DANIHI. NABOROWSKI
VOTUM
Kotarzyszcza mc drogie i wilejskie brody,
Wy mnie teraz staniecie za bogate grody.
Jeśli mi po mych trudach, po mych drogach częstych Zdarzy się odpoczywać w kniejach waszych gęstych. Tam już, da Bóg, obaczą mc kochane progi Zawieszoną opończą, boty i ostrogi,
I cokolwiek z pielgrzymstwa podróżnemu zbywa.
Niech mię w drogę odległą więcej nikt nie wzywa, Chociaby mi indyjskie skarby ofiarował,
Chociaby mi i flotę hiszpańską darował!
Co, przebóg, za ślepota zbiegać kąty świata?
W trudach, pracach, niewczasicch trawić swoje lata, Ani znojów, ani się bać zimna ostrego,
Ani niebezpieczeństwa morza szalonego.
Szczęśliwy', kto się na swym szpłachciku gnaruje.
Trzykroć szczęśliwy, kto się trochą kontcntujc.
Ten w szczupłym swym obejściu, choć w kopę ubogi,
I psu, jako więc mówią, nic pokaże drogi.
Nadzieja go niepewnej łaski nic uwodzi
Ani, nieszczęsny, lat swych marnie nie zawodzi.
Nic stracha się, sumnienic nictykanc mając,
Barzicj Twórcy' niż panu swemu wygadzając.
Ani go niespodzianie krwawa broń pożyła.
Ani go morska nagła naw^lność okryła,
Ale swym błogosławiąc dziateczkom umiera.
A żona własną ręką oczy mu zawiera.
Tam go w grobie zielona mogiła nakrywa.
On już wr cieniu podziemnym wiecznie odpoczywa. O, szczęśliwe mogiły, szczęśliwe i cienie,
Które po śmierci takie dawają wytchnienie!
Gdybym jeszcze po święcie miał się tłuc. szalony,
A w tymi nagle od śmierci w drodze poprzedzony — Któż by mi pogrzeb sprawił? Któż by mię, zmarłego,
W cudzym kraju u grobu płakał, nieszczęsnego?
Już was żegnam, o Tatry i Alpy wysokie.
Żegnam cię już na wieki, o morzę głębokie.
Żegnam was, bez korzyrści, a pełne zazdrości Urzędy i wfas z nimi, dworskie obłudno.ści!
Niechaj już wt cieniu siedzę dąbrowy zielonej, Zażywając: zabawy Muzom poświęconej.
Tam się ja uczyć będę niebieskiej mądrości,
Boga z Chrystusem chwalić na wszytkic wieczności. Co mię Mu miłym czyni, co mię zbawionego,
141