422 Część lV. Freud; polityku
Jest to sytuacja „strukturalnie” bardzo podobna do tej, którą rysuje Freud w Psychologii zbiorowości..., ukazując podbudowany libidynalnie „miłosny” splot danej wspólnoty z jednostką przywódczą. Ten splot jest naturalnym zjawiskiem we wszelkich systemach autorytarnych czy despotycznych, stając się podstawą ich stabilności. Kiedy jednak dochodzi do niego w systemie demokratycznym, oznacza to praktycznie jego koniec — nawet jeśli zewnętrznie zachowane sąjego proceduralne wyznaczniki.
Demokracja bowiem nie tylko żywi się społecznym antagonizmem, zakładając go jako nieuchronny punkt wyjścia własnego systemu politycznego: ustalonych w nim reguł „gry o władzę” między różnymi politycznymi stronami traktowanymi z założenia jako równorzędne. Otwiera ona również przestrzeń dyskursu, w któiej wszelkie antagonizmy społeczne zostają „przełożone" w taki lub inny sposób na polityczne programy poszczególnych partii. I nawet jeśli owe programy wykluczają się niekiedy wzajemnie, wyznaczają wówczas sobą nie tylko pole walki, ale stanowią również punkt wyjścia do dyskusji z innymi stronami.
W tej dyskusji nie chodzi bynajmniej o to, aby dojść ze sobą do porozumienia, bo jest to niekiedy niemożliwe, ale o to, aby na drodze negocjacji zawrzeć ze sobą taki lub inny kompromis. Jeśli zaś do tego nie dochodzi, grozi to niszczącą dla całego systemu wojną wszystkich ze wszystkimi.
Dlatego ci, którzy - z prawej lub z lewej strony - już w samym punkcie wyjścia odrzucają to „konsensualne” nastawienie, obierając, w nadziei na uzyskanie władzy całkowitej, strategię tworzenia w społeczeństwie głębokich podziałów, uderzają w same podstawy demokracji. Koszty takiej polityki dla całego społeczeństwa są przeogromne, choć być może nie od razu widoczne. I często płacą za nie dopiero następne pokolenia. Nie dostrzegał tego zapewne Freud, kiedy w latach trzydziestych pisał Psychologią zbiorowości... I jeśli w jego oczach ten tekst miał być teoretyczną analizą i usprawiedliwieniem modelu władzy autorytarnej jako podstawowego warunku jedności i stabilności społecznej, dzisiaj może on być odczytywany jako przestroga, co może się stać z demokracją kiedy władza swoją„hipnotyzującą”
strategią rozbudza opisane w tym artykule projekcyjne mechanizmy identyfikacyjne w społeczeństwie.
9. PODSUMOWANIE. TRZY MODELE POLITYCZNOŚCI U FREUDA
We Freudowskich tekstach, w których opisuje on psychologiczne mechanizmy kształtowania się struktury tożsamościowej jednostki oraz wskazuje na warunki ukonstytuowania się jedności społecznej, można zatem ostatecznie wyróżnić zawarte w nich implicite trzy modele polityczności.
Pierwszy z nich wychodzi od rozpoznania antagonistycznej natury relacji społecznych jako określonych przez przeciwstawne siły Erosa i Tanatosa, co znajduje swoje odzwierciedlenie w głęboko ambiwalentnym stosunku danej zbiorowości do jednostki przywódczej. Z jednej strony, jako wyniesiona ponad resztę, jest ona otaczana przez ową zbiorowość czcią niemalże boską, z drugiej zaś, powodowana zawiścią i resentymentem, odnosi się ona do niej z nienawiścią i agresją. Podobny układ stosunków władzy jest w oczach Freuda głęboko niestabilny i w sytuacji, gdy w zachowaniach społecznych zaczyna dominować ta draga strona' odniesienia do władcy, grozi regresem na poziom walki wszystkich ze wszystkimi.
Sytuacja ta wynika stąd, że na obraz Ja członków danej zbiorowości składają się, niewyodrębnione jeszcze wyraźnie od siebie, umotywowane popędowo przeciwstawne wyobrażenia oddające walkę sił Erosa i Tanatosa. Podobnie też w strukturze tożsamościowej owych członków nie wykształciła się jeszcze dostatecznie wyraźnie różnica między ich Ja i Ja idealnym. Dlatego tak łatwo, np. pod wpływem zewnętrznych wydarzeń, ich postawa kultu i czci oddawanej władcy może szybko przerodzić się w postawę pełną nienawiści i agresji. Proces ten można według Freuda ze szczególną wyrazistością zaobserwować na przykładzie zachowań społeczności pierwotnych. Ale określają-