DANIF.I. NABOROWSKJ
Wszakże w takim obfitym dostatku wszytkiego Zgoła że-e nie dostaje (rzekę tak) Niczego, Przeto żebyś i to miał, czego-ć nie dostawa, Przyjmi Nic z łaską, które chudy sługa dawa, A mnie dla samej sfory, o wielki hetmanie,
Co daj, a tak Co i Nic pospołu zostanie.
MAIJNA
Malina mój rym będzie. Apołlo bez brody,
Godna jest lutnia twoja tak wdzięcznej jagody!
I wy, złotowłosego ojca śliczne córy.
Które źrzódła strzeżecie kastalijskicj góry,
Do mnie się społem śpieszcie, owoc, lub nienowy, Nowo ja na wasz ołtarz niosę malinowy.
Ale ty nade wszystko, piękna nimfo moja.
Nakłoń ucha. u twego ja śpiewam podwoja. Natenczas gdy Kupido, syn złotej Cyprydy.
Jak z gniazda, wyleciawszy z macierzyńskiej Idy, Pyszny złotym sajdakiem i złotymi pióry
Wybił się aż na sam wierzch Olimpowej góry.
Gdzie poważny Jupiter z niebieskiej ławice
W radzie obłocznej ziemskie rozmierzał granice, Płochy, nieunoszony, matki swojej rady Nic słuchając, wnet z bóstwem samym szukał zwady; Wyliczając swe męstwa i potęgi, bardzie
Brawo wał wszytkic bogi ku ich wiecznej wzgardzie. Czym bóstwo obruszone radę uczyniło,
Jakoby się takiego despektu zemściło.
Dekret stanął, żc za to zuchwalca małego Banitem uczyniono z Olimpu jasnego.
On surowego gniewu i tak ciężkiej winy
Uchodząc, między leśne schował się gęstwiny.
Tam sajdak, tam /. kołczanem ostre swoje strzały Zawiesiwszy, występku płakał czas niemały.
A ciepłe łzy skupione na gęste krzewiny Wdzięczny owoc, Szkarłatne wydały maliny.
Skąd zapach wonny zaszedł Pafti matczynego,
Za którym wnet wygnańca nalazła swojego.
On matkę widząc, zaraz piersi wonią nową 1 wargi jej całując natchnął malinową.
Skąd zaraz koralowi cera się zmieniła,
A przy' woniej malinie farby ustąpiła.
Już się nowym sam Wulkan wargom przypatruje.
137