MACIEJ KAZIMIERZ SARBIEWSKJ
Jeżeli dawnych spraw nie powtarzamy Ani żelaza z pochew dobywamy.
Jeśli kopi je, puklerze pod ławą.
Mało to, jeśli języka stać sławą Samego chcemy, jeśli sejmy składać Tylko umiemy, a nie bronią władać.
Więc przy jesiennym daremno kominie
0 zbitym sobie prawim Tatarzynie.
Darmo wspominać wojnę retusowę
Tudzież wyprawę sławić Jowiszowę,
Jeśli się sami do szabel nie mamy,
Które nie swymi krew zdobi farbami Nieprzyjacielska, lecz złoto szmelcuje,
A pas rycerski dyjament haftuje.
Łańcuchy złote wdzięcznie się mieszają.
Drogie czapragi cienki dźwięk wydają.
Nie będzie żołnierz oprawnym szermował Śmiele pałaszem, by się nie zepsował.
Choć, mówię, szczęście ordy pędzić będzie. Chociaż na karkach tatarskich usiędzie.
Jako złocistą zbroję na się włożysz.
Przodków twych dzielność o raz z siebie złożysz. Rzymianinem cię nieprzyjaciel srogi Nie uzna mężnym, wojując bez trwogi;
Ani ja tego. co się z promieniami Chce trefionymi porównać włosami,
Znam za potomka Umbrów starożytnych.
Który by znosił Annibalów bitnych,
Na Alpcs drogi zarosłe torował
1 świata bramę tudzież opanował.
Bóg tak sam czasy odmienne szykuje,
Że wiek po dobrym gorszy następuje,
I lata pewnym porządkiem prowadzi.
Raz się dowcipem każdy z drugim wadzi:
Po filozowskicłi utarczkach sędziowie Jak siędą, sw aty zaczną jurystowie.
Tych lat odważni powstaną Bessowie,
Owych niemężni żyją Cylikowie.
Nas na ostatki wydał świat zgrzybiały.
Kiedy natury siły osłabiały:
Na swą sromotę potomków zrodzonych 1 na niesławę wieczną potępionych;
Cokolwiek dobrych obyczajów było.
To się złoczyństwem wszytko utraciło.
Z cnót animusze własne odzieramy.
216