J34 MAREK STANIS2
historii. Przedmowa zaś - zlewając się z tekstem dramatu tak ściśle, że niemal nie sposób jej od niego oddzielić - werbalizuje tę odwrotną zależność literatury i świata.
Fenomen Mickiewiczowskiej przedmowy polega więc na tym, że stanowi ona twór literacki par excellence, jeszcze jeden element dzieła, „przedmowę w tekście” utworu. Dzieje się tak nie tyle ze względu na jej poetykę (właściwości stylistyczno--kompozycyjne, fabulamość, retoryczne topoi itp.), ile z uwagi na fakt specyficznego ukształtowania obrazu przedmówcy. W świetle własnej wypowiedzi jawi się on bowiem jako osoba w najgłębszym sensie tożsama z autorem dzieła, wypowiadająca się z samego „wnętrza” utworu, mająca dostęp do wszystkich jego tajników46, scalająca dzieło z przedmową, symbolizująca zatem jedność poezji i życia. W ten oto sposób znaleźliśmy się w centrum romantycznej wizji świata i literatury.
Bogatego materiału do analizy kreacji autorskich w przedmowach doby romantyzmu dostarczają teksty wprowadzające Juliusza Słowackiego47. W niniejszej rozprawie omówię wszak tylko jedną, ujętą w ramy epistolarne, skierowaną do Zygmunta Krasińskiego, dedykacyjną przedmowę do Balladyny, rozpoczynającą się od apostrofy „Kochany poeto ruin!”4 .
Analizę introdukcji Słowackiego oprę na zadanym już kilkakrotnie pytaniu: jaki obraz autora-przedmówcy wyłania się z jej tekstu? Odpowiedź wydaje się dość klarowna już od samego początku, gdy Słowacki - zamiast prowadzenia poważnych analiz literackich, refutacji cudzych poglądów, wskazywania źródeł utworu lub jego genezy, słowem: zamiast stosowania typowych strategii prefacjalnych - opowiada bajkę o „ślepym harfiarzu z wyspy Scio”. Bajka ta, która — w myśl deklaracji
46 Podobnie interpretuje postawę Mickiewicza J.M. Rymkiewicz; por. Mickiewicz czyli wszystko, ZJ.M. Rymkiewiczem rozmawia A. Poprawa, Warszawa 1994, s. 93-94.
47 W swoich wczesnych paratekstach - myślę tu zwłaszcza o posłowiu do dwutomowego wydania Poezyj (Paryż 1832) oraz wstępie do trzeciego tomu Poezyj (Paryż 1833) - Słowacki przypisywał wypowiedzi przedmówcy dość tradycyjne funkcje: obronę stanowiska autorskiego, polemikę z przeciwnikami. określenie sytuacji poety romantycznego itp. (por. mój artykuł Juliusz Słowacki jako krytyk literacki. „Teksty Drugie" 2003, nr 2/3, s. 273-275). Jako podmiot wypowiedzi prefacjalncj sytuował się „na zewnątrz" dzieła, wyraźnie oddzielając role podmiotu utworu oraz autora przedmowy. Wkrótce jednak zmienił swą strategię i zaczął przemawiać zupełnie innym głosem.
48 J. Słowacki, Kochany poeto min! [list dedykacyjny do Balladyny], w: Dzieła wybrane, pod red. J. Krzyżanowskiego, tom 3: Dramaty, oprać. E. Sawrymowicz, Wrocław 1987, s. 331-333. Z formalnego punktu widzenia analizowana wypowiedź ma formę listu dedykacyjnego, nic ulega jednak wątpliwości, że pełni on również liczne funkcje prefacjalne. Świadczy o tym zarówno posługiwanie się przez samego autora nazwą .przemowa" w odniesieniu do owego tekstu, jak i utrwalone wielowiekową tradycją pokrewieństwo tych dwóch form wypowiedzi: listu dedykacyjnego i przedmowy. Por. na ten temat: A. Czckajcwska, O listach dedykacyjnych w polskiej książce XVI wieku. .Roczniki Biblioteczne” 1962. z. 1/2, s. 26; R. Oc teczek, Slaworodne wizerunki O wierszowanych listach dedykacyjnych z XVII wieku, Katowice 1982, s. 27; B. Mazurkowa, op. cit., s. 33; O. Gcnettc. op. cii. s. 121-123; rozprawy zawarte w tomie Przedmowa w książce dawnej i współczesnej, pod red. R Ocieczek, przy współudziale R. Ryby, Katowice 2002, passim. Prefacjalne funkcje listów dedy-kacyjnych doBalladyny\ Lilii Wenedy Słowackiego podkreśla również A. Ziołowicz, o/i. cit.,a. 122-123,129.
autorskiej - „zastąpi wszelką do Balladyny przemową”4”, od razu modeluje jego tekst na kształt wypowiedzi literackiej. Zabiegowi temu już od samego początku towarzyszy wyraźne podkreślenie roli autorskiego ,ja” - artysty, kreatora i poety, przemawiającego nawet we wstąpię językiem poetyckim, adresującego swą wypowiedź nie do „tłumu ludzkiego”, lecz do równego mu w pisarskim powołaniu przyjaciela, „Kochanego poety ruin”.
Obrana przez Słowackiego strategia pisarska intensyfikuje się, gęstnieje i nabiera nowych barw w następującym dalej fragmencie, w którym przedmówca przedstawił protagonistów swojego dramatu. Uczynił to jednak w sposób wysoce oryginalny: przywołał ich na scenę już w tekście wprowadzającym, obdarzył - już w zapowiadającej dramat przedmowie! - realną możliwością działania, udzielił im prawa do powtórzenia (a raczej antycypacji) czynów, których wkrótce dokonają w utworze:
Wychodzi na świat Balladyna z ariostycznym uśmiechem na twarzy, obdarzona wnętrzną siłą urągania się z tłumu ludzkiego, z porządku i z ładu, jakim się wszystko dzieje na świeeie, z nieprzewidzianych owoców, które wydają drzewa ręką ludzi szczepione. Niech naprawiacz wszelkiego bezprawia Kirkor pada ofiarą swoich czystych zamiarów; niech Grabiec miłuje kuchnią Kirkora; niechaj powietrzna Goplana kocha się w rumianym chłopie, a sentymentalny Filon szuka umyślnie męczarni miłosnych i umarłej kochanki; niechaj tysiące anachronizmów przerazi śpiących w grobie historyków i kronikarzy [,..]:0.
Po tej prezentacji, deklarując suwerenność wobec przekazów historycznych oraz manifestując pełną wolność twórczą, Słowacki-przedmówca dodawał:
[...] a jeżeli to wszystko ma wnętrzną siłę żywota, jeżeli stworzyło się w głowie poety podług praw boskich, jeżeli natchnienie nie było gorączką, ale skutkiem tej dziwnej władzy, która szepce do ucha nigdy wprzód nic słyszane wyrazy, a oczom pokazuje nigdy, we śnie nawet, nie widziane istoty; jeżeli instynkt poetyczny był lepszym od rozsądku [podkr. M.S.], który nieraz tę lub ową rzecz potępił: to Balladyna wbrew rozwadze i historii zostanie królową polską - a piorun, który spadł na jej chwilowe panowanie, błyśnie i roztworzy mgłę dziejów przeszłości5 .
Argumentacja Słowackiego wymaga zastanowienia. Kto mianowicie „nigdy wprzód” nie słyszał owych tajemniczych wyrazów? Kto nigdy, „nawet we śnie”, nie widział owych zmyślonych istot? Czyżby Słowacki? Może i Słowacki, ale - który? Odpowiedź jest jasna: zwykły człowiek Juliusz Słowacki. Usłyszał je bowiem i zobaczył dopiero Słowacki-poeta, Słowacki ogarnięty natchnieniem, Słowacki, którego „głowa” pracuje „podług praw boskich”, reguł „instynktu poetycznego”, a nie przyziemnego „rozsądku”. Dalszy ciąg analizowanego tekstu potwierdza te przypuszczenia: autor prefacji nie wypowiada się jak oddzielony od utworu przedmówca, spoglądający na swe dzieło z zewnętrznej wobec niego perspektywy, ale jak poeta wyłaniający się z literackiego świata niczym Wenus z morskiej piany. Pisząc: ,ja z Polski dawnej tworzę fantastyczną legendę”, „[ja] z ciszy wiekowej wy-
‘w J. Słowacki, op. cit.,s. 331.
50 Ibidem.
51 Ibidem.