normalny człowiek. On pobiegł do szkoły, ona ruszyła do
pracy
Wróciła do domu późno. W całym mieszkaniu cisza.
Pomyślała więc., że Mareczek gdzieś pobiegł. Ale dla porządku zajrzała do jego pokoju. Spał! Cóż, pewnie w nocy nie zmrużył oka... Zrobiła obiad i czekała na chłopca. Gdy czytała gazetę, zadzwonił Fred. Powiedział, że wróci
w najlepszym razie dopiero w sobotę -wieczorem. A jeśli nie uda mu się wszystkiego załatwić w piątek, to wróci dopiero w poniedziałek...
Powiedziała o tym Markowi przy obiedzie. Chłopcu szelmowsko błysnęły oczy. W ogóle był ożywiony i jakby zupełnie nie ten. Z werwą zaprosił ją do kina, bo grali coś wspaniałego. Pozmywał po obiedzie. Opowiedział co działo się w szkole.
— Czy masz dziewczyną? — spytała
— Nie, właściwie nie — przyznał się bez oporów. — Czasem z Jolką wybieramy się do kina, ale to nic poważnego. Jest ładna, i tyle...
Po kinie spałaszowali zapiekanki z budy. Wrócili na piechotę do domu, zjadając po drodze po torebce frytek, Rozmawiali z ożywieniem o filmie, potem o Bukowinie
i jego kolegach. Mirka stwierdziła, że jest to inteligentny chłopiec, wrażliwy i pełen specyficznego uroku. Podobał jej się coraz bardziej.
— Ciekawe, czy będzie ciepła woda w łazience? — rzuciła w pewnej chwili.
— Dlaczego ma nie być?! — odparł z uśmiechem. — Ciociu... dzisiaj to bez wzywania przyjdę umyć plecki. Dobrze?
— Ho, ho, ho, ale zrobiłeś się szarmancki — powiedziała wesoło. Cóż, młodzian się rozochocił. Pewnie jest zachwycony, że ojciec nie wraca.
— Dzisiaj, to najpierw ty się wykąpiesz, a dopiero potem ja. To ja przyjdę umyć oi plecy...
Trochę się spłoszył i minę miał niewyraźną. Ale nie zaprotestował. Po przyjściu do domu bez szemrania poszedł do łazienki i napuścił wodę. Szybko przemknął na-
,.rnki ze swojego pokoju do wanny. Mirka posłała
>^T0 u(ożyła dwie peduszki i rozebrała się. Dłonią c -awdziła \vodę, czy ciepła i bez słowa komentarza
"^szła j0 Wanny Na szczęście była to wanna starego ty-.t1 Rozsunęła mu kolana i wgramoliła się między
- * rozsunięte nogi, plecami kładąc się na jego brzuchu.
c^m bez zachęty czy poleceń położył ręce na jej piersiach i zaczął je pieścić.
Robi postępy, pomyślała. Na biodrze czuła jego chłopięcą męskość. Drżał całym ciałem. Odgadywała jak bardzo jest podekscytowany. Jakoś udało się jej dotrzeć ręką do jego członka. Aż syknął z wrażenia. Jej pieszczoty wywoływały u niego drgawki nóg, rąk i lędźwi Poprosiła, aby wyciągnął się na dnie i siadła na nim okrakiem, plecami do buzi chłopaka.
— Rozluźnij się, nie denerwuj się...
— Dobrze, ciociu! — wyszeptał.
Z zachwytem patrzyła na jego członka. Byl świeżutki, mocny i... ho, ho, wcale, wcale. Z radością całowała tę męskość, startującą dopiero w dorosłe życie. Pieszczoty nie trwały zbyt długo; Marek za bardzo był podniecony... Aż krzyknął, mocno ścisnął jej uda. Pozwoliła mu odpocząć i zaczęli się myć. Nabrała ochoty, aby wziąć go do łóżka.
— Mareczku, ty już jesteś mężczyzną! — dodała mu otuchy, szelmowsko potrącając członka. - Zapamiętaj jedno: w seksie trzeba być rozluźnionym. Bo to ma być zabawa, a nie męczarnia. A teraz zapraszam cię na
wspólne spanie do mojego łóżka.
— Naprawdę?
— Tak, jesteś bardzo miły...
— Zaczęła analizować swoje postępowanie. Po pierw-szr — była podniecona, jak dawno już nie była. To jego drążące pożądanie i .ekscytacja jej też się udzieliły. Dziwne! Po drugie — miłość doświadczonych panów właściwie była bardzo... standardowa; można było przewidzieć ich zachowania. Marek nic jeszcze o miłości nie wiedział. Odkrywał nieznany mu świat I to ją tak oży-
13 —