dietę staje się anorektykiem, łaknącym wewnętrznego odczucia głodu, zaś kul- I turysta uzależnia się od nagłego przypływu doświadczeń związanych z byciem I „spompowanym”. Jednocześnie metody somatyczne, mające na celu doświad- I czenie wewnętrzne, często posługują się środkami przedstawieniowymi jako wskazówkami, jak osiągnąć postawę ciała konieczną do wywołania pożądanego odczucia: czy to przez oglądanie się w lustrze, czy skupianie wzroku na jakiejś części ciała, np. czubku nosa bądź pępku, czy po prostu przez wizualizację dała we własnej wyobraźni. I na odwrót, praktyki przedstawieniowe, takie jak kulturystyka, wykorzystują zwiększoną świadomość symptomów doświadczenia tak, aby służyła celowi, którym w tym wypadku jest forma zewnętrzna.
Rozróżnienie na doświadczeńiowe i przedstawieniowe formy somatoeste-tyki pragmatycznej nie jest również wyczerpujące; można by wprowadzić trzecią kategorię, Somatoestetyki performatywnej, dla grupy metodologii, które skupiają się głównie na budowaniu siły, zdrowia czy umiejętności: riSprzykład wy-' ciskanie dężarów, lekkoatletyka oraz niektóre sztuki walki. Ale w tym zakresie, w jakim tego typu praktyki zorientowane na działanie (performatywne) mają na celu bądź zewnętrzny pokaz, bądź wewnętrzne doświadczenie siły, mogą zostać włączone do kategorii doświadczeńiowej lub przedstawieniowej.
Niezależnie od tego, jak je zaklasyfikujemy, powinniśmy odróżnić metodologie somatoestetyki pragmatycznej od ich rzeczywistego praktykowania. Tę trzecią gałąź nazywam sdmatoestetyką praktyczną.*Tutaj główną kwestią nie jest produkowanie tekstów o ciele, nawet takich, które oferują pragmatyczne programy dbałości o somę. W owej praktycznej dyscyplinie chodzi za to o fizyczne zaangażowanie w tę dbałość nie poprzez wypowiadanie słów, ale poprzez ruszanie kończynami, tj. zaangażowanie w refleksyjną, zdyscyplinowaną, wymagającą praktykę cielesną mającą na celu cielesne samodoskonalenie (niezależnie od tego, czy przedstawieniowe, doświadczeniowe czy performatywne). Ten właśnie wymiar, czynienia, a nie mówienia, został najbardziej zaniedbany przez akademickich filozofów ciała, których zaangażowanie w logos dyskursu kończy się zazwyczaj tekstualizowaniem ciała. Im mniej się mówi
0 somatoestetyce praktycznej, tym lepiej, jeśli tylko oznacza to, że więcej się w tym zakresie robi. Niestety, oznacza to jednak zazwyczaj, że konkretna praca nad ciałem jest wyłączana z praktyki filozofii oraz jej dążenia do samowiedzy
1 troski o siebie. Ponieważ w filozofii tego, o czym się nie mówi, zazwyczaj się nie robi, konkretną pracę nad ciałem należy ogłosić istotną praktyczną gałęzią somatoestetyki, pojmowanej jako rozległa dyscyplina filozoficzna zajmująca się ucieleśnioną troską o siebie.
Czy dyscyplina taka.jest możliwa? Czyż ucieleśnione jaźnie nie są po prostu zbyt niepowtarzalnie odmienne, aby filozofia mogła zaoferować jakąkolwiek
określoną teorię albo jakiekolwiek konkretne zalecenia odnośnie technik cielcs-nych? Jak dowodzę w Praktyce filozofii, skoro filozofia jako praktyka życiowa musi zostać skontekstualizowana, aby była skuteczna, i skoro każde Ja jest w pewnym sensie unikalnym wytworem niezliczonych przygodnych czynników (fizjologicznych, społecznych, historycznych oraz bardziej osobistych okoliczności doświadczeń rodzinnych i prywatnych), to każda jednostka musi dostosować własną praktykę somatoestetyczną do specyficznych dla siebie warunków życiowych. Ale czyż jednocześnie nasze ucieleśnione jaźnie nie mają istotnych cech wspólnych - zarówno natury biologicznej, jak i społecznej - które mogłyby pozwolić na pewne interesujące uogólnienia odnośnie wartości i ryzyka różnych metod somatycznych? Czym byłaby filozofia i nauki społeczne bez tego typu uogólnień?
Odkładając na bok te wielkie metafilozoficzne pytania, pozwolę sobie zastosować somatoestetykę do kłopotliwej kwestii związków ciała z mediami i zacznę od może nazbyt pośpiesznej analizy genealogicznej tego,.w jaki sposób ciało wymknęło się swojej dawnej tożsamości środka (medium), by przeobrazić 1 się w cel uwielbienia. Będę argumentował, że sytuację tę można częściowo tłu-. maczyć tym, że rewolucja medialna przekształciła pojęcia „medium” i „rzeczywistości” w taki sposób, iż nasze ciało - wcześniej zdegradowane do roli medium bądź środka do tego, co realne (a więc uznane za coś podporządkowanego, odzwierciedlającego, zniekształcającego) - teraz zostaje wyniesione, jako nasze główne medium, do statusił budowniczego i umiejscowienia tego, co rzeczywiste. Staje się zatem prawdziwą wartością samo w sobie/Jeśli ujmie się rzeczywistość jako konstrukcję, nie można wówczas lekceważyć mediów, za których pomocą jest ona konstruowana. ..
Co więcej, jako żećiałó jest bardziej podstawowe, znane i organiczne niż nowsze media elektroniczne, zaczyna się wydawać tak bezpośrednie, żć przeoczą się jego stary wizerunek jako medium. Niemniej jednak ten cielesny konstruktor rzeczywistości sam jest ciągle konstruowany przez inne rozmaite media i mediacje (włączając w to chirurgię rekonstrukcyjną). A zatem nawet jeśli rewolucja medialna wyzwala ciało, doceniając jego zdolności konstrukcyjne i otwartość na rekonstrukcję, stawia też przed nami dalsze zadanie: określenia, co w odniesieniu do dała powinno zostać skonstruowane oraz w jaki sposób nowsze media elektroniczne służą upragnionym przez nas konstrukcjom lub je sabotują (kwestia dla somatoestetyki pragmatycznej). Oto cel tego rozdziału, który jest rozdarty, jak my wszyscy, pomiędzy historią pojęciową a futurologiczną spekulacją.
81