06 Yuki&Pein, HistorieKatD


Historia Yuki.

Rozdział I.

No i kogo my weźmiemy?!

-Cisza! Cholerne wy tłuki! Raz moglibyście się zachowywać jak przestępcy klasy S, a nie jak dzieci!!!

-Ale Liderku kochany... - zaczęła radośnie Szarooka, wychylając się ponad stołem. - Gdybyśmy się zachowywali jak nakazują podręczniki ninja, nie byłbyś naszym najdroższym Papciem Liderkiem...

-Cholerna gówniara! - odwrzasnął jej Pein, a dziewczyna natychmiast schowała się za szereg innych członków Akatsuki. - Ty się dzisiaj w ogóle nie odzywaj! A reszta ciszaaaaaaaaaaa!!!

W kuchni zrobiło się cicho. Bardzo cicho. Pein z zadowoleniem i jednoczesną irytacją wziął do ręki kilka plików kartek i ołówek.

-Konan odeszła - po raz któryś poinformował o tym resztę Akatsuki, a w jego oczach, mimo tego, iż cała postawa była nieprzenikniona, pojawił się głęboki smutek. - Musimy ją kimś zastąpić. Jesteście z różnych wiosek, więc powinniście znać sporo osób... Jakieś propozycje?

Milczenie potwierdziło jego przypuszczenia - nie ma żadnych propozycji.

-O co chodzi Hidan? - zapytał Pein, widząc uniesioną do góry rękę Jashinisty.

-To MUSI byś dziewczyna... - powiedział pewnie białowłosy.

Pein zmiął w ręku kartkę ze zdenerwowania.

-...albo i nie musi - dodał białowłosy, widząc minę Lidera.

-Jakieś KONKRETNE propozycje? - zapytał Pein, dokładnie cedząc własne słowa.

-W Konoha jest niejaka Sakura Haruno - podsunął spokojnym, nieco obojętnym tonem Itachi. - Podobna świetna medic-ninja i kunoichi...

-Ten różowy potwór? - zapytała Kat z lekką niechęcią. - Znam ją... Nie nadaje się do niczego...

-Na podstawie czego tak twierdzisz? - dopytywał się Pein.

-Po pierwsze: nie jest dobrą kunoichi. Miała niezłego sensei i drużynę, ale sama mało wartuje. Po drugie: medyczne jutsu nie są naszym największym problemem, choć nie przeczę, że mógłby się ktoś przydać - wymieniała. - I po trzecie: lata jak głupia za młodym Uchihą, a on teraz jest u Orochimaru. Takie koligacje są niezbyt nam przydatne.

Pein westchnął ze zrezygnowaniem.

-Inne propozycje? - zapytał.

-Podobno klan Hyuuga z Konoha jest silny - zaczął Kisame, rozkładając nieco ręce.

-Żaden nie pójdzie - sprzeciwił się Itachi, kręcąc głową. - Są zbyt wierni wiosce.

Znów zapadła cisza, tak rzadko goszcząca w murach siedziby Akatsuki.

-Yuki - usłyszeli cichy głos Sasori'ego. - Yuki Leo.

-Córka Katnho? - zapytała Kat, spoglądając na rudego.

Lalkarz skinął głową. Widząc zaskoczone spojrzenia kolegów, zaczął powoli wszystko wyjaśniać.

-Katnho Leo była kunoichi Suny specjalizującą się w medycznym jutsu. Miała jedną córkę, którą sama wychowała. Dziewczyna ma na imię Yuki i prawdopodobnie w medic-justu przerosła nawet swoją matkę. Raz widziałem ją w akcji i naprawdę miło było popatrzeć na walkę. Myślę, że byłaby warta trudu.

Pein rzucił przelotne spojrzenie lalkarzowi i skierował wzrok na Kat, szukając u niej potwierdzenia słów. W końcu to nie od niego tak naprawdę zależało wszystko, co działo się w obrębie murów siedziby Brzasku.

-To dobry pomysł - skwitowała Szarooka.

Pein skinął głową i zapisał na kartce kilka słów: „Suna-gakure. Yuki Leo”.

-Idziesz ze mną - powiedział, patrząc na Kat.

Dziewczyna skinęła głową i po chwili wstała, by razem z Liderem Akatsuki ruszyć na misję.

Rozdział II.

Kici, kici, koteczku...

Ciemnowłosa dziewczyna o granatowych jak niebo nocy letniej oczach stanęła na dachu swojego domu w Suna-gakure. Spojrzała na wioskę i westchnęła ciężko, przymykając oczy..

Nienawidziła Suna. I to całym sercem. Całą sobą. Ta przeklęta wioska odebrała jej jedyną osobę, którą tak naprawdę kochała - jej matkę. Katnho Leo poświęciła swoje życie w zamian za uratowanie Najwyższego z Rady Starszych Suna. Za niewiele wartego człowieka, który tak naprawdę nie potrafił nawet docenić otrzymanego daru. Yuki kryła urazę, chowała ją pod maską człowieka obojętnego na wszystko. Wiedziała jednak, że kiedyś przyjdzie czas, że zemści się na tych, którzy odebrali jej sens życia. I to bardzo boleśnie...

Wzdrygnęła się, gdy o jej nogi otarł się czarny jak węgiel kot. Dziewczyna wzięła go na ręce i pogłaskała po aksamitnym łbie.

-Wystraszyłeś mnie Kaze - powiedziała cicho.

Kot zamiauczał w odpowiedzi. Usiadł na ramieniu dziewczyny, owijając ogon wokół jej szyi.

-Jeszcze przyjdzie czas, Kaze... - szepnęła Yuki. - Czas i sposobność...

Wieczorem wracała ze szpitala w Suna. Najlepsza medic ninja pracowała jako marna pielęgniarka. Nie upierała się jednak przy tym, aby mieć jakiekolwiek wyższe stanowisko. Nie było jej to potrzebne, nie w związku z jej życiowymi planami.

Otworzyła drzwi mieszkania i weszła do środka. Zdziwiła się, gdy nie powitał ją jej kot, Kaze. Nie zapalając światła przeszła przez korytarz. Z lekko uchylonych drzwi kuchennych wylewała się struga jasnego światła, co zdziwiło dziewczynę. W końcu Leo mieszkała sama, a Kaze nie potrafił świecić światła i nie potrzebował tego. Yuki wyjęła zza paska kunai, który nosiła ze sobą niezależnie od sytuacji i który był jedną z niewielu pamiątek po matce.

-Nagato! Fajny jest ten zwierzaczek! - usłyszała dziewczęcy głos, dochodzący z kuchni. - I taki do kotka podobny...

-Kat... To jest kot. Okropny kot - odpowiedział dziewczynie inny głos, melodyjny i męski, ładnie brzmiący, choć teraz niezaprzeczalnie zirytowany. - Przestań robić z siebie wariatkę... I nie mów tak do mnie...

-Kot?! Kotek! - zawołała Kat. - Kici, kici, koteczku...Chodź do mnie Kaze!

Yuki zatrzymała się wpół kroku. Skąd dziewczyna znała imię kota? Dlaczego Kaze jeszcze nie zaatakował lub choćby nie zaalarmował o obecności intruza?...

Kot zamiauczał radośnie. Yuki znów zbliżyła się do drzwi i zerknęła przez szparę. W kuchni znajdowały się dwie osoby. Mężczyzna o płomienno rudych włosach, dziwnym, władczym wyrazie oczu i masą kolczyków powpinanych na twarzy. Jego towarzyszką była jasnowłosa dziewczyna o nieodgadnionych, szarych jak stal oczach. Kaze łasił się do niej jak napalony. Yuki z przerażeniem stwierdziła, że odgadnięcie skąd pochodzi ta dwójka wcale nie jest takie trudne - dziewczyna od razu rozpoznała ciemne płaszcze z wymalowanymi na nich czerwonymi chmurkami.

-Akatsuki... - szepnęła niedosłyszalnie.

Rzecz jasna słyszała o nich. Dość głośno było o Akatsuki od czasu, gdy dwóch z nich napadło na Suna i porwało młodego Kazekage. Gaarę uratowano, choć chłopak stracił swojego demona. Członkowie Brzasku cudem uciekli pościgowi z Kanoha. Wszystkich ninja powstrzymała jedna dziewczyna, która zaledwie kilkoma pieczęciami pokonała całą obławę, ratując tym samym swoich kolegów z Akatsuki.

Yuki nie mogła uwierzyć własnym oczom. Co dwójka członków Brzasku robi w jej kuchni? Odpowiedź miała przyjść wcale nie tak późno, jakby tego oczekiwała granatowooka.

-Możesz wejść, Yuki - usłyszała głos rudego. - W końcu to twoja kuchnia.

Dziewczyna otworzyła drzwi i weszła do środka. W ręku nadal trzymała kunai. Kaze zeskoczył z rąk Szarookiej i podbiegł do Yuki, łasząc się u jej stóp.

-Czego chcecie? - warknęła Yuki.

-Porozmawiać - zaczął spokojnie Pein.

Dziewczyna uniosła głowę, opanowując strach, zdziwienie i zwykłą irytację. Nie słuchała natrętnego miauczenia Kaze. Wiedziała, że kot chce jej coś przekazać, ale nie miała teraz czasu na rozmowę z nim.

-Może usiądziemy? - zapytał rudy. - Będzie wygodniej. Miło by też było, gdybyś opuściła kunai. Jak widzisz my nie mamy broni.

Yuki niechętnie przystała na propozycję Pein'a. Schowała jednak ostrze i usiadła naprzeciw rudego przy stole. Stojąca za Pein'em Szarooka uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.

-Nazywam się Pein - zaczął rudy. Yuki zauważyła, że Kat kiwa nieznacznie głową z uśmiechem. - I jestem Liderem Akatsuki. Zapewne wiesz co to za organizacja, nie będę ci więc tego tłumaczyć. Mam dla ciebie propozycję: Przyłącz się do nas.

Yuki rzuciła mu zaskoczone spojrzenie. Ona? W Akatsuki? Zostałaby przestępcą, wyklętą ze swojej wioski i...

...i mogłaby się zemścić.

-Po co ja wam? - zapytała.

-Potrzebujemy ludzi - odpowiedział Pein. - Zdolnych i silnych. Wśród już przyjętych członków padło twoje nazwisko. Przyjęto je bez zastrzeżeń i dlatego tu jesteśmy.

-Kto? - zapytała krótko.

-Mistrz Marionetki - odpowiedziała szybko Kat. - Akasuna no Sasori.

Yuki spojrzała na nią autentycznie zaskoczona. Akasuna... Znane jej było to nazwisko. Genialny władca marionetek, siłą i zdolnościami dorównujący zapewne samemu Monzaemon Chikamatsu, pierwszemu lalkarzowi z Suna. Odszedł z wioski... 20 lat temu...

-Znał twoją matkę, Yuki - ciągnęła swoje Kat. - Podobnie jak ja.

-Znałaś moją matkę? - zapytała granatowooka.

-Tak - odpowiedziała Szarooka z uśmiechem. - Katnho Leo. Jedna z lepszych kunoichi i mednic-ninja w Suna. Wysłana na żer dla Rady Starszych.

Yuki mimowolnie zacisnęła pięści i przegryzła wargę. Słowa dziewczyny uświadomiły jej, jak wielką nienawiść żywi do tej wioski. Ciszę, panującą w kuchni, przerywało tylko od czasu do czasu żałosne miauczenie Kaze.

-Posłuchaj Kaze, Yuki - podsunęła Szarooka.

Dopiero teraz granatowooka spojrzała na swojego kota. Kaze zamiauczał żałośnie. Yuki usłyszała rozlegające się w jej głowie słowa kota. Kaze miał rację. Dziewczyna spojrzała na Pein'a.

-To gdzie jest to Akatsuki? - zapytała.

Pein uśmiechnął się tylko, a w jego oczach zalśniły ogniki tryumfu.

Rozdział III.

Nie lubimy kotów, bo Lider to MY.

Yuki nie wiedziała jak, ale Pein i Kat wydostali się z Suna, nie będą zauważeni przez nikogo. Mieli spotkać się z dziewczyną rano poza murami Wioski Piasku. Yuki zebrała część swoich rzeczy i zanim wstało słońce wyszła z domu. Za nią jak cień podążył Kaze. Dziewczyna bez problemu przeszła przez bramę, strażnik nie kłopotał się nawet pytaniami o powód tak wczesnego wypadu.

Granatowooka doszła do oddalonego o kilka kilometrów od Suna zbiorowiska skał na pustyni. Przekradła się między blokami. W pewnym momencie usłyszała cichy szelest i rozlegający się w oddali urywany, ostrzegawczy szczek wilka. Podążyła w tamtym kierunku. Po chwili jej oczom ukazało się niewielkie obozowisko. Przy ledwie żarzącym się ognisku siedziała Kat, ostrząc miecz o szerokim ostrzu. Niedaleko niej pod jednym z bloków skalanych spał Pein. Przy Szarookiej siedział czarny jak smoła wilk o mądrym, pomarańczowym spojrzeniu.

-Konnochiwa, Yuki - przywitała się z uśmiechem Kat. - Spójrz... Śpiący Lider. Widok tak nieczęsto spotykany, że aż unikatowy. Radzę się przypatrzeć, bo to prawdopodobnie twój pierwszy i ostatni raz.

Yuki rzuciła przelotne spojrzenie na Pein'a i usiadła obok Kat.

-Kiedy ruszamy? - zapytała.

-Śpieszy ci się? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Szarooka. - Wierz mi, jak dojdziemy do siedziby i poznasz resztę paczki to odechce ci się szybkich powrotów do kryjówki.

-Jest aż tak źle? - zapytała Yuki.

Kat wzruszyła ramionami.

-Jesteśmy jedynymi dziewczynami na dziewięciu chłopaków - odpowiedziała. - A ich skład przedstawia się następująco: napaleniec, roślinka, lalkarz, artysta, dzieciak, sharinganowiec, rybcia, materialista, no i rzecz jasna nasz kochany Liderek.

Yuki rzuciła Szarookiej zaskoczone spojrzenie. Roślinka? Rybcia?

-Całkiem niezły skład - ciągnęła Kat.

Więcej nie zdążyły porozmawiać, gdyż Pein zaczął coś mamrotać i budzić się. Kat wytarła miecz z opiłków żelaza i wsadziła go do nieistniejącej pochwy na plecach. Broń zawisła w powietrzu za nią, by po chwili zamienić się w granatowy obłok i zniknąć. Szarooka złożyła pieczęć tygrysa i ognisko rozgorzało. Dziewczyna szybko przygotowała śniadanie i podeszła do Lidera z kubkiem gorącej kawy.

-Kochanie... Śniadanko... - zaczęła przesłodzonym głosem. - To ja twoja mama.

-Mama...? - powtórzył Pein. - Mama?!

Zerwał się z miejsca, prawie wytrącając Kat kubek z reki. Spojrzał wściekle na dziewczynę, która z trudem powstrzymywała śmiech.

-Zabiję kiedyś! - syknął, wyrywając jej z rąk kubek.

-Nie denerwuj się tak kochanie - ciągnęła Kat. - Potem się stresujesz, a jak zapominasz o jodze, to masz zły humor.

Posłał jej wściekłe spojrzenie. Kat wzruszyła ramionami z uśmiechem. Yuki patrzyła na nich zdziwiona. Postawa Pein'a sprawiała, że człowiek stawał się dziwienie uległy i poddany. Kat jednak jakby tego nie zauważała.

Pein i Kat szybko zjedli przyrządzone przez Szarooką śniadanie i zebrali swoje rzeczy. Jednym ruchem ręki Kat zgasiła ognisko, a drugim pozbyła się popiołów, roztrzepując je na wszystkie strony. Dopiero kiedy ruszyli, Pein zauważył siedzącego na ramieniu Yuki Kaze.

-Zwierząt nie przyjmujemy - syknął, złowrogo patrząc na kota.

Kaze nastroszył się i zasyczał cicho.

-Bez niego nie idę! - warknęła Yuki.

-Oj, daj spokój, Pein-sama! - włączyła się Kat. - Taki fajny kiciuś. Kaze, dobry kotek, chodź do mnie!

Kaze od razu zeskoczył z ramion Yuki i podbiegł do Kat. Szarooka wzięła go na ręce, głaszcząc po aksamitnym łbie.

-Widzisz, Pein-sama... Fantastyczny jest, co nie? - zapytała.

-Nie - rzucił, patrząc niechętnie na Kaze. - Nienawidzę kotów.

Mimo wszystko ruszył w drogę powrotną do siedziby, nie wypowiadając już ani słowa na temat kota. Po kilkunastu minutach Kaze znów wrócił do Yuki. Kat pochyliła się nad swoim wilkiem.

-Hult' ah, Seth - mruknęła w niezrozumiałym dla granatowookiej języku.

Wilk od razu skoczył w bok. Kat podeszła do Pein'a, który szybkim krokiem przemierzał leśną drogę.

-A może by tak... - zaczęła.

-Nie - odpowiedział, zanim skończyła mówić.

Kat prychnęła niezadowolona.

-Ale jesteś... Raz, dwa, trzy i bylibyśmy w domu - ciągnęła. - Co ci szkodzi?

Pein odwrócił się do niej, stając z nią twarzą w twarz tak, że ich nosy prawie się stykały. Był trochę wyższy od Szarookiej, przez co musiał się nieznacznie pochylić, by patrzeć jej w oczy.

-Nienawidzę zwierząt - syknął. - Kotów, wilków i węży. Póki jestem na tej misji nie będzie przywoływania żadnych futrzaków!

-Węże mają łuski - zauważyła Kat, bezczelnie patrząc w oczy Lidera.

-Żadnych zwierząt! - warknął Pein.

Odwrócił się i znów szybkim krokiem ruszył drogą. Kat odetchnęła głęboko.

-Kiedyś walnę cię w łeb i będziesz musiał jechać... - szepnęła prawie niedosłyszalnie.

Yuki ledwo co dosłyszała jej słowa, a stała w tym czasie tuż przy Kat. Pein szedł kilka metrów przed nimi.

-Tylko spróbuj, a pożałujesz! - warknął przez ramię. - Cholerna gówniara!

Kat uśmiechnęła się mimowolnie. Stała tak chwilę, aż Pein oddalił się dostatecznie daleko. Yuki także stała obok niej.

-I tak go kocham jak brata - szepnęła.

Ruszyła raźnym krokiem za Liderem, nie chcąc go zgubić. Yuki nie pozostało nic innego jak podążyć za nimi. Naprawdę dziwiła ją postawa Szarookiej.

Rozdział IV.

W siedzibie.

Podróż trwała kilka dni przez co Yuki mogła bliżej poznać Kat i Lidera. Szarooka była dziewczyną, która prawdopodobnie nawet w chwili swojej śmierci byłaby zdolna rzucić jakąś bezczelną uwagę w stronę innych. Pein był jak jej przeciwieństwo - spokojny, opanowany i władczy. Jego wzrok paraliżował, nie pozwalał racjonalnie myśleć, sprawiał, że człowiek czuł się bardzo mały.

Kaze polubił Szarooką nie mniej niż samą Yuki. Kat co prawda miała niejakie powiązania z wilkami, to jednak wcale nie przeszkadzało jej rozpieszczać także kota. Kaze często przesiadywał przy Kat w czasie posiłków, dzięki czemu zawsze udawało mu się wyjść z jakimś smakołykiem. Yuki starała się to w sobie dusić, jednak czuła się często bardzo zazdrosna o kota.

Pein miał całkowicie inną sytuację co do Kaze. Kot nie bardzo go lubił, syczał i stroszył się, gdy tylko Lider spojrzał na niego. Yuki wiedziała, że jest to czysta złośliwość ze strony zwierzęcia, który czuł urazę dla rudego od czasu, gdy ten sprzeciwił się, by zabrać go do siedziby Akatsuki.

Gdy tylko stanęli przed kamiennym wejściem do organizacji, Pein pokazał Yuki pieczęcie otwierające wrota. Po chwili weszli do środka. Przeszli przez kilkanaście metrów kamiennego tunelu, aż znaleźli się w wyłożonej panelami części korytarza. Pein wskazał na pierwsze drzwi po prawej.

-Tu jest biblioteka - wyjaśnił. - Naprzeciw kuchnia. Obok kuchni laboratorium, a naprzeciw niego mój gabinet.

Zaprowadził dziewczynę do swojego biura. Kat jak cień podążyła za nimi. Pein wskazał Yuki krzesło przed dużym biurkiem, sam siadając w wygodnym fotelu. Granatowooka usiadła na wskazanym miejscu.

-Po reszcie organizacji oprowadzi cię Kat - wyjaśnił Pein. - A teraz odpowiadaj na moje pytania. Krótko i zwięźle. Imię i nazwisko?

-Yuki Leo - odpowiedziała szybko.

-Ranga? - zapytał, zapisując odpowiedź dziewczyny na kartce papieru.

-Jounin - odparła.

-Misje rangi S?

-Osiemdziesiąt dziewięć.

Spojrzał na nią zaskoczony. Osiemdziesiąt dziewięć... Dużo.

-Wiek i data urodzenia? - zapytał.

Zanim odpowiedziała, Kat parsknęła śmiechem. Władczy wzrok Pein'a trochę ją uspokoił, chociaż dziewczyna nadal chichotała w kącie.

-Dziewiętnaście - odpowiedziała Yuki. - Dwudziesty siódmy maja.

-Ktoś zamierza cię szukać?

-Raczej nie - odpowiedziała. - Może Kazekage, ale pewnie nie...

-Ta jasne... Kazekage to nic... - zamruczał Pein. - Idziemy dalej. Zamierzasz mieć dzieci?

-Co? - zapytała głupio.

-To jeszcze nie najgorsze... - zaśmiała się Kat.

Pein spojrzał na nią ostrzegawczo, ale Szarooka tylko wzruszyła ramionami z uśmiechem.

-Nie, raczej nie - odpowiedziała speszona Yuki.

-I ostatnie - zamruczał Pein. - Orientacja seksualna?

-ŻE CO?! - warknęła Yuki.

-Orientacja seksualna... - powtórzył spokojnie Pein.

-Słyszałam - syknęła Yuki. - Na co wam to?

-Tak żeby było, wiesz - odpowiedział Pein. - Szybko odpowiadaj i miejmy to za sobą.

-Hetero - szepnęła prawie niedosłyszalnie.

Pein zapisał ostatnią odpowiedź na kartce i schował dokumenty do szuflady.

-Stawisz się jutro o ósmej - powiedział po chwili. - Kolacja o siódmej. Jeszcze sprawa treningów i partnera... Kat?

-Sasori ma już ucznia, a Deidara ma swój styl i mógłby ją uczyć jedynie taijutsu. Hidan odpada, ze znanych wszystkim względów - zaczęła Szarooka. - O Zetsu i Tobi'm nie myślę. Itachi'ego raczej bym nie dawała, a Kisame i Kakuzu mają ciężki styl nauki. O sobie nie mówię, bo to już byłoby czyste wariactwo samo w sobie.

-Sam będę cię trenował - rzucił Pein. - Kat wskaże ci twój pokój. Możecie iść.

Yuki skinęła głową i razem z Szarooką wyszły z gabinetu. Kat po kolei zaczęła pokazywać pokoje innych.

-Ten jest Pein'a - zaczęła od pierwszych drzwi po prawej. - Dalej jest zwojownia. Naprzeciw pokoju Lidera jest twój, a obok twojego zbrojownia.

Ruszyły dalej korytarzem.

-Tu mieszka Itachi Uchiha. Sharinganowiec. Zimny i oschły, trudno się z nim dogadać - zaczęła od prawej strony korytarza. - Dalej mieszkam ja. Obok Deidara, artysta zakichany z tą swoją gliną. Obok Hidan. Możesz go zabić, a on i tak cię dalej będzie napastował. Jakby co to wal prosto do mnie albo do Pein'a, my już jego zapał ostudzimy. Dalej mieszka Tobi. Niegroźny dorosły mężczyzna. Tu jest więźniówka. Trzymamy tu naszych zakładników, którzy bez specjalnych zabezpieczeń mogliby nam sprawić nieco kłopotów.

Doszły do końca korytarz i stanęły przed masywnymi drzwiami.

-To Sala Pieczętowania Demonów - wyjaśniła Kat. - Nie wchodź.

Z powrotem ruszyły korytarzem, tym razem Kat opisywała drzwi po lewej stronie.

-Tutaj przechowalnia, trzymamy tu zakładników o małej agresywności - zaczęła. - Obok mieszka Zetsu. Nie wchodź, zawłaszcza w porach posiłków. Dalej mieszka Kakuzu, który uważa pieniądze za Boga, a banknoty oprawia w rameczki. Obok Sasori, lalkarz, kolejny pan „nie chcę widzieć nikogo”. Da się go polubić po pewnym czasie. Ten korytarz prowadzi do sali treningowych. Tu mieszka Kisame, nasza rybeńka. A tu znów twój pokój. Do zobaczenia na kolacji, Yuki-chan!

Zostawiła dziewczynę pod drzwiami i sama zniknęła w gabinecie Pein'a. Yuki weszła do swojego pokoju i rozejrzała się po wnętrzu.

Rozdział V.

Kolacja w Akatsuki.

Pokój był duży. Pod ścianą z prawej strony od wejścia stało dwuosobowe łóżko, prześcielone ciemnoczerwoną narzutą. Naprzeciw łóżka stała szafa. Z lewej, tuż przy drzwiach, znajdowała się półka wypełniona zwojami i książkami. Z prawej w kącie przy wejściu stało biurko i krzesło. Naprzeciw drzwi wejściowych, za łóżkiem Yuki zdołała dostrzec inne drzwi, zapewne prowadzące do łazienki.

Granatowooka podeszła do szafy i otworzyła drzwi. Kilka czarnych płaszczy z czerwonymi chmurkami, sakkat. Dziewczyna wypakowała swoje rzeczy i włożyła je do szafy. Zerknęła na zegarek - było kilka minut po szóstej. Mając jeszcze niecałą godzinę czasu do kolacji, postanowiła wziąć szybki prysznic. Kaze tymczasem zwinął się w kłębek na łóżku i zasnął. Yuki wzięła kilka czystych ubrań i zniknęła za drzwiami łazienki.

To pomieszczenie także zadziwiło ją swoją wielkością. Białe i niebieskie kafelki uroczo komponowały się w całość. Na półmetrowym podwyższeniu stała duża wanna, do której prowadziło kilka wykafelkowanych stopni. Marzenie o prysznicu legło w gruzach, pozwalając wtargnąć do umysłu myślom o gorącej kąpieli. Yuki podeszła do wanny i napuściła do niej wody. Obok stała szafka wypełniona szamponami, płynami do kąpieli i masą środków. Dalej stała półka z puchatymi ręcznikami.

Yuki rozebrała się i weszła do wanny. Gorąca woda działała na nią kojąco. Kąpała się długo, aż wreszcie uświadomiła sobie, że powinna się zbierać, jeśli chce zdążyć na kolację. Wyszła z wanny, wytarła się i ubrała w czyste ciuchy.

Wyszła z pokoju i rzuciwszy przelotne spojrzenie na wciąż śpiącego Kaze, skierowała się do kuchni. Dokładnie pamiętała drogę, poza tym tylko jedne drzwi na korytarzu były otwarte i to właśnie z nich dobiegały radosne wrzaski i głośny śmiech. Yuki rozpoznała optymistyczny głos Kat. Weszła do kuchni i stanęła w drzwiach jak wyryta.

Przy długim stole na ławkach siedziała najdziwniejsza składanka ludzi, jaką kiedykolwiek granatowooka widziała. Na samym szczycie stołu siedział Pein, lustrując wzrokiem resztę gromady. Z jego prawej strony było jedno wolne miejsce. Obok siedział chłopak o długich blond włosach. Jedno oko zasłonięte było kosmykiem włosów, a drugie hipnotyzowało czystym błękitem. Dalej siedział niewysoki czerwonowłosy chłopak o nieco przymulonym spojrzeniu czekoladowych oczu. Obok niego siedziała Kat ze śmiechem próbując zmierzwić włosy chłopakowi, który siedział jako ostatni po tej stronie stołu. Miał białe włosy, idealnie zaczesane do tyło i nażelowane. Płaszcz Akatsuki był nieznacznie rozpięty u góry, przez co można było zobaczyć na piersi mężczyzny talizman.

Po drugiej stronie stołu, naprzeciw białowłosego siedział najdziwniejszy człowiek, jakiego Yuki kiedykolwiek widziała. Prawa połowa jego ciała była czarna, a lewa biała. Poza tym po obu stronach jego głowy wyrastała potężna muchołówka. Obok niego siedział wysoki, czarnowłosy chłopak, którego twarz skryta była za pomarańczową maską. Chłopak nucił coś pod nosem, kiwając się na wszystkie strony. Dalej siedział następny zamaskowany. Zielone oczy patrzyły tępo w stół. Obok niego z nieco znudzoną miną siedział na oko trzydziestoletni mężczyzna o niebieskiej skórze, potrójnych skrzelach i małych, rybich oczkach. Po lewej stronie Pein'a siedział czarnowłosy chłopak o zimnym spojrzeniu ciemnych oczu.

-O! Yuki-chan! - granatowooka usłyszała głos Kat. - Fajnie, że już jesteś! Siadaj gdzie jeszcze możesz.

Yuki przeszła przez kuchnię i usiadła na jedynym wolnym miejscu, tuż obok Lidera. Oczy wszystkich zwrócone były na nią. Dziewczyna poczuła się trochę nieswojo, jednak starała się tego nie okazywać.

Pein beznamiętnie spojrzał na Kat, a gdy dziewczyna nie zauważyła (lub z powodu jej zwykłej bezczelności zignorowała) wzrok Lidera, ten chrząknął znacząco. Szarooka podniosła zdziwiony wzrok na niego.

-Już są wszyscy, Kat - syknął Pein.

Kat wzruszyła ramionami z uśmiechem i wstała od stołu. Po drodze przejechała ręką po głowie białowłosego, nieco niszcząc mu fryzurę. Chłopak z pomrukiem poprawił włosy. Szarooka zniknęła za bufetem, na którym przygotowywano posiłki i wyciągnęła z jednej z szafek zwój. Stanęła po drugiej stronie stołu, naprzeciw Pein'a i jednym ruchem rozwinęła zwój tak, że pokrył całą długość stołu. Złożyła ręce w całkowicie nieznaną Yuki pieczęć. Zwój został rozpieczętowany i w kłębach dymu pojawiła się... kolacja?

Wycie i rozgardiasz członków Akatsuki uświadomił Yuki, że to ich zwykły sposób na posiłki. Każdy zaczął jeść. Yuki z zaskoczeniem spojrzała na masę dań, biały obrus i lśniącą zastawę. Po chwili też zabrała się do jedzenia i musiała przyznać, że posiłek jest wyśmienity. Była ciekawa kto go przygotował i kto był na tyle zdolny, by zamknąć go w zwoju.

Gdy wszyscy skończyli jeść Kat znów stanęła za stołem i przegryzając jeszcze jabłko, złożyła tą samą pieczęć. Resztki kolacji zniknęły w kłębie dymu, znów pojawił się znój, który dzięki wprawnemu ruchowi ręki Szarookiej, zwinął się w dłoni dziewczyny. Kat rzuciła go za siebie idealnie trafiając w koszyk z kilkoma podobnymi zwojami. Wróciła na swoje miejsce nie przepuszczając okazji, by znów potargać włosy nażelowanego chłopaka.

-Misje na ten tydzień... - zaczął Pein, wyciągając skądś plik kartek i teczek. - Kat, Zetsu... Misja szpiegowska w Taki-gakure. Macie zdobyć wszystkie informacje, które wam podałem. Cicho i szybko.

Rzucił teczkę na stół. Dokumenty przeleciały po blacie i zatrzymały się przez dwukolorowym chłopakiem, który od razu zaczął je przeglądać. Yuki domyśliła się, że to musi być Zetsu.

-Itachi, Kisame - Pein zwrócił się do czarnowłosego chłopaka o zimnym spojrzeniu i do siedzącego obok niego rybki. - Niedaleko Kusa-gakure tworzy się ruch oporu, który może nam zagrażać. Macie się wszystkich pozbyć. Kat przekażesz im jednego wilka, mają mnie informować o wszystkim na bieżąco.

Podał teczkę czarnowłosemu.

-Reszta na treningi - rzucił. - I zostawić mi salę treningową numer cztery.

Zebrał resztę dokumentów i wyszedł z kuchni. Dopiero teraz wszyscy członkowie Akatsuki zaczęli zasypywać ją pytaniami. Yuki starała się na nie odpowiadać, ale było jej ciężko, gdyż napływało ich coraz więcej i szybciej.

Przynajmniej poznała wszystkich z imienia. Musiała całkowicie zgodzić się z Kat co do jej poglądów na temat reszty Akatsuki. Itachi faktycznie był zimny i oschły, wyszedł prawie natychmiast za Liderem. Kisame dał się poznać jak przyjazny, podobnie zresztą jak Deidara, blondyn o błękitnym oku. Sasori był równie nieprzystępny jak Itachi, ale on przynajmniej został na chwilę, by poznać Yuki. Tobi okazał się mężczyzną o umyśle pięciolatka. Kakuzu od razu ocenił, że nawet nie ma co jej sprzedawać, bo byłaby mało warta na czarnym rynku. Zetsu posiedział chwilę, ale ulotnił się jako drugi po Liderze. Co do białowłosego Hidana. Yuki dowiedziała się, że wierzy w Jashina i jest nieśmiertelny, ale nie to ją przerażało w białowłosym. Chłopak po prostu rozbierał ją tym swoim napalonym wzrokiem.

Powoli wszyscy zaczęli ulatniać się z kuchni. W pomieszczeniu została już tylko Yuki, Kat i Hidan.

-Muszę już iść - powiedziała granatowooka, czując zmęczenie.

-Odprowadzę cię! - zaoferował się Hidan.

-Ona sama się odprowadzi - wrzasnęła mu do ucha Kat. - A ty idziesz ze mną!

Złapała go za kołnierz płaszcza i wyprowadziła z kuchni.

-Ale Kat-chan... Chociaż raz - wyjęczał Jashinista.

-Ja ci dam raz... - zaczęła Szarooka.

-Naprawdę? - zapytał z nadzieją.

-Nie! - warknęła.

Zniknęli za drzwiami. Yuki po chwili także wyszła na korytarz i weszła do swojego pokoju. W korytarzu było słychać jeszcze jęki Hidana i krzyki Kat.

Yuki przebrała się w swoją nocną koszulkę i wcisnęła się do łóżka. Po chwili zasnęła.

Rozdział VI.

Trening z Liderem.

Obudziła się wcześnie, do treningu została jej jeszcze ponad godzina czasu. Dziewczyna umyła się i ubrała. Skierowała kroki do kuchni, gdzie już siedział Deidara i Sasori. Blondyn kłócił się o coś z czerwonowłosym.

-Sztuka jest przemijająca, un - upierał się Deidara. - Nic nie jest wieczne.

-Sztuka jest trwała - odpowiedział mu Sasori opanowanym głosem. - Im dłużej istnieje tym jest lepsza.

-Czyli moja sztuka jest zła, un?! - warknął blondyn.

-Nie, skąd - zaprzeczył lalkarz. - To co robisz w ogóle nie można nazwać sztuką...

Blondyn rąbnął głową o stół w geście totalnej rezygnacji. Yuki usiadła obok niego przy stole.

-Wszystko dobrze, Deidara? - zapytała.

-Danna poniża moją sztukę, un - jęknął blondyn.

-Sztukę? - zainteresowała się Yuki. - Wiem, że Sasori-san tworzy marionetki, a ty?

-Moja sztuka jest wybuchem, un - zamruczał Dei, wciąż opierając głowę o stół. - I jest lepsza niż Danny, un.

Yuki wzruszyła ramionami.

-Pokażesz mi ją później? - zapytała.

-Jasne - ożywił się blondyn, podnosząc głowę. - Jadłaś już coś, Yuki-chan?

-Nie, właściwie to nie - odpowiedziała.

Deidara przesunął jej talerz pełen kanapek i kubek herbaty.

-Smacznego - rzucił, uśmiechając się do niej.

-Dzięki - odpowiedziała, od razu biorąc się za jedzenie.

Szybko zjadła posiłek i znów wróciła do siebie, jeszcze raz dziękując Dei'emu za śniadanie. Granatowooka zebrała kilka swoich kunai i shurikenów, założyła katanę i zawołała Kaze. Kot leniwie przeciągnął się na łóżku i wskoczył na ramiona Yuki. Po chwili dziewczyna wyszła z pokoju i skręciła w boczny korytarz. Zdołała zauważyć drzwi z napisem: „Sala treningowa numer cztery”. Weszła do środka.

Po raz kolejny Yuki stanęła jak wyryta. Sala była naprawdę duża, ale nie to było najdziwniejsze. Zamiast sufitu rozpościerało się tu jasne niebo, promienie słońca, które wisiało nad niebem jak w południowej porze dnia, oświetlały soczyście zieloną trawę i potężne drzewa. Yuki nie mogła uwierzyć własnym oczom - przecież siedziba Akatsuki była wykuta w skale, niemożliwością był taki obrót sprawy, jaki przedstawiała ta sala.

-To rodzaj genjutsu - usłyszała za sobą głos Pein'a. Lider dopiero wszedł do sali. - Ale nie pytaj mnie jak to możliwe. Moje Kekkei Genkai uchodzi za najpotężniejsze na świecie, ale nawet ja nie mógłbym stworzyć czegoś takiego. Kat to wykreowała. To potężne genjutsu, tak doskonałe, że aż realne.

-Jest niesamowite - przyznała Yuki.

-Cała siedziba istnieje dzięki Kat - powiedział Pein. - Zanim do nas dołączyła żyliśmy jak śmiecie, a byliśmy w końcu organizacją przestępczą na skalę światową. Szarooka dała nam tę siedzibę, a z nią wygody, o których nieraz moglibyśmy bez niej tylko marzyć. Ta dziewczyna jest jak nie z tego świata.

Zamilkł, wpatrując się w koronę rozłożystego drzewa. Po chwili przeniósł wzrok na Yuki. Skrzywił się, gdy zauważył siedzącego na jej ramionach Kaze.

-A on...? - zaczął Pein.

-Też trenuje - powiedziała Yuki.

-Ta maskotka? - zapytał rudy, uśmiechając się nieznacznie.

Kaze nastroszył się, sycząc wściekle. Pein uniósł brwi w geście ironii.

-Tylko żeby mu futerko nie odpadło - rzucił.

Yuki musiała mocno przytrzymać kota, żeby przypadkiem ten nie wydarł jej się i nie zrobił czegoś Liderowi. Co jak co, ale Pein'owi to podpaść by nie chciała.

-Zaczniemy od taijutsu - powiedział Pein, stając naprzeciw Yuki z kunai w ręce. - Broń dowolna. Wszystkie chwyty dozwolone. Zaczynaj!

Yuki puściła Kaze, ostrzegając kota przed jakimiś głupotami. Zwierzę czmychnęło na jedno z drzew, ciemnymi ślepkami obserwując Pein'a. Granatowooka chwyciła w dłoń kunai i zaatakowała Lidera.

Już po kilku minutach walki Pein musiał przyznać, że dziewczyna świetnie walczy. Jej przemyślane ataki i silne ciosy mile zaskoczyły rudego. Liderowi w sprawie taijutsu Yuki została tylko opcja utrzymywania wyśmienitego poziomu walki.

Chwilę jeszcze walczyli, aż Pein przerwał pojedynek.

-Dobrze ci idzie - pochwalił. - A teraz inne jutsu. Co możesz zaprezentować?

-Genjutsu, ninjutsu z żywiołem wiatru, fuuinjutsu - wymieniała. - No i sztuka medic-ninja.

-Zaprezentuj coś z ninjutsu - polecił Pein. - Nie martw się zniszczeniami, naprawią się same. Następny plus sali treningowych Kat.

Dziewczyna skinęła głową i złożyła szereg pieczęci. Po chwili wypuściła z ust powietrze, które uformowało się w ogromny wir. Większość drzew na sali została wyrwana z korzeniami, ziemi pofałdowała się i nawet duże głazy wzleciały w górę. Wszystko huknęło o ścianę naprzeciwko.

-Oddech Boreasza? - zapytał Pein, kiwając głową z zadowoleniem. - Nieźle.

-Znasz to? - zdziwiła się Yuki.

-Znając Kat znasz większość jutsu świata - wyjaśnił. - Szarooka ma Copygan, wzrokowy Kekkei Genkai, dzięki któremu może kopiować techniki jutsu.

Siedzący dotychczas na jednym z ocalałych drzew Kaze, zeskoczył z niego i usiadł na ramieniu Yuki.

-Co on umie? - zapytał Pein, patrząc na kota.

-A co ma umieć? - zapytała autentycznie zaskoczona.

-Shinobi rzadko trzymają zwierzęta dla zabawy - wyjaśnił Pein. - Ten kot musi coś umieć, skoro zabierasz go ze sobą. Już w twoim domu poznałem, że rozmawia z tobą telepatycznie. Potrafi coś jeszcze?

Yuki zdziwiła się. Praktycznie nikt nie wiedział o telepatii Kaze. Aż do teraz.

-Walka wspólna - zaczęła Yuki. - Poza tym może zmienić postać.

Pein skinął głową.

-Nie jest przyzwany - bardziej stwierdził niż zapytał.

-Nie - potwierdziła. - Mam go od małego.

-Na dzisiaj koniec - rzucił Lider, kierując się ku drzwiom. - Jutro staw się o tej samej godzinie. Teraz masz wolne, możesz wychodzić, tylko nie oddalaj się za bardzo od siedziby.

Rozdział VII.

Art is BANG, un!

Yuki wyszła z sali treningowej zaraz po Pein'ie. Na korytarzu natknęła się na Deidarę, który wychodził z pokoju lalkarza, mrucząc coś pod nosem o niedocenianiu sztuki.

-Hej, Dei-kun! - zawołała Yuki. - Masz czas?

-A co się stało? - zapytał.

-Miałeś mi pokazać swoją sztukę - odparła z uśmiechem. - Obiecałeś, Dei-kun...

Blondyn od razu się rozpromienił.

-Możemy iść teraz - odpowiedział.

Yuki skinęła głową i razem z Deidarą wyszła przed organizację. Blondyn od razu zaczął coś ugniatać w dłoniach.

-Co to? - zapytała Yuki.

-Glina - odpowiedział. - Mieszam ją z chakrą, dzięki czemu ożywa.

Zaprezentował dziewczynie niewielkiego glinianego ptaka. Wypuścił go i złożył nieznaną granatowookiej pieczęć. Ptak powiększył swoje rozmiary kilkakrotnie, dzięki czemu mogli oboje na nim się zmieścić. Deidara pomógł wsiąść dziewczynie na ptaka i razem wzbili się w powietrze. Kaze z cichym pomrukiem ułożył się pod jednym z drzew, leciwie obserwując ich lot. Dziewczyna złapała się płaszcza Deidary, żeby nie spaść z figurki.

-Pokażę ci prawdziwą sztukę, un! - powiedział.

Ptak uniósł się. Yuki poczuła we włosach wiatr. Mocniej złapała się płaszcza Deidary. Po kilku minutach byli już bardzo wysoko, pod nimi rozpościerał się las. Deidara sięgnął do woreczka z gliną. Jego usta na dłoniach przeżuwały ją przez chwilę. Po minucie blondyn pokazał Yuki niewielkiego, białego motyla.

-Jaki śliczny! - zawołała.

Deidara rozpromienił się. Wypuścił motyla, który zrównał się z ptakiem, lecąc kilka metrów obok niego.

-To jest sztuka, un! - powiedział blondyn.

Złożył ręce i wykonał pieczęć. Motyl wybuchł, rozsypując wokół siebie czerwone iskry.

-Deidara, to jest wspaniałe! - zawołała Yuki.

Blondyn rozpromienił się jeszcze bardziej. Sklecił kilka ptaków i wypuścił je. Figurki ułożyły się w rzędzie. Deidara skierował ptaka, na którym siedział wraz z Yuki, w górę, tak, że znaleźli się ponad małymi ptakami. Deidara złożył pieczęcie. Ostatni ptak wybuchł, mieniąc się polorami. Po chwili zaczęły też wybuchać pozostałe ptaki, tworząc reakcję łańcuchową.

Yuki zapiszczała z zachwytu. Deidara pokazał jej jeszcze kilka wybuchów, po czy wrócili do organizacji. Przed wejściem siedział Sasori, opierając się plecami o pień drzewa. Ręce założył za głowę, wpatrując się w niebo ponad sobą. Na jego kolanach spał Kaze, mrucząc cicho. Deidara wylądował i pomógł zejść Yuki z ptaka. Złożył kilka pieczęci i ptak pomniejszył się. Blondyn schował figurkę do kieszeni.

-Co tu robisz, Danna? - zapytał, zauważywszy lalkarza.

-Kontemplację nieba - odpowiedział spokojnie. - Układ chmurek i takie tam.

-Dobrze się czujesz, Danna? - zdziwił się blondyn.

-Co? A tak, tak... - zamruczał Sasori. - Wszystko ok.

Deidara spojrzał na Yuki i wzruszył ramionami. Według niego lalkarz zachowywał się bardzo dziwnie.

-Idziesz Yuki, czy zostajesz? - zapytał po chwili.

-Zostanę jeszcze chwilę - odpowiedziała. - Dzięki za pokaz.

Blondyn uśmiechnął się w odpowiedzi i zniknął za wejściem. Yuki podeszła do Sasori'ego i usiadła obok lalkarza.

Rozdział VIII.

Historia życia.

-Sasori-san... - zaczęła cicho. - Mogę o coś zapytać?

Lalkarz zwrócił na nią swój nieco przymulony wzrok.

-Jasne - odpowiedział. - Coś się stało?

-Nie ja tylko... Chciałam się czegoś dowiedzieć o mojej mamie - ciągnęła. - Podobno ją znałeś.

-Yuki, ja pamiętam jeszcze nawet ciebie - zaśmiał się. - Miałaś wtedy rok... kiedy ostatni raz cię widziałem.

Zamilkł na chwilę. Yuki nie popędzała go, wiedząc, że lalkarzowi być może trudno jest o czymkolwiek rozmawiać.

-Znałem Katnho Leo od dzieciństwa, razem się wychowywaliśmy. Ja przejąłem moje dziedzictwo, sztukę władania marionetkami, ona wolała medyczne jutsu - zaczął. - Wiedziałem, że będzie świetną medic-ninja, miała do tego talent. Potem odszedłem z Suna, jednak często się spotykaliśmy. Zanim wstąpiłem do Akatsuki widziałem ją po raz ostatni. Przyniosła mi wtedy swoją córkę - ciebie. Miałaś ledwo rok. I wtedy...

Umilkł w połowie zdania. Yuki wiedziała, że nie ma sensu naciskać, lalkarz i tak już nic więcej na ten temat nie powie.

-Skąd znała ją Kat? - zapytała Yuki.

-Przeszłość Kat to trudna sprawa - odpowiedział jej Sasori. - To tak jakby szukać słów w pustej księdze. Niewiele wiadomo o jej przeszłości, a ona sama rzadko się wypowiada na jej temat. Prawdopodobnie odwiedzała Suna i tak poznała twoją matkę.

-Arigato, Sasori-san - szepnęła Yuki.

Dziewczyna spojrzała na smacznie śpiącego Kaze, który wciąż leżał na kolanach lalkarza. Sasori zauważył jej wzrok.

-To twój kot, prawda? - zapytał. - Niezwykły.

-Kaze... Ma na imię Kaze... - powiedziała. - Dostałam go od matki.

-Najwierniejszy podarunek rodzica - wyszeptał Sasori. - To wielki dar.

W tym czasie Kaze obudził się i przeciągnął rozkosznie. Yuki jeszcze raz podziękowała Sasori'emu i zabrawszy kota, weszła do siedziby. Lalkarz odprowadził ją wzrokiem.

-A co jeśli nie podołam twej prośbie, Katnho? - wyszeptał sam do siebie.

-Sasori-kun, musisz... - błagała go granatowooka dziewczyna z pięknymi, jasnymi włosami. - Ja po prostu wiem, że niedługo przyjdzie mój czas. Muszę mieć pewność, że się nią zajmiesz...

-Katnho, ale jak? - zapytał, nawet nie chcąc patrzeć na dziewczynę i zawiniątko, które trzymała w rękach. - Jestem w Akatsuki, to nie życie dla niej...

-Musisz ją chronić - upierała się przy swoim Katnho. - Starszyzna Suna ją zabije, gdy dowiedzą się, co w niej tkwi. To potężna moc leczenia. Wolę by żyła jak przestępca, niźli miałaby zostać zabita przez Suna.

Sasori westchnął i po raz pierwszy spojrzał na córkę Katnho. Miała takie same oczy jak jej matka, choć włosy były równie ciemne jak źrenice.

-Obiecaj mi, Sasori-kun - prosiła Katnho ze łzami w oczach. - Obiecaj, że się nią zajmiesz, gdy zginę i że powiesz jej kiedyś o dziedzictwie. Obiecaj, Sasori-kun!

-Obiecuję - szepnął prawie niedosłyszalnie. - Obiecuję...

-Tak bardzo chciałbym dotrzymać obietnicy, Katnho - wyszeptał. - Ale czy przypadkiem nie robię źle?

Rozdział IX.

Zboczone myślenie zboczonego Hidana i ratunek u Lidera.

Yuki wróciła do siedziby. Dopiero teraz poczuła, że jest strasznie głodna. Z Kaze na ramionach weszła do kuchni. W środku siedział tylko Hidan, przeglądając jakiś zwój przy stole i robiąc notatki na osobnych kartkach. Gdy zauważył Yuki, wchodzącą do środka, uśmiechnął się, a w jego fioletowych oczach pojawiło się to jego wieczne napalenie.

-Ohayo, Yuki-chan... - zaczął.

-Hej - przywitała się krótko.

Kaze, siedzący jej na ramieniu, nastroszył się nieznacznie, patrząc ciemnymi oczkami na Hidana. Yuki podeszła do szafek i wyciągnęła z nich jabłko. Usiadła przy stole niedaleko Hidana. Kaze zwinął się w kłębek na jej kolanach, wciąż obserwując Jashinistę.

-Co robisz? - zapytała po chwili Yuki, wgryzając się w miękką skórkę jabłka.

-To zwój z wodnymi jutsu - odpowiedział, uśmiechając się. - Pożyczyłem od Kat i muszę jej oddać jak wróci. Spisuję to, co może mi się przydać.

Yuki przysunęła się bliżej, żeby zobaczyć zawartość zwoju. Jutsu Wodnej Fali, Jutsu Wodnego Tornada, Jutsu Ściany Wody, Wodny Smok Jutsu... Yuki nie za bardzo zainteresowały te jutsu. Jej walka była związana z żywiołem wiatru, nie wody. Zamyślona dziewczyna nawet nie zauważyła, że Hidan skończył już robić notatki i zwinął zwój. Teraz Jashinista przyglądał się granatowookiej napalonym wzrokiem. Z zamyślenia wyrwało Yuki dopiero wściekłe miauczenie Kaze.

-Nienormalny ten kot jest jakiś... - zauważył Hidan.

Niezadowolone pomruki Kaze wcale nie przeszkadzały Jashiniście nadal rozbierać wzrokiem Yuki. Dziewczyna mimowolnie zaczerwieniła się pod naporem jego spojrzenia.

-Wiesz... Jakbyś miała czas wieczorem... Możemy się zabawić - rzucił niedbale Hidan, wstając od stołu. - Do zobaczenia, mała.

Po plecach Yuki przeszedł nieznany jej dreszcz. Kiedy Hidan wyszedł z kuchni, dziewczyna spojrzała na Kaze.

-O co mu chodziło? - zapytała kota.

Zwierzę zamiauczało niechętnie.

-Co?! - wrzasnęła Yuki, słysząc słowa Kaze. - Kurde! Ten pieprzony Jashinista chce mnie zgwałcić?!

Kaze tylko zamruczał w odpowiedzi. Yuki westchnęła ciężko i wyszła z kuchni. Do wieczora bawiła się rzucaniem shruikenów i kunai w tarcze na sali treningowej. Gdy poczuła się zmęczona, wyszła z sali i stanęła przed swoimi drzwiami. Już miała nacisnąć na klamkę, gdy powstrzymał ją Kaze, prychając wściekle.

-O co chodzi, Kaze? - zapytała.

Kot znów prychnął niezadowolony, patrząc wściekle na drzwi.

-Hidan...?! W moim pokoju?! - szepnęła do kota. - Co on tam robi?!

Kaze zamiauczał żałośnie. Granatowooka poczuła strach. Słowa Hidana, które wypowiedział w kuchni, wciąż brzmiały w jej uszach. Yuki zastanawiał się co ma uczynić...

-Kaze, co ja mam zrobić...? - jęknęła Yuki.

Jeśli wejdzie... Nie da rady pokonać Hidana. Bądź co bądź to facet, o wiele od niej silniejszy. Za nic też nie narażałaby Kaze na walkę. Poza tym nie musi wchodzić. Tylko co innego?

Kaze zamiauczał cicho, wskakując na jej ramiona. Yuki pogłaskała kota po głowie. No jasne! Kat i Pein! Szarooka powiedziała, że Yuki może się do niej lub do Lidera zwrócić w razie kłopotów z Hidanem. A przecież takowe miała.

Yuki stanęła przed drzwiami gabinetu Pein'a i zapukała. Usłyszawszy standardowe „Wejść!”, otworzyła drzwi. Rudy siedział przy swoim biurku nad jakimiś papierami.

-O co chodzi Yuki? - przywitał ją głos Lidera.

-Bo właściwie... - zaczęła nieśmiało. - Chodzi o Hidana...

-Co z nim? - zapytał Pein, podnosząc wzrok znad swoich dokumentów.

-Siedzi u mnie w pokoju - westchnęła, podchodząc do biurka. - Mogę zostać u ciebie?

Spojrzał na nią zaskoczony.

-U mnie? - powtórzył. - Dlaczego?

-Nie chcę siedzieć u siebie, bo tam jest Hidan - odpowiedziała.

-To już wiem - mruknął. - Ale Hidana się wywali i będziesz mogła spać u siebie...

Yuki usiadła ciężko na krześle przed biurkiem Pein'a. Spojrzała mu błagalnie w oczy.

-A jak znowu przyjdzie w nocy? - podsunęła płaczliwym głosem. - Proszę... Tylko ta jedna noc... Pein-sama...

Westchnął ciężko, spuszczając głowę w dół. Nie był przyzwyczajony do takich sytuacji. Kat nigdy nie miała kłopotów z chłopakami, a Konan...

Sama myśl o niebieskowłosej bolała Pein'a. Nie chciał się przyznać ale bardzo zależało mu na Konan. Jej odejście sprawiło mu tyle bólu, który na szczęście zdołał w sobie zdusić. Wciąż słyszał w głowie jej słowa..., te, w których mówiła, że odchodzi.

-Pein-sama... - z zamyślenia wyrwał ją głos Yuki. - Mogę zostać? Będę grzeczna, obiecuję...

-Tak, jasne - mruknął na wpół świadomie. - Pokój jest tam.

Wskazał dziewczynie drzwi. Yuki podziękowała Liderowi i weszła do pomieszczenia. Było podobne do jej pokoju, ale nieco większe. Przy większości ścian stały rzędy półek, zawalonych zwojami i książkami. Także na biurku walały się stosy papierów. Kaze zeskoczył z ramion Yuki i zwinął się w kłębek na łóżku. Yuki zauważyły drzwi do łazienki i weszła do środka. Wykąpała się i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nie bardzo ma się w co ubrać. Wyszła z łazienki, owinięta samy ręcznikiem. W sypialni przy jednej z półek z książkami stał Pein, werterując jeden z woluminów. Yuki stanęła za nim.

-Pein-sama... - zaczęła.

Rudy odwrócił się, gdy usłyszał jej głos. Zobaczywszy w co ubrana jest dziewczyna, otworzył lekko usta ze zdumienia. Książka wypadła mu z ręki, z cichym trzaskiem lądując na podłodze.

-Yu-Yuki... - zająkał się. - Co...? Ubierz się w coś!

-Ale ja nie mam w co - szepnęła.

W jednej chwili Pein zrobił się czerwony i westchnął ciężko. Podszedł do jednej z szaf i wyciągnął z niej długą, białą koszulę. Podał ją dziewczynie.

-Ostatni raz tu nocujesz - rzucił.

Podniósł z podłogi książkę i wyszedł z nią z pokoju. Yuki odetchnęła głęboko. Ściągnęła z siebie ręcznik i ubrała się w za dużą, ale dostatecznie długą koszulę Pein'a. Usiadła na łóżku obok Kaze i pogłaskała kota po głowie. Zwierzę zamiauczało cicho.

-Masz rację, nie jest wcale taki zły... - odpowiedziała.

Wcisnęła się pod pościel. Kaze podszedł do niej. Yuki przyciągnęła kota do siebie i po chwili zasnęła.

Rozdział X.

Hidan też nie lubi kotów. Tajemnice Kaze.

Yuki otworzyła oczy, gdy Kaze zaczął się wiercić i drapać ją po rękach. Dziewczyna niechętnie odepchnęła kota i odwróciła się na drugi bok. Po chwili otworzyła ciemne oczy i rozejrzała się po pokoju. Kaze właśnie przeciągał się, zaczepiając pazurami o pościel. Yuki także wstała i poszła do łazienki. Szybko odświeżyła się i ubrała w to, w czym chodziła wczoraj.

Weszła do gabinetu Pein'a. Chłopak siedział nad jakimiś papierami, spisując coś z pliku kartek. Podniósł wzrok, gdy usłyszał, że drzwi się otwierają.

-Trening za dwadzieścia minut - rzucił, wracając do papierów.

-Dziękuję, że mnie przenocowałeś - powiedziała cicho.

Nie odpowiedział. Yuki cicho wyszła z gabinetu i poszła do siebie. Kaze zwinął się w kłębek na łóżku, obserwując zbierającą się dziewczynę. Yuki przebrała się i wzięła trochę broni. Zawołała Kaze i razem z kotem pobiegła do kuchni. Zjadła szybkie śniadanie i pognała na salę treningową.

Na szczęście zdążyła. Pein przyszedł dosłownie minutę po niej. Zrobił jej krótką rozgrzewkę i kazał wymienić wszystkie znane jej jutsu z żywiołem wiatru. Po chwili zastanowienia znalazł jedno jutsu, którego dziewczyna nie znała. Ściana Powietrza.

Jutsu nie było skomplikowane, ale Pein rozłożył naukę na etapy. Po skończonym treningu z zadowoleniem opuścił salę treningową. Yuki opadła zmęczona na trawę. Kaze wtulił się w jej ramię. Po chwili dziewczyna wstała i opuściła salę treningową.

Na korytarzu spotkała Hidana. Chłopak spojrzał na nią z uśmiechem.

-Masz czas? - zapytał.

-Eee... No właściwie... - zaczęła.

Białowłosy uśmiechnął się jeszcze bardziej i podszedł niebezpiecznie blisko Yuki. Kaze zasyczał wściekle.

-Hidan-san... - zaczęła Yuki.

-Tak, Yuki-chan? - zapytał, wciąż się do niej zbliżając.

-Chciałam tylko powiedzieć, że możesz żałować tego pomysłu - szepnęła.

-Nie sądzę... - rzucił.

Był za blisko, stanowczo za blisko. Yuki czuła jego ciepło i zapach jego perfum. Kątem oka widziała co działo się z Kaze.

-Ostrzegałam - powiedziała spokojnie.

Wskazała głową na Kaze. Hidan spojrzał w tamtą stronę i rozszerzył oczy ze zdumienia.

Kot urósł dwukrotnie i wciąż się powiększał. Jego sierść pokryły czerwone jak krew pasy, a oczy nabrały krwistej barwy. Z gardła wydobywał się wściekły pomruk. Długi ogon bił złowrogo na wszystkie strony, położony po sobie uszy dodawały kotu groźnego wyrazu. Jashinista cofnął się o krok, gdy kot zaryczał, ukazując swoje ostre kły.

-Na Jashina! - warknął Hidan. - Co to jest?!

Kaze zaryczał jak lew i powoli, krok za krokiem zaczął zbliżać się do Hidana. Jashinista wycofywał się w tył, ale w końcu natrafił na ścianę.

-Kurde, Yuki, weź go! - wrzasnął.

-Kaze, dobry kotek - zaśpiewała granatowoooka. - Możesz go zjeść.

Kot z cichym pomrukiem skoczył na Hidana. Jashinista z krzykiem patrzył na zwierzę. Kaze zarył pazurami tuż przy głowie Hidana.

-Yuki! No weź go, Yuki! - krzyknął białowłosy. - No przecież, że ci nic nie zrobię...!

-Obiecujesz? - zapytała zaczepnie.

-No tak! - wrzasnął.

-Chodź, Kaze - zawołała Yuki.

Odwróciła się na pięcie i przeszłą korytarzem do swojego pokoju. Kaze jeszcze raz zadarł pazurami o tynk przy Hidanie i ruszył za Yuki. Zanim doszedł do dziewczyny na powrót stał się zwykłym kotem.

-Na Jashina... - zajęczał Hidan. - A ja myślałem, że tylko Kat jest nienormalna.

Rozdział XI.

Powrót Szarookiej. Kochane nasze chłopaki.

Od czasu, gdy Kaze pokazał Hidanowi, w co może się zamienić, Jashinista omijał Yuki i kota szerokim łukiem. Dziewczyna codziennie trenowała z Pein'em. Zdziwiła się, że rudy znał tak wiele jutsu.

Po kilku dniach od pamiętnej kolacji do siedziby wrócili Kisame i Itachi. Cali byli poranieni i zapewne stoczyli niezły bój. Yuki przez kilka godzin opatrywała ich rany, ale po skończony leczeniu nie było nawet śladu po zranieniach.

Zaledwie dzień później wrócili Kat i Zetsu. Szybko zameldowali się u Lidera. Szarooka zniknęła w pokoju Sasori'ego i wyciągnęła stamtąd lalkarza i Deidarę. Po chwili cała trójka zniknęła w kuchni. Zaciekawiona tym Yuki podążyła za nimi.

Ledwo weszła do kuchni, a już kichnęła. W całym pomieszczeniu unosił się pył z mąki.

-O! Yuki-chan! - granatowooka usłyszała głos Kat. - Przyszłaś pomóc?

Yuki spojrzała zdziwiona na Szarooką. Dziewczyna właśnie wsypywała mąkę do miski. Stojący obok Deidara kichnął.

-Nie kichaj! - upomniała go Kat. - Mieszaj!

Deidara powstrzymując odruch kichania, zanurzył ręce w misce. Kat dosypała jeszcze kilka składników i zostawiła blondyna z jego robotą. Podeszła do siedzącego przy stole Sasori'ego i uśmiechnęła się do niego.

-Sasoruś-kun... - zaczęła.

-Nie mów tak do mnie - syknął.

-Sasoruś no Danna-kun - poprawiła się szybko.

Spojrzał na nią złowrogo.

-No przecież lubisz pizzę - zauważyła Kat. - Pomóż.

Lalkarz przewrócił oczami. Kat z uśmiechem pocałowała go w policzek i zaciągnęła w stronę bufetu. Lalkarz wytarł policzek w rękaw płaszcza. Szarooka podała mu kilka składników i nóż. Chłopak niechętnie zabrał się do pracy. Yuki stanęła przed Kat. Już chciała o coś zapytać, ale dziewczyna wcisnęła jej w ręce talerze i sztućce.

-Dzięki, Yuki-chan - uśmiechnęła się do niej zadziornie.

Granatowooka rozłożyła talerze i sztućce, kątem oka obserwując poczynania przy bufecie. Deidara skończył miesić ciasto i Kat rozłożyła je równo na płaskiej blasze. Po kolei dodawał pokrojone przez Sasori'ego składniki, przesypując wszystko przyprawami. Na koniec dodała starty ser i włożyła pizzę do piekarnika.

-Pół godzinki i będzie super, un! - zawołała.

Deidara popatrzył na nią kątem oka. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.

-Pein nas zabije - zauważył po chwili Sasori.

Yuki rozejrzała się po kuchni i stwierdziła, że lalkarz ma rację. Wszędzie leżała mąka, nieliczne skrawki warzyw i rozsypane przyprawy.

-E, tam... Od razu zabije - zaprzeczyła Kat. - Najpierw się wydrze, potem potorturuje, zjemy pizzę, jako ostatni posiłek w życiu i dopiero wtedy zginiemy.

Deidara spojrzał na nią zaskoczony.

-Inne wyjście, un? - zapytał.

-Posprzątamy - rzuciła ochoczo Kat. - Na trzy. Raz...

Pstryknęła palcami. Mąka zniknęła.

-...dwa...

Klasnęła w dłonie. Po warzywach i serze nie został nawet ślad.

-...trzy!

Wykonała gest rękę, jakby od czegoś się odpędzała. Zniknęły rozsypane przyprawy i kuchnia zalśniła czystością.

-A teraz trzeba zwołać chłopaków! - zawołała ochoczo Kat. - Ja pójdę. I tak muszę sobie pogadać z naszym kochanym Jashinistą. Nie ruszać mi pizzy, bo łby pourywam.

Wypadła z kuchni. Yuki usiadła przy stole. Po chwili Deidara i Sasori zrobili to samo. W pół godziny całe Akatsuki zebrało się w jadalni. Jako ostatni pojawili się Hidan i Kat. Jashinista z nietęgą miną usiadł na swoim miejscu, a Szarooka podeszła do piekarnika i wyciągnęła stamtąd gotową już pizzę. Podała posiłek na stół.

-Kat, przetrenuj chłopaków - rzucił Pein, gdy skończyli już posiłek. - Tylko porządnie. I weź też Yuki.

-Hai, Pein-sama! - zawołała ochoczo Kat.

Yuki zlustrowała wzrokiem chłopaków. Deidara, Hidan, Kisame i Sasori skrzywili się, słysząc rozkaz Pein'a. Itachi westchnął ciężko. Hidan rąbnął głową o stół, mamrocząc coś o rychłej śmierci. Kakuzu zaczął coś mruczeć pod nosem. Zetsu namiętnie wymieniał poglądy z samym sobą („Dzisiaj zginiemy.”, „Będzie dobrze, zobaczysz.”) Jedynie Tobi był nadzwyczaj zadowolony.

-Kat Nee-chan będzie bić chłopaków - wrzeszczał. - Tobi is a good boy, bo jego Kat Nee-chan nie bije!

Rozdział XII.

Dar.

-Który pierwszy? - zapytała Kat, stając przed wejściem na taras widokowy w sali treningowej numer jeden, tak zwanej „bojówce”. - Będzie fajnie, zobaczycie.

Spojrzeli na nią jak na wariatkę. Kat westchnęła ciężko.

-Dei-kun, Sasori-kun, chodźcie - powiedziała. - Będziecie mieć z głowy.

Blondyn spojrzał na lalkarza, a ten po chwili skinął głową. Cała trójka wyszła na środek sali, a reszta ulokowała się na tarasie widokowym.

-Nie boi się walczyć z nimi dwoma na raz? - zapytała Yuki.

-Kat? - zaśmiał się stojący obok niej Kisame. - Dziecino, ona potrafi jednym jutsu pokonać nas wszystkich.

-Ty weź mi nie przypominaj - skarcił go Hidan. - Jak sobie przypomnę to do teraz mnie boli.

Yuki spojrzała zaskoczona na Kisame i Hidana, ale rybcia tylko wskazał głową na rozpoczynającą się walkę. Sasori zdążył przyzwać już do siebie Kazekage, a Deidara ulepił dużego ptaka z gliny. Kat natomiast wyciągnęła z połów płaszcza czysty zwój i pędzel. Rozwinęła zwój tak, że owinął się wokół jej ciała i zawisł w powietrzu.

-O ładnie... - zaczął Hidan. - Będzie walka na sztukę.

Kat kilkoma ruchami pędzli narysowała na zwoju czerwonego smoka. Po chwili złożyła sobie tylko znaną pieczęć.

-Nan-ku! - krzyknęła.

W jednej chwili smok ożył i wyskoczył ze zwoju, przybierając całkowicie materialną formę. Kat złożyła pieczęć tygrysa.

-Fagie!

Z paszczy smoka wypłynął ogień, który zdetonował lecące w stronę Szarookiej wybuchowe ptaki Deidary. Smok zamachnął się ogonem i powstrzymał chmurę igieł, wystrzelonych przez Kazekage Sasori'ego. Zaatakował marionetkę łapą, ale kilka figurek Deidary powstrzymało jego cios. Łapa została rozerwana na strzępy, niestety już po chwili zaczęła odrastać i przybrała dawny kształt. Smok wzbił się w powietrze i zamachnął potężnymi skrzydłami. Sasori utrzymał się w pionie, ale jego laleczka rozbiła się o jedno z drzew. Podobnie ptak Deidary runął na ścianę sali. Sam blondyn zdążył zeskoczyć z figurki, stając przy Sasori'm. Lalkarz wyjął następny zwój i wokół pojawiła się armia marionetek.

-Oi minna... - szepnęła Kat. - Tego nie przepuszczę. Thei-de!

Smok zaryczał i rozpłynął się w powietrzu. Kat wykonała podział cienia i sięgnęła ręką za plecy. Każdy z około dwudziestki klonów dzierżył w ręku miecz o szerokim ostrzu. Broń miała granatową barwę, a wokół rękojeści przyczepione były ciemne pióra. Cała gromada klonów ruszyła na marionetki Sasori'ego. W ciągu kilkunastu minut większość marionetek była zniszczona, a sama Kat straciła zaledwie dwa, czy trzy klony. Następne kilka minut, a Szarooka walczyła już z Sasori'm i Deidarą przy użyciu taijutsu. Zniknęły klony dziewczyny, podobnie jak miecz z jej rąk. Za to między palcami prawej dłoni pojawiły się potrójne ostrza, a w lewej ręce ostry sztylet bez rękojeści.

W końcu walka skończyła się. Kat pomogła wstać Deidarze i Sasori'emu. Lalkarz mruknął coś do niej niechętnie. Szarooka zaśmiała się i pstryknęła palcami. Wszystkie marionetki scaliły się i samoistnie zapieczętowały w zwojach. Sasori wydarł Kat zwoje z ręki, mrucząc coś o niedocenianiu sztuki.

-Yuki, chodź! - zawołała Kat.

Dziewczyna z Kaze na ramionach po chwili stanęła naprzeciw Szarookiej. Zaczęły od tradycyjnego taijutsu. Po chwili Yuki znudziło się ciągłe atakowanie Kat, jako że Szarooka ograniczyła się jedynie do defensywy. Granatowooka złożyła szereg pieczęci.

-Fuuton! Oddech Boreasza! - zawołała, wypuszczając powietrze z ust.

-Doton! Ściana ziemi! - krzyknęła Kat.

Przed nią wyrósł potężny mur, który tylko nieznacznie się pochylił po ataku Yuki.

-Fuuton! Daitoppa! - znów zaatakowała Yuki.

Ogromny wir powietrza uderzył w mur z ziemi. Po chwili nie zostało po nim śladu. Podobnie zresztą jak po Szarookiej. Yuki rozejrzała się wokół. Nigdzie nie było widać dziewczyny. Granatowooka spojrzała na Kaze. Kot prychnął tylko i wskazał łbem na grupę drzew w kącie sali. Yuki jeszcze raz zaatakowała w tamtą stronę wirem powietrza. W huku zdołała usłyszeć jedynie parę słów Szarookiej.

-Aktywacja... Genkai... ...Plant...

Spojrzała na rozniesione w pył drzewa. Znów zmrużyła oczy. Kaze prychnął ostrzegawczo, ale Yuki nie zdołała odskoczyć. Z ziemi tuż przy jej nodze wyłoniła się czarna ręka i złapała dziewczynę za kostkę. Granatowooka szybko wykonała kilka pieczęci, dzięki czemu Kat nie zdołała wciągnąć ją całkowicie pod ziemię. Po chwili Szarooka wyłoniła się z ziemi, stając przed Yuki.

Zmieniła się. Nie była już blondynką o wesołych, szarych oczach. Teraz była jak Zetsu. Ciało podzielone na białą i czarną część, złote oczy, zielone włosy. Brakowało tylko muchołówki. Chwilę później dziewczyna jednak wróciła do dawnego wyglądu. Spojrzała roześmianymi oczyma na Yuki.

-To nie koniec! - syknęła granatowooka.

-Nie liczę na to - odpowiedziała.

Zniknęła w kłębie dymu, gdy Kaze w zaatakował ją już przemieniony w groźnego kota. Yuki zmrużyła oczy. Skoro to był klon, to gdzie jest prawdziwa Kat?

Nagle na Kaze skoczył duży czarny wilk o szarych oczach. Zwierzęta zaczęły się kotłować, warcząc, gryząc i drapiąc.

-Kaze, zostaw! - krzyknęła Yuki. - Zostaw!

Mimo jej próśb kot nie chciał ustąpić.

-Zostaw! - wrzasnęła za nim.

I wtedy ziemia wokół niej dosłownie wybuchła. Odłamki skalne poleciały we wszystkie strony, omal nie trafiając w Kaze. Wilk otrzymał mocny cios ostrą krawędzią jakiegoś kamienia. Z barku zwierzęcia polała się krew. Yuki spojrzała wściekle na wilka. Zwierzę cofnęło się o krok, widząc zmienione oczy dziewczyny. Nie były już granatowe jak nocne niebo. Teraz zionęły w stronę wilka krwistą czerwienią. Wokół samej Yuki zaczęła pojawiać się czerwona chmura chakry.

Wilk skoczył do tyłu i zamienił się w Kat. Szarooka ze stoickim spokojem patrzyła na zjawisko przed nią. Zignorowała nawoływania z tarasu widokowego. Yuki tymczasem na czworakach zaczęła do niej iść. Chakra uformowała się i teraz Kat mogła już rozpoznać kocie łapy, puszysty ogon i położone po sobie uszy. Yuki spojrzała krwistymi oczami na Kat. Dziewczyna poczuła nagły ucisk w piersi.

-Koci klan - szepnęła do siebie Kat. - I dar kociej rasy.

Wyciągnęła zza paska czystą karteczkę i wypisała na niej szybko kilka słów i pieczęci. Tymczasem Yuki skoczyła na nią z wściekłym kocim pomrukiem. Kat uchyliła się, przyczepiając jej karteczkę do ramienia. Syknęła. Pazury, stworzone z chakry Yuki, zaryły w jej udo. Jutsu jednak podziałało i kocia chakra zniknęła. Kat poczuła, że ucisk w piersi maleje. Yuki zamulonym wzrokiem patrzyła przed siebie. Kat spojrzała na Kaze. Kot od razu wrócił do swojej poprzedniej postaci i podszedł do Yuki. Dziewczyna automatycznie pogłaskała go po głowie.

-Yuki! Yuki, nic ci nie jest?!

Kat obejrzała się i zobaczyła biegnącego w ich stronę Sasori'ego. Lalkarz po chwili dopadł Yuki i chwycił jej twarz w dłonie.

-Yuki! - krzyknął.

-Nic jej nie jest - powiedziała Kat, powoli wstając z ziemi. - Zniwelowałam działanie kociej chakry. Teraz musi tylko odpocząć.

Sasori spojrzał na nią zaskoczony.

-Kocia chakra? - powtórzył.

-Później - mruknęła Kat, ściągając z ramienia Yuki karteczkę. - To długa historia. Zanieś ją do jej pokoju.

Sasori posłusznie wziął na ręce Yuki i wyniósł na wpół przytomną dziewczynę z sali. Po chwili salę opuściła reszta Akatsuki. Do Kat podszedł Deidara. Krytycznie spojrzał na rozszarpane udo dziewczyny i krew cieknącą z rany na ramieniu. Bez słowa założył sobie jej rękę za szyję i pomógł wyjść dziewczynie z sali.

Rozdział XIII.

Kocia historia.

Deidara pomógł dojść Kat do laboratorium. Posadził dziewczynę na stole i sam zajął się opatrywaniem jej ran. Szybko uporał się z raną na ramieniu. Pojrzał na głębokie, potrójne rozcięcie na udzie.

-Będzie trudniej, un - stwierdził. - Musisz ściągnąć spodnie, un.

-Dei-kun! Jesteś gorszy niż Hidan - stwierdziła Kat z uśmiechem, powoli zsuwając materiał z ciała. - On przynajmniej otwarcie mówi, czego chce.

Deidara spojrzał na nią z wyrzutem, zaczerwieniwszy się mocno. Po chwili obmył ranę dziewczyny i obandażował ją mocno.

-Przyniosę ci jakieś ubranie, un - powiedział, kierując się do drzwi. - Nigdzie nie wychodź, un.

-W bieliźnie? - zapytała. - Chyba tylko do Hidana.

Uśmiechnął się do niej, znikając za drzwiami. Kat westchnęła ciężko. Rana po kocich pazurach piekła ją niemiłosiernie. Dziewczyna z trudem zdjęła koszulkę, która była potargana i cała we krwi. Po chwili drzwi otworzyły się. Kat spojrzała w tamta stronę, zdziwiona, że Deidara tak szybko wrócił. Po chwili jednak uśmiechnęła się.

-Kat? - zapytał zdziwiony (i już nieźle napalony) Hidan, wprost pożerając wzrokiem zgrabne ciało dziewczyny. - Jeszcze nie opatrzona?

-Opatrzona - rzuciła. - Czekam na ubrania. Dei ma mi je przynieść.

-Po co nam ubrania? - zapytał Hidan, podchodząc do dziewczyny. - Takie rzeczy robi się przecież bez ubrań.

Kat zaśmiała się. Hidan usiadł obok niej na stole.

-Hidan-kun... Nawet nie chodzi o ubrania... - zaczęła Kat.

-A o co? - zapytał.

Nie zdążyła odpowiedzieć, bo drzwi otworzyły się i stanął w nich Deidara, trzymając w ręku czyste spodnie i koszulkę dla Kat. Rzucił Hidanowi podejrzliwe spojrzenie.

-A ty tu...? - zaczął.

-Rozmawiamy tylko - weszła mu w słowo Kat, biorąc od blondyna ubrania. - Także wracając do rozmowy... Hidan-kun, przykro mi, ale z tą noga na pewno nie przećwiczymy wszystkich pozycji.

Deidara rozszerzył oczy ze zdumienia. Szarooka naciągnęła na siebie koszulkę.

-Musisz czekać, aż się wyleczę - ciągnęła Kat. - A szkoda... Podobno tamta „na jelonka” jest niezła.

Hidan uśmiechnął się do niej zaczepnie. Szarooka z trudem założyła spodnie. Oparła się o ramię Deidary i cała trójka wyszła z laboratorium. Skierowali się do kuchni, gdzie czekała już cała reszta Akatsuki, oprócz Yuki. Szarooka usiadła na swoim miejscu, syknąwszy z bólu.

-Co się stało? - usłyszeli zimny głos Pein'a.

-Ja wytłumaczę - zaczęła Kat. - Walczyłam z Yuki. Wykonałam W Ziemi Ukrycie i zdołałam ją do połowy wciągnąć w ziemię. Potem zamieniłam się w wilka i walczyłam z Kaze. Yuki chciała powstrzymać kota, ale ten nie chciał jej słuchać. Wtedy uaktywnił się koci dar i tak oto mam dziurę w udzie, a nawet trzy dziury. Zdołałam dezaktywować kocią chakrę i uspokoić Yuki. Tyle całej historii.

-Koci dar? - powtórzył Pein. - I kocia chakra?

-To ja może zacznę od początku - westchnęła Kat. - Kiedy pierwszy ninja tworzył ten świat na ziemi istniały już koty. Normalne, bo i inne zwierzęta też sobie wszędzie łaziły. Ważne jest, że pierwszy ninja miał córkę. Pewnego dnia dziewczyna wyszła do lasu, żeby nazbierać sobie jagód czy tam innego dziadostwa. I spotkała kota. Zwierzę było ranne. Dziewczyna uleczyła go medycznym jutsu, jedynym, które zdołała nauczyć się od ojca. Zwierzę w podzięce obdarzyło ją Kocią Pieczęcią, zwaną też Darem Czarnego Kota. Córka wyszła za mąż i dała początek nowej linii klanów - Kocich Klanów.

Pein spojrzał na nią uważnie.

-Ładna legenda - zauważył.

-Możliwe, że legenda - uśmiechnęła się. - To nie jest w tym przypadku ważne. Ważne, że taką pieczęć posiada Yuki i że jest ona obdarzona kocim darem. Prawdopodobnie sama o tym nie wie.

-Co daje ten koci dar? - dopytywał się Pein.

-Kocia chakra jest siłą porównywalna do tej, którą posiadają biju - wytłumaczyła Kat. - Ale nie jest aktywna cały czas. Nosiciel pieczęci musi ją aktywować, aby móc ją użyć. Poza tym zawsze może zamienić się w kota. Ma wyostrzone zmysły węchu, słuchu i smaku. Zawsze potrafi leczyć. Medyczne jutsu są najsilniejszym atutem nosicieli. Na koniec warto wspomnieć o tym, że potrafi wywołać choroby, a nawet zabić jednym gestem.

W kuchni zaległa cisza. Wszyscy wpatrywali się to w Kat, to w Lidera, czekając na jakąkolwiek reakcję.

-Przypadek Yuki? - zapytał Pein.

-Jak już mówiłam, prawdopodobnie nie wie o swoim darze - odpowiedziała. - Ale jest to jedna z silniejszych odmian kociej pieczęci. Chakra była silna i było jej dużo. Wy tego nie czuliście, ale sam jej wzrok powodował ucisk w płucach. Posiada duże możliwości leczenia, ale także... zabijania.

Pein skinął głową.

-Powinienem jeszcze o czymś wiedzieć? - zapytał.

-Trzeba w niej to opanować - powiedziała Kat. - Niepohamowany dar staje się przekleństwem. Yuki musi się o tym dowiedzieć jak najszybciej i jak najszybciej musi uczyć się nad tym panować. To nie będzie łatwe, ale uważam, że ty Liderze, dasz sobie radę. Poza tym Kaze ci pomoże.

-A ty? - zapytał ją.

-Zaryła mi pazurami w udo - zaśmiała się Kat. - Pazurami z kociej chakry. Kiedy miałam tak ostatni raz, leczyłam się kilka dni, a do pełni sił wróciłam po trzech miesiącach. Warto wspomnieć, że tamta pieczęć była o wiele słabsza, niż ta, którą posiada Yuki. Tu samo leczenie może potrwać nawet kilka tygodni. Nie mamy tyle czasu.

Spojrzeli na nią zaskoczeni.

-Nie będziesz chodzić na misje? - zapytał Deidara.

-Nie - skwitował Lider. - Do odwołania. Dodatkowo zawieszam wykonywanie misji na ten tydzień. Wszyscy zostają w siedzibie. Macie trenować, wszyscy oprócz Kat. A teraz się rozejść.

Rozdział XIV.

Nowe informacje.

Sasori zaniósł Yuki do jej pokoju i położył na łóżku.

-Sasori-san... - zaczęła. - Co się dzieje?

-Nic, Yuki - odpowiedział. - Śpij.

Zamknęła oczy i usłyszała tylko, jak drzwi pokoju zamykają się. Zasnęła.

Otworzyła oczy natychmiast po przebudzeniu. Obok niej na łóżku leżał Kaze, zwinięty w kłębek i mruczący rozkosznie.

-Już się obudziłaś?

Podniosła wzrok i zauważyła siedzącego przy jej łóżku na krześle Pein'a.

-Co się stało? - zapytała.

-Wszystko po kolei, Yuki - zaczął rudy. - Musimy porozmawiać.

-Ale o czym? - zapytała, podnosząc się na łóżku.

-To bardzo ważne Yuki - Pein spojrzał w jej oczy. - Co wiesz o kocim darze i kociej pieczęci?

Yuki spojrzała na niego zdziwiona.

-To legenda - powiedziała. - O córce pierwszego ninja...

-Yuki, czy pamiętasz co stało się na sali treningowej? - przerwał jej Pein.

-Wiem, że walczyłam z Kat, a potem jakiś wilk walczył z Kaze - powiedziała. - Chciałam go powstrzymać, ale nie dałam rady. Potem widziałam już tylko Sasori'ego...

Pein usiadł obok niej na łóżku.

-Yuki, posiadasz kocią pieczęć i koci dar - poinformował. - Na sali o mało co nie rozszarpałaś Kat. Chciałaś chronić Kaze i zaatakowałaś Szarooką w jej wilczej postaci, aktywując przy tym uśpioną dotąd pieczęć kota. Kat zdołała zniwelować działanie pieczęci i uratować siebie i ciebie.

-Nie... To nieprawda - szepnęła. - To nie może być prawda...

-Yuki, to prawda - powiedział cicho.

Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i zaczęła płakać.

-Moja mama... Ostrzegała mnie... - łkała. - Ona wiedziała, że jestem zła. To przekleństwo!

-Yuki, przestań - powiedział ciepłym głosem Pein. - Koci dar nie jest przekleństwem.

-Przez ten dar giną ludzie! - zaprzeczyła przez łzy. - On zabija!

Pein przygarnął ją do siebie ramieniem. Mocno wtuliła się w jego miękki płaszcz.

-Yuki... Dar, którego nie potrafimy opanować jest przekleństwem - powiedział. - Nauczę cię panować nad kocim darem, musisz tylko dać mi szansę.

-On jest zły - szlochała. - Ten dar jest zły.

-Nie jest - zaprzeczył, głaszcząc ją po ciemnych włosach. - Wiesz, że dzięki niemu można leczyć? Masz w sobie dużo chakry, którą można wykorzystać. To nie jest złe.

Zamilkła, przełykając własne łzy i tuląc się w jego ramionach.

-Pomóż mi - szepnęła po chwili.

-Pomogę, Yuki - powiedział cicho. - Musisz mi tylko zaufać.

Rozdział XV.

Ciasto. Jakie? Jabłkowe. Gdzie? Na twarzy Lidera.

Yuki siedziała przy stole w kuchni nad kubkiem parującej herbaty. Kątem oka obserwowała Kat, która przygotowywała obiad dla reszty organizacji. W jej rękach ryba, którą przyrządzała, zamieniała się w danie godne królewskich stołów. Punkt trzecia w kuchni pojawili się pozostali członkowie Akatsuki. Kisame i Sasori pomogli Szarookiej podać obiad. Dziewczyna utykała mocno.

-Siet! Hidan-kun! Zostaw mnie! - wrzasnęła Kat, gdy Jashinista wziął ją na ręce. - Jeszcze umiem chodzić!

-Umiesz - potwierdził. - Jak kaleka.

Odwróciła obrażona głowę, ale przestała wyrywać się białowłosemu. Chłopak zaniósł ją na jej miejsce przy stole i usiadł obok. Gdy zjawił się Pein, wszyscy zaczęli jeść. Kat rozmawiała o czymś z Hidanem, Sasori i Deidara znów kłócili się o sztukę, Kakuzu przeliczał ile pieniędzy kosztował go dzisiejszy obiad, Tobi ze swoim talerzem zmył się z kuchni, Zetsu mamrotał coś do siebie, przełykając rybę. Jedynie Kisame, Itachi i Pein spokojnie zjedli posiłek. Czyli nic nowego nie działo się podczas obiadów. Yuki poznała już rutynę życia w Akatsuki.

-Kat nadzorujesz dzisiejszy trening - poinformował Pein, gdy skończyli już jeść. - I spróbuj mi tylko walczyć, to będziesz siedzieć u siebie w pokoju aż się wyleczysz. Macie do dyspozycji bojówkę, albo trójkę. Czwórka jest moja. Yuki stawisz się tam za dziesięć minut.

-Hai! - krzyknęli wszyscy.

-Tak jest, kochanie! - zawołała Szarooka.

Pein spojrzał na nią groźnie. Dziewczyna bezczelnie patrzyła mu w oczy, uśmiechając się złośliwie. Siedzący obok niej Hidan dusił się ze śmiechu.

-Kiedyś zamknę cię w pokoju sam na sam z Hidanem - mruknął pod nosem tak, że nawet siedzący na końcu stołu Jashinista to usłyszał. - I na dodatek cię spiję, żebyś się bronić nie mogła...

-A kto mówi, że chcę się bronić? - zapytała Kat. - Poza tym... chakra Wokamina niweluje działanie alkoholu. I... też cię kocham, Liderze.

Zamruczał coś pod nosem, wychodząc z kuchni. Po chwili wszyscy zaczęli się zbierać na trening. Kat wskoczyła Hidanowi na barki i razem wyszli z kuchni. Yuki też wstała i zabrawszy z pokoju kilka rzeczy, pobiegła na salę treningową numer cztery.

Już od kilku dni Pein uczył ją panować nad kocim darem. Dużą pomocą okazał się Kaze, który o dziwo wiedział wszystko na temat kociej pieczęci. Zwierzę niechętnie zgodziło się rozmawiać telepatycznie także z rudym, przez co Yuki miała dziwne uczucie, że kot i Lider rozmawiają sobie o bzdetach za jej plecami.

Treningi okazały się owocne, gdyż Yuki potrafiła własnoręcznie wydobyć z siebie kocią chakrę, choć próby jej użycia kończyły się jeszcze fiaskiem. Pein jednak zauważył, że przynajmniej w razie nagłej aktywacji sama będzie potrafiła siebie pohamować.

Po skończonym treningu dziewczyna wraz z Liderem udała się prosto na kolację. Z kuchni dobiegały już radosne odgłosy rozmów reszty członków organizacji. Ledwo Yuki otworzyła drzwi, a w jej stronę poleciał spory kawałek ciasta z jabłkami. Dziewczyna uchyliła się zręcznie, przez co wypiek trafił w zaskoczonego Lidera. Ciasto zsunęło się po jego twarzy i złowrogo pacnęło na podłogę. W kuchni zaległa cisza.

-Kto? - zapytał Pein zimnym głosem.

Nawet Yuki zadrżała pod wpływem dźwięku wypowiedzi rudego. Spojrzała na resztę i nieomal jęknęła głośno. Wokół stołu walały się kawałki ciasta. Prawie całe Akatsuki umazane było musem jabłkowym. Ku zdziwieniu Yuki nawet Itachi trzymał w dłoni kawałek ciasta.

-To nie my! - wrzasnęli chórkiem.

-CHOLERNE TŁUKI!!! - wrzasnął Pein. - ZACHOWUJECIE SIĘ JAK DZIECI!!! JA WAS...!!!

-No dobra to ja... - przerwała mu wrzaski Kat.

Całe Akatsuki spojrzało na nią ze zdziwieniem. Yuki czuła, że to wcale nie Kat była winna całemu temu zamieszaniu.

-Cholerna gówniara! - wrzasnął Pein. - Jak wrócę za dziesięć minut, ma się tu błyszczeć!

Wyszedł trzaskając drzwiami. Nagle Kat wybuchnęła śmiechem, a za jej przykładem poszła reszta organizacji. Po chwili wszyscy uspokoili się.

-Dobra chłopaki... - zaczęła Kat. - ...idźcie się ogarnąć, a ja tu posprzątam.

Hidan pocałował ją w policzek i wypadł z kuchni. Podobnie zrobiła reszta organizacji (znaczy się, że wyszli, nie że się z Kat całowali ^^” - dop.aut.). Yuki została i pomogła Szarookiej w porządkach. W kilka minut za pomocą sprytnych jutsu i nieznanej Yuki mocy Kat kuchnia lśniła czystością, na stole pojawiła się czysta zastawa i kolacja.

-O ja... - szepnął Deidara, który jako pierwszy wrócił do kuchni. - Kocham cię Kat!

Podbiegł do dziewczyny i chwycił ją w ramiona, okręcając wokół siebie.

-Dei-kun! - krzyknęła. - Moje udo!

Odstawił ją ostrożnie na podłogę i pocałował w policzek. W kilka minut w kuchni znów zebrała się cała organizacja. Yuki stanęła przed drzwiami, licząc członków i patrząc, czy kogoś czasem nie brakuje. Byli wszyscy, oprócz Pein'a. A dziesięć minut już dawno minęło.

Rozdział XVI.

Potykaj się, potykaj, Yuki.

-Może po niego iść? - podsunęła Kat.

-Ty na pewno - rzucił Hidan.

-A dlaczego nie?! - warknęła na niego ze złością.

Wtulił się w jej ramiona, opierając głowę o jej brak. Kat ze zdziwioną miną przygarnęła go do siebie.

-Bo się potrzebuję! - zawołał Hidan. - Bez ciebie żyć nie mogę.

-Umrzeć też nie... - westchnęła Kat.

Siedzący obok Deidara parsknął śmiechem.

-Hidan-kun... - zaczęła Kat. - ...i tak nie przyjdę do ciebie dziś w nocy.

-Wiem - jęknął. - Dlatego się tak tulę...

Szarooka pokręciła głową, wznosząc oczy ku sufitowi. Hidan spojrzał na nią. Nagle zbliżył swoją twarz do jej twarzy i delikatnie pocałował ją w policzek. Dziewczyna poczuła gorąco, palące gorąco.

-Eee... Hidan? - zapytała cicho.

-Mus jabłkowy - powiedział cicho, oblizując wargi.

Kat uśmiechnęła się do niego. Po chwili spojrzał na Yuki.

-Chyba jednak trzeba po niego iść - zauważyła. Odepchnęła od siebie Hidana. - Starczy ci. Nieprzyzwyczajonym szkodzi.

-Ja pójdę - zaoferowała się granatowooka.

Cofnęła się o krok. Nagle poczuła, że na kogoś wpadła. Potknęła się i już miała zaliczyć artystyczną glebę, gdy silne ramiona złapały ją w pasie. Yuki spojrzała do góry.

-Eee... Pein-sama? - wyszeptała. - Gomen.

W trybie natychmiastowym odskoczyła od Lidera, ale na jej nieszczęście potknęła się o powietrze, którego ilość w kuchni wcale nie była taka zastraszająca. Teraz to nawet Lider jej nie uratował. Yuki w widowiskowy i piękny sposób wylądowała na tyłku. Pein westchnął i podał rękę dziewczynie. Skorzystała z pomocy, czerwieniąc się mocno.

-Uważaj na siebie, Yuki - szepnął Pein.

-Arigato - odparła, czerwieniąc się jeszcze bardziej.

Usiadła na swoim miejscu. Czuła się skrępowana, wolałaby siedzieć na końcu stołu. Niestety (albo i stety) siedziała tuż obok Lidera. Akatsuki zaczęło spożywać posiłek. Nikt nie zauważył dziwnego wzroku Kat, utkwionego wprost w Liderze. Szarooka automatycznie odkrawała kęsy jajecznicy i bezbłędnie trafiała widelcem w usta, nie spuszczający przy tym wzroku z Lidera. Po kilku minutach obserwacji uśmiechnęła się sama do siebie.

Lider który nie zareagował na jej natarczywy wzrok nie jest tym samym Liderem, którego wszyscy znają na co dzień. Wzrok Kat przeniósł się na Yuki.

Hidan nazywał to szatańskim umysłem, Deidara napadami, Sasori odchyłami, Kakuzu głupawką. Tak czy siak chodziło o jedno - mózg Kat pracował już na pełnych obrotach, obmyślając plany, w których główną rolę grała Yuki i Pein.

Rozdział XVII.

Rura! To musiała być rura!

Yuki wracała ze swojego treningu z Pein'em. Było już dobrze po północy, ale dziewczyna nie czuła zmęczenia. Trening z Liderem przedłużył się, bo granatowooka chciała koniecznie wypróbować wszystkie znane jej jutsu, używając przy tym kociej chakry. Dziewczyna umiała już aktywować kocią pieczęć i potrafiła korzystać z kociej chakry.

Weszła do swojego pokoju i... krzyknęła.

Całe pomieszczenie było zalane, a w suficie zionęła wielka dziura, w której widać było pękniętą rurę. Mokre ubrania i pościel pływały sobie spokojnie po podłodze, większość kartek leżała żałośnie, powoli się rozpuszczając.

-Co się dzieje? - Yuki usłyszał spokojny głos Szarookiej.

Spojrzała za siebie i ujrzała Kat, ubraną jedynie w krótką nocą koszulkę na ramiączkach. Stalowa szarość materiału idealnie podkreślała kolor oczu dziewczyny.

-Zalało mi pokój - przyznała się Yuki.

-O nie! Na Jashina! I na wszystkie jutsu świata! - zaczęła krzyczeć Kat, latając wokół Yuki i wymachując przy tym komicznie rękoma. - Ratunku! Powódź! Zaleje nas woda! Ratuj się kto może! Kto nie może ten niech się nie ratuje! Oi minna!

Krzyki Szarookiej ściągnęły na korytarz większość organizacji. Yuki musiała odwrócić głowę, żeby nie zobaczyć Deidary, Hidana i Itachi'ego ubranych tylko w bokserki. Obok Yuki stanął Sasori, na szczęście miał na sobie ciemny płaszcz, który nosił zazwyczaj pod tym z Akatsuki.

-Co się dzieje? - zapytał zaspany Deidara, przecierając oko ręką.

-Kat krzyczała - poinformował Itachi.

-Kat, uspokój się! - krzyknął Hidan, łapiąc Szarooką, gdy ta przebiegała obok niego. - Co ci?

-Chodzi o... - zaczęła.

Urwała, gdy zobaczyła w co ubrana jest trójka jej kolegów.

-Hidan-kun... jesteś niekompletnie ubrany - zauważyła.

-Podobnie ty - odgryzł się. - Mów o co chodzi.

-Yuki zalało pokój - rzuciła, prawie pożerając wzrokiem klatę Hidana.

Itachi zajrzał do pokoju Yuki.

-Naprawa zajmie kilka dni - poinformował. - Będziesz musiała spać gdzieś indziej, Yuki.

-Co tu się dzieje? - usłyszeli zimny głos Pein'a.

-Yuki zalało pokój - rzuciła Kat, dziwnie tuląc się do Hidana.

-Co?! - warknął Pein.

Zajrzał do pokoju Yuki i westchnął ciężko.

-Przenocujesz u Sasori'ego - zaczął Pein.

-No coś ty, Pein-sama! - zaprzeczyła Kat, zanim sama Yuki zdążyła zaprotestować. - Sasori musi naprawić swoje marionetki. Yuki będzie mu przeszkadzać.

Lalkarz wzruszył ramionami, gdy Pein spojrzał na niego.

-Deidara - stwierdził po chwili rudy.

-Odpada - rzuciła Kat. - Tam można się pozabijać. Wszędzie walają się figurki, a przypominam, że są one wybuchowe. Wejdziesz na taką jedną i...

-Zrozumiałem - przerwał jej Pein. - Itachi.

-Nie - znów sprzeciwiła się Szarooka. - Jutro z Kisame mają misje. Muszą się wyspać.

-Kat, przenocujesz ją - syknął Pein.

-Ze mną do reszty sfiksuje! - krzyknęła Kat. - Przebywanie ze mną w jednym pomieszczeniu grozi rychłą śmiercią, w lepszych przypadkach trwałym kalectwem mentalnym!

-DOŚĆ!!! - wrzasnął Pein.

Spojrzał po grupie, zebranej na korytarzu.

-Yuki śpi w twoim pokoju - zaczął Pein. - A ty śpisz u Hidana.

Wszyscy spojrzeli zaskoczeni na Lidera.

-Miłych snów - rzucił, odwracając się do nich plecami.

Ledwo zniknął w swoim gabinecie, a Hidan krzyknął radośnie, łapiąc Kat wpół i obracając ją wokół siebie. Po chwili odstawił trochę zaskoczoną Szarooką na podłogę.

Rozdział XVIII.

Miłych snów. Wieści po nocy.

Yuki wraz z Kat weszła do pokoju Szarookiej. Dziewczyna pokazała jej, gdzie jest łazienka i podała jej czystą koszulkę nocną. Granatowooka podziękowała dziewczynie. Szarooka wyszła z pokoju i zostawiła Yuki samą.

Granatowooka porozglądała się po pokoju. Był podobny do jej, ale o wiele bardzie zawalony papierami, książkami i zwojami. Gdzieniegdzie leżały kunai i shurikeny. Łóżko przykryte było czerwoną pościelą. Nad biurkiem wisiały kartki papieru. Yuki podeszła tam i zauważyła, że są to portrety członków Akatsuki. Na jednym zauważyła Deidarę z Sasori'm, na innym Itachi'ego z nieznanym jej chłopakiem o równie zimnym spojrzeniu, kolejne przedstawiało Hidana, następne Kisame, Zetsu, Kakuzu i Tobi'ego. Na jednym Yuki rozpoznała Pein'a, który stał obok jakiejś dziewczyny. Odgięła kilka kartek i znalazła portret ciemnowłosego chłopaka z grzywką, która zasłaniała mu prawą część twarzy. Papier był wielokrotnie zmięty i wyprostowywany.

Nie zaprzątając sobie głowy rysunkami Kat, dziewczyna weszła do łazienki i umyła się szybko. Założyła koszulkę nocną Kat, która była równie krótka, jak ta, w której chodziła Szarooka. Dziewczyna położyła się do łóżka i prawie natychmiast zasnęła.

Obudziła się późno, zegarek wskazywał już dziewiątą. Yuki wstała i odświeżywszy się trochę, ubrała się. Poszła do kuchni, żeby zjeść spóźnione śniadanie. W środku słychać było radosne krzyki i wołanie.

-O! Yuki-chan! - zawołała Kat, wciąż ubrana w nocną koszulkę. - Fajnie, że jesteś. Idę się przebrać.

-Nie no, Kat nie musisz - wyjęczał Hidan.

-Mało ci tego, co było w nocy? - zapytała zaczepnie.

Skinął głową, patrząc na nią napalonym wzrokiem.

-A ciekawe co było w nocy... - zaczął Deidara, uśmiechając się nieznacznie.

-Nic - rzuciła Kat. - Położyliśmy się do łóżka i zasnęliśmy.

-A pośrodku? - zapytał rozbawiony Sasori.

-Nie chcesz wiedzieć - odparła Kat.

Wyszła z kuchni. Sasori uśmiechnął się pod nosem. Doskonale wiedział, że kto jak kto, ale Kat potrafi skutecznie ostudzić zapał Hidana. Jashinista zapewne nawet nie pomyślał o czymkolwiek, co według Kakuzu nazywało się „przyjemną stroną robienia dzieci”.

Do kuchni wparował Tobi, wrzeszcząc głośno i biegając w kółko.

-Aaaa! Tobi is a good boy! - krzyczał. - Dlaczego muszą straszyć Tobi'ego?!

-O co chodzi Tobi? - zapytał Sasori.

-Tobi widział Nee-chan Kat! - zaczął wrzeszczeć. - Nee-chan Kat była niekompletnie ubrana!

Hidan parsknął śmiechem.

-Wiemy - zauważył.

-Skąd? - zainteresował się Tobi.

-Widzieliśmy - skwitował Sasori.

-Oooooo... - zaczął Tobi. - A widzieliście Yuki-chan?

Yuki spojrzała zaskoczona na Tobi'ego.

-Co się stało Tobi? - zapytała.

-Lider-sama wzywa Yuki-chan - zaanonsował. - I Yuki-chan musi iść do Lider-sama.

Granatowooka skinęła głową i po chwili stanęła przed gabinetem Pein'a. Zapukała i usłyszawszy pozwolenie, weszła do środka.

-Siadaj, Yuki - rzucił Pein.

Posłusznie wykonała polecenie.

-Masz misję, Yuki - powiadomił ją rudy. - Idziesz ze mną do Kraju Obłoku. Tam spotkamy się z moim informatorem. Za pół godziny ruszamy, bądź przed organizacją. I zawołaj jeszcze do mnie Kat.

-Hai, Pein-sama.

Wyszła z gabinetu i spotkawszy po drodze Kat, przekazała jej polecenie Lidera. Sama przygotowała się do misji i pożegnawszy się z Deidarą i Sasori'm, stanęła przed organizacją. Po chwili pojawił się trochę rozeźlony Lider, a za nim stanęła Kat.

-Nic się nie martw, Pein-sama - powiedziała radośnie. - Wszystko będzie dobrze, jak wrócisz. Będziemy sobie trenować i spokojnie siedzieć w organizacji.

-Oby - przerwał jej. - Bo jak nie... to będzie rzeź.

Nawet po plecach Yuki przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Kat uśmiechnęła się bezczelnie do Lidera i pomachawszy mu na pożegnanie, zniknęła w siedzibie.

Rozdział XIX.

Misja to także droga, którą niestety trzeba przejść.

Pein od razu nadał szybkie tempo marszu. Yuki nie pozostało nic innego, jak tylko iść za nim. Nie martwiła się jednak tym, że idą szybko. Cieszyła się, że wreszcie mogła wyrwać się z organizacji. Szczerze powiedziawszy nudziło jej się już tam trochę, o ile w towarzystwie Kat można się w ogóle nudzić.

Cały dzień marszu zmęczył Yuki. Słońce chyliło się już ku zachodowi, a Pein zarządził jedynie dwie krótkie przerwy. Cały dzień szli bez wytchnienia. Nawet Kaze zaczął nieco marudzić na jej ramionach.

-Pein-sama... - jęknęła Yuki. - Zatrzymajmy się gdzieś.

Bez słowa skręcił w boczną ścieżkę leśną. Po kilku minutach dotarli do suchej jaskini. Rudy zniknął za kilkoma skałami we wnętrzu i wyjął stamtąd naręcze drewna. Po chwili przed obojgiem płonęło już jasne ognisko. Yuki usiadła przy nim, grzejąc ręce. Razem z Pein'em przygotowała posiłek. Gdy skończyli jeść Yuki usiadła przy ognisku z kubkiem herbaty w ręce. Odwróciła głowę, gdy na jej ramiona opadł płaszcz Lidera.

-Noc jest zimna - usprawiedliwił się Pein.

-Dziękuję - szepnęła.

Rudy usiadł obok niej przy ognisku. Yuki mimowolnie zaczęła błądzić wzrokiem po sylwetce Lidera. Pod obcisłym półgolfem wyraźnie odcinały się mięśnie chłopaka. Idealnie wyrzeźbiona klata, płaski brzuch i...

Yuki odwróciła wzrok, ciesząc się, że Lider i tak nie zobaczył, iż mu się przyglądała. Pogłaskała Kaze, który siedział jej na kolanach i zaczęła wpatrywać się w tańczące płomienie ogniska.

-Idź już spać - polecił Pein. - Jutro ruszamy o świcie.

Dziewczyna posłusznie zwinęła się w kłębek przy ognisku. Kaze wtulił się w jej ramiona, chowając się pod płaszcz Lidera. Dziewczyna, wpatrzona w jasne płomienie, fantastycznie tańczące w ogniu, szybko zasnęła.

Obudziła się, gdy Pein potrząsnął lekko jej ramieniem. Przeciągnąwszy się, zjadła swoje śniadanie i ruszyła za liderem, który szybko wyruszył w dalszą drogę. Kaze usiadł jej na ramieniu i owinął się wokół jej szyi, przedłużający tym samym możliwość swojego snu. Granatowooka czuła, że rozmowa w czasie misji to nie jest mocna strona Pein'a. Rudy milczał cały czas, nawet nie oglądając się, czy dziewczyna podąża za nim.

Gdy Lider stanął nagle, Yuki, nie przygotowana na taki obrót sprawy, wpadła na niego i w artystycznym stylu wylądowała na tyłku. Kaze zeskoczył z jej ramion, prychając z niezadowolenia. Pein odwrócił się i westchnął ciężko, pomagając wstać dziewczynie. Yuki otrzepała się nieco z prochu drogi i zauważyła wychodzącego z zarośli czarnego wilka. Zwierzę trzymało w pysku wiadomość. Rudy odebrał zwitek papieru i przeczytał go szybko.

-Nich sama naprawi szkody Rinnenganem - przekazał wilkowi. - Łącznie z siedzibą. I macie zakaz opuszczania organizacji do mojego powrotu.

Wilk skinął głową i skoczył w las. Yuki spojrzała zaciekawiona na Pein'a.

-Oddział ANBU stoczył walkę z naszymi niedaleko siedziby - zauważył rudy. - Mówiłem, żeby uważali... mogliśmy się zdradzić.

-ANBU? - powtórzyła dziewczyna.

-Jakiś dwudziestu - rzucił rudy.

Yuki zamrugała oczyma.

-Aż tylu? - zapytała. - I pokonali wszystkich?

-Kat ich prawdopodobnie załatwiła - odpowiedział rudy. - Przez kolejny miesiąc będą w pełni nieprzytomni, a przez rok niezdolni do wykonywania obowiązków. Jeśli użyła swoich najpotężniejszych genjutsu, tyle mniej więcej będzie spokoju z tymi ANBU. Jak nie dłużej.

Granatowooka rozchyliła nieco usta ze zdumienia. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że Lider może kłamać, ale jednocześnie taki obrót sprawy, jak samodzielne pokonanie dwudziestki ANBU przez szesnastolatkę wcale nie imało się do rzeczywistości. Yuki jednak dała sobie spokój z głupimi myślami i postanowiła nie wracać do sprawy wybryków Kat.

Dalszą część drogi przebyli w całkowitym milczeniu. Znajdowali się już niedaleko Konoha, na terenie Kraju Ognia. Yuki powoli nudził się milczący marsz z rudym, ale nie skarżyła się, ani nawet nie próbowała zaczynać rozmowy. Wiedziała, że jakakolwiek uwaga co do sposobu bycia rudego skończy się niezbyt radośnie.

Kaze jednak miał na to trochę odmienne zdanie. Kot buszował w zaroślach, miauczał głośno i wyskakiwał Liderowi pod nogi. Pein starał się nie zwracać na niego uwagi, ale co chwila przywodziło mu to z większym trudem. Yuki nijak nie mogła opanować swojego futrzaka, mimo że obiecywała mu stosy smakołyków i wygodne miejsce na podusze. Kaze był nieugięty i wytrwały w swoim. Gdy w końcu przeleciał rudemu tuż pod nogami tak, że ten zachwiał się niebezpiecznie, Lider odwrócił się do Yuki.

-Przerobię go na czapkę kiedyś - zauważył z dziwnym spokojem. - Opanuj go, Yuki.

Granatowooka zdołała skinąć tylko głową i szybko złapała kota. Zwierzątko zaczęło miauczeć przeraźliwie i wyrywać się dziewczynie, ale ta trzymała go mocno.

-Kaze, dosyć - jęknęła. - Zostaw go, bo będą problemy...

Kot chwilowo uspokoił się i usiadł na ramieniu dziewczyny. Powoli zaczęło robić się coraz ciemniej, a Lider ani myślał przerywać marszu. W końcu sama Yuki musiała skierować tok jego myślenia na tę stronę...

-Pein-sama... - zaczęła. - Pein-sama...

Rudy nawet nie zareagował. Wciąż szedł cicho przed siebie, ze wzrokiem wbitym w ziemię.

-Pein-sama...

-Nie teraz, Konan - rzucił przez ramię.

Yuki zrobiła głupią minę. Konan? Ale ona miała na imię Yuki, nie Konan. Czyżby Lider zapomniał?

-Pein-sama... - dziewczyna podbiegła do rudego i pociągnęła go za rękaw płaszcza. - Już wieczór. Zatrzymajmy się gdzieś...

Chłopak spojrzał na nią dziwnie zamglonym wzrokiem. Zamrugał kilka razy oczyma i ten wyraz zniknął, zastąpiony chłodnym profesjonalizmem. Rudy porozglądał się i westchnął.

-Za dziesięć minut dostaniemy się do małej wioski - zauważył. - Możemy tam przenocować, ale trzeba zdjąć płaszcze.

Yuki skinęła głową i oboje schowali okrycia Akatsuki do plecaków. Po dziesięciu minutach faktycznie znaleźli się w niewielkiej, ale uroczej osadzie. Rudy od razu skierował się do małego hoteliku.

-Dwa pokoje jednoosobowe proszę - rzucił ku recepcjonistce.

-Oczywiście, już daję klucze - kobieta uśmiechnęła się promiennie. - Proszę. 22 i 23. Miłego pobytu.

Lider rzucił coś na podziękowanie i podał jeden klucz Yuki. Pokoje znajdowały się na pierwszym piętrze i były umieszczone naprzeciw siebie.

-Nie zaśpij - uprzedził ją rudy.

-Hai, hai... - zamruczała granatowooka.

Dziewczyna weszła do swojego pokoju i rozejrzała się po wnętrzu. Nie było duże, ale przytulne i miało swój swoisty urok. Stonowane w kolorze błękitu ściany wspaniale komponowały się z ciemniejszą o kilka tonów narzutą na łóżku. Szafka nocna i szafa na ubrania dopełniały reszty. Yuki wypakowała część rzeczy i skierowała się do łazienki. Pod prysznicem siedziała ponad pół godziny, ciesząc się z tej przyjemności. W końcu wróciła do pokoju i już przebrana do spania wślizgnęła się pod pościel.

W nocy obudziły ją huki i trzaski. Otworzyła oczy w momencie, gdy po ścianie przebiegł błysk pioruna. Yuki jęknęła, nakrywając głowę pościelą. Wychowała się w Suna, gdzie burze nigdy tak nie wyglądały. Nienawidziła deszczowych nocy z hukami piorunów. Po prostu się ich bała.

Krzyknęła krótko, gdy potężny huk rozległ się wokoło. Kaze wtulił się w jej ramiona, szukając ochrony. On też nienawidził burz. Dziewczyna jęknęła głośno, gdy nawet przez pościel widać było światło błyskawic.

-Na piach Suna... - szepnęła. - ...nienawidzę burzy!

Kolejny grzmot sprawił, że dziewczyna wypadła z pokoju i zapukała do drzwi naprzeciwko. Skakała z nogi na nogę, trzymając w ramionach skulonego Kaze. W końcu po kilku minutach, które Yuki wydawały się wiecznością, drzwi otworzyły się.

Granbatowooka wskoczyła do pokoju, gdy huk pioruna rozległ się na zewnątrz. Wpadła wprost na Pein'a, który w samych spodniach stał przed dziewczyną. Oboje wylądowali na podłodze, a drzwi zamknęły się za nimi z trzaskiem. Rudy podniósł się nieco patrząc na leżącą na nim dziewczynę.

-Yuki, co robisz? - zapytał cicho Lider.

-Nienawidzę burzy - przyznała. - Boję się...

Rudy zamrugał kilka razy oczyma i opadł na podłogę ze zrezygnowaniem.

-Jesteś shinobi - zauważył. - Nie możesz bać się burzy.

-Ale się boję - zauważyła.

-Zejdź ze mnie - poprosił cicho Lider.

Granatowooka natychmiast zeskoczyła z rudego i usiadła obok na podłodze. Pein wyprostował się i spojrzał nieco zaspanym wzrokiem na dziewczynę. Yuki miała na sobie tylko długą do kolan koszulkę nocną. W jej ramiona wtulał się Kaze, miaucząc żałośnie. Dziewczyna spuściła wzrok, a długie pasma ciemnych włosów opadły na jej policzki.

Kolejny huk sprawił, że dziewczyna mimowolnie doskoczyła do rudego, wtulając się w jego pierś. Lider odruchowo wtulił ją w siebie, obejmując jej ramiona. Po minucie dopiero zdał sobie sprawę, co robi i opuścił ręce.

-Wracaj do siebie - polecił, delikatnie odsuwając dziewczynę od siebie.

-Ale... - zaczęła płaczliwie. - ...mogę tu zostać? Proszę... ja naprawdę się boję.

Rudy spojrzał w sufit, mamrocząc coś pod nosem.

-Proszę... - powtórzyła cicho.

-Kładź się - polecił rudy. - No już...

Dziewczyna wstała i wślizgnęła się pod pościel łóżka. Rudy tymczasem usiadł na krześle, przysuwając go do okna. Jego oczy wpatrywały się w siekający za oknem deszcz i przecinające niebo pioruny. Yuki krzyknęła krótko, gdy rozległ się kolejny grzmot.

-Co z ciebie za kunoichi? - zapytał Pein, uśmiechając się pod nosem.

-Dobra, tylko boję się burzy - przyznała cicho, patrząc na rudego przerażonymi oczyma. - Nie czepiaj się mnie, Pein-sama...

Rudy tylko prychnął cicho, ale odwrócił wzrok, który nagle nie wiedzieć czemu stał się zamglony wspomnieniami przeszłości.

-Zimno mi - przyznała nagle dziewczyna.

-Już się nie boisz? - rzucił Lider.

-Trzęsę się ze strachu, jeśli to ci poprawi samopoczucie - zauważyła z wyrzutem.

Rudy westchnął i wstał z krzesła. Z szafy wyciągnął zapasowy koc i okrył nim dziewczynę. Sam usiadł na podłodze, opierając plecy o brzeg łóżka. Jego oczy wpatrywały się w ciemność za oknem. Yuki okryła się szczelniej i spojrzała na twarz Lidera. Jego oczy były pełne smutku i żalu...

-Kim jest Konan? - zapytała nagle Yuki.

Rudy spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.

-Kto ci o niej mówił? - zapytał.

-Nie pamiętam - rzuciła, nie chcą wyznać prawdy. - Kim jest?

-Byłą członkinią Akatsuki - odpowiedział rudy, odwracając wzrok. - Odeszła od nas przed twoim przybyciem. Nie mów o niej więcej...

Granatowooka poczuła, że nie powinna rozmawiać z Liderem o tej dziewczynie. Kolejny huk przerwał jej myśli. Yuki jęknęła głośno.

-Ale z ciebie strachliwa kunoichi - zauważył Pein.

-Odczep się - syknęła. - Ja się nie czepiam, że jesteś rudy.

-Ej! - zawołał. - To już przegięcie...

Dziewczyna prychnęła cicho. Wiedziała, że za ta może nieźle oberwać, ale była zbyt przerażona, by bać się jeszcze bardziej. Pein westchnął ciężko i delikatnie odgarnął z czoła dziewczyny zagubiony kosmyk włosów. Spojrzała na niego nieco zaskoczona.

-To tylko burza... - powiedział łagodnie rudy. - ...nie ma się czego bać.

Granatowooka jęknęła przeciągle w odpowiedzi. Lider widział, że ramiona dziewczyny drżą nieznacznie z zimna, mimo, że była okryta pościelą i kocem.

-Dalej ci zimno? - zapytał.

Skinęła głową. Pein westchnął i przymknął oczy ze zmęczenia. Jemu też we znaki dał się całodzienny marsz, a na dodatek teraz nie mógł się spokojnie wyspać. Pamiętał, że często miewał takie przypadki z Konan. Niebieskowłosa także panicznie bała się burz, choć paradoksalnie uwielbiała szum deszczu. Zazwyczaj wtedy tulił ją do siebie, aż oboje nie zasnęli i...

Otrząsnął się z tych myśli, choć wiedział, że już za późno. Gorzejąca rana na nowo zaczęła dawać o sobie znać, a ledwo co przypomniał sobie postać Konan. Tak wiele znaczyła dla niego... czemu odeszła?

-Liderze-sama... - usłyszał w końcu szept Yuki.

-Hm?... - zamruczał.

-Lider-sama nie jest śpiący? - zapytała cicho.

-Jestem - przyznał. - Ale nie za bardzo mam gdzie się przespać. Mógłbym u ciebie, ale wtedy ty i tak przyszłabyś do mnie. W końcu panikara z ciebie.

Prychnęła cicho spod koca, kuląc się tam przed kolejnym grzmotem.

-Możesz spać ze mną - zaproponowała. - Jeśli nie będziesz się pchał, Liderze-sama.

Rudy uniósł nieco brwi, a po chwili westchnął ciężko, przecierając oczy. Był zmęczony, naprawdę zmęczony.

-Posuń się... - polecił.

Dziewczyna zrobiła trochę miejsca chłopakowi, który wcisnął się pod pościel obok dziewczyny. Leżał zwrócony do niej plecami, wpatrując się w błyski na ścianie. Czuł, jak Yuki drży ze strachu, tuląc do siebie nie mniej przerażonego Kaze.

-Spróbuj zasnąć, Yuki - polecił jej.

-Jak? - zapytała. - Nie mogę. Jestem zbyt przerażona, Liderze-sama.

-Po prostu zapomnij o burzy - poradził. - Pomyśl o czymś innym. Nie wsłuchuj się w huki, ani w deszcz.

Prychnęła cicho, ale posłusznie skupiła się na czymś innym. Zapiszczała, gdy kolejny grzmot rozległ się w jej uszach.

-Panikara - stwierdził dziwnie radośnie Pein, odwracając się do niej twarzą. - Dziewczyno, co ty byś zrobiła, gdybyś była sama?

-Uciekłabym - przyznała.

Rudy uniósł nieco brwi, uśmiechając się pod nosem.

-Imponujące - stwierdził.

Nawet nie zdążyła mu odpowiedzieć, gdy rozległ się kolejny huk. Yuki mocno przylgnęła do rudego, wtulając twarz w jego pierś.

-I kto tu się na kogo pcha?... - westchnął rudy.

-Boże, ratuj - jęknęła. - Na piach Suna... nienawidzę burzy.

Pein przewrócił oczyma i przytulił dziewczynę do siebie. Czuła jego ciepły oddech na skroni, przyjemny zapach docierał do jej nosa. Mimowolnie zaczerwieniła się, mocniej wtulając twarz w tors chłopaka, by ten nie zauważył jej zawstydzonych policzków.

-No śpij już - szepnął cicho Pein. - Zobaczysz, jutro będzie ładniej. Tylko zaśnij już, Yuki.

Dziewczyna przymknęła oczy, wsłuchując się w dziwnie ciepły głos Lidera. Sama nie wiedząc kiedy, zasnęła.

Rozdział XX.

Choroba.

Yuki otworzyła oczy. Do pokoju wpadały jasne promienie słońca, a za oknami odzywały się już ranne śpiewy ptaków. Granatowowłosa spojrzała na śpiącego jeszcze Lidera. Pamiętała słowa Kat... że śpiący Lider to widok nader unikatowy.

Yuki zamrugała nieco oczyma, otrząsając się z rannego marazmu. Zaczerwieniła się mocno, gdy zdała sobie sprawę, że spała wtulona w rudego. Chłopak obejmował ją mocno, przyciągając do siebie. Jedną rękę miał zanurzoną w jej ciemnych włosach. Sama Yuki opierała dłonie o jego tors, splatając własne nogi z nogami Lidera. Rude kosmyki włosów chłopaka rozsypane były nieco po poduszce.

Dziewczyna poczuła, jak za jej plecami wierci się przez sen Kaze. Kot zaczął mruczeć, układając się wygodniej przy plecach dziewczyny. Yuki westchnęła i delikatnie zaczęła wysuwać się z uścisku chłopaka. Pein zamruczał coś przez sen i zanim dziewczyna zdołała choćby rozplatać nogi, otworzył oczy.

-Yuki, co robisz? - zapytał nieco zaspanym głosem. - Śpij jeszcze.

Przymknął oczy, mimowolnie przyciągając do siebie dziewczynę.

-Liderze... - zaczęła cicho. - ...ale...

-Oj, śpij - polecił jej. - Jeszcze nie ruszamy.

Dziewczyna westchnęła i przymknęła oczy. Nagle Lider otworzył oczy i odsunął się od dziewczyny.

-Chyba jednak powinniśmy się już zbierać - zauważył dziwnym głosem. - Za dziesięć minut na dole. Najpierw coś zjemy. Za pół godziny ruszamy. Idź już do siebie, Yuki.

Dziewczyna skinęła głową i wziąwszy jeszcze śpiącego Kaze na ręce, wyszła z pokoju. Tymczasem Lider potarł skronie rękoma i westchnął ciężko. Wszedł do łazienki i wziął prysznic. Opierając czoło o zimne płytki, próbował opanować swoje uczucia. Rany! Czemu tak nagle... zachowywał się tak... inaczej? Czemu przy Yuki potrafił ściągnąć tą przeklętą maskę zatwardziałego Lidera, człowieka, którego nie można złamać, który nie ukazuje własnych uczuć?...

Wiedział, że nie był taki. Mam zaczepny charakter, uwielbiał ciętą ripostę i nader często się śmiał. Ale o tym wiedziało zaledwie kilka osób. Kat, Tobi i... Konan.

Rudy jęknął przeciągle, gdy przed oczyma stanęła mu niebieskowłosa. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nie była mu całkowicie obojętna. Gdyby nie to, że odeszła, mógłby ją nawet kochać. Ale... ona odeszła. Zostawiła po sobie gorzki smak wspomnień i ból rozstania.

Nagle nie wiedzieć czemu przed oczyma stanęła mu zagubiona twarz Yuki. Wczoraj hamował się, potężnie się hamował. Już od pierwszej chwili chciał przyciągnąć granatowowłosą do siebie, uspakajając ją cichymi słowami. Ale... przecież nie mógł. Jak by to wyglądało? On! Lider Akatsuki! Okazujący słabość, okazujący uczucia...

...uczucia?...

Drgnął nieco, otwierając oczy. Po twarzy spływała mu ciepła woda, uparcie próbując dostać się do oczu. Zamrugał kilka razy powiekami, jakby odpędzając głupie myśli, twierdzenia, z których zdał sobie nagle sprawę.

Czyżby...

...czuł coś do Yuki?

Uniósł nieco brwi, kręcąc głową. Głupek!

Wiedział, jak jest naprawdę. Dziwnie zależało mu na Yuki. Na tą misję mógł wziąć kogokolwiek ze sobą, ba!, mógł nawet wysłać kogokolwiek. Ale chciał iść sam, chciał się wyrwać z siedziby choć raz... i wziął ze sobą Yuki.

Westchnął i zakręcił wodę. Wyszedł spod prysznica i przebrał się szybko. Spojrzał na zegarek, wchodząc do pokoju. Od rozmowy z Yuki minęło już dwadzieścia minut. Pein westchnął zrezygnowany. Znów nie potrafił wymiesić się w czasie. Ostatnio zdarzało mu się to nader często.

W końcu wyszedł z pokoju i zszedł na dół. W niewielkim pomieszczeniu, służącym za jadalnię, przy jednym ze stolików w rogu siedziała już Yuki. Dziewczyna powoli przeżuwała śniadanie. Rudy usiadł obok niej, spoglądając na stół.

-Zamówiłam dla ciebie, Liderze - przyznała cicho dziewczyna.

-Dziękuję, Yuki - rzucił, starając się nie patrzeć granatowowłosej w oczy.

Zajął się swoim posiłkiem, starając się nie myśleć o tym, do czego doszedł jeszcze kilkanaście minut temu. Gdy skończyli jeść, zebrali swoje rzeczy i ruszyli w dalszą drogę.

Yuki kichnęła, mocniej opatulając się płaszczem. Pein spojrzał na nią kątem oka, ale nie powiedział nic. Dziewczyna pociągnęła nosem i westchnęła. Nagle Lider skręcił w bok, a Yuki chcąc, nie chcąc ruszyła za nim. Dotarli do niewielkiej jaskini i tam zatrzymali się. Granatowooka zdziwiła się. Było dopiero południe, a rudy już się zatrzymywał.

-Pein-sama, dlaczego stajemy? - zapytała.

-Odpoczniemy trochę - odpowiedział rudy, zapalając ognisko. - Siadaj.

Dziewczyna posłusznie przysiadła obok Lidera, a rudy okrył ją swoim płaszczem. Odgarnął jej włosy z czoła i przyłożył rękę do skóry.

-Masz gorączkę - stwierdził. - Przeziębiłaś się, Yuki.

Dziewczyna wzruszyła ramionami. Kaze wskoczył jej na kolana, miaucząc żałośnie.

-Dojdę do siedziby - odpowiedziała. - Został nam jeszcze dzień drogi, Pein-sama. Nie ma sensu...

-Milcz - nakazał jej. - Zarządziłem postój, więc nie kłóć się ze mną o to, Yuki.

Dziewczyna otworzyła usta, ale natychmiast zamknęła je, widząc wzrok rudego. Pein szybko przyrządził coś przy ognisku i podał parujący kubek naparu dziewczynie.

-Wypij wszystko - polecił. - Bez żadnego ale, Yuki.

Dziewczyna wzięła kubek i skrzywiła się. Zapach nie był zachęcający, więc czego się spodziewać po smaku? Granatowowłosa jednak wykonała rozkaz rudego, krzywiąc się mocno. Pein przygotował jeszcze coś do jedzenia i po posiłku usiadł obok dziewczyny.

-Spróbuj zasnąć, Yuki - polecił jej.

Dziewczyna skinęła głową i zwinęła się w kłębek przy ognisku. Kaze skulił się przy niej, patrząc ciemnymi oczyma na Pein'a. Po kilku minutach dziewczyna zasnęła, a kot miauknął dziwnie.

-No co? - rzucił oschle Pein.

Kot zamiauczał ponownie.

-Pchlarz... - stwierdził rudy. - ...ruszymy, jak gorączka jej spadnie. Przecież nie będą z nią szedł teraz.

Kaze mruknął coś pod nosem, a Pein nagle odwrócił wzrok.

-Nie - stwierdził sucho, a Kaze zamiauczał tryumfalnie. - Nie! Po prostu... dbam o nią. W końcu należy do mojej organizacji. To nie tak, że... po prostu... nie chcę, by coś jej się stało.

Kot przechylił łepek, miauknąwszy dziwnie.

-Co? Nie! - Pein zaczerwienił się mocno. - Skąd ci to do tego zapchlonego łba przyszło? Nie zakochałem się w Yuki.

Kaze miauknął ponownie.

-Tak, na... - zaczął Lider.

Zamilkł w połowie. Pytanie Kaze wciąż rozlegało się w jego głowie. Czy kocha Yuki? Nie, to niemożliwe! Przecież...

-A daj ty mi spokój - rzucił, odwracając się do kota plecami.

Kaze uśmiechnął się po kociemu i ułożył łepek na łapkach. Po chwili przymknął oczy i zasnął. Pein natomiast odwrócił się w stronę Yuki i westchnął ciężko, patrząc na jej spokojną, choć wciąż rozognioną gorączką twarz. W czasie misji dziwnie zbliżył się do dziewczyny. Ostatnimi dniami nawet dał się wciągnąć w nikłą rozmowę, co nawet nie zdarzało się na misjach z Konan. Nawet na misjach z Kat.

Wpatrzony w twarz Yuki nawet nie zorientował się, że minęło już kilka godzin. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała prosto w oczy Pein'a.

-Lider-sama? - zapytała.

-Yuki... - wyszeptał, spuszczając wzrok. - ...dobrze, że się już obudziłaś. Zaraz ruszamy.

Skinęła głową i kichnęła. Pein przewrócił oczyma i sprawdził jej temperaturę. Gorączka opadła nieco, ale dziewczyna zaczęła kaszleć. Rudy zacisnął zęby. Nie było najlepiej... gorączka mogła wrócić w każdej chwili, a choroba nasiliła się. Musieli jak najszybciej dotrzeć do siedziby i do Kat. Jeśli pobiegną, zyskają kilkanaście godzin. Ale dziewczyna nie da rady biec...

-Idziemy, Yuki - zarządził.

Zebrali swoje rzeczy i wyszli z jaskini.

-Chodź, Yuki - polecił. - Wskocz mi na plecy. Tak będziemy szybciej w siedzibie.

-Ale... - zaczęła.

-Yuki!

Granatowooka skinęła głowa i wskoczyła na plecy Lidera. Pein ruszył szybko przed siebie, przeskakując na kolejne gałęzie drzew. Dziewczyna obejmowała mocno jego szyję. Z niezadowoleniem stwierdził, że co chwila wstrząsały nią dreszcze.

Przyśpieszył tempa. W przeciągu dwóch godzin znaleźli się w siedzibie. Pein wbiegł do środka, dysząc z wysiłku. Na korytarzu spotkał Itachi'ego, który wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczyma.

-Wezwij Kat! - polecił mu. - Do mojego pokoju!

Uchiha skinął głową i zniknął w jednym z bocznych korytarzy. Pein pobiegł do siebie i ułożył nieprzytomną Yuki na łóżku. Kaze wskoczył na pościel, miaucząc żałośnie. Po minucie do pokoju wpadła Szarooka.

-Wyjdź - poleciła.

Lider pokręcił głową.

-Wyjdź! - warknęła. - I zawołaj Sasori'ego. Tobi'ego też! Już! Nagato!

Rudy wyskoczył z pokoju i wezwał lalkarza, a zaraz po nim Tobi'ego. Obaj wpadli do pokoju. Po kilku sekundach kruczowłosy wybiegł stamtąd i wparował do pokoju Szarookiej. Wrócił do Kat z jej walizką z ziołami i zamknął za sobą drzwi. Pein stanął pod ścianą zdyszany i zsunął się po niej na podłogę.

-Liderze?... - usłyszał cichy głos Hidana.

-Yuki... - jęknął. - ...Yuki jest chora.

Jashinisa pociągnął rudego do góry i przytrzymał.

-Liderze, Kat da radę - powiedział. - Ona nie zawodzi swoich. Lider powinien odpocząć.

-Zwariowałeś? - syknął. - Ja...

-Liderze, jesteś wykończony - włączył się Kakuzu. - Nie pomożesz Kat. Odpocznij.

Rudy potrząsnął głową, ale Hidan mocno szarpnął go w kierunku jednego z pokoi.

-Jashinista powalony... - warknął Pein.

-Tak, ja też Lidera szanuję - zauważył Hidan. - A teraz Lider odpocznie.

Otworzył drzwi i wprowadził tam rudego, zamykając je cicho. Pein westchnął i potarł skronie. Po chwili rozejrzał się po pokoju - ten należał do Hidana. Rudy zrzucił swój płaszcz i dowlókł się do łóżka. Nawet nie zdążył dokładnie okryć się pościelą, a już zasnął.

Obudził się i niemal natychmiast otworzył oczy. Przy łóżku siedziała Kat, uśmiechając się nikle pod nosem.

-No, no, no... - zamruczała. - Lider spał w łóżku Hidana. To sprawia, że różnym ludziom różne myśli do głowy przychodzą.

-Gdzie Yuki? - zapytał od razu rudy, puszczając mimo uszu ciętą uwagę Szarookiej.

-Śpi - odpowiedziała Kat. - W pokoju Lidera. Ale roszady teraz się porobiły z tymi pokojami. Yuki śpi u Lidera, Lider u Hidana, a Hidan ze mną. Eh...

-Co z nią? - dopytywał się Pein, zeskakując z łóżka.

-Nic jej nie jest - Szarooka uniosła nieco brew. - U osób z kocim darem wszelkie choroby mają bardzo ciężki przebieg, ale to nie zagraża ich życiu. Równie dobrze Yuki mogła pokaszleć z dzień lub dwa, na to samo by wyszło.

Pein westchnął i podniósł z podłogi swój płaszcz. Skierował się do wyjścia, a Szarooka wstała z miejsca.

-Gdzie? - zapytała chłodno.

-Do Yuki - odpowiedział.

-A czy ja... - zaczęła Kat.

Swojej wypowiedzi nie skończyła, gdyż i tak nie było najmniejszego w tym sensu. Pein zamknął za sobą drzwi i poszedł do swojego pokoju. Szarooka natomiast westchnęła ciężko i spojrzała w białe drewno drzwi.

-Boże, czemuś stworzył tak potężną i jednocześnie tak dziwna rzecz? - zapytała cicho. - Boże, czemuś stworzył miłość?

Pein wszedł do swojego pokoju. Na jego łóżku leżała Yuki. Dziewczyna spała. Gdy rudy wszedł do pokoju, Kaze, leżący na łóżku przy Yuki, podniósł łepek i miauknął cicho.

-Ja też musiałem odpocząć, Kaze - usprawiedliwił się przed kotem Pein. - Myślisz, że mi się to uśmiechało?

Kot zamruczał coś niechętnie, a Pein przepuścił jego uwagę mimo uszu. Rudy usiadł obok dziewczyny na łóżku i odgarnął z jej czoła kilka kosmków włosów. Kaze zamiauczał coś dziwnym głosem. Pein tylko westchnął ciężko i przymknął oczy.

-Nawet jeśli, to co? - zapytał. - Co z tego?...

Kot nagle zerwał się i usiadł tuż przed rudym.

-Tak! - syknął Pein. - Kocham! I co z tego?

Kaze przechylił łepek na bok i zamrugał oczyma.

-Co? Zwariowałeś? - Pein pokręcił głową. - Nie mam zamiaru jej o tym mówić. Boże! Ty sobie w ogóle to wyobraziłeś? Ja? Zakochany Lider! Multum śmiechu!...

Kot prychnął niechętnie.

-Odwal się - rzucił chłodno Lider. - A powiedz jej tylko to uduszę.

Kaze nie zdążył nic więcej odpowiedzieć, gdyż Yuki poruszyła się niespokojnie. Po kilku sekundach otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok osiadł na Pein'ie, który przypatrywał się jej dziwnym wzrokiem.

-Lider-sama? - zapytała.

-Zawaliłaś - stwierdził ponuro Pein. - Jak można zachorować w środku misji? I żebym jeszcze cię musiał nieść do siedziby!

Dziewczyna zrobiła niezadowolona minę.

-Obeszłoby się - stwierdziła.

-Ta, jasne - mruknął Pein.

Yuki prychnęła i odwróciła wzrok. Nagle do pokoju wpadła Kat.

-Liderze! - krzyknęła. - Fatalnie!

Rozdział XXI.

Kłopotów z rurami ciąg dalszy.

Pein zerknął przez otwarte drzwi na pokój Kisame. Pomieszczenie było zalane wodą.

-O Boże... - jęknął rudy. - Czemu mnie to spotyka?

-Zalało jeszcze pokój Yuki, Sasori'ego i Kaziutka - podliczyła Szarooka. - A ponad pokojem Hidana, Tobi'ego i moim robią się zacieki. W Dei'a też są problemy z rurami, Liderze.

Pein zerknął na nią spode łba.

-Ostał się tylko pokój Lidera, Itasia i Zetsu - wymieniła niezrażona niczym Kat. - I sale treningowe. Choć na trójce poszedł wodospad.

-Jakieś pomysły? - syknął Lider.

Szarooka uśmiechnęła się przepraszająco.

-Ja z chłopakami możemy przenieść się na jakiś czas na bojówkę - zauważyła. - A Yuki prześpi się w Itaśka. Lider rzecz jasna śpi u siebie. A za tydzień zajmiemy się naprawą rur.

-Czemu za tydzień? - zapytał.

-Oczy musza mi się wykurować - przyznała cicho. - Ostatnio używałam Rinnengana. Wie Lider, że ja tak często to nie mogę nim szastać.

Nagle rozległ się huk i z pokoju Itachi'ego wyszedł sam Uchiha, przemoczony do suchej nitki. Na korytarz wylało się trochę wody.

-No to u Itaśka też rąbnęło - podsumowała Kat.

Uchiha uniósł nieco brew.

-Dobra, dość! - warknął Pein. - Kat, zbierz wszystkich, śpicie dziś na bojówce. Wasza sprawa, jak.

-A Yuki? - zapytała Szarooka.

-Zostaje tam, gdzie jest - podsumował Pein. - U mnie. A teraz sio!

Szarooka zasalutowała i spojrzała krytycznie na Uchihę. Itachi zerknął na nią spode łba.

-No co? - zapytała.

-Nic - rzucił. - Mokro mi.

-To naturalne - zauważyła Szarooka. - Jesteś mokry to ci mokro.

Itachi uniósł jedną brew.

-Pomogłabyś mi - stwierdził ponuro.

-Mogę cię rozebrać - zauważyła z uśmiechem.

Uchiha uniósł nieco oczy.

-Na bojówce będzie coś suchego - zauważyła. - Idę po Hidana. On mi pomoże zrobić wielkie łóżko na sali.

Szarooka poszła szukać Jashinisty, a Itachi skierował się na bojówkę, mrucząc coś pod nosem. Kat i jej pomysły!

Pein wszedł do swojego pokoju i spojrzał na Yuki, która siedziała na łóżku.

-Co się stało? - zapytała.

-Zalało nam siedzibę - przyznał. - A naprawić to wszystko będziemy mogli dopiero za tydzień. Na razie zostaniesz u mnie, Yuki.

-A Lider? - zapytała.

-Co ja? - rzucił.

-Gdzie Lider będzie spał? - szepnęła, odwracając wzrok.

-Nie będę spał - odpowiedział.

Yuki zerknęła na niego zdziwiona.

-Ale... - zaczęła.

-Oj, Yuki, daj już spokój - rzucił. - Idź spać. Musisz szybko wyzdrowieć.

Dziewczyna tylko skinęła głową i położyła się wygodniej na łóżku. Po chwili przymknęła oczy i zasnęła.

Szarooka wcisnęła się pod koc i ułożyła ręce pod głową, wpatrując się w sufit bojówki, który z pomocą jej genjutsu wyglądał, jakby sala znajdowała się pod otwartym niebem.

-Ała!... - syknęła nagle. - Sasori, gdzie się pchasz?

-To Deidara - pożalił się lalkarz. - Rozpycha się na wszystkie strony.

-Un? Zwalcie na mnie - odfuknął blondyn. - To nie ja wymyśliłem wspólne nocowanie na bojówce. I to na jednym materacu.

Hidan, leżący obok Kat, zachichotał.

-Jest fajnie - stwierdził.

Okrył się kocem i położył wygodniej na materacu. Szarooka przysunęła się bliżej niego, robiąc miejsce Sasori'emu. Lalkarz wtulił nos w poduszkę i przymknął oczy.

-Branoc... - rzucił.

-Dobranoc - odpowiedziała Kat.

Dziewczyna zerknęła ponownie na rozgwieżdżony sufit. Po kilku minutach zdołała już usłyszeć równe oddechy Sasori'ego, Hidana i reszty członków Akatsuki.

-Nee-chan...

Kat uniosła nieco głowę i zerknęła na Tobi'ego, który siedział przy jej nogach. Chłopak nie miał na sobie maski.

-Co się stało, braciszku? - zapytała czule.

-Tobi miał zły sen - przyznał cicho. - Nee-chan, mogę spać z tobą?

Dziewczyna skinęła głową i przysunęła się bliżej Hidana. Jashinista zamruczał coś przez sen, ale nie obudził się. Tobi wcisnął się pod jeden koc z Szarooką i przytulił się do niej mocno.

-Co ci się śniło? - zapytała go, przeczesując mu włosy palcami.

-Szkoła... - przyznał. - ...i Alexa.

Kat westchnęła ciężko.

-Tęsknisz za nią? - zapytała.

-Trochę - przyznał. - Lubiłem ją. Naprawdę ją lubiłem, Nee-chan.

-Wiem, Tobi - szepnęła. - Wiem.

Chłopak wtulił nos w ramię dziewczyny, chowając się w jej ramionach.

-Nee-chan... - zaczął.

-Hm? - zamruczała.

-Opowiedz mi o tacie - poprosił.

Kat drgnęła nieco. Przymknęła oczy i westchnęła cicho.

-Jakbyś już nie wiedział wszystkiego - zauważyła.

-Nee-chan... - zaczął.

-Oj, dobrze - uśmiechnęła się. - Co chcesz, żebym ci opowiedziała?

-O treningu - zaproponował. - O tym, na którym użyłaś Copygana.

Kat skrzywiała się na samo wspomnienie tego incydentu. Po chwili jednak z jej ust popłynęły słowa, które kruczowłosy chłopak chłonął z zapartym tchem. Gdy skończyła, Tobi ułożył się wygodniej przy niej.

-Nee-chan... - zaczął. - ...czy ty mogłabyś wybaczyć tacie?

-Co miałabym mu wybaczyć? - zapytała zdziwiona.

-Mnie - szepnął.

Szarooka spojrzała na Tobi'ego.

-O czym ty mówisz? - drążyła.

-Bo ja... - zaczął cicho. - ...ja jestem jego synem... ale ja...

-Tobirama, przestań gadać bzdury - skarciła go, nim dokończył. - Masz zakaz takiego myślenia.

Chłopak pociągnął nosem.

-On cię zdradził, Nee-chan - zauważył cicho. - Dlatego jestem ja. Nee-chan, wybaczyłabyś mu to?

Dziewczyna przymknęła oczy, spod których wypłynęły jasne łzy. Tobi przytulił Kat do siebie.

-Przepraszam, Nee-chan - szepnął. - Ja po prostu... chciałem wiedzieć.

-Nie wiń się - poprosiła. - Nigdy nie wiń siebie o takie rzeczy, Tobirama.

Chłopak przymknął czarne oczy.

-Tobi... - zaczęła. - ...ja... chyba mogłabym mu wybaczyć. Ale... nie jestem pewna.

-Dziękuję, Nee-chan - szepnął. - Kocham cię, Nee-chan.

-Ja ciebie też, braciszku - odpowiedziała.

Rozdział XXII.

Kłopoty z kotami.

Pein zerknął na śpiącą Yuki i westchnął ciężko. Sam także był zmęczony, ale on na sen pozwolić sobie nie mógł. Na jego kolana wskoczył Kaze i spojrzał na rudego dziwnym wzrokiem.

-Czego chcesz, futrzaku? - zapytał ponuro Pein.

Kot zamiauczał głośno.

-Nigdy jej nie powiem - odpowiedział Lider. - O głupotach się nie gada.

Kaze przechylił łeb.

-Tak, uważam to zakochanie za głupie - potwierdził rudy, a kot prychnął. - Nie sądzę… Yuki jest naprawdę wspaniała, ale co jak co… Lidera Akatsuki by nie pokochała… tak, Kaze jestem tego pewien. A idź ty, futrzaku jeden!

Lider strącił z kolan kota i spojrzał na niego wściekłym wzrokiem. Kot prychnął i ułożył się na brzegu łóżka. Pein natomiast znów przeniósł wzrok na Yuki. Dziewczyna nagle poruszyła się i podniosła, przetarłszy oczy.

-Liderze-sama… - zaczęła.

Rudy podszedł do niej i klęknął obok łóżka.

-Co się stało, Yuki? - zapytał.

-Zimno mi - przyznała, trzęsąc się.

Pein westchnął i okrył dziewczynę dodatkowym kocem. Opatuliła się nim po sam nos, a rudy odgarnął jej grzywkę z czoła, siadając na łóżku.

-Liderze, znowu nie spałeś - zauważyła.

-Yuki, nie przejmuj się tym, dobrze? - polecił jej. - Idź spać.

-Ale... - zaczęła.

-Yuki... - poprosił.

-No, dobrze, już dobrze... - rzuciła.

Przymknęła oczy i wtuliła noc w pościel. Pein chwilę przyglądał się jej twarzy, aż zauważył, że dziewczyna mimo zamkniętych oczu nie śpi.

-Yuki, śpij - polecił jej.

-Nie chce mi się - przyznała, otwierając oczy.

-Yuki... - jęknął Pein.

Nagle na jego kolana wskoczył Kaze i miauknął głośno. Pein zaczerwienił się mimowolnie, a Yuki podniosła się, patrząc w jego twarz.

-Co chciałeś mi powiedzieć? - zapytała.

-Nic! - zaprzeczył szybko, strącając kota z kolan. - Kaze żartuje sobie.

Kot prychnął i wskoczył na ręce Yuki. Zamruczał coś do niej, patrząc dziwnym wzrokiem na Lidera. Rudy nagle złapał kota i wyrzucił go na korytarz, zamykając za sobą drzwi.

-Liderze! - zawołała Yuki. - On chciał mi coś powiedzieć.

-Tylko cię męczył - zauważył Pein. - Idź spać, Yuki. Musisz wyzdrowieć.

-Ale... - zaczęła dziewczyna. - ...ja chcę Kaze.

Pein zerknął na nią dziwnym wzrokiem.

-Nie - powiedział.

-Liderze, on naprawdę miał coś ważnego do przekazania - zauważyła dziewczyna. - Ja musze go wysłuchać...

Granatowooka wstała z lóżka, Pein jednak przytrzymał ją i z powrotem ułożył na łóżku.

-Ty masz spać - polecił jej. - A Kaze się nie przejmuj.

-Ty wiesz, co on chciał powiedzieć! - zawołała nagle Yuki.

-Co? Nie... - zaprzeczył nieudolnie Pein. - Wcale, że nie...

-Wiesz... - powiedziała pewnie. - A skoro nie chcesz, bym to usłyszała, zapewne chodzi tu o ciebie.

Rudy posłał jej zdenerwowane spojrzenie.

-Yuki, przestań dedukować głupoty - rzucił. - Idźżesz spać!

-Ale... - zaczęła dziewczyna.

-Yuki... - westchnął Pein.

-Powiedz mi - poprosiła.

Lider potrząsnął głową.

-To nic ważnego - zauważył. - Proszę cię, idź spać.

-Lider jest głupi! - warknęła na niego.

Opatulił się kocem i położyła spać. Pein zamrugał oczyma i potrząsnął ramieniem dziewczyny.

-Yuki, nie masz prawa tak do mnie mówić - zauważył. - Yuki! Yuki!...

-Głupek z ciebie - odpowiedziała mu, podnosząc się.

-Nie mów tak do mnie - skarcił ją.

-To powiedz, czego chciał Kaze - poleciła.

-Nie będziesz mi stawiać warunków - zauważył, wstając.

-Jesteś głupi! - zawołała. - Dureń skończony! Głupek!

-Yuki, przesadzasz! - zauważył.

-To mnie ukarz! - krzyknęła.

Rudy spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.

-Chciałbym, ale... - zaczął. - ...nie potrafię.

-Czemu?... - zapytała cicho.

Lider wzruszył ramionami i zaczął krążyć po pokoju. Yuki zdenerwowana rzuciła w niego poduszką. Spojrzał na nią ze złością w oczach.

-Nieznośna gówniara! - syknął. - Myślisz, że jak mi na tobie zależy, to możesz sobie wszystko?!... Kaze zostanie na zewnątrz! A ty będziesz tu!...

Yuki spojrzała zaszokowana na Lidera. Pein zerknął na nią, a po chwili, zdawszy sobie sprawę, co powiedział, zaczerwienił się mocno.

-Idź spać... - polecił cicho.

Chciał wyjść do gabinetu, jednak dziewczyna zatrzymała go, łapiąc za rękę. Pein spojrzał na nią dziwnie tęsknym wzrokiem.

-Zależy ci na mnie? - zapytała go cicho.

Spuścił wzrok i westchnął ciężko.

-Bardzo, Yuki - przyznał.

-Liderze, ja... - zaczęła. - ...ja chyba powinnam coś Liderowi powiedzieć.

Rudy spojrzał na nią zaciekawiony. Yuki nagle spłonęła rumieńcem.

-Bo ja... - zaczęła. - ...ja chyba... chyba zakochałam się w Liderze.

Rudy zamrugał oczyma i spojrzał w źrenice granatowowłosej.

-Yuki... - szepnął. - Ja... ja też cię kocham.

Dziewczyna objęła mocno chłopaka za szyję i delikatnie pocałowała go w usta. Pein oddał pocałunek, przyciągając do siebie dziewczynę. Nagle o drzwi coś uderzyło. Przez połamane deski wszedł Kaze. Jego czerwono-czarna sierść z każdą chwilą zmieniała się na jego zwykłe umaszczenie. Zwierzę spojrzało na parę i miauknęło głośno.

-Już wiem, Kaze - dziewczyna uśmiechnęła się do kota. - Idź już sobie.

Kot spojrzał na nich zdziwiony, ale wyszedł szybko, gdy dwójka znów zaczęła się całować. Skołowany, usiadł pod drzwiami, ułożywszy łeb na łapach.

-Ale tak bywa, Kaze... - Szarooka pogłaskała kota po głowie. - Miłość się rodzi, dwoje ludzi w końcu poznaje, że coś takiego istnieje, potem oboje się dowiadują o uczuciu drugiego i mamy love story! Eh... ten świat jest taki piękny. Znaczy czasami jest piękny. Zależy jak się trafiło. Bo takiemu Pein'owie to się na przykład poszczęściło. Takiej Yuki... hm... to już kwestia dyskusji.

Kot spojrzał na dziewczynę i miauknął.

-Mnie? - zapytała go. - Eee... szczerze, to nie bardzo. Raczej nie miałam szczęścia w miłości.

Dziewczyna objęła nogi rękoma i spojrzała w zieleń na bojówce.

-Jeden, którego kochałam, już nie żyje - zauważyła. - Drugi... nawet nie wiem, co się z nim dzieje, jeśli jeszcze żyje. A obaj... obaj dali mi przekleństwo samotności.

Z oczu Szarookiej popłynęły jasne łzy. Kaze otarł się o jej nogi, a dziewczyna szybko otarła łzy.

-Ale co tam! - zawołała. - Żyje się dalej! Chodź, Kaze... już czas zrobić chłopakom obiad!

Dziewczyna ochoczo podniosła się i skierowała do kuchni. Przygotowując posiłek, mimowolnie zaczęła myśleć o mężczyźnie, który zmienił jej życie w samotnię.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1. Historia komputerów (06.10.08), HISTORIA KOMPUTERÓW
06 - Cementy glassionomerowe, Historia cementów szklano-jonomerowych
Historia kultury, historia kultury wyklad 06.03.2011, Historia kultury
The Faction Paradox Protocols 06 A Labyrinth of Histories
06 THE TRAGICAL HISTORY OF DOCTOR FAUSTUS
Plan nauczania historii w klasie 1 gimnazjum w roku szkolnym 06
WTOREK historyjka obrazkowa 28 06
023 HISTORIA SZTUKI WCZESNOCHRZEŚCIJAŃSKIEJ I BIZANTYJSKIEJ, WYKŁAD, 1 06 10
Historia filozofii nowożytnej, 06. Francisco Suarez, Francisco Suarez (1548-1617)
CW Historia myśli psychologicznej 25 04 06
!! Wypracowania !!, 06, Historia powszechna
CW Historia myśli psychologicznej 16 05 06
Historia filozofii nowożytnej, 06. Bacon - novum organum, Francis Bacon - „Novum Organum&rdquo
06 Historia jednej miłości
Anderson, Poul Technic History Dominic Flandry 06 Flandry of Terra
2006 styczeń historia a2 06 model
Historia myśli ekonomicznej (7), 06 04 02
Historia Intronizacji na Jasnej Górze 1 06 2003
Paweł Wieczorkiewicz Białe plamy znikają, historia zwycięża PolskaTimes pl 24 06 2008

więcej podobnych podstron