IJ< FnirfejU i połr moley i wiluicnu w piy\twnjluM
przejmować), jest znakiem istnienia problemu, który tym mniej jest się skłonnym poruszać, im bardziej się podejrzewa, żc prowadziłoby to do daleko posuniętego zakwestionowania funkcji analityka.
Z drugiej strony, trudno nie uznać ważności problemu dla podmiotu będącego w trakcie analizy. Nieświadome, wygłasza się tonem tym bardziej autorytatywnym, im mniej jest się zdolnym uzasadnić, co się chce powiedzieć, nieświadome wymaga czasu, aby się ujawnić. Całkowicie się /. tym zgadzamy. Pytamy jednak, jaka jest jego miara. Czy jest nią miara uniwer-sum precyzji, by posłużyć się wyrażeniem Aleksandra Koyrć? Zapewne, żyjemy w cym uniwer-sum, ale jego pojawienie się jest dla człowieka czymś niedawnym, odnosi się bowiem do zegaru Huyghcnsa, czyli roku 1659; zaś niepokój człowieka nowoczesnego nic wskazuje bynajmniej, by ta precyzja stanowiła dlań czynnik wyzwolenia. Czy ten czas spadania ciał jest święty jako wtórujący czasowi gwiazd ustalonemu w wieczności przez Boga, który, jak nam powiedział l .ichtcnberg, nakręca nasze słoneczne zegary? Może uzyskamy lepsze o nim pojęcie, kiedy porównamy czas tworzenia przedmiotu symbolicznego z momentem nieuwagi, w którym go gubimy?
Chociaż praca związana z naszą funkcją w ciągu tego czasu pozostaje problematyczna, dostatecznie, jak sądzimy - - unaoczniliśmy funkcję pracy w tym, czego równocześnie dokonuje pacjent.
Rzeczywistość, jakakolwiek by była, tego czasu u/.ysklijc zaceni wartość lokalną, wartość przyjęcia wyniku tej pracy.
Pełnimy rolę kogoś, kto utrwala, rejestruje, przyjmując funkcję, podstawową w każdej wymianie symbolicznej, zbierania tego, co do kumo, człowiek autentyczny, nazywa mówieniem, które trwa.
Świadek odpowiedzialny za prawdomówność podmiotu, depozytariusz protokołu jego dyskursu, punkt odniesienia jego ścisłości, poręczyciel jego uczciwości, strażnik jego testamentu, sekretarz zawartych w nim kodycyli, — analityk jest po części skrybą.
Pozostaje jednak patiem prawdy, której postępem jest dyskurs podmiotu. Przede wszystkim to on wprowadza interpunkcję do jego dialektyki. I z tego względu widzi się w nim sędziego, który rozstrzyga o wartości tego dyskursu. Wynikają stąd dwie konsekwencje.
Zawieszenie seansu nie może nie być odczuwane przez podmiot jako znak interpunkcyjny dotyczący jego postępów. Wiemy jak oblicza on czas, który pozostał do końca, odnosząc go do własnych spóźnień albo wykrętów, jak go antycypuje, ważąc go niczym broń, czyhając na niego jak na schron.
Jest co fakt, który można w pełni stwierdzić obcując z tekstami posługującymi się sys-