— Będziesz mogła powiedzieć koleżankom, że słyszałaś Johna Travoltę — zaśmiała się Delia zasłuchana w Summer Dnys.
— O Jezu, Delia, z kim ty przyszłaś? — powitał nas rudy, wysoki facet z. akcentem z Dublina.
— To moja kuzynka, bądź dla niej miły. Sam.
— Co powiesz na pernod z. lemoniadą? — zapytał Sam wyciąg*, jąc butelkę po whisky wypełnioną jakimś płynem w kolorze mleka
— Kie piję — skłamałam. Oni wszyscy byli tacy starzy.
— Nic rób z. siebie durnia, bo wszyscy cię wyśmieją — szepnęła mi Delia do ucha.
Nadal pragnęłam, żeby Delia mnie lubiła.
Rozejrzałam się dookoła. Dziewczyna w skórzanej kurtce leżała na trawie na ciemnowłosym mężczyźnie. Całowali się l mruczeli Zawstydzona odwróciłam wzrok.
— Niech będzie — powiedziałam i wzięłam trunek. Przynajmniej nieźle smakował, Ale nie tak dobrze jak chipsy, popcorn i lody w ciemnym kinie.
Delia uśmiechnęła się do mnie, jakbym już należała do paczki
— Och, ona jest po prostu słodka — rzucił Sam przeciągle. Czuć mu było z. ust tytoniem.
Delia zapaliła papierosa i wolno wypuszczała dym. Wyglądała jak niebezpieczna, niegrzeczna dziewczynka. Ja leż zapaliłam papierosa. Przynajmniej będę mogła powiedzieć Trish i Cołette, że byłam na imprezie.
Weszliśmy do namiotu, w którym kilkoro ludzi .śpiewając wyrywało sobie sześciopak piwa. Było to strasznie krępujące, ale Dclii to nic przeszkadzało. Niczego się nic bała. Piła, paliła i nuciła He; ty. zejdź z mojej chmury. Znała słowa całej piosenki. Sam ciągle się o mnie ocierał i czułam się strasznie głupio. Czuć mu było z ust i rni.<; okropny nos, haczykowaty, żółty, jakby był zrobiony z kurzej łapki
Nagle wszedł facet z gębą wyglądającą na rozkwaszoną.
— Delia!
— Eatnon!
Podskoczyła do góry i podbiegła do niego. Złapał ją za ręki i zmyli się. Zostałam sama z Samem.
— Ale z niego brzydki ilet, nic? — wyraził się Sam o przyjacielu Dclii. — O Jezu, on ma gębę jak dupa słonia. Nie wiem, co Delia w nim widzi...
Ja też nic wiedziałam. To był dla mnie szok. Wyobrażałam sobie tliło paka Delii jako kogoś z mocno zarysowaną szczęką i w tweedo-wej marynarce. To było bardzo głupie z mojej strony, bo w tym wieku nie nosi się jeszcze twccdowych marynarek. Oni nosili dżinsowe komplety.
Fo godzinie poduowania się Samem, jego oddechem, papierosami i lemoniadą z peniodcm wyczołgałam się z namiotu. Na dworze było już zimno. Drżałam i potykałam się o śpiwory rozrzucone po całym polu. Dziewczyny j faceci wili się i pojękiwali. Myślałam, że umrę z. zimna.
Znalazłam Delię pod drzewem. Całowała się z facetem o gębie jak dupa słonia. Ocierała się o niego i wpychała swoje nogi między jego kolana. Byłam przerażona 1 rzuciłam się przed siebie w ciemne pole. Wmawiałam sobie, że żyjemy przecież W wolnym kraju i mogła robić to, CO się jej podobało. Ale na miłość buską! Nie mogłam lego znieść. Żeby Delia z nim! i to w ten sposób!
Biegałam długo po polu, nim zdecydowałam, co robić. W końcu mszyłam w stronę rzeki potykając się o wystające krzaki. Znalazłam swój rower. Cudem wręcz wyciągnęłam go na drogę i mszyłam do domu doci Cathcrine.
❖
Nad ranem para holenderskich turystów znalazła mnie przed cmentarzem Rivcrsidc. Siedziałam tam i płakałam nad moim nadgarstkiem. który był wygięty w niewłaściwą stronę.
Delia nic spała całą noc. Szukała mnie odchodząc od zmysłów.
— Dlaczego jej uciekłaś? — pytała mnie moja matka zakładając nogę na nogę. Siedziałyśmy na izbie przyjęć szpitala Świętego Michała. — I to po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiła! Nic masz za grosz poczucia wdzięczności!
Trzymałam w dłoni brązową kopertę z moimi prześwietleniami rentgenowskimi i milczałam.
— Dobrze, że przynajmniej nic poważ,nego ci się nie stało — dodała matka.
— Cieszę się, że ci na mnie zależy — odparłam jej sarkastycznym tonem.
— Zależy! — wykrzyknęła matka, nie zdając sobie sprawy, żc chciałam zabrzmieć cynicznie. — Nie możesz sobie nawet wyobrazić.
-139 —