183
G r a. Wyścigi, jak na poprzedniej lekcji, albo w „Liisa“. Wszystkie dzieci stają w koło i trzymają ręce w tyle. Jedno dziecko jako lis chodzi z pytką i niepostrzeżenie ma ją podać jedaiemiu ze stojących w kole. To bije sąsiada i ściga go podczas obiegu kola do miejsca, skąd wybiegło. Ścigającemu wolno bić lekko sąsiada tylko podczas biegu. Potem oddaje znów pytkę komu się podoba.
Podczas chodzenia lisa dzieci wołają:
Chodzi lis koło drogi,
Niema ręki, ani nogi,
Chwała Bogu trzy niedzieli Myśmy lisa nie widzieli.
albo:
Kogo pytka przyodzieje Ten się ani nie spodzieje.
Ćwiczenie końcowe. Pochód najpierw w rzędzie, potem w dwurzędzie. Rozejść się! Baczność! Ustaw się w pary przede mną (w innej stronie sali). — Ćwiczenia oddechowe przy równoczesnem podnoszeniu i opuszczaniu ramion.
Nauka rzeczy ojczystych. Wycieczka do gospody w i o j-skiej. — Oglądanie stodoły, boiska, capów, części, cepów, cepak i bijak. Przyjrzenie się młóceniu, przytem rozeznawanie kłosów pszenicy od żyta i jęczmienia od owsa. Po drodze oglądanie roli uprawianej, wreszcie drzew przydrożnych (wierzb, topoli). — Na lekcji w szkole należy omówić wycieczkę, a także w krótkości uprawo zboża (orka, nawożenie, pokładania, bronowanie, włóczenie). — Co się robi z ziarnem? Część na zasiew, część do młyna, część dla kur, słoma na podściółkę, dio sienników, na strzechę, na kapelusze i t .d. Wreszcie zwykłe zajęcia rodziców w tym czasie koło domu. Przygotowanie opału na zimę. Rżnięcie i rąbanie drzewa. Matka, babka lub ciotka robią również zapasy na zimę, kiszą kapustę, ogórki, — suszą grzyby, owoce, — smażą powidła, — zbierają z pola len (pokazać okaz lub obrazek), czyszczą go i robią (przędą) z niego nici.
Powiastka. O Janku g r y m a ś n i k u. — Janek udał brzydki zwyczaj grymaszenia przy jedzeniu. To zupy tej nie lubi, to ziemniaki mało omaszczone, to legumina mało słodka — i tak ciągle był niezadowolony. Ale najgorzej było z jedzeniem Chleba. Zwykle niedojadał kromki, którą dostawał od mamy. Okruszyny i kawałeczki chleba poniewierały się często po stołach i podłodze. Mama upominała Janka, że to brzydko tak chleb, dar Boży, rozrzucać (marnować). Mówiła mu, że jest wiele dzieci biednych, które nie mają co jeść i kaódą oknuzynkę chleba zjadłyby ze smakiem.
— I ty, Janku — mówiła mama — możesz być kiedyś w takiej biedzie, że ci braknie chleba i będziesz cierpiał głód. A zreisitą powinieneś pamiętać, ile to ludzi musi pracować ciężko, aby mieć ziarno, mąkę i chleb.