435
NAD NIEBIESKĄ WODĄ
w nich z nurtami histori, jakie ich zagarniały, w jakich zanurzali się bez reszty, oddając im swe głowy, swe ręce, swe serca.
Stenio pamiętał, że w jakiejś chwili powiedział tym obcym: — Straciłem syna w powstaniu. Miał dziewiętnaście lat. — Oto, co po nim zostało: — notes!
Dwaj młodzi w sposób delikatny wyrażali współczucie opowiadając
0 stratach we własnych rodzinach.
— Ale co tam — mówił jeden z nich — teraz trzeba wszystko odrobić. Od nowa! Roboty powyżej głowy:
Stenio stał w oknie i patrzył na coś, co zatrzymywało jego uwagę. Była to woda, rozlewisko rzeczne, jakieś wiosenne stawy, zabierające łąki, nisko położone. Nazwał te rzeczne rozlewy „niebieską wodą“, gdyż przypomniały mu one swoim kolorytem podobne smugi wód w Norwegii. Porównauie było żałośnie dalekie, bo wszystko, co tutaj istniało poza wodą miało piętno jak gdyby celowo zorganizowanej brzydoty. Widziało się dookoła niskie doinki fabryczne z czerwonej cegły, płoty drewniane, kryjące jakąś nędzę, kominy, warsztaty — i tylko gdzie niegdzie kępy drzew.
Ale woda była szklista, lazurowa, błękitna, chabrowa, modra, bława — wyliczał nazwy pamiętanych odcieni niebieskiego koloru.
Wiatr marszczył chwilami powierzchnię wodnych wysepek delikatnym rysunkiem, ale później znów były tylko lśniące lustra niebieskie.
Rozglądał się teraz po pokoju. Na ścianie wisiał duży obraz, wyobrażający powrót z polowania, znany niemiecki „landszaft" ponury w swojej programowej sielance. Plamy po rozcieranych owadach na tapetach przejęły go wstrętem. Poczuł odrazu swędzenie skóry. Wyżej, nad jednym z łóżek wisiał mały obrazek, który przedstawiał płaczącego anioła. Stenio przypomniał sobie, że jest to reprodukcja rzeźby z Chartres. — Anioł należał do grupy siedmiu innych aniołów, opłakujących siedem grzechów głównych.
Siedząc na łóżku, patrzył zdaleka na swoje niby norweskie wody. Ale
1 na nich rysował się krzyż, ten z notesu Kazia. Stał drżący nad wodami, nad tutejszą nędzą i brzydotą, nad jego dzieciństwem. Nad dzieciństwem Stefana Walczaka.
Nazajutrz, po powrocie z wielogodzinnego spaceru, — wzdłuż żwirowej alei miejskiego ogrodu — pisał Stenio list do Gayccwicza. Miał przed sobą otwarty notes Kazia na pierwszej stronie, a dalej poza oknami wielkie oka wód, ciche i srebrzyste, wtopione rozrzutnie w tutejszy, brzydki krajobraz.
„Rozlane wody — pisał — są czymś tutaj tak niespodzianym, tak nie. zestrojonym z brzydotą miejsc, w które weszły, że nie podobna nie myśleć o kaprysach natury, o jej chwilowych darach hojnie udzielonych
28*