Witamy w Okami-gakure!
-Nie patrz! - skarcił ją.
-Nie patrzę przecież - ofuknęła go.
Położył jej rękę na ramieniu i poprowadził przez wyrwę w pomniku pieczętującym. Owionęło ich czyste powietrze, a na policzkach poczuli promienie słońca, przyjemnie łaskoczące ich skórę. Nagato podprowadził Kat do barierki.
-Dobra, możesz zdjąć - zauważył radośnie.
Szarooka posłusznie zdjęła z oczu opaskę i spojrzała na rozciągającą się przed nią panoramę nowej gakure. Siatka ulic była doskonale przemyślana, nieliczne, choć schludne budynki ustawione były nieomal jak od linijki, a pomiędzy nimi stały potężne pomniki wilków. Szarooka widziała przechadzających się po uliczkach ludzi.
-Nagato... jest wspaniała - przyznała.
-To nie wszystko - zauważył. - Odwróć się.
Posłusznie spojrzała za siebie i zaśmiała się szczerze.
-Nagato, ty wariacie - szepnęła.
Brunet wzruszył ramionami. Szare oczy Kat prześlizgiwały się po pomnikach dziesięciu członków Akatsuki, w tym jej samej.
-A ty? - zapytała go.
-Musielibyśmy zejść - powiedział. - Mój pomnik stoi pod tym tarasem.
Szarooka wychyliła się nieco za barierkę i zauważyła, że faktycznie Nagato mówił prawdę.
-Jest naprawdę wspaniała - powtórzyła. - Jaką nadałeś jej nazwę?
-Okami - odpowiedział. - Okami-gakure. Wioska Wilków.
Uśmiechnęła się do niego szeroko.
-Okamikage Nagato... - wyszeptała.
Przewrócił oczami, uśmiechając się nikle. Oboje odwrócili się, gdy z siedziby Akatsuki dobiegły ich czyjeś krzyki, urywane głosy i jęki.
-Ale wypas - Hidan podbiegł do barierki tarasu. - Cała wioska dla nas!
-Hej! Ja tu jestem, un! - zauważył Deidara.
Reszta członków Akatsuki wyszła na taras, rozglądając się zaciekawionym wzorkiem wokoło. Tobi podbiegł do Szarookiej i przytulił ją mocno.
-Hej, a to za co? - zapytała.
-Udało się nam, Nee-chan - zauważył z uśmiechem. - Udało się!
Przejechała mu ręką po włosach, kręcąc głową z uśmiechem. Uchiha nie nosił już maski, do czego jeszcze duża część członków Akatsuki nie potrafiła się przyzwyczaić. Podobnie zresztą było z Nagato... brunet diametralnie różnił się od rudego Pein'a. Mimo wszystko reszta członków Akatsuki szybko akceptowała nowy stan rzeczy. A przynajmniej starała się go zaakceptować.
-Daj spokój, Itacz! - zaśmiał się Hidan, obejmując Uchihę ramieniem. - Bierz brata i idziemy!
Itachi zerknął kątem oka na Jashinistę.
-Gdzie? - spytał.
-Na dziewczynki, Itacz, na dziewczynki - zaśmiał się białowłosy.
Uchiha pokręcił głową, ale razem z Deidarą dał się wyciągnąć na miasto Hidanowi. Kakuzu, Kisame i Tobi także poszli zwiedzić Wioskę. Nagato i Konan zmyli się do siedziby. Szarooka usiadła na barierce, przyglądając się panoramie Okami.
-No, no, no... - usłyszała znajomy głos. - ...a Liderowi Akatsuki to przystoi tak siedzieć na barierce?
-Przesadzasz, Sas - rzuciła.
Sasori usiadł obok niej, przymykając oczy przed promieniami słońca.
-Lubisz się mnie czepiać z tym Liderem, prawda? - zapytała go.
-Trochę - przyznał.
Pokręciła głową z uśmiechem, patrząc, jak Hidan ciągnie Itachi'ego i Deidarę główną ulicą Wioski.
-Jak się czujesz, Sas? - zapytała go.
-Nie najgorzej - zauważył. - Trochę... ciężko, ale jest świetnie. Naprawdę.
-To dobrze - powiedziała.
Oparła głowę o jego ramię, a chłopak oparł swój policzek o jej czoło. Dziewczyna czuła ciepło skóry lalkarza, słyszała bicie jego serca i równomierny oddech. Ciepłe palce chłopaka zacisnęły się na ręce dziewczyny.
-Dziękuję, Katuś - wyszeptał.
-Za co? - zapytała.
-Jeszcze pytasz... - westchnął. - ...za wszystko, Katuś. Za wszystko.
Wzruszyła ramionami, dając znak, że to nic takiego.
-Katuś... - zaczął Sasori. - ...a co teraz?
-Znaczy? - zapytała.
-Co teraz z nami będzie? - zapytał. - Akatsuki ma już w sobie demony, jesteśmy sakryfikantami, potrafimy panować nad naszymi ogoniastymi. Co teraz zrobimy?
-Plan jest taki... - zaczęła. - ...wieczorem bimba, a jutro jeśli będę zdolna do myślenia, to coś wymyślę.
Zaśmiał się, kręcąc głową.
-A tak na serio? - zapytał.
-Tak na serio to zaczniemy zdobywać inne gakure - zauważyła. - I każdy kraj. Nację po nacji. Aż wszystkie będą nasze, Sas.
Skinął głową i uśmiechnął się nikle.
-Czy takie było twoje marzenie? - zapytał ją. - Żeby zdobyć cały świat?
-To jedno z tych niewielu marzeń - przyznała. - To było marzenie moje i Tobiramy.
-Masz inne? - zapytał. - Jakie, Katuś?
-Dużo - przyznała. - Chcę, byśmy zawsze już byli razem, całe Akatsuki.
-To jedno - zauważył.
Westchnęła i przymknęła oczy.
-Chcę go jeszcze raz spotkać - szepnęła. - Tak bardzo chcę go spotkać.
Itachi zerknął w bok i jego wzrok osiadł na wysokiej, zakapturzonej postaci.
-Chłopaki, zaraz wracam - rzucił.
-Jasne, Itacz... - zaśmiał się Hidan. - ...jak już wyhaczyłeś jakąś, życzę ci szczęścia.
-Ta, dzięki - mruknął.
Odszedł od reszty członków Akatsuki i podążył za obcym, który skierował się w głąb uliczki. W końcu znaleźli się w skrytej w cieniu altance, gdzie wokoło rosły kwiaty i duże drzewa.
-Co tu robisz? - syknął Itachi.
-Głupie pytanie - fuknął mężczyzna, odrzucając kaptur na plecy. - Co ja mogę tu robić?!...
-Jesteś szalony - stwierdził młody Uchiha. - Jeśli ona cię tu zobaczy...
-Itachi, nawet nie masz pojęcia, jak ja tego pragnę - przerwał mu dziwnie podekscytowanym głosem. - Żeby mnie zobaczyła. Żebym i ja ją zobaczył. Jeszcze raz... żebyśmy znowu się spotkali.
-Przestań! - syknął Itachi. - Zachowujesz się jak jakiś szaleniec.
Spojrzał na niego dziwnie i wzruszył ramionami. Wskoczył na dach domu i spojrzał na taras, rozciągający się pod pomnikami dziesiątki Akatsuki. Itachi ruszył za nim i stanął obok niego. Z tego miejsca widać było dwójkę, siedzącą na barierce. Młody Uchiha zauważył, że mężczyzna skrzywił się z niesmakiem.
-Co to za jeden? - zapytał.
-Sasori no Akasuna - odpowiedział Itachi. - Pierwszy z Sakryfikantów.
-Głupek - skwitował obcy.
-Madara, czy ty w ogóle dzisiaj coś pojmujesz normalnie? - zapytał go Itachi.
Najstarszy z Uchiha wzruszył ramionami, nadal przypatrując się parze.
-Skręciłbym mu kark - zauważył po chwili.
-Madara, opanuj się! - syknął Itachi. - To skaryfikant i członek Brzasku. Jest pod jej opieką. Oddałaby za niego życie. Jest jej jak brat.
Madara tylko prychnął cicho.
-Brat... - powtórzył niechętnie. - ...wszyscy są jej jak bracia. Nawet ten... Tobi, czy jak mu tam.
-Traktuje go jak brata, wychowała go - zauważył.
-Co wiesz o nim? - zainteresował się Madara.
-Ponoć jego ojciec był od Kat starszy o dwa lata - odpowiedział Itachi. - Ale nie wiem, kim był. Zresztą łatwo się domyślić... był albo Hyuuga, albo Uchiha.
-Skąd ta pewność? - zdziwił się.
-Tobi ma sharingan i byakugan - zauważył Itachi. - A połączenie to byasharingan.
Madara spojrzał na niego zaskoczony.
-Bardziej typuję, że jego ojciec był Uchiha... - ciągnął Itachi.
-Skąd wiesz?!... - zapytał nagle Madara, łapiąc młodszego Uchihę za ramię. - Skąd wiesz, że był od niej dwa lata starszy?
-Powiedziała mi - jęknął Itachi.
Starszy z Uchiha puścił ramię chłopaka i spojrzał najpierw na odległe postaci na tarasie, a potem na skaczącego wokół blondyna z Akatsuki czarnowłosego chłopaka.
-Niemożliwe... - wyszeptał. - ...to jest niemożliwe.
-O co ci... - zaczął Itachi.
-Wyciągnij to z nich! - polecił Uchiha. - Wyciągnij z nich, kim jest jego ojciec.
Itachi skinął niepewnie głową. Madara zarzucił kaptur na głowę.
-Będę się gdzieś tu plątał - rzucił straszy z Uchiha.
Po chwili zniknął z dachu budynku, a Itachi przyjrzał się Tobi'emu. W końcu wzruszył ramionami i w kilka minut dołączył z powrotem do reszty członków Brzasku.
-Nieznośna gówniara...
Ktoś parsknął śmiechem, ktoś inny tylko pociągnął nosem. Trzy postaci, siedzące przy stole, przedstawiały odmienne od siebie życiowe postawy.
-Michale, doskonale wiedzieliśmy, jaka jest - zauważył zielonooki szatyn. - To, że zdobywa Świat Shinobi nie zrobiło na nas wrażenia, nieprawdaż?
-Samo zdobywanie nie... - zauważył ciemnooki brunet. - ...ale to, że jej się to udaje. Przeklęta! Jej siostra jest całkiem inna!
-Victoria została inaczej wychowana - zauważył niebieskooki blondyn, ubrany w biały płaszcz, w przeciwieństwie do dwójki pozostałych mężczyzn.
-To nie to, Rafale, wiesz o tym - rzucił ciemnooki Michał Peritos. - Ona po prostu ma mentalność swojego ojca. Buntownik zakichany! Ta gówniara jest taka sama.
Jasnowłosy Rafał Supien rozłożył tylko ręce w geście zrezygnowania.
-Samo obrażanie Katharsis Dealupus na pewno nic nie wniesie do naszej sprawy - zauważył zielonooki Gabriel Adules. - Czas zacząć działać.
Michał skinął głową.
-Co zrobimy? - zapytał Rafał.
-Zdobędziemy ten przeklęty świat przed nią! - zarządził brunet. - Oddamy jej co najwyżej zgliszcza i trupy. Nigdy żywego świata! Nigdy!
-A więc wojna... - westchnął Rafał.
-Wojna - potwierdził Gabriel.
Szarooka spojrzała na ciemniejące niebo. Powoli zaczynały pojawiać się na nim gwiazdy. Dziewczyna usłyszała szelest ubrania i odwróciła się.
-Hej, Sasuke... - przywitała się.
Młody Uchiha usiadł obok niej na barierce i spojrzał w ciemne niebo.
-Co ci, Sasu? - zapytała go.
-Ty masz zamiar zdobyć gakure - zauważył. - Wszystkie. Konohę też.
-Też - potwierdziła.
Chłopak spuścił wzrok.
-Pytasz ze względu na siebie, czy na Justyś? - zapytała go.
-Na nas - odpowiedział.
Szarooka zmierzwiał chłopakowi włosy, a Sasuke tylko prychnął, odsuwając się od niej. Dziewczyna przygarnęła go jednak do siebie.
-Oj, Sasu... - westchnęła. - ...martwisz się o Konohę. Rozumiem. Ja tez się martwię. Mogę mieć tylko nadzieję, że Hokage nie będzie na tyle głupia, żeby walczyć. Jeśli podda się nam tak, jak kraje zamorskie, będziemy żyć w pokoju. Chcemy władzy realnej, nie wojny. Wystarczy oddać się pod nasza opiekę...
-Konosznie z Wolą Ognia nigdy tego nie zrobią - zaprzeczył Sasuke.
-Oby zrobili - szepnęła.
Uchiha westchnął i zerknął na Wioskę.
-Nagato ja wybudował, prawda? - zapytał.
-Tak - potwierdziła, uśmiechając się. - Sam się tym zajął. To miał być taki prezent dla mnie.
-A niektórzy dostają marne skarpetki - westchnął.
Szarooka zaśmiała się i pokiwała głową ze zrozumieniem.
-Czym jeszcze się martwisz? - zapytała po chwili.
-Moim Mengekyou... - przyznał. - ...jest... inne, niż to, które ma Itachi.
-Nie zostało aktywowane tak samo - zauważyła Szarooka. - Powinieneś być z niego zadowolony, Sasu. To coś oryginalnego, co należy tylko do ciebie.
-Nie potrafię nim walczyć - Uchiha zacisnął zęby.
-Sasu, jestem twoim trenerem, czy nie? - zapytała go. - Nauczę cię takich technik, o których inni mogliby tylko pomarzyć. A twoje Mengekyou będzie najbardziej znane. Wierzysz mi, prawda?
Skinął głową, odetchnąwszy głęboko.
-To dobrze, Sasu - rzuciła zadowolona. - Jutro o piątej.
-Co? - zapytał ją. - Ty spania nie masz, czy jak?
-Mam, Sasu - ofuknęła go. - Ale trzeba trenować! Rozwijać się! No, ruchy... do łóżka. Jutro czeka cię wycisk, jakiego jeszcze nigdy nie miałeś, Sasu. Lepiej sobie odpocznij.
Sasuke westchnął, ale zeskoczył z barierki.
-Dobranoc - rzucił.
-Śpij dobrze - odpowiedziała mu. - I nie napastuj w nocy Justyś.
Rzucił ją przeciągłe spojrzenie i pokręcił głową. Kilka sekund później zniknął w wejściu do organizacji. Szarooka odprowadziła go wzrokiem, uśmiechając się pod nosem ze zrozumieniem. I tak wiedziała, że Sasuke przed pójściem spać na pewno wstąpi do pokoju Totus. Jakby ta dwójka nie mogłaby przenieść się do jednego pokoju. Nie byłoby problemu. Kat uniosła nieco jedną brew, zastanawiając się, czy Nagato bardzo wydarłby się na nią, gdyby zalała pokój Sasuke lub Justyś... w końcu uznała, że za bardziej błahe sprawy obrywała od Lidera, więc warto było spróbować. Poza tym teraz używanie przez nią Rinnengana nie sprawiało żadnych problemów, zatem naprawa mogłaby być powierzona jej samej. A to dodatkowo byłoby Szarookiej na rękę...
-Znowu coś knujesz - usłyszała.
-Co? Ja? - zaprzeczyła szybko. - A skądże!
Itachi tylko przewrócił oczyma i usiadł obok niej na barierce.
-I tak wiem swoje - rzucił. - Coś knujesz.
-No może... takie tam... - mruknęła, patrząc w bok. - ...nic nie ważne i nic nie znaczące dla ogółu sprawy.
-Jak się będzie na ciebie Lider wydzierał, ja cię nie obronię - zauważył Uchiha.
-Obronisz, obronisz... - powiedziała, uśmiechając się do niego. - Przecież mnie kochasz, Itachi. Obronisz mnie, prawda?
Uchiha westchnął i pokręcił głową.
-Jak zwykle... - wyszeptał.
Kat uśmiechnęła się i przytuliła do chłopaka.
-Jesteś dla mnie jak brat, Itachi - przyznała. - Idealny przyjaciel.
Uchiha uśmiechnął się nikle, opierając głowę na ramieniu dziewczyny.
-Zauważyłaś, że w Akatsuki to niemal wszyscy są ci jak bracia? - zapytał ją.
-A bo to moja wina, że jesteście tacy wspaniali? - wzruszyła ramionami.
Itachi zaśmiał się. Jego wzrok prześlizgnął się ponad ramieniem dziewczyny, osiadając na zakapturzonej postaci, ukrytej w cieniu pomnika Dziesiątego Sakryfikanta. Młody Uchiha zmrużył oczy i westchnął ciężko, opierając policzek o głowę dziewczyny.
-Kat-chan... - zaczął. - ...chciałbym cię o coś zapytać.
-Jasne, Itachi, pytaj - zachęciła go z uśmiechem.
-Chodzi o Tobi'ego... - zaczął. - ...czy on... kim był jego ojciec?
Kat odsunęła się nieco od bruneta i spojrzała w światła Okami.
-Kat-chan... - Itachi zerknął płochliwie na dziewczynę. - ...wybacz, ja...
-Nie, nic się nie stało - przerwała mu szybko. - Ja po prostu... lepiej, żebyś tego nie wiedział, Itachi.
Skinął głową i zerknął na cień pod pomnikiem Dziesiątego Sakryfikanta. Zakapturzona postać tylko cofnęła się głębiej w cień i zniknęła. Uchiha przełknął ślinę i spojrzał na Szarooką. Dziewczyna obejmowała własne ramiona, wpatrując się w panoramę Wioski Wilka.
-Kat-chan... - zaczął.
-Hm?... - zamruczała.
-Przepraszam - wyszeptał.
-Nie musisz, Itachi - zaprzeczyła. - Ja po prostu... mam pewne wspomnienia z ojcem Tobi'ego i zazwyczaj... zazwyczaj przypomnienie ich sobie wcale mnie nie raduje. Ale to minie, Itachi, obiecuję.
-Minie już na zawsze, czy minie za chwilę? - zapytał ją.
-Za chwilę - odpowiedziała. - Nie sądzę, żeby mi kiedykolwiek minęło to na zawsze.
Przytulił ją do siebie, a ona z wdzięcznością wtuliła nos w ramię chłopaka. Z jej oczu spłynęło kilka łez, które jednak szybko ukryła przed Uchihą. Itachi westchnął i zmrużył oczy. Właśnie obiecał sobie, że już nigdy nie zapyta o nic Kat dla głupiej ciekawości Madary.
Atak na Konoha! Wróg mojego wroga...
Smok parsknął, wstrząsając okutym w żelazo łbem. Z nozdrzy gada wypłynęło kilka iskier i kłęby dymu. Zwierzę rwało się do boju, ale jeździec, wysoki brunet o ciemnych oczach, powstrzymał skutecznie jaszczura silną ręką. Obok niego na czerwonym jak krew rumaku siedział niebieskooki blondyn. Z drugiej strony białego wierzchowca dosiadał zielonooki szatyn. Oczy Wielkiej Trójki Starszyzny Światów skierowana były na światła Konohy.
-Oddziały gotowe do ataku, Michale - powiadomił nagle blondyn. Jego głos był głuchy i beznamiętny, a słowa jemu samemu przychodziły z trudem.
-Świetnie! - ucieszył się Peritos. - Do ataku! Ku wyzwoleniu!
Jego smok zadarł łapy w górę i zaryczał. Miecz Michała Peritosa zalśnił w mroku, dając znak stojącym za nim oddziałom, że czas rozpocząć rzeź. Oddziały posłusznie ruszyły naprzód. Wielka Trójka obserwowała początkowy atak smoków, które swoimi ognistymi podmuchami zaczęły doszczętnie palić budynki. Kolejni żołnierze wkraczali przez sforsowaną główną bramę do gorzejącego miasta. Ich ataki, oparte na najciemniejszej z magii, szybko dały zwycięstwo nad nie potrafiącym się bronić shinobi.
-Odwrót! - zarządził nagle Peritos.
-Czemuż to? - zdziwił się zielonooki Gabriel.
-To ma być wiadomość dla niej - wysyczał Michał. - Na Suna!
Smok, którego dosiadał brunet, zaryczał przeraźliwie i ruszył w stronę Piasku.
Szarooka wstała z miejsca i uderzyła pięścią w stół.
-Dość! - warknęła. - Nie czas na głupie kłótnie!
Akatsuki posłusznie umilkło pod naporem jej spojrzenia i tonu jej głosu.
-Raport... - syknęła.
-Zaatakowano Pięć Wielkich Gakure - poinformował Nagato, gdy dziewczyna już usiadła. - A także kilka pomniejszych Ukrytych Wiosek. Wroga nie znamy. Atakuje wieczorem, niszczy ile się da w przeciągu dziesięciu do piętnastu minut i wycofuje się.
-Nie ma nawet najmniejszego pojęcia, kim mogą być? - zapytała zaskoczona Szarooka.
-Nic o nich nie wiemy - przyznał Lider.
-Czas się dowiedzieć - warknęła dziewczyna. - Hidan, idziesz ze mną na zwiad.
-Hai! - Jashinista podniósł się natychmiast.
-Reszta zostaje w siedzibie - poinformowała ich. - I nich nikt nie opuszcza Okami.
Szarooka wraz z Hidanem wyszła z kuchni, odprowadzana spojrzeniami reszty. Dziewczyna szybko skierowała się wraz z Jashinistą do wyjścia z organizacji i razem ruszyli biegiem przez las.
-Czego szukamy? - zapytał.
-Wroga - odpowiedziała.
-Kat-chan, to rozsądne? - zapytał ją. - Zetsu mógłby zdobyć informacje o wiele, wiele szybciej niż my.
-Nikt nie wie, z czym walczymy, Hidan - zauważyła, przeskakując nad dużą rozpadliną. - To siła nie z tego świata... a ja mogę ją rozpoznać, Hidan. I chcę ją rozpoznać.
Jashinista tylko zmrużył oczy, ale nie zapytał o nic więcej. Pod wieczór dotarli do murów Konoha. Wioska Liścia była obrazem nędzy i rozpaczy. Płonące budynki waliły się z głośnych gruchotem, mur, opasający Konoha, był mocno wyszczerbiony, las został niemal doszczętnie spalony. Uliczkami prześlizgiwali się płochliwie ludzie, kierowani przez niedobitki shinobi.
-O Jashinie... - jęknął Hidan.
Szarooka zmrużyła oczy i wciągnęła powietrze nosem.
-Siarka... - zauważyła.
-I co z tego? - wzruszył ramionami.
-To nie jest zwykła siarka - zauważyła. - To smocza siarka.
-Kat-chan, smoków nie ma - zauważył pobłażliwie. - A bynajmniej nie u nas.
-I to mnie dziwi - odpowiedziała. - Coś, czego nie powinno być w tym świecie, jest tu... więc musiało zostać przez kogoś sprowadzone.
Hidan spojrzał na nią dziwie, ale dziewczyna nie odezwała się już więcej, obserwując dokładnie Liść. Nagle usłyszeli potężny ryk i nad Konohą w kilka sekund zaroiło się od latających gadów.
-Nie ma smoków? - zapytała Hidana.
-Jashinie... - jęknął.
Szarooka wyprostowała się i spojrzała, jak gady zaczynają pluć ogniem na pozostałości Konoha. Już stąd widziała znak, wyszyty na płaszczach smoczych jeźdźców - symbol Wyzwoleńców.
-A to gnojek! - warknęła.
Skoczyła naprzód, a Hidan jedynie złapał ją za ramię.
-Co robisz? - syknął.
-Nie rozumiesz - wyrwała mu się. - Oni atakują, bo chcą mnie.
-Że co? - zdziwił się.
-Zostań tu - poprosiła. - Obiecuję, że wrócę.
-Kat-chan...! - zawołał za nią. W końcu westchnął i przymknął oczy. - Obiecałaś, Kat-chan.
Tymczasem dziewczyna stanęła na murze Konoha i przywołała do siebie dzidę. Broń po chwili zaryła w pierś przelatującego obok gada. Jaszczur zwinął się i wraz z jeźdźcem uderzył w jeden z płonących budynków. Szarooka przebiegła murem Konoha kilkadziesiąt metrów, omijając ataki płomieni, wypluwanych z pysków gadów. W końcu zdołała zauważyć grupę shinobi, którzy pod dowództwem szarowłosego mężczyzny w płaszczu Hokage, atakowali zza zasłony wroga. W Hokage Kat rozpoznała Kakashi'ego Hatake. Dziewczyna skoczyła w sam środek grupy broniących się i pociągnęła w dół jednego z shinobi tak, że płomień wypluty przez jakiegoś smoka, uderzył ponad nimi.
-Oczy otwarte - rzuciła ku niemu.
-Akatsuki! - warknął kolejny shinobi, dobywając kunai.
-Nie czas na walkę ze mną - zauważyła spokojnie.
Skoczyła ku Hokage, ściągając go z linii ataku smoka. Potężne łapy zaryły o mur, krusząc go niemal na pył.
-Umiesz strzelać z łuku? - zapytała Hatake.
Szarowłosy skinął głową, wpatrując się w postać dziewczyny. Kat wykonała zgrabny obrót i w jej dłoni pojawił się łuk i kołczan wypełniony pierzastymi strzałami. Podała broń Hokage.
-Oszczędzaj strzały - poleciła. - Wystarczy nawet zadrapanie, a smok zdechnie. Wal, w którego się da.
Hatake skinął głową i zarzucił sobie kołczan na plecy. Naciągnął pierwszą strzałę i spojrzał kątem oka na Szarooką, która zawzięcie rysowała węglem na zwoju.
-Czemu tu jesteś? - zapytał ją.
-Bo oni chcą mnie - zauważyła. - Ninpo! Choju giga! Bocta no jutsu!
Ze zwoju wyskoczył potężny smok, który z miejsca rzucił się na pierwszego lepszego przeciwnika.
-Gdzie Konoszanie? - zapytała go.
-Bezpieczni - syknął Hatake.
-Mam zamiar walczyć o tą wioskę, Hatake! - warknęła na niego. - Musze wiedzieć, gdzie nie mogę się pchać!
Szarowłosy spojrzał na nią spode łba.
-Pomóż mi - poprosiła.
-Trzymaj się z dala od pomników Hokage - polecił.
Skinęła głową i skoczyła na jednego z gadów, strącając z niego jego jeźdźca. Smok zwinął się w locie, a dziewczyna zanurzyła mu sztylet w gardło. Gad poleciał w dół, a Szarooka skoczyła na kolejnego. Hatke patrzył zaszokowany, jak raz po raz w zgliszcza konoszańskich budynków uderzają kolejne, martwe lub zdychające powoli gady. W końcu usłyszeli groźny zew i jaszczury wycofały się za mur. Zniknął tez smok, stworzony przez Kat. Dziewczyna znów znalazła się przy Kakashi'm.
-Na nią! - usłyszała nagle.
Nie zdążyła nawet się wycofać, gdy ktoś spętał ją skutecznie. Nie wyrywała się, wiedząc, że wystarcz tylko trochę jej chakry, by uwolnić się natychmiast. Spojrzała w oczy Hatake, a Kakashi spuścił wzrok.
-Porozmawiajmy... - poprosił. - Naruto, puść ją.
-Ale... - zaczął Uzumaki.
-Naruto! - syknął Kakashi.
Uzumaki posłusznie puścił Kat, a dziewczyna tylko rzuciła mu przeciągłe spojrzenie. Razem z Hatake ruszyła pośród zgliszczy.
-Czemu nam pomogłaś? - zapytał ją.
-Mówiłam już... oni chcą mnie - stwierdziła.
-Skąd ta pewność? - drążył.
-Bo zostałam przez nich wychowana, odeszłam, a oni teraz się mszczą - odpowiedziała. - A ja chcę zdobyć ten świat.
-Więc to wszystko przez ciebie - stwierdził ponuro Kakashi.
-To nie ja wysyłam armię smoków na was - warknęła.
-Ale przyszli tu za tobą - odgryzł się Hatake.
Szarooka westchnęła, kręcąc głową. Jej wzrok osiadł nagle na pomnikach Hokage. Dziewczyna szybko jednak odwróciła wzrok.
-Uwierz mi, chcę ich pokonać tak samo jak ty - zapewniła.
-Wszystkie gakure zniszczone! - warknął w złości. - Nasi shinobi zostali zdziesiątkowani! Nie mamy nic! Nie wiemy jak walczyć! My nawet nie wiemy, przeciw komu walczymy! My już nie marzymy o tym, by ich pokonać! Chcemy już tylko przeżyć...
-Uważaj, co mówisz - syknęła. - Ty, który wyznajesz Wolę Ognia, nie masz prawa się poddawać.
-Nie wiesz o mnie nic - szepnął z goryczą.
Złapała go za ramiona i spojrzała prosto w oczy.
-Hatake, ja mam zamiar wygrać tą wojnę - zauważyła. - Do was należy, czy mi pomożecie, czy nie. Bo wróg mojego wroga...
-...jest moim przyjacielem - dokończył za nią.
Skinęła głową.
-Posłuchaj... jedna jedyna gakure nie została zaatakowana przez nich - zauważyła Szarooka. - To moja gakure. Okami-gakure, należąca do Akatsuki.
-I? - zapytał ją.
-Zbierz kage i przywódców nacji - poleciła. - Gdy zbierzemy siły, razem, jako mieszkańcy jednej ziemi, pokonamy ich.
-Ty oszalałaś - zauważył. - Każesz mi prowadzić przywódców świata w paszcze lwa.
-Hatake, ja chcę tylko wygrać te wojnę z nimi! - syknęła. - Nie zmuszaj mnie, bym walczyła na waszych trupach. Nie chcę! Chcę zdobyć świat, który żyje i będzie żył. Na cóż mi zgliszcza i gruzy?! Na nic! Zrozum, że tylko nienawiść wobec mnie sprowadziła Wyzwoleńców tutaj. Oni wolą spalić doszczętnie świat, byleby tylko nie dać mi satysfakcji jego posiadania!
Kakashi westchnął ciężko.
-Gdzie mamy się zebrać? - zapytał.
Dziewczyna wyjęła z kieszeni płaszcza ptaka.
-Napiszesz na nim, gdzie jesteście i wypuścisz go, a ja już was znajdę - poleciła. - Weź ze sobą tylu Konoszan, ilu uważasz za słuszne wziąć.
Skinął głową, przymykając oczy.
-Hatake... - zaczęła. - ...pozwól mi wziąć teraz ze sobą Uzumaki'ego.
-Że co?! - warknął. - Nigdy!
-Kakashi sensei... - Naruto nagle stanął przy nich. - ...ja... chcę iść.
-Naruto, ty... - zaczął Hatake.
-Jest u was, Sasuke, prawda? - zapytał blondyn. - Jest tam u was...
Szarooka skinęła głową.
-Kakashi... - jęknął Naruto.
-Nie! - zawołał Hatake. - Oni cię...
-Mamy już jego demona - przypominała mu. - Chcę tylko, żeby Naruto znów spotkał Sasuke. A raczej odwrotnie... żeby Sasuke znów spotkał Naruto.
-Boże, to jakaś paranoja! - jęknął Kakashi.
-To woja, Hatake - poprawiła go.
Córka Nocy.
Młody Uzumaki zrównał się z dwójką Akatsuki. Kat zauważyła na jego ustach coś na kształt uśmiechu. Nagle Szarooka zatrzymała się, a Hidan i Naruto natychmiast zrobili to samo.
-O co chodzi, Kat-chan? - zapytał ją białowłosy.
-Idź przodem, Hidan - poleciła. - Dogonimy cię.
Skinął głową i ruszył przed siebie. Kat powoli skierowała się drogą za Jashinistą.
-Zdziwiłeś mnie - zauważyła, zwracając się do Naruto.
-Bo? - rzucił.
-Polowaliśmy na ciebie... - zaczęła. - ...a ty teraz idziesz za nami w nieznane, Naruto.
Uzumaki wzruszyła ramionami.
-Chcę tylko spotkać Sasuke - odpowiedział.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła szybko przed siebie. W kilka minut razem z Naruto dogonili Hidan. W końcu cała trójka dotarła pod bramę Okami-gakure. Weszli bez problemu i szybko przebiegli przez ulicę. Ludzie rozstępowali się przed nimi z szacunkiem, a niektórzy niemal wiwatowali na ich cześć.
-Kim oni są? - zapytał Naruto.
-Tych ludzi ratowało Akatsuki - odpowiedziała mu. - W różny sposób... przed feudałem chroniliśmy całe wioski, niektórzy to po prostu spotkane i uratowane przypadkiem osoby. Zgodzili się tu mieszkać i jak widać, opłacało im się.
Całą trójka wbiegła szybko na taras i zatrzymała się na nim. Naruto zamarł w pół kroku, wpatrując się w postać przed sobą.
-Sa-sasuke... - wyszeptał.
Uchiha spojrzał najpierw na Uzumaki'ego, a potem na Szarooką. W końcu znów przeniósł wzrok na przyjaciela.
-Naruto - wyszeptał.
-Naruto! - wykrzyknęła nagle Totus.
Rzuciła się Uzumaki'emu na szyję, mocno go przytulając.
-Justyś? - zdziwił się. - Justyś, to naprawdę ty!
Kat machnęła ręką i ruszyła ku Nagato.
-Kim oni są? - zapytał brunet.
-Wyzwoleńcy - odpowiedziała. - Wychowali mnie. Odeszłam od nich, a teraz oni szukając niejako zemsty.
-Nee-chan... - jęknął Tobi.
-Spokojnie, braciszku - przeczesała mu włosy ręką. - Za kilka dni zbiorą się tutaj kage i przywódcy nacji. A potem będziemy razem walczyć.
-Żartujesz - stwierdził Nagato. - Zbierzesz ich?
-Hatake ich zbierze - sprostowała.
-A ten...? - Nagato wskazał na Naruto.
-Przyszedł z nami - odpowiedziała. - I będzie na razie u nas mieszkał.
-Gdzie? - spytał.
-Na razie z Sasuke w pokoju - odpowiedziała. - A potem się zobaczy.
Brunet skinął tylko głową i zniknął w siedzibie. Kat natomiast podeszła do Sasuke, Totus i Uzumaki'ego.
-Sasu... - pociągnęła Uchihę za rękaw. - ...Naruto zostanie na razie w twoim pokoju, dobrze?
-Kat-san, dziękuję - wyszeptał nagle Sasuke, obejmując Szarooką.
Kat mimo zaszokowania także przytuliła Sasuke.
-Nie ma za co, Sasu - rzuciła.
Odsunęła od siebie Uchihę i zostawiła trójkę przyjaciół samych. Zaraz obok niej pojawił się Tobi.
-Nee-chan... - zaczął.
-Oni nazywali się nadzieją światów - zauważyła. - A sami palą doszczętnie wszystko wokoło.
-Masz zamiar walczyć? - zapytał.
-Tak - potwierdziła. - Będę walczyć z nimi.
-Będziemy - poprawił ją, obejmując wpół. - Będziemy, Nee-chan.
-Wszyscy, żeby nie było - zauważył Sasori, stając obok nich.
Szarooka spojrzała na siedzącego na jakiejś skale w sali treningowej Naruto. Uzumaki podbierał brodę rękoma, które z kolei wspierał na kolanach. Dziewczyna stanęła obok niego, chłopak uniósł nieco wzrok.
-Sam sobie się dziwię, że tu jestem - przyznał nagle. - Jeszcze kilka dni temu... byłem gotów pozabijać was wszystkich.
-Jeszcze kilka dni temu miałam zamiar zdobyć ten świat - odpowiedziała mu.
-A teraz? - zapytał, mrużąc oczy.
-Teraz chcę tylko pokonać Wyzwoleńców - przyznała. - A potem... nie chcę już z wami walczyć. Gdy sprzymierzeniec, choćby nawet przypadkowy i chwilowy, staje się wrogiem, serce rozdziera się na dwoje. A moje serce, Naruto, już nie wytrzyma kolejnej rany.
Uzumaki zerknął na nią zaciekawiony, a po chwili spuścił wzrok.
-Kogo straciłaś? - zapytał smutno.
-Niemal wszystkich - przyznała. - Zostali tylko ci, którzy teraz tworzą Akatsuki. Ja straciłam rodziców, siostrę, kogoś, kto był mi jak brat i... straciłam dwie osoby, które kochałam najbardziej na świecie.
Naruto spojrzał na blondynkę. Szarooka uśmiechnęła się smutno sama do siebie.
-Naruto, znasz postaci Drugiego i Pierwszego Hokage? - zapytała go.
Skinął głową.
-Pierwszy i Drugi byli moimi nauczycielami - zauważyła, a Naruto rozszerzył oczy ze zdumienia. - Obaj umarli mi na rękach.
-Co?!... - wykrzyknął Uzumaki. - To ty... ty... jesteś...
Szarooka zerknęła na niego zdziwiona.
-Strzegłaś Konohę przed niespełna setką lat - zauważył Uzumaki.
-Dawne dzieje - przyznała.
-Więc... czemu teraz atakowałaś nas? - zapytał zaskoczony.
-Nacje biją się ze sobą o władzę, Naruto - zauważyła Kat. - Ja chciałam tylko pokoju w tym świecie. Aby już żaden przyszły mąż nie zginął...
-Przyszły mąż? - zapytał zaskoczony.
-Tobirama Senju, Drugi Hokage... - zaczęła. - ...miał się ze mną ożenić, Naruto.
Blondyn zrobił głupią minę.
-Masz ciekawy życiorys - zauważył.
-Możliwe - uśmiechnęła się słabo.
-Zawsze chciałem zostać Hokage, wiesz? - przyznał nagle.
-Nie dziwię się - zauważyła. - Ojca krew...
Uzumaki rzucił jej zaskoczone spojrzenie.
-Co masz na myśli? - zapytał.
-Nie powiedzieli ci... - westchnęła. - ...Naruto, znasz swojego ojca?
Blondyn pokręcił głową, a Szarooka uśmiechnęła się słabo.
-Naruto... chcesz go poznać? - zapytała.
Blondyn natychmiast ochoczo pokiwał głową.
-W czasie, gdy pieczętowaliśmy Kyuubi'ego, zdołałam znaleźć coś w twojej pieczęci - zaczęła Szarooka. - Technika, którą zastosowano do zapieczętowania demona w tobie jest inna, Naruto. Ta technika opiera się na poświęceniu Bogu Śmierci. Po tym osoba pieczętująca oddaje swoją duszę na usługi Śmierci. Nie umiera, ale żyje w czymś na kształt półświata. Ty, Naruto, łączysz półświat i nasz świat przez pieczęć, która, mimo, że nie ma Kyuubi'ego, na trwałe odcisnęła się w twoim ciele.
-Co to ma wspólnego ze moim ojcem? - zapytał.
-Twoim ojcem był pieczętujący - odpowiedziała. - Twój ojciec to Czwarty Hokage.
Uzumaki zamrugał kilka razy oczyma.
-Ho-hokage...? - zapytał.
Kat skinęła głową. Naruto objął ramiona rękoma i zacisnął zęby. Szarooka zerknęła na niego.
-Naruto? - zapytała.
-Mój ojciec... - zaczął. - Czemu aż tak schrzanił mi życie?
Szarooka spuściła nieco wzrok. Wiedziała, że przekleństwo sakryfikanta to ciężkie brzemię.
-Zapewne dlatego, ze wierzył w ciebie - odpowiedziała. - Mogłeś zapanować nad demonem, Naruto. Udawało ci się to. Poza tym... byłeś bohaterem Liścia. Gdyby nie ty, Konoha ległaby w gruzach po napadzie Kyuubi'ego.
Uzumaki uniósł nieco wzrok i spojrzał na Kat.
-Czemu mi to mówisz? - zapytał.
-Bo masz prawo wiedzieć - zauważyła. - Poza tym... z półświata tak łatwo sprowadzać dusze, Naruto...
Szarooka weszła jako pierwsza przez okno do gabinetu Hokage i porozglądała się. Tutaj także wojna odcisnęła swoje piętno - pokój był zakurzony, wszędzie leżał gruz i kartki papieru, a Hatake stał oparty o ścianę, ponuro wpatrując się w krajobraz za szybą.
-Mógłbym cię zabić... - zauważył.
-Mógłbyś - potwierdziła. - Ale wiesz, że jeśli to zrobisz, ostatnia iskra nadziei zniknie.
Szarowłosy prychnął i dopiero wtedy podniósł wzrok, zauważając, że oprócz Kat w pokoju jest jeszcze dwóje innych shinobi. Jego oczy rozszerzyły się gwałtownie, gdy rozpoznał obu brunetów.
-Sa-sasuke... - wyszeptał. - ...Itachi...
Starszy z braci Uchiha uśmiechnął się nieco, odwracając wzrok. Młodszy natomiast ze spuszczonym spojrzeniem wyłamywał palce w rękach, nie mając nawet odwagi spojrzeć w oczy byłego nauczyciela.
-Boże mój, Sasuke... - Hatake podszedł do bruneta. - ...więc jednak przez ten cały czas chowałeś się u nich?
Chłopak zaskoczony reakcją szarowłosego, który tylko wtulił w siebie bruneta, skinął głową, nie potrafiąc wypowiedzieć ani słowa. Hatake nagle rozpromienił się i przeczesał włosy Uchisze, na co ten odsunął się zaraz.
-Sensei... - jęknął.
-Nadal uczulony na to - zaśmiał się Hatake.
Jego wzrok przeniósł się z młodszego z barci na starszego. Itachi spojrzał spokojnie w oczy szarowłosego, czując jednak nikłe zdenerwowanie.
-Itachi... - zaczął Kakashi. - ...kopę lat.
Brunet uściskał się z Hatake, uśmiechając się z ulgą. Nagle do gabinetu ktoś wszedł, przez co obaj Uchiha stanęli tuż przy Kat.
-Kakashi, my... - zaczął starszy mężczyzna. - Akatsuki!
Stojąca obok starca kobieta w podeszłym wieku spięła się i w jej ręce pojawiła się długa szpilka. Cieniutkie ostrze pomknęło ku Kat, która jednak uchyliła się zręcznie, przez co szpilka wbiła się aż do połowy w ścianę za Szarooką.
-Milusio... - skwitowała Kat.
-Zostawcie ich - zaprotestował Hatake, stając przed nimi. - Nie walczą.
-To mordercy - skwitował mężczyzna.
-I zdrajcy... - dodał trzeci głos.
Szarooka poczuła, jak za nią obaj Uchiha spinają się. Jej wzrok osiadł na mężczyźnie, który wszedł do gabinetu. Był w podeszłym wieku, miał bliznę na podbródku i osłoniętą prawą część ciała i twarzy. Mimo tego, że wyglądał niepozornie, Kat poczuła, że potrafi wiele... być może zbyt wiele.
-Jak to miło, gdy do domu wracają zdradzieckie dusze - zauważył.
Kat wyciągnęła rękę, powstrzymując tym samym Sasuke, który zrobił krok do przodu.
-Danzo... - wyszeptała. - ...jak to miło cię znów widzieć. Powiedziałabym, ze wyrosłeś, ale... no cóż.
Mężczyzna zacisnął mocniej rękę na lasce, przez co niemal złamał drewno, z którego była zrobiona.
-Znasz go? - zdziwił się Hatake.
-O i to jak - zaśmiała się dziewczyna. - Jego, Homurę i Koharu, równie dobrze jak i Hiruzena Sarutobi. Niemal wszyscy byli uczniami mojego sensei.
Mężczyzna wraz z kobietą, którzy weszli pierwsi, zaskoczeni rozszerzyli oczy, na co Szarooka uśmiechnęła się złośliwie.
-Tak szybko mnie zapomnieliście... - wyszeptała. - ...czemu się wam nie dziwię?
Milczenie, które zapadło po słowach dziewczyny, ciążyło między trójką starców, a samą Szarooką. Dziewczyna opuściła rękę, wiedząc, że Sasuke nie uczyni już nic, jeśli nie zostanie nadmiernie sprowokowany.
-Ty... czemu ty? - zapytała Koharu. - Przecież... byłaś naszą obrończynią.
-Żadna obrończyni nie dałaby rady ochronić rozbicia - zauważyła Kat. - Potrzeba tu zjednoczenia, a tego w czasie pokoju zapewnić nie mogłam. Poza tym... nie chciałam bronić czegoś, co rozdarło i zmiażdżyło moje serce.
-Nie było winą ludzi, że taka była twoja ścieżka - zauważył Homura.
-Nie było... - wyszeptała.
-Dość gadania! - zagrzmiał Danzo. - Jesteście członkami Akatsuki i czas was się w końcu pozbyć. Przynajmniej skończy się ta wojna!
-Nie my ją wywołaliśmy! - zawołał Sasuke.
Danzo przeniósł wzrok na młodego Uchihę.
-To przez ciebie i tę twoją zakichaną Totus rozpętało się to piekło - zauważył. - To wy jesteście naznaczeni piętnem Nocy. Gdybyśmy was zabili, nie byłoby tego.
Sasuke ruszył do przodu, ale Szarooka złapała go za rękę i przytrzymała przy sobie.
-Danzo, jesteś idiotą... - zauważyła. - ...jeśli myślałeś, ze to akurat Sasuke i Justyś dotyczy legenda o Córce Nocy.
-Tak jest - powiedział pewnie.
-Córka Nocy to dziewczyna, która zakochała się w Uchiha - zauważyła Kat. - Która ma moc niszczenia i budowania światów. Której droga była usłana cierniami. Która stworzyła brzask nowego dnia, brzask...
-...Akatsuki - dokończył za nią Itachi.
Homura i Koharu pokręcili przecząco głowami.
-Przecież kochałaś Senju... - zauważyła kobieta.
Szarooka spuściła wzrok, jednocześnie opuszczając ręce.
-Kochałam ich obu - wyszeptała.
Koharu drgnęła, a Homura zacisnął pięść. Danzo natomiast zrobił krok do przodu.
-Więc to ciebie trzeba zabić - zauważył. - I będzie po problemie.
Mężczyzna wyciągnął prawą rękę, a Szarooka natychmiast odskoczyła w tył. W miejscu, gdzie stała, wbiły się drewniane kunai.
-Ty... - wysyczała Kat, mrużąc oczy. - Masz element wiatru! Skąd u ciebie drewno?!...
-Zapytasz kogoś, jak już będziesz w piekle - warknął Danzo.
Skoczył na dziewczynę, ale ta odskoczyła i uderzyła w ścianę. Danzo zaatakował, przez co Szarooka uderzyła mocno o mur, krusząc go. Dwójka wypadła na ulicę, gdzie z trudem podnieśli się, otrzepując z kurzu.
-Kat-san! - Sasuke wyskoczył na ulicę.
-Trzymaj się z daleka! - uprzedziła go. - Itachi, ty też!
Uchiha stanęli posłusznie z boku, a obok nich usadowił się Hatake, patrząc dziwnym wzrokiem to na Kat, to na Danzo. Z tyłu stanęli Koharu i Homura.
-Myślisz, ze dasz sobie radę sama? - zapytał pogardliwie Danzo. - Wątpię...
-Czyżbyś mnie nie pamiętał? - dziewczyna rozłożyła ręce. - Jedną ręką pokonywałam Hokage. Jednym palcem... Uchihę.
-Nie jestem ani Hokage, ani Uchiha - zauważył.
-Tym gorzej dla ciebie - zauważyła. - W ogniu ukrycie! Ognisty Smok!
Dziewczyna wypuściła z ust gorące powietrze, które uformowało się w płomiennego gada. Danzo odskoczył, ale płomień spalił mu brzeg płaszcza, którym okrywał prawą część ciała. Mężczyzna zerwał z twarzy bandaże i otworzył oczy, na co Kat cofnęła się o krok.
-Sharingan... - zauważyła. - ...przeszczepiłeś sobie sharingan.
-Żeby tylko jeden... - zaśmiał się.
Mężczyzna odsłonił ramię, ukazując znajdujące się na nim sharingany. Czerwone oczy gorzały jak rubiny, a Kat zauważyła w nich także ból i smutek.
-Ty... - Itachi zacisnął pięści. - ...to ty zabierałeś Uchihom oczy po masakrze klanu!
-Miały się marnować? To głupie... - zauważył.
Skoczył na dziewczynę, rozwierając mocno palce ręki. Szarooka złapała jego dłoń i szarpnąwszy, uderzyła starcem o ścianę.
-Sharingan nie jest czczą mocą, którą można sobie od tak przywłaszczyć - zauważyła, podchodząc do niego. - Jeśli masz czyjeś Kopiujące Oczy, masz też wiele od niego. Także i jego ból...
Dziewczyna kopnęła Danzo w bok, a ten przewrócił się na plecy. Szarooka zebrała chakrę w oczach i jej tęczówki zabłysły granatem Okamigan. Dziewczyna przejechała dłonią ponad ramieniem Danzo i pociągnęła mocno jak za niewidzialne nici.
-Poczuj ich ból - wyszeptała.
Danzo nagle zwinął się i krzyknął, a Kat zacisnęła jeden palec, na co mężczyzna wrzasnął przeraźliwie. Oczy sharinganów zaczęły krwawić, aż w końcu zapadły się w dłoni Danzo. Starzec zacharczał i opadł, a dziewczyna potrząsnęła ręką tak, jakby strząsała z niej wodę. Poprawiwszy płaszcz, odwróciła się, kierując ku Sasuke i Itachi'emu.
-Kat-san! - zawołał nagle Sasuke.
Dziewczyna nie zdążyła się odwrócić, gdy tuż obok niej przemknął Hatake. Szarooka spojrzała za siebie i zauważyła, że szarowłosy zanurza kunai w piersi Danzo. Po chwili wstał i odetchnąwszy, spojrzał na Szarooką.
-Powiedzmy, że możemy paktować - stwierdził. - Wszyscy kage. Z tobą.
Niecodzienne spotkania.
Szarooka stanęła przed bramą Okami-gakure. Obok niej stał Nagato, a z drugiej strony Tobi. Dziewczyna podeszła do Hatake i uścisnęła mu dłoń. Za Kakashi'm stali przywódcy wiosek w otoczeniu straży.
-Witamy w Okami - rzuciła.
Kakashi skinął głową i zerknął na potężne obwarowania Wioski Wilków. Szarooka tymczasem przywitała kolejnych kage, aż w końcu przyszedł czas na Kazekage. Kat zerknęła w seledynowe oczy młodego, byłego sakryfikanta.
-Gaara no Sabaku - skinęła lekko głową.
-Wariatka z Akatsuki - uśmiechnął się do niej.
Dziewczyna uniosła nieco jedną brew, a Gaara wyciągnął ku niej rękę. Uścisnęła ją z lekkim zdziwieniem.
-Nie co dzień napadają na kage, porywają, a potem jak gdyby nigdy nic odprowadzają - zauważył Sabaku. - Zresztą do tylu twoich imion można też doliczyć i to.
Szarooka uśmiechnęła się nikle. Nagato i Tobi przywiali się z kage i przywódcami Wiosek i po chwili ruszyli w stronę Okami.
-Kiedy to stworzyliście? - zapytał Kakashi, idący zaraz obok Szarookiej.
-Jakieś dwa, trzy miesiące temu - przyznała. - Wtedy były tu jeszcze nagie skały.
-Jak? - zapytał zdziwiony Gaara.
-Potęga Brzasku - Szarooka rozłożyła ręce, uśmiechając się nikle. - Wybaczcie... co jak co, ale zasada ograniczonego zaufania wciąż między nami istnieje.
Hatake tylko skinął głową ze zrozumieniem. Grupa zaczęła się wspinać po schodach, gdy do Kat doskoczył białowłosy kosiarz.
-Wszystko gotowe, Kat-chan - rzucił, zerkając ku kage.
-Świetnie - ucieszyła się. - Możesz iść, Hidan. A! Taki też jest, prawda?
-Hai, Kat-chan - potwierdził Hidan.
Chłopak kilkoma susami pokonał odległość do szczytu schodów i zniknął w kamiennym przejściu. Szarooka zaprowadziła kage i razem wkroczyli do ogromnej sali pieczętowania demonów. Przeszli pomiędzy kamiennymi rękoma i weszli na teren siedziby. Dziewczyna otworzyła duże drzwi, znajdujące się zaraz obok sali pieczętowania i zachęciła grupę do wejścia. Pierwszy wszedł Kakashi, lustrując wszystko wokoło. Za nim wkroczył Gaara i reszta przywódców wiosek.
-Gaara! - usłyszeli nagle.
-Kakashi-sensei! - ktoś się dołączył.
Do Sabaku doskoczył młody Uzumaki, a w Hatake wtuliła się Justyna. Kakashi także objął niebieskooką mocno.
-Gdzieś ty była, huh? - zapytał. - Nieładnie tak starego sensei martwić.
-Tęskniłam sensei - wyznała.
-Kakashi-sensei...
Hatake uniósł oczy i uśmiechnął się. Stojący przed nim Sasuke odwzajemnił gest, z ulgą wypuszczając powietrze z ust.
-Sasuke... - wyszeptał Kakashi. - ...w chmurkach ci do twarzy jednak.
Uchiha zrobił nieco niezadowoloną minę, ale zaraz doskoczył do niego Uzumaki, ściskając go mocno.
-Sensei go nie widział... - wyszczerzył się. - ...takie ciepłe kluchy się z niego teraz zrobiły. Ale sensei nie uwierzy! Znalazł sobie dziewczynę! Jedna się nad nim zlitowała...
Totus chrząknęła znacząco, czerwieniąc się mocno. Sasuke spojrzał spode łba na Naruto.
-Sasu! - ktoś nagle zawołał Uchihę. - Sasuke!
Kruczowłosy natychmiast odwrócił się i doskoczył do Szarookiej. Dziewczyna wydała mu ciche polecenie i chłopak zajął miejsce obok Itachi'ego, rozmawiając z nim cicho. Kat natomiast stanęła za Nagato. Wszyscy kage usiedli na wolnych miejscach przy okrągłym stole, rozglądając się ciekawie wokoło.
-Możemy zaczynać? - głos Kat zakończył wszystkie ciche rozmowy. - Po pierwsze chciałam podziękować. Wiem, że w waszym mniemaniu pchanie się tutaj to czysta głupota, ale cieszę się, że jednak się na to zdecydowaliście. Wróg, który nas atakuje jest silny, zbyt silny, by nawet samo Akatsuki dało sobie z nim radę. Ale wspólnie możemy dać radę.
-Kim oni w ogóle są? - zapytał nagle Gaara.
-To Wyzwańcy, albo jak kto chce Wyzwoleńcy - odpowiedziała. - Posługują się magią, chakrą, mocą słów, żywiołami, zwierzętami...
-Magią? - zdziwił się Raikage. - Coś takiego nie istnieje.
Szarooka uniosła nieco głowę, a kilku członków Akatsuki zachichotało i stojący pod ścianą wazon został rozsadzony od środka.
-To jest magia - uspokoił ich, gdy wstali zdenerwowani.
-A żywioły? - zapytał Kakashi. - Jak oni nad tym panują?
Dziewczyna wyciągnęła rękę i w jej dłoni uformował się ogień. Płomień spłynął z jej ręki na stół, a z niego na ziemię. Uformował się w postać smoka i wypalił się sam w sobie.
-Piękny pokaz, ale nadal nam nic z tego - zauważył Tsuchikage. - Jak możemy pokonać tych Wyzwańców?
-Mamy kilka alternatywnych planów - zaczęła Kat. - Zaczniemy jednak od tego, że Wyzwańcy chcą mnie. Chcą mojej śmierci. Dawno, dawno temu ich zostawiłam, a to dla nich duża obraza. Chcą, żebym zginęła. Ja i wszystko, co ze mną związane. Większość planów opiera się na tej informacji. Chcę zwabić ich do jednego miejsca i tam zaatakować...
Nie dokończyła, gdy rzucił się na nią Raikage. Mężczyzna przyparł ją do ziemi, próbując dosięgnąć kunai jej gardła. Reakcja reszty była natychmiastowa. Hidan i Kakuzu doskoczyli do dwójki i odciągnęli Raikage. Deidara i Itachi dobyli kunai, rzucając złowrogie spojrzenia ku reszcie kage. Większość osób już stała. Przywódcy wiosek i ich shinobi dobyli broni.
-Dość! - warknęła dziewczyna, wstając. - Deidara, Itachi! Opuście broń! Już!
Blondyn i Uchiha posłusznie schowali kunai i nerwowo usiedli na swoich miejscach.
-To jej wina! - warknął Raikage. - Ona na nas to ściągnęła!
-Więc niech teraz nas wybroni! - zawołał Hatake. - Zabicie jej nam nie pomoże!
Raikage przestał się wyrywać i wyszarpał się z uścisku Hidana i Kakuzu.
-Oni nie przestaną - zauważyła cicho Szarooka, ocierając krew z wargi. - Zniszczą wszystko. Oni nie zwykli przestawać.
Raikage spojrzał na nią spode łba.
-Jaki jest dalszy plan? - zapytał spokojnie Gaara.
-Rozpatrywaliśmy piaski Suna - przyznała. - Albo ocean Kiri. Ważne jest, że potrzebujemy ogromnej przestrzeni. Na wyzwolenie dziesięciu ogoniastych demonów potrzeba nam miejsca.
-Co chcecie zrobić? - zdziwił się Hatake.
-Akatsuki będzie walczyć razem z demonami - przyznała.
-Moment, moment... - włączył się Tsuchikage. - Jak?
-Ogoniaste demony zostały zapieczętowane w członkach Akatsuki - wyjaśniła dziewczyna. - Możemy walczyć z ich udziałem. To trochę trudno wytłumaczyć.
Kakashi zmrużył nieco oko.
-Więc gdzie będziemy walczyć? - zapytał.
-W Suna... - odpowiedział Gaara. - ...ocean może być nieodpowiedni dla większości demonów ogoniastych. Pustynia nada się lepiej. Ogólnie rzecz biorąc warto byłoby rozmieścić demony na granicy Piasku i Liścia. Niech walczą na piachu, ziemi, w lesie i w rzekach.
Szarooka skinęła głową i stanęła pod ścianą. Wymalowała na niej mapę i szybko pozaznaczała rozmieszczenie oddziałów.
-Sasori, Hidan i Itachi... - zaczęła. - Wy staniecie na terenach Suna. Kisame, Deidara, Konan, Zetsu zajmiecie pozycje w Kraju Rzek i w Kraju Ognia. Ja z Tobi'm będziemy w środkowej części.
-Co z nami? - zapytał Hatake.
-Najlepiej będzie rozmieścić shinobi według ich żywiołów - zauważyła. - Gaara... ty najlepiej nadasz się wraz z Sasori'm. Jednoogoniasty cię zna, będziecie dobrze współpracować. Hatake, twoim żywiołem jest piorun. Stań przy Itachi'm. Reszta musi się rozdzielić sama. Ci, co nie używają żywiołów lub ninjutsu, niech będą poszatkowani pomiędzy demonami.
-Kiedy będziemy walczyć? - zapytał ponuro Raikage.
Kat wzruszyła ramionami.
-To nie zależy ode mnie - wyznała. - Akatsuki może walczyć nawet w tej chwili.
-Jasne... - mruknął Raikage.
Szarooka nie zdążyła mu odpowiedzieć, gdy obok niej ze ściany wyłonił się Zetsu.
-Atakują Konoha - powiadomił.
Hatake wstał natychmiast, tak samo jak i Naruto.
-Poczekaj... - poleciła Szarooka. - ...pomożemy ci. Tobi, zostań. Sasuke, Itachi, Hidan, idziecie ze mną. Dei, pożycz mi trzy jastrzębie.
Blondyn natychmiast wyciągnął z kieszeni małe figurki ptaków i rzucił ku dziewczynie. Szarooka zebrała wywołanych i razem z Hatake i Uzumaki'm opuściła siedzibę. Na zewnątrz nadała figurkom Deidary duże rozmiary i razem z reszta wskoczyła na ich grzbiety. Nad Konoha znaleźli się po kilku minutach.
-Boże... - jęknął Hatake.
-Hidan, prawe skrzydło, Itachi, lewe - zarządziła Szarooka. - Sasuke, idziesz ze mną.
Czwórka członków Akatsuki skoczyła z jastrzębi. Hatake zauważył, że w locie składają pieczecie, a już po chwili rozległ się przerażający zew. Tuż przed murami Konoha wyrosły trzy demony. Dziesięcio, ośmio i sześcioogoniasty. Wilk, wąż i łasica. Demony zawyły i ruszyły do ataku na stacjonujące przed murami Konoha oddziały Wyzwoleńców.
-Sensei... - Naruto zerknął w dół.
Hatake patrzył, jak po kolei znikają ludzie Wyzwańców. Latające wokoło demonich łbów smoki padały co chwila martwe na ziemię. Z ciała Raiju, demona Itachi'ego, wypływały iskry błyskawic. Demon Hidana, Hachibi, jednym uderzeniem grzebał odziały na ogromnych połaciach ziemi. Natomiast Wokamina nucił coś pod nosem, plując co rusz ogniem, lodem, wodą i lawą na Wyzwoleńców. Po kilku minutach nie został ani jeden żywy człowiek Wyzwoleńców. Chakra demonów powoli zanikała, aż w końcu na jastrzębie wskoczyli sami sakryfikanci. Zmęczeni, ubrudzeni i dziwnie zadowoleni.
-Fajnie było - skwitował Hidan, przeczesując włosy.
Szarooka uśmiechnęła się i zerknęła na Konoha.
-Tam są szperacze - zauważyła nagle.
-Co jest? - zapytał głupio Uzumaki.
-Szperacze - powtórzyła. - To takie małe jaszczurki, ale bardzo niebezpieczne. Głównie zwiadowcze. Trzeba się ich pozbyć.
Dziewczyna skierowała jastrzębia ku murom Konoha i wylądowała na głównej ulicy. Obok niej nagle pojawił się Tobi.
-Nee-chan, kage zostają w siedzibie - poinformował. - O ja... to już po imprezie?
-Tobi! - skarciła go. - To walka była. Tak, już po.
-Szkoda - szepnął. - Miałem nadzieję na trochę zabawy.
-To poszukaj szperaczy - poradził. - Gdzieś się tu kręcą.
-Hai! - ucieszył się.
Zniknął między uliczkami, a obok Kat stanął Kakashi i Sasuke. Dziewczyna wykonała jutsu przywołania i spod jej palców umknęło kilkanaście jaszczurek.
-Powinny pozbyć się szperaczy - wyjaśniła. - Sasu, wracaj do siedziby. Zabierz resztę.
-Hai - odpowiedział, odwracając się.
-Sasu! - zatrzymała go jeszcze. - Dobrze się spisałeś, Sasuke.
Uchiha uśmiechnął się nikle pod nosem i razem z Hatake wskoczył na jastrzębie. Po chwili ptaki zniknęły za horyzontem. Szarooka przeszło przez główną ulicę, rozglądając się wokoło. Z jej prawej strony coś mignęło, ale nie zdążyła się nawet odwrócić. Dobyła kunai i po chwili ostrożnie ruszyła w stronę pomników Hokage. Stanęła na tarasie przed nimi i rozejrzała się wokoło, lustrując otoczenie. Wszędzie walały się gruzy i rozbite resztki budynków. Na zgliszczach gdzieniegdzie palił się ogień. Szarooka zerknęła w górę i spojrzała w kamienne oczy Nidaime.
Dziewczyna nagle rzuciła kunai, a broń utkwiła ponad ramieniem jakiejś postaci, stojącej w cieniu skały.
-Czego chcesz? - zapytała ponuro.
-Kat-chan... - wyszeptał.
Szarooka drgnęła i rozszerzyła oczy.
-Ty...
Ojciec i syn.
-Kat-chan...
-Ty...
Sztylet dziewczyny upadł na ziemię z głośnym trzaskiem. Szarooka wpatrywała się w zaciemnioną wnękę, lustrując wzrokiem zarys postaci obcego mężczyzny.
-To niemożliwe - wyszeptała. - Ty... ty nie możesz...
Zrobiła krok w tył i potknąwszy się o kawałek gruzu, upadła. Mężczyzna zareagował natychmiast, doskakując do niej. Przytrzymał ją mocno za ramiona, wpatrując się w jej szare jak stal oczy. Dziewczyna uniosła nieco rękę i dotknęła policzka mężczyzny. Westchnął głośno, przymykając czarne oczy.
-Kat-chan... - powtórzył cicho.
Szarooka zdjęła kaptur z głowy chłopaka i zacisnęła rękę na jego ramieniu. Czarne włosy Madary Uchihy nadal zasłaniały mu prawe oko, nie przytrzymywane już nawet opaską Konoha. Na policzku widać było świeże cięcie i brzydki siniec.
-Ty... - zaczęła. - Nienawidzę cię!
Otworzył usta, gdy uderzyła go mocno w policzek. Nie wypowiedział nawet słowa, nie odwrócił twarzy, nie spojrzał na nią. Jego ręce opadły na ziemię, nie przytrzymując już smukłej sylwetki dziewczyny.
-Nienawidzę cię... - powtórzyła.
Przymknął oczy, jakby to miało go uchronić przed bólem, które niosły ze sobą jej słowa.
-Kat-chan, ja... - zaczął.
-Nie! - krzyknęła, odsuwając się od niego. - Nie! Nie chcę cię słuchać! Nie chcę nic słyszeć od ciebie! Nienawidzę cię! Nienawidzę!
-Błagam, wysłuchaj mnie! - zawołał, łapiąc ją za rękę. - Kat-chan!
Wyszarpnęła rękę, ale złapał ją ponownie i przyciągnął mocno do siebie. Zaczęła mu się wyrywać i krzyczeć, ale wciąż mocno przyciskał ją do swojego ciała.
-Wysłuchaj mnie! - jęczał. - Kat-chan! Ja cię kocham!
Nagle opadła w jego ramionach jak szmaciana lalka. Uchiha spojrzał na nią uważnie.
-Kat-chan, proszę... - zaczął.
-Nie chcę tego słuchać - wyszeptała. - Potrafisz tylko kłamać. Tylko ranić. Nienawidzę cię, Uchiha.
-To nie tak, Kat-chan - wyszeptał. - Ja...
-Daj mi spokój - rzuciła, odsuwając się od niego.
Wstała z trudem i chwiejnie ruszyła przed siebie.
-Kat-chan, ja cię kocham! - zawołał, wstając. - Boże, czemu ty mi nie wierzysz?! Kat-chan!
Zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. Z jej oczu spłynęło kilka łez.
-Zostawiłeś mnie - zauważyła. - Zostawiłeś mnie samą. I myślisz, że... że ja tak nagle polecę do ciebie. Jesteś kłamliwym dupkiem, Uchiha. Nienawidzę cię. Zrób mi tę łaskę i zostaw mnie w spokoju.
-Kat-cha... - zaczął.
Urwał w połowie, gdy tuż obok dziewczyny stanął wysoki, czarnowłosy chłopak.
-Nee-chan... - chłopak objął ją ramieniem.
-Tobi, chodź stąd - poprosiła cicho.
Kruczowłosy chłopak skinął głową i spojrzawszy na Uchihę, zmrużył oczy.
-Kat-chan, błagam... - wyszeptał Madara.
Dziewczyna zatrzymała się, a Tobi zerknął na nią zaniepokojony.
-Tobi... - zaczęła. - ...ja...
Zamilkła na chwilę, a Tobi spojrzał na obcego mężczyznę.
-Nee-chan, kto to? - zapytał cicho.
-To twój ojciec, Tobirama - przyznała.
Chłopak drgnął i spojrzał zdziwiony w nie mniej zaszokowane oczy Madary. Szarooka tymczasem ominęła Tobi'ego i zbiegła po schodach z tarasu pod pomnikami Hokage. Kilka razy potknęła się na stopniach, ale szybko złapała równowagę i biegła dalej. Zatrzymała się dopiero za na wpół zniszczoną bramą Konoha. Oparła się o osmalone drewno i osunęła się po nim na ziemię. Z jej oczu spłynęły jasne łzy.
-Czemu znowu? - wyjęczała. - Czemu znowu mi to robisz?!...
Hidan zerknął na korytarz i spojrzał zdziwiony na Szarooką. Dziewczyna była brudna, co chwila pociągała nosem i ścierała coś spod oczu. Przeszła obok niego, nawet się nie przywitawszy. Cicho zamknęła za sobą drzwi do pokoju i tyle ją było widać.
-Coś nie tak - stwierdził niezadowolony Hidan.
Jashinista podszedł do pokoju dziewczyny i zapukał cicho do drzwi.
-Kat-chan, to ja - powiedział. - Mogę wejść?
-Wejdź... - usłyszał.
Wślizgnął się do pokoju. Dziewczyna nie zapaliła światła, ale zdołał zauważyć jej sylwetkę. Szarooka leżała na łóżku, wtulając twarz w poduszkę. Po pokoju rozległa się jej szloch.
-Kat-chan... - Hidan podszedł do dziewczyny. - Kat-chan, co się stało?
-On wrócił - wyszlochała. - Ten dupek wrócił!
Jashinsita rozszerzył oczy ze zdziwienia.
-Uchiha Madara? - zapytał.
Dziewczyna tylko jęknęła cicho. Hidan przygarnął ją do siebie i mocno przytulił. Ufnie schowała się w jego ramionach, szukając u niego pociechy.
-Gdzie on jest? - zapytał Hidan.
-Nie wiem - przyznała. - Został z Tobi'm. To w końcu jego zakichany ojciec!
-Co? - zapytał głupio Hidan.
-Madara to ojciec Tobi'ego - wyjaśniła cicho. - Nawet o nim nie wiedział.
Jashinista zamrugał kilka razy powiekami.
-Hiabi - wyszeptał.
Szarooka wzruszyła ramionami. Hidan szybko doszedł do tego, co ona wiedziała już od wielu, wielu lat. Praktycznie od momentu, gdy Tobi po raz pierwszy uaktywnił byasharingan.
-Kat-chan, co on ci zrobił? - zapytał cicho Hidan.
Pokręciła głową, dając znak, że nie chce o tym mówić. Jashinista skinął głową i tylko przytulił do siebie dziewczynę.
-Nie martw się, Kat-chan - wyszeptał.
Pociągnęła nosem i wtuliła się w ramię chłopaka, wypłakując pozostałe łzy.
Trójka postaci weszła cicho do kamiennego pomieszczenia i omiotła wzrokiem ołtarz i kamienne kraty, oddzielające pomieszczenie od dużej wnęki. W cieniu za kratą ktoś się poruszył.
-Czego chcecie? - zapytał ich sykliwy głos.
-Przyszliśmy cię uwolnić - zauważył cicho jeden z mężczyzn.
-Mnie? - zapytał sykliwie mieszkaniec zza krat. - A czemuż to? Co chcecie ode mnie, że tak wam śpieszno do mojego uwolnienia?
-Mamy propozycję - stwierdził przybyły. - My cię uwolnimy i damy ci ciało idealne, a ty w zamian zabijesz dla nas jedną osobę...
Dopiero po godzinie dziewczyna zdołała uspokoić się i poszła się umyć. W tym czasie Hidan siedział u niej na łóżku, wpatrując się zachmurzonymi oczyma w lekko uchylone drzwi łazienki. W końcu Szarooka wyszła z łazienki i usiadła obok Jashinisty, wtulając się w jego brzuch.
-Jesteś najlepszym przyjacielem - przyznała cicho. - Jesteś kochany, Hidan.
-Wiem - uśmiechnął się. - Wyćwiczyłem się już z tobą.
Uśmiechnęła się nieco pod nosem i ułożyła tak, że leżała na łóżku, z głową na nogach chłopaka. Zerknęła na jego pochmurne oczy i zrobiła niezadowoloną minę.
-Czemu się martwisz? - zapytała cicho.
-A czemu ja mogę się martwić? - odpowiedział.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - zauważyła. - Co ci?
-A co mi ma być? - wzruszył ramionami z uśmiechem.
-Hidan! - ofuknęła go.
Jashinista zaśmiał się i położył na łóżku, wpatrując w sufit. Nie chciał, żeby Kat widziała teraz jego pochmurnych oczu. Nie teraz...
-Katuś!...
Do pokoju wpadł Sasori. Hidan i Kat podnieśli się i spojrzeli na lalkarza.
-Tobi wrócił - wyjaśnił Sasori. - Nie jest sam. Nagato wzywa.
Szarooka drgnęła nieco, a Sasori wyszedł z pokoju. Hidan szturchnął dziewczynę.
-Nie możesz uciekać - zauważył. - Chcesz, pójdę z tobą.
-Chcę - przyznała szybko.
-To idziemy! - zawołał.
Razem zeszli z łóżka i wyszli z pokoju. Hidan objął dziewczynę i potarł jej ramię.
-Nie martw się, Kat-chan - wyszeptał. - Będę przy tobie, dobrze?
Skinęła głowa i stanęła przed drzwiami gabinetu Lidera. Chyba po raz pierwszy w życiu bała się wejść do tego pomieszczenia. Hidan pchnął ją lekko, a dziewczyna spojrzała na niego z wyrzutem. W końcu jednak nacisnęła klamkę i weszła do środka wraz z Jashinistą.
-Hidan, a ty tu po co? - zapytał go Nagato.
-Jest ze mną - zauważyła szybko Kat.
Nagato tylko skinął głową. Szarooka omiotła wzrokiem pokój i zauważyła, że przed biurkiem stoi Tobi, a zaraz obok niego Madara. Kruczowłosy wpatrywał się w nią płaczliwym wzrokiem. Dziewczyna szybko odwróciła oczy i spojrzała w ciemne oczy Nagato.
-Tobi prosił o przyjęcie nowego członka do Akatsuki - wyjaśnił ostrożnie Nagato.
Szarooka drgnęła, a po chwili wzruszyła ramionami.
-Jest Liderem, sam może podejmować decyzje - zauważyła. - Po co ja tu?
-Zatwierdź - podsunął brunet.
-To decyzja Tobi'ego - zauważyła, kręcąc głową. - Jeśli chce kogoś przyjąć, może. Tak samo ty. Nie musicie prosić mnie o przyzwolenie.
-Kat, zatwierdź - polecił Nagato.
Dziewczyna zacisnęła zęby, ale nie odezwała się ani słowem. Stojący obok niej Hidan delikatnie musnął jej palce ręką. Zacisnęła je na jego dłoni, mrużąc oczy.
-Nie zatwierdzam - wyszeptała. - On jest tu wbrew mej woli.
Tobi spuścił tylko wzrok, a Nagato skinął głową.
-Wiesz, że mimo to tu zostaje? - zapytał.
-Wiem - przyznała. - To wszystko?
-Tak, możesz iść - stwierdził Nagato.
Dziewczyna wyszła z gabinetu, a zaraz za nią ruszył Hidan. Nie uszli nawet pięciu metrów, gdy z gabinetu wypadły dwie postaci.
-Tato, nie! - jęknął Tobi. - Tato!
Szarooka odwróciła się i zauważyła Madarę. Kruczowłosy szedł powoli w jej stronę.
-Kat-chan, musisz mnie wysłuchać - zaczął.
-Nie mam zamiaru cię słuchać - zauważyła chłodno.
-Kat-chan, ja... - ciągnął.
Drogę zastąpił mu Hidan. Jashinista spojrzał dziwnie spokojnym wzrokiem na kruczowłosego. Uchiha zmrużył oczy.
-Zejdź mi z drogi - syknął.
-Daj jej spokój - wyszeptał dosadnie Hidan.
-Zejdź mi z drogi - oczy Madary zalśniły sharinganem.
-Tatko, nie... - jęknął za jego plecami Tobi.
-Hidan, chodź - poprosiła cicho Szarooka, ciągnąc za rękę Jashinistę.
Białowłosy poddał się woli dziewczyny i pozwolił odciągnąć się od Uchihy. Razem z Szarooką wszedł do jej pokoju. Madara zacisnął zęby i warknął.
-Tato, to nie pomoże - zauważył cicho Tobi.
Najstarszy z Uchiha odetchnął i skinął głową.
-Czemu ja zawsze coś spieprzę? - wyszeptał, przymykając oczy. - Nienawidzę siebie samego.
Z jednego z pokoi wyszedł Deidara wraz z Itachi'm i Sasori'm. Blondyn i lalkarz kłócili się o swoją sztukę. Itachi natomiast omiótł wzrokiem korytarz i spojrzał zaszokowany na Madarę.
-Co ty tu robisz? - zapytał.
Pytanie Itachi'ego zwróciło uwagę dwóch artystów na stojących na korytarzu Uchiha.
-Dołączył do Akatsuki - wyjaśnił Tobi.
-Co? - zapytał głupio Itachi.
-A tak w ogóle to jesteś... - zaczął Sasori.
-Madara - przedstawił się. - Uchiha Madara.
Deidara nagle warknął i skoczył na kruczowłosego mężczyznę. Pięść blondyna wylądowała na jego policzku w miejscu, gdzie uderzyła go i Kat. Madara zatoczył się i wpadł na ścianę.
-Deidara! - warknął Itachi, łapiąc blondyna.
-Dei! - dołączył się Sasori.
-Ten gnojek... - syknął Deidara. - ...on...
-Wystarczy.
Blondyn od razu uspokoił się i wyszarpnął z uścisku Itachi'ego. Wszyscy zebrani na korytarzu spojrzeli na Kat.
-Żadnych bójek między członkami - zauważyła chłodno. - Nie zapominajcie. Deidara, masz karny trening. Marsz na bojówkę. Sasori, Itachi do siebie. Tobi zajmij się nowym.
Dziewczyna odwróciła się i razem z blondynem i Jashinistą skierowała się na bojówkę. Tobi pomógł wstać Madarze i spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.
-To już drugi raz dziś - przyznał cierpko. - A najgorsze, że zasłużyłem.
-Nieprawda - stwierdził szybko Tobi. - Ty po prostu...
-Sam wiesz, jak jest - przyznał cicho Madara. - Nie rozumiem cię. Jestem dla ciebie obcym człowiekiem, a ty... nie rozumiem tego.
-Jesteś moim ojcem - zauważył cicho Tobi.
-Kolejna rzecz, którą spieprzyłem - przyznał gorzko.
Tobi spuścił głowę i pociągnął nosem, trąc ramię. Nagle do siedziby z sali pieczętowania wypadł Kakuzu.
-Gdzie Kat? - zapytał.
-Co się stało? - Szarooka pojawiła się nagle przy nim.
-Atakują Suna...
Dziewczyna skinęła i zniknęła w jednej z bocznych sali.
-Tobi! - zawołała. - Idź do Nagato. My idziemy do Suna. Sasori, Hidan, Deidara i ja. Nie idź za nami!
Kruczowłosy skinął głową i zniknął w gabinecie Lidera, a czwórka pognała do wyjścia. Madara westchnął ciężko i powoli ruszył za nimi. Znalazł się na tarasie, gdzie kiedyś przysłuchiwał się rozmowie Itachi'ego z Szarooką. Obok niego pojawił się Tobi.
-Ona cię kocha, tato - zauważył cicho. - Nigdy nie przestała cię kochać.
-Więc... czemu? - zapytał gorzko.
-Bo nie potrafi się pogodzić - odpowiedział. - Musisz dać jej czas. Ona kocha. Bardzo mocno. Tak mocno, że jest zdolna wybaczyć ci wszystko, tato. Ale... musisz dać jej czas.
Skinął głową i spojrzał w jasne niebo.
-Tato... - zaczął cicho Tobi. - ...czy Nee-chan naprawdę wylała na ciebie pomyje?
Madara spojrzał na niego nieco zdziwiony, a po chwili uśmiechnął się nikle.
-Po kolacji z Hokage - potwierdził. - Dużo ci o mnie opowiadała?
-Wszystko, co pamiętała i chciała powiedzieć - zauważył. - Dużo.
Madara zmarszczył nieco brwi.
-Ja nie wiem o tobie praktycznie nic - przyznał.
-Wiem, tato - chłopak wzruszył ramionami.
-Macie tu salę treningową? - zapytał.
Tobi skinął głową.
-To chodź - Madara uśmiechnął się do niego.
Przygotowania do wielkiej bitwy.
Szarooka weszła na salę treningową i od razu zamarła w progu. Cofnęła się cicho pod ścianę i zaciekawionymi oczyma obserwowała pojedynek. Tobi walczył z Madarą. Co chwila któryś z Uchiha wykonywał technikę Katon, przez co już pół sali było osmalone i spalone. Chłopak miał uaktywniony swój byasharingan, a Madara zwykły sharingan.
Szarooka westchnęła ciężko i wyszła z sali. Powoli skierowała się w stronę pokoju Hidana, mijając po drodze zajętych rozmową Sasuke i Naruto. Dziewczyna weszła do pokoju Jashinisty i od razu wpakowała się obok niego na łóżko, wtulając się w jego brzuch.
-Co ci, mała? - zapytał ją.
-Nie wiem - przyznała.
Hidan uśmiechnął się.
-Kat-chan, nie wiesz, co robić, prawda? - bardziej stwierdził, niż zapytał.
-Nie wiem - przyznała, - Hidan, pomóż mi. Ja nie mam pojęcia, co robić. Nie potrafię tak żyć... obok niego, bez słowa.
-Kochasz go - stwierdził.
Skinęła głową.
-Potrafisz mu wybaczyć? - drążył.
-Chyba... - zacięła się. - Chyba tak.
-To idź do niego, Kat-chan - poradził jej. - Nie możecie się tak oboje męczyć. Idź do niego.
-Nie potrafię - przyznała. - Boję się, Hidan.
Jashnista przytulił ją do siebie.
-Nie bój się, Kat-chan - pocieszył ją. - Uwierz mi, to się uda, mała.
Nagato zerknął niezadowolony na Szarooką.
-To niebezpieczne - zauważył.
Kat uniosła nieco brew, a Nagato pokręcił głową. Stojący obok Naruto przyglądał im się z zainteresowaniem.
-Nagato, to nie jest niebezpieczne - zauważyła. - Wszystko się uda. Po prostu potrzebuję twojego Rinnengana. Tyle.
Brunet spojrzał na nią sceptycznie.
-Jesteś walnięta - zauważył.
-Skoro się zgadzasz, to zaczynamy - uśmiechnęła się Kat.
Pein jeszcze raz westchnął i aktywował własny Rinnengan. Kat złożyła przed sobą ręce i wykonała gesty, których żaden shinobi nie byłby w stanie wykonać. Przed nią, na podłodze sali, otworzył się głęboki tunel.
-Naruto, podejdź, proszę - zwróciła się do Uzumaki'ego.
Blondyn szybko doskoczył do dziewczyny, a ta jedną ręką ściągnęła jego koszulkę i przyłożyła palce do jego brzucha. Na skórze blondyna pojawił się nikły ślad znaku pieczęci Czwartego Hokage.
-Zwróć mi go... - wyszeptała cicho Kat.
Portal rozbłysnął i nagle wynurzyły się z niego granatowe pnącza, które otoczyły Szarooką. Dziewczyna jęknęła, a liny poderwały ją do góry i wciągnęły w portal, który nagle rozjarzył się i zamknął.
-O siet... - skwitował Nagato. - ...Ucicha mnie zabiją... Akatsuki też.
Szarooka uderzyła mocno o podłogę dużej sali. Podniosła się z jękiem i rozejrzała wokoło. W pomieszczeniu znajdował się tylko jeden stół, a obok niego stał Ponury Kosiarz. Mężczyzna spoglądał dziwnym wzrokiem na Kat.
-Jesteś bezczelna, śmiertelniczko - zauważył.
-Cholera, zapomniałam o „proszę” - mruknęła pod nosem Kat.
Kosiarz spojrzał na nią i nagle wybuchnął głośnym śmiechem.
-Doprawdy, poematy o tobie nie są aż tak bardzo przekoloryzowane - stwierdził.
-Poematy? - zapytała głupio.
-Ale my to nie po ocenę literatury - wyminął jej pytanie Śmierć. - Chcesz czyjąś duszę, nieprawdaż? Mało to mnie oszukałaś z życiem i duszami skaryfikantów? Trzystu z Gór przychodziło mi zamiast nich.
Szarooka wzruszyła ramionami.
-Jak się ma, to się... - zaczęła.
-...szasta? - dokończył za nią Kosiarz.
-Korzysta - poprawiła.
Śmierć skinął tylko głową.
-Po co ci dusza Czwartego Hokage? - zapytał ją.
-Bo jego syn ma nadzieję - odpowiedziała. - I ma prawo.
-Każdy ma - odpowiedział. - Ty także. Więc czemu nie chcesz dusz swoich rodziców, Katharsis Dealupus?
Szarooka zamrugała nieco oczyma.
-Dam ci wybór... - zaczął Kosiarz. - ...albo życie Hokage, albo twoich rodziców. Jedna, czy dwie dusze? Czego pragniesz, Katharsis Dealupus?
Kat przełknęła ślinę. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewała. Nagle spuściła głowę i zacisnęła oczy.
-Ty mi ich nie zwrócisz - zauważyła. - Nawet ty nie masz mocy, by dać mi rodziców. A ja nie chcę zombie...
-Hokage to niby co? - rzucił Kosiarz.
-On jest z półświata - zauważyła. - A moi rodzice... przeszli dalej.
-Skąd wiesz? - zdziwił się.
-Bo mieli odwagę - odpowiedziała hardo.
Kosiarz przechylił tylko głowę i uśmiechnął się pod nosem.
-Dam ci życie i dusze Minato Namikaze - obiecał. - A w nagrodę za twój wybór...
Wskazał ręką na ścianę za sobą. Kamienie zniknęły i ukazały jasny dom. Przed chatką siedziała kobieta, układająca kwiaty w piękny bukiet. Miała blond włosy i szare jak stal oczy... oczy takie, jak Kat. Szarooka zadrżała. Z chaty wyszedł mężczyzna i objął mocno kobietę. Brunet miał dziwne oczy... oczy podobne do tych, jakie miał Pein. Oczy, które nie raz lśniły Rinnenganem.
-Mamo?... - zapytała słabo Kat. - Tato...?
-To ich raj - zauważył Kosiarz. - Żyj jako Złoty Anioł, skieruj się ku białym liliom, a kiedyś będziesz z nimi...
Szarooka zrobiła krok do przodu, a widok jej rodziców zniknął. Opadła na kolana i z załzawionymi oczyma wpatrywała się w kamienie.
-Wracaj do swojego świata, Katharsis Dealupus - polecił jej Kosiarz. - I weź go ze sobą...
Szarooka upadła na salę treningową i zachłysnęła się powietrzem. Nie mogąc złapać oddechu, wiła się po ziemi. Doskoczył do niej Nagato i przytrzymał ją mocno za ramiona.
-Kat, oddychaj! Oddychaj! - krzyknął.
Zrobiła głęboki wdech i opadła na podłogę, wpatrując się w sufit. Z jej oczu poleciało kilka łez. Poczuła, że trzyma w ręce coś miękkiego. Obróciła głowę i zauważyła leżącego obok blondwłosego mężczyznę. Miał on na sobie biały płaszcz i opaskę Konoha. Szarooka przymknęła słabo oczy i rozpłakała się. Po chwili jednak zaczęła się śmiać, co paradoksalnie przeraziło Nagato.
-Kat, nie wygłupiaj się - poprosił.
-Udało się! - wykrzyknęła nagle. - Nagato, to się udało! On... żyje!
Stojący obok Naruto wpatrywał się w postać leżącego mężczyzny. Hokage poruszył się i odkaszlnął. Uniósł wzrok i rozejrzał się wokoło. Jego wzrok padł na młodego Uzumaki'ego.
-Na-naruto?... - zapytał.
-Tato... - wyszeptał chłopak.
Madara i Tobi wyszli z siedziby i stanęli pośród sporego tłumu na tarasie przed siedzibą Akatsuki.
-Jakaś impreza się wam kroi? - zapytał Madara.
-Wojna, tato - zauważył Tobi.
-To wszystko tłumaczy - Madara pokiwał głową.
Przedarli się przez tłum w stronę, gdzie stał Sasori i Itachi. Zaraz obok niech znajdowała się pozostała część członków Akatsuki. Szarooka rzucił przelotne spojrzenie ku obu Uchihom i wróciła do rozmowy z Hatake.
-Nee-chan! - zawołał Tobi. - Nee-chan!
Szarooka skinęła na niego ręką, a chłopak podszedł do niej. Madara został przy Itachi'm, przysłuchując się jego rozmowie z lalkarzem.
-Atakujemy jutro - zauważyła dziewczyna. - Na razie zbieramy ludzi. Większość shinobi rozlokujemy we Wiosce. W siedzibie zostaną co najwyżej jounini.
-Nagato mówił, że coś nabroiłaś, ale żebym zapytał ciebie - zauważył Tobi.
Blondynka nagle zmieszała się i mimowolnie zerknęła na stojącego obok Hatake blondyna.
-Nee-chan! Ale on nie żyje! - zawołał Tobi.
Minato posłał mu nieco sceptyczne spojrzenie.
-Ale już żyje! - zawołała Kat. - Tylko się nie gniewaj...
-Coś zrobiła? - zapytał podejrzliwie Tobi.
-No ale nic takiego! - zaprzeczyła. - Byłam u Śmierci...
-Co?! Nee-chan... - westchnął Tobi.
-Nic mi nie jest - ofuknęła go. - Nie marudź i przejdź się między tłumem. Może wpadną ci w oko jakieś zdolności, dobrze?
-Hai, Nee-chan.
Tobi zniknął w tłumie, a Szarooka wróciła do rozmowy z Kazegake, który przyszedł kilka minut wcześniej. Madara zerknął na nią zaszokowany i usiadł na barierce, opierając głowę o rękę, wpartą na kolanie.
-Wgapianie się nie pomoże - zauważył Itachi.
-Prośby też nie pomogły - odgryzł się Madara. - Błagania tym bardziej.
-Próbuj dalej - stwierdził Itachi. - Nie zostało ci nic innego.
Madara westchnął tylko i znów spojrzał na Szarooką. Dziewczyna wydawała właśnie rozporządzenia kilku shinobim Suna. Stojący obok Kazekage tylko zatwierdził jej decyzje. Madara zmrużył oczy, a po chwili odwrócił wzrok, spuszczając spojrzenie ku ziemi.
-Zaatakowali Konoha - powiadomił nagle Zetsu, pojawiając się przy Kat.
-Itachi, Sasori, Deidara, Kisame! - wykrzyknęła tylko Kat.
Wytypowani natychmiast skierowali się ku bramie Okami.
-Atakują Kumo - Zetsu zerknął na Kat.
-Zetsu, Hidan, Konan, Kakuzu! - zawołała dziewczyna.
Shinobi zniknęli i zaraz obok Kat pojawił się Tobi.
-Nasilają ataki - zauważył. - Wysłałaś prawie wszystkich, Nee-chan.
-Prawie - wyłowiła jedno jego słowo.
-Atakują Suna - Zetsu pojawił się obok niej i zaraz zniknął.
Dziewczyna zacisnęła oczy.
-Zostań tu, Tobi - poprosiła go.
-Nee-chan, to głupie iść samej - zauważył maskmen. - Weź Sasuke przynajmniej.
-Sasuke jest w Konoha teraz - Szarooka pokręciła głową. - Dam sobie radę...
-Ja pójdę - zaoferował się Madara.
-Pójdę sama - rzuciła chłodno dziewczyna. - Tobi, pilnuj wszystkich.
Dziewczyna skoczyła w górę i wydostała się z tłumu shinobi. Madara westchnął ciężko i zerknął na Tobi'ego.
-Wrócę na kolację - zauważył. - O której by nie była.
Zanim chłopak zdążył go powstrzymać, Uchiha pobiegł za Kat. Tymczasem dziewczyna stanęła przed bramą Suna. Wokamina sam zdołał się wyzwolić i zaatakował oddziały Wyzwoleńców. Szarooka stanęła na piachu pustyni i przyglądała się poczynaniom demona. Spojrzała za siebie, gdy usłyszała odgłos teleportacji.
Zmrużyła nieco oczy i usiadła na piasku, odwracając wzrok.
-Przepraszam... - usłyszała nagle.
Zwiesiła nieco głowę i mimowolnie otoczyła ramiona rękoma. Poczuła, jak przy niej siada Madara.
-Kat-chan, przepraszam - powtórzył.
-Dlaczego? - zapytała. - Dlaczego mnie zostawiłeś?
-Bo byłem głupi - przyznał. - Nie powinienem cię zostawiać... wtedy Hashirama...
Westchnął ciężko i przymknął nieco czarne oczy.
-Jestem przeklętym, Kat-chan - przyznał. - W moich żyłach płynie przeklęta krew. Nie mogłem pozwolić, żebyś związała się z półdemonem. Nikt by nie chciał syna demona. Przeklętego... złego.
-Jesteś idiotą, Madara - zauważyła nagle.
Uniósł oczy i spojrzał na nią zdziwiony. Szarooka tymczasem wstała i przywołała do siebie Wokamina, który powoli znikał, skończywszy już atak na Wyzwoleńców.
-Bardzo nisko oceniłeś mnie i... to, jak bardzo jestem zdolna kogoś kochać - stwierdziła jeszcze.
Wskoczywszy na grzbiet pomniejszonego Wokamina, skierowała wilka w stronę siedziby Akatsuki. Madara odprowadził dziewczynę spojrzeniem, aż zniknęła za horyzontem. Oparł podbródek o ramiona i spojrzał na piach pustyni.
Szarooka wróciła do siedziby i od razu wypatrzyła Tobi'ego. Chłopak właśnie organizował kolejne spotkanie kage. Szarooka potargała kruczowłosemu włosy i przytuliła go do siebie.
-Nee-chan? - zapytał nieco zdziwiony.
-Jesteś najlepszym bratem, Tobi - przyznała cicho. - Kocham cię, braciszku.
Chłopak przytulił ją do siebie i zamruczał jej coś do ucha. W końcu oboje odsunęli się od siebie i skierowali na spotkanie kage. Szarooka stanęła za Nagato, za którym to znajdowała się duża tablica, zapełniona masą znaków, liczb i strzałek. W końcu zebrali się wszyscy przywódcy Wiosek i członkowie Brzasku. Madara zajął miejsce między Itachi'm, a Tobi'm i spojrzał tępym wzrokiem w stół. Z tyłu, pod ścianą, stali co ważniejsi jounini. Szarooka zdołała zauważyć ubranego na zielono mężczyznę, przy którym stał chłopak niemal identycznie ubrany i uczesany. Kat poznała w mężczyźnie shinobi Konohy, z którym walczyła podczas pierwszej wizyty z Itachi'm i Kisame w Liściu. Obok stał brodacz, którego nieomal zabił Hidan. Mężczyzna trzymał w ustach dymiący papieros i spoglądał dziwnym wzrokiem to na Kat, to na Hidana.
-Mamy już plan rozmieszczenia sił - zaczęła Kat. - Zmieniło się nieco od ostatniego razu. Na początek... Pierwszy Sakryfikant, Sasori oraz Drugi, Kakuzu... zaczniecie atak od obejścia sił. Zatrzymacie się mniej więcej na połowie szerokości i zaatakujecie. W tym czasie dwie grupy, Ósmego Sakryfikanta, Hidana i Szóstego, Itachi'ego zaatakują oddziały Wyzwoleńców od tyłu. Reszta zacieśni krąg. W ten sposób powinniśmy pokonać wszystkich.
-Kto układał ten plan? - zapytał Kakashi.
-Dziewiąty Sakryfikant - odpowiedziała Szarooka, wskazując na Tobi'ego.
-Jest... - zaczął jakiś chłopak, stojący w tłumie jouninów. - ...banalny.
Szarooka uniosła wzrok i spostrzegła, że odzywającym się jest młody shinobi Liścia, z którym kiedyś walczyła razem z Hidanem i Kakuzu. Chłopak był wówczas z brodatym mężczyzną i dwoma pomocnikami.
-Jak masz na imię? - zapytała go.
-Shikamaru z klanu Nara w Konoha - odpowiedział.
-Władcy Cienia - zauważyła Szarooka. - Wyzwoleńcy nie będą się spodziewali takiego obrotu sprawy. Po mnie i Tobiramie Uchice spodziewają się skomplikowanych planów, zasadzek i spisków. Prosta walka ich zdezorientuje. Poza tym... oni lekceważą naszą potęgę. A to podstawowy błąd.
-Ale my nie znamy ich - zauważył Shikamaru. - Nie wiemy o nich zbyt wiele. Mogą nas czymś zaskoczyć równie dobrze, jak otwarta walka może zaskoczyć ich.
Szarooka skinęła głową z uśmiechem i przejechała ręka przed tablicą tak, że z tej zniknęły plany wojny.
-Dlatego poszerzamy waszą edukację - zauważyła, a na planszy pojawił się duży pies o ptasich skrzydłach. - To jest lupak. Szybki i przebiegły, ale łatwo go pokonać. Wystarczy...
Przetarła zmęczone oczy i usiadła na wolnym krześle. Obok niej niemal natychmiast usiadł Sasuke. Szarooka spojrzała na niego i uśmiechnęła się nikle.
-Co ci, młody? - zapytała.
-Justyś chce walczyć - zauważył Sasuke. - A jeśli...
-Będzie z tobą - przerwała mu Kat. - Poza tym mam dla ciebie mały prezent, Sasuke. Chodź ze mną.
Wstała i wyszła z sali, kierując się na bojówkę. Sasuke natychmiast poszedł za nią. Dziewczyna stanęła przed nim.
-Zrań się w palec... - poleciła. - ...a teraz wykonuj pieczecie. Baran, Koń, Szczur, Tygrys, Szczur, Tygrys, Baran, Wilk.
Uchiha wykonał szereg znaków i za poleceniem Kat uderzył ręką w ziemię. W kłębie dymu pojawił się duży, czarny wilk o niebieskich oczach i orlich skrzydłach za sobą.
-Ma na mię Aro - zauważyła Kat. - I jest twój, Sasuke.
Wilk zniżył nieco łeb i wtulił go w ramię Uchihy. Zwierzę było duże, a w kłębie nawet przerastało chłopaka.
-Będzie was chronił - Kat pogłaskała wilka po boku. - To syn Wokamina. Ma dziwny charakter, ale da się z nim wyżyć.
-Nie jestem dziwny! - zaprzeczył szybko Aro. - Sama jesteś dziwna! Z tobą to się nie da nawet wytrzymać!
-On mówi! - zawołał Sasuke.
-Ignorant... - skwitował Aro.
-Nie obrażaj się, futrzaku - Szarooka uśmiechnęła się pod nosem. - I weź się zmniejsz. Nie będziesz taki duży łaził.
Aro prychnął, ale posłusznie zmniejszył rozmiary tak, że teraz był wielkości zwykłego psa. Nagle do sali ktoś wpadł. Kat rozpoznała Naruto, który przechylił się przez barierkę tarasu.
-Posłaniec od Wyzwańców! - krzyknął.
Szarooka natychmiast doskoczyła do blondyna.
-Jak? - zapytała.
-Czeka przed bramą Konoha - powiadomił Uzumaki. - Chce paktować z tobą.
Szarooka szybko wybiegła z siedziby i zawoławszy także Tobi'ego, Hidana i Itachi'ego, skierowała się wraz z nimi do Liścia. Przetereportowali się tam w ciągu kilku sekund i stanęli przed bramą Konoha. Szarooka zmrużyła oczy, widząc, z kim przyszło jej paktować.
-Peritos... - rzuciła.
-Dealupus - odpowiedział jej natychmiast.
Stojący za jego plecami Rafał Supien i Gabriel Adules skinęli krótko ku niej głowami.
-Ty, chcesz paktować? - zapytała Peritosa. - Niepodobne do ciebie.
-Nie przyszedłem paktować - zaprzeczył. - Przyszedłem usłyszeć od ciebie słowa poddaństwa, Katharsis.
-Marzenie - stwierdziła.
Peritos uniósł hardo głowę i dopiero wtedy zauważył stojącego za Kat Tobi'ego.
-Uchiha... - zauważył. - Brakuje nam ciebie, Tobirama.
-Mnie was nie bardzo - stwierdził chłopak.
Michał zacisnął mocno szczękę i zmrużył oczy.
-Poddajcie się - polecił. - Inaczej was zmiażdżymy.
-Uważaj na słowa - warknęła w jego stronę Kat. - Połowa twoich Wyzwańców drży od samego dźwięku mojego imienia. Jestem Heroldem Zemsty i Zwiastunem Pożogi. Nie bądź głupi i sam opuść ten świat.
-Ty... - zaczął.
Przystąpił krok w przód, jednak to samo zrobili za plecami Szarookiej Hidan i Itachi, więc Peritos zatrzymał się po pół metrze.
-Zginiesz - zauważył, patrząc na Kat. - Zginiesz i tylko psy będą targać twoje ciało po piachu pustyni. Nawet pamięć po tobie nie zostanie.
-Nie... - zaprzeczyła. - Ja co najwyżej będę tańczyć z bogami upadłymi. Ale o mnie nigdy nie zapomną. Nie o mnie. Choćby ten świat miał spłonąć, oni o mnie nie zapomną. To ty będziesz tym, o którego historia się nawet nie upomni. Jutro nie pozostanie po tobie nawet ślad. Napatrz się na jutrzejszy wschód, bo będzie twoim ostatnim.
Dziewczyna odwróciła się i minąwszy Hidana i Itachi'ego, weszła na teren Konoha. Gdy zerknęła w tył, trójki Wyzwoleńców już nie było.
Bój o nowy Świt. Bój o nowy Dzień.
Itachi zerknął na swój nowy oddział. Kakashi Hatake właśnie poprawiał zapięcie katany. Kotetsu i Izumo, współpracująca ze sobą para, rozmawiała szybko szeptem. Stojący obok nich Gemna przegryzał tylko swoją wykałaczkę.
-Ruszamy... - rzucił Itachi.
Hidan skierował się cicho naprzód i dał znak swojej grupie, że mogą podążyć za nim. Gai i Lee, dwójka posługująca się taijutsu cicho dołączyła do Jashinisty. Zaraz za nimi przemknęli się Shizune i Iruka.
-Pamiętacie, jak macie walczyć? - zapytał Hidan.
-W chmurach zła - odpowiedział Lee.
-W porządku - skinął głową Jashinista. - I tego się trzymajcie.
-Schylcie się - polecił Sasori.
Trójka shinobi Piasku wykonała jego polecenie, chowając się za grupą skał. Sasori usiadł na ziemi i wyjął z kieszeni zwój. Spojrzał na Kankurou i wręczył mu przedmiot.
-To Wielki Smok - powiedział. - Przyda ci się. Wiem, że może ci być ciężko, ale steruje się go niemal myślą. Uważaj na niego, bo nie do końca jest mój.
Chłopak skinął głową i zawiesił zwój na pasach za plecami.
-Gaara, ty używasz własnych technik, ale pamiętaj, że Shukkaku jakby co ci pomoże - Akasuna skierował się do Kazekage. - Was będę wspomagał w walce Fuuton.
Temari i Asuma skinęli głowami.
Kakuzu zacisnął pięść i zerknął na swoją drużynę. Trójka młodych shinobi Liścia, w tym Shikamaru, rozmawiali ze sobą cicho.
-Jakby co otoczy was ciemność - zauważył spokojnie Kakuzu. - Pamiętajcie, że macie walczyć z nią, nie przeciw niej.
Skinęli posłusznie głowami.
-Jak się ta wasza drużyna nazywała? - zapytał ich.
-Ino-Shika-Cho - odpowiedziała blondynka.
-Wasi dziadkowie też walczyli razem - zauważył Kakuzu. - Nieomal mnie zabili. Chodźcie, już czas na nas.
Szarooka stanęła na szycie wzgórza, skąd doskonale widać było wojska Wyzwoleńców. Potężne oddziały, rozciągające się na przestrzeni kilkuset kilometrów, powoli przesuwały się naprzód.
-Wszyscy są gotowi, Kat - przy Szarookiej pojawił się Zetsu.
-Pięć minut i niech Sasori i Kakuzu atakują w pełnej postaci demonów - poleciła. - Spiesz się, Zetsu.
Złotooki skinął głowa i zniknął pod ziemią. Przy dziewczynie stanął Madara. Jego wzrok cały czas uciekał gdzieś w prawo, tam, gdzie prawdopodobnie stał jego syn.
-Nie martw się o niego - rzuciła nagle. - On jest o wiele silniejszy niż byś przypuszczał.
-Zauważyłem - stwierdził cicho. - Nie tylko o niego się martwię.
-Więc? - zapytała.
-Nie chcę cię stracić, Kat-chan - wyszeptał.
-Aby nie stało się to dawno temu? - podsunęła.
Spojrzał na nią uważnie, przełykając ślinę. Spuścił w końcu wzrok i westchnął.
-Być może... - wyszeptał.
Szarooka nie spojrzała ani razu na Uchihę. Jej wzrok prześlizgiwał się po wojskach Wyzwoleńców. Dziewczyna z daleka zauważyła oddziały wampirów i wilkołaków. Lupaki, gryfy i hydry także gdzieniegdzie unosiły swoje łby. Szarooką zastanowił jeden osobnik w oddziale środkowym. Był to wysoki mężczyzna o nietoperzych skrzydłach, otoczony dziwną chmurą magii.
W końcu dziewczyna zarejestrowała ruch po obu stronach końcowych oddziałów Wyzwoleńców. Ponad linią lasu pojawiły się dwa demony. Brązowo-pomarańczowy Shukkaku od razu zaatakował potężnymi podmuchami powietrza i falą piasku. Kat zdołała dostrzec miliony marionetek Sasori'ego i własnego Smoka. Z drugiej strony pojawił się Nekomata, wspomagany przez odział Ino-Shika-Cho.
Szarooka zmrużyła oczy i mimo rozpoczynającej się walki, skupiała się na postaci dziwnego mężczyzny ze skrzydłami. Pierwszy raz widziała kogoś takiego.
-Na co patrzysz? - zapytał ją nagle Madara.
-Tam - wskazała ręką na skrzydlatego. - Nie wiem, kim jest.
Madara uaktywnił swój sharingan i zmrużył oczy. Nagle cofnął się o krok i jęknął głośno.
-Mój Boże, nie... - wyszeptał. - Tylko nie on.
-Madara? - zapytała.
-Tylko nie on... - jęknął.
-Madara, kto to? - zapytała go, niemało przerażona.
-To... - zaczął. - ...to mój ojciec...
Hidan zerknął w górę i poczuwszy napływ gorącego powietrza znad pustymi, zaprawionego dużą dawką chakry, dał znak reszcie. Jego drużyna rozpierzchła się na boki, a on sam złożył szereg pieczęci. Po kilku minutach stał już na głowie w pełni uformowanego ośmioogoniastego demona.
-Dawaj na nich! - zaśmiał się.
Demon zaryczał i ruszył na Wyzwoleńców. Z lewej strony Hidana pojawiać się zaczął powoli Raiju Itachi'ego. Potężne wyładowania elektryczne zmiotły z powierzchni ziemi kilka oddziałów Wyzwoleńców. Naprzeciw Hidana i Itachi'ego, po drugiej stronie kolumn wojsk Wyzwańców, zaczęły pojawiać się pozostałe demony. Kaku Deidary, Hokku Konan, Isonade Kisame, Kyuubi Tobi'ego i Sokou Zetsu. Jashista zmrużył oczy, gdy nie zdołał dostrzec największego z ogoniastych. W końcu jednak i Wokamina pojawił się na polu walki, głośnym wyciem oznajmiając swoją obecność.
-Jak to twój ojciec? - zapytała go, biegnąc po miękkim grzbiecie Wokamina.
-Tak po prostu - syknął. - Mój zakichany tatuś demon! Sojobo Tegu, demon Uchiwa.
-Uchiwa? - zapytała zdziwiona.
Skinął głową i zatrzymał się nagle. Szarooka także stanęła i spojrzała na Madarę. Uchiha westchnął ciężko.
-Nie idź za mną - rozkazał. - Tegu to nie przeciwnik dla ciebie.
-Taki słaby? - zapytała.
-Kat, ja nie żartuję - warknął rozeźlony. - Nie zbliżaj się do niego!
-Nie będziesz mi rozkazywał, Madara - stwierdziła chłodno.
Uchiha westchnął i podszedł do dziewczyny. Oboje mało co utrzymali się na grzbiecie Wokamina, gdy wilk skoczył gwałtownie w przód. Uchiha złapał dziewczynę za ramiona i spojrzał jej w oczy.
-Nie znasz go - zauważył. - Kat, on jest zbyt niebezpieczny...
-I właśnie dlatego cię nie zostawię - stwierdziła. - Nie chcę cię zostawiać, Madara. Ja... chcę iść z tobą.
Kruczowłosy jęknął głośno i opuścił ręce.
-Kat, błagam... - wyszeptał.
-Madara, bądź rozsądny - stwierdziła dziewczyna. - Skory ty go nie pokonasz sam, pokonamy go oboje. Dwoje ludzi zdziała więcej.
-Ty nawet nie masz teraz chakry - zauważył.
Zamrugała nieco oczyma, zaskoczona, że wie o jej słabym punkcie.
-Bez Wokamina nigdy nie miałaś chakry - westchnął Madara. - Ty nie masz chakry, Kat. To Wokamina ci jej użycza. Teraz jesteś niemal bezbronna, Kat.
-Nieprawda - zaprzeczyła szybko. - Mam taijutsu. I magię...
-Kat... - zaczął.
-...i mam ciebie - dokończyła.
Tym razem to on zamrugał oczyma, zaskoczony jej słowami.
-Nie zostawiaj mnie - wyszeptała, wtulając się w niego. - Nie chcę, żebyś mnie zostawił, Madara. Błagam cię, weź mnie ze sobą, Madara.
Uchiha przytulił ją mocno do siebie.
-Niech mi Bóg wybaczy... - wyszeptał. - Chodź...
Pociągnął dziewczynę za sobą, biegnąc szybko po grzbiecie Wokamina. Zeskoczyli w końcu z demona i wylądowali na ziemi. Ledwo przebiegli kilkanaście metrów, a Madara zatrzymał się, odskakując z Kat na bok.
-Synu mój... - usłyszeli.
Tobi skoczył wprzód i wykonał kolejną, nie wiedzieć już którą z kolei, technikę Katon. Kolejni przeciwnicy rozpierzchli się przed dewastującym atakiem ognia. Z prawej strony chłopaka walczył geniusz klanu Hyuuga, niejaki Neji. Z lewej natomiast, z pomocą dwóch chłopaków, Shino Aburame i Kiby Inuzuki, walczyła Hinata Hyuuga.
-Katon! - zawołał kolejny już raz. - Smok Ognisty!
Potężny płomień w kształcie smoka uderzył w nadchodzącą falę rozwścieczonych gryfów. Zwierzęta zawyły przeciągle i uciekły. Większość jednak nie była już nawet zdolna do błagalnych pisków.
Nagle Tobi skoczył w górę, chroniąc się przed atakiem wyrzuconej dzidy. Opadł na skałę i spojrzał na swojego kolejnego napastnika.
-Mistrzu Adules... - uśmiechnął się ironicznie. - ...jak miło znów cię widzieć.
-Nawzajem, Tobirama... - szatyn wyjął dzidę z ziemi.
-Rozpieszczasz mnie, Mistrzu - zauważył chłopak. - Przez ponad sześćdziesiąt lat nie widziałem cię ani razu, a przez dwa ostatnie dni pojawiasz się aż dwa razy. To takie... humorystyczne, Mistrzu.
Gabriel uniósł nieco brew.
-Zawsze miałeś serce swojej siostry - zauważył Adules. - Nigdy nie miałeś choć krzty szacunku do nas, Tobirama.
-Nie ma się szacunku do głupców - zauważył kruczowłosy. - Do kłamców. Do morderców. Do zła... i to takiego zła, które mieni się dobrym.
Adules zmrużył oczy i zacisnął mocniej rękę na broni. Zaatakował Uchihę, a Tobi zablokował cios i spojrzał w oczy byłego nauczyciela.
-Ty i twoja siostra... - zaczął Gabriel. - ...jeszcze dziś polegniecie.
-Ja i moja siostra... - Tobirama wyjął jedną ręką sztylet. - ...jeszcze dziś zwyciężymy.
-Synu mój... - usłyszeli.
Przed nimi pojawił się wysoki mężczyzna o białych włosach, długim, zakrzywionym nosie i parze ciemnych skrzydeł, wyrastających z ramion. Jego złośliwy uśmiech nie wróżył niczego dobrego dwójce.
-Madara-kun... - zaczął sykliwym głosem Tegu. - ...a to któż taki?
-Nie twój zakichany interes! - warknął w jego stronę Madara.
-Z szacunkiem do ojca, synu - skarcił go Sojobo.
Madara zmrużył tylko oczy i osłonił ramieniem Kat. Szarooka posłusznie stanęła za Uchihą, wpatrując się w oczy Tegu. Nagle poczuła ostry ból czaszki. Upadła na kolana, krzycząc przeraźliwie.
-Przestań! - syknął Madara w stronę Tegu. - Przestań do cholery!
Sojobo zaśmiał się, a Szarooka jęknęła przeciągle. Ból w czaszce zelżał. Madara pomógł wstać dziewczynie i objął ją ramieniem.
-Nie patrz mu w oczy - polecił, szepcząc do ucha Kat. - Nie bój się, Kat.
Dziewczyna zacisnęła zęby i wczepiła palce w koszulę Uchihy. Sojobo Tegu natomiast usiadł na jednym z pni i przyjrzał się parze.
-Zastanawiające... - zaczął. - ...półdemon ma dziewczynę. I to marną dziewuchę bez chakry.
Madara zacisnął zęby i zerknął w bok. Kilkanaście metrów obok nich przez las przemknął młody shinobi Liścia. A więc krąg, otaczający Wyzwoleńców powoli się zacieśniał, a oni, Madara, Kat i Tegu, powoli pozostawali poza jego linią.
-Synu... pozwoliłeś sobie na miłość? - zapytał Madarę Sojobo. - To przecież tylko osłabia. Nikt nie może być doskonałym wojownikiem, oglądając się na innych. Aby być idealnym trzeba przestać czuć cokolwiek do postronnych.
-Dlatego nawet nie spojrzałeś na moją matkę? - zapytał go Madara. - Nigdy na nią nie patrzyłeś... widziałeś ją, ale na nią nie patrzyłeś. Ty nie patrzyłeś na nikogo.
-Ach, twoja matka... - westchnął Tegu, wstając powoli. - Była mi potrzebna tylko do jednego... miała urodzić mi ciebie. Więcej nie trzeba było. Twoje rodzeństwo było już tylko zabezpieczeniem na wypadek, gdyby tobie coś się stało. A twoja matka... cóż... miłość osłabia.
Madara spojrzał spode łaba na Tegu i przesunął Kat za siebie. Osłonił ją jedną ręką, a drugą dobył katany.
-Już raz ze mną walczyłeś, synu mój - zauważył Sojobo z dziwnym uśmiechem, rozkładając ręce i czarne, podobne do nietoperzych skrzydła. - I już raz przegrałeś. Po co robić tak dalej? Madara... oddaj mi swoje ciało i żyj we mnie. A wtedy nie tylko, że będziesz miał siłę i moc. Będziesz miał cały świat. Cały świat dla siebie. I wszystko co na tym świecie istnieje, będzie twoje. Wszystko. Będziesz mógł mieć każdą ziemię, każde drzewo, każdy powiew wiatru... będziesz wolny. Będziesz mógł mieć dla siebie każda kobietę. Na cóż tu miłość?!... Tylko szumi w głowie i mami głupimi obietnicami, synu. Będziesz miał każdą kobietę dla siebie... nawet tę tam...
-Milcz... - wysyczał Madara.
Tegu zamknął usta, choć uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Ależ ty ją kochasz - zauważył Sojobo. - Synku...
Uchiha chwycił pewniej katanę.
-Nie rób tego, synu - poradził mu Tegu. - Po prostu mi się poddaj. Po cóż tu jakaś walka?
-Nie jesteś moim ojcem - zauważył Madara. - Więc nie nazywaj mnie swoim synem.
-Nie zostawiasz mi wyboru, Madara - zauważył Sojobo. - Tym razem nigdzie mnie nie uwięzisz. Tym razem będziesz mój, Madara...
Demon rozłożył skrzydła i skoczył wprzód, wprost na dwójkę.
Walka z tym, który zwie się ojcem.
Hidan szarpnął linką kosy i płynnym ruchem wyjął broń z martwego już Wyzwoleńca. Zamachnął się bronią i skoczył na kolejnego przeciwnika, tym razem dużego wilkołaka o zakrwawionym pysku. Po chwili wilkołak upadł martwy u stóp Jashinisty, a dziura w jego brzuchu ziała złowieszczo.
Białowłosy zerknął w bok i skoczył na kolejnego przeciwnika, który zagrażał jednemu z ludzi jego grupy. Kosa mignęła przed oczyma Iruki, a przeciwnik zwalił się martwy na ziemię. Na wymianę podziękowań nie było czasu - kolejni rywale napływali zbyt dużą falą.
Jashinista dał znak do wycofania się i przekazał wiadomość Hachibi'emu. Demon zaraz zaatakował miejsce, które dopiero co opuścili. Hidan skierował drużynę na kolejny rewir. Ledwo co pokonał kilkanaście metrów, a na jego plecy spadł kolejny przeciwnik. Hidan zrzucił go z siebie szybko i przyjrzał mu się dokładnie.
Był to ten sam mężczyzna, którego Jashinista widział przed bramą Konoha, w momencie, gdy Kat rozmawiała z poselstwem Wyzwoleńców. Był to ich przywódca, Michał Peritos, wysoki brunet o mroźnym spojrzeniu.
-Gdzie jest ta zakichana gówniara? - zapytał Hidana.
-Aby pan o Katuś mówi? - zapytał śpiewnie Hidan, okręcając wokół ręki kosę.
-Gdzie ona jest? - wysyczał Peritos.
-Nie ten rejon - przyznał Jashista. - Ona po drugiej stronie.
-Więc najpierw zabiję ciebie, a potem zajmę się nią - zauważył Michał.
Hidan zaśmiał się i skrzyżował kosę z mieczem Peritosa.
-A to ciekawe... - przyznał. - ...bo zwą mnie Ósmym Sakryfikantem Nieśmiertelności.
Sojobo rozłożył skrzydła i skoczył wprost na Madarę i stojącą za nim Kat. Uchiha powstrzymał go ciosem katany, której Tegu uniknął o cal. Demon skierował swój atak na Szarooką, dziewczyna jednak odskoczyła w bok. Zza pleców wyciągnęła dwa miecze i zamachnęła się nimi lekko. Tegu zalśniły dziwnie oczy i demon zaatakował najpierw Madarę. Uderzywszy syna mocno w brzuch, skierował swoje kroki w kierunku Kat.
-Milutka... - stwierdził.
Szarooka złożyła miecze do siebie tak, że scaliły się one i dały tym samym jeden, cięższy miecz o granatowym ostrzu. Wokół ciała dziewczyny pojawiły się chmury chaosu. Sojobo skoczył w górę i nagle pojawił się za Szarooką. Chciał złapać ją wpół, ale jego palce, zakończone pazurami, zacisnęły się tylko na powietrzu.
-Nie jesteś taki szybki - zauważyła Kat, stając za demonem. - A twoją teleportację słychać na kilometr.
Demon szybko odskoczył od dziewczyny i zerknął na nią.
-Szybko się pozbierałaś po mieszaniu ci w umyśle - zauważył Tegu.
Szarooka wzruszyła ramionami i podeszła do Madary, pomagając mu wstać. Uchiha wykaszlał trochę krwi i spojrzał wściekły na Sojobo.
-Jesteście tacy dziecinni - zauważył Tegu. - Wy naprawdę myślicie, że możecie mnie pokonać...
Itachi skręcił kark jakiejś wiedźmie, zanim ta zdołała wypowiedzieć swoje zaklęcie. Kolejny przeciwnik, rosły wampir o dużych kłach, także nie sprawił mu większych problemów. Odciętą od jego tułowia głowę rzucił w kierunku kolejnego przeciwnika, młodej dziewczyny w zwiewnych szatach. Wyzwoleńczymi krzyknęła przerażona, a w tym czasie Itachi skoczył za jej plecy i szybkim ruchem poderżnął jej gardło.
Zagwizdawszy na palcach, wykonał kilka gestów i szybko opuścił pole walki. Po kilku sekundach w tym miejscu uderzył piorun, raniący oddziały Wyzwoleńców.
Nagle Itachi, biegnący w kolejny rewir walki, zatrzymał się i o cal uniknął miecza kolejnego przeciwnika. Spojrzał na niego i rozpoznał jednego z trzech Wyzwoleńców poselstwa sprzed bram Konoha. O ile dobrze pamiętał z późniejszych słów Kat, miał on na imię Rafał Supien.
-Gdzie Dealupus? - zapytał spokojnie niebieskooki.
-A bo ja wiem - rzucił Itachi, uśmiechając się pod nosem. - Ja jej nie pilnuję.
Supien nagle zaatakował, tnąc mieczem powietrze. Itachi sparował cios kunai i odskoczył w tył.
-Gdzie jest Dealupus? - zapytał ponownie Rafał.
-Nawet gdybym wiedział, nie wydałbym ci jej - zapewnił Uchiha. - Więc zrób mi tę łaskę i walcz, a nie gadaj.
Sasuke skoczył wprzód i jednym cięciem katany powalił kolejnego przeciwnika. Następnego, dużego psa o rudej barwie i krwawej pianie, toczonej z pyska, pozbawił głowy i ścierwo odrzucił na bok.
-Sasuke! - usłyszał nagle.
Odwrócił się od razu i jedną ręką zatrzymał atakującego go Wyzwoleńca. Rzucił mężczyznę o drzewo i podbiegł do Justyny, która siedziała na kilkumetrowej wielkości Aro. Wilk ze znudzeniem pluł co chwila Katonami w stronę przeciwników.
-Justyś, co ci? - zapytał spanikowany Sasuke.
-Patrz, jaką Aro ma miękką sierść - zawołała Totus. - Ale mięciutka! Prawie jak twoje włoski, Sasuke. I w ogóle on taki ciepły...
Uchiha uniósł nieco brew i westchnął ciężko.
-Kochanie... mamy teraz wojnę... - zauważył. - ...i bardzo ważną bitwę.
-No wiem przecież - ofuknęła go.
Sasuke pocałował ją w czoło. Totus zeskoczyła z nim z Aro i stanęła do boju. Sasuke co rusz osłaniał niebieskooką, nie pozwalając jej nawet na zwykłą konfrontację z przeciwnikiem.
-Sasuke... - jęknęła w końcu, gdy kolejnego wilkołaka Uchiha sprzątnął jej sprzed nosa.
-Tak, kochanie? - Uchiha zerknął na nią katem oka.
-Nie jestem sierotą - zauważyła. - Dam sobie rade na wojnie.
Wyminęła Sasuke, mimo jego błagalnego wzroku i zaatakowała jakiegoś chłopaka. Brunet osłonił się i złapał ją za rękę, przyciągając do siebie. Uderzyła go w twarz, odskakując na bok.
-Zajęta jestem, gdzie się pchasz?! - warknęła.
Brunet otarł krew spod nosa i spojrzał na nią zaskoczony.
-Ty... ale ty przystojny jesteś - zauważyła nagle Totus.
Sasuke niemal natychmiast odwrócił się do Justyny i spojrzał wściekłym wzrokiem na bruneta. Tamten tylko zamrugał oczyma i wzruszył ramionami.
-Kochanie, zostaw go - Sasuke zaczął iść w stronę bruneta.
-Ale czemu? - zapytała go, stając mu na drodze. - On fajny jest, mogę się nawet z nim umówić. Nie jestem twoją żoną.
-Jeszcze... - zauważył nagle Sasuke, wpatrując się w oczy Totus.
-...długo nie - dokończyła za niego.
Uchiha złapał ją w pasie i okręcił wokół własnej osi, ostawiając na bok. Chciał zaatakować bruneta, ten jednak już uciekł przed dewastującym atakiem Aro. Wilk bawił się w najlepsze, podpalając co rusz spodnie kolejnym Wyzwańcom.
-Ej, mój brunet... - jęknęła Totus.
-Kochanie, przecież masz mnie - zauważył Sasuke.
-A tam, ciebie... - westchnęła. - Nie jestem twoją żoną, Sasuke!
-Zostań moją żoną - poprosił.
Niebieskooka spojrzała na niego zaszokowana, a Sasuke uśmiechnął się pod nosem.
-Wyjdź za mnie... - wyszeptał.
Demon skoczył naprzód, bijąc powietrze mocnymi skrzydłami. Szarooka wyskoczyła ponad ramieniem Madary i starła się z Tegu w powietrzu. Oboje upadli na ziemię pod wpływem uderzenia. Szarooka wbiła w brzuch Tegu swój sztylet, a demon mocno kopnął ją w brzuch. Uderzyła boleśnie o drzewo i złapała się za bolące miejsce, dysząc ciężko. Na Sojobo skoczył Madara, wbijając mu katanę po samą rękojeść w bark tak, że broń wyszła bokiem. Tegu zawył głośno i przejechał pazurami po ramieniu Uchihy. Madara odskoczył, trzymając się za rozszarpaną rękę. Tegu wyjął z ciała ostrza i odrzucił je na bok.
-Zaczynacie mnie wkurzać - zauważył.
W jego ręce pojawił się czarny płomień. Kula pomknęła ku Madarze, jednak Uchiha ominął ją szybko. Szarooka zauważyła, że Madara aktywuje swój mangekyou. Już chciała zrobić to samo, gdy jej ciało zareagowało na to ostrym bólem układu nerwowego - brak chakry dał o sobie boleśnie znać. Dziewczyna zgięła się wpół, zaciskając mocno zęby. Szybko jednak zebrała się i wyprostowała.
-Innake dte! Darewo! Annaiweo! - krzyknęła, przypominając sobie słowa, których nauczył ją Zetsu. - Innake dte! Darewo! Annaiweo!
Sojobo odwrócił się i rozszerzył oczy ze zdumienia. Z drzew wokół Kat zaczęły wydostawać się zielone pasma chakry, które szybko wchłaniały się w ciało Szarookiej. Dziewczyna uniosła oczy, w których lśnił szkarłat sharingana.
-Jak? - zapytał zaskoczony Tegu.
Nagle został z dwóch stron zaatakowany przez Kat i Madarę. Dwójka, podniósłszy swoje bronie, odrzucone wcześniej przez Sojobo, wcisnęła ostrza w ciało demona. Tegu zawył z bólu i rozłożył skrzydła, a dwójka odskoczyła od niego.
-Katon! - krzyknęli oboje, składając pieczecie. - Kula Ognia!
Ciało demona spowił ogromny płomień, podsycany przez dwie osoby. Gdy ogień osłabł, zauważyli na wpół spalone ciało Tegu. Demona patrzyła na nich przekrwionymi oczyma. Zawył głośno tak, że aż zatrzęsły się drzewa wokoło.
-Ty pierwsza... - wskazał na Kat.
Dziewczyna nie zdążyła się odsunąć, gdy demon teleportował się tuż przed nią. W jej nozdrza uderzył swąd palonego ciała. Tegu spojrzał Szarookiej w oczy i uśmiechnął się wrednie. Kat upadła u jego stóp, wijąc się szaleńczo. Trzymała się za głowę i krzyczała przeraźliwie. Madara skoczył na Tegu, ale demon powstrzymał go, wyciągając rękę i łapiąc go za szyję. Uchiha jęknął głośno i próbował odciągnąć na bok demona.
-Patrz... - syknął do niego Tegu. - Teraz patrz jak ta twoja durna miłość ginie!
Sojobo zaśmiał się i wzmocnił swój atak tak, że Szarooka zaczęła jeszcze przeraźliwiej krzyczeć. Gardło Madary było niemal miażdżone pod naporem palców Tegu. Uchiha z trudem łapał powietrze, patrząc załzawionymi oczyma, jak u stóp Sojobo wije się w szaleńczym bólu Kat.
-Zostaw ją... - jęknął Madara.
-Za późno na prośby - stwierdził Tegu. - Zabije ją jak ścierwo!
-Woooookaminaaaaaa! - krzyknęła Kat. - Wooookaminaaaaaa!
Dziewczyna zawyła z bólu. Nagle za ich plecami rozległ się szum.
-Zostaw ją - usłyszeli.
Sojobo odwrócił się, tym samym kończąc technikę Szaleńczego Umysłu. Zmrużył oczy, widząc stojącego z tyłu mężczyznę. Był to brunet o ciemnych oczach.
-W-wokamina... - wyszeptała cicho Kat.
-Już dobrze, Kateńka... - brunet uśmiechnął się.
-A ty tu czego? - warknął Tegu, rzucając Madarą o jakieś drzewo.
Uchiha zsunął się na wpół przytomny po pniu i spojrzał na Szarooką. Dziewczyna oddychała nierówno, dławiąc się powietrzem i własną śliną. Sojobo zrobił krok do przodu, ale powstrzymał go wzrok bruneta.
-Nie radzę... - zauważył czarnooki. - Za słaby jesteś dla mnie, królu Tegu.
-Takie ścierwa jak ty, łamię jedną ręką! - warknął Sojobo.
-Przed takimi jak ja, potężniejsi od ciebie drżą jak owieczki - poprawił go brunet.
Uchiha podniósł się i nie bacząc na rozmowę Tegu z brunetem, podszedł do Kat. Wziął dziewczynę na ręce i odskoczył z nią na bok.
-Kat... - zaczął. - ...Kat...
Wczepiła się mocno palcami w jego koszulę, łapiąc powietrze haustami. Uchiha przytulił ją do siebie, kołysząc w ramionach. Tymczasem na polanie Tegu powoli zbliżał się do bruneta. Mężczyzna uniósł tylko nieco głowę, a z ziemi wyrosły potężne kamienne słupy, które otoczyły Sojobo.
-Ty mnie nie... - zaczął Tegu.
-Milcz - skarcił go. - Nie masz nawet prawa wypowiedzieć słowa. Żegnaj, królu Tegu.
Sojobo rozszerzył nieco oczy, gdy z ciała bruneta wystrzeliły potężne pokłady skondensowanej chakry. Chaos uderzył w Sojobo i rozerwał demona od środka. Brunet uniósł nieco brew, a pozostałości po demonie rozpierzchły się na wszystkie strony świata. Mężczyzna podszedł szybko do siedzących niedaleko Kat i Madary. Spojrzał na Szarooką i potarł jej czoło ręką.
-Spokojnie, Kateńka... - wyszeptał. - ...To minie...
-Co on jej zrobił? - zapytał cicho Madara.
-To Szaleństwo Umysły Tegu - wyjaśnił brunet. - Tego się nie opisuje. Ale od tego można oszaleć. Na szczęście ta technika już nigdy nie będzie stosowana.
-Kim ty jesteś? - zapytał go Madara.
-Jak po mnie biegałeś, to nie bardzo takie pytanie ci do głowy przychodziły, Uchiho... - zauważył brunet. - Me imię Wokamina, jam jest tym, który chroni Chaos.
Madara rzucił nieco płochliwe spojrzenie ku brunetowi, ten jednak uśmiechnął się pod nosem.
-Pilnuj jej - powiedział. - Ja już sam jej pomogę wrócić do siebie...
Brunet rozpłynął się, a zamiast niego pojawiła się chmurka granatowego pyłu. Chaos wchłonął się w ciało Szarookiej, która tylko jęknęła cicho. Madara przytulił do siebie dziewczynę i pocałował ją w czoło.
-Madara... - usłyszał.
-Hm? - zamruczał.
-Wygraliśmy? - zapytała go.
-Nie mam pojęcia - przyznał. - Z Sojobo tak, ale czy wojnę wygraliśmy to nie wiem.
-Dowiesz się, prawda? - poprosiła.
Uchiha westchnął i wstał, biorąc na ręce dziewczynę.
-Dowiem się, Kat - potwierdził.
-Madara... - usłyszał cichy, bardzo cichy szept. - Ja... ja chyba cię kocham. Nadal cię kocham. To takie... dziwne. Przez tyle lat nie oduczyłam się ciebie kochać.
Uchiha stanął w miejscu i spojrzał na twarz dziewczyny. Szarooka powoli przymykała powieki, schylając coraz bardziej głowę.
-Powtórz... - poprosił.
-Ja... kocham cię - wyszeptała.
Kat zamknęła oczy i opadła bezwładnie w ramionach Madary. Uchiha westchnął ciężko i przytuliwszy do siebie bardziej dziewczynę, pocałował ją w czoło.
-Ja też cię kocham, Kat - wyszeptał. - Bardzo mocno.
Szare jak stal oczy wpatrywały się w kolejnego przeciwnika. Dziewczyna zaatakowała płynnym cięciem miecza i martw wróg upadł przy jej stopach. Nagle w jej umyśle rozległ się czyjś głos...
„Tegu zabity. Ruszy tyłek i szukaj tej przeklętej gówniary!”
Szarooka tylko westchnęła i ominąwszy kolejnego przeciwnika, pognała w stronę, gdzie po raz ostatni widziała dziesięcioogoniastego demona.
Skrywane sekrety.
Hidan wyjął zakrwawioną kosę z ciała bruneta i odrzucił ciało na bok. Trup upadł przy zmasakrowanym ciele jakiejś hydry. Jashinista przetarł czoło, zostawiając na nim krwawą smugę. Uniósł rękę i wykonał nią nikły gest. Jego drużyna natychmiast rozpierzchła się na wszystkie strony, a sam białowłosy szybko opuścił teren. Kilka sekund później miejsce to zalała fala chakry ośmioognoniastego.
-Kończy nam się chakra - zauważył Iruka, doskakując do Hidana. - A Gai i Lee szybko się męczą...
-Hachibi użyczy wam chakry i zregeneruje siły - rzucił Hidan. - Zostawcie to mnie...
Iruka skinął głową i odskoczył. Hidan przekazał wiadomość swojemu demonowi, a ten natychmiast przekazał chakrę jego drużynie. Hidan wskoczył na głowę demona i przyjrzał się polu walki. Odetchnął, widząc, że wojsk Wyzwoleńców wcale już tak dużo nie zostało...
-Co? - zapytała go głupio.
-Wyjdź za mnie - powtórzył.
Totus pokręcił głową.
-Co?! Nie! - zaprzeczyła. - Nie możesz tak... teraz, no?!... Nawet nie uklęknąłeś! A gdzie kwiaty? I pierścionek?!...
Uchiha nagle uklęknął przed Totus i wyjął znikąd niewielką stokrotkę.
-Pierścionek został w domu, wybacz - wyszeptał. - Justyś, wyjdź za mnie.
Totus zamarła. Otworzyła usta, ale nie zdołała wypowiedzieć ani jednego słowa. Sasuke wstał nagle i zablokował atak jakiegoś Wyzwańca, który chciał zanurzyć miecz w jego plecach. Uchiha okręcił katanę wokół ręki i wciąż patrząc w oczy Totus, zranił mężczyznę w nos. Napastnik zawył z bólu i upadł na ziemię, trzymając się za twarz.
-Justyś, proszę, odpowiedz... - wyszeptał Sasuke, wyrzucając kilka kunai w bok. - Mamy dość... napiętą sytuację, kochanie.
Dziewczyna wymruczała coś pod nosem, a Sasuke tylko uniósł brew.
-Kochanie, w tym rozgardiaszu słabo cię słychać - zauważył.
-Tak! - wykrzyknęła Totus, rzucając się na Sasuke.
Upadli razem na ziemię, dzięki temu unikając ataku chmury strzał.
-Kocham cię - wyszeptał Sasuke.
Tobi wyjął miecz z ciała byłego nauczyciela i westchnął ciężko.
-Wybacz... - rzucił.
Skoczył na głowę Kyuubi'ego i przekazał wiadomość lisowi. Demon uzupełnił zapasy chakry jego drużyny i zaleczył ich rany. Tobi zeskoczył z łba lisa i zaatakował kolejny oddział.
Supien upadł na kolana przed Itachi'm i z jękiem osunął się na ziemię. Z jego ust wypłynęła stróżka krwi. Mężczyzna był żywy, choć jego organizm był wyniszczony od wewnątrz przez potężną technikę Uchihy.
Itachi zwołał swoją drużynę i zostawiwszy nieprzytomnego Rafała na polanie, przeniósł się na kolejny rewir działań.
Madara przetarł czoło Szarookiej i mocno przytulił do siebie. Siedział na jakiejś skale, z dala od pola bitwy, tuląc do siebie Dealupus. Jego rozszarpane przez Tegu ramię mocno krwawiło, ale nie zwracał na to najmniejszej uwagi.
Nikły szelest wśród listowia zwrócił jego uwagę. Uchiha uniósł głowę i zacisnął jedną dłoń na ostrzu katany. Drugą ręką mocniej przycisnął do siebie Szarooką. Na polanę nagle wyskoczyła jakaś postać, a Madara rozszerzył oczy ze zdumienia. Dziewczyna miała na sobie lekką, choć mocną zbroję, przewiązaną w pasie czerwoną szarfą. Złote włosy opadały na ramiona, a szare oczy rozglądały się zaciekawione wokoło. Nieznajoma była wręcz bliźniaczo podobna do Kat. Różniły się tylko jednym... obca miała na policzku dziwny znak.
Dziewczyna nagle zwróciła wzrok na miejsce, gdzie siedział Madara z Kat. Uchiha niemal natychmiast odsunął od siebie Szarooką i stanął przed nią z kunai gotowym do walki. Nieznajoma zerknęła za jego ramię.
-Oddaj mi ją - poradziła.
-Nie licz na to - warknął Madara. - Kim ty w ogóle...
Nagle na polanę wpadł także Kakashi. Hatake zatrzymał się na wprost nieznajomej i zamarł.
-Vi-Victoria... - wyszeptał.
-Kakashi? -zapytała go.
Hatake zamrugał nieco oczyma i skinął głową. Dziewczyna nagle wtuliła się w szarowłosego.
-Kakashi! - wykrzyknęła.
-Victoria, co ty tu robisz? - zapytał ją Hatake.
-Kazali mi walczyć - zauważyła. - Przeciw jakiemuś Akatsuki.
-Przeciw nam? - zapytał Kakashi.
-Wam? - zdziwiła się.
Hatake skinął głową i zerknął w stronę zaszokowanego Madary i nieprzytomnej Kat.
-Akatsuki to także nasi sprzymierzeńcy - zauważył Hatake. - Pomogli nam...
-Boże, Kakashi... - wyszeptała Victoria. - Ja... ja nie wiedziałam. Po prostu kazali mi walczyć i ja...
-Narzędziem w ich rękach - usłyszeli nagle cichy głos.
Oczy wszystkich zwróciły się na postać Szarookiej. Kat stała o własnych siłach, ale chwiała się niepewnie. Madara doskoczył do niej i podtrzymał dziewczynę. Oparła się o jego ramię i spojrzała w oczy nieznajomej. Jej źrenice zaszkliły się nieco. Victoria tymczasem stała w bezruchu, analizując jak to możliwe, by jej przeciwniczka była aż tak do niej podobna.
-Kat, jesteś wykończona - wyszeptał Madara.
-Nie, to ważne - zaprzeczyła. - Ja musze... muszę... z nią porozmawiać.
Madara skinął tylko głową i wziął Szarooką na ręce. Zeskoczył z nią ze skały i postawił kilka metrów przed nieznajomą i Hatake.
-Peritos... nie powiedział ci nic, prawda? - zapytała nagle Kat.
Victoria potrząsnęła głową, cofając się o krok.
-Posłuchaj... wiem, że to brzmi jak paplanina szaleńca, ale to prawda - zaczęła Kat. - My... ja i ty... my jesteśmy... jesteśmy siostrami, Victoria.
Nieznajoma zamrugała nieco oczyma.
-Co? Jak? - zapytała.
-Nasz matka, Lilienne Dealupus... zmarła przy porodzie - zaczęła Szarooka. - Zostałyśmy rozdzielone, bo Starszyzna nie chciała, bym miała z tobą jakikolwiek związek. To mnie przypadło przekleństwo demona. To ja odziedziczyłam skaryfikantostwo po matce. Nie chcieli, byś żyła z przeklętą.
-Skąd to wiesz?! - warknęła.
-Wokamina... - wyszeptała słabo. - To mój demon. Powiedział mi to. Że miałam siostrę. Szybko dotarłam do ciebie. Znaleźć cię nie było trudno.
-Czemu... czemu teraz? - zapytała Victoria.
-Nie chciałam ci mieszać życia - przyznała Kat. - Miałaś poukładany los, na cóż ja w nim? Ja, której droga w ciernie usłana? Przynajmniej jedna z nas mogła być szczęśliwa. Ale za późno dostrzegłam błąd... nie zauważyłam, że byłaś po prostu narzędziem w rękach Peritosa. A ty... chyba nie chciałaś tego dostrzec. Gdy znów zaczęłam cię szukać... nie zdołałam cię odnaleźć. Wybacz mi...
Kat mocniej zacisnęła ręce na koszuli Madary. Uchiha podtrzymał ją mocno, ale i on słabł z każdą chwilą. Na pomoc obojgu przyszedł Kakashi. Hatake podtrzymał Szarooką, odciążając nieco Madarę.
-Victoria... pomóż nam - poprosił Kakashi. - Shinobi już zbyt dużo krwi przelali. Nie każ nam lać więcej.
Dziewczyna zacisnęła zęby i skinęła głową. Przymknęła oczy, a po chwili otworzyła je i spuściła wzrok.
-Peritos... on... - zaczęła.
-Nie żyje - dokończył Kakashi. - Adules tak samo. Supien jest nieprzytomny. Zawróć wojska, Victoria. Teraz ty masz władzę.
Dziewczyna skinęła głową i znów przymknęła oczy. Szarooka natomiast przywołała do siebie Nagato. Brunet stawił się obok niej po minucie i rzucił przeciągłe spojrzenie ku Victorii.
-Nagato... już... - zaczęła Kat.
Nagle opadła w ramiona Madary. Uchiha z trudem ją podtrzymał. Nagato doskoczył do Szarookiej i spojrzał na nią.
-Boże, co wyście robili? - zapytał.
-Walczyli - rzucił Madara. - Powstrzymaj Akatsuki. Już koniec.
Tobirama zerknął ku siedzącej przy łóżku Kat dziewczynie. Kiedyś siostra wspominała mu, że miała własne, prawdziwe rodzeństwo, ale jakoś nigdy nie drążył tego tematu. A teraz? Nagle to wszystko okazało się prawdą...
-Tobi... - usłyszał głos swojego ojca. - Chodź tu.
Chłopak oderwał wzrok od bliźniaczek i podszedł posłusznie do ojca. Madara właśnie przelewał jakieś składniki do miski. Zamieszał wszystko razem i podał to Tobi'emu.
-Opatrz jej głowę, dobrze? - polecił. - Maść daj pomiędzy bandaże. Ale nie bezpośrednio na skórę. Idź.
Kruczowłosy posłusznie skierował się do siostry. Madara tymczasem posprzątał ze stołu wszystkie składniki. Oparł się o blat stołu i westchnął ciężko. Sztuki leczenia i zielarstwa nauczył się od Hiabi. Hyuuga towarzyszyła mu przez ponad rok, odkąd uciekł z Konoha. Sam nie wiedział, czemu wtedy odeszła za nim i czemu on zgodził się, by mu tak towarzyszyła. Tylko jeden jedyny raz popełnił błąd i dał się ponieść uczuciem w tamtym roku. Trzy miesiące później Hiabi zniknęła bez śladu. Zaledwie kilka dniu temu dowiedział się, z jakiego powodu... dziewczyna była z nim w ciąży. Nadal jednak nie rozumiał, dlaczego. Przecież mogła... mogła postąpić inaczej.
„Nie mogła...” - pomyślał nagle.
Za często wspominał o Kat, za często o niej myślał, zbyt ją kochał, by Hiabi mogła to zaakceptować i pogodzić się z tym. Wiedział, że Hyuuga była w nim zakochana, jednak wiedział też, że dziewczyna rozumiała, iż u niego samego szans nie ma - Uchiha był zbyt mocno zakochany w Kat.
Żałował jednego... że nie mógł być przy swoim synie, gdy ten dorastał. Gdy go potrzebował... Tak bardzo chciałby być z nim w każdym momencie jego życia. A tak? Niewiele nawet o nim wiedział. Niewiele mógł mu teraz dać.
„Boże, za co mnie karzesz?” - zapytał w myślach.
-Tatko... - usłyszał głos Tobi'ego.
-Co się stało? - Madara uniósł głowę.
-Nee-chan Kat... obudziła się - zauważył chłopak.
Madara natychmiast odwrócił głowę i zauważył, że Szarooka rozmawia cicho ze swoją siostrą. W końcu dziewczyna przeniosła wzrok na Uchihę i po chwili odwróciła go, znów skupiając się na siostrze.
-Chodź, niech zostaną same - polecił Tobi'emu.
Chłopak posłusznie wyszedł razem z Madarą. Starszy Uchiha skierował się na taras przed siedzibą Akatsuki, a młodszy został niemal natychmiast zalany masa pytań od reszty członków Brzasku. Za Madarą wyszedł tylko jeden z nich. Gdy starszy Uchiha usiadł na barierce tarasu, obok niego usadowił się Sasuke. Madara spojrzał na niego kątem oka.
-O co chodzi, młody? - zapytał.
Sasuke skrzywił się niechętnie.
-Nie jestem tu najmłodszy - zauważył.
-Jesteś najmłodszym facetem - odrzekł Madara. - Więc... co się stało, młody?
-Co z Kat? - zapytał Sasuke.
-Dochodzi do siebie - odpowiedział starszy. - Ale regeneracja po technice Tegu będzie o wiele dłuższa niż po zwykłym Mangekyou.
Sasuke tylko wpatrywał się w zabudowania Okami-gakure. Po ulicach chodziła masa ludzi, wśród nich kruczowłosy zdołał dostrzec Hidana i Deidarę, którzy szybko wracali do organizacji. Za nimi podążał wolno Hatake i Naruto, a z tyłu Kazekage ze swoją drużyną.
-Czy wszyscy tu martwią się tylko o Kat? - zapytał nagle Madara.
-Szczerze? Chyba tak... przynajmniej w większości tak - odpowiedział Sasuke. - Właściwie to tu wszyscy martwią się o wszystkich.
Madara uniósł tylko jedną brew do góry i westchnął.
-Jak tam twoja przyszła żona? - ciągnął swoje pytania Madara.
-Co? Skąd wiesz? - Sasuke nagle zmieszał się.
-Ma się uszy, to się słucha - uśmiechnął się. - Kiedy ślub?
-Nie wiemy - przyznał Sasuke. - Najpierw chcemy, by to wszystko się uspokoiło.
Starszy Uchiha skinął głową.
-Już po wojnie... - stwierdził. - ...teraz trzeba tylko jakoś urządzić ten świat.
-Kage poddali się woli Akatsuki - zauważył Sasuke. - Reszta nacji także. Świat należy do Brzasku.
-To jeden rozwiązany problem - zauważył Madara.
-A są inne? - zapytał młodszy.
-Multum - przyznał Madara. - Jest siostra Kat. Jest potrzeba odbudowy i naprawy nacji. I... zabiliśmy Starszyznę Światów. Supien nie jest zdolny do wykonywania obowiązków. O to także trzeba zadbać.
-Jak? - zapytał Sasuke.
-To już zostawimy Kat - zauważył starszy z Uchiha. - Kat wyzdrowieje i zajmie się wszystkim. Na pewno...
Nowy dzień.
Szarooka zerknęła na trójkę młodych ludzi i skrzywiła się nieco.
-Nie za starzy? - zapytała cicho, patrząc na Victorię.
-Nie - odpowiedziała pewnie blondynka. - Lilienne Canilus, Tomasz Supien i Karol Marus to najlepsi kandydaci na nową Starszyznę. Będą się sprawdzać.
-Zostajesz z nimi, prawda? - zapytała smutno Szarooka.
Victoria tylko skinęła głową.
-Na jakiś czas - zapewniła. - Pomogę im się przystosować i wrócę. Będę was często odwiedzać, obiecuję.
Kat mocno uściskała siostrę.
-Tylko nic sobie nie zrób - poleciła jej.
-Nie ma obaw - zapewniła tamta. - Pa!
Dziewczyna pomachała Kat i razem z nową Starszyzną Światów zniknęła w wytworzonym chwilowo na tarasie przed Okami portalu. Po chwili przejście rozjarzyło się i zniknęło. Szarooka odetchnęła i odwróciła się, wchodząc do siedziby. Przeszłą przez korytarz i weszła do gabinetu Lidera.
-Ohayo, Nagato - rzuciła. - Jak tam dzionek?
-W porządku - odpowiedział podejrzliwe, zakładając na siebie płaszcz Akatsuki. - Coś się stało, że przychodzisz?
-Idziesz naprawiać Wioski? -zapytała.
Skinął głową. Szarooka uśmiechnęła się, a Nagato nagle pokręcił głową.
-O nie! Nie ma mowy, Kat! - zawołał. - Siedzisz na tyłku w siedzibie! Ja cię nie zabiorę!
-Sama pójdę - przyznała.
-To rozkaz Lidera! - syknął brunet.
Szarooko pokręciła głową, wstając z miejsca.
-Ja chcę iść - powiedziała.
-Nie! - zaprzeczył Nagato, wychodząc z pokoju.
Szarooka pobiegła za nim. Brunet szedł szybko przez korytarz.
-Nagato, sam nie dasz rady zrobić tyle, co możemy zrobić razem - zauważyła.
-Idź sobie! - syknął. - Zostajesz tu i już!
-Ale... - zaczęła.
-Madara! - zawołał nagle brunet.
Uchiha, który właśnie wyszedł z korytarza, prowadzącego do sal treningowych, spojrzał zaskoczony na Nagato.
-Zajmij się nią - polecił Lider, patrząc dziwnym wzrokiem na Kat. - Ma się nie ruszyć z siedziby, dopóki nie wrócę.
-Nagato, przesadzasz - zauważyła.
-I powtórzysz wszystko, co mówiła o mnie, Madara - polecił jeszcze Nagato.
Brunet wyszedł, a Szarooka podążyła za nim. Na jej drodze stanął jednak Madara.
-Kat-chan, nie możesz iść, dopiero co wstałaś z łóżka - zauważył Uchiha. - Naprawianie Wiosek nie ucieknie. Musisz odpocząć.
-Wcale nie - zaprzeczyła. - Ej! Zostaw mnie! Pieprzony Uchiha! Postaw mnie na ziemi! Uchiha!... Zakichany królik o czerwonych oczach! Niech ci ten sharingan wypadnie! Postaw mnie na ziemi! Uchiha! Madara!...
Kruczowłosy jednak podrzucił tylko dziewczynę i zaczął iść do jej pokoju. Za jego plecami otworzyły się jedne z drzwi.
-Tobi! Braciszku! - zawołała Kat. - Ratuj...
-Co się stało? - zapytał chłopak.
Madara odwrócił się do niego, przez co przerzucona przez jego ramię Kat straciła z punktu widzenia Tobi'ego.
-Tatko? - zapytał chłopak.
-To misja, jakby co - usprawiedliwił się starszy. - Ma zakaz wychodzenia z siedziby. Dla pewności ulokuję ją w jej pokoju i z tamtego miejsca będę ją pilnował. Rozkaz, to rozkaz...
Tobi uniósł tylko jedną brew.
-To i tak nic nie da, tato - zauważył.
-A to czemu? - zdziwił się Madara, przytrzymując nogi wierzgającej Kat.
-Ona zawsze uciekała - odpowiedział Tobi.
Madara jęknął nagle, gdy Kar uderzyła go mocno pięściami w plecy.
-Madara, puść mnie! - zawołała. - Cholerny Uchiha! Postaw mnie na ziemię! Zobaczysz... przerobię ci ten sharingan na światełka choinkowe! A twoje katony to szajs! Nawet zupy nie podgrzeją! Postaw mnie na ziemię! Głupek! Dureń!... Puść mnie! Uchiha! Zobaczysz, tylko cię dorwę, a powyrywam ci te wszystkie kłaki! Polecisz na drzewo i plaśniesz jak naleśnik! Uchiha, ja nie żartuję! Postaw mnie na ziemię! Madara! Jak nie zrobisz tego w ciągu minuty to cię uduszę! Madara!
Madara zerknął na dziewczynę i uniósł nieco jedną brew.
-Zrobi to? - zapytał Tobi'ego.
Chłopak wzruszył ramionami, a po chwili pokręcił głową.
-Wykastruję cię Uchiha! - zawołała Szarooka.
Madara rzucił ku Tobi'emu płochliwe spojrzenie, a ten pokiwał z zapałem głową, dając znak, że siostra tym razem nie żartuje. Madara odstawił Szarooką na ziemię, a ta uderzyła go mocno w ramię.
-Dureń! - warknęła.
Weszła do swojego pokoju, a gdy Madara ruszył za nią, trzasnęła mu drzwiami przed nosem. Tobi podszedł do drzwi z dziwnym uśmiechem.
-Chyba na ciebie leci, tato - zauważył.
-Serio? - zapytał Madara. - Eh... urok osobisty.
-Słyszałam! - warknęła zza drzwi Kat. - Ja na niego nie lecę!
O drzwi coś uderzyło, a obaj Uchiha odskoczyli natychmiast.
-Normalnie mnie pożąda - westchnął Madara. - Oprzeć mi się nie może.
-Bynajmniej, tato - zapewnił Tobi.
Starszy Uchiha spojrzał na niego uważnie.
-Bardzo się wkurzy, gdy tam wejdę? - zapytał.
-Bardzo, tato - zapewnił chłopak.
Madara westchnął i spojrzał na drzwi do pokoju Kat.
-Jakby co... - zaczął. - ...jesteś spadkobiercą mojej katany.
Wszedł do pokoju, zanim Tobi zdążył go powstrzymać. Oparł się o drzwi i zerknął na Kat, która siedziała na podłodze przed łóżkiem. Dziewczyna spojrzała na niego krzywo.
-Czego tu? - warknęła.
-Mógłbym z tobą pogadać? - zapytał.
Skrzywiła się nieco, ale skinęła głową. Madara usiadł obok niej na podłodze, opierając się o łóżko.
-Jaki był Tobi...? - zapytał Madara. - Gdy był mały?
Szarooka spojrzała na niego katem oka.
-W Szkole Wyzwańców nazywali go Złotym Dzieckiem - odpowiedziała.
-Szkole Wyzwańców? - zdziwił się Madara.
-Po śmierci Hashiramy... - zaczęła cicho Kat. - ...wróciłam do swojego świata. Przydzielili mi misję wychowania Tobi'ego. Przez jedenaście lat służyliśmy Wyzwoleńcom. Potem razem odeszliśmy. Kiedy Tobi miał dwadzieścia trzy lata opanował Jutsu Wiecznej Młodości. Chakrę czerpał z ogona Wokamina. Teraz tym zajmuje się Kyuubi. Akatsuki założyliśmy kilkanaście lat temu.
-Przyjęłaś go mimo tego, ze... - zaczął Madara. - ...że był moim synem?
-Ja dlatego go przyjęłam - przyznała.
Uchiha spojrzał na nią zaskoczony.
-Tobi był naprawdę złotym dzieckiem - zauważyła Szarooka z nikłym uśmiechem. - Świetnie się uczył, zarówno walki, jak i zwykłych nauk. Ale był podrywaczem i to niemałym. Dziewczyny za nim szalały po prostu. Uwielbiał je bajerować, choć żadnej nie zranił. Nauczycieli ze szkoły tolerował, choć z szacunkiem to różnie bywało. Starszyznę to kochał niemal tak samo jak ja... niemal ją nienawidził.
-Ty... dużo mu o mnie opowiadałaś - zauważył Madara.
-Tobi często przychodził w nocy - zaczęła. - Od dzieciństwa był sam. Hiabi zmarła przy porodzie. Tobi tułał się po sierocińcach wśród shinobi. Dopiero gdy miał trzy lata znalazł go jakiś Wyzwoleniec. Przydzielili Tobi'ego mnie. Ale chłopak widział straszne rzeczy... często śniło mu się to po nocach. W końcu znalazłam idealny sposób, dzięki czemu zasypiał bez obaw... opowiadałam mu o jego ojcu. Wszystko, co wiedziałam, wszystko, co pamiętałam. To go uspokajało. Aż w końcu wyrósł z koszmarów, ale opowiadania po nocach mu pozostały.
-Nie rozumiem go do końca - przyznał Uchiha. - Jak on... dlaczego mnie tak szybko zaakceptował?
-Jesteś dla niego niemal idolem - zauważyła Kat. - Zawsze stawiał cię za wzór. Nie do końca, rzecz jasna, ale w wielu rzeczach chciał być taki, jak ty. To często ja nie chciałam cię ponownie spotkać... on zawsze chciał. Był gotów wybaczyć ci wszystko natychmiast.
-A ty? - zapytał ją nagle. - Kat-chan... czy ty jesteś mi zdolna to wszystko wybaczyć?
-Wszystko? - zapytała drżącym głosem, a jej oczy zaszkliły się. - Madara, czy ty wiesz, o co prosisz? Zostawiłeś mnie w Konoha, choć błagałam cię, żebyś został. Madara, ja cię kochałam! A ty mnie zostawiłeś... zdradziłeś mnie. Zabiłeś Tobiramę, choć wiedziałeś, ile dla mnie znaczył. Przez ciebie zginął Hashirama. A gdy już niemal się z tym pogodziłam... okazało się, że miałeś syna! Madara! Jak ja mam ci to wybaczyć?!...
Uchiha przytrzymał ją mocno, gdy dziewczyna uderzyła go w tors. Przyciągnął ją do siebie i mocno wtulił w swoje ciało.
-Madara! - krzyknęła. - Błagam cię, nie zostawiaj mnie więcej!
-Nie zostawię, Kat-chan - zapewnił ja.
Dziewczyna zaczęła szlochać, wypłakując się w ramię Uchihy. Madara przytulił ją do siebie, kołysząc w ramionach.
-Madara... - zaczęła po chwili. - ...ja... kocham cię.
Uchiha zamarł i odsunąwszy od siebie dziewczynę, spojrzał w jej szare oczy. Otarł jej łzy z policzków i oparł czoło o jej czoło.
-Kat-chan, wybacz mi - poprosił cicho, przymykając oczy. - Błagam, wybacz mi.
-Wybaczam... - wyszeptała.
Nagato spojrzał na Konoha i westchnął ciężko, odgarniając z czoła grzywkę. Liść zaczynał powoli się odradzać, choć do końca jeszcze sporo brakowało. Brunet jednak wiedział, że gdy tylko Kat wyzdrowieje, będą mogli razem z błyskawicznym tempie odbudować wszystkie zniszczenia świata.
-Dziękuję... - usłyszał.
Odwrócił się i zauważył Hatake w stroju Hokage.
-Nie ma za co - Nagato wzruszył ramionami.
-Dobiliście swojego - zauważył Kakashi. - Cały świat jest wasz...
-Źle wam? - zapytał Nagato, uśmiechając się pod nosem.
-Nie - zaprzeczył szczerze Hatake. - Wierzę, że ona dopilnuje wszystkiego tak, jak trzeba. Ten świat rozkwitnie pod jej ręką.
Nagato spojrzał na wioskę i krzątających się tam ludzi.
-Wiesz... istnieje jedna legenda - zaczął Kakashi. - O Złotym Aniele. Ponoć jedna osoba, która za wroga uważana będzie, miała uratować nas od zagłady w dniu czarnym. A jej los miał być...
-...cierniami usłany - dokończył Nagato. - I jej serce skrwawione do wybaczenia gotowe mimo wszystko. Gdy ona nadejdzie...
-...świat zakwitnie - Hatake uniósł głowę. - I będzie po kres dobry.