302 FAniNATA I CAVALICANTE
wysoko i nagle, jak jego ciało — nadludzko wielka moralna postać Farinatj', której nie mogła naruszyć śmierć i męki piekielne; jest on ciągle taki sam, jaki był za życia. Usłyszany z ust Dantego akcent toskański skłonił go do wzniesienia się w grobie i zatrzymania przechodniów z uprzejmością pełną dumy i miary; kiedy Dante ku niemu się przybliża, Farinata pyta go zrazu o jego pochodzenie, aby upewnić się, z kim ma do czynienia, czy jest to człowiek ze znacznej rodziny, przyjaciel czy wróg. Usłyszawszy zaś, iż Dante jest latoroślą gwelfowskiego rodu, Farinata z najgłębszym zadowoleniem oznajmia, że tę wrogą mu partię dwukrotnie wygnał z miasta; okazuje się przy tym, że losy Florencji i partii gibellinów nadal w sposób wyłączny zajmują jego myśli. Odpowiedź Dantego, iż wypędzenie gwelfów nie przyniosło gibellinom żadnej trwałej korzyści i że to w końcu gibellini pozostali wygnańcami, zostaje przerwana przez pojawienie się Cavalcantego, który usłyszał słowa Dantego i rozpoznał wędrowca. Teraz dostrzegamy głowę rozglądającego się Cavalcantego, osadzoną na korpusie znacznie niższym, niż ciało Farinaty; szuka on w’ otoczeniu Dantego swego syna, nie dostrzegłszy go zaś, wybucha pełnymi lęku pytaniami; z kolei z pytań tych wynika, że i Caval-cante zachował ten sam charakter i te same namiętności, jakie miał za życia, choć są to namiętności całkiem inne, niż u Farinaty: ukochanie ziemskiej egzystencji, wiara w swobodę i wielkość ludzkiego ducha, przede wszystkim zaś miłość i podziw dla jego syna, Guida. Wzburzony, nie-ledwie błagając — i w tym zachowanie Cavalcantego ostro różni się od pełnej powagi i umiejętności panowania nad sobą wielkości Farinaty — stawia on swe natarczywe pytania; kiedy zaś ze słów Dantego (niesłusznie) wyprowadza wniosek, iż syn jego już nie żyje, załamuje się i pada w trumnę. Wówczas Farinata, niczym nie poruszony i nie zważając na zdarzenie, które tymczasem zaszło, replikuje
na ostatnią skierowaną ku niemu wypowiedź Dantego, replika ta zaś w pełni charakteryzuje jego istotę: jeżeli jak powiadasz, wygnanym gibellinom nie udało się powrócić do miasta, to jest to dla mnie gorsza męka niż ta, której zaznaję w moim kamiennym łożu.
We fragmencie tym skupiono więcej treści niż w którymkolwiek z ustępów, jakie analizowaliśmy dotychczas w poniższej książce; przy tym zaś ta ciasna przestrzeń jest nie tylko bogatsza w treść, nie tylko bardziej nasycona dramatyzmem i powagą, ale zarazem to, co w niej zawarto, jest znacznie bardziej zróżnicowane: nie chodzi tutaj o opowiedzenie jednego tylko epizodu, ale o trzy różne epizody, z których drugi, scena z Farinatą, przerwany jest i podzielony na dwie części przez włączający się epizod trzeci. Nie ma tu zatem jakiejkolwiek jedności akcji w obiegowym znaczeniu tego pojęcia; fragment ten skonstruowany jest też inaczej niż analizowana przez nas w rozdziale pierwszym scena z Homera, gdzie przypomnienie blizny Odyseusza stwarza okazję do dygresji długiej, wyczerpującej i odbiegającej daleko od tematu. We fragmencie Boskiej komedii przedmioty narracji zmieniają się szybko i nagle: słcwa Farinaty przerywają subitamente rozmowę pomiędzy Wer-gilim i Dantem, Allor surse w wersie 52 rozrywa, nie tworząc przy tym żadnych połączeń, epizod wystąpienia Farinaty, bezpośrednio zaś od słów ma quell'altro magnanimo epizod ten podjęty zostaje od nowa. Jedność całości jest tutaj zdeterminowana przez teren wydarzeń, konstytuuje ją krajobraz fizyczny i moralny tego kręgu piekielnego, w którym znajdują się heretycy i bezbożni; szybka wymiana epizodów samodzielnych, nie powiązanych ze sobą jako poszczególne sceny, odwołuje się zaś do ogólnej struktury Komedii: dzieło to ukazuje przecież wędrówkę jednej postaci (wraz z jej przewodnikiem) poprzez świat, którego mieszkańcy przebywają na wyznaczonych im miejscach. Pomimo tej