którym dzieci jeżdżą jak na kiju od szczotki: drugi to wypracowana „reprodukcja” konia, realistycznie pomalowana, z prawdziwymi skórzanymi lejcami, z prawdziwi} włosiami grzywa i lak zaprojektowanym ruchem, by przypominał koński galop. Koń na biegunach jest wynalazkiem dziewiętnastowiecznym.
To nowe wymaganie dotyczące podobieństwa zwierzę-cokształtnych zabawek do pierwowzorów spowodowało zmianę metod ich wytwarzania. Powstały pierwsze wypchane zwierzęta, a te najbardziej kosztowne pokryte były naturalną skórą — zwykle skórą poronionych źrebiąt. W tym samym czasie pojawiły się miękkie zwicrzęcokształ-tne zabawki — misie, tygrysy, króliki — takie, które dzieci zabierały do łóżka. Tak więc początek wytwarzania realistycznie wyglądających zwicrzęcokształtnych zabawek zbiega się mniej więcej z początkiem zakładania publicznych ogrodów zoologicznych.
Rodzinna wizyta w ogrodzie zoologicznym jest zazwyczaj wydarzeniem związanym z silniejszymi emocjami niż wizyta na jarmarku czy mecz piłki nożnej. Dorośli zabierają dzieci do ogrodów zoologicznych, by pokazać im oryginały „reprodukcji”, które dzieci posiadają, a może także w nadziei na ponowne odnalezienie okmeha niewinności tego odtworzonego świata zwierzęcego, który pamiętają z własnego dzieciństwa.
Zwierzęta w ogrodzie zoologicznym rzadko czynią zadość wymogom pamięci dorosłych, a dzieciom jawią się w większości przypadków jako nieoczekiwanie ospałe i przytępione. (Równie często jak wołanie do zwierząt w ogrodzie zoologicznym słyszy się dziecięce okrzyki pełne pretensji: Gdzie ono jest? Dlaczego ono się nie rusza? Czy ono nic żyje?) I dlatego odczucia większości zwiedzających,
choć nic wyrażane jawnie, można by sprowadzić do tak sformułowanego pytania: Dlaczego zwierzęta te nic są w stanie sprostać moim oczekiwaniom?
Na to dyletanckie i zarazem niewypowiedziane pytanie warto jednak odpowiedzieć.
Ogród zoologiczny to miejsce, w którym zgromadzono możliwie jak najwięcej gatunków i odmian zwierząt w takim celu, by można było na nic patrzeć, obserwować je i badać. W zasadzie każda klatka jest ramą, która otacza znajdujące się w niej zwierzę. Zwiedzający odwiedzają ogród zoologiczny, żeby patrzeć na zwierzęta. Przechodzą oni od klatki do klatki w taki sam sposób jak odwiedzający galerię sztuki, którzy zatrzymują się przed jednym obrazem, potem przed kolejnym i tak dalej. Ale w ogrodzie zoologicznym widok jest zawsze nic laki, jak powinien być, podobnie jak w przypadku pozbawionego ostrości obrazu. Tak bardzo się do tego przyzwyczailiśmy, że z ledwością to zauważamy; czy może raczej usprawiedliwienie zazwyczaj poprzedza rozczarowanie, tak że nic odczuwamy już tego drugiego. Proces usprawiedliwienia ma następujący przebieg: Czego oczekujecie? Przecież to nic na martwy obiekt przyszliście popatrzeć — to zwierzę żyje. Wiedzie swoje własne życic. Dlaczego miałoby to łączyć się z tym, że będzie ono całkowicie widoczne? Lecz rozumowanie zawarte w tym usprawiedliwieniu jest niewłaściwe. Prawda jest bardziej wstrząsająca.
Jakkolwiek patrzylibyście na to zwierzę, nawet jeśli znajdzie się ono naprzeciw was, opierając się niemal o kraty, w odległości mniejszej niż pół metra, spoglądając w waszym kierunku, widzicie coś. co zostało sprowadzone do czegoś całkowicie marginalnego; i jakkolwiek natężalibyście swoją uwagę, nie uczynicie zeń centralnego obiektu. Dlaczego tak się dzieje?
I
i
V
% •
t
l
33