419
NAD NIEBIESKĄ WODĄ
— Umarła w Meudon pod Paryżem, gdzie spędzała każdą wiosnę, umarła nagle, przy stole. Stenia wtedy nie było w domu. Zawsze marzyła, aby w chwili śmierci mogła mieć go przy sobie i czuć jego dłoń w swojej dłoni. Po pewnym czasie Stenio przewiózł zwłoki matki do Szwajcarii, gdzie na wiejskim cmentarzu St. Lazaire pod Genewą były groby jej męża i syna.
Nigdy później nie zapomniał tej chwili, gdy stał nad wspólną mogiłą Herbeńskich, nie mogąc unieść bolesnego poczucia pustki. Był znów sam, bez bliskich, bez miejsca dla swoich uczuć, nieomal tak, jak niegdyś, gdy się zjawił na progu ich domu, — on, wówczas żebrak i włóczęga. — To już koniec — myślał z żalem i lękiem... Spadały z niego jakieś więzy, które były nieraz dojmującym ciężarem — i mógł
teraz iść swobodnie w każdą stronę nowego życia.
%
Kazio stawał się odtąd jedyną istotą, która zagarniała jego nadzieje i jego uczucia. Czekał cierpliwie na nieokreślone wydarzenia, choćby nawet, czego nie taił — na śmierć Gaycewieza, na nieprzewidziane drogi ludzkich losów, gdy będzie mógł się pojawić przy Kaziu i przy Emilii. Widział też w swoim optymizmie, wyrosłym z miłości do syna, ten jakiś dzień, który byłby dniem wyrówmania jego win.
— Ten dzień nadszedł — pomyślał teraz z lękiem, patrząc na Gay-cewicza, który chwiał się rytmicznie, niesiony, jak i on, pędem pociągu.
W przedziale było duszno od dymu. Stenio rad by uchylić okna, ale chciał jeszcze odwlec rozpaczliwe porachunki z Gaycewiczem. Więc nie ruszał się z miejsca i wpatrzony w ostry profil człowieka, który wobec świata miał prawo nazywać siebie ojcem Kazia, — myślał o szczególnej ironii swego losu. Stało się tak, że upragniony dzień wyrównania wrin nadszedł w okolicznościach, gdy Kazio na pewno chyba nie żyje, gdy nie ma Emilii, gdy pozostał tylko ten, którego miało nie być i wobec którego jedynie ma być uczyniony rozrachunek z życia. Dzieje się to — myślał z żalem i złością — w pociągu, w miejscu, którego nie można ściślej określić, jak tylko okolicznikami: „między
a między14.
I epoka jest inna, nie przewidziana przedtem nigdy, w której nie pora na sprawy ludzkich powikłań. Wojna i rewolucje bezmiarem katastrof przywaliły ból ludzkich serc. To, co niesie nowa epoka, ogarnia jedynie problematy w skali społecznej, gdzie do głosu dochodzi historia przemian, żywa i naoczna.
— I to jest ten mój dzień, upragniony oddawna, od tylu lat — westchnął Stenio z żalem.
Znów wychylił się w tamten okres przed wojną, gdy po śmierci Her-beńskiej zapragnął w pełni, na drodze wyboru, związać swoją odzyskaną wrolność z nurtami świata. Nosi! cudze nazwdsko, które wraz
27*