— Kurwa, Noel. Nic musiałeś — Colettc wyrwała mu torbę $WfK jmi czerwonymi pakami. Wiedziałam, żc myśli o naszym odchucl^. niu i żc 10 była katusza.
A Noel wyciągał kolejne słodycze.
— Scots Clan, Emcrald, Yorkies. Rumowo-maślane. Biszkopt* Tuc.
— Serki topione — odezwała się Colctte słabym głosem.
Serki topione były nie do przyjęcia. Roczna dawka kalorii w jednym trójkąciku.
— Musisz przytyć — powiedział Noel klepiąc ją po pupie.
Odwróciłam wzrok. Czułam się upokorzona.
— Napiję się whisky — oznajmiła Colettc.
— Z czym? — spytał Noel.
— Z niczym. Piję samą
Nie sądziłam, żc jest w sianie przyswoić whisky w jakimkolwiek stanic. Miałyśmy puste żołądki. Nie chciałam być Jednak gorsza i zamówiłam wódkę z sokiem pomarańczowym. Napój dotarł do żołądka i od razu zaatakował. Widziałam, że Colctte mocno starała się nie wzdrygnąć. Poszłam clo baru po słone orzeszki. Nie próbowała mnie zatrzymywać.
Przy barzc stał gruby facet i popijał guinessa.
— Czy jest jakaś szansa, żc zjawisz się dziś na taticach w Liłac? — uśmiechnął się do mnie wyzywająco.
Włosy stanęły ml dęba, kiedy zobaczyłam, jak na mnie patrzy
— Jak śmiesz się do mnie odzywać? — odparłam.
— Nawet kotu wolno patrzyć na królową — odparł wyraźnie zadowolony z siebie.
— Zamknij się — byłam naprawdę wkurzona.
—Jesteś po prostu cnotka niewydymka — rzucił mężczyzna zło Śliwic. — Zakonnice wiedzą, że zwiałyście?
— Stare próchno! — wzięłam orzeszki z baru i wróciłam do sto lika zarzucając kwiecistą sukienką.
Usiadłam przy naszym stoliku i zaczęłam się na niego gapić. Postanowiłam, że pierwsza nie spuszczę oczu, choćbym miała paść tru pem. Ale jemu się nigdzie nic śpieszyło. Założył ręce i zdawał si< być bardzo z siebie zadowolony. Bałam się, żc się zaraz rozpłaczę Jak śmiał tak na mnie patrzeć? Robiło mi się niedobrze na jego widok.
— Nic zwracaj na niego uwagi — powiedział Noel obejmując J^nie ramieniem. Coleuc spojrzała na ramię Nocla i mężczyzna od-|łtfr<5cil się w stronę baru. — Musisz nauczyć się ignorować takich ludzi-
■— Ale on nie ma prawa...
— Zapal sobie jeszcze. — Noel puścił do mnie oko. — To na-Iprawde żałosny typek.
Spojrzałam na faceta i zrozumiałam, co Noel miał na myśli. Teraz iewnic Noel sobie pomyśli, że to ja jestem beznadziejna. Ale to irzecież nieprawda. Kiedy wstawałam od stołu, Noel próbował mnie [trzymać.
Kupiłam jeszcze jedną paczkę orzeszków i uśmiechnęłam się | krzywo do grubasa.
Zakłopotana, szybko się odwróciłam. Ruszyłam w stronę stolika Iz uczuciem ulgi. Nagle wpadłam na mężczyznę niosącego cztery kufle piwa. Poczułam, że ktoś szczypie mnie w dupę. Nie mogłam w to [ uwierzyć, więc się odwróciłam i mój wzrok napotkał uśmiechniętą li: gębę grubasa.
Uderzyłam go pięścią w brzuch. Potem kopnęłam go w obie kostki. W bar/e zapanowała martwa cisza, j —Jezu, odbiło jej — usłyszałam głos z sali.
Nienawidziłam mężczyzn. Byli jak brudne Świnic. Grubas śmiał ! się. a ja płakałam. Colette zabrała nasze płaszcze, a Noel wziął mnie : pod ramię.
— Idziemy obok, do 0’Briana — postanowili i pociągnęli mnie i za sobą.
Barman wyszedł jeszcze za nami podając torbę ze słodyczami.
W barze 0’Briana usiadłam w samym kącie. Czułam się zhart-; biona. Noel i Colette próbowali mnie pocieszyć.
— To tylko idiota — powiedziała Colette.
— Musisz nauczyć się ignorować takich typów. Nic ma sensu być dla nich miłym ani też. wdawać się w bójkę.
— Wcale nie wdałam się w bójkę.
— Wiem, że nic. — Noel pocieszająco ścisną! mnie za ramię. — Jak to powiedział John Lennon: „Uprawiajcie miłość, a nic wojnę...” — zaczął się śmiać.
— Pieprzyć starych durniów! — Colette zapaliła kolejnego papierosa.
109