— O nic — odparła Colette, a Trish zaczęła chichotać.
— Coś jest nic lak. Jestem tego pewna.
— Powiemy ci, jak wejdziesz do łazienki — oznajmiła Colette.
— Wchodź, szybko — poganiała mnie Trish. — Bo chyba słyszę głos Pauli na korytarzu.
Weszłam pierwsza, mimo że czułam, żc mnie nabierają. I stanęłam jak wryta.
święty Józef i Maryja Dziewica stali jak żywi przed sypialnią Świętego Józefa. Do tego Józef smutnie potrząsał nade mną głową. Jego aureola okropnie się trzęsła. Jego zszarzała twarz wyglądała jakby gniła. W ręku trzymał kartkę, na której było napisane: MAM NADZIEJĘ, ŻE WEŹMIESZ ZIMNĄ KĄPIEL I ŻE OFIARUJESZ JĄ ZA DUSZE W CZYŚĆCU. Odkryłam szybko. żc to tylko posąg, ale i tak uciekłam z krzykiem. Dobiegłam do Trish i Colette, które zwijały się ze śmiechu.
— Cholernie dobre posągi, no nie?
— Okropne, oni wyglądają Jak prawdziwi ludzie!
— Chyba dlatego, że zostały zdjęte z piedestału. Są naszego wzrostu — Colette objęła Józefa i stuknęła go w aureolę, która znów zaczęła się trząść. Nie mogłam na niego patrzeć.
— Spójrz na jego ogromne stopy! — powiedziała Trish.
— Wiesz przecież, o czym to świadczy! — Colette zaczęła się śmiać.
— Odejdź od niego, jest okropny — pociągnęłam Colette za ramię.
— Zostaw mnie. Tęsknię za nim, kiedy nic nu go przy mnie...
— Co one tu robią?
— Są w drodze do klasztoru — wyjaśniła Trish. — Zaczęli je przenosić dziś rano. Najadłam się. strachu, kiedy je zobaczyłam, a I.ouise Burkę nawet zemdlała. To było bardzo nieodpowiedzialne zostawić je tutaj. Przecież Louisc Burkę mogła dostać ataku serca czy coś w tymi rodzaju...
— A ja to co?
— Byłaś pierwszą osobą, o której pomyślałyśmy — stwierdziła Colette beztrosko. — Wiedziałyśmy, żc dzięki tobie nieźle się zabawimy. Poczekaj, aż dopadniemy Brendę. Zobaczymy, jaka z niej ateistka.
Brenda była jedyną osobą, która się nie przestraszyła.
Cały wieczór wypełniony był krzykami, płaczem i chichotami, aż w końcu matka Colm przyszła i zarzuciła prześcieradło na posągi. Powiedziała, że brak szacunku dla religijnych posagów jest absolutnie zastraszający.
A potem jeszcze, nim wyłączyła światło, weszła i spojrzała na mnie.
— Czy wiesz coś o tej kartce? — wskazała na informację przyczepioną do ręki Świętego Józefa.
— Nie, proszę siostry.
— Dzieją się tu rzeczy niezgodne z regulaminem. Nie myśl, Grace Jones, że o tym nie wiem. Chcesz się trzymać z dala od święconej wody i będę cię miała na oku...
Nie miałam pojęcia, o czym ona mówi. Colette stwierdziła potem, że ma to coś wspólnego z diabłem, że może byłam z nim zbratana, albo coś w tym stylu. Bo przecież diabeł nie znosi święconej wody. Ja jednak uważałam, żc Colm posądzała mnie o zamiar wykąpania Świętego Józefa.
A pod koniec tygodnia posągi zostały zabrane.
Mogłyśmy już trzymać obie ręce w pasie naszych spódnic. Colette uważała, że to dzięki paleniu papierosów. Przestała palić wśród cielaków. Teraz chodziłyśmy do starej szopy, która miała dziurawy daclt. Trish często wspinała się na niego, żeby stać na czatach. Nie paliła, ale lubiła przebywać na farmie. Chodząc tam nigdy też nic martwiłyśmy się o zakonnice pracujące w gospodarstwie.
— Te kobiety bałyby się nawet spojrzeć Pauli prosto w oczy! — stwierdziła Colette i w pełni podzielałam jej opinię.
Zżymałam się na samą myśl o tym, że Paula mogłaby smagać te delikatne stworzenia swoim ostrym jęzorem.
— Chyba muszą z nią rozmawiać podczas posiłków. Podaj mi proszę masło na prostokątnym talerzyku, siostro Mario Stanisławo — przedrzeźniałam głos Pauli, a Trish o mały włos nie spadła z dachu.
Zakonnice pracujące w gospodarstwie były wzorem cnót. Jedna z dziewczyn z ostatniej klasy mówiła ml, że zakonnice te musiały tak ciężko harować, bo kiedy wstępowały do zakonu, nie wniosły żad-