lin i.;iiy udział w produkcji
Kazachstan
'Kuwejt
Wenezuela
Nigeria
Arabia Saudyjska
Największe na świecie
paliwo działa jak magnes na klientów, a stacje zarabiają najwięcej nie na benzynie, lecz na sprzedaży świeżych bułeczek, alkoholu i prasy.
Jesienią zeszłego roku Aral wprowadził nowy system prowizji motywujący operatorów stacji benzynowych do utrzymywania cen paliwa na jak najwyższym poziomie, o ile pozwala na to sytuacja na rynku lokalnym. Poza normalną prowizją dzierżawcy przysługuje dodatkowe wynagrodzenie w wysokości 1,1 do 1,5 centa pod warunkiem, że sprzedaje on benzynę po cenie wyższej niż poziom referencyjny, ustalany na podstawie cen na wszystkich stacjach w okolicy. Zdaniem Justusa Haucapa, przewodniczącego doradzającej niemieckiemu rządowi Komisji Antymonopolowej, wysokie ceny benzyny w minionych miesiącach są po części skutkiem tego właśnie systemu: Nie będę owijał w bawełnę - nowy model prowizyjny bije konsumentów po kieszeni.
Podejrzliwość strażników wolnej konkurencji, takich jak Haucap, co do metod stosowanych przez koncerny naftowe wzbudziły wyniki dwóch niezależnych dochodzeń. Jedno z nich, zlecone przez Partię Zielonych, przeprowadził Steffen Bukold, ekspert ds. energii. Doszedł do wniosku, że od końca listopada do początku marca zawyżono ceny o wiele bardziej, niż wynikałoby to ze wzrostu notowań ropy na rynkach światowych wskutek kryzysu irańskiego. Owa nadwyżka wynosiła niemal 100 min euro miesięcznie. I tak np. dochody ze sprzedaży benzyny premium wzrosły z 11,52 do 16,25 centa na litrze. Z analizy Bukolda wynika, że nadwyżka trafiła w całości do kas rafinerii będących w rękach największych koncernów.
Drugą analizę przeprowadzono na zlecenie niemieckiego automobilklubu ADAC. Na podstawie obserwacji cen na 33 losowo wybranych stacjach benzynowych wykazano, że były one wyjątkowo niestabilne, a do gwałtownych wahnięć dochodziło również w nocy. W Monachium jedna ze stacji podniosła ceny jednorazowo o 12 centów. Zdaniem ADAC takie praktyki są obliczone na maksymalne złupienie kierowców jadących do pracy w godzinach porannego szczytu. Członkowie automobilklubu już od długiego czasu są zresztą przekonani, że na 14 700 niemieckich stacjach benzynowych nie wszystko odbywa się legalnie.
ZYSK NIE ROŚNIE
- Do niedawna w rankingach na najbardziej nielu-bianą branżę gospodarczą przodowały banki, minione miesiące sprawiły jednak, że ten wątpliwy zaszczyt na powrót przypadł nam - wzdycha Michael Schmidt, który 1 maja br. obejmuje stanowisko szefa koncernu BP na Europę. Jego zdaniem oskarżenia pod adresem gigantów paliwowych są niesłuszne. Spytany o analizy przeprowadzone przez niezależne ośrodki badawcze, odpowiada, że „budzą wiele wątpliwości”. Zarzuty ADAC, jakoby koncerny windowały ceny w godzinach porannych, to czysty absurd. Nikt nie zmusza kierowców, by tankowali właśnie wtedy. Stacje są przecież otwarte także wieczorem. A co do marż - są stosunkowo niewielkie, więc interesy idą coraz gorzej.
Faktycznie, jeśli chodzi o ten ostatni punkt, przedstawiciele branży paliwowej nie mijają się z prawdą. Sprzedaż benzyny i oleju napędowego od kilku lat spada i nic nie wskazuje na to, by ta tendencja miała się odwrócić. Jak wynika z prognoz Niemieckiego Instytutu Paliwowego, do 2025 r. popyt na paliwo w RFN obniży się o 15 procent. Tamtejszej branży naftowej coraz trudniej jest wypracować zyski na poziomie sprzed kilku lat. Właśnie z tego względu Aral, Shell i spółka przystąpiły do zmasowanego ataku na portfele kierowców. Ich oręż to dominująca pozycja na rynku - i nie zawahają się z niej skorzystać, by załatać dziury w bilansach. '
Wygląda na to, że koncerny z premedytacją wprowadzają zamęt