w uznaniu, te świat, jak zauważył Schmitt, nie jest „uniwersum", ale „pluriwersum".
Istnieje jeszcze jeden aspekt, który ujawnia antypolityczny charakter podejścia Habermasa. Jego dyskursy wno-teoretyczne rozumienie demokracji wymaga przypisania epistemicznej funkcji demokratycznemu kształtowaniu woli i, jak sam dodaje. „procedura demokratyczna nie wyprowadza swojej mocy legitymizowania jedynie, a nawet nie w przeważającej mierze, z politycznego uczestnictwa i wyrażania politycznej woli, ale raczej z ogólnej dostępności procesu deliberacyjnego, którego struktura uzasadnia oczekiwanie racjonalnie akceptowalnych rezultatów"*7. Czym są owe „racjonalnie akceptowalne rezultaty"? Kto będzie decydować o granicach nakładanych na wyrażanie politycznej woli? Jakie będą podstawy wykluczenia? Schmitt ma rację, gdy na wszystkie te pytania, których tak unikają liberałowie, odpowiada: „W odniesieniu do tych ^ Itastrzygających pojęć politycznych, zależy to od tego. przez kogo są interpretowane, definiowane i używane; kto konkretnie decyduje, czym jest pokój, czym rozbrojenie, czym interwencja, czym zaś porządek publiczny i bezpieczeństwo. Jednym z najważniejszych przejawów ludzkiego prawnego oraz duchowego żyda jest to, że ktokolwiek ma prawdziwą władzę, jest w stanie określić treść pojęć i słów, Caesardominus et supra grammati-cam. Cezar jest również panem gramatyki"**.
Posłużyłam się przykładem Habermasa, aby zilustrować liberalną perspektywę racjonalistyczną, ale powinnam podkreślić, że o ile wyższość liberalnej demokracji jest naczelną zasadą podejścia racjonalistycznego, o tyle przekonanie to jest również podzielane przez innych liberałów o odmiennych nastawieniach teoretycznych Na przykład obecne jest ono również u niektórych teoretyków będących zwolennikami po-
dejścia „pragmatycznego", takich jak Richard Rorty. Pomimo elokwentnej krytyki Habermasowskiej racjonalnej odmiany uniwersalizmu, który poszukuje „niezależnych od kontekstu" argumentów w celu usprawiedliwienia wyższości liberalnej demokracji, co Rorty odrzuca, przyłącza się on jednak do Ha* bermasa w tyczeniu jej rozpowszechniania na całym świacie.
Nie można oczywiście zaprzeczyć obecności istotnych różnic pomiędzy tymi podejściami. Rorty rozróżnia „uniwersalną ważność" oraz „uniwersalny zasięg” i według niego uniwersalność liberalnej demokracji powinna być rozpatrywana w odniesieniu do tego drugiego modelu, ponieważ jest to kwestia nie racjonalności, ale perswazji i postępu ekonomicznego. Jednakże jego krytyka Habermasa dotyczy jedynie sposobu dochodzenia do międzynarodowego konsensusu, nie zaś samej jego możliwości. Rorty nigdy nie kwestionuje wyższości liberalnego stylu życia**.
W rzeczywistości „postmodernistyczny liberalizm mieszczański" Rorty'ego może służyć za kolejny przykład liberalnej negacji polityczności w jej antagonistycznym wymian*. Dla Rorty'ego polityka jest czymś, co się rozważa w prostych, znajomych pojęciach. Jest to kwestia pragmatycznych, krótkoterminowych reform i kompromisów, a demokracja sprowadza się zasadniczo do tego, by ludzie stali się dla siebie „milsi* i bardziej tolerancyjni. To, co „my, liberałowie" powinniśmy robić, to rozwijać tolerancję i minimalizować cierpienie oraz przekonywać innych ludzi o wartości liberalnych instytucji. Polityka demokratyczna polega na włączaniu rosnącej liczby ludzi do naszegp moralnego i konwersacyjnego „my". Rorty jest przekonany, że dzięki wzrostowi ekonomicznemu i właściwemu rodzajowi „edukacji sentymentalnej" można zbudować ogólnoświatowy konsensus wokół liberalnych instytucji demokratycznych.