98
Wychowanie jako zwalczanie zdrowych instynktów życiowych
„Czarna pedagogika'
99
W książce pod tytułem Wunschloses Ungliick (Nieszczęście bezi pragnień) Peter Handke opisuje swoją matkę, która w wieku 5X^ lat popełniła samobóstwo. Jak czerwona nić przewija się przez? całą książkę współczucie dla matki i zrozumienie dla niej, a czyA telnik potrafi pojąć, dlaczego ów syn musi we wszystkich swoich'! utworach tak rozpaczliwie poszukiwać własnych „prawdziwych^ uczuć" (tak brzmi tytuł jednego z opowiadań). Musiał je pogrzebać'? gdzieś na cmentarzu swego dzieciństwa, by chronić zagrożoną mat^ji kę w trudnych czasach. Atmosferę wioski, w której wyrastał, opi^j suje Handke następująco:
Nikt nie miał o sobie nic do powiedzenia; nawet w kościele przy!?j spowiedzi wielkanocnej, kiedy przynajmniej raz w roku mogłoby się v powiedzieć słówko o sobie, mruczało się tylko formułki katechizmu*;*! w których słowo *ja" mogłoby naprawdę wydać się dziwniejsze niż'Jj kamień z księżyca. Jeżeli kto mówił o sobie, a nie tylko opowiada!*! o jakimś zabawnym zdarzeniu, uważano go za odmieńca. Życie osoryl biste, jeśli mogło w sobie w ogóle mieć coś osobistego, było do końcami zdepersonalizowane i wyczerpywało się na uczestnictwie w obrzędach;* religijnych, w przestrzeganiu obyczajów i spełnianiu nakazów moratej^ ności; mało przy tym zostawało miejsca na ludzką indywidualność;^ samo słowo „indywiduum" miało zabarwienie pejoratywne. ZachowaćlJ się spontanicznie — to już oznaczało pozwolić sobie na wybryk. Tórj§ okłamywanie samego siebie i własnych uczuć prowadziło z czasem dov tego, że człowiek się „narowił", jak to się mówi o domowych zwiertęćj tach, zwłaszcza o koniach — stawał się płochliwy i małomówny albo, nieco bzikowal, wybiega! z domu, wrzeszcząc na cale gardło (P. Handi) ke, 1975, s. 11 i 52). &
Do połowy lat siedemdziesiątych odnajdujemy u wielu autorów? ów ideał wyzbycia się wszystkich uczuć, odzwierciedla się on rów*f* nież w kierunku geometrycznym w malarstwie. Swoistym języki1 kiem mówi o tym Karin Struck: '4
y
Dietger nie umie płakać. Był głęboko przejęty śmiercią swojej babcij bardzo ją kochał. Wracając z pogrzebu, powiedział: „Zastanawiam się;r czy mam z siebie wydusić kilka łez". Powiedział: „wydusić"... Dietger^l
mówi: „Niepotrzebne mi sny". Jest dumny z tego, że nic mu się nie śni. Mówi: „Nigdy nie śnię, mam zdrowy sen". Jutta mówi, że Dietger zapiera się swoich nieświadomych postrzeżeń i uczuć, tak jak snów (K. Struck, Klassenliebe, s. 279).
Dietger jest dzieckiem powojennym. A jaką zdolność odczuwania mieli rodzice Dietgera? Niewiele o tym wiemy, gdyż tamtemu •pokoleniu jeszcze mniej niż obecnemu wolno było okazywać prawdziwe uczucia.
, W cytowanej już książce Suchbild Christoph Meckel przytacza : zapiski swego ojca, poety i pisarza, z czasów drugiej wojny światowej:
W przedziale kolejowym jakaś kobieta... opowiada, jak wszędzie Niemcy zatrudnieni na urzędach robią brudne interesy. Łapówki, paskar-stwo itp. O obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu i o innych... Jako żołnierz jest się tak daleko od tych spraw, nawet w gruncie rzeczy 1 mało co one kogo obchodzą; my reprezentujemy całkiem inne Niemcy, nie chcemy się na wojnie wzbogacić, tylko zachować czyste sumienie. Mam jedynie pogardę dla tych cywilnych machlojek. Może jestem głupi, ale żołnierze są zawsze głupcami, którzy muszą za to płacić. Mamy za to honor, którego nikt nam nie odbierze (24. 1. 1944).
Idąc okrężną drogą na obiad, byłem świadkiem publicznej egzekucji dwudziestu ośmiu Polaków, odbywającej się na wale okalającym boisko sportowe. Tysiące ludzi stało wzdłuż ulicy i na brzegu rzeki. Upiorny stos trupów w całej swej zgrozie i szpetocie, a jednak patrzyłem na to całkowicie chłodnym okiem. Ci rozstrzelani napadli i zabili dwóch żołnierzy i jednego niemieckiego cywila. To przykład ludowego widowiska naszych czasów (27. 1. 1944).
Uległy człowiek, jeśli we wczesnym dzieciństwie wyeliminował uczucia, zachowuje się nienagannie i niezawodnie nawet wtedy, kiedy już nie musi się obawiać zewnętrznej kontroli:
Zgadzam się na spotkanie z pewnym pułkownikiem, który czegoś chce ode mnie. Wychodzi więc z wagonu i podchodzi do mnie. Przy pomocy mówiącego łamaną niemczyzną porucznika użala mi się, że to niegodziwe zostawić ich na pięć dni bez chleba. Odpowiadam mu zwięźle, że to niegodziwe być oficerem Badoglia. Inną grupę podobno faszy-
wskich . ---^ycn
dok^j
nić®
\*a
100
stowskich oficerów któ^ I-*-
menty, wpu,^' do wa^^^to ^ »■»!*« moćliwe ,
“ , n. nej ad°/a“™“ie ^ d° obowią2ujących w ^
normalność", niesip ™ „ u- g ’ co 8,S określa iakn ,a~ , który fa, ulagl, mozna si^os^f ieCzeA^ że cz)ow”etóert
; ° utrat< cel6w-n* <*«*“ to o przemianę wartości co zret ^ "W**/ ™ szczególnego znaczenia, skoro me ma dI« takiego kogo*
:r-Tda potoszeistwa. W je/mvtl watoćci
Wh się bezwzględnego posłuLi. jea “uje si? d°magają, atW0 S1> Przenosi na prz^7dce flh "***" S tę idaalizac^ “agający się posluszeńshTrodLe ° ^ 'ieo]o^- P°toważ do!’
aobie łamać giowy nad ™ją rację, nie ma co
wymagania są słuszne, ^ wypadkach ich
Jakimi mierzyć to kryteriami „k 1 7d by Się mia!° wiedzieć dyktować, co jest sluTzne a co "™ 7 ”W8“ Powalało sobie
Wedy °kat' by P°w°dować się ^ si* ^dy nie
^edy wszelkae próby krytyki al ,u«uciami, a ponadto
d-ów,moglyby staLwfpt :1!11,6 ^“ie tolerowane p7Zrl
rosły me zdobył sie n* P * zagrożenie? Jeśli człounoL- a
'aak? i nielaskę^^la^^to^Pf »y««ia, ty^y £ Pa rodziców; „nie” wobec silmeLy^b' 7 ^ niamowl? zdane jest telme niebezpieczne. h Wyda->e mu się zawsze śmier-
świadkowie napłvrK
dają o tym, jak zdumiewając^fttlud01^^11 2aWS2e °P°'to-do nowej sytuacji. W ciągf je^°'“d2,e Potrafi, sig dostosować tojących w całkowitej spr«cZnTs ? nabrai: Przekonań • "awet tej sprzecznfćcf n!e za, " 21'ch™jszymi Poglądami zien wczorajszy zostaje całkiem £7 Wr8Z 26 amianą władzy . A jednak, choć te spostrzeż^ aDy 2 ich Pamięci, wielu, być może nawet do większość!] ^ ^ W odtosieniu do Zawsze są jednostki, które n!e daif !, *' me dotyc2ii wszystkich.
°' a c2asam nawet nigdy Dz!eL Pr2epro^am°wać tak szyb-
y- JJzięk, naszym Psychoanalitycznym ,Czarna pedagogika* 101
^świadczeniom możemy spróbować odpowiedzieć na pytanie, co tjjjjrawia, że jedni są tak niezwykle podatni na dyktat przywódcy reży grupy, a inni się mu nie poddają.
Podziwiamy ludzi, którzy stawiają opór totalitarnemu państwu, ^myślimy: Są odważni albo mają „mocne zasady moralne", albo: ^pozostają wierni swoim zasadom" czy coś w tym rodzaju. Możemy £także wyśmiewać się z nich jako z naiwnych i mówić o nich: „Czyi 'nie widzą, że ich słowa nic nie wskórają przeciw uciskającej ich władzy? Że będą musieli drogo zapłacić za swoje protesty?"
Ale być może obie strony, zarówno ci, którzy odnoszą się do kontestatorów z podziwem, jak i ci, którzy traktują ich lekceważąco, nie dostrzegają jednego: Jednostka, która odmawia dostosowania się do ustroju totalitarnego, nie czyni tego z poczucia obowiązku ani z naiwności, tylko dlatego, że inaczej nie mogłaby pozostać wierna sobie samej. Im dłużej zajmuję się tym zagadnieniem, tym bardziej skłaniam się do przekonania, te odwaga, uczciwość i zdolność do miłości dają się pojmować nie jako „cnoty", nie jako kategorie moralne, ale jako skutki zrządzeń mniej lub bardziej łaskawego losu.
Nakazy moralne i wypełnianie obowiązków są to protezy, które stają się konieczne, gdy brak czegoś zasadniczego. Im skuteczniejsze okazało się spustoszenie uczuć w dzieciństwie, tym większy musi być arsenał broni intelektualnej i tym większe zapasy protez moralnych, gdyż nakazy moralne i świadomość obowiązku nie są żadnymi źródłami siły, nie stanowią bynajmniej żyznego gruntu dla prawdziwie ludzkich uczuć. W protezach nie płynie krew, można je kupić i mogą służyć różnym właścicielom. Co jeszcze wczoraj uchodziło za dobre, może nazajutrz, zależnie od decyzji rządu czy partii, uchodzić za złe, zabronione i odwrotnie. Ale człowiek o żywych uczuciach potrafi być tylko samym sobą. Nie ma innego wyboru, jeśli nie chce zginąć. Nie pozostaje obojętny wobec izolacji, odtrącenia, utraty przychylności otoczenia czy zniewag, obawia się ich i cierpi z tego powodu, ale nie chce utracić własnego ja, skoro już je posiada. A jeśli dostrzega, że żąda się od niego czegoś, czemu się sprzeciwia cała jego istota, nie może tego zrobić. Po prostu nie potrafi.