antropologiczną refleksją nad owym napięciem, które uwidacznia się pomiędzy światem anonimowego pankulturalizmu a potrzebą konkretnej przynależności do społeczności o lokalnym charakterze.
Wielu badaczy sądzi, że globalizacja i homogenizacja to dwa określenia tego samego w istocie procesu, procesu uniwersalnego, nieubłaganego, przed którym nie ma ucieczki. Każda próba przeciwstawienia mu się skazana jest na niepowodzenie. Antropologowie, nie negując, że globalizacja i homogenizacja są faktem, nie traktują obu jako zjawisk równorzędnych, a ponadto podkreślają, że mają one swoją drugą stronę w postaci poszukiwania nowej syntezy form kulturowych (Foster, 1991, s. 236). W tym kontekście pojawiły się próby opisu zjawiska „kreolizacji”, względnie „indygenizacji” kultury, które określane bywa także mianem „wynalezionej tradycji”. To, że coraz mniej mamy dziś kultur autentycznych, o zakreślonych granicach i szczycących się własną odrębnością, wcale nie musi znaczyć, że wszystkie one uległy nieuchronnej homogenizacji kulturalnej.
Współczesny świat dzieli się nadal na terytoria narodowe i wcale nie widać znaków, aby miało się to w wyobrażalnej przyszłości zmienić. To, co rozumie się pod pojęciem globalizacji, oznacza jednak, że procesy społeczne, ekonomiczne, kulturowe i demograficzne, z którymi mamy do czynienia w obrębie narodów, w coraz większym stopniu przekraczają tradycyjnie rozumiane granice narodowe i państwowe, identyfikowane dodatkowo z granicami odrębnych kultur. Rozumienie i badanie jakiejkolwiek kultury nie może się obecnie ograniczać do warunków lokalnych, gdyż będzie zawsze niepełne, a może być nawet fałszywe. Znamienity socjolog, Anthony Giddens, powiada, że mamy do czynienia z intensyfikacją relacji społecznych na skalę światową, dzięki której zjawiska regionalne, pozostające wprawdzie w realnym oddaleniu geograficznym, wiążą się ze sobą, mają swoje każdorazowe odpowiedniki w innej części globu (Giddens, 1990, s. 64). A zatem globalizacja znamionuje ponadnarodowy charakter procesów, w tym kulturowych. Różnica pomiędzy globalnością i transnarodowością polega jednak na tym, iż ta druga ma bardziej ograniczony zakres. Procesy globalne są niezależne od konkretnych terytoriów narodowych i odbywają się w przestrzeni ponadlokalnej, podczas gdy zjawiska ponadkulturowe są zakotwiczone w jakimś kontekście narodowym, ale go przekraczają (Hannerz, 1989). I tak, różnorakie korporacje ponadnarodowe operują wprawdzie w skali świata, ale ich rodowód i największa koncentracja znajdują się w jakimś określonym państwie. Stąd polityka poszczególnych krajów, w których rozszerza się zakres oddziaływania wpływów zewnętrznych (gospodarczych i innych), zmierza do tego, aby ponadkulturowość nie stała się także ponadpaństwowością. Globalizacja jest procesem bardziej abstrakcyjnym, mniej zinstytucjonalizowanym i nie odwołującym się intencjonalnie do konkretnych narodów, co widać, gdy wziąć pod uwagę rozwój technologiczny masowej komunikacji międzynarodowej,
158