mi Chrystusa połamanego. Tak się o to modliłam. Nie miał mi, kto przynieść tego Jezusa. Jestem samotna, od trzech lat nie wychodzą z łóżka.
Nikt o mnie nie pamięta. Jest tutaj wspaniała kobieta, ma na imię Magdalena. Ona zajęła się mną. Dała pieniądze na lekarstwa, przynosi mi jedzenie.
Kiedy dowiedziałam się o Jezusie połamanym, to Go prosiłam, aby tutaj przyszedł. Ale nie dla mnie, bo już umieram. Chciałam, by przyszedł dla niej. Ona ma bardzo dobre serce. Jak zobaczy Chrystusa, to zmieni swoje życie.
Utwór 10
MAGDALENA: Babciu, przyniosłam ci kwiatki. Piękne co? Dlaczego nie odpowiadasz...? Coś się stało...? Babciu nie umieraj.
Miałam tylko ją. Co ja teraz zrobię?
Utwór 11
MAGDALENA: Kto Ci pourywał ręce, nogi, wyłupił oczy...?
Mój „Połamany Przyjacielu", kto Ci tak zniekształcił twarz?
Od teraz, wszystko, co mam Tobie oddaję.
Kocham Cię. Jezu, co chcesz, abym teraz dla Ciebie uczyniła?
JEZUS: Poszukaj ludzi, którzy pójdą za mną, tam, gdzie jest bieda, nienawiść, gdzie są chorzy ludzie, słabi, gdzie są brudne dzieci.
Powiedz bogatym ludziom, żeby pieniądze, które chcieli przeznaczyć na futerał dla mnie dali ubogim, głodnym, bezdomnym...
(W tym czasie, gdy Jezus mówi, Magdalena zdejmuje kolorową opaskę, którą ma przepasane czoło - rzuca ją obok siebie, na podłogę; następnie zdejmuje czerwone korale i również rzuca je na podłogę, zakłada białą opaskę)
Kurtyna
ZAKOŃCZENIE
Utwór 12
II. Scenariusz dla operatora światła i kurtyny
Przed odsłonięciem kutyny - włączyć światło
AKT I Scena I SCENA HANDLU
Dzieci bogate: kupują zabawki, cukierki, płacą - dzieci są pięknie ubrane, zachowują się wrzaskliwie, ale handlarz jest dla nich bardzo uprzejmy, kłania się im, uśmiecha się...
Dzieci biedne: podchodzą niepewnie do kramu, ubrania mają zniszczone, zaniedbane... przyglądają się kramowi, patrzą zazdrośnie na bogate dzieci, które obok jedzą cukierki; dzieci nic nie kupują. Handlarz ze złością je przepędza... Podchodzi biznesmen z żoną.
HANDLARZ: Ludzie, kupujcie piękne rzeczy, kupujcie, u mnie najtaniej, u mnie wszystko, czego pragniecie.
BIZNESMEN: Proszę mi podać ten pierścień ze złota.
HANDLARZ: Szanowny panie, ale on jest bardzo drogi. Kosztuje 1250 złotych.
BIZNESMEN: Cena mnie nie interesuje - jestem bogaty. Żono, jeśli ci się podoba, to chętnie go kupię.
ŻONA: (przymierza... i wyraża zgodę ). Ależ tak Harry, już dawno nie kupowałeś mi czegoś pięknego. Ostatnio, to było jakiś miesiąc temu, kupiłeś mi złoty naszyjnik.
(Biznesmen wyjmuje plik pieniędzy, płaci - odchodzą; handlarz nisko się kłania).
HANDLARZ: Dziękuję, dziękuję - życzę państwu szczęścia. Ludzie, kupujcie, kupujcie u mnie.
STARUSZKA: (podchodzi biedna staruszka i chce kupić bulkę -prosi o nią) Proszę o bułkę.
HANDLARZ: (niezbyt uprzejmie) Proszę bardzo (podaje bulkę).
STARUSZKA: (w chusteczce ma Zawinięte pieniążki, przelicza je i okazuje się, że to za mało) Nie mam tyle pieniędzy.
HANDLARZ: Proszę mi oddać tę bułkę. Jak się chce jeść, to trzeba mieć forsę. U mnie nic za darmo, babuniu! (Staruszka oddaje bułkę i odchodzi)
HANDLARZ: Kupujcie ludzie, kupujcie...
MARIA MAGDALENA: (podchodzi kobieta, nieco wyzywająco umalowane brwi, paznokcie, policzki, czerwona przepaska z kokardą wokół czoła, zachowuje się kokieteryjnie). Proszę te czerwone korale i to lusterko. (przegląda się)
HANDLARZ: Ślicznie Pani wygląda. Mam tu piękną czerwoną szminkę, niedroga. Tylko 17 złotych.
MARIA MAGDALENA: Chętnie ją kupię, proszę podać... (maluje usta przy kramie, przegląda się w lusterku, handlarz cały czas mówi jej coś miłego, kobieta płaci, odchodzi...-handlarz kłania się)
PIJAK: (podchodzi pijak trzymający za rękę małą dziewczynkę... milcząc ogląda pospiesznie kram, poszarpuje zapłakaną córeczkę i prosi )
Pól litra, proszę...!? (dziewczynka płacze i prosi ojca)
DZIEWCZYNKA: Tatusiu, przecież obiecałeś mamusi... (pijak szarpie córeczkę, ona milknie, odchodzą)
HANDLARZ: Kupujcie ludzie - mam coś miłego dla każdego, o widzę, że nawet brat zakonny do mnie przyszedł. Może jakąś książkę, a może jakieś ciasteczko...
BRAT ZAKONNY: Dziękuję, ja tylko tak, popatrzę...
(ogląda jakieś książki, pyta ile kosztują, odchodzi..., ale nagle zatrzymuje się, bierze do ręki połamaną figurę Jezusa (ogląda ją... oczy handlarza błyszczą, zaciera ręce i mówi)
HANDLARZ: To coś dla brata. To kosztuje tylko 50 złotych.
BRAT ZAKONNY: To niemożliwe - przecież ten Jezus ma pourywane ręce.
HANDLARZ: ...niech będzie 30 złotych.
BRAT ZAKONNY: Niech pan zobaczy - ta figurka, ten Jezus ma też po urywane nogi.
HANDLARZ: Niech będzie 10 złotych - ale już więcej nie opuszczę.
BRAT ZAKONNY: Pan chyba przesadza. Ten Jezus nie jest wart nawet 5 złotych. Ten Jezus (pokazuje figurkę, cały czas trzyma ją, wskazuje braki) jest najgorszy, najbardziej brzydki jakiego widziałem. Jest spróchniały, brudny, bez twarzy nic nie jest wart. Dam panu 50 groszy i na tym koniec.
HANDLARZ: Zgoda, niech będzie 1 złoty i dołożę do tego Jezusa piękne opakowanie - białą chustę, (handlarz w ciszy zawija figurkę Jezusa w Małą chustę, wiąże byle jakim sznurkiem, odbiera pieniądze i brat odchodzi)
Scena II ROZMOWA. MONOLOG BRATA SKIEROWANY DO JEZUSA (NA Ulicy)
(Brat dokonał zakupu, powoli odchodzi i rozwija chustę, w którą zawiniętą ma figurę. Brat ogląda uważnie i dokładnie figurę, którą trzyma w dłoni, na tle białej, rozwiniętej chusty. Brat chodzi, ogląda uważnie figurkę. Wreszcie siada u stopni sceny i rozpoczyna monolog).
Utwór 2
Muszę się przyznać Jezu, że mi jest trochę wstyd. Cały czas wmawiałem handlarzowi, że nic nie jesteś wart. Ale wiesz, ja po prostu nie mam pieniędzy, koniecznie chciałem Ciebie mieć, dla siebie... Spodobałeś mi się. Wybacz, że tak bardzo podkreślałem Twoje braki, aż ludzie się oglądali i pomyśleli sobie, co to za dziwny braciszek zakonny, który tak obniża wartość Jezusa, ale faktycznie - ubytków masz sporo. Ktoś Ciebie szpetnie urządził. To musiał być jakiś złośliwiec, bandyta, a może nawet ktoś jeszcze gorszy - nienawidzący Ciebie! W jaki sposób ten typ Ciebie oszpecił! Ale obiecuję Tobie, Jezusie, że znajdę dobrego artystę, który Ci wszystko dorobi - dorobi nowe ręce, nowe nogi, nową twarz upiększę Ciebie. Tym razem nie będę żałował pieniędzy! Poszukam dobrego majstra - on Ciebie odrestauruje, odnowi.
Zamknąć kurtynę
Akt II Scena I SCENA W POKOJU BRATA
BRAT: Nareszcie jestem w domu. Sporo się nachodziłem, naszukałem odpowiedniego artysty, który zechciałby Ciebie naprawić. Kilka dni to trwało.
Ale już znalazłem dobrego artystę. Jest bardzo drogi.
Zażądał sporą sumkę - za naprawienie Ciebie. Ale tym razem nie żałowałem pieniędzy. Pozwól, że teraz Ciebie zapakuję i odniosę tylko na parę dni - do najlepszego majstra - on Ciebie odnowi!
(Brat pośpiesznie przelicza swoje pieniądze i wyciąga ręce, aby zawinąć Jezusa i zanieść do naprawy. Nagle)
JEZUS: Nigdzie z Tobą nie pójdę. Dlaczego tak troszczysz się o moją nogę...? Czy nie wiesz, że dobrowolnie oddałem ją ojcu rodziny, który miał nogę sparaliżowaną! Jego dzieci i żona modlili się do mnie i prosili, abym uczynił cud - aby mógł iść do pracy. I dałem mu! Jeśli mi ją dorobisz, to ten ojciec, znowu pogrąży się w biedzie.
BRAT: Czy to możliwe, żebyś to Ty, Jezu, z tej połamanej figurki przemówił...? Jezu, jeśli tak, to nie wiedziałem, że taką cenę płacisz za spełnianie naszych próśb... Ale nie masz też obu ramion... Czyżbyś również komuś je dał?
JEZUS: W tej chwili jedno moje ramię użyczyłem robotnikowi w fabryce, który osłabł przy noszeniu ciężarów. Drugie dałem chirurgowi, któremu omdlały ręce przy operowaniu małego chłopca. Nie zobaczysz moich ramion, bo już na noc są zarezerwowane dla chorych w szpitalach a nad ranem są zajęte, by przytulić osierocone dzieci.
BRAT: Zrozumiałem Ciebie Panie - ale pozwól w takim razie, że Ci dorobię takie silne, dębowe ramiona.
JEZUS: Nie chcę rąk z drewna. Potrzebne mi są żywe ramiona i żywe ręce. R ę c e z c i a ł a.
BRAT: Z ciała...? (wyciąga przed siebie swoje ramiona i ogląda je...)
JEZUS: Chcę, abyś ty mi zastąpił ręce, bo ludzi potrzebujących pomocy jest coraz więcej!
BRAT: Ja?
JEZUS: Tak Ty. Potrzeba mi wielu rąk, które obronią słabych, przyjaźnie wyciągną do wrogów, które
pomogą znaleźć pracę bezrobotnym!
BRAT: Zrozumiałem i obiecuję, że stolarz nie będzie Tobie dorabiał brakujących części. To my mamy być tymi „częściami", członkami Twego Ciała.
Scena II KRZYŻ
BRAT: Chrystusie, musisz jednak przyznać: nie masz krzyża! Jakiś nikczemnik ukradł Tobie krzyż. Mam tutaj kilka takich starych - może któryś będzie pasował. (Następuje przymierzanie w ciszy różnych krzyży).
JEZUS: Czy ty masz swój krzyż - no wiesz, czy masz krzyż swojego życia?
BRAT: Tak Panie, każdy ma swój krzyż.
JEZUS: Mówisz, że masz, ale ja go nie widzę. Gdzie go masz? Na plecach, na ramionach, Może trzymasz go w ręce - nie widzę... Zapamiętaj: Miłość to krzyż, a krzyż to miłość. Kto odrzuca krzyż - odrzuca miłość, odrzuca Mnie!
BRAT: Lecz Panie, nie masz też twarzy. Rozłupano Ci twarz - Czy ktoś nie mógł wytrzymać Twojego spojrzenia, pełnego miłości? Pozwól Panie, że wybiorę dla Ciebie twarz, na przykład: twarz Velazqueza: namalował on Tobie twarz królewską, doskonałą, przystojną, silną, tryumfującą.
Ta twarz Panie, na pewno by się Tobie spodobała!
JEZUS: Czy nie rozumiesz, że moją jedyną twarzą jest ta, którą ma każdy człowiek? Że macie widzieć mnie w twarzy każdego, spotkanego człowieka. Chciałeś mi dać twarz piękną, malowaną, na którą przyjemnie się patrzy. Ale zapomniałeś, że ja upodobałem sobie twarze umęczone, oszpecone cierpieniem, twarze ludzi niedożywionych, wychudłe twarze głodnych dzieci. Czy umiałbyś zobaczyć Moją Twarz, w twarzy znieważonej kobiety, upokorzonego mężczyzny, albo w twarzy bezdomnego żebraka? Czy widząc ich, nie patrzyłbyś na nich z obrzydzeniem? Kto nie umie rozpoznawać Mnie w tych zniekształconych twarzach jest ślepcem. (brat rozściela łóżko, klęka do modlitwy - modli się)
Kurtyna - Zgasić światło
Po wyjściu złodzieja otworzyć kurtynę, po wyjściu złodzieja zamknąć kurtynę
AKT III Scena I ZŁODZIEJ
PIJAK-ZŁODZIEJ: Jezusie, jak dawno już Ciebie nie widziałem,
już tak dawno z Tobą nie rozmawiałem. Chciałem okraść braciszka zakonnego z pieniędzy, a tymczasem ukradłem Ciebie.
Nie masz twarzy, nie masz oczu, a patrzysz na mnie tak, że czuję, jak przenikasz moje serce.
Zmarnowałem nie tylko swoje życie, ale mojej córeczki, żony i innych ludzi. To nie ja Ciebie ukradłem, ale to Ty ukradłeś mnie!
To Ty mnie odszukałeś! Syn marnotrawny wrócił do swego ojca,
a on mu przebaczył. Jezu, ratuj mnie.
Zapalić światło - otworzyć kurtynę
BRAT: Jak to, co się stało? Gdzie mój Chrystus połamany? Przecież był tu wczoraj. Kto się zakradł? Ukradziono mi Chrystusa - przecież to moja własność. Chyba zaraz pójdę na policję i zgłoszę, że jakiś bandyta, mnie okradł. Jeszcze dziś wstawię nowe zamki.
BRAT: Kto tam? Proszę.
(Wchodzi dziewczynka, w rękach trzyma zawiniętą w białe sukno figurkę Chrystusa połamanego, wyciąga ręce i z lękiem chce oddać ją bratu).
BRAT: Czego chcesz dziewczynko? Co tam trzymasz w rękach?
DZIEWCZYNKA: Chcę oddać Chrystusa.
BRAT: Czy ty znasz tego typa, który mi w nocy ukradł figurkę Chrystusa połamanego?
DZIEWCZYNKA: Tak. To mój tatuś. Kazał bratu podziękować.
Prosił, żeby brat się nie gniewał, że tatuś ukradł Jezusa.
Tata wiedział, że brat nie dałby jemu Jezusa, bo widok tatusia, wystraszyłby się brat! Wczoraj tatuś wrócił wieczorem do domu, zamknął się w pokoju i słyszeliśmy jak płakał. Chrystus uczynił cud! Dzisiaj rano tata pierwszy raz od dawna nie pił i poszedł szukać pracy. Jesteśmy szczęśliwi! Do widzenia bratu - dziękuję.
BRAT: Nowy zamek dzisiaj zamontuję - już mi Ciebie nikt nie ukradnie!
JEZUS: Nie zrobisz tego!
BRAT: Panie, czy chcesz być ukradziony przez byle, kogo jeszcze raz?
JEZUS: Tak! Chcę iść tam, do tych domów, które wszyscy omijają. Nikt nie może mieć Chrystusa wyłącznie dla siebie. Najlepszym sposobem posiadania Go - jest dawanie Go i dawanie! Im więcej, tym lepiej!
BRAT: Panie. Byłeś zadowolony ze złodzieja?
JEZUS: Czekałem na niego od dawna. Być ukradzionym z miłości, jest dowodem na to, że jest się kochanym naprawdę!
BRAT: Dobrze, nie wstawię nowego zamka.
JEZUS: I wyrzuć klucz! Od dzisiaj, w ogóle nie zamykaj drzwi! Ci, którzy mnie najbardziej potrzebują, są biedni, nędznie ubrani. Oni wstydzą się przychodzić w dzień przychodzą tylko nocą. Wpuść ich zawsze!
Scena II BOGACZE
BIZNESMEN: Proszę brata, to skandal, żeby słynny „Chrystus połamany" nie miał godnego opakowania. Przenoszenie Chrystusa w takiej obskurnej szmacie, to hańba! Jak bratu nie wstyd! Dzwonię, bo z przyjaciółmi, postanowiliśmy złożyć się na wykonany ze skóry futerał! W środku atłas, a na zewnątrz w skórze, brylanty w złocie! Chrystus musi mieć godne mieszkanie.
Zaraz szofer przywiezie mnie wraz z żoną. Proszę zapakować Chrystusa, zabierzemy brata do naszej willi na to spotkanie. Tutaj czekają moi przyjaciele.
BRAT: Dobrze... dobrze...chyba ma pan rację...
Przygotować się do zmiany płyty.
JEZUS: Jak mogłeś wyrazić zgodę. Bardziej potrzebny jestem u biedaków...
BRAT: Proszę, pojedźmy tam!
JEZUS: Zgodzę się, Pod warunkiem, że nie będziesz protestował przeciwko temu, co się stanie.
BRAT: Dobrze.
(Brat wygląda przez okno, towarzyszy temu nagrany szum jadącego samochodu i trzaśnięcie drzwi samochodowych. Na tle tych odgłosów brat opowiada, co tam widzi)
BRAT: Już przyjechali..., co za piękny, samochód!
BRAT: Proszę wejść...
(Biznesmen wraz z żoną wchodzą (z boku sceny) do pokoju brata - bogaci, elegancko ubrani, pewni siebie, wydają polecenia)
BIZNESMEN: Już jesteśmy. Zapraszamy do nas. Czekają nasi przyjaciele.
Kurtyna - wyłączyć światło
ŻONA BIZNESMENA: Stanley, dokąd ty jedziesz...? Zapomniałeś drogi do domu? Co się dzieje? Dlaczego nie odpowiadasz? Harry, to chyba jakiś podstęp? Czy to pomysł Brata? Proszę się przyznać...!
BRAT: Ja nie mam z tym nic wspólnego... To On...
Żona: Kto? O kim Brat mówi...?
BRAT: Chrystus połamany...
Żona: Przecież to tylko figura i to bardzo zniszczona! Harry, poradź coś, zatrzymaj Stanleya, każ mu jechać do domu!
Żona: Stanley, dlaczego zatrzymałeś się? Po co otwierasz drzwi naszej limuzyny?
Dokąd my idziemy? To przecież jakaś stara rudera... Jaka brudna klatka schodowa... i śmierdzi strasznie. Dalej nie pójdę - mam migrenę. Harry, zrób coś! Kierowca miał zawieźć do naszego czystego, ciepłego, bogatego domu a jesteśmy w starym, śmierdzącym, opuszczonym bloku. O co tu chodzi?
Włączyć światło - otworzyć kurtynę
Żona: Stanley, co to za drzwi? Ja tam nie wejdę! Co za nora? Harry, podaj mi rękę, bo zaraz zemdleję.
STARUSZKA: O, dziękuję. Brat przyniósł mi Chrystusa połamanego. Tak się o to modliłam. Nie miał mi, kto przynieść tego Jezusa. Jestem samotna, od trzech lat nie wychodzą z łóżka.
Nikt o mnie nie pamięta. Jest tutaj wspaniała kobieta, ma na imię Magdalena. Ona zajęła się mną. Dała pieniądze na lekarstwa, przynosi mi jedzenie.
Kiedy dowiedziałam się o Jezusie połamanym, to Go prosiłam, aby tutaj przyszedł. Ale nie dla mnie, bo już umieram. Chciałam, by przyszedł dla niej. Ona ma bardzo dobre serce. Jak zobaczy Chrystusa, to zmieni swoje życie.
MAGDALENA: Babciu, przyniosłam ci kwiatki. Piękne co? Dlaczego nie odpowiadasz...? Coś się stało...? Babciu nie umieraj.
Miałam tylko ją. Co ja teraz zrobię?
MAGDALENA: Kto Ci pourywał ręce, nogi, wyłupił oczy...?
Mój „Połamany Przyjacielu", kto Ci tak zniekształcił twarz?
Od teraz, wszystko, co mam Tobie oddaję.
Kocham Cię. Jezu, co chcesz, abym teraz dla Ciebie uczyniła?
JEZUS: Poszukaj ludzi, którzy pójdą za mną, tam, gdzie jest bieda, nienawiść, gdzie są chorzy ludzie, słabi, gdzie są brudne dzieci.
Powiedz bogatym ludziom, żeby pieniądze, które chcieli przeznaczyć na futerał dla mnie dali ubogim, głodnym, bezdomnym...
(W tym czasie, gdy Jezus mówi, Magdalena zdejmuje kolorową opaskę, którą ma przepasane czoło - rzuca ją obok siebie, na podłogę; następnie zdejmuje czerwone korale i również rzuca je na podłogę, zakłada białą opaskę)
Kurtyna
Taniec na zakończenie
Wstęp
Tym razem nasz teatr nie zacznie się słowami: `dawno, dawno temu', ani słowami: `pewnego razu żył sobie pewien ubogi człowiek', gdyż historia, którą chcemy pokazać jest z życia wzięta. Oto początek. Rzeczywiście żył brat zakonny. Na imię miał Bonifacy. Bardzo kochał Pana Jezusa. I przeżywał ogromny żal, gdy widział wizerunki Chrystusa niszczone przez złych ludzi.
Komentarz I
Brat Bonifacy zaniósł Chrystusa połamanego do swego klasztoru. Po wejściu z ulicy pozostawił pakunek na stole. Zamknął drzwi swojej celi. Wszystko pozostało na zewnątrz: zajęcia, kłopoty, wizyty, wezwania telefoniczne. A na stole był Chrystus. Zbliżył się do pakunku z największą troskliwością i z przejęciem uwolnił Go od pomiętej szaty. Spojrzał na niego i odniósł wrażenie, jakby zdarł bandaż. Chciał pocałunkiem przeprosić Chrystusa za to, czym Go zranił, za targowanie się o Jego cenę. Brat Bonifacy uniósł Chrystusa obiema rękami i zbliżył do ust, ale gdzie pocałować, zastanowił się. Nigdy nie ważył się całować Chrystusa w twarz, bo nikt nie jest tego godzien. Pocałunek w policzek byłby powtórzeniem pocałunku Judasza. Zawsze całował Chrystusa w rany na rękach i nogach. Ale teraz brakowało prawej nogi, a lewa nie była niekompletna. Tam na lewej nodze spoczął jego pocałunek. Wolał ten pocałunek na nadłamanej nodze, od pocałunków łatwych i wygodnych. Tak cały czas trzymając Chrystusa dziękował Panu Bogu, że miał Chrystusa połamanego na własność. Przez pierwsze kilka dni myślał o tym, kto mógł być tak zły, żeby zniszczyć taką piękną postać Chrystusa.
Komentarz II
Brat Bonifacy chciał wiedzieć, kto zniszczył piękny wizerunek Chrystusa. Komu przeszkadzała święta figura? Rzeczywiście podczas wojny Niemcy często wchodzili do kościołów zdejmowali krzyże, odrywali z nich figury i niszczyli je. Czy tak było i tym razem? Jak wyglądał ten człowiek, który poszarpał Ciało Chrystusa? Jaką miał twarz, czy żyje jeszcze, czy i dziś uczyniłby coś podobnego?
Gdy tak zadawał pytania Chrystus Połamany mu odpowiedział: jacy wy ludzie jesteście dociekliwi, gdy chodzi o cudze grzechy. Jesteście ciekawscy i potraficie o cudzych błędach myśleć i mówić w nieskończoność. A dobry Bóg od razu zapomina grzech, gdy ktoś tylko odczuwa żal, skruchę i prosi o przebaczenie. Dobry Bóg przebacza od razu i na zawsze.
Dalej Chrystus Połamany zapytał brata Bonifacego: Dlaczego wspominasz tych, którzy kaleczyli moje wizerunki? A dlaczego nie wspomnisz tylu i tak wielu tych, którzy teraz znieważają, wyzyskują i kaleczą ludzi? Co jest większym grzechem: kaleczyć wizerunki z drzewa, który tylko wyobraża dobrego Boga, czy kaleczyć żywy obraz Boga w ludziach, w których Bóg mieszka przez chrzest święty?
Wszyscy ochrzczeni są prawdziwymi i żywymi wizerunkami Chrystusa. Ten, kto znieważa złym słowem, czynem, przezwiskiem drugiego człowieka, ten znieważa Boga. Oburzacie się, gdy ktoś zniszczy Figurę świętą, a milczycie, gdy ludzie niszczą świątynie Boga w ludziach: deprawują dzieci, niszczą sumienia, serca.
Brońcie figur świętych, ale przede wszystkim ratujcie sumienia i serca ludzkie - żywe wizerunki Boga na ziemi.
18