odkrycia, własnego doświadczenia. Starając się przekazać młodzieży swoją wiedzę, pamiętajmy, że i sami w kontaktach z młodymi ludźmi możemy wiele skorzystać dzięki ich nowemu spojrzeniu na świat i często trafnym interpretacjom.
Reklamodawcy i dealerzy narkotyków znacznie lepiej rozumieją specyfikę wieku dojrzewania niż większość dorosłych. Oni doskonale wiedzą, że bardziej podatni na uzależnienie są ci, którzy szukają swojej tożsamości, borykają się z problemami emocjonalnymi i egzystencjalnymi, mają kłopoty z akceptacją siebie i poczucie bycia niezrozumianym - czyli właśnie młodzież. Reklama narkotyków jest przekazywana wśród młodych ludzi „pocztą pantoflową”. Została tak opracowana, żeby narkotyk stał się szansą na pozbycie się „kompleksów”, na „bycie z ludźmi”, na „świetną zabawę”, na „spotkanie ze swoim wyższym ja”. Ma dawać szansę na zrozumienie siebie, zrozumienie świata, realizację ambicji. Ma stać się czymś, co łączy, stwarza „klimat”.
Narkotyk trafia przez kolegę, do którego ma się zaufanie, a który zachęca, namawia, wzbudza ciekawość. Jeżeli ciekawość nie jest wystarczającym bodźcem, dealer znajdzie inny sposób, by nakłonić do wzięcia. Czasem presja kolegów jest tak silna, że nie sposób odmówić, bo można wypaść z grupy lub być wyśmianym jako gorszy i „niewtajemniczony”.
Są też młodzi ludzie, którzy biorą „dla szpanu”. Chcą udowodnić za wszelką cenę, że są dojrzalsi i doroślejsi od innych. Naprawdę szukają czegoś, co podniesie ich prestiż i ukryje kompleksy. Najłatwiejsze są gadżety dorosłości - papieros, alkohol i narkotyk.
Bywa, że narkotyk pojawia się, gdy młody człowiek ma idola, którego twórczość odzwierciedla i wypowiada to, co młody człowiek myśli i czuje, co stanowi istotę przeżywanych przez niego problemów. Ów idol staje się kimś, z kim można się identyfikować. Jeżeli elementem jego twórczości jest narkotyk, młody
owiek - naśladując idola - bezkrytycznie sięga po ten środek.
Na ogół pierwszym miejscem, w którym się bierze, jest „im-
3za”. Na „imprezę” idzie się po to, żeby się „świetnie bawić”. Jeżeli nie ma nastroju, jeżeli „jest drętwo”, a ty czujesz się nieatrakcyjny, bo np. źle tańczysz - narkotyk zniesie wszystko, co I „przeszkadza zabawie”, da „luz”. Nieważne, jakim kosztem, nieważne, że tak naprawdę nie ty się bawisz, tylko „prochy” bawią się tobą. Ważne, że „impreza się udała”. Zaczyna się życie od im-
prezy do imprezy, od weekendu do weekendu. Bez poczucia utraty zdolności prawdziwej zabawy i bez poczucia, że zaczęło się żyć „od działki do działki” - tyle że w systemie tygodniowym.
W momencie gdy człowiek przestaje być dzieckiem, zaczyna dostrzegać i przeżywać nowy, dotąd niedostępny mu zakres zjawisk, pojęć i doświadczeń. Niby początkujący badacz i podróżnik chciałby dowiedzieć się jak najwięcej, a często jak najszybciej. Szuka więc i eksperymentuje. Często, niestety, błądzi na ślepo lub decyduje się na pozornie łatwiejszą drogę - drogę „na skróty”. Dokonuje własnych wyborów zgodnie z wiedzą, jaką posiada. I tu tkwi sedno rzeczy.
Wydaje się, iż naszą rolą nie powinno być pouczanie młodych ludzi, co i jak mają robić, lecz dawanie im rzetelnych podstaw do dokonywania tych wyborów. W tym wypadku - pełnej i rzetelnej wiedzy o narkotykach, uzależnieniu i innych następstwach przyjmowania środków psychoaktywnych, wiedzy o tym, co kryje się pod hasłem „zagraża zdrowiu”, oraz o tym, czym naprawdę jest wolność. Dostępna im dotychczas wiedza na temat narkotyków pochodzi od zainteresowanych zarobkiem dealerów oraz od biorących kolegów, którzy żyją w nieświadomości strat, jakie już ponieśli.
Młodzież potrafi myśleć i przy pełnej „bazie danych” dokonuje naprawdę trafnych wyborów. Dajmy młodym ludziom szansę na dysponowanie tą „bazą danych”.
Trzy lata temu, zimą, w jednym z programów telewizyjnych psycholog o głośnym nazwisku autorytatywnie stwierdził: „narkomana wychowuje zimny dom”. Następnego dnia najtrafniej skomentowała to pielęgniarka, od lat pracująca w naszej poradni: „słuchajcie, wychowuję narkomankę, od tygodnia w domu nie grzeją mi kaloryfery”. Czasem słyszymy: „gdzie byli rodzice, że nie widzieli, że dziecko zaczęło brać?”. A jak mieli widzieć, skoro tkwią w schemacie „ćpuna z Centralnego”, skoro narkotyk to „kompot”, a sposób brania to strzykawka.
Od dziesięciu lat bierze się inaczej i co innego, ale zimą 1998 roku cała Polska oplakatowana była stylizowanym trupem ze strzykawką w sercu. Skoro tak to wygląda - myśli rodzic - to mnie ten problem nie dotyczy i dokładniejsza wiedza na ten te-
S. Najkotyki w Police 33