Pracoholizm
Z Wikipedii
Pracoholizm jest stanem uzależnienia od wykonywanej pracy, powodującym zaburzenie równowagi między istotnymi elementami życia codziennego.
Pracoholikami są zwykle osoby pilne, perfekcyjne, ale i niepewne siebie, nieśmiałe, niedowartościowane, bojące się otoczenia. Często są to osoby ambitne, lubiące rywalizować i wygrywać, które wysoko stawiają sobie poprzeczkę, za wszelką cenę dążą do osiągnięcia sukcesu i prestiżu społecznego. Z drugiej zaś strony podchodzące niejednokrotnie z obawą do własnego talentu, spontaniczności, czy fantazji. Człowiek uciekając od konfliktowych sytuacji powodowanych przez siebie lub innych, może popaść w pracoholizm, którego etiologia jest podobna do innych uzależnień.
http://nowoczesnafirma.wp.pl/artykuly_r.php?id_ar=5040
Pracoholizm niejedno ma imię
W artykule przedstawiamy typy pracoholizmu. Wbrew potocznym opiniom, nie każdy rodzaj pracoholizmu ma skutki jednoznacznie negatywne.
Człowiek uciekając od konfliktowych sytuacji powodowanych przez siebie lub innych, poprzez różne „- holizmy” może dojść do pracoholizmu, jako wybawienia. Jest to tym bardziej prawdopodobne, jeśli w życiu zawodowym zawsze się sprawdzał i miał sukcesy. Nie wszystko w życiu można mieć - jednym bardziej wychodzi życie prywatne, rodzinne (cenione najwyżej przez większość społeczeństwa, jak wynika z sondaży), innym zawodowe. Tylko szczęśliwcom wychodzi jedno i drugie.
Zamiast wstępu proponuję krótki test. Z podanych par określeń umieszczonych w dwóch kolumnach, należy wybrać jedno, które bardziej odpowiada twoim preferencjom:
bezrobocie - pracoholizm
spokojna praca - kariera zawodowa
stabilność - ryzyko
dostosowanie - rywalizacja
spokój - aktywność
odtwarzanie - rozwój
wynajmowany pokój - własny dom
remont mieszkania - podróże
rodzina - praca
WYNIKI: jeśli większość twoich wyborów znajduje się w drugiej kolumnie, jesteś pracoholikiem, albo nim będziesz.
Dzięki takim ludziom, jak ty, możemy mówić i pisać o polskim pracoholizmie, ba, nawet porównywać się z Japończykami, Amerykanami, czy Niemcami. W tym zakresie zrobiliśmy wielki skok, wszak przypominasz sobie polskie porzekadło: „czy się stoi, czy się leży...”.
Brak kompleksowych polskich badań naukowych nad pracoholizmem, zdaje się świadczyć o jego marginalnym zakresie i zaawansowaniu jako patologii społecznej. Snucie analogii między pracoholizmem i alkoholizmem w Polsce w kontekście następstw społecznych jest co najmniej nadinterpretacją definicji. Obie patologie łączą tylko niektóre objawy i skutki w jednostkowej skali.
ISTOTA I FAZY PRACOHOLIZMU
Pracoholizm dotyka ludzi dorosłych, czyli odpowiedzialnych za efekty podejmowanych decyzji, z nadużywaniem pracy w swoim życiu włącznie. Nadużywanie pracy, podobnie jak alkoholu, może z czasem i w sprzyjających okolicznościach psychologiczno-społecznych przejść w stan uzależnienia. Granica jest słabo wyczuwalna, przebiega między PRACUJĘ, BO LUBIĘ I CHCĘ a PRACUJĘ, BO MUSZĘ, czyli między przyjemnością a katorgą.
Nadużywanie pracy może mieć charakter sporadyczny, napadowy („za pięć dwunasta”, „sytuacja awaryjna”, etc.), cykliczny (ciągi na przemian: tyram - obijam się) lub permanentny (chroniczny). Ciągowe uzależnienie od pracy oznacza coraz słabszą walkę z nałogiem, chroniczne - poddanie się.
Pracoholizm permanentny jest najbardziej szkodliwy, zarówno dla osobnika nim porażonego, jak również jego rodziny, pracodawcy i jakości wykonywanej pracy (z badań wynika, że pracoholik obsesyjny, po około 3 latach pracy zapada na „wypalenie zawodowe” objawiające się m.in. spadkiem efektywności o ok. 60% w porównaniu z okresem startu). Konsekwencje ogólne tej przypadłości są znane: od alienacji do dodatkowych nałogów, (alkoholizm, nikotynizm, narkomania, hazard, seksoholizm, etc.) po skrajne wyczerpanie psychofizyczne, choroby i śmierć (uf!).
OBLICZA PRACOHOLIZMU
Pracoholizm pozorowany
Czy pamiętasz ze szkoły takich, co to mieli wszystko posegregowane, zaznaczone, „wykute na blachę”, nie dali ściągnąć, ani nie podpowiadali, a w czasie kontrowersyjnych dyskusji chowali się za plecami „buntowników”? To z nich wyrośli pracusie - dyspozycyjni, oddani ciałem i duszą firmie bez reszty czasu dla siebie i swoich bliskich. Siedzą w pracy po godzinach (w domu ciepły obiadek, kapcie, oddana żona i grzeczne dzieci), bo szef jeszcze nie wyszedł („bezdomny”, samotny). Ciągle biegają po firmie z obłędem w oczach, nurzają się w komputerze, papierach tudzież innych narzędziach, przeszkadzają innym w pracy żądając niepotrzebnych materiałów dla zasady, spektakularnie sprzedają swój „trud i znój”. Nie mają natomiast pojęcia o chociażby o zasadzie V. Pareto, priorytetach, czy innych tajnikach skutecznego działania. Pracusie mogą tworzyć „kulturę” firmy, albo odwrotnie „kultura” firmy stwarza pożywkę dla rozwoju pracusiów eliminując efektywnych i kreatywnych pracowników i menedżerów.
Pracoholizm tymczasowy
Najlepiej odejść z „firmy pracusiów”, ale dokąd? Część z was pozostanie i pozornie dostosuje się płacąc za to dyskomfortem psychicznym, kompensowanym dbałością o dobre relacje w życiu prywatnym i satysfakcjonujące sposoby spędzania wolnego czasu. Znalezienie nowej pracy będzie odruchem obronnym przed pozostaniem „w tym bagienku”.
Pracoholizm obsesyjny
Udało się, wreszcie stanowisko godne twojego wykształcenia, umiejętności i aspiracji.
Teraz pokażesz, co potrafisz. Postawisz upadającą firmę na nogi. Utożsamiasz się z firmą bardziej niż z własną rodziną, harujesz, zostajesz po godzinach, zabierasz pracę do domu, nie rozróżniasz soboty i niedzieli od poniedziałku. Jesteś jak Zosia Samosia, każdego pracownika sprawdzasz osobiście, nie dowierzasz, zaostrzasz dyscyplinę formalną. Od czasu do czasu uczestniczysz (bądź sam je organizujesz) w weekendowych oddalonych od domu imprezach integracyjno-motywacyjnych, najlepiej z zajęciami, typu out door, żeby podtrzymać odpowiedni poziom adrenaliny. Co tam, wspólny relaks z rodziną? W czasie Wielkanocy i Bożego Narodzenia chorujesz - dopada cię grypa albo alkohol. Myślę, że jesteś jednym z tych menedżerów, którzy wypełniali ankietę sondażową dla Pracowni badań Społecznych. Wyniki sondażu wskazują, że co trzeci polski menedżer pracuje w niedziele i święta, a co drugi nie korzysta z wakacji.
I co dalej?
warianty optymistyczne
- osiągasz dalsze sukcesy, awansujesz, dobrze zarabiasz, kupujesz mieszkanie i samochód, zakładasz rodzinę i mówisz „stop praca”, teraz „praca i rodzina” ,
- twoja rodzina akceptuje taki stan rzeczy, pomaga ci, wspiera, liczy na lepsze czasy,
warianty pesymistyczne
- oddałeś całą energię firmie, po kilku latach szaleńczej pracy czujesz się jak „wyciśnięta cytryna”, skrajnie wyczerpany i wypalony, już nie jesteś potrzebny firmie; w kolejce czekają następni „napakowani”,
- rozpadł się twój związek (nie dbałeś o partnera, który cały dom miał na głowie, a na dodatek z niego „wyrosłeś” - został gdzieś daleko w tyle w rozwoju, nie masz już o czym z nim rozmawiać),
- choroby somatyczne i psychiczne,
- nałogi.
Pracoholizm ucieczkowy
Na ten typ pracoholizmu podatne są osoby żyjące w sytuacji długotrwałego oddziaływania stresogenów niemożliwych do usunięcia ze względów etycznych, religijnych, czy emocjonalnych. Te stresogeny, czy raczej ci stresogenni to najczęściej toksyczni rodzice, życiowi partnerzy uzależnieni od alkoholu, narkomani, chorzy psychicznie lub zwykli nieudacznicy, a także dzieci dostarczające więcej kłopotów niż radości.
Stałym stresogenem może być też żona lub mąż (typowi biorcy), z jednej strony żądający dużo pieniędzy, a z drugiej nie dający żadnego wsparcia, ani nie wyrażający wdzięczności.
Widzę dużo przesady w żądaniach niepracujących żon wobec zaharowanych mężów, aby ci ostatni uczestniczyli stale jak partnerzy we wszystkich obowiązkach domowych i rodzinnych.
Mało zarabiający mężowie, o słabym statusie zawodowym, też doprowadzają do pracoholizmu swoje żony, dobrze wykształcone, pracowite, dla których z różnych względów jest ważna kariera zawodowa.
Kobiety uciekają psychicznie lub fizycznie od mężczyzn, którzy chcą podnieść swoją wartość kosztem poniżania kobiety, której niezależnie od jej statusu zawodowego i finansowego, wskazują miejsce „kury domowej podającej obiad i kapcie panu i władcy”. W takich sytuacjach ucieczka w pracę jest w miarę uzasadniona, chociaż nie do końca usprawiedliwiona. W każdym razie lepsza od ucieczki w depresję, samodestrukcję, alkoholizm, narkomanię, czy inne patologie. Tak, czy owak, nieułożone życie rodzinne będzie wysuwać się z tła. Ani sława, ani pieniądze na dłuższą metę nie zastąpią naturalnej potrzeby miłości i wsparcia. Kompensacja tego braku pogłębi tylko pracoholizm. Koło będzie zamykać się coraz ciaśniej.
Pracoholizm twórczy
Szczególnych trudności w oddzieleniu pracy od życia prywatnego doświadczają osoby pracujące twórczo, artyści, pisarze, dziennikarze, architekci, naukowcy, etc. Ich dzieło tworzenia trwa stale. W czasie relaksu właśnie (stan Alfa) wpadają na genialne pomysły i nierzadko natychmiast zabierają się do ich realizacji. Myślę, że dlatego tak wielu z nich, będąc już z racji wykonywanej pracy obsesyjnymi pracoholikami, czyli mając o jedną ucieczkę mniej niż inni, wchodzą w te inne „holizmy”.
Pracoholizm nominowany
Rodzimy się z określonym temperamentem, intelektem, wyglądem. Moim zdaniem, które wynika z obserwacji i wieloletniego doświadczenia psychoterapeutycznego, melancholicy stanowią największą grupę wśród osób pracowitych ze skłonnością popadania w pracoholizm, a cholerycy są wręcz nominowani na pracoholików od urodzenia.
Melancholicy, to najogólniej perfekcjoniści, podporządkowujący się procedurom i regulaminom, uporządkowani i zorganizowani, kończący to, co zaczęli. Cholerycy są natomiast ukierunkowani na cel, szybcy w działaniu, ogarniający całokształt problemu, rywalizacyjni i despotyczni. Nie sądzę, aby pracoholizm szczególnie zagrażał flegmatykom, którzy z natury są solidni, spokojni i zgodni, dobrze znoszący naciski, unikają ryzyka, znajdują proste wyjścia z trudnych sytuacji. Skłonności do pracoholizmu nie wykazują też sangwinicy, dla których życie towarzyskie, zabawa i dobre relacje z ludźmi liczą się najbardziej. Należy pamiętać jednak o tym, że wielu z nas ma temperament mieszany.
Najbardziej sprzyjającym nominowanemu pracoholizmowi obsesyjnemu jest połączenie temperamentu cholerycznego z wysokim intelektem. Ci ludzie są jak orły, „latają wysoko i samotnie”. Mają kłopoty z ułożeniem sobie życia osobistego, są impulsywni, drażliwi, zmienni, apodyktyczni. Ich potrzeby poznawania, aktywności i samorealizacji dominują nad potrzebami przynależności społecznej, a często i bezpieczeństwa. Praca jest dla nich celem , a nie środkiem dożycia. Najczęściej zajmują wysokie stanowiska bądź prowadzą własne firmy.
Pracoholizm z wyboru
Znam wiele osób, które pracują ciężko i długo, także w weekendy i święta, bo lubią.
Najczęściej są przedsiębiorcami, lub mają wolne zawody. Są zafascynowani swoją pracą, własnym rozwojem, ogólnie zadowoleni z życia. Cechuje ich adekwatna pewność siebie i optymizm. Pracę traktują jak wyzwanie, hazard. Jest dla nich wartością sama w sobie, stylem życia, a nie tylko sposobem zdobywania pieniędzy i statusu społecznego. Chętnie pomagają innymi, korzystają z życia. Bywa, że przeżywają, jak wszyscy aktywni ludzie, okresy silnego stresu i wypalenia, ale wychodzą z tego obronną ręką i nadal cieszą się pracą, co najwyżej zmieniając formę, czy zakres działalności. Jednakże, przez swoje najbliższe otoczenie są uważani za pracoholików, mimo, że nie wykazują objawów tej choroby.
Najczęściej, to nie oni izolują się, ale są emocjonalnie odtrącani przez rodzinę, przyjaciół i sąsiadów. Zazdrość otoczenia jest tym silniejsza, im bardziej jest ono inercyjne. Często mam wrażenie, że łatkę pracoholika najchętniej przypinają innym, osoby leniwe, puste wewnętrznie, zawistne.
Pracoholik z wyboru ma małe szanse psychicznego powrotu do otoczenia, z którego „wyrósł, jak z dziecinnej koszulki”. Albo zaakceptuje swoją sytuację i poszuka alternatywnych rozwiązań, albo będzie cierpiał z powodu odrzucenia i tracił własną godność w próbach odzyskania przyjaźni i miłości poprzez narzucanie się.
PODUMOWANIE
Jak wynika z powyższych przemyśleń, pracoholizm niejedno ma imię. Jego forma jest determinowana wrodzonymi predyspozycjami psychofizycznymi, wzorcami rodzinnymi, religijnymi i społecznymi. Często jest kształtowany przez mechanizm samosprawdzającej się przepowiedni, typu: „staram się - mam wyniki - warto starać się jeszcze bardziej”. Bywa, że jest przyczyną osobistej psychicznej degradacji i spustoszenia życia rodzinnego, ale też i tego skutkiem.
Człowiek uciekając od konfliktowych sytuacji powodowanych przez siebie lub innych poprzez różne holizmy może dojść do pracoholizmu, jako wybawienia, tym bardziej, jeśli w życiu zawodowym zawsze się sprawdzał i miał sukcesy. Nie wszystko w życiu można mieć - jednym bardziej wychodzi życie prywatne, rodzinne (cenione najwyżej przez większość społeczeństwa, jak wynika z sondaży), innym zawodowe. Tylko szczęśliwcom wychodzi jedno i drugie. Cóż, dla własnego zdrowia psychicznego, warto uznać zasadę: „jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.....”. I na koniec warto sobie zadać pytanie: Czy człowieka i jego rodzinę bardziej niszczy pracoholizm, czy bezrobocie?
Ja nie wiem.
Teresa Sasak, dyrektor ASYLON OP, trener, psychoterapeuta
asylon@asylon.pl
ASYLON Ośrodek Psychoedukacyjny
www.asylon.republika.p
Pracoholizm - kolejna choroba cywilizacyjna?
2005-09-01 00:59
Brak czasu na normalne życie.Zaniedbana rodzina, przyjaciele, zdrowie. Tylko praca, praca, praca... Oto symptomy pracoholizmu.
Termin karoshi, oznaczający śmierć na skutek przepracowania, stał się bardzo popularny w Japonii, gdzie problem pracoholizmu jest znaczący. Czy Polsce też to grozi? Nasi rodacy są coraz bardziej cenieni za pracowitość i zaangażowanie, nie tylko w kraju, ale i za granicą. Poza tym przeciętny Polak pracuje najdłużej w Europie, w sumie 41,6 godzin tygodniowo. Dla porównania Hiszpanie pracują około tylko 35,9 godziny tygodniowo, Irlandczycy - 37,9, natomiast Włosi 39,3 godzin. Nasuwa się pytanie, czy angażując się nadgorliwie w wykonywane obowiązki można doprowadzić się do skrajnego wyczerpania a w konsekwencji tego nawet do śmierci? Brzmi to przerażająco, jednak coraz częściej młodzi ludzie, wkraczając na ścieżkę kariery zawodowej tracą kontrolę nad ilością czasu poświęcanego pracy. Pracowitość zamienia się z biegiem czasu w pracoholizm, który powoli wyniszcza organizm.
Czym właściwie jest pracoholizm?
Mówiąc najprościej pracoholizm jest stanem uzależnienia od wykonywanej pracy, powodujący zaburzenie równowagi między istotnymi elementami życia codziennego. Granica rozdzielająca pracowitość od nałogu jest bardzo subtelna, łatwo ją przekroczyć nie zdając sobie z tego sprawy. Ludzie uzależnieni mają dystans do otaczającego świata, rodziny, przyjaciół. Tracą zdolność oddzielenia spraw osobistych od życia zawodowego.
Skąd się biorą pracoholicy?
W sidła nałogu popadają najczęściej osoby ambitne, lubiące rywalizować i wygrywać, które wysoko stawiają sobie poprzeczkę, za wszelką cenę dążą do osiągnięcia sukcesu i prestiżu społecznego. Skłonność do pracowania ponad miarę pracoholicy często wysysają z mlekiem matki. Są to dzieci rodziców, którzy skupiali się przed laty na rozwijaniu swojej kariery zawodowej i nie mieli wiele czasu dla swych pociech. Dziecko musiało się bardzo starać, żeby zwrócić ich uwagę i akceptację. Oczywiście musiało być też we wszystkim najlepsze - mieć najlepsze stopnie, najlepiej śpiewać, tańczyć lub malować, wygrywać każdą rywalizację, a często też realizować niespełnione marzenia rodziców, bo oni sami nie mieli na to czasu w młodości poświęcając się zawodowo. Z takich chorych ambicji właśnie rodzą się dzieci pracoholicy. Dorastają w przeświadczeniu, że ciągle trzeba pracować, by stać się lepszym. Przekłada się to na konieczność zaimponowania szefowi, zdobycia jego pochwały i uznania otoczenia, właśnie poprzez widoczne zaangażowanie w pracę. Później zakładają rodziny i zakodowane zachowania z dzieciństwa przenoszą do swoich domów, zaniedbując dzieci i swoich małżonków.
Nieraz uzależnienie od pracy przybiera formę ucieczki przed otaczającą rzeczywistością, pozwala zapomnieć o problemach życia codziennego, z którymi człowiek nie może, bądź nie chce sobie poradzić. Praca przysłania myśli o kryzysie w życiu uczuciowym, porażce, poczuciu osamotnienia. Ludzie traktujący pracę jako odskocznię są zwykle nieśmiali, niedowartościowani, a poprzez sukcesy w pracy starają się zrekompensować inne dziedziny życia, w których nie czują się spełnieni.
Jak wygląda uzależnienie od pracy?
Pracoholik jest perfekcjonistą, uważa, że nikt nie jest w stanie go zastąpić, bo tylko on potrafi wykonać określone zadania we właściwy sposób, nie potrzebuje od nikogo pomocy. Praca pochłania go do tego stopnia, że zapomina o innych, czasem bardzo banalnych czynnościach, np.: o konieczności zrobienia zakupów, albo zjedzenia posiłku. Zapomina też o ważnych uroczystościach rodzinnych, imieninach, urodzinach czy rocznicy ślubu. Często zabiera materiały do domu i zamiast spędzać czas z rodziną czy przyjaciółmi, nadrabia zaległości zawodowe. Nawet w dniach wolnych od pracy lub podczas urlopu nie potrafi o niej zapomnieć, zrelaksować się - po prostu odpocząć. Motto pracoholika brzmi „dzień wolny od pracy - to dzień stracony”; weekendy, więc ciągną się w nieskończoność, a wakacje to już prawdziwa męczarnia.
Uzależniony, w przeciwieństwie do zdrowej osoby, nie potrafi dzielić czasu na różne zajęcia, liczy się dla niego przede wszystkim praca, a rodzina, własne zainteresowania, hobby spychane są na dalszą pozycję, a z czasem całkowicie zostają wyeliminowane z harmonogramu zajęć. Na nic nie ma czasu i ciągle powtarza sobie, że nie można tracić czasu na błahostki.
Czy pracodawcy chętnie zatrudniają pracoholików?
Zwykle tak. Pozyskują, bowiem człowieka zaangażowanego, gotowego pracować po godzinach kosztem czasu wolnego i rodziny. Na takiego pracownika można zawsze liczyć, poświęci wszystko dla dobra firmy. Na dłuższą metę jednak pracoholik nie zawsze okazuje się dobrym pracownikiem. Jest perfekcjonistą, więc nie znosi sprzeciwu i poddawania w wątpliwość jego pomysłów; bywa też niezadowolony z efektów swojej pracy, ponieważ dąży do perfekcji i wydaje mu się, że można zrobić coś jeszcze lepiej. A pracodawcy lubią pracowników entuzjastycznie nastawionych do obowiązków służbowych.
Często też powtarza się prosty schemat. Pracoholik po pewnym czasie funkcjonowania na pełnych obrotach zaczyna czuć zmęczenie, przestaje czerpać satysfakcję z wykonywanych zadań, staje się mniej kreatywny i pomysłowy, pojawiają się dolegliwości zdrowotne oraz syndrom wypalenia zawodowego
Pracoholicy mile widziani w pewnych branżach
Pomimo to pracoholicy są chętnie zatrudniani w pewnych branżach, szczególnie na takich stanowiskach, jak:
przedstawiciel handlowy;
pośrednik ubezpieczeniowy;
sprzedawca;
w każdej działalności nastawionej na wynik.
Pracodawca stawia coraz wyżej poprzeczkę, a pracownik taki chętnie poświęca wszystko, żeby sprostać oczekiwaniom. Uzyskuje wciąż lepszy wynik, zbiera pochwały za pracowitość, jest stawiany innym za wzór, dostaje wyższą premię, lepszy samochód do dyspozycji, itp. Dopóki się nie wypali, wtedy jego wydajność spada i staje się bezużyteczny w firmie. Ale oto właśnie często chodzi pracodawcom, żeby wykorzystać jak najlepiej zapał i pomysłowość pracownika, wycisnąć ile się da. Dlatego pracoholicy są mile widziani.
Pracoholizm jest stanem uzależnienia od wykonywanej pracy, powodującym zaburzenie równowagi między istotnymi elementami życia codziennego. Granica pomiędzy pracowitością a nałogiem jest bardzo subtelna i łatwo ją przekroczyć nie zdając sobie z tego sprawy. Dlatego trzeba szybko reagować, jeśli tylko zaobserwujemy pierwsze objawy pracoholizmu. W poniższym artykule znajdą Państwo opis podstawowych symptomów, których nie należy bagatelizować.
Chorzy na pracę...
W dobie wyścigu szczurów i pędu do wygodnego życia młodzi ludzie, wkraczając na ścieżkę kariery zawodowej tracą coraz częściej kontrolę nad ilością czasu poświęcanego pracy. Pracowitość zamienia się z biegiem czasu w pracoholizm, który powoli wyniszcza organizm.
Kto ma predyspozycje, aby zostać pracoholikiem?
Pracoholikiem może zostać każda osoba, która lubi pracować i posiada przerost ambicji. Pracoholik to zazwyczaj perfekcjonistą, który uważa, że nikt nie jest w stanie go zastąpić, bo tylko on potrafi wykonać określone zadania we właściwy sposób, nie potrzebuje, więc od nikogo pomocy. Praca pochłania go do tego stopnia, że zapomina o innych, czasem bardzo banalnych czynnościach Po jakimś czasie traci on zdolność oddzielenia spraw osobistych od życia zawodowego.
Jakie są symptomy pracoholizmu?
Pomiędzy pracowitością i nadgorliwością a pracoholizmem istnieje bardzo cienka linia, którą bardzo łatwo przekroczyć, nie zauważając tego momentu. Jeżeli jakaś osoba ma skłonność do poświęcania przesadnej ilości czasu na pracę, powinien kontrolować wystąpienie poniżej opisanych symptomów, a jeśli zauważy je u siebie, powinien rozpocząc terapię lub leczenie spechjalistyczne. Należy pamiętać, że powinno się obserwować nie tylko swoje zachowania, ale też bliskich. Ludzie zapadający na pracoholizm, tak jak w przypadku innych uzależnień często nie zdają sobie sprawy, że są chorzy i wymagają pomocy.
Symptomy pracoholizmu w stadium początkowym:
Brak kontroli ilości czasu poświęcanego na pracę;
Nieumiejętne organizowanie czasu;
Nagminne niedotrzymywanie terminów;
Symptomy pracoholizmu, których nie powinno się już bagatelizować:
Życie w ciągłym stresie z obawy, że za mało czasu poświęca się pracy;
Tłumaczenie przed samym sobą swojej nadgorliwości;
Podporządkowanie całego życia osobistego rytmowi pracy;
Poświęcanie całego czasu wolnego na pracę, kosztem snu i odpoczynku;
Obwinianie innych za brak czasu i złą organizację;
Spychanie odpowiedzialności za obowiązki domowe na innych członków rodziny;
Okazywanie agresji najbliższym, odreagowywanie wiecznego stresu
Zaawansowane symptomy pracoholizmu
Alienacja od rzeczywistości;
Pęd pracowitości, którego nie można zatrzymać;
Zerwanie kontaktów towarzyskich;
Ograniczenia spotkań i relacji rodzinnych aż do zupełnego wyłączenia się z życia rodziny;
Dolegliwości zdrowotne:
Jakie dolegliwości zdrowotne towarzyszą pracoholizmowi
Pracoholizm, czyli uzależnienie od pracy, jest bardzo poważnym problemem XXI wieku. W poniższym artykule prezentujemy do jakich zaburzeń zdrowotnych może doprowadzić ta choroba i jak ważne jest w porę zareagować. Nie należy lekceważyć tych objawów, bowiem pracoholizm może prowadzić nawet do śmierci!
Osoba uzależniona od pracy żyje w ciągłym pośpiechu, jest niezorganizowana i odczuwa wręcz maniakalną potrzebę samokontroli, nie potrafiąc jednocześnie zapanować nad upływającym czasem. Taka osoba to wybujały perfekcjonista, który całą uwagę koncentruje jedynie na swojej pracy. Zapomina o całym otaczającym go świecie i przyziemnych przyjemnościach. Przestaje utrzymywać znajomości, rodzina też schodzi na dalszy plan, pracoholik przestaje potrzebować odpoczynku, a wszelkie uwagi na temat swojego zachowania przyjmuje z niecierpliwością, a często nawet okazywaniem agresji.
Z czasem pracoholik jest tak pochłonięty swoja pracą, że zaczyna zapominać o bardzo przyziemnych, codziennych czynnościach, jak np. o jedzeniu, piciu, załatwianiu potrzeb fizjologicznych na czas. Niestety często, zanim się zorientuje, co się dzieje jest już za późno…
Uwaga! To nawet śmiertelna choroba…
Długotrwała praca na pełnych obrotach może być tragiczna i doprowadzić do wypalenia zawodowego i przewlekłego stresu. Po pewnym czasie może, bowiem też dojść do poważnych w skutkach zmian w organizmie. W wyniku skrajnego zmęczenia i wyniszczenia organizmu może rozwinąć się wiele groźnych chorób. Poniżej przedstawiamy Państwu listę zagrożeń zdrowotnych, na które narażany jest pracoholik. Wystarczy ją przeczytać, żeby zdać soboie sprawę, jak pracoholizm jest poważnym problemem XXI wieku. Radzimy dobrze przeczytać tą listę i reagować szybko, jeżeli tylko dostrzegamy u siebie pierwsze symptomy pracoholizmu. UWAGA! Pracoholizm może tez prowadzić do śmierci !
Wiecej informacji
Objawy zdrowotne towarzyszące pracoholizmowi
Poniżej przedstawiamy listę dolegliwości zdrowotnycj, które towarzyszą pracoholiźmie. Większość z przedstawionych objawów jest spotykane przy stresie, nota bene występującego często w parze pracoholizmowi.
Nerwobóle;
Skurcze mięsni;
Bóle głowy;
Bóle kręgosłupa;
Bóle żołądka,
Biegunka;
Wrzody żołądka,
Wrzody dwunastnicy
Utrata wagi;
Anoreksja;
Bulimia;
Zaburzenia snu;
Koszmary senne;
Zaburzenia percepcji;
Kłopoty z koncentracją;
Nerwowość;
Agresja;
Objawy zdrowotne towarzyszące pracoholizmowi
Nadpobudliwość emocjonalna;
Całkowite zobojętnienie na otoczenie;
Chwiejne emocje od euforii poprzez agresję aż po zobojętnienie;
Stany lękowe;
Silna depresja;
Skrajne wykończenie organizmu;
Choroba wieńcowa;
Zawał mięśnia sercowego;
Udary mózgu;
Śmierć
Jak widać lista możliwych objawów towarzyszących pracoholizmowi jest bardzo długa. Pracoholizm może prowadzić do poważnych chorób i skrajnego wycieńczenia organizmu
Dlatego też należy bardzo szybko reagować, jeśli zaobserwujemy u siebie, bliskich lub znajomych jakieś niepokojące objawy . Jeżeli podejrzewamy, że to objawy pracoholizmu należy jak najszybciej zasięgnąć porady specjalistycznej, ponieważ pracoholizm to nałóg taki jak wszystkie inne i ciężko jest z nim walczyć samemu
Pracoholizm - szał pracy
http://www.praca.egospodarka.pl/7090,Pracoholizm-szal-pracy,1,46,1.html
17.01.2005, 02:49
Według badań CBOS, w 2003, roku dodatkową pracę przyjęło 26 proc. Polaków. Liderami zajęcia, poza właściwą pracą, są zatrudnieni na tzw. etatach budżetowych w służbie zdrowia, szkolnictwie, kulturze. Ale nie tylko. Dorabiają księgowi, informatycy - są rozchwytywani zwłaszcza ci z certyfikatami poświadczającymi umiejętność obsługi programów, np. takich jak Internet Information Server. Dziś dorabia 50 proc. polskich specjalistów IT.
Bez zatrudnionych dodatkowo i pracujących ponad 60 godzin tygodniowo Polaków, trudno byłoby wyobrazić sobie polską gospodarkę. Czy jesteśmy zatem pazernym czy pracowitym narodem? Czy pracujemy jedynie dla korzyści finansowych? Ile procent pracujących dodatkowo to pracoholicy? Gdzie kończy się zaangażowanie w pracę a zaczyna uzależnienie od niej? Czy człowiek pracowity to pracoholik?
Już sama cząstka - holizm w słowie "pracoholizm" wskazuje na to, że owo słowo oznacza coś, od czego jesteśmy uzależnieni i ma wydźwięk pejoratywny.
Postaram się w dużym skrócie przybliżyć Państwu istotę zagadnienia, abyście mogli zastanowić się, przemyśleć odpowiedzieć na powyższe pytania i jednocześnie, gorąco namawiam do przeprowadzenia na sobie TESTU UZALEŻNIENIA OD PRACY, zamieszczonego po tekście głównym. Dowiedzmy się czegoś więcej o sobie, zastanówmy się co by było i jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy nagle stracili możliwość wykonywania pracy, wyciągnijmy z tego wnioski, wdrożmy postanowienia w życie, zróbmy tym prezent swoim najbliższym a .. pracę zawodową wykonujmy w sposób wyważony, rozsądnie. Jeśli ciągle myślimy o pracy, w weekendy jesteśmy rozdrażnieni, mamy potrzebę ciągłego kontrolowania pracowników, bo uważamy, że pracują za mało, czytamy tylko literaturę fachową, dawno nie byliśmy na dłuższym urlopie - poniższy tekst jest o nas, o mnie, o tobie, o nim.
W Polsce pracoholizm postrzegany jest jeszcze często jako zjawisko charakterystyczne dla kultury azjatyckiej. W Japonii codziennie szuka pomocy, kontaktując się poprzez specjalnie uruchomioną linię telefoniczną, ok. 200 pracoholików. U nas choroba ta dotyka coraz większej liczby osób, przedstawicieli obu płci, reprezentujących różne grupy zawodowe i wiekowe. W Polsce już w latach 90. nastała wręcz moda na notoryczny brak czasu, ślęczenie godzinami przy komputerze, a im człowiek - pracownik - bardziej zajęty, tym zajmował wyższą pozycję społeczną, należał do arystokracji biznesu.
Permanentne dążenie do sukcesów i osiąganie ich stanowi nie tylko źródło satysfakcji i zadowolenia z siebie, lecz także niebezpieczeństwo wpadnięcia w pułapkę zwaną pracoholizmem, będącym potocznym określeniem syndromu zachowań nazwanych przez psychologów Wzorem Zachowań A.
WZA jako styl życia został opisany pod koniec lat 50., a wyniki dotychczasowych badań upoważniają do wyodrębnienia trzech zasadniczych składników omawianego syndromu. Są to: duża potrzeba osiągnięć, tendencja do dominacji (przewagi) i agresywność. Zdobywając wyższe pozycje społeczne pracoholicy mogą mieć władzę nad otoczeniem, a agresywność umacnia ich pozycję, wskazuje na moc i kompetencje. Zwraca się też uwagę na bardziej szczegółowe formalne cechy zachowania, jak: pośpiech, niecierpliwość, zwięzły, szybki i głośny sposób wypowiadania się, przerywanie wypowiedzi rozmówcy itd.
Wśród osób szczególnie zagrożonych chorobą są nowo zatrudnieni absolwenci (chęć na szybką, błyskotliwą karierę), ludzie samotni (ubogie życie prywatne nie przynosi im zbyt wiele pozytywnych doznań), osoby o cholerycznym typie charakteru.
Niebagatelny wpływ na potencjalnych pracoholików ma dom rodzinny, wychowanie, rywalizacja rodzeństwa o względy rodziców, stawianie dzieciom wysoko poprzeczek. U podłoża czynników uzależnienia leży także obecna sytuacja - klimat aktualnego, formalnego czy innego związku, czynniki wynikające z poczucia niedocenienia przez małżonka lub z rywalizowania z partnerem o prymat intelektualny, finansowy, o prestiż w środowisku.
W takiej sytuacji liczne sukcesy zawodowe stają się niekiedy podstawowym kryterium pozytywnej samooceny, ale dopiero gdy po latach człowiek chory ocknie się, dojdzie do wniosku, że coś mu umknęło, że sam, na własne życzenie zapędził się w kierat służbowych spraw, tracąc tak wiele z życia innego niż zawodowe.
Pracoholizm jest zachowaniem autodestrukcyjnym, patologią, którą definiuje się jako ostre zaburzenie równowagi pomiędzy pracą, a innymi ważnymi elementami życia, jako kwestię niemożności ustalenia harmonii - racjonalnych proporcji pomiędzy sprawami zawodowymi a prywatnością.
Pracoholizm - szał pracy
Dla pracoholika praca jest najwyższą i zwykle jedyną wartością. Jego myśli koncentrują się zwykle na niezałatwionych do końca sprawach służbowych, nierozstrzygniętych konfliktach, na planach na następne dni w pracy. Jest on złym pracownikiem (typ A - niecierpliwy, zabiegany, lubiący rywalizację, za wszelką cenę dążący do sukcesu, usiłujący sprawować kontrolę nad otoczeniem), zatraca poczucie samorozwoju, przestaje mieć marzenia, staje się mniej kreatywny. W jego głowie ciągle pojawiają się powinności: "muszę", "powinienem", "nie mogę", "koniecznie", "nie mam czasu", "koniecznie trzeba to zrobić". Nie dba o siebie, jest wydajny na krótką metę. Jest też najczęściej kiepskim partnerem, często też rodzicem. To ktoś słabszy psychicznie, kto pracą zapełnia pustkę, karmi nie tyle "miłość własną", ile podstawowe wątpliwości dotyczące samego siebie gonią go, aby wciąż się sprawdzał podejmując się coraz to nowych zadań. Typ B to pracownik, który nie wypala się tak szybko jak typ A, pracuje z większym umiarem, zachowuje zdrowe proporcje między pracą a życiem osobistym. W perspektywie pracoholicy są gorszymi pracownikami i przynoszą mniej korzyści przedsiębiorstwu, firmie.
Pracoholizm, jak każdy inny nałóg (alkoholizm, narkomania, uzależnienie od internetu), pełni funkcję zastępczą - w ujęciu psychoanalizy traktowany jest jako sublimacja popędu seksualnego, jest formą ucieczki od bliskości. Rzucanie się w wir pracy pozwala zapomnieć o kondycji bliskiego związku, o poczuciu osamotnienia, braku czegoś lub kogoś, ale już później trudno ten proces zatrzymać i dokonać autorefleksji nad jakością własnej egzystencji. Konsekwencje takiego wyniszczającego trybu życia są zastraszające.
Objawy pracoholizmu poprzedzają sygnały ostrzegawcze. Wśród nich na początku pojawia się częste niedotrzymywanie obietnic wobec najbliższych i przyjaciół, utrata kontroli nad czasem (analogia do "urwanego filmu" przytrafiającego się alkoholikom).
Uzależnione od pracy osoby cechuje:
- potrzebują i stale poszukują aprobaty i potwierdzenia swojej wartości, szczególnie w obszarze wykonywanej pracy,
- są nadmiernie odpowiedzialne albo - gdy obciążenie przekracza ich siły - zachowują się zupełnie nieodpowiedzialnie,
- poprzez swój nałogowy sposób wykonywania pracy stają się wyobcowane z otoczenia; czują się nieco "inne", w swoim subiektywnym odczuciu - lepsze od innych,
- organizują swoje życie i pracę tak, aby stale mieć kontrolę nad sytuacją,
- mają trudności z ukończeniem rozpoczętego projektu, gdyż w ramach pracy nad nim podejmują dodatkowe zadania, mające go udoskonalić,
- brakuje im wyczucia równowagi między pracą a resztą życia,
- oczekują natychmiastowej gratyfikacji, wskutek czego często wykonują pracę dla samej pracy,
- często planują działanie z myślą o efektach końcowych, nie zwracając uwagi na szczegóły, których zaniedbywanie negatywnie wpływa na efekt pracy,
- nieświadomie poszukują napięć i kryzysowych sytuacji, w których cierpią ("Żyję w napięciu, więc jestem."),
- otaczają się ludźmi, którzy podzielają ich nierealistyczne standardy pracy. Unikają konfrontacji z innym sposobem życia i myślenia, przez deprecjonowanie ludzi o odmiennych poglądach,
- przez nałogowy sposób pracy doprowadzają do zagrożenia jej jakości i całego swojego życia,
- mają krytyczny stosunek do innych i oczekują tego samego z ich strony w odniesieniu do siebie,
- stale "ścigają się z czasem"; spóźniają się, nie umieją wybierać rzeczy najważniejszych,
- kłamią - choć nie muszą - zwłaszcza, gdy chodzi o ilość i czas wykonywanej pracy; z góry bowiem wiedzą, że nie dotrzymają słowa,
- bezlitośnie osądzają siebie, współpracowników i swoich najbliższych,
- z trudnością - jeśli w ogóle - uzyskują radość, spokój i rozluźnienie,
- traktują siebie samych śmiertelnie poważnie,
- mają trudności w utrzymaniu bliskich przyjaźni i intymnych związków,
- wycofują się z bliskich emocjonalnych i erotycznych związków partnerskich na rzecz podniecenia pracą lub przejściowej fascynacji erotycznej kimś z miejsca pracy. Fascynacja ta, jeśli staje się codzienną bliskością, mija w obawie przed tą właśnie bliskością, która dla wypalonego emocjonalnie człowieka jest ciężarem trudnym do uniesienia.[1]
Pracoholizm - szał pracy
TEST UZALEŻNIENIA OD PRACY
Zawiera on 25 pozycji opatrzonych następującą instrukcją:
Przeczytaj poniższe stwierdzenia i oceń, w jakim stopniu każde z nich dotyczy Ciebie używając następującej skali: 1 - nigdy, 2 - rzadko, 3 - często, 4 - zawsze. Na koniec podsumuj liczbę punktów i zapisz wynik.
1. Wolę wykonywać większość prac sam, niż prosić o pomoc.
2. Bardzo się niecierpliwię, gdy muszę czekać na pomoc lub gdy coś trwa zbyt długo (np. długa, wolno posuwająca się kolejka).
3. Wyglądam na osobę, która stale się śpieszy i ściga z czasem.
4. Irytuje się, gdy ktoś mi przerywa wykonywaną właśnie pracę.
5. Jestem zajęty wieloma rzeczami jednocześnie.
6. Robię dwie lub trzy rzeczy naraz, na przykład jem i piszę dyspozycje, rozmawiając przez telefon.
7. Podejmuje znacznie więcej zadań, niż jestem w stanie wykonać.
8. Czuję się winny, gdy nie pracuję nad czymś.
9. Jest dla mnie ważne, aby widzieć konkretne rezultaty tego, co robię.
10. Jestem bardziej zainteresowany ostatecznym rezultatem pracy niż procesem jej wykonywania.
11. Sprawy nie posuwają się nigdy tak szybko, jak tego oczekuję.
12. Wpadam w złość, gdy coś dzieje się nie po mojej myśli lub nie podoba mi się wynik pracy.
13. Zadaję sobie stale to samo pytanie, nie zdając sobie z tego sprawy, po czym nagle znajduję odpowiedź.
14. Poświęcam wiele czasu na obmyślanie i planowanie przyszłych zadań, zaniedbując to, co dzieje się tu i teraz.
15. Zauważam, że zostaję w pracy, choć moi współpracownicy namawiają mnie do wyjścia.
16. Złości mnie, gdy ludzie nie podzielają moich perfekcyjnych standardów w pracy.
17. Jestem przygnębiony, gdy znajduję się w sytuacji, nad którą nie mam kontroli.
18. Wykazuję tendencję do stawiania się w sytuacji presji czasowej, gdy mam wykonać pracę, której się podjąłem.
19. Trudno jest mi rozluźnić się w pracy.
20. Poświęcam więcej czasu na pracę niż na spotkania z przyjaciółmi, hobby czy rozrywki.
21. Gdy zagłębiam się w pracę nad jakimś projektem, zależy mi na wyprzedzeniu innych.
22. Jestem przygnębiony, gdy popełnię nawet najmniejszą pomyłkę.
23. Poświęcam znacznie więcej myśli, czasu i energii pracy niż związkom z żoną (mężem), partnerką (partnerem) i rodziną.
24. Zapominam o uroczystościach rodzinnych, spotkaniach towarzyskich czy świętach lub pomniejszam ich wagę.
25. Podejmuję ważne decyzje, zanim poznam wszystkie fakty i zanim mam czas dokładnie się nad nimi zastanowić.
Pracoholizm - szał pracy
Wynik testu:
25 - 54: zachowujesz właściwą równowagę między pracą i innymi obszarami życia. Niskie ryzyko uzależnienia.
55 - 69: zbyt wiele poświęcasz swojej pracy w stosunku do innych obszarów życia. W twoim sposobie pracy widoczne są pewne (nie wszystkie) czynniki ryzyka, które w następnych latach mogą stać się poważnym problemem, przynosząc ci szkody fizyczne i psychologiczne.
70 - 100: ten wynik wskazuje na poważne uzależnienie od pracy. Masz wszystkie cechy lub większość cech, które stanowią o zagrożeniu psychologicznym lub fizycznym. Wynik ten oznacza, że twoje stosunki z żoną (mężem) i przyjaciółmi są zagrożone, że tracisz już przyjaciół, a małżeństwo lub związek ulega destrukcji z powodu twego uzależnienia od pracy. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo wystąpienia problemów zdrowotnych związanych ze stresem - takich jak choroby układu krążenia i choroby psychosomatyczne.[2]
Przeczytaj ten test jeszcze raz i zwróć uwagę na te stwierdzenia, którym przypisałeś 3 lub 4 punkty. Powiedzą ci one wiele o tym, jak przeżywasz swoje życie. Zapytaj sam siebie, co mógłbyś zrobić, aby zmniejszyć ryzyko związane z każdą z tych sytuacji. Bądź uczciwy przy pozycjach, którym przypisałeś 1 lub 2 punkty. Uczyń każdą sytuację, którą możesz zmienić, początkiem zmiany twego kompulsywnego sposobu pracy.
Jeśli człowiek jest prawdziwie uzależniony od pracy, są małe szanse, że poradzi sobie sam - niezależnie od tego, jak bardzo będzie tego chciał i jak ciężko będzie nad tym pracował. Pomóc może mu udział w programie dla osób uzależnionych. W roku 1983 pracownik księgowości i nauczyciel z Nowego Jorku założył ruch samopomocowy Anonimowych Pracoholików. Osoby bliskie uzależnionym mogą znaleźć wsparcie w Grupach Rodzinnych Work - Anon. W Polsce również istnieje potrzeba rozwoju tego typu form grupowej autoterapii.
Można próbować samemu uporać się z problemem, choć będzie to trudne. Metodą z wyboru jest posuwanie się małymi krokami i przyjęcie, że nie można spodziewać się szybkich spektakularnych efektów. Na początek należy przeanalizować to, co się robiło w kończącym się właśnie dniu i zastanowić się, czy pracując nie zmarnotrawiło się jakiegoś czasu, który mogłoby się przeznaczyć na wykonanie czynności nie związanych z pracą. Następnym krokiem mogłoby być przypomnienie sobie, co kiedyś chętnie robiliśmy i zaplanować kolejny dzień tak, aby wyznaczyć sobie czas na wykonanie z przyjemnością i dla przyjemności tej rekreacyjnej czynności. Trzecim etap to podjęcie próby ustalenia granic pomiędzy aktywnością przeznaczoną na pracę a sprawy prywatne i osobiste.
Ilu jest w Polsce prawdziwych pracoholików - nie wiadomo - nikt nie prowadził u nas takich badań, ilu z nich umiera z przepracowania - nie wiadomo, wiadomo natomiast, że na oddziały szpitalne trafia coraz więcej pacjentów, którzy "padli w biegu".
Jednocześnie należy mocno podkreślić, że przyczyną spędzania w pracy wielu godzin dziennie jest w wielu przypadkach nie pracoholizm, ale rosnący w naszym kraju kryzys i groźba bezrobocia i dlatego ci, którzy mają pracę pracują często na wielkich obrotach, aby jej nie stracić.
Lliteratura:
1. L.Mieścicka: Pracoholizm, Warszawa: 2002, Instytut Psychologii Zdrowia, Polskie Towarzystwo Psychologiczne.
2. autorstwa Bryana E. Robinsona
http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,4489546.html?as=2&ias=2&startsz=x
Religia i praca
Iza Zasłona
http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,4489546.html
"Módl się i pracuj" - to ekstrakt reguły zakonu św. Benedykta, nakazującej mnichom chwalić Boga nie tylko modlitwą, mszą i postem, ale także pracą. Dziś te słowa rzadko są powtarzane - chyba że przez reprezentantów starszych pokoleń, którzy chcą upomnieć lekkoducha. Dziś żyjemy w przekonaniu, że życie zawodowe i religijno-duchowe to dwie różne sprawy, które można oddzielić dość zdecydowaną kreską.
ZOBACZ TAKŻE
"Starzy" i "młodzi" w firmie - bitwa nieunikniona (10-09-07, 15:17)
Kim zostanie Twoje dziecko? (06-09-07, 14:38)
Jaką pracę powinieneś wybrać? (15-08-07, 09:58)
Praca ekstremalna. Niebezpieczny urok 70-godzinnego tygodnia pracy (19-06-07, 15:08)
Jak motywować "trudnych" pracowników (18-06-07, 13:15)
SERWISY
SONDAŻ
Początek formularza
Czy religia wpływa na Twój stosunek do pracy?
tak
nie
nie wiem
Dół formularza
Czy jest tak na pewno? Okazuje się, że nasze wyznanie ma jednak - mniejszy czy większy wpływ na charakter naszej pracy, stosunek do kolegów i do szefa, preferowane godziny pracy, czy nawet "przygotowanie do zawodu" - w tym i wykształcenie.
Katolicy mają łatwiej?
Z pozornie najprostszą sprawą mamy do czynienia w przypadku katolików. Nie manifestują oni na ogół swojego wyznania, unikają raczej opowiadania o swoim wyznaniu i jego zasadach - co nie znaczy, że się go wstydzą. W zasadzie tylko przy okazji świąt kościelnych dzielą się swoimi przeżyciami religijnymi lub wyrażają radość ze zbliżających się uroczystości.
Poza tym, nie ma co ukrywać, katolicy są grupą uprzywilejowaną - to ich wyznaniu podporządkowany jest rytm pracy. Na ogół Boże Narodzenie i Wielkanoc to dla nas wszystkich (nie tylko katolików) dni wolne od pracy. Tak samo jest w przypadku Bożego Ciała czy uroczystości Wniebowzięcia Maryi. Dla katolików wolne dni są okazją do uczestnictwa w mszach, modlitwy, wyciszenia, a dla ludzi innych wyznań czy ateistów darem losu. Niestety, czasem darem dość kłopotliwym. Prawosławni, aby uczestniczyć w uroczystościach religijnych, muszą pisać podanie o urlop (terminy obchodów Wielkanocy nie pokrywają się z jej obchodami w wyznaniu rzymskokatolickim).
Kardynał Stefan Wyszyński w Duchu pracy ludzkiej, nie podaje szczegółowej definicji pracy - nie to jest celem jego dzieła. Za to podkreśla godność człowieka pracującego i wielki wymiar duchowy pracy, co dla wszystkich zapracowanych może być niejaką pociechą.
Dzieło kardynała doskonale uzmysławia nam, jak wiele fragmentów Biblii poświęconych jest pracy, jak choćby (dość ostre) słowa św. Pawła z Listu do Tesaloniczan : "Kto nie chce pracować, niech też nie je". Uwaga, nie mylmy tego z radzieckim powiedzeniem "kto nie pracuje, niech nie je"! Ludzie, którzy nie mogą pracować ze względu na zdrowie czy podeszły wiek według apostoła jak najbardziej mają prawo do jedzenia i godziwego życia.
W Księdze Rodzaju znajdziemy opis stworzenia świata i człowieka, który był przecież wielką pracą Boga, w Psalmie 104 (103 ) wielką pochwałę Jego pracy, zaś w dziele Wyszyńskiego... podrozdział zatytułowany "Chrystus jako pracownik". Podobno Jezus aż kilkanaście lat poświęcił pracy fizycznej - był cieślą i drobnym rolnikiem. Być może pracował także w winnicach, gdyż o tej pracy i pielęgnowaniu winorośli opowiadał w swoich przypowieściach ze znawstwem. Również jego uczniowie byli ludźmi pracy - niemal wszyscy byli rybakami związanymi z jeziorem Genezaret.
A w praktyce...
Czy można znaleźć jakieś porady praktyczne w dziele tak wzniosłym? Co zaskakujące, tak. Kardynał upomina, że jesteśmy często zbyt mało wydajni w pracy, dlatego odnosimy wrażenie, że mamy nadmiar roboty. A wystarczyłoby zdobyć się na spokój, wyciszyć i zająć tylko obowiązkami... Dzień pracy znacznie by się wtedy wydłużył...
Co jednak ciekawe literatura religijna (Anselm Grun OSB, Módl się i pracuj , Kraków 2005) również przestrzega przed pracoholizmem, i to wcale nie dlatego, że pracoholik nie ma sił i czasu na modlitwę, lecz z przyczyn ... bardzo praktycznych. Otóż nie jest on wydajnym pracownikiem i wbrew pozorom firma nie ma z niego wielkich korzyści - spala się, nie jest kreatywny, a jego ambicje wynikają z egoistycznych pobudek.
Oczywiście, są też pracownicy bardzo religijni, którzy wyróżniają się życzliwością i praktycznym realizowaniem najważniejszego przykazania - o miłości bliźniego. Jednak i oni nie byli wolni od "pracowych" grzeszków. Owszem, szkoda im było czasu na plotki, papierosa i piątą kawę... Ale to z nimi odbyłam w czasie godzin pracy trzygodzinną dyskusję, którą roboczo można by zatytułować "czy Jezus był pokorny czy dumny?".
Z moich prywatnych obserwacji wynika, że wiara ma duży wpływ na nasz stosunek do atrakcyjnych koleżanek z pracy, czy intrygujących kolegów. Prawosławni mają dużo mniejszą ochotę na romanse, czy nawet soft flirty w miejscu pracy. Wpływa na to chyba dużo bardziej spektakularny charakter ślubów niż w wyznaniu rzymskokatolickim i przywiązywanie wagi do tzw. bojaźni Bożej, którą cementuje sam charakter sprawowanej tam mszy.
Trochę oldskulu
O pracy jako o problemie religijnym mogliśmy już przeczytać w pozycji z ... 1936 r., (S. Gliksman, Pracobiorca i pracodawca w prawie biblijnem i talmudycznem ). Trzeba przyznać, że "przykazania" dla pracodawców spodobały się chyba każdemu z nas: ma on obowiązek bez względu na okoliczności (!) punktualnie wypłacać pensję i oszczędzać zdrowie - także psychiczne! - pracownika.
Wyznanie judaistyczne nakłada pewne ograniczenia, jak choćby obchodzenie Szabatu. W zawodach artystycznych, gdzie właśnie na ten czas przypadają liczne próby, spotkania autorskie czy podróże na miejsce tych spotkań, wydaje się to nie do obejścia! W praktyce jednak jest to do zrobienia, trochę dzięki sile charakteru, a trochę dzięki drobnym oszustwom. W szabat nie wolno podróżować, chyba że to podróż morska... Ba, ale przecież dziś o wiele popularniejsze środki komunikacji to samolot, pociąg czy po prostu samochód. Jednak ten zakaz - w razie potrzeby - można obejść. Wystarczy zabrać ze sobą miskę, wypełnić ją wodą i zanurzyć w niej nogi.
Ortodoksyjni wyznawcy judaizmu nie mogą w szabat zapalić światła, przygotować jedzenia, a co dopiero mówić o pracy zawodowej. Radzą sobie w ten sposób, że odpowiednio wcześniej wynajmują kogoś, kto rano posprząta i wykona inne drobne prace, zapali światło... Pieniądze zostawiają w widocznym miejscu, ewentualnie ci, którym powierzono to zajęcie, odbierają je innego dnia, przy okazji.
Dzięki Bogu, już poniedziałek!
To nie żart ani gryząca ironia, lecz tytuł książki poświęconej pracy w wyznaniu protestanckim. Wynika z niej, że to właśnie w pracy możemy obserwować, co w praktyce oznacza być chrześcijaninem. No cóż, protestanta w pracy (nie tylko w teorii!) poznamy między innymi po tym, że raczej nie bierze udziału w jednej z ulubionych rozrywek - obgadywaniu szefa. W to wyznanie wpisany jest bowiem dużo większy niż u katolików szacunek dla pracodawcy, który w wyznanie rzymskokatolickie nie jest wpisany aż tak silnie.
Religijne opracowania protestanckie poświęcone zachowaniu i obowiązkom protestanta w pracy, dużo większy nacisk kładą na sumienność, uczciwość oraz na to, że praca (stosunek do współpracowników, własnych obowiązków itp.) jest sposobem oddawania czci Bogu. Wiele tam porad praktycznych; opisów sytuacji konfliktowych i trudnych, w których powinno się zareagować w określony sposób. Tymczasem i encyklika Jana Pawła II, i dzieło Wyszyńskiego (to zrozumiałe ze względu na ich charakter), większy nacisk kładą na godność człowieka pracującego niż na życiowe podpowiedzi, co robić w konkretnej sytuacji.
Wyznawana religia nie determinuje jednak w dużym stopniu tego, jakimi kolegami i pracownikami są katolicy, prawosławni czy protestanci. Gdy nie znamy ich bliżej, nie rozmawialiśmy z nimi o ich wyznaniu, praktycznie trudno wyrokować, czy mamy do czynienia z człowiekiem wierzącym czy z agnostykiem. Jednak wyznanie może mieć dość duży wpływ na wybór zawodu. Tak jest np. w wypadku świadków Jehowy.
Maksymalne sprzężenie teorii z praktyką
Teorii - czyli wyznawanej religii, praktyki - czyli postępowania na co dzień. Z taką sytuacją mamy do czynienia właśnie w wypadku wspomnianych świadków Jehowy. Pewne zawody są niedostępne dla osób tego wyznania: religia zabrania im pracować w dziale zbrojeń, polityce (uważanej za jedno z "narzędzi" Szatana), a nawet być przysięgłym w sądzie. Teoretycznie mogą zostać lekarzami czy pielęgniarkami, jednak w praktyce rzadko się to zdarza. Lekarz czy pielęgniarka mogliby przecież zostać zobowiązani do uczestnictwa w zabiegu przeszczepu organów czy transfuzji krwi, a tego religia zabrania.
Ponadto przyszłym lekarzom zaangażowanie w naukę i praktyki (to długie i pracochłonne studia) uniemożliwia poświecenie zbyt wiele czasu na głoszenie i uczestnictwo w zebraniach. A zebrania odbywają się ok. cztery razy w tygodniu, czyli dość często... Niegdyś sytuacja z głoszeniem była prostsza - obowiązywało "wyrobienie" 10 godzin tygodniowo (w mieszkaniach prywatnych, na ulicach, dworcach itp.). Dziś nie obowiązuje już to niezbędne minimum; każdy wyznawca Jehowy dopasowuje liczbę godzin głoszenia do swojego rytmu dnia i obowiązków (służbowych i domowych).
W tym środowisku można spotkać przedstawicieli różnych profesji, jednak tylko niewielu z nich to przedstawiciele wolnych zawodów. Trochę ze względu na opowieści o "artystycznym" trybie życia grafików, malarzy czy reżyserów, a trochę ze względu na ograniczenia wynikające z wyznawanej religii. Świadkowie Jehowy w twórczości np. plastycznej muszą unikać niektórych tematów, takich jak wojny, święta Bożego Narodzenia z choinkami i Mikołajem, zakonnicy, klasztory... Lista jest dość długa, jednak tak jak w wypadku szabatu u wyznawców judaizmu, niektóre zakazy są do obejścia (można np. narysować kościół, jeśli potraktuje się go jako zabytek architektoniczny, a nie jako miejsce kultu religijnego).
Dla przedstawicieli tego wyznania wolne święta Bożego Narodzenia, Wielkanocy, Bożego Ciała itd. (sami nie obchodzą tych świąt - jedynie uroczystość Pamiątki - połączenia pamiątki ostatniej wieczerzy i śmierci Jezusa) to cenny wolny czas, który poświęcają na krótkie wyjazdy czy inny relaks. Nie obchodzą również imienin, urodzin i rocznic małżeństwa, które - w niektórych firmach - są okazją do przygotowania małego poczęstunku dla kolegów.
Wykształcenie i czas
Marzeniem wielu z nas jest zapewnienie naszym dzieciom dobrej edukacji - wysłanie ich do dobrego liceum, potem na studia... Sami też nie chcemy pozostawać w tyle ze względu na wymagania rynku pracy (uczestniczymy w kursach, szkoleniach, idziemy na studia podyplomowe). Tymczasem u świadków Jehowy stosunek do wyższego wykształcenia jest niejasny. Z jednej strony czytamy w ich publikacjach, że nie ma nic złego w dążeniu do wiedzy; z drugiej - ostrzega się przed niebezpieczeństwami płynącymi z poświęcania zbyt wielu godzin na zgłębianie "mądrości świata" zamiast słowa biblijnego.
Z niektórych publikacji wynika, że "nie trzeba uczyć się zbyt dużo, ponieważ bliskie jest Królestwo Boże, w którym każdy będzie miał pracę i godne warunki życia". Z innych pozycji wynika, że organizacja nie ma nic przeciwko wyższym studiom i wiedzy. Ale zaraz potem pojawiają się pytania: "czy dyplom uniwersytecki zawsze jest wart tego ogromnego nakładu czasu i pieniędzy?" oraz "czy wyższe wykształcenie przybliży cię ku celom duchowym czy tez od nich oddali?".
Wśród świadków spotkamy osoby z wyższym wykształceniem, ale najczęściej ukończyły one studia przed dołączenia do grona świadków Jehowy.
Pieniądze według przedstawicieli tej religii nie są niczym złym - to po prostu środek płatniczy. Jednak nie można ich uważać za cel sam w sobie, a nie zwyczajny środek płatniczy. Dążenie do bogacenia się odciąga od spraw duchowych, i w ten sposób pieniądz może stać się zagrożeniem dla religijności danego człowieka.
Według przedstawicieli tej religii trzeba dobrze przemyśleć propozycję awansu (czy większe pieniądze, ale i więcej czasu spędzanego w pracy, nie odciągnie nas od spraw religii? - takie mniej więcej pytania trzeba sobie postawić przed przyjęciem awansu lub odrzuceniem go). Świadkowie Jehowy nie zawierają przyjaźni w pracy; raczej nie uczestniczą w plotkach i służbowych wyjazdach, bowiem ich religia nakazuje organizować spotkania towarzyskie tylko w gronie prawdziwych chrześcijan (czyli współwyznawców).
Słowo na zakończenie
Jak widzimy, idąc zarabiać na chleb, wcale nie zostawiamy swojego wyznania w domu. Nawet gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy, religia kształtuje nasz stosunek do czasu pracy, współpracowników i szefów.
ak leczyć pracoholika?
http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=1342&wid=8670439&rfbawp=1167988258.781&ticaid=1597c
Wyleczyć się z pracoholizmu nie jest łatwym zadaniem i zależy od stopnia uzależnienia. Jak mówi Elżbieta Kołakowska, osoba uzależniona długo zaprzecza przed sobą i przed innymi, że ma problem, więc nie szuka pomocy, a wszelkie sugestie w tym kierunku traktuje jako nieżyczliwość, lub brak zrozumienia. Otoczenie najczęściej jest bezsilne. Pracoholik zaczyna szukać pomocy dopiero, gdy zaczyna tracić rodzinę, przyjaciół, lub zaczyna chorować somatycznie. Generalnie można powiedzieć, że im szybciej zwróci się o pomoc psychologiczną, tym lepiej. - dodaje Kołakowska. Na ogół leczenie jest oparte na psychoterapii, ale - jak twierdzi psychoterapeutka - w stanach ciężkich wskazana jest pomoc farmakologiczna. Pracoholizm jest problemem psychicznym i skuteczne leczenie wymaga przede wszystkim oddziaływań psychologicznych, czyli psychoterapii, choć w stanach ciężkich wskazana jest też pomoc farmakologiczna.
Zmienić życie nie jest jednak takie łatwe, bo jak mówi Michał gdy się dużo pracuje, to najczęściej współpracownicy do tego przywykają i zaczyna uchodzić to za normalność. Kiedy chce się zmienić tryb życia i pracy to zaczyna być to uważane za "fanaberię". Jedynym wyjściem pozostaje zmiana miejsca pracy. Niestety, gdy człowieka nie ma w firmie to szybko zapomina się o nim i jego wkładzie pracy - mówi informatyk. Michał twierdzi też, że pracoholizm jest niejednokrotnie uwarunkowany charakterem pracy jaki się wykonuje. Jestem administratorem sieci, więc gdy zdarzy się jakaś awaria, to muszę przyjechać bez względu na godzinę - mówi.
Marcin opowiada natomiast, że ciężko mu nazywać się pracoholikiem, bo obraca się w środowisku ludzi, którzy pracują podobnie. Mój przełożony też w domu nie bywa prawie wcale i spędza w pracy więcej czasu niż ja- śmieje się Marcin. Osobami, które mówią mi, że powinienem robić mniej są moi przyjaciele i rodzina. Często radzą mi, żebym zwolnił, ale wtedy odpowiadam im, jak zwykle odpowiadają pracoholicy: „ już tylko skończę ten ostatni projekt i będzie lepiej” - żartuje Marcin. Nigdy jednak tak nie jest. Zawsze przychodzą nowe pokusy. I tak naprawdę, choć odrzucam wiele rzeczy, to mam wciąż tyle pracy, że obdzieliłbym nią trzy osoby - podsumowuje.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska
Niewolnicy pracy / 17 marzec 2008
Renata Kaczyńska-Maciejowska
Ciągle siedzą w firmie, zanim zasną i tuż po przebudzeniu myślą tylko o pracy, zabierają ją nawet na wakacje. Pracoholicy uciekają przed prawdziwym smakiem życia i bliskością...
Pracoholik to nie pracuś. On nie jest człowiekiem, który po prostu intensywnie pracuje. Dla niego praca jest tym, czym alkohol dla alkoholika. Jak zachowuje się pracoholik? Przez dłuższy okres (co najmniej rok) czuje przymus wykonywania czynności związanych z pracą i nie potrafi się od nich powstrzymać; jest rozdrażniony i zaniepokojony próbami ograniczenia pracy, spędza więc w niej coraz więcej czasu, aby zmniejszyć swój niepokój i poczuć się dobrze; zaniedbuje rodzinę i rezygnuje z wcześniejszych zainteresowań; jego zdrowie i kontakty z innymi ludźmi pogarszają się w związku z poświęcaniem zbyt dużej ilości czasu i energii na pracę.
Niewolnik-uciekinier
Uzależnić się od pracy można w każdym zawodzie i w każdym wieku. Pracoholik staje się niewolnikiem swojej pracy, czego konsekwencje - coraz poważniejsze - ponosi on i jego bliscy. W jego życiu rozpadają się ważne więzi emocjonalne, on sam coraz bardziej ogranicza relacje towarzyskie i traktuje je instrumentalnie.
Pracoholizm - w odróżnieniu od innych nałogów, które są „ucieczką od odpowiedzialności” - jest swoistą „ucieczką do odpowiedzialności”: w obowiązki, rywalizację, ciągłe zobowiązania i nieustanną pracę… Człowiek uzależniony od pracy ucieka przed prawdziwym smakiem życia, przed miłością i przyjaźnią, przed bliskością z innymi oraz samym sobą. Mimo że jednocześnie - co wydaje się paradoksem - kompulsywnie i nadmiernie pragnie potwierdzenia swojej wartości, szuka akceptacji i szacunku otoczenia.
Pułapka kariery
Pracoholicy na ogół szybko wspinają się po szczeblach kariery, są zdolni, ciągle głodni sukcesu i niezmordowani w dążeniu do celów… Niestety, również coraz bardziej w tym dążeniu osamotnieni i wyizolowani. Często, nie radząc sobie z nadmiarem stresu, sięgają po alkohol, narkotyki, leki, instrumentalnie traktowany seks. Kiedy znajdą się w ślepym zaułku nadmiernego perfekcjonizmu, narcystycznego poczucia bycia niezastąpionym i wyjątkowym, natrętnej potrzeby poczucia kontroli i władzy, presji czasu i nazbyt wygórowanych wyników - w konsekwencji tracą kontakt z samym sobą.
Praca staje się ich obsesją: w firmie nieustannie poszukują aprobaty i potwierdzenia własnej wartości, dokładają sobie coraz więcej obowiązków, opierając się na nierealistycznym przekonaniu o własnej mocy. Brakuje im też zdrowego dystansu do samego siebie i innych.
Pracoholicy są nadmiernie krytyczni, ciągle kontrolują otoczenie, nieświadomie poszukują napięć i sami wywołują kryzysowe sytuacje, ciągle „ścigają się z czasem”, bo nie umieją wybrać priorytetów. W ich umysłach impulsywnie pojawiają się zniewalające powinności: „muszę”, „powinienem”, „koniecznie”, „nie mogę”, „bezwzględnie trzeba to zrobić", „nie mam czasu", „nie mogę tego odłożyć"...
Ich potrzeby psychiczne są coraz uboższe. Boją się zaangażowania uczuciowego i bliskości. Są wypaleni emocjonalnie, nie potrafią znaleźć spokoju, zadowolenia i relaksu. A ponieważ zatracają poczucie samorozwoju i przestają mieć marzenia, w konsekwencji stają się mniej kreatywni i - paradoksalnie - mniej efektywni w pracy!
Zamiast bliskości
Dlaczego jedni popadają w uzależnienie od pracy, zaś inni nie? To kwestia splotu pewnych cech charakteru i warunków, w których one się ujawniają. Pracoholizm, jak każdy inny nałóg, pełni funkcję zastępczą. W ujęciu psychoanalizy traktowany jest jako sublimacja popędu seksualnego, jako forma ucieczki od bliskości. Ludzie rzucają się w wir spraw zawodowych, by nie myśleć o kondycji swego małżeństwa lub innego bliskiego związku, poczuciu osamotnienia, braku czegoś lub kogoś. Bo czują się niedowartościowani w innych sferach życia, nie dość kochani i akceptowani...
Tak „niewinnie” się zaczyna, ale potem pracoholikom trudno już zatrzymać się i pomyśleć nad jakością swojego życia. Jeśli chcą uwolnić się od uzależnienia od pracy, najpierw muszą uczciwie przyznać się przed sobą, że w pogoni za sukcesem zapędzili się w ślepy zaułek. A potem świadomie i mozolnie budować równowagę pomiędzy pracą a resztą życia. Będzie to wymagać ogromnego wysiłku, ale każdy z nas naprawdę może wybrać pełne barw życie!
Charaktery 06/2007
Święty dzień siódmy
Dorota Krzemionka
Przez sześć dni Bóg stwarzał świat. A siódmego nie trudził się już niczym. Odpoczywał. I ten dzień uczynił świętym. Wśród różnych zasad życia Pan przekazał nam i tę, że trzeba odpoczywać. Znaleźć czas wolny - i od zwykłej krzątaniny, i od wielkich dokonań. Bóg dał nam obowiązek znajdowania świętego spokoju.
Coraz szybciej żyjemy. Coraz więcej pracujemy. Z danych Europejskiej Fundacji na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy wynika, że Polacy należą do najbardziej pracowitych narodów w Europie. W pracy spędzamy blisko 43 godziny tygodniowo (42,7 - dane z września 2006). Dla porównania: Holendrzy na pracę poświęcają 32,6 godziny tygodniowo, a Szwedzi 37,1. Coraz trudniej nam wygospodarować trochę wolnego czasu dla siebie. Uwikłani w codzienne sprawy, tracimy perspektywę, po co to wszystko. Dokąd tak gonimy? Trwający wyścig szczurów promuje i nagradza osoby o typie osobowości A (od ang. achievement - osiągnięcie), mające silną i bezwarunkową potrzebę osiągnięć we wszystkim, co robią. Tacy ludzie permanentnie walczą i ścigają się we wszystkim i z wszystkimi. Nawet gdy bawią się piłką z dzieckiem, chcą wygrać za wszelką cenę. Próbują zdobyć jak najwięcej celów, często niejasnych, w jak najkrótszym czasie - w myśl zasady: wprawdzie nie wiem, dokąd zmierzam, ale na pewno będę tam pierwszy! A w tle ich pospiesznych działań i potrzeby nieustannych osiągnięć kryje się lęk i niepewne poczucie własnej wartości. Sukces uzasadnia i potwierdza sens ich istnienia. W efekcie - jak zauważyli pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku dwaj kardiolodzy kalifornijscy Meyer Friedman i Roy Rosenman - u takich osób istnieje duże ryzyko choroby wieńcowej. Czy musi zdarzyć się zawał, by zatrzymali się i zastanowili, dokąd pędzą?
Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu. Pamiętaj, jaki pokój może być w ciszy.
Pewnego razu zachodni turyści postanowili wejść na Mount Everest. Wynajęli Szerpów, by nieśli ich bagaże. Posuwali się szybko w górę, ale w pewnym momencie Szerpowie siedli i nie ruszają się z miejsca. - Co się stało? - zapytali zdziwieni turyści. - Nic - spokojnie stwierdzili Szerpowie. - Po prostu szliśmy za szybko i nasze dusze zostały z tyłu. Teraz musimy na nie poczekać. I po to może jest siódmy dzień. By przystanąć i zaczekać na duszę, która została gdzieś za nami z tyłu.
Dr Roman Cieślak, psycholog z Instytutu Podstaw Psychologii SWPS w Warszawie, który zajmuje się stresem i wsparciem, uważa, że odpoczynek pozwala nam zregenerować zasoby, odzyskać utracone siły, zgromadzić energię do dalszych działań. Nie jest wartością samą w sobie, potrzebujemy go, by mobilizować się, kiedy sytuacja tego wymaga. Jak zauważa dr Cieślak, słowo „odpocząć” zawiera w sobie inne słowo: począć. To w czasie wolnym od rutynowych zajęć często coś się zaczyna, rodzi się nowe. Odpoczywamy od czegoś, ale także do czegoś, ku czemuś innemu. Odpoczywamy od poczynań, dokonań, udowadniania innym i sobie, co i ile potrafimy. Zamiast tego wracamy do czegoś podstawowego. Do czego?
Ciało odpoczywa i regeneruje się podczas snu. Opowiada o tym Aleksander Perski (s. 56). Dusza odpoczywa w czasie, który Filo z Aleksandrii określił jako vita contemplativa. Zakładał, że powinna ona stanowić trzecią część naszego życia. Co się dzieje w tym czasie? Jak podaje Słownik wyrazów obcych Władysława Kopalińskiego, kontemplacja (od łac. contemplatio - przypatrywanie się, rozważanie) oznacza głębokie rozmyślanie, rozpamiętywanie, przyglądanie się czemuś w skupieniu, w podniosłym nastroju. To postawa ewangelicznej Marii, która w skupieniu słucha słów Pana, gdy jej siostra, Marta, zajęta jest codzienną krzątaniną. Przyglądamy się wtedy sobie i swemu życiu, doświadczamy własnej egzystencji i emocji, jakie jej towarzyszą. One pozwalają nam poznać sens i znaczenie różnych zdarzeń. Viktor Frankl, austriacki neurolog i psychiatra, twórca logoterapii i analizy egzystencjalnej, uważał, że poszukiwanie sensu jest podstawową potrzebą człowieka. Pozwala mu przetrwać najtrudniejsze chwile i doświadczać autotranscendencji. Jestem tu, lecz po co? Co powinno z tego wynikać? Zamiast myśleć, czego chcemy od życia, warto - jak twierdzi Alfred Langle, austriacki psychiatra i terapeuta egzystencjalny - zapytać: czego życie chce ode mnie? Odpoczywając, zyskujemy perspektywę, pozwalającą poszukiwać sensu i wybierać cele zgodne z naszą duszą, tak by nie błądzić i nie zdradzać siebie.
Poznanie siebie daje nam też szansę na prawdziwą bliskość z innymi ludźmi. Według prof. Wiesława Łukaszewskiego, psychologa osobowości z sopockiego Wydziału Zamiejscowego SWPS - odpoczywanie, to odzyskiwanie zgody wewnętrznej z samym sobą, takiej wewnętrznej harmonii i akceptacji. Bywa, że ją gubimy, jak owi Szerpowie. Każdy z nas jest pełen sprzeczności. Musimy sobie z nimi radzić, przyjąć je do wiadomości lub skonfrontować się z nimi po to, żeby finalnie się z nimi pogodzić.
Czasem sprzeczności stają się kłopotliwe. I wtedy właśnie potrzebujemy oderwać się od codzienności, by móc poszukać alternatyw. Wiele osób nie potrafi zatrzymać się, nie chce ujrzeć tych sprzeczności. Usiłują ogrywać siebie, oszukiwać, udawać, że nie ma problemu. Ale nie można przekupić własnej duszy. Nie da się uciec od siebie. Zgodę ze sobą można odzyskiwać na wiele sposobów. - Dla mnie takim sposobem jest patrzenie w morze - mówi prof. Łukaszewski. - Przez lata, gdy byłem wewnętrznie rozdygotany, wsiadałem w samochód i jechałem nad morze. Patrzyłem, patrzyłem, aż się uspokoiłem i wracałem z powrotem do domu.
Rozwijaj siłę ducha, by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie.
Marzymy o wolnym czasie. Rzadko go jednak doświadczamy. Badania CBOS z lipca 2006 roku pokazują, że co szóstej osobie (17 proc.) starcza czasu tylko na to, co musi zrobić. Co czwarty Polak (23 proc.) w dni powszednie nie ma w ogóle czasu dla siebie. A nawet gdy już go mamy, próbujemy nadrobić zaległości: w spaniu, czytaniu, spotkaniach z ludźmi. Co czwarta osoba (23 proc.) przeznacza czas wolny na sprzątanie, zakupy, gotowanie i inne prace domowe. Rzucamy się w wir różnych zajęć i wracamy do pracy jeszcze bardziej zmęczeni. Albo przeciwnie: jesteśmy przerażeni i bezradni - nie wiemy, co ze sobą zrobić, gdy robić nic nie musimy. Bo wtedy nasuwają się pytania: po co cała ta gonitwa? Życiu duchowemu lub religijnemu, jak wynika z badań, poświęca czas wolny zaledwie 3 proc. rodaków. Dane nie mówią ile czasu spędzamy, przyglądając się swej egzystencji.
Kto i dlaczego nie potrafi odpoczywać? Prof. Magdalena Marszał-Wiśniewska, psycholog osobowości i różnic indywidualnych ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, sądzi, że szczególnie trudno przychodzi to osobom o wspomnianym typie A. Niepewne własnej wartości, muszą ją potwierdzać w ciągłym wyścigu. Czas wolny pozbawia je tego, co jest sensem ich życia. Jeśli mają wybór, rezygnują z urlopu albo skracają go do minimum. Wakacje traktują wyczynowo: muszą wtedy przepłynąć 20 basenów, albo przejechać 100 km na rowerze. Aż dostaną zawału. To właśnie podczas wypoczynku, jak pokazują dane, najczęściej ujawnia się choroba wieńcowa.
Czas wolny bywa zagrożeniem dla osób z problemami tożsamościowymi. Nie do końca wiedzą, kim są. Ich tożsamość określa to, co robią: rola, pozycja, dokonania. Zatrzymanie się - uświadamia ten deficyt w relacji ze sobą. Dlatego im więcej zajęć, tym lepiej, byle nie wejść w kontakt ze sobą. Wypełniony kalendarz nie pozostawia czasu na kłopotliwe myśli. Rutyna, plan, strukturalizacja sytuacji i czasu zwalniają z konieczności zmierzenia się ze sobą.
Na to nakładają się - jak mówi Maria Poznańska, psycholog i psychoterapeutka zorientowana na proces - mity, czyli opowieści, w które wpisują się wszystkie ważne wydarzenia w naszym życiu. To taki główny temat, wokół którego kręci się życie. Maria Poznańska na swoich warsztatach analizuje z uczestnikami, jak te mity wiążą się z ich problemami w odpoczywaniu. Na przykład mit, że jest się niezastąpionym, więc nie można wyjechać na wakacje. Mit, że na odpoczynek trzeba sobie zasłużyć. Albo mit braku pieniędzy, gdy tak naprawdę szkoda ich na coś tak ulotnego jak wakacje - miną bez śladu, a pieniądze poszły.
Zdaniem prof. Marszał-Wiśniewskiej, trudno wypoczywa się osobom, które mają tendencję do nadmiernej kontroli. Nawet na wakacjach nie są w stanie odpuścić i pozwolić, by sprawy toczyły się własnym trybem. Każdy drobiazg muszą mieć pod kontrolą i wierzą, że są w stanie panować nad wszystkim. Szczegółowo planują rodzinny wyjazd, nie dopuszczają, że spadnie deszcz albo knajpa będzie zamknięta. Za wszystko biorą odpowiedzialność. Oczywiście, plany nie wytrzymują w konfrontacji z rzeczywistością. W konsekwencji oni przeżywają rozczarowanie i poczucie winy. Co więcej, bywają uciążliwi dla otoczenia.
Na przeszkodzie do odpoczynku staje też pracoholizm. Niestety, jest to społecznie akceptowany nałóg. Utwierdza osoby w poczuciu bycia niezastąpionym: Nie mogę zostawić pracy, bo wszystko się zawali. Za tym również kryje się, według prof. Marszał-Wiśniewskiej, niepewna samoocena. Niepewna i oparta na ich roli zawodowej: jeśli nie pracują, to nie czują, że są coś warte. Osobom nadmiernie zaangażowanym w pracę (overcommitment) praca wydaje się jedynym celem życia. Rezygnują z odpoczynku i z czasem doprowadzają się do wyczerpania emocjonalnego. Aby sobie z nim poradzić, zaczynają traktować innych przedmiotowo. W efekcie nie czują zadowolenia z pracy. Te trzy symptomy: wyczerpanie emocjonalne, brak poczucia osiągnięć osobistych i depersonalizacja, czyli przedmiotowe traktowanie innych ludzi, składające się na wypalenie zawodowe, to ostatni dzwonek, by przerwać pracę.
Nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Urlop może być źródłem stresu. Thomas Holmes i Richard Rahe, psychiatrzy z Washington University w Seattle, umieścili wakacje na liście 40 najbardziej stresujących zdarzeń życiowych. Źródłem stresu będzie szczególnie taki wypoczynek, który jest niezgodny z naszymi preferencjami i potrzebami.
- Pisma kolorowe zalecają, by wypoczywać aktywnie, zdrowo - mówi prof. Marszał-Wiśniewska. - Ja dodałabym, że w zgodzie ze sobą, ze swoim temperamentem i osobowością. Właściwości temperamentu bardziej niż inne właściwości biologicznie są uwarunkowane, a więc mniej od nas zależne. Trzeba się więc z nimi liczyć i dopasować do nich wypoczynek. Temperament wpływa na wybór aktywności. Osoby o małej potrzebie stymulacji preferują aktywności mało obciążające stymulacyjnie - na przykład samotne siedzenie w domu i czytanie lekkich książek. Osoby o dużej potrzebie stymulacji wolą ruch i kontakty z ludźmi.
Problem pojawia się, gdy ktoś zdecyduje się na wypoczynek niedostosowany do jego temperamentu - na przykład osoba z dużym zapotrzebowaniem na stymulację wyjedzie na wczasy pod gruszą. Albo przeciwnie, ktoś o dużej potrzebie stymulacji zdecyduje się na modny, zatłoczony kurort, bo znajomi stwierdzili, że było super. - Nie dopytujemy się co było super, jedziemy i okazuje się, że jest beznadziejnie, bo mamy inne oczekiwania - zauważa Maria Poznańska.
Zdaniem prof. Marszał-Wiśniewskiej, dopasowanie formy wypoczynku do temperamentu jest szczególnie ważne wtedy, gdy nasze codzienne życie przeciąża nas lub niedostymulowuje. Na przykład osoby o dużej potrzebie stymulacji wykonują rutynowe czynności. Albo ktoś z małym zapotrzebowaniem na stymulację przeżywa ciągły stres w pracy. Wówczas wypoczywanie pozwala skompensować tę rozbieżność, dostymulować się lub wyciszyć.
Jak twierdzi Roman Cieślak, nasz sposób odpoczywania jest zgodny z tym, jak zazwyczaj radzimy sobie ze stresem. Rozróżnia się dwie postawy wobec stresu: zadaniową - czyli nastawienie na rozwiązanie problemu, i emocjonalną - czyli próbę opanowania emocji. Osoby nastawione zadaniowo traktują odpoczynek jak kolejny problem do rozwiązania. Dla nich wypoczynek jest po coś: by odzyskać siły, nabrać energii, zregenerować się i potem móc efektywnie radzić sobie z kolejnymi obowiązkami. Oto znajoma, będąca menedżerem w koncernie Coca-Cola, w trakcie bardzo miłego wieczoru wstaje i stwierdza: - Muszę położyć się spać, bo będę jutro nieprzytomna. Osoby nastawione emocjonalnie starają się podczas odpoczynku zapomnieć o trudnych chwilach, oderwać się od codzienności.
Jesteś dzieckiem wszechświata: nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj.
Nareszcie sobie odpocznę - postanawiamy. I mamy nadzieję, że stanie się to automatycznie. Nie wystarczy jednak przerwać pracę i biernie oczekiwać, aż się odprężymy. Trzeba sobie uświadomić, od czego chcemy odpocząć. I powoli przestawić się. Nabrać dystansu zarówno poznawczego (nie rozpamiętywać w wolnym czasie niezałatwionych spraw), jak i emocjonalnego. Opanować szalejący umysł. Zaczepić naszą świadomość na tu i teraz. Łatwo powiedzieć. Nie można przecież zakazać sobie jakichś myśli albo nakazać sobie myśleć o niczym. Prof. psychologii Daniel Wegner, zajmujący się procesami kontroli umysłu, wraz ze współpracownikami z Harvard University pokazał, że próba takiej kontroli umysłu daje, paradoksalnie, efekt wręcz przeciwny: im bardziej próbuję nie myśleć o białych niedźwiedziach, tym większe ich stada przychodzą mi na myśl. Można natomiast - jak sugeruje prof. Tomasz Maruszewski, zajmujący się psychologią poznawczą i kierujący Instytutem Podstaw Psychologii w SWPS w Warszawie - zagłębić się w coś pasjonującego, dać się w coś wciągnąć bez reszty. Doświadczamy stanu, który amerykański psycholog Mihaly Csikszentmihalyi nazwał przepływem (ang. flow) - gdy jesteśmy w coś bardzo zaangażowani i nie myślimy o sobie. Prof. Maruszewski twierdzi, że podczas odpoczynku, gdy nie myślimy o niczym, czyści się nasza pamięć robocza, inaczej operacyjna: - Dzieje się tak wtedy, gdy próbujemy zagłębić się w siebie, albo gdy podejmujemy inną aktywność, która wymaga od nas dużej uwagi, na przykład chodzenie po górach. Dusza wtedy odpoczywa, bo musimy patrzeć pod nogi.
Gdy jesteśmy zmęczeni fizycznie, wystarczy trochę snu, trochę przyjemności, obecności ludzi i siły się odnawiają.
- Kiedy w grę wchodzi inne zmęczenie, znużenie sobą, swoim bytem, losem, to wtedy potrzebny jest remanent - zauważa prof. Łukaszewski. Stajemy się niewolnikami różnych naszych „muszę”, a w rzeczywistości sami się oplątujemy tymi przymusami. - Wokół siebie słyszę ludzi, którzy tylko „muszą”. Zawsze, gdy mam wrażenie, że mi się wszystko porozrywa w środku, to zaczynam od takiego inwentarza: co ja tak naprawdę „muszę”. I czy rzeczywiście. Na ogół okazuje się, że nie. Kiedy poskreślam te liczne „muszę”, od razu robi się lżej - opowiada profesor.
Dziś trudno się wyciszyć. Jesteśmy przyzwyczajeni do wielu bodźców, uzależniamy się od adrenaliny. Trudno to odstawić i naraz wejść w kontakt ze sobą, z bliskimi, z naturą. Maria Poznańska w warszawskiej „Dojrzewalni Róż” uczy ludzi, jak odpoczywać. Zaczyna od tego, że uczestnicy zastanawiają się, dlaczego nie odpoczywają i próbują zidentyfikować, co za tym stoi. Potem wyobrażają sobie, jakie wakacje chcieliby mieć, co te wymarzone wakacje mogłyby im dać. A na koniec - w oparciu o to, czego się o sobie dowiedzieli - planują wypoczynek dla siebie. Taką podróż, w którą chcą i mogą się wybrać. I postanawiają, że to zrobią.
Czas dla siebie trzeba dawkować sobie codziennie, jak witaminy, choćby 15 minut. Co wtedy robić? Niby nic, ale na czym to „nic” ma polegać, każdy musi odpowiedzieć sam. Znaleźć swój własny sposób na odpoczynek. Profesor Maruszewski, na przykład, wyobraża sobie wtedy, że zagłębia się w głęboką zieleń, która go zewsząd otula. I zlewa się z nią. Albo z ciepłą bielą. Gdy jest zmęczony lub rozdrażniony, to wyobrażenie przychodzi z większym trudem. Maria Poznańska natomiast wypoczywa, gdy pracuje w ogrodzie, albo gdy tam siedzi i patrzy. Nie ma jednego wzorca. Jedyne zalecenie prof. Marszał-Wiśniewskiej, to: „Wsłuchiwać się w siebie, być uważnym na swoje potrzeby. Nie dokonywać samogwałtu na sobie. I tak w wielu sytuacjach musimy się dostosowywać, więc wypoczynek wybierzmy sobie taki, jaki nam pasuje”.
Jakże często zamiast poczekać na duszę, jeszcze przyspieszamy kroku. A potem? Potem, jak pisze Agnieszka Osiecka: „czasem wraca się do siebie, tylko gdzie to jest?” Jaki to ma sens? Co w życiu naprawdę warto? Po to jest ten siódmy dzień, by znaleźć czas na takie pytania. I może właśnie dlatego jest to czas święty.?
Śródtytuły zaczerpnięte z Dezyderaty Maxa Ehrmanna
15