ZADANIE DOMOWE STUDENTA -oedagogika, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog


Data : …………………

Imię i nazwisko:………………………………..

Wiek:…………………………………………….

Kierunek i rok studiów : ………………………

Grupa ( dzień , godzina) ……………………..

e-mail lub tel. kontaktowy : ……………………

Co dla Ciebie znaczy wychowanie? ( opr. Marzena Tkocz, CEN UWr)

Pytanie to można potraktować bardzo ogólnie i napisać kilka obiegowych opinii, które najczęściej kojarzą nam się z pojęciem wychowania. Można też przytoczyć kilka naukowych definicji. Nie na tym polega jednak Twoje zadanie. Zachęcamy Cię do osobistej odpowiedzi, refleksji nad wychowaniem i podstawowymi kwestiami związanymi z problemem szeroko rozumianego szczęścia i wolności w życiu człowieka. Nie ma tu dobrych i złych poglądów. Mogą być jedynie poglądy nieprzemyślane, nieuświadomione, słabo uargumentowane. I właśnie do szczerości wypowiedzi i poznania własnych poglądów i argumentów ale i ujawnienia własnych pytań i wątpliwości zachęcić ma Cię pytanie Co dla Ciebie znaczy wychowanie ?

Proponujemy, by Twój mini - esej o wychowaniu zatytułowany Moje rozumienie wychowania zawierał dwa rozdziały:

Rozdz. I Jak postrzegam dziecko?

Rozdz. II Jak postrzegam rolę wychowawcy?

Pytania porządkujące opis przekonań studenta na temat roli nauczyciela - wychowawcy

Pytania o uczniów

Jaki jest przeciętny uczeń ? Nastawiony na poznawanie świata, myślący, refleksyjny, skłonny do wysiłku umysłowego czy raczej bezrefleksyjny, niechętny wszelkiemu wysiłkowi (także intelektualnemu)?

Od czego jego postawa jest uzależniona ? Czy mogę jako nauczyciel wpłynąć na tę postawę ? W jakim stopniu? W jaki sposób?

Skąd się bierze agresja uczniów?

Skąd się bierze wrażliwość/niewrażliwość ucznia na potrzeby innych? Jaka jest rola nauczyciela - wychowawcy w rozwoju ucznia?

Czy uczeń może ponosić pełną odpowiedzialność za swoje czyny? Dlaczego?

Pytania o rolę nauczyciela-wychowawcy

Jak mam zdobyć wśród uczniów autorytet i jak go nie stracić?

Czy będąc nauczycielem mogę być sobą , czy muszę ,,grać” jakąś rolę ? Czy mogę być szczera, naturalna ?

Czy konieczne jest zachowanie dystansu w relacji z uczniami? Jak to zrobić?

Czy nauczając muszę dyscyplinować uczniów ? Jak to robić?

Czy muszę motywować uczniów do nauki? Jak mam to robić?

Czy muszę starać się, by uczniowie mnie lubili ?

Czy muszę wszystkich uczniów traktować tak samo?

Czy dystans do własnej pracy i jej efektów jest konieczny?

Jak wygląda ,,dobra lekcja”?

Czy będąc nauczycielem muszę wychowywać?

Czy jestem odpowiedzialny za zachowanie ucznia po lekcjach ?

Czy będąc nauczycielem muszę oceniać? Czy ocenianie ucznia w szkole nie osłabia jego poczucia własnej wartości?

Czy muszę stresować uczniów podczas lekcji? Dlaczego?

Jak sobie radzić z sytuacjami trudnymi?

Czy w rozwoju ucznia większy nacisk powinno się kłaść na rozwijanie jego indywidualności dziecka, czy uspołecznianie ? Czy jakaś reguła powinna tu towarzyszyć wychowawcy? Jeżeli tak, to jaka?

Czy mogę pozwolić uczniowi uczyć się jedynie tego, co uważna za interesujące i ważne dla siebie ? Dlaczego ?

Pytania o szkołę

Czy szkoła musi uczyć konformizmu?

Co to znaczy zdobyć wykształcenie?

Czy powinienem chronić ucznia przed błędami, porażkami, rozczarowaniem? Czy powinienem zapobiegać marnowaniu czasu jego rozwoju? Dlaczego?

Pytania o praktyki

Jaki jest główny cel praktyk?

PAMIĘTAJ : Wszystkie odpowiedzi uzasadnij !!!

Zadanie dodatkowe dla chętnych :

Rozdz. III Źródło moich poglądów na wychowanie

Jak myślisz, co zdecydowało o tym, że prezentujesz dzisiaj takie, a nie inne poglądy na temat wychowania ? ( wychowanie w rodzinie, wyznanie religijne, przeczytana literatura itp. ) Uzasadnij swoją odpowiedź.

Po wykonaniu zadania całość pracy prześlij do osoby prowadzącej zajęcia z pedagogiki, najpóźniej 3 tyg. po odbyciu zajęć poświęconych analizie szkoły w Summerhill

Zachowaj opis własnych przekonań ! na temat wychowania - wrócimy do niego na zajęciach z pedagogiki po odbyciu przez Ciebie praktyk pedagogicznych .

Kryteria oceny eseju

  • wszechstronna analiza poszczególnych pytań oraz uzasadnienie odpowiedzi

0- 6 punktów

  • poparcie własnych wypowiedzi przykładami z codziennego życia

0- 5 punktów

  • refleksyjność studenta, przejawiająca się w ilości i jakości stawianych przez niego pytań, dotyczących wychowania

0- 3 punktów

  • analiza źródeł głoszonych poglądów (zadanie dla chętnych)

0- 3 punktów

Ocena końcowa:

Od 7 pkt. ocena 3,0

8 -9 ocena 3,5

10-11 ocena 4,0

12-13 ocena 4,5

14 -17 ocena 5, 0

Powodzenia

Jest on zaproszeniem do podróży w głąb siebie, do zadania sobie pytania: jak rozumiem wychowanie i bycie wychowawcą?

Musimy pamiętać, że każdy z nas nosi w sobie osobiste przekonania na temat dziecka i własnej roli w jego życiu. Przeświadczenia te, składające się na naszą osobistą prawdę o wychowaniu, wpływają na nasze działania wychowawcze w dużo większym stopniu, niż teoretyczna wiedza i konkretne metody, które staramy się urzeczywistniać, traktując je często jako gotowe recepty na zmianę zachowań dziecka.

* * *

Wyobraź sobie, że opisana poniżej rozmowa, dotycząca wychowania i roli wychowawcy, przebiega w pokoju nauczycielskim. Będąc jej przypadkowym świadkiem, po której stronie spierających się trzech nauczycieli stanąłbyś?

Pod koniec będziesz mógł zapoznać się z usystematyzowanymi poglądami każdej z trzech osób i zebrać własne poglądy, które według Ciebie są znaczące dla zgłębiania prawdy o wychowaniu. Zachęcam Cię do notowania na bieżąco, na oddzielnej kartce, własnych refleksji i pojawiających się uwag, pytań, wątpliwości, które będziesz mógł zamieścić później we własnym eseju o wychowaniu.

Osoba A. Słuchajcie, czy nie wydaje Wam się, że szkoła coraz bardziej nie nadąża za zmianami w dzisiejszym świecie? W gimnazjum mojej córki wprowadzono od tego roku jednolity strój szkolny ! Wszystkie dzieci muszą obowiązkowo chodzić w jednakowych koszulkach z logo szkoły. Za brak stroju są punkty ujemne w ocenie zachowania! Jestem przerażona takim tłumieniem indywidualności uczniów. Nie rozumiem czemu miałoby to służyć. Wystarczy, że ja sama wiele lat musiałam chodzić w mundurku, z tarczą na rękawie!

Osoba B Ja tam dobrze wspominam te czasy…Wszyscy wyglądaliśmy przyzwoicie i wiedzieliśmy, że szkoła, to miejsce nauki, a nie życia towarzyskiego. Zobaczcie na nasze uczennice, które coraz bardziej prowokująco się ubierają i zachowują wobec chłopców na terenie szkoły. Jako nauczyciele pozwalamy na to i widzimy coraz wyraźniej, że uczniowie w tych warunkach zupełnie nie myślą o uczeniu się. Szkoła coraz bardziej staje się miejscem życia towarzyskiego i rozrywki. Możemy sobie tylko współczuć, bo to na nas ciąży obowiązek nauczenia ich konkretnej wiedzy i odpowiedzialność za przygotowanie do egzaminów.

Osoba A Nie współczucia potrzebujemy, tylko zaangażowania w pracę. Sami musimy kochać to, co robimy, szukać sposobów ucieczki przed rutyną. Wtedy możemy tę młodzież zaciekawić nauką, zaktywizować. Ilu znasz takich nauczycieli? Poza tym powinniśmy znieść obowiązek realizowani odgórnie ustalonego programu nauczania - niech każdy uczy się tego, co uważna za interesujące i ważne dla siebie

Osoba B Wierzysz, ze możemy młodzież zarazić pasją, umiłowaniem wiedzy?

Ja mam wrażenie, że oni marzą głównie o łatwym życiu i tylko rozrywka im w głowie i przyjemność. Zobacz jak spędzają czas wolny! Jeśli chcą się uczyć, to tylko tego, co im przyniesie w życiu konkretny zysk ! Nie mogę się zgodzić na to, by uczeń nierozważnie rezygnował z uczenia się czegoś, bo jest przekonany, że mu to się to do niczego nie przyda. To zamykanie dróg, jakie się mogą przed nim otworzyć w przyszłym życiu. Nauczyciel musi wymagać od uczniów opanowania wiedzy znacznie bogatszej niż ta, której wymaga codzienne życie. Musimy przygoto­wywać ich do sprawnego funkcjonowania w intensywnie rozwijającej się kulturze. Wymaga to od nas wyposażenia uczniów w abstrakcyjne, oderwane od codzienności teoretyczne, wiadomości oraz uniwersalne umiejętności i dyspo­zycje intelektualne. Osobiście zależy mi na rozwijaniu ich umysłu. Dzięki temu będą mogli w przyszłości radzić sobie w różnych, nieprzewidywalnych dzisiaj okolicznościach. Dlatego szkoła nigdy nie będzie miejscem tylko miłym i przyjemnym dla uczniów. A uczenie się wymaga wysiłku, wytrwałości, samodyscypliny. Mam wrażenie, że stopniowo rezygnujemy z uczenia tego młodych ludzi. Dlaczego niby wszystko ma być przekazywane drogą zainteresowania i zabawy ? Jak mnie uczeń pyta po co mu ta ogólna wiedza, to staram mu się to wyjaśnić, ale jeśli moje argumenty do niego nie przemawiają, to nie powód żebym rezygnował z jej przekazywania. Może podążając za zainteresowaniami uczniów zmienimy kanon lektur szkolnych, na te najbardziej rozczytywane !? Może będziemy czytywać na lekcjach czasopisma młodzieżowe? Przeraża mnie takie dopasowywanie się do pragnień młodzieży, zwłaszcza, gdy obserwuję młodych ludzi nastawionych na konsumowanie życia. To nie szkoła tłumi ich indywidualność, tylko kultura w jakiej żyją. Odchodzimy od tego, co dawniej ceniono jako element solidnego wykształcenia, kultury osobistej, wierności pewnym zasadom - i co w zamian ? Przerażające braki w wiedzy uczniów, nastawienie na zysk, nawet za cenę uczciwości.

Osoba C Ja myślę, że wszyscy podlegamy tym zmianom kulturowym. Jedni się buntują i bronią, inni zachwyceni płyną z prądem rzeki, jaką jest współczesność i zachęcają do tego innych, a jeszcze inni zastanawiają się, czy nie próbować wydostać się na brzeg. Jako wychowawca czuję na sobie odpowiedzialność za to, jak reaguję na sytuację we współczesnym świecie. Zastanawiam się, co powinienem zrobić? Czy przekonywać młodych ludzi do swoich poglądów, czy starać się zrozumieć i pomóc w zrozumieniu , dlaczego konsumowanie codzienności tak ich pociąga i pokazywać im inne style życia? Osobiście jestem za tym ostatnim rozwiązaniem. Krytyka stylu życia młodych ludzi i działanie na siłę dla ich dobra niczego dobrego nie przyniesie. Jeżeli wychowywać to przez rozmowę, refleksje nad tym, czego szukają w życiu , czym się kierują, co być może tracą i pokazywanie innych możliwości…

Osoba A Słuchajcie, czy wy nie przesadzacie z tymi zagrożeniami? Młody człowiek zawsze upodobniał się do grupy i poprzez uczestnictwo w niej określał siebie: chociażby poprzez wygląd, styl życia, wypoczynku. Dzisiaj nastolatki na całym niemal świecie słuchają tej samej muzyki, ubierają się podobnie i czują częścią ogromnej społeczności Szkoła nie jest jakąś wyspą. Uczniowie spędzają tu mnóstwo godzin i muszą wyrażać siebie na różne sposoby

Osoba B Ależ ja nie mam nic przeciwko wyrażaniu siebie, wręcz przeciwnie! Stwórzmy w szkole pewien klimat, który zachęci młodych ludzi do ujawniania własnej indywidualności w sferze poznawczej, intelektualnej, działalności społecznej. Niech się spierają, prezentują własne poglądy, oryginalność myślenia, działania, a po lekcjach wyrażają swoją indywidualność w ubiorze i stylu życia. Szkoła jest miejscem nauki. Jeżeli tej podstawowej funkcji nie wypełnia i staje się w świadomości uczniów głównie miejscem życia towarzyskiego, to jako wychowawcy jesteśmy za to odpowiedzialni. To dyrekcja z nauczycielami muszą określić co w szkole przystoi, a co nie - młody człowiek dopasuje się do wymagań, tak ja dopasuje się do wymagań miejsca pracy, czy kraju, w którym przyjdzie mu żyć. Szkoła od zawsze, obok kształcenia, miała przygotowywać młodego człowieka do pełnienia funkcji społecznych. Czy w firmie, zakładzie pracy nasi uczniowie też będą w pełni np. poprzez strój wyrażać siebie? Zapewne nie odważą się, ryzykując utratę pracy. W szkole sobie na to pozwalają, bo niczym nie ryzykują. Czują, że mogą decydować i są silni w grupie, zdolni do wielkich akcji - niestety coraz częściej o charakterze destrukcyjnym. Tymczasem nauczyciele czują się pozbawieni praw i wyrzuceniu na margines życia szkoły. Na dodatek są rozliczani z efektów swojej pracy dydaktyczno-wychowawczej. Dzisiaj praca nauczycieli w wielu szkołach niewiele ma wspólnego z organizowaniem środowiska wychowawczego. Coraz częściej słyszę od nich, że się boją uczniów. Niektórzy wchodzą z uczniami w różne układy, działają na zasadzie ,,zostawcie mnie w spokoju, ja też dam wam spokój”. Dlatego trudności mają zwłaszcza ci nauczyciele, którzy starają się działać zgodnie z ustalonymi w szkole zasadami i nie chcą przymykać oczu na występki uczniów. No i chcą czegoś więcej niż obecności na lekcji. Obecnie nauczyciele często szukają różnych ,,chwytów”, technik psychomanipulacji uczniem (np. poprzez pochwały), żeby utrzymać porządek w klasie. Dlatego twierdzę, że dobra szkoła, to taka, w której nauczyciele ustalają co wolno, a czego nie na terenie szkoły i dysponują środkami, by ustalonych zasad przestrzegać. Inaczej wszystko zmierza do chaosu i władzy grupki uczniów nad nauczycielami i innymi uczniami.

Osoba A Ja myślę, że człowiek z zasady buntuje się przeciwko manipulacji i temu, co jest mu narzucane, a koncentrując na obronie, często dla zasady działa wbrew naszym oczekiwaniom, pragnieniom. Młodzież musi czuć się w pełni odpowiedzialna za swoje życie, także w szkole, wtedy zaczyna myśleć, decydować. Inaczej działa pod dyktando i zrzuca ciężar odpowiedzialności na rodziców, nauczycieli, bo tak jest łatwiej.

Osoba C Ja także wierzę w potrzebę stanowienia w szkole jasnych zasad, ale też nie rozumiem dlaczego mają być one narzucone uczniom, a nie ustalane wspólne z nimi. Jeżeli szkoła ma przygotowywać do życia społecznego, jak sam powiedziałeś, to wykorzystajmy i ten element jakim jest potrzeba wspólnotowości w życiu młodych ludzi. Uczmy ich świadomego przynależenia do określonej społeczności i związanej z tym troski o wspólne dobro. Tak nauczą się korzystania z należnych im praw, ale i wywiązywania z obowiązków. Rozwijajmy samorząd uczniowski, wspierajmy funkcję rzecznika praw ucznia, nauczyciela, twórzmy w szkole sąd, parlament - niech młodzi ludzie uczą się postaw obywatelskich i życia w demokratycznym świecie, rządzonym przez prawo .

Osoba B O jakiej demokracji mówisz? Tym światem żądzą pieniądze, układy. W firmie będą mieli nad sobą szefa, który ceni sobie pracowników wykonujących sprawnie i szybko polecenia, a nie przyzwyczajonego do demokratycznego stylu kierowania i myślenia. Posłuszeństwo, dyspozycyjność są bardziej cenione niż aktywność i świadomość !

Osoba C Godzisz się na taki model społeczeństwa i adaptacji społecznej ? Dlatego jesteś zwolennikiem posłuszeństwa? Osobiście chcę zmiany tego świata i wierzę, że jeśli ktoś zmieni ten świat, to ci młodzi ludzie: nauczeni refleksji, dialogu z innymi, a nie buntu, czy ślepego dostosowywania się do tego co obowiązujące. W czasach demagogii i populizmu muszą umieć myśleć i wybierać !

Osoba A Słuchajcie od dłuższego czasu przysłuchuje się wam i zastanawiam, gdzie w waszym myśleniu jest dziecko i jego potrzeby? W odróżnieniu od was nie chcę, żeby dziecko sprawnie dostosowywało się do rynku pracy, czy było instrumentem zmiany tego świata. Chcę, żeby było szczęśliwe !

Osoba B Jak rozumiesz szczęście? Myślisz, że jest możliwe bez wykształcenia i pracy? A może dziecko jest szczęśliwe goniąc za przyjemnościami tego świata ?

Osoba A Nie jestem zachwycona kulturą jakiej żyjemy, ale ufam, że jeżeli pozwolimy dzieciom decydować o swoim życiu, nauczymy wiary w siebie, samoakceptacji i rozwijania zainteresowań, to poradzą sobie w dorosłym życiu i będą walczyć o siebie. Dla mnie człowiek jest szczęśliwy, gdy robi to, co kocha i działa bez zewnętrznego, czy wewnętrznego przymusu. Dlatego nie myślę tu o pracoholikach, ludziach uzależnionych od jedzenia, komputera itd. Nie trzeba być wykształconym, żeby być szczęśliwym i nie trzeba też zarabiać mnóstwa pieniędzy. Moja znajoma zajmuje się terapią tzw. ,,ludzi sukcesu” - tych ambitnych, którym kariera i pieniądze zapewniają tymczasowe poczucie bezpieczeństwa. Ale to iluzja - żyją swoim wizerunkiem, a sukcesy w pracy budują ich poczucie wartości, tak jak wcześniej w szkole, często elitarnej, otwierającej drzwi do wielkiego świata. Tylko czy o to nam chodzi? Ci młodzi ludzie często są świetnie wykształceni, ale nie potrafią się cieszyć każdą chwilą, bo już im na to nie starcza czasu. Nasz system edukacji nastawiony jest na sukces, rywalizację i selekcję. Może i produkuje wykształconych ludzi sukcesu, ale i często niezaspokojonych w swoich dążeniach, nauczonych głównie ciągłego awansowania i wygrywania. Nie można mieć wszystkiego, poświęcamy więc ich szczęście dla sukcesu zawodowego, prestiżu społecznego. Osobiście wolę, by dzieci wzrastały w zgodzie z własnymi pragnieniami, niż żyły w stresie i ciągłej pogoni za kolejnym awansem. pragnieniem dzieci przez wiele lat jest zabawa, a nie wysiłek i rywalizacja.

Osoba B Nie mogę się z Tobą zgodzić. Po pierwsze, to co się dzieje na tzw. wolnym rynku świetnie pokazuje zagrożenia związane z akcentowaniem indywidualizmu i samowystarczalności w życiu młodego człowieka. Indywidualizm z czasem musi doprowadzić do samotności młodych ludzi, którzy jeśli nie nauczą się (m. in w szkole) rezygnowania z własnych pragnień i potrzeb, na rzecz innych, nie będą potrafili budować zdrowych relacji z innymi ludźmi. Prędzej, czy później poczują się przez innych ograniczani. W istocie to, co według Ciebie jest wartością - indywidualizm, w dalszym życiu zaczyna obracać się przeciwko młodemu człowiekowi. Indywidualiści często wchodzą w życie z poczuciem wyjątkowości i samowystarczalności, ale są często samotni, tym samym pełni dyspozycyjni dla pracodawcy. Zapominamy, że w naturze ludzkiej tkwi nie tyle indywidualizm, ile skłonność do łączenia się w większe grupy. Potrzebujemy siebie nawzajem i ta wzajemność jest początkiem budowania wspólnoty. Według mnie szkoła musi obok solidnej wiedzy uczyć w równym stopniu doświadczania satysfakcji z bycia częścią grupy, robienia czegoś dla innych, z myślą o innych, a nie akceptowania indywidualności za wszelką cenę. Po drugie - co rozumiesz przez pojęcie ,,wzrastania młodych ludzi w zgodzie z własnymi pragnieniami ?” Nie obawiasz się, że ich pragnienia ograniczą się do najprostszych form kosztowania przyjemności: oglądania TV, grania w gry komputerowe i różnych innych form rozrywki i relaksu ? Dlaczego tyle osób popada w nałogi? Sama wspomniałaś, że człowiek zrzuca odpowiedzialność za siebie na innych, bo tak jest łatwiej

Osoba A Jestem przekonana, że człowiek jest z natury ciekawy, chce uczyć się, ale w atmosferze wolności i decydowania o tym co, kiedy i jak pozna. Te zachowania o których mówisz cechują ludzi, których wolność od małego ograniczano i którzy nie wiedzą jak z niej korzystać i prawdziwie żyć. Nie pozwalamy dzieciom realizować się poprzez różne formy spontanicznej zabawy i twórczości - jak najszybciej chcemy zacząć ich przygotowywać do dorosłego życia: serwujemy zajęcia z języków obcych , przyspieszamy coraz bardziej czas rozpoczęcia edukacji szkolnej. Za wszelką cenę chcemy rozwijać mózg dziecka, negując jego naturalną potrzebę zabawy. Dzieciństwo musi być czasem spontanicznej zabawy , tłumienie tej potrzeby sprawia, że wielu z nas nie dojrzewa do odpowiedzialności w dorosłym życiu i w każdej wolnej chwili ucieka w tanią rozrywkę i przyjemność. Jesteśmy odpowiedzialni jako nauczyciele za taki stan, bo pracujemy w instytucji, która z założenia jest przymusowa i nastawiona na poświęcanie indywidualności dziecka w imię idei uspołecznienia i wykształcenia. Dlatego też ci ,,ludzie sukcesu”, o których mówisz są skłonni poświęcić siebie i swoje związki dla szczytnych celów jakim jest np. dobro firmy, nie zauważając, że powinni walczyć o swoje szczęście. To nie wina indywidualizmu, czy konformizmu, tylko wieloletniego treningu w realizacji innych celów, niż własna satysfakcja i szczęście.

Osoba B Ależ oni to robią nie dla idei, tylko dla zysku, dla wizji życia w dobrobycie! Mam poczucie, że nie są w stanie już zrobić czegokolwiek dla jakiejkolwiek idei. I to jest dramat tych ludzi. Dzisiaj musimy uruchamiać specjalne programy edukacyjne, by zachęcać do solidarności z innymi i opiekuńczości. Do jakich wartości mogę się odwołać dziś jako wychowawca? Naród, Bóg, rodzina, solidarność? Ideały są potrzebne, zwłaszcza dla młodych ludzi. Wyznaczają kierunek ich dążeń, są bodźcem do pracy nad sobą. Pozbawieni ideałów młodzi ludzie kręcą się wokół swojego ,,ja” , nie odkrywając swoich możliwości. Paradoks polega na tym, że dziś mówiąc o potrzebach jednostki, myślimy jedynie o uczniach. Tak zaakcentowaliśmy prawach dziecka, że zapomnieliśmy o prawach nauczyciela. Jeżeli już mówimy o partnerstwie, to nie zapominajmy, że partnerami mają być obie strony. Tymczasem nauczyciele nie mają już prawie żadnych praw i wołamy o rzecznika swoich praw ! Podczas gdy nas zachęca się dzisiaj do dialogu z uczniami, szkoli w budowaniu relacji opartych na autentyczności, szczerości, uczniowie tą szczerość wykorzystują. Wcale nie reagują empatią na wyrażane przez nas uczucia. Kiedy próbuję mówić uczniom o swoich potrzebach, przekonaniach nikt mnie nie słucha! Właśnie na tym polega problem, że uczniowie chcą decydowania o wszystkim i wcale nie są otwarci na potrzeby innych. Skąd według Ciebie ma wziąć się ich otwartość i empatia?

Osoba A Według mnie to co obserwujemy dzisiaj w wielu szkołach nie jest normą, lecz objawem choroby, formą zemsty, odreagowywania wielu lat dominacji nauczycieli nad uczniami. Niezdrowe relacje dzieci z dorosłymi muszą rodzić podobne sposoby reagowania. Zresztą wielu nauczycieli nadal chce dominować nad uczniami, chociaż mówią o dialogu, to stosują różne ukryte formy manipulacji i przemocy. Także twierdzenie dorosłych ,, chronimy cię przed tobą samym” jest przejawem ich władczości. Dziecko powinno być chronione przez prawo, tak jak dorosły i powinny być zabronione wszelakie formy stosowania wobec niego przemocy fizycznej i psychicznej. Trzeba odejść od wykorzystywania władzy w relacji z uczniami

Osoba B Moje doświadczenia są takie, że uczniowie to wykorzystują i sami przejmują władzę nie licząc się z nikim poza sobą. Dopóki rozpieszczamy dziecko, jego reakcje są łagodne, ale wystarczy czegoś zacząć wymagać, dyscyplinować, ujawnia się cała gwałtowność jego natury. Pora realnie spojrzeć na to, co się dzieje w szkole, a nie tylko myśleć życzeniowo! Powinniśmy byli przewidzieć możliwość przejścia uczniów do kontrataku i wykorzystywania swoich praw. Czy w jakikolwiek sposób uczymy ich korzystania z wolności i pomagamy w rozwijaniu odpowiedzialności? Czy może łudzimy się, że to przyjdzie samo, z czasem?

Osoba C Można założyć, że to wyuczona forma budowania relacji z innymi: uczeń wie, że jak nie wygra, to przegra. Ja raczej jestem przekonany, że agresja i pragnienie dominacji jest częścią naszej natury.

Osoba B Jeżeli tak jest, to co według Ciebie powinniśmy zrobić ?

Osoba C Przede wszystkim musimy zacząć od siebie: zaobserwować i świadomie przeżywać własne emocje, porażki, chęć dominacji i władzy. Osobiście wierzę, że dobre relacje z dziećmi można rozwijać, nawet jeśli mamy za sobą wiele lat innych doświadczeń. Ale wymaga to umiejętności szczerej rozmowy z samym sobą i odwagi ciągłego ( a nie jednorazowego) wysłuchiwania tego, co uczniowie o mnie myślą i jak mnie postrzegają. To nauczyciele muszą zainicjować ten dialog: swoją postawą, gotowością do zejścia z piedestału pełnionej roli i wyrażania siebie. To wcale nie musi być dla uczniów miłe i przyjemne. Oni także muszą przyjrzeć się sobie i posłuchać, jak postrzega ich nauczyciel. Powinni zrozumieć, że dobre relacje buduje się poprzez swoje codzienne zachowania, że ich działanie nakierowane np. na łamanie ustalonych zasad i zobowiązań pociągnie za sobą zmianę w kierowaniu klasą, czy poszczególnymi osobami. I odwrotnie: pewne zachowania nauczyciela mogą doprowadzić do dystansowania się uczniów w kontakcie z nim. W tym sensie relacje nauczyciel - uczeń nie są ustalone z góry, ale rozwijane w procesie wzajemnych oddziaływań, a konflikty są nieuchronne i są szansą na pogłębianie wzajemnego zrozumienia potrzeb. Jest to dużo bardziej wychowawcze i rozwojowe podejście, niż przyjęcie z góry, że uczniom, czy nauczycielom należy się szacunek, gdyż zakłada konieczność ciągłej autorefleksji.

Osoba B Przecież nie możemy negocjować z dziećmi tego jaka ma być szkoła, czy podobam im się jako nauczyciel czy nie ! Szkoła nie musi się dzieciom podobać. Z założenia jest miejscem zdobywania wiedzy niekoniecznie dzisiaj potrzebnej im do życia, często abstrakcyjnej. Dzieje się to na drodze wytężonego wysiłku, samodyscypliny, która nie jest naturalna dla dziecka. Dlatego potrzebujemy różnych form przymusu, żeby tak założony cel realizować. Nie okłamujmy więc dzieci, że mają nas za to jeszcze lubić. Często dopiero po latach doceniają i rozumieją, że ich rozwojowi służył przekaz szerokiej wiedzy o świecie, a nie zawężonej do ich zainteresowań w danym momencie. Zresztą nawet rozwijanie zainteresowań wymaga przymusu wewnętrznego, mobilizacji do codziennych ćwiczeń np. gry na instrumencie. Efekty przychodzą często po wielu latach, ale zawieszanie nauki z powodu braku wcześniejszego entuzjazmu i zainteresowania nie prowadzi do niczego dobrego. Znam wiele dzieci, których rodzice wykupują godziny coraz to nowych zajęć dodatkowych, bo dziecku po miesiącu nudzi się dana forma aktywności. Przecież to obok straty czasu i pieniędzy, zamykanie możliwości rozwoju dziecka.

Osoba A A może to droga szukania i odkrywania własnych pasji? Przecież musi być moment „kosztowania” zanim stwierdzę, że coś mi smakuje? Dlaczego mielibyśmy kontynuować działania, które nie przynoszą nam radości? Znam wiele osób, które wytrenowane w takim myśleniu większość życia pracują w zawodzie, którego nie lubią, nawet nie próbując tego zmienić. Osobiście najbardziej cenię tych, którzy kochają to, co robią, tzw. ludzi z pasją. Musimy uczyć dzieci kierowania się taką zasadą w życiu i wyrażania siebie przez swoją naukę, pracę. Na tym polega sens życia, samorozwój. Nie uważam, że dobrem dziecka jest w przyszłości znalezienie nawet intratnej posady, w której się nie realizuje.

Osoba C Myślę, że w istocie oboje rozstrzygacie za dziecko, co będzie dla niego dobre, co będzie szczęściem, sukcesem w życiu: czy maksymalna wolność i realizacja pasji, czy może osiągnięcie jakiejś formy stabilizacji (materialnej, zawodowej itp.) Według mnie wolność jest stanem umysłu, który jest zdolny do powątpiewania i kwestionowania wszystkiego. Jest przeciwieństwem konformizmu i rodzajem samotności. Dlatego niewielu jej tak naprawdę pragnie. Tylko poszukujący jej nauczyciel może ku niej prowadzić

Osoba B Jak to sobie wyobrażasz?

Osoba C Oczywiście drogą jest rozmowa, samoobserwacja. Musimy uwzględnić możliwości poznawcze dziecka i zacząć jak najwcześniej pogłębiać jego samoświadomość. Warto pytać wspólnie z nim: dlaczego tak bardzo poszukujemy autorytetów, dążymy do przyjemności, bezpieczeństwa, bycia akceptowanym? Jak rozumiemy wolność, miłość? W istocie właśnie samodzielne myślenie dziecka, refleksję nad sobą postrzegam jako najważniejszy czynnik samorozwoju. Świadomość tego czego pragnę, co mnie ogranicza, pozwala wytyczać cele w życiu i brać odpowiedzialność za ich realizację.

Osoba B Nie mogę się zgodzić z Twoją wizją dziecka, jako ,,małego dorosłego” -myślącego, refleksyjnego, podejmującego rozsądne wybory. Dużo częściej widzę wokół siebie dzieci kierujące się emocjami, impulsami, zamknięte na wszelaką racjonalną argumentację. Dziecko dla własnego bezpieczeństwa musi być pod kontrolą dorosłych, trochę jak osoba nie w pełni poczytalna, nierozumna jeszcze, ucząca się dopiero samokontroli. Dorosły jest dla dziecka gwarantem ochrony, oparciem w tym trudnym okresie dojrzewania do samodzielności. Im młodsze dziecko, tym więcej potrzebuje granic, zmienia się to stopniowo, wraz z wiekiem. My tymczasem często pod pozorem partnerstwa i otwartości pozbawiamy dzieci poczucia bezpieczeństwa i zrzucamy na nie trudne decyzje, które powinniśmy podjąć sami, jako wychowawcy.

Osoba C To, że dziecko kieruje się emocjami nie oznacza, że tak musi być.Tu właśnie potrzebna jest osoba nauczyciela - wychowawcy, inicjującego i wspierającego autorefleksję. Wszyscy chcemy, żeby dziecko czuło się w tym świecie bezpiecznie i czuło, że ma nad nim kontrolę. Zakładam, że to poczucie kontroli i panowania nad światem bierze się ze świadomego życia nawet, jeśli jest to uświadomienie sobie pewnych konieczności życiowych. Ale równocześnie daję młodemu człowiekowi możliwość ucieczki przed wyborom, przed związanymi z samodzielnymi decyzjami trudnościami i ciężarem ,,dorosłego życia”. W skrócie można powiedzieć, że mówię dziecku tak: możesz w pełni w tym obszarze decydować (np. swojej nauki) , ale musimy wspólnie ustalić, z jakimi się to wiąże konsekwencjami i ryzykiem. Dla mnie niewyobrażalna jest sytuacja, gdy daję dziecku pełne prawo do decydowania o sobie i nawet nie rozmawiam z nim o moich obawach. Chciałbym być przekonany, że wie, co robi i jakie może ponieść konsekwencje. W tym rozumieniu dbam o bezpieczeństwo dziecka, ale i o jakąś formę własnego bezpieczeństwa, uspokojenia siebie, że to , co robi nie wynika z bezmyślności, ale z rozsądnej decyzji. Tu kończy się moja odpowiedzialność i chociaż być może będę musiał radzić sobie z własny lękiem o nie, to już jest mój problem i ciężar w byciu wychowawcą. Tu leży też granica mojej odpowiedzialności.

Osoba A A ja jestem przekonana, że podstawą odnajdywania się dziecka w świecie i poczucia bezpieczeństwa jest głęboka wiara w siebie. Jest ona wynikiem takich spotkań z innymi ludźmi, w których dziecko odczuwa, że druga osoba bezwarunkowo je akceptuje tj. godzi się na jego uczucia, emocje ( także złość, lęk) wszelakie wybory, nawet te, które według innych są błędne, ale w poczuciu dziecka słuszne. Dzieci przeżywają świat wokół siebie z perspektywy uczuć. Dziecko nie zmuszane do nauki doświadczy prędzej, czy później znudzenia i zacznie szukać form aktywności, które go zadowolą. Dzieci są jak owoce - dojrzewają w swoim czasie. Ich myślenie może się w pełni rozwinąć, jedynie wtedy, gdy pozwalamy dojść do głosu uczuciom. Najważniejsze jest, żeby być posłusznym sobie. Potrzeba zaufania i cierpliwości. My tymczasem najczęściej karmimy dzieci krytyką i ponagleniami. W moim przekonaniu dziecko nigdy nie popełnia błędu - po prostu decyduje tak, jak w danej chwili czuje, że powinno

Osoba B A więc nie ma dobra i zła?

Osoba A W sensie obiektywnym - nie ma. Wiedząc, że dziecko dąży do bycia akceptowanym dorośli wprowadzili pojęcie dobrego i złego dziecka, żeby poddać je kontroli. Ale jest to kolejna forma manipulacji, której towarzyszy poczucie winy, kompleksy. Moja postawa jest inna: pełna zrozumienia i troski. Nie obawiam się o dziecko, o jego przyszłość, a ono się nie obawia mnie. W życiu najczęściej jest inaczej : już w dzieciństwie tracimy naszą wiarę siebie i poczucie odpowiedzialności za siebie

Osoba B Czy to jest naprawdę możliwe i dobre? Wyobraźmy sobie dziecko, które od małego uczone jest decydowania o sobie i brania odpowiedzialności za siebie: najpierw decyduje o tym, co będzie, a czego nie będzie jeść, jak się będzie ubierało, czego i kiedy się będzie się uczyło, potem te decyzje dotyczą wyboru grupy rówieśniczej , partnera życiowego, stylu życia i dalszej edukacji. O tym wszystkim dziecko, a później nastolatek ma decydować sam? Skazujemy go tym samym na ciężar ,,dorosłego życia”, związanego z koniecznością podejmowania najlepszych decyzji i brania za nie odpowiedzialności. Raczej jestem za tym, żeby chronić dziecko przed trudami codzienności, której jeszcze będzie miał dosyć w życiu. Zabieramy dzieciom coraz bardziej dzieciństwo i obciążamy swoją wizją idealnego , tj wolnego, samodzielnego, rozwijającego zainteresowania dziecka, ale to tylko inna forma autorytaryzmu w wychowaniu. To po pierwsze. Po drugie niepokoi mnie relatywizm moralny i nazwanie wszystkiego, co robimy dobrem. To zgoda na wyzwalanie w człowieku najgorszych instynktów i czynienie z egoizmu cnoty ! Egoizmu nie trzeba nikogo uczyć, altruizmu tak. Dla mnie wychowanie polega na uspołecznianiu tj. uczeniu dziecka rezygnacji z zaspokajania jedynie własnych potrzeb i uwrażliwianiu go na potrzeby innych poprzez edukację !

Osoba A Zgoda w takim rozumieniu egoizm jest cnotą, jest dbaniem o swój interes, o realizację tego, co postrzegam za wartość. Dla człowieka wartością jest to, co sprawia mu przyjemność, a relacje z innymi oparte są na wymianie różnych dóbr materialnych i duchowych, za które odwdzięczamy się przyjaźnią, podziwem. Czy Ty naprawdę myślisz, że człowiek jest w stanie być bezinteresownym? Ja także chcę, żeby ludzie byli wrażliwi na potrzeby innych, ale zakładam, że człowiek taką wrażliwość ma w sobie, chyba, że ją zniszczymy przez wychowywanie go, gdy wprowadzamy do świadomości dziecka jakiś ideał, któremu przez całe życie będzie starał się bezskutecznie dorównać. Pragnienie doskonałości jest jedną z najgłębszych form nacisku wewnętrznego. Kiedy udowodnimy mu że najważniejsze jest uszczęśliwianie innych, a nie siebie - nigdy już nie będzie potrafił się cieszyć z tego, kim jest naprawdę. Empatia jest pochodną wrażliwości na siebie. Jeżeli dziecko nie doświadczy zachwytu samym sobą i bezwarunkowej akceptacji ze strony wychowujących go osób, to doświadczy wewnętrznego zranienia i skupienia na sobie. Jeżeli nie kochasz siebie, nigdy naprawdę nie wyjdziesz w kierunku innych ludzi - może jedynie po to, by ciągle zyskiwać ich akceptację i zasługiwać na bycie kochanym. Tak postrzegam większość naszego poranionego przez „wychowanie” społeczeństwa. Większość dzieci wzrasta w klimacie akceptacji warunkowej mamusia będzie cię kochała jeśli…. pani nauczycielka będzie cię lubiła jeśli ….

Osoba B Przecież to jest niemożliwe! Człowiek zawsze stawia pewne warunki, określa granice, które chronią jego wolność ! Dzieci muszą wiedzieć, że nie wszystko im wolno w relacji ze mną.

Osoba A I to jest właśnie interesowność. Oczywiście, dzieci muszą wiedzieć, jakie stawiasz warunki, ale powinny mieć też możliwość zerwania kontaktów z Tobą, jeżeli im nie odpowiadają. Ty także dajesz sobie taką możliwość w kontakcie z innymi prawda? Chcesz móc wyprosić ucznia z lekcji, zmienić partnera życiowego, gdybyś chciał walczyć o swoją wolność w związku itd.? Kiedy oferujesz uczniowi swoje zaangażowanie i czas, a on to odrzuca, denerwujesz się i chcesz zerwać te kontakty - i to jest naturalne i interesowne.

Osoba B Ale przecież to są dzieci. Nie mogę ich traktować jak dorosłych ! Dziecko nie wie, co jest dla niego dobre, dlatego musi być wychowywane. Będąc nauczycielem pełnię pewną funkcję, jestem do tego przygotowany - dziecko nie może decydować o wyborze nauczyciela, kierując się np. tym, że zbyt wiele od niego wymagam. Przecież robię to dla jego dobra, mam wiedzę, której dziecko nie ma, więc wychowaniu i nauczaniu musi towarzyszyć ze strony dziecka zaufane i posłuszeństwo nauczycielowi, a nie postawa kwestionowania mojego postępowania, czy nawet buntu

Osoba A I tu się różnimy. Ja nie zakładam, że wiem lepiej od dziecka, co jest dla niego dobre i co będzie dla niego dobre w przyszłości. I jestem przekonany, że wszystko, co robisz, robisz w istocie dla swojego dobra, zaspokajając swoje różnorakie potrzeby, m.in. potrzebę zabezpieczenia przyszłości dziecka i dobrego wywiązania się z roli wychowawcy.

Osoba C Ja znowu wrócę do roli świadomości i decyzji dziecka Wydaje mi się, że to ono powinno zdecydować, czy będzie posłuszne nauczycielowi, czy też zaryzykuje i zadziała zgodnie z tym, co w danej chwili czuje, w co wierzy. Zawsze kiedy założymy, że coś się komuś należy i stworzymy regułę np. „dziecko powinno kierować się własnymi odczuciami, intuicją” czy też „wychowawcy należy się szacunek i posłuszeństwo, bo mając doświadczenie wie, co jest dla dziecka najlepsze” wówczas pojawia zamknięcie na dialog, spotkanie dziecka i wychowawcy. Wychowanie przez dialog jest szansą wzajemnego opowiedzenia sobie o swoim świecie przekonań, lęków, pragnień. Jest otwarciem na to co niewiadome. Nie wiemy, co się zadzieje w wyniku tego spotkania, ale na pewno wiele może się zmienić. Wierzę, że dziecko myśli i chce postąpić jak najlepiej. Ale przyjmuję także, że w głównej mierze interesuje się głównie sobą. Po takiej rozmowie już wie więcej, może inaczej spojrzeć na dany problem. Musi samo wybrać, a to się wiąże z trudem i na pewno rozwija. Chronienie dzieci przed ryzykiem, błędami, które mogą popełnić (a o których przekonują się po czasie) jest ogromną barierą w uczeniu odpowiedzialności. Wyucza bezradności i postawy wiecznego poszukiwania ekspertów od różnych problemów życia codziennego.

Osoba B Naprawdę wierzysz w taką dojrzałość dziecka ?

Osoba C Tak, jestem przekonany że dziecko jest w stanie samo rozwiązywać własne problemy, co oczywiście nie wyklucza pytania innych o opinię. Dobry wychowawca to taki, które w świadomości uczniów zaistnieje, jako osoba warta zapytania o jego zdanie na dany temat , ale to nie przysługuje nauczycielowi z urzędu, funkcji, jaką pełni. To zaufanie uczniów zdobywa się, albo nie, będą po prostu sobą. W moim rozumieniu dorosły może być dla dziecka swoistym ,,ratunkiem” w ucieczce przed wyborem: może mu podpowiedzieć jak można zadziałać w danej sytuacji, kiedy nie dojrzało jeszcze do samodzielnej decyzji. Ale osobiście niepokoiłbym się , kiedy dziecko działałoby tak cały czas i zachęcał do samodzielnych decyzji

Osoba B Skąd dziecko wie, na czym polega odpowiedzialność?

Osoba C Tego oczywiście uczy się stopniowo. Nie można nagle w wieku np. 18 lat powiedzieć mu ,,a teraz decyduj o swoim życiu'', kiedy wcześniej się go do tego nie przygotowywało poprzez małe decyzje. I tu rodzic, wychowawca musi określić sobie obszary, w których uczy dziecko brania odpowiedzialności za siebie, a w których na pewno nie pozwoli mu działać zgodnie z własnymi pragnieniami, np. kiedy nie jest w stanie przewidzieć konsekwencji swojego działania. Takiego wychowawcę, który nie pozostawia dziecku możliwości wyboru w większości obszarów codziennej jego aktywności nazywamy autorytarnym, a takiego, który działa zupełnie odwrotnie -bezstresowo wychowującym.

Osoba B Rozumiem, że jesteś zwolennikiem szukania czegoś pośrodku?

Osoba C Tak, ale ważne jest zadanie sobie pytania, co kieruje działaniem jednych i drugich ? Co kryje się za potrzebą kontroli dziecka w każdym niemal obszarze ? Dzisiaj dużo bardziej jesteśmy skłonni takich autorytarnych wychowawców, rodziców kierować na terapię, żeby się sobie przyjrzeli i żeby stopniowo uwalniać ich od potrzeby kontroli i odpowiedzialności za innych. Ale konsekwentnie można zapytać: co kryje się za przeciwną postawą: potrzebą uwalniania się od odpowiedzialności i czasami wręcz mechanicznego, bezrefleksyjnego przerzucania jej na dziecko? A może i tutaj brakuje wyważenia i potrzeba terapii, by jednak poczuć jakąś formę odpowiedzialności ?.

Osoba B Chciałbym rozwinąć problem autorytetu w wychowaniu. Wydaje mi się, że dzisiaj z założenia negujemy pojęcie autorytetu, nie zauważając, że młody człowiek potrzebuje pozytywnego wzoru, szuka modelu do naśladowania. Obecnie młodzi ludzie uznają za autorytety idoli kultury masowej i przejmują od nich zasady i wartości, które rzadko sprzyjają ich rozwojowi Jak ja mam się przebić jako wychowawca do świata młodych ludzi, który jest światem obcego mi stylu życia ?

Osoba A Czemu chcesz się przebijać przez ich poglądy ? Bo się czujesz za nich odpowiedzialny, prawda? I z tej odpowiedzialności wynika jakąś forma presji, nacisku, manipulacji. Szukasz sposobu jak najskuteczniej to zrobić. Oczywiście robisz to w dobrej intencji, ale jak myślę, że to jest z gruntu zły kierunek. Cel nie uświęca środków a i według mnie nie osiągniesz takiego celu, jak sobie założyłeś. Radziłabym Ci, żebyś z tymi młodymi ludźmi więcej rozmawiał: o tym czego szukają w życiu, o ich satysfakcji i frustracjach, optymizmie i obawach, rozczarowaniach.

Osoba B Oni coraz rzadziej chcą rozmawiać i zastanawiać się nad sobą - chcą żyć i czuć, że żyją, nawet za cenę rozczarowań ! Ale czy nie szkoda życia na takie rozczarowania, przecież można ich ostrzec, zabronić. Czy wszystkiego muszą próbować? To jest powszechna teoria młodych ludzi „Chcę spróbować, sprawdzić się, zakosztować życia w pełni ” Nie przerażają was ich eksperymenty np. z używkami? Osobiście jestem za jasnymi regułami, zasadami chroniącymi ich.

Osoba A Nawet jeżeli się wszyscy zgodzimy, że nie jest to najlepszy sposób na życie, pozostaje pytanie, jak chcielibyśmy to zmienić. Osobiście nie wierzę w zakazy i straszenie, bo rodzą bunt. Młodzi ludzie często dla zasady zrobią nam na przekór. Co może ich powstrzymać? Zapytajmy najpierw czego szukają w używkach ? Większość z nich kieruje się ciekawością, chęcią zakosztowania przyjemności. W kulturze akcentującej natychmiastowe konsumowanie przyjemności jest to w pełni zrozumiałe. I na pewno nie zachęca do szukania innych form satysfakcji np. wypływających z realizacji zainteresowań.

Osoba B No właśnie - odnosi się wrażenie, że tym młodym ludziom w zupełności wystarczają namiastki życia

Osoba A Może odnoszą wrażenie, że w życiu właśnie o to chodzi , że niczego więcej nie można oczekiwać? Co zrobić, żeby to zmienić? Myślę, że dać im szansę innych przeżyć, doświadczeń. Wtedy będą mogli wybrać styl życia odpowiadający im. Szkoła powinna więc być środowiskiem tworzenia różnych możliwości do samorozwoju, a więc rozwijania zainteresowań, a wychowawca przykładem osoby, która czerpie z życia okazje do samorozwoju. Młody człowiek jest ciekawy siebie, innych i chce eksperymentować. Wierzę, że w człowieku jest pragnienie czegoś więcej i jeżeli to coś więcej mu pokażemy, to tego zapragnie i będzie o to walczył .

Osoba C W pełni się z tym zgadzam. Potrzebujemy sensownego życia i zadaniem szkoły jest wzbudzanie refleksji nad drogami odnajdywania tego sensu i własnych wyborów. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy wychowanie rozumiemy, jako rozmowę o możliwościach i towarzyszenie dziecku w różnych sytuacjach, zwłaszcza problemowych. Styl życia nauczyciela - wychowawcy, jego przykład jest jedną z możliwości, nie zaś jedyną słuszną recepta na życie. Są nauczyciele, którzy (świadomie, czy nie) przedstawiają swoje życie, jako wzór do kopiowania i tu kończy się ich wpływ wychowawczy. Musimy ufać, że ci młodzi ludzie uczeni obserwacji i zachęcani do myślenia będą dokonywać dobrych wyborów. Prawda sama się broni i nie trzeba jej nikomu wciskać do głowy. Jeżeli tego zaufania w nas nie ma i nie ma pokory co do swojej osoby, świadomości, że możemy się mylić - zaczyna się autorytaryzm w wychowaniu i w istocie wychowanie kończy się, zanim się zaczęło.

Osoba B Ależ to co mówisz kłóci się z potrzebami dziecka! Ono potrzebuje dla właściwego rozwoju pewności, że jest bezpieczne, że dorosły wie, co jest dla niego najlepsze. Czy mam dziecku mówić, że pewnych rzeczy nie jestem do końca pewien, że inni ludzie myślą, wierzą inaczej? Myślisz, że sobie poradzi z taką złożonością świata ?

Osoba C Oczywiście mogłabym Cię zapytać jak długo chcesz tak chronić dziecko przed złożonością tego świata? Kiedy według Ciebie jest już dojrzałe, by dowiedzieć się prawdy, że świat jest dużo bardziej skomplikowany i niekonieczne bezpieczny? Czy myślisz, że taka ochrona dziecka jest w ogólne możliwa? Przecież dzieci same dla siebie są źródłem rożnych informacji sprzecznych z tymi, które wynoszą z domu i często nie wiemy o przeżywanych przez nich wątpliwościach. Oczywiście, kiedy dziecko przyjdzie do rodzica, wychowawcy który mu przekaże swoją prawdę o świecie , może się poczuć pewniej i zaczyna wierzyć, że inni się mylą, ale jaka jest z tego korzyść? Mam wrażenie, że tak rozumiane poczucie bezpieczeństwa owocuje w przyszłości dogmatyzmem w myśleniu, brakiem otwartości na argumenty innych osób. W istocie uderzy to w samego wychowawcę, który w przyszłości będzie chciał, by jego stanowisko argumenty zostały zauważone, a napotka na opór wynikający z nawyku myślenia ,,ja wiem lepiej, a inni się mylą” .

Osoba B A nie dostrzegasz zagrożeń związanych z ukazywaniem całej złożoności tego świata?

Osoba C Oczywiście wszystko musi przebiegać zgodnie z potrzebami dziecka. Poradzi sobie na pewno z tym obszarem złożoności świata, który bada. Odpowiadajmy więc na jego pytana. Jeżeli dojrzało do pytania, to znaczy, że dojrzało i do odpowiedzi, Ale warto też o krok przekroczyć jego pytania i wątpliwości, pokazać, że można pójść dalej w poszukiwaniach. Dialog wymaga raczej wspierania dziecka w stawianiu pytań i niż dawaniu odpowiedzi - to znacząca różnica. Dziecko czuje się bezpiecznie, kiedy czuje się kompetentne w radzeniu sobie ze złożonością tego świata. Jeżeli nauczymy go myśleć dając przysłowiową wędkę, a nie rybę, stopniowo coraz rzadziej będzie do nas przychodziło po pomoc, bo będzie się czuło samowystarczalne. Pozostaje tylko pytanie, czy to nas naprawdę cieszy, czy może cieszy nas bardziej , kiedy występujemy w roli eksperta? No i pozostaje pytanie, co czujemy, gdy dziecko łowi ryby, które nas nie cieszą…?

Osoba B Tak rozumując nie ma powodu, żeby dziecko było mi posłuszne. Skoro moja osoba jest jedną z wielu propozycji. Komu więc będzie posłuszne? Obawiam się, że zacznie szukać innych ludzi, grupy rówieśniczej i tam znajdzie wzór do naśladowania

Osoba C Zakładasz, że dziecko ma ogromna potrzebę naśladowania kogoś? Jeżeli tak jest, wokół na pewno znajdzie i znajduje wiele wzorów, ale dlaczego miałby odrzucić Ciebie ? Czy dziecko jednak musi być kopią kogoś, czy może jest aktywne w budowaniu swojego wizerunku i stylu życia? Wierzę, że obserwuje i wybiera elementy, rzadko całość wzoru. Cały czas tworzymy siebie, podlegając wpływom rożnych osób, ale nigdy nie ulegając im zupełnie.

Osoba B A np. sekty ? Nie dostrzegasz zagrożenia? Skąd w człowieku taka podatność na manipulację ?

Osoba C Myślę, że właśnie z wyuczonej potrzeby posłuszeństwa, podlegania komuś, odnajdywania bezpieczeństwa w poczuciu ,,wiem, nie mylę się” , ale i w szukaniu poczucia akceptacji, którego młody człowiek nie odnajduje w relacji z dorosłymi. Profilaktyka zapobiegania takiej manipulacji polegałaby po pierwsze na uczeniu życia ze świadomością, że nie muszę do końca wiedzieć, mogę założyć, że się mylę, na kwestionowaniu dotychczasowej wiedzy o świecie, niż czerpaniu satysfakcji z przeświadczenia „wiem, nie mylę się.

Osoba B Jesteś zwolennikiem partnerstwa z uczniami?

Osoba C Jeżeli przez partnerstwo rozumiesz szacunek i akceptację, to tak. Jestem dorosłą osobą, która ma za sobą pewne doświadczenia. To one złożyły się na to, że wyznaję dziś takie, a nie inne poglądy. Mogę uczniom o tym opowiedzieć, jeśli chcą mogą z mojego doświadczenia skorzystać - w tym sensie jestem do ich dyspozycji, gdy oni mnie potrzebują, bo są w momencie konstruowania własnego obrazu świata. Ale nie ma żadnego powodu, żebym im te poglądy narzucał, nic mnie do tego nie upoważnia: ani mój wiek, ani rola, jaką w szkole pełnię. Zwłaszcza mój wiek nie jest argumentem, bo mam świadomość, że moje doświadczenia miały miejsce w innym świecie (politycznym, kulturowym) i trudno przewidzieć kierunek dalszych zmian. Każdy dzień jest inny. Nie ma recepty na życie. Moje wczorajsze doświadczenia także dla mnie nie są już wskazówką, tym bardziej nie będą nią dla innych. W tym sensie jesteśmy sobie równi - stoimy przed wielką niewiadomą, jaką jest przyszłość i musimy umieć obserwować i uczyć się ciągle od nowa. Jeżeli partnerstwo miałoby oznaczać podobieństwo i równouprawnienie w możliwie wszystkich sferach, to nie zgadzam się z taka zasadą w relacji z uczniami. Nie będę udawał przed nimi, że jestem jednym z nich, bo nie jestem. Nie chcę się z nimi utożsamiać. Po co miałbym to robić? By mieć na nich większy wpływ? Wątpię. Zresztą nie tego potrzebują.

Osoba A A ja chętnie przechodzę z młodzieżą na ty. I nie po to, żeby mieć na nich większy wpływ, choć partnerstwo na pewno zobowiązuje obie strony: kogoś bliskiego trudniej jest oszukiwać, lekceważyć czy gnębić na lekcji …Wydaje mi się jednak, że dużo ważniejszą stroną partnerstwa z uczniami jest fakt, że młodzi ludzie potrzebują takiego otwarcia, przełamania bariery nauczyciel - uczniowie. Wtedy łatwiej im się otworzyć, mówić o sobie. To także mnie strąca z piedestału nauczyciela, uwalnia z postawy wszechwiedzącego dorosłego. Postrzegam szkołę przede wszystkim jako miejsce poznawania siebie, a w drugiej kolejności zgłębiania wiedzy, zdobywania umiejętności. Żeby poznawać siebie młody człowiek musi żyć w klimacie otwartości właśnie i przyjaźni, a nie strachu, czy jakiejkolwiek formy dominacji.

Osoba B A więc wróciliśmy do początku naszej rozmowy. Ja nadal nie dostrzegam np. w subkulturach młodzieżowych żadnej formy samorealizacji i nie ma we mnie zgody na bieganie po szkole w koszulkach z przesłaniami np. satanizmu, nawet, jeżeli mają wyrażać przekonania tego młodego człowieka. Jeżeli coś dostrzegam w takich zachowaniach, to silną potrzebę identyfikacji z grupą. To według mnie jest argument przemawiający za jednolitym strojem szkolnym.Wiele szkół tzw. elitarnych wprowadza mundurki m.in. po to, by uczniowie identyfikowali się ze sobą i społecznością szkoły, by takie poczucie identyfikacji ze szkołą rozwijać. Dlaczego nie pójdziemy w tym kierunku? Człowiek wiele może nauczyć się od grupy. Szkoła akcentująca indywidualność marnuje tę szansę. Tworzenie kultury szkoły: rytuałów, obyczajów, zasad to ważny element tworzenia wychowawczego klimatu szkoły i animowania wspólnoty wśród społeczności uczniów. Ale to się nie dzieje samo, wymaga motywacji do wysiłku i współpracy zarówno nauczycieli, jaki i uczniów, oraz rodziców. Nauczyciel - wychowawca musi być animatorem działań , podejmowanych w tym kierunku. Jeżeli tego nie ma, młody człowiek szuka poza szkołą i znajduje grupy, które według mnie nie tylko nie sprzyjają rozwojowi, ale często odrzucają tych, którzy wykazują objawy refleksji i nonkonformizmu.

Osoba A Kiedy Cię słucham, mam wrażenie, że czujesz się ogromnie odpowiedzialny za tych młodych ? Czy to Cię nie męczy?

Osoba B Zacznijmy od tego, że ja wcale nie uważam, że wychowywanie ma być czymś łatwym, przyjemnym ,,co mnie nie męczy”. Jeżeli za objaw odpowiedzialności przyjmiemy pewien rodzaj niepokoju, poczucia winy, który się pojawia, kiedy czegoś nie robię, lub nie robię tak, jak uważam, że powinienem , to zapewne czuję się odpowiedzialny w relacji z młodym człowiekiem. Z tego wynika chęć zaangażowania się w pracę wychowawczą szkoły, szukania najlepszych dróg tworzenia sytuacji wychowawczych. Jednak samo stwierdzenie - ,,czuć się odpowiedzialnym za kogoś'', jest zbyt ogólne. Można się nie czuć odpowiedzialnym za kogoś decyzje, ale np. za warunki, jakie się stworzyło, by ułatwić świadome decydowanie - to różne granice odpowiedzialności, prawda? Osobiście czuję się na pewno odpowiedzialny za tworzenie warunków, jakie stwarzam młodemu człowiekowi na terenie szkoły, by wspierać jego rozwój

Osoba C Bardzo nie lubię tego powszechnie używanego dziś stwierdzenia „stwarzanie warunków rozwoju dziecka”, czy ,,wspieranie dziecka w rozwoju” . W istocie może się za tym kryć wszystko: jedni zakładają, że dziecko dla rozwoju potrzebuje autorytetu opartego na sile i posłuszeństwie, inni, że jak największej wolności - i każdy mówi o wspieraniu w rozwoju. Podoba mi się raczej kierunek rozważań nad odpowiedzialnością. Kiedy mówię za co się czuję odpowiedzialny w istocie deklaruję, jak postrzegam swoją rolę wychowawcy.

Osoba A Jak więc rozumiesz swoją rolę ?

Osoba C Kiedy się zastanawiam nad sobą, to dostrzegam w sobie odpowiedzialność właśnie za poszerzanie pola świadomości młodego człowieka. Na płaszczyźnie poznawczej chciałbym, żeby jak najwięcej czytał , rozmawiał, zwiedzał - dostrzegał różne możliwości, drogi, perspektywy. Jestem przekonany, że jest to jednocześnie droga wychowania dobrego tj, wrażliwego na potrzeby innych człowieka. W moim rozumieniu wychowanie ścisłe wiąże się z nauczaniem, rozwój moralny następuje wraz z rozwojem poznawczym dziecka i tego nie można rozdzielać.

Osoba A Kiedy się zastanawiam nad sobą, to jedyne za co się czuję odpowiedzialny, to za tworzenie warunków do rozwoju, ale rozumiem to, jako stwarzanie sytuacji , gdy dziecko może doświadczać wolności wyboru. Na lekcji to będzie możliwość wyboru tematu zajęć zgodnego z zainteresowaniami, formy aktywności ( np. zdecydowanie, czy chcę pracować z kimś, czy sam) metody uczenia się. Raczej jestem zwolenniczką indywidualnych programów nauczania, niż uczenia wszystkich tego samego, co z założenia jest to nie do pogodzenia z indywidualizmem dziecka. Jeśli chodzi o wychowanie, to dziecko decyduje o wszystkim, co jego dotyczy, o ile nie narusza granic wolności innych ludzi.Tak uczy się odpowiedzialności. Zawsze kiedy decydujemy za dziecko, zdejmujemy z jego barków odpowiedzialność, która jest przecież kluczem do uruchomienia myślenia, bo wiem, że nikogo nie mogę obwiniać za cokolwiek .

Osoba B A czy mogę obwiniać siebie, przecież z tego co mówisz zawsze postępuję w zgodzie z sobą - tu i teraz ?

Osoba A No właśnie obwinianie siebie samego także nie ma sensu. Czemu niby miałoby służyć ? Ukaraniu siebie? I co dalej? Zawsze trzeba sobie zadać pytanie - co dalej ? Co teraz czuję ? Czego chcę? To jest motor napędzający mnie do działania Analizowanie przeszłości i obwinienie siebie, czy innych niczemu nie służy …

Osoba B Rozumiem, że dla Ciebie wartością jest to, co się wiąże z doświadczaniem przyjemności, satysfakcji. Jednak według mnie ból, także ten psychiczny jest nieodłączną częścią życia i prawdy o tym kim jest człowiek - o jego niedoskonałości. Dlatego błędy i ich dostrzeganie są bardzo ważne. Uczą mnie, że mam swoje wady, ograniczenia, mogę się mylić, że może warto czasami posłuchać innych, ich argumentów, że może niekiedy trzeba przeprosić, być posłusznym…

Osoba A Posłusznym wbrew sobie, nawet jeżeli się czuje inaczej?

Osoba B Właśnie tak, to wymaga zaufania, że tak będzie lepiej, chociaż dzisiaj mi się , wydaje, że dorosły nie ma racji. Przecież często po latach słyszymy, jak uczniowie mówią: „gdyby nie ten nauczyciel, nie dostałbym się na studia, choć na co dzień nie lubiłem lekcji u niego, buntowałem się przed odpytywaniem, wygórowanymi według mnie wymaganiami itd.” Niejedno dziecko jest wdzięczne rodzicom, że zabronili mu kontaktów z pewnymi osobami, wymagali systematycznej pracy, wyrobili pewne nawyki, nauczyli zasad. Co ty rozumiesz pod pojęciem ,,posłuszeństwa sobie” ? Jeżeli miałoby to oznaczać bycie posłusznym własnym potrzebom, zachciankom, popędom, to zdecydowanie jestem temu przeciwny. Na takiej motywacji bazuje kultura masowa i mamy zasadę konsumpcji przyjemności, która rządzi ludźmi. Dziecko możesz posadzić przed telewizorem, komputerem i niedługo będzie to jego główna potrzeba i forma aktywności. Dlaczego? Bo jest przyjemne i łatwe i wymaga od niego jak najmniejszego wysiłku (pewnie dlatego człowiek jest taki twórczy w wynajdywaniu różnych usprawnień w codziennym życiu). Ale jeżeli ta zasada zdominuje całe życie, to będziemy mieli pokolenie hedonistów , którzy nie potrafią wymagać od siebie, walczyć z sobą . Wolność nie jest czymś, co można człowiekowi dać, tak po prostu stwarzając odpowiednie warunki. Dziecko trzeba nauczyć zdobywania wolności w świecie pełnym ograniczeń i manipulacji - to dużo trudniejsze… Dlatego szkoła musi być wzorowana na życiu i przygotowywać do wyzwań, przed jakimi dziecko stanie. A więc musi uczyć zmagania się z trudnymi zadaniami, radzenia sobie ze stresem, tempem życia. Według Ciebie dziecko czuje się wartościowe, kiedy jest bezwarunkowo akceptowane, według mnie jego poczucie wartości rodzi się, gdy sobie radzi z trudnościami i czuje się coraz bardziej kompetentne, a więc i bezpieczne w tym świecie. Jest szczęśliwe, kiedy jego wysiłek owocuje sukcesami - najpierw są to małe sukcesy, np. udaje mu się zaliczyć sprawdzian, zdać egzamin, potem dostać dobrą pracę. Jeżeli towarzyszy temu rozwój samodyscypliny, cierpliwości, szacunku do siebie, to zaowocuje to także w dalszym życiu osobistym, tworzeniem zdrowych, opartych na odpowiedzialności i wyrozumiałości związków z innymi osobami.

Osoba A Mam odmienne zdanie na ten temat. Tacy ludzie nie są w stanie akceptować innych i ich związki są ciągłą próbą udoskonalania wszystkiego wokół. Najpierw są wychowywani, potem sami siebie wychowują i zaczynają poprawiać innych wokoło. To błędne koło braku akceptacji.

Osoba B Akceptacje siebie i samozadowolenie to stanie w miejscu, brak rozwoju

Osoba A Myślisz, że poczucie winy, niezadowolenie z siebie jest bodźcem do rozwoju, prawda? Ja natomiast uważam, że poczucie winy osłabia, pozbawia energii. To samoakceptacja jest wstępem, warunkiem do dalszego rozwoju Jeżeli nie masz w sobie zaufania do człowieka, że będzie się chciał rozwijać, to wierzysz, że musisz go wychowywać i czujesz się za to odpowiedzialny. W efekcie zarażasz dziecko tym brakiem zaufania do siebie i innych.

Osoba B Co miałoby sprawić, że miałbym takie zaufanie? Wieczny bałagan w otoczeniu, gdzie przebywaj dzieci, których najwyraźniej nic nie mobilizuje do wysiłku ? Nieograniczony pęd do słodyczy i brak umiaru w ich spożywaniu , rezygnowanie z różnorodnych form aktywności, nawet tych, które wydawały się pasją, a zastały zarzucone, gdy zaczynały wymagać systematycznej pracy, by osiągać efekty? O jakim zaufaniu mówisz ?

Osoba A O zaufaniu, że to przejściowe, naturalne. Dziecko żyje tu i teraz, nie myśli o przyszłości, o tym, że za chwilę będzie szukało skakanki, czy książki, którą teraz bezmyślnie rzuca byle gdzie. My martwimy się o jego funkcjonowanie w przyszłości, dla niego przyszłość będzie ważna potem. Wtedy na nowo wybierze to, co uzna za najważniejsze i temu poświęci swój czas i wysiłek, kierowane wewnętrznym pragnieniem, tak silnym, by pokonywać trudności.

Osoba B Nie ma we mnie takiej wiary w samoregulację dziecka... Bardziej wierzę, że człowiek jest tym, kim uczynią go inni, środowisko, wychowawcy. Jeżeli nauczę go porządku, jest szansa, że będzie żyło porządku i ładzie. Ta postawa przenosi się także na wewnętrzne poukładanie i harmonię. Stąd moje poczucie odpowiedzialności. Niepokoi mnie także zachęcanie młodego człowieka do szukania przyjemności i satysfakcji we wszystkim, co robi. W życiu jest wiele sytuacji, gdzie trzeba wymagać od siebie: np. codziennie wykonywać rutynowe czynności, na które nie mam ochoty. W szkole jest podobnie. Wiele czynności związanych jest z ćwiczeniem, powtarzaniem utrwalaniem , a to rzadko jest satysfakcjonujące. Za pasją o której mówisz kryje się wiele godzin żmudnej pracy, wysiłku - widzimy często efekty, zapominając o drodze, jaka do tego prowadzi. Dlatego niejeden z naszych uczniów chciałby wiele osiągnąć, ale bez wysiłku. Młodzi ludzie mają dziś coraz wyższe poczucie własnej wartości, przy coraz mniejszych kompetencjach. Czy na pewno tego właśnie chcemy ?

Osoba A Spróbuj spojrzeć na to inaczej. Dziecko, które się nasyci w dzieciństwie zabawą będzie miało więcej siły, by sobie radzić z takimi wyzwaniami w życiu - dużo więcej niż to, które od małego jest zmuszane do wysiłku i którego potrzebę improwizacji i spontaniczności ignorujemy. Zresztą wszyscy żyjemy w pogoni za przyjemnością: zmysłową , intelektualną, duchową . Ty bardziej cenisz sobie przyjemność intelektualną, duchowa, ale to kierowanie się tą samą zasadą.

Osoba B Zgoda - ważne jest dla mnie to, czym karmi się młode pokolenie… Chodzi o wyrobienie smaku i pociągu do tego, co uważam za dobre, rozwijające. Ale ważny jest też wysiłek

Osoba C Ja wierzę, że człowiek w każdej chwili ma możliwość myślenia lub unikania tego wysiłku, życia świadomego lub nie. Bardzo mnie cieszy aktywność ucznia w sferze myślenia i rozstrzygania pojawiających się wciąż dylematów na płaszczyźnie ja - inny, potrzeby moje - potrzeby grupy. W moim rozumieniu młody człowiek potrzebuje na drodze rozwoju dorosłego, który nie tylko nie będzie mu ułatwiał wyborów np. mówiąc „nie musisz wcale sprzątać, odrabiać zadań domowych, to Twoja sprawa ” lub „musisz codziennie posprzątać, uważać na lekcji”, ale będzie je raczej utrudniał , mówiąc o swoich potrzebach, przekonaniach np.: „kiedy w twoim pokoju jest brudno nie sprawia mi przyjemności przebywanie w nim z Tobą i nie chcę tam wchodzić ” „kiedy rozmawiasz, podczas omawiania tematu lekcji jest mi przykro, bo do późna w nocy się przygotowywałem i martwię się, że nie będziesz wiedział, jak odrobić zadanie domowe. Myślenie nie ma charakteru automatycznego, dlatego nauczyciel to raczej ktoś, kto niepokoi, wyprowadza z poczucia samozadowolenia i inicjuje myślenie. W takiej sytuacji dziecko musi siebie zapytać, czego tak naprawdę chce ? Czy zależy mu na mojej obecności w swoim pokoju, na zrozumieniu tematu, na dobrym samopoczuciu nauczyciela? Czy uwzględni potrzeby innych osób, czy może nie zmieni swojego zachowania i doświadczy konsekwencji? Wiele pytań młody człowiek może sobie postawić i różnie na nie odpowiedzieć, ale to on musi wybrać dalszy sposób postępowania. Musi także doświadczyć konsekwencji swojego wyboru, np. tego, że nauczyciel wyprosi go z lekcji i będzie musiał samemu przestudiować omawiany na lekcji temat i i odrobić zadanie domowe.

Osoba B A co z uczniem, który nie zechce tego zrobić?

Osoba A Według mnie nie powinno się go zmuszać. Problemem naszej szkoły jest to, że zmusza się dzieci do uczenia czegoś, czego potrzeby nie dostrzegają w swoim życiu

Osoba B A co jeśli dostrzegą za 10 lat ?

Osoba A Wtedy się tego nauczą !

Osoba B Ale z jakim trudem ! Przecież wiemy, że dziecku najłatwiej przychodzi nauka, później już nie uczymy się tak szybko, efektywnie

Osoba A Skąd ten pośpiech?

Osoba B Wybacz, ale myślę, że wielu rodziców ma nadzieję, że dzieci maksymalnie wykorzystają swoje możliwości i będą dążyły do usamodzielnienia. Jeżeli przyjmiemy Twój tok myślenia, to będziemy wlec się za rozwojem dziecka i czekać na potrzeby i pragnienia, które się nigdy być może nie zrodzą!

Osoba A Pamiętaj, co mówiłam o zaufaniu. Wierzę, że dziecko ma w sobie potrzebę rozwoju przejawiająca się w ciekawości świata i siebie samego. Ma też potrzebę bycia kompetentnymi, także w samodzielnym zmaganiu się z trudami tego świata. Mam wrażenie, że ty w to nie wierzysz i nie doceniasz , ale zapewne dlatego, że wyciągasz wnioski na podstawie obserwacji typowego ucznia w szkole masowej. Ja tymczasem uważam, że ,,chory'' w założeniach swych system szkolnictwa odpowiada za zaburzenia w funkcjonowaniu swoich uczniów, ale świadczy to źle o nim, a nie o dziecku

Osoba C Zgadzam się z tą tezą i znowu wrócę do doświadczania konsekwencji wyboru. Najbardziej naturalne jest to, że dziecko, które nie chce się uczyć powinno móc doświadczyć konsekwencji swojego wyboru. Ani zewnętrzna dyscyplina, ani samokontrola nie są tu właściwymi metodami, bo prowadzą do wewnętrznego, czy zewnętrznego konfliktu. Rozumiem rodziców, którzy twierdzą, że nie potrafią zmusić swojego dziecka do nauki. To samo słyszę od nauczycieli. Zastanówmy się: czemu służy nauka? - między innymi zdobyciu zawodu. Dziecko, które odmawia uczestniczenia w takim przygotowaniu powinno móc podjąć pracę i wykonywać ją codziennie w czasie, gdy inni jego koledzy decydują się na naukę. Doświadczyć może wówczas, że to go nie zadowala, że może powinien wrócić do szkoły. Może też czerpać radość z tej codziennej pracy.

Osoba B A co z obowiązkiem szkolnym ? Chcesz go zastąpić obowiązkiem pracy?

Osoba C Czyż nie to czeka naszego ucznia w przyszłości ? Czemu ma żałować po latach, że się nie uczył ? Może lepiej, żeby zaczął żałować dużo wcześniej ? Niejeden nauczyciel ma problem z motywowaniem uczniów do pracy na lekcji. Jestem przekonany, że wielu młodych ludzi zmieniłoby wówczas swój stosunek do nauki. Ale my rozwiązujemy problem za nich, albo zwalniając ich z obowiązku nauki, albo zmuszając, wywołując naturalną niechęć do działania pod przymusem. W obu przypadkach zwalniamy młodzież z myślenia o przyszłości. Podobnie z zakresem wiedzy i umiejętności: jeżeli dziecko doświadczy braku pewnej wiedzy ogólnej, określonych umiejętności i korzyści z jej posiadania, zrozumie, że powinno ją zdobywać. Oczywiście może także zrozumieć potrzebę nauki bez takich doświadczeń. Człowiek nie decyduje o tym co będzie odczuwał, jako przyjemne, pociągające, czy też odpychające. Może jednak uznać coś za dobre dla niego lub szkodliwe i za czymś świadomie podążać, lub czegoś unikać. To ważne rozróżnienie. Taka postawa prowadzi do dojrzałości i poznawania siebie

Osoba B Jaka jest więc rola nauczyciela-wychowawcy ?

Osoba C Elementem mądrości i warsztatu nauczyciela jest umiejętność zachęcenia do refleksji. Ma on wyzwalać myślenie, wskazywać na wiedzę i umiejętności , które stanowią wyzwanie dla ucznia, poprzedzają jego potrzeby. Nauczyciel jest osobą , która wprowadza w świat tego, co nieznane, o co uczeń nie pyta, po to by za chwilę stało się to własnością ucznia, elementem jego kompetencji i dowodem rozwoju. W kwestii wychowania dorosły musi ustalić, jakiej formy pomocy uczeń potrzebuje. Może właśnie doświadczenia konsekwencji swojego postępowania? Ale tu nie ma reguł, bo każde dziecko jest inne

Osoba B Wszystko to pięknie brzmi, ale już słyszę głosy obrońców praw dziecka, skazanego na pracę! Przecież dzisiaj nauczyciele boją się wyprosić ucznia z lekcji, a co dopiero pozbawić go prawa do nauki !

Osoba C Ależ to on sam się tego prawa pozbawia! Jeżeli się nie uczy, wygłupia na lekcji, obraża nauczyciela, to znaczy, że nie chce się uczyć. Uszanujmy to ! Ważne jest jednak, czy on też tak to rozumie! To jest bardzo ważne: czy uczeń z nami współpracuje, postrzega nasze działania jako pomoc, czy czuje się pokrzywdzony, buntuje. Jeżeli za naszym działaniem kryje się odwet i chęć ukarania go, to on to odczuje. Lekceważymy poziom świadomości ucznia, choć jest on najważniejszy. Umowy zawierane z uczniami są często tylko na papierze, nie w umyśle uczniów.

Jestem zwolennikiem szkoły jak najbardziej zbliżonej warunkami do życia społecznego. Jeżeli towarzyszyć jej będzie stres, to związany z konsekwencjami, jakie uczeń będzie musiał ponieść, a nie np. z lękiem przed nauczycielem. Ale to wymaga odpowiednich zmian prawnych i regulacji wewnątrzszkolnych .

Osoba B I tu się z Tobą zgadzam ! Uczeń czując, że będzie musiał ponieść konsekwencje swojego zachowania na pewno nie pozwoli sobie na lekceważenie nauczyciela, wandalizm itp Dlatego jestem za przyznaniem nauczycielom pełnej swobody w doborze skutecznych według nich metod wychowania i dyscyplinowania uczniów oraz tworzeniem takiej kultury życia w szkole, która zapobiegnie poczuciu bezkarności .

Osoba A Jesteś zwolennikiem dania nauczycielowi pełnej władzy nad uczniem?

Przecież wielu nauczycieli jej nadużyje, dlatego upominamy się o prawa ucznia i ich szanowanie.

Osoba B Wybacz, ale dzisiaj sytuacja w szkołach jest dokładnie odwrotna. To uczniowie lekceważą prawa nauczyciela: odmawiając np. podejścia do tablicy, utrudniając pracę na lekcji i to o prawa nauczyciela trzeba się upomnieć.

Osoba C Znowu każdy z was widzi jedną stronę medalu. Stwórzmy na terenie szkoły organ rozstrzygający, kto narusza kogo prawa i kto musi ponieść konsekwencje. Dzisiaj nauczyciele i uczniowie naruszają swoje prawa, ale żadna strona nie ma możliwości obrony !

Osoba B Zgadzam się. Konstytucją szkoły jest jej statut. Jeśli cała społeczność szkolna (nauczyciele, uczniowie, rodzice) zatwierdzili go, to jego postanowienia są wiążące. Jeśli jest tam np.kara nagany na apelu i wszyscy się na to zgodzili się, to uczeń powinien tę karę ponieść.

Osoba C Osobiście jestem za zastępowaniem kar konsekwencjami, czyli jeżeli uczeń zniszczył mienie szkoły, to zamiast nagany na apelu, powinien odpracować szkodę poprzez pracę na rzecz szkoły - np. sprzątanie.

Osoba A Mnie interesuje jeszcze inna sprawa. Mówisz, że wszyscy w szkole powinniśmy być zgodni, co do ustalanych reguł i metod wychowania. Jak to jest możliwe, skoro tak bardzo się różnimy w poglądach? Przecież chociażby nasza dyskusja ujawnia znaczące różnice w poglądach na wychowanie. Kiedy siądziemy na Radzie Pedagogicznej, by rozmawiać o statucie szkoły nie staniemy się kimś innym - nasze poglądy nadal będą nas różniły ! Ja nie chcę działać wbrew sobie i swoim poglądom, wy zapewne także nie.

Osoba B Ależ nasza współpraca jest konieczna, uczniowie muszą wiedzieć, ze stoimy po swojej stronie, potrzebują naszej jednomyślności!

Osoba C Co oznacza współpraca w Twoim rozumieniu? Czy sugerujesz, że musimy utrzymać jednolity front, żeby być silniejsi? To ciągle myślenie w kategoriach walki i zwyciężania. Ja także myślę, że nasza współpraca jest konieczna, ale jednomyślność jest niemożliwa

Osoba B Oczywiście, że nauczyciele muszą się ze sobą zgadzać, wtedy są silniejsi i skuteczniejsi. Dlaczego uważasz, że jednomyślność jest niemożliwa ?

Osoba C Załóżmy, że nie zgadzam się z pomysłem ustalenia jednolitego stroju. Jeżeli jednak większością głosów taka decyzja zapadnie, jedyne co mogę zrobić, to powiedzieć uczniom, że zarówno oni, jak i ja musimy uszanować ustanowione i obowiązujące w szkole prawo, niezależnie od naszych poglądów. Oczywiście możemy też w sposób akceptowany przez ogół próbować starać się zmienić bulwersujące nas przepisy, szukając argumentów uzasadniających nasze stanowisko .

Osoba B A co myślisz w takim razie o współpracy z rodzicami ? Czy także nie potrzebujemy ich wsparcia w wychowaniu ich dzieci? Dzisiaj rodzic coraz częściej kwestionuje moje metody wychowawcze i podburza dziecko przeciwko szkole i nauczycielom. Ja nie widzę możliwości wychowywania w takich warunkach !

Osoba C Według mnie rodzic jest w takiej samej sytuacji jak my wszyscy. Obowiązuje go zasada szacunku dla prawa obowiązującego w szkole. Jeżeli ma jakiekolwiek zastrzeżenia do pracy nauczyciela, powinien zgodnie z ustalonymi regułami domagać się kontroli sposobu pracy i efektywności działań dydaktyczno-wychowawczych takiego nauczyciela lub przekonywać społeczność szkoły o konieczności zmiany obowiązujących zasad.

Osoba B Zgoda, ale jeżeli szkoła ma wspierać rodzinę w pełnieniu funkcji wychowawczych, to czy nie powinienem móc także jako nauczyciel zgłaszać zastrzeżenia do sposobu sprawowania kontroli nad dzieckiem i braku oddziaływań wychowawczych w rodzinie? Dlaczego dzisiaj odpowiedzialnością za postępowanie ucznia na terenie szkoły obarcza się głównie nauczyciela, nie zauważając uchybień rodziców? .

Osoba C To prawda. Kwestia odpowiedzialności za postępowanie ucznia ciągle powraca. Wielu nauczycieli jest rozczarowanych postawą rodziców, którzy z różnych powodów w obszarze wychowania zaniedbują dziecko, a od szkoły oczekują

,,cudownych sposobów” na jego wychowanie. Pojęcie ,,rodzica - klienta szkoły” dodatkowo te nierealne oczekiwania wzmacnia. Osobiście nie jestem zwolennikiem kontroli nad rodziną, ale tworzenia klimatu zachęcającego rodziców do autentycznej współpracy Nie widzę sensu wymuszania czegokolwiek, tym bardziej zmiany w postępowaniu wychowawczym w rodzinie ucznia. Znamy różne drogi możliwości edukacji rodziców, ale i tu potrzebna jest ich motywacja i gotowość do zmiany. Czasami pozostaje nam jedynie tworzenie na terenie szkoły zdrowego środowiska wychowawczego. Jeżeli to się udaje, to duży sukces. Znamy przecież rodziców, którzy przyznają się, że w domu nie radzą sobie z dziećmi, a te same dzieci w szkole o jasno określonych i przestrzeganych zasadach funkcjonują bez zarzutu. Mam wrażenie, że nauczyciele coraz bardziej powątpiewają w możliwości stworzenia takiego sytemu wychowawczego w szkole, który by zapobiegał nasilającym się zjawiskom przemocy, lekceważenia obowiązków itp.

Osoba A Ja uważam, że szkoła może próbować nadrobić brak dobrego kontaktu rodzica z dzieckiem. Czasami jeden dobry nauczyciel: nastawiony na zrozumienie ucznia i chęć pomocy mu może wzbudzić w nim wiarę w siebie, swoje możliwości .To prędzej, czy późnej może zaowocować kryzysem w relacji z rodzicami, czasami buntem, ale według mnie brak czasu dla dziecka i zrozumienia

musi rodzić pytanie: czy dla kogoś tu jestem ważny? To często pokazuje rodzicom konieczność naprawy relacji ze swoim dzieckiem i jest drogą powolnego ,,uzdrawiania'' rodziny, jako systemu.

Osoba B Ciekawi mnie co rozumiecie pod pojęciem tworzenia warunków wspierających rozwój dziecka? Na czym to w praktyce polega ? Wyobraźmy sobie, że mamy wychowanka, który przejawia różne formy agresji w szkole ( przemoc fizyczna, werbalna, także w kontakcie z nauczycielem) i brak jakiegokolwiek zainteresowania nauką…

Osoba A Ja przede wszystkim staram się znaleźć źródło tej agresji i negacji szkoły. Traktuję go jak zranionego przez innych, pełnego pretensji do świata, dlatego nie obwiniam. Na pewno nie odbieram jego zachowania, jak ataku na moją osobę, to bardzo ważne, bo rodzi odpowiednie nastawienie: rozumiejące, współczujące, a nie chęć odwetu. Nie mogę wymusić na dziecku, żeby kochało szkołę, nauczycieli i innych ludzi. Mogę jedynie zadbać o usunięcie źródła dyskomfortu w życiu tego młodego człowieka. I wierzę, że wtedy pojawi się nowa jakość w jego relacji z innym: wrażliwość na jego potrzeby zrodzi podobną wrażliwość w relacji z innymi. To proste, a jednak tak dla nas trudne do zrozumienia. W praktyce staram się zrozumieć dziecko: wysłuchać, co czuje, jak głęboko doświadcza np. jako niesprawiedliwą konieczność uczęszczania do szkoły, w której się nudzi i która odrywa go od innych ważnych dla niego czynności. Często za agresją kryje się lęk, że nie sprosta oczekiwaniom innych, skompromituje się się, doświadczy kolejnej porażki. Staram się pomóc zrozumieć uczniowi, co chciałby robić w tej chwili, jaki ma pomysł na zmianę swej sytuacji. Razem szukamy rozwiązania: może nie chce chodzi do tego typu szkoły, ale rodzice naciskają? Może chce się jak najszybciej usamodzielnić i podjąć pracę, może to jest problem konkretnego nauczyciela, który go (w jego poczuciu) prześladuje? A może to problemy zupełnie nie związane ze szkołą ? Za tą próbą zrozumienia kryje się zaproszenie do samodzielnego podjęcia decyzji - co dalej? Czy zaryzykuje porzucenie szkoły? Czy zawalczy o zmianę nauczyciela? Jako nauczyciel chcę zrozumieć, czego ode mnie oczekuje : pytam go o to i nie narzucam mu swoich rozwiązań. Jestem po to, by mu pomóc w odnalezieniu równowagi wewnętrznej , cały czas godząc się z faktem, że to jego życie i wybory.

Może się okazać, że wejdę w konflikt z rodzicami, którzy inaczej postrzegają moją rolę , oczekują większej dyrektywności. Dlatego według mnie w wychowaniu ważna jest zmiana nie tylko na poziomie świadomości nauczycieli, ale także tworzenie szkół zgodnych z moją filozofią myślenia i działania: alternatywnych szkół wierzących w wolność dziecka i rożne drogi samorozwoju. Mogę taką szkołę rodzicom zbuntowanego dziecka polecić, pokazując ją, jako drogę do odnalezienia swojego miejsca w życiu. Chcę wesprzeć dziecko w jego poszukiwaniach. Poprzez bunt i agresję ten młody człowiek niczego się nie uczy. Szkoła ta jest postrzegana przez rodziców jako ryzykowna, ale bardzo często oni i tak nie mają już wyjścia, bo równie ryzykowne jest zostawienie dziecka w szkołę, której nie toleruje. Według mnie nauczyciel coraz bardziej zmuszony jest do pełnieni funkcji terapeutycznej, bo szkoła oparta na przymusie i ignorowaniu zainteresowań dziecka niszczy jego osobowość, doprowadzając do opisanych powyżej objawów.

Osoba C Według mnie wiele zależy od obserwacji dziecka i oceny źródła jego zachowań. Na pewno zacznę od indywidualnej rozmowy z dzieckiem po lekcjach. Jest to szczególnie trudne, jeżeli postrzegam go jako mojego wroga. Nasze spotkanie i dialog są szansą, że zobaczę w sobie tę agresję, niezdolność do zaakceptowania go. Uczeń jest tym, który prosi o zrozumienie, wysłuchanie, podjęcie wysiłku zobaczenia świata tak, jak on go widzi. Jeżeli zainicjuję to spotkanie z taką postawą, jest szansa, że i on przestanie patrzeć na mnie jak na przeciwnika i wysłucha opowieści o mnie. Wówczas pojawi się możliwość, że to spotkanie zaleczy rany. Efektem dialogu nie jest kompromis, jak się powszechnie uważa, ale zmiana wewnętrzna uczestników: ich nastawień, sposobu myślenia, oceniania, a więc rozwój ucznia i nauczyciela. Świadomie użyłem przed chwilą słowa ,,opowieść”. Dialog nie jest zwykłą rozmową o incydencie (jak często sądzi wielu nauczycieli), ale o nas samych. Obok pewnych umiejętności, wymaga przede wszystkim odpowiedniej postawy: cierpliwości, otwartości, gotowości do zmiany własnego stanowiska i przekonania, że to słuszna i konieczna droga postępowania. Tego się nie da zagrać - uczeń od razu rozpoznaje naszą nieszczerość. Dlatego tak wielu nauczycieli mówi, że dialog z uczniem się nie sprawdza. Poza tym taka rozmowa wymaga czasu, którego wszyscy mamy coraz mniej. Jeżeli uczeń, o którym mówimy krzywdzi innych, doprowadzę do rozmowy z pokrzywdzonymi rówieśnikami, nauczycielami, ale to jest dużo trudniejsze, wymaga od wszystkich umiejętności uważnego słuchania, nieinwazyjnego komunikowania własnych poglądów, uczuć i szukania sposobów rozwiązywania konfliktów bez dominacji jednych nad drugimi. To najczęściej wymaga mojej obecności. Chciałbym, żeby uczeń poczuł się odpowiedzialny za swoje postępowanie, ale osobiście najbardziej czuję odpowiedzialny za umożliwienie mu dostrzeżenia skutków i alternatyw jego działania. Kiedy nie wykazuje gotowości do refleksji i zmiany swojego zachowania pozostaje pozwolić mu doświadczyć konsekwencji, jakie go dotkną. Z tego doświadczenia, rozczarowania może się po pewnym czasie zrodzić postawa, o którą w istocie zabiegam. Nie zakładam, że brak agresji jest charakterystyczny dla ,, zdrowego dziecka” Człowiek jest pełen sprzeczności: jest w nas agresja i łagodność, skłonność do walki i opieki, wysiłku i lenistwa. Zadaniem w pracy nauczyciela jest poprzez rozmowę pomóc dziecku w doświadczaniu tych sprzecznych postaw i ciągłym obserwowaniu ich, rozumieniu. Z takiej postawy rodzą się dojrzałe, mądre wybory. Ona też jest źródłem przemiany wewnętrznej dziecka i osiągnięcia wewnętrznej harmonii. Ale żeby to się udało najpierw nauczyciel musi sam zrozumieć istotę obserwacji i dialogu. Dla mnie sukcesem będzie, jeśli dziecko nie zmieniając szkoły, warunków edukacji odnajdzie równowagę, o której mówisz. Nie jestem zwolennikiem zmieniania warunków i szukania takich, gdzie uczeń będzie się czuł mniej ograniczany. Zresztą za jedno z podstawowych ograniczeń postrzegam nasze wewnętrzne uwarunkowania psychofizyczne - przed tym się nie da uciec. Dziecko musi umieć przyglądać się sobie: kiedy rodzi się w nim złość, agresja i jak daleko jest w stanie się posunąć, by walczyć o swoje potrzeby. Musi pytać siebie: czy na pewno chcę walczyć, czy na pewno to, o co walczę jest moją rzeczywistą potrzebą? Zachęcałbym go do zadawania sobie takich pytań i eksperymentowania ze sobą: spróbuj zadziałać inaczej, szukaj, pytaj, obserwuj, jak sobie radzą inni. Poznać siebie, swoją indywidualność, to odkryć także własne słabości, trudności. Poznanie siebie prowadzi do poznania i rozumienia innych. Wraz z wiekiem dziecko jest ono w stanie coraz więcej rozumieć, a więc i coraz bardziej zbliżać się do rozumienia tego co jest dobre i złe. Ale są sytuacje, kiedy rozmowa nie przynosi efektu - uczeń zamiast kierować się rozumem, kieruje się emocjami, jego agresja jest objawem głębokich problemów natury psychologicznej - wtedy proszę o pomoc pedagoga, psychologa szkolnego. Tu kończą się moje kompetencje wychowawcy.

Osoba B Ja zupełnie nie odnajduję w sobie takiego obrazu dziecka, jako istoty rozumniej, dążącej do tego, żeby rozumieć siebie i innych. Nie chciałbym też podążać za jego niezadowoleniem np. z relacji z nauczycielami i poszukiwaniami innej formy samorealizacji. Dlatego inaczej wyobrażam sobie swoją powinność.

Moim zadaniem jest zorganizowanie takich doświadczeń w życiu dziecka, które pokażą mu do czego prowadzi agresja w relacji z innymi i lekceważenie obowiązku nauki. Dlatego statucie szkoły powinny być zapisane możliwości wyciagnięcia wobec takiego ucznia stopniowanych konsekwencji (od upomnienia i nagany, aż po izolowanie go od innych uczniów, poprzez wyproszenie z klasy, czy w ostateczności, skreślenie z listy uczniów danej szkoły). Oczywiście równocześnie w codziennym kontakcie z tym uczniem staram się zauważać i chwalić wszelakie objawy jego pozytywnego zachowania i stwarzać sytuacje zachęcające do przejawiania takich zachowań. Mogę starać się włączyć go w wolontariat klasowy, redakcje szkolnej gazetki, uczynić odpowiedzialnym za ochronę innych uczniów na terenie szkoły itd. Znając bliżej ucznia i sytuacje szukam sposobów organizowania konstruktywnych doświadczeń, podczas jego pobytu w szkole. Świadomie użyłem tu słowa ,,szukam”, bo dla mnie każda sytuacja jest niepowtarzalna i wymaga przemyślenia, tworzenia. Przypomina to trochę działanie reżysera, który myśli, jak najlepiej zrealizować założony cel.

Aby Ci pomóc w dookreśleniu własnych poglądów zestawię teraz poglądy każdej z rozmawiających powyżej trzech osób. W opisie zaakcentuję szczególnie te przyjmowane założenia o dziecku i wychowawcy, które mają decydujące znaczenie dla ukazania różnic w postrzeganiu dziecka i relacji wychowawczej.

JAK POSTRZEGANE JEST DZIECKO?

Osoba A

Osoba B

Osoba C

1.Dziecko jest z natury ciekawe, w dzieciństwie skłonne do zabawy ; potrafi myśleć, gdy pozwalamy dojść do głosu jego uczuciom

Dziecko z natury jest nastawione na poszukiwanie przyjemności, niezaspokojone w pragnieniu zabawy

Dziecko jest z natury ciekawe świata , myślące, refleksyjne, w granicach wyznaczonych przez aktualną fazę rozwoju

2. Dziecko powinno podążać za swoimi emocjami i wyrażać je

Dziecko powinno kontrolować i tłumić niektóre z doświadczanych emocji np. złość swoje emocje

Dziecko powinno obserwować swoje

emocje

3. Zdyscyplinowane, gdy dana aktywność zaspokaja jego własne potrzeby

,,Wypróbowujące” siebie w różnych sytuacjach i formach aktywności, zawieszające działanie, które przestaje dostarczać mu satysfakcji

Niezdyscyplinowane, skłonne do zawieszania własnej aktywności, gdy ta wymaga wysiłku i systematyczności

Zdolne do uwagi i koncentracji

Z czasem coraz bardziej zdolne do uwagi i obserwacji, i uczące się w działaniu

4.Z natury dobre, nastawione na troskę o siebie

Z natury egoistyczne, leniwe

Z natury zainteresowane sobą, zdolne o agresji i łagodności, wysiłku i lenistwa itd.

5.Dążące do szczęścia ,, tu i teraz”

Dążące do szczęścia ,, tu i teraz” - nieświadome tego, co służy jego dobru i szczęściu w przyszłości, dlatego musi być wychowywane

Dążące i dojrzewające do rozumienia świata i siebie w świecie

6.Akceptujące innych i wrażliwe na ich potrzeby, o ile nie naruszane są jego potrzeby

Musi być uczone moralności

Wraz z wiekiem zdolne coraz więcej rozumieć, a więc i coraz bardziej zbliżać się do rozumienia dobra i zła i przestrzegania zasad etycznych w życiu

7.W pełni od początku odpowiedzialne za siebie

Stopniowo uczone przez dorosłych odpowiedzialności

Dojrzewające do stopniowego przejmowania odpowiedzialności za własne życie

8.Z natury wolne

O tyle wolne, o ile jest nauczone samodyscypliny i realizacji określonych wartości

Tym bardziej wolne, im bardziej rozumiejące świat i siebie w świecie

9.W relacji ze światem zdolne do walki o swoją wolność i możliwość rozwoju , jeżeli w dzieciństwie doświadczało samorealizacji

Zagrożone konformizmem utratą wolności, jeżeli podlega ,,złym” wpływom

Wolne tym bardziej, im bardziej świadome i aktywne w aktywne w wyborach ,ja -inni”

10.Skłonne do działania zgodnie z wewnętrznymi pragnieniami

Skłonne do naśladowania innych

Skłonne do refleksji

11.Czuje się bezpieczne, kiedy:

- akceptuje siebie ( wcześniej akceptowali go inni )

- ma możliwość realizacji osobistych celów

Czuje się bezpieczne, kiedy:

- jest częścią większej społeczności

- realizuje akceptowane przez siebie i innych wartości

Czuje się bezpieczne, kiedy:

- rozumie siebie i otaczający go świat

- jest kompetentne i potrafi realizować założone cele

JAKI JEST WYCHOWAWCA ?

1.Szukający form budowania partnerskiej relacji z dzieckiem (podobnych do relacji dorosły -dorosły)

Konsekwentnie realizujący założone cele dydaktyczne i wychowawcze, przy wykorzystaniu odpowiednich do sytuacji metod wychowawczych

Wychowujący przez dialog i zachęcanie do samoobserwacji i obserwacji innych

2.Szanujący i ochraniający indywidualność dziecka, poprzez akceptację jego wyglądu, stylu życia i przejawianych potrzeb

Zachęcający do ujawniania własnej indywidualności w określonych granicach - na terenie szkoły w sferze poznawczej, intelektualnej

Zachęcający do poznawania siebie i świata różnych stanowisk , argumentów, uczący krytycznego myślenia:

3.Unikający porównywania dziecka z jakimkolwiek ideałem, wzorem

Zachęcający do naśladowania wzorów i realizacji określonych wartości

Pokazujący różne (także sprzeczne) możliwości i style życia

4.Działający zgodnie z ustalonymi wspólnie z uczniami zasadami

Wymagający posłuszeństwa przyjętymi przez dyrekcję i nauczycieli zasadami

Dążący do ustanowienia wspólnie z całą społecznością szkoły jasnych zasad postępowania

5.Przeciwnik stosowania wobec dziecka form władzy i przemocy(fizycznej i psychicznej)

Akceptujący formy władzy i przymusu zewnętrznego i wewnętrznego w trosce o dobro dziecka

Przeciwnik przymusu i dyscypliny Zwolennik uczenia się poprzez doświadczanie konsekwencji własnego działania

6.Presję ze strony uczniów traktujący jako walkę o swoją wolność i możliwość zaspokajania własnych potrzeb

Presję ze strony uczniów traktujący jako bunt i brak posłuszeństwa

Presję ze strony uczniów traktujący jako zaproszenie do dialogu i przedstawienia wzajemnych oczekiwań, argumentów tłumaczących własne postępowanie

7.Tworzący na lekcji klimat uczenia się w atmosferze zainteresowania. Aktywność uczniów, wypływa z realizacji założonych przez nich celów kształcenia i stawianych pytań

Tworzący na lekcji klimat uczenia się w atmosferze wytężonego wysiłku i pracy umysłowej . Aktywność uczniów służy realizacji założonych w programie celów kształcenia

Tworzący na lekcji klimat uczenia się w atmosferze uwagi. Aktywność uczniów związana jest z badaniem . krytycznym myśleniem

8.Zachęcający do wyrażania swoich poglądów

(Co myślę ? )

Zachęcający do uczenia się poglądów wybranych osób

(Co autor miał na myśli… ? )

Zachęcający do wyrażania swoich poglądów i weryfikowania ich z poglądami innych ( Co można myśleć? )

9.Pozwalający na doświadczanie satysfakcji z odkrywania i przeżywania swojej obecności w świecie

Uczący czerpania satysfakcji ze zdobywanej wiedzy o świecie i rozwijanych umiejętności

Uczący czerpania satysfakcji z ciągłego kwestionowania, wiedzy o świecie

10.Eliminujący dyscyplinę zewnętrzną, samodyscyplina jest wynikiem zainteresowania i aktywności własnej w realizacji wyznaczonego celu

Poprzez dyscyplinę zewnętrzną stopniowo rozwijający w dziecku nawyki samodyscypliny

Eliminujący dyscyplinę i samodyscyplinę

na rzecz obserwacji i autorefleksji

11.Pomagający w rozpoznania przez ucznia własnych zainteresowań i szukaniu drogi uczenia się

Szukający najlepszych dróg reżyserowania sytuacji wychowawczych i rozwijania pożądanych cech charakteru dziecka

Szukający najlepszych dróg wyzwalania możliwości dziecka i samopoznania (zalety i słabości, możliwości i ograniczenia)

12.Animator sytuacji sprzyjających podejmowaniu prze ucznia różnych form aktywności, wypróbowywaniu siebie i doświadczaniu satysfakcji

Animator sytuacji , będących okazją do realizacji założonych celów wychowawczych i dydaktycznych

Animator sytuacji, sprzyjających samopoznaniu i refleksji

13.Zachęcający do posłuszeństwa sobie, podążania za własnymi pragnieniami, precyzowania i obrony własnych poglądów, wyrażania siebie przez swoje wytwory

Zachęcający do posłuszeństwa wybranym wartościom i realizacji założonych celów

Zachęcający do ciągłego uczenia się siebie ( w tym badania wartości)

14.Negujący jakiekolwiek formy przymusu i autorytetu

W określonych sytuacjach wymagający posłuszeństwa i stosujący różne formy przymusu

Negujący przymus zewnętrzny i wewnętrzny na rzecz uważnego działania

15.Szanujący prawo dziecka do własnych, zawsze słusznych decyzji

Chroniący dziecko przed błędami, porażkami, rozczarowaniem , zachęcający do zaufania autorytetom

Szanujący prawo dziecka do popełniania błędów , doświadczania rozczarowań i uczenia się przez analizę porażek

16.Rozwijający poczucie wartości poprzez zapewnianie bezwarunkowej akceptacji i satysfakcji z samorozwoju

Rozwijający poczucie wartości poprzez stopniowe uczenie dziecka radzenia sobie z trudnościami i doświadczanie satysfakcji z osiąganych w życiu sukcesów

Rozwijający poczucie wartości poprzez uczenie świadomego życia

17.Zachęcający do odkrywania szczęścia ,,tu i teraz”

Przygotowujący dziecko do odnoszenia sukcesów w przyszłym życiu

Zachęcający do coraz bardziej świadomego, racjonalnego życia

18.Odpowiedzialny za stwarzanie sytuacji, gdy dziecko może doświadczać wolności bycia sobą i wolności wyboru

Świadomy tego, co służy dobru dziecka i odpowiedzialny za:

- stopniowe przygotowywanie dziecka do samodzielnego życia i

- za rozwijanie szerokiej wiedzy ogólnej i umiejętności uczniów

- zapewnienie dziecku swoją obecnością i postawą poczucia bezpieczeństwa

Odpowiedzialny za poszerzanie pola świadomości młodego człowieka

19.Nauczyciele i rodzice różnią się w poglądach - każdy powinien szukać szkoły, placówki, która realizuje wyznawane przez nich zasady budowania relacji dziecko - dorosły

Dążący do jednomyślności nauczycieli i rodziców oraz tworzenia jednolitego frontu w wychowaniu i efektywnego systemu edukacji

Nauczyciele i rodzice różnią się w poglądach - jednomyślność jest niemożliwa . Należy dążyć do współpracy przy tworzeniu zasad i posłuszeństwa ustalonemu prawu

Teraz pora, żeby przyjrzeć się Twoim notatkom i przeanalizować je.

Czy z poglądami którejś z osób najczęściej się zgadzałeś? Coś chciałbyś zmienić tak, by w pełni wyrażały także Twoje stanowisko w kwestii wychowania? Może nie zgadzasz się z przyjętymi założeniami, a może wyprowadziłbyś z nich inne wnioski? Możesz to teraz uczynić, zbierając i opisując własne poglądy i argumenty.

Może się zdarzyć, że na pewne stawiane w tekście pytania nie znajdujesz dziś odpowiedzi, nie potrafisz się zdecydować, nie wiesz co w istocie co myślisz na ten temat. To także warto zaznaczyć w opisie własnych poglądów.

Może się zdarzyć i tak, że żadne z zarysowanych tu stanowisk nie jest Ci bliskie. Tym bardzie zachęcam Cię do opisania osobistej prawdy o wychowaniu .

Nasza prośba o podanie adresu kontaktowego podyktowana jest planami przygotowania do druku najciekawszych prac (lub ich fragmentów), co wymagać będzie w przyszłości zgody ich autorów (publikacje te mogą mieć także, za zgodą autora, charakter anonimowy)

Jeżeli zadanie to wydaje Ci się zbyt trudne lub potrzebujesz inspiracji do refleksji nad wychowaniem proponujemy Ci wcześniejszą lekturę poniższego tekstu.

Nie chodzi tu o skrupulatne liczenie poszczególnych argumentów. Tekst ten jest raczej prowokacją do autoanalizy, niż zadaniem identyfikacji z którąś z osób.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
18 wyk-ad, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
pedag- praktyka wrzesniowa, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
9-10 wyk-ad, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
5-6 wyk-ad, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
15, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
Pedagogika- druk, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
7-8 wyk-ad, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
11, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
1-2 wyk-ad, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
3-4 wyk-ad, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
13, eeeeeeeeh, Sem 2, Pedagog
Prezentacja 2 analiza akcji zadania dla studentow
Pierwiastki Zadanie domowe [PDF], Pierwiastki Rozwiązanie zadania domowego
Zadania domowe 9, inżynieria środowiska UKSW, chemia kolokwium 2
zadanie domowe matematyka, scenariusze
Zadanie domowe, ćwiczenia - grammaire
Zadania nauczyciela wspierającego w kształceniu integracyjny, terapia pedagogiczna, autyzm i inne ni
reakcje metali z kwasami wniosek zadanie domowe

więcej podobnych podstron