BRONISŁAW GEREMEK
Nowożytna polityka społeczna rodziła się w klimacie przymusu i represji. Nie można było bowiem uzyskać inną drogą zamierzonych celów. Ubodzy nie chcieli się poddać instytucjonalizacji jałmużny, a przede wszystkim nie dawali się zamknąć w przytułkach. Przytułki te poddane były zasadom w pełni więziennym. Statut paryskiego „Hópital Generał” przewidywał także zasady zatrudniania ubogich: „każe się im pracować jak najdłużej i przy jak najcięższych robotach, na ile tylko siły im pozwolą”, i w miarę lokalnych możliwości5. Jednocześnie polecano dawać iin do jedzenia tylko tyle, ile stanowi niezbędne minimum życiowe. Gruntowanie etosu pracy stanowiło istotny element składowy nowej polityki, ponieważ w eenlrum pauperyzntu jako zjawiska stoi problem pracy, a większość mas nędzarzy szukających wsparcia stanowili Indzie nie pracujący, choć do pracy zdolni Nie można (eg,o zredukować do problemu bezrobocia, bo występuje tu na szeroką skalę strukturalna lozbieżuośt między pracą oferowaną a poszukiwaną: do-ly« hc/.asowe systemy adaptacji do nowych warunków pracy, takie istniały w średniowiecznym rzemiośle czy handlu, ukazywały się nieadekwatne do nowej sytuacji, amożliwości zadudnienia pracowników bez żadnych kwalifikacji były i >gi aniezi nie. Zastosowanie przymusu pracy wobec szukających wsparcia było świadectwem tego, że nowa polityka społeczna nosiła charakter represyjny. W miejscach publicznych, gdzie zatrudniano ubogich, wznoszono niekiedy szubienice, które służyły do karania najbardziej opornych i do straszenia wszystkich. Przejście od aury świętości, jaka otaczała ubogiego w średniowieczu, do twardej represji — traktując oba te modele jako wzorce promowane w danej epoce — było w oczywisty sposób dramatyczne. Następowała kryminalizacja nędzy.
Francuski teolog związany z kręgami jansenistycznymi, Godefroy Hermant, pisał w 1676 roku w broszurze o organizacji opieki nad ubogimi w Beauvais: „Biedacy to ohydne zjawy, które naruszają odpoczynek jednostek, przerywają radość życia rodzinnego i niszczą spokój publiczny. Trzeba stłumić wołanie tych nędzarzy, którzy prześladują spokojnych mieszczan nawet w ich własnych domach i gromadzą się w ruchach przestępczych”6. Niezależnie od intencjonalnej ironii tych słów, odsłaniają one niezwykle wyraziście istotę kryzysu moralnego, jaki był związany ze zmianą postaw wobec ubogich: żeby nienawidzieć ubogich, trzeba było się ich bać.
Zasięg społeczny tej asymilacji nędzy do występku był . ograniczony przede wszystkim do klas posiadających i do dominującej ideologii, do elit społecznych i do kultury elitarnej. Wytwarzało to jednak świat wzorców, które miały przenikać w masy społeczne, wpływać na podstawy i zachowania zbiorowe. Litość i miłosierdzie miało zostać zracjonalizowane, a więc uporządkowane i poddane organizacji, skierowane ku „dobrym ubogim’7, a więc tym uznanym za niezdolnych do pracy, zapisanym w urzędach, obdarzonym specjalnym znaczkiem czy licencją żebrania. Oznaczało to także dążenie do minimalizacji liczby „ubogich prawowitych”. Zanikał obraz ubogiego jako wysłannika Boga. Brudny, pokryty robactwem, nosiciel chorób — nędzarz stawał się postacią budzącą niechęć, podejrzaną o lenistwo i nienawiść do społeczeństwa, stawał się groźny i nienawistny. A dokonywało się to z oporami. Służby policyjne chwytające ubogich na ulicach musiały ustawicznie liczyć się z wrogością tłumu miejskiego. Także w kręgach intelektualnych pojawiały się głosy w obronie tradycyjnej doktryny miłosierdzia i podające w wątpliwość moralną prawowitość nowej polityki społecznej, Z wolna upowszechniał się nieufny i niechętny stosunek do ubogich, pozostawał jednak niepokój moralny, poczucie winy za tę konfrontację uczucia litości z nowożytną racjonalnością. A winą obarczono tych, którzy stracili prawo do miłosiernego gestu.
Zanim jeszcze uformuje się w drugiej połowie XVIII wieku teoria klasy kryminalnej, już u progu epoki nowożytnej nastąpiło utożsamienie ubogich ze światem występku. Służyły temu wizje antyspołeczeństwa, antykultury i an-tyreligii: litość wypierały strachem.