LEKTURY, Studia, Ruski


RADISZCZEW:

1. Lubanie: spaceruje, widzi chłopa, który pracuje w niedziele. Okazało się, że jego pan każe mu pracować 6 dni w tygodniu, więc na prace dla siebie ma tylko niedziele i noce. Bohater rozumie, że pan wykorzystuje chłopa, a podobnie on zachowuje się wobec swego sługi, Pietruszki (uderzył go kiedyś). Zaczyna płakać.

2. Spasskaja Polest': śpi w zajeździe, słyszy jak mężczyzna za ścianą opowiada żonie historię o mężczyźnie, który kochał ostrygi i podwyższył swego gońca do rangi chorążego za ich przywiezienie (mówiący ma sprawę w sądzie). Rano przy dorożkach spotyka człowieka bez karty podróżnej, oferuje wysoką cenę za przewóz, a potem prosi bohatera o pomoc. Ten bierze go do swej karocy, a tamten opowiada mu, że jego życie straciło sens. Kiedyś poręczył dzierżawę, ale wspólnik się nie wywiązał. Chciał zapłacić, ale zamiast tego wytoczono mu sprawę o niedobór etc. etc. potem zmarła mu żona i córka, on uciekł. Bohater zasypia, śni mu się, że jest carem - przypowieść o Prawdzie.

KARAMZIN:

Biedna Liza: Liza i Erast

IWAN KRYŁOW:

1. Kwartet: małpa, osioł, kozioł i niedźwiedź chieli zostać kwartetem, ale im nie wychodziło. Małpa zaproponowała, aby zmienili miejsca; osioł, aby usiedli w rzędzie. Nadleciał słowik, proszą go o pomoc, kto gdzie powinien siąść. Słowik mówi, że miejsce siedzenia nic nie zmieni, kiedy nie potrafią grać i nie mają słuchu muzycznego.

2. Chłopi i rzeka: Chłopi nie mogli ścierpieć szkód, jakie wyrządzały im rzeczki, więc poszli poskarżyć się dużej rzece, że rzeczki zniszczyły im zabudowę i zabiły wiele zwierząt. Rzeka, choć jest tak wspaniała, płynie cicho i nie wyrządza szkód, małe rzeczki też powinny, niech Rzeka je za to zgani. Jednak kiedy podeszli do Rzeki, zobaczyli, że płynie w niej ich dobytek. Wtedy zrozumieli, że Rzeka nie zgani rzeczek, ponieważ dzielą się one z nią swoimi łupami.

3. Wilk w psiarni: wilk chciał wejść do owczarni, ale trafił do psiarni. Psy zaczęły szczekać, psiarze doskoczyli do niego z bronią. Wilk wbił się w kąt i próbuje przekonać ludzi, że przyszedł, aby się z nimi pogodzić, proponuje, aby zapomnieli o dawnych stadach, a on będzie pilnował ich stad, zamiast je zjadać (nawet przysięga). Łowczy mówi, że ma już swoje lata i dobrze zna wilczą naturę, stąd wie, że nie można wchodzić z wilkami w umowy. Napuszcza na wilka sforę.

ŻUKOWSKI:

1. Niewyrażalne: myśli i emocje wywołane przez przyrodę, wrażliwość na piękno; czy da się opisać wszystko słowami?

2. Swietlana: Smutna Swietłana wróży w wieczór chrztu Chrystusa (pewnie to jakieś święto jest u nich) przed lustrem o swoim lubym. Martwi się o swojego narzeczonego, od którego dawno nie ma wiadomości. Swietłana patrzy w lustro i słyszy głos kochanka, który woła ją do siebie, żeby ją poślubić w cerkwi. Po drodze do cerkwi widzi w ciemności w otwartej bramie czarną trumnę . Nareszcie sanie dojeżdżają do chaty. Konie i narzeczony znikają. Bohaterka, przeżegnawszy się, wchodzi do domu i widzi trumnę. Z niej wstaje nieboszczyk i wyciąga do jej ręce. Ale Swietłanę ratuje dziwny gołąb, zasłaniający ją od strasznego widma. W tej zmorze Swietłana rozpoznaje swojego lubego i budzi się. To okazało się, był straszny, groźny sen. W finale ballady pojawia się żywy narzeczony. Bohaterzy łączą się i jest wesele. Wszystko kończy się dobrze. Optymistyczne brzmienie ballady rozmija się z zakończeniem «Ludmiły», w której zmarły narzeczony przychwytuje narzeczoną do królestwa cieni. Fantastyczne wydarzenia - zjawa martwego narzeczonego, droga do jego «mieszkania», ruch martwego- wyrażają walkę dobra i zła.

GRIBOJEDOW:

Mądremu biada: Dramat Gribojedova składa się z czterech aktów, podzielonych na sceny. Akcja rozpoczyna się w domu Pawła Afansojewicza Famousowa. Famusow jest to opancerzony w swoim prostackim staroświectwie mężczyzna. Żyje w swoim domu, przekonany o swojej wysokiej inteligencji mimo zacofania, jest oporny na wpływy, z drugiej strony bardzo służalczy względem osób, od których może cos zyskać. Jest on ojcem Zofii. Zofia natomiast, to młodziutka dziewczyna pogrążona w czytaniu romansideł, marzy o miłości z czytanych książek. Jest bardzo naiwna . Zakochuje się w Mołczalinie, ponieważ przenosi na niego kalkę z ulubionych romansów. Mołczalin to fałszywiec, karierowicz, który dla wlasnego dobra symuluje miłośc do Zofii. Cechuje go całkowita służalczość poddaństwo, wyprany z poglądów. Dostosowuje swoje poglądy do potrzeb aktualnej sytuacji. Liza to pokojówka i opiekunka Zosi, bardzo oddana swej pani, szczera i prosta.

Ważnymi postaciami sa jeszcze Skałozub - farciarz, dzieki czemu awansuje. Jest tępy, głupi, reprezentuje sztyt debilizmu. Riepietiłow - głosi poglądy pierwszego odłamu dekabrystów. Uważa, że Rosje mozna uzdrowic tylko mówiąc. Jedną z ważniejszych postaci w dramacie jest Czacki, który chce zrformować system myślenia i ograniczyć władze cara. Krytykuje służalczość i poddaństwo na wpływy głownie z Francji.

Utwór Gribojedova to ukazanie zacofanczego myślenia szlachty, oraz sytuacji społeczno - politycznej (karykaturalno - ideowa), co ukazane jest głównie w akcie II. Przeplatają się elementy tragiczne z komicznymi co zaburza czystość gatunkową. Pojawiaja sie nawiązania do powstania dekabrystów w 1825. Podział postaci pozytywne Zosia, Liza) i niegatywne.

Na początku początku I aktuukazane sa umizgi Famusowa do Lizy, rozmowa Lizy z Zofią o Mołczalinie.Famusow prawi Zofii morały, wypomina Mołczalinowi okazane dobrodziejstwa. Zofia odpowiada ojcu snem. kiedy Famusow wychodzi z Mołczalinem Zofia rozmawia z Lizą onim i o skałozubie.Pojaiwa sie charakterystyka płk. i o Czackim, o wiele pozytywniej.przybywa Czacki wita Zofię i wypytuje o uczucia (kiedys między nimi cos iskrzyło).

W kacie II dowiadujemy sie o pogrzebie Kuźmy Pietrowicza. Famusowa odwiedza Czacki i sprzeczają się. Famusow chwali Skałozuba. Mamy tu doczynienia z ośmieszeniem go, gdyż kiedy Skałozub przywołuje pewną bitwę, wktóej to niby brał mężnie udział, wojska wtedy były w trakcie zawieszenia broni.Wychodząc, mają zamiar udać się gdzieś, Mołczalin upada, Zofia mdleje na ten widok. Cucą ją, a ona próbuje wybrnąć z sytuacji, która wygląda jednoznacznie. Następnie Zofia rozmaiwa z Mołczalinem (kpin Lizy). Mołczalin przystawia się do Lizy i zaprasza ją do siebie.

Akt III Zofia robi wyrzuty Czackiemu, oskarża go o naśmiewanie się z Mołczalina i wyjaśnia czemuż to go broni. Mówi os wojej miłości do Mołczalina. W domu Famusowa ma się odbyc przyjęcie, p rzybywaja rózni goście: Natalia Dmitriewna, jej mąż Płaton Michajłowicz, książę Tugouchowski, Księżna i jej sześć córek, hrabina Chirumnia, jej wnuczka - hrabianka, Zagriecki, Chlostowa, Pan N., Pan D., Riepietiłow oraz Czacki. Czacki rozmawia z Płatonem, wspominaja dawne wspólne czasy, księżna dopytuje o Czackiego. Mołczalin zaprasza Chlostową na wista. Pan N z Panem D rozmawiają o Czackim, że zwariował. Roznosi się informacja o tym, że Czacki zwariował. Wszyscy zaczynają o tym rozmaiwać. Chlostowa obwinia za to szkolnictwo.

Akt IV Hrabina Chirimina gani bal u Famusowa. Czacki z Riepietiłowem rozmawia. Następnie Zagoriceki z Riepietiłowem o Czackim i księżniczki również. Czacki ubolewa nad sobą, anastęnie jest świadkiem schadzkiZofii i Mołczalina, jednak zanim o sie dzieje chowa sie za filarem. Zza filara obserwuje Mołczalina przystawiającego się do Lizy, mimo ze ta próbuje go odeprzeć, widzi to równiez Zofia. Mołczalin błaga o przebaczenie. Czacki prawi Zofii morały. Famusow natomaist po wejsci straszy zsyłka na Sybir a na koncu ubolewa nad tym co księżna powie.

Gribojedov ukazuje obraz mentalnośći ówczesnej szlachty ziemiańskiej. Ldzuie żyja w swych durnych, zacofanych przekonanaiach, najabrdziej przejmują si eopinia innych. nik nie próbuje walczyć, wszyscy akceptuja obecna sytuację bojest im dobrze. Tylko Czacki, jest inteligentiejszy widzi potrzebę zmian i dąży do nich, za tojest krytykowany i ośmieszony, nawet przez Zofię. Daltego też staję się głupcem w ich oczach. Stąd tytuł utworu, gdyż biada mądremu pośród głupców.

PUSZKIN:

1. Eugeniusz Oniegin

Utwór rozpoczyna się wierszowanym wstępem, w którym poeta opisuje dzieło i uroczyście oddaje je w ręce czytelnika. Pisze w nim chociażby:

„Są tu półśmieszne i półsmętne

Rzeczy ludowe, ideały,

Płody igraszki mej niedbałej,

Bezsennych nocy i natchnienia,

Młodości zbiegłej mi przed laty,

Umysłu chłodne postrzeżenia

I serca gorzkie są notaty.“

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Rozpoczyna się cytatem „do życia się kwapi, do uczuć mu pilno“ z wiersza Ks. P. Wiaziemskiego. Początek poematu to opowieść Eugeniusza o wieści dotyczącej jego stryja. Gardzi nim ponieważ ten daje o sobie znać w chorobie. Mówi, że kiedy będzie zmuszony poprawiać mu poduszki i podawać lekarstwa w głowie po cichu będzie krążyć jedna myśl:

„Kiedyż cię wreszcie porwie licho.“

Potem następuje przedstawienie przez podmiot liryczny głównego bohatera - swojego bliskiego znajomego, lekkoducha Eugeniusza. Przyszedł on na świat na północy Petersburga, nad rzeką Newą. Jego ojciec popadł w ogromne długi, zastawił więc cały majątek i wszystko stracił. Zarówno wychowanie jak i edukacja chłopca była ogromnym obciążeniem dlatego też nasz bohater od najmłodszych lat przebywał na licznych dworach bogatej szlachty tam odbierając odpowiednie wykształcenie i nabywając odpowiednich manier. Wpierw zajmowała się nim nauczycielka, potem zaś wychowawcą był ksiądz Francuz, kiedy chłopiec zaczął dorastać wygnano go z dworu. Oniegin był modnie ostrzyżony i ubrany. Oprócz tego ten dandy (modniś, elegant) biegle władał francuskim, potrafił tanczyć, śmiało pisywał liściki i czesto bywał na salonach.

„Uczony był, choć pedantyczny“ (tu. outsider). Eugeniusz odcinał się na tle swej sfery społeczno - kulturalnej sposobem bycia, przyzwyczajeniami, ale także niezależnością sądów, niechęcią czy nawet wrogością do „wyższego towarzystwa“. Rozweselał damy krótkim epigramem - jednozwrotkowym utworem satyrycznym.

„Eugeniusz - miał szczęśliwy talent,

Że mógł wszystkiego dotknąć z lekka,

Jak nakazywał dobry gust,

Lub z miną znawcy, który zwleka,

Przy sporze nie otwierać ust.“

Znał łacińskie cytaty, motta, potrafił choć nie bez pomyłek powtórzyć dwie frazy Eneidy. Znał historyczne anegdoty, lecz nie miał głowy do dat. Nie posiadał też talentu do poezji, rymów. Interesował się ekonomią, znał ideologię Adama Smitha - twórcę klasycznej ekonomii politycznej. Jego geniusz zabłysnął w „czułej sztuki miłowaniu“. Szybko pojął i wdrążył w życie gierki miłosne: flirtowanie, podrywanie, oszukiwanie, udawanie obojętności, wzbudzanie zazdrości itp. Był dość przewrotny. Umiał rozkochać w sobie nawet zimnych kokietek serca. Rywali zaś pogrążał szyderstwem. Wkradał się w małżeństwa, dla męża był przyjacielem, a dla żony kochankiem:

„A znakomity rogacz - mąż

Ugaszczał go zadowolony

Z siebie, obiadów swych i żony.“

Oniegin - uczeń Faublasa, typ człowieka rozpustnego - postać z XVIII - wiecznego romansu Życie kawalera Foblasa.

Już o poranku zasypywany był listownymi zaproszeniami. Przyjmował wszystkie i pokazywał się na każdym obiedzie, balu itp. Nosił boliwar - kapelusz o dużym rondzie i rozszerzającym się ku górze denku cylindra - demonstrowanie sympatii dla bohatera ruchu wyzwoleńczego w Południowej Ameryce, Simona Bolivara. Nosił breget w kieszonce - zegarek wydzwaniający godzinę i pokazujący dni miesiąca.

Eugeniusz jedzie saniami do restauracji, gdzie je i pije ze znajomym, Piotrem I Kawierinem. Potem jadą do teatru na balet. Poeta wtrąca:

„Tam, tam, u kulis tego świata

Płynęły młode moje lata.“

Następuje opis całego wydarzenia, w szczególności ruchów Terpsychory, rosyjskiej baletnicy podczas tańca.

Wchodzi Eugeniusz na salę, lustruje panny, ocenia je i ich stroje w myślach, odkłania się panom, ziewa i siada. Mruczy pod nosem:

„Żaden mnie balet nie poruszy.“

Po chwili po kryjomu wychodzi, by przebrać się w domu na bal. „Filozof osiemnastoletni“ uświetnił swój pokój wszelkimi modnymi bibelotami, perfumami, grzebieniami, spinkami, szczotkami i innymi przedmiotami z Londyna lub Paryża. Lubiał przyglądać się sobie w lustrze, mierzyć wzrokiem cały strój, poeta pisze o Onieginie: “Wenus przybrana w męski frak“. Nosił frak, gilet (kamizelka) i pantalony, jak przystało na fircyka. Oniegin nieco spóźniony pojawia się na balu. Potem dygresja podmiotu lirycznego dotycząca bali, pieknych panien i młodych lat jakie upłynęły na zabawach, podczas których łatwiej było damie szepnąć wyznanie lub liścik wsunąć. Szczególnie czule wspomina widok pięknych, zgrabnych damskich nóżek, zwłaszcza baletnicy. Żali się, cierpi, a potem złości na „zwodnicze nóżki“. Nad ranem Oniegin wraca do domu, prowadzi tak bujne życie, że zawsze o tej porze kładzie się spać. Nie był człowiekiem szczęśliwym, już dawno wypaliło się w nim uczucie, zmęczyło go otczenie, kobiety, bale, stroje. Opanowała go chandra, stał się „mrocznym gościem“, nie myślał o samobójstwie, lecz całkiem ochłód do życia. Samemu poecie również zbrzydło życie na salonach. Podmiot liryczny wspomina, że Oniegin próbował niegdyś pisania, lecz była to za ciężka praca dla niego. Uciekł do książek, ale nie znalazł w nich niczego, więc porzucił je niczym kobiety. Poeta przyjaźnił się z Eugeniuszem właśnie chociażby ze względu na wspólne odczucia co do świata. Mówi, że z czasem polubił sposób w jaki mówił nowy przyjaciel, pomimo nadmiaru jadu w wypowiedziach. Letnią nocą nad brzegiem Newy spotykali się i rozmawiali. Potem następują wtrącenia poety dotyczące południowego zesłania. Poeta wspomina jak ojciec Oniegina popadł w długi i przepuścił cały majątek - było to na krótko przed wiadomością dotyczącą wuja. Wkrótce przychodzi zawiadomienie o umierającym stryju. Eugeniusz ziewając rano wyruszył, dla pieniędzy gotów był zdobyć się na wzruszenie. Gdy znużony drogą dojechał, ten już nie żył. Po pogrzebie Oniegin był już władcą, dziedzicem szerokich włości leśnym. Nowy świat również po pewnym czasie go znudził. Poeta kończy pierwszy rozdział i pisze: „czyścić - kto inny niech się stara;“ oraz „ruszaj mi w drogę, przynoś sławę“.

ROZDZIAŁ DRUGI

Rozdział drugi rozpoczyna wykrzyknienie „o wsi!“ - z szóstej satyry Horacego, jest poświęcone opisowi życia bohatera na wsi. Dwór znajdował się w zaciszu, tuż nad rzeką, naokoło znajdowały się łąki i park zdziczały - idealne miejsce dla samotnika. Dwór był solidnie zbudowany, wewnątrz był piec kaflowany, w ramach carowie rozwieszeni - dość staroświecko. Zajął izbę, którą zajmował stryj. Zaczął ustalać nowy porządek - zniósł pańszczyznę i wprowadził czynsz. Parobkom się to spodobało, sąsiedzi krzywo patrzyli na ten pomysł, a gdy obliczono przyszłe straty uznali go za niebezpiecznego dziwaka. Sąsiedzi mieli go za gbura, nikogo w domu nie przyjmował, samotnie wino sączył. W tym czasie niespodziewanie pojawił się w pobliskim dworze inny młody dziedzic - Włodzimierz Leński. Młodzian piszący wiersze, wrażliwiec, który powrócił z Niemiec z kruczoczarnymi lokami do ramion (lange Haare, locken:D) oraz optymistyczną postawą życiową z sentymentalno - romantycznymi elementami. Śpiewał i pisywał wiersze, typowy romantyk, wierzył w idealną, jedyną miłość, co często było powodem wielu rozczarowań i cierpień. Wśród ludności wiejskiej nie mógł odnaleźć odpowiedniego kompana, tylko Oniegin był dobrym kandydatem. Wszyscy chcieli zeswatać Leńskiego, ten zaś pragnął jedynie poznać Oniegina. Tak dwa różne usposobienia z początku się nudzili, ale potem polubili i wybierali się w pole lub do lasu. Oniegin na ogół gardził ludźmi, lecz gdy kogoś polubił, szanował i rozumiał. Eugeniusz nie pouczał o życiu Leńskiego, wolał by ten wierzył w doskonały świat jak najdłużej, bo i tak czeka go próba lat. Mimo postaw życiowych, różnic temperamentu i skłonności, wiele ich łączyło: zainteresowanie religią, ustrojem, prawem, etyką, historią i oczywiście poezją. Najczęściej jednak „świat namiętności“ był przedmiotem ich rozważań, Oniegin wypowiadał jakby gorzkie żale, Leński natomiast marzył i idealizował. Włodzimierz będąc jeszcze chłopięciem pod okiem rodziców „Olgę gonił oczami czule“ - tutejszą dziewczynę. Wesoła, skromna należycie, wesoła, prawa niebieskooka - piękna dziewczyna. Podmiot liryczny pisze jednak:

„Ale odmienił mi się smak.

Mam, czytelniku, radę prostą,

Zajmiemy się jej starszą siostrą“

Na imię było jej Tatiana. Imię zwyczajne, trochę staroświeckie. Dzika dziewczyna, zamknięta w sobie, cicha, bojaźliwa, nie zwierza się nikomu, płochliwa niczym sarna najczęściej siedzi w oknie milcząca i samotna. Urodą nie dorównywała siostrze. Lubiła stawać na balkonie, nocą nie mogła spać. Tania czytała romanse: Rousseau i Richardsona, ojciec nie dbał o to, matka sama za romansami przepadała dzięki swej moskiewskiej kuzynce, księżnej Alince, która zeswatała ją z mężem, choć jej serce inny skradł. Nie pytając o jej zgodę wyprawiono wesele. Aby wyrwać ją z rozpaczy mąż wywiózł ją na wieś, aż się przyzwyczaiła do stanu rzeczy. Rodzina Łarinów - sąsiedzi Oniegina lubili przyjmować gości, trzymali się dawnych obyczajów. Starzeli się oboje, aż Dmitry Łarin - ojciec Olgi i Tatiany zmarł. Kiedy Leński przybywa do wsi odwiedza grób sąsiada i wspomina lata dziecięce. Odwiedził też groby rodzicieli i nakreślił kilka wierszy ze łzami w oczach. Rozdział kończy się nadzieją Leńskiego, by żyć i tworzyć i pozostawić po sobie ślad, żeby poezja jego nie umarła razem z nim.

ROZDZIAŁ TRZECI

Rozdział rozpoczyna się epigrafem „była dziewczyną i była zakochana“ z poematu francuskiego poety Jacques - Charles Malfilatre trafnie dotyczy przedstawionych perypetii uczuciowych Tani. Oniegin rozmawia ze swym przyjacielem, dziwi się, że ów tak szybko wychodzi. Dowiaduje się, że Włodzimierz jeżdzi do Łarinów, prosi by przedstawił go kiedyś swej ukochanej. Jeszcze tego samego wieczora razem składają sąsiadom wizytę. Zostają dobrze przyjęci, jednak zaczyna to dokuczać Onieginowi. Gdy wracają do domu Eugeniusz pyta, która z poznanych dziewczyn ma na imię Tatiana. Mówi przyjacielowi, że gdyby był poetą właśnie ją by wybrał, a nie pospolitą Olgę. Po wizycie Oniegina po wsi krąży plotka o jego rychłym ślubie z Tatianą. Tatiana udaje zgorszoną tą wieścią, jednak zaczyna zakochiwać się w Eugeniuszu. Na nowo rozczytuje się w romansach. W ciszy leśnej marzy i tęskni za widokiem Oniegina. Tatiana nie może zasnąć nocą, idzie do niani i prosi ją o opowieści z dawnych wspomnień - pyta czy była zakochana. Opowiada, że kazano jej w wieku trzynastu lat poślubić rok młodszego Wanię. Niania niepokoi się rozgorączkowaną Tanią, ta wyjawia, że jest zakochana. Niania wykonuje zatem zmarszczoną dłonią znak krzyża nad głową zakochanej dziewczyny. Po czym Tatiana wyjaśnia, że jest zmęczona i prosi o papier, pióro. Pisze list do Eugeniusza, w którym wyznaje swoje uczucia. List napisany jest po francusku, ponieważ nie umiała myśli przelać na papier po rosyjsku (niewiele czytała w swoim macierzystym języku), zwłaszcza miłosnych zdań. Podmiot liryczny znowu wtrąca - rozważania nad językiem i nieznajomością rosyjskiego przez kobiet, jego pozytywny stosunek do galicyzmów (słowo lub zwrot przeszczepiony do języka rosyjskiego z francuszczyzny). Nad ranem Tania z listem gotowym czeka na poranek. Pojawia się Filipiewna z herbatą i cieszy się widokiem zarumienionej dziewczyny - myśli, że ozdrowiała. Prosi Nianię, by poprosiła wnuczka o wręczenie listu sąsiadowi. Mija dzień bez odpowiedzi. Drugiego dnia Tatiana wystrojona od rana czeka na odpowiedź. Pojawia się Olgi wielbiciel, lecz bez przyjaciela. Dziewczyna czuje się jak wychłostana. Czas herbaty, wszyscy piją, Tatiana przy oknie na zaparowanej oddechem szybie palcem pisze E i O. Nagle pojawia się Oniegin, Tatiana ucieka przed siebie do parku. Siada na ławce i zastanawia się cóż mógł sobie szlachcic pomyśleć o niej i czy czasem nie podąża za nią. Słyszy tylko pieśń dziewcząt zbierających jagody. Wstaje po chwili i wraca po drodze spotyka Eugeniusza. Tutaj poeta kończy mówiąc, iż za dużo opowiedział i ma ochotę na spacer.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Rozpoczyna się słowami polityka Neckera wypowiedzianymi w książce Rozważania o Rewolucji Francuskiej: „morał leży w naturze rzeczy“ - aluzja do nauk moralnych wygłoszonych przez Oniegina w odpowiedzi na list - wyznanie Tatiany. Tak szczere i głębokie wyznanie miłości dotknęło i poruszyło Oniegina. Odezwało się sumienie i nie chciał niewinnej duszy zranić. Po dłuższym okresie milczenia i wpatrywania się w siebie, Eugeniusz mówi, że „darem odpłacę się za dar“ i spowiedź swą daje w ofierze. Mówi, że gdyby jego przeznaczeniem było bycie mężem i ojcem i wybierałby żonę to ona byłaby idealna. Nie jest wart jej zalet i nie może niestety skorzystać z tej sposobności, ponieważ w małżeństwie byłby tyranem i pomimo miłości nie jest czuły na kobiece łzy. Mówi o swych wadach (nudny, zazdrosny o jej zalety, gniewny, ponury) i wyznaje, że o życiu pełnym udręki i rozpaczy nie marzyła, a tak by było u jego boku. Wyznaje Tatianie:

„Ja kocham panią sercem brata

I może nawet jeszcze tkliwiej.

Więc niech się pani nie rozgniewa

Na to, co powiem: młode dziewczę

Będzie zmieniało nieraz jeszcze

Ulotne sny, jak młode drzewa“.

Stwierdza, że pokocha znowu, ale należy ostrożniej z uczuciami postępować. Wysłuchała „łzami oślepiona“, potem podał jej rękę, a ona machinalnie w zasmuceniu oparła dłoń na jego ramieniu i poszli do domu. Podmiot liryczny zwraca się do czytelnika mówiąc, iż Eugeniusz zachował się ładnie. Następują wtrącenia poety odnośnie przyjaźni („od przyjaciół chroń nas Bóg“), krewnych („trzeba ich głaskać i miłować“, „nic ci po krewnych, po przyjaźni“) i kochanki („z czułą kochanką przejdziesz bezpiecznie odmęt burzy“, „raptem ci umknie ukochana: miłość igraszką jest szatana“). Po czym wyciąga morał ze swoich rozważań:

„Porzuć ten marny, ciężki znój,

Raczej samego siebie kochaj,

O, czytelniku luby mój!“.

Tania straciła nadzieję i chęć do życia. Ludzie we wsi zaniepokojeni stwierdzają, że już czas na małżeństwo. Leński coraz bardziej chodzi zakochany, teraz już jako narzeczony stale bywa przy swej Oli. Wypisuje miłosne wiersze i ozdabia rysunkami jej album (dziewczynki zakładają od najmłodszych lat i zbierają wpisy). Pojawia się znowu wtrącenie poety, iż oszukiwać w albumach musi przez wypisywanie „miłych bzdur“, i że czasem piękna dziewczyna odpłaca się wdzięcznym spojrzeniem. Za każdym razem kiedy otrzymuje album przeklina los. Oniegin przybrał zwyczaje pustelnika: wstaje o siódmej, biegnie do rzeki, wraca, pije kawę, czyta gazetę i ubiera się, czyta, przechadza się, je obiad, pije wino, jeździ na koniu, śpi głęboko - „Oniegina żywot święty“. Nadszedł listopad. Oniegin nie wychodząc z domu, robi to co zawsze. Nagle pojawia się Włodzimierz - razem siedzą przy obiedzie. Piją wino, Eugeniusz wypytuje co u sąsiadek. Leński przywozi od nich pozdrowienia i zaproszenie na imieniny Tatiany. Po namowach Eugeniusz zgadza się przybyć na przyjęcie. Leński ma się żenić za dwa tygodnie.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Rozpoczyna się fragmentem końcowej zwrotki najsłynniejszej ballady Żukowskiego Swietłana:

„O, tych strasznych snów nie zaznaj,

Moja Ty Swietłano!“

Fragment ten stanowi trafne wprowadzenie do wypadków przedstawionych w rozdziale: sen Tatiany, kłótnia Włodzimierza z Eugeniuszem.

Pogodna jesień utrzymywała się dość długo, śnieg spadł dopiero początkiem stycznia. Tania „kochała zimę w wiejskiej głuszy“, jej uroda idealnie komponowała się z otaczającą bielą. Odpowiednikiem katolickiego święta Trzech Króli jest święto cerkiewne „Krieszczenije“ - w tym dniu wiejskim obyczajem wróży się. Co roku kobiety z dworskiej służby przepowiadały panienkom mężów - wojskowych oraz straszyły wojną. Tania wierzyła we wszystkie przepowiednie, wróżby i ich tajemnice. Nadszedł dzień wróżb. Tania bacznie się przygląda jak lany wosk przybiera różne formaty. Jedna wywróżyła jej stratę, śmierć - wróżba „smutnego losu“, druga zaś wesele i zamążpójście. Za namową Niani Tatiana przygotowuje stół do nocnych wróżb, jednak ze względu na złe moce, które odczuwa staruszka do wróżb nie dochodzi. Tatiana kładzie się do łóżka i zasypia. „Sen Tatiany“ oprócz balladowego rodowodu wykazuje bardzo istotne powiązania z tradycją folklorystyczną, ludową. Jest on nie tylko zapowiedzią wypadków, ale również jakby dalszym ciągiem sceny wieczornych wróżb i obrzędów - stąd pełno w nim motywów baśniowych. Tatianie śni się, że brnie owiana obłokiem mgły przez śnieżną polanę, nagle widzi potok, którego „nie okuła zima“. Nad nim mostek zdradliwy, który o mały włos się nie zawalił, ledwo trzymając się lodu zlękniona Tania wygląda za kimś kto by podał jej rękę. Ktoś w białym śniegu się poruszył, wygląda zza niego kudłaty łeb niedźwiedzia, ten wyciąga łapę, dzięki której udaje się dziewczynie przebyć kładkę nad otchłanią. Niedźwiedź podąża za nią, nie pomaga nawet szybszy jej krok, idzie w las, ten ciągle za nią. W śniegu po kolana ucieka ile sił, gubiąc kolczyki, raniąc szyję o gałęzie. Upada na śnieg, zwierz podnosi Tatianę i porywa, leży jak nieżywa. Niesie ją w bezludną pustkę, nagle pojawia się przed nimi szałas - tam „gwarnie gości tłum“. Niedźwiedź przemawia do Tatiany, mówi jej, że może się tam ogrzać, wnosi ją i układa ją przy ścianie. Oprzytomniała, niedźwiedzia nie było, spogląda przez szparę w drzwiach do sieni i widzi poczwary, kogoś z psią mordą, łebem kogucim, skrzata siedzącego na ogonie siedzi, pół żurawia, pół kota, którzy przy stole rozprawiają. Wsród tych dziw widzi Oniegina wpatrującego się ukradkiem w drzwi. Jest panem domu, wszystkie dziwy zachowują się wedle życzenia. Tatianie jest raźniej powolutku uchyla drzwi, zaskoczone twory wydały nagle pisk, Eugeniusz spogląda groźnie, miota gromy nad stołem, wstaje i odpycha zgraję. Tatiana próbuje się wymknąć, lecz stoi jak przybita, krzyczeć też nie może, podchodzi Oniegin, otwiera drzwi, podbiegają stwory, śmieją się, patrzą na dziewczynę i krzyczą: „moje! moje!“ Na to Oniegin groźnie krzyczy „moje!“, łagodnie zwraca się do Tani, układa ją na ławie w kącie i kładzie głowę na jej ramieniu. Wchodzi Olga z Leńskim. Eugeniusz sarka na nieproszonych gości. Kłócą się głośno, Oniegin dopada noża - spór się kończy zachwianiem Leńskiego. Tatiana budzi się przerażona, w drzwiach stoi Olga - pyta kto się śnił siostrze. Dziewczyna nie odpowiada, czyta sennik Marcina Zadeki - chowała pod poduszką. Książka niestety nic Tatianie nie wyjaśniła. Pojawiają się goście, już w całym domu gwarno i tłoczno. Kiedy wszyscy siedzą i jedzą wchodzą spóźnieni Leński z Onieginem. Sadzają ich naprzeciwko Tani. Ta bliska wybuchu płaczu omal nie zemdlała. Na ten widok skrzywił się Eugeniusz, nienawidził patrzeć z bliska na dziewczęce spazmy i omdlenia. Niesmak czując spuścił oczy i przysiągł zemścić się na przyjacielu za namówienie go na to przyjęcie. Następuje składanie życzeń, gdy dochodzi do Oniegina, ten bez słów tylko kłania się dziewczynie. Potem wszyscy idą do bawialni. Po porze na herbatę rozlegają się dźwięki z dużej sali - czas tańców. Pary wirują na parkiecie w rytm walca, chcący zemsty Oniegin podchodzi do Oli i do tańca ją porywa. Potem chwile siada i ją zabawia, dłonią obejmując w talii znów prowadzi do tańca. Tłum patrzy zdumiony, a Leński nie dowierza. Jeden z uczestników balu prowadzi Tatianę i Olgę do Oniegina, ten wybiera Olgę i idzie dalej tańczyć. Czule się do niej uśmiecha, prawi komplementy i za rączkę mocno trzyma. Leński patrzy niecierpliwie po czym podchodzi i prosi narzeczoną do następnego tańca, Olga odpowiada, że teraz nie może bo obiecała Onieginowi. Gwałtowny poczuł cios w sercu, wybiegł, wsiadł na konia i odjechał. Poeta kończy słowami:

„ (…)Niech rozstrzygnie los:

Dwóm pistoletom, dwóm nabojom

Gotów powierzyć przyszłość swoją“.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Rozpoczyna się fragmentem canzony Petrarki: „tam, gdzie dni są chmurne i krótkie, rodzi się plemię, które umiera bez bólu“. Sens motta tłumaczy się opisaną w rozdziale nagłą i niepotrzebną śmiercią Leńskiego. Oniegin widzi jak Włodimierz znika w tłumie, ma dość tańca, Oleńka jest z lekka ziewająca. Eugeniusz znudzony zemstą rozgląda się za przyjacielem. Wzywają na wieczerzę, potem na nocleg - tylko Oniegin rezygnuje. Wszyscy moco śpią, Tatiana jak zawsze przy oknie - nie zmruży oka do rana. Zastanawia się nad czułym spojrzeniem Eugeniusza i nagłym zainteresowaniem Olgą. Dziewczyna jakby godzi się z zaistniałą sytuacją, bowiem mówi: „wiem - on mi szczęścia dać nie może“. Kilka kilometrów od Krasnogoria - wsi Leńskiego, mieszkał Zarecki - niegdyś hultaj i warchoł, dziś ojciec dzieci, spokojny dziedzic, cenny sąsiad - sumując poczciwy starszy pan (widoczny krytycyzm i aluzja do F. Tołstoja - Amerykanina, bohater Oniegina jest literacką „zemstą“ Puszkina). Zarecki to honorowy bojownik i trafny strzelec. Był świetnym mediatorem, lecz czasami doprowadzał do poróżnienia dwóch najlepszych przyjaciół. Nie był człowiekiem głupim i Oniegin cenił w nim sprawiedliwy sąd, nie zdziwił się więc jego wizytą. Nie przypadkiem pojawił się do sąsiada - wręczył mu notatkę, kartelusz (pisemne wezwanie do pojedynku). Na kartkę odpowiedzial jedynie, iż zawsze gotów jest, lecz gdy Zarecki wyszedł był zły na siebie i w bezsilnym gniewie bił się z myślami. Wiedział, że przesadził z igraniem z sercem osiemnastoletniego romantyka. Zrozumiał, że powinien szczerą rozmową rozwiązywać problemy z przyjacielem. Nie mógł się wycofać - obawiał się opinii publicznej. Leński czeka na sąsiada z odpowiedzią, obawiał się odmowy lub wykpienia jego pomysłu - ku jego uciesze spotkają się wkrótce pod młynem na pojedynku. Przysiągł sobie Olgę znienawidzieć i postanowił sobie, że dziś się z nią już nie zobaczy - nie wytrzymał, poszedł pod dom Łarinów i zdziwił się, że Olga jak gdyby nic się nie wydarzyło rzuciła się na szyję ukochanemu. Przy Oleńce zmiękł i znów poczuł się szczęśliwie zakochany. Wmawia sobie, że musi bronić narzeczoną przed rozpustnikiem.Wraca do domu przygotowuje pistolety, sięga po tom Schillera, lecz ciągle myśli o jednym. Włodimierz pisze wiersze, koło świtu usnął. Po chwili przychodzi po niego sąsiad, oznajmia, że już siódma wybiła - jadą na pojedynek. Oniegin zaspał, szybko się ubiera i wraz ze sługą jedzie pod młyn. Zarecki pyta gdzie sekundant Oniegina - wskazuje na sługę i tłumaczy, iż jest jego przyjacielem. Eugeniusz pyta wprost Włodzimierza o rozpoczęcie pojedynku. Przygotowano broń, przeciwnicy zrzucili płaszcze - byli gotowi. Zarecki idąc krok za krokiem (wyliczył ich trzydzieści dwa) ustalił tory i granice. Rozpoczął się pojedynek, kiedy Leński gotów już był do strzału („brew ściągnął“, „brał wroga na cel“) huknął strzał z przeciwnej strony. Broń wypadła młodemu poecie z dłoni. Padł na ziemię z przeszytą piersią, jego oczy wyrażały śmierć. Oniegin podbiega do przyjaciela i patrzy jak wryty. Zarecki mówi, iż jest zabity. Zabierają ciało na sanie, wszyscy się rozjeżdżają. Ciało Leńskiego spoczywaniedaleko jego siedziby, w miejscu gdzie miewał natchnienie płynie potok i dwóch sosen łączął się korzenie - tam widnieje tablica nagrobkowa z wyrytym napisem.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Rozdział rozpoczyna się cytatami:

„O, córko Rosji ukochana,

Moskwo, gdzie szukać równej tobie?“ (Dmitriew)

„Rodzimej Moskwy któż nie kocha?“ (Baratyński)

„Pojeździł pan - i już na Moskwę

anatema?

A gdzież jest lepiej?

- Gdzie nas nie ma.“ (Gribojedow w przekładzie J. Tuwima)

Nadchodzi wiosna - przyroda budzi się ze snu zimowego. Dla poety wszystko utraciło znaczenie i widzi wszystko w czarnych barwach, pomimo „pory miłości“. Ze słów poety dowiadujemy się, że Oniegin opuścił wieś:

„Ale niedługo tam zabawił

I tylko smutny świat zostawił.“

Podmiot liryczny opowiada o grobie Leńskiego, pisze że niegdyś dwie zapłakane dziewice przychodziły tu się modlić, ale teraz już nikt młodego poety nie odwiedza. Potem zwraca się do niego słowami:

„Mój biedny Leński! Przecież ona

Niedługo cię opłakiwała.“ Potem mówi jeszcze, że została wkrótce młodą narzeczoną, jakiś ułan zawojował jej sercem, słodkimi pochlebstwami uleczył jej rany i zaprowadził przed ołtarz. Opowiada dalesze losy bohaterów i dowiadujemy się, że z powodów zawodowych wojskowy Olgi musiał wyjechać, zabrał więc swoją młodą żonę do pułku. Gdy odjeżdżali pojechała z nimi kilka kilometrów Tatiana, potem wysiadła i wróciła pieszo do domu - następuje opis uczuć dziewczyny, w dalszym ciągu ma złamane serce. O zmroku Tatiana wraca do domu ze swych codziennych długich spacerów, nagle widzi dwór Eugeniusza, po chwili wahań postanawia wejść. Dzięki uprzejmości klucznicy - Anisy ma okazję obejrzeć pokoje, w których do niedawna bywał Eugeniusz. Na drugi dzień również jest u Eugeniusza, tym razem siedzi w jego gabinecie, osamotniona płacze i ogląda książki, w których zrobił notatki na marginesie lub podkreślił ulubione fragmenty. Zaczyna trochę poznaje tego dziwnego człowieka, po sentencjach i zdaniach jakie go przekonywały. Tania jest w rozterce, zastanawia się kim jest tak naprawdę Oniegin. W tym czasie w domu Łarinów trwają dyskusje o niezamężnej jeszcze Tani, jej matka rozpacza, zwłaszcza zważywszy na młodszą córkę - już szcęśliwą mężatkę. Opowiada jak kiedyś zalecał się do niej pewien huzar, jaki był w niej zakochany, lecz jego starania nie zauważała Tatiana. Pada propozycja wyjazdu Tatiany do Moskwy - gdzie jest „cały rój konkurentów“ i „jarmark panien“. Po zastanowieniu i skalkulowaniu cyfr, matka zadecydowała, że zimą pojadą. Nie była to miła wiadomość dla jej córki. Smutna Tania żegna się z naturą. Zjawia się „czarownica Zima“. Wszystko już gotowe, zapakowany wóz gotowy do powiezienia gospodarstwa i dobytku. Kucharze jeszcze ciasta dopiekają, służba już płacze, a Tatiana żegna się ze łzami ze swym ukochanym miejscem.W trójkę wraz z woźnicą mkną - jechali siedem dni i nocy. Wreszcie dojechali, pojawiają się w teście dygresje poety dotyczące jego zesłania, tęsknotą za krajem i stolicą Moskwą oraz Napoleona (zajął w 1812 roku Moskwę, lecz nie rozbił armii rosyjskiej, w stolicy rozpoczęły się pożary, nie było rokowań na pokój z carem, a zima się zbliżała, więc Napoleon wycofał się z Moskwy). Godzinę kręcili się po mieście, w końcu znaleźli się u wrót domu ciotki - starej kobiety, cierpiącej na suchoty. Dochodzi do czułych powitań między ciotką a matką Tatiany. Ciotka narzeka na zdrowie, ale pełna radości i nadzieji planuje, by następnego dnia pokazać Tanię krewniakom. Pierwsza noc była ciężka dla dziewczyny - nie mogła się przyzwyczaić do nowego miejsca, wciąż tęskni za wsią. Dzień w dzień Tatiana odwiedza i poznaje rodzinę. Córy moskiewskie patrzyły z żalem na prowincjonalną, niezbyt urodziwą kuzyneczkę. Zaplotły jej modnie włosy i ubrały, mówiąc przy tym o sekretach serc. Tatiana biernie słuchała, skarbu swego serca nikomu nie wyjawiła. Nikt z nowo poznanych nie zainteresował się Tanią, tylko stary dziad na jej widok zaczął poprawiać żakiet i peruczkę. Wiozą ją na bal, Tatiana między ciotkami stoi marząca i niedostrzerzona na boku, lecz ciągle przygląda się jej zacniejszy generał (mógł być trochę od niej starszy, ale w wieku Oniegina, tak szybkie kariery wojskowe nie były niczym zaskakującym zwłaszcza w okresie wojny 1812 - 1813). Poeta winszując Tani kończy rozdział mówiąc, iż i tak dużo jej czasu poświęcił.

ROZDZIAŁ ÓSMY

Rozpoczyna się fragmentem z wiersza Byrona: „żegnaj, a jeśli na zawsze, o na zawsze żegnaj“. Puszkin wspomina swoje czasy liceum, gdzie sporo czytał i pisał. Mówi, że wtedy zjawiła się przy nim jego „Muza“. Wspomina kiedy to na egzaminie przejściowym z kursu niższego na wyższy poeta - student wystąpił z wierszem Wspomnienia w Carskim Siole, przygotowanym wcześniej dla uczczenia czcigodnego członka hnorowej komisji - Dzierżawin nie tylko się wzruszył, ale również wyraził wielkie uznanie dla młodego autora. Mówi, że był wtedy bardzo dumny ze swej „dzieweczki“. Raduje się, że nawet kiedy został zesłany, ona mu towarzyszyla w ciężkich chwilach. Jest bal. Pojawia się Oniegin. Podmiot liryczny zastanawia się, dlaczego czytelnicy nie lubią jesgo bohatera. Dokańcza o nim opowieść - dożył dwudziestu sześciu lat bez stanowiska, pracy, żony. Po zajściu pod młynem, Oniegin rozkochał się w podróżach, uciekał od myśli i niepokoju duszy. Wszędzie gdzie się pojawiał widział przed oczami okrwawiony cień przyjaciela. Po wielu długich wojażach, wrócił właśnie w dniu balu prosto na niego jadąc. Potem uwaga skupia się na pewnej damie, za którą podąża dumny z żony i dostojny generał. Dama jest nieskazitelnym wzorem - bez minek, ekstrawagancji, pustoty. Każdy zwraca na nią uwagę i się z nią mile wita. Nikt nie mógł by nazwać jej piękną, lecz nawet przy cudnej urody damach jej urok nie gasł ani na moment, nikt nie mógł zaćmić tej wyjątkowej damy. Oniegin spogląda nań i wydaje mu się być znajomą Tatianą, według niego jest trochę podobna, ale niedowierza tym myślom. Pyta księcia (generała), kim jest ta dama, ten odpowiada, że jego żoną - panną Łarinówną i zapoznaje go z nią. Tania wita go lekkim ukłonem, mówi zwykłym tonem, nie bledniejąc i płosząc się przy tym. W tej wielkiej pani Oniegin nie widzi śladu dawnej znajomej. Nie może uwierzyć w tak wielką zmianę dziewczyny. Wraca szybciej do domu, by położyć się spać. Rano przychodzi zaproszenie od księcia N. na wieczór. Szybko bazgrze odpowiedź i nie może doczekać się spotkania. Wchodzi jako pierwszy z zaproszonych, spotyka księżną, drżą mu kolana. Po chwili wchodzi mąż wita Oniegina i wspominają razem ze śmiechem dawne figle. Pojawia się reszta gości - zebrał się kwiat stolicy. Poeta wymienia po krótce i opisuje kilku gości. Oniegin przez cały wieczór myślami jest przy Tatianie, lecz przy tej, w którą się wcieliła. To już pewne - Eugeniusz zakochał się. Przyjemność mu sprawia sposobność podniesienia jej chusteczki, narzucenia na jej ramiona puszystego boa, ale ona nie zwraca na niego uwagi. Z dnia na dzień Eugeniusz blednieje i chudnie, cierpi na suchoty. Osłabłą ręką pisze do niej list, podejrzewa że jest zła, ale musi jej wyznać co czuje i jak cierpi. Ona milczy, potem pisze kolejne listy, dalej bez odpowiedzi. Na przyjęciu mija go, wie biedak, że nie ma nadzieji. Znowu do czytania się zabiera, czytają tylko oczy, myśli błądzą gdzie indziej. Jest bliski szaleństwa lub pisania wierszy. Gdy zapada w sen widzi: młodziana leżącego, światowe towarzystwo bali i oczywiście ukochaną damę. Dni uciekają - nie umarł i nie zwariował. Ndchodzi wiosna wychodzi z domu i jedzie prędko w wiadome miejsce. Podobny do umrzyka nie znajduje żywego ducha w domu księżnej, w końcu otwiera drzwi widzi ją zapłakaną w bieliźnie nocnej nad listem. W tej chwili widać dawną Tanię. Uklęknął i objął jej kolana, pozwoliła mu także pocałować swoją dłoń.Po chwili karze mu jednak wstać i wysłuchac jej jak kiedyś ona w parku jego wysłuchała. Mówi, że jego surowość wtedy ją dobiła, że nie rozumie jak może teraz ją kochać (stała się bogata i dostojna, salony zazdrościłyby mu zapewne jego zdolności uwodzicielskich), że ranią ją bardziej widok jego zmarnowanego, placzącego i piszącego listy, niż surowego moralisty z pred wielu laty. Żali się, że nie bawią ją bale, to bogactwo i przepych, że chętnie by oddała za dom z ogródkiem, półkę książek i trochę wolnej przestrzeni. Za dawne miejsce, w którym się spotkali - za cmentarzrykiem, w którym spoczywa teraz jej biedna niania. Stało się tak jak matka chciała, dziś należy do innego i będzie mu wirna. Tatiana odchodzi, Oniegin zdrętwiały stoi. Nagle Tatiany mąż drzwi otwiera. Tu poeta urywa dalsze opowiadanie, żegna się z czytelnikiem.

URYWKI Z PODRÓŻY ONIEGINA i ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Przed wydaniem utworu drukiem autor naruszył nieco jego strukturę: usunął dawny VIII rozdział Podróż Oniegina, zmienił numerację, lukę która powstała zapełnił poprzez dołączenie do ośmiu rozdziałów zasadniczych części strof usuniętych; reszta to dodatek pt. "Urywki z podróży Oniegina". Istniał też rozdział X, można się domyślić, że Puszkin chciał przedstawić w nim dalsze losy Eugeniusza, jednak spalił go, została tylko część wersów, a w dodatku zaszyfrowana.

2. Mozart i Salieri: należy do zbioru Małych tragedii, nazywanych Tragediami myśli, w centrum każdej położył Puszkin jedną emocję. W przypadku „ Mozarta i Salieriego” jest to zawiść, a doprowadza ona do tragedii. Umiłowanie muzyki łączy tych dwóch ludzi, lecz dzieli ich zupełnie sposób jej tworzenia, jej rozumienia. Salieri to rzemieślnik, muzykę traktuje jako ciężką pracę. Poświęca się jej całkowicie, tworzy w celi, bez jedzenia. Odrzuca życie, żeby móc tworzyć. Najważniejsza dla niego jest biegłość w tworzeniu a nie harmonia tego, co tworzy. Mozart z kolei to geniusz, tworzy pod natchnieniem, nie odcina się od życia a czerpie z niego. Dla niego muzyka to radość i spontaniczność. On jest muzyką, a ona nim. Nie zmusza się do pracy i to tak bardzo drażni Salieriego. Nie może pogodzić się z tym, że Mozart, którego ma za lekkoducha, został obdarowany takim ogromnym talentem, że może wstrzymać rozwój muzyki, ponieważ nikt po nim nie będzie w stanie utrzymać muzyki na takim poziomie. Z zawiści ginie geniusz.

3. Poczmistrz: Samson Wyrin, Dunia (Awdotia), Minski

4. Jeździec miedziany: I część - polemika z Mickiewiczem; II część - opis powodzi z 1824r.; Eugeniusz, Parasza, Piotr Wielki

5. Dama pikowa: Młoda dziewczyna, Lizawieta, wychowywana przez despotyczną, starą i obrzydliwą hrabinę zauważa, że pod ich domem prawie co dzień pojawia się młody człowiek, wpatrujący się w ich okna. Zaczyna podejrzewać, że mężczyzna ten zakochał się w niej. Wkrótce zaczęła dostawać od niego najróżniejszymi drogami listy, w których namawiał ją na spotkanie. Lizawieta w końcu uległa jego prośbom. Nie wiedziała że człowiekowi temu, o imieniu Herman, zależało tylko na wyciągnięciu tajemnicy ze starej hrabiny. Tajemnica ta mogła dać każdemu olbrzymie pieniądze- pozwalała wygrać trzy razy w karty. Trzeba było tylko znać trzy karty, na które należy postawić. Herman dostał się do hrabiny i błagał ją o wyznanie tajemnicy, lecz ona umarła mu prawie na rękach. Przyszła jednak do niego w nocy jako duch. Podałamu karty: trójkę, siódemkę i as, jednak kazała obiecać, że wyjdzie za Lizawietę. Herman wyruszył więc grać. W dwóch pierwszych rozgrywkach wygrał olbrzymią sumę. Jednak w trzeciej grze zamiast asa pojawiła się dama pikowa, i mrugnęła do niego. Herman wszystko przegrał, a ostatecznie dostał pomieszania zmysłów i resztę życia spędził w szpitalu.

6. Wiersze:

a) Do *** [Cudowne pomnę oka mgnienie]: podmiot wspomina, jak ujrzał ukochaną, przyrównuje ją do bóstwa. Długo ją wspominał, cierpiał, śnił mu się jej głos i twarz, ale z upływem lat zapomniał o niej. Żył w osamotnieniu, bez miłości i bez wiary, bez natchnienia - jego życie było bezsensowne, dopóki nie przypomniał sobie o niej. Na nowo zrodziła się w nim miłość i przywróciła mu sens życia, wiarę i natchnienie.

b) Anczar: na pustyni, która wydaję się podmiotowi niczym cały wszechświat, rośnie anczar, trujące drzewo. Zrodziło się ono z gniewu i pragnienia, które wsączyły w niego jad. Omijają go wszelkie zwierzęta, tylko czasem owieje go wiatr, który potem “tchnie śmiercią”, nawet spływający z niego deszcz jest trujący. To człowiek posłał drugiego człowieka, aby wziął z anczaru trochę jadu i w ten sposób stworzył broń. Goniec, którego po to wysłano, zmarł u stóp swego pana, który umaczał strzały w jadzie i stworzył śmiertelną broń.

c) Poranek zimowy: słońce i mróz to piękna pogoda; podmiot budzi pannę, która wciąż śpi. Wcześniej była zamieć, niebo było ciemne i zamglone, a dziewczyna przez to ponura. Teraz niebo jest błękitne, skrzy się śnieg, lasy otacza mgiełka, sosna zieleni się pod szronem, a rzeczka błyszczy lodem. Pokój jest oświetlony bursztynową łuną ognia z kominka; miło jest pomyśleć na tapczanie. Podmiot proponuje przejażdżkę saniami, aby zobaczyć piękno natury z bliska.

d) [Czy po ulicy błądzę szumnej]: podmiot oddaje się swym snom idąc ulicą, będąc w kościele czy wśród młodzieży. Mówi, że życie szybko zleci i każdy z nas kiedyś umrze. Patrzy na dąb, który przeżył przodków podmiotu i przeżyje też jego. Kiedy całuje niemowlę, to już gotuje się do śmierci: ktoś musi umrzeć, aby żyć mógł ktoś. Każda chwila jest dla niego pożegnaniem z życiem, próbuje odgadnąć datę swej śmierci i jak ona nastąpi. Stwierdza, że choć dla ciała to obojętne, gdzie zostanie pochowane, to i tak chciałby wiedzieć, że będzie to blisko rodzimych stron. Nad jego grobem niech rozwijają się ci, którym ustąpił miejsca na ziemi, i trwa natura, która ich także przeżyje.

e) Biesy: księżyc za chmurami, śnieżyca, mgła. Podmiot jedzie saniami (konie, dzwoneczki), boi się, gdyż noc jest straszna. Pośpiesza Wożnice, ten jednak mówi, że konie już ledwo dyszą, poza tym nie widać drogi przez śnieg oraz mrok; podejrzewa, że to bies ich otoczył i stąd mgła. Konie stają się oszalałe, stają, potem znów ruszają. Coś słychać, nie wiedzą, czy to pies czy wilk. Konie czują obecność złych mocy, znów się zrywają. Podmiot widzi w oddali “korowó widm”. Nie potrafi ich zliczyć, kręcą się jak szalone i zawodzą pieśń (ślub czarta i jędzy? Czyjaś śmierć?). Biesy pędzą, a ich straszliwa pieśń rozdziera serce podmiotu.

f) Rocznica Borodino: rocznica bitwy z 1812; narody Europy wygrażał Rosji, ale ona stawiała opór i udało jej się, mimo nierównych sił. Dziś się chwalą, ale czy już zapomnieli już o swym bezwstydnym odwrocie? Jeśli chcą, mogą znów zaatakować, ale już bez Polski (powstanie listopadowe). Rosjanie zdobyli Warszawę, “umilkł już zgnieciony bunt”. Podmiot zaznacza, że Rosjanie nie będą jak Polacy: nie spalą Warszawy, nie zniszczą ich ksiąg, nie będą bezcześcić ciał zabitych i nie będą obrażać ich pieśniami (choć właśnie to robi). Wrogowie Rosji chcieli by jej rozpadu, już zastanawiają się, które tereny do czego przyłączyć. Rosja jednak, mimo wojen, buntów i chorób jest silna; dlatego on jest w pokoju, a Polskę spotkał zasłużony los. Cała Rosja powinna się cieszyć ze zdobycia Warszawy i zwycięstwa.

g) Jesień: I - październik, opadają ostatnie liście, pierwszy chłód i mrozy, rzeka jeszcze płynie, ale staw już zamarzł, sąsiad wyrusza na łowy; II - podmiot nie lubi wiosny (odwilż, wtedy choruje), teraz mu dobrze, lubi śnieg i przejażdżki saniami; III - miło jest jeździć na łyżwach, ale pół roku śniegu znudziło by nawet niedźwiedzia; IV - lato byłoby cudowne, gdyby nie upały, komary i muchy, ale szkoda zimy, zegnają ją blinami i lodami; V - podmiot lubi jesień jak niekochane dziecko w rodzinie, jest w niej wiele dobrego; VI - jest mu miła jak “młoda suchotnica” (wie, że czeka ją śmierć, ale gaśnie powoli i bez skargi), już oschodzi; VII - nadchodzi zima, to piękny moment, gdy świat mieni się szkarłatem i złotem; VIII - co jesień zakwita i zdrowieje; IX - przejażdżka koniem, potem czyta przy kominku i rozmyśla; X - budzi się w nim ogień poezji; XI - ma już pomysły, zaraz stworzy wiersze, porównanie do statku, który w jednej chwili spokojnie dryfuje, w drugim pędzi; XII - “Płynie. A nam gdzież płynąć?”

LERMONTOW:

1. Demon: Tamara, bezimienny narzeczony z Karabachu, osetyńscy muzułmanie, Anioł Stróż

2. Bohater naszych czasów: Narrator podczas podróży przez Kaukaz spotyka oficera zmierzającego w tym samym, co on, kierunku. Z powodu złej pogody podróż trwa dosyć długo. Maksym Maksymicz (spotkany oficer) opowiada o swojej służbie na Kaukazie wraz z innym oficerem, Grigorijem Aleksandrowiczem Pieczorinem. Żołnierzowi temu podczas wesela , na które został zaproszony, wpadła w oko piękna Czerkieska - Bela - siostra panny młodej. Podobała się także buńczucznemu Czerkiesowi Kazbiczowi. Miał on pięknego konia. Kazamat, brat Beli chciał w zamian za zwierzę porwać dla niego własną siostrę, ale Kazbicz się nie zgodził. Pieczorin dobił jednak z Azamatem targu: W zamian za Belę, oddał mu skradzionego Kazbiczowi wierzchowca. Bela, przetrzymywana w kwaterze Pieczorina, na początku nie dopuszczała nikogo do siebie. Z czasem jednak pokochała młodego oficera. On za to zaczął coraz częściej przebywać poza domem. Całe dni spędzał na polowaniach. Jego uczucie do pięknej Czerkieski wygasło. Pewnego dnia pojawił się Kazbicz. Po stracie konia szukał zemsty. Porwał Belę. Na szczęście Maksym Maksymicz i Pieczorin byli w pobliżu. Puścili się w pościg. Dognali porywacza i uratowali dziewczynę. Kazbicz uciekł. Bela była postrzelona. Nie udało się jej wyleczyć. Pieczorin, gdy umierała jego ukochana, nie okazywał żadnych uczuć. Po pewnym czasie narrator powtórnie spotyka Maksyma Maksymicza. Zatrzymują się przypadkowo w tym samym miejscu na nocleg. Okazuje się, że ma tam przybyć także Pieczorin. Stary oficer oczekuje go z niecierpliwością. Gdy w końcu dochodzi do spotkania, Pieczorin zachowuje się bardzo chłodno. Szybko wyjeżdża. Maksym Maksymicz nie kryje rozgoryczenia. Narrator także wyjeżdża. Otrzymuje także niechciane przez nikogo dzienniki Pieczorina. Nieco później dowiaduje się o jego śmierci.. Dlatego postanawia opublikować otrzymane zapiski: Tamań. W tej nadmorskiej miejscowości Pieczorin zatrzymuje się, ponieważ nie ma gdzie przenocować u chłopów. Przypadkowo odkrywa, że nocą mieszkający tam chłopak i dziewczyna wraz z jej ukochanym przemycają coś przez pobliską cieśninę. Pyta o to, co widział. Dziewczyna na co dzień zachowuje się dziwnie: tańczy, śpiewa. Pewnego razu wyciąga Pieczorina na przejażdżkę łódką po morzu. Tam próbuje go zabić. Nie udaje jej się. Niedługo po tym wydarzeniu Pieczorin wyjeżdża, zostawiwszy za sobą Tamań i jego tajemnice. Księżna Mery. Pieczorin wypoczywa w sanatorium. Oprócz niego przebywają tam m. in.: Grusznicki - junkier obnoszący się w żołnierskim płaszczu, stylizujący się na romantyka, aby przypodobać się kobietom. Księżna Ligowska i jej córka Mery - towarzystwo z bogatego domu. Mery jest piękną dziewczyną. Jest adorowana przez większość mężczyzn. Werner - lekarz, stary znajomy Pieczorina. Dobrze go rozumie. Lubi zgłębiać tajemnice ludzkiej psychiki. Wiera - stara miłość Pieczorina. Nadal go kocha, chociaż wyszła za mąż za starszego mężczyznę (przebywa on razem z nią w sanatorium). Większość odpoczywających spędza czas w towarzystwie księżnej i jej córki. Grusznicki podkochuje się w Mery. Pieczorin na złość mu postanawią ją zdobyć. Na początku zupełnie ją ignoruje i odciąga od niej towarzystwo. Zwraca tym jej uwagę. Na jednym z bali ratuje ją przed tańcem z mocno podchmielonym oficerem, który się do niej przystawia. Z czasem Pierczorin całkowicie podporządkowuje sobie Mery. Równolegle potajemnie spotyka się z Wierą. Mery gardzi Grusznickim i jego sentymentalną miłością. Ten, aby się zemścić, knuje przeciw Pieczorinowi. Rozpowiada, jak przyłapał go na zakradaniu się pod okno komnaty Mery. Pojedynek jest nieunikniony. Stronnicy Grusznickiego planują nie włożyć kuli do pistoletu Pieczorina, ale ich zamiar wychodzi na jaw. W dniu pojedynku próba oszustwa zostaje wykryta. Starcie odbywa się uczciwie. Grusznicki ginie od kuli. Po pojedynku Pieczorin otrzymuje 2 listy: pierwszy od swojego sekundanta Wernera, drugi - od Wiery, która pisze, że go kocha, ale musi wyjechać. Pieczorin próbuje dogonić jej powóz, ale koń pod nim pada. Po powrocie do apartamentu rozmawia z Mery. Oświadcza, że jej nie kocha, ona - że go nienawidzi. Następnie Pieczorin wyjeżdża. Fatalista. W czasie służby z Maksymem Maksymiczem ma miejsce ciekawe wydarzenie. Między oficerami toczy się dyskusja na temat przeznaczenia. Porucznik Bulicz, aby przekonać wszystkich do swoich racji, nabija pistolet i próbuje się zastrzelić. O dziwo broń nie wypala. Pieczorin mimo to twierdzi, że Bulicz umrze tego dnia, bo coś na to wskazującego jest w jego wyglądzie. Następnego dnia okazuje się, że Bulicz został zabity przez pijanego kozaka. Morderca zabarykadował się w jednej z kwater. Pieczorin postanawia wypróbować los. Podejmuje się rozbrojenia bandyty. Wskakuje przez okno. Kula wystrzelona przez kozaka nie trafia go. Morderca zostaje obezwładniony. To wydarzenie utwierdza Pieczorina w jego fatalizmie.

3. Wiersze:

a) Żagiel: Samotny żagiel pośród morza. Nie wiadomo czego wypatruje, wieje wiatr, tworzą się fale, gnie się żaglowi maszt. Nie szuka on szczęścia, mknie daleko. Pod nim morze, nad nim niebiosa, a on wzywa burzę, gdyż zdaje się odnajdzie w niej spokój.

b) Śmierć poety: oskarżenie kół politycznych w Rosji o śmierć Puszkina; apostrofa do władcy, aby był sprawiedliwy i pomścił morderców, aby to była przestroga dla innych. Poeta zginął, bo chciał bronić honoru przed plotką, zginął od kuli. Za późno na płacz, już nie żyje. Apostrofa: to wy go prześladowaliście, przez nich zgasł geniusz. Zabójca działał z zimną krwią, nie znał języka ani obyczajów (francuski imigrant), nie wiedział, że zabija geniusza. Poeta zaufał ludziom i to stało się przyczyną jego zguby. Ściągnęli mu wieniec laurowy i włożyli cierniowy. Już nigdy nie powstaną takie pieśni. Zabójcy niech obawiają się Sądu Bożego, bo poeta zginął niesłusznie.

c) Modlitwa (1837): apostrofa do Matki Bożej, przed której obrazem stoi; nie prosi o zbawienie ani o powodzenie w bitwie, ale poleca jej swoją siostrę. Prosi o otoczenie jej szczęściem, dobrymi ludźmi. Niech ma młodość promienną i starość pogodną, niech ufa światu. Kiedy będzie umierać, niech po jej duszę przyjdzie smutny najpiękniejszy anioł.

d) Spór: Kaukaz (Gruzja); w ponury dzień góra Kazbek wdała się w spór z Szat-Górą. Szat poucza go, aby nie ufał człowiekowi, bo skoro dziś rozkłada na nim obozy, to jutro w jego wąwozach będzie walka, wbiją w niego łopatę, zniszczą go, bo są chytrzy. Kabek nie boi się Wschodu, mówi, że tam wszystko śpi (Gruzja, Teheran, Jeruzalem, Nil, Beduini), przechwala się swą mocą. Pouczenia Szat-Góy w końcu przestraszają Kazbeka. Przyjrzał się i rzeczywiście zobaczył dziwne poruszenie, od Uralu do Dunaju szły wojska, idą na Wschód. Kazbek nie potrafił ich nawet zliczyć, zasmucił się i zamilkł na wieki.

e) Ojczyzna: podmiot kocha ojczyznę dziwną miłością, która jest większa niż rozsądek, sława, walka w bitwach. Nie jej historia go porywa, a krajobraz: stepy, bezbrzeżne lasy, wiejskie drogi. Typowy widok wiejskich chat to dla niego coś pięknego, lubi nawet patrzeć na pijanych chłopów w czasie zabawy.

f) Więzień: podmiot prosi o otwarcie ciemnicy i ofiarowanie mu czarnookiej dziewicy (ucałuje jej oczy) oraz konia (pomknie w step). Niestety, krata jest wysoka, drzwi zamknięte na klucz, a dziewica daleko o nim marzy. Jest samotny, wśród nagich ścian i wiecznej ciemności, widzi tylko szarego ptaszka i carskiego chłopa, z którym nie może porozmawiać (jest niemy i głuchy).

GOGOL:

1. Noc wigilijna: Diabeł, Kozak Czub i jego córka Oksana, diak, kum, kowal Wakuła, Sołocha, sołtys, Paciuk (krewny diabła), caryca

2. O tym, jak Iwan Iwanowicz pokłocił się z Iwanem Nikoforowiczem

3. Nos: cyrulik Iwan Jakowlewicz, jego żona Praskowia, asesor kolegialny Płaton Kowalow, nos-radca stanu, Aleksandra Grigoriewna

4. Szynel: Akakiusz Akakijewicz Kamaszkin, Piotrowicz, ważna osobistość

5. Rewizor: Cała akcja obejmuje od razu wszystkie osoby, tzn. te, które przebywają u Horodniczego w momencie dostarczenia mu listu z wiadomością o wizycie rewizora. Potem tylko wzrasta napięcie tej akcji wraz z pojawianiem się kolejnych osób.

Napięcie wzrasta, kiedy przybiegają Dobczyński i Bobczyński z nowiną, iż rewizor jest już w mieście. Komiczne przygotowania do przyjęcia rewizora kończą akt I( np. zalecanie zmniejszenia liczby pacjentów w szpitalu, by rewizor nie pomyślał, że lekarz nie posiada odpowiednich umiejętności).

W akcie II akcja przenosi się do pokoju Chlestakowa. Z monologu Osipa (służący) dowiadujemy się, kim jest Chlestakow; nie jest on świadomym oszustem pragnącym uchodzić za rewizora, dlatego żyje jeszcze własnymi kłopotami. Same okoliczności sprawiają, iż nie zamierzając grać nie swojej roli - gra ją mimowolnie, a komedia pomyłek zatacza krąg coraz szerszy.

III akt - kulminacyjna scena (centralny punkt sztuki) poematu kłamstw Chlestakowa w domu horodniczego. Chlestakow kłamie w stanie egzaltacji, żyje wyobraźnią, że istotnie jest urzędnikiem państwowym i ma do dyspozycji 35 tys. kurierów. Słuchający go horodniczy wierzy, że musi w tym być prawda.

Metamorfoza Chlestakowa - z mizernego urzędnika w dostojnika państwowego. Linia wzlotu Chlestakowa jest równoczesna z linią upadku ojców miasta.

W akcie IV decydują się oni po naradzie zgłaszać indywidualnie do Chlestakowa z łapówkami (własne grzechy i strach zmuszają ich do tego).

Chlestakow tym chętniej wciela się w przypisywaną mu rolę, przyjmuje łapówki, a nawet podejmuje romans z żoną i córką udzielającego mu gościny Horodniczego. Przyłapany na umizgach oświadcza się o rękę córki. Oświadczyny zostają przyjęte, a Chlestakow urasta w oczach prowincjuszy do roli człowieka, który wszystko może.

W ostatnich scenach sztuki, kiedy sytuacja staje się niebezpieczna, Chlestakow czmycha, przejęty zaś przez miejscowych notabli jego prywatny list ujawnia straszną prawdę, że padli ofiarą zbiorowej mistyfikacji. Horodniczy czuje się ośmieszony i poniżony. Tymczasem żandarm oznajmia, że z najwyższego rozkazu przybył rewizor z Petersburga. Zapada scena niema - wszyscy zaskoczeni, porażeni, nie mogą wydusić z siebie ani słowa.

6. Martwe dusze:

I

Do hotelu w mieście N przyjeżdża radca kolegialny Paweł Iwanowicz Cziczikow. Przyjazd nie wywołuje wielkiego poruszenia, nie towarzyszy mu nic specjalnego. Przyjeżdża do hotelu, jakie zwykle bywają w miastach gubernialnych (czasem karaluch, drzwi do pomieszczenia obok zastawione szafą, nieotynkowany parter, na pierwszym piętrze odłazi stara farba. Cziczikow ogląda swój pokój a stangret Selifan i lokaj Pietrek wnoszą zużytą walizkę, mahoniowy sepet, prawidła do butów i pieczoną kurę.

Cziczikow udaje się do Sali ogólnej, takiej jakie to zwykle bywają - ściany olejna farba pomalowane, zakopcone nieco od dymu, żyrandol z kryształami, obrazy olejne. Cziczikowi podany jest obiad(kapuśniak, móżdżek, kiełbaski, kiszone ogórki) w tym czasie numerowy na jego prośbę opowiada o dostojnikach w mieście, pyta i obywateli ziemskich, kto jak mieszka, ile ma dusz chłopskich). Po obiedzie Cziczikow pije kawę, po niej idzie odpocząć na 2 godziny. Następnie udaje się obejrzeć miasto, które mu się spodobało (domy parterowe, połtoraparterowe rozstawione szerszej lub bardzo wąsko, szyldy sklepów - czapki, bilard; stragany , kiepskie bruki, ogród miejski z niedużymi drzewkami). Idzie nad rzekę zrywa jakiś interesujący afisz, przygląda się mijającej go damie i wypytuje o drogę strażnika.

Wraca do hotelu, pije herbatę i czyta afisz z informacjami o sztuce i chowa do sepetu. Dzień kończy kolacja.

Następnego dnia planuje wizyty (gubernator, wicegubernator, prokurator, prezes sądu, policmajster). W rozmowach pochlebiał ludziom (chwali miasto, strażników miejskich). Zostaje zaproszony na dziś na podwieczorek do gubernatora, inni zapraszają go na obiad, partyjkę, herbatę. Nie mówił o sobie dużo. Jeśli już to mało, skromnie, ogólnikami. Wiele doświadczył, cierpiał na służbie, miał nieprzyjaciół, teraz pragnie spokoju i miejsca do osiedlenia, po przybyciu tutaj pragnął złożyć szacunek dygnitarzom.

Wybiera się na wieczorek wcześniej, okropnie dbając o toaletę. Jest u gubernatora (tu mnóstwo lamp, wystrojone damy, czarne fraki, lata bez celu trochę dzieci). Zajmuje się nim gubernator, przedstawia żonie, która zostaje obsypana komplementami. Na sali są dwie gr. Gentelmanów:

· Chudzi, wijący się wokół dam (urzędnicy do specjalnych poruczeń, ich egzystencja - eteryczna i niepewna, są tu przypadkiem)

· Drudzy, to tłuści, lub podobni do Cziczikowa - stroniący od dam, czający się tylko na partyjkę (najszanowniejsi urzędnicy w mieście)

Cziczikow zasiada z tłustymi (wśród których są osoby wcześniej przezeń odwiedzone). Siadają przy zielonym stoliku do wista (taka gra) i grają z różnymi okrzykami rzucając karty („idź stara popadio”, „a ja go po wąsach”, „kiery, kiereczki, pikiencja”). Gość nasz tak jak i inni się spiera, ale w sposób subtelny, przymila się, podstawia tabakierę. Na uwagę zasługują właściciele ziemscy - Maniłow i Sobakiewicz. Cziczikow wypytuje o nich (ile maja dusz, jakie majątki). Jest zapraszany do siebie przez wszystkich.

Następnego dnia idzie sobie na obiad do policmajstra, potem grają z gośćmi do późna w karty, tu też Cziczikow poznaje się z właścicielem ziemskim Nozdriowem. Dnia kolejnego - wieczór u prezesa sądu, następnie wieczór u wicegubernatora, śniadanie u naczelnika po nabożeństwie itp. Do hotelu chodził tylko spać. O wszystkim na wszystkie tematy ze wszystkimi potrafił rozmawiać, przyzwoity człowiek pod każdym względem, a urzędnicy zadowoleni z przyjazdu tak przyzwoitego człowieka. Wg opinii ludzi - doświadczony, szanowny, miły, uprzejmy. Ta opinia miała jednak wkrótce się zmienić…

II

Cziczikow w mieście jest już tydzień. Zmierza odwiedzić Manilowa i Sobakiewicza. Wczesnym rankiem wsiada do powozu. Tu krótka charakterystyka Pietrka: chodzi w obszernym surducie po panu, milczący, uwielbia czytać dla samego procesu czytania, składania liter dla treści, śpi nie rozbierając się, ma swój specyficzny zapach, który denerwuje Cziczikowa

Stangret Selifan - zupełnie inny. Ma nastąpić jego charakterystyka, ale autor zaniechuje tego.

Cziczikow budzi się wcześnie, goli się, zakłada frak i wsiada do bryczki. Wyjeżdża z miasta i mknie po miękkiej ziemi. Droga prowadzi przez las, pagórki, co jakiś czas mija wsie. Po 15 wiorstach powinien ujrzeć wieś Maniłowa, lecz, ze jej nie widać, pyta chłopów o wieś Zamaniłowską, poprawiają go, tłumacząc, ze wieś Maniłowska już niedaleko stąd, ze ujrzy na górze murowany, piętrowy dom. Jedzie, a domu nie widać. Po 30 wiorstach ukazuje mu się samotny dwór na wzgórzu z krzewami bzu i akacji, drobne brzozy, nieopodal staw pokryty rzęsą, u podtorza szarych drewnianych chat około 200. W pobliżu zielenieje las. Nie jest ciemno, ni jasno - szaruga. Podjeżdża bliżej, na ganku widzi gospodarza witającego go z uśmiechem. Na powitanie ucałowali się. Przechodzą przez sień. Charakterystyka Manilowa: Czarne oczy koloru błękitnego, nawisłe brwi, zmarszczone czoło, podobny do innych panów - taki sobie człowiek, rysy twarzy wdzięczne, jasnowłosy miły człowiek, małomówny w domu, dumający, średnio prowadzi gospodarstwo, nie wyjeżdża poza nie, służył w armii, palacz fajki, dobroduszny, lecz naiwny wobec chłopów

W jego gabinecie - książka czytana od lat, ładne meble. Niektóre pokoje w domu są ich pozbawione, choć planowanie ich ułożenia rozpoczęto dzień po jego ślubie z żoną, z którą jest ponad 8 lat. Robią sobie `prezenciki' przynosząc nawzajem cukierki i jabłuszka. Potrafią oderwać się od zajęć i całować dłuuugo. Słowem - szczęśliwe małżeństwo.

W domu pusto w spiżarni. Klucznica kradnie, służba pije, ale to są przyziemne sprawy wg pana domu. Maniłowa była wychowana na pensji ucząc się fortepianu, francuskiego i działu gospodarczego.

Maniłow i Cziczikow przepychają się w drzwiach przepuszczając serdecznie jeden drugiego, w końcu wchodzą razem. Maniłow przedstawia swą niebrzydką, gustownie ubrana żonę. Cziczikow całuje jej rączkę, wszyscy zachwyceni, ze przyjechał. Krótka wymiana przyjemności, Cziczikow chwali miasto. Pytania rodziny o gubernatora, wicegubernatora, policmajstra, jego zonę, urzędników - wszyscy są wg Cziczikowa mili i szanowni. Krotka wylewność uczuć, stwierdzenie, ze nie pieniądze są ważne, a przyjaźń, że z Cziczikowem wspaniale się gada i tego typu szmery bajery.

Do stołu podano kapuśniak. Znowuż przepychanka kto ma przejść pierwszy. W stołowym pokoju - synowie - 8 letni Temistoklus i 6 letni Alcydes, a także ich nauczyciel, przepytujący Temistoklusa o najpiękniejsze miasto Francji (Paryż) Rosji (Petersburg, Moskwa).

Rozmowa przy stole - o przyjemnościach spokojnego życia, teatrze, aktorach. Maniłowa narzeka uprzejmie, ze Cziczikow mało je. On mówi, że rozmowa jest przyjemniejsza od strawy. Mówi, że ma sprawę do Maniłowa. Wchodzą do gabinetu - niebieskie ściany, krzesła, fotel, arkusze papieru i w 3 dupy tytoniu - wszędzie. Maniłow prosi by Cziczikow usiadł , częstuje go fajką, lecz ten odmawia mówiąc, ze to wysusza.

Cziczikow zaczyna swą prośbę. Pyta kiedy Maniłow ostatnio przeprowadzał spis rewizyjny (dawno) ilu chłopów od tego czasu umarło (Maniłow nie wie, wysyła po ekonoma). Pomarło wielu, liczbowo nie wiadomo, nikt nie rachował. Po krótkim zaczerwienieniu Cziczikow pyta, czy może od Maniłowa kupić chłopów. Martwych chłopów. Maniłow jest w szoku. Cziczikow chce kupić martwych, lecz żywych wg reguły prawnej, aby obie strony nie miały problemów. Maniłow myśli, ze Cziczikow żartuje, później, ze zbzikował, że użył metafory, ale Cziczikow chce w rzeczywistości kupić dusze, które pomarły. Negocjacja ta miała nie stać w sprzeczności z ustawami obywatelskimi i planami Rosji. Rosja miała nawet skorzystać, bo otrzymać miała prawnie przepisane opłaty. Maniłow mówi, ze dusze odda bezinteresownie i dokona formalności. Wdzięczność gościa sięga sufitu, cieszy się z przysługi. Uścisnęli sobie ręce, Cziczikow chce jak najszybciej spisać akt kupna i zaprasza manilowa do miasta, po czym zaczyna się żegnać. Żona zasmucona, myśli, że się naprzykrzyli, znów tekst o przyjaźni, że fajnie byłoby mieszkać wspólnie. Cziczikow żegna dzieci, obiecuje im przywieźć następnym razem szablę (dla Temistoklusa) i bęben (dla Alcydesa). Maniłow tłumaczy stangretowi drogę do Sobakiewicza, żegna ich paląc fajkę na ganku, następnie rozmyśla o przyjaźni i o prośbie Cziczikowa.

III

Cziczikow jest w drodze do Sobakiewicza. Po drodze rozmyśla i oblicza coś z uśmiechem na ustach. W tym czasie Selifan narzeka na konie, następnie je chwali, każden z nich ma imię i w specyficzny sposób się do nich zwraca (`A, ty barbarzyńco, Bonaparte przeklęty' `Hej, wy, kochane!').

Zaczyna padać, słychać grzmoty. Leje jak z cebra. Selifan pogubił drogę. Nie wie ile już zakrętów przejechał, a że zdało się mu ich być sporo i musiał znaleźć wyjście z sytuacji jak to każdy Rosjanin winien umieć, skręca na oślep i popędza konie. Koniom ciężko ciągnąc bryczkę w błocie, już dawno powinni być na miejscu. Znowuż Selifan woła na konie, tym razem w sposób milszy, nazywając je nawet sekretarzami. Bryczka zaczyna się nieco chybotać, jest już bardzo ciemno, że Selifan nie widzi nawet bata. Cziczikow zauważa, że sługa jego jest podchmielony, obawia się, że wywróci bryczkę, co też się dzieje. Cziczikow wypada z powozu w błoto. Krzyczy na Selifana ganiąc go za pijaństwo, czego człowiek się wypiera całkowicie. Słyszą w oddali ujadanie psów, więc czym prędzej udają się w tamta stronę. Selifan pędzi konie i gnają na oślep za głosem psów.

Dojeżdżają do jakiegoś domu. Selifan stuka w bramę jak się okazuje dziedziczki. Cziczikow mowi, że szukają noclegu, przedstawia się jako szlachcic, na co od razu zostają wpuszczeni. Tu krótkie porównanie szczekania psów do koncertu chóru. Na ganku pojawiła się młodsza od poprzedniej kobieta i zaprowadziła Cziczikowa do izdebki wyklejonej starymi tapetami, sporo obrazów, malutkie lustra o dziwnych roślinnych kształtach, a za każdym z nich wetknięty liścik bądź karta. Gospodyni - kobieta leciwa, w nocnym stroju, jedna z tych dziedziczek co popłakuje o nieurodzaju, chowa pieniądze po szufladach.

Była godzina druga, co obwieścił naścienny zegar. Na pytanie o strawę, Cziczikow odpiera, ze potrzebuje tylko łóżka i wysuszenia swych ubrań. Pyta o droge do Sobakiewicza - stara nie zna takiego nazwiska. O Maniłowie i innych tez nie słyszała. Mówi, że wies ta biedna, ludzie mają po 20, 30 dusz. Jak się okazuje, do miasta stąd jest 60 wiorst. Cziczikow wsunąwszy się pod cieplą pierzynę usypia w momencie jak dziecko. Budzi się, bo coś mu wpadlo do nosa. Rozejrzał się po pokoju - portret Kutuzowa, obraz staruszka. Była godzina 10. Wygląda przez okno na podwórze, widzi kurnik, małe podwórko, mnóstwo trzody chlewnej, kaczek i kur. Nieopodal warzywniak z ogórkami, kartoflami, dalej drzewa owocowe, mnóstwo strachów na wroble. Za ogrodami chaty chłopskie, utrzymane w niezłym stanie.

Cziczikow wchodzi do pokoju obok i przysiada się do odzianej w ciemną suknię gospodyni przy filiżance herbaty. Bohater narzeka na bezsennośc i bóle w krzyżu, do kobiety odnosi się uprzejmie, ale już nie tak jak do Maniłowa. Gdyż w Rosji inaczej rozmawia się z człowiekiem bogatym, a biednym. Cz. zagaduje kobietę, mówi o wiosce, pyta o dusze. Dusz 80, kiepskie czasy, przedstawia się - Anastazja Pietrowna Koroboczka, sekretarzowa kolegialna. Pragnie mu sprzedać miód i swoje wyroby, lecz ten przechodzi do interesow i pyta ile ostatnio pomarło chłopów. Kobieta narzeka, że poumierali, a dalej trzeba za nich płacić jak za żywych. Cziczikow prosi o odstapienie zmarłych dusz. Kobieta jest zaskoczona, na co Cz ma stałą regułkę - kupno będzie tylko na papierze, a dusze będą przepisane na niego. Nie chce powiedzieć na co mu one, akt sprzedaży sporządzi za swoje pieniądze, a kobiecie jeszcze za dusze dopłaci. Kobieta myśli, że może mieć duży zysk z martwych dusz i nie sprzeda ich byle komu, jak np. Cziczikowowi, by nie być stratną. Cz. mówi, że one się do niczego nie przydadzą, i nikt inny ich nie kupi, zaczynaja mu puszczac nerwy, proponuje jej pieniądze za dusze. Mowi o miodzie, który wdowa sprzedała dostając pieniądze za pracę, a tu, że dostanie pieniądze za nic. Wdowa jednak myśli, ze sprzedaż dusz jest normalna i odwiedzą ja inni kupcy dając więcej. Cziczikow podnosi głos, mówi, ze nikt nie kupi. Ona jednak woli mu sprzedać konopie. Cziczikow pęka, posyła ją do diabła. Mówi, że chciał i inne produkty kupić, bo jest dostawca rzadowym. Przekonuje ja mowiąc, ze nastepnym razem przyjedzie po produkty spożywcze. Pisze powierzenie pełnomocnictwa synowi protopopa, który jest w Izbie Skarbowej. Wyjmuje papiery (tu opis jego teczki: przegródki, wizytówki, bilety, pliki papierow, skrytka na pieniądze). Daje kobeicie list do podpisania i wypisania listy chłopów (np. Koło Jan, P.S. Nieszanuj-Koryto). Zasiadaja do obiadu, po czym Cziczikow każe zaprzęgać bryczkę, obiecując, ze produkty spożywcze kupi następnym razem. W droge rusza z nimi dziewczyna znająca drogę do traktu, obiecali, że jej nie ukradną. Gospodyni zajęła się dogladaniem gospodarstwa i pozegnali się.

Selifan - pokorny, po wczorajszej awanturze, dostojnie prowadzi konie już bez przemowień i egzaltacji. Jadą przez gliniastą glebę, trochę się gubią, gdyż dziewczyna nie wie gdzie prawo, a gdzie lewo. W koncu ujrzeli budynek z czerwonej cegły.

IV

Zatrzymawszy się przed szynkiem dano koniom odpocząć, a Cziczikow poszedł podjeść i pokrzepić się, gdyż był w rodzaju tych osób co mogą jeść i jeść, a za chwilę są głodne a najedzą się i prosiakiem i zupa mleczną.

Przywitał ich drewniany pociemnaiły szynk ,czyli większa chata, która ozdobiona była na niemalowanych gzymsach, o ciemnych ścianach i dzbanami kwiatow namalowanymi na okiennicach. W środku - szeroka sień. Cz. Został przywitany przez tłusta kobietę. W izbie znajdowal się samowar, trójkątna szafa, pozlacane jajeczka i goździki przed ikonami, okraszone to wszystko było sosnowymi wyheblowanymi ścianami. Cziczikow zamówił do jedzenia prosię i jak to miał w zwyczaju wypytal babę o dochód, czy sama utrzymuje szynk i gdzie gospodarz jest, pytania o dzieci, pyta o obywateli ziemskich w mieście, na co stara wymienia Sobakiewicza i Maniłowa. Tym czasem nadjeżdża pojazd z dwoma mężczyznami: wysokim blondynem i niskim brunetem. Blondyn wszedł do gospody, a był to szczupły męzczyzna, ukłonił się Cziczikowowi i już mogliby zacząc rozmowe, gdy do izby wszedł brunet, średniego wzrostu, z rumianymi policzkami. Był to Nozdriow, z którym Cz. Jadł obiad u prokuratora. Okazuje się, że wraca z jarmarku, gdzie kompletnie się spłukał i przyjechał na cudzych koniach. Przedstawia blondyna - swego szwagra Miżujewa. Nozdriow odgraża się, ze posiadając 20 rubli na pewno by się odegrał i odzyskał swoje rzeczy. Ograł go jakis major. Nozdriow opowiada jak to w pierwszych dniach jarmarku pił z oficerami przybyłymi do miasta, jakie to wina pili, zaluje, że nie było z nim Cziczikowa wtedy, gdyz mogłby z nimi popic i pograć. Na wieść o tym, że Cziczikow chce jechać do SSobakiewicza Nozdriow go wysmiewa i proponuje, żeby pojechali do niego, kusząc jesiotrem. Chwali się szczeniakiem jakiego wymienił za kobyłę, która wcześniej miał od kogos innego. Słowem - handlarz i hazardzista. Piją wodkę - anyżówkę. Nozdriow chwali się psem, wychwala jego zalety. Cziczikow decyduje się w końcu jechac do Nozdriowa, mysląc że darmo cos od niego ywprosi. Zabeirają tez mimo sprzeciwow blondyna - szwagra. A był to człowiek uparty, upierający się przy swoim twardo, lecz miękki na tyle, że potem się na wszystko godzi, więc pojechał także. Plącą kobiecie za wódkę (cztery razy więcej niż jest warta, gdyż stara podyktowala taka cenę). Krótka char. Nozdriowa: awanturnik, handlarz i hazardzista, szybko zawiera znajomości, gaduła, hulaka, spryciarz. Ma dwoje dzieci, do niczego mu nie potrzebnych. Nie wysiedzi w domu, uwielbia czas spędzać na jarmarkach, gra w karty często nie czysto i nie uczciwie. Hazardzista do tego stopnia, ze gdy nie ma czym placić scina mu się jeden bak. Często wyrzucany lub wyprowadzany z przyjęć. Plotkował, przez co rozbijał małżeństwa i transakcje handlowe. Wszystko jest przedmiotem wymiany i wszystko jest do kupienia, niezależnie od tego czy to jest potrzebne, czy nie.

Dojechali do Nozdriowa. W domu nie spodziewano się gosci: chłopi bielili wlasnie ściany i farba skapywała na podlogę. Zaczyna się oprowadzanie gościa po gospodarstwie: stajnie, konie, za które dał ponoc majątek, a nie były warte tysiąca wg szwagra. Pokazał kozła, wilczka trzymanego na uwięzi, staw, psy (z imionami typu: Strzelaj, Pożryj, Ugryź) Oglądaja i kuźnię. Nozdriow wychwala się czego top nie zrobil (złapał ręka szaraka, że kupił las) a wszystko to jest kłamstwem, co udowadnia mu szwagier. Wróciwszy do domu Ida do gabinetu Nozdriowa z nietypowymi sprzętami: szable, strzelby, kindżały, nawet katarynka wygrywająca mazurka. Gospodarz pokazuje im fajki wszelkiego rodzaju, według posiadacza doskonałe pod każdym względem. Przekąsili jesiotra i usiedli do stołu, na którym nie było rewelacji, gdyz kucharz nie był dobry w swym fachu, byleby danie było gorące, to smak na pewno jakis będzie. Popijają burgundem i szampanem, potem jarzębiak, balsam. Szwagier się upił, ledwie się trzymal, ale zaklinał, że musi iść do domu, Nozdriow nie chce go puścic, po czym stwierdza, że żaden z niego pożytek i go puszcza. Oczywiście od decyzji wyjścia do jego urzeczywistnienia mija troszeczkę czasu, jak to na pijanego chłopa przystało.

W koncu Cziczikow przystepuje do prośby. Pyta o zmarłe dusze, które chce by mu zostały przepisane. Pada oczywiście pytanie po co, lecz bohater chce zostawic to w tajemnicy. Nozdriow węszy podstęp, nie daje za wygraną, musi się do wiedziec, po co mu martwi chłopi. Cz. Zmysla, że SA mu potrzebne by nabrac znaczenia w towarzystwie jako posiadacz dusz. Oczywiście Nozdriow mu nie wierzy. Więc Cz. Wymysla nastepna bajeczkę - żeni się, ale ojciec i matka strasznie ambitni i narzeczony wg nich powinien mieć min. 300 dusz. To kłamstwo również zostaje wychwycone. Nozdriow nazywa Cziczikowa serdecznie szubrawcem, co bohatera uraziło, gani Nozdriowa, ze nie powinien się do niego tak zwracac i dalej naciska o dzusze. Nozdriow kombinuje. Mowi ze odda dusze, jak Cz. Kupi od niego ogiera, psy, katarynkę. Lecz Czicziokow chce tylko dusze, gdyz nic innego mu nei potrzebne. Nozdriow zas proponuje katarynkę i dzusze w zamian za bryczke Cz. I 300 rubli dopłaty.. Cziczikow nie chce, znów uzyta jest wobec niego inwektywa o jego dwulicowaości. Nozdriow proponuje zagrac w banczek i chce postawić dusze i katarynkę jeślii Cz wygra. Zostanie przyniesiona jeszcze jedna butelka alkoholu lecz Cz. Odmawia picia. Odmawia gry w karty. Nozdriow zaś mu wymyśla od łajdakow takich jak Sobakiewicz, że nei można z Cz. Mowic jak z bliskim. Wywiązuje się już ostrzejsza bitwa slowna. Nozdriow nie chce widziec więcej Cziczikowa na oczy, rano ma się wynieść. Jedza w milczeniu razem kolację, i udaja się spac. Cziczikow zlości się, ze na marne tu przyjechał, skoro nic nie wskórał. Żałuje, ze powiedział o martwych duszach Nozdriowowi, gdyz był on osoba nie godną zaufania.

Nazajutrz Nozdriow pyta jak gośc spał (tak sobie). Przy podaniu śniadania w pokoju dalej jest bałagan, wczorajsze resztki, brudne podłogi. Gospodarz też wygląda niechlujnie, jest w samym szafroku i wystaje zeń nagi tors. Nozdriow proponuje zagrac o dusze w warcaby, Cziczikow początkowo się nie zgadza, jednak mysli sobie, ze przecież w warcaby nie da się oszukiwac, a on sam gra calkiem nieźle. Kłóca się o to kto komu ma dac fory. Zaczyna się gra, gdy okazuje się że Nozdriow oszukuje i przesuwa szlafrokiem kamień, wynika kłótnia, wyzwiska, że takie granie nie przystoi przyzwoitemu człowiekowi, ze ktos tu fantazjuje. Cziczikow odmawia dalszej gry. Szykuje się bójka między panami Nozdriow zamierzył się, lecz Cz chwycił go za rece i trzymał. Pan domu wzywa służbę na pomoc. Cziczikow go puszcza i staje w kiepskiej sytuacji, gdyż gospodarz wydaje rozkaz by pobito gościa. Robi się gorąco, lecz pod ganek podjeżdża bryczka. Wysiada z niej wąsata postać i wchodzi do pokoju. Okazuje się być to Kapitan-isprawnik i oznajmia, ze Nozdriow znajduje się pod sądem aż do wyroku w sprawie zniewagi osobistej po pijaku ziemianina Maksymowa. Cziczikow korzysta z zamieszania, wymyka się z domu i każe czekającemu już Selifanowi pędzić konie co tchu.

V

Cziczikow był przestraszony, jeszcze w bryczce oglądał się za siebie. Cieszył się, ze przyszedł oficer i go wybawił, bo tak nie zostawiłby po sobie nic na tym świecie. Wyzywał na Nozdriowa, żałował, ze powiedział mu o martwych duszach. Wszyscy byli niezadowoleni, nawet biedne konie, które zamiast owsa dostały u Nozdriowa tylko siano.

Nagle z rozmyślań wyrwała ich bryczka zaprzęgnięta w sześć koni, która najechała na nich. Damy w niej jadące krzyknęły, woźnica zaczął wyzywać, uprzęże się zaplątały. Selifan również wyzywał, gdyż jak każdy Rosjanin nie lubi przyznawać się, do tego, ze zawinił. Cziczikow przyglądnął się paniom jadącym w bryczce. Jedna z nich - staruszka, druga młoda szesnastoletnia blondynka, z owalna twarzą, delikatne uszka. Z przestrachu rozchyliła usta i miała łzy w oczach. Bohater wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę nie zwracając uwagi na zamęt.

Do pomocy z bryczkami przybyli okoliczni chłopi, udało się rozplątać uprząż i rozdzielić konie, niestety te nie chciały się ruszyć z miejsca i stały jak wryte. W końcu jednemu z chłopów, wujowi Mintajowi, brodatemu, z ogromnym brzuchem i jakiemuś Andruszce udało się zmusić konie by się ruszyły. Cziczikow dalej przypatruje się dziewczynie, chciał do niej przemówić, lecz nie miał odwagi. Panie odjechały a wokół Cziczikowa rozlegała się tylko pustka okolicznych pól. Dziewczyna była pięknością jakiej wcześniej nie widział a emocje jaki w nim wywołała były nie porównywalne do czegokolwiek. Cziczikow z racji swego średniego wieku był dość oziębły. Wg niego najpiękniejsze w niej było to, ze świeżo skończywszy pensję nie było w niej nic `babskiego'. Była jak dziecko, wszystko dla niej było proste, nie zastanawiała się nad słowami które wypowiada. Lecz jeśli ciotki i mamusie wezmą ją pod swoje skrzydła, wszystko to zniknie, zacznie zastanawiać się czy to co powie wypada, czy nie mówi nazbyt dużo i zaplącze się w takim kłamstwie, ze wyjdzie z tego Bóg wie co. Cz. Zastanawiał się kim jest jej ojciec, jaki może mieć posag i żałował, ze nie wypytał woźnicy o tożsamość panny.

Jechali przez las brzozowo-sosnowy. Ujrzeli drewniany dom z burymi ścianami. Podwórze - otoczone sztachetami, właściciel widać stawiał na trwałość. Stajnie, szopy, zbudowane z pni, chaty chłopskie również były zadbane.

Z okna przez ganek spoglądały dwie postaci - kobieca i męska. Cziczikowa przywitał lokaj, wprowadził ich do sieni, gdzie przywitał ich gospodarz i wprowadził go do domu. Był to Sobakiewicz - człowiek podobny do niedźwiedzia, twarz jakby wyciosano mu dłutem nie zastanawiając się nad jej wyglądem. Nazywał się Michaił Siemionowicz, co jest tez ludowym przezwiskiem niedźwiedzia. Trzeba mu było ustępować z drogi, gdyż lubił deptać po nogach. Usadził Cziczikowa w fotelu. W pokoju wisiało mnóstwo obrazów z wodzami i bohaterkami greckimi. W klatce również siedział drozd niezwykle podobny do właściciela.

Weszła pani domu - Teodulia Iwanowna - z godnością, jak aktorka grająca królową. Nastąpiło milczenie, podczas którego Cziczikow rzuciwszy spojrzenie na salon stwierdzi, że każdy jego element, stół, krzesła są ciężkie i niepokojące i dziwnie przypomina pana domu. Cziczikow nawiązuje do prezesa sądu Iwana Grigorijewicz, mówi, ze to wspaniały człowiek. Sobakiewicz zaprzecza nazywając go masonem i durniem. Również źle wyraża się o gubernatorze (rozbójnik pierwszy w świecie, nawet jego twarz jest rozbójnicza). Pomyślawszy, że Sobakiewicz może mieć z nim na pieńku, Cziczikow wspomina o policmajstrze, rzekomo jego przyjacielu. Tu jednak znowu krytyka - łajdak, sprzeda, oszuka jedząc obiad z panem. Cziczikow zrozumiał, ze o urzędnikach nie ma co rozmawiać. Podeszli do stolika z przekąskami, napili się trochę wódki, przekąsili tak jak robi to cala Rosja - wszelkimi słonymi przysmakami. Udali się na obiad. Tam znalazła się inna postać - pani, panna czy kuzynka, około 30 bez czepka, jedna z tego typu co mało mówią i robią za mebel. Podano kapuśniak. Cziczikow chwali stół gubernatora. Tu Sobakiewicz krytykuje produkty i potrawy innych ludzi. Mówi, ze tylko u niego jest świeże i zdrowe, że inni kupują padlinę i podają potrawy byle jak, byle by były ciepłe, że podaja nieświeże. Napomknął przy tym o Pluszkinie - posiadaczu 800 dusz, oczywiście nazwał go łajdakiem i kutwą, Ponoć ludzie u niego mrą jak muchy, co oczywiście zainteresował Cziczikowa.

Przekąszono jeszcze racuchy, trochę konfitur i Cziczikow zwrócił się w wiadomym celu do Sobakiewicza. Rozpoczął od pochwały wielkości Rosji, że jest jak monarchia rzymska, skończył mówią o duszach podanych w rewizjach, które zmarły są obciążane podatkiem do czasu podania nowych spisów, tak jak żywi. Wg niego jest to bardzo uciążliwe dla posiadaczy i gotów jest wziąć na siebie ten ciężki obowiązek. Martwe dusze nazwał nieistniejącymi. Sobakiewicz przyjął to neutralnie, nie zdziwił się ani nic, po prostu słuchał. Gotów był je sprzedać po sto rubli sztuka. Cziczikow - zawał, mówi że da 80 kopiejek za duszę. Sobakiewicz mówi o duszach jak o żywych, wychwala ich zalety, chwali rzemieślnika, cieślę, zduna, szewca. Cziczikow nie chce ich zalet, bo nie ma z nich już żadnego pożytku, martwym ciałem nawet płotu nie podeprze. Cziczikow nie chce dać więcej niż dwa ruble za duszę, mówi, że obiekt martwy nie jest nic wart, nikomu nie potrzebny. Sobakiewicz zauważa jednak, że Cziczikowowi jest potrzebny, więc dlatego daje taką cenę. Ten nie wytrzymuje, już chce wychodzić, mówi, ze gdzie indziej dostanie za darmo. Ustalono w końcu cenę dwa i pól rubla z uwagi tez na to, ze ta transakcja jest nielegalna. Dobito targu, od razu chcieli sporządzić akt sprzedaży. Sobakiewicz zrobił listę chłopów z adnotacjami, który co robił jaki był fizycznie, z wiekiem i stanem rodzinnym. Sobakiewicz chce jeszcze zadateczek, lecz Cziczikow dale mu tylko 25 rubli, chce on również pokwitowania, na wszelki wypadek. Ponarzekał jeszcze, ze dostał stary banknot, ale Cziczikow już się tym nie przejmował, poprosił tylko, by transakcja została między nimi. Sobakiewicz jeszcze prosi z uśmiechem na ustach by gość odwiedzał ich częściej.

Cziczikow nie był kontent z zachowania Sobakiewicza, miał straszną ochotę wstąpić do Pluszkina, lecz nie chciał by Sobakiewicz o tym wiedział. Wyjechawszy ze wsi, przywołał chłopa i spytał o drogę. Wskazał mu ja dodając jeszcze epitet uznawany za obraźliwy. Wiadomo przecie, że lud rosyjski wyraża się dosadnie. Nie ma słowa, które by tak zamaszyście wyrwało się wprost z serca i drgało takim życiem jak słowo rosyjskie.

(Ze względu na brak czasu tłumaczę rosyjskie streszczenie. Jest ono poprawne i dokładne, kontroluję je cały czas z książką. Jest kwintesencją tego co się dzieje, jest krótsze, ale zawarte jest w nim wszystko co trzeba, a pozbawione jest funkcji poetyckiej tak wydłużającej każdy rozdział)

VI

Rozdział zaczyna się od refleksji Gogola, że jak był młody, uwielbiał przyjeżdżać w nieznane miejsca, gdyż zaspokajał swoją dziecięca ciekawość. Teraz jednak podchodzi do tego z obojętnością.

Cziczikow udaje się do Pluszkina, długo nie może znaleźć domu. Dojechawszy do niego ujrzał dom w jednym miejscu będący piętrowym, a w innym parterowym. Ściany otynkowane przeżyły każda niepogodę, wiatry, deszcze, nie były już tak reprezentatywne. Jedynie ogród wydawał się polepszać ten obrazek. Mimo spróchniałego płotu, obalonej brzozy miał w sobie pewna malowniczość. Cziczikow natrafił na postać - ni to baba ni to chłop. Ubrana była w nieokreślone nie wiadomo czy damskie, czy męskie ubrania. Nazwał ją Gogol klucznicą. Okazało się, że jest to bogaty ziemianin Stefan Pluszkin. Kiedyś był doświadczonym i mądrym gospodarzem. Jego zona znana była z gościnności. Mieli dwie córki i syna. Jego zona jednak umarła. Będąc wdowcem Pluszkin stal się bardziej podejrzliwy i skąpy. Najstarsza córka wyszła za mąż i uciekła z oficerem kawaleryjskiego pólku. Została przeklęta przez ojca. Syn został wojskowym, a najmłodsza córka umarła. Samotne życie powodowało wzrost skąpstwa Pluszkina. Kupcy nabywający od niego towary wkrótce przestali przyjeżdżać, gdyż przez swe skąpstwo nie jest on w stanie z nikim dobić targu. Siano i chleby zaczynały gnić, stogi zmieniają się w nawóz, mąka w piwnicach stwardniała w kamień. Sukna, płótna i materiały aż strach było tknąć. Wszystko obracało się w kurz… Pluszkin wielbił zbierać najdrobniejsze przedmioty, które zdawały mu się być przydatne. Wyruszał w miasto i wracał z masą przedmiotów które składował w kacie w pokoju, w szufladach i na biurkach. Jego ekscentryczność potwierdza tez fakt, ze posiadał jedne buty dla służby do chodzenia po domu. Po podwórzu zmuszeni oni SA natomiast chodzić boso. Jego oszczędność jest pełna przesady, gdy już parę miesięcy trzyma babkę od córki, z której każe odskrobać wierzch i podać Cziczikowowi razem z herbatą.

Gdy Cziczikow wyznaje cel swej wizyty, Pluszkin jest w wniebowzięty, ze dostanie pieniądze za nic nie warte martwe dusze [wg Translatora za `martwe prysznice' ]Zgadza się on sprzedać nie tylko martwych chłopów, ale i tych zbiegłych. Dobijają targu. Otrzymuje pieniądze, z których jednak nigdy nie skorzysta. Chowa je głęboko do szuflady. Cziczikow spieszy się by odjechać, odmawia herbaty i poczęstunku ku uciesze Pluszkina.

Cziczikow wraca do hotelu , będąc dość zmęczonym. Spożywa szybko posiłek i zasnął tak mocno, jak śpią tylko szczęśliwi, którzy nie zaznali nigdy hemoroidów, pluskiew czy silnych skłonności umysłowych.

VII

Cziczikow załatwił akty kupna i jest właścicielem 400 dusz. Zastanawia się kim były te dusze za życia. Wychodzi na ulicę i spotyka tam Manilowa. Idą załatwić formalności do kancelarii. Tam Cziczikow daje łapówkę urzędnikowi Iwanowi Antonowiczowi, by przyspieszono jego sprawy. Kładzie łapówkę niepostrzeżenie, a Iwan nakrywa ja książką. U naczelnika czeka już Sobakiewicz. Cziczikow chce załatwić sprawy jak najszybciej, gdyż następnego dnia chce wyjechać. Przewodniczący komisji, u którego siedzi Sobakiewicz otrzymuje od Cziczikowa list przekazany mu przez Pluszkina. W liście ów prosi o pełnomocnictwo i że zgadza się na sprzedanie dusz. Zjawiają się inni świadkowie, formalizuje się dokumenty. Cziczikow dla skarbu państwa płaci tylko połowę cła, gdyż druga połowa ma wpaść w ręce jakiemuś innemu petentowi. Po załatwieniu sprawy wszyscy udają się na obiad do policmajstra, któremu wystarczy mrugnąć by załatwić rarytasy na obiad z zakresu rybnych specjałów. W trakcie obiadu Sobakiewicz sam pochłania wielkiego Jesiotra. Podchmieleni goście proszą Cziczikowa by został dłużej, pragną go zeswatać i ożenić. Cziczikow już sam trochę wstawiony tłumaczy, że zbiera dusze (oczywiście wszyscy myślę ze chodzi o żywych chłopów) na przesiedlenie do chersońskiej guberni, gdzie ma już posiadłość i utrzymuje wszystkich w tym przekonaniu. Z pomocą Pietrka i Selifana Cziczkow dociera do domu, a ci dwaj idą sobie późną nocą do karczmy.

VIII

Mieszkańcy miasta dyskutują o zakupie Cziczikowa. Każdy pragnie mu pomoc w przemieszczeniu chłopów na miejsce docelowe. Chcę zaproponować konwój, isprawnika potrzebnego do tłumienia buntów wśród nich itp. Następuje drobny opis mieszkańców miasta N. Że jedni, są bez wykształcenia, że urzędnik Andriejewicz świetnie mówi po niemiecku, że jeden zna na pamięć utwory Żukowskiego, że poczmistrz był dowcipnisiem i nie szczędził kwiecistych słów, typu `waćpan ty mój', ,możecie sobie wyobrazić' itp. Pozostali byli mniej lub bardziej wykształconymi ludźmi. Jedni czytają Karamzina, a jedni niczego nie czytają. Damy miasta N. natomiast były okazałe. Przyzwoite, wiedzą jak się prowadzić, podtrzymać etykietę, znające się na modzie, czasem przewyższające w niej damy petersburskie czy moskiewskie. Wyróżniały się niezwykłą ostrożnością i przyzwoitością w słowach i wyrażeniach. Nie mówiły np. `wysmarkałam się' tylko `obeszłam się przy pomocy chustki'. Często wplątywały w rozmowy język francuski. Wszystkie damy są zachwycone Cziczikowem. Jedna z nich nawet wyslała do niego liścik miłosny, który zrobił na nim dość spore wrażenie i pragnął dowiedzieć się kto go napisał. Dostaje tez zaproszenie od gubernatora na bal. Ćwiczy przed lustrem przez godzinę pozy i miny na twarzy. Na balu znajduje się w centrum uwagi, dalej szuka damy od listu. Rozmawia z ludźmi, damami, po czym podchodzi do niego gubernatorowa i przedstawia mu swoja córkę - szesnastoletnią blondynkę, jak się okazuje tę sama, którą Cziczikow spotkał gdy zaplątały się dwie bryczki. Mężczyzna zakochuje się w niej, stara się zabawić ja rozmowa, ale jak się okazuje tylko ją nudzi. Jego sposób mowienia wyróżniał się od mowy wojskowych umiejących pociągnąć każdą damę światową rozmową. Reszta dam jest oburzona, że zwraca on uwagę tylko na blondynkę. Pojawia się Nozdriow, co może oznaczać kłopoty. I otóż wygaduje gubernatorowi, że Cziczikow w rzeczywistości zakupił martwe dusze (prysznice)[ Ha ha translatory są fantastyczne ] Ploteczka roznosi się w trymiga, nikt do końca w to nie wierzy, z uwagi na zszarganą reputację Nozdriowa, no ale jest afera - jest impreza. Mimo, iż nikt mu nie wierzy, Cziczikow staje się bardzo zaniepokojony. Nocą do miasta przyjeżdża Koroboczka [pudełeczko] bojąc się, że sprzedała martwe dusze zbyt tanio i że mogła zarobić więcej.

IX

„Przyjemna dama” (Zofia Iwanowna) odwiedza damę „mila pod każdym względem” (Annę Grigorijewną). Pierwsza z nich ma nowinkę do przekazania, nie może się doczekać, by ją zakomunikować znajomej. Wizyta ma miejsce o godzinie, o której w mieście N. nie zwykło się czynić odwiedzin. Przyjezdna opowiada, że Cziczikow jakoby przebrany za rozbójnika żądał od Koroboczki sprzedaży martwych dusz. Wg Anny jest to tylko pretekst, gdyż Cziczikow chce porwać gubernatorską córkę, a na dodatek, ze pomaga mu w tym Nozdriow. Damy dyskutują na temat dziewczyny i stwierdzają, ze nie ma w niej nic pociągającego. Jest zbyt blada, maluje się, prowadzi manierycznie. Pojawia się mąż Anny (prokurator). Damy od razu pragną powiadomić go o handlu Cziczikowa, o jego planie wywozu córki gubernatora. Plotka rozpuszcza się po mieście. Mężczyźni obracają uwagę na zakup dusz, kobiety natomiast, na porwanie córy. Plotka się rozrasta, mówi się o Cziczikowie jako o milionerze, który ma zonę, o jego tajnym związku z córka gubernatora, o romansie z gubernatorową… Mówi się tez o jego wspólniku, no i tak jak wcześniej zauważyły damy podejrzenia padają na Nozdriowa. Cziczikow jest już `znany' w domach, w których nigdy nie bywał. Przypisuje mu się organizację buntu chłopów. Gubernator dostaje dwa zawiadomienia, że Cziczikow może być fałszerzem pieniędzy lub uciekającym rozbójnikiem, którego trzeba natychmiast zatrzymać.

X

Miejscy urzędnicy SA zaniepokojeni sytuacja. Zbierają się na posiedzenie u policmajstra. Skarżą się, ze pochudli już od tych trosk i obaw. Poczmistrz decyduje, że Cziczikow jest przebranym kapitanem Kopiejkinem, bohaterem wojny z 1812 roku, inwalida bez reki i nogi (?). Który to rzekomo wracając z frontu doświadczył odmówienia ze strony ojca pomocy i nasz `kapitan' jedzie do Petersburga, szukać prawdy u monarchy. Cara jednak w stolicy nie ma, więc Kopiejkin udaje się do naczelnika komisji, gdzie czeka dość długo. Generał obiecuje go wspomóc finansowo, prosi by przyszedł doń na dniach. Na następnej audiencji okazuje się, że nic nie można zrobić dla niego bez specjalnego pozwolenia cara. U kapitana Kopiejkina kończą się kopiejki. Odźwierny więcej nie zezwala mu na nawiedzanie generała. Kopiejkin więcej czekać nie może. Głoduje, cierpi, je suchy chleb. Wtargnął ukradkiem na przyjęcie do generała, objaśnia, że więcej czekać na decyzję (tu chodziło o jakąś emeryturę wojenna czy coś takiego) nie może. Generał na rachunek państwowy odsyła go z Petersburga. Przez czas jakiś w riazańskich lasach pojawia się banda zbójników pod dowództwem Kopiejkina. Tutaj przerywa się poczmistrzowi, zauważając, ze Cziczikow jednak ma i ręce i nogi, nie jest kaleką i ni hu hu nie pasuje do opisu Kopiejkina. Pojawia się przypuszczenie, ze Cziczikow jest przebranym napoleonem, no ale nie odpowiada w tym momencie wzrost. Podjęto decyzję by przywołać Nozdriowa i wypytać go o Cziczikowa. Ten kłamie oczywiście. Mówi, ze sprzedał Cziczikowowi dusz za parę tysięcy rubli, że razem chodzili do szkoły, i że już wtedy Cziczikow był szpiegiem i fałszerzem pieniędzy, mówi, ze rzeczywiście chciał wywieźć córkę gubernatora i przyznaje, ze mu pomagał. Podaje tyle szczegółów, że orientuje się, iż zaszedł za daleko i ze może się to dla niego źle skończyć. Nastraszony nierozwiązywalnymi problemami, ni z tego ni z owego umiera prokurator. Cziczikow w tym czasie nie ma pojęcia co się dzieje, gdyż choruje. Wychodzi z domu po 3 dniach i orientuje się, ze nigdzie nie zostaje wpuszczony. Przychodzi do niego Nozdriow i mówi, że w mieście Cziczikow uznany jest za fałszerza pieniędzy, ze chce porwać córę. Mówi, zez jego winy zginął prokurator. Po odejściu Nozdriowa Cziczikow nakazuje pakować swe rzeczy i zamierza wyjechać wczesnym rankiem. Tu Selifan coś kombinuje, przytakuje na rozkaz Cziczikowa, ale dziwnie wolny krokiem wychodzi i dziwnie drapie się po głowie. A jak to u rosyjskiego ludu bywa - nigdy nie wiadomo co takie drapanie się po Glowie może oznaczać.

XI

Ostatni rozdział, w którym dowiadujemy się o przeszłości Cziczikowa.

Cziczikow ma problemy w opuszczeniu miasta (zaspał, konie nie podkute, problemy z bryczką). Wyjeżdża wreszcie pod wieczór. W drodze spotyka pogrzebowa procesję (pogrzeb prokuratora). Za trumna Ida wszyscy urzędnicy, każdy rozmyśla o nowym generale-gubernatorze, który ma przybyć, o przyszłości i jak ich ów osobnik przyjmie. Bryczka Cziczikowa wyjeżdża z miasta. Następuje rozważanie autora o bohaterze i jego pochodzeniu. Rodzice Cziczkowa byli dworzanami, syn z wyglądu nie był wcale do nich podobny. Ojciec wywiózł go do miasta, do krewnej by uczęszczał do szkoły. Radzi mu, by słuchał nauczycieli i władzy, zadawał się tylko z bogatymi kolegami, by z nikim się nie dzielił, a prowadził się tak, by to jego częstowano i przede wszystkim zbierał pieniądze. Zdolności szczególnych Cziczikow nigdy nie miał. Posiadał jednak praktyczny rozum. Oszczędzał pieniądze, sprzedawał zaproponowane mu poczęstunki innym. Sprzedał nawet wytresowana przez siebie mysz. Schlebiał nauczycielom, w wyniku czego otrzymał świadectwo ze złotymi literami. Gdy Cziczikow kończy szkolę jego ojciec umiera. Syn sprzedaje zniszczoną posiadłość i gromadzi niewielki odziedziczony po rodzicielu majątek. Nauczyciel jego ze szkoły zostaje wyrzucony za faworyzację uczniów i nie docenianie tych mądrych. Poznaje surowego pisarza, staje się jego uczniem, schlebia mu i podlizuje się. Zaczyna u niego bywać, nazywa go swym papą, podrywa nawet jego córkę, z która jest już planowany jego ślub. Jednak gdy dostaje awans na wyższe stanowisko zrywa zaręczyny, nie nazywa pisarza już papa, ma jednak do niego szacunek i za każdym razem wita go serdecznie. Wstępuje do służby w urzędzie celnym, odkrywają się jego talenta do rewizji nadzorców. Przedstawia on projekt o schwytaniu przemytników, jednak sam robi z nimi szemrane interesy zyskując za to pieniądze. Następuje kłótnia z jego współpracownikiem, zostają oddani pod sąd, pozbawieni majątku, jednak Cziczikowowi udaje się uratować trochę grosza. Rodzi się w jego Glowie myśl o wykupieniu martwych chłopów, gdyż może za nich, jako za żywych dostać pieniądze od rady opiekuńczej. Autor przytacza tu opowieść o Kifie Mokijewiczu i jego synie Mokiju Kifowiczu. Ojciec rozmyśla, o tym, czemu to zwierze nie może urodzić się z jajka (np. taki słoń). Syn zaś jest awanturnikiem. Na prośby uspokojenia syna Kifa mówi, że jeśli będzie zachowywał się jak pies, to on nie będzie tym, który go wyda.

Dalej bryczka mknie szybko, konie pędza z całej siły. Wyższe sfery uwielbiają szybka jazdę. I tak do tej szybkiej jazdy porównana jest Rus, która nie wiadomo dokąd tak pędzi. Dymi pod nią droga i mosty, wszystko oddala się i pozostaje z tyłu. Rosja nie odpowiada i pędzi dalej i patrząc z ukosa odsuwają się i dają jej droge inne narody i państwa.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lermontow, Studia, Ruski, Kolokwium z lektur
Rocznica Borodino, Studia, Ruski, Kolokwium z lektur
Do - Puszkin, Studia, Ruski, Kolokwium z lektur
Krylow, Studia, Ruski, Kolokwium z lektur
Czy po ulicy błądze szumnej, Studia, Ruski, Kolokwium z lektur
Anczar, Studia, Ruski, Kolokwium z lektur
Lermontow, Studia, Ruski, Kolokwium z lektur
lista lektur, Studia, studia, Pedagogika cała, Pedagogika
KULTURA, Studia, Ruski
Lektura1, Studia, Makroekonomia, Egzamin
metodyka spis lektur studia piecioletnie, Dydaktyka
lektury, studia
lektury, Studia, edu. polonistyczna
EMC 78 UJ LEKTURY, Psychologia - studia, Psychologia emocji i motywacji
Lektury spadkowe, Studia, I ROK, I ROK, II SEMESTR, Prawo rzymskie, Szympanse i bajery
Test rysunku rodziny, ♣ Szkoła, Studia - Ściągi, lektury, prace, Psychologia, Socjologia, Pedagogika
Szkoła jako miejsce wszechstronnego rozwoju ucznia, ♣ Szkoła, Studia - Ściągi, lektury, prace, Psych

więcej podobnych podstron