BEZDOMNOŚĆ - problem ogólnoświatowy(1)


BEZDOMNOŚĆ - Problem ogólnoświatowy

„CUCHNĄCY, podchmieleni, szarzy ludzie, bez własności, bez tożsamości, bez niczego!” To ogólnie przyjęty stereotyp, ale zdaniem wolontariuszy , którzy pomagają bezdomnym, właśnie tak postrzegane są osoby nie mające dachu nad głową.

Kilka lat temu tygodnik The Economist donosił, że w stolicy Mongolii, Ułan Bator, spora część wielotysięcznej rzeszy bezdomnych dzieci mieszka w cuchnących kanałach ściekowych albo w tunelach ciepłowniczych. Chociaż wielu Mongołów było zszokowanych tą informacją, niektórzy uznali, że przyczyna tkwi w tym, iż „ludzie są zbyt leniwi, by opiekować się własnymi dziećmi” — zauważono w tygodniku.

Na drugiej półkuli bojówkarze samozwańczej straży miejskiej mordują dzieci wałęsające się po ulicach. Dlaczego? W pewnej publikacji oenzetowskiej wyjaśniono: „W Ameryce Łacińskiej dużo przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, policji, mediów i biznesu, a także sporo zwykłych obywateli uważa, że dzieci ulicy stanowią moralne zagrożenie dla cywilizowanego społeczeństwa”. To samo źródło podaje: „W stanie Rio de Janeiro codziennie zostaje zabitych średnio troje takich dzieci”.

Bezdomni są ludźmi, którzy „budzą w nas lęk, niepokój . Jest ich naprawdę dużo.

Liczymy, że w tym roku znajdą się ludzie, którzy dostrzegą tę wielką potrzebę. A czego naprawdę potrzebują bezdomni?

BEZDOMNOŚĆ - Jakie są jej przyczyny?

WEDŁUG ONZ „na świecie jest ponad 100 milionów bezdomnych”. Jeżeli to prawda, średnio jedna osoba na 60 nie ma odpowiedniego schronienia! Ale prawdziwe rozmiary tego problemu i tak trudno ocenić. Dlaczego?

Bezdomność w różnych rejonach świata bywa rozmaicie definiowana — zależnie od podejścia do tego zjawiska i od celów, jakie przyświecają osobom zajmującym się tą kwestią. Z kolei ich poglądy znajdują odzwierciedlenie w publikowanych statystykach. Stworzenie dokładnego obrazu bezdomności jest więc bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe.

W raporcie Strategies to Combat Homelessness (Strategie walki z bezdomnością), wydanym przez Centrum Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich, zdefiniowano bezdomność jako stan, w którym człowiek „nie ma zapewnionych godziwych warunków mieszkaniowych. Obejmuje to wszelkie warunki poniżej tego, co się uważa za zadowalające” w danym społeczeństwie. Część bezdomnych może mieszkać na ulicy albo w zrujnowanych, opuszczonych budynkach, natomiast część w schroniskach. Jeszcze inni znajdują tymczasowe lokum u przyjaciół. Tak czy inaczej, „sklasyfikowanie kogoś jako bezdomnego wskazuje na stan, w którym ‚coś trzeba zrobić' dla osoby, która żyje w takich warunkach”.

Szacuje się, że w blisko 40-milionowej Polsce jest aż 300 000 bezdomnych. Nikt jednak nie zna dokładnej liczby, ponieważ nigdzie nie są zameldowani i przemieszczają się z miejsca na miejsce. Zdaniem niektórych faktyczna liczba sięga 500 000!

Ponieważ bezdomność jest powszechna, może dotyczyć kogoś, kogo osobiście znasz. Tragiczne położenie bezdomnych rodzi najróżniejsze pytania. Jak to się stało, że nie mają domu? Jak dają sobie radę? Kto im pomaga? I co im przyniesie przyszłość?

Bezdomni prawie przez całe życie

Sabrina* jest matką samotnie wychowującą dzieci; pochodzi z biednych rejonów nowojorskiej dzielnicy Harlem. Po skończeniu dziesiątej klasy rzuciła szkołę. Z trzema synami przebywa w schronisku dla osób, które od dawna są bezdomne. Mieszka w jednym pokoju ze swoimi trzema chłopcami — dziesięciomiesięcznym, trzyletnim i dziesięcioletnim. Miasto udostępnia takie lokale osobom, które nie mają gdzie się podziać.

Sabrina wyprowadziła się od matki przeszło dziesięć lat temu. Od tamtej pory mieszkała u swojego chłopaka, zatrzymywała się u znajomych i krewnych, a kiedy już nie miała innego wyjścia — w schroniskach. „Od czasu do czasu trochę zarabiam, najczęściej plotąc ludziom warkoczyki”, mówi Sabrina, „ale na ogół dostaję pieniądze z opieki społecznej”.

Jak wyjaśnia czasopismo Parents, problemy Sabriny zaczęły się — rzecz paradoksalna — gdy znalazła niezłą pracę w hotelu jako sprzątaczka. Zarabiała za dużo, by przysługiwał jej zasiłek z opieki społecznej, a za mało, żeby na wszystko wystarczyło — na mieszkanie, żywność, ubrania, dojazdy oraz inne wydatki na dzieci. Ponieważ miała trudności z opłacaniem czynszu, właściciel próbował ją wyeksmitować. W końcu Sabrina rzuciła pracę i zamieszkała czasowo w schronisku, które przyjmuje ludzi w nagłych wypadkach. Potem przydzielono jej miejsce, w którym przebywa obecnie.

„Dzieci ciężko to wszystko znoszą” — wzdycha Sabrina. „Najstarszy syn chodził już do trzech różnych szkół. Powinien być w piątej klasie, ale musi powtarzać rok (...) Zbyt często się przeprowadzaliśmy”. Sabrina czeka na przydział mieszkania dotowanego przez państwo.Ci, którzy absolutnie nie mają gdzie się podziać, mogą myśleć, że Sabrinie i tak się powiodło.

Ale nie wszyscy bezdomni uważają życie w schronisku za dobrodziejstwo. Jak wyjaśnia Polski Komitet Pomocy Społecznej, niektórzy „boją się dyscypliny i rygoru schroniska” i odrzucają możliwość zamieszkania w nim. Oczekuje się tam bowiem, że będą pracować oraz powstrzymywać się od alkoholu i narkotyków. A nie każdy jest gotowy się do tego zastosować. Dlatego też w zależności od pory roku bezdomni sypiają na dworcach, klatkach schodowych, w piwnicach, jak również na ławkach w parku, pod mostami albo w jakichś zakamarkach na terenach fabrycznych. Podobnie wygląda to na całym świecie.

W pewnej książce na temat bezdomności wymieniono najróżniejsze czynniki leżące u podstaw tego zjawiska w Polsce. Są to między innymi utrata pracy, długi i kłopoty rodzinne. Brakuje mieszkań dla osób starszych, niepełnosprawnych oraz nosicieli wirusa HIV. Sporo bezdomnych ma problemy ze zdrowiem fizycznym i psychicznym albo jest uzależnionych, zwłaszcza od alkoholu. Większość bezdomnych kobiet opuściła swoich mężów albo od nich uciekła, niektóre zostały wyrzucone z domu bądź zajmowały się prostytucją. Chyba za każdym takim wypadkiem kryje się jakaś smutna historia.

Ofiary zbiegu okoliczności

Stanisława Golinowska, specjalistka od spraw społeczno-ekonomicznych, zauważa: „Trudno mówić u nas [w Polsce] o bezdomności z wyboru (...). To raczej wynik różnych porażek życiowych, które spowodowały załamanie się i utratę woli życia”. Bezdomność zdaje się dotykać ludzi, którzy z najróżniejszych przyczyn nie potrafią sobie poradzić z trudnościami. Jedni na przykład po wyjściu z więzienia zastali mieszkanie kompletnie zdewastowane przez wandali. Innych eksmitowano. Wielu straciło dach nad głową w następstwie klęsk żywiołowych.#

Według pewnego sondażu przeprowadzonego wśród bezdomnych w Polsce prawie połowa z nich miała kiedyś rodziny i mieszkała ze współmałżonkami, choć w związkach tych często wynikały problemy. Większość została wyrzucona z domu albo czuła się zmuszona odejść, żeby już nie cierpieć. Tylko 14 procent wyprowadziło się z własnej inicjatywy.

Do czego prowadzi skrajna nędza

W Indiach setki tysięcy ludzi żyje na ulicy. Jakiś czas temu oszacowano, że w samym Bombaju na chodnikach koczuje mniej więcej ćwierć miliona osób. Dla niektórych jedynym schronieniem jest kawałek brezentu rozpięty między dwoma żerdziami i sąsiadującymi budynkami. Ale dlaczego mieszkają tam, a nie w stosunkowo tanich domach za miastem? Bo w okolicach centrum miasta pracują — jedni zajmują się drobnym, ulicznym handlem, inni są rikszarzami, jeszcze inni zbierają złom. „Nie mają wyboru” — informuje raport Strategies to Combat Homelessness. „Nędza nie pozwala im wydawać pieniędzy na mieszkanie, bo zabrakłoby na jedzenie”.

Na dworcu Park Station w Johannesburgu (RPA) mieszka jakieś 2300 osób — mężczyzn, kobiet i dzieci. Śpią na peronach, za łóżka służą im kawałki koców albo kartony. Większość z nich nie ma pracy i straciła nadzieję, że kiedykolwiek ją znajdzie. W całym mieście w podobnych warunkach wegetują tysiące ludzi. Nie mają dostępu do wody, toalet ani prądu, więc szybko rozprzestrzeniają się wśród nich choroby.

Dlaczego ludzie ci są pozbawieni dachu nad głową? Przyczyna jest prosta — żyją w skrajnej nędzy.

Po spędzeniu jakiegoś czasu w schronisku niektórzy odzyskują samodzielność życiową i potrafią zapewnić sobie mieszkanie. Sytuacja innych jest trudniejsza. Na zawsze pozostają bezdomni — po części z powodu choroby fizycznej bądź umysłowej, uzależnień, niewystarczającego wykształcenia, braku motywacji do pracy oraz braku dobrych nawyków z nią związanych, a niekiedy z powodu kilku takich czynników. W USA jakieś 30 procent bezdomnych raz po raz wpada w coś, co pewna niedochodowa organizacja nazywa „systemem bezdomności”. Obejmuje on schroniska, szpitale i niestety więzienia. Uważa się, że na osoby stale uzależnione od tego systemu wykorzystuje się aż 90 procent środków przeznaczanych przez państwo na rzecz bezdomnych.

Pomoc dla bezdomnych?

Niektóre schroniska ułatwiają zerwanie z takim stylem życia. Obejmuje to pomoc w uzyskaniu prawa do pewnych świadczeń, wsparcia finansowego z różnych źródeł, porad prawnych, a także pomoc w nawiązaniu dobrych stosunków z najbliższymi albo w zdobyciu podstawowych umiejętności.

W Londynie ośrodki dla młodych osób oferują szkolenia w zakresie żywienia, gotowania, zdrowego trybu życia oraz szukania zatrudnienia. Celem jest wzmocnienie w tych ludziach motywacji i poczucia wartości oraz stworzenie im warunków do usamodzielnienia się — by mogli znaleźć dom i go utrzymać. Takie przedsięwzięcia niewątpliwie zasługują na pochwałę.

Schroniska nie zawsze jednak zapewniają wsparcie, którego bezdomni najbardziej potrzebują. Jacek, bezdomny z Warszawy, wyjaśnia, że takie ośrodki nie przygotowują do stawienia czoła życiu poza ich murami. Uważa, że mieszkańcy schronisk, przebywający i rozmawiający głównie ze sobą, mają „wypaczony tok rozumowania”. „Schronisko, które odcina nas od osób żyjących na zewnątrz, staje się ‚domem dziecka dla dorosłych'”. Jego zdaniem wielu bezdomnych ma „zwichnięty umysł”.

Według pewnej ankiety przeprowadzonej w Polsce, najboleśniejsza dla tych ludzi jest samotność. Na skutek problemów finansowych oraz niskiego statusu społecznego czują się bezwartościowi. Nierzadko sięgają po alkohol. Jacek wyznaje: „Nie widząc szans na poprawę sytuacji, wielu z nas powoli traci wiarę w to, że warto cokolwiek robić, by odmienić swój los”. Bezdomni wstydzą się własnego wyglądu, biedy i niezaradności oraz po prostu tego, że są bezdomni.

Jak mówi Francis Jegede, zajmujący się problematyką społeczną, „bez względu na to, czy mówimy o ludziach mieszkających na ulicach Bombaju i Kalkuty, o śpiących na ulicach Londynu, czy też o dzieciach ulicy w Brazylii, los bezdomnych jest problemem zbyt poważnym i przygnębiającym, by można go było sobie wyobrazić, nie mówiąc już o przeżywaniu tego”. Następnie dodaje: „Niezależnie od przyczyn owego zjawiska, bez odpowiedzi pozostaje pytanie, dlaczego cały świat ze swym bogactwem, mądrością i zaawansowaną techniką najwyraźniej nie potrafi sobie poradzić z bezdomnością?”

Doprawdy, wszyscy bezdomni potrzebują pomocy — nie tylko materialnej, ale również takiej, która ukoiłaby ich serce i podniosła na duchu. Chodzi o to, by nabrali sił do stawiania czoła licznym trudnościom. Ale gdzie taką pomoc można uzyskać? I czy jest nadzieja na to, że bezdomność zniknie raz na zawsze?

#  Miliony ludzi na świecie musiało również opuścić domy wskutek niepokojów na tle politycznym albo konfliktów zbrojnych. Sytuacje takie omówiono w serii artykułów „Uchodźcy — czy znajdą kiedyś dom?”, opublikowanej w Przebudźcie się! z 22 stycznia 2002 roku.

Niedopisanie współczesnego społeczeństwa

W raporcie Strategies to Combat Homelessness, wydanym przez Centrum Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich, wymieniono szereg błędów obecnego systemu społecznego, politycznego oraz ekonomicznego związanych z zapewnieniem wszystkim domu. Oto niektóre z nich:

BEZDOMNOŚĆ - Czy istnieje jakieś rozwiązanie?

„DAJ komuś rybę, a tego dnia będzie miał co jeść. Naucz go łowić ryby, a będzie miał co jeść przez całe życie”. Powiedzenie to ukazuje ważną prawdę — zaspokojenie czyichś najpilniejszych potrzeb fizycznych może mieć ograniczoną wartość. Lepiej nauczyć ludzi pokonywać trudności i samodzielnie zapewniać sobie to, co niezbędne. Powinni oni nabyć umiejętności przydatnych na co dzień, a nawet całkowicie zmienić podejście do życia.

Chrześcijanie są przekonani, że najskuteczniejszą metodą pomocy bezdomnym jest pokazanie im najlepszego modelu życia. Obejmuje on stosowanie najwartościowszych rad, pochodzących od Stwórcy człowieka. Któż mógłby być bardziej kompetentnym doradcą? Bóg uczy ludzi, jak unikać wielu kłopotów prowadzących do bezdomności. Wspiera również szczere osoby, które chcą uporać się z tym problemem. Oczywiście samo czytanie Pisma Świętego nie sprawi, że nagle wszystko się ułoży. Księga ta wskazuje jednak, jak zerwać z kosztownymi nałogami, odzyskać poczucie własnej wartości oraz prowadzić godne życie.

Sporo ludzi straciło domy z powodu uzależnień, uwikłania się w przestępstwa, kłopotów finansowych albo rozpadu rodziny.

Biblia zawiera pouczenia dotyczące wszystkich tych sytuacji. Stosowanie ich pomogło już milionom ludzi zmienić nie tylko pogląd na życie, ale również swą osobowość.

Samo słuchanie rad ze Słowa Bożego nie usunie wszelkich bolączek związanych z bezdomnością. Na przykład klęski żywiołowe, choroby, szerząca się nędza czy uzależnienia często wymagają innych działań. Chrześcijanie robią wszystko co w ich mocy, by wesprzeć osoby, które cierpią na skutek takich nieszczęść. Jednocześnie wierzą, że tylko Stwórca człowieka może usunąć je na zawsze. Ale czy rzeczywiście tak zrobi?

Pierwotne zamierzenie Boga

Mamy wszelkie podstawy, by wierzyć, że bezdomność wkrótce zniknie. Dlaczego tak twierdzimy? Zastanówmy się nad poniższymi faktami. Bóg zapewnił naszym prarodzicom wspaniały dom. Umieścił ich w raju, gdzie mieli wszystko, czego potrzebowali. Gdyby postępowali zgodnie z Jego nakazami, rozszerzyliby granice raju na całą ziemię. Ich potomkowie żyliby dostatnio i wygodnie; każdy mógłby liczyć na miłość i współpracę wszystkich pozostałych mieszkańców ziemi. Takie właśnie było pierwotne zamierzenie Boga. I ono się nie zmieniło (Psalm 37:9-11, 29).

W społeczeństwie ludzkim muszą zajść gruntowne przeobrażenia, aby nikt nie był już bezdomny.

Bezdomni potrzebują przede wszystkim nadziei na przyszłość

Chrześcijanie starają się udzielać ludziom takiej pomocy, jaka teraz jest najbardziej potrzebna — pomocy duchowej. Życzliwie interesują się bliźnimi, do czego zachęcał Jezus (Mateusza 22:36-39). Ta sama troska o drugich skłania ich do niesienia ulgi osobom, które straciły domy w wyniku klęsk żywiołowych.*

Obecnie nie da się pomóc wszystkim . Zdajemy sobie z tego sprawę. Wspomniany w poprzednim artykule Jacek, mieszkający w schronisku, tak mówi o bezdomnych: „Niektórzy są agresywni lub odurzeni narkotykami. Inni stanowczo nie życzą sobie rozmów na tematy religijne, bo uważają, że Bóg się nimi nie interesuje. Ale są i tacy, co przychylnie reagują na Słowo Boże”. Do takich właśnie osób należy Jacek. Postanowił dowiedzieć się, czego naprawdę uczy Biblia.

Innym bezdomnym, który pozytywnie zareagował na prawdy ze Słowa Bożego, jest Roman. Choruje na AIDS i do niedawna mieszkał na ulicy. „Kiedy trafiłem do specjalnego domu pomocy społecznej, nie wiedziałem, że w pobliżu spotykają się chrześcijanie — wspomina. „Wkrótce zagadnęli mnie na ulicy i wyjaśnili, że los bezdomnych wołających o pomoc nie jest obojętny Bogu. Potem zaprosili mnie na na swoje zgromadzenie” (Psalm 72:12, 13).

Jak wpłynęło na niego to, co tam usłyszał? „Dowiedziałem się, że w oczach Boga jestem cenny i że mogę żyć wiecznie . Otoczony opieką przez nowych przyjaciół, przestałem myśleć o bezdomności i zacząłem zmieniać swą osobowość. Z miłości do Boga rzuciłem palenie i przyobiecałem Mu w modlitwie, że będę kroczył ścieżką prawości”.

Roman robił piękne postępy duchowe i wkrótce został ochrzczony. Dzięki pomocy współwyznawców i władz przeprowadził się do normalnego mieszkania. „W mym sercu zagościło nieopisane szczęście: zbliżyłem się do kochającego Boga, który dał mi odnaleźć sens życia, dał mi cudowną rodzinę braci i sióstr, a także dom” — mówi rozpromieniony Roman.

Przyszłość dla bezdomnych

Chrześcijanie starają się wczuwać w położenie drugich, także tych pozbawionych dachu nad głową. Pragną dzielić się z nimi biblijną nadzieją na lepsze jutro, a ta nadzieja już dziś może odmienić ich życie (Jana 8:32).

„Tego, co wykrzywione, nie da się wyprostować” — czytamy w Biblii (Kaznodziei 1:15). Mimo najszczerszych chęci wolontariuszy i władz takie głęboko zakorzenione problemy społeczne, jak bezdomność i nędza, trudno wyeliminować. Biblia zapewnia jednak, że

UBÓSTWO POWSZECHNY PROBLEM

BRAZYLIJCZYKA imieniem Vicente często można zobaczyć, jak ulicami Săo Paulo ciągnie załadowany po brzegi wózek. Zbiera makulaturę, złom i plastik. Gdy zaczyna się ściemniać, rozkłada pod wózkiem tekturę i kładzie się spać. Najwyraźniej nie przeszkadza mu hałas przejeżdżających w pobliżu samochodów i autobusów. Kiedyś miał pracę, dom i rodzinę — ale wszystko to stracił. Teraz próbuje przeżyć na ulicy.

Niestety, podobnie jak Vicente, miliony ludzi na całej ziemi cierpi nędzę. W krajach rozwijających się wiele takich osób wegetuje na ulicach albo w slumsach. Wszędzie można spotkać żebraków — kobiety z małymi dziećmi, kaleki czy niewidomych. Na skrzyżowaniach dzieci biegają między autami i proponują umycie szyb albo usiłują coś sprzedać za parę groszy.

Sytuację taką trudno jest czymś wytłumaczyć. W brytyjskim tygodniku The Economist napisano: „Ludzkość nigdy nie była bogatsza, nigdy też nie dysponowała większą wiedzą medyczną i technologiczną oraz potencjałem intelektualnym potrzebnym do tego, aby zwalczyć ubóstwo”. Niejeden człowiek skorzystał z tej wiedzy. Zatłoczonymi ulicami wielkich miast krajów rozwijających się jeżdżą lśniące, nowe samochody. Półki w centrach handlowych uginają się od produktów współczesnej cywilizacji i nie brakuje ludzi kupujących te towary. Dwa centra handlowe w Brazylii przeprowadziły specjalną akcję promocyjną: były otwarte całą noc z 23 na 24 grudnia 2004 roku. Jeden ze sklepów zatrudnił tancerzy samby, by umilali czas klientom. Wydarzenie to przyciągnęło prawie pół miliona osób!

A jednak bogactwo dostępne dla nielicznych jest poza zasięgiem ogromnych rzesz ludzi. Jaskrawy kontrast między zamożnymi a ubogimi skłonił niektórych do wniosku, że najwyższa pora raz na zawsze rozwiązać problem ubóstwa. W brazylijskim czasopiśmie Veja napisano: „W tym roku [2005] walka z ubóstwem powinna być sprawą priorytetową w skali całego świata”. Poinformowano tam też o propozycji nowego planu Marshalla, mającego pomóc krajom najbiedniejszym, zwłaszcza afrykańskim.# Tego rodzaju inicjatywy mogłyby sugerować, że dokonuje się pewien postęp, ale w tym samym czasopiśmie dodano: „Są liczne powody, by podawać w wątpliwość skuteczność takich działań. Większość państw niechętnie ofiarowuje środki, ponieważ fundusze rzadko kiedy docierają do tych, dla których są przeznaczone”. Niestety, z powodu korupcji i biurokracji duża część darów pieniężnych pochodzących od rządów, agencji międzynarodowych i pojedynczych filantropów nigdy nie trafia do potrzebujących.

Jezus wiedział, że ubóstwo będzie uporczywym problemem. Powiedział kiedyś: „Biednych bowiem macie u siebie zawsze” (Mateusza 26:11). Czy to znaczy, że ubóstwo nigdy nie zniknie z naszego globu? Czy nie da się go pokonać? Co chrześcijanie mogą zrobić, by pomóc biednym?

#  Plan Marshalla to amerykański program pomocy w odbudowie państw europejskich po II wojnie światowej.

Przepaść między BOGATYMI a BIEDNYMI

BEZ względu na to, jakim terminem się je określa, kraje zaawansowane gospodarczo szczycą się wysoką stopą życiową. Natomiast państwa słabiej uprzemysłowione i słabiej rozwinięte gospodarczo muszą się zadowolić niskim standardem życia. Wydaje się, jakby obie te grupy należały do dwóch różnych światów.

Nierzadko te dwa światy istnieją nawet w jednym kraju. Weźmy pod uwagę stosunkowo zamożne państwa wspomniane w poprzednim artykule. Żyją tam zarówno ludzie bogaci, jak i biedni. Na przykład w Stanach Zjednoczonych jakieś 30 procent dochodów trafia do kieszeni 10 procent najzamożniejszych przedstawicieli społeczeństwa. Natomiast na 20 procent uboższych gospodarstw domowych przypada zaledwie 5 procent łącznej sumy dochodów. Być może podobna sytuacja panuje i w twoim kraju, zwłaszcza jeśli klasa średnia jest nieliczna. Ale nawet tam, gdzie wielu ludzi żyje dostatnio, władze nie są w stanie całkowicie zlikwidować przepaści między bogatymi a biednymi.

Żaden z tych światów nie jest idealny

Żaden z tych światów nie zasługuje na miano doskonałego. Pomyślmy o trudnościach ludzi żyjących w biedniejszych krajach. Poważnie szwankuje tam opieka zdrowotna. W dziewięciu najzamożniejszych państwach wymienionych w ramce jeden lekarz ma pod opieką od 242 do 539 mieszkańców, natomiast w osiemnastu najbiedniejszych państwach — od 3707 do 49 118. Nic więc dziwnego, że przewidywana długość życia w krajach zamożnych wynosi powyżej 73 lat, natomiast w przeszło połowie państw uboższych — znacznie poniżej 50 lat.

W biednych krajach również możliwości zdobycia wykształcenia są bardzo ograniczone. W konsekwencji wiele dzieci z góry skazanych jest na ubóstwo. Uwidaczniają to dane dotyczące liczby ludzi umiejących czytać i pisać. Spośród dziewięciu najbogatszych państw w siedmiu wskaźnik ten wynosi 100 procent (w pozostałych dwóch krajach jakieś 96 i 97 procent). Natomiast w osiemnastu najbiedniejszych państwach waha się on od 81 do 16 procent, przy czym w wypadku aż dziesięciu krajów nie osiąga 50 procent.

DZIEWIĘĆ NAJBOGATRSZYCH PAŃSTW

 

Przewidywana długość
życia mężczyzn
(w latach)

Umiejętność czytania i pisania (%)

BELGIA

75.1

100

DANIA

74.9

100

ISLANDIA

78.4

100

JAPONIA

78.4

100

KANADA

76.4

96.6

LUKSEMBURG

74.9

100

NORWEGIA

76.5

100

SZWAJCARIA

77.7

100

USA

74.4

95.5

OSIEMNAŚCIE NAJUBOŻSZYCH PAŃSTW

 

Przewidywana długość
życia mężczyzn
(w latach)

Umiejętność czytania i pisania (%)

BENIN

50.4

37.5

BURKINA FASO

43

23

BURUNDI

42.5

48.1

CZAD

47

53.6

ETIOPIA

47.3

38.7

GWINEA BISSAU

45.1

36.8

JEMEN

59.2

46.4

MADAGASKAR

53.8

80.2

MALAWI

37.6

60.3

MALI

44.7

40.3

MOZAMBIK

38.9

43.8

NIGER

42.3

15.7

NIGERIA

50.9

64.1

REP. KONGA

49

80.7

RUANDA

45.3

67

SIERRA LEONE

40.3

36.3

TANZANIA

43.3

75.2

ZAMBIA

35.3

78

Państwa podano w kolejności alfabetycznej

Source: 2005 Britannica Book of the Year.

Ale problemy nie omijają też mieszkańców zamożniejszych państw. O ile ludzie biedni cierpią z powodu niedożywienia, o tyle żyjący w zbytku coraz częściej umierają wskutek przejadania się (obżarstwa). W książce Food Fight (Żywnościowa wojna) napisano, że „na szczycie listy najpoważniejszych problemów żywieniowych miejsce niedożywienia zajęła nadkonsumpcja”. A w czasopiśmie The Atlantic Monthly podano: „Obecnie dziewięć milionów Amerykanów jest ‚chorobliwie otyłych', czyli ma co najmniej sto funtów [45 kilogramów] nadwagi; w kraju tym choroby związane z otyłością powodują każdego roku 300 000 przedwczesnych zgonów”. W artykule powiedziano też: „Wkrótce może się okazać, że to nie głód ani choroby zakaźne, lecz otyłość jest najdotkliwszym problemem zdrowotnym świata”.*

Obywatele zamożniejszych krajów żyją na wyższym poziomie. Często przywiązują większą wagę do dóbr materialnych niż do relacji międzyludzkich, kładąc tym samym zbyt duży nacisk na posiadanie zamiast na życie. Ulegają skłonności do oceniania człowieka według jego pracy, zarobków albo mienia, a nie według wiedzy, mądrości, zdolności czy zalet.

W niemieckim czasopiśmie FOCUS dobitnie podkreślono, że prowadzenie prostego życia zapewnia szczęście. Poświęcony tej kwestii artykuł zatytułowano: „A może by tak z czegoś zrezygnować?” Czytamy w nim: „Pomimo szybkiego wzrostu zamożności obywateli krajów zachodnich większość nie jest szczęśliwsza niż kilkadziesiąt lat temu. (...) Jeżeli ktoś całym sercem przywiązuje się do rzeczy materialnych, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż będzie nieszczęśliwy”.

„Wkrótce może się okazać, że to nie głód ani choroby zakaźne, lecz otyłość jest najdotkliwszym problemem zdrowotnym świata” (The Atlantic Monthly)

Osiągnięcie doskonałej równowagi

Fakty dowodzą, że życie zarówno ludzi bogatych, jak i biednych ma dobre i złe strony. Świat biednych jest może zbyt prosty, natomiast świat bogatych zbyt skomplikowany, ale każdy z tych światów mógłby użyczyć drugiemu czegoś dobrego. Czy doskonała równowaga pod tym względem zostanie kiedyś osiągnięta?

Niewykluczone, że pomyślisz, iż cel ten, choć szczytny, po prostu przerasta możliwości człowieka. Zresztą, historia to potwierdza. Istnieją jednak podstawy do nadziei. Być może nie bierzesz pod uwagę najbardziej sensownego rozwiązania. Co mamy na myśli?

Zniwelowanie przepaści - JEST REALNE

KAŻDEGO dnia setki milionów ludzi zmaga się ze skrajną nędzą. Widać jak na dłoni, że ludzkość potrzebuje sprawiedliwego, nieprzekupnego rządu, który szczerze pragnąłby zmienić sytuację. Taki rząd musiałby również być wystarczająco potężny, by móc zrealizować swe szlachetne zamiary. Czy nadzieja na utworzenie go przez ludzi ma jakieś podstawy?

Historia potwierdza słuszność biblijnej przestrogi: „Nie pokładajcie ufności w dostojnikach ani w synu ziemskiego człowieka, do którego nie należy wybawienie” (Psalm 146:3). Czy nie przekonałeś się, że ufanie rządom i przywódcom politycznym często prowadzi do rozczarowania? Do kogo w takim razie można się zwrócić?

Rzecz ciekawa, miliony ludzi od dawna modli się o rząd zdolny usunąć wszelką niesprawiedliwość. Może i ty odmawiasz modlitwę, której uczył Jezus: „Nasz Ojcze w niebiosach, niech będzie uświęcone twoje imię. Niech przyjdzie twoje królestwo. Niech się dzieje twoja wola, jak w niebie, tak i na ziemi. Daj nam dzisiaj naszego chleba na ten dzień; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczyliśmy winnym wobec nas. I nie wystawiaj nas na pokusę, ale nas wyzwól od niegodziwca” (Mateusza 6:9-13).

Czy jest to sprawiedliwy, nieprzekupny i potężny rząd, zdolny zrealizować swe szlachetne zamiary? Bez wątpienia tak! Bóg, który ustanowił ten rząd, ‛nasz Ojciec w niebiosach', to „Bóg prawy i Wybawca”, „prawy we wszystkich swych dziełach” (Izajasza 45:21; Daniela 9:14). Powiedziano o Nim: „Zbyt czyste masz oczy, aby spoglądać na zło” (Habakuka 1:13). Możemy więc być pewni, że Jego rząd przenigdy nie skala się korupcją. A ponieważ „Bóg nie jest stronniczy, lecz w każdym narodzie godny jego upodobania jest człowiek, który się go boi i czyni to, co prawe”, więc bezstronnie interesuje się dobrem każdego człowieka (Dzieje 10:34, 35; Rzymian 2:11).

Dzieci Boże ogłaszają orędzie nadziei

Bóg już działa

W Księdze Daniela 2:44 jest napisane: „Za dni tych królów [rządów ludzkich] Bóg nieba ustanowi królestwo, które nigdy nie zostanie obrócone wniwecz. I to królestwo nie przejdzie na żaden inny lud. Zmiażdży ono wszystkie owe królestwa i położy im kres, lecz samo będzie trwać po czasy niezmierzone”.

Pokrzepiające jest to, że dzięki Bożemu Królestwu rozwijającemu się w ludzkich sercach za sprawą Ducha Świętego może zmieniać sytuacja społeczna która przyczyniła się do powstania przepaści między bogatymi a biednymi!

Jakże cieszy nas świadomość, że niebiański rząd Boży już został ustanowiony w celu trwałego rozwiązania tych problemów!

Osoby, które okazały wiarę w to, że Królestwo Boże panuje, i które posłusznie stosują się do jego wskazówek, przejawiają bezstronność. Chrześcijanie prowadzą działalność ewangelizacyjną prawie w każdym kraju. Obywatele tych krajów, bez względu na stopień zamożności, mają sposobność dowiedzieć się, jak zyskać życie wieczne (Jana 17:3). Chrześcijanie nie pozwalają, by stan majątkowy decydował o czyjejś pozycji w zborze. Nikogo nie osądzają na podstawie posiadanych dóbr — każdego szanują za to, jakim jest człowiekiem. Wyżej stawiają wartości duchowe niż materialne.

0x01 graphic

Królestwo Boże może położyć kres ubóstwu

Wszyscy są braćmi — i zamożni, i biedni

Pod koniec II wojny światowej wielu Chrześcijan w Europie i Azji cierpiało wskutek braku pożywienia, odzieży i dachu nad głową. Współwyznawcy z innych krajów podarowali swoim duchowym braciom w Europie, Japonii i na Filipinach tony ubrań i artykułów żywnościowych. Chrzęscijanie z USA i Kanady wysyłali paczki do Austrii, Belgii, ówczesnej Czechosłowacji, Finlandii, Francji, Grecji, Holandii, Niemiec, Polski, Rumunii, Węgier, Wielkiej Brytanii i Włoch.

Latem 1994 roku grupa ochotników z Europy pośpieszyła z pomocą swoim chrześcijańskim braciom i siostrom w Afryce. Zorganizowano sprawnie funkcjonujące obozy i szpitale polowe dla uchodźców z Ruandy. Przetransportowano ogromne ilości odzieży, koców, żywności i literatury biblijnej. Z pomocy tej skorzystało przeszło 7000 osób

Dwa lata później, w roku 1996, wybuchła wojna we wschodnich regionach Demokratycznej Republiki Konga (Zairu). Plony uległy zniszczeniu, magazyny żywności zostały splądrowane, a wszelkie dostawy — zablokowane. Większość ludzi stać było zaledwie na jeden posiłek dziennie, a niedobór żywności pociąga za sobą choroby. Ludzie z Europy szybko zareagowali. W grupie, która udała się tam z lekarstwami i pieniędzmi, byli też lekarze. Do czerwca 1997 roku z Belgii, Francji i Szwajcarii wysłano w sumie 500 kilogramów lekarstw, 10 ton wysokobiałkowego pieczywa, 20 ton innych artykułów żywnościowych, 90 ton ubrań, 18 500 par obuwia i 1000 koców. Ogólna wartość dostaw wyniosła blisko milion dolarów.

Oprócz zaspokajania potrzeb materialnych, chrześcijanie jeszcze większą wagę przywiązują do pomagania ludziom pod względem duchowym.

Sukces — co jest jego miarą?

JESSE LIVERMORE, uznawany przez wielu za najlepszego w historii maklera z Wall Street, podejmował trafne decyzje finansowe, dzięki czemu zgromadził duży majątek. Nosił szyte na miarę garnitury najwyższej jakości, mieszkał w rezydencji z 29 pokojami i jeździł czarnym Rolls-Roycem z własnym szoferem.

Podobnego rozmachu nabierała kariera Dawida.* Jako wiceprezes i dyrektor generalny dużej firmy graficznej, miał perspektywy na objęcie fotela prezesa regionalnego. Bogactwo i prestiż bardzo go pociągały. Mimo to postanowił złożyć rezygnację. „Wiem, że oznacza to koniec mojej kariery w tej branży” — przyznał. Czy sądzisz, że Dawid popełnił błąd?

Wielu uważa, że sukces polega na zdobyciu bogactwa, pozycji i prestiżu. Jednakże ludziom majętnym wcale nie jest obce poczucie wewnętrznej pustki i braku celu w życiu. Tak było w wypadku pana Livermore'a. Chociaż opływał w dostatki, życie nie szczędziło mu problemów i zgryzot. Chorował na depresję, rozpadały się jego małżeństwa, a stosunki z synami nie układały się najlepiej. W końcu gdy stracił znaczną część fortuny, usiadł w barze w luksusowym hotelu i zaczął się nad sobą użalać. Zamówił drinka, wyciągnął oprawny w skórę notes i napisał pożegnalną wiadomość do żony. Gdy skończył pić, wszedł do toalety i odebrał sobie życie.

Ludzie popełniają samobójstwa z rozmaitych przyczyn, ale powyższa historia dowodzi prawdziwości słów zapisanych w Biblii: „Ci, którzy są zdecydowani być bogaci, (...) sami się poprzebijali wieloma boleściami” (1 Tymoteusza 6:9, 10).

Czyżby ludzie, dla których miarą sukcesu są pieniądze, pozycja lub prestiż, byli w błędzie? Czy ty sam uważasz się za człowieka sukcesu? Jeśli tak, to dlaczego? Co jest dla ciebie wyznacznikiem powodzenia? Co kształtuje twój pogląd na tę sprawę? Następny artykuł omawia praktyczne rady, które pomogły już milionom osób odnieść w życiu sukces.

0x01 graphic

Czy pogoń za pieniędzmi nie ograbia cię z sił?

CO BYŚ zrobił, gdybyś jutro stał się bardzo bogaty? Czy zwolniłbyś tempo i zaczął korzystać z życia? Może zrezygnowałbyś z pracy, by spędzać więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi, lub podjął taką, która sprawiałaby ci prawdziwą satysfakcję? Co ciekawe, wielu po zdobyciu bogactwa nie robi żadnej z tych rzeczy. Dalej poświęcają się pomnażaniu pieniędzy — żeby spłacić nowe kredyty albo jeszcze powiększyć majątek.

Jednakże niektóre z takich osób zauważają, jak zgubny wpływ ma materializm na zdrowie, życie rodzinne i postawę moralną ich dzieci. W ostatnim czasie w książkach, artykułach prasowych, programach telewizyjnych i filmach pojawiły się ostrzeżenia przed dogadzaniem sobie oraz zachęty do dobrowolnego upraszczania życia. Z różnych stron słychać przestrogi, że pogoń za bogactwem może ograbić z sił — psychicznych, emocjonalnych, a nawet fizycznych.

Oczywiście zaniepokojenie zagrożeniami związanymi z materializmem nie jest niczym nowym. Prawie 2000 lat temu w Biblii napisano: „Ci, którzy są zdecydowani być bogaci, wpadają w pokusę i sidło oraz wiele nierozumnych i szkodliwych pragnień, pogrążających ludzi w zagładę i ruinę. Albowiem korzeniem wszelkich szkodliwych rzeczy jest umiłowanie pieniędzy, a zabiegając o to umiłowanie, niektórzy dali się odwieść od wiary na manowce i sami się poprzebijali wieloma boleściami” (1 Tymoteusza 6:9, 10).

Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy osoby pochłonięte zdobywaniem pieniędzy i rzeczy materialnych faktycznie cierpią z tego powodu? A może mają wszystko: bogactwo, zdrowie i szczęśliwe rodziny? Zobaczmy.

Dążenie do bogactwa - Jak może się na tobie odbić

AŻ TRUDNO uwierzyć, że w świecie, w którym problemem może być posiadanie zbyt wielu dóbr. przeszło 850 milionów ludzi głoduje, Ale czy zauważyłeś, że werset biblijny zacytowany w poprzednim artykule nie ostrzega przed pieniędzmi ani bogactwem, lecz przed umiłowaniem pieniędzy i dążeniem do bogactwa?

Co się dzieje, gdy ludzie żyją dla pieniędzy i rzeczy, które można za nie kupić?

Najpierw rozważmy, jak to wpływa na ich dzieci.

Wpływ na dzieci

Ocenia się, że zaledwie w ciągu roku przeciętne dziecko w USA ogląda 40 000 reklam telewizyjnych. Jeśli dodać do tego gry wideo, supernowoczesne odtwarzacze, programy komputerowe i markowe ubrania, które widzi w sklepach oraz u kolegów, można sobie wyobrazić, jakimi prośbami zasypuje rodziców. I część rodziców zaspokaja wszelkie zachcianki dziecka. Dlaczego?

Niektórzy sami wychowywali się w skromnych warunkach, więc za wszelką cenę starają się, by ich pociechom niczego nie zabrakło. Inni obawiają się, że jeśli odmówią czegoś dzieciom, te przestaną ich kochać. „Chcą być najlepszymi przyjaciółmi swych dzieci i dbają o to, żeby stale zapewniać im dobrą zabawę” — powiedziała współzałożycielka grupy wsparcia dla rodziców, działającej w Boulder w stanie Kolorado. Są też tacy, którzy mnóstwem prezentów próbują zrekompensować dzieciom to, iż nie mają dla nich zbyt wiele czasu. Zdarza się również, że po stresującym tygodniu w pracy ojciec lub matka po prostu chce uniknąć konfliktu, jaki nieuchronnie wywołałyby słowa: „Nie, nie kupię ci tego”.

Czy rodzice, którzy spełniają każde życzenie dziecka, wyświadczają mu przysługę, czy wyrządzają krzywdę? Jak na ironię, życie pokazuje, że rozpieszczone dzieci zamiast bardziej kochać mamę i tatę, często okazują się niewdzięcznikami. Nie cenią nawet tych prezentów, o które rozpaczliwie błagały. Dyrektor pewnego gimnazjum powiedziała: „Zauważyłam, że gdy dzieci na zawołanie dostają upragniony gadżet, już po dwóch tygodniach rzucają go w kąt”.

Rozpieszczone dzieci często są niewdzięczne i szybko przestają się interesować upragnionymi gadżetami

A co dzieje się z rozpieszczonymi dziećmi, gdy dorastają? Jak donosi tygodnik Newsweek, z przeprowadzonych badań wynika, że jako ludzie dorośli „nie radzą sobie z rozczarowaniami”. Ponieważ nigdy nie musieli zdobywać się na wysiłek, żeby coś otrzymać, nierzadko ponoszą porażkę w szkole, w pracy oraz w małżeństwie i pozostają zależni finansowo od rodziców. Często są też skłonni do zamartwiania się i popadania w depresję.

Zatem rozpieszczone dzieci wcale nie mają wszystkiego. Są pozbawione szacunku dla pracy, poczucia własnej wartości oraz bogatego życia wewnętrznego. Terapeutka Jessie O'Neill ostrzega: „Jeżeli uczycie dzieci, że gdy tylko czegoś zapragną, mogą to natychmiast dostać, skazujecie je na życie pełne udręk”.

Co się dzieje z dorosłymi?

Czy jesteś mężem lub żoną? „Bez względu na to, jak długo jesteście razem oraz ile posiadacie, wasza następna kłótnia przypuszczalnie będzie o pieniądze” — napisano w czasopiśmie Psychology Today. Zauważono w nim również, że „sposób, w jaki małżonkowie radzą sobie z nieporozumieniami i rozczarowaniami na tle finansowym, może zadecydować, czy ich małżeństwo okaże się trwałe”. A zatem para, która przykłada zbytnią wagę do pieniędzy i rzeczy materialnych, wystawia swój związek na większe niebezpieczeństwo. Ocenia się, że spory o majątek wysuwają się na pierwszy plan w 90 procentach spraw rozwodowych.

Nawet gdy nie dochodzi do rozwodu, koncentrowanie się na pieniądzach i przedmiotach zbytku może bardzo negatywnie wpłynąć na wzajemne relacje. Jeśli na przykład małżonkowie mają długi, mogą łatwo wpadać w irytację czy gniew i obwiniać się nawzajem o kłopoty finansowe. Niekiedy mąż i żona są tak bardzo zaabsorbowani posiadanymi dobrami, że niewiele czasu zostaje im na pielęgnowanie łączących ich więzi. A co się dzieje, gdy jedno w tajemnicy przed drugim decyduje się na kosztowny zakup? Prowadzi to do nieszczerości, poczucia winy i nieufności — a to z kolei osłabia ich związek.

Dążenie do bogactwa może wywoływać napięcia w małżeństwie

Zdarza się nawet, że ktoś dosłownie składa życie na ołtarzu materializmu. W RPA stresy wynikające z upowszechnienia się zachodniego konsumpcjonizmu pchnęły niektórych do prób samobójczych. Pewien Amerykanin, najwyraźniej z powodu kłopotów finansowych, zabił żonę oraz 12-letniego syna, a potem siebie.

Oczywiście większość dążących do bogactwa nie umiera z tego powodu. Niemniej pochłonięci taką pogonią, często nie zauważają, jak ucieka im życie. Czy korzystają z niego w pełni, jeśli napięcia w pracy i zobowiązania finansowe wywołują u nich napady lęku, bezsenność, chroniczne bóle głowy i wrzody żołądka — dolegliwości, które mogą skrócić życie? Nawet gdy ktoś w końcu stwierdza, że musi zmienić hierarchię wartości, nierzadko przekonuje się o tym zbyt późno: zrujnował sobie zdrowie, stracił zaufanie współmałżonka, jego dzieci mają problemy emocjonalne. Niektóre szkody być może naprawi, ale będzie to wymagało ogromnego wysiłku. Kto doprowadził się do takiego stanu, rzeczywiście ‛poprzebijał się wieloma boleściami' (1 Tymoteusza 6:10).

Czego pragniesz?

Większość ludzi marzy o szczęśliwej rodzinie, dobrym zdrowiu, satysfakcjonującej pracy i dochodach zapewniających godne życie. Aby jednocześnie osiągnąć te cztery cele, potrzeba równowagi, a gdy ktoś koncentruje się głównie na pieniądzach, równowaga ta zostaje zachwiana. Chcąc ją odzyskać, często trzeba zdecydować się na gorzej płatną pracę, mniejsze mieszkanie, tańszy samochód czy niższą pozycję społeczną. Ilu ludzi jest gotowych zdobyć się na takie wyrzeczenia w imię wyższych wartości? ‛Wiem, że nie potrzebuję tego wszystkiego', powiedziała pewna kobieta, ‛ale tak trudno jest sobie odmówić!' Niektórzy chcieliby z pewnych rzeczy zrezygnować, lecz czekają, aż inni zrobią pierwszy krok.

Prowadzenie zrównoważonego życia

Zrezygnowanie z pewnych rzeczy materialnych wymaga determinacji i starannego planowania. Niektórzy z powodzeniem zastosowali poniższe wskazówki.

A co z tobą? Jeżeli już nauczyłeś się przyznawać pieniądzom i rzeczom materialnym właściwe miejsce, to zasługujesz na pochwałę. A może właśnie czytasz ten artykuł w wielkim pośpiechu, gdyż utrzymanie obecnej stopy życiowej pochłania ci zbyt dużo czasu? Może należysz do tych, którzy czują, że powinni zrezygnować z pewnych dóbr materialnych na rzecz lepszego samopoczucia fizycznego i emocjonalnego? Podejmij więc stanowcze działania, zanim materializm zacznie niszczyć twoją rodzinę. W poniższej ramce zasugerowano, od czego można zacząć.

Zrównoważony stosunek do pieniędzy wychodzi na dobre pod względem fizycznym i emocjonalnym każdemu członkowi rodziny. Ponadto chrześcijanom zależy na jeszcze jednej ważnej sprawie — żeby troska o rzeczy materialne nie oddaliła ich od Boga. A jak materializm może zaszkodzić zdrowiu duchowemu i jak można się przed tym chronić? Zostanie to wyjaśnione w następnym artykule.

Zdecydowani zabiegać o bogactwa duchowe

ZDOBYCIE majątku wymaga ukierunkowanych wysiłków oraz wyrzeczeń. Podobnie ma się rzecz z zabieganiem o bogactwa duchowe. Wynika to ze słów Jezusa: „Gromadźcie sobie skarby w niebie” (Mateusza 6:20). Bogactwa duchowe nie gromadzą się same. Przynależność do koscioła nie czyni człowieka bogatym pod względem duchowym, podobnie jak samo posiadanie konta w banku nie czyni nikogo zamożnym. Pielęgnowanie bliskiej więzi z Bogiem, rozwijanie usposobienia duchowego i wypracowywanie cennych przymiotów wymaga zdecydowania, czasu, ukierunkowanych wysiłków i wielu wyrzeczeń (Przysłów 2:1-6).

Czy można mieć jedno i drugie?

Czy nie można mieć i bogactw duchowych, i obfitości dóbr materialnych? Niewykluczone, że można, ale nie da się z powodzeniem zabiegać o jedne i o drugie. Jezus oświadczył: „Nie możecie być niewolnikami Boga i Bogactwa” (Mateusza 6:24b). Dlaczego? Ponieważ jednoczesne dążenie do bogactw duchowych i materialnych jest niewykonalne. Jedno koliduje z drugim. Dlatego przed zachęceniem uczniów do gromadzenia sobie bogactw duchowych Jezus powiedział: „Przestańcie gromadzić sobie skarby na ziemi” (Mateusza 6:19).

A co się dzieje, gdy ktoś lekceważy tę radę i próbuje zabiegać zarówno o bogactwa duchowe, jak i materialne? Jezus przestrzegł: „Nikt nie może być niewolnikiem dwóch panów; bo albo jednego będzie nienawidzić, a drugiego miłować, albo do jednego przylgnie, a drugim wzgardzi” (Mateusza 6:24a). Gdy ktoś chce pogodzić oba dążenia, to nawet jeśli z poczucia obowiązku będzie dbał o sprawy duchowe, może zacząć je uważać za ciężar utrudniający realizację innych celów. W obliczu trosk życiowych mógłby zamiast na Bogu bardziej polegać na majętnościach. Jezus wyjaśnił: „Twoje serce zawsze będzie tam, gdzie jest twoje bogactwo” (Mateusza 6:21, Today's English Version).

Każdy chrześcijanin powinien poważnie się zastanowić nad tymi radami biblijnymi, zanim zadecyduje, w co zaangażuje swój czas, uwagę i serce. To, że Bóg nie określił, ile dóbr chrześcijaninowi wolno posiadać, nie oznacza, iż chciwość nie pociągnie za sobą kary (1 Koryntian 6:9, 10). Jak wspomniano, kto lekceważy biblijne przestrogi i pielęgnuje pragnienie zdobywania bogactw materialnych, ucierpi pod względem duchowym, psychicznym i emocjonalnym (Galatów 6:7). Natomiast o osobach wyczulonych na swe potrzeby duchowe Jezus powiedział, że będą szczęśliwe (Mateusza 5:3). Nasz Stwórca i Jego Syn bez wątpienia wiedzą, co jest dla nas najlepsze! (Izajasza 48:17, 18).

Wybór, którego nie będziesz żałować

Co zatem wybierzesz — Boga czy bogactwo? To oczywiste, że musimy poświęcić trochę uwagi zaspokajaniu potrzeb materialnych. W swym pierwszym liście do Tymoteusza apostoł Paweł napisał: „Doprawdy, jeśli ktoś nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, ten wiary się zaparł i jest gorszy niż człowiek bez wiary”. Ale jednocześnie zachęcał chrześcijan, by opierali nadzieję na Bogu, a nie na pieniądzach, oraz by „byli bogaci w szlachetne uczynki” (1 Tymoteusza 5:8; 6:17, 18). Na czym się skoncentrujesz? O co będziesz zabiegać? Najważniejszym ze szlachetnych uczynków wspomnianych przez Pawła jest działalność głoszenia i czynienia uczniów, zlecona przez Jezusa (Mateusza 28:19, 20). Kiedy chrześcijanie dobrowolnie upraszczają życie — nie jedynie po to, żeby zwolnić tempo i korzystać z różnych przyjemności, ale żeby bardziej zaangażować się w to zbawcze dzieło — zaskarbiają sobie „wspaniały fundament na przyszłość”  obiecaną przez Boga . I już teraz się przekonują, że duchowe bogactwo „o ileż lepsze jest od złota”! (1 Tymoteusza 6:19; Przysłów 16:16; Filipian 1:10).

Zabiegasz o bogactwa materialne...czy duchowe?

Rozważmy przykład ………………. Jego rodzice zostali chrześcijanami, gdy był on jeszcze chłopcem. W pewnym momencie postradali cały majątek i musieli opuścić dom. ………………wspomina: „Zawsze się martwiłem, co będzie, jeśli wszystko stracimy. A teraz do tego doszło. I wiecie, co się stało? Nic! Dalej mieliśmy, co jeść, pić i w co się ubierać. Bóg się o nas zatroszczył, a z czasem stanęliśmy na nogi. Przeżycie to nauczyło mnie poważnie traktować zapewnienie Jezusa zapisane w Mateusza 6:33, że jeżeli na pierwszym miejscu w życiu postawimy Królestwo Boże, nigdy nie będziemy musieli się zamartwiać, jak zaspokoić swoje potrzeby materialne”. Obecnie ……… usługuje jako …………………. i wspiera go w tym żona. Mają to, czego im potrzeba pod względem materialnym, a co ważniejsze są bogaci duchowo.

Nieprzeliczone korzyści

Skarby gromadzone na ziemi mogą paść łupem złodziei, natomiast bogactwa duchowe są trwałe (Przysłów 23:4, 5; Mateusza 6:20). To prawda, że postęp pod względem duchowym trudniej oszacować. Łatwiej jest obliczyć dochody, niż ocenić, w jakiej mierze wypracowało się miłość, radość czy wiarę. Ale korzyści płynące z bogactw duchowych są nieprzeliczone. Mówiąc o uczniach, którzy dla spraw duchowych mieli zrezygnować nawet ze swych domów i pól, czyli ze źródła utrzymania, Jezus zapewnił: „Zaprawdę wam mówię: Nie ma takiego, który by opuścił dom lub braci, lub siostry, lub matkę, lub ojca, lub dzieci, lub pola ze względu na mnie i ze względu na dobrą nowinę, a który by teraz, w tym czasie, nie otrzymał stokrotnie domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, wśród prześladowań, w nadchodzącym …………………— życia wiecznego” (Marka 10:29, 30).

Co zatem będzie najważniejsze w twoim życiu? Bóg czy bogactwo?

Pieniądze a zasady moralne — czy można je pogodzić?

Czego uczy historia

DNIA 7 kwietnia 1630 roku około 400 osób wypłynęło czterema statkami z Anglii w kierunku Nowego Świata. W gronie tym wielu miało gruntowne wykształcenie, innym wiodło się w interesach, a niektórzy należeli nawet do parlamentu. Ponieważ w Anglii panował zastój gospodarczy, potęgowany przez trwającą w Europie wojnę trzydziestoletnią (1618-1648), podjęli ryzyko i zostawiwszy domy, krewnych oraz działalność zarobkową, wyruszyli na poszukiwanie lepszego życia.

Owi pełni nadziei ludzie nie byli jedynie grupą sprytnych kupców. Należeli do gorliwych purytanów, którzy uciekali przed prześladowaniami religijnymi.* Zamierzali założyć bogobojną wspólnotę, w której wraz ze swymi potomkami mogliby wieść dostatnie życie zharmonizowane z zasadami biblijnymi. Wkrótce po dotarciu do miejscowości Salem w stanie Massachusetts zasiedlili niedużą parcelę na wybrzeżu. Swój nowy dom nazwali Bostonem.

Niełatwa równowaga

Tej grupie emigrantów przewodził John Winthrop, który został gubernatorem nowej kolonii. Usilnie promował zamożność poszczególnych osób oraz wynikające z tego korzyści dla całej społeczności. Chciał, aby ludzie posiadali pieniądze, a zarazem kierowali się zasadami moralnymi. Ale pogodzenie tych dwóch rzeczy okazało się trudne. Przewidując kłopoty, dokładnie wyjaśniał swym towarzyszom rolę bogactwa w bogobojnym społeczeństwie.

Podobnie jak inni przywódcy purytańscy, Winthrop uważał, że dążenie do bogactwa samo w sobie nie jest złe. Zdobyte mienie miało służyć przede wszystkim pomaganiu innym. A zatem im zamożniejszy ktoś się stawał, tym więcej dobrego mógł zdziałać. Historyk Patricia O'Toole napisała: „Mało który temat był dla purytanów bardziej drażliwy niż kwestia bogactwa. Uchodziło ono zarówno za oznakę błogosławieństwa Bożego, jak i za silną pokusę do grzechu pychy (...) oraz grzechów ciała”.

Aby uniknąć grzechów, do których mogło prowadzić życie w zbytku i luksusie, Winthrop zalecał umiar i powściągliwość. Przymuszał drugich do okazywania bogobojności i wzajemnej miłości, ale wkrótce między nim a przedsiębiorczymi członkami kolonii pojawiły się różnice zdań. Oponenci kwestionowali jego wtrącanie się w ich prywatne sprawy. Niektórzy zaczęli agitować za utworzeniem wybieralnego zgromadzenia, które by uczestniczyło w podejmowaniu decyzji. Inni na znak dezaprobaty najzwyczajniej przenieśli się do sąsiedniego stanu Connecticut, by tam prowadzić interesy.

Historyk O'Toole napisała: „Dogodne warunki, dobrobyt, demokracja — wszystkie te czynniki silnie wpłynęły na życie purytanów z Massachusetts i w niektórych rozbudziły ambicje kosztem głoszonej przez Winthropa idei korzystania z bogactwa dla dobra ogółu”. W 1649 roku 61-letni Winthrop zmarł praktycznie bez grosza przy duszy. Nigdy nie ujrzał urzeczywistnienia swych marzeń, choć sama kolonia, nękana wieloma trudnościami, przetrwała.

Nieustające poszukiwania

Idealistyczną wizję lepszego świata miał nie tylko John Winthrop. Rok w rok setki tysięcy osób emigruje z Afryki, południowo-wschodniej Azji, wschodniej Europy oraz Ameryki Łacińskiej w poszukiwaniu lepszego życia. Niektórzy robią to pod wpływem mnóstwa dostępnych co roku nowych książek, szkoleń i stron internetowych, propagujących różne sposoby na to, jak się wzbogacić. A zatem niejeden wciąż zabiega o pieniądze, spodziewając się zarazem ocalić wartości moralne.

Szczerze mówiąc, skutki takich dążeń bywają bardzo przykre. Osoby zabiegające o dobra materialne nazbyt często składają na ołtarzu mamony swoje zasady, a niekiedy nawet wiarę w Boga. Warto więc zadać sobie pytania: „Czy prawdziwy chrześcijanin może być bogaty? Czy kiedykolwiek pojawi się bogobojne społeczeństwo, któremu będzie się wiodło zarówno w sferze materialnej, jak i duchowej?”

*  Nazwę purytanie nadano w XVI wieku protestantom z Kościoła anglikańskiego, którzy chcieli go oczyścić z wszelkich naleciałości katolicyzmu.

Pieniądze a zasady moralne — czy można je pogodzić?

Prawdziwy dobrobyt w Bożym nowym świecie

DAWID,* chrześcijański mąż i ojciec, wyjechał do Stanów Zjednoczonych, przekonany o słuszności podjętej decyzji. Niechętnie rozstawał się z żoną i dziećmi, ale był przeświadczony, że gdyby tylko zarobił więcej pieniędzy, mógłby zapewnić im lepsze życie. Przyjął więc zaproszenie od krewnych z Nowego Jorku i wkrótce znalazł tam pracę.

Jednak z upływem miesięcy Dawid stopniowo tracił optymizm. Miał bardzo mało czasu na sprawy duchowe. W pewnym momencie omal nie postradał wiary w Boga. Dopiero gdy uległ pokusie i dopuścił się niemoralności, uświadomił sobie swoje położenie. Koncentrowanie się na zdobywaniu dóbr materialnych krok po kroku odwodziło go od tego, co kiedyś uważał za naprawdę ważne. Zrozumiał, że musi coś zmienić w swoim życiu.

Tak jak Dawid, co roku wiele osób emigruje z ubogich krajów w nadziei na poprawę swej sytuacji finansowej. Niestety, często ponoszą ogromne straty pod względem duchowym. Niektórzy zastanawiają się, czy można zabiegać o dobra materialne, a jednocześnie być „bogatym wobec Boga” (Łukasza 12:21). Autorzy popularnych poradników oraz znani kaznodzieje uważają, że da się to pogodzić. Jednak Dawid i inni jemu podobni przekonali się, jak trudno osiągnąć jedno, nie tracąc drugiego (Łukasza 18:24).

Pieniądze nie są czymś złym

Rzecz jasna pieniądze wymyślili ludzie. Same w sobie, tak jak wiele innych wynalazków, nie są niczym złym. Stanowią po prostu środek płatniczy. A zatem właściwie używane, spełniają pożyteczny cel. Na przykład Biblia przyznaje, iż ‛pieniądze służą ochronie', zwłaszcza przed problemami wynikającymi z ubóstwa (Kaznodziei 7:12). Tymczasem przynajmniej niektórym wydaje się, że „pieniądz zapewnia wszystko” (Kaznodziei 10:19, Biblia poznańska).

Pismo Święte potępia lenistwo, popiera natomiast ciężką pracę. Jesteśmy zobowiązani dbać o swoich najbliższych, a jeśli posiadamy nieco więcej środków, mamy „z czego udzielić będącemu w potrzebie”

(Efezjan 4:28; 1 Tymoteusza 5:8). Poza tym Biblia wcale nie sugeruje, jakoby należało wyrzec się wszelkich dóbr; zachęca, byśmy się nimi cieszyli. Mamy ‛odbierać swój dział' i radować się owocami swej pracy (Kaznodziei 5:18-20). Co więcej, Księga ta wspomina o wiernych mężczyznach i kobietach, którym wiodło się bardzo dobrze.

Zamożni mężowie wiary

Abraham, wierny czciciel Boży, posiadał wielkie trzody i stada, sporo srebra i złota oraz setki sług (Rodzaju 12:5; 13:2, 6, 7). W bogactwo opływał też prawy Hiob — miał mnóstwo dobytku, sług, złota oraz srebra (Hioba 1:3; 42:11, 12). Mężczyźni ci należeli do ludzi zamożnych nawet według obecnych kryteriów, lecz byli również ‛bogaci wobec Boga'.

Hiob ufał Bogu, a nie bogactwu Apostoł Paweł nazwał Abrahama „ojcem wszystkich, którzy wierzą”. Nie był on ani skąpy, ani nadmiernie przywiązany do swych majętności (Rzymian 4:11; Rodzaju 13:9; 18:1-8). A Hiob w oczach samego Boga zyskał miano „nienagannego i prostolinijnego” (Hioba 1:8). Zawsze był gotów pomagać biednym i uciśnionym (Hioba 29:12-16). Zarówno Abraham, jak i Hiob pokładali ufność nie w majątku, lecz w Bogu (Rodzaju 14:22-24; Hioba 1:21, 22; Rzymian 4:9-12). Kolejnym przykładem jest król Salomon. Jako dziedzic tronu w Jerozolimie, otrzymał od Boga nie tylko mądrość, ale też ogromne bogactwo i chwałę (1 Królów 3:4-14). Przez większą część swego życia wiernie Mu służył. Ale gdy się zestarzał, „jego serce nie było niepodzielne wobec Boga” (1 Królów 11:1-8). Przykre położenie, w jakim się znalazł, ilustruje niektóre typowe pułapki związane z dobrobytem. Rozważmy kilka z nich.

Sidła bogactwa

Największym niebezpieczeństwem jest umiłowanie pieniędzy oraz tego, co można za nie nabyć. Bogactwo wzbudza w niejednym człowieku pragnienia, których nie sposób zaspokoić. Salomon w początkach swego panowania dostrzegał tę skłonność u innych i dlatego napisał: „Kto miłuje srebro, nie nasyci się srebrem, a kto miłuje bogactwo — dochodem. To także marność” (Kaznodziei 5:10). Po latach zarówno Jezus, jak i Paweł ostrzegli chrześcijan przed tą podstępną miłością (Marka 4:18, 19; 2 Tymoteusza 3:2).

Jeśli ktoś zaczyna uważać pieniądze za cel sam w sobie, a nie za środek płatniczy, to staje się podatny na wszelkie pokusy natury moralnej, nie wyłączając kłamstwa, kradzieży czy zdradzieckiego postępowania. Judasz Iskariot, należący do grona apostołów Chrystusa, zdradził swego mistrza za jedyne 30 sztuk srebra (Marka 14:11; Jana 12:6). Niektórzy posuwają się do tego, że zamiast Bogu są bez reszty oddani pieniądzom (1 Tymoteusza 6:10). Chrześcijanie powinni więc szczerze analizować, co tak naprawdę skłania ich do pomnażania majątku (Hebrajczyków 13:5).

W zabieganiu o dobra materialne kryją się też bardziej wyrafinowane zagrożenia. Po pierwsze, kto opływa w dostatek, jest bardziej skłonny polegać na samym sobie. Między innymi to miał na myśli Jezus, gdy mówił o „zwodniczej mocy bogactwa” (Mateusza 13:22). A biblijny pisarz Jakub przypomniał chrześcijanom, by snując plany handlowe, nie zapominali o Bogu (Jakuba 4:13-16). Pieniądze zdają się gwarantować pewną miarę niezależności, dlatego człowiekowi, który je posiada, ciągle grozi niebezpieczeństwo ufania im zamiast Bogu (Przysłów 30:7-9; Dzieje 8:18-24).

Po drugie, dążenie do wzbogacenia się zwykle pochłania tyle czasu i sił, że stopniowo odciąga od spraw duchowych, o czym się przekonał wspomniany wcześniej Dawid (Łukasza 12:13-21). Bogatych może też brać pokusa, by posiadane dobra spożytkowywać głównie na przyjemności lub osobiste dążenia.

Czy duchowy upadek Salomona nie mógł po części wynikać z tego, iż pozwolił on, by życie w luksusach przytępiło jego rozeznanie? (Łukasza 21:34). Chociaż znał wyraźny Boży zakaz pobierania się z przedstawicielami obcych narodów, w końcu zgromadził harem liczący około tysiąca kobiet (Powtórzonego Prawa 7:3). Chcąc się przypodobać swym cudzoziemskim żonom, zaczął się kalać fałszywym kultem. Jego serce stopniowo odwróciło się od Boga.

Powyższe przykłady dobitnie potwierdzają trafność słów Jezusa: „Nie możecie być niewolnikami Boga i Bogactwa” (Mateusza 6:24). Jak więc chrześcijanin może sobie skutecznie radzić z powszechnymi obecnie kłopotami finansowymi? A co ważniejsze, czy istnieje nadzieja na lepsze życie w przyszłości?

Kiedy nastanie prawdziwy dobrobyt

W przeciwieństwie do patriarchów Abrahama i Hioba oraz narodu izraelskiego naśladowcy Jezusa mają za zadanie ‛czynić uczniów z ludzi ze wszystkich narodów' (Mateusza 28:19, 20). Wywiązywanie się z tego nakazu wymaga czasu i sił, które w przeciwnym razie można by przeznaczyć na dążenie do świeckich celów. Chcąc osiągnąć prawdziwe powodzenie w życiu, należy przede wszystkim stosować się do zalecenia Jezusa: „ Szukajcie najpierw królestwa oraz Jego [Boga] prawości, a wszystkie te inne rzeczy będą wam dodane” (Mateusza 6:33).

Dawid omal nie stracił rodziny i więzi z Bogiem, ale w końcu powrócił na właściwą drogę. Gdy znowu zaczął czytać Biblię, modlić siępoświęcił się służbie bliźnim, stwierdził, że zgodnie z obietnicą Jezusa inne rzeczy też zaczęły się układać. Stopniowo naprawił stosunki z żoną i dziećmi. Odzyskał radość i zadowolenie. Nadal ciężko pracuje. Nie dorobił się fortuny, ale ze swych bolesnych przeżyć wyciągnął cenne wnioski.

Ponownie przeanalizował słuszność swego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych i postanowił, że już nigdy na jego decyzjach nie zaważą pieniądze. Teraz wie, iż nie da się za nie kupić tego, co w życiu najcenniejsze — kochającej rodziny, prawdziwych przyjaciół i przede wszystkim więzi z Bogiem (Przysłów 17:17; 24:27; Izajasza 55:1, 2). Znacznie wartościowsza niż bogactwo jest nieskazitelna postawa moralna (Przysłów 19:1; 22:1). Dawid i jego rodzina są zdecydowani trzymać się właściwej hierarchii wartości (Filipian 1:10).

Ludzie już nieraz próbowali stworzyć zamożne społeczeństwo kierujące się zasadami moralnymi — ale bez rezultatu. Tymczasem Bóg obiecał, że w Bozym Królestwa zapewni nam obfitość dóbr materialnych i duchowych niezbędnych do prowadzenia szczęśliwego życia (Psalm 72:16; Izajasza 65:21-23). Jezus uczył, że podstawą prawdziwego dobrobytu jest zaspokojenie potrzeb duchowych (Mateusza 5:3). Jeżeli więc niezależnie od stopnia zamożności przyznajemy pierwszeństwo sprawom duchowym, to w najlepszy możliwy sposób przygotowujemy się do życia w Bozym Królestwie (1 Tymoteusza 6:17-19). Bo w nim ludzkość może cieszyć prawdziwym dobrobytem — zarówno materialnym, jak i duchowym. Tego, co w życiu najcenniejsze, nie da się kupić za pieniądze



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Niepowodzenia szkolne problem ogólnoeuropejski, Dydaktyka, Dydaktyka
Ludzie Bezdomni, problem odpowiedzialności moralnej w świetle dwóch powieści
BEZDOMNOŚĆ JAKO PROBLEM SPOŁECZNY 2
Jąkanie problem dziecka i rodziców, SZKOŁA, ĆWICZENIA OGÓLNOUSPRAWNIAJĄ, ĆWICZENIA OGÓLNOUSPRAWNIAJĄ
Bezdomność jako problem społeczny - możliwości pomocy, nauczanie przedszkolne i polonistyka, edukacj
problem bezdomności i ubóstwa
BEZDOMNOŚĆ. spojrzenie na problem, PSYCHOLOGIA, Bezdomność
„Ludzie bezdomni” Stefana Żeromskiego- tytuł, problematyka
opisz wybrany problem społeczny i sposaoby jego rozwiązania bezdomność
Czas i miejsce akcji i problematyka w ludziach bezdomnych
Makaruk K 2013 Multiwiktymizacja Wyniki Ogolnopolskiej diagnozy problemu
Makaruk K Wlodarczyk J Wojcik S 2013 Metodologia Ogolnopolskiej diagnozy problemu przemocy
T 3[1] METODY DIAGNOZOWANIA I ROZWIAZYWANIA PROBLEMOW
Problemy geriatryczne materiały

więcej podobnych podstron