415
NAD NIEBIESKĄ WODĄ
Stosunki między nimi ułożyły się dobrze, ale Stenio zawsze pamiętał, że Marietta oddawna nie żywiła dla niego uczuć matki.
Przenieśli się do Wiednia, gdzie Stenio rozpoczął studia na wydziale konsularnym Akademii Nauk Politycznych, gdyż Marietta uplanowała dla niego w przyszłości karierę dyplomatyczną. Wyprosiła to, że bywała z nim razem na niektórych wykładach, byle tylko brać jak najpełniejszy udział w jego życiu. Z czasem otoczenie Stenia przywykło do jego matki, która uczestniczyła nie tylko w jego studiach, ale i w zabawach, wycieczkach, sama organizując je nieraz z dużą pomysłowością. Mimo, że nie rozstawali się zupełnie, tak się złożyło któregoś lata, że Stenio na kilka tygodni uwolnił się od Marietty, która musiała wyjechać do starej pani Herbeńskiej, matki męża, aby ją pielęgnować w ciężkiej chorobie. Wówczas to wybrał się Stenio na wieś do Rozłęczy, dokąd zaprosił go syn leśniczego Paweł Pietrzak.
Stenio wysunął głowę spod palta i spostrzegł, że Gaycewicz pali papierosa, patrząc w okno. Wiatr wygrywał ciągle swą żałosną i uporczywą muzykę. W tej chwili pociąg zwalniał biegu i wjeżdżał na most. Przez ciemno-niebieskie światło przedziału przenikały z daleka, zadziwiające jasnością, smugi rozgwieżdżonego nieba.
Stenio patrzył na Gaycewicza z uwagą, jakby z jego starej i zniszczonej twarzy mógł odczytać tamten odległy i niepojęty w swym przebiegu okres życia, gdy poznał Emilię.
— Wiktorze, — wyjęczał niedosłyszalnym szeptem — to już jest tylko pustka i nic. I niema Kazia... Niema Kazia...
IV.
Z Rozłęczy wyjechał Stenio nagle, po ostrej wymianie zdań ze starym panem Ucińskim, ojcem Emilii, który odkrył ich wzajemny stosunek. Stenio wyjeżdżał z przeświadczeniem, że oboje z Emilią zdołają przezwyciężyć wszelkie trudności, jakie staną na drodze do ich szczęścia.
Narazie — tłumaczył sobie — musi się usunąć, ale będzie pisywał i wspólnie z Emilią obmyślą swe dalsze losy.
Pobyt w Rozłęczy obudził pierwsze silne uczucia Stenia.
Przez całe życie późniejsze każda kobieta była odnajdywaniem EmP1' i każdy pejzaż, zapach pól, układ drzew, drogi polne, noce letnie i słoneczne dni — odnosiły się zawsze do Rozłęczy, jako do miary porównania, jako do skali zachwytu.
Nigdy nie został przez niego zapomniany ten ból, gdy rozstawał się z Emilią, wyjazd z Rozłęczy, wśród śmiechu i śpiewów młodzieży — ani noce w leśniczówce i chłodne świty, gdy niesyci rozkoszy żegnali się na długi, leniwo wlokący się dzień. Dzień wypełniony kłamstwem wobec