///. Zasady rozróżniania faktów normalnych i patologicznych 87
Otóż z braku tego dowodu na podstawie faktów pozostają tu tylko rozumowania dedukcyjne, których wnioski nie mogą mieć innej wartości, jak subiektywne domniemania. Będzie się więc wykazywać nie to, że jakieś wydarzenie osłabia organizm społeczny, lecz to, że powinno mieć ten skutek. Pokaże się w tym celu, że musi ono pociągać za sobą taką lub inną konsekwencję, którą uważa się za szkodliwą dla społeczeństwa, i z tego tytułu uzna się je za chorobliwe. Lecz jeśli założyć nawet, że obejmuje ono rzeczywiście tę konsekwencję, to zdarzyć się może, iż jego niedogodności są z nadwyżką wynagradzane przez korzyści, których się nie dostrzega. Co więcej, jeden tylko argument przemawia za traktowaniem go jako szkodliwego, a mianowicie to, że zakłóca ono normalny przebieg funkcji. Tego rodzaju dowód zakłada jednak wcześniejsze rozwiązanie problemu, jest bowiem możliwy tylko wtedy, gdy określiło się wprzódy, na czym polega stan normalny, i wie się tym samym, jak go rozpoznać. Czy spróbujemy więc stworzyć całkowicie aprioryczne pojęcie normalności? Nie trzeba dowodzić, ile byłaby warta taka konstrukcja. W taki to sposób zarówno w socjologii, jak i w historii te same wydarzenia są oceniane, odpowiednio do osobistych sentymentów badaczy, już to jako zbawienne, już to jako zgubne. Teoretyk niewierzący podaje wciąż za zjawisko chorobowe pozostałości wiary, jakie przetrwały pośród ogólnego upadku wierzeń religijnych, podczas gdy wierzący uważa właśnie niewiarę za wielką chorobę społeczną. Podobnie, dla socjalisty obecna organizacja ekonomiczna jest faktem z zakresu teratologii społecznej, dla ortodoksyjnego zaś ekonomisty patologiczne są właśnie przede wszystkim tendencje socjalistyczne. I każdy z nich znajduje na poparcie swojej opinii sylogizmy, które uważa za poprawne.
Wspólnym niedostatkiem tych definicji jest chęć przedwczesnego dotarcia do istoty zjawisk. Przyjmują one za dowiedzione twierdzenia, które - prawdziwe lub fałszywe -mogą być dowiedzione dopiero dzięki dostatecznemu rozwojowi nauki. Tu właśnie powinniśmy zastosować ustaloną uprzednio zasadę. Zamiast pretendować do określenia od razu związków stanu normalnego i jego przeciwieństwa z siłami żywotnymi, poszukujmy po prostu jakiegoś znaku zewnętrznego, bezpośrednio postrzegalnego, ale obiektywnego, który pozwoli nam rozpoznać fakty należące do tych dwóch szeregów.
Każde zjawisko socjologiczne, podobnie zresztą jak i każde zjawisko biologiczne, zdolne jest, pozostając zasadniczo tym samym zjawiskiem, przybierać odpowiednio do okoliczności rozmaite formy. Otóż istnieją dwie kategorie tych form. Jedne występują powszechnie w obrębie całego rodzaju i można je odnaleźć jeśli nie u wszystkich, to u większości jednostek. Nie są one wprawdzie identyczne we wszystkich obserwowanych wypadkach, zmieniając się w zależności od podmiotu, ale zmiany te zamykają się w dosyć wąskich granicach. Istnieją także formy wyjątkowe: nie tylko występują one jedynie u mniejszości, lecz nawet tam, gdzie powstają, trwają najczęściej krócej niż życie jednostki. Są wyjątkiem zarówno w czasie, jak i w przestrzeni1. Mamy
Na tej podstawie można odróżnić chorobę od potworności. Ta druga jest wyjątkiem wyłącznie w przestrzeni; nie spotyka się jej