KASPER MIASKOWSKJ
Y NA ŚKLANICĘ MALOWANĄ
Popiół śkło, choć je farby malują.
Gdy sztuki w hucie nim wyprawują:
A nic tak, kiedy pieniste konie Spuszczając z góry słońce, niż tonie — Jeśli żegnając pogodnym okiem.
Zboczy się z wilgim pozad obłokiem — Różnych barw tęcze światu wyprawi Jako rzemieślnik, gdy śkło postawi, Zielonym, złotym i szafirowym Pędzlem i kształtem pozornie nowym. Ale cóż po tym? Śklanica snadnie.
Niż się napijesz, z rąk ci wypadnie;
A on spaniały kryształ w- perzyny Poszedł, ostatek dym niesie siny.
Popiół śkło, ale i popiół człowiek. Choćby rozciągnął jak Feniks kto wiek, Bo i z słonecznych ten ptak promieni Z popiołu wstaje, w popiół się mieni. Lecz co arabskie wspominam dziwy?
20 Przyjdzie dzień, kiedy i świat szedziwy Walnym płomieniem jak słoma spłonie. Niż wieczny siędzie Sędzia na tronie.
* WALETA WŁOSZCZONOWSKA
Żegnam was, pola włoszczonow^skiej kniei. Gdzie się mnie wrócić nie masz i nadziei; Żegnam cię, błotny, z twymi, dworku, ściany, Snopkiem odziany!
Żegnam wras żyzne dwa po bocz ogrody I oba staw'ki hojnej pełne wody,
Gdy w nie Eolus mokrym skrzydłem żenie Z pola strumienie!
Żegnam was, sadki na wiosnę zielone,
10 A locie wiśnią dojrzałą rumionc;
Daj i ty rękę, wirydarzu lichy,
Palladzie cichej!
Tu ona szczypiąc kwiatki twe chodziła,
A wiersz zarazem dowcipem rodziła;
Prosty-ć, lecz pióra dotkliwego różny I żółci próżny.
Żegnam poddane rzewliwe, rzewliwy.
Przeciwko którym, jeślim nie pierzchliwy Anim był ciężki ornym wołom w pługu, Uchodząc długu.
Niech wżdy chowają w pamięci mię wdzięcznej, Dokąd dzień słońce, a noc krąg miesięczny Prowadząc wrócą lato im po śniegu W poprzecznym biegu.
90