Gotuje się, kotłuje w parnym mroku, nie schwycić uchem
miliona w niskiej trawie szeleszczących kroków, na ziemi od mroźnego mżenia gwiazd przykrytej grubym chmur kożuchem.
Ostatnie gwiazdy zgasły i nad ziemią nisko
bulgoce ciepły mrok skrzydłami nietoperzy. Nad kartoflisko wyległe wczoraj ćmy zafurkotały futrem z miękkiej sierści.
Przez szmer robactwa z czarnych łąk i chitynowych chrzęst pancerzy z szelestem pełznie wąż, rozplótłszy hipnotyczny pierścień.
W spulchnionej ziemi głowy glist do nor zbutwiałe ciągną szczątki, huśtają się, kurczowo do nadbrzeżnych trzcin przypięte i ciemnością oślepione łątki.
Na płytkim bagnie kipi war kijanek i pijawek,
po dnie powłócząc pocłrwy z piachu linia larw ku traw łodygom utyka niemrawo i polatuią chmarą z ćmy chruściki jak najdrobniejsze płatki białych kwiatów, a z koniczyny już świerszczowej skrzyp muzyki otwiera noc nad światem.
108
100
.....—^»S6atSSatiMi6
„Kultura" 1931 r,r 2
Pierwodruk całości poematu: „Zet” 1932 nr 2
..2e!" 1932 nr 3
8
Nalane smołą stoją skryte w nocy stawy.
Rzeka zduszona mrokiem przystanęła w biegu.
Rosą wieje od krzaków i od kępek trawy.
Prują v/odę dwa końskie łby, płynąc do brzegu.
Nakryte wnelką ciszą śpią ptaki i drzewa,
Księżyc mokry i złoty wyłazi z moczarów.
Nie drgnie liść, lis nie przemknie przez zaklęty parów. Słowik śpiewa.
i
Już nocny wiatr nas pustoszy i zimne niebo ogarnia,
czerwone liście klonów jesienną podściółką się kładą, straciły nasycenie trawy niegdyś zielone i poszarzały rzeczy — znużone iednostajnością trwania.
Jak samo jak Ty się męczymy falami twych walców płukani i roztapiają się sosny, podszyte suchym wrzosem, w zgęstniałym chłodzie.
Nad taką samą wodą •— objęci zadumaniem — czekamy
na plusk samotnych wioseł nadpływającej łodzi.
W ponocnej pustce — samotni — stoimy w zdumieniu niemem,
/,e już nie krzyczą słowiki od niepojętej rozkoszy, a białe gwiazdy płyną — jak zawrsze — nad czarnoziemem — i nocny wiatr nas pustoszy.