■
SB
księgi religijne
oraz znaleziska
geologiczne
wskazują, że
w kilku miejscach
na Ziemi doszło
w zamierzchłej
przeszłości do
,---
spowodowanej
użyciem broni
atomowej.
Część 1
W
numerze z 16 lutego 1947 roku New York Herald Tńbune ukazał się poniższy tekst, który przedrukowany został następnie przez Ivana T. Sandersona w styczniowym numerze magazynu Pursuit z 1970 roku:
Kiedy pierwsza bomba atomowa wybuchła w Nowym Meksyku, piasek pustyni zamienił się w stopione zielone szkliwo. Ten fakt dał według magazynu Free World wiele do myślenia archeologom, którzy prowadzili wykopaliska w dolinie Eufratu. Odkryli oni warstwę agrarnej kultury liczącej sobie 8 000 lat oraz warstwę kultury pasterskiej, znacznie starszej, po czym dotarli do warstwy kultury jaskiniowej. Ostatnio dotarli do kolejnej warstwy... stopionego, zielonego szkła.
Wiadomo, że atomowe wybuchy na piaszczystej pustyni lub nad nią powodują stopienie krzemu i piasku zamieniając powierzchnię Ziemi w szklaną taflę. Czy znajdowane na obszarach starożytnych pustyń położonych w różnych częściach świata zeszklone tafle oznaczają, że w starożytności prowadzono wojny atomowe lub że w zamierzchłej przeszłości miały miejsce próby z bronią jądrową?
To zaskakująca teoria, lecz nie brak na nią dowodów, jako że tego rodzaju starożytne tafle pustynnego szkła są geologicznym faktem. Zdaniem meteorologów zdarza się, że uderzenia pioruna topią piasek, lecz zawsze ma to charakterystyczną postać przypominającą korzeń. Te dziwne struktury geologiczne noszą nazwę fulgurytów (strzałek piorunowych) i manifestują się raczej w postaci form rozgałęzionych a nie płaskich tafli zeszklonego piasku. Tak więc pioruny należy raczej wykluczyć jako przyczynę powstawania tego rodzaju form znajdowanych przez geologów, którzy obstają przy teorii wskazującej na uderzenia meteoru lub komety jako ich przyczynę. Mankamentem tej teorii jest to, że zazwyczaj nie udaje się odnaleźć krateru, jaki winien towarzyszyć tym anomalnym płytom szkła.
Brad Steiger i Ron Calais podają w swojej książce Mysteries of Time and Space (Tajemnice czasu i przestrzeni)1, że Albionowi W. Hartowi, jednemu z pierwszych inżynierów, absolwentów Massachusetts Institute of Technology2, powierzono realizację przedsięwzięcia inżynierskiego w sercu Afryki. Przemieszczając się razem ze swoimi ludźmi przez prawie niedostępny teren, musieli przemierzyć duży obszar pustynny.
„W owym czasie bardzo mocno zafrapował go duży obszar zielonkawego szkliwa, który rozciągał się tak daleko, jak sięgał wzrok, i którego pochodzenia nie potrafił wyjaśnić" - pisze Margaret Casson w artykule opisującym życie Harta opublikowanym w magazynie Rocks and Minerals (Skały i minerały] nr 396, 1972). I dalej dodaje: „Jakiś czas później... przemierzał obszar White Sands. Było to wkrótce po dokonanych w tamtym rejonie pierwszych eksplozjach atomowych. Bez trudu rozpoznał ten sam typ krzemowego szkliwa, jaki pięćdziesiąt lat wcześniej widział na afrykańskiej pustyni".3
David Hatcher Childress
Copyright © 2000
Zaczerpnięto z książki
Technology of the Gods
{Technologia bogów)
wydanej przez
Adventures Unlimited Press
Kempton, Illinois, USA
strona internetowa:
www.adventuresunfimited.co.nz
TEKTYTY - ZIEMSKIE WYJAŚNIENIE?
Duże obszary pustynne pokryte porozrzucanymi „szklanymi" kulkami, zwanymi tektytami4, są od czasu do czasu przedmiotem dyskusji prowadzonych na łamach literatury geologicznej. Panuje pogląd, że te krople z „utwardzonego szkła" (szkło jest de facto płynne) powstały głównie w wyniku uderzeń meteorytów, lecz w danych z miejsca ich znalezienia brak w wielu wypadkach wzmianek o kraterze, który powinien był powstać w wyniku takiego uderzenia.
Inna teoria głosi, że tektyty mają ziemskie pochodzenie - teoria ta bierze pod uwagę możliwość wojny z zastosowaniem broni atomowej lub innych wysoko zaawansowanych technicznie broni, zdolnych do stopienia piasku. Spór o tektyty został podsumowany w artykule zatytułowanym „The Tektite Problem" („Problem tektytów") autorstwa Johna Ó'Keefe zamieszczonym w sierp-
36 • NEXUS
LiSTOPAD-GRUDZIEN 2000
Jedna z największych
tajemnic starożytnego Egiptu
dotyczy wielkich szklanych
płyt odkrytych dopiero
w roku 1932,
niowym numerze magazynu Scienńfic American z roku 1978. Oto, co 0'Keefe mówi na ten temat:
Jeśli tektyty są ziemskiego pochodzenia, znaczy to, że jest jakiś proces, przy pomocy którego glebę lub popularne rodzaje skał można w jednej chwili przemienić w jednorodne, bezwodne, wolne od pęcherzyków powietrza szkło i wyrzucić na tysiące mil ponad atmosferę. Gdyby tektyty pochodziły z Księżyca, oznaczałoby to, że istnieje na nim przynajmniej jeden potężny wulkan, który wybuchł co najmniej 750 000 lat temu. Żadna z możliwości nie jest łatwa do zaakceptowania, jednak jedną musimy przyjąć. Uważam, że rozsądnym jest przyjęcie bardziej uzasadnionej, odrzucając mniej prawdopodobną.
Kluczem do rozwiązania problemu tektytów jest trzymanie się fizycznie uzasadnionej hipotezy i nie roztrząsanie zaledwie kilku zbiegów okoliczności, takich jak podobieństwo między ziemskimi osadami i materiałem, z którego zbudowane są tektyty. Uważam, że hipoteza księżycowych wulkanów jest jedyną fizycznie możliwą, jaką można zaakceptować, jeśli doprowadzi ona do niespodziewanych, ale możliwych do przyjęcia wniosków, będzie to znaczyło, że jest użyteczna.
Jednym z aspektów jej użyteczności może być chociażby to, że
Fulguryt - piasek stopiony lub zeszklony przez piorun
księżycowe pochodzenie tektytów wspiera pogląd mówiący, że Księżyc uformował się w wyniku rozszczepienia Ziemi. Tektyty są rzeczywiście zbyt podobne do ziemskich skał, aby mógł to być przypadek. Jeśli tektyty są produktem księżycowej magmy, oznaczać to może, że głęboko wewnątrz Księżyca musi znajdować się materiał bardzo podobny do tego, z którego zbudowany jest płaszcz Ziemi - bardziej podobny do niego niż do płytszych warstw Księżyca, gdzie dominują powierzchniowe bazalty. Jeśli Księżyc powstał w wyniku rozszczepienia Ziemi, jej część, która stała się Księżycem, musiała być mocno rozgrzana z zewnątrz i stracić większość swojej początkowej masy, zwłaszcza bardziej lotne pierwiastki. Lawa, z której zbudowana jest większość obecnej powierzchni Księżyca, wyrzucona została w początkowym stadium jego historii, kiedy jego ciepło koncentrowało się w płytkiej strefie położonej bardzo blisko powierzchni. Podczas niedawnych okresów charakteryzujących się opadem tektytów, źródła księżycowego wulkanizmu musiały znajdować się znacznie głębiej, tak że wulkany odpowiedzialne za tektyty czerpały z księżycowego materiału, który ucierpiał najmniej w okresie ablacji5 i w związku z tym jest przypuszczalnie podobny do materiału znajdującego się wewnątrz ziemskiego płaszcza. Wygląda to trochę dziwnie, ale tłumaczy, dlaczego tektyty są pod pewnymi względami bardziej podobne do ziemskich skał niż do skał znajdujących się na powierzchni Księżyca.
TAJEMNICZE SZKŁO NA SAHARZE
Jedna z największych tajemnic starożytnego Egiptu dotyczy wielkich szklanych płyt odkrytych dopiero w roku 1932. W grudniu owego roku Patrick Clayton, specjalista pracujący na rzecz Egyptian Geological Survey (Egipski Urząd Geologiczny), jechał samochodem między wydmami Wielkiego Morza Piasków w pobliżu Plateau Saad w praktycznie niezamieszkałej okolicy południowo-zacho-dniego krańca Egiptu, kiedy usłyszał nagle, że opony jego samochodu miażdżą coś, co nie było piaskiem. Okazało się, że były to spore kawałki doskonale przezroczystego, żółtozielonego szkła.
W rzeczywistości nie było to zwykłe szkło, lecz super-czyste, składające się w 98 procentach z krzemionki (Si02). Clayton nie był pierwszą osobą, która natknęła się na nie. Najróżniejsi „prehistoryczni" myśliwi i nomadzi musieli, oczywiście, również natrafić na to słynne już dzisiaj Libijskie Pustynne Szkło (Libyan Desert Glass;
w skrócie LDG). W przeszłości używano go do wyrobu noży i narzędzi o ostrych krawędziach oraz innych przedmiotów. Rzeźbionego skarabeusza wykonanego z LDG znaleziono nawet w grobowcu Tu-tenchamona6, co dowodzi, że materiał ten stosowano czasami również w jubilerstwie. W swoim artykule zamieszczonym w brytyjskim magazynie naukowym New Scientist z 10 lipca 1999 roku zatytułowanym „The Riddle of the Sands" („Zagadka piasków") Giles Wright powiada, że Libijskie Pustynne Szkło (LDG) jest najczystszym szkłem krzemionkowym, jakie kiedykolwiek znaleziono. Ponad tysiąc ton tego materiału leży porozrzucane na ciągnącej się na przestrzeni setek kilometrów ponurej pustyni. Niektóre kawałki ważą ponad 26 kilogramów, lecz większość tego materiału ma postać mniejszych, kanciastych odłamków - wygląda to niczym skorupy pozostałe po rozbiciu gigantycznej zielonej butelki.
Według Wrighta LDG przy całej swej czystości zawiera malutkie banieczki, białe smużki i atramentowoczarne zawirowania. Białe inkluzje są zbudowane z twardych minerałów takich jak krystobalit, zaś atramentowoczarne zawirowania są bogate w iryd, który stanowi, jak głosi nauka, nieomylny znak zderzenia z pozaziemskim obiektem, takim jak kometa lub meteoryt. Ogólna teoria mówi, że to szkło wytworzyło się w wyniku spieczenia i stopienia piasku, do jakiego doszło pod wpływem uderzenia kosmicznego ciała.
Teoria ta ma jednak poważne mankamenty, powiada Wright, i nie tłumaczy wielu zagadek związanych z rozległością pustyni zawierającej to czyste szkło. Główne pytanie brzmi: Skąd pochodzi ta niezmierzona ilość porozrzucanych wokoło szklanych odłamków? Brak jakichkolwiek dowodów w postaci krateru poważnie jej przeczy. Co więcej, powierzchnia Wielkiego Morza Piasku również nie wykazuje jakichkolwiek cech wskazujących na to, że może mieć ono kształt gigantycznego krateru, co potwierdziło sondowanie gruntu na dużą głębokość z satelity za pomocą odpowiedniego radaru.
LDG wydaje się być ponadto za czyste, aby mogło pochodzić z „brudnej" kolizji z ciałem kosmicznym. Wright podaje, że znane kratery powstałe w wyniku kolizji, takie jak ten położony w pobliżu Wabar w Arabii Saudyjskiej, są zaśmiecone kawałkami żelaza i innymi resztkami meteorytu. Tak nie jest w rejonie występowania
LISTOPAD-GRUDZIEN 2000
NEXUS • 37
cent krzemionki), stosunkowo lekki (ciężar właściwy 2,21 g/cm3), przezroczysty, koloru żółtozielonego, ma własności kamienia jubilerskiego. W roku 1932 odkryła go Egipska Ekspedycja Miernicza kierowana przez P.A. Claytona. Dokładne jego badanie przeprowadził dr L.J. Spencer, który przyłączył się specjalnie w tym celu do kolejnej wyprawy, jaka udała się w tamten rejon w roku 1934.
Kawałki tego materiału leżą w wolnych od piasku korytarzach, które biegną między południkowo zorientowanymi krawędziami wydm o wysokości około 100 metrów i położonymi w odległości od 2 do 5 kilometrów od siebie. Te korytarze lub „ulice" mają tłuczniową powierzchnię podobną do nawierzchni żużlowego toru wyścigowego pokrytą kanciastym żwirem i czerwonym ilastym miałem pokrywającym nubijskie piaski. Kawałki szkła leżą na tej powierzchni, a miejscami są w niej zagrzebane. Pod powierzchnią gruntu znaleziono ich tylko kilka małych kawałków i to nie głębiej niż jeden metr. Wszystkie kawałki znajdujące się na powierzchni
zostały podziobane lub wygładzone przez piasek. To szkło jest rozłożone jak gdyby łatami...
Pochodzenie tego będącego niewątpliwie naturalnym produktem szkła jest niejasne. Swoją konsystencją przypomina ono rzekomo kosmicznego pochodzenia tektyty, które są jednak znacznie od niego mniejsze. Tektyty są zazwyczaj czarne, aczkolwiek jedna ich odmiana, znana Morawach, znana pod nazwą
Australo-azjatyckie pole rozproszonycl ** •tektytów *v750 tysięcy lat _
'-*—*-m—*****
Rozkład tektytów wraz z ich teoretycznym datowaniem
Libijskiego Pustynnego Szkła. Co więcej, LDG jest skoncentrowane w dwóch miejscach, a nie w jednym. Jedno z nich ma kształt owalny, a drugie okrągłego pierścienia o szerokości 6 kilometrów i średnicy 21 kilometrów, w którego środku nie ma szkła.
Jedna z teorii zakłada, że miało tam miejsce „miękkie" zderzenie. Mówi ona, że na wysokości około 10 kilometrów nad Wielkim Pustynnym Morzem zdetonował meteoryt o średnicy około 30 metrów i że rozgrzane w ten sposób powietrze stopiło położony poniżej piasek. Tego rodzaju bezkraterowe zderzenie miało również miejsce, jak się sądzi, w roku 1908 w rejonie Podkamiennej Tun-guzkiej na Syberii - tak przynajmniej twierdzą naukowcy głównego nurtu. Syberyjskie wydarzenie, podobnie jak czyste pustynne szkło, wciąż pozostaje nie rozwiązaną zagadką.
Kolejna teoria mówi o meteorycie, który odbił się od powierzchni pustyni pozostawiając po sobie szklistą skorupę i płytki krater, który wypełnił się wkrótce piaskiem. Są jednak dwa obszary występowania LDG. Czyżby miało miejsce zderzenie z tandemem dwóch kosmicznych „pocisków"?
A może zeszklenie powierzchni pustyni jest rezultatem wojny atomowej prowadzonej w tamtym miejscu w bardzo odległej przeszłości? Czy strzał z broni typu Tesli wiązką energii mógłby stopić powierzchnię pustyni w trakcie na przykład jakiejś próby?
W artykule „Dating the Libyan Desert Silica-Glass" („Datowanie Libijskiego Pustynnego Szkła"), który ukazał się w 170 numerze brytyjskiego magazynu Naturę z roku 1952, jego autor, Kenneth Oakley, pisze:7
Północnoamerykańskie
pole rozproszonych
teklytów
35 milionów lat
Pustynne Szkło A. *^r"*Ł?8 milionów
«* &L lat
Wybrzeże Kości
Słoniowej, pole rozproszonych tektytów 1 milion lat
Kawałki naturalnego szkła krzemionkowego o wadze do 16 funtów [7,3 kg] występują rozrzucone przypadkowo na terenie o owalnym kształcie i wymiarach 130 kilometrów z południa na północ i 53 kilometrów ze wschodu na zachód położonym na Morzu Piasku Pustyni Libijskiej. Ten niezwykły materiał, który jest niemal pozbawiony domieszek (97 pro-
leziona w „moldawit
Czechach i
, jest przezroczysta i koloru głębokiej zieleni. Libijskie krzemowe szkło zostało porównane również ze szkłem, które powstaje w wyniku stopienia piasku w wysokiej temperaturze powstającej podczas upadku meteorytu, jak to miało na przykład miejsce w pobliżu Wabaru w Arabii Saudyjskiej i koło Henbury w środkowej Australii.
Donosząc o znaleziskach swojej ekspedycji, dr Spencer oświadczył, że nie udało mu się powiązać libijskiego szkła z jakimkolwiek źródłem - w miejscu znaleziska nie udało się znaleźć żadnych fragmentów meteorytu ani jakichkolwiek śladów krateru, jaki by powstał po jego upadku. „Wydaje się, że najprościej byłoby założyć, że spadły one z nieba"—stwierdził.
Byłoby bardzo interesujące, gdyby udało się geologicznie lub archeologicznie określić czas powstania lub pojawienia się tego krzemionkowego szkła na terenie Morza Piasku. Ograniczenie występowania tego materiału do warstwy powierzchniowej sugeruje, że nie jest on zbyt stary z geologicznego punktu widzenia. Z drugiej strony jest oczywiste, że był on tam już w czasach prehistorycznych. Trochę płatków [tego szkła] dostarczono egiptologom w Kairze, którzy uznali je za pochodzące z „późnego neolitu lub okresu przeddynastycznego". Mimo dokładnych poszukiwań prowadzonych przez dra Spencera i nieżyjącego już A. Lucasa nie udało się znaleźć żadnych obiektów wykonanych ze szkła krzemionkowego w zbiorach pochodzących z grobowca Tutenchamona lub jakiegokolwiek innego grobowca. Na terenie, gdzie występuje szkło krzemionkowe, nie natknięto się na żadne skorupy [będące resztkami starych wyrobów garncarskich], znaleziono natomiast „prymitywne groty ze szkła" oraz
38 • NEXUS
LISTOPAD-GRUDZIEN 2000
Na pierwszy rzut oka wydaje się. ze ściany są wykonane
z tłuczonych kamieni, lecz po
dokładnym przyjrzeniu się
widać, że to nie są luźne
kamienie, lecz stopiona skała!
żaren" i fragmentów strusich
"
trochę kwarcowych narzędzi, skorupek.
Oakley z pewnością nie ma racji, mówiąc, że nie znaleziono LDG w grobowcu Tutenchamona, bowiem Wright podaje, że znaleziono tam jeden przedmiot wykonany z tego materiału.
Tak czy owak, zeszklone obszary na Pustyni Libijskiej czekają jeszcze na rozwiązanie swojej zagadki. Czy są one dowodem prowadzenia w starożytności wojny, która zamieniła północną Afrykę i Półwysep Arabski w pustynię, jaką są do dzisiaj te krainy?
ZESZKLONE FORTY W SZKOCJI
Jedną z największych zagadek klasycznej archeologii są zeszklone forty w Szkocji. Czyżby one również były dowodem jakiejś starożytnej wojny atomowej? Może tak, a może nie.
Mówi się, że w Szkocji istnieje co najmniej 60 fortów tego rodzaju. Do najbardziej znanych należą Tap o'Noth, Dunnideer, Craig Phadraig (w pobliżu Inverness), Abernathy (w pobliżu Perth), Dun Lagaidh (w Ross), Cromarty, Ar-ka-Unskel, Eilean na Goar i Bute-Dunagoil w Cieśninie Butę u wybrzeży Wyspy Arran. Kolejnym dobrze znanym zeszklonym fortem jest fort Cauadale na wzgórzu w Agryll w zachodniej Szkocji.
Jednym z najokazalszych przykładów zeszklonych fortów jest fort Tap o'Noth położony w pobliżu wsi Rhynie w północno-wschodniej Szkocji. Ta potężna budowla pochodząca z czasów prehistorycznych znajduje się na szczycie góry o tej samej nazwie wznoszącej się na wysokość 560 metrów, z której roztacza się wspaniały widok na tereny hrabstwa Aberdeenshire. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ściany są wykonane z tłuczonych kamieni, lecz po dokładnym przyjrzeniu się widać, że to nie są luźne kamienie, lecz stopiona skała! To, co było kiedyś odrębnymi kawałkami skały, obecnie stanowi ciemną, spopieloną masę, zgrzaną razem przez temperaturę, która musiała być tak wysoka, że rzeki płynnej, stopionej skały spływały po ścianach.
Opisy zeszklonych fortów były znane już w roku 1880, kiedy to Edward Hamilton napisał artykuł „Vitrified Forts on the West Coast of Scotland" („Zeszklone forty na zachodnim wybrzeżu Szkocji"), który ukazał się w magazynie Archaeological Journal (nr 37, 1880, str. 227-243), W artykule tym Hamilton opisuje dokładnie wiele lokali-zaqi, w tym Arka-Unskel:8
W miejscu, w którym Loch9 na Nuagh [nazwa wąskiej zatoki w formie fiordu] zaczyna się zwężać, gdzie przeciwległy brzeg leży w odległości od półtorej do dwóch mil [2,4-3,2 km], znajduje się mały cypel połączony ze stałym lądem pasem piasku i trzcin, który bywał najwidoczniej kiedyś pod wodą w czasie przypływu. Na płaskim szczycie tego cypla znajdują się ruiny zeszklonego fortu, którego właściwa nazwa brzmi Arka-Unskel.
Skały, na których się wznosi, to metamorficzny gnejs porośnięty trawą i paprociami. Z trzech stron wznoszą się one niemal pionowo na wysokość 110 stóp 133 m] nad poziom morza. Płytkie zagłębienie dzieli gładką powierzchnię szczytu na dwie części. Na większej z nich, z urwiskami opadającym ku morzu, mieści się główna część fortu, która zajmuje całą płaską powierzchnię. Ma kształt jakby owalu, którego obwód
mierzy około 200 stóp [60 m]. Całość jego murów jest zeszklona... Kopaliśmy pod tymi zeszklonymi ścianami i znaleźliśmy tam coś bardzo interesującego, co rzuca światło na sposób, w jaki zastosowano ogień do zeszklenia ścian. Wewnętrzna część górnej, zeszklonej ściany, była na odcinku od jednej do półtorej stopy [0,30-0,45 m] zupełnie nietknięta przez ogień, z wyjątkiem tego, że pewna część płaskich kamieni była lekko zlepiona i że kamienie - wszystkie ze szpatu polnego - były ułożone warstwami, jedna na drugiej. Jest więc oczywiste, że najpierw na podłożu oryginalnej skały zbudowano fundament z bloków skalnych, a następnie ułożono grubą warstwę z luźnych, w większości płaskich kamieni ze szpatu polnego, a także innych skał, jakie były dostępne w sąsiedztwie, po czym zeszklono ją za pomocą dostarczonego z zewnątrz ciepła. Tego rodzaju fundament z luźnych bloków jest również w zeszklonym forcie Dun Mac
Snuichan w Loch Etive.
Hamilton opisuje jeszcze jeden zeszklony fort, znacznie większy, usytuowany na wyspie u wejścia do Loch Ailort
Wyspa ta, o miejscowej nazwie Eilean na Goar, jest najbardziej wysunięta na wschód i ze wszystkich stron opada do morza gnejsowymi urwiskami. Jest to siedlisko i miejsce lęgu wielu gatunków morskich ptaków. Na płaskiej powierzchni wieńczącej jej szczyt wznoszącej się na wysokość 120 stóp [36 m] nad poziom morza znajdują się ruiny zeszklonego fortu w kształcie prostokąta z ciągłą linią wału obronnego w postaci zeszklonej ściany o grubości 5 stóp [1,5 m] łączącej się w południowo-zachodnim krańcu z wielką pionową skałą gnejsową. Długość obwodu przestrzeni zawartej wewnątrz tej ściany wynosi 420 stóp [126 m], zaś szerokość - 70 stóp [21 m]. Wał obronny jest ciągły i ma około 5 stóp [1,5 m] grubości. U wschodniego krańca znajduje się duża część ściany w jej oryginalnym położeniu, zeszklona po obu stronach. Wewnątrz przestrzeni otaczanej przez mur jest głębokie zagłębienie, w którym leży cała masa zeszklonych kawałków ściany, najwidoczniej przemieszczonych z miejsca oryginalnego położenia.
Hamilton naturalnie zadaje kilka oczywistych pytań. Czy ta konstrukcja została wybudowana w celach
zagłębienie w kształcie banieczki
pasma spływu
zagłębienie w kształcie
&viJ| banieczki
wżer
kierunek lotu
Tektyt z kryzą
krawędź spływu krYza
LISTOPAD-GRUDZIEN 2000
NEXUS • 39
W procesie tego zeszklenia
olbrzymie bloki skalne
zostały zgrzane z kawałkami
drobniejszego tłucznia
tworząc jednolita, twardą
masę. Istnieje niewiele
wyjaśnień jego powstania
i chociaż proponują one
różne koncepcje, żadne
z nich nie zyskało
obronnych? Czy zeszklenie jest skutkiem zamierzonym, czy dziełem przypadku? W jaki sposób powstało?
W procesie tego zeszklenia olbrzymie bloki skalne zostały zgrzane z kawałkami drobniejszego tłucznia tworząc jednolitą, twardą masę. Istnieje niewiele wyjaśnień jego powstania i chociaż proponują one różne koncepcje, żadne z nich nie zyskało powszechnej akceptacji.
Jedna z wcześniejszych teorii głosi, że forty zbudowano na starożytnych wulkanach (lub ich pozostałościach) i że ludzie użyli do ich budowy stopionych głazów wyrzuconych w czasie erupcji.
Pogląd ten został zastąpiony teorią głoszącą, że zeszklenie ścian fortów było celowe i miało za zadanie je wzmocnić. Według tej teorii do ścian dodawano materiał palny i rozpalano ogień. Miało to na celu wytworzenie na tyle mocnych ścian, aby mogły się one oprzeć wilgoci będącej wynikiem miejscowych warunków klimatycznych oraz armiom najeźdźców. To interesująca teoria, ale nie wyjaśnia wielu spraw. Po pierwsze, nie wiadomo, czy tego rodzaju zeszklenie rzeczywiście wzmacnia ściany fortecy - raczej je osłabia. W wielu przypadkach wygląda na to, że ściany zapadły się w wyniku działania płomieni. Poza tym ściany wielu Klienckich fortnu/ oq jodynie częściowo zeszklone, co raczej wyklucza tego rodzaju metodę jako sposób na wzmocnienie konstrukcji.
W swoim dziele poświęconym wojnom w Galii Juliusz Cezar opisał pewien typ drewniano-kamien-nej fortecy zwanej morus gallicus. Opis ten był interesujący z punktu widzenia badaczy szukających rozwiązania zagadki zeszklonych fortów, ponieważ opisywane przez Cezara forty miały kamienne mury wypełnione tłuczniem i wzmocnione były wewnątrz drewnianymi balami. Wydawało się logiczne, że ewentualne spalenie tego rodzaju wypełnionej drewnem ściany może spowodować w efekcie zeszklenie.
Niektórzy badacze obstają przy poglądzie, że to sami budowniczowie fortów spowodowali zeszklenie. Arthur C. Ciarkę cytuje pogląd pewnego zespołu chemików z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, którzy zbadali liczne forty:10
Biorąc pod uwagę wysokie temperatury, które należało wytworzyć, oraz to, że około 60 zeszklonych fortów znajduje się na ograniczonym terenie w Szkocji, nie wierzymy, aby ten rodzaj konstrukcji był rezultatem przypadkowego pożaru. Musiało wchodzić w grę dokładne planowanie.
Jeden ze szkockich archeologów, Helena Nisbet, uważa jednak, że zeszklenie nie było zamyślonym przez budowniczych fortów dziełem. Analizując dokładnie zastosowany typ skał dowodzi, że większość fortów została zbudowana z materiału łatwo dostępnego w danej okolicy, a nie dobieranego pod kątem jego własności umożliwiających zeszklenie.11
Sam proces zeszklenia, nawet jeśli był zamierzony, stanowi nie lada zagadkę. Zespół chemików zatrudnionych w trakcie realizacji programów telewizyjnych z cyklu Arthur C. Clarke's Mysterious World {Tajemniczy świat Arthura C Ciarkę*a) poddał dokładnej analizie chemicznej próbki skał pochodzące z jedenastu fortów i orzekł, że
temperatury konieczne do wytworzenia tego typu zeszklenia muszą być bardzo wysokie - do 1100°C - i że zwyczajne podpalenie ścian przy pomocy drewna zmieszanego ze skałą nie mogło dać tak wysokich temperatur.12 Eksperymenty przeprowadzone w latach trzydziestych przez sławnych archeologów, V. Gordona Childe'a i jego kolegę Wallace'a Thorneycrofta, wykazały, że przez podpalenie fortów można było uzyskać temperatury wystarczające do uzyskania zeszklenia.13 W roku 1934 zbudowali w Plean Colliery w hrabstwie Stirlingshire testową ścianę o długości 12 stóp [3,6 m], szerokości 6 stóp [1,8 m] i takiej samej wysokości. Do budowy ścian licowych użyli wypalanych cegieł, zaś rozpory wykonali z drewna, a zagłębienie pomiędzy ścianami wypełnili małymi kostkami bazaltowego gruzu. Z wierzchu przykryli wszystko bryłami darni, a następnie zgromadzili około czterech ton chrustu, ułożyli je przy ścianach i podpalili. Szalejąca śnieżyca sprawiła, że silny wiatr tak natleniał palącą się mieszaninę drewna
i kamieni, że wewnętrzna warstwa uzyskała pewien stopień zeszklenia.
W czerwcu 1937 roku Childe i Thorneycroft powtórzyli swój test zeszklenia w starożytnym forcie Rahoy w hrabstwie Argyllshire
uiy>vaji|Ci akul rnalcziunycil na
miejscu. Ich eksperymenty nie przyniosły jednak odpowiedzi na żadne z pytań dotyczących zeszklonych fortów, ponieważ udowodnili oni jedynie, że zebranie odpowiedniej ilości drewna i krzaków na szczycie mieszaniny drewna i kamieni, aby zeszklić kamienie, jest możliwe. Poza tym Chil-de'owi można też zarzucić, że użył, jak się wydaje, więcej drewna w proporcji do kamienia, niż, jak uważa wielu historyków, miało to miejsce w przypadku starożytnych drewniano-kamiennych fortec.
Ważną częścią teorii Childe?a było założenie, że to najeźdźcy a nie budowniczowie byli tymi, którzy napadali na forty, a następnie podpalali ściany przy pomocy stert drewna i chrustu. Zastanawia tylko, dlaczego ludzie powtarzali ten sam błąd, budując kompleksy obronne, które najeźdźca mógł z łatwością niszczyć przy pomocy ognia, podczas gdy duże wały obronne zbudowane z samego kamienia wychodziłyby z takich opresji nietknięte.
Krytycy teorii najazdu podkreślają, że w celu wytworzenia dostatecznej ilości ciepła przy pomocy naturalnego ognia ściany musiałyby mieć specjalną konstrukcję pozwalającą na wytworzenie takiej ilości ciepła. Twierdzenie, że budowniczowie specjalnie budowali forty możliwe do spalenia lub że najeźdźca dokładał aż tak wielu starań, aby wytworzyć taki ogień, który zeszkli ściany, i to metodami tradycyjnymi, wydaje się nierozsądne.
Wspólnym mankamentem wszystkich tych teorii jest założenie prymitywnego stanu kultury (cywilizacji) panującej w starożytnej Szkocji
Prawdziwe zdumienie ogarnia nas, kiedy zaczynamy zastanawiać się nad tym, jak duża i zorganizowana musiała być populacja, która wybudowała i mieszkała w tych starożytnych obiektach. Janet i Colin Bord wspominają w swojej książce Mysterious Britain {Tajemnicza Brytania)14 o Zamku Maiden, aby dać czytelnikowi pojęcie o wielkości tego zdumiewającego tworu prehistorycznej sztuki inżynierskiej,
40 • NEXUS
LISTOPAD-GRUDZIEN 2000
W starożytnych czasach istniało coś, co w tekstach
z tamtych czasów było
nazywane greckim ogniem.
Miało to charakter bomby
napalmowej, którą miotano
przy pomocy katapulty
i której ładunku nie można
było ugasić.
Zajmuje obszar 120 akrów [48,6 ha] o średniej szerokości 1 500 stóp [450 m] i długości 3 000 stóp [900 m]. Wewnętrzny obwód wynosi około 1,5 mili [2,4 km] i obliczono... że wymagałby 250000 ludzi do obrony! To każe wątpić, że ta konstrukcja miała przeznaczenie obronne.
Wielką zagadkę dla archeologów stanowiły zawsze liczne i mające charakter labiryntu wschodnie i zachodnie wejścia u każdego z końców obwałowanego terenu. Być może początkowo służyły jako wejścia konduktów ludzi z epoki neolitu. Później, kiedy wojownicy epoki żelaza używali tego miejsca w charakterze fortecy, prawdopodobnie uznali, że są one użyteczne jako środek mylący atakujących, którzy starali się je zdobyć. Fakt, że tak wiele z tych „fortów na wzgórzu" posiada dwa wejścia - jedno z północnego wschodu i drugie z południowego zachodu - zawsze sugerował jakieś obrządki związane ze Słońcem.
Jeśli mówimy o 250000 ludzi broniących fortu, to znaczy, że mówimy o olbrzymiej armii w bardzo zorganizowanej społeczności. Nie chodzi tu o zgraję odzianych w futra i uzbrojonych w dzidy Piktów broniących fortu przed bandami rabusiów rekrutujących się ze społeczności myśliwsko-zbieraczej. Pytanie, jaka olbrzymia armia mogła okupować te położone na nadmorskich urwiskach lub u wejść do jezior (fiordów) forty, pozostaje bez odpowiedzi. Nie wiadomo również przeciwko jakiej morskiej potędze bronili się - niestety bez sukcesu - ci ludzie?
Forty na zachodnim wybrzeżu Szkocji przypominają tajemnicze, zlokalizowane na szczytach klifów, forty zlokalizowane na Wyspach Aran położonych u zachodnich wybrzeży Irlandii. Napotykamy tu prawdziwe cienie historii Atlantydy posiadającej potężną morską flotę, która atakowała i podbijała swoich sąsiadów w przerażających wojnach. Teoretyzowano nawet, że bitwy, o których mowa w historii o Atlantydzie, były prowadzone na dzisiejszych terenach Walii, Szkocji, Irlandii i Anglii. Szkockie zeszklone forty sugerują, że należały one nie do zwycięzców, ale do tych, którzy przegrali wojnę. Oznaki przegranej widać w całym kraju: obronne obwałowania w Sussex, zeszklone forty w Szkocji oraz całkowity upadek i zniknięcie cywilizacji tych, którzy je zbudowali. Jakiż to, pradawny Armagedon15 zniszczył starożytną Szkocję?
W starożytnych czasach istniało coś, co w tekstach z tamtych czasów było nazywane greckim ogniem. Miało to charakter bomby napalmowej, którą miotano przy pomocy katapulty i której ładunku nie można było ugasić. Są wzmianki mówiące, że niektóre rodzaje greckiego ognia paliły się pod wodą i z tego względu były one stosowane w bitwach morskich. (Rzeczywisty skład greckiego ognia nie jest znany, lecz musiał się on składać z takich substancji, jak fosfor, smoła, siarka lub inne łatwopalne składniki).
Czyżby to właśnie grecki ogień powodował to zeszklenie? Podczas gdy zwolennicy teorii starożytnych astro-nautów uważają, że to istoty pozaziemskie zeszkliły te ściany przy pomocy swoich atomowych broni, bardziej prawdopodobne wydaje się, że są to rezultaty wynalezionej przez ludzi apokaliptycznej broni o charakterze chemicznym. Może to właśnie olbrzymia flotylla statków
wojennych wyposażonych w machiny oblężnicze i grecki ogień szturmowała olbrzymie forty i w końcu spaliła je w piekielnym ogniu?
Wnioski wypływające z zeszklonych fortów są oczywiste: jakaś potężna, dobrze zorganizowana cywilizacja zamieszkiwała Szkocję, Anglię i Walię w czasach prehistorycznych, około 1000 lat p.n.e. albo i więcej, i budowała gigantyczne konstrukcje, w tym forty. Była to najwidoczniej cywilizacja o charakterze morskim i przygotowywała się do batalii morskiej, jak również do innych rodzajów ataku.
ZESZKLONE RUINY WE FRANCJI, TURCJI I NA ŚRODKOWYM WSCHODZIE
Zeszklone ruiny znaleźć można także we Francji, Turcji i na pewnych obszarach Środkowego Wschodu.
Zeszklone forty we Francji omawia w swoim artykule „On the Substances Obtained from Some «Forts Vit-rifies» in France" („W sprawie pewnych substancji uzyskanych z «zeszkleń fortowych» we Francji") zamieszczonym w American Journal of Science (vol. 3, nr 22,1881, str. 150-151) M. Daubree. Autor wymienia wiele fortów położonych w Bretanii i północnej Francji, których granitowe
bloki zostały zeszklone. Wymienia „częściowo stopione granitowe skały z fortów Chateauvieux, Puy de Gaudy (Creuse) oraz z QkQlic Saint Brieuc (Cótes-du-Nord)".16 Daubree ze zrozumiałych powodów nie potrafił wówczas podać przyczyny tego zeszklenia.
Podobnie ma się sprawa z ruinami położonego w środkowej części Turcji Hattusas, starożytnego miasta Hetytów, które jest również częściowo zeszklone. O Hetytach mówi się, że byli wynalazcami rydwanu i że konie miały dla nich ogromne znaczenie. To właśnie na starożytnych hetyckich pomnikach nagrobnych po raz pierwszy spotykamy się z wizerunkiem rydwanu i jego zastosowania. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, że to oni udomowili konia i wynaleźli rydwan na kołach, bowiem przypuszczalnie w tym samym czasie rydwanów używano także w starożyt-
nych Chinach. |
|
JĘk |
yCi^N |
Ś^^wm |
fĄ |
$0^WSi |
mm |
W&ĘĘ |
IV '-wił |
W^m |
|
11 |
(fi, ■; - *jVwe\ |
|
"ł}«K*f^I II- |
|
f Jl- y. *>'Wi:'ś& aft |
Jfefi |
Hf ifv^VLaBB |
p|M |
\FksJJlttKL*rttjXrf&^ |
lĘgP |
^^^i ^^y^j*^^ |
Tektyty indonezyjskie
LISTOPAD-GRUDZIEN 2000
NEXUS • 41
Jeśli przylać *a prawdę słowa wielkiej hinduskiej epopei
to w czasach prowadzono niesamowite wojny/ używano /wiązek promieni,
chemicznych środków
* i
atomowej
Hetyci mieli również związki ze starożytnymi Indiami, bowiem w Hattusas znaleziono najwcześniejsze teksty hinduskie. Naukowcy przypuszczają obecnie, że cywilizacja Indii, jak to podkreślają tamtejsze starożytne teksty, takie jak Ramajana, liczy sobie wiele tysiącleci.
Kilka tajemnic związanych z Hetytami podaje w swojej wydanej w roku 1965 książce The Bibie as the History (Biblia jako zapis historii)11 niemiecki historyk Werner Keller. Zgodnie z jego wersją Hetyci po raz pierwszy pojawiają się w Biblii (Księga Rodzaju, 23) w powiązaniu z patriarchą Abrahamem, który nabył od nich miejsce grzebalne w Hebronie dla swojej żony Sary. Keller, konserwatywny, klasyczny naukowiec, jest wyraźnie zakłopotany tym faktem, ponieważ czasy Abrahama to w przybliżeniu lata 2000-1800 p.n.e., podczas gdy pojawienie się Hetytów tradycyjnie datuje się na XVI wiek p.n.e.
w
Jeszcze bardziej kłopotliwy dla Kellera jest fragment Biblii (Księga Liczb, 13,29-30) mówiący, że Hetyci byli założycielami Jerozolimy. To fascynujące stwierdzenie oznacza, że Hetyci zajmowali również Baalbek, który leży między ich królestwem i Jerozolimą. Świątynię w Jerozolimie zbudowano na fundamentach wykonanych z olbrzymich bloków, takich jak w Baalbek. Hetyci z pewnością wznosili olbrzymie konstrukqe o charakterze megalitycznym, znane jako mury cyklopowe18 - olbrzymie, dziwnych kształtów. wieloboczne bloki, doskonale dopasowane do siebie. Masywne mury i bramy Hattusas są konstrukcyjnie łudząco podobne do tych, jakie występują w wysokich Andach oraz w innych miejscach na świecie, w których występują budowle megalityczne. Te z Hattusas różnią się tym, że część miasta jest zeszklona a mury z głazów częściowo stopione. Jeśli Hetyci byli budowniczymi Jerozolimy, znaczyłoby to, że ich starożytne imperium istniało przez wiele tysięcy lat i graniczyło z Egiptem. Przemawiają za tym również hetyckie hieroglify, które są bardziej podobne do egipskich niż znaki jakiegokolwiek innego języka.
Podobnie jak z Egiptem, którego historia sięga wielu tysięcy lat przed naszą erą i który miał związki z Atlantydą, ma się sprawa ze starożytnym imperium Hetytów. Podobnie jak Egipcjanie, Hetyci rzeźbili potężne figury sfinksów, tworzyli budowle w skali cyklopowej i czcili Słonce. Hetyci używali również identycznego jak Egipcjanie symbolu boga Słońca w postaci uskrzydlonego dysku. Hetyci byli dobrze znani w starożytnym świecie, ponieważ byli głównymi producentami przedmiotów z brązu i żelaza, byli metalurgami i żeglarzami. Jest prawdopodobne, że ich uskrzydlone dyski reprezentowały latające pojazdy zwane wimanami19.
Niektóre starożytne ziguraty20 Iranu i Iraku również zawierają w sobie zeszklone elementy, które archeolodzy przypisują czasami działaniu greckiego ognia. Na przykład zeszklone resztki ziguratu w Birs Nimrod (Borsippa) położonego na południe od Hillah brano kiedyś za pozostałość po Wieży Babel. Na szczycie ruin znajduje się duża ilość zeszklonej ceramiki, która okazuje się być stopionymi przez wysoką temperaturę starodawnymi cegłami. Może być to rezultat potwornych starożytnych wojen opisanych w epopejach Ramajana i Mahabharata, chociaż dawniejsi archeolodzy przypisywali to piorunowi.
GRECKI OGIEŃ, BRON PIAZMOWA I WOJNY JĄDROWE
Jeśli przyjąć za prawdę słowa wielkiej hinduskiej epopei Mahabharaty, to w odległych czasach prowadzono niesamowite wojny, w których używano pojazdów latających, wiązek promieni, chemicznych środków bojowych i prawdopodobnie broni atomowej. Wojny XX wieku były prowadzone przy użyciu niesamowicie niszczących broni - istnieje jednak możliwość, że wojny ostatnich dni Atlantydy także były prowadzone przy użyciu bardzo wymyślnych, zaawansowanych technicznie broni.
Tajemniczy grecki ogień był „chemiczną kulą płomienistą". Zapalające mieszanki są datowane na co najmniej V wiek p.n.e., kiedy to taktyk Aineias napisał dzieło Obrona ufortyfikowanych pozycji, w którym czytamy:21
A sam ogień, który ma być niemożliwy do ugaszenia, należy przygotować w sposób następujący. Smołę, siarkę, pakuły, granulowane żywice i sosnowe trociny w woreczkach masz zapalić, jeśli chcesz spalić coś nieprzyjacielowi.
W swojej książce Tlie Ancient Engineers (Starożytni inżynierowie)22 L. Sprague de Camp podaje, że w pewnym momencie odkryto, iż ropa naftowa, która sączy się z ziemi w Iraku i innych krajach, stanowi doakonałą b&s$ d& wytw mieszanek zapalających, ponieważ można ją było wytryskiwać ze swego rodzaju strzykawek, których używano w owych czasach do gaszenia pożarów. Dodawano do niej również inne substancje, takie jak siarka, oliwa z oliwek, bitum, sól i niegaszone wapno.
Niektóre z tych dodatków wspomagały płomień - siarka wytwarza ponadto okropny smród - a inne nie, mimo iż sądzono, że jest inaczej. Sól mogła być na przykład dodawana dlatego, że zawarty w niej sód nadawał płomieniowi jaskrawy, pomarańczowy kolor. Przypuszczając, że żywszy kolor oznacza gorętszy płomień, starożytni mylnie sądzili, że sól powoduje gwałtowniejsze spalanie. Tego rodzaju mieszaniny wkładano do drewnianych beczułek i wyrzucano z katapult na wrogie okręty, drewniane machiny oblężnicze i umocnienia obronne.
Według de Campa w roku 673 n.e. architekt Kal-linikos zbiegł przed arabskimi najeźdźcami z Heliopolis (Baalbek) do Konstantynopola, gdzie ujawnił cesarzowi Konstantynowi IV ulepszoną formułę ciekłego środka zapalającego. Można nim było nie tylko sikać na nieprzyjaciela, ale również stosować go na morzu, ponieważ zapalał się w zetknięciu z wodą i paląc się unosił się na falach.
De Camp twierdzi, że dzioby bizantyjskich galeonów były wyposażone w wyrzucającą płomienie aparaturę, która składała się ze zbiornika wyżej opisanej substancji, pompy i dyszy. Przy pomocy tych zestawów Bizantyjczycy przerwali arabskie oblężenia w latach 674-676 i 715-718, a także odparli rosyjskie ataki w latach 941 i 1043. Zapalająca ciecz siała niesamowite spustoszenia - spośród 800 arabskich statków, które zaatakowały w roku 716 Konstantynopol, do domu wróciła tylko garstka.
Formuły na mokrą wersję greckiego ognia nigdy nie ujawniono. De Camp powiada:
42 • NEXUS
USTOPAD-GRUDZIEN 2000
Zastosowanie odpowiednich środków ostrożności pozwoliło bizantyjskim cesarzom utrzymać skład substancji zwanej „mokrym ogniem" lub „dzikim ogniem" w tajemnicy tak skutecznie, że jej formuła nigdy nie stała się powszechnie znana. Kiedy pytano ich o nią, opowiadali bajeczkę o aniele, który ujawnił ją Konstantynowi I.
Pozostaje nam więc jedynie zgadywać, czym była ta substancja. Według pewnej kontrowersyjnej teorii mokry ogień składał się z ropy naftowej z dodatkiem fosforanu wapnia, który można otrzymać z wapna, kości i moczu. Być może Kallinikos wytworzył tę substancję w trakcie swoich eksperymentów alchemicznych.
Zeszklenie cegieł, skał i piasku można było osiągnąć wieloma metodami z zakresu zaawansowanych technologii. Nowozelandzki autor Robin Collyns podaje w swojej książce Ancient Astronauts: A Time Reversal? {Starożytni astronauci - czyżby odwrócenie czasu?)23 pięć metod, przy pomocy których starożytni lub „starożytni astronauci" mogli prowadzić wojny z różnymi społecznościami na Ziemi. Opisuje, jak te metody są ponownie rozwijane we współczesnym społeczeństwie. Są to miotacze plazmy, palniki termojądrowe, dziury wywoływane w warstwie ozonowej, manipulacje klimatyczne i wyzwalanie olbrzymich porcji energii, na przykład poprzez wybuch jądrowy. Książka Collynsa ukajała się w Wielkiej Brytanii w roku 1976 i podane w niej wzmianki o dziurach w warstwie ozonowej oraz wojnie klimatycznej wydają się mieć charakter wręcz proroczy.
Objaśniając broń plazmową Collyns powiada:
Eksperymentalne miotacze plazmy są już skonstruowane i przeznaczone do zastosowań pokojowych. Ukraińscy naukowcy z Instytutu Mechaniki Geotechnicznej wytopili eksperymentalnie tunele w kopalni rudy żelaza, używając plaz-motronu, czyli palnika gazowej plazmy, który daje temperaturę 6 000°C.
Plazmą w tym przypadku jest naelektryzowany gaz. Naelektryzowane gazy są opisane również w Vymaanika-Shaastra24, starożytnej księdze Indii poświęconej wimanom, która w zagadkowy sposób przedstawia także, jak ciekła, metaliczna rtęć może stać się po naelektryzowaniu plazmą.
W dalszej części Collyns opisuje palnik termojądrowy:
To jeszcze jeden z możliwych środków prowadzenia wojen przez kosmitów lub starożytne, technicznie zaawansowane cywilizacje ziemskie. Może słoneczne lustra starożytności były w rzeczywistości palnikami termojądrowymi? Palnik termojądrowy jest zasadniczo dalszym rozwinięciem miotacza plazmy. W roku 1970 dr Bernard J. Eastlund i dr William C. Cough zaprezentowani w Nowym Jorku na aerokosmicz-nej konferencji naukowej teoretyczne podstawy budowy palnika termojądrowego. Podstawowym zadaniem jest wytworzenie niezwykle wysokiej temperatury, rzędu co najmniej pięćdziesięciu milionów stopni Celsjusza, którą można by kontrolować i zamknąć na ograniczonej przestrzeni. W ten sposób uwolniona energia może być zastosowana do wielu zadań o charakterze pokojowym, jako że nie ma tu żadnych radioaktywnych odpadów, które skażają środowisko, oraz nie są wytwarzane żadne wysoce niebezpieczne pierwiastki radioaktywne, takie jak pluton, który jest najbardziej zabójczą substancją znaną człowiekowi. Synteza termojądrowa zachodzi w sposób naturalny wewnątrz gwiazd i sztucznie podczas eksplozji stworzonej przez człowieka bomby wodorowej.
LISTOPAD-GRUDZIEŃ 2000
Można tu zastosować syntezę jąder deuteru (ciężki izotop wodoru, który łatwo wydzielić z morskiej wody) z innym jądrem deuteru lub trytu (kolejny izotop wodoru), albo helu. Palnik termojądrowy to rozpylacz zjonizowanej plazmy, która zamienia w parę wszystko, na co zostanie skierowana jego dysza wylotowa, jeśli... zastosuje się go w celu niszczenia. W zastosowaniu pokojowym może on z kolei służyć do odzyskiwania z metalowego złomu podstawowych pierwiastków.
Naukowcy z Uniwersytetu Teksaskiego ogłosili w roku 1974, że opracowali pierwszy eksperymentalny palnik termojądrowy i że dał on na wyjściu niesamowitą temperaturę 93 milionów stopni Celsjusza. Jest to pięć razy więcej od poprzednio uzyskanej temperatury gazu w zamkniętej przestrzeni i dwa razy więcej od minimum koniecznego do zainicjowania reakcji syntezy termojądrowej, jednak utrzymano ją przez zaledwie 1/50000000 sekundy zamiast przez jedną sekundę, jak to jest wymagane.
Warto tu zauważyć, że dr Bernard Eastlund jest posiadaczem patentu na inne niezwykłe urządzenie, które wykorzystywane jest w programie badawczym HAARP (High-frequency Active Auroral Research Program), którego ośrodek badawczy zlokalizowano w Gakona na Alasce. Program HAARP dotyczy podobno manipulacji pogodą - jednego ze sposobów, w jaki starożytni mogli prowadzić zdaniem Collynsa wojny.
W sprawie dziur w warstwie ozonowej i manipulacji pogodą Collyns pisze:
Sowieccy uczeni przedstawili i zaproponowali na forum ONZ układ o zakazie stosowania nowych sposobów prowadzenia wojen, takich jak tworzenie dziur lub „okien" w warstwie ozonowej w celu bombardowania określonych obszarów Ziemi promieniowaniem ultrafioletowym, co może doprowadzić do unicestwienia wszelkich form życia i obrócenia powierzchni lądu w jałową pustynię.
Inne pomysły omawiane na tym spotkaniu dotyczyły stosowania „infradźwięków" do niszczenia statków przez tworzenie akustycznych pól na morzu i ciskanie wielkich bloków skalnych do morza przy pomocy tanich ładunków atomowych. Będące wynikiem tego fale pływowe mogą niszczyć strefy przybrzeżne określonych krajów. Innym sposobem wytwarzania fal pływowych można być detonowanie atomowych ładunków na zamarzniętych biegunach. Kontrolowane powodzie, huragany, trzęsienia ziemi i susze wywoływane w określonych rejonach i miastach, to kolejne możliwości.
W końcu, co zresztą nie jest niczym nowym w sztuce wojennej, rozwijane są obecnie bronie spopielające w postaci „chemicznych kul ognia", które będą wydzielać energię termiczną podobną do tej, jaką wytwarza bomba atomowa. □
dokończenie w następnym numerze
O autorze:
David Hatcher Childress jest badaczem, wydawcą i autorem ponad 15 książek poświęconych zaginionym cywilizacjom i nauce, a także wolnej energii, antygrawitacji i UFO. Regularnie występuje na różnych konferencjach i jest poszukiwanym gościem w amerykańskich radiowych i telewizyjnych talk-showach.
Dwie z jego książek Extraterrestial Archaeology (Archeologia pozaziemska) i Lost Cities of Ancient Lemuria and the Pacyfic (Zaginione miasta Lemurii i wysp Pacyfiku) ukazały się w ostatnich miesiącach nakładem Wydawnictwa Amber.
NEXUS • 43
Przełożył Jerzy Fłorczyfcou/ski
STAROŻYTNE WOJNY ATOMOWE
dokończenie ze strony 43
Przypisy:
L Brad Steiger, Ron Calais, Mysteries oj Time & Space, Prentice Hall. New Jersey, 1974.
Massachusetts Institute of Technology; w skrócie MIT - słynna, najbardziej renomowana wyższa uczelnia techniczna w Stanach Zjednoczonych. - Przyp. tłum.
Brad Steiger, Ron Calais, Mysteries...
Tektyty to niewielkie szkliste ciała enigmatycznego pochodzenia, których grupy znajdowane są na lądzie i na dnie mórz w przypadkowo położonych regionach świata. - Przyp. tłum.
Proces niszczenia, kruszenia powierzchni lądu na skutek działania różnych czynników. - Przyp. tłum.
Chodzi o grobowiec Tutenchamona w Dolinie Królów, jeden z nielicznych nie obrabowanych (przez 3272 lata swojego istnienia) grobowców staroegipskich, odnaleziony przez angielskiego egiptologa Howarda Cartera w roku 1922.
William Corliss, Geological Anomalies (Anomalie geologiczne), The Sourcebook Project, Glen Arm, Maryland, 1974.
William Corliss, Ancient Man: A Handbook of Puzzling Artifacts (Starożytny człowiek -przewodnikpo zagadkowych sztucznych tworach), The Sourcebook Project, Glen Arm, Maryland, 1978.
Słowo „loch" pochodzi z języka szkockiego i oznacza jezioro albo wąską zatokę morską podobną do skandynawskiego fiordu. - Przyp. tłum.
10. Simon Welfare, John Fairley, Arthur C Clarkes Mysteńous World (Tajemniczy Świat Arthura C. Clake'a)y Wm Collins & Sons, Londyn, 1980.
Jak wyżej.
Jak wyżej.
Jak wyżej.
Jenet i Colin Bord, Mysterious Britain (Tajemnicza Brytania), Granada Publishing, Londyn, 1972.
Armagedon to zapowiedziana w Biblii ostateczna bitwa pomiędzy siłami dobra i zła, która ma się rozegrać w momencie końca świata; w popularnym znaczeniu to ostateczny i katastrofalny w skutkach konflikt. - Przyp. tłum.
Frank Edwards, Strangest ofAH (Najdziwniejsze ze wszystkiego), Ace Books, Nowy Jork, 1956.
Werner Keller, The Bibie as History (Biblia jako zapis historii), Hodder & Stoughton, Londyn, 1965.
Przymiotnik „cyklopowy" wziął się stąd, że Starożytni przypisywali powstanie tego rodzaju budowli cyklopom. - Przyp. tłum.
Latające pojazdy bogów starożytnych Indii. - Przyp. tłum.
Zigurat (lub ziggurat, lub zikkurat) - typ starożytnej świątyni sume-ryjskiej, później również babilońskiej, asyryjskiej i elemickiej, w kształcie ściętej piramidy stopniowej.
L. Sprague de Camp, The Ancient Engineers (Starożytni inżynierowie), Ballantine Books, Nowy Jork, 1960.
Jak wyżej.
Robin Collyns, Ancient Astronauts: A Time Reversal? (Starożytni astronauci - czyżby odwrócenie czasu?), Sphere Books, Londyn, 1976.
Bharadwaaja Maharishi, Vymaanika-Shaastra, wydana i przetłumaczona na język angielski przez G.R. Josyera, Mysore, Indie, 1979.
Starożytne
księgi religijne
oraz liczne
znaleziska
geologiczne
wskazują, że
w kilku miejscach
na Ziemi doszło
w zamierzchłej
przeszłości do
spowodowanej wybuchami jądrowymi.
Częsc 2
(dokończenie)
.
David Hatcher Childress
Copyright © 2000 Zaczerpnięto z książki
Technology of łhe Gods (Technologia bogów)
wydanej przez
Adventures Unlimited Press
Kempton, Illinois, USA
strona internetowa;
www.adventuresunlimited.co.nz
ZESZKLONE RUINY W KALIFORNIJSKIEJ DOLINIE ŚMIERCI - CZYŻBY DOWÓD WOJNY JĄDROWEJ?
W
Secrets of Lost Races {Tajemnice zaginionych ras)75 Renę Noorbergen omawia dowody wojny o charakterze kataklizmu, którą prowadzono w zamierzchłej przeszłości z wykorzystaniem latających pojazdów i broni, które zeszkliły kamienne miasta.
Najliczniejsze zeszklone ruiny w Nowy Świecie [Ameryce] zlokalizowane są w zachodniej części Stanów Zjednoczonych. W roku 1850 amerykański badacz, kapitan lves William Walker, był pierwszym, który ujrzał te ruiny w Dolinie Śmierci [Death ValleyJ. Odkrył on miasto o długości około mili [1,6 km] z wciąż widocznymi pasmami ulic i miejscami posadowienia budynków. W jego środku odkrył olbrzymią skałę o wysokości około 20-30 stóp [6-9 m] z resztkami jakiejś ogromnej konstrukcji na szczycie. Południowe strony, zarówno skały, jak i budynku, były stopione i zeszklone. Walker przyjął, że przyczyną tego był wulkan, jednak w tamtej okolicy nie ma wulkanów. Poza tym ciepło pochodzenia tektonicznego nie mogłoby spowodować tego rodzaju upłynnienia powierzchni skały.
Współpracownik kapitana Walkera, który poszedł śladem jego pierwotnych badań, powiedział: „Cały region między rzekami Gila i San Juan pokryty jest ruinami. Znajdują się tam ruiny miast, które musiały być znacznych rozmiarów. Są one spalone i częściowo zeszklone, pełne stopionych kamieni i kraterów wyżłobionych przez płomienie wystarczająco gorące, aby spowodować upłynnienie skały lub metalu. Są tam kamienie chodnikowe i domy z olbrzymimi pęknięciami... [które wyglądają tak, jakby] zostały zniszczone gigantycznym ogniowym pługiem.
Opis tych zeszklonych ruin w Dolinie Śmierci brzmi fascynująco, lecz czy rzeczywiście one istnieją? Z całą pewnością istniała tam kiedyś jakaś cywilizacja, na co wskazują znalezione tam dowody. Są to widniejące na ścianach kanionu Titus petroglify26, które wyskrobała nieznana prehistoryczna ręka. Niektórzy eksperci sądzą, że ten zbiór graffiti wykonał lud? który zamieszkiwał te tereny na długo przed Indianami, których historię znamy. Żyjący obecnie Indianie nic nie wiedzą na ich temat i odnoszą się do nich z zabobonnym lękiem.
W Weird America {Dziwna Ameryka)21 Jim Brandon pisze:
Legendy Pajutów28 mówią o mieście położonym pod Doliną Śmierci, które nazywają Shin-au-av. Tom Wilson, indiański przewodnik utrzymywał w latach dwudziestych, że jego dziadek ponownie odkrył to miasto, kiedy trafił przypadkowo do długiego na milę [1,6 km] labiryntu jaskiń położonych pod powierzchnią doliny.
W końcu dotarł do podziemnego miasta, gdzie spotkał ludzi mówiących niezrozumiałym językiem i noszących ubiory wykonane z piór.
Wilson opowiedział tę historię po tym, jak poszukiwacz nazwiskiem White oświadczył, że wpadł do szybu opuszczonej kopalni na przełęczy Wingate i trafił do nieznanego tunelu, który przechodził przez szereg pomieszczeń, w których White znalazł setki odzianych w skóry mumii ludzkiego kształtu. Były tam złote sztabki poukładane w stosy, jak cegły, i upakowane w pojemnikach.
White utrzymywał, że badał te jaskinie trzykrotnie. W jednej z tych wypraw towarzyszyła mu żona, a w następnej jego partner, Fred Thomason. Nikt z nich nie potrafił ich jednak znaleźć, kiedy trzeba było zaprowadzić do nich grupę archeologów, którzy zgodzili się je zbadać.
ZESZKLONE RUINY W KALIFORNIJSKIEJ DOLINIE ŚMIERCI
Wygląda na to, że jedynie jeden miejscowy człowiek wiedział, jak się tam dostać. Brandon twierdzi, że „Scotty z Doliny Śmierci", ekscentryk, który
42 • NEXUS
STYCZEŃ-LUTY 2001
Scotty z Doliny Śmierci znikał
na kilka dni włócząc się
po pobliskich Górach
Winogronowych i po
powrocie przynosił
podejrzanie czyste złoto,
które, jak twierdził, tam
znajdował. Wielu uważało,
że złoto to pochodzi ze sztab
złota zgromadzonych w znajdującym się pod Śmierci systemie tuneli.
wydał miliony na budowę warownej posiadłości na tym terenie, rozpoczął „poszukiwania", kiedy skończyły się już mu pieniądze. Scotty z Doliny Śmierci znikał na kilka dni włócząc się po pobliskich Górach Winogronowych i po powrocie przynosił podejrzanie czyste złoto, które, jak twierdził, tam znajdował. Wielu uważało, że złoto to pochodzi ze sztab złota zgromadzonych w znajdującym się pod Doliną Śmierci systemie tuneli.
Doniesienia o zaginionej cywilizacji z Doliny Śmierci pojawiły się w postaci artykułu o dziwacznej treści opisującego jaskinie i mumie opublikowanego 5 sierpnia 1947 roku w czasopiśmie Hot Citizen wychodzącym w Nevadzie. Oto jego treść:
EKSPEDYCJA DONOSI O ZNALEZIENIU MIERZĄCYCH 9 STÓP SZKIELETÓW
Zespół archeologów-amatorów oświadczył dziś, że odnalazł w jaskiniach Kalifornii ślady zaginionej cywilizacji ludzi o wzroście dziewięciu stóp [2,7 m]. Howard E. Hill, rzecznik zespołu, stwierdził, że być może chodzi tu o przedstawicieli cywilizacji wywodzących się z „osławionego zaginionego kontynentu Atlantydy".
W jaskiniach znajdują się mumie ludzi i zwierząt oraz datowane na 80000 lat narzędzia cywilizacji, „pod pewnymi względami znacznie bardziej rozwiniętej od naszej", jak twierdzi Hill. Według niego 32 jaskinie położone są na obszarze 180 mil kwadratowych (466 km2) na terenie kalifornijskiej Doliny Śmierci i południowej części stanu Nevada.
SCEPTYCZNI ARCHEOLODZY
„Odkrycie to może okazać się donioślejsze od odkrycia grobowca Tutenchamona" - twierdzi Hill.
W przeciwieństwie do niego zawodowi archeolodzy wykazują duży sceptycyzm. Naukowcy z Muzeum Okręgowego w Los Angeles podkreślają, że dinozaury i tygrysy, które, jak twierdzi Hill, leżą jedne obok drugich, pojawiły się na Ziemi w odstępie wynoszącym od 10 do 13 milionów lat.
Hill stwierdził, że jaskinie zostały odkryte w roku 1931 przez dra F. Bruce'a Russella, lekarza z Beverly Hills, który dosłownie „wpadł" do nich w czasie wchodzenia do szybu podczas poszukiwań o charakterze górniczym.
„Przez wiele lat starał się zainteresować nimi ludzi" — twierdzi Hill - „ale nikt nie chciał mu uwierzyć".
Russell założył po wojnie wraz z grupką entuzjastów towarzystwo pod nazwą Amazing ExpIorations Incorporated i wspólnie zaczęli kopać. Hill utrzymuje, że w wielu jaskiniach znajdowały się zmumifikowane szczątki „rasy ludzi mających dziewięć stóp wzrostu. Byli oni ubrani w wyraźnie prehistoryczne stroje - średniej długości Włosienice, kaftan i spodnie do kolan".
ODNALEZIENIE ŚWIĄTYNI
Hill twierdzi, że jedna z jaskiń przypominała świątynię z urządzeniami i oznaczeniami przypominającymi te, którymi posługują się współcześni nam masoni.
„Tunel mający swój początek w tej świątyni zaprowadził ekipę poszukiwawczą do pomieszczenia, w którym" - zdaniem Hilla - „znajdowały się dobrze zachowane resztki dinozaurów, tygrysów szablozębnych, słoni imperialnych
oraz innych dawno wymarłych zwierząt. Leżały w niszach parami niczym na wystawie".
„Najprawdopodobniej jakaś katastrofa zmusiła tych ludzi do zamieszkania w jaskiniach" - twierdzi Hill. - „Znaleziono mnóstwo przedmiotów będących wytworem tej cywilizacji, w tym urządzenia kuchenne i kuchenki, których wygląd wskazywał na to, źe podgrzewały one żywność wykorzystując fale radiowe. Wiem, że nikt w to nie uwierzy".
Mimo wątpliwego autentyzmu tej historii, jest ona stosunkowo interesująca. Ostatni komentarz dotyczący wykorzystywania fal radiowych do gotowania jest w swojej wymowie dość ironiczny. To jeden z faktów, w który współczesny czytelnik gotów jest uwierzyć, biorąc pod uwagę obecne szerokie zastosowanie kuchenek mikrofalowych. Nie muszę chyba wyjaśniać, że w roku 1947 jeszcze nikt o nich nie słyszał.
PODOBIEŃSTWO LOSU SODOMY I GOMORY DO HIROSZIMY I NAGASAKI
Przypuszczalnie najsłynniejszą ze wszystkich starożytnych historii „nuklearnych" jest opowieść o Sodomie i Gomorze:
Po czym Pan rzekł: „Skarga na Sodomę i Gomorę głośno się rozlega, bo występki ich [mieszkańców] są bardzo ciężkie". [Księga Rodzaju 18,20]
A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana (z nieba). I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami, a także roślinność. Zona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli. [Księga Rodzaju 19,24-26]
I gdy spojrzał w stronę Sodomy i Gomory i na cały obszar dookoła, zobaczył unoszący się nad ziemią
gęsty dym, jak gdyby z pieca, w którym topią metal. [Księga Rodzaju 19,28]
Powyższy urywek z Biblii opisuje destrukcyjną moc gniewu bożego, który zwrócił się przeciwko tym grzesznym miastom. Biblia bardzo dokładnie podaje lokalizację Sodomy i Gomory oraz siedmiu innych miast; znajdowały się one w dolinie Siddim, która jest położona przy południowym krańcu Słonego Morza (obecna jego nazwa brzmi Morze Martwe). Pozostałe miasta położone w pobliżu nosiły zgodnie z Biblią nazwy: Adma, Seboim i Soar (Księga Rodzaju 14,2). Miasto Soar istniało tam aż do okresu średniowiecza.
Morze Martwe znajduje się 1293 stopy (394 m) poniżej poziomu morza i ma głębokość co najmniej 1200 stóp (365 m). Wynika z tego, że dno morza jest na głębokości 762 metrów poniżej poziomu Morza Śródziemnego, W przybliżeniu 25 procent wód Morza Martwego stanowią sole, głównie chlorek sodu (sól). Normalna woda oceaniczna zwiera 4,6 procenta soli. Jordan i wiele innych pomniejszych rzek wpada do tego basenu, który nie ma połączenia z innymi zbiornikami. To, co jego dopływy przynoszą ze sobą, osadza się na obszarze 500 mil kwadratowych (1295 km2) Morza Martwego. Parowanie, w warunkach palącego słońca, wynosi ponad 230 milionów stóp sześciennych (6440000 m3) dziennie. Zgodnie z arabskimi podaniami
STYCZEŃ-LUTY 2001
NEXUS • 43
Morze Martwe (a) przed osunięciem się przybrzeżnego terenu i (b) po jego osunięciu. (Źródło: Keller, The Bibie As History)
z jeziora (Morza Martwego) ulatnia się taka ilość trujących gazów, że ptaki nie mogą nad nim przelatywać, ponieważ zginęłyby w wyniku zatrucia przed dotarciem do przeciwległego brzegu.
Morze Martwe w czasach nowożytnych zaczęto badać po raz pierwszy w roku 1848. Dokonała tego ekspedycja pod wodzą amerykańskiego geologa W.F. Lyncha. Ze swojego statku badawczego wyładował na brzeg dwie metalowe łodzie i umieścił je na dwóch dużych wózkach. Kilka miesięcy później jego ekspedycja dotarła z pomocą długiej karawany koni nad Morze Martwe. Lynch stwierdził, że podania mówiące, iż człowiek nie tonie w jego wodach, są zgodne z prawdą. Ekspedycja zbadała jezioro odnotowując jego niezwykłą głębokość oraz jego płytszą część w postaci „jęzora" położoną w południowej części. Uważa się, że jest to teren, na którym leżała Dolina Siddim i pięć biblijnych miast. W południowej części jeziora można dostrzec pod jego powierzchnią lasy pokryte solnym nalotem.
Dolina Siddim
Sodoma Gomora
Standardowa teoria zniszczenia Sodomy i Gomory, jak ją przedstawia na przykład Wie Bibie As History {Biblia jako zapis historii) Wernera Kellera29, głosi, że miasta w Dolinie Siddim uległy zniszczeniu podczas ruchu płyt lądowych, który sprawił, że Wielka Dolina Szczelinowa, której częścią jest Morze Martwe, została uniesiona, zaś jej południowa część osunęła się. W czasie potężnego trzęsienia ziemi wystąpiły prawdopodobnie eksplozje, z głębi ziemi wydobywały się gazy i na całą okolicę spadł deszcz siarki. Doszło do tego, jak sądzi Keller, najprawdopodobniej około 2000 roku p.n.e., w czasach Abrahama i Lota, jednak geolodzy datują to wydarzenie na wiele tysięcy lat wcześniej. Keller pisze:
Dolina Jordanu jest jedynie częścią olbrzymiego pęknięcia w skorupie ziemskiej. Przebieg tego pęknięcia został dokładnie prześledzony. Zaczyna się ono daleko na północy, setki mil od granic Palestyny, u stóp gór Tau-
rus w Azji Mniejszej. Na południu biegnie ono od południowych wybrzeży Morza Martwego poprzez Wadi al-Araba do Zatoki Akaba i kończy się daleko za Morzem Czerwonym w Afryce. W wielu punktach tej olbrzymiej depresji widać ślady aktywności wulkanicznej. W Górach Galilejskich położonych na wyżynach Transjordanii, na nabrzeżach rzeki Jabbok (dopływ Jordanu) oraz w Zatoce Akaba występują czarny bazalt i lawa...
Osunięcie uwolniło uśpione siły wulkaniczne położone głęboko wzdłuż całej linii pęknięcia. W górnej partii doliny Jordanu w pobliżu Bashanu wciąż piętrzą się kratery wygasłych wulkanów, a powierzchnię pokrywają ogromne obszary lawy i grube warstwy bazaltu ułożone na wapiennym podłożu. Od niepamiętnych czasów obszary wokół tej depresji
doświadczały trzęsień ziemi. Istnieją liczne dowody ich częstego występowania, również w Biblii znajdujemy zapisy na ten temat...
Czyżby Sodoma i Gomora zatonęły, kiedy część podstawy tej olbrzymiej szczeliny zapadła się jeszcze głębiej przy wtórze trzęsień ziemi i erupcji wulkanów? Jeśli chodzi o słupy soli, Keller powiada:
Jerycho
"Jordan
Na zachód od południowego wybrzeża i w kierunku biblijnej krainy „Ziemi Południa", Nagrebu, z północy na południe rozciąga się łańcuch wzgórz o wysokości około 150 stóp [45 m] i długości 10 mil [16 km]. Ich stoki mienią się i skrzą w promieniach słońca jak diamenty. To bardzo dziwne zjawisko i jest skutkiem tego, że ten maleńki łańcuch wzgórz jest zbudowany głównie z czystej soli kamiennej. Arabowie nazywają go Jebel Usdum. Nazwa ta wywodzi się ze starożytności i nawiązuje do słowa „Sodoma". Wiele bloków skalnych uległo zniszczeniu w wyniku działania wody i roztrzaskało się u stóp wzgórz. Mają one bardzo dziwne kształty, niektóre z nich stoją pionowo i wyglądają jak pomniki. Z łatwością można sobie wyobrazić, jak nagle ożywają.
Te dziwne solne posągi przywodzą nam na myśl biblijny opis żony Lota, która została zamieniona w słup soli... Wszystko, co się znajdzie w sąsiedztwie Słonego Morza, nawet jeszcze dziś zostaje szybko pokryte skorupą soli.
Jerycho
Keller osobiście przyznaje, że teoria opisująca kataklizm, który posłał Dolinę Siddim na dno Morza Martwego budzi pewne wątpliwości, jako że musiał on się wydarzyć kilkaset tysięcy a nawet milionów lat temu - tak przynajmniej twierdzi większość geologów. Keller pisze:
Musimy pamiętać, że nie ma wątpliwości co do tego, że szczelina jordańska została uformowana przed rokiem 4000 p.n.e. W rzeczywistości, zgodnie z ostatnio uzyskanymi danymi, jej pochodzenie datuje się na oligocen, czyli trzecią, najstarszą epokę trzeciorzędu, a zatem winniśmy operować nie tysiącami, lecz milionami lat. Udowodniono, że okres gwałtownej aktywności wulkanicznej związanej ze szczeliną jordańska wystąpił właśnie po tym okresie, lecz nawet w takim przypadku nie dochodzimy dalej niż do plejstocenu, którego koniec jest datowany na około dziesięć tysięcy lat temu. Jest oczywiste, że nie zbliża nas to w żadnym stopniu do trzeciego, a jeszcze bardziej drugiego tysiąclecia przed naszą erą, czyli okresu, w którym zgodnie z tradycją umieszcza się patriarchów.
Krótko mówiąc Keller twierdzi, że jeśli Sodomę i Gomorę zniszczyła katastrofa geologiczna, musiało do niej
44 • NEXUS
STYCZEŃ-LUTY 2001
Lewis utrzymuje, że gdyby
słupy soli znajdujące się na
końcu Morza Martwego były
ze zwykłej soli, już dawno by
zniknęły w wyniku działania
■ ■ . . .-.■.. . . ■ .
deszczów, tymczasem słupy te
są zbudowane ze specjalnej,
utwardzonej soli, którą można
wytworzyć jedynie w wyniku
reakcji jądrowych, takich jakie
zachodzą podczas eksplozji
jądrowej.
dojść miliony lat temu - tak przynajmniej twierdzą geolodzy. Keller pisze, że geolodzy nie odnaleźli żadnych śladów niedawnej katastrofy u południowego krańca Morza Martwego, to znaczy takiej, która miałaby miejsce w ciągu ostatnich 10000 lat. Pisze on:
Ponadto dokładnie na południe od półwyspu Lisan, gdzie podobno uległy zagładzie Sodoma i Gomora, kończą się ślady dawnej aktywności wulkanicznej. Krótko mówiąc, nie ma żadnych dowodów geologicznych na to, że w tym rejonie miała niedawno miejsce katastrofa geologiczna, która zmiotła z powierzchni ziemi miasta i której towarzyszyły objawy gwałtownej aktywności wulkanicznej.
Mamy więc problem: Morze Martwe mogło doświadczyć kataklizmu, który stał się źródłem historii zawartej w Starym Testamencie, jednak konserwatywni, uniformis-tyczni geolodzy utrzymują, że tego rodzaju zmiany w skorupie ziemskiej musiały wystąpić na długo przedtem, zanim zaistniały jakiekolwiek oznaki zbiorowej pamięci tego rodzaju wydarzeń.
i ■.
Pod koniec roku 1999 brytyjski znawca Biblii, Michael Sanders, i międzynarodowy zespół badawczy zaproponowali nową teorię. Zespół po wielotygodniowych obfitujących w niebezpieczne sytuacje nurkowaniach w miniaturowej łodzi podwodnej odkrył na dnie morza coś, co wydaje się być szczątkami pokrytych solą pozostałości po starożytnych osadach. Zespołowi telewizyjnemu z Kanału 4 stacji telewizyjnej BBC, który kręcił film dokumentalny o pracach zespołu, Sanders powiedział:
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że te kopce pokrywają ceglane konstrukcje i należą do jednego z zaginionych miast położonych na równinach, może nawet Sodomy lub Gomory, jednak przed wydaniem ostatecznej decyzji będę musiał zbadać dowody. Historie zawarte w Biblii były przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie, zanim zostały spisane, i wygląda na to, że ta jest prawdopodobna.
Sandersowi udało się dotrzeć do mapy z około 1650 roku, która utwierdziła go w przekonaniu, że oba miasta mogły leżeć prędzej pod północną częścią basenu, niż w pobliżu południowego brzegu Morza Martwego. Udało mu się namówić Richarda Slatera, amerykańskiego geologa i eksperta w dziedzinie głębokiego nurkowania, do tego, aby zabrał go w głębiny Mor-za Martwego miniaturową dwuosobową łodzią podwodną, która była używana podczas poszukiwania wraku oceanicznego liniowca Lim-tania. Lokalizacja Sodomy i Gomory w głębokiej, północnej części Morza Martwego podana przez Sandersa jeszcze bardziej nie zgadza się z historią i geologią niż teoria Kellera, która głosi, że oba miasta znajdowały się w pobliżu jego płytkiego, południowego krańca.
Wracamy więc do popularnej teorii głoszącej, że miasta te nie uległy zagładzie w rezultacie kataklizmu geologicznego, lecz w wyniku apokalipsy o charakterze technologicznym będącej dziełem rąk ludzkich (lub pozaziemskich). Czyżby Sodoma i Gomora zostały zaatakowane bronią atomową, tak jak to miało miejsce w przypadku Hiroszimy i Nagasaki?
■ Badacz i autor książki Footprints on the Sands of Time*0 (Siady na piaskach czasu) L.M. Lewis twierdzi, że zarówno Sodoma, jak i Gomora zostały zniszczone przez broń jądrową, i że solne słupy oraz wysoka zawartość soli w otoczeniu Morza Martwego są dowodami wybuchu nuklearnego. W swojej książce pisze:
W trakcie odbudowy Hiroszimy odkryto, że smugi zasolonej gleby zostały zmienione na poziomie atomowym w substancję przypominającą zeszkloną krzemionkę z wtrętami wykrystalizowanej soli. Wycinano małe bloki tej substancji i sprzedawano turystom w charakterze pamiątki przypominającej o mieście... i atomowej katastrofie.
Nawet gdyby jeszcze potężniejsza eksplozja nie pozostawiła kamienia na kamieniu i całe miasto wyparowało, to i tak ślady tego, co się stało, pozostałyby w opowieściach ludzi żyjących poza obszarem dotkniętym eksplozją. W niektórych miejscach pozostałyby z pewnością znaczne różnice w glebie lub zmiany o charakterze atomowym w możliwych do zauważenia obiektach.
Lewis utrzymuje, że gdyby słupy soli znajdujące się na końcu Morza Martwego były ze zwykłej soli, już dawno by
zniknęły w wyniku działania deszczów, tymczasem słupy te są zbudowane ze specjalnej, utwardzonej soli, którą można wytworzyć jedynie w wyniku reakcji jądrowych, takich jakie zachodzą podczas eksplozji jądrowej.
Słupy rzeczywiście przetrwały długi okres czasu. Nie tylko istniały w czasach starożytnych, ale stoją tam do dzisiaj. Lewis cytuje słowa historyka Józefa Flawiusza, który w swoim dziele Dawne dzieje Izraela pisze:
...lecz żona Lota, odwracając się mimo zakazu Boga bez przerwy do tyłu, by spojrzeć na miasto, od którego się oddalała, została zamieniona w słup soli. Widziałem go i stoi on tam do dzisiaj.
I dalej Lewis komentuje to następująco:
Należy tu podkreślić, że Józef Flawiusz żył w okresie od 37 do około 100 roku n.e. Jak już zostało powiedziane, Sodoma została unicestwiona w roku 1898 p.n.e. Czy nie jest zadziwiające, że Józef Flawiusz ogląda ludzki „słup soli" po niemalże 2 000 lat!? Gdyby był on zbudowany ze zwykłej soli, rozpuściłby się już pod wpływem pierwszych deszczy.
Być może w toku dziejów powstało wiele słupów soli, lecz Lewis sądzi, że istnieją przesłanki wskazujące na eksplozję jądrową jako przyczynę powstania tego właśnie słupa:
Zmiany na poziomie atomowym, które zaszły w gruncie, gdzie stała żona Lota, i te, które występują na wybrzeżu Hiroszimy, zdradzają uderzające podobieństwo, któremu nie sposób zaprzeczyć! W obu przypadkach doszło do nagłej przemiany atomowej, którą mogła spowodować jedynie nagła reakcji rozszczepienia jądra atomowego. Jeśli jakieś rzeczy wykazują podobieństwo pod jednym względem, winny także wykazywać je pod innym. Oznacza to, że w sytuacji,
STYCZEŃ-LUTY 2001
NEXUS • 45
kiedy Hiroszima została zniszczona w wyniku eksplozji atomowej, podobnej zagładzie uległa również Sodoma, zaś żona Lota została zmieniona na poziomie atomowym. Jeśli zawierzymy Józefowi Flawiuszowi, wówczas nie pozostanie nam nic innego jak tylko uznać, że Sodoma została zniszczona w wyniku reakcji rozszczepienia jądra atomowego.
Historia o Sodomie i Gomorze jest zastanawiająca nie tylko ze względu na ich zagładę, ale również z uwagi na związane z nią postacie, takie jak anioł, który uprzedza Lota o konieczności opuszczenia skazanego na zagładę miasta. Czy Lot został ostrzeżony, że miasta zostaną zniszczone przez istoty pozaziemskie lub ludzi posiadających zaawansowaną technologicznie broń? Lot został poinformowany, że ma zabrać z miasta rodzinę, lecz żona jego obejrzała się za siebie i oślepił ją błysk wybuchu atomowego i może jej ciało doznało również zmian na poziomie atomowym.
U południowego krańca Morza Martwego usytuowane są obecnie nowoczesne zakłady chemiczne, których wygląd przypomina bazę obcych istot. Ku niebu wznoszą się tam dziwne wieże. Dziwaczne budynki z kopułami i iglicami świecą różnokolorowymi światłami i odnosi się wrażenie, że za chwilę pojawią się latające spodki. Są to Zakłady Chemiczne Morza Martwego. W dzień wyglądają jak rafineria ropy naftowej lub coś w tym rodzaju, a w nocy ich światła przydają im nieziemskiego wyglądu. Mówi się, że te olbrzymie zakłady chemiczne posiadają niewyczer-palne zapasy cennych minerałów, włącznie z radioaktywnymi solami, które są w nich przetwarzane. Czyżby niektóre z tych minerałów pochodziły ze starożytnej eksplozji atomowej?
ATOMOWA WOJNA W STAROŻYTNYCH INDIACH
Poniższe wersety pochodzą z Mahabharaty (napisanej w starożytnym języku drawidyjskim31 a następnie przetłumaczonej na sanskryt) i opisują straszliwe wojny prowadzone w odległych czasach w stosunku do tych, w których żył ich autor.
Ruiny świątyni Parshaspur w pobliżu Śrinagaru w Kaszmirze
46 • NEXUS
Różne znaki ukazały się pośród bogów: wiatry wiały, meteory spadały tysiącami, grzmoty przetaczały się po niebie.
I zobaczył on tam koło z obrzeżem tak ostrym jak brzytwa obracające się wokół somy... Potem, zabierając somę, złamał wirującą machinę...
Drona wezwał Ardżunę i rzekł: „Przyjmij ode mnie tę nie do odparcia broń o nazwie Brahmasira. Musisz przyrzec,
że nigdy nie użyjesz jej przeciwko nieprzyjacielowi rodzaju ludzkiego, ponieważ mogłoby to zniszczyć świat. Jeśli jakiś nieprzyjaciel, nie będący człowiekiem, zaatakuje cię, możesz użyć tej broni w bitwie przeciwko niemu... Nikt oprócz ciebie nie zasługuje na posiadanie tej niebiańskiej broni, którą ci daję".
To ostatnie stwierdzenie jest bardzo dziwne. Jacyż to inni wrogowie poza ludźmi mogli wówczas istnieć? Czyżby była tu mowa o wojnie międzyplanetarnej?
Będę walczył z tobą bronią niebiańską, którą dał mi Drona. Potem cisnął płonącą bronią...
W końcu doszło do ciosów i sięgając po swe maczugi uderzyli na siebie... i upadli jak upadające słońca.
Te olbrzymie zwierzęta, jak góry trafione maczugą przez Bhimę padają z rozbitymi głowami, padają na ziemię jak klify obluźnione przez grzmot.
Bhima wziął go za rękę i wyciągnął na otwartą przestrzeń, gdzie zaczęli walczyć jak dwa oszalałe z gniewu słonie. Kurz, który podnieśli walcząc, przypominał dym unoszący się nad płonącym lasem i pokrył on ich ciała tak, że wyglądali jak chwiejące się skały w otoczce oparu.
Ardżuna i Kriszna jeździli rydwanami w tę i z powrotem po obu stronach lasu i zaganiali stworzenia, które starały się uciec. Tysiące zwierząt uległo spaleniu, stawy i jeziora zaczynały wrzeć... Płomienie sięgały nawet nieba. Indra nie tracąc czasu posłał po Khandavę i pokrył niebo masą chmur;
deszcz opadł w dół, lecz w połowie drogi wyparował pod wpływem strasznego gorąca.
Z wielu zapisów historycznych wynika, że hinduska kultura istnieje już od dziesiątków tysięcy lat. Mimo to aż do roku 1920 wszyscy „eksperci" byli zgodni co do tego, że początków hinduskiej cywilizacji należy szukać w czasach odległych o kilkaset lat od wyprawy Aleksandra Wielkiego na subkonlynent indyjski, którą podjął on w roku 327 p.n.e. Pogląd ten był popularny do czasu odkrycia i odkopania takich miast jak Harappa, Mohendżo-Daro (Kopiec Śmierci), Kot Didżi, Kalibangan i Lothal. To ostatnie, kiedyś miasto portowe, leży obecnie oddalone wiele mil od morza w stanie Gudzarat w zachodnich Indiach. Odkryto je dopiero pod koniec XX wieku.32 Znaleziska te zmusiły archeologów do przesunięcia w czasie początków cywilizacji hinduskiej o tysiące lat - zgodnie z tym, co przez cały czas twierdzili sami Hindusi.
Największą zagadkę dla współczesnych badaczy stanowi to, że te miasta stały na wysokim stopniu rozwoju. Każde z nich podzielone było na regularne kwartały, zaś ulice przecinały się pod kątem prostym, co zmusza archeologów do przyznania, że te miasta musiały być zaplanowane przed ich wybudowaniem i stanowią oczywisty przykład dawnego planowania miast. Jeszcze bardziej niesamowite jest to, że system ścieków w całym mieście był bardzo wyszukany i znacznie bardziej zaawansowany niż te, które znajdowano w Pakistanie, Indiach i w wielu współczesnych azjatyckich krajach. Kanały ściekowe były przykryte i większość domów posiadała toalety, a co jeszcze ważniejsze, system ścieków i wody pitnej były bardzo dobrze od siebie odseparowane.33,34,35
Ta wysoko rozwinięta kultura miała swoje własne pismo, którego nie udało się dotąd odczytać. Ludzie używali osobistych glinianych pieczęci w rodzaju tych, jakich używają obecnie Chińczycy do uwierzytelniania listów i dokumentów. Niektóre z odnalezionych pieczęci zawierają sylwetki zwierząt dziś już nieznanych, między innymi wymarłego byka bramińskiego.
STYCZEŃ-LUTY 2001
MOHENJO-DARO
Mapa cytadeli w Mohendżo-Daro w dolinie Indusu
Archeolodzy nie mają pojęcia, kim byli budowniczowie tych miast, a ich próby ustalenia wieku ruin, które określają mianem „cywilizacji doliny Indusu" lub „Harappy", pozwoliły określić go na około 2500 lat p.n.e. i więcej, lecz promieniowanie powstałe w wyniku prowadzonych tu wojen mogło zniekształcić te wyniki.
Opisane w Mahabharacie i Ramayanie Imperium Ramy istniało prawdopodobnie równolegle do wielkich kultur Atlantów i Ozyrysów na Zachodzie.
Znana z opisu Platona i zapisów pochodzących ze starożytnego Egiptu cywilizacja Atlantydów istniała najprawdopodobniej gdzieś pośrodku Atlantyku i miała charakter patriarchalny oraz technologiczny.
THE CITADEL
Zgodnie z doktryną ezoteryczną oraz dowodami archeologicznymi cywilizacja Ozyrysów istniała w basenie Morza Śródziemnego i zachodniej Afryce i jest powszechnie znana pod nazwą przeddynastycznego Egiptu. Uległa zatopieniu, kiedy Atlantyda pogrążyła się w wodzie i rejon śródziemnomorski zaczął wypełniać się wodą.
WlfrkJ
i
r;r\K
Według nauk tradycji ezoterycznej Imperium Ramy istniało w tym samym czasie i zniknęło w ciągu tysiąca lat po zagładzie Atlantydy.
v
Jak już wspomniałem, starohinduskie utwory epickie opisują cały szereg okropnych wojen, być może prowadzonych między starożytnymi Indiami i Atlantydą lub kimś trzecim z rejonu pustyni Gobi w zachodnich Chinach. Mahabharata i Drona Parva opisują wojnę i zastosowane w niej bronie: wielkie ogniste kule, które są w stanie zniszczyć całe miasto, „Spojrzenie Kapilii", które było w stanie spalić na popiół w ciągu sekundy 50 000 ludzi, oraz latające włócznie zdolne do zrujnowania w całości „umocnionych fortami miast".
Imperium Ramy zostało założone przez Nagów, którzy przybyli z Birmy, a jeszcze wcześniej z „ziemi ojczystej na wschodzie", jak oświadczono pułkownikowi Jamesowi Churchwardowi. Po osiedleniu się na Wyżynie Dekańskiej w północnych Indiach zbudowali stolicę, którą nazwali Dekkan. Obecnie w jej miejscu rozciąga się miasto Na-gpur,
Imperium Nagów poszerzyło swoje granice obejmując nimi całe północne Indie wraz z miastami Harappa, Mohendżo-Daro i Kot Didżi (obecnie w Pakistanie), Lothal, Kalibangan, Mathura, a być może także Benares, Ajodhia i Pataliputra.
Miasta pozostawały pod zarządem „Wielkich Nauczycieli" lub „Mistrzów", którzy stanowili opiekuńczą arystokrację cywilizacji Rama. Obecnie obdarza się ich mianem
„królów-kapłanów" cywilizacji z doliny Indusu. Udało się odnaleźć kilka pomników tych tak zwanych bogów. W rzeczywistości byli to ludzie obdarzeni mentalnymi i psychicznymi zdolnościami, które zdają się być niewiarygodne dla większości współczesnych ludzi. Wojna wybuchła w czasie, kiedy zarówno Imperium Ramy, jak i Atlantyda znajdowały się u szczytu rozkwitu, i jej przypuszczalną przyczyną była chęć Atlantydy podporządkowania sobie Imperium Ramy.
•d-^-^x
Według nauk Towarzystwa Lemuryjskiego społeczeństwo zamieszkujące Mu (Lemuria poprzedzała inne cywilizacje) podzieliło się na dwie przeciwstawne frakcje, z których jedna ceniła sobie rzeczy praktyczne, materialne, a druga - sprawy duchowe. Wykształcona elita Mu przystała w mniej więcej równych częściach do obu frakcji i zachęcała członków innych grup do emigrowania na niezamieszkałe lądy. Ci, którzy cenili sobie rzeczy materialne, emigrowali na Wyspę Posejdona (Atlantydę), zaś ci, którzy przedkładali wartości duchowe nad materialne, kierowali się ku Indiom. Atlanci, patriarchalna cywilizacja o szczególnie materialis-tycznej, technologicznie zorientowanej kulturze, uważali siebie za „Panów Świata" i w końcu wysłali do Indii dobrze wyposażoną armię w celu podporządkowania sobie Imperium Ramy.
Jeden z opisów bitwy propagowany przez Towarzystwo Lemuryjskie opowiada, jak królowie-kapłani Imperium Ramy pokonali Atlantów. Wyposażeni w niezwykłą siłę i „fantastyczny arsenał broni" Atlanci wylądowali swoimi vailixiami36 pod jednym z miast Ramy, ustawili swoje wojska w szyku i wysłali rządzącemu w tym mieście królowi-kapłanowi żądanie natychmiastowego poddania się. Kapłan-król wysłał dowódcy Atlantów następującą odpowiedź:
My, mieszkańcy Indii, nie szukamy zwady z wami, Atlantami. Prosimy jedynie, aby wolno nam było żyć w sposób, jaki nam odpowiada.
Atlantydzki dowódca traktując to umiarkowane żądanie władcy jako dowód słabości swojego przeciwnika i zapowiedź łatwego zwycięstwa, zwłaszcza że Imperium Ramy nie posiadało technologii wojennej ani agresywności Atlantów, wysłał następne żądanie:
Nie zniszczymy waszego kraju potężną bronią będącą w naszym posiadaniu, pod warunkiem że zapłacicie odpowiedni okup i podporządkujecie się władzom Atlantydy.
STYCZEŃ-LUTY 2001
NEXUS • 47
się to niewiarygodne, archeolodzy w Indiach i Pakistanie na to, że pewne miasta zostały zniszczone w wyniku
I
Król-kapłan miasta ponownie pokornie odpisał dowódcy Atlantów starając się uniknąć wojny:
My, mieszkańcy Indii, nie wierzymy w wojny i spory. Naszym ideałem jest pokój. Nie jest również naszym zamiarem zniszczenie ciebie, panie, lub twoich żołnierzy, którzy są jedynie wykonawcami rozkazów. Jeśli jednak będziesz trwał, panie, przy swoim zamiarze zaatakowania nas z chęci dokonania podboju, nie pozostawisz nam innej możliwości poza zniszczeniem ciebie, panie, i wszystkich twoich zastępców. Odejdźcie i zostawcie nas w spokoju.
-*!•
Aroganccy Atlantydzi nie wierzyli, że Hindusi posiadają wystarczającą do przeciwstawienia się im moc, przynajmniej jeśli chodzi o środki techniczne. O świcie armia Atlantów rozpoczęła marsz na miasto. Król-kapłan z wysoko położonego punktu obserwacyjnego ze smutkiem obserwował ich pochód. Potem wzniósł ku niebu swoje ramiona i stosując szczególną technikę mentalną spowodował, że wódz i jego wyżsi zastępcy podli martwi w swoich pojazdach, prawdopodobnie w wyniku ataku serca. Wybuchła panika i przestraszeni żołnierze Atlantów zbiegli do oczekujących na nich vailixi i przerażeni wrócili na Atlantydę. W zaatakowanym mieście Ramy nikt nie zginął.
Podczas gdy opis ten może być jedynie wymyślną fantazją, teksty hinduskie zawierają opis dalszego biegu zdarzeń, które nie były już tak pomyślne dla Imperium Ramy. Rozwścieczeni tą upokarzającą porażką Atlanci zastosowali najpotężniejszą, najbardziej destrukcyjną broń - niewykluczone że była to broń atomowa!
Oto, jak to opisuje Mahabharta:
...[był to] pojedynczy pocisk Uzbrojony w całą moc wszechświata. Oślepiająco jasna kolumna dymu i ognia, Tak jasna jak dziesięć tysięcy słońc, Wzniosła się w całej okazałości...
...była to broń nieznana, Żelazny piorun, Gigantyczny posłaniec śmierci, Który obrócił całą rasę Wariśiów i Andźaków w proch.
...Ciała przezeń zabitych były tak spalone,
Że nie można było ich zidentyfikować.
Wypadły im włosy i paznokcie;
Naczynia gliniane rozsypały się bez widocznej przyczyny,
Zaś ptaki zbielały.
Po kilku godzinach cała żywność została skażona... ...aby uciec od skutku tego ognia Żołnierze rzucali się do strumieni, Aby obmyć swoje ciała i ekwipunek.37
Z punktu widzenia, z którego zazwyczaj spoglądamy na historię starożytną, wojna atomowa w czasach od nas odległych o około 10000 lat wydaje się absolutnie niewiarygodna. Tym niemniej o czym innym może opowiadać Mahabharatal Może to tylko poetycka wersja opisu jaskiniowców mordujących się maczugami, w końcu w takim
duchu przedstawiano nam zawsze odległe czasy. Do momentu zbombardowania Hiroszimy i Nagasaki współczesny człowiek nie potrafił wyobrazić sobie broni tak strasznej i niszczącej, jak opisana w starożytnych tekstach hinduskich. A jednak te eposy opisują dokładnie wynik eksplozji atomowej. Radioaktywne zatrucie powoduje wypadanie włosów i paznokci. Zanurzenie się w wodzie daje pewną ulgę, aczkolwiek nie leczy.
Co warte podkreślenia szef Projektu Manhattan, dr J. Robert Oppenheimer, znał starożytną sanskrycką literaturę. W czasie wywiadu przeprowadzonego po obejrzeniu pierwszego testu atomowego przytoczył słowa zaczerpnięte z Bhagavad Gita:
„Teraz stałem się śmiercią, burzycielem światów". Sądzę że wszyscy mieliśmy takie odczucie.
Kiedy siedem lat po teście atomowym w Alamogordo zapytano go podczas odczytu na Uniwersytecie w Rochester, czy był to pierwszy wybuch bomby atomowej, jakiego kiedykolwiek dokonano, odrzekł: „Jeśli chodzi o historię
nowożytną, na pewno tak".38
ZMIERZCH WIELKICH CYWILIZACJI
Chociaż wydaje się to niewiarygodne, archeolodzy znaleźli w Indiach i Pakistanie dowody na to, że pewne miasta zostały zniszczone w wyniku eksplozji atomowych. Kiedy w Harappie i Mo-hendżo-Daro dokopano się do poziomu ulic, odkryto szkielety rozrzucone po całym mieście; wiele z nich trzymało się za ręce, jak gdyby ludzie ci żegnali się na ulicy, i w tym właśnie momencie dosięgło ich złe fatum. Ludzie po prostu leżeli nie pogrzebani na ulicach miasta. Ich szkielety liczą sobie tysiące lat, nawet jeśli ich wiek jest określany tradycyjnymi, standardowymi metodami. Cóż mogło być tego przyczyną? Dlaczego ciała tych ludzi nie zgniły lub nie zostały zjedzone przez dzikie zwierzęta? Co więcej, brak jest fizycznych znamion śmierci zadanej gwałtem.
Szkielety te należą do najbardziej radioaktywnych, jakie kiedykolwiek znaleziono, łącznie z tymi z Nagasaki i Hiroszimy. Radzieccy archeolodzy znaleźli nawet szkielet, którego poziom radioaktywności był pięćdziesiąt razy większy od normalnego.39
Rosyjski archeolog Aleksander Gorbowski wspomina w swojej książce Zagadki historii starożytnej {Zagadki drewniejszej istorii)*0 o dużej radioaktywności szkieletów. Co więcej, w Mohendżo-Daro znaleziono tysiące nadtopionych bryłek, które ochrzczono mianem „czarnych kamyków". Wydaje się, że są to szczątki glinianych naczyń, które roztopiły się pod wpływem wysokiej temperatury.
Odkryto i inne miasta w północnych Indiach, w których znaleziono ślady potężnych eksplozji. Wygląda na to, że jedno z nich, położone pomiędzy Gangesem i górami Rajmahal, zostało poddane działaniu wysokich temperatur. Olbrzymie połacie ścian i fundamentów tego starożytnego miasta są stopione razem, dosłownie zeszklone! Ponieważ ani w Mohendżo-Daro, ani w pozostałych miastach nie ma żadnych śladów aktywności wulkanicznej, jedynym wytłumaczeniem pochodzenia wysokich temperatur zdolnych do stopienia glinianych naczyń jest wybuch atomowy lub działanie jakiejś innej potężnej broni.41,42,43
48 • NEXUS
STYCZEŃ-LUTY 2001
Miasta te zostały kompletnie zmiecione z powierzchni ziemi.
Jeśli potraktujemy historie rozpowszechniane przez Towarzystwo Lemuryjskie jako fakty, wówczas będziemy musieli przyjąć, że Alantci nie chcieli już marnować więcej czasu na targi z królami-kapłanami Ramy i doświadczać skutków ich mentalnych sztuczek. Kierując się uczuciem zemsty całkowicie zniszczyli Imperium Ramy nie pozostawiając nikogo, kto mógłby zapłacić im daninę. Tereny wokół Harappy i Mohendżo-Daro także zostały wyludnione w dawnych czasach, aczkolwiek mieszkająca obecnie w tym rejonie ludność trudni się tam na niewielką skalę rolnictwem.
W literaturze ezoterycznej mówi się, że w tym samym czasie lub niewiele później Atlanci usiłowali podporządkować sobie kolejną cywilizację. Mieszkała ona na terenie obecnej pustyni Gobi, która była w tamtych czasach żyzną krainą. Stosując bronie emitujące tak zwane fale skalarne i strzelając poprzez środek Ziemi zniszczyli nie tylko swoich przeciwników, ale prawdopodobne również siebie!
Istnieje oczywiście wiele przypuszczeń na temat tej odległej historii. Być może nigdy nie dowiemy się kompletnej prawdy, tym niemniej starożytne teksty stanowią dobry początek prowadzący do jej poznania.
Według Platona Atlantów dopadło ich przeznaczenie w postaci zapadnięcia się ich lądu w głębinach oceanu, którego powodem był potężny kataklizm, który nastąpił niedługo po wojnie z Imperium Ramy - przynajmniej ja tak sądzę.
W wyniku tej niezwykłej wojny, która zniszczyła Imperium Ramy, ucierpiał także Kaszmir. Ruiny świątyni zwanej Parshaspur znajdują się tuż obok Sringaru. Przedstawiają one sobą obraz kompletnego zniszczenia. Olbrzymie bloki skalne porozrzucane po całym terenie nasuwają myśl o wybuchu anihilacyjnym.44 Czyżby Parshaspur został zniszczony przy pomocy tej samej niesamowitej broni w czasie jednej z bitw opisanych w Mahabharacie?
Kolejnym śladem starożytnych wojen nuklearnych, które dotknęły Indie, jest gigantyczny krater Lonar w pobliżu Bombaju. Ta licząca sobie co najmniej 50000 lat prawie okrągła niecka o średnicy 2154 metrów położona 400 kilometrów na północny wschód od Bombaju może być również wynikiem starożytnych wojen nuklearnych. Nie znaleziono tam jakichkolwiek śladów materii meteorytowej i jest to jedyny na świecie „zderzeniowy" krater w bazalcie. W miejscu krateru widać wyraźnie wpływ potężnego wstrząsu (ciśnienie musiało przekraczać 600 000 atmosfer) oraz olbrzymich temperatur (wskazują na to kulki zeszklonego bazaltu).
Ortodoksyjna nauka nie może, oczywiście, uznać możliwości powstania takich kraterów w wyniku wybuchu nuklearnego, mimo braku materiału pochodzącego z meteorytów lub podobnych dowodów. Skoro tak młode w skali geologicznej kratery, jak Lonar, są pochodzenia meteorytowego, to czemu tak duże meteoryty nie spadają na Ziemię obecnie? Atmosfera ziemska prawdopodobnie niewiele różniła się 50000 lat temu od obecnej, a zatem nie można wysuwać hipotezy głoszącej, że rzadsze w dawnych czasach powietrze umożliwiało upadek w całości meteorytów olbrzymich rozmiarów, które w przypadku gęstszej atmosfery ulegałyby znacznemu zmniejszeniu w wyniku tarcia i utleniania. Amerykański ekspert w dziedzinie programów kosmicznych, Pat Frank, opracował teorię głoszącą, że niektóre z olbrzymich kraterów istniejących na Ziemi mogą być bliznami pochodzącymi ze starożytnych eksplozji nuklearnych.45
STYCZEŃ-LUTY 2001
Echa starożytnych wojen atomowych toczonych w południowej Azji odzywają się do dziś w postaci ciągłych zatargów toczonych między Indiami i Pakistanem. Współczesne Indie są dumne ze swoich atomówek i porównują je do „Strzał Ramy". Podobnie ma się sprawa z Pakistanem, który miałby ochotę zastosować swoje maho-metańskie bomby atomowe przeciwko Indiom, Jak na ironię Kaszmir, który był prawdopodobnie terenem dawnych wojen atomowych, jest w tym konflikcie kością niezgody. Czyżby w Pakistanie i Indiach miała się powtórzyć historia?
Zawsze istnieje możliwość, że to wszystko już się kiedyś wydarzyło. Deja vu!M
O autorze:
David Hatcher Childress jest badaczem, wydawcą i autorem ponad 15 książek poświęconych zaginionym cywilizacjom i nauce, a także wolnej energii, antygrawitacji i UFO. Regularnie występuje na różnych konferencjach i jest poszukiwanym gościem w amerykańskich radiowych i telewizyjnych talk-showach.
Dwie z jego książek Extraterrestial Archaeology (Archeologia pozaziemska) i Lost Cities of Ancient Lemuria And the Pacyfic (Zaginione miasta Lemurii i wysp Pacyfiku) ukazały się w ostatnich miesiącach nakładem Wydawnictwa Amber.
Przełożył Jerzy FtorczykoWski
Przypisy:
Renę Noorbergen. Secrets of Lost Races (Tajemnice zagininych ras), Barnes & Noble Publishers, Nowy Jork, 1977.
Rysunki i inskrypcje naskalne pochodzące z czasów prehistorycznych. - Przyp. tłum.
Jim Brandon, Weird America (Dziwna Ameryka), E.P. Dutton, Nowy Jork, 1978.
Pajuci (angielska pisownia Piute) to jedno z dwóch znaczących plemion rodowitych mieszkańców Ameryki zamieszkujących tereny Wielkiego Basenu, a konkretnie plemię zamieszkujące na terenach wschodniego Oregonu, zachodniej Nevady i sąsiadujących z nimi terenów północno-wschodniej Kalifornii, zwane Północnymi Pajutami, oraz plemię zamieszkujące południowy Utah i Nevadc, północną Arizonę i sąsiednie tereny południowo-wschodniej Kalifornii, zwane Południowymi Pajutami. - Przyp. red.
Werner Keller, The Bibie As History (Biblia jako zapis historii), Hodder & Stougton, Londyn, 1956.
L.M. Lewis, Footprints on the Sands of Time (Siady na piaskach czasu), Signet Books, Nowy Jork, 1981.
Języki drawidyjskie to języki południowej części starożytnych Indii (języki indoeuropejskie wywodzą się z języków północnej części Indii). Do grupy tych języków należą używane współcześnie takie języki, jak telugu, tamilski, kannara, malajalam, tulu, belari, koraga, kolami, pardżi, gondi. kurukh i brahui. - Przyp. red.
Alistair Service, Lost Worlds (Zaginione światy), Arco Publishing, Nowy Jork, 1981.
Jak wyżej.
Peter Kolosimo, Timeless Earth (Bezczasowa Ziemia), University Press, Secaucus, New Jersey, 1974.
Reader's Digest, The Worlds Last Mysteries (Ostatnie tajemnice świata), Rider's Digest Association, Pleasantville, Nowy Jork, 1976.
Pojazdy latające Atlantów, odpowiedniki należących do Imperium Ramy wiman. - Przyp. red.
Charles Berlitz, Mysteries of Forgotten Worlds (Tajemnice zapomnianych światów), Doubleday, Nowy Jork, 1972.
Jak wyżej.
Jak wyżej.
Aleksander A. Gorbowski, Zagadki drewniejszej istorii - kniga gipotez (Zagadki historii starożytnej - księga hipotez), Izdatelstwo „Znanie", Moskwa, 1971, wydanie drugie.
Peter Kolosimo, Timeless...
Andrew Tomas, WeAre Not the First (Nie jesteśmy pien^si). Souvenir Press, Londyn, 1971.
Aleksander A. Gorbowski, Zagadki,..
David Hatcher Childress, Lost Cities ofChina, Central Asia & India (Zaginione miasta Chin, środkowej Azji i Indii), Adventures Unlimited Press, Stelle, Illinois, 1991.
Robin Collyns, Laserbeams From Star Cities (Wiązki laserowe z gwiezdnych miast), Sphere Books, Londyn, 1971.
NEXUS • 49