KASPER MIASKOWSKJ
Ja nic wiem i ty równego mu zgadni!
Koniu nie pójdą z oczu zaś strumienie,
Kiedy ojcowskiej miłości płomienie Nad lichą trunną córeczki wyraził?
W tym s/ranku — wierz mi — serce drugim skaził!
Na duńskim dworze kto nie wie stoczonych Bitew i mężów z kości utoczonych?
Gdzie z mądrej oncj panieńskiej przestrogi Już, już zwycięzcy Fiedur dał met srogi!
Kto przyniósł u nas gwiazdy Aratowc Na polskie niebo i Tryjony owe.
Go je Bootcs wkoło osi pędzi,
A nie ukroczy od niej i na piędzi?
A kto płód inszy obfity policzy.
Osadę piękną sarmackiej ulicy:
Proporce, wojny i pan' złączone.
Pociechy w smętku, wymowne, uczone?
Śpiewał li syren, płakał li Nijobe,
Podobny tak głos uprządł on więc sobie,
Że i Amfijon nic tak zabrzmiał ani Orfeus tak w smętnym szukał dźwięku pani!
Nie widząc tedy równej mu gospody.
Ustały me z nim elegi i ody.
Tren tylko po nim w głuchej kniei śpiewam,
A co wiersz, to je łzami ja oblewam!
A jeśli pytasz: czyjego podwoja
Dochodzi pod czas Polymnija moja?
Tak wiedz, że wnuki minąwszy Lechowo,
Obrałam doma goście raczej nowe!
Go, goście, mówię? Polaka wymową.
Go różdżką obwiódł skroń nic mniej mirtową; Chcesz? Jaśnie-ć powiem, acz wasza sromota,
W pośrzodku Polski przystałam do Szkota.”
NA OKNA
Płomieniu jasny.
Wchodź w dom mój ciasny, A bez pochyby Przez te to szyby!
A Ty. nasz Panic,
Żc noc ustanie.
Wpuść rącze gońce.
Które śle słońce Spra wiedl i wości,
10 W nas ze wnętrzności Zapuść skry żywe W serca leniwe!
Bo gdy je /.grzeją,
Z wielką nadzieją Westchną do Ciebie I gniazda w niebie W śmiertelnej dobie Słać będą sobie.
89