KASPER MIASKOWSKJ
I ustaną, niż zdroju aońskiego dojdą;
Ustaną, lecz im. acz nic, parą pomóż koni,
A drugie pod Heiikon poślesz, gdzieś pasł łoni! Pytasz podobno, skąd to, skąd te mam o tobie.
Żem cię tak wymalował w sercu moim sobie? Powiem po prostu, powiem, poeto chędogi:
Tyś on sam Maronowe, pasterskie odłogi Słowicńskim, tyś sam rytmem ozdobnie ponowił I znowuś tu Tytyra z Dafnim w Polszczę powił! Twoje kózki leszczynę tu długo gryźć będą 1 pod bukiem pochyłym z piszczałką usiędą Alkon, Mopsus i inszy, a Proteus zwłaszcza Plejady-ć już haftuje na piersiach u płaszcza!
LUTiNJLA JANA KOCHANOWSKIEGO. WIELKIEGO POETY POLSKIEGO
„Powiedz, spłodzona w Czarnym, córko, Lcsic, Gdzie Bóg myśli twe i z nadzieją niesie? Jako kochanka w krętym bluszczu twego Skry ła Atropos do lochu ciemnego?
Skryła, lecz sława na dwurogim wierzchu Nic zna przy zdroju Pegazowym zmierzchu, I tuszyT Muzom, żc przy jego grobie Heiikon nowy ubudują sobie!”
To ja. a ona tak mi na to rzecze:
„Pierwej do Pontu Dunaj dnem uciecze 1 Wisłnym grzbietem ustaną koraiegi, Pierwej w gorącym Lwie upadną śniegi, Niźli kto nadeń w me struny łagodniej Uderzy' i wiersz na świat poda godniej;
A woskiem skrzydła ten przylepi, który Chce bystrym piórem donieść jego góry ! Trzy panie, co im wdzięczność imię dała.
I Pallas jeszcze więtszego nic znała;
Bądź kto poważnym bawi rytmem uszy, Bądź sztucznym żartem i okrągłym ruszy. Kto u nas kiedy słowieńskimi słowy Doszedł tak blisko arfy Dawidowej?
Milczę nóg kozich i głowy rogatej Leśnego boga, lecz mowy bogatej!
A Antcnora i wieszczkę trojańską,
Której Sofokles na scenę pogańską W prowadził kiedy żałośniej i snadniej?
88